Leopold Hess Nazwy własne - fakty i mity. Filozofia Nauki 17/2,

Podobne dokumenty
Rozprawka materiały pomocnicze do pisania rozprawki przygotowane przez Katarzynę Buchman. Rozprawka - podstawowe pojęcia

Rodzaje argumentów za istnieniem Boga

Tadeusz Ciecierski Niby-fakty i niby-mity. Filozofia Nauki 17/2,

Wyszukiwanie binarne

ARGUMENTY KOSMOLOGICZNE. Sformułowane na gruncie nauk przyrodniczych

Andrzej Wiśniewski Logika II. Wykłady 10b i 11. Semantyka relacyjna dla normalnych modalnych rachunków zdań

1. Dyscypliny filozoficzne. Andrzej Wiśniewski Wstęp do filozofii Materiały do wykładu 2015/2016

Weronika Łabaj. Geometria Bolyaia-Łobaczewskiego

MIT nr. 1 Niesłyszący czytają z ust i wszystko rozumieją.

Logika Stosowana. Wykład 2 - Logika modalna Część 2. Marcin Szczuka. Instytut Informatyki UW. Wykład monograficzny, semestr letni 2016/2017

5. Rozważania o pojęciu wiedzy. Andrzej Wiśniewski Wstęp do filozofii Materiały do wykładu 2015/2016

Filozofia przyrody - Filozofia Eleatów i Demokryta

EGZAMIN MATURALNY 2010 FILOZOFIA

tekstu w związku z tekstem literackim zamieszczonym w arkuszu. Uczniowie otrzymają dwa polecenia do wyboru:

Wstęp do logiki. Pytania i odpowiedzi

Filozofia, ISE, Wykład V - Filozofia Eleatów.

Elementy logiki i teorii mnogości

Twierdzenia Gödla dowody. Czy arytmetyka jest w stanie dowieść własną niesprzeczność?

Opis wymaganych umiejętności na poszczególnych poziomach egzaminów DELF & DALF

Wymagania do przedmiotu Etyka w gimnazjum, zgodne z nową podstawą programową.

Indukcja matematyczna

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

domykanie relacji, relacja równoważności, rozkłady zbiorów

WYNIKI BADANIA ILOŚCIOWEGO DOTYCZĄCEGO DEPRESJI DLA

Matematyka dyskretna. Andrzej Łachwa, UJ, /15

Pochodna funkcji odwrotnej

Matematyka dyskretna. Andrzej Łachwa, UJ, /15

Filozofia przyrody, Wykład V - Filozofia Arystotelesa

Czy i/lub w jakim sensie można uważać, że świat jest matematyczny? Wprowadzenie do dyskusji J. Lubacz, luty 2018

166 Wstęp do statystyki matematycznej

LOGIKA I TEORIA ZBIORÓW

Logika dla socjologów Część 4: Elementy semiotyki O pojęciach, nazwach i znakach

ROZPRAWKA MATURALNA PORADNIK

Znaleźć wzór ogólny i zbadać istnienie granicy ciągu określonego rekurencyjnie:

Dalszy ciąg rachunku zdań

5. OKREŚLANIE WARTOŚCI LOGICZNEJ ZDAŃ ZŁOŻONYCH

Wprowadzenie do logiki Klasyfikacja wnioskowań, cz. I

EGZAMIN W KLASIE TRZECIEJ GIMNAZJUM W ROKU SZKOLNYM 2018/2019

Główne problemy kognitywistyki: Reprezentacja

Filozofia, Historia, Wykład IV - Platońska teoria idei

MISTRZ I UCZEŃ * 1. Trzeba odróżnić dwa konteksty, w których mówi się o mistrzu. Pierwszy to kontekst, w którym chodzi o to, że ktoś jest mistrzem

Wyznaczenie celów. Rozdział I. - Wyznaczanie celów - Cel SMART - Przykłady dobrze i źle wyznaczonych celów

Logika intuicjonistyczna

SCENARIUSZ LEKCJI DO DZIAŁU:

RELACJE RODZICÓW Z DZIEĆMI

Kłamstwo a implikatura konwersacyjna Szkic streszczenia referatu;)

Argumentacja i retoryka. w wystąpieniach publicznych

Czy w świetle najnowszego orzecznictwa jest możliwe takie odliczenie bez ryzyka jego zakwestionowania przez organy podatkowe?

Warszawa, grudzień 2013 BS/172/2013 OPINIE NA TEMAT SZCZEPIEŃ OCHRONNYCH DZIECI

Postawy wobec pracy i rodzicielstwa osób chorych na SM

Pochodna funkcji a styczna do wykresu funkcji. Autorzy: Tomasz Zabawa

Bóg a prawda... ustanawiana czy odkrywana?

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

SYSTEM OCENIANIA Z JĘZYKA ROSYJSKIEGO

Algorytm szyfrowania szyfr Cezara

mnw.org.pl/orientujsie

Andrzej Wiśniewski Logika II. Materiały do wykładu dla studentów kognitywistyki. Wykład 15. Trójwartościowa logika zdań Łukasiewicza

Teoria miary. WPPT/Matematyka, rok II. Wykład 5

JAK KOMUNIKOWAĆ SIĘ SŁUCHAĆ I BYĆ WYSŁUCHANYM

Rok Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii.

Myślenie w celu zdobycia wiedzy = poznawanie. Myślenie z udziałem rozumu = myślenie racjonalne. Myślenie racjonalne logiczne statystyczne

Konspekt do wykładu z Logiki I

Strona 1 z 7

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

Poznaj swojego klienta Stwórz AVATAR

13. Równania różniczkowe - portrety fazowe

Filozofia, ISE, Wykład VII - Platońska teoria idei cz. 2.

3. Spór o uniwersalia. Andrzej Wiśniewski Andrzej.Wisniewski@amu.edu.pl Wstęp do filozofii Materiały do wykładu 2015/2016

EGZAMIN MATURALNY 2012 FILOZOFIA

Andrzej Wiśniewski Logika I Materiały do wykładu dla studentów kognitywistyki. Wykład 10. Twierdzenie o pełności systemu aksjomatycznego KRZ

SYSTEM OCENIANIA Z JĘZYKÓW OBCYCH.

Katarzyna Wojewoda-Buraczyńska Koncepcja multicentryczności prawa a derywacyjne argumenty systemowe. Studenckie Zeszyty Naukowe 9/13, 84-87

POSTANOWIENIE. SSN Małgorzata Wrębiakowska-Marzec

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

Ekonomiczny Uniwersytet Dziecięcy. Sztuka przekonywania

Spis treści. 4 S t r o n a

Filozofia, Historia, Wykład IX - Filozofia Kartezjusza

Co to jest niewiadoma? Co to są liczby ujemne?

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

ZAGADNIENIE PRAWNE. W sprawie o zapłatę na skutek apelacji pozwanego od wyroku Sądu Rejonowego z dnia 26 maja 2015 r.

Transkrypcja wideo: Czym są środki trwałe i jak je rozliczać? Q&A

Wstęp do logiki. Semiotyka cd.

Logika Stosowana. Wykład 1 - Logika zdaniowa. Marcin Szczuka. Instytut Informatyki UW. Wykład monograficzny, semestr letni 2016/2017

Ćwiczenia do rozdziału 2, zestaw A: z książki Alfreda Tarskiego Wprowadzenie do logiki

Standaryzacja i ocena wypowiedzi argumentacyjnych

Filozofia, ISE, Wykład X - Filozofia średniowieczna.

Gilsonowska metoda historii filozofii. Artur Andrzejuk

Lekcja : Tablice + pętle

Erystyka- sztuka prowadzenia sporów; umiejętność takiego argumentowania, by dowieść słuszności głoszonego poglądu, bez względu na rodzaj argumentów.

1) W jaki sposób rady samorządów uczniowskich szkół w mojej gminie dokumentują swoją działalność?

Rozprawka. swojego stanowiska (przedstawienie argumentów).

Ośrodek Badań, Studiów i Legislacji

Filozofia analityczna szkoła analityczna a neopozytywizm

Odpowiedzi i punktacja zadań do zestawu W kręgu muzyki GH-A1(A4)

Raport Specjalny: 3 Największe Mity. Skutecznej Komunikacji w Języku Obcym

Funkcja wykładnicza kilka dopowiedzeń

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Ciała i wielomiany 1. przez 1, i nazywamy jedynką, zaś element odwrotny do a 0 względem działania oznaczamy przez a 1, i nazywamy odwrotnością a);

KRYTERIA OCENIANIA Z JĘZYKA ANGIELSKIEGO W KLASACH IV - VI

Andrzej Wiśniewski Logika II. Wykład 6. Wprowadzenie do semantyki teoriomodelowej cz.6. Modele i pełność

Transkrypt:

Nazwy własne - fakty i mity Filozofia Nauki 17/2, 123-128 2009

Filozofia Nauki Rok XVII, 2009, Nr 2(66) Nazwy własne fakty i mity Od czasu publikacji Nazywania i konieczności problem nazw własnych jest jednym z najszerzej omawianych problemów w filozofii języka. Moim celem jest pokazanie, że problem ten został źle postawiony, czego efektem jest nieuzasadniona popularność jednego z jego rzekomych rozwiązań, jakim jest Nowa Teoria Referencji. Argumenty, które przemawiają na rzecz tej teorii, a oryginalnie wyprowadzone zostały przeciw klasycznemu deskrypcjonizmowi Russella i Searle a, opierają się na pewnych założeniach, które nie są wcale tak oczywiste, za jakie się je podaje. Postaram się wydobyć te założenia i pokazać ich arbitralność. Zanim jednak do tego przejdę, muszę wyjaśnić jeszcze jedną kwestię. W żadnym wypadku nie jest moim celem obrona przedkripkowskiego deskrypcjonizmu. Nie sądzę, aby teorii tej można było lub warto było bronić. Stanowisko, które zajmuję w kwestii nazw własnych, jest stanowiskiem minimalistycznym, równoważnym niemal stwierdzeniu, że kwestii tej w ogóle nie ma i nie warto zajmować w związku z nią żadnego stanowiska. Nazwę je minimalnym deskrypcjonizmem. Otóż sądzę, że nazwy własne nie różnią się pod żadnym filozoficznie istotnym względem od nazw pospolitych. Znaczenie nazwy własnej w danej wypowiedzi w danym kontekście może być podane przez pewną deskrypcję tak samo, jak znaczenie jakiejkolwiek nazwy pospolitej. Nie znaczy to, że nazwy własne są skrótami deskrypcji określonych albo czymś takim podobnie, jak niczym takim nie są nazwy pospolite. Nic ich, moim zdaniem, pod tym względem nie różni. Nie znaczy to jednak, że nie ma w ogóle żadnych różnic między nimi. W pewnym sensie (ale tylko w pewnym) rację ma Paul Ziff*, twierdząc, że nazwy własne nie należą do języka; słuszna jest obserwacja, że ich znaczenia nie podają słowniki i nie świadczy to o ich niekompletności. Pytanie: Co znaczy «Arystoteles»? wy- * P. Ziff, Semantic Analysis, Ithaca 1960, Cornell University Press, s. 86.

124 dałoby się nam nienaturalne lub źle postawione, w przeciwieństwie do pytania: Co znaczy «nauczyciel»?. Zamiast tego zapytalibyśmy raczej: Kto to jest «Arystoteles»? albo Kogo masz na myśli, mówiąc «Arystoteles»?. Czy jednak rzeczywiście pytania te dotyczyłyby czegoś zupełnie innego? Przecież zarówno na pytanie o nauczyciela, jak i na pytanie o Arystotelesa, odpowiemy przy pomocy pewnej deskrypcji, która powie nam, co znaczy to słowo. Warto tu jeszcze zaznaczyć, że nie musi to być ani deskrypcja wyczerpująca, ani zawsze ta sama. Zależnie od kontekstu zarówno ze słowem nauczyciel, jak i ze słowem Arystoteles mogą wiązać się rozmaite treści. Zazwyczaj będzie ich tak wiele, że nie będzie się dało ich wszystkich wymienić. Wystarczy jednak tyle, żeby było jasne, o co chodzi. To, że pytanie Co znaczy «Arystoteles»? wydaje nam się nienaturalne lub źle postawione wynika zapewne z tego, że poprawne używanie nazw własnych zależy w dużo większym stopniu od posiadania pewnej wiedzy pozajęzykowej niż używanie nazw pospolitych. Są jeszcze inne przyczyny, dla których nazwy własne zajmują wyróżnione miejsce w katalogu wyrażeń językowych. Między innymi, z zasady służą one do nazywania jednego i zawsze tego samego indywiduum, podczas gdy nazwy pospolite służą do tego celu tylko okazjonalnie. Te i inne jeszcze różnice są jednak tylko ilościowe, a nie jakościowe. Przejdę teraz do analizy argumentów zwolenników Nowej Teorii Referencji. Sądzę, że wszystkie one są wariacjami trzech podstawowych: argumentu semantycznego ; modalnego bądź metafizycznego i epistemologicznego. Opierają się one na trzech podstawowych założeniach, które postaram się teraz zanalizować, a następnie podważyć ich zasadność. ZAŁOŻENIE PIERWSZE: ODNIESIENIE NAZW WŁASNYCH JEST CZYMŚ SZCZEGÓLNYM Nazwy własne odnoszą się jednostkowo, to znaczy: dana nazwa własna odnosi się dokładnie do jednego przedmiotu, którego jest nazwą. Tymczasem nazwy pospolite są ogólne: każda z nich odnosi się do wielu przedmiotów należących do pewnej kategorii. Wydaje mi się, że popełnia się tu dwa istotne błędy: niedostatecznie uzasadnione jest zarówno przekonanie, że nazwy własne odnoszą się zawsze jednostkowo, jak i to, że nazwy pospolite nigdy tego nie robią. Przyjrzyjmy się kilku przykładom. Jeżeli zapomnimy na chwilę o przekonaniach zaszczepionych nam przez teoretyków jednostkowego odniesienia, bez trudu znajdziemy przykłady, w których pewna nazwa pospolita odnosi się do dokładnie jednego przedmiotu. Oto pierwszy z brzegu: Żona mnie zostawiła. Mamy tu niewątpliwą nazwę pospolitą żona, która równie niewątpliwie odnosi się do dokładnie jednej osoby. Mamy dowód na to, że nazwy pospolite mogą mieć jednostkowe odniesienie.

Nazwy własne fakty i mity 125 Na dwa sposoby można próbować podważyć taką argumentację. Po pierwsze, można powiedzieć, że w przytoczonym zdaniu ukryte jest wyrażenie okazjonalne, które odpowiada za jednostkowe odniesienie nazwy pospolitej. Innymi słowy, właściwa treść tego zdania brzmi: Moja żona mnie zostawiła. Być może tak jest, ale trudno o niezależny argument na rzecz tego, że powinniśmy postulować takie ukryte indeksy. Ponadto, można znaleźć przykłady, w których nic nie da takie rozwiązanie (wyobraźmy sobie na przykład, że jestem szejkiem i mam cztery żony, wtedy wyrażenie moja żona wciąż będzie mogło odnosić się do czterech różnych desygnatów). Po drugie, można twierdzić, że o ujednostkowieniu nazwy pospolitej decyduje kontekst wypowiedzi. Poza kontekstem jej odniesienie ma charakter ogólny. Problem z taką odpowiedzią polega na tym, że żadnego wyrażenia nie da się użyć poza jakimkolwiek kontekstem. Nie widać więc powodu, dla którego mielibyśmy uznać, że nazwy pospolite nie mają nigdy odniesienia jednostkowego. Oponent mógłby więc argumentować inaczej: nazwy własne tym się różnią, że mają wyłącznie jednostkowe odniesienie, niezależnie od kontekstu. To również nie wydaje się jednak przekonujące. Nie widzę bowiem podstaw, na jakich twierdzić by można, że niezależnie od kontekstu nazwa Arystoteles odnosi się do starożytnego filozofa, a nazwa Hess do autora tego tekstu. Nie da się zaprzeczyć istnieniu takiego kontekstu, w którym chodzić by mogło o Arystotelesa Onassisa albo o Rudolfa Hessa. Na to można znów odpowiedzieć, że nie są to te same nazwy, a tylko nazwy homonimiczne. Znów jednak nie widać niezależnych argumentów na rzecz takiego twierdzenia. Nie ma więc powodu, żeby się z nim zgadzać. Jest natomiast dobry argument za jego odrzuceniem nazwiska rodowe. Utrzymywanie, że, przykładowo, ja i mój brat nie nosimy tego samego nazwiska, ale dwa różne, które są jedynie homonimiczne, jest co najmniej kontrintuicyjne. W świetle tej dyskusji nie widzę powodów, żeby uważać, że istnieje zasadnicza różnica w trybie odniesienia nazw własnych i nazw pospolitych. Zarówno jedne, jak i drugie mogą zależnie od kontekstu służyć jako terminy ogólne oraz terminy jednostkowe. Mogą odnosić się jednoznacznie bądź wieloznacznie. (Pomijam tu już przypadki, kiedy nazwa własna zaczyna być używana jako nazwa pospolita, np. cicerone albo arras). Bez wątpienia nazwy własne dużo częściej służą odniesieniu jednostkowemu niż nazwy ogólne, ale różnica jest tylko ilościowa, a nie jakościowa. ZAŁOŻENIE DRUGIE: NAZWY WŁASNE OZNACZAJĄ SZTYWNO To przekonanie jest główną motywacją argumentu modalnego przeciw deskrypcjonizmowi. Argument ten opiera się bowiem na założeniu, że o ile (1) Arystoteles mógłby nie być nauczycielem Aleksandra, to (2) Arystoteles nie mógłby nie być Arystotelesem. Druga część tego założenia wyraża właśnie sztywność nazw wła-

126 snych: (3) jeżeli bowiem jakieś x nosi nazwę Arystoteles, to nie mogłoby jej nie nosić. Albo inaczej: (4) nazwa Arystoteles nie mogłaby odnosić się do kogo innego niż się odnosi. Innymi jeszcze słowy: (5) nazwa Arystoteles odnosi się do tego samego przedmiotu w każdym świecie możliwym (w którym ten przedmiot istnieje). Zastanówmy się więc, która z tez (2)-(5) jest intuicyjnie oczywista albo chociaż przekonująca. Nie jest nią na pewno teza (5) zakłada ona bowiem określoną teorię światów możliwych (taką, która pozwala na trans-światową identyczność), a nie wydaje się rozsądnym przyjmowanie, że istnieją jakiekolwiek intuicje co do światów możliwych i właściwej ich teorii. Nie są też intuicyjnie oczywiste tezy (3) i (4). Wręcz przeciwnie, potrzeba dopiero wyrafinowanej teorii filozoficznej, aby przekonać nas, że tezy te nie są obalane przez prosty fakt, że rodzice Arystotelesa mogli dać mu na imię Temistokles, a imieniem Arystoteles mogli swojego syna nazwać ich sąsiedzi. Wygląda więc na to, że obrońcy sztywnej desygnacji wesprzeć mogą się tylko tezą (2). Głosić więc muszą, że jest oczywiste, iż zdanie Arystoteles mógłby nie być Arystotelesem jest fałszywe. Przyjrzyjmy się temu. Na pierwszy rzut oka nie wiadomo za bardzo, co dokładnie znaczy to zdanie. Naturalną rzeczą byłoby, jak mniemam, rozumieć je jako: Arystoteles mógłby mieć inaczej na imię. To jest jednak prawda. Sądzę, że w pewnym kontekście (wcale nie bardzo wyszukanym) zdanie to mogłoby też znaczyć tyle, co Arystoteles mógłby nie być jednym z najsłynniejszych filozofów w dziejach. To również jest prawda. Przychodzi mi do głowy jeszcze kilka innych odczytań tego zdania, za każdym razem jednak okazuje się ono prawdziwe. Nie dostrzegam tej intuicji, która miałaby prowadzić do uznania go za fałszywe. Aby móc twierdzić, że rzeczywiście jest ono fałszywe, teoretycy sztywnego oznaczania muszą przyjąć, że należy je odczytywać tak, że implikuje ono zdanie o następującej formalnej postaci: x [ x x]. Można środkami formalnymi dowieść fałszywości tego zdania w standardowych rachunkach modalnych. Byłby to zarazem dowód słuszności tezy (2). Nie da się jednak udowodnić, że jest to jedyny właściwy sposób odczytania tego zdania. Co więcej, można zasadnie twierdzić, że jest to sposób niewłaściwy. Zdanie (2) jest bowiem zdaniem predykatywnym, a nie identycznościowym (użyte w nim słowo jest ma sens predykatywny, a nie identycznościowy), nie można go więc sformalizować w powyższy sposób. Jeżeli zaś uznalibyśmy, że jest to jednak zdanie identycznościowe, wtedy argument modalny traci moc. Nie ma bowiem żadnego problemu w tym, że dwa zdania, z których jedno jest identycznościowe, a drugie predykatywne, mają różny status modalny. Mają one wszak różną treść. ZAŁOŻENIE TRZECIE: WIEMY, CO MÓWIMY Na założeniu tym opiera się argument epistemologiczny. Głosi on, że zgodnie z deskrypcjonistyczną teorią nazw zdanie (Jeśli Arystoteles istnieje,) Arystoteles

Nazwy własne fakty i mity 127 jest nauczycielem Aleksandra jest znane a priori, skoro nazwa Arystoteles znaczy tyle, co nauczyciel Aleksandra. Zdanie to znaczy więc Jeżeli nauczyciel Aleksandra istnieje, to nauczyciel Aleksandra jest nauczycielem Aleksandra. A to z pewnością jest sąd a priori. Przyjmuje się tu więc, że znaczenie wypowiadanego/słyszanego zdania jest tożsame z pewną kognitywną treścią należącą do mówiącego/słuchającego podmiotu. Innymi słowy: zakłada się tu, że mówiący dokładnie wie, co mówi, a słuchający dokładnie wie, co słyszy. Zgadzam się, że przy takim założeniu argument epistemologiczny jest konkluzywny, a deskrypcjonizm fałszywy. Mam jednak bardzo poważne wątpliwości, czy należy przyjmować to założenie. Pierwszym argumentem przeciw niemu jest chociażby to, że w zdecydowanej większości sytuacji, w których ktoś posługuje się językiem, oprócz nadawcy istnieje też odbiorca. W bardzo wielu sytuacjach to, co jeden z nich uważa za znaczenie wypowiedzianego zdania, nie pokrywa się z tym, co na ten temat uważa drugi. Naturalne wydaje się więc pytanie, który z nich ma rację. Najłatwiejszą odpowiedzią byłoby powiedzenie, że obaj i żaden. Co znaczy, że nie ma czegoś takiego, jak znaczenie zdania w ogóle, a jest tylko znaczenie-dla-nadawcy i znaczenie-dla-odbiorcy. Sądzę, że nie jest to najlepsza odpowiedź i że jest pewien sens w mówieniu o znaczeniu w ogóle (będącym zapewne jakąś wypadkową znaczenia-dla-nadawcy i znaczenia-dla-odbiorcy, a niewykluczone, że także innych czynników). Nie będę tutaj jednak bronił takiego poglądu. Wystarczy mi dużo słabsza teza. Jeżeli bowiem zgodzimy się, że istnieją co najmniej dwa różne znaczenia, jakie można przypisać danemu zdaniu (przynajmniej w niektórych sytuacjach), to możemy zgodzić się też na nieco inny opis tej sytuacji. Taki mianowicie, że relatywnie do danego podmiotu P dane zdanie ma dwie wartości semantyczne: znaczenie-dla-p i znaczenie po prostu, nazwijmy je znaczeniem niezależnym. To drugie możemy utożsamić ze znaczeniem-dla-partnera-komunikacyjnego bądź ze znaczeniem w ogóle, nie jest to w tej chwili istotne. Ten opis może wydawać się dość kuriozalny, sądzę jednak, że dotyczy zupełnie codziennej sytuacji i zgadza się z potocznymi intuicjami i przekonaniami dotyczącymi charakteru komunikacji językowej. Odpowiada on mianowicie częstym sytuacjom, w których zastanawiamy się: Czy dobrze zrozumiałem? albo Czy ona mnie dobrze zrozumiała?. W takich przypadkach zastanawiamy się po prostu nad tym, czy znaczenie niezależne danej wypowiedzi pokrywa się ze znaczeniem dla pewnego podmiotu. Gdy różnią się one w istotny sposób, mówimy o nieporozumieniu. Mit, o którym mówię w tym paragrafie, głosi, że deskrypcja, która miałaby podawać znaczenie danej nazwy, musi należeć do znaczenia-dla-podmiotu. Co więcej, musi się to odbywać w taki sposób, że deskrypcję tę poznajemy w tym samym momencie, w którym poznajemy daną nazwę. Tylko wtedy argument epistemologiczny jest trafny. Deskrypcjonistyczna teoria, która przyjmuje coś takiego, jest niewątpliwie błędna. Nie widzę jednak powodu, żeby to robić. Deskrypcja podająca znaczenie danej nazwy nie musi wcale należeć do znaczenia-dla-podmiotu i być mu znana od same-

128 go początku. Ktoś może usłyszeć, że Arystoteles jest nauczycielem Aleksandra, nie wiedząc wcześniej, że Arystoteles jest nauczycielem Aleksandra. Tym samym dowiaduje się o tym, słysząc od kogoś. Dlatego nie jest to zdanie a priori. Ale żeby to wyjaśnić, nie trzeba przyjmować, że nazwy własne odnoszą się bezpośrednio do swoich desygnatów. Znaczeniem (niezależnym) tego zdania może być to, że nauczyciel Aleksandra jest nauczycielem Aleksandra, ale żeby to wiedzieć, podmiot musi wiedzieć, że Arystoteles znaczy nauczyciel Aleksandra, czyli że Arystoteles jest nauczycielem Aleksandra. A to jest wiedza a posteriori. Argument epistemologiczny nie ma więc żadnej mocy, podobnie jak z tych samych przyczyn argument semantyczny, którego nie będę tu osobno rozważał. Sądzę, że przedstawiona przeze mnie analiza założeń, na jakich opierają się sztandarowe argumenty zwolenników Nowej Teorii Referencji, pozbawia te argumenty siły przekonywania, a teorię tę przynajmniej części atrakcyjności, a w każdym razie aury nieuniknioności, jaka ją otacza. Oponent mógłby wciąż twierdzić, że moja argumentacja jest zupełnie nietrafna, ponieważ właściwym problemem, jakiego dotyczy Nowa Teoria Referencji, nie jest zagadnienie nazw własnych, ale zagadnienie użycia imiennego wyrażeń, niezależnie od tego, czy pod względem leksykalnym są one nazwami własnymi czy nie. Problem jednak w tym, że trzy podstawowe argumenty anty-deskrypcjonistów opierają się na pewnych intuicjach związanych z nazwami własnymi, a nie z użyciem imiennym i to stąd czerpią swoją (iluzoryczną, jak starałem się pokazać) moc przekonywania. Weźmy dla przykładu argument epistemologiczny. Przyjmijmy, że deskrypcją, która oddaje znaczenie słowa koń, jest zwierzę służące do jazdy wierzchem (jest to oczywiście uproszczenie). Czy zdanie koń to zwierzę służące do jazdy wierzchem jest zdaniem a priori? Jeżeli tak, to dlaczego to nie jest problematyczne, podczas gdy problematyczny jest fakt, że zdanie Arystoteles był nauczycielem Aleksandra jest a priori? Jeżeli to pierwsze zdanie jest jednak a posteriori, to dlaczego mielibyśmy uznać, że to drugie nie jest? Jak widać, argument ten odniesiony do wyrażeń w użyciu imiennym, załamuje się zupełnie, tak że trudno rozpoznać w nim pierwotny sens. Miał go on tylko w odniesieniu do nazw własnych, ale i wtedy nie był przekonujący. Tę samą operację można powtórzyć z argumentem modalnym i semantycznym. Podsumowując, argumenty zwolenników Nowej Teorii Referencji, opierają się na dwóch filarach: pewnych ogólniejszych założeniach (które zanalizowałem wyżej) oraz pewnych intuicjach dotyczących nazw własnych jako specyficznej klasy wyrażeń. Jeżeli argumenty te mają korzystać z tego drugiego fundamentu, to nie da się utrzymać pierwszego. Jeżeli z tego drugiego zrezygnujemy, to pierwszy również zostanie utracony, a nawet gdyby tak się nie stało, to nie wystarczy, by nadać tym argumentom wystarczającą moc.