Między portem a Mostem Poniatowskiego nabrzeża są już współczesne a tuż przy nich powstaje nowa budowla o efektownej architekturze na działce Warszawskiego Towarzystwa Wioślarskiego. W tym miejscu już od 1929 r. stał budynek klubu który podczas wojny stracił trzecią kondygnację i został rozebrany dwa lata temu. Takich obiektów nad Wisłą było więcej tylko miały one całkiem inną skalę: http://www.warszawa1939.pl/index_arch_main.php?r1=solec_8&r3=0, http://www.warszawa1939.pl/index_arch_main.php?r1=wioslarska_wtw&r3=0, http://www.warszawa1939.pl/index_arch_main.php?r1=wybrzeze_2&r3=0 Prześwit w budynku, wykonany w osi ulicy Ludnej zgodnie z zaleceniami konserwatora, też nie przypomina monumentalnych schodów z archiwalnych zdjęć, a co do wpływu na pespektywę ulicy
daje, jak widać, niewiele: jeszcze niedawno otwierał się stąd widok na Most Poniatowskiego i praski brzeg. Stare nabrzeże zaczyna się przy Moście Poniatowskiego podczas zwężania koryta Wisły filar stojący dawniej w nurcie obudowano licowaną granitowymi ciosami platformą, najwyraźniej mającą stanowić wysuniętą w nurt platformę widokową na ciągu przyszłego, spacerowego bulwaru. Dziś też przewijają się tędy tłumy warszawiaków, tylko
nikt o to miejsce specjalnie nie dba: wprowadzono nie pasujące bariery i płyty chodnikowe, nie usuwa się pokrywających granit bazgrołów, a jedyna funkcja, jaką tu wymyślono, to przenośne toalety To już zdjęcie historyczne - w zeszłym roku niski poziom wody odsłonił elementy kamieniarki z wysadzonych filarów zostały one przetransportowane na brzeg i przekazane do Muzeum Warszawy. Niestety, nie miały tego szczęścia spoczywające w rzece konstrukcje przęseł:
tu widać przęsło na praskim brzegu w 2012 r., w trakcie skuwania betonu i przed pocięciem na złom. Ocalał tylko fragment konstrukcji nośnej przekazany do Instytutu Badań Dróg i Mostów, bez równie ciekawych elementów stalowo-betonowego pokładu, a resztki konstrukcji usuwano jeszcze w tym roku. Podobny los spotkał pozostałości innych warszawskich mostów Kierbedzia i obu mostów gdańskich tu widać wydobycie kompletnego fragmentu przęsła mostu kolejowego wraz z torem w 2008 r., który następnie został zniszczony.
Nie znamy w chwili obecnej losów tego obiektu, wydobytego w zeszłym roku powyżej Mostu Poniatowskiego i błędnie wiązanego ze współczesnym refulerem, choć nitowana konstrukcja wskazywała na starsze pochodzenie. Ostatnio dzięki dr Tucholskiemu udało się ustalić, że był to ponton sprzed pierwszej wojny światowej, prawdopodobnie rosyjski (zachowały się zdjęcia mostów i przystani). Zaraz za mostem są już brukowane skarpy ale wykonane lub naprawiane współcześnie, materiałem pozyskanym przy wymianie nawierzchni ulicznych, i teraz można obserwować tu przedziwną mozaikę różnych bruków warszawskich. Kompozycję dopełniają współczesne, standardowe słupki uliczne.
Obok lapidarium detalu mostowego można się bawić w zgadywanie, z którego miejsca dany element pochodzi. Dalej górna skarpa jest już oryginalna to część bulwarów wykonana w latach 1899-1910 według projektów inż. Miłkowskiego i inż. Stanisława Bartoszka, w analogiczny sposób, jak nabrzeża w Porcie Czerniakowskim. Wzdłuż górnej krawędzi skarpy biegnie żeliwna bariera z tego samego okresu lub nieco późniejsza.
W skarpy w dwóch miejscach wstawiono współcześnie betonowe schody te były chyba wzorowane na schodach z tzw. bulwarów Starzyńskiego, tylko trochę nie wyszło a barierę przy poszerzaniu chodnika przesunięto na skarpę. Sposób wmurowania słupków świadczy, że prace nadzorowała osoba nie przejmująca się estetyką, ale z drugiej strony...
nikt też nie pomyślał o naprawieniu żeliwnej konstrukcji i nadal w wielu słupkach i rurach można oglądać dziury po pociskach i odłamkach z 1944 r. Tu już mamy współczesny bruk i imitacje zabytkowych barier i zmieniony przebieg skarp. Pierwsza korekta nastąpiła podczas budowy Mostu Syreny, druga związana jest z metrem. Wejście do stacji zaprojektowano tuż przy pomniku, tak, że skarpę trzeba było wybrzuszyć o kilka metrów w stronę rzeki by przykryć strop na schodami. Za tym wybrzuszeniem chowa się cokół pomnika, a samą rzeźbę dominują i częściowo przesłaniają nadbudowy windy i szybu technicznego.
Pierwotnie dla pomnika wybrano maksymalnie eksponowaną lokalizację na osi ul. Tamka, przy placyku, z którego schodziły na dolny bulwar dwie szerokie rampy i wysunięty przed skarpę był doskonale widoczny z każdej strony, tak z dolnego, jak i dolnego poziomu. Dzięki temu położeniu pomimo niewielkich rozmiarów był dominantą, jak przystało na symbol miasta i jego związków z Wisłą. A teraz? Projektanci Centrum Nauki Kopernik nie widzieli potrzeby zachowania i wkomponowania elementów starych bulwarów zostawiono tylko krótki odcinek bariery, schowany za betonową balustradą. W głębi widać budowę nowych bulwarów.
Tak to widać z góry brukowana skarpa równa jak spod igły ale ułożone na cementowej lub betonowej podbudowie otoczaki maja całkiem inny charakter niż stary bulwar, który leży dalej na pryzmie. Czy nie można go było wyremontować? Czy wrócą na miejsce jak obiecywali miejscy urzędnicy zdemontowane w zeszłym roku żeliwne bariery? Nie zostawiono na nie miejsca w nawierzchni, a stare słupy w przeciwieństwie do współczesnych trzeba wkopać.
Tak to wyglądało w 2012 r. Niestety nad pracami nie czuwał konserwator, ponieważ władze miasta wbrew obowiązującemu prawu nie wprowadziły Bulwarów od 2010 r. znajdujących się w Wojewódzkiej Ewidencji Zabytków do Gminnej Ewidencji Zabytków m. st. Warszawy. I nie wydaje się możliwe, by było to przeoczenie zwłaszcza, że żadnej reakcji nie wywołały dwa pisma Stowarzyszenia Ogród Warszawa, wzywające do usunięcia uchybienia: z 22 grudnia 2015 r. i 31 marca 2016 r. Najwyraźniej chodziło o to, by nie komplikować prestiżowej miejskiej inwestycji. By można było bez przeszkód usunąć stare rupiecie i zrobić ładne nowe. To chyba najbardziej jaskrawy przykład pogardy dla wiślanego dziedzictwa