Diametros nr 7 (marzec 2006): 199 204 Stanisław Judycki Wydaje si, e dotychczas zgłoszone wypowiedzi w wikszoci podtrzymuj przekonanie, e człowiek w swoim zachowaniu nie róni si istotnie (jakociowo) od niektórych reprezentantów wiata zwierzt, oraz e dowiadczenie bycia podmiotem i dowiadczenie wolnej woli s swoistego rodzaju iluzjami, powstajcymi w wyniku działania niewiadomych mechanizmów biologicznoewolucyjnych. Takie jest zdanie psychologów, a czy jest to próbka reprezentatywna tego nie wiem. Jeli chodzi o filozofów (J. Bremer, A. Leder, R. Poczobut), to równie i oni wykazuj wyran tendencj do wskazywania na te czynniki lub dowiadczenia, które podwaaj potoczne przekonanie, e jestemy, zachowujcymi swoj tosamo, podmiotami naszych zachowa i działa. Najmocniejsz ontologicznie pozycj w tej kwestii zajł chyba R. Poczobut, który broni emergentyzmu: ani wiadomo, ani wola wolna nie s wprawdzie mikrostrukturalnie wyjanialne przez odwołanie si do tego, co fizyczne, lecz z drugiej strony s tylko wykwitami materii, to znaczy wykwitami takiego osobliwego rodzaju, i mona im przypisa odrbne siły przyczynowe. Jak zwykle w tego rodzaju dyskusjach argumenty maj dwojaki charakter, s to mianowicie albo odwołania si do pewnych obserwacji i eksperymentów i ich ekstrapolacje oraz argumenty czysto pojciowe (filozoficzne). Polemika z tymi pierwszymi jest o tyle trudna, e działaj one istotnie na wyobrani, na przykład małpa, która chowa klucz od klatki, aby oszuka eksperymentatora, wydaje si by istot mylc cokolwiek by tu miał do powiedzenia jaki psycholog lub filozof. Do tego dochodzi jeszcze autorytet nauki, wobec którego kady argument wydaje si za słaby. Chciałbym jednak przypomnie, e fakty konstatowane przez nauk dopuszczaj bardzo róne interpretacje (na przykład przywołane przez J. Bremera przecicie połczenia midzy dwoma półkulami mózgu i powstałe w jego wyniku pewne zachowania wcale nie wykluczaj stanowiska, e cigle mamy 199
do czynienia z tym samym podmiotem). Nauki nie mówi nam, jaki wiat jest sam w sobie, nauki dostarczaj nam danych, które mog by rónie interpretowane. Współczesna fizyka dopuszcza na przykład zarówno substancjalistyczn (Newtonowsk) jak relacjonistyczn (Leibnizjask) interpretacj (ostatecznej) natury przestrzeni, a by moe, i inne ujcia nie s wykluczone. Jakkolwiek w tzw. publicznym odbiorze filozofia mogłaby si wydawa słaba na tle nauki, to ci, którzy si zajmowali zarówno nauk jak i filozofi, najczciej nie podzielaj scjentystycznego optymizmu, e pewnego dnia od nauki dowiemy si, co jest istot czasu, przestrzeni, wiadomoci, czy istniej w wiecie substancje trwajce w czasie, czy te raczej wszystko jest wielkim, samopodtrzymujcym si procesem itd. Samolocik zrobiony z papieru z jednej strony, z drugiej za potny odrzutowiec myliwski, nafaszerowany elektronik obie te rzeczy s w pewnym sensie, to znaczy w sensie analogicznym, samolotami. Podobnie ma si rzecz z odpryskami samowiadomoci, które mog ujawnia pewne zachowania zwierzt, w porównaniu z ludzk samowiadomoci. Zachowania zwierzt to s tylko samolociki z papieru. Jeszcze wyraniej: nasienie dbu i potny, w pełni rozwinity db. O ile ta pierwsza rzecz nie jest w ogóle drzewem, a db jest, tak te zarodki samowiadomoci nie s samowiadomoci. Zwierzta mona interpretowa albo jako wstp do ludzi (ewolucjonizm biologiczny), albo jako niszy od ludzi sposób istnienia, który nigdy nie mógł i nigdy nie bdzie mógł osign poziomu wyrafinowania, złoonoci i bogactwa ludzkiej samowiadomoci. O tyle wic przykład nasienia dbu i rozwinitego dbu nie jest całkiem odpowiedni, bo moe sugerowa, e nasienie jest wstpem do dbu, podczas gdy moja intencja była taka, e pomidzy prost wiadomoci, któr dysponuj zwierzta, a ludzk wiadomoci i samowiadomoci zieje przepa jakociowa. Mona j zasypywa pojciem emergencji, lecz jest to raczej mało przekonywajce, gdy z punktu widzenia redukcyjnego materializmu emergencja jest tak samo spekulatywnym stanowiskiem, jak (klasyczny) dualizm. Samowiadomo człowieka jest zupełnie czym innym ni przytaczane przez niektórych uczestników dyskusji przebłyski rozpoznawania siebie w 200
lustrze wykazywane przez małpy: czemu ma słuy ustawianie w jednej linii naladowania własnych ruchów w lustrze ze złoonoci pojciow pitrowo przewyszajcej si autoanalizy, która, posługujc si bogactwem konceptualnym kultury, ucielenia si na przykład w wielkich dziełach powieci psychologicznej: gdy główny bohater Czarodziejskiej góry patrzy na siebie w lustrze i snuje rozwaania na temat relacji tego, co cielesne do tego, co duchowe, rozwaania inspirowane usłyszanym powiedzeniem, e to, co organiczne, jest zawsze czym tylko drugorzdnym to czy ten przykład samowiadomoci ludzkiej stoi w jakiejkolwiek relacji do małpich przykładów? Ludzka samowiadomo to nie jest tylko proste zauwaenie własnych spontanicznych czynnoci cielesnych, lecz jest to nasycona pojciowo zdolno do ogldania siebie. Nie jestem pewny, czy rozumiem zdanie napisane przez A. Ledera, e psychologia głbi Junga, psychologia ego, teoria relacji z obiektem Melanie Klein, hermeneutyczna interpretacja psychoanalizy wszystkie one «rozpisuj» na róne sposoby nierozwizywalny dylemat, który ufundował psychologi: w jaki sposób «To» staje si «Ja». Czy rzeczywicie psychologia, jako odrbna od innych dyscyplina akademicka, została ufundowana przez pytanie, jak to staje si ja? Pomijajc bardzo wiele innych rzeczy, mona powiedzie, e by moe podmiot (chocia nie kady podmiot musi by w stanie mówi o sobie ja ) wcale nie powstaje z jakiego to, lecz jest czym tak samo pierwotnym, jak czstki elementarne, o których mówi współczesna fizyka i jako taki nie jest do niczego redukowalny, cho jest bardzo wielorako spleciony z tym, co fizyczne, cielesne (organiczne). Musz przyzna natomiast A. Lederowi racj, e rzeczywicie problematyczny jest uyty przeze mnie eksperyment mylowy z istotami samo- wiadomymi, lecz pozbawionymi zdolnoci do czucia wartoci. Gdy pisałem ten fragment, mylałem tak: istoty tego rodzaju musz, aby móc dokonywa wyboru, odczuwa przynajmniej tyle, e gdy nie pójd na spacer, to odbije si to na ich maszynowym zdrowiu, a zdrowie, a zatem i ycie jest czym, co powinny zachowa, a wic przynajmniej musiałyby odczuwa wartoci instrumentalne. Czy jednak rzeczywicie musiałyby? 201
Jeli za chodzi o drug kwesti, to znaczy, jak dalece decyzje moralne musz by uwiadamiane, to oczywicie sytuacja pola bitwy nie dozwala na w pełni wiadom decyzj, lecz jest, jak mi si wydaje, odwrotnie ni to sugeruje A. Leder, a mianowicie, to nie profil etyczny człowieka powstaje z nie w pełni uwiadomionych decyzji moralnych, lecz raczej to ten profil, rozumiany jako decyzja fundamentalna, wyznacza poszczególne, czsto nie do koca uwiadomione, zachowania moralne. Jest to ten podstawowy habitus, który ujawnia si nawet w trudnych do ogarnicia sytuacjach. Czy jest rzeczywicie tak, e człowiek konstruuje poznawczo samego siebie jako osob, zdoln do inicjowania działa i dokonywania zmian (M. Kofta). Aby co konstruowa, a szczególnie, aby konstruowa samego siebie, to ju trzeba by podmiotem, posiadajcym pewn autonomi, chyba e konstruowanie ma oznacza to, e człowiek, jako samowiadoma istota, powstaje tak, jak narasta kryształ, lecz wtedy nie mamy do czynienia z adnym ludzkim procesem, lecz z automatyzmem przyrody. Po drugie, jeeli mam co konstruowa, to musz mie plan lub plany i zna je uprzednio, zanim podejm si konstruowania co to jednak miałoby znaczy w wypadku konstruowania siebie jako podmiotu (osoby)? Czy Damasio odkrył, jak wydaje si sugerowa W. Sotwin, e tzw. ja podmiotowe jest osobliwego rodzaju uczuciem? Ju w dyskusjach z przełomu XIX i XX wieku, a wic wtedy, gdy psychologia oddzielała si od filozofii, rozwa- ano róne rodzaje redukcjonizmu w stosunku do ja (podmiotu): redukcjonizm woluntarystyczny, sensualistyczny, emocjonalistyczny. Według tego ostatniego samowiadomo jest czuciem siebie (Selbstbewusstsein ist Selbstgefühl). Czy jednak jest to rozwizanie, gdy si powie, e kada ludzka osoba jest identyczna z czuciem, które powstaje wtedy, gdy zmieniaj si jej stany cielesne? Czy gdy odpowiadamy za to, co zrobilimy, gdy oczekujemy nagrody za nasze czyny, to czy win i zasług przypisujemy czuciu, które powstaje w wyniku ruchów naszego ciała? A jeszcze dodatkowo nasuwa si problem, e owo czucie musi by przecie uwiadamiane przez pewien podmiot. Mona oczywicie na to zareagowa odwołaniem si do jzyka i do narzucanych przeze sposobów wyraania si, a wic mówienie o podmiocie byłoby tylko spraw jzyka, musimy 202
tylko tak mówi, e kade czucie musi by uwiadamiane przez pewien podmiot, ale tak w rzeczywistoci, jak wykazał Damasio, nie musi by. Wtedy jednak mamy do czynienia z redukcjonizmem lingwistycznym, a zatem znowu z problemem, e wydaje si nam tylko, i jestemy czym odrbnym w stosunku do naszych uczu, stanów cielesnych itd. Podobny problem ujawnia inne zaproponowane przez jednego z dyskutantów (A. Kapusta) rozwizanie, a mianowicie podmiotowo nie jest jedynie fikcj, któr naleałoby opisa w jzyku naturalistycznym, nie jest te dodatkowym niereprezentacyjnym wymiarem (np. dusz). Jest raczej pewnego rodzaju aktywnoci, która czyni moliw tosamo osobow. Zgszczenie tego cytatu brzmi nastpujco: podmiotowo jest pewnego rodzaju aktywnoci. Mylimy zazwyczaj odwrotnie, tzn. mylimy, e wszelka aktywno wymaga podmiotu, a nie e podmiot powstaje z niezapodmiotowanej nigdzie aktywnoci. To przypomina koncepcj głoszon przez J. G. Fichtego, który chciał pokaza genez ja (podmiotu) z czynu, czyli z aktywnoci, lecz czy jest to bardziej naukowe rozwizanie ni rozwizanie substancjalistyczne, jak to wydaje si sugerowa Autor tego głosu w dyskusji? Pomijam oczywicie kwesti, czym jest ta czysta aktywno, z której miałby powstawa podmiot. W nadesłanych dotd wypowiedziach przewija si problem wolnej woli (J. Neckar, R. Poczobut), co jest całkowicie zrozumiałe, poniewa działanie ludzkie bez wolnej woli wydaje si czym prawie wewntrznie sprzecznym. Mona (J. Neckar) wtpi w to, czy kiedykolwiek wiemy, dlaczego zrobilimy to, co zrobilimy, a nie co innego, jednak jak sdz, ta niewiedza nie przekrela istnienia wolnej woli, bo z tego, e nie wiemy, dlaczego zrobilimy to, a nie co innego, nie wynika, e nasze działanie było tylko automatyzmem racji rozumianych jako przyczyny. Uylimy naszej wolnej woli, ale jak ona jest połczona z racjami, które posiadalimy, tego nie wiemy. Wolna wola jest zdolnoci do inicjowania łacuchów przyczynowych, a wic gdy podejmuj decyzj zerwania z nałogiem palenia tytoniu, to ta decyzja musi by rozumiana jako pierwsza przyczyna moich dalszych działa, przy czym motywujce j róne racje nie mog by jej przyczynami, ani wzite osobno ani 203
łcznie, gdy wtedy trzeba byłoby przyj, e to nie ja jestem przyczyn mojej decyzji, lecz e niejako jestem niesiony przez racje, które posiadam, a wic e jestem wyłcznie racjonalnym automatem. Aby mie woln wol, musz by pierwsz przyczyn własnych decyzji. Wydaje si jednak, e nie jestemy w stanie zrozumie, co to znaczy by pierwsz przyczyn, a std istota wolnoci jest przed nami zakryta. Z tego jednak nie wynika, e wolna wola nie istnieje, a wic e nie jestemy pierwszymi przyczynami naszych działa chyba e kto chciałby twierdzi, e nie istnieje to, czego nie jestemy w stanie zrozumie. 204