Rynek walutowy Miniony tydzień zarówno na polskim jak i międzynarodowym rynku walutowym przebiegał pod znakiem zmian podstawowych stóp procentowych. Jedni podnosili a inni pozostawiali bez zmian koszt pieniądza. Jednak zanim do tego doszło to w poniedziałek początek nowego tygodnia przyniósł umocnienie dolara amerykańskiego względem głównych średnio o 0,5 % co związane było za sprawą gorszych od oczekiwań danych z Niemiec oraz ze strefy euro. Jeśli chodzi o Niemcy to w poniedziałek opublikowano wskaźnik IFO dla koniunktury w przemyśle, który wynosił 101,3 punktu a oczekiwania były na poziomie 102,5 punktu. Natomiast ze strefy euro napłynęła informacja o czerwcowym wskaźniku dotyczącym aktywności nabywczej w sektorze produkcyjnym. Oczekiwania były na poziomie 50,2 punktu a odczyt wyniósł 49,1 punktu. Wskaźnik poniżej 50 punktów interpretowany jest sygnalizujący spadek poziomu aktywności. W tych warunkach euro spadło do poziomu 1,5513 dolara amerykańskiego ale w relacji z jenem japońskim spadek był symboliczny i wyniósł 0,1 % do poziomu 167,33 jenów japońskich za wspólną walutę europejską. Ponieważ po południu czasu polskiego nie było żadnych istotnych publikacji to dolar amerykański utrzymał swoje dzienne zdobycze. Oprócz umocnienia do euro zyskał również do funta szterlinga i 0,9 % do franka szwajcarskiego. Niewielkie zmiany między poszczególnymi parami walut miały miejsce podczas wtorkowych notowań. Stało się tak nawet pomimo szerokiego wachlarza publikacji makroekonomicznych. Właśnie od tych publikacji ważniejsza bylą środowa decyzja FED w sprawie poziomu stóp procentowych. I to było główną przyczyną zmian nie przekraczających 0,4 %. Dolar amerykański zaliczył spadek o 0,3 % do euro i kurs we wtorkowy wieczór czasu polskiego wynosił 1,5568 dolara amerykańskiego. Wspólnej walucie europejskiej nie zaszkodziły gorsze od prognoz zapowiedzi lipcowych danych dotyczące nastrojów konsumenckich w Niemczech. Podobnie dolarowi amerykańskiemu tylko z taką różnicą iż za bardzo nie zaszkodziły publikacje dotyczące spadku cen mieszkań opublikowanych w raporcie Case- Shiller oraz gorszych od oczekiwań czerwcowych nastrojów konsumenckich w USA. Nawet kurs funta szterlinga pozostał bierny wobec gorszej od prognoz publikacji związanej z majową liczbą wniosków o pożyczkę hipoteczną. Środowe notowania zarówno na polskim jak i międzynarodowym rynku walutowym przebiegały pod znakiem decyzji banków centralnych co do wysokości podstawowych stop procentowych. Nie tylko FED oraz RPP podejmowały w tym dniu decyzje. Do wspomnianej dwójki dołączył także bank centralny Norwegii, który zadecydował o nowym poziomie podstawowych stóp procentowych. Zachowując chronologię wydarzeń należy wspomnieć, że bank centralny Norwegii podjął decyzję o podwyżce o 25 punktów bazowych podstawowej stopy procentowej. Nowy poziom to 5,75 % wobec 5,5 % poprzednio. W ślad za tą decyzją korona norweska w relacji do euro po dotarciu do poziomu 7,9722 nok za euro, doprowadziła do umocnienia kursu i notowanie powędrowało na poziom 7,9365 korony norweskiej za euro. Przez dalszą część dnia dochodziło do odrabiania strat przez wspólną walutę europejską ale nie było to więcej niż dotarcie do 7,9637 korony norweskiej. Po osiągnięciu tego poziomu inwestorzy postanowili wyczekać na decyzję FED. Amerykanie stosunkiem głosów 9:1 zdecydowali się na pozostawienie bez zmian czyli na poziomie 2 procent swoją podstawową 1
stopę procentową. Jednocześnie w komunikacie wydano ostrzeżenie, że FED będzie zdeterminowany na walkę z inflacją, która jest obecnie największym zagrożeniem dla gospodarki amerykańskiej. Do momentu ogłoszenia decyzji FED kurs dolara amerykańskiego przebywał w przedziale 1,5563-1,5613 dolara amerykańskiego za euro. Po ogłoszeniu decyzji kurs dolara spadł z poziomu 1,5567 usd do poziomu 1,5676 dolara amerykańskiego. Jak kilka dni wcześniej wspominałem zaobserwowanie zawężenia wstęgi Bollingera sugerowało, że może dojść do wybicia w górę. Taki układ wystąpił w środowy wieczór i spadek kursu dolara wobec euro o 0,6 % do poziomu 1,5666 dolara pokazał co może nastąpić w najbliższym czasie. Po pierwsze na wskaźniku ParabolicSar dla notowań dziennych pojawił się sygnał zmiany trendu na spadkowy dla dolara amerykańskiego względem euro. Po drugie od dołu zostały przebite wszystkie istotne średnie arytmetyczne (SMA 20 = 1,5546; SMA 50 = 1,5556 ; SMA 100 = 1,5610 ) a to z kolei spowodowało, że najbliższy poziom oporu czyli górne ograniczenie wstęgą Bollingera zostało przesunięte na 1,5775 dolara amerykańskiego za euro. Wskaźnik RSI 14 znajdował się w trendzie rosnącym i po środowej sesji wynosił 55,5 punktu. Do strefy wyprzedania czyli 70 punktów droga nie była daleka co zwiastowało, że obecny kierunek notowań miał przebiegać w stronę 70 punktów a nie przeciwnie. Nawet środowe publikacje z amerykańskiej gospodarki nie miały już takiego ciężaru gatunkowego jak decyzja FED. Warto odnotować jedynie, że bez zmian czyli zgodnie z prognozami pozostała amerykańska majowa dynamika zamówień na dobra trwałe. Owszem była zgodna z prognozami ale te były na poziomie 0 % więc można złośliwie zauważyć, że jest poprawa bo poprzednio było to -1 % za miesiąc kwiecień. Natomiast nic nowego czyli nic optymistycznego nie napłynęło z amerykańskiego rynku nieruchomości. Majowa sprzedaż nowych domów wyniosła - 2,5 % wobec prognozy na poziomie - 2,7 % przy +3,3 % za miesiąc kwiecień. Natomiast korona norweska względem dolara amerykańskiego zyskała blisko 0,9 % i wieczorem czasu polskiego za dolara amerykańskiego płacono 5,0716 korony norweskiej. Po środowych decyzjach banków centralnych o pozostawieniu (FED) i podniesieniu podstawowych stóp procentowych ( RPP oraz norweski Norges Bank) czwartkowe notowania miały dać odpowiedź na kilka pytań. Po pierwsze, które z oświadczeń prezesów banków centralnych miało mieć większą siłę przekonywania o skuteczności walki z inflacją. Podział był prosty albo inwestorzy mieli uwierzyć, że to FED będzie skuteczniej przeciwdziałał inflacji albo będzie to Europejski Bank Centralny. Kolejna sprawa to publikacja danych z amerykańskiego rynku nieruchomości. Tydzień wcześniej publikacje z angielskiego rynku kredytów hipotecznych dały nadzieję, że kryzys na amerykańskim rynku nieruchomości nie będzie aż taki bolesny. Na koniec można było się zastanowić czy sytuacja techniczna przy relacji dolara amerykańskiego do euro będzie kontynuowana czy nastąpi zmiana nastawienia. Jeśli chodzi o zachowanie walut podczas czwartkowych notowań to na plan pierwszy należy wysunąć, że inwestorzy większą wagę przyłożyli do tego, że w najbliższym czasie w strefie euro może dojść do podwyżki stóp procentowych. Widać to było wyraźnie po zachowaniu wspólnej waluty europejskiej względem głównych walut ze wskazaniem za dolara amerykańskiego. Jednak dopiero o 14:30 czasu polskiego napłynęły główne dane makroekonomiczne z USA. Amerykańskie PKB w kwartale bieżącego roku według prognozy miało rosnąć o 0,9 % a odnotowano wzrost o 1,0 % czyli o 0,1 % wyżej jak w IV kwartale ubiegłego roku. Z kolei w tygodniu zakończonym 21 czerwca miało być 375 tysięcy wniosków dla nowych bezrobotnych a dzisiaj okazało się, że było to 384 000 nowych wniosków czyli identycznie jak tydzień wcześniej. Wiele do myślenia dała publikacja danych z rynku nieruchomości. Otóż majowa sprzedaż domów z rynku wtórnego po spadku w kwietniu o 1,0 % miała w miesiącu maju odnotować wzrost o 1,2 % do 4,95 miliona domów. Po publikacji okazało się, że wzrost był ponad oczekiwania i prognozy i wyniósł 2,0 procent. Taki odczyt byłby bardzo korzystny dla zachowania waluty amerykańskiej gdyby podany 2
został bez drugiej strony medalu. Otóż wiele z tych wtórnie sprzedanych domów spowodowane było spadkiem cen nieruchomości. Ten spadek z kolei pojawił się dlatego, że w maju doszło do zwiększonej liczby egzekucji komorniczych w wyniku nie spłaconych kredytów hipotecznych. Tego dla utrzymania kursu dolara było za wiele. Po środowym spadku o ponad 0,5 % podczas czwartkowych notowań euro dołożyło kolejne 0,6 % i wieczorem czasu polskiego kurs dotarł do poziomu 1,5755 usd za euro. Aby jeszcze dolarowi popsuć nastrój podczas notowań na NYMEX cena baryłki ropy naftowej dotarła w okolice 140 usd za baryłkę i na zamknięciu rynku wynosiła 139,64 usd czyli o 5,09 dolara więcej jak w środę. Jako efekt dodatkowy droga ropa naftowa doprowadziła do gwałtownego spadku indeksów giełdowych i DJIA zaliczył zjazd o 3 procent do poziomu 11 453,42 punktu. Był to jednocześnie poziom jaki odnotowano 11 września 2006 roku. Spadki na nowojorskiej giełdzie w głównej wierze były za sprawą akcji z sektora motoryzacyjnego a w szczególności koncernu GM, któremu rynek odebrał prawie 11 procent wartości rynkowej. Jeśli chodzi o zachowanie dolara amerykańskiego względem innych walut to oprócz spadków wobec euro zaliczył spadki wobec funta szterlinga o 0,8 %, 1,13 % straciła waluta amerykańska do franka szwajcarskiego oraz prawie 1 procent do jena japońskiego. Tak jak kilka dni temu zapowiadałem możliwość wybicia kursu dolara względem euro tak obecnie na dwie sesje przed zakończenie II kwartału uważam, że euro dotrze do poziomu powyżej 1,58 usd za euro. Taki układ jest możliwy dzięki sytuacji technicznej. Górne ograniczenie wstęgi Bollingera po czwartkowych notowaniach wynosiło 1,58 usd a ParabolicSar kontynuował trend który był niekorzystny dla dolara amerykańskiego. Wskaźnik RSI 14 dotarł do wartości 60 punktów i po czwartkowej sesji wynosił 59,3 punktu. Jednak zanim dojdzie do zamknięcia notowań w obecnym tygodniu inwestorów czeka jeszcze sesja na rynku azjatyckim. Po przebiegu czwartkowej sesji na NYSE i dawno niespotykanych spadkach indeksów przedostatnia sesja w tym kwartale na tym rynku nie zapowiadała się optymistyczne. Szczególnie w sytuacji gdy jen japoński oprócz zysków wobec dolara amerykańskiego również poprawił swoje notowania względem euro i funta szterlinga. Wobec trzeciej głównej waluty czyli franka szwajcarskiego zanotował niewielki spadek. I w końcu na przedostatniej sesji w bieżącym kwartale euro już nie posiadało takiej siły aby przebić się przez poziom 1,58 dolara amerykańskiego. Przyczyna leżała w aspekcie technicznym. Gdyby miała się powtórzyć tendencja z marca bieżącego roku i spadek kursu dolara amerykańskiego względem euro o blisko 3 procent to kurs nie spadnie dalej jak do 1,5815 dolara amerykańskiego. I już w piątek widać było wyraźne wyhamowanie spadku. Kurs dolara zaliczył spadek zaledwie o 0,2 % do euro i obecnie wydaje się, że nawet decyzja EBC o podniesieniu stóp procentowych nie doprowadzi notowań w pobliże 1,6 dolara amerykańskiego. Na polskim rynku walutowym poniedziałkowe tendencje ze światowych rynków zostały powielone. Złoty stracił do dolara amerykańskiego oraz umocnił się do euro. Wydarzeniem dnia można uznać publikacje GUS dotyczące wskaźników koniunktury. Dla przetwórstwa przemysłowego odnotowano spadek z 20 punktów w maju do 17 punktów w czerwcu. Natomiast w sektorze budownictwa pozostał na niezmienionym poziomie i wyniósł 27 punktów. Z kolei dla sektora handlowego 3
odnotowano spadek o 1 punkt do +10 punktów w czerwcu. Natomiast drugą informacją dnia była informacja o tym, że 12 analityków ankietowanych przez agencję ISB było zgodnych w swojej ocenie iż RPP na najbliższym posiedzeniu podniesie stopy procentowe o 25 punktów bazowych. Jeśli taka jest zgodność to widocznie tak będzie. W rezultacie w poniedziałkowy wieczór kurs euro wynosił 3,3617 złotego czyli o 0,33 % mniej jak poprzednio. W relacji z dolarem amerykańskim złoty stracił 0,2 % i wieczorem czasu polskiego kurs wynosił 2,1657 złotego. We wtorek GUS poinformował, że sprzedaż detaliczna spadła w maju bieżącego roku o 1,9% w ujęciu miesiąc do miesiąca oraz zwiększyła się o 14,9% w ujęciu rok do roku. W kwietniu sprzedaż detaliczna była na poziomie 17,6 % w ujęciu rok do roku. Dla nikogo przytomnego nie jest tajemnicą, że majowy spadek sprzedaży detalicznej to efekt ostatniej serii podwyżek stóp procentowych fundowanych przez RPP. Jedenastu ekonomistów, uwzględnionych w ankiecie agencji ISB, przewidywało, że sprzedaż detaliczna wzrosła w maju średnio o 15,4%. Ich oczekiwania wahały się od 13,6% do 17,1%. Jak powszechnie wiadomo tam gdzie sprzedaż spada to i spadają zyski ale kogo to teraz obchodzi. Niektórzy przedstawiciele ludu oczekiwali podwyżki stóp procentowych a przedstawicielom ludowym nie należy odmawiać. W tych warunkach w oczekiwaniu na środowe decyzje FED i RPP złoty polski stracił 0,2 % do 3,3682 złotego oraz symbolicznie zyskał bo 0,1 % do dolara amerykańskiego. We wtorek kurs dolara amerykańskiego wynosił 2,1641 złotego. W Polsce decyzja RPP o podwyższeniu podstawowej stopy procentowej o 25 punktów bazowych do poziomu 6,0 procent była zgodna z oczekiwaniami. Podwyżka stopy procentowej o 4,35 procent nie pozostała bez wpływu na notowania złotego. Najpierw kiedy norweski bank centralny zdecydował się o podwyżce swojej podstawowej stopy procentowej o 4,55 procent ( z 5,5 % do 5,75 %) złoty polski spadł w relacji do korony norweskiej z poziomu 0,4210 pln za koronę do poziomu 0,4230 pln za koronę norweską. Następnie kiedy ogłoszono decyzję RPP złoty polski odrobił ten spadek i kurs wrócił do poziomu 0,4210 pln aby na koniec notowań środowych zawitać na poziom 0,4220 pln za koronę norweską. Jeśli chodzi o relację złotego do euro to w skali środowych notowań złoty umocnił się o 0,38 procent do poziomu 3,3542 złotego. Natomiast do dolara amerykańskiego złoty zyskał blisko jeden procent. Zanim na rynek napłynął komunikat FED to złoty najpierw umocnił się do poziomu 2,1478 złotego za co odpowiedzialna była decyzja RPP. Następnie złoty spadł do poziomu 2,1555 złotego. Później było wyczekiwanie na komunikat FED i umocnienie złotego do poziomu 2,1515 złotego za dolara amerykańskiego. Natychmiast po decyzji amerykańskiego Zarządu Rezerwy Federalnej o pozostawieniu stóp procentowych na poziomie 2 procent złoty ponownie zaczął zyskiwać do dolara i dotarł do poziomu 2,1376 złotego za dolara. Następnie doszło do odreagowania i kurs na zamknięciu giełdy nowojorskiej wrócił na poziom 2,1410 złotego za dolara amerykańskiego. Samej decyzji RPP nie warto komentować za komentarz niech posłużą ostatnie dane dotyczące sprzedaży detalicznej za maj bieżącego roku. Tłumaczenie, że w maju było więcej dni wolnych od pracy też nie wymaga komentarza. Bo ktoś kto używa takiego argumentu chyba żyje powietrzem i nie dokonuje zwiększonych zakupów przed dniami wolnymi od pracy. Jeśli dane za czerwiec bieżącego roku znowu będą gorsze od danych za maj to wtedy powstanie pytanie co było przyczyną takiego stanu rzeczy? Zapewne mistrzowie świata znajdą argument w postaci tego, że słabe wyniki za czerwiec spowodowane są tym, że w Polsce zamiast pracować ludzie oglądają mistrzostwa Europy w piłce nożnej. Przecież w walce z inflacją każdy argument jest dobry. Nawet najbardziej niedorzeczny. Ale to sprzedaż powoduje czy gospodarki się rozwija czy ma trudności. Jak nadal w Polsce zamiast ułatwień inwestycyjnych (np. niższe podatki ) będzie zwiększanie kosztu pieniądza to i z inflacją nie będzie dane dać sobie rady. Ale kto by się takim dyrdymałami przejmował. Do 2 złotych za dolara amerykańskiego po środowych notowaniach było coraz bliżej. Na polskim rynku walutowym złoty w pierwszej części czwartkowych notowań zyskiwał do dolara amerykańskiego sprowadzając notowanie do 4
poziomu 2,1314 złotego za dolara. Później dolar zdołał odzyskać i po zamknięciu giełdy nowojorskiej kurs dolara wrócił do poziomu 2,1440 złotego. W skali czwartkowych notowań spadek złotego wyniósł 0,14 procent. Na koniec tygodnia za euro płacono 3,3567 złotego a dolar amerykański kosztował 2,1261 złotego. AF www.afilipek.pl AF Treść powyższej analizy jest tylko i wyłącznie wyrazem osobistych poglądów jej autora i nie stanowi "rekomendacji" w rozumieniu przepisów Rozporządzenia Ministra Finansów z dnia 19 października 2005 r. w sprawie informacji stanowiących rekomendacje dotyczące instrumentów finansowych, lub ich emitentów (Dz. U. z 2005 r. Nr 206, poz. 1715). Zgodnie z powyższym autor nie ponosi jakiejkolwiek odpowiedzialności za decyzje inwestycyjne podejmowane na podstawie niniejszego komentarza. 5