Warszawa, 11.06.2017 r. Dr hab. Jerzy Osiński Wydział Psychologii Uniwersytet Warszawski Ocena rozprawy doktorskiej mgr. Bartłomieja Swebodzińskiego nt. Dyskontowanie odroczonych wzmocnień przez pacjentów z ogniskowymi uszkodzeniami ośrodkowego układu nerwowego: perspektywa neuropsychologii klinicznej (Warszawa 2017, 119 stron maszynopisu) Przedmiotem pracy jest wykorzystanie klasycznego dla ekonomii behawioralnej paradygmatu dyskontowania do analizy problemów behawioralnych, opisywanych w kategoriach wzrostu impulsywności, specyficznych dla osób z uszkodzeniem płatów czołowych. Autor postawił przed sobą trzy cele, które zrealizował w jednym badaniu empirycznym. Po pierwsze porównał tempo dyskontowania nagród odroczonych w grupie pacjentów z ogniskowymi uszkodzeniami płatów czołowych, dwóch grupach z uszkodzeniami innych struktur (pacjentów z uszkodzeniami struktur głębokich lub mieszanych okolic kory mózgowej, pacjentów z uszkodzeniami zlokalizowanymi za bruzdą środkową lub uszkodzeniami wyspy) i dwóch grupach bez uszkodzeń mózgu (pacjenci przewlekle chorzy oraz osoby zdrowe bez doświadczenia długotrwałej hospitalizacji). Po drugie autor porównał powyższe grupy pod względem występowania efektu wielkości nagrody polegającego na szybszym dyskontowaniu nagród o mniejszej wartości. Po trzecie porównał w badanych grupach dopasowanie do danych empirycznych modelu hiperbolicznego i wykładniczego, przyjmując że wskazanie modelu lepiej wyjaśniającego wariancję wyników pozwoli na lepsze dobranie działań terapeutycznych. Problematyka pracy jest ważna ze społecznego punktu widzenia, a wybór paradygmatu dyskontowania znajduje dobre uzasadnienie w fakcie, że pozytywne efekty rehabilitacji są odroczone, a jej uciążliwość doświadczana jest natychmiast. Praca ma walor oryginalności, poszerza wiedzę nt. dyskontowania nagród odroczonych przez pacjentów z ogniskowymi uszkodzeniami mózgu, co najmniej w dwóch aspektach: w zakresie efektu wielkości nagrody oraz formy funkcji dyskontowej. Większość 1
moich krytycznych uwag przedstawionych w dalszej części recenzji ma charakter polemiczny i bardziej wskazuje na wagę podjętych przez autora zagadnień, niż ujawnia niedostatki pracy. Rozprawa ma standardową strukturę, składa się z wprowadzenia (3 strony), części teoretyczno-przeglądowej (34 strony), części empirycznej obejmującej opis metody i wyników (35 stron), dyskusji wyników i podsumowania (11 stron), bibliografii (ok. 90 pozycji), streszczenia i załączników (algorytm pomiaru tempa dyskontowania, formularz metryczki osoby badanej, tabela zaburzeń poznawczo-behawioralnych). W ramach tych standardowych części autor nadał treściom bardzo dobrą strukturę, w mojej ocenie nawet perfekcyjną. W ostateczności przedmiotem krytyki może być obecność w części przeglądowej pewnych treści, jak np. opisu unaczynienia mózgowia, czy budowy płatów czołowych, które nie wydają mi się niezbędne dla zrozumienia zależności którymi autor zajmuje się w części empirycznej. Dość często pojawiają się też bez objaśnienia obce psychologom terminy medyczne (np. udar lakunarny, perfuzja OUN, koksartroza). Ogólnie jednak praca ma bardzo przejrzystą i przemyślaną strukturę a wywód prowadzony jest w sposób bardzo klarowny. W dalszej części recenzji odniosę się po kolei do kluczowych części rozprawy. Wysoka ocena układu treści odnosi się w pierwszym rzędzie do części teoretyczno-przeglądowej. Trudno mi sobie wyobrazić tu lepszą strukturę z punktu widzenia logiki wywodu i składania się poszczególnych treści w sensowną całość. Lektura tej części byłaby wręcz przyjemnością gdyby nie to, że nie podzielam pewnych upodobań stylistycznych autora. Bardzo podoba mi się zgrabne przejście od perspektywy neuronauk do ekonomii behawioralnej i problematyki dyskontowania poprzez podrozdział prezentujący wyniki badań dotyczących mózgowych mechanizmów różnicowania nagród o odmiennej wielkości. Odnoszę wrażenie, że autor bardzo kompetentnie porusza się w literaturze problemu łącząc różne wątki w spójną całość. Oczywiście mam też uwagi krytyczne. Tytuł chwalonego wcześniej podrozdziału o różnicowaniu nagród, który brzmi Kontrola bodźcowa zachowania moim zdaniem jest zupełnie nietrafiony z punktu widzenia celu prezentowanych w nim informacji i jest niezrozumiały dla czytelnika o zainteresowaniach spoza kręgu psychologii behawioralnej. Nie jestem też pewien, czy proces dyskontowania odroczonych wzmocnień może stanowić mechanizm wyjaśniający zachowania impulsywne (str. 3). Wydaje mi się raczej, że stanowi mniej lub bardziej użyteczną perspektywę opisu tego problemu. Ponadto skłaniałbym się 2
raczej ku ocenie, że znalezienie formuły matematycznej (mam na myśli model hiperboliczny), która dobrze opisuje zachowanie człowieka i pozwala je trafnie przewidywać, stanowi ważne osiągnięcie, ale biorąc pod uwagę tradycje i specyfikę psychologii jako nauki, nie wydaje mi się żeby taka formuła stanowiła satysfakcjonujący na gruncie psychologii poziom wyjaśniania. Podobnie nie jestem pewien czy, jak twierdzi autor (str. 23), funkcja hiperboliczna wyjaśnia zmianę preferencji, czy raczej tylko ma wysokie dopasowanie do danych empirycznych, a więc dobrze je opisuje i ewentualnie pozwala przewidywać wystąpienie takiego efektu. Mam też pewną wątpliwość (zdecydowanie drugorzędną) dotyczącą Ryc. 3 obrazującej, zresztą bardzo plastycznie, odwrócenie preferencji do jakiego dochodzi, gdy para nagród (większa dostępna później i mniejsza dostępna wcześniej) przesuwana jest po osi czasu o taki sam dystans (tj. bez zmiany odległości między tymi nagrodami). Mianowicie odnoszę wrażenie, że krzywe dyskontowe dla tych nagród różnią się stromością a więc reprezentują różne tempo dyskontowania, a ponadto krzywa dla nagrody większej jest bardziej stroma, niż dla nagrody mniejszej, co sugeruje większe tempo dyskontowania nagrody większej, choć wyniki badań pokazują, że jest dokładnie na odwrót. Podstawowym zadaniem części teoretycznej jest dostarczenie podstaw dla weryfikowanych w badaniu hipotez i ten warunek w ocenianej pracy jest bezsprzecznie spełniony. Dla hipotezy przewidującej lepsze dopasowanie modelu hiperbolicznego odnajdujemy uzasadnienie odwołujące się do wyników badań nt. dyskontowania realizowanych z udziałem różnych populacji. Hipoteza przewidująca wyższe tempo dyskontowania w grupie pacjentów czołowych opiera się na klinicznym obrazie zespołu czołowego oraz na wynikach dotychczasowych badań z udziałem pacjentów neurologicznych oraz badań z wykorzystaniem technik neuroobrazowania. Bardzo ciekawa hipoteza wiążąca efekt wielkości w dyskontowaniu z lokalizacją uszkodzenia mózgu (ściśle rzecz biorąc przewidująca, że w grupie z uszkodzeniami płatów czołowych efekt ten nie wystąpi w odróżnieniu od pozostałych grup osób badanych) odwołuje się do wyników badań wskazujących na udział płatów czołowych w różnicowaniu nagród ze względu na ich wartość. Logika uzasadnienia trzeciej hipotezy prowokuje jednak pytanie o uzasadnienie hipotezy drugiej: skoro pacjenci czołowi mogą mieć trudność z różnicowaniem małych i dużych nagród, to czy w ogóle powinniśmy oczekiwać, że będą dokonywać spójnych wyborów w procedurze pomiaru tempa dyskontowania, która wymaga wybierania między mniejszą i 3
większą nagrodą? Ewentualnie przeciwnie, czy fakt trudności z różnicowaniem wielkości nagród przez pacjentów czołowych nie stanowi również dobrego uzasadnienia dla drugiej hipotezy: w sytuacji trudności z różnicowaniem wielkości nagród może nasilać się preferencja dla nagrody szybciej dostępnej? Mogłoby to znaleźć wyraz w wyraźnie większej w grupie czołowej niż w pozostałych grupach proporcji osób, które zawsze preferują nagrodę natychmiastową (kierują się wyłącznie czasem, nie wielkością). Jestem ciekaw, czy wystąpiła taka tendencja, a z drugiej strony jestem ciekaw także czy sposób w jaki pacjenci czołowi dokonywali wyborów wskazywał na problemy decyzyjne (problemy takie są przedstawione w pracy jako jeden z objawów zespołu czołowego)? Część empiryczna pracy również została skonstruowana wzorowo i daje jasny i pełny obraz tego, jak cele postawione przez autora zostały zrealizowane. Ogólnie rzecz biorąc badanie zostało zaplanowane i przeprowadzone bardzo starannie. Trafnie zostały dobrane grupy osób badanych (mamy grupy kliniczne reprezentujące różną lokalizację uszkodzeń mózgu, grupy osób bez uszkodzeń mózgu, w tym grupę osób długotrwale hospitalizowanych) z myślą o różnych kombinacjach porównań tych grup pozwalających na pełniejszą weryfikację hipotez. Kontrolowane były zmienne socjodemograficzne, ale też czas od incydentu neurologicznego, ręczność, lokalizacja półkulowa uszkodzenia (mimo, co podkreśla autor, braku przesłanek przemawiających za wpływem lokalizacji na dyskontowanie) oraz poziom zaburzeń poznawczo-behawioralnych, co pokazuje kompetencje autora w zakresie prowadzenia badań na populacji pacjentów neurologicznych. W zakresie tych zmiennych zostały przeprowadzone staranne porównania międzygrupowe, które wykazały brak różnic (z wyjątkiem procesów uwagi). W kontekście pomiaru dyskontowania drobną rysę na tym idealnym obrazie stanowi wyraźnie większy rozstęp (ale nie miało to wpływu na średnią) wieku w grupie kontrolnej nieklinicznej (najmłodsza osoba miała 40 lat), niż w grupie neurologicznej (22 lata) i kontrolnej klinicznej (28 lat), co może dziwić o tyle, że w doborze grupy osób zdrowych i bez historii hospitalizacji autor miał największą swobodę i łatwo było takiej rozbieżności uniknąć. W opisie techniki pomiaru tempa dyskontowania zabrakło uzasadnienia dla wybranych wartości odroczenia (od trzech dni do roku), a uzasadnienie dla wyboru kwoty 200 i 2000 zł wydaje mi się niewystarczające. Domyślam się, że decydując się na odroczenia nie przekraczające jednego roku autor korzystał z doświadczeń Dixona i wsp. opisanych w 4
części przeglądowej (str. 26), ale nie zostało to wprost wyartykułowane. Jeśli zaś chodzi o wybór konkretnych kwot, to w pracy znajduje się uzasadnienie, że był podyktowany kryterium codziennych doświadczeń osób badanych. Ten argument nie wydaje mi się przekonujący, ponieważ kluczowe dobra materialne jak mieszkanie, dom czy nawet samochód osiągają wartość wielokrotnie przekraczającą 2000 zł. Z punktu widzenia planowania badania dotyczącego efektu wielkości lepiej rokującym rozwiązaniem byłby wybór kwot różniących się np. dwoma rzędami wielkości, choć jak ostatecznie pokazały wyniki intuicja autora była trafna. Stąd też moje wrażenie, że być może autor nie podzielił się w pracy wszystkimi argumentami, które skłoniły go do wyboru tych, a nie innych kwot. Ponadto na podstawie opisu techniki pomiaru tempa dyskontowania można obliczyć, ze każdy badany dokonywał 72 wyborów. Zabrakło jednak informacji ile trwał wywiad z osobą badaną i jaka była relacja tego czasu do standardowych sesji rehabilitacyjnych jakim byli poddawani pacjenci. Analiza statystyczna wyników w zakresie postawionych hipotez została zaplanowana i przeprowadzona bardzo starannie i jak już wcześniej podkreślałem poprzedziły ją szczegółowe porównania badanych grup pod względem zmiennych, które mogą determinować tempo dyskontowania. Pozytywnie oceniam fakt wyboru niestandardowego poziomu istotności statystycznej (0,1) i jego uzasadnienie niską liczebnością podgrup klinicznych. Dodałbym jeszcze, że kolejnym argumentem przemawiającym za takim rozwiązaniem jest konieczność użycia testów nieparametrycznych, zwiększających prawdopodobieństwo błędu drugiego rodzaju. Prezentacja wyników jest więcej niż poprawna, ale mam tu kilka uwag mniejszego kalibru. Zabrakło mi przejrzystego podsumowania w formie tabelarycznej ciągnących się przez osiem stron analiz dotyczących dopasowania krzywych dyskontowych. Na wykresach ilustrujących dopasowanie krzywych zabrakło mi informacji o dobroci dopasowania. Informacja taka stanowiłaby zresztą dobrą alternatywę dla podsumowującej tabeli, ponieważ pozwoliłaby na szybkie dotarcie do wyniku bez konieczności wertowania obszernego tekstu. W części dotyczącej międzygrupowych różnic w tempie dyskontowania autor zastosował konwencję opisu wyników polegającą na tym, że posłużył się słownym szablonem kopiowanym kilkakrotnie a dystynktywna była tylko informacja o zmiennych niezależnych i wynikach testów statystycznych. Moim zdaniem takie rozwiązanie oczywiście jest dopuszczalne, ale utrudnia 5
czytelnikowi orientację, ponieważ wywołuje błędne wrażenie, że dany fragment tekstu już się czytało. Sugerowałbym też w odniesieniu do danych procentowych (porównanie grup pod względem zmiennych socjodemograficznych) posługiwanie się bardziej jednoznacznym pojęciem odsetka w miejsce frekwencji. Dyskusja została napisana w bardzo uporządkowany sposób, najpierw ma miejsce syntetyczne odtworzenie uzyskanych wyników, a potem ich pogłębiona interpretacja odwołująca się do literatury problemu. Bez wątpienia autem autora jest zdolność do refleksji, stanowiąca ważny element kwalifikacji do pracy naukowej. Z całą pewnością też nie można autorowi zarzucić braku subtelności w interpretacji wyników. Bardzo pożyteczną rolę spełnia podsumowanie, ułatwiające przyswojenie najważniejszych wyników i pokazujące ich znaczenie. W kwestiach bardziej szczegółowych wydaje mi się, że zamieszczony na str. 90 opis wyniku analizy dotyczącej tempa dyskontowania, w której zwiększono dwukrotnie liczebności grupy czołowej i nieczołowej, nie jest właściwy. Otóż po zabiegu zwiększenia liczebności istotność różnic zwiększyła się (z 0,098 do 0,01) i wystąpiły istotne statystycznie różnice w porównaniach grup parami również w dyskontowaniu małej kwoty, co raczej oznacza zanik efektu interakcji, a nie jak pisze autor jego nasilenie, skoro chodzi o interakcję wielkości kwoty i lokalizacji uszkodzenia, która polegała na tym, że dla dużej kwoty występowały różnice międzygrupowe, a dla małej kwoty nie. Bardzo interesującym wątkiem pracy akcentowanym w podsumowaniu jest przebieg funkcji dyskontowej u pacjentów czołowych. Uzależnienie oddziaływań terapeutycznych od kształtu krzywej dyskontowej to nie tylko ciekawe, ale i ważne zagadnienie. Warto zastanowić się jednak, czy model mający najlepsze dopasowanie w skali grupy, stanowi właściwą przesłankę dla wyboru programu terapii i czy nie byłoby bardziej wskazane indywidualne podejście do pacjenta (tj. oparte na indywidualnym dopasowaniu krzywej dyskontowej). Moim zdaniem przemawiają za takim podejściem dwa fakty. Po pierwsze badanie pokazało, że w przypadku pacjentów czołowych na wynik porównania modeli wpływ ma wielkość kwoty dyskontowanej, ściśle rzecz biorąc model hiperboliczny miał lepsze dopasowanie niż wykładniczy dla 2000 zł, ale już nie dla 200 zł, a ocena wielkości kwoty jest sprawą bezsprzecznie subiektywną. Po drugie nawet w wypadku dużej nagrody lepsze dopasowanie modelu hiperbolicznego stwierdzono tylko dla 7 z 16 osób, co sugeruje że 6
oparcie programu terapii dla wszystkich tych pacjentów o model hiperboliczny niekoniecznie stanowiłoby najlepsze rozwiązanie. Tego rodzaju konkluzja została wyartykułowana przez autora w sposób jednoznaczny właściwie tylko w streszczeniu. Podsumowując, w mojej ocenie autor wykazał się bardzo dobrą orientacją w literaturze problemu, przekonująco wskazał luki w wiedzy i dobrze uzasadnił hipotezy. Bardzo kompetentnie i solidnie zaplanował oraz przeprowadził badanie. Wyniki badania poddał adekwatnej analizie statystycznej. Przeprowadził kompetentną dyskusję wyników i wskazał na ich znaczenie dla teorii oraz praktyki klinicznej. W związku z powyższym stwierdzam, że rozprawa doktorska mgr. Bartłomieja Swebodzińskiego odpowiada warunkom określonym w art. 13 ustawy z dnia 14 marca 2003 roku o tytule naukowym i stopniach naukowych (Dz. U. nr 65 poz. 595) i stawiam wniosek o dalsze postępowanie w sprawie nadania mgr. Swebodzińskiemu stopnia naukowego doktora nauk społecznych w dyscyplinie psychologia. 7