Energetyka europejska. Na deregulacji się nie skończy Autor: Monika Lewandowska (Nafta & Gaz Biznes październik 2003) Krytycy deregulacji energetyki w państwach europejskich twierdzą, że skutki tego procesu są odmienne od planowanych. Deregulacja nie gwarantuje obniżenia cen energii elektrycznej, natomiast brak centralnej polityki energetycznej grozi niestabilnością rynku i nawet zakłóceniami podaży energii. Fala niespotykanych dotąd upałów, która zalała Włochy wiosną i latem tego roku, spowodowała nadzwyczajnie wysokie zużycie energii elektrycznej. Doprowadziło ono do pierwszego w tym kraju kryzysu energetycznego, od czasu załamania rynku naftowego w roku 1973. Giovanni Boghero, 52-letni mieszkaniec śródmieścia Rzymu, podobnie jak miliony innych Włochów, podporządkował się apelom członków rządu i ograniczył zużycie energii do minimum. Moja żona i ja staraliśmy się włączać światło tak późno, jak to tylko możliwe i tylko wtedy, kiedy było to absolutnie niezbędne. Rzadziej korzystaliśmy z pralki i staraliśmy się nie używać boilera. Ale nie zrezygnowałem z wentylatora. Nie mogłem obyć się bez niego relacjonuje Giovanni Boghero. Bez prądu Ograniczanie zużycia prądu przez obywateli niewiele pomogło. 12 czerwca br. dostawcy energii elektrycznej byli zmuszeni wstrzymać zasilanie fabryk i zakładów chemicznych w północnej, uprzemysłowionej części Włoch, aby zapobiec całkowitemu załamaniu podaży. W dwa tygodnie później, 26 czerwca, ok. sześciu milionów Włochów zostało na kilka godzin pozbawionych elektryczności bez ostrzeżenia. Spowodowało to m.in. uwięzienie wielu osób w windach i chaos na ulicach, na skutek zatrzymania sygnalizacji świetlnej. Później nastąpiły kolejne incydenty tego rodzaju. Brak prądu tłumaczono wzrostem jego zużycia przez Włochów, którzy mieli włączać coraz więcej urządzeń klimatyzacyjnych, by złagodzić skutki spiekoty. Jednak według Alberta Clo byłego ministra energii, obecnie dyrektora zarządzającego koncernu naftowego ENI ta argumentacja to nonsens. Przecież nie można powiedzieć, że problem głodu na świecie jest spowodowany przez ludzi, którzy chcą jeść tłumaczy Clo. W rzeczywistości katastrofa ta mogła wydarzyć się już dawno temu. Błędna strategia Zdaniem Clo, który jest uważany za jednego z ekspertów w sprawach dotyczących włoskiej energetyki, sytuacja taka jest wynikiem błędów w strategii energetycznej, popełnianych już od kilkudziesięciu lat.
Zapotrzebowanie na energię elektryczną systematycznie rosło w tym kraju już od lat, w miarę jak Włosi korzystali z coraz większej liczby urządzeń elektrycznych, takich jak komputery, zamrażarki i klimatyzatory. Jednak wzrost zużycia prądu nie był równoważony wzrostem mocy produkcyjnych energii elektrycznej, które pozostały na poziomie 49 250 MW. Ponieważ budowa nowych elektrowni do tej pory była hamowana przez przeszkody natury biurokratycznej, finansowej i opozycję ze strony przedstawicieli władz lokalnych, obecnie Włochy są zmuszone importować 16% energii elektrycznej zużywanej w tym kraju. Krytyczny import Mieszkańcy Włoch właśnie ponieśli konsekwencje tego stanu. Według przedstawicieli krajowych sieci energetycznych, niedobory prądu 12 czerwca b.r. były spowodowane przez zmniejszenie dostaw z Francji. Oficjalnym powodem tego posunięcia miały być zakłócenia w pracy francuskiego systemu energetycznego. W dodatku, ponieważ susza spowodowała wyschnięcie włoskich rzek, zabrakło wody w ilości niezbędnej do utrzymania pełnego zakresu produkcji w kilku elektrociepłowniach. Z tego powodu, na przykład elektrociepłownia w Porto Tolle w pobliżu Wenecji, o mocy produkcyjnej prawie 2,5 tys. MW energii elektrycznej 5% całości krajowej produkcji była zmuszona do ograniczenia ilości wytwarzanego prądu o 50%. Nieskuteczna prywatyzacja Cena energii elektrycznej we Włoszech nadal jest najwyższa w Europie 14,8 eurocenta za 1 kwh. Dla porównania średnia europejska za 1 kwh to 10 eurocentów, podczas gdy w Grecji tyle samo prądu kosztuje tylko 5,8 eurocenta. Prywatyzacja włoskiego sektora energetycznego nie doprowadziła do oczekiwanych rezultatów. Konkurencja między producentami energii nie przyniosła spadku cen prądu, ponieważ ich wysokość nie była wynikiem monopolu w zakresie produkcji. Wysoki koszt wytwarzania energii we Włoszech wynika z faktu stosowania drogich surowców w 70% ropy naftowej i gazu ziemnego. Obecnie energia produkowana jest lokalnie, bez koordynacji na szczeblu centralnym. Zapewnienie zaopatrzenia ludności nie jest już głównym priorytetem udziałowców konkurencyjnych przedsiębiorstw. Za trudności doświadczane ostatnio przez ludność firmy obwiniają się wzajemnie. Poza tym wskazują na fakt, że sytuacja krajowej energetyki jest wiadoma od dawna. Problem paneuropejski Europejczycy nie powinni łudzić się, że Włochy to przykład odosobniony. Od kilku lat w sektorach energetycznych wszystkich państw Unii Europejskiej panuje zamieszanie spowodowane deregulacją. Państwowe firmy dystrybucyjne zostały sprywatyzowane, monopole produkcyjne rozbite, a rynki energetyczne otwarte, nawet dla producentów zagranicznych. Teoretycznie, wszystkie te kroki promowały konkurencję i rokowały nadzieje na obniżkę cen energii. Tymczasem obecnie krytycy deregulacji twierdzą, że jej skutki są odwrotne do planowanych, W pierwszych dwóch trzech latach po rozpoczęciu deregulacji ceny energii rzeczywiście malały. Niemniej w tym samym czasie nakłady na infrastrukturę dostawczą energii zredukowano do minimum, wstrzymano też inwestycje w moce produkcyjne poza tymi nowo budowanymi. Następnie mała grupa firm dominujących na rynku opanowała go całkowicie i dzisiaj
niskie ceny są już przeszłością. Kosztowne w utrzymaniu zapasowe moce produkcyjne energii na czas szczytowego zużycia zostały zredukowane w już i tak ciężko doświadczonych systemach energetycznych, a w niektórych państwach, nawet w czasie normalnego zużycia, podaż energii została uzależniona od jej zakupów z zagranicy. W tej sytuacji kryzys energetyczny rzeczywiście może zostać spowodowany przez nadzwyczaj zimną zimę lub nadzwyczajnie gorące lato. Kryzys w Norwegii Norwegia jest jednym z czołowych światowych eksporterów ropy naftowej i gazu ziemnego. Ma ogromny potencjał produkcyjny energii w siłowniach wodnych obecnie ponad 90% zapotrzebowania tego państwa na energię elektryczną jest zaspokajane produkcją z siłowni wodnych. Duże ilości prądu wytworzonego w ten sposób są eksportowane do sąsiednich państw skandynawskich. Chociaż to kraj o tak ogromnych możliwościach produkcji energii i obok Szwajcarii oraz kilku szejkanatów zajmuje czołowe miejsce na świecie pod względem wysokości dochodu przypadającego na głowę mieszkańca, zeszłej zimy starsi obywatele Norwegii umierali z zimna. Zima zła Ubiegłoroczna zima była szczególnie ostra na północy Europy. Jednak wielu Norwegów zrezygnowało z ogrzewania, ponieważ byli przerażeni wysokością rachunków za prąd. Ceny energii wzrosły w wyniku zmniejszenia jej możliwości produkcyjnych w kraju i konieczności importu. Bezpośrednią przyczyną tej sytuacji było suche lato roku 2002 i następnie sucha jesień, które doprowadziły do obniżenia poziomu wody w rzekach. W dodatku, na skutek utrzymywania się bardzo niskiej temperatury powietrza, zamarzała nawet woda w zbiornikach zasilających hydroelektrownie. Norwegia podjęła import energii elektrycznej z Danii i Niemiec. Ceny spotowe prądu na giełdzie energetycznej wzrosły z 4,62 USD do 140 USD za 1 MWh. W Szwecji ceny prądu wzrosły o 260% w porównaniu do obowiązujących rok wcześniej. Przykład skandynawski Kryzys ten wywołał szczególne niezadowolenie w Norwegii. Tysiące obywateli demonstrowało przed parlamentem, domagając się interwencji rządowej przez określenie cen maksymalnych i zagwarantowanie dotacji na zmianę instalacji grzewczych dla rodzin o niskich dochodach. Ponieważ do tej pory energia elektryczna w Norwegii była tania, mieszkańcy tego państwa stosowali ją do ogrzewania mieszkań i domów. W wyniku takiego postępowania zużycie prądu w Norwegii w przeliczeniu na głowę mieszkańca było dwukrotnie wyższe niż w Stanach Zjednoczonych. Teraz Norwegowie chcą zmieniać sposób zasilania. Ponadto zarzucają elektrowniom, że te utrzymały jesienią eksport prądu do Szwecji, pogłębiając w ten sposób niedobory wody w zbiornikach. Norwegia i Szwecja wspólnie przeprowadziły deregulację sektorów energetycznych na początku lat 90. Od tego czasu tylko cena regulowała podaż i popyt na energię elektryczną. Zwolennicy
deregulacji bronią się, tłumacząc, że wolny rynek nawet w tak trudnych warunkach zapewnił podaż prądu i dzięki importowi nie nastąpiły wyłączenia zasilania, co miało przecież miejsce w Kalifornii w roku 2001. Czy zgasną światła w Wielkiej Brytanii? Deregulacja sektora energetycznego Wielkiej Brytanii - biorąc pod uwagę dążenie do obniżenia cen energii dla odbiorców była szczególnie skuteczna. Jedynym problemem jest to, że doprowadziła niemal do bankructwa British Energy jesienią roku 2002 i tylko zastosowany w ostatnim momencie rządowy pakiet naprawczy uratował tę firmę przed upadkiem. British Energy zostało sprywatyzowane w roku 1996. Zarządza pracą 15 siłowni jądrowych, z których osiem znajduje się w Wielkiej Brytanii. Na początku deregulacji liczne zagraniczne firmy, w tym EON i RWE (Niemcy), wkroczyły na brytyjski rynek energetyczny. Ceny hurtowe prądu spadły o ponad jedną trzecią, czyli poniżej kosztów produkcji. W sierpniu roku 2002 British Energy ogłosiło, że zadłużyło się do tego stopnia, iż bez interwencji rządu będzie musiało zbankrutować. W czasie jednego dnia cena akcji British Energy spadła o 65%. Obligacje firmy stały się niemalże bezwartościowe. Wartość rynkowa przedsiębiorstwa spadła do 1/10 wartości z czasu tuż po prywatyzacji. W końcu rząd zaproponował pomoc o wysokości 650 mln euro, aby firma mogła przetrwać przez jakiś czas. Podobne doświadczenia stały się udziałem innych przedsiębiorstw brytyjskiego sektora energetycznego: TXU, zarządzające pracą trzech elektrowni węglowych i UK Coal, zaopatrujące w węgiel między innymi elektrownie. 1 lipca 2003 r. Brytyjski Instytut Inżynierów Cywilnych opublikował alarmujące studium. Według tego raportu, na skutek zamykania siłowni węglowych i atomowych, 80% energii dostarczanej na rynek brytyjski jest wytwarzane z gazu przesyłanego gazociągami biegnącymi przez regiony politycznie niestabilne. Gdyby w przyszłości dostawy te zostały zakłócone, Wielka Brytania miałaby poważne trudności w utrzymaniu zaopatrzenia w energię. Energetyka niemiecka: Wzrost cen Uwalnianie niemieckiego rynku energetycznego rozpoczęło się w roku 1998 i obecnie w 100% rządzą nim prawa rynkowe. Państwowy urząd regulacyjny został zniesiony, a podlegające mu kwestie mają same się regulować na podstawie prawa energetycznego lub umów między zrzeszeniami odbiorców energii i właścicielami sieci przesyłowych. Ponieważ członkami tych zrzeszeń są odbiorcy przemysłowi, ceny prądu dla nich spadły o 60%. Ale nie wszyscy są zadowoleni: rozpatrywane są sprawy przeciw właścicielom linii elektroenergetycznych o zbyt wysokie stawki za przesył. Jednocześnie, w wyniku fuzji i przejęć, szybko postępował proces koncentracji rynku. Na skutek obniżek cen energii, nastąpiła redukcja zatrudnienia w energetyce: w sumie zwolniono 1/4 pracowników sektorów produkcji i dystrybucji. Niemniej ceny prądu dla gos-podarstw domowych wzrosły w lecie roku 2002. Podatki nałożone na energię w celu promocji tej wytwarzanej ze źródeł odnawialnych oraz inne podatki i opłaty, w sumie wyrównały cenę prądu do obowiązującej przed deregulacją. Przewiduje się, że w tym roku cena energii dla odbiorców indywidualnych w Niemczech wzrośnie o ok. 6%.
Co gorsze, w Niemczech, podobnie jak prawie we wszystkich państwach europejskich, infrastruktura energetyczna staje się coraz bardziej przestarzała, ponieważ niechętna inwestycjom faza deregulacji nastąpiła po dziesięcioletnim okresie spadku inwestycji w moce produkcyjne i przesyłowe energii. Zatem roczna wartość inwestycji w sieci przesyłowe spadła o połowę w stosunku do ledwie wystarczającej wielkości z połowy lat 80., kiedy wynosiła 8 mld euro, do 4 mld euro obecnie. Tylko w pierwszych trzech latach po zjednoczeniu Niemiec w roku 1990 miał miejsce wzrost nakładów. Zgodnie z obecnymi planami firm energetycznych, na najbliższe lata przewidziano zmniejszenie inwestycji do 3 mln euro. Na początku przyszłej dekady jedna elektrownia węglowa i jedna gazowa będą musiały zostać zastąpione nowymi mocami produkcyjnymi. W 2005 r. ma rozpocząć się wyłączanie z sieci energetycznej 19 elektrowni atomowych, które obecnie zasilają Niemcy w 30%. Aby w tych warunkach utrzymać zaopatrzenie Niemiec w energię, niezbędne będą gigantyczne inwestycje firm, z których większość obecnie jest już zadłużona. Wynikiem tego będzie prawdopodobnie znaczny wzrost cen. Chcemy regulacji! Wielu zachodnioeuropejskich polityków i ekspertów przekonuje, że już najwyższy czas, aby przemyśleć politykę energetyczną państw europejskich. Już od dziesięcioleci zaniedbuje się inwestycje w infrastrukturę. Realizacja w latach 70. i 80. ekologiczno-ideologicznych postulatów w stosunku do tego przemysłu oraz konsekwencje deregulacji z ostatnich lat podważyły jego wiarygodność. Powszechna dostępność energii i niezawodność jej dostaw przestały stanowić priorytet. Na skutek niezadowolenia, jakie ten stan rzeczy wywołuje, niektórzy politycy i ekonomiści przekonują, iż regulacja jest niezbędna, aby powstrzymać skoki cen energii i aby niezawodność dostaw energii na powrót uczynić wartością podstawową. Następnie potrzebne są duże inwestycje w nowe elektrownie, budowane z zastosowaniem najnowszych technologii, w tym wykorzystujących energię atomową. W tym czasie państwa europejskie muszą zwiększyć wysiłki w celu rozwinięcia energetyki przyszłości pracującej z zastosowaniem technologii wykorzystujących energię syntezy jądrowej. Zwolennicy powyższych postulatów przestrzegają, że podążając ścieżką, którą Europa kroczy obecnie, wkrótce możemy doświadczyć tego samego, co miało miejsce w Kalifornii. Konsekwencje takich wydarzeń będą straszne dla rynku pracy i dochodu narodowego.