W numerze: Kwartalnik Literacki nr Postfeminizm Krystyna Kłosińska 3 Feministyczna krytyka literacka wobec pisania kobiet i jej pułapki Monika Świerkosz 14 O wstydzie i bezwstydzie (w krytyce i literaturze kobiet) Katarzyna Szopa 24 Tekscytacje. Czy istnieje kobieca poezja lingwistyczna? Kinga Kasperek 35 Amazonek już nie ma. Postfeminizm a Saga o zbóju Twardokęsku Anny Brzezińskiej Paulina Łuczyk 46 Gejowski fantazmat kobiecości w Lubiewie Michała Witkowskiego Adam Kaczanowski 64 Calineczka. Tunel (fragment powieści) Michał Noszczyk 82 Opowiadania: Celebes, Fotografia rodzinna Miłosz Biedrzycki 96 Wiersze Paweł Podlipniak 109 Wiersze Michał Skrzypczak 118 Wiersze Mateusz Grzeszczuk 122 Wiersze 126 Recenzje W.G. Sebald: Wojna powietrzna i literatura_paweł Tomczok Mariusz Sieniewicz: Spowiedź Śpiącej Królewny_Krzysztof Uniłowski Joanna Bator: Ciemno, prawie noc_katarzyna Szopa Joanna Bator: Ciemno, prawie noc_cezary Rosiński Waldemar Bawołek: Humoreska_Wojciech Rusinek Łukasz Orbitowski: Ogień. Widowisko historyczno-fantastyczne_przemysław Pieniążek Andrzej Sosnowski: Sylwetki i cienie_paweł Mackiewicz Klara Nowakowska: Ulica Słowiańska_Anna Kałuża Tadeusz Konwicki: W pośpiechu_ Sabina Kwak American Horror Story [serial TV]_Mikołaj Marcela Zbigniew Kadłubek 171 Potężny zimorodek (szkic) Marcin Karnowski 177 ConoC (szkic o kolażach Herty Müller) 188 Noty o autorach Table of Contents
2 Rada: Bogdan Baran, Jacek Łukasiewicz, Tadeusz Komendant, Ewa Rewers, Jan Tomkowski. Redagują: Konrad C. Kęder (redaktor naczelny), Krzysztof Uniłowski (z ca redaktora naczelnego), Marta Baron, Małgorzata Nadwadowska, Robert Ostaszewski. Współpracują: Marek K.E. Baczewski, Adam Dziadek, Tomasz Gerszberg, Anna Kałuża, Eliza Kącka, Agnieszka Kozłowska, Marta Mizuro, Józef Olejniczak, Grzegorz Olszański, Karolina Pospiszil, Andrzej Szuba, Joanna Soćko, Dariusz Tkaczewski, Grzegorz Tomicki, Adam Ubertowski, Isabelle Vonlanthen, Andreas Volk, Anna Węgrzyniak. Recenzentka działu Postfeminizm: prof. Ewa Kraskowska (UAM). Projekt okładki: Natalia Armata. Korekta i adiustacja: Małgorzata Nadwadowska, Adriana Biedrowska. Redakcja tekstów w języku angielskim: Joanna Soćko. Adres redakcji: 40 032 Katowice, pl. Sejmu Śląskiego 2, pok. 205 tel./faks +48 32 203 64 31 Adres do korespondencji: 40 950 Katowice, skryt. poczt. 401 e mail: FA art@fa art.pl, www: http://www.fa art.pl Materiałów niezamówionych nie odsyłamy. Redakcja zastrzega sobie prawo ewentualnych skrótów w tekstach i zmian tytułów. Prenumerata roczna krajowa i zagraniczna: 64, zł (wysyłka pocztą zwykłą). Konto Wydawnictwa FA art: PKO BP S.A. CBE Inteligo 50 1020 5558 1111 1110 0870 0096. Inne oferty prenumeraty, w tym możliwość zapłacenia kartą lub przelewem internetowym: http://www.fa-art.pl/sklep Wydawca: Wydawnictwo FA art Konrad C. Kęder, 40 032 Katowice, pl. Sejmu Śląskiego 2, p. 205 Współpraca: Towarzystwo Literackie im. Teodora Parnickiego, 40 032 Katowice, pl. Sejmu Śląskiego 1, p. 403 Fundacja Otwarty Kod Kultury, Warszawa. Druk: TextPartner sp.j., Katowice ISSN 1231 0158 Nakład: 900 egz. Nr indeksu: 32227 Cena: 20 zł Numer zamknięto: 10.09.2012 r. Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Numer ukazał się dzięki wsparciu Samorządu Województwa Śląskiego
Krystyna Kłosińska Feministyczna krytyka literacka wobec pisania kobiet i jej pułapki 3 Nie będzie to spójna narracja. Raczej garść refleksji, snutych na kanwie mojej książki Feministyczna krytyka literacka (Katowice 2010), które wiodą ku tu i teraz uprawianej feministycznej, i nie tylko feministycznej, krytyce literackiej. Owo tu i teraz oznacza dla mnie więcej pytań niż gotowych odpowiedzi. A pytania stawiam, mając w pamięci potknięcia z przeszłości. Feministyczna krytyka literacka rozumiana jest przeze mnie jako jeden z kierunków badań literackich. Nie jest zatem tożsama ani z feminizmem, ani z krytyką literacką współczesnej literatury, ani z krytyką feministyczną, bowiem skupia się na odmiennych od nich obiektach badań i uaktywnia odmienne od nich instrumentarium badawcze. Podkreślam ową odmienność, albowiem zacieranie jej, ciągle obecne w praktyce nie tylko krytycznej, skutkuje nieporozumieniami co do precyzyjnego określania pozycji, z których mówimy. Oznacza to, iż w jakimś sensie separuję podgląd feministycznych literackich strategii krytycznych, dokonywany z perspektywy diachronii, od faz feminizmu. I czynię tak dlatego, że wedle mojej analizy fale feminizmu (w swych hasłach i projektach) tylko niekiedy współgrały z przebiegiem zdarzeń (jak to miało miejsce w fali drugiej), z wypracowywaniem problematyki i typów lektury, metod i metodologii w obrębie wariantów literackiej krytyki feministycznej. Chcę powiedzieć, że wraz z ukonstytuowaniem się women s studies w Akademii zmieniła się dominanta inspiracji literackich krytyczek feministycznych: ciągle
4 wrażliwe na głosy płynące od ruchu feministycznego, zaczęły się koncentrować na wypracowywaniu metod kobiecego/feministycznego czytania literackiego tekstu (andro- bądź ginotekstu). Wychodząc z takiego założenia, w swojej książce śledzę przede wszystkim procesy transformacji literackich teorii (metodologii androcentrycznych) uaktywnione przez feministyczne literackie krytyczki. Efekty owych transformacji znalazły bezpośrednie manifestacje w znamiennych tytułach: Feministyczna literacka teoria (Sexual/Textual Politics. Feminist Literary Theory) Toril Moi, czy Akademicka feministyczna literacka teoria (Around 1981. Academic Feminist Literary Theory) Jane Gallop. Szczególną uwagę skupiam zatem na notowaniu feministycznych literackich strategii lekturowych także dlatego, że kieruje mną przekonanie, że samoświadoma feministyczna krytyka literacka konstytuuje się wraz z zaakcentowaniem analizy i zarazem kontestacji zinstytucjonalizowanego procesu czytania, tożsamego z nadawaniem znaczeń uniwersalnych. Rekonstruuję praktykę przekształcania androcentrycznych teorii, odrzucając tym samym, albo mocno neutralizując, zarzuty stawiane głównie przez Elaine Showalter i ginokrytyczki, że rewizjonistyczne interpretacje androtekstów bądź pisarstwa kobiet utrzymują feministyczne badania w zależności od męskich modeli teoretycznych i tym samym blokują refleksję nad wypracowaniem własnych/kobiecych stref badań i ich obiektów (literatury autorstwa kobiet). Nie umniejszając wielkiego przedsięwzięcia Showalter (nieco później do niego powrócę), warto zaznaczyć, że owa zależność przyniosła owocne rezultaty: pozwoliła na precyzyjne określenie pozycji teoretycznych, miejsc przecięć i separacji badaczek feministycznych od męskich teorii, wskazała zarysy różnicowania się poglądów: na kanon, historię literatury, techniki lektury, podmioty czytania itd. Równocześnie, czego nie można lekceważyć, uchroniła women s studies przed niebezpieczeństwem marginalizacji w Akademii. Badaczki podjęły bowiem dialog z męskimi autorytetami w teorii ówczesnej, co warto przypomnieć, królowej w literaturoznawstwie. Wychodząc poza przestrzeń męskiego teoretyzowania, skazane byłyby na całkowitą izolację i brak jakichkolwiek stycznych punktów w merytorycznej debacie na temat wagi sygnatury płciowej podmiotu lektury i podmiotu pisania. Lekceważone przez establishment feministycznej krytyki literackiej lat osiemdziesiątych, interpretacje androtekstów dwadzieścia lat później odzyskały swoje historyczne miejsce i rangę. Kategorie polityki seksualnej Kate Millett i literackiej polityki seksualnej Judith Fetterley, wywiedzione z androtekstów, uzasadniały subwersywność, podejrzliwość i legitymizację stronniczości feministycznego aktu czytania/nazywania. Podważyły autorytet Autora (męskiego) zbieżność
5 z poglądami poststrukturalistów (na przykład Rolanda Barthes a) i jego intencje. Millett potraktowała tekst literacki jako swoisty inter-tekst, a zatem w jego czytanie włączyła różnorodne społeczne i kulturowe dyskursy i konteksty. Konflikt czytelniczki z Autorem uczyniła podstawą własnego projektu. Czytelniczka zyskała prawo do prezentacji własnego punktu widzenia: pomimo i wbrew intencji autorskiej. Tym samym uaktywniona czytelniczka alegoryzowała jedno z haseł ówczesnej polityki feministycznej, mówiące o wyrwaniu kobiet z bierności. Od czasu Millett postawiona zostaje diagnoza do tej pory kobiety nie czytały jako kobiety (czytały zgodnie z męskimi projektami lektury), i zarazem postulat powinny się nauczyć czytać zgodnie z interesami własnej płci, wyzwalając siebie ze skolonizowanej mentalności kobiecej. W studium o Jeanie Genecie Millett rozwija analizę (psychoanalizę) grup mniejszościowych, mniejszości seksualnych i zmarginalizowanej połowy ludzkości (kobiet) i prezentuje paradoksalność postawy opresjonowanych, którzy miast solidaryzować się z sobą, zwalczają siebie nawzajem. Pisała w Sexual Politics (1969): Marksizm, choć zgrabnie analizował ekonomiczną i polityczną sytuację takich osób, to jednak może wskutek lęku nerwowego (nervous dismay) nie dostrzegał, jak bardzo ta sytuacja deprawuje opresjonowanych, jak mocno podziwiają oni swoich panów i zazdroszczą im, jak totalnie skażeni są przez ich idee i wartości, jak ich postawa wobec samych siebie podyktowana jest przez tych, którzy nad nimi dominują 1. Stąd legalizacja odwołań do indywidualnych doświadczeń czytelniczki. I postulat poszerzenia kontekstu: o relacje pomiędzy genderem, polityką i władzą, o dyskurs hetero- i homoseksualny, psychoanalityczny i dyskurs nauk społecznych. Millett pisała Mary Eagleton nowatorsko połączyła seksualność albo, jak dziś powiedzielibyśmy, gender z pytaniami o politykę i władzę, wprowadzając przy tym termin»polityka seksualna«, który okazał się niezbędny w przyszłej debacie. Dostrzegła w literaturze kluczowe miejsce, gdzie tworzy się, wyraża i utrzymuje pewną politykę seksualną, która wywołuje opresję kobiet i dlatego analiza literacka stała się niezbędną częścią jej metodologii 2. Warto zapamiętać tę niezwykłą funkcję, która została nadana literaturze i zarazem sposobowi jej czytania: swoistej strategii retorycznej, wypracowanej przez Millett, w której dominowała polemika, stronniczość i kontrowersja. Wówczas też padło ważne pytanie dla praktyki krytycznej: na ile literatura zmienia nasze życie jako czytelniczek? A jak jest dzisiaj? Zawieszam odpowiedź. 1 K. Millett: Sexual Politics. New York 1990, s. 350. 2 M. Eagleton: Literary Representations of Women. W: A History of Feminist Literary Criticism. Red. G. Plain, S. Sellers. Cambridge New York 2007, s. 106.
6 Książka Millett uaktywniła pytania, które dotyczyły między innymi relacji tekstu literackiego i ideologii. Jakie są mechanizmy przekładu albo wpisywania dyskursu ideologicznego w strukturę tekstu literackiego, które miejsca tego ostatniego są szczególnie chłonne na ideologiczną perswazję? Chodziło nie o to, aby zarzekać się ideologicznej perspektywy czytania, ale o to, żeby umieć z języka literatury wyłuskiwać projekt ideologiczny (Fetterley wsparła ten postulat, wskazując na konstrukcje fabularne i konwencje literackie jako nośniki często zamaskowanej, zaciemnionej strategii literackiej polityki seksualnej 3), i o to, żeby ideologia (w dyspozycji czytelniczej) nie była instrumentalizowana w roli ortodoksyjnego testu praktyki literackiej, testu wobec czytania uprzedniego. Niefortunna lektura Virginii Woolf jest tu znamienna. I może ilustrować pułapki, zarówno feministycznej krytyki literackiej, jak i wszelkiej praktyki krytycznej. W bardzo dużym skrócie. Chodzi o przypadek Showalter 4, która czytała Woolf, konfrontując jej teksty z gotowym, uprzednim wobec nich, zestawem swoich feministycznych przekonań. Miała ortodoksyjną wizję udanej powieści feministycznej, podmiotu feminizmu i doświadczenia podmiotu pisarskiego oraz czytelniczego. Uaktywniła także represyjną kategorię estetyczną realizmu 5. I okazało się, że Woolf rozmijając się z głównymi feministycznymi dążeniami (nie tylko) swoich czasów pozostaje poza feministycznym własnym pokojem. Otóż Showalter się potknęła, bowiem odwoływała się do kategorii w powieściach Woolf kontestowanych, kategorii, których kryzys owe powieści wręcz uosabiały (kartezjańskiego podmiotu, stabilnej tożsamości, także autorskiej); pozbawiając teksty autonomii ( nie czytając ich ), Showalter utraciła możliwość rozpoznania ich swoistości. Tymczasem Virginię Woolf do feminizmu wprowadził mężczyzna, Perry Meisel 6, który przeczytał Trzy gwinee i Własny pokój bez uprzedzeń i dlatego mógł uchwycić ich radykalnie dekonstrukcyjny charakter. Bez uprzedzeń, bez postulatów, bez teoretycznych gotowców, które zawsze wiodą jedynie do potwierdzenia w lekturze tego, co uprzednio się w ową lekturę zainwestowało. Chodzi mi o prostą kwestię. O czytanie jako spotkanie. Nie z kimś znanym, ale na odwrót z nieznanym, z innym, z tajemnicą, która stawia opór, kiedy chcemy ją przeniknąć. Taki punkt wyjścia nie tylko uaktywnia fascynację nierozpoznanym, ale może także nas zaburzać, 3 Zob. J. Fetterley: The Resisting Reader. A Feminist Approach to American Fiction. Bloomington 1978. 4 Chodzi o jej esej: Virginia Woolf and the Flight Into Androgyny, zamieszczony w książce: E. Showalter: A Literature of Their Own. British Women Novelists from Brontë to Lessing. Princeton 1977. 5 Zob. lekturę T. Moi: Sexual/Textual Politics. Feminist Literary Theory. London New York 1985. 6 P. Meisel: The Absent Father. Virginia Woolf and Walter Pater. New Haven 1980.
7 pozostawiając bez ubezpieczeń (szlak nie został przetarty). Nawiązując interakcję z głosem/głosami tekstu, wyruszamy na spotkanie z przygodą intelektualną i emocjonalną, ale też ryzykujemy, że może nas ona wieść w nieznane nam rejestry doświadczenia. A zatem przyzwalamy sobie na zaskakujące efekty samopoznania. Można dalej wyłuszczać tę kwestię w dyskursie psychoanalitycznym, biorąc pod uwagę skutki przeniesienia i kontr-przeniesienia odnotowane w relacji pomiędzy psychoanalitykiem a pacjentem i uwzględniając złożoność relacji tekst czytelnik, w której tym, co może podlegać metamorfozie, jest nie tyle tekst (poza aktywnym dialogiem), ile sam/a czytający/a. Można także odwołać się do, zapisanego przez Karola Irzykowskiego, mechanizmu działania pierwiastka pałubicznego czyli do doświadczenia momentu, w którym ziemia usuwa nam się spod nóg, a zarazem na gruzach utrwalonych schematów myślowych trzeba zbudować nowe relacje z Boginią Rzeczywistością. Doświadczyłam takiego momentu, gdy po raz pierwszy wzięłam do ręki Tę płeć (jedną) płcią niebędącą Luce Irigaray. Następna pułapka tkwi w praktyce lekturowej, która swoim celem czyni przepytanie tekstu literackiego z jego powiązań z ideologią, hasłami, trendami w feminizmie. Stawiane są wówczas pytania: czy autorka jest anty-, a-, feministką? Jakaś kobieta pisząca, znakomita obserwatorka sceny społecznej, nie musi wcale zyskiwać etykietki feministki. Jest to zabieg zbyt upraszczający. Tym bardziej że owo etykietowanie dokonuje się zawsze z perspektywy jakiejś wizji feminizmu (były trzy, a może cztery fale i niezliczona ilość wariantów), i że zwykle owa przykładana wizja nie poddaje się autorefleksji. Tymczasem może się okazać, że analizowany tekst literacki kontestuje pewne feministyczne założenia danego czasu i że owa kontestacja może być intelektualnie inspirująca. Także dla samego feminizmu. Może też się zdarzyć, że istnieje wyraźna nieciągłość i niezbieżność pomiędzy konkluzywnymi wypowiedziami paraliterackimi pisarki a jej dokonaniami literackimi (przykład Gabrieli Zapolskiej). Albowiem, co wiadomo od dawna, tekst literacki gra tropami i otwiera wiele możliwości interpretacji. Tekst mówi też zwykle więcej od tego, co chciałaby powiedzieć autorka albo co zdolna byłaby uchwycić jej świadomość. Sądzę, że jesteśmy na tym etapie, że możemy powiedzieć tak: im mniej bezpośredniej feministycznej, przetrawionej miazgi w obcowaniu z tekstem literackim, tym lepiej dla jego interpretacji i dla idei. Chodzi mi o to, że feministyczna perspektywa albo kobiecy punkt widzenia mogą być wyłuskiwane w procesie czytania, który nie musi zmierzać bezpośrednio do przyszpilenia feministycznego czy kobiecego celu. Że może się on ujawniać mimochodem, poza użyciem znanego instrumentarium wyjętego z feministycznego dyskursu. Cenna wydaje się sugestia Annette Kolodny, wedle której krytyka feministyczna powinna być szczególnie uwrażliwiona na nawiązanie dialogu pomiędzy różnymi strategiami interpretacyjnymi,
8 nie wykluczając tych nie-feministycznych 7. Można to, oczywiście, odwrócić: krytyka literacka powinna nawiązywać dialog z różnymi strategiami lekturowymi, nie wykluczając feministycznych Kilka uwag, które szkicowo zbierają projekty feministycznej krytyki literackiej sformułowane wobec literatury pisanej przez kobiety. Fundamentalne założenie wspierało się na przekonaniu, że literatura autorstwa kobiet stanowi odrębny obiekt badawczy od tej pisanej przez mężczyzn. Należy zatem wypracowywać adekwatne do jej wymogów instrumentarium badawcze. Jednakże propozycje dotyczące pojmowania owych różnic, czy różnicowania, okazały się problematyczne. Nie było zgody co do wyróżniającego się stylu kobiecego, zdania kobiecego, kobiecej wyobraźni. Stąd pewna grupa krytyczek przesunęła akcenty z badania tekstów literackich w ich samowystarczalności na konteksty oraz na czytelniczkę jako współtwórczynię znaczenia. Teorie czytelniczego rezonansu zostały przystosowane do potrzeb feministycznej krytyki literackiej. Chociaż z wyraźnym zastrzeżeniem (za Patrocinio Schweickart 8), że tak naprawdę liczy się tylko różnica podejścia pomiędzy andro- i ginotekstami, i to nie tylko z racji odmienności męskiego i kobiecego doświadczenia pisania i czytania. Pytanie zatem o to, jak czytamy, związane jest z pytaniem o to, co czytamy. Feministyczne czytanie miałoby sprawować kontrolę nad tym, w jaki sposób tekst ustanawia relacje władzy (a zatem hierarchii), która kieruje doświadczeniem czytelniczki w procesie lektury. Owa uwaga Schweickart (po lekturach Millett i Fetterley) miała się odnosić do androtekstów. To im bowiem nadano status oskarżonych w śledztwie dotyczącym kolonizacji kobiecej mentalności. Wydaje mi się, że spostrzeżenie Schweickart może być odniesione także do ginotekstów. Dlaczego nie miałybyśmy czytać tekstów pisanych przez kobiety przeciw nim, podważając ich wewnętrzny projekt? Z podejrzliwością podobną do tej, z którą traktujemy androteksty? Taka praktyka ma już miejsce. Podkreślam jej znaczenie jedynie, skoro jesteśmy już po lekcji, która uświadomiła nam, że sygnatura kobiety nie stanowi gwarancji wpisania w tekst ani feministycznego, ani kobiecego punktu widzenia. Precyzyjnie chociaż z naciskiem na ważność sygnatury płciowej odnotowała złożoność tej kwestii Nancy K. Miller 9, gdy próbowała naszkicować różnice pomiędzy dwiema figurami: kobiety/artystki/pająka z mitu o Arachne i kobiety z mitu o Ariadnie. 7 A. Kolodny: A Map for Rereading. Gender and the Interpretation of Literary Texts. New Literary History 1980, nr 11. 8 P.P. Schweickart: Reading Ourselves. Toward a Feminist Theory of Reading. W: Gender and Reading. Essays on Readers, Texts and Contexts. Red. E.A. Flynn, P.P. Schweickart. Baltimore 1986. 9 N.K. Miller: Arachnologie: kobieta, tekst i krytyka. Przeł. K. Kłosińska, K. Kłosiński. W: Teorie literatury XX wieku. Antologia. Red. A. Burzyńska, M.P. Markowski. Kraków 2006.
9 Zadaję to pytanie, mając także w pamięci uwagę Julii Kristevej z lat siedemdziesiątych o koniecznej ironii wobec wspólnoty. Owa uwaga kilka lat później zyskała mocne argumenty, akcentujące różnice wewnątrz każdej kobiety i pomiędzy kobietami. A skoro tak, to może warto podjąć próbę zakwestionowania projektu lektury kobiecych tekstów, projektu opartego na przesłankach, które absolutyzują wspólnotowość, tożsamość kobiet w ogóle, a także kobiet czytających i piszących. Niegdyś sama, jako czytająca, wyznawałam w spotkaniu z kobiecym tekstem dialektykę dialogu (Schweickart), intymnego dialogu (Adrienne Rich ze swoją lekturą Emily Dickinson) poszukiwałam głosu innej kobiety, który by współbrzmiał z moim głosem. Mówiąc po Barthes owsku, poszukiwałam w tekście autorstwa kobiet kogoś (podmiotu) do kochania. Zgodnie z formułą Schweickart czytałam tekst, a potem pisałam o nim, szukając połączenia z autorem oryginalnego tekstu, ale również ze wspólnotą czytelników. Ciągle jestem przywiązana do tej strategii, ale dzisiaj obecnie dopuszczam bardziej skomplikowaną wersję dialogu: dialogu niezgody, konfliktu i sprzeczności. Domniemując, że ta strategia niekoniecznie musi ranić, a raczej może być owocna poznawczo. Poszukiwanie wspólnotowości (dzisiaj oparte na szczególnie kruchych podstawach) studzi nasze intelektualne wrzenia; stawiając wyłącznie na zgodę, zacieśniamy horyzont badawczy i możliwość klarownej artykulacji różnic albo procesu różnicowania. Nie uwzględniając różnic i sprzeczności, tłamsimy tlące się problemy, umykają nam ich znaczenia. Jedną z wariantywnych sugestii mogłaby stanowić propozycja symptomatycznego czytania Jane Gallop 10. Transformując nowokrytyczne ścisłe czytanie przez związek z psychoanalizą i dekonstrukcją, Gallop stawia na formułę agresywnego czytania. Nie idzie jej o agresję retoryczną, ale o wydarcie tekstowi tajemnic, które autor chciałby zachować, o wyciśnięcie tekstu, aby ukazać jego perwersje, o demistyfikację jego mitologii. A taka postawa wychodzi z założenia, że nie mówimy z wnętrza uładzonej przestrzeni solidarnej, monolitycznej wspólnoty, ale na odwrót mówimy z wnętrza pewnego pola konfliktu. Symptomy nasze symptomy mogłyby wskazać na konflikty tkwiące w naszej wspólnej sytuacji. Pojawia się następne pytanie (dzisiaj szczególnie w odniesieniu do feministycznej krytyki literackiej): jaki jest cel uprawiania krytyki literackiej? Odpowiedzi rysują się rozmaite. Koncentruję się na kwestii wybranej spośród wielu odpowiedzi: czy feministyczna krytyka literacka powinna czytać, uprawiać lekturę dla innej kobiety? Co miałaby oznaczać owa inność? Czy jest możliwe wypracowanie pozycji od strony inności? I czy stawianie się w tej pozycji jest uprawnione? 10 J. Gallop: Around 1981. Academic Feminist Literary Theory. New York London 1992, s. 7.
10 Projekt ginokrytyki Elaine Showalter zainspirował badaczki do podjęcia prób stworzenia szerszych, syntetycznych ujęć, nakierował na pytania o możliwość konstrukcji kobiecej historii literatury, subkultury literackiej. Wydaje mi się, że największą rangę w polskich badaniach zyskała refleksja nad gatunkami uprawianymi przez kobiety i nad dokonywaną przez nie transformacją męskich gatunków. Natomiast dzisiaj już trudno byłoby utrzymać nazbyt ortodoksyjne stanowisko badaczki w kwestii definiowania zadań i celów czy też granic ginokrytyki. Podobnie jak nie obroniła się jej diagnoza, że krytyka rewizjonistyczna, nastawiona na korekty modeli androcentrycznych, nie jest zdolna powiedzieć nic nowego 11. Nancy K. Miller, Naomi Schor, Sandra Gilbert i Susan Gubar, a obok nich badaczki francuskie nie tylko powiedziały coś nowego, ale równocześnie powtórzę weszły w dialog z akademicką teorią i tym samym uniknęły marginalizacji. Wykluczająca postawa Showalter groziła zamknięciem ginokrytyki przed współmyśleniem także w przestrzeni literackiej krytyki feministycznej. Nie lekceważąc dorobku i wpływów amerykańskiej krytyczki, chciałabym podkreślić, wbrew jej niegdysiejszym wykluczeniom, wagę koncepcji Annette Kolodny, która, jak mi się wydaje, nie straciła nic ze swojej atrakcyjności. Kolodny podkreślała rangę świadomego ideologicznego zaangażowania i jednocześnie ostrzegała przed próbami normatywizacji krytyki, które chciałyby ustalać jakieś standardy dla literatury, wykreślać jej linie rozwoju. Mówiła jasno: W krytyce feministycznej, jak w każdym przedsięwzięciu krytycznoliterackim, chciałabym, żeby raczej z literatury wyrastały reguły krytyki, a nie żeby reguły krytyki kształtowały literaturę 12. Sądzę, że problem jest aktualny do dzisiaj. Co więcej, Kolodny zakwestionowała oczywistość pytania o to, czym różni się pisanie kobiece od męskiego, zastępując je pytaniem: czy się różni? Zasadność tej zmiany argumentowała obserwacją, że różnice pomiędzy kobietami i ich pisaniem mogą być niekiedy bardziej wyraźne niż różnice pomiędzy pisaniem męskim i kobiecym. Skłonna byłabym zwrócić uwagę na ów akcent położony na różnice wśród piszących kobiet. Oglądane przez lupę mogą odkryć nieprzewidziane i zaskakujące znaczenia. Postrzegam aktualność sugestii Kolodny broniącej pluralizmu metod krytycznych, co wydaje się szczególnie ważne w dobie interdyscyplinarności. Akcentowałabym jej przywiązanie do rekonstrukcji kulturowego kontekstu, który byłby adekwatny do rozumienia pisania kobiet, jej przekonanie, że czytanie jest wysoce zsocjalizowaną lub wyuczoną czynnością i dlatego właśnie wymaga bezustannej korekty 11 E. Showalter: Krytyka feministyczna na bezdrożach. Przeł. I. Kalinowska-Blackwood. Teksty Drugie 1993, nr 4 6. 12 A. Kolodny: The Feminist as Literary Critic. Confronting the Spectre of Separatism. Critical Inquiry 1976, nr 2, s. 821 832.