Numer 2/ 2015 (5) Mgr Joanna Roś Uniwersytet Warszawski Refleksje melomana na marginesie książki Brzydkie słowa, brudny dźwięk.. Muzyka jako przekaz kształtujący styl życia subkultur młodzieżowych Michała Jana Lutostańskiego Podczas lektury książki socjologa, doktora nauk społecznych, Michała Jana Lutostańskiego, poświęconej muzyce kształtującej styl życia subkultur młodzieżowych (chociaż niezupełnie młodzieżowych, o czym za chwilę), towarzyszyło mi wiele rozterek i wątpliwości. Zapoznając się z wynikami wieloletnich badań, przedstawionymi w Brzydkich słowach, brudnym dźwięku nie uciekłam od sentymentu, podobnie jak profesor Mariusz Czubaj, którego recenzja została przedrukowana na okładce (Lutostański 2015), ale paradoksalnie to właśnie sentyment nie pozwolił mi wyciszyć zmysłu krytycznego. Z okładki publikacji dowiadujemy się, że Brzydkie słowa, brudny dźwięk to efekt kilkuletnich badań empirycznych subkultur polskich. Pierwsza jej część dotyczy przyjętego modelu komunikacyjnego między muzykami a słuchaczami w tychże grupach oraz zastosowanej triangulacji metodologicznej. Druga skupia się na nadawcach oraz analizie przekazu w piosenkach ośmiu zespołów. Trzecia zaś kładzie nacisk na słuchaczy w subkulturach z uwzględnieniem stworzenia modeli idealnych ich członków, a kończy się odtworzeniem modelu łączącego nadawców i odbiorców przekazu komunikacyjnego (Lutostański 2015). Bohaterami książki okazują się jednak punki, skini, metale i fani hiphopu, gdyż to właśnie ich autor uznał za szczególnie wartych zainteresowania jako wyrazistych i wizualnie, i muzycznie, a także dlatego, że zaobserwował, iż muzyka z nimi związana przeżywa swój renesans i rozkwit, a w przypadku muzyki punków, tak jak skinheadów, dzieje się to za sprawą festiwali muzycznych.
Myślałam nad Brzydkimi słowami... w trakcie pobytu na Off Festiwalu (2015), gdzie w końcu wystąpiła sama babcia punk rocka Patti Smith, co, idąc tropem autora, byłoby tylko potwierdzeniem tezy o renesansie pewnej muzyki. Co krok zastanawiałam się, czy autor zauważył, że na festiwalach, gdzie gra się także muzykę punkową, jest coraz mniej punkowców, a one same niezupełnie przyczyniają się do wysypu przedstawicieli tej subkultury, rozpoznawanych po ubiorze, charakterystycznych fryzurach, skórzanych kurtkach ozdabianych ćwiekami czy pieszczochach ozdobach na przegubach rąk, jak dowiadujemy się z książki. Przy wejściu na teren Off Festivalu ochrona odbierała w tym roku wszelkie emblematy, takie jak pieszczochy, obroże i paski z ćwiekami, które czekały potem na fanów w depozycie. Moim zdaniem, festiwale i zapraszanie gwiazd nie do końca sprzyjają odradzaniu się subkultur, a więc i wizerunków z nimi związanych gdyby tak było, recenzenci Gazety Wyborczej nie zanotowaliby, że podczas gdy Smith w Katowicach wykonywała utwór Land, pod sceną bawili się przedstawiciele współczesnej subkultury hipsterów, nie punków (Gulda, Kamiński, Sankowski 2015: [on-line:] http://wyborcza.pl/1,75475,18527272,off-festival-2015-patti-smith-wola-zmieniajcie-swiatdzien.html). Natomiast na niektórych festiwalach wspominanych przez autora, mnożą się, niestety, co najwyżej promujące się marki, różne Rockowe Ekipy Lidla i Sceny Master Card... Lutostański obserwuje także, że na wielkich koncertach rockowych z dala od sceny sytuują się starsi uczestnicy koncertu, obserwujący pogo, charakterystyczny taniec i scenę, pijący piwo zabrakło tutaj rozpoznania, że na licznych festiwalach i koncertach spożywanie alkoholu możliwe jest tylko w specjalnie wyznaczonych do tego strefach. Poza tym, festiwale muzyczne zbierają bardzo różną publiczność i częstokroć pod sceną nie znajdziemy wyłącznie fanów grupy, ale także tych uczestników wydarzenia, którzy po prostu chcą się dobrze bawić, albo reprezentują zupełnie inną subkulturę. W ubiegłym roku, już po raz kolejny wróciła moda na bycie hippie, na wyszywane koszule i dzwony, natomiast teraz w sklepach z ubraniami w galeriach handlowych króluje styl romantic punk. Używając podstawowej metody badawczej, jaką jest obserwacja, można zauważyć nowe, sieciowe mody, np. to, że Zara wypuściła kolekcję koszulek ze wspominaną Patti Smith, a H&M z Nirvaną. Rzadziej w ten sposób rzetelnie rozpoznamy nowe grupy młodzieżowe. Uwielbiamy się wcielać, przebierać to nasze upodobanie jest wyróżnikiem współczesnej subkultury i sytuuje się w kontrze do subkultur sprzed lat, gdzie liczył się przede wszystkim autentyzm. O tym autor czasami zdaje się zapominać, chociaż w innych miejscach jakby przywołuje się do porządku, pisząc, że jednak pojawiają się 2
problemy z odróżnieniem subkultur od mód. Lutostański bardziej opisuje niż wyjaśnia, przez co pewne fragmenty Brzydkich słów... pobrzmiewają retoryką Nonsensopedii, prześmiewczego serwisu internetowego. Co mam na myśli? Na koncertach fani metalu albo machają rękami z wyciągniętą zaciśniętą pięścią albo wyprostowanym palcem wskazującym i mniejszym, co przypomina diabelskie rogi czytamy (Lutostański 2015: 38). Obserwacja wskazuje tylko na diabelskie rogi, próba wyjaśnienia wskazałaby już na mano cornuta (po włosku: dłoń rogata), gest wywodzący się z obszaru basenu Morza Śródziemnego, utożsamiany z Rogatym Bogiem, symbol ochrony, siły i błogosławieństwa. Szkoda, że w jego przypadku autor nie pokusił się o odejście od diabelskich skojarzeń, jeśli już zdecydował się obalać pewne mity, tym bardziej, że gest ten bywa uznawany za obraźliwy i obrazoburczy... Swoją drogą, częstokroć wykonuje go wiele osób pod sceną, także tacy uczestnicy koncertów, którzy nie nazwaliby się metalami. Trudno zaprzeczyć, że metale machają głową w kółko tak, aby ich włosy utworzyły krąg (ale nie diabelski!) i że czasami unoszą się na ludzkiej fali, jakby płynęli na morzu, ale o tym, że stopy [hiphopowców J.R] w sportowym obuwiu (Lutostański 2015: 39) mogłyby nie wytrzymać tańca pogo nie sposób czytać bez rozbawienia. Nie tylko na koncertach metalowych pojawia się mano cornuta, podobnie jak nie tylko wśród publiczności hiphopowej czuć zapach palonej marihuany, o czym powinni wiedzieć chociażby słuchacze reggae. Skoro wróciłam do rogatego symbolu, warto dodać, że Lutostański na przykład analizuje zaplecze filozoficzne okładek Behemotha, a więc dość subiektywnie wybiera, co warto opisać, a co warto również wyjaśnić. Pies szczeka, kot miauczy, a deathmetalowi wokaliści growluja, nie ma się tu nad czym zastanawiać powiedział w jednym z wywiadów Adam Darski, wokalista zespołu Behemoth coś podobnego musiał pomyśleć autor Brzydkich słów..., kiedy zaobserwował rogi (Wodecka 2011: [on-line:] http://wyborcza.pl/1,76842,8246717,napedza_mnie_gniew.html].autor obserwował koncerty szkolne punków, skinheadów i metali, nad którymi opiekę obejmowała szkoła. I zauważył, ze wybuchają podczas nich drobne konflikty pomiędzy subkulturami, ale ze względu na miejsce i młody wiek uczestników nie mają one agresywnej formy. Szkoda, że Lutostański nie zdaje relacji, w jakich szkołach był uczestnikiem tych dni muzycznych i z wyników swoich obserwacji czyni regułę, przekonując czytelnika, że młody wiek uczestników koncertów jest zaporą przed agresją... Być może zabrakło tu marginesu przypadku, aby stworzyć przekonujący model interakcji słuchaczy. Lutostański bada spójność pomiędzy tym, co chcieliby przekazać muzycy, a tym, co 3
rzeczywiście zawierają teksty piosenek i co odbierają słuchacze. Chociaż autor ma prawo wybrać najbardziej odpowiadającą sobie metodologię, to przecież piosenki bez tekstu także stanowią przekaz, o czym należałoby wspomnieć przekaz mogący silnie kształtować styl życia. Szybkie dźwięki punkowych, elektrycznych gitar to inny świat niż sączące się, wybijane zgodnie z uderzeniami serca, dźwięki reggae. Autor zdaje sobie sprawę, że podejście słuchaczy jest holistyczne słowa, głosy i dźwięki instrumentów, a do tego cała retoryka dają pewną całość, ale musiał zapomnieć chociażby o wspomnianych instrumentalnych utworach zespołów reggae, mówiących więcej niż niejeden utwór zaśpiewany, z obszernym, ambitnym, angażującym tekstem. Podczas lektury książki nurtowało mnie pytanie, czy autor wystarczająco zapoznał się z muzyką i wizerunkiem zespołów, jakich słuchają bohaterowie jego książki? Umieszcza w książce tabelkę drzewo genealogiczne metalu, gdzie znajdujemy zespół Limp Bizkit w szufladce nu metalowej, w czym nie byłoby nic niefortunnego, gdyby nie fakt, że zaraz pod drzewem znajduje się podsumowanie: długowłosi fani muzyki rockowej nie śpiewają już o wolnej miłości i pokoju, ale o złu i okultyzmie, a dotychczasowy symbol kwiatu i luźne ubranie zastępują im skórzane kurtki i ćwieki (Lutostański 2015: 62). Estetyka zespołu Limp Bizkit nie ma nic wspólnego z długimi włosami, skórzanymi kurtkami i ćwiekami. Autor wysnuwa wniosek o metalu jako całości, że jest to muzyka o mrocznym, antychrześcijańskim przekazie, czerpiącym inspiracje z okultyzmu i kultu śmierci oraz pogaństwa. Nie wiem, co powiedzą na to fani white metalu, a wiec metalu chrześcijańskiego, o którym autor niestety nie słyszał, przez co jego teza jest błędna i co najmniej zawstydzająca dla kogoś, kto kusi się na pisanie pracy bądź co bądź o muzyce. Zespoły związane z metalem chrześcijańskim propagują w swojej muzyce treści ewangelistyczne! Spośród publikacji, poruszających problematykę chrześcijańskiego metalu, warto wspomnieć chociażby o książce Johna J. Thompsona Raised by Wolves: the Story of Christian Rock&Roll, wydaną przez ECW Press w 2000 roku (Thompson 2000). Podobną konsternację budzi podszywająca refleksje Lutostańskiego teza, że całą muzykę metalową łączy mroczność wizerunku i tekstów piosenek. Rzecz jasna, nie sposób zbadać wszystkich odłamów metalu, gdyż znacznie się od siebie różnią, dlatego zrozumiałym jest, że autor do swoich pogłębionych badań wybiera tylko death metal, jednak kiedy utrzymuje, że opinie głoszone przez zespoły Behemoth i Vader znajdują odzwierciedlenie w normach członków całej struktury metalowej, co potwierdzają pogłębione wywiady, przeprowadzone przez niego w 2009 roku, chciałoby się przeczytać obszerniejsze wyjaśnienie, a nie tylko odesłanie do 4
wcześniejszej książki autora. Ankieta, zawierająca pytania o ulubioną muzykę, związek z subkulturami i wyznawane wartości, została wysłana przez autora książki do członków subkultur poprzez portale Nasza Klasa i Facebook, linki do niej autor umieścił także na różnych, muzycznych forach internetowych. Mimo to trudno bezkrytycznie przyjąć, że w badaniu wzięła udział reprezentacyjna grupa młodzieży i że autorami tych 499 ankiet, było 62 punków, 49 skinheadów, 208 metali i 180 fanów hip-hopu. Weź udział w badaniu na temat różnych rodzajów muzyki, wygraj laptopa, pięć ipodów lub 10 pakietów po 1000 eurogąbek (Lutostański 2015: 55) zapraszał autor ankiety. Młodzi ludzie wypełniają, szczególnie podczas koncertów, wiele ankiet opinia, choćby wyssana z palca, jest wartością, którą można sprzedać bądź zagrać. Ankiety internetowe to bardzo wygodny sposób przekazywania opinii i niestety tak internetowo-nagrodowo postawiona sprawa może budzić w czytelniku dystans w stosunku do przedstawianych w książce wyników badań. Potęgują go jeszcze takie pęknięcia książki, gdy np. autor pisze, że trudno znaleźć członka subkultury określającego się jako metalowca, co nie przeszkadza mu stworzyć modelu życia i wyglądu metali. Tymczasem może ci metalowcy, nie mający na siebie nazwy, potwierdzają, że subkultury przestają być ostrymi kategoriami, za pomocą których młodzi ludzie myślą o świecie i samych sobie. Jeżeli, będąc na koncercie zespołu punkowego, spotykamy długowłosych fanów w koszulkach Sex Pistols, pieszczochach i plecakach kostkach z naszywkami Metalliki, to właściwie z przedstawicielami jakiej subkultury mamy wtedy do czynienia? Nosimy długie włosy, a słuchamy punka, na naszych plecakach często sąsiadują ze sobą naszywki Kultu i Cannibal Corpse... Wśród grup gimnazjalnych czy licealnych jest bardzo wiele mieszańców nazywanych przeważnie metalami obserwowałam to nie tylko we własnej grupie rówieśniczej, ale także podczas zajęć dydaktycznych z uczniami szkoły średniej. Autor nie poświęca wystarczająco dużo uwagi narzucającemu się w codziennym doświadczeniu (i dominującemu) występowaniu postsubkultur gdy młodzi ludzie wybierają sobie pewne elementy z różnych subkultur. Obraz modelowego członka subkultury wydaje się uderzać gdzieś obok zmian kulturowych, jakie następują na tym polu. Analizowane przez Lutostańskiego grupy są także symboliczne w tym sensie, że niewielu młodych ludzi jest w stanie wymienić więcej niż kilka subkultur młodzieżowych i określanie stosunku do kilkunastu czy nawet kilkudziesięciu, podczas gdy wiele z nich jest już dla młodzieży nieznana, będzie polegało po prostu na kierowaniu się stereotypem i skojarzeniem. 5
Odniosłam wrażenie, że autor nie zagłębił się wystarczająco w specyfikę badanej przez siebie muzyki. Respondenci mieli powiedzieć, czy dalej słuchaliby ulubionych zespołów, gdyby zaczęły one śpiewać teksty bez przekazu, czyli na przykład treść instrukcji obsługi sprzętów AGD. Przecież taki utwór mógłby z powodzeniem stać się hymnem punków, uderzającym w konsumpcjonizm, niosąc pełny ironii przekaz! Czy autor nie zna żadnych piosenek punkowych pozornie o niczym, a tak naprawdę w tę nicość uderzających, krytykujących ją? Czy w tekście piosenki muszą pojawić się słowa: buntuję się przeciwko temu i temu, to i to jest złe? Z narracji książki nie zawsze wynika, które z opisywanych zjawisk jeszcze istnieją, a których już się nie spotyka. Na przykład w tabelce mamy wymienionych zanikających depeszów (Lutostański 2015: 28). Czytelnik zastanawia się więc czy ta grupa jeszcze istnieje? Autor zgadza się, że współczesne subkultury różnią się od tych z lat 80. i 90., ale przy ich analizie zdaje się o tym zapominać. Nie komentuje w żaden sposób tego, że w jednej z tabelek w książce z grupami młodzieżowymi buddyści, kibice piłkarscy i harcerze figurują obok siebie (Lutostański 2015: 30). Ponieważ Lutostański czerpał dane z badań CBOS z 1996 roku, powinien chociaż słowem skomentować, skąd wzięła się w latach 90. taka klasyfikacja mnie zabrakło szerszego nakreślenia polskiej specyfiki powstawania subkultur i ich badań. Autor wcale nie utrzymuje, że od ostatniego, naprawdę masowego wysypu subkultur w latach 90. nic się nie zmieniło ale pisze tak, jakby współcześnie gimnazjaliści czy licealiści mogli wskazać, jak ich rówieśnicy w latach 90., czym różni się anarchista od punka! Doświadczenie każe napisać, że w rozumieniu młodzieży punki to po prostu anarchiści i już. Świat dostarcza nam coraz większej liczby bodźców musieliśmy wypracować jakąś broń na te bodźce. Dawniej emocje towarzyszące znalezieniu porywającego zespołu muzycznego były dużo większe, bo dostęp do nich był trudniejszy autor nie zastanawia się, jak to wpłynęło na relacje między grupami a słuchaczami. Staje po stronie entuzjastów, twierdząc, że omawiane przez niego grupy symboliczne wciąż istnieją, czemu trudno zaprzeczyć ale aby wykazać skalę ich obecności w przestrzeni społecznej należałoby zestawić grupy modelowe z tymi hybrydalnymi, zastanowić się szerzej nad powodami ich przekształceń bądź właśnie na odwrót dbałości o pewną subkulturową tradycję i historię. Zdaję sobie sprawę, że zajmowanie się tematyką subkultur jest zajęciem ryzykownym. Na okładce książki Lutostańskiego zostało napisane, że książka może zainteresować nie tylko socjologów, lecz także kulturoznawców, muzykologów czy medioznawców. Chciałabym, aby melomanów sprowokowała przynajmniej do dyskusji, tak jak mnie, ale ponieważ czytelnik 6
Brzydkich słów... może nie wiedzieć, czym jest singiel i solówka, za to musi znać wyniki wcześniejszych badań naukowych dotyczących subkultur, wątpię, czy, pomimo tak pociągającego tematu, wypracowanie kompromisu między naukowcami a osobami pasjonującymi się muzyką będzie możliwe... Spis literatury: Gulda P., Kamiński Ł., Sankowski R., Słodkowski J., Świąder J. (2015) Patti Smith woła: Zmieniajcie świat [DZIEŃ TRZECI], Gazeta Wyborcza, 10.08.2015, [on-line:] http://wyborcza.pl/1,75475,18527272,off-festival-2015-patti-smith-wola-zmieniajcie-swiat-dzien.html Lutostański M. J. (2015). Brzydkie słowa, brudny dźwięk. Muzyka jako przekaz kształtujący styl życia subkultur młodzieżowych. Warszawa: Wydawnictwo Naukowe Scholar. Thompson J. J. (2000), Raised by Wolves: the Story of Christian Rock&Roll, ECW Press, Toronto 2000. Wodecka D. (2011). Napędza mnie gniew rozmawiała Dorota Wodecka, 31.01.2011, [on-line:] http://wyborcza.pl/1,76842,8246717,napedza_mnie_gniew.html] Joanna Roś doktorantka Uniwersytetu Warszawskiego. Absolwentka Wydziałów Filozoficznych: Akademii Ignatianum oraz Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie. Artykuły, związane z zagadnienieniami egzystencjalizmu i kultury rocka, publikowała w monografiach i czasopismach naukowych, pismach literacko-artystycznych i muzycznych. Członkini Albert Camus Society UK/US. 7