Bigos z cukinii Januszewskiej Marty Drodzy czytelnicy! Witamy Was serdecznie w nowej rubryce o wdzięcznej nazwie Kuchnia gości. Zaprosiłyśmy do współpracy przy jej tworzeniu wielu wspaniałych gości, którzy przygotują dla Was swoje ulubione dania. Dzisiaj witamy w naszych progach Martę Januszewską, dziennikarkę, prezenterkę, gospodynię wydarzeń, tłumaczkę i anglistkę. Zawodowo jest związana z Programem Pierwszym Polskiego Radia. O sobie mówi tak: Mikrofon mnie lubi z wzajemnością. Tak jest od piątego roku
życia kiedy na wielkiej scenie wyrecytowałam Brzechwowy Entliczek pentliczek, zgarnęłam nagrodę i przekonałam się, jaką frajdą jest mówienie w taki sposób, żeby inni chcieli słuchać. Lokalne rzeszowskie radio właściwie mnie wychowało, bo radiowcem zaczęłam być w wieku 15 lat. Polszczyznę kocham miłością pierwszą i największą, ale zaraz po niej język Szekspira bywam zresztą anglistką. Uwielbiam głosem malować rzeczywistość, ale ważniejsze dla mnie, by mieć coś do powiedzenia. Dlatego lubię słuchać ludzi i dawać im czas. Absurdalnie wielbię Leśmiana, Cortazara i Osiecką. Książki czytam hurtowo. Daję się rozemocjonować polityką, zwłaszcza międzynarodową. Palę się do dyskusji o relacjach, związkach, uczuciach i emocjach. Nie umiem żyć bez muzyki Szostakowicza, Brela, Matuszkiewicza, U2, Stinga, Muńka Staszczyka i Daft Punk. Lekiem na chandrę jest bieganie. Uwielbiam kawę z cynamonem, ale to w herbaciarni tracę głowę. Im więcej się dzieje, tym mi lepiej. Mojemu otoczeniu też, bo wtedy kipię pomysłami i entuzjazmem do ich realizacji. Jestem ogarniaczem chaosu, straszną gadżeciarą, kocham koty, w szpilkach mogłabym biegać i niezależnie od formy drużyny kibicuję Piłkarskiej Reprezentacji Polski. Wierzę w ludzi: w to, że każdy z nas chce być najlepszą wersją siebie. Kocham swoją pracę zawsze się w niej spalam, nigdy nie kopcę. I tego samego oczekuję od innych. Poniżej przepis na ulubione danie Marty, które specjalnie dla Was przygotowała: A zatem: bigos z cukinii Nie wiedzieć czemu nazwany bigosem, bo bliżej mu do leczo
Składniki (na dwie osoby albo jedną bardzo głodną można dowolnie dodawać, odejmować jak kto lubi: dać więcej cebuli, cukinii czy kiełbaski ja zwykle proporcje ustawiam z tego, co mam). Dzisiaj: dwie cukinie (im młodsze, tym lepsze), laska kiełbasy (tu śląska, może być jaka komu do gustu przypada: zwyczajna, lisiecka, głogowska etc.), cebula, przecier pomidorowy, przyprawa typu podravka, ewentualnie sól (choć ja nie używam) i pieprz tego akurat lubię dodać sporo. Cebulę kroimy w piórka i podsmażamy krótko na oliwie czy oleju (ja ostatnio wszystko robię na kokosowym). Cukinię obieramy i kroimy w kostkę. Jeśli jest młoda w całości. Ze starszych osobników najpierw łyżeczką usuwamy gniazda nasienne
Cukinia wędruje na patelnię do cebuli. Posypujemy podravką odrobinę, dosłownie szczyptę. Zawsze można potem dosmaczyć. Dusimy jakieś 5-10 minut można dolać odrobinę wody, jeśli cukinia nie puści wystarczająco dużo soku. Chodzi o to, żeby się wytworzył sos własny. W międzyczasie kroimy kiełbaskę w kostkę i dodajemy na patelnię. I dusimy prawie do miękkości młoda cukinia to będzie max 20 minut. Kiedy w zasadzie nasz bigos jest już gotowy, dodajemy łyżkę przecieru pomidorowego. Znów można odrobinę wody, jeśli widać, że nie ma sosu. Teraz dosłownie minuta na ogniu i gotowe.
Wyłożyć na talerz, ja jeszcze obficie posypuję świeżo zmielonym pieprzem, do tego pieczywo, jakie kto lubi (np. chleb orkiszowy). Voilá! Jest to bardzo sympatyczna jednogarnkowa potrawa, którą w cukiniowym sezonie pochłania się u nas w ilościach przemysłowych. Bardzo dobrze sprawdza się też na imprezach. A przepis jest z gatunku zapożyczonych. Kiedyś jadłam u znajomych i przyniosłam pomysł do domu. Wszyscy kupieni