Rozdział 23. podręcznika Wolna przedsiębiorczość - Kapitalizm i transformacja ustrojowa Autor: Mateusz Machaj Poniżej przedstawiamy wersję roboczą rozdziału dwudziestego trzeciego podręcznika do przedsiębiorczości, opracowywanego w ramach projektu Wolna przedsiębiorczość. Tekst zostanie poddany skrupulatnemu opracowaniu redakcyjno-korektorskiemu, dlatego na obecnym etapie prosimy przede wszystkim o uwagi merytoryczne, dotyczące między innymi klarowności wywodu, poprawności rozumowania, łatwości języka czy trafności przykładów etc. #kapitalizm #socjalizm #transformacja #bankructwo W tym rozdziale nauczysz się: Na czym polegały problemy realnego socjalizmu. Czym jest transformacja ustrojowa. Jakie koszty i kontrowersje wiążą się z transformacją. O roli bankructwa w gospodarce rynkowej. Przed rokiem 1989 obowiązywał w Polsce system realnego socjalizmu, który polegał w dużej mierze na dominacji państwowej własności czynników produkcji. Oznaczało to, że decyzje o tym, co produkować, ile, dla kogo i jakim kosztem, były ustalane nie przez prywatnych przedsiębiorców, ale przede wszystkim przez władze polityczne. Jedną z łatwiej dostrzegalnych wad tego systemu jest jego korupcjogenność i dominacja polityki nad gospodarczymi realiami. O wyborach dotyczących tworzenia dóbr, ich dystrybucji, poziomie dochodów ludzi i zatrudnieniu decydowali partyjni dygnitarze, a największymi beneficjentami byli ci, którym udało się uzyskać wpływy we władzy. Oczywiście tak się dzieje w każdym systemie władzy politycznej, ale w realnym socjalizmie
przyjmuje to formy ekstremalne, ponieważ decyzje państwowe wnikają trwale w każdy sektor produkcji bez wyjątku. Jednakże najważniejszym defektem tego systemu był brak konkurencji. Gdy kierownicy przedsiębiorstw (wybrani z partyjnego klucza) podejmowali decyzję o określonym działaniu, to sytuacja wyglądała zupełnie inaczej niż we współczesnym systemie gospodarki rynkowej. Dzisiaj przedsiębiorstwa są własnością prywatną i ich właściciele podejmują decyzje. Nie są oni jednak właścicielami decydującymi wyłącznie o całych sektorach gospodarczych (jak to miałoby miejsce w realnym socjalizmie). Na rynku istnieje konkurencja, istnieją inni przedsiębiorcy i właściciele, którzy mają alternatywne pomysły na to, jak stworzyć produkt. Rywalizacja między nimi jest nazywana konkurencją. Ocena jej efektów jest dokonywana ekonomiczną kalkulacją, czyli wyliczeniem różnicy między przychodami ze sprzedaży a kosztami wytworzenia produktu (więcej o tym w drugim dziale). Ten przedsiębiorca, który nie przekona do siebie klientów, będzie musiał się liczyć ze stratami, co poprowadzi w dłuższym okresie do bankructwa i utraty zasobów. W efekcie na rynku obserwujemy ciągły proces gospodarczego dostosowywania rynku do gustów konsumentów. Choć proces ten nie jest idealny, to w systemie socjalistycznym nie występuje wcale. Zamiast tego jest centralne planowanie. Wszelkie decyzje o tym, czy dane przedsiębiorstwo ma istnieć, czy nie, są podejmowane przez władzę polityczną. I nie czuje się ona w socjalizmie zagrożona, ponieważ nie ma konkurencji dla jej projektów. Państwowe przedsiębiorstwo w zasadzie nie może zbankrutować. W efekcie nie doświadcza konkurencyjnej presji takiej, jak prywatni przedsiębiorcy na rynku. Stąd wszelkie nieefektywności, niedoskonałości ekonomiczne i relatywnie słaby wzrost gospodarczy w takich gospodarkach. I stąd również presja społeczno-polityczna na przeprowadzenie procesu transformacji ustrojowej, czyli zmiany z systemu socjalistycznego na rynkowy. Odejścia od politycznej monopolizacji na rzecz gospodarki rynkowej. W procesie tym chodzi o to, aby wprowadzić konkurencyjną presję na przedsiębiorstwa do adaptacji. Do dostosowywania się do realiów rynkowych i preferencji konsumentów. Spory o transformację nie dotyczą zazwyczaj teoretycznego sedna idei transformacji, lecz samego sposobu jej przeprowadzana. Jeśli chodzi o jej istotę konieczność wprowadzenia jakichś mechanizmów rynkowych to można w miarę bezpiecznie powiedzieć, iż istnieje wśród ekonomistów zgoda, że taka konieczność istniała. Wszystko jednak
rozbija się o to, o jakich mechanizmach mówimy i jak szybko należy je zastosować. Jak wielki powinien być zakres rynkowej swobody, w jaki sposób go wprowadzić oraz jak szybko. Wokół tego doszło do wielu sporów i kłótni. Co się za tym kryje? Wyjdźmy od samej definicji. Transformacja ustrojowa to przejście z systemu zarządzania państwowymi środkami produkcji do zarządzania rynkowego przez prywatnych właścicieli (na drugim planie jest również późniejsza ale ważna kwestia jaki system regulacji życia gospodarczego przyjąć). Przeprowadzenie transformacji oznacza m.in., że przedsiębiorstwa państwowe powinny przestać być państwowe aby przekazać je w prywatne ręce. Jak jednak tego dokonać? Kto powinien otrzymać te przedsiębiorstwa? Pracownicy w nich pracujący? To mogłoby zaspokoić ich roszczenia, ale budziłoby wątpliwości wobec reszty społeczeństwa. A może wszyscy ludzie w społeczeństwie powinni otrzymać majątek na własność? Być może, ale zarządzanie przez miliony ludzi przedsiębiorstwem byłoby w zasadzie niemożliwe do wykonania. A może powinny firmami zarządzać wyspecjalizowane fundusze inwestycyjne, do których każdy obywatel dostanie udziały? Pomysł warty rozważenia, ale grozi tym, że te fundusze będą mocno zależne od polityki. A może lepiej wybrać jednego strategicznego inwestora, który zagwarantuje, że przedsiębiorstwo przetrwa, a nie upadnie? Wtedy jednak mogą pojawiać się spory i dyskusje, że ten inwestor kupił firmę za niską cenę i przez to mało środków wpłynęło do budżetu (które mogłyby zostać przekazane np. na odszkodowania dla ofiar autorytarnego systemu). A może lepiej przedsiębiorstwo zlicytować, sprzedać komuś, kto da najwięcej i o resztę się nie martwić? To również jeden z pomysłów, ale jest na przykład problematyczny z politycznego punktu widzenia (i dużego oporu grup interesu). W tych pytaniach doszliśmy do sedna transformacyjnej debaty i sporów o przemianę systemową. Kwestionowanie okresu transformacji sprowadza się do sporu o te kwestie jak denacjonalizować, aby zapewnić największą korzyść społeczno-gospodarczą? Denacjonalizacja w szerokim rozumieniu to pozbawienie wpływu na gospodarcze działania państwowego aparatu i środowisk polityki. Zwraca się uwagę na to, że przy procesie transformacji i denacjonalizacji wiele zasobów było przejmowanych na własność przez partyjną nomenklaturę, że procesy prywatyzacyjne nie były uczciwe (cokolwiek miałby ten termin oznaczać); że dominowała w nich korupcja i niejasny sposób realizacji (np. opłacanie pod stołem za możliwość uzyskania niskiej ceny kupna). Mówi się o tym, że niektóre przedsiębiorstwa mogły być przejmowane przez wrogą
konkurencję, by tylko je zamknąć (a z drugiej strony wiele z nich i tak nie miało racji bytu w nowych rynkowych realiach, bo na przykład były nierentowne). To jest jednakże tylko jedna strona krytyki transformacji. W dyskusji wspomina się także o kosztach społecznych, związanych z koniecznością dostosowania się do nowych warunków. O ile przy samej prywatyzacji mogło dochodzić do nieprawidłowości i przepychanek różnych grup interesu, o tyle trudno zaprzeczyć temu, że wiele firm było na tyle nieefektywnych, że ich upadłości nie dało się zapobiec przechodząc na gospodarkę rynkową. A bankructwo jest trwale wpisane w logikę gospodarki rynkowej. Firmy, które kiedyś miały swoje lata świetlności, za jakiś czas okazują się niepotrzebne i tracą swoją rację bytu. Najbardziej to widać w wypadku technologicznego postępu. Przykładowo tradycyjny model sprzedaży książek gwałtownie się kończy. Papierowe wydawnictwa są wypierane coraz to bardziej przez książki elektroniczne, sprzedawane na czytniki. Nie oznacza to, że książka papierowa musi zniknąć w pełni na zawsze, ale oznacza to przeobrażenie całego rynku. To samo działo się z producentami siodeł na przełomie XIX i XX wieku, których opłacalność działalności zaczęła gwałtownie spadać z powodu rozpowszechniania się samochodów. Jednocześnie zaczęła się rozwijać branża tapicerów samochodowych. Podobnie jak mechaniczna młócka w XIX wieku (stosowana w rolnictwie do oddzielania ziaren zboża od kłosów) doprowadziła do zwolnień z pracy wielu pracowników, którzy wcześniej młócili ręcznie. Przemiana gospodarcza ma to do siebie, że wiele przedsiębiorstw, które nawet mają mocną pozycję na rynku, może szybko ją stracić na rzecz innego typu działalności. Jest to szczególnie widoczne, gdy dostrzeżemy, że kluczem do sukcesu przedsiębiorstw są trafione innowacje, a nie duże zasoby kapitału. Gdyż to dobre innowacje i realizacja potrzeb konsumenta dają dostatecznie duże zyski pozwalające na rozbudowę przedsiębiorstw. A w tym czasie wiele innych, którym nie udaje się dostosować, zamyka swoją działalność i bankrutuje. W czasach realnego socjalizmu coś takiego nie następuje. Konkurencja jest ograniczona, podobnie jak innowacyjność. Firmy sterowane przez partyjnych menedżerów mogą utrzymywać wysokie nieefektywne zatrudnienie i nie zmieniać swojej działalności. W wyniku tego może być stabilność na rynku pracy i stabilność zatrudnienia, ale za cenę niższego poziomu życia. Wprowadzenie gospodarki rynkowej na miejsce realnego socjalizmu oznacza wybranie szybszego wzrostu gospodarczego i szybszego wzrostu poziomu życia. Odbywa się to jednak równocześnie z brakiem gwarancji zatrudnienia. I wielu kontestatorów procesu
transformacji uważa, że to jest jej główny koszt, podczas gdy jej zwolennicy uważają, że wzrost i wyższy poziom życia to cel, który jest ważniejszy. Ramka: Wykres z tempem wzrostu gospodarczego per capita w Polsce, Czechach, Słowacji, Litwie, Łotwie, Ukrainie, Białorusi, Rosji. Ramka: Tabelka zawierająca kilka podstawowych dat i zmian transformacyjnych od ustawy Wilczka do wymiany walutowej, uwolnienia cen, prywatyzacji. Zadania: Z czego wynikają spory o transformację? Co było nieefektywnego w realnym socjalizmie? Jaki związek ma bankructwo z gospodarką rynkową? Jakie dwa argumenty o transformacji są podnoszone przez jej krytyków?