Z mgr. Inż. Emilem Kozłowskim z Zakładu Zagrożeń Wibroakustycznych Centralnego Instytutu Ochrony Pracy - PIB rozmawia Anna Leszkowska - Zajmował się pan badaniami narażenia muzyków na hałas, jeśli można tak nazwać głośne dźwięki wydawane przez instrumenty, na jakich grają. Co z tych badań wynika? - Trudno muzykę nazwać hałasem, gdyż z definicji hałas to dźwięk uciążliwy, przeszkadzający. Hałasem może być dźwięk spadającej regularnie i dostatecznie długo kropli wody w wyciszonym pokoju. Hałas to niepożądane dźwięki towarzyszące różnym procesom produkcyjnym, tymczasem muzyka jest tworzona celowo, ma sprawiać przyjemność słuchającemu, a nie przykrość, irytację i złe samopoczucie fizyczne. Z dźwiękami muzycznymi jest też tak, że o ile w przypadku hałasu np. przemysłowego czy transportowego można w jakimś stopniu zmniejszyć jego natężenie, to muzyka musi być grana tak, aby docierała do wszystkich słuchaczy. Nie może więc być grana za cicho, zwłaszcza, że zmiany dynamiki kształtują jej charakter. - Ale w dobie muzyki klasycznej nie było elektroniki, obecnie do sal koncertowych wprowadza się wzmocnienie dźwięku, co sprawia, że słuchanie muzyki staje się niekiedy udręką dla słuchaczy, ale być może i dla muzyków. - Prowadziłem badania w orkiestrach symfonicznych, które nie używały wzmocnienia dźwięku. Polegały one na pomiarze poziomu ciśnienia akustycznego wśród muzyków. Podczas prób, próby generalnej oraz koncertów dwóch orkiestr: dętej - najgłośniejszej z możliwych orkiestr klasycznych, liczącej ok. 60 muzyków, i drugiej - klasycznej symfonicznej, o podobnej liczebności, wśród muzyków były rozstawione mikrofony. Badania prowadziłem też w zespołach rockowych i jazzowych - mikrofony były ustawiane wówczas blisko głowy muzyka, ale tak, aby nie przeszkadzały w graniu. Okazało się, że w przypadku muzyków rozrywkowych poziomy dźwięków są naprawdę wysokie, z kolei w przypadku orkiestr symfonicznych nie wszyscy muzycy narażeni są na poziomy dźwięków przekraczające wartości dopuszczalne. Przekroczenia dotycz ą 1 / 7
najczęściej instrumentów perkusyjnych i dętych - zwłaszcza trąbki i puzonu. Oczywiście, nie dotyczy to osoby, która gra na takim instrumencie, ale tych muzyków, którzy siedzą bezpośrednio przed nim. Fala akustyczna atakuje głowę osoby znajdującej się na jej drodze. W przypadku skrzypków dodatkowym problemem jest to, że jedno ucho jest bardziej narażone na fale dźwiękowe niż drugie. Oczywiście, poziomy natężenia zależą nie tylko od rodzaju instrumentu, ale i rodzaju muzyki i sposobu jej wykonywania, miejsca wykonywania (warunków akustycznych sali, z pogłosem czy bez). W przypadku muzyków rockowych czy jazzowych w trakcie koncertu średni poziom natężenia dźwięku podczas koncertu przekracza 105-110 db. Po części wynika to z tego, że artyści (i reżyserzy dźwięku) ustawiają sobie na koncertach obok siebie odsłuch - czyli głośniki pozwalające im słyszeć to, co grają. A że każdy chce siebie słyszeć dobrze, urządzenia te są nastawiane coraz głośniej. To powoduje, że natężenie dźwięku jest zwielokrotnione. Lepszym rozwiązaniem - jeśli chodzi o higienę pracy - jest zastosowanie odsłuchu dousznego, indywidualnego. Dzięki niemu muzyk izoluje się od dźwięków otoczenia, zostają one wyciszone. Jest to jedyne skuteczne rozwiązanie ograniczające nadmierne natężenie dźwięku. W przypadku muzyki klasycznej poziomy narażenia słuchu muzyków są niższe, ok. 90 db. Akustyka sali nie odgrywa tutaj istotnej roli, ważna natomiast jest przestrzeń - im większa scena, muzycy mogą siedzieć bardziej oddzieleni od siebie, najlepiej na podestach - tym lepsze mają warunki pracy. Oczywiście, w przypadku kanału w teatrze operowym nie ma takiej możliwości - tam natężenie dźwięków jest wyjątkowo wysokie. Innym rozwiązaniem jest ekran akustyczny, który jednak wycisza tylko część instrumentów - tych generujących dźwięki o wyższych częstotliwościach, jak trąbka, skrzypce, flet, nawet obój, a z perkusyjnych - marimba. I tylko przy takich instrumentach jest sens używania ekranów akus tycznych. Przy instrumentach o niskim stroju, wydających dźwięki o niskich częstotliwościach, nie ma sensu go używać. W Polsce w orkiestrach coraz częściej używane są takie ekrany, muzycy bardzo chętnie je stosują, choć nie zawsze wszystkim taka ochrona pomaga. - A co z ochronami dousznymi? - One są skutecznym sposobem ochrony słuchu muzyków, mają filtry akustyczne, tłumiące dźwięki w całym zakresie częstotliwości w równym stopniu - co jest ich zaletą. Typowa ochrona słuchu bardziej tłumi wysokie częstotliwości niż niskie. Wadą tych ochron słuchu jest to, że nie zawsze muzyk w takich zatyczkach dobrze się czuje - jest to jednak przedmiot w uchu, powodujący dyskomfort słyszenia, muzyk może fałszować z tego powodu, grać nieczysto. Trzeba też zauważyć, że te wkładki różnie się sprawdzają w przypadku różnych instrumentów. np. muzykom grającym na instrumentach dętych takie zatyczki przeszkadzają fizycznie - przy dęciu w instrument powstają efekty dudnienia w głowie. 2 / 7
Przy instrumentach smyczkowych jest o tyle dobrze, że muzyk kontroluje dźwięk nie tylko za pomocą słuchu, ale także mechanicznie, dotykiem. Tak samo jest w przypadku instrumentów perkusyjnych. Z moich badań ankietowych wynika także, że w przypadku instrumentów smyczkowych i perkusyjnych ochrony douszne sprawdzają się, gorzej jest u muzyków grających na instrumentach dętych, choć i oni po półrocznym okresie testowania przyzwyczaili się do takich wkładek. - Takie wkładki robi się na miarę czy jest to produkcja seryjna? - Są dwa rodzaje takich wkładek - jedne - formowane na specjalne zamówienie, droższe, i drugie - standardowe, dostępne w handlu. Różnica w cenie jest spora - nieprofilowane kosztują ok. 70 zł, ale te profilowane, służące parę lat - ok. 500 zł. - Jak długo muzyk może grać na instrumencie np. w orkiestrze symfonicznej bez skutków ubocznych dla swoich uszu? - Tu nie ma reguły, każdy człowiek ma inną budowę anatomiczną, inną fizjologię. Jeden może pracować w hałasie 20 lat i ma dobry słuch, inny - krócej. Szybkość pojawienia się ubytku słuchu także silnie zależy od poziomu dźwięku na jaki dany pracownik jest narażony. Generalnie można przyjąć, że osoby narażone na hałas o natężeniu nieznacznie przekraczającym dopuszczalne dawki mogą po upływie ok. 10 lat mieć widoczne ubytki słuchu. To nie dzieje się więc zatem tak szybko. Jednakże należy pamiętać o tym, że istnieje możliwość utraty słuchu po jednostkowym zdarzeniu akustycznym, charakteryzującym się bardzo wysokim poziomem dźwięku, np. wystrzał z armaty. - Istnieją dane mówiące o tym, że muzyk może pracować 8 godzin bez skutków ubocznych przy natężeniu dźwięku do 82 db, jeżeli natężenie dźwięku wynosi 91 db, to tylko godzinę, a jeśli 100-105 db - tylko kilka minut... - To nie takie proste. Chodzi o to, że wartość dopuszczalna hałasu wynosi 85 db i dlatego można w takim hałasie pracować 8 godzin. Jeżeli natężenie dźwięku zwiększa się do 88 db, to czas ekspozycji na hałas skraca się do 4 godzin dziennie, przy 91 db - do 2 godzin. Te dane nie świadczą zatem o możliwości utraty słuchu, ale o przekroczeniu wartości dopuszczalnej natężenia dźwięku i możliwościach wystąpienia utraty słuchu po kilku latach takiej ekspozycji. - Czy po przebywaniu przez kilka godzin w hałasie pojawiają się jakieś dolegliwości lub inne choroby, które nie są ubytkiem słuchu? - Tak, częściej niż ubytki słuchu występują takie dolegliwości jak szumy uszne i nadwrażliwość słuchowa polegająca na tym, że muzyk ma dość muzyki, dźwięku - jak słyszy dźwięk to źle się czuje. Te dwie choroby są częstsze niż ubytki słuchu. 3 / 7
- Utrata i upośledzenie słuchu jest chorobą zawodową muzyków? - Niezupełnie - żeby stwierdzić chorobę zawodową, muzyk musi utracić słyszenie w granicy 40-50 db - to jest brak słyszenia w zakresie ok. 1-3 khz, ( tj. w części pasma odpowiadającemu słyszeniu mowy). - Znalazłam informację, że ok. 52% muzyków klasycznych ma ubytki słuchu - może to pan potwierdzić? - Nie mam takich danych i chyba takich danych dotyczących Polski też nie ma. Środowisko naukowe zajmujące się tym problemem jest bardzo małe - zaledwie kilka osób. Ubytki słuchu badano w warszawskim uniwersytecie muzycznym - były to badania ubytków słuchu u muzyków grających m.in. na ksylofonie. - Czy słuch może się zregenerować? Czy muzycy powinni po koncercie posiedzieć w ciszy? Podobno regeneracja słuchu następuje po 16 godzinach... - Ubytki słuchu mogą być chwilowe i trwałe. W zależności od czasu i natężenia bodźców dźwiękowych regeneracja słuchu trwa od kilku minut do ponad doby. Muzyk na drugi dzień po godzinnym koncercie w filharmonii nie powinien raczej mieć żadnych problemów ze słuchem. - Ale już muzycy rozrywkowi, po kilkugodzinnych koncertach i długotrwałych trasach koncertowych chyba są głusi? - Nie przesadzajmy, tak jak powiedziałem wcześniej nie jest to taki szybki proces. Jednakże, jeżeli muzycy ci będą koncertowali z dużą częstotliwością przez kilka lat, to z dużym prawdopodobieństwem można stwierdzić, że ich słuch znacznie się pogorszy. Znane są przypadki gwiazd (np. Sting), które nie ukrywają swoich problemów ze słuchem. - To spójrzmy jeszcze na ten problem od strony słuchacza i widza. Czy mamy nosić zatyczki do uszu idąc do teatru czy na koncert, czy może nad natężeniem dźwięku na widowni powinni czuwać akustycy? - W przypadku koncertów rockowych, gdzie z założenia ma być głośno - takie ostrzeżenie jest zwykle umieszczane na biletach. W instytucjach kultury, gdzie używa się aparatury nagłaśniającej winni jednak nad natężeniem dźwięku czuwać akustycy, organizatorzy imprez. Ale ten problem trzeba nagłaśniać medialnie, inaczej niewiele się zmieni. - Dziękuję za rozmowę. 4 / 7
Poziomy dźwięku emitowane przez poszczególne instrumenty (w dba) Pianino 60-90 Głośne pianino 70-105 Śpiewak 70-85 Skrzypce (pomiar obok bliższego ucha) 85-105 Skrzypce 80-90 Wiolonczela 80-104 Kontrabas 70-94 Klarnet 68-82 5 / 7
Obój 74-102 Flet (pomiar obok bliższego ucha) 98-114 Flet Piccolo 96-112 Róg 92-104 Puzon 90-106 Bęben basowy 74-94 Koncert symfoniczny 86-102 Siła dźwięku jest mierzona jako zmiana ciśnienia, gdy fala dźwiękowa dociera do ucha lub do przyrządu mierniczego. Zwykle stosuje się skalę w decybelach, w których 0 oznacza granicę słyszalności dla młodego zdrowego ucha, a 120-140 db to granica bólu. Skala jest logarytmiczna, zatem zwiększenie poziomu dźwięku o 20 db odpowiada dziesięciokrotnemu zwiększeniu poziomu ciśnienia akustycznego. 60 db, określające normalną rozmowę, to 100 razy więcej niż szumiące na wietrze liście, którym przypisano 20 db. Startujący w pobliżu samolot (120 db) to natomiast 1000 razy więcej niż normalna rozmowa. Wrażliwość ludzkiego ucha, które słyszy w paśmie od 20 Hz do 20 khz, nie w każdym zakresie jest taka sama. Przyjmuje się, że najlepiej słyszymy w obszarze 3-4 khz. Poniżej oraz powyżej tych częstotliwości czułość słuchu maleje. Dla skompensowania tych różnic wprowadzono do pomiarów i ocen fal akustycznych specjalnie ukształtowaną charakterystykę korekcyjną, oznaczaną we wszystkich krajach literą A. Stąd w dziedzinie akustyki środowiska mowa jest o poziomach dźwięku (dba). 6 / 7
(Za: http://www.hi-fi.com.pl/art_hifi_txt.php4?idart=146) 7 / 7