Podatek handlowy w praktyce. Wiemy, ile firm złożyło deklaracje podatkowe data aktualizacji: 2016.11.29 W Ministerstwie Finansów trwają prace nad nową wersją podatku od sprzedaży detalicznej. Przygotowując symulacje dla kolejnych propozycji kształtu tej daniny, resort wykorzystuje informacje pozyskiwane bezpośrednio od firm, w deklaracjach podatkowych, które w dalszym ciągu trzeba składać, mimo iż poboru daniny zaniechano do końca roku. Jak dowiedział się portal wiadomoscihandlowe.pl, dane napływające tą drogą są dla resortu rozczarowujące: zarówno potencjalne wpływy z podatku, jak i liczba płatników daniny, okazały się mniejsze nawet od najbardziej pesymistycznych prognoz. Zapewne jeszcze w tym tygodniu Senat zajmie się uchwaloną w ostatnich dniach przez Sejm nowelizacją ustawy o podatku od sprzedaży detalicznej. Nowelizacja ta przewiduje zawieszenie funkcjonowania podatku - w obecnej wersji - aż do 1 stycznia 2018 r. Równocześnie ustawa uwalniać ma firmy od obowiązku składania co miesiąc deklaracji podatkowych. Te wypełniać trzeba do 25. dnia miesiąca następującego po tym, którego dotyczy podatek. Oznacza to, że handlowcy musieli złożyć deklaracje za wrzesień do 25 października, a w ubiegłym tygodniu minął czas przeznaczony na składanie deklaracji za październik.
Po co komu deklaracje? Wypełnianie deklaracji to dla firm uciążliwy obowiązek, szczególnie, że mowa przecież o podatku zupełnie nowym w Polsce, którego w dodatku nie trzeba płacić (w związku z postępowaniem wszczętym przez Komisję Europejską). Jednak, jak przekonuje Radosław Piekarz, doradca podatkowy i partner w kancelarii A&RT, polskie władze miały w tej sprawie związane ręce. - Jest to sytuacja absurdalna, ale pokazuje przy tym braki polskiego prawa oraz, co gorsze, wskazuje, czym kończy się legislacja opracowywana "na kolanie", bez odpowiednich konsultacji - ocenia Piekarz. Z faktu, iż firmy w dalszym ciągu składać muszą deklaracje podatkowe, zadowolone jest Ministerstwo Finansów. Wiceminister Wiesław Janczyk, pilotujący kwestię podatku handlowego w resorcie finansów, nie ukrywa, że dane pozyskiwane bezpośrednio od potencjalnych podatników będą dla ministerstwa bardzo cenne. Zapytany o tę kwestię w Sejmie, 3 listopada, Janczyk zwrócił uwagę, że składanie deklaracji podatkowych "da obraz sytuacji, dostarczy pewnych danych odnośnie do tego, jak rynek funkcjonuje w tej sferze". W biurze prasowym Ministerstwa Finansów uzyskaliśmy informację, że dane zbierane w deklaracjach będą przydatne do "analizy skutków finansowych", w ramach badania ex post. Pytając resort bezpośrednio o to, czy pozyskiwane tą drogą informacje przydadzą się również w pracach nad nową wersją podatku handlowego ("przejściowa" wersja daniny na 2017 r.), usłyszeliśmy: - Wszystkie dane z wiarygodnych źródeł są przydatne przy konstruowaniu przepisów podatkowych. W Ministerstwie Finansów analizowane są różne rozwiązania dotyczące podatku handlowego, także te stosowane w innych państwach UE. Zdaniem Radosława Piekarza, dane zbierane w deklaracjach mogą być w przyszłości wykorzystywane przez resort również w innym celu, niż przygotowanie nowej wersji daniny. Chodzi o... typowanie poszczególnych sklepów do kontroli z zakresu podatku dochodowego (ministerstwo uzyskuje bowiem pełną wiedzę o miesięcznych obrotach poszczególnych podatników, którą może następnie wykorzystać). Ministerstwo Finansów oficjalnie temu zaprzecza. - Nie ma takich planów - poinformowało naszą redakcję biuro prasowe resortu. Zaginione dane Zdając sobie sprawę z tego, jak cennymi danymi dysponuje od kilku tygodni Ministerstwo Finansów, postanowiliśmy wystąpić do resortu o dostęp do tych informacji - oczywiście częściowy, z poszanowaniem tajemnicy skarbowej. Jak się później okazało, wydobyć dane na ten temat z resortu kierowanego przez wicepremiera Mateusza Morawieckiego nie było łatwo. 27 października, czyli dwa dni po upływie terminu składania deklaracji za wrzesień, wysłaliśmy do MF pierwsze pismo w tej sprawie. Jako iż był to wniosek o udostępnienie informacji publicznej, ministerstwo miało obowiązek udzielenia odpowiedzi na wszystkie nasze pytania w terminie 14 dni. 13 dni później wpłynęła do nas lakoniczna informacja, przygotowana przez Justynę Przekopiak, dyrektor Departamentu Podatków Sektorowych, Lokalnych oraz Podatku od Gier w MF, a udostępniona przez zastępcę dyrektora Biura Ministra w MF Agnieszkę Niekłań-Wudarską. - Do 31 października 2016 r. nie odnotowano żadnych wpłat z tytułu podatku od sprzedaży detalicznej. Jednocześnie uprzejmie informuję, że Ministerstwo Finansów nie dysponuje pozostałymi danymi określonymi we wniosku - tylko tyle wyczytać mogliśmy w piśmie przesłanym nam przez resort. Taka odpowiedź nas nie satysfakcjonowała. Skoro bowiem wiceminister finansów zapowiadał, że deklaracje podatkowe dostarczą danych na temat funkcjonowania rynku, to trudno uwierzyć, że
ministerstwo nie posiadałoby dostępu do tychże danych. Szczególnie, że niektóre z naszych pytań dotyczyły kwestii absolutnie podstawowych: ile firm złożyło deklaracje podatkowe, ile wyniosła suma zadeklarowanego przez wszystkich podatników podatku itp. Wystąpiliśmy zatem o ponowne rozpatrzenie naszego wniosku, podpierając się w piśmie dodatkowymi argumentami natury prawnej. Dane, o które pierwotnie wnioskowaliśmy, tym razem udało się pozyskać. Justyna Przekopiak informując nas, dlaczego nie było to możliwe za pierwszym razem, napisała, że wynikało to "ze specyfiki gromadzenia danych przez urzędy skarbowe i czasu niezbędnego na wprowadzenie tych danych do systemów informatycznych, a w dalszej kolejności udostępniania ich Ministerstwu Finansów". Nie potrafimy ocenić, czy prawda. Najważniejsze jednak, że interesujące nas informacje udało się ostatecznie zdobyć. Poniżej, a nie około Czego dowiedzieliśmy się od MF? Po pierwsze, w ustawowym terminie, czyli do 25 października włącznie, do urzędów skarbowych wpłynęło tylko 98 deklaracji na podatek od sprzedaży detalicznej (za wrzesień). Po terminie wpłynęło 11 kolejnych deklaracji, w tym dwie korekty. Przypomnijmy, że w Ocenie Skutków Regulacji liczba podatników szacowana była na "poniżej 200", a wiceminister Janczyk mówił podczas jednej z konferencji prasowych o "około 200 podmiotach". - Moim zdaniem to pokazuje, że proces tworzenia analiz przy tym projekcie w zasadzie nie istniał - komentuje tę informację Radosław Piekarz. I dodaje: - MF nie sporządził dokładnych analiz rynku, nie sprawdził ile potencjalnych podatników obejmie nowy podatek i tym samym jakie wpływy może on generować. W ocenie Małgorzaty Samborskiej, doradcy podatkowego z Grant Thornton, istnieje przynajmniej kilka powodów, z których tylko ok. połowa podatników z liczby szacowanej przez Ministerstwo Finansów złożyła deklarację. Po pierwsze, szacunki mogły być nierzetelne. Prognozowaną liczbę podatników resort określił w oparciu o dane POLTAX z 2014 r., a zatem możliwe, że dla roku 2016 przyjęto zawyżone dane, przeszacowując obroty podatników. - Dane z POLTAX mogły też odwoływać się do ogólnych obrotów handlowców a nie sprzedaży na rzecz konsumentów, a więc bez wyłączenia obrotu na rzecz przedsiębiorców. Podobnie, sprzedaż internetowa mogła zawyżać dane, na których oparte były szacunki MF - twierdzi dyrektor Zespołu Doradztwa dla Branży Artykułu Spożywcze i Napoje w Grant Thornton. Zbyt wiele zachodu Kolejną przyczyną mogła być... niewiedza. Pomimo komunikatów Ministerstwa Finansów, niektórzy podatnicy mogli uznać, że zaniechanie poboru podatku jest jednoznaczne z brakiem obowiązku składania deklaracji i dowiedzieli się o istnieniu obowiązków dokumentacyjnych z opóźnieniem. Samborska zauważa, że za wysokim prawdopodobieństwem zaistnienia takiej przyczyny przemawia choćby fakt składania deklaracji przez niektóre podmioty już po przewidzianym na to terminie. Ekspertka GT jako kolejny powód rozminięcia się praktyki z symulacjami MF wymienia świadome działanie. - Wobec zaniechania poboru podatków, a więc braku uszczuplenia podatkowego, część podatników mogła uznać, że przygotowanie deklaracji jest niewspółmiernie wysokim obciążeniem administracyjnym. Zdecydowała się więc nie wypełniać tego zobowiązania podatkowego do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia kwestii związanej z podatkiem - uzasadnia Samborska. Podkreśla przy tym, że prawidłowa kalkulacja wysokości podatku wymagała określonych zmian w systemach księgowych, zmiany wewnętrznych procedur, wydzielania transakcji objętych podatkiem i innych itp.
Zdaniem ekspertki, nie można także wykluczyć, że grono podatników zmniejszyło się w wyniku działań restrukturyzacyjnych podjętych pomiędzy momentem ogłoszenia planów wprowadzenia podatku handlowego, a faktycznym wejściem w życie ustawy. Podmioty, które na podstawie danych z 2014 r. mogły zostać zakwalifikowane do grona podatników, dziś mogą się już do tego grona nie kwalifikować. Ryzyk fizyk Nieco inne przyczyny wymienia Marcin Wnukowski, partner w kancelarii Squire Patton Boggs. - Być może część podatników zaryzykowała i postawiła na przegraną polskiego rządu w sporze z Komisją. Innym wytłumaczeniem, które zdaje się być bardziej racjonalne, jest przeszacowanie przez rząd potencjalnej bazy podatkowej. Już samo sformułowanie "poniżej 200 podatników" może świadczyć, że rządzący nie znali dokładnej lub w miarę dokładnej liczby potencjalnych podatników. Liczba ok. 100 mieści się w zbiorze "poniżej 200" - podkreśla Wnukowski. Jeszcze jeden pomysł podsuwa Dominika Kupisz, kierująca praktyką podatkową w tej samej kancelarii. - Może to wynikać ze struktury właścicielskiej potencjalnych podatników. Rząd mógł nie uwzględnić faktu, bądź nie posiadał takiej wiedzy, że u części podatników właścicielami poszczególnych sklepów są odrębne spółki - zauważa ekspertka. "Szczęśliwa" osiemnastka Kolejna istotna informacja, jaką udało się wydobyć redakcji portalu wiadomoscihandlowe.pl z Ministerstwa Finansów, dotyczy tego, ilu podatników wykazało przychody podlegające opodatkowaniu poszczególnymi stawkami. Z danych które pozyskaliśmy wynika, że na najwyższą stawkę 1,4 proc. załapało się tylko 18 podatników spośród wszystkich, którzy wypełnili deklaracje. Równocześnie, co ciekawe, deklaracje złożyło w urzędach skarbowych również 12 podmiotów, w przypadku których wrześniowe przychody ze sprzedaży detalicznej nie przekroczyły 17 mln zł (taki jest poziom kwoty wolnej od podatku). Czym mogło być motywowane działanie tych ostatnich? - Może to wynikać z wątpliwości co do stosowania podatku, interpretacji poszczególnych przepisów - twierdzi Dominika Kupisz. Jak dodaje, podatnicy mogli mieć zwyczajnie problem z wyliczeniem podstawy powodującej powstanie obowiązku podatkowego. Przedstawicielka Squire Patton Boggs przypomina, że jeszcze przed wejściem w życie ustawy stanowisko ministerstwa i wielu doradców podatkowych było rozbieżne co do wysokości podstawy opodatkowania, od której płaci się podatek w drugim progu. Nie tylko ten zapis mógł się okazać przyczyną nieporozumień: jeden z artykułów ustawy mówi, iż obowiązek podatkowy powstaje z chwilą osiągnięcia w danym miesiącu przychodu przekraczającego 17 mln zł - brakuje tutaj dopisku, że chodzi o przychody ze sprzedaży detalicznej. Przezorny zawsze ubezpieczony Zdaniem Radosława Piekarza, o składaniu deklaracji przez firmy, które nie przekroczyły we wrześniu pułapu 17 mln zł przychodów, zadecydowały przede wszystkim "względy bezpieczeństwa". Podobnie uważa Małgorzata Samborska, która podejście handlowców określa mianem "ostrożnościowego" i również wskazuje na nieprecyzyjność przepisów. - Skoro złożenie deklaracji i tak nie wiązało się z koniecznością zapłaty podatku, to część podatników zapewne stwierdziła, że bezpieczniej jest złożyć deklarację, niż jej nie złożyć i narazić się na zarzut ze strony fiskusa, zwłaszcza jeśli podatnik podejrzewał, że na skutek odmiennej interpretacji
przepisów organ może dojść do wniosku, że kwota 17 mln zł została jednak przekroczona - zaznacza Samborska. Ostra progresja Z Ministerstwa Finansów dowiedzieliśmy się także, ile wyniosła suma zadeklarowanego przez wszystkich podatników podatku należnego za wrzesień: ukształtowała się ona na poziomie 114 mln zł. Co ważne, blisko 70 proc. tego, a dokładniej 78,9 mln zł, przypadło na 10 największych firm. Trudno odebrać to jako zaskoczenie, jednak należy podkreślić, że po raz pierwszy mamy do czynienia z namacalnym dowodem na to, jak rozkładałyby się obciążenia w branży z tytułu podatku handlowego. Zapytani przez nas eksperci nie mają wątpliwości co do tego, że powyższe dane mogą okazać się dodatkowym argumentem dla Komisji Europejskiej w sporze z polskim rządem. - To ewidentnie pokazuje, kogo podatek miał objąć i jednocześnie wskazuje, jak nierówno obciąża podmioty prowadzące działalność handlową - komentuje Radosław Piekarz. Jak przypomina Marcin Wnukowski, w przypadku podatku obrotowego, a taki właśnie charakter ma podatek handlowy, zastosowanie skali progresywnej nie współgra z argumentem o sprawiedliwym opodatkowaniu dochodu/zysku. - Wysoki obrót nie jest wyznacznikiem dużego zysku, zaś zwolnienie olbrzymiej rzeszy podmiotów z podatku wskazuje raczej na chęć wsparcia małych podmiotów kosztem dużych poprzez nieproporcjonalne obciążenie tych ostatnich - mówi nam partner w Squire Patton Boggs. Raczej składka, niż podatek Dane, jakie wydobyliśmy z Ministerstwa Finansów na temat jednego miesiąca, pozwalają dokonać symulacji, jak wyglądałoby funkcjonowanie podatku w skali rocznej. Co prawda handel detaliczny charakteryzuje się zauważalną sezonowością, z dwoma szczytami w okresach przedświątecznych, jednak na tle całego roku wrzesień nie należy do najsłabszych miesięcy - koniec wakacji i początek roku szkolnego pozytywnie wpływają wówczas na sprzedaż. Dlatego, przy maksymalnym uproszczeniu obliczeń, czyli po prostu przemnożeniu 114 mln zł przez 12 miesięcy, otrzymamy 1,368 mld zł. Przypomnijmy, że Ministerstwo Finansów oczekuje, iż w skali pełnego roku podatek handlowy generowałby wpływy rzędu 1,89 mld zł (pierwotnie niektórzy przedstawiciele rządu mówili nawet o 3,5 mld zł). Trzeba jednak pamiętać, że podatek handlowy miał stanowić koszt uzyskania przychodów, co przewidziano jako "premię" dla tych podatników, którzy płacą podatek dochodowy. To oznacza, że przy potencjalnych 114 mln zł podatku handlowego, podatnicy mieliby prawo zapłacić podatek CIT mniejszy o 21,66 mln. Korzyść netto dla budżetu wyniosłaby zatem zaledwie 92,34 mln zł w skali miesiąca, co przy przemnożeniu przez 12 miesięcy daje ok. 1,1 mld zł na czysto. Przypomnijmy, prognozy Ministerstwa Finansów mówiły o ok. 1,53 mld zł wpływów netto. - Dane te faktycznie świadczą o tym, że celu fiskalnego nie udałoby się zrealizować. To tylko potwierdza umiarkowane zaufanie do szacunków dokonywanych przy ocenie skutków regulacji - komentuje Małgorzata Samborska. Ekspertka Grant Thornton częściowo usprawiedliwia jednak rząd. Jak tłumaczy, przy wprowadzaniu nowego rodzaju podatku ryzyko błędu jest zazwyczaj wyższe, niż przy innych regulacjach. Najlepszy przykład: wpływy z tytułu tzw. podatku bankowego, które kształtują się dziś na poziomie zaledwie 50 proc. kwot szacowanych. Surowszą ocenę Ministerstwu Finansów i rządowi wystawia natomiast Radosław Piekarz. Partner w kancelarii A&RT mówi wprost: - Te "testowe" wpływy wrześniowe pokazują, że podatek handlowy w
takiej formie nie ma sensu. Źródło: https://www.wiadomoscihandlowe.pl/drukujpdf/artykul/9669