listopad 2010 41
ELIXION ZAPEWNIA DWUKROTNIE WY SZÑ OSZCZ DNOÂå PALIWA NI JEGO KONKURENCI. UDOWODNIONE. 2.2% 1.1% W przeciwieƒstwie do innych producentów Êrodków smarnych, Castrol prowadzi badania swoich produktów opierajàc si nie tylko na testach laboratoryjnych. W niezale nych testach drogowych obejmujàcych ponad 1,6 miliona przejechanych kilometrów przez okres 9 miesięcy, udowodniono, e olej Castrol Elixion Low SAPS 5W30 w porównaniu ze zwyk ym olejem Low SAPS 10W40 podnosi oszcz dnoêç spalanego paliwa o 2,2%. To dwukrotnie wi kszy wynik w porównaniu do produktu konkurencji. W pewnych warunkach Castrol Elixion dzi ki unikalnej technologii Low Friction pozwala zaoszcz dziç nawet do 4% paliwa. Zapewnia wyjàtkowà ochron, maksymalne osiàgi, przed u a trwa oêç silnika i redukuje emisj szkodliwych substancji. W standardowych testach zu ycia oleju przekracza limity o ponad 10%. Oznacza to, e stosujàc Castrol Elixion Twoje roczne zu ycie oleju, podobnie jak rachunek za paliwo mo e si znaczàco zmniejszyç. Olej Castrol Elixion uzyska rekomendacj m.in: Mercedes-Benz, MAN, Renault i Volvo. W celu uzyskania dodatkowych informacji o produkcie Castrol Elixion oraz testach zu ycia paliwa, zapraszamy na stron www.castrol.pl *niezale ne testy drogowe zosta y przeprowadzone podczas regularnych przejazdów 28 samochodów ci arowych spe niajàcych Euro4, które nale ą do europejskiej firmy transportowej König. Nie wprowadzono, adnych dodatkowych zmian, które mog yby wp ynàç na iloêç spalanego paliwa w trakcie tych testów.
Czerwiec 2010ZAWARTOŚĆ MANAGER 360 BEATA STELMACH POZNAŁA GIEŁDĘ OD PODSZEWKI STR. Andrzej Jaskulski str. 42 18 Paweł Czajkowski str. 24 Biała broń str. 56 Daniel Passent str. 48 Achim Gabor str. 52 Xxxxxxxx str. 32 ciąg dalszy na stronie 4 Tomasz Kopera str. 32 Bandyci amatorzy str. 42 W NUMERZE: 18 Beata Stelmach, towarzyszy GPW od chwili narodzin, a dziś kieruje Stowarzyszeniem Emitentów Giełdowych. 24 Paweł Czajowski, prezes HP Polska wrócił z USA, żeby zrobić karierę w amerykańskiej fi rmie 32 Tomasz Kopera osiągnął błyskawiczny sukces poszerzając sieć sprzedaży IDEA TFI. 42 Andrzej Jaskulski, prezes Asseco Systems od lat realizuje fotografi czne hobby. 48 Daniel Passent, wybitny publicysta i dyplomata, był przekonany, że zostanie ekonomistą. 52 Achim Gabor rozwija rodzinny biznes 56 Biała broń pozwala na inwestycje rozważne i obliczone na długie latra. czerwiec 2010 3
LUDZIE Joanna Makowiecka str. 46 Przeszłam twardą szkołę w kilku firmach, więc potrafię znaleźć wspólny język z niemalże każdym pracownikiem. BIZNES DZISIAJ ZAWARTOŚĆ Czerwiec 2010 8 Cezary Stolarczyk: Bungee na giełdzie 10 Dariusz Jarosz: Dwa końce kija 12 Wiktor Legowicz: Dekalog dla managerów 14 Wojciech Giełżyński: Mieć, czy raczej być? 16 Andrzej Mroziński: Latający gigant 17 Andrzej Nierycho: Gra pozorów MANAGER 360 18 Beata Stelmach: Giełda od podszewki RYNEK 24 Paweł Czajkowski: Amerykańska legenda 28 Ropa kto dał plamę? 30 Sukcesy social marketingu 32 Tomasz Kopera Idea TFI goni liderów 34 Borys Stokarski Integrator wiedzy 38 Janusz Luks Po pierwsze energia dokończenie ze strony 3 LUDZIE 42 Andrzej Jaskulski: Manager po pracy 46 Joanna Makowiecka Szkoła życia 48 Daniel Passent Od ekonomii do polityki 52 Achim Gabor Rodzinny biznes INWESTYCJE 56 Biała broń INNOWACYJNA GOSPODARKA 60 Łowcy biznesu RAPORT 70 Trusted Brands 74 Franczyza w Polsce NAUKA 80 Graham Kenny: Strategia dywersyfi kacji RYNEK Wojciech Wężyk str. 30 Grupa Ergo Hestia od kilku miesięcy ma własny profil na Facebooku. Chcemy poznać opinie internautów o naszych produktach, jak również propozycje, co powinniśmy zmienić lub udoskonalić. TECHNOPOLIS 84 Terenowy Citroën 87 Chrysler 300 C JUST QUALITY 88 Zegarmistrzowska sztuka 92 Latający Obieżyświat 94 Teatr smaków DUTY FREE 97 Brzuchomówca o swojskim Antku 98 Mariusz Gzyl Jak odzyskać prawo jazdy 4 czerwiec 2010
Opinie: M BIZNES DZISIAJ 1 Jestem optymistą, jeśli chodzi o przyszłość naszej planety, ale prawdą jest, że nie jestem tak wielkim optymistą w odniesieniu do Wall Street. Wierzę, że przetrwają tam ludzie inteligentni i my, jako akcjonariusze, nie będziemy wywierać tak wielkiej presji na firmy, jak to robiliśmy w przeszłości, chcąc otrzymać nasze kwartalne dywidendy. Michael Douglas w wywiadzie dla El Pais EDYTORIAL Redaktor naczelny Pytanie o etykę biznesu Na ekrany amerykańskich kin trafiła właśnie druga część słynnego Wall Street Olivera Stone a. W głównej roli znów wystąpił Michael Douglas, tyle że starszy o 22 lata; podobnie jak filmowy bohater. Bezwzględny makler z pierwszej części zaliczył wielką życiową wpadkę. Po ośmiu latach spędzonych w więzieniu za giełdowe przekręty, wrócił na scenę jako autor książki o kulisach Wall Street. Rozmawiając z bohaterką naszego cover story Beatą Stelmach, stwierdziłem, że rodzimi filmowcy nie potrafią skorzystać z fascynujących scenariuszy, które pisze samo życie. Poznała ona polską giełdę na wylot, była PIOTR CEGŁOWSKI obecna przy jej narodzinach, zaliczyła też epizod jako pracownica Biura Inspekcji Komisji Papierów Wartościowych. Miała okazję prześledzić wiele niezgodnych z prawem działań białych kołnierzyków. Jedno jest znamienne polscy kombinatorzy zawsze byli sprytniejsi i szybsi niż wymiar sprawiedliwości. W USA takie sztuczki się nie udają. Autorzy przekrętów zamiast kombinować na giełdzie, liczą kraty w oknach mało przytulnych cel. Nasi dzielni policjanci w odróżnieniu od kolegów z FBI osiągają sukcesy w innych dziedzinach, np. wypisując mandaty właścicielom źle zaparkowanych samochodów lub studentom pijącym piwo w parku. A jeśli nawet uda im się na chwilę przyskrzynić giełdowego oszusta, to sąd i tak nie wie, co z nim począć A może to jest temat na film, a dokładniej rzecz biorąc, na czarną komedię? 2 Proszę sobie wyobrazić salonkę Titanica na kilka minut przed uderzeniem w górę lodową Oliver Stone reżyser o początku kryzysu na Wall Street 3 Chciwość jest dobra. Gordon Gelko makler z filmu Wall Street Redaktor naczelny Piotr Cegłowski p.ceglowski@managermba.pl Zast. red. naczelnego Tomasz Miarecki t.miarecki@managermba.pl Sekretarz redakcji Grzegorz Stech g.stech@managermba.pl Dyrektor artystyczny Maja Hałko m.halko@managermba.pl Rynek Leszek Cieloch l.cieloch@managermba.pl Inwestycje Piotr Stefański p.stefanski@managermba.pl Ludzie Andrzej Mroziński a.mrozinski@managermba.pl Nauka Grzegorz Dąbrowski g.dabrowski@managermba.pl Technopolis, Just Quality Barbara Grabowska b.grabowska@managermba.pl Felietony, komentarze Wojciech Giełżyński, Mariusz Gzyl, Dariusz Jarosz, Andrzej Nierychło Korespondenci zagraniczni Cezary Stolarczyk (USA), Günter Starzinger (Austria), Oliver Stollorcz (Niemcy) Dział foto Tomasz Kuczyński t.kuczynski@managermba.pl Mariusz Szachowski m.szachowski@managermba.pl Studio Krzysztof Krawczyk k.krawczyk@managermba.pl Siedziba redakcji ul. Srebrna 3 lok. 21 00 810 Warszawa tel./fax: 22 412 45 20 CEO & Dyrektor biura reklamy Jarek Dotka j.dotka@managermba.pl Reklama Aleksandra Brenda kom. 531 092 111 a.brenda@managermba.pl Joanna Biedrzycka kom. 697 237 059 j.biedrzycka@managermba.pl Krzysztof Łabuszewski kom. 608 149 385 k.labuszewski@managermba.pl Marketing Radosław Wąsowicz r.wasowicz@managermba.pl Wydawnictwo Business Magazine Manager ul. Zagorzycka 11 04-947 Warszawa biuro@managermba.pl Management Business Association Prezes Maciej Siembieda m.siembieda@managermba.pl 6 czerwiec 2010
M BIZNES DZISIAJ Bungee na giełdzie FELIETON FLASH CRASH BŁYSK KRACHU OKREŚLENIE, KTÓRE WPISUJE SIĘ (NA STAŁE?) DO KATALOGU KOSZMARÓW FINANSISTÓW, GIEŁDOWYCH MAKLERÓW, INWESTORÓW. CEZARY STOLARCZYK publicysta, mieszka w USA, inwestuje na rynku nieruchomości Lawinowy spadek wartości akcji na giełdzie może być spowodowany nie tylko kryzysem politycznym lub gospodarczym bądź spekulacjami czy mętnymi transakcjami wielkich banków. Może nastąpić deus ex machina. Grom z jasnego nieba rąbnął w nowojorską giełdę o godz. 14:45 szóstego maja. O godz. 14:30 operacje kupna i sprzedaży uległy przyspieszeniu; maklerów ogarniała narastająca nerwowość w związku z rozwojem sytuacji w Grecji. Wskaźnik giełdowy Dow Jones już w tym momencie wykazywał spadek o 200 punktów; w ciągu następnego kwadransa obsunął się o kolejne 200. Wówczas standardowo zaordynowano zwolnienie tempa wymiany niektórych akcji, najbardziej tracących na wartości o ok. 10 proc. Intencją było danie maklerom chwili minuty! czasu do ochłonięcia. Zahamowanie obowiązywało w siedzibie giełdy nowojorskiej (NYSE), ale nie dotyczyło rynku elektronicznego. Bardzo szybkie komputery przetwarzające transakcje, które automatycznie, bez przerwy, wyszukują najlepsze oferowane stawki, zgłupiały. Uznały, że najlepsza cena wynosi 0. Dodały do tego standardowy 1 cent opłaty prowizyjnej i wyświetliły ceny wielu akcji jako 1 cent. Wtedy nastąpił flash crash. Widząc tak dramatyczny spadek cen, maklerzy wystraszyli się i zaczęli naciskać klawisz sprzedaż. W przeciągu minut akcje niektórych renomowanych firm odbyły karkołomny lot w dół: Procter & Gamble stracił na wartości 37 proc., koncern 3M 22 proc. Akcje obu firm współtworzą wskaźnik giełdowy Dow Jones Index. Dramatyczny spadek wartości ich akcji zaowocował obniżką Dow Jones o dalsze 315 punktów. Wtedy wybuchła panika. Index Dow Jones poszedł w dół o 998,50 punktu, by w ciągu kilku następnych minut odzyskać dwie trzecie strat. To był największy jednorazowy spadek dzienny w historii giełdy. Taka ilość punktów przekłada się na straty rzędu 800 mld dol. Na szczęście, na 16 minut. Tym razem. Przedstawione powyżej wyjaśnienie, jak to się mogło zdarzyć, jest tylko prawdopodobną hipotezą. 5 dni po flash crash wciąż szukano odpowiedzi na pytanie, co naprawdę się zdarzyło. Secrity & Exchange Commission analizuje miliony transakcji... Początkowo sądzono, że ktoś sprzedając, kliknął grubym paluchem w klawiaturę, dodając niechcący zero albo dwa i z milionów zrobiły się miliardy. Prawdopodobnie nie o to chodziło. Inna rozważana możliwość jest taka, że ktoś to celowo zaaranżował, by się błyskawicznie obłowić. Wiadomo, że kryzys elektryczny w Kalifornii z początku dekady został zainicjowany przez oszustów z Enronu. Wiadomo, jak zarabiał na recesji Goldman Sachs. Najgroźniejsza hipoteza jest taka, że ktoś robił próbę hakerskiego ataku na newralgiczne centra finansowe. Chińczycy intensywnie eksplorują możliwości sparaliżowania elektronicznego systemu danych, nie ma wątpliwości, że Rosjanie nie zasypiają gruszek w popiele... W Nowym Jorku i z pewnością gdzie indziej uzmysłowiono sobie, że finansowe podwaliny świata mogą któregoś dnia legnąć niespodziewanie w gruzach, a za nimi gospodarka. Przed hakerami-amatorami nie udaje się skutecznie obronić najtajniejszych megakomputerów Pentagonu. Rynki elektroniczne nie są należycie chronione, są wystawione na niebezpieczeństwo ostrzega James Angel, profesor finansów w Uniwersytecie Georgetown. Nie jest odosobniony. Sczególnie groźny jest rozziew między brakiem jasnych reguł transakcji a potencjałem i oprogramowaniem bardzo szybkich komputerów używanych do ich przetwarzania. To tykająca bomba alarmują eksperci. Zapowiedziano już wprowadzenie bardziej skutecznych bezpieczników. Reforma systemu finansowego przygotowana przez rząd Obamy nie wyeliminuje groźby takich niespodziewanych zapaści, lecz pozwoli na szybszą regenerację systemu. 10 maja na nowojorskiej giełdzie znów rządzili kupujący, indeks Dow Jones odnotował najlepszy dzienny uzysk od 14 miesięcy, podskoczył 405 punktów w górę, niwelując ślady flash crash. Lecz nikt nie może zagwarantować, że groźba jego powtórki została wyeliminowana. Cezary Stolarczyk 8 czerwiec 2010
M BIZNES DZISIAJ Zawsze kij ma dwa końce FELIETON CO BYŁO OSTATNIM ŻYCZENIEM UPADAJĄCEJ ISLANDZKIEJ GOSPODARKI? ABY JEJ PROCHY ZOSTAŁY ROZSYPANE NAD EUROPĄ. NO I WIADOMO, CZYM TO SIĘ SKOŃCZYŁO TOTALNYM PARALIŻEM EUROPEJSKICH LOTNISK. Zawsze jest przyczyna i jest skutek. Czasami są i skutki, z czego większość ubocznych. Wspaniałą informacją jest wpompowywanie w polską gospodarkę milionów euro ze wspólnej kasy. Większość idzie na zbożny cel i nie mam żadnych wątpliwości, że celowe są inwestycje w naszą infrastrukturę. Ale przy okazji widzę, ile z tych pieniędzy wydawane jest zupełnie bez sensu. Pamiętam zakładane kilkanaście lat temu zakłady pracy chronionej, które wspaniale prosperowały wyłącznie dzięki zwolnieniom podatkowym i dotacjom, przy okazji wykańczając działającą na zasadach rynkowych konkurencję. Teraz ponownie widzę wspaniale rozwijające sie biznesy, głównie internetowe, egzystujące wyłącznie dzięki unijnej gotówce. Po odcięciu dotacji większa cześć z nich upadnie z wielkim hukiem. Niestety, przy okazji zbankrutuje też wiele zdrowych firm, nie wytrzymując konkurencji z unijnymi beneficjentami. Ale zawsze kij ma dwa końce. Jeśli stymulujemy rozwój tzw. innowacyjnych projektów, to przy okazji przewróci się duża część projektów równie innowacyjnych, lecz nie korzystających z unijnego wsparcia. Z unijnego wsparcia korzystają też firmy wchodzące na rynek giełdowy. W większości są to mniejsze spółki debiutujące na GPW lub na NewConnect. Dostają one zwrot dużej części kosztów związanych przygotowaniem ich do obrotu. I jest to, oczywiście, zbożny stymulacyjny cel dopóty, dopóki nie przemienia się w patologie. Bo im większe koszty oferty, tym większa dotacja, czyli im większe koszty budowy słomianego Misia znanego z filmu Barei, tym piękniejszy potem protokół zniszczenia. Mamy parę notowanych firm, dla których koszt wejścia na rynek był absurdalnie duży w porównaniu z pozyskanym kapitałem. Nie znaczy to jednak, że cała operacja była nieopłacalna. Wręcz przeciwnie. Mamy takie czasy, że najlepszy biznes to biznes prospołeczny. Bo kto będzie polemizował z takimi hasłami, jak bezpieczeństwo, ekologia czy ochrona zdrowia. Polski kierowca jest tego najlepszym przykładem. Nie może już rozmawiać w trakcie jazdy przez komórkę cieszą się producenci zestawów głośnomówiących. Nie może już lekceważyć rosnącego lasu fotoradarów cieszą się producenci tego rodzaju sprzętu. Nie może lekceważyć coraz niższej prędkości w obszarach zabudowanych cieszą się gminne budżety inwestujące w fotoradary. Jeśli tak dalej pójdzie, to gminy będą protestować przeciwko budowie autostrad i dróg szybkiego ruchu, bo stracą mandatowe dochody. Jesteśmy mistrzami w dokręcaniu śruby i przeregulowywaniu regulacji z argumentem unijnej poprawności w tle. Mamy za sobą akcję likwidowania zielonych strzałek przy skręcie w prawo i ponownego ich instalowania. Mamy najwięcej pijanych kierowców, bo mamy jedne z najostrzejszych we wspólnocie przepisów dotyczących minimalnego poziomu alkoholu we krwi. No i w końcu mamy tak doregulowanego regulatora rynku kapitałowego, jakim jest Komisja Nadzoru Finansowego, że jej pracownicy praktycznie przestali się dzielić swoją wiedzą z kimkolwiek DARIUSZ JAROSZ prezes Martis CONSULTING, wieloletni prezes i redaktor naczelny Gazety Giełdy Parkiet i gdziekolwiek, by, broń Boże, nie zostali posądzeni o jakiekolwiek kontakty pozasłużbowe z regulowanym przez nich światem. A że kij ma dwa końce, to trudno się potem dziwić, że jakość wypełniania obowiązków informacyjnych pozostawia sporo do życzenia. I może o to chodzi. Bo im wyższa jakość, tym mniej kar, a im mniej kar, tym niższe dochody KNF, a przecież budżet tej instytucji na 2010 r., zakładający około 200 mln zł wpływów, trzeba wykonać. Na szczęście, przychody podreperowała afera z opcjami, za którą spółki płacą jak za zboże i bankom, i Komisji. W końcu KNF działa prospołecznie, czyli w imię dobra wspólnego, nie zadzierając z londyńskim city, bo po co się niepotrzebne narażać. Dariusz Jarosz 10 czerwiec 2010
PRAWDZIWIE ZWINNY PRAWDZIWIE NOWOCZESNY PRAWDZIWIE ELEGANCKI FREELANDER 2 już od 122 000 PLN brutto* FREELANDER 2 Jedyny w swojej klasie 5-osobowy samochód z pełnym odliczeniem 22% podatku VAT BABICE (22) 733 11 66 BIELSKO-BIAŁA (33) 828 24 63 GDAŃSK (58) 554 00 55 KATOWICE (32) 608 35 70 KRAKÓW (12) 635 98 94 KRAKÓW (12) 635 98 94 KRAKÓW (12) 655 19 19 ŁÓDŹ (42) 674 07 77 NOWY TARG (18) 261 02 42 POZNAŃ (61) 873 79 79 WARSZAWA (22) 640 13 80 WARSZAWA (22) 591 79 00 WROCŁAW (71) 315 31 15 *Cena samochodu dotyczy modelu Land Rover Freelander 2 2.2td4 przy kursie 1 Euro=3,85 PLN. Zużycie paliwa w cyklu mieszanym wynosi 7,5l/100km, emisja 194g/km. Niniejsze ogłoszenie nie stanowi oferty handlowej w rozumieniu kodeksu cywilnego. Podana cena i wyposażenie mogą się różnić od samochodu przedstawionego na zdjęciu. Oferta ważna do 30.06.2010 lub do wyczerpania zapasów.
M BIZNES DZISIAJ FELIETON Dość dekalog dla managerów TO FASCYNUJĄCA LEKTURA WŁAŚNIE DLA MANAGERÓW. DOŚĆ PRAWDZIWE MIARY BOGACTWA, BIZNESU I ŻYCIA JOHNA C. BOGLE A. Wtej książce, zainspirowanej setkami wykładów wygłaszanych ostatnio do gron profesjonalistów i studentów, Bogle usiłuje by sparafrazować słowa Kurta Vonneguta zarazić nasze umysły odrobiną człowieczeństwa. Zastanawia się w niej, co właściwie znaczy dość w odniesieniu do bogactwa, biznesu i życia. Twierdzi, że świat finansów jest za bardzo obciążony kosztami, a za mało w nim wartości; za dużo spekulacji, a za mało inwestowania; za dużo złożoności, a za mało prostoty. Podobnie, świat biznesu jest nadmiernie skoncentrowany na liczeniu i kupczeniu, a nie dość na zaufaniu i odpowiedzialności. Całe nasze społeczeństwo zaś obsesyjnie zabiega o sławę i bogactwo, a nie dość dba o charakter i mądrość. Profesor dr Elżbieta Mączyńska ze Szkoły Głównej Handlowej, prezes Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego wybrana właśnie na II kadencję, gratulujemy jest, można powiedzieć, zauroczona tą książką. Napisała: Niekwestionowaną cechą współczesnego świata jest stan naruszonej równowagi. W książce tej niezwykle umiejętnie, trafnie i przekonująco połączone zostały rozważania na temat pieniądza, biznesu i życia. Jej autor John C. Bogle założyciel znanego i funkcjonującego z sukcesem do dziś (mimo globalnego kryzysu gospodarczego) funduszu inwestycyjnego The Vanguard Group, zaliczany jest przez amerykańskie czasopismo ekonomiczne Fortune Magazine do najbardziej wpływowych osób w świecie biznesu. Przy tym styl i wyniki działalności The Vanguard Group (Grupy Awangarda) potwierdzają, że firma ta w pełni zasługuje na swą nazwę i to w najbardziej pozytywnym jej sensie, co zresztą zgodnie podkreślają eksperci. John Bogle, parafrazując sentencje Winstona Churchilla, odnosząc się do zapoczątkowanego w 2007 roku w USA i wciąż jeszcze trwającego globalnego kryzysu, konstatuje, że nigdy tak wiele nie płacono za tak mało, wskazując tym samym na wynaturzenia w rachunku ekonomicznym, rachunku kosztów i zarządzaniu korporacjami. Autor książki identyfikuje groźne nieprawidłowości w działalności gospodarczej i pomiarze jej efektów oraz demaskuje nierzetelne działania przedsiębiorstw i ich managerów, którzy w pogoni za korzyściami materialnymi działają na szkodę swych klientów. Autor książki spektakularnie dowodzi, że m.in. takie właśnie działania doprowadziły do obecnego globalnego kryzysu. Formułuje ostrzegawczy dekalog nierównowag i nieprawidłowości, oraz wynikających z nich zagrożeń. Tworząc ten swego rodzaju dekalog przestróg wykazuje zarazem, jak niszczące może być naruszanie równowagi w różnych dziedzinach życia, biznesu i finansów. PIENIĄDZE 1 Za dużo kosztów za mało wartości 2 Za dużo spekulacji za mało inwestowania 3 Za dużo złożoności za mało prostoty BIZNES 4 Za dużo wyrachowania za mało zaufania 5 Za dużo komercji za mało profesjonalizmu 6 Za dużo kupczenia za mało troski o klienta 7 Za dużo manageryzmu za mało przywództwa 8 Za dużo koncentracji na rzeczach za mało odpowiedzialności 9 Za dużo wartości XXI wieku za mało wartości z XVIII wieku 10 Za dużo sukcesu za mało charakteru Z pewnością ten dekalog nieprawidłowości można znacznie poszerzyć o dalsze przestrogi, takie jak np.: za dużo powierzchowności za mało wnikliwości; WIKTOR LEGOWICZ autor jest publicystą ekonomicznym radiowej Trójki za dużo pośpiechu za mało refleksji; za dużo destrukcji za mało tradycji; za mało empatii za dużo arogancji. Książka Johna Bogle jest głęboką krytyką przede wszystkim sektora finansowego oraz występującej w nim wykazywanej przez autora destrukcyjnej chciwości i krótkowzroczności. Choć przedstawiane w książce opinie i wnioski bazują na doświadczeniu USA, to z pewnością w większości mają wymiar ogólnoświatowy i ogólnoludzki. W znacznym stopniu dotyczą także realiów polskich. Nie można jednak wykluczyć, że dzieło to zostanie przyjęte niechętnie, bądź nawet zignorowane przez sektor finansów. Ale przecież nie można zignorować faktu, że sam autor książki wywodzi sie z tego właśnie sektora. Poznał go na wskroś w czasie kilkudziesięcioletniej działalności zawodowej w USA, sprawując funkcje managerskie na różnych szczeblach korporacyjnej władzy. Demaskując nieprawidłowości w tym sektorze, zakłada, że będzie to sprzyjać ich eliminowaniu. Lektura Dość zmusza do refleksji i pomaga w odkrywaniu prawdziwych diamentów życia i ich odróżnianiu od fałszywych. Powiedz dość zanim będzie za późno. Zachęcam do lektury całego tekstu prof. Elżbiety Mączyńskiej o tej książce na stronach www.pte.pl. Wiktor Legowicz 12 czerwiec 2010
M BIZNES DZISIAJ Mieć, czy raczej być? OTO JEST PYTANIE! ZANIM RUSZYŁEM W DALEKI TRZECI ŚWIAT, CO STAŁO SIĘ MOIM ŻYCIOWYM HOBBY, ZANIM ZNALAZŁEM NA TO PYTANIE ODPOWIEDŹ, ILEŻ SIĘ WPIERW MUSIAŁEM NACZYTAĆ! ILEŻ WCHŁONĄĆ KSIĄŻEK O AZJI I AFRYCE PIÓRA TAKICH SŁAW, JAK DWIE WIELKIE ETNOLOŻKI RUTH BENEDICT I MARGARET MEAD, JAK HUNTINGTON, HEIMENDORF, BESHAM, MIHALY, SEGAL, PEISSEL, LÉVI STRAUSS, A PRZEDE WSZYST- KIM RYSZARD KAPUŚCIŃSKI! Żadna lektura nie przyniosła mi jednak takiego oświecenia, jak rozmowa z pewnym Polakiem, którego nazwiska nie pamiętam, w 1966 roku, pod Bombajem, gdzie (wtedy to było rzadkością) pracował on na jakimś intratnym, nie pamiętam jakim, kontrakcie. Świetnie natomiast pamiętam jego relację. Jestem tu bez rodziny, ktoś musi przecież pracować na dom. A w Indiach nie można mieć jednego służącego, trzeba zatrudnić cooka od gotowania, swipera od sprzątania, czokidara od pilnowania. Mnie na to nie było stać. Szczęściem trafił się jeden taki, co pracował już w europejskim domu i zgodził się wszystko robić: na bazar pójdzie, obiad upichci, pozamiata, domu upilnuje. Świetnie! A ile chcesz zarobić, bracie? 150 rupii na miesiąc... Tyle zarabiał urzędnik średniej klasy. Oj, przesadziłeś! No, mogę ci dać 120, zgoda? Niestety, sto pięćdziesiąt. Nie dogadaliśmy się. Kilka dni później spotykam go w pobliskim ogródku. Kosił. Grzebanie się w ziemi, która jest brudna, jest w Indiach pogardzane. Pytam: co, jesteś ogrodnikiem? Ile zarabiasz? Trzydzieści rupii. A u mnie nie chciałeś lepszej pracy za sto dwadzieścia? Przecież u pana miałem być służącym! W europejskim domu służący zarabiają po 150. A ogrodnicy 30. U pana byłbym najgorszym ze służących. Tu jestem równy innym ogrodnikom. Oto sedno tamtejszego etosu. Lepiej być równym gorszym niż gorszym wśród lepszych! W Indonezji, na Borneo, we wsi Tjampaka w okręgu Martapura zwiedzałem kopalnię diamentów, o ile można kopalnią nazwać wielkie błotniste bajoro, w którym grzebało się parę setek półnagich chudzielców. Żółta woda sięgała im do bioder, do klawiatury żeber... Międlili dno, przepłukiwali muł w swych misach, a nuż się trafi diamencik? Osiem godzin w wodzie... Dziesięć godzin... Dwanaście... Ile zarabiali? Nic! Jeszcze musieli właścicielowi płacić parę rupii za prawo grzebania się w tym błocku... Wszyscy cierpieli na puchlinę stawów albo obłażenie skóry, chorowali, umierali... Ale mieli nadzieję, że znajdą ten ceny kamyczek. Wtedy przypadnie im jedna czternasta jego wartości, oczywiście wycenionej przez pryncypała. To borneańskie złoże uchodzi za bezwartościowe. Koncernowi De Beers nie opłaca się eksploatować złóż wielokrotnie zasobniejszych, nawet przy użyciu arsenału płuczek mechanicznych. Ale tam, na Borneo, kopalnia zamiast płacić robotnikom, inkasuje od robotników. Siła robocza gratis. Inwestycji zero. A gdy się trafi diamencik czysty zysk. Czy to już kapitalizm był, czy jeszcze niewolnictwo wegetowało na wyspach Archipelagu, ładnie zwanego Nusantara? Teraz zapewne jest tam lepiej, Indonezja wkracza ponoć, śladem Chin i Indii, na mocarstwową drogę. No, powiedzmy, ścieżkę. Czy ona wiedzie też przez borneańskie dżungle? WOJCIECH GIEŁŻYŃSKI autor 66 książek i kilku tysięcy artykułów, promotor wielu pokoleń dziennikarzy Długo wędrowałem ostępami Złotego Trójkąta na północy Tajlandii, uroczego kraju, który teraz ściąga tysiące turystów z Polski, bo i pejzaże piękne, i zabytki, i piękne dziewczyny, nawet Polkom równe krasą. Od- 14 czerwiec 2010
FELIETON wiedziłem plemiona Meo, Yao, Szan, Lahu, Akha (pogardzane, bo to psojady ), a najdłużej gościłem w bambusowej chatynce na palach u Lisu. Tylko oni nie palą opium, chociaż mak sieją jak wszyscy i ekstrahują zeń heroinę. Opium jest tabu, można go jedynie sprzedawać chińskim kupcom, ale za srebrną monetę! Banknotów nie biorą. Kupili ręczne pompy, żeby nie schodzić trzysta metrów do potoku, kupili latarki dla dzieciaków, bo to fajne, gdy nocą biegają i świecą, a podczas naszej wizyty kupili kilkadziesiąt... desek klozetowych dowiezionych na grzbietach jaków. Świetnie, zbudują sławojki, jak kiedyś polscy wieśniacy, nie trzeba będzie kucać w krzakach... Ale nie, oni sedesami pięknie obłożyli chałupę naczelnika! A co z resztą monet? Zdobią nimi, przyszywając do kaftanów, swe fikuśne panny; stają się jeszcze atrakcyjniejsze. Na Borneo, kopalnia zamiast płacić robotnikom, inkasuje od robotników. Siła robocza gratis. Inwestycje zero. A gdy się trafi diamencik czysty zysk. Co im z monet zostaje, zakopują. I mają, o ile nie zapomną, gdzie je zakopali. Inne plemiona im zazdroszczą, bo one palą, niszczą sobie zdrowie i życie, a Lisu nie. Od nas, grupki białych łazęgów z jakiejś dalekiej krainy, którą rządzi cesarz Lek Valesa, nie wzięli grosza za pobyt i sowite poczęstunki. Pieniędzy nie potrzebują, mają po uszy. Zakopią i sąsiednie plemiona będą ich podziwiały jeszcze bardziej, że tacy bogacze! Ale gdy opuszczaliśmy ich wioskę, całym tłumem przyszli... żeby ich leczyć! Dowiedzieli się, że biały to lepszy czarodziej... Tego boli, tamten ma wrzody, no to my im (jak przedtem u Lahu) aspirynę i oxycort. Ale na końcu stał ich czarownik wioskowy; miał pół twarzy zżarte przez raka... Wiem, że mnie nic nie pomoże. Ale nie macie czegoś, żeby mniej bolało? Spojrzeliśmy po sobie. My nie mamy, ale wy macie tego po uszy. Opium! Opium nie mogę. Opium jest tabu. czerwiec 2010 15
M BIZNES DZISIAJ FELIETON Latający gigant CZY WYDARZENIE PROMUJĄCE ZAKUP NOWEGO SAMOLOTU MOŻE URATOWAĆ PRZEDSIĘBIORSTWO I WPŁYNĄĆ NA WYNIKI FINANSOWE? OKAZUJE SIĘ, ŻE TAK, JEŚLI BĘDZIE TO SKONSOLIDOWANA AKCJA PR GRUPUJĄCA W JEDNYM CZASIE I MIEJSCU SIŁY POLITYKI, BIZNESU, MEDIÓW I SZTUKI. maja 2010 r., późno, bo prawie z trzyletnim opóźnieniem, 19 Lufthansa otrzymała swojego pierwszego airbusa A 380. Prasa niemiecka piała z zachwytu tracąc potrzebny dystans, pozycjonując to wydarzenie, jako przełom w historii przedsiębiorstwa, przybliżający szansę na wyjście z kryzysu, zaniechania licznych ostatnio akcji protestacyjnych i strajków. To wyraźny znak na ratunek dla Frankfurtu, dla lotniska i zachowania miejsc pracy pisał Bild Zeitung. Swój pierwszy pasażerski lot ten największy pasażerski samolot świata w barwach Lufthansy wykonał z 380 pasażerami na pokładzie z Hamburga Finkenwerder fabryki Airbusa, do Frankfurtu nad Menem. W głowie kołaczą się zrazu liczby: przy opcji wykorzystania First Class może zabrać na pokład 526 pasażerów, maksymalnie zaś do 853 miejsc pasażerskich- bez klasy pierwszej. Wielki ptak jak się go potocznie nazywa w branży lotniczej ma 25 metrów wysokości, niebagatelną rozpiętość skrzydeł licząca 78 m i waży 118 ton. Sam lakier nałożony na kadłub samolotu waży 650 kg. Karl Morgenstern, guru lotniczy, autor setek publikacji i książek, w rozmowie ze mną sam przyznał, że jak zobaczył tego Wielkiego ptaka, nie mógł uwierzyć, że to lata. Nie tylko lata, ale jeszcze do tego jest o połowę cichszy od innych latających maszyn. Jest niesamowicie elastyczny i prowadzi się go, jak dodaje kapitan pierwszego lotu, Jürgen Raps, jak wypasione ferrari. Lufthansa długo zwlekała z zakupem tego latającego giganta. Wcześniej zakupiły te maszyny Singapore Airlines, Emirates, Qantas, a nie tak dawno Air France. W swej luksusowej części jest to typowa maszyna dla bogatych biznesmenów. Bilet do Tokio, a to jedna z zapowiedzianych tras Lufthansy, kosztuje bagatela 10 tys. euro. Ale jak to się ma do ceny samolotu A 380, który wyceniono na 350 mln dolarów. Na inauguracyjnym locie nie obyło się bez mocnych wrażeń. Otóż po starcie z fabrycznego lotniska Airbusa w Finkenwerder, samolot zatoczył koło, aby zniżyć się do wysokości 41 metrów i pozdrowić tym samym załogę fabryki oraz licznie przybyłych gości z tej jakże niskiej wysokości. W kabinie na monitorach można obserwować lot z umieszczonych na ogonie i podwoziu kamer, co robi naprawdę mocne wrażenie. Pomyślano o najdrobniejszych szczegółach służących komfortowi lotu i to nie tylko w pierwszej klasie. Toalety są przestronne, jest miejsce na zmianę garderoby i nie trzeba się czołgać do toalety jak do indiańskiego wigwamu. Zarząd Lufthansy po ostatnich chudych latach, latach ogromnego kryzysu i jeszcze bardziej dołującej ten sektor biznesu chmury wulkanicznej Lufthansa też odnotowała wysokie straty liczy na zyski i lepszą koniunkturę m.in. dzięki wprowadzeniu do eksploatacji A 380. Analitycy Deutsche Bank uznali, że jest to dobry moment do wprowadzenia nowej maszyny do eksploatacji. To jest też znak, że świat podnosi się z kryzysu. Co prawda, szefowie Airbusa cieszą się, że liczba zamówień rocznych na ten model wzrosła do 20, co przy 9 w ubiegłym roku oznacza wzrost o 100 procent, ale daleko jeszcze do euforii i do osiągnięcia break event point, kiedy produkcja stanie się w pełni opłacalna. 6 czerwca po raz pierwszy A380 pod flagą Lufthansy poleci do Afryki Południowej, zabierając na swoim pokładzie reprezentację Niemiec w piłce nożnej. Wolfgang Mayrhuber CEO Lufthansy żartował, że samolot jest na tyle duży, że piłkarze będą w trakcie lotu na jego pokładzie kontynuować treningi. Potęga jakby krzyknął do Himilsbacha w słynnym filmie Wniebowzięci Zdzisław Maklakiewicz potęga, chłopie. Bo człowiek musi sobie od czasu do czasu polatać Andrzej Mroziński 16 czerwiec 2010