Próba prowadzenia odpowiedniej polityki monetarnej w czasach tak dużej recesji jest dla większości banków centralnych balansowaniem na krawędzi przepaści. Jak nigdy wcześniej ekonomiści największych banków świata z niecierpliwością wyczekują czwartków - wtedy bowiem największe banki centralne najczęściej ogłaszają decyzje dotyczące stóp procentowych. A te w Europie i USA stoją w miejscu. Jak długo można utrzymywać stopy procentowe na niezmienionym poziomie? I na ile bezpieczne jest ich obniżanie, które wprawdzie doraźnie korzystnie wpływa na gospodarkę, lecz koniec końców przyczynia się do rozdmuchania inflacji, która dla tej samej gospodarki w długim terminie jest ogromnie szkodliwa? Bernanke słowem wzmacnia Próba prowadzenia odpowiedniej polityki monetarnej w czasach tak dużej recesji jest dla większości banków centralnych balansowaniem na krawędzi przepaści. Nieumiejętny ruch może rozkręcić inflację, bądź wprost przeciwnie - doprowadzić do deflacji, czyli gwałtownego spadku cen. A to oznacza, że gospodarka zaczyna niezdrowo hamować. 1 / 7
Zdając sobie sprawę z odpowiedzialności i ryzyka, z jakim jest związane nieostrożne obchodzenie się z walutą (co w przypadku Ameryki Północnej doprowadziło do spadku wartości dolara i całkiem poważnej dyskusji globalnych graczy o zmianie głównej waluty swoich rezerw), Ben Bernanke, szef Fed, zapowiedział, że gdy tylko kondycja amerykańskiej gospodarki poprawi się w wystarczającym stopniu, Fed zacieśni politykę monetarną po to, by przeciwdziałać ryzyku inflacyjnemu. I okazało się, jaka jest moc słowa: sama deklaracja Bernanke doprowadziła do natychmiastowego wzrostu wartości amerykańskiej waluty. Choć nie zamknęła jeszcze dyskusji o wycofywaniu się z niej wielkich graczy na gospodarczej mapie świata. Czym zastąpić dolara? Naturalna wydaje się wymiana rezerw na euro, walutę jednego z najsilniejszych gospodarczo obszarów świata. Ale strefa euro także jest dotknięta recesją. W pierwszym tygodniu października Rada Europejskiego Banku Centralnego pozostawiła podstawowe stopy procentowe bez zmian. Tak więc benchmarkowa stopa procentowa kredytu refinansowego wynosi nadal 1 proc., zaś stopa depozytowa 0,25 proc. To niedużo, choć główni ekonomiści banków europejskich są zadowoleni, bo oznacza to względnie tanie kredyty i większe zaufanie wzajemne banków. Ale należy pamiętać, że to są stopy znacznie zredukowane w stosunku do ubiegłego roku. W marcu bank zdecydował bowiem o obniżce o 50 pkt. bazowych, a w kwietniu i maju - po 25 pkt. bazowych. Kilka miesięcy później EBC po raz kolejny sięgnął po obniżkę stóp procentowych. Po cięciu o 0,25 pkt. proc. główna stopa procentowa spadła do zaledwie 1 proc. Bank zdeklarował także odkupienie z rynku obligacji za 60 mld euro. Nieskuteczne cięcia 2 / 7
Ekonomiści przewidywali, że EBC musi obniżyć stopy, chcąc ratować pogrążającą się w recesji gospodarkę eurolandu. Według najnowszych prognoz Komisji Europejskiej w tym roku PKB 16 państw skurczy się aż o 4 proc., a deficyt budżetowy sięgnie 6,5 proc. Niemcy - największa unijna gospodarka i nasz kluczowy partner handlowy - doświadczą 5,4 proc. spadku PKB, a stawiana nam niedawno za wzór do naśladowania Irlandia - 9 proc. I choć europejscy bankierzy nie obawiali się wówczas inflacji - w połowie roku wynosiła jedynie 0,6 proc., podczas gdy cel inflacyjny EBC to ok. 2 proc. - głębokie cięcia stóp niewiele dały. Prawdopodobnie nie była to ostatnia obniżka stóp, choć euroland nie chce - wzorem USA, Szwajcarii czy Japonii - ścinać ceny kredytu do blisko zera. - Nie zdecydowaliśmy, że nowy poziom głównej stopy procentowej jest najniższym poziomem, którego nigdy nie moglibyśmy przekroczyć bez względu na przyszłe okoliczności - deklarował po decyzji EBC prezes banku Jean Claude Trichet. Na świecie, tam gdzie stopy są bliskie zera, bankierzy stosują już inne, niekonwencjonalne metody w walce z recesją. Bank Anglii obniżył rezerwy, aby dostarczyć świeżej gotówki na rynek finansowy, czyli de facto dodrukowuje funty, co określa mianem quantative easing". Na ostatnim posiedzeniu BoE nie podjął żadnych decyzji w sprawie stóp, dlatego główna nadal wynosi 0,5 proc. i jest najniższa od 315 lat! Za to nieoczekiwanie zdecydował się dodrukować dodatkowo 50 mld funtów. Po tej informacji silny brytyjski funt mocno osłabł wobec euro i dolara. Banki centralne USA i Wielkiej Brytanii skupują też obligacje, aby wzmocnić kapitały banków. EBC długo zwlekał z takim działaniem i dostarczał kapitał na rynek tylko poprzez bezpośrednie pożyczki udzielane bankom. Ale kiedy zmienił zdanie, poinformował również, że będzie zapewniał nielimitowane pożyczki bankom na ponad rok. - Ostatnie dane mówią, że mamy wstępne sygnały stabilizacji gospodarki na bardzo niskim poziomie po I kwartale, który był znacznie gorszy niż prognozowano - wyjaśnił prezes Trichet. Jego zdaniem w 2009 r. gospodarka będzie słaba, a ożywienie przyjdzie w 2010. 3 / 7
Stopy o 0,25 pkt. proc. obciął też bank centralny Czech. Cena kredytu spadła do 1,5 proc. i jest najniższa od powstania Czech w 1993 r. W sumie bankierzy obcięli tam stopy o 2 pkt. proc. od sierpnia zeszłego roku. Tani kredyt ma ożywić czeską gospodarkę, w dużej mierze uzależnioną od eksportu do Unii. Komisja Europejska przewiduje, że czeski PKB zmniejszy się w tym roku o 2,7 proc. Prognoza banku centralnego Czech też mówi o ok. 2 proc. spadku. Polska stabilnie i nisko Również Rada Polityki Pieniężnej nie zmieniła poziomu stóp procentowych we wrześniu i prawdopodobnie nie zmieni go także w najbliższych miesiącach. Wysoka inflacja sprawia, że mamy do czynienia z ujemną realną stopą procentową. Decyzja RPP nie była zaskoczeniem - główna stopa procentowa w Polsce pozostała na niezmienionym poziomie 3,5 proc. To z kolei oznacza, że nadal mamy do czynienia z ujemną realną stopą procentową. Taka sytuacja od początku 2000 r. miała miejsce zaledwie trzy razy - w kwietniu, w lipcu oraz w sierpniu tego roku. Sierpniowa inflacja wynosi bowiem 3,7 proc. Oznacza to, że realna stopa procentowa wynosi dokładnie -0,19 proc. lub przy zaokrągleniu wyliczeń -0,2 proc. Ujemne realne stopy teoretycznie są złą wiadomością dla oszczędzających, a dobrą dla kredytobiorców. Oszczędzający bowiem nie są wynagradzani za to, że dziś zrezygnują z konsumpcji na rzecz przyszłych wydatków - realna wartość ich pieniędzy zmniejszy się. Cieszyć powinni się natomiast kredytobiorcy, gdyż pożyczając wczoraj 100 zł, dziś (teoretycznie) do oddania będą mieli 99,8 zł. 4 / 7
Obecne szacunki zakładają, że w przyszłym roku inflacja wyniesie 2,1 proc., a na koniec tego roku 3,2 proc. O ile ta pierwsza wartość jest prawdopodobna, o tyle tegoroczny wzrost cen (nominalny) będzie raczej bliższy 4 niż 3 proc. Co więcej, obecny poziom inflacji (3,7 proc.) jest wyższy niż dopuszczalny przez NBP poziom odchyleń od celu inflacyjnego, wynoszący +-1 pkt. proc. od 2,5 proc. Nie należy zapominać o stawce WIBOR3M, od której tak naprawdę zależy oprocentowanie kredytów konsumenckich. Od końca lipca stawka ta oscyluje wokół 4,18 proc., czyli o 68 pkt. wyżej niż oficjalna stopa referencyjna NBP. Skoro więc WIBOR3M nie chce spadać niżej (banki same wyżej niż NBP wyceniają ryzyko pożyczek) to obniżanie stóp nie miałoby sensu. To ostatecznie przesądza o tym, że do końca kadencji rady (luty 2010 r.) stopy nie będą już zmniejszane. Dalsze decyzje RPP będą zależały w dużej mierze od presji inflacyjnej. Wzrost inflacji do końca tego roku do blisko 4 proc. będzie spowodowany przede wszystkim regulowanymi cenami energii. Od początku 2009 r. ceny w tym segmencie wzrosły o ponad 12 proc. W pierwszej połowie przyszłego roku ceny powinny zacząć spadać, jednak cały czas będzie to powyżej górnej granicy celu inflacyjnego 3,5 proc. Jaskółki zmian 5 / 7
Są jednak wyspy na morzu trendu zmniejszania stóp procentowych. Pierwsza poważna podwyżka stóp nastąpiła w Australii, gdzie Bank Rezerw Australii nieoczekiwanie podniósł na swoim ostatnim posiedzeniu stopy procentowe o 25 punktów bazowych. Po tej decyzji główna stopa w Australii kształtuje się na poziomie 3,25 proc. Podwyżka zaskoczyła rynek. Jakkolwiek oczekiwano, że RBA będzie pierwszym z głównych banków centralnych, który zacznie podnosić stopy procentowe, to zdecydowana większość analityków i ekonomistów nie oczekiwała tego kroku tak szybko. Podwyżka była bowiem pierwszą zmianą kosztu pieniądza od kwietnia br. i pierwszą podwyżką od marca 2008 r. Decyzja RBA stała się impulsem do umocnienia australijskiego dolara wobec amerykańskiego i euro. Kurs AUD/USD wzrósł z 0,8760 do 0,8874, natomiast kurs EUR/AUD spadł z 1,6770 do dziennego minimum na 1,6585. Jakkolwiek w obu przypadkach te impulsy nie prowadzą do istotnej zmiany sytuacji na wykresach AUD/USD i EUR/USD, to wejście na ścieżkę zaostrzania polityki monetarnej powinno stawiać australijskiego dolara w uprzywilejowanej sytuacji i zdynamizować trend wzrostowy na AUD/USD oraz spadkowy na EUR/AUD. - Nie ma już warunków do utrzymywania tak niskich poziomów stóp - tłumaczył decyzję Glenn Stevens, szef australijskiego banku centralnego. Decyzję, która oznaczała wyjście z najdłuższego od 46 lat dołka. Warto jednak zauważyć, że Australia jest jednym z kilku krajów na świecie, którym udaje się w tym roku uniknąć recesji - w II kwartale PKB kraju wzrósł o 0,6 proc. Według analityków teraz możliwy jest płynny ruch do poziomu 4 proc. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, Australia może wrócić do normalnego pięcioprocentowego poziomu w ciągu roku lub dwóch. Jednak to Izrael był pierwszym krajem rozwiniętym, który zdecydował się po ubiegłorocznym załamaniu koniunktury na podniesienie stóp procentowych, co uczynił w sierpniu. Kraje regionu Azji i Pacyfiku, które także zastanawiają się nad podjęciem tego kroku, będą uważnie 6 / 7
przyglądać się jego skutkom w Australii. Wśród nich jest Korea Południowa i Tajwan. 7 / 7