NA RYBY! Studium przypadku przygotował Tomasz Żylicz 1. Czy są gatunki chronione przez... rynek? Przyroda Morza Bałtyckiego jest chroniona na mocy Konwencji Gdańskiej z 1973 r. Floty rybackie krajów bałtyckich otrzymują corocznie limity połowów dla trzech głównych gatunków: śledzia, szprota i dorsza. Jednak okazuje się, że tylko limity dorsza są w pełni wykorzystywane. Pozostałe dwa gatunki odławiane są na poziomie niższym od dopuszczonego przez Konwencję. W 1994 r. polscy rybacy odłowili tylko 44% swojego limitu śledzia i 24% limitu szprota. A nie był to bynajmniej rok wyjątkowy pod tym względem [Markowska 1994]. Dlaczego rybacy nie wykorzystują przyznanych im limitów? Czy dlatego, że nie ma ryb, czy dlatego, że się nie opłaca? Po bliższym przyjrzeniu się sprawie można stwierdzić, że ryby są, ale zostają w morzu zamiast trafić do sieci. Dla dietetyków, którzy narzekają, że Polacy jedzą za mało mięsa rybiego jest to trudne do pojęcia. Przeciętny Polak zjadał miesięcznie w 1995 r. zaledwie 0,44 kg ryb i ich przetworów, a mięsa aż 5,13 kg. Przy czym przeciętne gospodarstwo domowe wydawało na ryby niespełna 1% swojego budżetu. A jednocześnie trudno uważać ryby za produkt drogi. Na przykład w ostatnich latach śledzie cały czas relatywnie taniały. Za przeciętne miesięczne wynagrodzenie netto w 1990 r. można było kupić 74 kg śledzi (bez głów), a w 1995 r. aż 166 kg [GUS 1996]. A więc śledzie są i mogłyby być z pożytkiem skonsumowane na naszych stołach, tyle że ludzie nie chcą ich kupować w większych ilościach po cenach, jakich oczekują rybacy. Gdyby cenę obniżyć, to dałoby się sprzedać więcej, ale wtedy zapewne podaż spadłaby, bo nie wszystkim rybakom opłacałoby się kontynuować połowy. Widać więc, że zasoby śledzi bałtyckich chronione są przed nadmiernym odłowem nie tyle przez Konwencję, co przez... rynek. Jakkolwiek nie jest to bynajmniej regułą, to jednak nie jest też i wyjątkiem. Analizując uproszczony model kosztów i zysków związanych z połowem prześledzimy obecnie mechanizm osiągania równowagi w procesie eksploatacji tego szczególnego zasobu przyrody ożywionej. Przytaczane poniżej dane liczbowe są bliskie wielkościom faktycznie obserwowanym w przypadku śledzia bałtyckiego w Polsce, ale nie pochodzą ze sprawozdawczości statystycznej, która jest w tym przypadku znacznie uboższa, ani nie są w pełni poparte badaniami przyrodniczymi. Podawane liczby mogą być zatem traktowane jedynie jako materiał ilustracyjny, a nie jako wierne odzwierciedlenie stanu faktycznego. 2. Fizyczna charakterystyka zasobu Przyjmijmy, że interesuje nas populacja śledzia bałtyckiego zasiedlająca obszar polskiej strefy gospodarczej. Założymy, że populacja ta jest możliwa do wyodrębnienia z ogółu śledzi, jakie znajdują się w wodach Bałtyku. Oczywiście nie jest to założenie w pełni 1
realistyczne. W celu uproszczenia analizy będziemy w dalszych krokach robić więcej takich roboczych założeń, które łatwo zakwestionować. Jeszcze później poddamy te założenia krytyce i ocenie wpływu na wyniki, które dzięki nim otrzymaliśmy. Taka procedura pozwoli rzucić nieco światła na to, jak dalece rzeczywistość może różnić się od naszych modelowych wyników. Wielkość populacji śledzia można szacować w różnych jednostkach, np. w sztukach. My natomiast będziemy posługiwać się jednostkami masy. Przyjmiemy, że zasób tej populacji wynosi obecnie 350000 ton. Przy takim zagęszczeniu w stosunku do dostępnej przestrzeni życiowej i pokarmu śledzie wykazują roczną stopę przyrostu naturalnego 4%. Oznacza to, że przewaga urodzeń nad zgonami wynosi 14000 ton rocznie. Jest to wielkość połowów, która może być z roku na rok powtarzana nie prowadząc do uszczuplenia zasobu. Ale populacja śledzia mogłaby przyrastać znacznie obficiej, gdyby jej zasób został ograniczony do 200000 ton. Wówczas stopa przyrostu naturalnego podniosłaby się do 16%. Oznacza to, że pomimo mniejszej liczebności, przewaga urodzeń nad zgonami osiągnęłaby 32000 ton. Ustalony w tej wysokości limit połowów nie powodowałby uszczuplenia zasobu, a więc mógłby być utrzymywany dowolnie długo. Naturalnym dolnym ograniczeniem populacji śledzia jest zero; może jej po prostu nie być. Skoro jej nie ma, to się nie może rozmnażać, czyli przyrost naturalny wynosi zero. A czy jest naturalne górne ograniczenie liczebności populacji? Jest to poziom, przy którym przyrost naturalny również wynosi zero, choć nie dlatego, że nie ma się komu rozmnażać, lecz dlatego, że jest tyle samo urodzeń, co zgonów. Załóżmy, że to maksimum populacji wynosi 400000 ton. Ten poziom nie da się pogodzić z odłowem, ponieważ jedyny odłów, który nie naruszałby liczebności populacji jest zerowy. Jakikolwiek większy połów prowadziłby do jej zmniejszenia. Tabela 1 ilustruje relacje pomiędzy wielkością populacji (x) w tysiącach ton, przyrostem naturalnym (G) w tysiącach ton na rok oraz stopą przyrostu naturalnego (r=100g/x) w procentach na rok. Tabela 1 Dynamika populacji śledzia x 0 25 50 75 100 125 150 175 200 225 250 275 300 325 350 375 400 G 0 7,5 14 19,5 24 27,5 30 31,5 32 31,5 30 27,5 24 19,5 14 7,5 0 r - 30 28 26 24 22 20 18 16 14 12 10 8 6 4 2 0 Z tabeli wynika, że jakkolwiek stopa przyrostu naturalnego śledzia jest tym wyższa im mniejsza jest populacja (można szacować, że zbliża się ona do 32% w miarę jak populacja zbliża się do poziomu zerowego), to sam przyrost naturalny wykazuje bardziej skomplikowaną tendencję. Jest on niski zarówno przy niskim stanie populacji śledzia, jak i przy poziomie bliskim maksimum tego, co ekosystem morski jest w stanie pomieścić. Natomiast maksimum tego przyrostu, 32000 ton, przypada na wielkość populacji 200000 ton, która stanowi połowę największej populacji, jaka się tam może utrzymać. Gdyby kierować się względami ochrony zasobu przed wyginięciem, to dla każdego poziomu populacji należałoby podać limit odłowów w wysokości nie przekraczającej przyrostu naturalnego (G). Czy limit ustalony na poziomie maksymalnego trwałego odłowu w wysokości 32000 ton rocznie pozwoli na taką ochronę? 2
To zależy od wyjściowego poziomu zasobu. Jeśli był on różny od 200000 ton, to odławianie 32000 ton jest możliwe tylko wówczas, gdy oprócz rocznego przyrostu naturalnego (niższego przecież od 32000 ton) uszczupla się i sam zasób, zwany stadem podstawowym. Jeśli stado podstawowe było większe od 200000 ton, to jego coroczne uszczuplanie powinno stopniowo ograniczyć liczebność populacji zwiększając jednocześnie przyrost naturalny. W rezultacie, gdy populacja zostanie ograniczona do 200000 ton limit odłowu będzie równy przyrostowi naturalnemu i wielkość zasobu będzie już niezmienna. Inaczej, jeśli stado podstawowe było początkowo mniejsze od 200000 ton. Odłów na poziomie 32000 ton będzie pomniejszał to stado obniżając jednocześnie i przyrost naturalny. Tak więc połowy będą redukowały stado podstawowe coraz szybciej aż do całkowitego wyginięcia zasobu. Innymi słowy limit ustalony na poziomie maksymalnego trwałego odłowu może być skuteczny przy wysokim poziomie populacji, ale przy niskim nie stanowi dla zasobu żadnej ochrony. 3. Ekonomiczna charakterystyka zasobu oraz jego odłowu Zbadanie ekonomicznych warunków odłowu pozwala jednak na identyfikację czynników, które mogą zasób chronić niezależnie od tego, czy obowiązuje limit połowów. Najprostsza analiza oparta jest na następujących 3 założeniach: cena uzyskiwana ze sprzedaży śledzi jest ustalona i nie zależy od wielkości podaży; krańcowy koszt powiększania intensywności połowu jest stały; oraz wielkość odłowu przypadająca na jednostkę intensywności zwiększa się wraz z wielkością stada podstawowego. Są to modelowe założenia, których słuszność należy zawsze zbadać w odniesieniu do konkretnego problemu. Przeanalizujemy je na przykładzie połowów śledzi. Nie można w ogólności zakładać, że cena nie zależy od zaoferowanej na rynku podaży. Jeśli jednak analizujemy dostawcę, który dostarcza tylko niewielką część tej podaży, jego oferta może nie mieć istotnego wpływu na cenę. W przybliżeniu dotyczy to podaży śledzi pochodzących z kutrów łowiących na polskim Bałtyku. Dostawcy takich śledzi muszą konkurować z innymi dostawcami bałtyckimi, z rybakami z Morza Północnego, a wreszcie z podażą pochodzącą jeszcze skądinąd. Próba podniesienia ceny polskich śledzi z Bałtyku musiałaby spowodować utratę rynku na rzecz konkurencji. Pojęcie intensywności połowu wymaga wyjaśnienia. Jest to zagregowana ilość środków zatrudnionych w procesie połowu. Można ją mierzyć w roboczo-godzinach, kutrodniach, i innych temu podobnych jednostkach. Założenie drugie stwierdza, że zwiększenie intensywności połowu o jednostkę kosztuje tyle samo niezależnie od tego, czy jest to jednostka setna, tysięczna, czy milionowa. W ogólności nie musi to być stwierdzenie słuszne. Jeśli jednak w konkretnym przypadku uruchomienie kutra na kolejny tydzień, czy też zatrudnienie rybaka na kolejny dzień następuje na takich samych warunkach jak wcześniej, to koszt krańcowy intensywności połowu jest stały. Przyjmiemy takie założenie i w naszym przykładzie pamiętając, by zastanowić się później nad konsekwencjami jego uchylenia. Ostatnie założenie wyraża myśl, że jeśli ryb jest więcej, to średnio rzecz biorąc jeden kuter w ciągu określonego czasu będzie mógł ich złowić również więcej. I na odwrót, jeśli 3
stado ryb zmniejszy się, to i połowy przy zastosowaniu takiego samego sprzętu i w takim samym okresie zmniejszą się odpowiednio. Kierując się powyższymi trzema założeniami zilustrujemy teraz ekonomiczne warunki połowów śledzia. W tym celu założymy, że interesują nas połowy charakteryzujące się równowagą, a więc takie, które polegają na odławianiu przyrostu naturalnego (G) i pozostawianiu stada podstawowego na stałym poziomie (x). Na mocy pierwszego założenia przychód z odłowu G wynosi TR=GP, gdzie P stanowi cenę śledzia, która nie zależy od G. Przyjmiemy, że cena śledzia uzyskiwana przez rybaków wynosi 500 zł/t. Przyjmijmy dalej, że interesuje nas intensywność połowu, która zależy od wielkości stada podstawowego zapewniając taki sam połów. Ta intensywność E jest zatem, na mocy trzeciego założenia, malejącą funkcją wielkości stada x. Jej miara liczbowa zależy od wyboru jednostek: zmieniając jednostki np. z roboczo-godzin na osobo-miesiące wartość ta zmniejszy się 200 razy (zakładając, że miesiąc ma 200 godzin pracy). Odpowiednio skalując wyjściowe jednostki dobierzmy je tak, żeby dla stada podstawowego 200000 ton intensywność wynosiła np. 8; przechodząc zaś do innych wielkości stada uwzględnionych w tabeli 1 intensywność ta zmienia się o 1. I wreszcie na mocy drugiego założenia koszt krańcowy zwiększenia intensywności połowu jest stały. W tej sytuacji stały (i równy krańcowemu) jest także koszt przeciętny. Zaś koszt całkowity TC jest wówczas proporcjonalny do intensywności E. Szacujemy, że TC=3.000.000 E (w zł). Powyższe warunki są podsumowane w tabeli 2, gdzie w pierwszym wierszu, podobnie jak w tabeli 1, znajduje się liczebność stada (x) w tysiącach ton, w drugim intensywność połowów (E), w trzecim przychód z odłowu na poziomie przyrostu naturalnego (TR) w mln zł, w czwartym całkowity koszt (TC) w mln zł, a w piątym TR-TC, czyli zysk (π). Tabela 2 Przychody z połowów śledzia x 0 25 50 75 100 125 150 175 200 225 250 275 300 325 350 375 400 E - 15 14 13 12 11 10 9 8 7 6 5 4 3 2 1 0 TR 0 3,75 7 9,75 12 13,75 15 15,75 16 15,75 15 13,75 12 9,75 7 3,75 0 TC - 45 42 39 36 33 30 27 24 21 18 15 12 9 6 3 0 π - -41,25-35 -29,25-24 -19,25-15 -11,25-8 -5,25-3 -1,25 0 0,75 1 0,75 0 Wynika z tabeli, że przy przyjętych założeniach połowy śledzia są opłacalne tylko przy wielkości stada w przedziale 300000 ton - 400000 ton, przy czym maksimum zysku, 1 mln zł, przypada na 350000 ton. Ten sam wniosek można otrzymać rozpatrując wielkości krańcowe. Z teorii ekonomii wiadomo, że w typowych warunkach zysk jest zmaksymalizowany wówczas, gdy koszt krańcowy zrównuje się z przychodem krańcowym. Koszt krańcowy jest stały i wynosi 3 mln zł. Natomiast przychód krańcowy z tytułu zwiększania intensywności połowu wynosi 3,75 (przy zwiększeniu E z 0 do 1), 3,25 (przy zwiększeniu E z 1 do 2), 2,75 (przy zwiększeniu E z 2 do 3), 2,25 (przy zwiększeniu E z 3 do 4), 1,75 (przy zwiększeniu E z 4 do 5), 1,25 (przy zwiększeniu E z 5 do 6), 0,75 (przy zwiększeniu E z 6 do 7), 0,25 (przy zwiększeniu E z 7 do 8), a następnie staje się ujemny. 4
Można stąd wnosić, że przychód krańcowy zrównuje się z kosztem krańcowym przy intensywności połowów E=2, a więc przy wielkości stada podstawowego x=350000. 4. Analiza modelu Jeśli połowy śledzia na polskim obszarze Bałtyku miałyby być scharakteryzowane relacjami fizycznymi i ekonomicznymi takimi jak opisane w tabelach 1 i 2, to należy oczekiwać, że układ cały ten układ ekologiczno-gospodarczy będzie w równowadze, gdy populacja śledzia wyniesie 350000 ton, zaś roczny odłów 14000 ton. Teoretycznie maksymalny trwały odłów wynosi 32000 ton, którego stopień wykorzystania przez rybaków wynosi 44%. Są to relacje w bardzo grubym przybliżeniu właśnie obserwowane w polskim rybołówstwie. Można stąd wyprowadzić dwa wnioski. Przyznany aktualnie w ramach postanowień Konwencji Gdańskiej limit połowów nie jest wykorzystany ze względów ekonomicznych, ponieważ zwiększenie intensywności połowów nie byłoby opłacalne. Wzrost intensywności połowów mógłby nastąpić tylko w wyniku wzrostu ceny śledzia albo spadku krańcowego kosztu tej intensywności. Przytoczony model wyjaśnia wprawdzie dlaczego rynek może chronić populację odławianego gatunku przed wyginięciem, ale nie tłumaczy jak dochodzi do zniszczenia zasobu, które już nieraz w rzeczywistości obserwowano. Zajmiemy się teraz tym zagadnieniem. Po pierwsze, przychody z odłowu oszacowano przy założeniu, że odławia się tylko przyrost naturalny, bez naruszania stada podstawowego. Jeśli uchylimy tę zasadę, to wtedy przychód da się zwiększyć nie tylko przez wzrost intensywności odłowu, ale i przez sięganie do stada podstawowego. Po drugie, krańcowy koszt intensywności odłowu nie musi być stały. Może on być malejący albo zerowy. Dzieje się tak wówczas, gdy technologia połowu jest wysoce kapitałochłonna, np. kutry są wyposażone w drogi sprzęt. Albo wówczas, gdy rybacy są zatrudnieni na długookresowych kontraktach lub (co niemal na jedno wychodzi) są objęci gwarancjami socjalnymi. Jeśli więc eksploatacja łowiska odbywa się z naruszeniem limitu maksymalnego trwałego odłowu, to zasób jest narażony na zniszczenie. Staje się to zwłaszcza realne, gdy wyjściowa wielkość odławianej populacji była niższa od poziomu zapewniającego maksymalny trwały odłów (w omawianym przykładzie 200000 ton). Mogłoby się wydawać, że nadmierny odłów nie jest opłacalny, ponieważ obniża rybakowi przyszłe zyski. Załóżmy, że koszt krańcowy zwiększenia intensywności odłowu jest w przybliżeniu zerowy, a w związku z tym maksimum zysku przypada dla x M =200 000 ton. Rybacy respektujący limit połowu G(200000)=32000 ton osiągną zysk π M =16 mln zł. Gdyby chcieli przekroczyć limit odławiając, powiedzmy, 57000 ton i osiągając zysk π 0 =28,5 mln zł, to zmniejszą stado podstawowe do 175000 ton. W następnym roku trwały odłów wyniósłby już tylko 31500 ton dając zysk π 1 =15,75 mln zł. Bez trudu spostrzegamy, że π 0 +π 1 > π M +π M, czyli to, co straciło się po roku zmniejszając stado jest z nawiązką zrekompensowane przez to, co na początku zarobiło się naruszając limit wynikający z postulatu trwałości. Powyższy rachunek nie jest jednak pełny, ponieważ naruszając raz limit obniżamy sobie zysk nie tylko w najbliższym roku, ale także i w dalszej przyszłości. Trwały coroczny zysk π M =16 jest równoważny posiadaniu kapitału, który właśnie dawałby taki procent. 5
Zakładając, że obowiązuje stopa procentowa i=0,1 (10%), coroczny zysk 16 jest równoważny kapitałowi 16/0,1=160. A więc eksploatacja zasobu na poziomie maksymalnego trwałego odłowu to jakby czerpanie korzyści z procentu od kapitału wartego 160 mln zł. A jakiemu kapitałowi odpowiada drugi scenariusz: jednorazowo π 0, a potem co roku π 1? Żeby wypłacać 15,75 mln zł trzeba mieć kapitał 157,5 mln zł. Taka właśnie kwota pozostanie, jeśli się dysponowało najpierw kapitałem 169,1 mln zł, wypłaciło procent tj. 16,9 mln zł (który nie uszczupla podstawy), a następnie zużyło 11,6 mln zł. Zauważmy że suma 16,9+11,6=28,5 odpowiada π 0, czyli zyskowi osiągniętemu jednorazowo w pierwszym roku drugiego scenariusza. Skoro 169,1>160, to ów drugi scenariusz odpowiada wyższej wartości, a więc jest ostatecznie dla rybaków korzystniejszy. Podobny wynik osiągnęłoby się, gdyby naruszanie stada podstawowego kontynuować także i w dalszych latach. Korzyści z tytułu doraźnego zwiększenia połowów z nawiązką zrekompensują późniejsze straty. Rachunek uwzględniający rozliczenia międzyokresowe z wykorzystaniem stopy procentowej (10%) wskazuje na to, że rynek nie musi chronić zasobu przed eksploatacją sprzeczną z zasadą maksymalnego trwałego odłowu. Warto jednak zauważyć, że analogiczny rachunek z zastosowaniem stopy procentowej bliskiej zeru doprowadziłby do przeciwnej konkluzji. Przy braku regulacji odłowu trwałość gospodarowania zasobem odnawialnym takim jak łowisko zależy więc od parametrów rachunku ekonomicznego, a zwłaszcza od stopy procentowej. Nie jest to jedyny czynnik, który może naruszyć tę trwałość. Innym ważnym powodem, dla którego nieuregulowany rynek może doprowadzić do zniszczenia zasobu jest swobodny dostęp dla wielu podmiotów i brak możliwości zachowania dla siebie przyszłych korzyści z tytułu ochrony. W powyższym przykładzie, przy założeniu dostatecznie niskiej stopy procentowej, korzyści z tytułu ochrony zapewnienie sobie maksymalnego trwałego odłowu po pewnym czasie zrekompensują "straty" z tytułu nie podjęcia nadmiernej eksploatacji. Rachunek ten zakłada jednak, że ten sam podmiot, który zrezygnuje z doraźnego zysku z tytułu uszczuplenia stada podstawowego będzie mógł później to stado eksploatować. Założenie to nie jest słuszne, jeśli rezygnacja z tego zysku przez jeden podmiot nie doprowadzi do zachowania stada, gdy inny podmiot współużytkownik łowiska zdecydował się na wzrost odłowu. Jeszcze innym problemem, który komplikuje analizę opłacalności trwałych połowów jest skład gatunkowy eksploatowanego ekosystemu. Poszczególne gatunki pozostają ze sobą w związkach takich jak drapieżnictwo, symbioza lub konkurencja o zasoby. Np. zwiększenie populacji jednego gatunku może ograniczyć populację drugiego i pozwolić na ekspansję liczebną trzeciego [Gajda i in. 1995]. Określenie bezpiecznych limitów połowów kilku gatunków jednocześnie jest sztuką, która tylko w ograniczonym zakresie znajduje oparcie w sprawdzonych i wiarygodnych modelach empirycznych. Bibliografia Gajda, Marta, Aleksandra Kiełkiewicz, Teresa Krajewska, Anna Szczęch i Tomasz Żylicz 1995, Odtworzenie i ochrona stada foki szarej w Zatoce Gdańskiej. Aspekty ekonomiczne, Warszawski Ośrodek Ekonomii Ekologicznej, Warszawa GUS 1996, Rocznik Statystyczny, Warszawa 6
Markowska, Krystyna 1994, Ludność rybacka i gospodarka rybna Mierzei Helskiej w latach 1984-1993, praca magisterska, Katedra Geografii Ekonomicznej Uniwersytetu Gdańskiego, Gdynia Ćwiczenia 1. Naszkicuj na wykresie zależności z tabeli 1. 2. Naszkicuj na wykresie zależności pomiędzy E, TR i TC ujęte w tabeli 2 3. Naszkicuj na wykresie zależności pomiędzy E, MR (przychodem krańcowym) i MC (kosztem krańcowym) ujęte w tabeli 2. 4. Jak można zidentyfikować na wykresach ilustrujących tabelę 2 optymalną intensywność odłowu? 5. Znajdź stopę procentową, przy której dwa scenariusze eksploatacji łowiska (π M, π M, π M, π M,...) oraz (π 0, π 1, π 1, π 1,...) opisane w części 4 odpowiadają takiemu samemu zasobowi kapitału. Pytania do dyskusji 1. Jak zmieniłyby się wyniki analiz przeprowadzonych w części 3, gdyby uchylić założenie o niezależności ceny P od wielkości połowu G? 2. Jak zmieniłyby się wyniki analiz przeprowadzonych w części 3, gdyby uchylić założenie o liniowości kosztu całkowitego TC? 3. Jak zmieniłyby się optymalne połowy, gdyby cena śledzia wzrosła? 4. Jak zmieniłyby się optymalne połowy, gdyby ich koszt krańcowy wzrósł? 5. Jak należałoby zmodyfikować przedstawiony model, jeśli miałby on uwzględnić fakt, że połowy pociągają za sobą nie tylko koszty prywatne, ale i zewnętrzne? Proszę podać przykłady takich kosztów zewnętrznych. 6. Za pomocą jakich instrumentów można internalizować koszt zewnętrzny wskazany w pytaniu 5? 7. Jakimi instrumentami można regulować wielkość odłowu? 8. Dlaczego regulacja łowisk mająca na celu osiągnięcie maksymalnego trwałego odłowu może nie być efektywna ekonomicznie? 7