Anna Jelec-Legeżyńska Co i jak notuje Karl Dedecius Teksty : teoria literatury, krytyka, interpretacja nr 6 (24), 147-151 1975
147 ROZTR ZĄ SA N IA I ROZBIORY Co i jak notuje Karl Dedecius Karl Dedecius: Notatnik tłumacza. Autoryzowany przekład z niemieckiego Jana Prokopa. Wstępem opatrzył Jerzy Kwiatkowski. Kraków 1974, ss. 177 + 3 nlb. 'Niewielu jest cudzoziemców, których zasługi dla lite ra tu ry polskiej m ożna by porównać z zasługami D edeciusa, stw ierdza we W stępie do Notatnika tłum acza Jerzy Kwiatkowski. U legając sugestii poszczególnych tytułów ( Abecadło tłum acza, K anon tłum acza w trzynastu zdaniach ), nasz k ry ty k ra d by widzieć rzecz jako poradnik i katechizm dla tłum aczy. N iezbyt słusznie. Specyfiką esejów Dedeciusa jest bowiem szkicowość, otwarcie stru k tu ry narracyjnej. Tudzież koncentryczność owej n a rra c ji: pełnej jak gdyby gotowości do autom odyfikacji i zakładającej możliwość dalszego rozw inięcia wypowiedzi. K iedy Dedecius rozpoczyna gaw ędziarsko: Podczas któregoś ze spacerów po podm iejskich okolicach F ran k fu rtu (...), M oja pierw sza przygoda przekładow a zdarzyła się (...), Moi im iennicy i praw ie im iennicy, liczni Dedeciusze, pojaw iający się we w szystkich epokach historii europejskiej (...), Istnieje opowiadanie K arola Ćapka, którego m orał pozostał m i w pam ięci od czasów szkolnych (...) by potem w przyszłości, zdarzeniach, przejaw ach działalności ludzkiej czy mp. m itologii dostrzec m echanizm przekładania, m echanizm p o śred n i czenia i przenoszenia, to jest już zbyt blisko literackości, żeby nazwać jego szkice li tylko popularnym w ykładem z teorii i historii tłum aczenia. Niemiecki tłum acz dba przy tym o w yrazistą konstrukcję swojego portretu. Z m etodologicznych refleksji nie w yłoniłby się ta k łatw o obraz tłum acza, gdyby konstatacje teoretyczne nie były raz po raz w zm ocnione akcentem autobiograficznym : to m ów ię ja, K a rl D edecius. Czyni to on zresztą, chciałoby się nzec, w sposób pełen wdzięku, potw ierdzając w łasnego autorstw a charakterystykę wszystkich tłu maczy, którzy mieli zawsize zgodnie ze swoją n aturą um ysł o tw a rty w e wsizystkich kierunkach, odznaczali się ciekaw ością św iata, wielostronnością i aktyw nością (...). Sam Dedecius również odznacza się taką wielostronnością: para się przekładem pracując w biurze jednego z frankfurckich tow arzystw ubezpieczeniowych, jest krytykiem literackim (sięgnijm y na dowód do rozdziału o poezji Leśm iana), a jednocześnie językoznaw cą uw rażliw ionym n a tro p ienie najodleglejszych zw iązków etym ologicznych Słowa; je s t w reszcie socjologiem i historykiem. Tę mozaikowość w łasnych pasji przekłada n a książkę o p roblem ach tran slacji.
R O Z T R Z Ą SA N IA I ROZBIORY Inform acja genologiczna zaw arta w jej ty tu le określa i u sp ra w iedliw ia wielość notow anych problem ów, a ich porządek w e w nętrzny ustalają trzy pytania: kim jest tłum acz? co to jest tłum a czenie? oraz jak tłum aczyć? Żadne z n ich nie o trz y m u je odpow iedzi jednej i pełnej; dysponujem y za to szeregiem w ariantów definicyjnych. I tak tłum acz jest raz na w zór mitologicznego Charona przewoźnikiem, dla którego obol tkw i niem o w ustach przew ożonych, tw órczym m asochistą, a raz znów krytykiem i badaczem, posłem m iędzy narodam i, człow iekiem o zaw odzie koczow nika na pograniczu naiw ności i poznan ia. W ten sposób charakteryzuje Dedecius pozycję tłumacza, który znajduje się zawsze w środku m iędzy układem nadawczym a odbiorczym, m iędzy jedną a drugą kulturą, m iędzy system em liter a tu r y (języka) obcej a rodzim ej. W problem atyce przek ład u sy tu ację powyższą określa się m ianem gry. W łaściwością Notatnika tłum acza jest dwuznaczność tego pojęcia. G ra definiuje tu i rolę tłum acza wobec transponow anego m a te ria łu poetyckiego (K w iatkowski pisze: R eżyser przem ienia się w aktora 1 o zupełnie zdum iew ającej rozpiętości em ploi. D edecius z rów ną m aestrią gra Tuwima i H erberta, Leśm iana i Przybosia (...) ), i grę jako zdeterm inow any przez system reguł translatorskich w ybór z pola możliwości (ekw iw alentów). Bowiem praca przekładow a dokonuje się w w iru jącym polu napięć sem antycznych, nadto zaś tłum aczenie jest (mimo całej pow agi i udręczeń) zabawą, a zabaw a to ru c h (...) G ra w ym aga znajomości reguł, ale o w ygranej przesądza również traf. W arsztat tłum acza tw orzy praktyka nie teoria, która jest niezbędna przede w szystkim k ry ty c e przekładu. Tłum acz m a św iadomość, że w pracy przekładow ej rządzi przypadek. Jest to królestw o bezładu, n aw et sw aw oli i w yraźnej am atorszczyzny. Dośw iadczony tłum acz boi się ustanaw iać zasady wiedząc, że w p rak tyce będzie je łam ał (...). Nie pierw szy to raz sty k a m y się z podobnym św iadectw em sceptycyzmu tłum aczy, którzy w ołając wciąż (i coraz głośniej, w raz z krytykam i i teoretykam i literatury) o naukow ą autonom ię przekładu jako jednej z dziedzin wiedzy o literaturze, nie bardzo wiedzą, jak sfunkcjonalizow ać teo rię tłum aczenia. W praw dzie lo jaln ie przy znają, iż talen t to jedynie połowa gw arancji sukcesu tran slato r skiego; dodają też: przekład jest i sztuką, i nauką najłatw iej jed n ak je st im wskazać in tu ic ję jako sposób w ery fik acji dokonanego w yboru. Dedecius rów nież usiłuje być teoretykiem (przyznając, że refleksja metodologiczna jest niejako w tórna wobec przekładu) i jednocześnie ujaw nia niescjentyczność własnego m yślenia. Chociażby wtedy, gdy definiuje kategorię tłum aczenia (i jako tw oru, i jako procesu). Zgodnie z pow szechnie p rzy ję ty m obyczajem Dedecius m ian o p rze- 1 Podkreślenia występujące w całym tekście moje A. J.-L.
149 ROZTR ZĄ SA N IA I ROZBIORY kładu (tworu) stosuje wym iennie z tłum aczeniem. (Słusznie zresztą zw racając uwagę na fakt nadm iernego już dziś poszerzania zakresu znaczeniowego słowa, które rów nie dobrze oznacza przekład właściw y, co i parafrazę, parodię, traw estację, wariację). A utor N otatnika w yraźnie oddziela tłum aczenie, które jest tym, co wierne, choć n ieartystyczne od przekładu, który jest tym, co i artystyczne, i w ie rn e. Trzecim w yróżnionym rodzajem tran slato rsk im byłoby naśladow anie artystyczne, lecz niew ierne. W ierność tłu m a czenia, powiada Dedecius, polega na względnej synonim ii słów, o nadrzędności przekładu zaś wobec tłum aczenia decyduje ekwilinearność i ekwirytm iczność ( rytm i m elodia, tem po i charakter ). Okazuje się jednak, że eksploracje Dedeciusa nie odkryw ają nowych przestrzeni, bow iem w uczonej teo rii przekładu powyższe ty p y tłu maczeń zostały już określone i, jak sądzę, bardziej precyzyjnie (przekład filologiczny oraz właściwy, adaptacja oraz interpretacja tran slato rsk a). ' Po raz w tóry w Dedeciusowym sposobie definiowania ujaw nia się zasada gry : tłum aczenie to ruchom e (niepewne) istnienie między ruchom ym i alternatyw am i. Takie aforystyczne (i znam ienne dla narracji w całym N otatniku) ujęcie ontologicznej istoty przekładu im plikuje jeszcze dodatkowy problem : starzenie się tłum aczeń. W iadomo, iż przekład łatw iej niż oryginał poddaje się dezaktualizującej sile ciśnienia nowych konwencji, stylów, reguł interpretacji itd. W ymaga co pew ien czas m odyfikacji, przeglądu technicznego, a więc włączenia w nowy system dekodowania. Dedecius tylko na wpół żartobliwie postuluje, by autor poszerzał swe dzieło o instrukcję dla translatora, dokonującego owej konserw acji. K ryje się za tym spraw a głębsza, a m ianow icie rela cja m iędzy au to rem a tłu maczem (współautorem). Dla Dedeciusa kreacyjny charakter tłu m aczenia jest oczywisty, aile i oczyw iste jest płynące stąd niebezpieczeństwo zatarcia w ew nętrznej intencji ( ukrytych intencji ) kom unikatu literackiego, tzn. oryginału. To w łaśnie dlatego niem iecki translator woli tłum aczyć współczesną poezję polską, a nadto uw aża za m etodę najlepszą tłum aczenie w ierszy w b liskiej w spółpracy z ich autoram i. Jaw ną ingerencję w tekst oryginalny, a więc modyfikacje tw órcze uspraw iedliw ione są jedynie na płaszczyźnie stylistycznej i tylko w dwóch przypadkach: ew identnych (a przez autora nie zamierzonych) błędów wobec norm popraw ności języka oryginału oraz zw rotów idiom atycznych. Kluczowe słowo m iędzy- znów ułatw ia Dedeciusowi opis procesu tłumaczenia, które jest szukaniem m iejsca względnej równowagi na sty k u przeciw ieństw: tw órczości i odtwórczości, przym usu i swobody, wolności i niewoli, językowej karności i nieposłuszeństwa. Taka gra napięć staje się w praw dzie dla tłum acza ciągłym zagrożeniem, ale też i m otorem rozw oju p ra c y przekładow ej, jej dynam iką. Pozycja tłum acza i tłum aczenia ( m iędzy- ), acz niew ygodna czasam i,
R O Z TR Z Ą SA N IA I ROZBIORY jest jednak uprzyw ilejow ana. Tłumacz pełni funkcję kontaktera (by użyć term inu E. Balcerzana) dw u kultur; tłum aczenie staje się m ów i Dedecius częścią lite ra tu ry narodow ej. Czy zawsze i na pewno? To praw da, iż m ożliwy byłby przekład np. polski z literatu ry francuskiej, któ ry m iałby tak silnie zatarty znak obcości, że zacząłby funkcjonow ać w naszej lite ra tu rz e jako egzemplarz rodzimy. Taką sytuację w arunkuje jednak typ przekładu, jego pozycja w serii już istniejącydh (bądź nie) tłum aczeń tegoż oryginału oraz stosunek do polskich i aktualnych konw encji literackich. Z reguły znak obcości przekładu jest dostrzegany (niezależnie od stopnia poprawności translatorskiej) i cała literatu ra tłum aczona tw o rzy podsystem tej 'literatu ry, do któ rej zostaje włączona. P odsystem z pew ną autonom ią (bowiem posiadający również relacje z literaturą, z której został wyłączony, tj. obcą), a od głównego system u różniący się powtarzalnością m ożliw ością seryjnej r e produkcji. Może należałoby przeto mówić raczej o m iędzyliteraturze niż o części literatu ry narodow ej? Tym bardziej, że operuje się już pojęciem m iędzyjęzyka. W odpow iedzi na pytanie: co to jest tłum aczenie? (jako proces) koncepcja trzeciego języka nie została rozw inięta do końca. Dedecius pisząc: jeśli tłum aczym y, to jesteśm y bogatsi o jeszcze jeden język: 0 ten trzeci m iędzyjęzyk, o mowę koegzystencji, którą tworzym y, aby oba tam te języki stały się w nim energią w zajem nej w ym iany, traw estu je, lecz nie szuka now ych sensów (poza historyczno-ideologicznymi) w słowach innego znakomitego tłumacza, W altera B enjam ina, w idzącego w przekładzie realizację w ielkiej idei scalania wielu języków w jednym praw dziw ym. Stąd już w ystarczyłoby zrobić k ro k dalej, w stro n ę koncepcji tzw. uniw ersaliów C ham skiego, b y Dedeciusowe rozw ażania o przekładzie nabrały w aloru rzeczyw iście teo retyczno-translatorskich gloss. 'Na translatorski św iatopogląd K arla Dedeciusa składają się trzy fu n dam entalne tw ierdzenia. 1. Tłumaczenie jest możliwe. Można dyskutować nad stopniem analogiczności m iędzy oryginałem a przekładem, jak też kwestionować partykularn e rozw iązania (np. stylistyczne) niem niej plan w yra żania pierwow zoru odtworzony w innym m ateriale językow ym realizuje w ew nętrzną intencję dzieła. K to neguje przekładalność dzieła sztuki, neguje eo ipso jego czytelność. 2. T łum aczenie jest potrzebne. Jak o zastrzyk w zm acniający lite ra tu rę rodzimą, jako okno na św iat, jako w eryfikator możliwości system u językowego. Signum pośrednictw a nie d e g ra d u je ro li tłu macza, którego trud nie ustępuje twórczemu wysiłkowi autora, a nadto m a w alor m isji interkulturow ej. 3. Tłumaczenie jest i sztuką, i nauką. Zasada gry godzi translato rsk ą spontaniczność i intuicjonizm z językoznawczą, badaw czą 1 kry ty czn ą znajom ością języka (literatury) oraz um iejętnością św ia
R O Z T R Z Ą SA N IA I ROZBIORY domego operow ania nim. W prawdzie tłum aczenie zaczyna się tam, gdzie kończy się słow nik, ale i znajomość tego szeroko pojętego słow nika je st niezbędna. Trzeba przyznać, że jest to światopogląd spójny i eksplikowany w N o ta tn ik u tłum acza bardzo sugestyw nie. Chociaż D edecius przek o rn ie podpowiada, że tak ja k H ieronim pow tarzał Horacego, Horacy Cycerona, Cyoero zaś swych poprzedników, tak i jego własne rozw ażania nie zm ieniają reguły, jako że późniejsze wypowiedzi o tłum aczeniu są po prostu w ariacjam i i nowym i w ersjam i pierw otnej antycznej praw dy to nie ulegajm y urokowi stylistycznem u tej form ułki. Owszem, pierw si praktycy i teoretycy przekładu ustalili praw a i zasady podstawowe, co jednak nie znaczy, iż zbiór możliwości został wyczerpany. Zm ienia się i ew oluuje metodologia literatury; zmienia się też i ew oluuje metodologia przekładu. Eseistyczno-aforystyczny sposób kom entow ania problem atyki tłum aczenia, reprezentow any przez prace podobne Notatnikow i tłumacza, znajduje niew ątpliw ie szeroki adres czytelniczy i jest pożyteczny w aspekcie popularyzatorskim. Książka, o której mowa, w ydaje się być bardziej efektow na niż efektyw na jako instruktaż translatorski. N atom iast znakomicie pełni funkcję propedeutyki przekładu. Anna Jelec-Legeżyńska Problemy tłumaczenia maszynowego Aleksander Ludskanow: Tłumaczy człowiek i maszyna cyfrowa. Warszawa 1973, Wydawnictwa Naukowo -Techniczne, ss. 235. Tłumaczenie m aszynowe i problem y z nim zw iązane to zagadnienie now e i na ogół jeszcze m ało znane. A utom atycznym przekładem m aszynowym zaczęto zajmować się dopiero po drugiej w ojnie św iatow ej, ale m im o ta k kró tk iej historii, w porów naniu z innym i dyscyplinam i w iedzy, n au k a o tłum aczeniu m a szynow ym zrobiła ogrom ne postępy. W książce A. Ludskanowa Tłum aczy człow iek i m aszyna cyfrowa poruszono w sposób przystępny i poparty licznym i przykładam i zagadnienia związane z przekładam i m aszynowym i. A utor przedstaw ia kierunki rozw oju zasad tłum aczenia, podkreślając zależności m iędzy tłum aczeniam i w ykonyw anym i przez człowieka i przez maszynę cyfrową. Okazuje się, że zrealizowanie tłum aczenia całkowicie autom atycznie jest bardzo skom plikowane i przy obecnym stanie wiedzy jeszcze niem ożliwe. W trak cie eksperym entów w yłaniały się coraz to now e