Budzące sporo kontrowersji. Cezary Kowanda



Podobne dokumenty
Globalny kryzys ekonomiczny Geneza, istota, perspektywy

Każde państwo posiada walutę, w której rozlicza się wszelkie płatności na jego terenie. W Polsce jest nią złoty, dzielący się na 100 groszy.

Czy helikopter Bena Bernankego powinien wylądować?

Plan wykładu 8 Równowaga ogólna w małej gospodarce otwartej

Góra Kalwaria, ul. Pijarska 21 tel.: [22] fax: [22] kom.: [0] , [0] Info:

Kredyty w euro rata o 20 proc. niższa

Przegląd prognoz gospodarczych dla Polski i świata na lata Aleksander Łaszek

Prognozy wzrostu dla Polski :58:50

Zysk z depozytów - co go kształtuje? BlogneoBANK.wordpress.com

Rozwój Polski w warunkach stagnacji gospodarczej Unii Europejskiej

Banki komercyjne utrzymują rezerwę obowiązkową na rachunkach bieżących w NBP albo na specjalnych rachunkach rezerwy obowiązkowej.

Cykl koniunkturalny. Gabriela Przesławska Uniwersytet Wrocławski Instytut Nauk Ekonomicznych Zakład Polityki gospodarczej

Akademia Młodego Ekonomisty

Oszczędzanie a inwestowanie..

T. Łuczka Kapitał obcy w małym i średnim przedsiębiorstwie. Wybrane aspekty mikro i makroekonomii

Kryzys i Zarządzanie ryzykiem

Chcesz efektywnie inwestować? Zwróć uwagę na wskaźnik CPI, który bardzo wiele znaczy w praktyce

Stan i prognoza koniunktury gospodarczej

Stan i prognoza koniunktury gospodarczej

mgr Katarzyna Niewińska; Wydział Zarządzania UW Ćwiczenia 2

Polityka monetarna państwa

Akademia Młodego Ekonomisty

TEST WIEDZY EKONOMICZNEJ nr 4

newss.pl Expander: EBC tnie stopy, kredyty w euro bardziej atrakcyjne

Jesienna prognoza gospodarcza na 2014 r.: powolne ożywienie i bardzo niska inflacja

Warto mieć już w umowie kredytowej zagwarantowaną możliwość spłaty rat w walucie kredytu lub w złotych.

Opis dyskusji na posiedzeniu decyzyjnym Rady Polityki Pieniężnej w dniu 8 października 2014 r.

Do końca roku łatwiej o kredyt mieszkaniowy

Kredyt hipoteczny też dla freelancera

Podstawą stosowania tej strategii może być jedynie zdrowy rozsądek.

Akademia Młodego Ekonomisty

Projekcja inflacji i wzrostu gospodarczego Narodowego Banku Polskiego na podstawie modelu NECMOD

Raport KRN.pl: Kupować czy wynajmować? Niniejszy raport został przygotowany przez specjalistów portalu nieruchomości KRN.pl.

Akademia Forex Semestr II - Analiza Fundamentalna

Finanse dla sprytnych

Opis dyskusji na posiedzeniu decyzyjnym Rady Polityki Pieniężnej w dniu 2 grudnia 2015 r.

RAPORT Szybko.pl i Expandera - Niezależnego Doradcy Finansowego

Analiza przepływów pieniężnych spółki

Wiosenna prognoza na lata : w kierunku powolnego ożywienia gospodarczego

Raport o stabilności systemu finansowego czerwiec 2009 r. Departament Systemu Finansowego Narodowy Bank Polski

Ubezpieczenie niskiego wkładu nie jest wcale tanie

Porównanie opłacalności kredytu w PLN i kredytu denominowanego w EUR Przykładowa analiza

Akademia Młodego Ekonomisty Matematyka finansowa dla liderów Albert Tomaszewski Grupy 1-2 Zadanie 1.

Ranking kredytów gotówkowych.

Czy warto wziąć kredyt w euro? Kto ma szansę?

Projekcja inflacji i wzrostu gospodarczego Narodowego Banku Polskiego na podstawie modelu NECMOD

Stary portfel hipoteczny mbanku i MultiBanku

Tab. 1. Kredyty z wkładem własnym 25% Kredyt na kwotę 300 tys. zł, o pozycji decyduje koszt kredytu

Prezes Narodowego Banku Polskiego Marek Belka:

Rozdział 15. podręcznika Wolna przedsiębiorczość - bank centralny

Unia walutowa korzyści i koszty. Przystąpienie do unii walutowej wiąże się z kosztami i korzyściami.

Projekcja inflacji i wzrostu gospodarczego Narodowego Banku Polskiego na podstawie modelu NECMOD

Kupujemy domek letniskowy na kredyt Wiele osób decyduje się na zakup domku letniskowego, szczególnie gdy ma ulubione i stałe miejsce spędzania urlopu.

Nie ocalą nas wymogi kapitałowe

Złoto i srebro. we współczesnym portfelu inwestycyjnym. Obraz gospodarki jest lepiej widoczny przez tylną, Warren Buffett

Kryzys finansowy 2007

TEST WIEDZY EKONOMICZNEJ nr 3

Portfele Comperii - wrzesień 2011

Dane PMI Interpretacja badań

Kryzys strefy euro. Przypadek Grecji

Gniew i Lód: raport o dwóch krajach PIIIGS

Makroekonomia Gospodarki Otwartej Wykład 11 Równowaga zewnętrzna i wewnętrzna w gospodarce otwartej Diagram Swana

Informacja o Ryzyku Zmiennej Stopy Procentowej i Ryzyku Zmiany Cen Rynkowych Nieruchomości Definicje: Oprocentowanie zmienne Raty równe

Warunki X subskrypcji Lokaty Inwestycyjnej Banku BGŻ BNP Paribas S.A.

Jak znaleźć najlepszy kredyt

Stan i prognoza koniunktury gospodarczej

Wpływ globalnego kryzysu finansowego na polską gospodarkę

Korekta nierównowagi zewnętrznej

FINANSOWY BAROMETR ING: Wiedza finansowa

SYSTEM BANKOWY. Finanse

Determinanty kursu walutowego w krótkim okresie

Kredyty inwestycyjne. Sposoby zabezpieczania przed ryzykiem stopy procentowej i ryzykiem walutowym

WIBOR Stawka referencyjna Polonia Stopa referencyjna Stopa depozytowa Stopa lombardowa

Opis dyskusji na posiedzeniu decyzyjnym Rady Polityki Pieniężnej w dniu 6 maja 2015 r.

Drogi frank wpędził banki w koszty. SNB pomoże? Drogi frank wpędził banki w koszty. SNB pomoże?

Raport z Ogólnopolskiego Badania Zdolności Kredytowej

dr Bartłomiej Rokicki Chair of Macroeconomics and International Trade Theory Faculty of Economic Sciences, University of Warsaw

I. Informacja o kształtowaniu się rat kredytu hipotecznego w zależności od przyjętego okresu kredytowania.

System finansowy gospodarki. Zajęcia nr 5 Matematyka finansowa

1 746,89 zł ,90 zł. Franki kontra złote

T7. Szoki makroekonomiczne. Polityka wobec szoków

MODEL AS-AD. Dotąd zakładaliśmy (w modelu IS-LM oraz w krzyżu keynesowskim), że ceny w gospodarce są stałe. Model AS-AD uchyla to założenie.

Hipoteki: kolejny kwartał spadku

Planowanie finansów osobistych

Zagrożona korona, czyli za i przeciw wprowadzaniu euro. Autor: Marzena Hausman, Dariusz Stasik

Za kawalerkę, M3, M4 ile wyniesie rata kredytu w dużym mieście?

Forward Rate Agreement

5,00 % 0,00 % 0,00 % 2,57 % 3,33 % 3,09 % ZAKUP podsumowanie najlepszych ofert. Strona 1 z ,98 zł 153,48 zł 151,10 zł.

Wojciech Buksa Podatek od transakcji finansowych - jego potencjalne implikacje dla rynków finansowych

Ekonomika i Logistyka w Przedsiębiorstwach Transportu Morskiego wykład 06 MSTiL niestacjonarne (II stopień)

WYKŁAD 2. Problemy makroekonomii i wielkości makroekonomiczne

RAPORT SPECJALNY EUR/PLN w świetle bieżącej polityki EBC

I. Informacja o kształtowaniu się rat kredytu hipotecznego w zależności od przyjętego okresu kredytowania.

lokata ze strukturą Czarne Złoto

Top 5 Polscy Giganci

WZROST GOSPODARCZY DEFINICJE CZYNNIKI WZROSTU ZRÓWNOWAŻONY WZROST WSKAŹNIKI WZROSTU GOSPODARCZEGO ROZWÓJ GOSPODARCZY. wewnętrzne: zewnętrzne:

Ćwiczenia ZPI. Katarzyna Niewińska, ćwiczenia do wykładu Zarządzanie portfelem inwestycyjnym 1

I. Informacja o kształtowaniu się rat kredytu hipotecznego w zależności od przyjętego okresu kredytowania.

Transkrypt:

Światowy kryzys finansowy trwa już piąty rok. Wciągnął niemal w całości Europę, nadal gnębi Amerykę, rujnuje nadzieje gospodarcze wiązane do niedawna z Azją. Przez ostatnie kilka lat organizacjom międzynarodowym, bankom centralnym i rządom najważniejszych państw udało się uniknąć najgorszego w postaci bankructwa dużej części międzynarodowego systemu finansowego, ale niewykluczone, że to tylko odroczenie wyroku. Świat, w tym także Polskę, czekają kolejne trudne lata. Czy można się do nich przygotować? Pożyczka dla bezetatowca Zatrudnieni na umowach cywilnoprawnych, nazywanych śmieciowymi, nie mają zamkniętej drogi do kredytu gotówkowego czy hipotecznego. Muszą jednak spełnić surowsze kryteria niż etatowcy. Cezary Kowanda dzi bez etatu, a więc bez stałego zatrudnienia ma szansę na kredyt? Bank ryzykuje? Chociaż umowy cywilnoprawne kojarzą się przede wszystkim z naginaniem prawa pracy i chęcią oszczędzania przez pracodawców na składkach, to w ten sposób na życie zarabiają bardzo różne grupy Polaków. Wielu z nich całkowicie dobrowolnie. Najwięcej jest wśród nich osób młodych, które wciąż jeszcze się 38 polityka nr 3 (2891), 16.01 22.01.2013 Budzące sporo kontrowersji umowy cywilnoprawne są dziś podstawową formą zatrudnienia dla coraz większej liczby Polaków. Według badań Bilans Kapitału Ludzkiego, przeprowadzanych od kilku lat przez Polską Agencję Rozwoju Przedsiębiorczości, w taki sposób wiąże się z firmą już 13 proc. osób w wieku 18 24 lata, ponad 8 proc. w przedziale 25 34 lata i 5 proc. czterdziesto i pięćdziesięciolatków (patrz tabela na s. 39). Czy ta duża grupa luuczą lub studiują, nie założyły dotąd rodziny i cenią sobie podstawowe atuty takiej formy zatrudnienia. A są nimi m.in. elastyczny czas pracy oraz możliwość wykonywania części zlecanych zadań u siebie w domu. Umowy cywilnoprawne są też często zawierane przez ludzi wolnych zawodów. Tym samym upada mit, że wszyscy, którzy podpisali ten rodzaj umów, mało zarabiają. Przecież lekarze, prawnicy, dziennikarze czy architekci Marek Sobczak to zazwyczaj ludzie wynagradzani powyżej przeciętnej, są więc dla banków bardzo atrakcyjnymi klientami. Niestety, jest również spore grono Polaków na umowach cywilnoprawnych, którzy zostali zmuszeni do takiej formy przez swoich pracodawców, a zadania, jakie wykonują, nie różnią się praktycznie od tych powierzanych ich kolegom mającym stabilną umowę o pracę na czas nieokreślony. Gdy do banku przychodzi klient starający się o kredyt i przedstawia umowę cywilnoprawną, nigdy nie wie, jak zostanie potraktowany. Niektóre instytucje finansowe w ogóle takiej formy zarobków nie biorą pod uwagę, jeśli jest ona jedynym źródłem dochodów. W ten sposób postępuje np. Bank Ochrony Środowiska, który wpływy z umów zlecenia uwzględnia tylko, jeśli są one dodatkiem do innych dochodów. Takie przypadki są jednak stosunkowo rzadkie, a większość banków z góry nikogo nie wyklucza, lecz zaczyna patrzeć na szczegóły umów i wysokość zarobków. Co ciekawe, same kontrakty cywilnoprawne nie wpływają na pogorszenie tzw. scoringu, czyli poziomu wiarygodności klienta, wyliczanego przez Biuro Informacji Kredytowej. To do niego każdy bank kieruje zapytania, gdy rozpatruje nasz wniosek o pożyczkę. Wpływ na liczbę otrzymanych punktów ma przede wszystkim dotychczasowa historia starającego się o pieniądze, czyli sprawdzenie, jak dotąd spłacał zobowiązania, ile w tej chwili winny jest bankom i jak korzysta ze swojej karty kredytowej. Kłopot w tym, że wszyscy klienci bez etatu z góry traktowani są jako bardziej ryzykowni, bo to oni zazwyczaj pierwsi ucierpią w przypadku spowolnienia gospodarczego, czyli

zwolnień z pracy. A z taką właśnie sytuacją mamy obecnie w Polsce do czynienia. Ze statystyk banków wynika, że najsolidniejsi, czyli najrzadziej spóźniający się z płaceniem rat, są ci mający etat. Osobom z umowami cywilnoprawnymi częściej zdarzają się kłopoty, chociaż z punktu widzenia banków największe ryzyko związane jest z prowadzącymi działalność gospodarczą. Trudniej o zaufanie Zwłaszcza przy udzielaniu kredytu hipotecznego instytucje finansowe stosują wobec klientów z umowami zlecenia czy o dzieło ostrzejsze kryteria. Jednym z nich jest długość zatrudnienia. Przykładowo osoby na etacie już po trzech miesiącach od podpisania umowy mogą starać się o pożyczkę w PKO BP. Jeśli jednak zarabiają, mając tylko umowę cywilnoprawną, to muszą wykazać przynajmniej 12-miesięczny staż. Równie długiego okresu zatrudnienia wymaga bank ING, gdzie etatowcy mogą złożyć wniosek o kredyt hipoteczny już w pół roku po rozpoczęciu pracy. Jednak nie wszędzie są takie różnice. Deutsche Bank PBC zarówno od zatrudnionych na czas określony, nieokreślony, jak i na umowę zlecenie czy o dzieło wymaga rocznego stażu. W zdecydowanie gorszej sytuacji są natomiast prowadzący działalność gospodarczą, którzy muszą to robić przynajmniej przez 2,5 roku. W przeciwieństwie do umowy o pracę na czas nieokreślony, te cywilnoprawne często mają z góry ustalony termin wygaśnięcia. Próbując przynajmniej częściowo się zabezpieczyć, banki zazwyczaj żądają, aby kontrakt był ważny jeszcze przez przynajmniej kilka miesięcy od dnia złożenia wniosku o kredyt. Czasem pomóc może oświadczenie pracodawcy, w którym poinformuje, że zamierza obowiązującą umowę cywilnoprawną przedłużyć na dotychczasowych lub lepszych warunkach. Dla wszystkich banków ogromne znaczenie w przypadku takich kontraktów mają ich ciągłość oraz regularność dochodów. Ta pierwsza cecha oznacza, że starający się o kredyt, zwłaszcza hipoteczny, stale wykonuje pracę na zlecenie lub jest bez przerwy związany z pracodawcą umową o dzieło. Jeśli nawet jedna umowa wygasa, zaraz zostaje odnowiona bądź zastąpiona nową. Wówczas zatrudnienie najbardziej przypomina typowy etat i daje bankowi nadzieję, że również w przyszłości kredytobiorca nie będzie miał problemów ze znalezieniem przedsiębiorstw zainteresowanych współpracą z nim. To dlatego instytucje finansowe, wymagając kilkumiesięcznego albo rocznego okresu pracy na umowie cywilnoprawnej, kontrolują czy był on ciągły. Przykładowo Eurobank polityka nr 3 (2891), 16.01 22.01.2013 dział wahań. Ratę kredytu hipotecznego trzeba przecież płacić co miesiąc, a nie każdy jest wystarczająco zapobiegliwy, żeby w dobrych okresach oszczędzać, a w złych korzystać ze zgromadzonych wcześniej zasobów. Kto zatem ma np. bardzo wysokie dochody co kilka miesięcy, a w pozostałych zarabia niewiele, może mieć duże problemy, starając się o pożyczkę. Wówczas banki często żądają przedstawienia znacznie dłuższej, nawet kilkuletniej historii wpływów na konto i jeszcze dokładniej prześwietlają klienta. Sporo wątpliwości dotyczy również kwestii, jak liczyć zdolność kredytową osoby, która zarabia wyłącznie dzięki umowie zleceniu albo o dzieło. Tak Co wiąże pracownika z pracodawcą (proc. całej populacji) Typ umowy Wiek pracujących Ogółem 18 24 25 34 35 44 45 54 55 59/64 O pracę 19 57 59 51 31 45 Własna działalność 2 10 16 16 9 11 Cywilnoprawna 13 8 6 5 4 7 Praktyka/staż 17 9 3 2 2 6 Bez umowy 7 4 3 3 2 4 Źródło: Badania Bilans Kapitału Ludzkiego 2012 zastrzega, że przerwa między obowiązywaniem poszczególnych umów nie może przekroczyć siedmiu dni. Poważne kłopoty z uzyskaniem kredytu mogą mieć osoby utrzymujące się z pracy sezonowej, chociaż niektóre instytucje są gotowe potraktować je w sposób wyjątkowy, np. mbank może udzielić im kredytu, nawet jeśli zarabiają sezonowo, ale za to regularnie i od dłuższego czasu. Niekorzystne wahania Bardzo ważna jest również względna stabilność dochodów. To istotne utrudnienie dla wielu osób, zwłaszcza zarabiających dzięki umowom o dzieło. Często ich wynagrodzenie jest bardzo zmienne i miesiące dobrych zarobków przeplatają się ze słabymi. Banki oczywiście biorą pod uwagę średnie wynagrodzenie z ostatniego roku bądź dwóch lat, ale zwracają również uwagę na przeże w tym przypadku bankom nie udało się ustalić wspólnego podejścia i każdy postępuje według własnego uznania. Umowy cywilnoprawne pozwalają na wyliczenie wyższych kosztów uzyskania przychodu. Wynoszą one 20 proc., a w przypadku twórców nawet 50 proc. To oczywiście dobra wiadomość dla zarabiających, bo dzięki temu płacą niższy podatek od dochodów osobistych. Jednak w przypadku starań o pożyczkę ta zaleta staje się często wadą, bo ogranicza maksymalną kwotę, o jaką można będzie się ubiegać. Wyliczając zdolność kredytową, wiele banków bierze bowiem pod uwagę kwotę zarobków pomniejszoną właśnie o wysokość kosztów uzyskania przychodu. Wychodzą ze słusznego założenia, że kto ma podpisaną umowę zlecenie lub o dzieło, musi wziąć na siebie dodatkowe wydatki (choćby za rozmowy telefoniczne czy materiały biuro we), które w przypadku zatrudnionych na etacie zazwyczaj ponoszą ich pracodawcy. Czasem banki same żądają od klienta, aby określił wysokość tych kosztów, w innych przypadkach stosują wskaźnik 20 lub 50 proc., w zależności od typu wykonywanej pracy. Tylko niektóre banki biorą pod uwagę rzeczywiste wpływy na rachunek. Dziwny rynek Jak na europejski kraj nasz rynek pracy jest bardzo specyficzny. Mamy największy w Unii odsetek pracujących z umowami na czas nieokreślony oraz 1,8 mln osób prowadzących działalność gospodarczą, najczęściej jednoosobową. Także umowy zawarte w oparciu o Kodeks cywilny, a nie Kodeks pracy, stały się trwałym elementem życia zawodowego tysięcy Polaków. Z jednej strony taka różnorodność form zatrudnienia zapewnia dużą elastyczność i z pewnością ratuje część osób przed bezrobociem albo, co nawet bardziej prawdopodobne, pracą na czarno. Równocześnie jednak niektórzy zatrudniający, wykorzystując wysokie bezrobocie, nadużywają tych specyficznych instrumentów, co prowadzi do takich patologii, jak fikcyjne samozatrudnienie czy zastępowanie etatu umową zlecenia, aby zmniejszyć wydatki firm i ułatwić zwalnianie. W tej sytuacji banki starają się stosować jak najmniej sztywnych kryteriów i każdy wniosek o kredyt rozpatrują indywidualnie. Dzięki temu pieniądze na mieszkanie czy dom mają szansę pożyczyć także ci, którzy z różnych powodów etatu nie chcą bądź pozostaje on dla nich nieosiągalny. Choć wielu z nich opuszcza dziś banki rozczarowanych odmową, jest to raczej efekt spowolnienia gospodarczego i coraz ostrzejszych kryteriów przyznawania kredytów w ogóle, a nie tylko dyskryminacji tych, którzy pracują na umowach cywilnoprawnych. Bezetatowcy to klienci trudniejsi i mniej wygodni, ale banki walczące o własne zyski nie mogą już ignorować nieodwracalnych zmian na rynku pracy. n 39

DUKATOR EKONOMICZNY Iberyjska lekcja Hiszpania na swój kryzys mocno zapracowała. Gdy zaczęła rosnąć spekulacyjna bańka na rynku nieruchomości, zawiedli politycy i nadzór bankowy, bo nikt nie chciał przerywać fiesty. Czy Polsce grozi podobny scenariusz po przyjęciu euro? Josep Casanovas jest spawaczem, ma 32 lata i mieszka w Barcelonie. Jest jednym z setek tysięcy mieszkańców Hiszpanii, którzy padli ofiarą bańki na rynku budowlanym. Dziś, aby spłacać kredyt hipoteczny, mieszka z partnerką i dzieckiem u rodziców, a swoje mieszkanie wynajął. Kupił je w 2006 r., czyli w chwili, gdy ceny nieruchomości osiągnęły historyczne maksimum. Wcale nie zależało mi na własnym mieszkaniu, ale z moją ówczesną partnerką pomyśleliśmy, że warto. Za wynajem płaciliśmy 1000 euro miesięcznie, a za 200 euro więcej mogliśmy Aleksandra Lipczak, Barcelona Cezary Kowanda mieć coś swojego wspomina Casanovas. Miał dobrą pensję i był pewien, że własna nieruchomość to pewna lokata kapitału. Niestety, życie brutalnie zweryfikowało te nadzieje. Mieszkanie kosztowało 300 tys. euro. Na przykładzie Josepa łatwo prześledzić, jak nierozważne były hiszpańskie banki w okresie prosperity. Casanovas dostał kredyt bez jakiegokolwiek wkładu własnego, do tego rozłożony aż na 40 lat. Zaczął od płacenia raty w wysokości 1200 euro miesięcznie, ale już po pół roku kwota ta wzrosła o 100 euro, bo w górę poszły stopy procentowe w strefie euro. Po dwóch latach rata wynosiła aż 1900 euro miesięcznie. W banku nikt mnie nie ostrzegł, że istnieje coś takiego jak zmienna stopa procentowa. Myślałem, że zawsze będę płacił tyle samo. Tak mi zresztą powiedzieli, kiedy podpisywałem papiery z goryczą mówi Casanovas. Przez ponad 6 lat przelał bankowi w sumie 100 tys. euro, ale aż 90 proc. tej sumy to odsetki. Do spłacenia pozostało mu jeszcze, łącznie z odsetkami, 318 tys. euro, czyli więcej, niż kosztowało samo mieszkanie. Kończą mu się oszczędności i w grudniu po raz pierwszy nie przelał raty kredytu. Przy wsparciu organizacji, Marek Sobczak która pomaga ofiarom kredytowej bańki, próbuje wynegocjować, żeby bank przejął jego mieszkanie w zamian za umorzenie długu. Tani eurokredyt Dziś Hiszpania jest w recesji, bezrobocie przekroczyło 25 proc. i dalej rośnie, a rząd uchwala jeden pakiet drakońskich oszczędności za drugim. To właśnie rynek nieruchomości jest najważniejszym ze źródeł kryzysu, który zdążył rozlać się na całą gospodarkę. Genezy problemu trzeba szukać w chwili wstąpienia Hiszpanii do strefy euro, bo od tego momentu firmy i obywatele dostali dostęp do tanich kredytów. Wcześniej, za czasów hiszpańskiej pesety, stopy procentowe były zdecydowanie wyższe. Tak samo dzisiaj są one na innym (wyższym) poziomie w Polsce niż w strefie euro. Nasza Rada Polityki Pieniężnej prowadzi bardziej surową politykę pieniężną niż Europejski Bank Centralny, dla którego najważniejszy jest jak najtańszy kredyt, by pobudzić wzrost na kontynencie. Dla przykładu w tej chwili polska stopa referencyjna wynosi 4,00 proc., a w strefie euro zaledwie 0,75 proc. Przez pierwsze lata po przyjęciu wspólnej waluty hiszpańska gospodarka rosła stosunkowo szybko, napędzana w dużej mierze budowlaną euforią. Gdyby kraj sam ustalał politykę pieniężną, bank centralny zapewne zdecydowałby się ok. 2006 r. podnieść stopy, aby troszkę uspokoić rynek i spowolnić wzrost cen nieruchomości. Jednak Hiszpanie nie mogli samodzielnie podjąć takich kroków. Na wsparcie reszty państw strefy euro nie mieli co liczyć, bo gdy oni świętowali sukcesy, największa gospodarka Europy pogrążona była w stagnacji. Dla Niemców i ich sąsiadów utrzymanie niskich stóp wydawało się koniecznością. To przecież oni walczyli wówczas o wydobycie się z kryzysu, a Hiszpanii zazdrościli tempa rozwoju. Najprostszy instrument uspokojenia budowlanego szaleństwa nie mógł być zatem wykorzystany. 40 polityka nr 3 (2891), 16.01 22.01.2013

To ważna wskazówka dla Polski, gdy zdecyduje się w końcu wejść do strefy euro. Jeśli będziemy się rozwijać znacznie szybciej od reszty kontynentu, Europejski Bank Centralny na pewno nie podniesie stóp tylko dlatego, by chronić nas przed kredytowym szaleństwem. Czy oznacza to, że Hiszpania była skazana na katastrofę, a dla nas przykład z Półwyspu Iberyjskiego jest przestrogą, by do strefy euro przez wiele lat nie wchodzić? Niekoniecznie. Poza stopami ważną rolę odgrywają również regulacje ustalane samodzielnie przez każdy kraj członkowski. Gdy rynek budowlany wymykał się spod kontroli, do akcji w Hiszpanii powinien wkroczyć lokalny nadzór bankowy, czyli odpowiednik naszej Komisji Nadzoru Finansowego. Wielu Polaków słyszało o niej jako o instytucji zmuszającej banki do ostrożnego udzielania kredytów, zwłaszcza hipotecznych. To właśnie ona praktycznie wyrugowała z rynku pożyczki w walutach obcych, bo uznała, że są zbyt niebezpieczne w obliczu wahań kursowych. Niekontrolowana fiesta Hiszpański nadzór jednak w porę nie zareagował, chociaż wielu ekspertów ostrzegało przed zbliżająca się katastrofą. Rubén Manso, ekonomista i były pracownik Banku Hiszpanii, mówi, że grupa inspektorów z tej instytucji już w 2006 r. wysłała do dyrekcji list, w którym domagała się ukrócenia orgii kredytowej. Dlaczego nie podjęto odpowiednich kroków? To wszystko wina upolitycznienia nadzoru. Głównym źródłem boomu były kasy oszczędnościowe, a w ich zarządach zasiadali politycy, także z rządzących partii. To kasy dopuszczały się największych nadużyć, ale szefostwo Banku Hiszpanii, również obsadzane z politycznego klucza, przymykało na to oko przekonuje Rubén Manso. Dostępnych było wiele metod działania, nawet bez obniżki stóp procentowych. Można było zmusić banki do przywrócenia równowagi między depozytami i kredytami. Gdy rosła bańka, kredyty zwiększały się znacznie szybciej niż oszczędności, aż w końcu przekroczyły kwotę depozytów o 50 proc. Nadzór powinien ograniczyć udzielanie pożyczek o zmiennym oprocentowaniu, a także lepiej kontrolować firmy rzeczoznawcze, które były często własnością banków i pompowały wyceny nieruchomości mówi José Luis Ruiz Bartolomé, prawnik i niezależny analityk rynku nieruchomości, autor książki o hiszpańskiej bańce Adiós, ladrillo, adiós. Dodaje, że pomógłby chociaż zakaz udzielania kredytów hipotecznych na więcej niż 80 proc. wartości nieruchomości. Co ciekawe, podobne obostrzenia zapowiada teraz nasza Komisja Nadzoru Finansowego, która od dawna Polska górą Wzrost PKB (w proc.) w Polsce i w Hiszpanii w kolejnych latach prognoza 7 6,2 6 5,3 6,8 5,1 5 3,9 4,3 3,9 4 3,7 Polska 3 2,7 4,1 2,4 3,1 3,3 3,6 3,5 1,6 1,8 2 2,6 1 1,2 1,4 0,9 0 Hiszpania 0,4-1 0,8-2 -3-3,7-0,3-1,4-1,4-4 2001 2002 2003 2004 2005 2006 2007 2008 2009 2010 2011 2012 2013 2014 Źródło: Eurostat JR niechętnie patrzy na banki gotowe pożyczać pieniądze osobom, które nie mają ani złotówki na wkład własny. Hiszpańskie instytucje finansowe, aby tylko zdobyć kolejnych klientów, uciekały się do wyjątkowo bezczelnych praktyk, tolerowanych przez polityków i bank centralny. Chodzi o tzw. wymianę poręczeń. Najczęściej stosowano ją w przypadku imigrantów, którym nie miał kto podżyrować kredytu na mieszkanie. Bank kontaktował się wówczas z innym klientem w podobnej sytuacji i proponował wzajemne poręczenie pożyczki osobom, które się nawet nie znały. polityka nr 3 (2891), 16.01 22.01.2013 U nas trudno nawet sobie wyobrazić takie praktyki, ale na Półwyspie Iberyjskim były, niestety, często spotykane. Dziennik El Mundo opisał historię Ekwadorki Marty Berrones: gdy chciała kupić mieszkanie, agencja zaproponowała, że skontaktuje ją z zaufaną osobą, która poręczy jej kredyt w zamian za taką samą przysługę. Wszystko szło dobrze, dopóki żyrant spłacał raty. Gdy wpadł w kłopoty, bank zażądał od pani Berrones i jej męża zwrotu 200 tys. euro cudzego długu. To kolejny dowód na to, że hiszpańskie problemy są związane nie tylko ze zbyt niskimi stopami procentowymi, ale także z kompromitacją narodowych instytucji, mających chronić gospodarkę. Marne widoki Nic nie wskazuje na to, żeby rynek nieruchomości, który Hiszpanię pogrążył, mógł ją w niedługim czasie wyprowadzić z kryzysu. Według tamtejszego Ministerstwa Rozwoju w całym kraju jest aż 4,3 mln pustych domów i mieszkań, z czego 3,1 mln to lokale na rynku wtórnym. Na sprzedaż wystawiono 900 tys. nowych mieszkań oraz 150 300 tys. apartamentów typowo turystycznych. W geście rozpaczy rząd wyszedł w listopadzie 2012 r. z kuriozalną inicjatywą, oferując prawo stałego pobytu obcokrajowcom, którzy nabędą dom wart więcej niż 160 tys. euro. Budownictwo praktycznie zamarło w pierwszych trzech kwartałach 2012 r. powstało w Hiszpanii zaledwie 88 tys. mieszkań. Dla porównania w samym 2007 r. przybyło 650 tys. lokali. Od tamtego czasu ceny spadły dokładnie o jedną trzecią. I co najbardziej przygnębiające, mieszkania tanieją coraz szybciej. Banki nie są w stanie udzielać kredytów, a poza tym sami Hiszpanie nie myślą o kupowaniu mieszkań, bo albo są bez pracy, albo się obawiają jej utraty. Co więcej, panuje przeświadczenie, że ceny mieszkań jeszcze spadną, więc lepiej poczekać mówi José Luis Ruiz Bartolomé. Także u nas liczba nowych kredytów spada, a w wyniku tego mieszkania tanieją, ale ten proces przebiega zdecydowanie łagodniej niż na Półwyspie Iberyjskim. Polska gospodarka w tym roku prawdopodobnie urośnie, chociaż bardzo niewiele, a hiszpańska znowu się skurczy o ok. 1,5 proc. PKB. Nawet jeśli wejdziemy do strefy euro, a oprocentowanie kredytów hipotecznych gwałtownie spadnie, raczej nie grozi nam scenariusz hiszpański. Nie mamy takich walorów turystycznych, więc naszego rynku nie zaleją bogaci cudzoziemcy, poszukujący słońca i chętni na apartamenty w nadmorskich kurortach. Nie przybędą do nas również miliony emigrantów z Ameryki Łacińskiej gotowych do zaciągania kredytów na niejasnych warunkach i nieświadomie żyrujących sobie nawzajem pożyczki. Jednak gdy zniknie możliwość samodzielnego ustalania stopy procentowej, jedynym obrońcą stabilności naszego rynku pozostanie nadzór finansowy. Od kryzysu w 2008 r. jest on wyjątkowo ostrożny, czego dowodem mogą być zmiany w tzw. rekomendacjach S i T, które zdecydowanie zaostrzyły warunki udzielania kredytów. Z pewnością hiszpańska lekcja jest i będzie przestrogą na wiele lat dla krajów przyjmujących euro. Chodzi o to, żeby nowe możliwości, jakie oferuje wspólna waluta, nie zamieniły się w narkotyk. Najpierw daje on pozorne szczęście, a potem prowadzi do tragedii. n 41

DUKATOR EKONOMICZNY Niesprawne stopy Kiedy stopy procentowe znów staną się skutecznymi narzędziami wpływu na gospodarkę? Witold M. Orłowski Co miesiąc, kiedy zbliża się termin posiedzenia Rady Polityki Pieniężnej, przez media przetacza się fala pytań: co się stanie ze stopami procentowymi? Przy okazji można często usłyszeć, że skuteczność tego narzędzia kontrolowania inflacji jest wątpliwa. Ścisłe związki Gdy idziemy do banku złożyć depozyt lub zaciągnąć kredyt, stykamy się z rynkowymi stopami procentowymi w swobodny sposób ustalanymi przez uczestników rynku finansowego. Jeśli godzimy się co do wysokości odsetek jest to dobrowolna umowa. Bank komercyjny po prostu składa nam ofertę, którą możemy przyjąć, odrzucić albo próbować negocjować. Możemy też iść do innego banku, sprawdzając, czy nie zaoferuje nam warunków korzystniejszych. Tymczasem stopy procentowe banku centralnego są to stawki, po których oferuje on kredyt wyłącznie bankom komercyjnym. Mogą one oczywiście kredytu z banku centralnego nie brać, ale muszą liczyć się z tym, że jeśli będą potrzebować gotówki, a na rynku nikt jej nie będzie chciał im pożyczyć, to będą skazane na taki właśnie kredyt. Stopy procentowe banku centralnego nie są więc rynkowymi cenami, ale narzędziem polityki pieniężnej. Narzędziem, za pomocą którego ta instytucja pośrednio kontroluje ilość pieniądza i inflację. Pomiędzy stopami banku centralnego a stopami rynkowymi istnieje ścisła zależność. Stopy rynkowe dokładnie odzwierciedlają zmiany stóp banku centralnego. W ogromnym uproszczeniu dzieje się tak dlatego, że wzrost stóp banku centralnego zmniejsza ilość pieniądza na rynku i podaż kredytów, a więc prowadzi do ich wyższej ceny (czyli wyższego oprocentowania). Z kolei spadek stóp banku centralnego powoduje, że cena kredytu spada. Marek Sobczak Podręczniki i życie Zgodnie z podręcznikową ekonomią efekty działań banku centralnego są oczywiste. Występują one w trzech płaszczyznach. Podwyżka stóp powoduje, że z rynku ubywa pieniędzy, a oprocentowanie kredytów rośnie. Powoduje to, że wyhamowuje popyt (zwłaszcza inwestycyjny, bo im droższy kredyt, tym mniej opłacalne stają się inwestycje), a w związku z tym wzrost PKB. Jednak wolniej rosnący popyt zmusza sprzedawców do obniżki cen, więc inflacja zwalnia. Druga płaszczyzna dotyczy zmian kursu walutowego. Jeśli stopy procentowe na krajowym rynku rosną, to bardziej opłaca się na nim inwestować, a więc zwiększa się napływ kapitału. To prowadzi do wzmocnienia waluty i ponownie, osłabienia tempa wzrostu PKB (bo eksport staje się mniej opłacalny, a import bardziej) oraz wyhamowania inflacji. Wreszcie trzecia płaszczyzna to rynek giełdowy. Jeśli stopy procentowe rosną, inwestorom bardziej opłaca się kupować bezpieczne obligacje, niż ryzykować pieniądze na giełdzie. Powoduje to schłodzenie nastrojów utrudniając firmom pozyskanie kapitału (co uderza w inwestycje). Podobnie dzieje się z innymi aktywami, np. z cenami nieruchomości, które powinny reagować spadkiem na wzrost stóp procentowych. Efekt jest taki sam spadek tempa wzrostu PKB i obniżenie się inflacji. Rzecz jasna obniżenie stóp procentowych banku centralnego powinno prowadzić do efektów odwrotnych: przyspieszenia tempa rozwoju i ryzyka wzrostu poziomu cen. Rozumowanie o wpływie zmian stóp procentowych na inflację nie budzi specjalnych kontrowersji. Kością niezgody pozostaje jednak ich wpływ na PKB. Twardzi neoliberałowie uważają, że za pomocą sterowanych przez bank centralny zmian wielkości nominalnych (stóp procentowych i inflacji) nie da się w żaden sposób wpłynąć na produkcję. Jeśli popytu na kapitał byłoby za mało, to rynek bez względu na wysokość stóp procentowych i tak wymusiłby spadek ceny kredytu tak, że całość dostępnego kapitału zostałaby przez inwestorów wykorzystana. A skoro prywatnych inwestycji jest tyle, ile tylko może być, to bank centralny nie powinien manipulować stopami, ale po prostu utrzymywać je na sensownym poziomie, eliminującym ryzyko wybuchu inflacji. Z pokrewnych poglądów zwolenników nowej ekonomii klasycznej wynika, że, owszem, obniżka stóp procentowych mogłaby zachęcić do wzrostu inwestycji, ale tylko gdyby przedsiębiorcy byli głupi i nie rozumieli, że za tym zaraz przyjdzie inflacja. Słowem, manipulowanie stopami banku centralnego to gra niebezpieczna w odniesieniu do zagrożenia inflacją, a bezproduktywna w sferze wpływania na tempo wzrostu PKB. Skrajnie odmienny pogląd prezentują radykalni neokeynesiści. Ich zdaniem jeśli tylko w gospodarce istnieją niewykorzystane zdolności produkcyjne, zwiększenie ilości pieniądza może wywołać ożywienie na rynku, w wyniku którego wzrasta produkcja, ludzie odzyskują pracę i rosną ceny aktywów (noblista Paul Krugman proponował 42 polityka nr 3 (2891), 16.01 22.01.2013

niedawno, by recesję utopić w powodzi pieniędzy ). A inflacja? Cóż, pewnie przyjdzie, ale dopiero za jakiś czas, więc nie ma się co nią dziś martwić. Słowem, ekonomiści to ludek kłótliwy. Nie muszą wcale kłócić się o wszystko wystarczy, by nie zgadzali się co do rozkładu pewnych zjawisk w czasie, a już nie ma między nimi porozumienia. Od skraju do skraju Wraz ze zdobywaniem przez różne doktryny ekonomiczne przewagi w odwiecznych sporach, polityka pieniężna przesuwała się od skraju do skraju. Do lat 70. dominowało w niej podejście keynesowskie. Z jednej strony obniżki stóp procentowych banków centralnych skutecznie pobudzały wzrost, z drugiej zaś inflację udawało się utrzymać na komfortowo niskim poziomie, w razie potrzeby podwyższając czasowo stopy. Działało to nieźle, ale tylko do czasu, gdy globalna gospodarka została wytrącona z równowagi przez gwałtowny wzrost cen ropy naftowej (dwa szoki naftowe), co zbiegło się w czasie z porzuceniem przez USA resztek powiązania wartości dolara ze złotem. Stopy podnoszono i obniżano tymczasem inflacja stale rosła, a wzrost gospodarczy był słaby. W końcu lat 70. XX w. do głosu doszli neoliberałowie. Mimo ciężkiej recesji amerykański bank centralny (Fed) podniósł stopy procentowe do niebotycznego poziomu 20 proc. Jego szefowie uważali, że tylko spadek oczekiwań inflacyjnych może na nowo przywrócić równowagę w gospodarce, a recesja tak czy owak kiedyś minie (podobnie rozumowała w Europie Margaret Thatcher). Wzrost rzeczywiście powrócił, inflacja spadła. Od połowy lat 80. w wysoko rozwiniętych krajach zapanowało więc wielkie uspokojenie : fluktuacje koniunktury zmniejszyły się zastąpione przez dwie dekady wzrostu, któremu nie towarzyszyła inflacja. Stopy procentowe były niskie, pieniędzy na rynku przybywało, popyt rósł, a ceny stały w miejscu. Z czasem zaczęto spekulować, że jest to efekt silnego wzrostu wydajności pracy osiągniętego dzięki rozwojowi technik informacyjnych. Polityka pieniężna przeżywała swoje wielkie czasy. Uwolnione od nadzoru rządów, obdarzone niezależnością banki centralne zaczęły odgrywać rolę mądrych sterników gospodarki. Sama zapowiedź, że bank zwiększy stopy procentowe, wystarczyła, by uczestnicy rynku uwierzyli w spadek inflacji i by w wyniku tego inflacja spadała (nazywano to kontrolą oczekiwań inflacyjnych ). Niestety, cała ta iluzja prysła po wybuchu kryzysu. Nagle stało się jasne, dlaczego inflacja nie przyspieszała mimo przyrostu ilości pieniędzy. Skoro ceny towarów nie rosły, hamowane przez tani import z Chin, pieniądz przepływał na giełdę i rynek nieruchomości, wywołując tam spekulacyjną bańkę. Fakt, że banki centralne nie interesowały się tym, co dzieje się z większością krążących po świecie pieniędzy, był więc po prostu ich koszmarnym błędem. Pęknięcie bańki doprowadziło do wybuchu kryzysu, ale jednocześnie oznaczało, że banki centralne z chęcią (jak Fed) lub z wahaniami (jak EBC) musiały powrócić do polityki aktywnego wykorzystania polityki pieniężnej dla stymulowania popytu. Trzeba było dostarczyć świeżej gotówki zagrożonym bankructwem instytucjom finansowym, a także pomóc rządom sfinansować ich ogromne deficyty. Największe banki centralne świata zaczęły więc wypuszczać na rynek biliony dolarów, jenów i euro. Początkowo robiły to obniżając stopy procentowe praktycznie do zera. Szybko okazało się jednak, że prowadzi to do pojawienia się tzw. pułapki płynności. Polega ona w uproszczeniu na tym, że wprawdzie polityka nr 3 (2891), 16.01 22.01.2013 bank centralny jest gotów pożyczać gotówkę bankom komercyjnym bez oprocentowania, ale one wcale nie mają ochoty używać jej dla udzielania nowych kredytów, bo boją się ryzyka. Kiedy więc sprowadzone niemal do zera stopy procentowe nie wystarczały już do tego, by zachęcić banki do korzystania z tych pieniędzy, wymyślono narzędzia bardziej bezpośredniego wpychania im gotówki do ręki, nazwane eufemistycznie przez Amerykanów luzowaniem ilościowym. Co dziś mogą banki centralne Grozi nam podwyższona inflacja, z którą banki centralne muszą sobie poradzić. Główne banki centralne świata są dziś w kropce. Ich stopy procentowe zeszły niemal do zera, więc dalsze zasilanie gospodarki w pieniądz trzeba prowadzić metodami niekonwencjonalnymi a co gorsza, mało skutecznymi (banki same biorą niemal darmowy kredyt, ale zamiast udzielać kredytów wolą inwestować go w obligacje lub lokować na swoich kontach w banku centralnym). Czy można zejść jeszcze niżej i oferować stopy ujemne, czyli dopłacać do kredytu? Technicznie jest to możliwe (zrobił to już niegdyś Bank Szwecji). Problemem jest to, że opłacalne staje się wówczas przechowywanie majątku w gotówce, co oznacza ucieczkę spod władzy stóp procentowych (amerykański ekonomista Irving Fisher wiek temu proponował, żeby obejść ten problem w drodze przymusowego stemplowania banknotów wraz z redukcją ich wartości). Nie wydaje się więc, by dalszy ruch w stronę obniżenia stóp procentowych był możliwy. I w tej sprawie, jak zwykle, wśród ekonomistów trudno o zgodę. Amerykanie nie boją się zerowych stóp i druku pustego pieniądza. Obawiający się inflacji Niemcy nie chcą się na to zgodzić, paraliżując ruchy EBC. Jasne jest, że zerowe stopy procentowe same nie ożywią gospodarki. Wobec tego może należałoby je podnieść do normalnego poziomu, zwłaszcza że na horyzoncie powoli zaczyna rysować się zagrożenie inflacyjne wywołane gwałtownym wzrostem ilości pieniądza na rynku? Dziś raczej nikt nie jest jeszcze gotów na taką dyskusję. Ale prędzej czy później musi się ona odbyć, podobnie jak dyskusja dotycząca przyszłych zasad światowego ładu finansowego i polityki pieniężnej. Zapewne jest przed nami okres podwyższonej inflacji, po którym nastąpi okres wysokich stóp procentowych. Potem pieniądz może zostać ponownie ustabilizowany, kursy walutowe dopasują się do nowej globalnej równowagi, nauczone smutnym doświadczeniem banki centralne zaczną w prowadzonej przez siebie polityce w znacznie większym stopniu uwzględniać to, co dzieje się na giełdach. Stopy procentowe pewnie znów staną się sprawnymi narzędziami wpływu na gospodarkę. Ale na to będziemy musieli jeszcze długo poczekać. n Autor jest profesorem ekonomii, głównym doradcą ekonomicznym w PwC. Edukatory Ekonomiczne ukazały się dotychczas w wydaniach PolitykI: 51/10, 4/11, 9/11, 30/11, 35/11, 39/11, 43/11, 47/11, 51/11, 38/12, 42/12, 46/12, 50/12 oraz na www.polityka.pl/rynek/edukatorekonomiczny Cykl dodatków powstaje we współpracy z Narodowym Bankiem Polskim w ramach programu edukacji ekonomicznej 43