10.03.2015 Ulica Aglomeracyjna zamiast aglomeracji. Polityka po zielonogórsku. Autor: Wieczorna Pora na reformy? opr. ie. To właśnie atrakcyjność bliskości natury powoduje że w Zielonej Górze ludność wciąż chce mieszkać, a miasto to jest unikalne w kraju. Gdyby nagle wycięto wszystkie lasy, przypuszczalnie miasto to straciłoby sporą część mieszkańców. Ale też miasto potrzebuje terenów inwestycyjnych, tych zaś w Zielonej Górze brak. Cóż robić? Czekać i tkwić w biedzie podczas gdy co bardziej wymagający mieszkańcy pakują walizki? Exodus z kokonu Trzeba wyjechać poza kordon lasów. Administracyjne różnice nie stanowią tu problemu, polityczne różnice są też przeszkodą do pokonania. Środowiska polityczne Zielonej Góry muszą sobie po prostu za główny cel najbliższej kampanii wyborczej postawić przejęcie władzy w ościennych gminach i zainwestować w to wielkie środki. To powinno się powieść zważywszy na korzyści dla mieszkańców tamtych terenów- podatki nie wzrosną, ale gminy te dużo mocniej będą zintegrowane z miastem. Mieszkańców tych gmin powinny przekonać obietnice zdecydowanej
poprawy np. jakości obsługi komunikacyjnej. A taka poprawa jest konieczna, ponieważ dziś dojazd do tych miejscowości zajmuje zbyt długo, ba, słaba jakość obsługi komunikacją zbiorową zmusza tamtych mieszkańców do posiadania samochodów. Dziś autobusy nie umożliwią dotarcie z Kisielina czy Czerwieńska do centrum Zielonej Góry w kilka minut. A taki czas przejazdu jest konieczny, by Zielona Góra mogła przeprowadzić ekspansję przestrzenną- dopiero wówczas te tereny podmiejskie staną się atrakcyjne. Wynieść się, ale jak? Motoryzacja indywidualna nie jest rozwiązaniem- doświadczenia USA i krajów Europy Zachodniej pokazują że wzrost ruchu na drogach, generujący korki, hałas, spaliny, pogarsza jakość życia w centrum miasta do tego stopnia że jego dawni mieszkańcy wyprowadzają się na obrzeża w poszukiwaniu ciszy i spokoju. Centra miast opuszczają zamożni ludzie, aktywność gospodarcza przenosi się na obrzeża, w dawnym centrum zostają podupadajace sklepy oraz osiedla się biedota. Ten proces, zwany urban sprawl, zajmuje kluczowe miejsce w podręcznikach. Nowa szkoła urbanizmu uczy by zapobiegać temu procesowi, zdecydowanie stawiając na na komunikację zbiorową oraz eliminując motoryzację indywidualną z centrów miast. Dla tutejszych polityków zajmujących się głównie budową nowych dróg jest to chyba szokiem. Problem to nie pieniądze Zielona Góra musi wreszcie postawić na komunikację zbiorową. Władze muszą zrozumieć, że praktycznie nie ma innego wyjścia dla tego miasta zamkniętego w lasach. Tymczasem władze Zielonej Góry traktują podnoszony od lat 70-tych pomysł stworzenia kolei podmiejskiej skracającej do minimum czasy podróży raczej jako coś egzotycznego. Zresztą w miejscu torów prowadzących do zachodnich dzielnic miasta, po których SKM-ka miałaby kursować, chcą poprowadzić przedłużenie ul. Dworcowej. Część torów już rozebrano. To pomysł przerażający rozrzutnością- zrezygnowano z kilkunastokrotnie tańszej opcji polegającej na remoncie równoległych ulic Jana z Kolna i Dąbrowskiego, na co przewidziano już środki w tegorocznym budżecie. Tutaj nikt
nie przeprowadza żadnych analiz opłacalności, a już z samego stosunku kosztów widać że władze ani myślą oszczędzać mimo że budżet mają niski w porównaniu z innymi miastami tej wielkości. To symptomatyczne, po podobnie rozrzutnych inwestycji nikt nie przeprowadza na zachodzie Europy- nieporównanie tańsza i dająca podobny efekt jest przecież zamiana istniejących ulic w jednokierunkowe. Ale widać to nie pieniądze są problemem dla tutejszych władz. 300-tysięczna aglomeracja Konieczny jest system transportu sprawnie łączący miasto z terenami poza kordonem lasów. Tymczasem tutejsi rządzący nie dostrzegają unikalności problemu Zielonej Góry, i w żaden sposób go nie adresują. Ich działania w rodzaju wycinek lasów mających zwolnić tereny pod rozwój przestrzenny to środki doraźne, do tego czasochłonne i kosztowne. Dopiero wyjechanie na większą przestrzeń umożliwi rozwój miasta. Ważne jednak, aby ten wyjazd nie doprowadził do ruiny samej Zielonej Góry, mogącej zatonąć w korkach, hałasie i spalinach, zmuszających do przeprowadzki na przedmieścia. Już dziś przecież ten proces ucieczki z wewnątrz kordonu jest widoczny. Rys. Propozycja systemu SKM wg mapa.szukacz.pl, uż. do celów eduk. System transportu zbiorowego wykorzystujący mało używane dziś tory możliwy jest już dziś, a dodatkowo stworzy z Zielonej Góry aglomerację, tworząc z Nowej Soli, Czerwieńska i Sulechowa miasta satelickie. Aglomeracja ta
przy dobrym systemie transportu ma szansę również i z Żar i Żagania uczynić miasta satelickie Zielonej Góry. Wówczas na południu Lubuskiego powstanie licząca się w kraju blisko 300-tysięczna aglomeracja, na tyle duża by przekroczyć ten magiczny próg 250 tysięcy od których miasta stają się bardzo atrakcyjne do mieszkania i wkraczają na ścieżkę szybkiego rozwoju. Skokowo poprawi się oferta edukacyjna, kulturalna, konsumpcyjna, zawodowa- powstaną przecież gigantyczne efekty skali. Rys. System SKM w powiększeniu oraz nowe obszary potencjalnej urbanizacji, opr. autor O konkurencję przewoźników Aby ten system powstał, władze samorządowe muszą wziać rozwód z dzisiejszym przewoźnikiem- monopolistą i ogłosić przetarg na wykonywanie takich przewozów pomiędzy miastami aglomeracji. Problemem jest tez stan torowisk- aglomeracja wykształciłaby się szybciej gdyby tory nie były tak tragicznie zdezelowane. Tutejsze środowiska polityczne muszą przeprowadzić skuteczny lobbing zmuszający zarządcę tutejszych linii kolejowych do poprawy ich stanu. Tutejsze władze nigdy głośno nie upominały się, cóż takiego PKP zrobiły np. z Odrzanką - dochodową, zatłoczoną magistralą towarową którą wyeksploatowano niemal do śmierci technicznej, zyski z niej inwestując w innych województwach. Nigdy nie słyszałem by lobbowały za remontami tutejszych zapominanych linii, po których juz niemal nikt nie jeździ. A przecież upadek kolei w tym województwie nie ma sobie równych nawet w Polscepustawe pociągi mkną po 30 km/h, a ludność generalnie podróżuje autobusami. Jak na razie, dla tutejszych władz samorządowych interes pracowników monopolu jest ważniejszy niż interes
mieszkańców regionu czy samego miasta. Gdyby władze ogłosiły przetarg, to przy potoku 3 tysięcy podróżnych na linii Zielona Góra ul. Wiśniowa- Nowa Sól (26,5 km) i kursach co 60 minut, dotacja wynosiłaby 3,5 tys. PLN dziennie i 1,3 mln PLN rocznie. Jednakże samorząd wojewódzki wybiera wieczne subwencjonowanie monopolu kwotą ponad 20 mln PLN rocznie. Pora zrobić to co zrobiły władze kujawsko-pomorskiego: postawiły na konkurencję i od nowego rozkładu pomiędzy Toruniem a Bydgoszą pociągi kursują częściej. Jeśli wokół Zielonej Góry powstanie system kolei aglomeracyjnej, to nie sadzę że monopoliści są w stanie temu podołać, ba, wygórowane ceny biletów u tego przewoźnika skażą ideę na porażkę. W Warszawie tamtejszy system SKM zorganizowano korzystając z odrębnego przewoźnika samorządowego. To samo konieczne jest i u nas. Inne priorytety To nieprawda że na stworzenie aglomeracji nie ma pieniędzy. One są, tylko tutejsze władze mają inne priorytety. Zanosi się na to że zamiast aglomeracji i wyjścia poza kordon lasów, będziemy mieli ul. Aglomeracyjną i ścieżkę rowerową w miejscu zerwanych torów. A tutejsze władze samorządowe dalej będą płacić dla PR niemal najwyższe dotacje do pociągokilometra w kraju- wożenie gorącego powietrza w rzadko kursujących, powolnych i pustawych składach wszak kosztuje. Pomysłu na definitywne wyjście z biedy dla tego zamkniętego w kokonie lasów miasta tutejsze władze nie mają, ba, ich wzrok kończy się na granicach administracyjnych miasta. Perspektywa ta się zmienia, ale niestety- nie idą za tym konkretne ruchy ani decyzje. Tutejsze władze przespały okres największej prosperity na inwestorów, ba, zdają się spać dalej. Zielona Góra ma dziś wszelkie predyspozycje by podzielić los pobliskich miast Guben, Eisenhüttenstadt, Frankfurtu nad Odrą- tam od lat trwa proces kurczenia się tych miast, liczba ludności w nich spadła o 30 %, emigrują szczególnie młodzi. Tutejsze władze zachowują się z wielką butą, jakby nigdy nie były nawet w Żarach, Wolsztynie, Nowej Solimiastach które obrastają wianuszkiem inwestycji. Ba, estetyka głównych ulic miasta wskazuje że rządzą nim osoby które nigdy w życiu nie odwiedziły innych polskich miast, choćby takich jak Sopot, Kraków. Tam jest elegancko, nie ma estetycznych dysonansów i przesadnej pstrokacizny szyldów, zupełnie jakby rządził nimi typ polityka-estety. Może także dlatego tamte miasta skuteczniej ściągają kapitał niż Zielona Góra, mająca gospodarcze niepowodzenie, ale za to wysokie mniemanie o sobie. Pora obudzić to miasto z letargu.