Marki to nasze klejnoty rodowe data aktualizacji: 2015.09.17 Liderowanie cenowe zdarza się, ale nie jest na zawsze. Bycie liderem w świadomości konsumentów - to nasz cel. Rozmowa z Krzysztofem Pawińskim, prezesem Grupy Maspex Wadowice. Gdy 17 sierpnia rano wyjeżdżałem z Warszawy, Maspex miał na koncie 13 przejęć, a kiedy wysiadłem w Wadowicach było ich już 14. Nie ma ostatnio miesiąca, w którym nie zaskoczylibyście rynku. Ofensywa?
Rzeczywiście może to tak wyglądać, natomiast z przejęciami jest tak, że czasem przez lata nie wychodzi nic, a czasem transakcje niemal nakładają się na siebie. Nad ostatnim zakupem firmy Rio Bucovina, która jest wiceliderem rumuńskiego rynku wody butelkowanej pracowaliśmy cztery lata. Natomiast do sfinalizowania ostatnich dwóch transakcji, czyli zakupu udziałów w farmaceutycznej firmie Sequoia oraz przejęcia Rio Bucoviny wymagana jest jeszcze zgoda regulatora rynku. A jak długo chodziliście wokół Agrosu? Pierwszy kontakt nawiązaliśmy w czerwcu ub.r. W sumie wszystko udało się uzgodnić podczas trzech spotkań w Wadowicach, Berlinie i Warszawie. Agros to dla was nowe kategorie, nowe silne marki, ale także ogromne wyzwanie logistyczne. Inne wyzwania biznesowe stoją przed częścią sokowo napojową, a inne przed pozostałą ofertą firmy Agros-Nova, np. dżemami, sosami, daniami gotowymi, ketchupami itd. Marki Dr Witt i Tarczyn będą dołączone do naszej dywizji napojowej, natomiast pozostałe stworzą osobną jednostkę biznesową, która będzie zarządzana z Warszawy. Zachowana zostanie odrębność produktowa i organizacyjna. Czy należy się spodziewać rewizji dotychczasowych umów z odbiorcami agrosowych marek? Każdy klient jest dla nas ważny i nie ma powodu do podejmowania działań, które destruktywnie mogą wpłynąć na sprzedaż. Zdecydowanie łatwiej jest dziś wyprodukować, niż sprzedać. Tylko na początku transformacji ustrojowej mogło się wydawać, że jest inaczej. Dlatego tak ważne jest, żeby być we wszystkich kanałach sprzedaży. Który z przejętych od Agros Novej zakładów najpilniej wymaga inwestycji? Kupiliśmy marki i zakłady po to, żeby je rozwijać, a więc potrzebujemy mocy produkcyjnych. Na pewno inwestycji wymaga zakład w Łowiczu w najbliższych latach wydamy tam dziesiątki milionów złotych. Będziemy rozbudowywać zakład w odpowiednim, rozsądnym tempie. Potrzebne jest też centrum logistyczne. Jego organizacja będzie dopasowana do specyfiki tej spółki liczby indeksów, stopnia zróżnicowania produktów oraz liczby i wielkości wysyłanych partii towarów. Wcale nie jest tak, że system wdrożony w naszym tyskim centrum logistycznym jest uniwersalny. Byłem w Tychach. Rozwiązania, które tam zobaczyłem, są spektakularne. Zapraszam pod koniec roku, zobaczy pan ciąg dalszy. Rozbudowa centrum logistycznego w Tychach jest już mocno zaawansowana. Inna sprawa to inwestycje w ludzi. Jak będą wyglądać? Skompletowanie zespołu i zmotywowanie go wcale nie jest łatwe, gdy nie przejmuje się całej firmy, a tak było w tym przypadku. Musi powstać spójny kościec organizacyjny. Na pewno stworzy go wspólny system informatyczny, system raportowania, to wszystko co dotyczy pomiaru naszego biznesu. Wprowadzimy te standardy tak szybko, jak się da. Szczegóły będziemy omawiać z poszczególnymi zespołami, z uwzględnieniem wiedzy, doświadczenia i dobrych praktyk obu stron. Czy mamy dobry czas na przejęcia? Zawsze jest dobry czas na robienie biznesu. Gospodarka jest w coraz lepszym stanie, choć malkontentów nie brakuje. Zwiększają się obroty polskich firm, ich zasoby i możliwości realizowania ciekawych pomysłów biznesowych. Perspektywy makroekonomiczne na najbliższe lata są bardzo
dobre, chociaż mówi się, że makroekonomiści są potrzebni po to, żeby ktoś mylił się częściej od meteorologów (śmiech). Dużo więcej mają do powiedzenia uczestnicy rynku, właściciele firm, przedstawiciele handlu. Uważam, że nadal będziemy mieć do czynienia ze wzrostem gospodarczym. Polska gospodarka ma w wielu dziedzinach przewagę nad gospodarkami innych państw. Gros przedsiębiorstw produkcyjnych jest zbudowanych w oparciu o dobrą dyscyplinę kosztową. Do tego dochodzi przewaga w zaawansowaniu technologicznym, wydajność pracy jest coraz większa. Bodźcem napędzającym gospodarkę może być też otoczenie okołobiznesowe, ale na tym polu jest jeszcze sporo do zrobienia. Ma Pan na myśli kwestie podatkowe, przejrzystości prawa? Brakuje mi przede wszystkim sprawnego rozpatrywania sporów gospodarczych. I nie mówię o rozstrzygnięciach w lewo, czy prawo. Mówię, że mają zapadać. Jeśli nasze zakłady pracują na trzy zmiany, to nie widzę powodu, żeby wokanda sądowa nie była rozpisana od godz. 7 do 22. Rozładowałoby to zatory w sądach. Brakuje mi efektywnego e państwa. Przykład: zinformatyzowaliśmy nasze księgi wieczyste, a mimo to w dalszym ciągu, żeby sfinalizować jakąkolwiek grubszą transakcję, niezbędny jest wydruk z pieczątką Przereklamowane jest jedno okienko. Jeśli ktoś nie ma w sobie determinacji, żeby zakładać firmę w 3 czy 5 dni, to lepiej niech da sobie spokój. Marzy mi się sprawny obieg informacji i dokumentów, bo w biznesie wszystko musi się dziać szybko, natychmiast. Boli mnie produkowanie kolejnych aktów prawnych, których już nikt nie jest w stanie przeczytać i zrozumieć. Czy wprowadzenie euro mogłoby przyspieszyć rozwój gospodarczy? Zależy od tego, czy nasza wydajność pracy będzie wzrastała nieco szybciej niż niemiecka. Ostatnio to się udaje. Nie chodzi mi o poziom wydajności w obu krajach, ale o samą dynamikę zmian. Jeżeli w dłuższym czasie tak będzie, to wprowadzenie euro jest znakomitym rozwiązaniem, gdyż oznacza przypływ pieniędzy z niemieckiego do polskiego systemu gospodarczego. Gdyby było inaczej, własna waluta daje większe możliwości działania. Najczęściej używa się tu określenia dewaluacja, ja to nazywam samookradaniem się. Widzi Pan na polskim rynku marki godne uwagi? Jest ich wiele, tylko tak się składa, że żadna nie jest wystawiona na sprzedaż (śmiech). Mówienie o jakiejś marce, że pasuje do naszego portfolio, byłoby co najmniej nieeleganckie. Nigdy nie składam pustych deklaracji. To takie proste. O wszystkim, co pojawia się na rynku, wiemy. Nasza pozycja sprawia, że w naturalny sposób jesteśmy pytani o to, czy jesteśmy zainteresowani daną marką, firmą. Nie biegniemy z tym do mediów. Rzetelną informację przekazujemy dopiero wtedy, gdy już coś się wydarzy, a nie jest w planach. Jak finansujecie inwestycje? Klasycznie, ze środków własnych i kredytów bankowych. Ostatnio zaskoczyły mnie banki, które publicznie pogratulowały nam przejęcia aktywów Agros Novej, informując, że zaszczytem jest dla nich współfinansowanie tej inwestycji. Bardzo miłe i niespotykane. Sympatyczne były także rozmowy z pracownikami firmy Agros-Nova. Spontanicznie zapewniali, że czekali na właściciela, który nie będzie na chwilę. Cieszą się, że wartość firmy będzie budowana poprzez rozsądne inwestycje i nowe projekty. Nie martwi Pana ekspansja dyskontów?
Każda monokultura byłaby dla handlu nieszczęściem. Cieszę się, że mamy takie bogactwo formatów w polskim handlu. Dominacja jednego czy drugiego formatu nigdy nie jest dobra, bo wyjaławia rynek. Wciąż udaje nam się zachować równowagę. Różnorodność jest siłą polskiego handlu. Jako zwolennik zachowania równowagi pewnie zalicza się Pan do przeciwników obłożenia sieci handlowych podatkiem obrotowym Każdy przedsiębiorca zapytany, czy jest entuzjastą nowych podatków, odpowie nie i trudno się dziwić. Stoję na stanowisku, że wydatki budżetowe państwa powinny być zbilansowane, choć trudno wygrać wybory z hasłem podniesienia podatków. Podatki, podobnie jak produkty, mają swój cykl życia. Podatek dochodowy, jako drogi w poborze, łatwy do obejścia, nieefektywny, znajduje się w fazie schyłkowej. Natomiast wszystkie rodzaje podatku obrotowego są na czasie. Przejście na podatek obrotowy jest kwestią najbliższych 10 20 lat, natomiast to, na kogo będzie on nakładany i w jakiej wysokości, zależy od polityków. Czy deflacja wpływa na wyniki Maspeksu? W przypadku żywności deflacja jest w zasadzie niedostrzegalna. Owszem, niektóre surowce w minionych kwartałach staniały, ale zostało to zniwelowane różnicami kursowymi. W trwającym sezonie prawie wszystkie owoce, z wyjątkiem np. czarnej porzeczki, są droższe niż rok temu. Trzeba więc być przygotowanym na korektę cenową w I kwartale 2016 roku, chyba że wydarzy się coś, co zrekompensuje nam wyższe ceny surowców, np. tańsza energia czy paliwa. Czy inwestycja w firmę Sequoia oznacza mocniejsze zaangażowanie się w leki OTC i suplementy diety? To branża, w której wiele się dzieje. Polski rynek farmaceutyczny jest szóstym w Europie pod względem wartości. W następnych latach powinien rozwijać się w tempie około 4 proc. rocznie. Przeciętny Polak wydaje na leki około 114 euro rocznie, podczas gdy średnia w Europie waha się w granicach 220 euro. Od 2003 roku do Maspeksu należy spółka Polski Lek. Połączycie ją z Sequoią? Firmy, które działają na naszym rynku OTC, są niewielkie i konsolidacja jest tu konieczna. Na pytanie, czy w przypadku Sequoi i Polskiego Leku wybierzemy tę drogę, będę mógł odpowiedzieć za kilka miesięcy. Sequoia ma w portfolio produkty dla niemowląt, dzieci, kobiet w ciąży. Tymczasem społeczeństwo się starzeje. Nie warto pomyśleć o nietuzinkowych propozycjach dla starszych odbiorców? Wszyscy o tym mówią, ale nikt do tej pory nie zaproponował wyrobu, który zachwyciłby seniorów. Gdyby było to łatwe, już dawno znalazłby się producent, który skutecznie zagospodarowałby tę atrakcyjną część rynku. To dlatego klasyczne produkty stają się dziś produktami 50 czy 60+, choć wcale nie są nowościami. Jaki jest Pana stosunek do marek własnych? Nie specjalizujemy się w markach własnych, choć jeśli dysponujemy wolnymi mocami produkcyjnymi, których nie jesteśmy w stanie zagospodarować na własne potrzeby, podejmujemy tego typu projekty. Marki własne mają w naszym obrocie cały czas jednocyfrowy udział. Uważamy, że długoterminowe budowanie biznesu na tym, że jest się liderem cenowym, to ryzykowna strategia. Liderowanie cenowe zdarza się, ale nigdy nie jest dane na zawsze. Liderowanie w świadomości
konsumentów jest nieporównanie bardziej bezpieczne i trwalsze. Budowanie rozpoznawalnych brandów pozostanie jednym z fundamentów naszego rozwoju na całe dekady. Zaczynaliście biznes w szóstkę. Później dołączyło dwóch mniejszościowych wspólników. Myślicie już Panowie o swoich następcach? To jest konieczność, ale nie czuję się aż takim seniorem, żeby sprawa sukcesji była wyjątkowo paląca. Wyzwaniem ważniejszym i pilniejszym niż sama zmiana generacyjna jest zbudowanie następstwa. Ufam, że zrobimy to równie dobrze, jak przeszliśmy z zarządzania właścicielskiego na menadżerskie. Czy nadal dajecie sobie pięć lat na zrobienie z przejmowanych marek liderów bądź wiceliderów, a jeśli nie wyjdzie, wówczas pozbywacie się takich brandów? Tak, z tym że udaje nam się realizować tę strategię bez konieczności pozbywania się marek. Nie sądzę, żeby w jakiejkolwiek kategorii rynkowe numery cztery czy pięć długookresowo mogły zarabiać. Swoją pozycję mogą utrzymywać wyłącznie wiodące marki. Grupa Maspex Wadowice w liczbach: - 13 zakładów produkcyjnych i centrów logistycznych - 6000 pracowników w Polsce i za granicą - 3,3 mld zł obrotów (dane za 2014 rok) - 30 proc. produkcji trafia na eksport do ponad 50 krajów Źródło: Maspex Wadowice
Grzegorz Szafraniec Wiadomości Handlowe, Nr 9 (148), Wrzesień 2015 Źródło: https://www.wiadomoscihandlowe.pl/artykuly/marki-to-nasze-klejnoty-rodowe,4557