Diametros nr 5 (wrzesie 2005): 150 154 Zbigniew Stawrowski Jak wiadomo, Platoski Sokrates w dialogu z Gorgiaszem scharakteryzował retoryk najwaniejsze narzdzie działalnoci polityków w ustroju demokratycznym, jako umiejtno wywoływania wraenia o własnej kompetencji mimo jej faktycznego braku. Tekst Miłowita Kuniskiego skłania mnie do postawienia pytania, czy oprócz działalnoci demokratycznych polityków, równie i demokracja jako taka nie jest przypadkiem tylko jednym wielkim udawaniem sprawianiem wraenia, jakoby była ona czym szczególnie cennym, nie tylko czym lepszym od wszystkich innych form ustrojowych, ale równie od samej siebie. Autor precyzyjnie pokazujc w swoim tekcie te elementy porzdku politycznego, które, cho potocznie identyfikowane z demokracj, faktycznie j poprzedzaj, w duym stopniu obdziera ide demokracji z nimbu, którym ta zrcznie si okrywa. W duym stopniu, to znaczy nie do koca. Chwilami uwodzicielska sztuka demokracji okazuje si silniejsza od podstawowej intuicji autora. Mimo wszystkich swoich analiz, zachowuje on przekonanie, e demokracja jest jednak rzecz cenn i godn polecenia. W swojej wypowiedzi chciałbym skupi si na tej włanie kwestii i j jeszcze bardziej wyostrzy. Nietrudno zauway, e yjemy w epoce bałwochwalczego stosunku do ludowładztwa, skoro na wszystkie problemy, które w yciu społecznym i politycznym nkaj człowieka, słyszymy zazwyczaj jedn odpowied: potrzeba wicej demokracji. W zwizku z tym proponuj tylko jedno: by nie zakłada z góry jako dogmatu, e demokracja musi by czym wartociowym, czym, o co naley si troszczy, co naley uzdrawia i ulepsza. Demokracja trzeba si tu zgodzi z autorem z pewnoci nie jest czym samoistnym i koniecznym, lecz jedynie pewnym dodatkiem do poprzedzajcego j pastwa i jego koniecznych struktur istnienie organizmów politycznych, w których nie ma ladu demokratycznych procedur, jest tego najlepszym 150
wiadectwem. Ale czy demokratyczna nadbudowa nad koniecznymi strukturami pastwa musi by w sposób oczywisty dodatkiem cennym i podanym? A moe warto przynajmniej jako hipotez robocz dopuci i rozway moliwo, czy nie jest ona dodatkiem szkodliwym, a wic form pasoyta, który wysysa swojego ywiciela, osłabia go i niszczy. Najpierw jednak trzeba demokracj tego boka współczesnoci, lub, jak kto woli, pasoyta właciwie zlokalizowa i okreli, co wcale nie jest łatwe i proste. Ci, co widz w niej swego boka, mówic demokracja, maj na myli najwysze wartoci. Im włanie przypomina M. Kuniski w swym tekcie, e takie powszechnie łczone z demokracj wartoci, jak porzdek pastwowy i bezpieczestwo publiczne, rzdy prawa oparte na poszanowaniu osobistych uprawnie, wolno słowa, zrzeszania si, a nawet równo, maj zgoła inne ni demokratyczne pochodzenie. Jeli pozbawimy demokracj aksjologicznej otoczki, któr ta sobie bezprawnie przypisuje, to có nam z demokracji zostanie? Czyby same procedury? Obie przytaczane przez autora definicje: proceduralna i substancjalna obcione s jednak t sam przypadłoci, która wie si z widmowym charakterem demokracji obie nie potrafi jej precyzyjnie uj i uchwyci. Gdy czytamy, e demokracja to przede wszystkim zespół procedur umoliwiajcy pokojow zmian władzy politycznej jakiej zorganizowanej politycznie społecznoci, to nietrudno zauway czyni tak równie autor e jest to okrelenie o wiele za szerokie. Rozmaite oligarchie, czy monarchie dziedziczne byłyby równie w takim sensie demokracjami, nie mówic ju o ustroju Pastwa Kocielnego, który t proceduraln zasad wyjtkowo dobrze spełnia. W ujciu proceduralnym demokracja jako si nam wic rozmywa... Atoli z substancjalnym pojciem sprawa wyglda jeszcze gorzej, bo w tym ujciu demokracja, aby wyglda na lepsz ni jest, udaje republik. Substancjalne pojcie demokracji wskazuje cel nadrzdny, którego realizacji słu procedury. Tym celem jest dobro wspólne... Pamitamy, e ju Platon a po nim Arystoteles dzielili ustroje na takie, gdzie pastwo traktowane jest jako rzecz wspólna (czyli res publica), a panujcy maj na celu dobro całej wspólnoty oraz 151
takie, gdzie pastwo stanowi dla władców pole realizacji interesów prywatnych (czyli stanowi ich res privata). Rozrónienie to pozostaje zawsze aktualne i jest niezalene od podziału zwizanego z liczb rzdzcych, std zarówno monarchia, arystokracja jak i demokracja mog by w powyszym sensie albo republikami, albo prywatnym folwarkiem osób sprawujcych władz. Tak wic demokracja, cho teoretycznie mogłaby sta si republik, wcale ni by nie musi; co wicej znajd si powani myliciele (np. Kant), którzy sam moliwo kierujcej si dobrem wspólnym republikaskiej demokracji zdecydowanie wyklucz. Czym wic miałaby by w swej istocie demokracja owe rzdy ludu, skoro nie jest ona ani republik, ani pokojow procedur zmiany władzy, ani tym wszystkim, co j (i wszystkie inne ustroje) poprzedza? Nie bd tu oryginalny i znów powołam si na Platona: demokracja to ustrój, gdzie włada namitno władzy. Mamy tu bezporednie odwołanie si do natury człowieka, (a przynajmniej do jednego z jej aspektów), zgodnie z ogóln zasad, e kształt porzdku społecznego musi odzwierciedla istotne rysy ludzkiej natury. M. Kuniski wspomina o tym koniecznym zwizku konstytutywnej natury człowieka oraz odpowiadajcej jej postaci porzdku społecznego w odniesieniu do przeddemokratycznych elementów organizmu pastwowego. Struktury pastwa z władz na czele jako czynnikiem kierujcym, które maj zapewnia jednostkom nalen ochron a tym samym stwarza bezpieczne ramy dla spontanicznie powstajcego ładu społeczestwa obywatelskiego, spełniaj wymagania ludzkiej natury to, e człowiek jest istot cielesn (potrzebujc ochrony), społeczn (potrzebujc innych ludzi i gotow do współpracy), rozumn (uznajc, take w odniesieniu do własnej osoby, naturaln zwierzchno rozumu) oraz moraln i woln (zdoln do samodzielnego stawiania sobie celów i ich realizacji). Rzecz w tym, e demokracja równie zaspokaja pewn naturaln potrzeb człowieka, i tylko dlatego moe by a tak atrakcyjna. Jej podstawa, mówic słowami Hobbesa, to nie majce koca i nienasycone pragnienie coraz to wikszej potgi, które ustaje dopiero w chwili mierci. To nieskoczone pragnienie mocy i władzy obecne w pewnym stopniu w kadym człowieku, pozostaje zazwyczaj skrpowane albo wizami wewntrznymi (moralnymi), albo 152
zewntrznymi narzuconymi przez jak władz (rodzicielsk lub polityczn). W ramach pastw, w których zaczyna dominowa idea demokracji, pojawia si zinstytucjonalizowana sfera, gdzie owo pragnienie uzyskuje pole swobodnego działania i swobodnej manifestacji. Drug stron niepohamowanego pragnienia władzy jest konieczno walki o władz. Dlatego najwikszym nieporozumieniem zwizanym z demokracj jest postrzeganie jej jako ustroju wspierajcego pokój, co czyni równie M. Kuniski w ostatnim zdaniu swojego tekstu. Otó, jest dokładnie przeciwnie. Sfera demokratyczna to dziedzina bezwzgldnej rywalizacji walki o władz, która przyjmujc współczenie nie tyle pokojow, co raczej bezkrwaw form (przede wszystkim form walki werbalnej), zawdzicza swoje umiarkowanie bynajmniej nie samej demokracji, lecz przeddemokratycznym instytucjom pastwa, gwarantujcym kadej jednostce osobiste bezpieczestwo. Kiedy brakuje tych solidnych przeddemokratycznych ram, jak choby w czasie Rewolucji we Francji, demokracja natychmiast musi objawi swoj właciw istot. Okazuje si ona furi zniszczenia, która pokonanych politycznie przeciwników bez zbdnych ceregieli posyłała na gilotyn. Midzy przeddemokratycznymi instytucjami pastwa a demokratyczn sfer walki o władz (z właciwymi jej instytucjami: parlamentem, kampaniami wyborczymi, opini publiczn, które wbrew pozorom wcale nie s miejscem dyskusji, lecz walki, gdzie nie chodzi o przekonania i stojce za nimi racje, lecz o strategie retoryczne i skuteczno ich oddziaływania) nie istnieje adna symbioza, lecz stałe napicie i konflikt. Sfera demokratyczna ma wpisan w siebie dynamik ekspansji. Sama przeniknita ide walki, postrzega wszystko poza sob jako konkurenta w starciu o dominacj. Jej naturaln tendencj jest podwaanie wszystkiego, co j ogranicza, a wic przede wszystkim autorytetu pastwa prawa, u którego podstaw wprawdzie równie tkwi władza, ale rozumiana zupełnie inaczej, nie jako przedmiot pragnie, lecz obowizków, jako instrument słuby i troski o dobro wspólne, stwarzajcy bezpieczn przestrze dla wolnej i rozumnej działalnoci człowieka. 153
Reasumujc: coraz bardziej skłaniam si do wniosku, e demokracja to ze swej istoty demon-kracja, ustrój, w którym najgorsze, ici diabelskie skłonnoci obecne w naturze człowieka znajduj swój wyraz. Traktuj t tez od pewnego czasu jako hipotez robocz, któr bardzo chciałbym sfalsyfikowa. Niestety bez skutku wszystko to, co dobrego da si powiedzie o nowoczesnym pastwem demokratycznym, (a da si powiedzie naprawd wiele), po dokładniejszej analizie okazuje si mie niedemokratyczne pochodzenie. 154