W Zimbabwe wskaźnik inflacji sięga ponad 231 mln procent. To rekord świata w tej kategorii. Nawet Centralne Biuro Statystyczne działające w tym kraju ma problem z policzeniem wskaźnika inflacji, która sięga ponad 231 mln procent. To rekord świata w tej kategorii. Zimbabwe - bo o nim mowa - stało się gospodarczym curiosum, choć nie wszyscy jeszcze o nim wiedzą. Nie ulega wątpliwości, że zagadnienie inflacji jest jednym z najczęściej przywoływanych i energicznie dyskutowanych pojęć, jakie zrodziła ekonomia. Popularność tego słowa jest dziś na tyle duża, że chyba nie ma dziś nikogo na świecie, kto choćby raz nie słyszał o jej istnieniu. Ale to nie wszystko. W parze z jej sławą nie idzie bowiem poziom właściwego jej rozumienia i pojmowania. Politycy często rozmawiają o niej, jak gdyby była nieuleczalną chorobą - wywoływaną przez bliżej nieokreślone czynniki biologiczne - nad którą nie mają żadnej władzy, a która trawi kraj przyczyniając się jednocześnie do pauperyzacji całego społeczeństwa. Co więcej, ci sami politycy obiecują nam, że będą z nią walczyć pod warunkiem, że naród dostarczy im odpowiedniej broni" w postaci właściwych instrumentów fiskalnych i monetarnych oraz silnego prawa. Prawda zaś jest taka, że inflacja zostaje powołana do życia przez przywódców, którzy w niewłaściwy sposób prowadzą politykę makroekonomiczną państwa. Brak właściwych decyzji, brak koordynacji działań i częste psucie pieniądza to przecież ich zasługa". Dlatego zawsze musimy być czujni na różnego rodzaju manipulacje z ich strony i pamiętać o tym, że ta sama grupa ludzi obiecuje nam - jak to trafnie ujął Henry Hazlitt w swojej książce zatytułowanej Inflacja. Wróg publiczny nr 1 - że prawą ręką będą zwalczać to, co podają nam lewą ręką. To właśnie brak czujności społeczeństwa i dojście do władzy nieodpowiedzialnych przywódców spowodowały, że dziś inflacja w Zimbabwe osiągnęła poziom - i tu uwaga, bo bynajmniej nie jest to żart - ponad 231 mln proc.(r/r). Informacja na ten temat 1 / 5
pojawi się zapewne w najnowszym wydaniu Guinness Book of Records. Przykład do lamusa W podręcznikach ekonomii opisujących zjawisko inflacji podawana jest dość często - w formie ciekawostki gospodarczej - informacja, o najwyższym poziomie inflacji, jaka dotychczas została odnotowana na świecie. Przywoływany jest przykład sytuacji, w jakiej znalazły się Niemcy po I wojnie światowej, czyli w latach 1918-23. Kurs marki niemieckiej w stosunku do jednego dolara wzrósł ze 100 marek w 1921 roku do 4,2 biliona marek w listopadzie 1923 roku. To wywołało zjawisko hiperinflacji, która w pewnym momencie sięgała kilkudziesięciu tysięcy procent. W obliczu tak wysokiego wskaźnika wzrostu cen drukarnie nie nadążały z dodrukiem pustego" pieniądza, a płace pracowników najemnych były wypłacane codziennie w koszach od bielizny (ze względu na liczbę banknotów). Jak dramatyczna była sytuacja, niech świadczy też fakt, że każdego dnia pod zakładami pracy ustawiały się rzesze kobiet, które czekały na pieniądze zarobione przez swoich mężów, by następnie czym prędzej wydać je w pobliskich sklepach. Dzięki temu w danym dniu mogły kupić to, na co nie byłoby je już stać po 3-4 dniach, gdyż ceny rosły w zatrważającym tempie. Postępujący proces wzrostu cen doprowadził do tego, że niemiecka marka całkowicie zatraciła podstawową funkcję, jaką powinien spełniać pieniądz, a mianowicie przestała być środkiem wymiany. W takiej sytuacji zaczęła obowiązywać w Niemczech wymiana barterowa. Ludziom bardziej opłacało się wymieniać towar za towar, aniżeli towar za pieniądze, albowiem towar o wiele mniej tracił na wartości niż zarobione przez nich pieniądze, które w pewnym momencie stały się już tylko środkiem opałowym. Spoglądając na wydarzenia gospodarcze w Zimbabwe można odnieść wrażenie - zresztą słuszne - że powyżej opisany przykład dawno się już zdezaktualizował i jest kwestią czasu, kiedy to Zimbabwe będzie opisywane w książkach do ekonomii jako kraj o najwyższym w historii zarejestrowanym wskaźniku inflacji. 2 / 5
30 mln dolarów za sandwicha Sytuacja gospodarcza Zimbabwe, niegdyś bogatego jak na warunki afrykańskie kraju, nie jest zła. Jest katastrofalna. Fakt, że gospodarka ta jest w stanie w dalszym ciągu funkcjonować, zaskakuje ekonomistów. Hiperinflacja uruchomiła całą lawinę gospodarczych problemów. Ludność w Zimbabwe staje się coraz biedniejsza, jednocześnie rośnie zapotrzebowanie na produkty, których podaż jest niska. Produkcja przestaje być opłacalna. Sprzedaż dóbr z ledwością pokrywa koszty związane ich wytworzeniem. Co więcej, władze banku centralnego ( Reserve Bank of Zimbabwe ) nie nadążają z dodrukiem pustego pieniądza, a banknoty o nominałach 100 milionów czy nawet 100 miliardów dolarów zimbabweńskich (ZWD) są czymś zupełnie normalnym. Wartość jednego dolara amerykańskiego (USD) równa jest obecnie ponad 925 tys. dolarów zimbabweńskich. Ale to nie koniec inflacyjnych absurdów. Kilogram ziemniaków kosztuje bowiem 10 mln ZWD, a za popularnego sandwicha trzeba zapłacić już 30 mln ZWD. Niewyobrażalna jest również cena papieru toaletowego, który kosztuje aż 417 dolarów zimbabweńskich i to nie za całą rolkę, a jedynie za dwa listki", cała bowiem rolka to koszt rzędu 145 tys. miejscowych dolarów, co w przeliczeniu na amerykańskiego dolara daje jakieś 25-30 centów. Ogólny niedostatek spowodowany hiperinflacją coraz bardziej napędza działalność czarnego rynku, który niemal na równi funkcjonuje z rynkiem jawnym. Można na nim kupić wiele produktów, ale ich ceny są znacznie wyższe. Szalejąca inflacja spowodowała również niewyobrażalny wzrost stopy bezrobocia, która na chwilę obecną wynosi ponad 80 proc. Brak pracy jeszcze bardziej pogłębia i utrwala poziom biedy, o czym dobitnie świadczy fakt, że znaczna część społeczeństwa żyje za mniej niż 2 dwa dolary USA dziennie, a niemal połowa ludności jest niedożywiona. 3 / 5
Dorobek Mugabego To, że inflacja roczna w Zimbabwe sięga dziś 231 mln proc, a ceny z miesiąca na miesiąc rosną średnio o 2600 proc, jest zasługą prezydenta Roberta Mugabe, który jako dyktator rujnował kraj i jego społeczeństwo przez niemal 28 lat swoich rządów. Kiedy obejmował władzę, Zimbabwe (dawna Rodezja Południowa) była krajem względnie zamożnym, bogatym dzięki farmerskiemu rolnictwu. Polityka nacjonalizacji, którą jako jedyną Mugabe uważał za słuszną, tłamsiła jednak w zarodku wszelkie przejawy przedsiębiorczości i samodzielności. Nie było zatem mowy o prowadzeniu jakiejkolwiek działalności gospodarczej na własną rękę. Wszystko miało się odbywać pod kierunkiem i nadzorem państwa. Towarzyszyło temu jawne łamanie praw człowieka. A ponieważ Mugabe pokazał się również jako zagorzały przeciwnik krajów zachodnioeuropejskich oraz Stanów Zjednoczonych, na Zimbabwe zostały nałożone sankcje gospodarcze, co miało skłonić panujący w kraju reżim do złagodzenia dyktatury i doprowadzić do wolnych wyborów. Kiedy jednak Mugabe je przegrał - odmówił oddania władzy. Droga do hiperkryzysu Od początku swoich rządów Robert Mugabe prowadził proces przymusowego odbierania ziemi białym farmerom i zmuszania ich do emigracji. Polityka ta, jak również błędy w zarządzaniu gospodarką i katastrofalna susza w latach 1991-92, która zniszczyła blisko 75 proc. plonów zbóż, prowadziły gospodarkę od spadku tempa wzrostu do całkowitego załamania. W 2007 roku produkt krajowy brutto na 1 mieszkańca wynosił w Zimbabwe 2000 USD (źródło: 2007 CIA World Factbook). W Polsce PKB na osobę wynosi ponad 14,1 tys. USD 4 / 5
. 5 / 5