Pan Józef Zegar Panie Przewodniczący. Bardzo dziękuję za udzielenie mi głosu. Przedmiotem mojego wystąpienia będzie bezpieczeństwo żywnościowe, które zresztą wiąże się z pozostałymi rodzajami bezpieczeństwa będącymi przedmiotem dzisiejszego spotkania. Bezpieczeństwo żywnościowe jest szczególnego rodzaju a to dlatego, że wiąże się ono z zaspokajaniem elementarnej, podstawowej potrzeby człowieka. Bez żywności bowiem nie ma życia. I prawdę mówiąc, zapewnianie sobie bezpieczeństwa żywnościowego czy, kolokwialnie mówiąc, zdobywanie, pozyskiwanie pokarmu towarzyszyło ludzkości przez większą część jej historii. Towarzyszyło w ten sposób, że główny czy niekiedy nawet cały wysiłek szedł na pozyskanie żywności. Zdobywanie żywności lub e ekosystemów żywicielskich stawało się przyczyną wielu konfliktów często o charakterze walki zbrojnej. Zniszczenie ekosystemów z kolei spowodowało upadek całych cywilizacji, by przypomnieć cywilizację Sumerów, Majów, społeczeństwo wyspy Wielkanocnej, wyspy Mangarevy i wiele innych. Także ważkie przyczyny upadku Rzymu w dużym stopniu wiązały się z brakiem dostaw żywności z Afryki Północnej, z którego to kierunku przez kilka wieków, dostarczano zboże na potrzeby ludności miasta Rzym, które stanowiło o Imperium. Sytuacja zmieniła się dość istotnie w okresie industrializacji - kapitalizmu. Zwłaszcza w II połowie XX wieku, kiedy to w krajach wysoko rozwiniętych obfitość żywności spowodowała, że w istocie państwa przestały troszczyć się o tworzenie rezerw żywnościowych. Przyjęto założenie, że najlepszym zabezpieczeniem dostatecznej podaży żywności dla zaspokojenia popytu czy bezpieczeństwa żywnościowego jest posiadanie waluty, za którą można kupić żywność na rynkach światowych. Takie przekonanie dominowało jeszcze i na początku bieżącego wieku. Ostatnie lata mocno nadwerężyły to przekonanie. Okazało się, że niestety sytuacja na rynkach światowych jest bardzo wrażliwa, czego wyrazem są duże wahania cen. A przy wzroście cen bezpieczeństwo żywnościowe nie jest zapewnione dla tych, którzy mają mało pieniędzy albo nie mają ich w ogóle (oczywiście bogaty zawsze się wyżywi, tak jak rząd zawsze się wyżywi, to jest święta prawda). Jednym z głównych pytań, jakie sobie stawiamy, jest pytanie o perspektywy w zakresie bezpieczeństwa żywnościowego świata. Według prognoz FAO i OECD, w ciągu najbliższych 40 lat, czyli mniej więcej do połowy bieżącego wieku, popyt na produkty rolnicze zwiększy się dwukrotnie z czego 70% tego wzrostu wynika z potrzeb wyżywienia świata a 30 procent z rosnącego zapotrzebowania na alternatywne źródła energii w danym wypadku biopaliwa. Główne zatem przyczyny zwiększenia zapotrzebowania na produkty rolnicze to wzrost liczby ludności świata z 7 mld obecnie do 9,1-9,3 mld w 2050 r. oraz poprawa wyżywienia w krajach rozwijających się, będąca skutkiem rozwoju
ekonomicznego tych krajów - w szczególności takich, jak Chiny, Indie, Brazylia, kraje naftowe, czyli te, które mają walutę. Popyt z tego tytułu jest prawie że zdeterminowany. W odniesieniu do biopaliw sytuacja jest mniej jednoznaczna chociażby z tego względu, iż korzyści środowiskowe stosowania biopaliw, zwłaszcza I generacji, nie są jednoznaczne. Teraz popatrzmy na możliwości podaży, czyli na czynniki, które mogą nam zapewnić stosowną produkcję. Historycznie rzecz biorąc, podstawowym sposobem zwiększania produkcji rolniczej było branie pod uprawę nowych ziem, kosztem lasów i innych terenów. W okresie industrializacji na czoło wysunęły się środki produkcji pochodzenia przemysłowego zwłaszcza nawozy sztuczne i środki chemicznej ochrony roślin oraz postęp biologiczny. Obecnie świat użytkuje rolniczo około 1,5 miliarda hektarów gruntów ornych i 2,5 mld trwałych użytków, czyli łąk i pastwisk. Ocenia się, iż powierzchnię gruntów rolnych można zwiększyć co najwyżej o 10 procent i to ze szkodą dla środowiska. Bo powierzchnia ziem uprawianych zwiększa się na przykład w Brazylii, ale kosztem Amazonii; zwiększyła się w Indonezji, ale kosztem lasów tropikalnych, tak samo w Afryce i tak samo w innych regionach. Niedawna przecież katastrofa na Haiti była skutkiem zdegradowania ekosystemu, wycięcia lasów na stromych zboczach. Czyli krótko mówiąc na tej drodze możliwości zwiększenia produkcji rolniczej są stosunkowo nieduże. W dodatku mamy do czynienia z procesem erozji wietrznej i wodnej oraz pustynnienia znacznych areałów pastwisk. Również grunty nawadniane, to jest mniej więcej 290 milionów hektarów, które dostarczają bez mała 40 procent produkcji rolnej, podlegają degradacji przez zasolenie, co jest znane od czasów cywilizacji sumeryjskiej. Ważnym a jednocześnie wysoce niepewnym czynnikiem określającym możliwości produkcyjne rolnictwa są zmiany klimatyczne. Generalnie rzecz biorąc, ocenia się, że zmiany klimatyczne nie będą sprzyjać wzrostowi produkcji rolniczej, ale sytuacja w tym zakresie przedstawia się odmiennie w różnych regionach. Pogorszą się warunki dla produkcji rolniczej w krajach strefy tropikalnej i subtropikalnej, zaś jeśli chodzi o Europę, to mocno odczuje to rolnictwo krajów śródziemnomorskich. Przewiduje się natomiast poprawę warunków dla produkcji rolniczej - m.in. na Ukrainie i w Rosji, w tym w szczególności na terytorium Syberii. W tym ostatnim przypadku niekorzyści mogą się jednak okazać większe od korzyści. A to dlatego, że rozmrożenie wiecznej zmarzliny na Syberii uwolni ogromne ilości gazu cieplarnianego - metanu, czyli niestety przyspieszy proces zmian klimatycznych. Ale głównym czynnikiem, który może ograniczyć produkcję żywności jest woda a ściślej jej niedobór. Obecnie rolnictwo zużywa około 70 procent słodkiej wody. Tej wody brakuje. Nie pomogą tu wiercenia coraz głębszych studni, ponieważ zasoby wód podziemnych są ograniczone a ich odnowa przebiega stosunkowo wolno. Woda może stać się przyczyną konfliktów. Już obecnie są tego liczne przykłady, ale to się spotęguje. Obecnie niektóre państwa, zwłaszcza Chiny, widzą, że ich
ekosystem rolniczy, niestety, jest bardzo wrażliwy wielka erozja, burze pyłowem brak wody, niemożność zwiększenia zbiorrów a mięsa chce się więcej, bo to jest takie zjawisko, że w miarę wzrostu dochodów zmienia się struktura konsumpcji na rzecz produktów mięsnych (jedna kaloria w produkcie mięsnym wymaga około siedmiu kalorii w produkcie roślinnym. Zwiększa to zatem zapotrzebowanie na zboże z przeznaczeniem na pasze. Tymczasem plonów zbóż nie bardzo można zwiększać, ze względu między innymi na brak wody. W zakresie bezpieczeństwa żywnościowego ważne uzupełnienie produktów rolniczych stanowią płody mórz, zwłaszcza ryby, które są ważnym składnikiem prawidłowej diety wyżywieniowej. Okazuje się jednak, że niestety połowy morskie i oceaniczne zmniejszają się, bo nastąpiło przełowienie łowisk. Wyjścia poszukuje się w rozwijaniu sztucznej hodowli - tak zwanego fishfarmingu czy aquakultury. Przodują w tym Chiny i Wietnam, skąd pochodzi popularna panga. Uwadze często umyka problem związany z takim sposobem pozyskiwania ryb. Rzecz w tym, iż z jednej strony hodowla ryb zwiększa zapotrzebowania na paszę, na zboża, a z drugiej strony nadmierne zagęszczenie ryb powoduje choroby, co wymaga stosowania antybiotyków i innych medykamentów, których pozostałości znajdujemy w rybach, których spożywanie może zagrażać zdrowiu konsumentów. W świetle wyżej zasygnalizowanej relacji popytu i podaży produktów rolniczożywnościowych wyłania się główny problem, przed którym współcześnie stoi świat społeczność nasze planety Ziemi. Problem ten polega na tym, w jaki sposób zwiększyć produkcję rolniczą nie niszcząc środowiska, nie zwiększając presji na środowisko. Jakimi metodami? I tu są dwa stanowiska. Pierwsze polega na dalszym nasilaniu metod industrialnych, czyli wykorzystywaniu energii zgromadzonej przez miliony lat w postaci kopalin energetycznych (węgla, ropy naftowej, gazu ziemnego) poprzez stosowanie nawozów sztucznych, pestycydów i paliw silnikowych. Ta metoda produkcji rolniczej związana jest nieodłącznie z trzema wzajemnie powiązanymi procesami: intensyfikacji nakładów przemysłowych, koncentracji i specjalizacji. Niewątpliwie metoda ta odniosła spektakularny sukces wyrażający się w metaforze taniej i obfitej żywności. Mankamentem delikatnie mówiąc tej metody jest degradacja ekosystemów (zwłaszcza bioróżnorodności, wody i gleby), w wielu wypadkach wątpliwej jakości żywność oraz osłabienie żywotności społeczno-ekonomicznej wielu miejscowości wiejskich. Dodać tu trzeba, iż wraz z wyczerpywaniem się zasobów surowców energetycznych ich ceny będą rosły a zatem technologie industrialne będą tracić na efektywności ekonomicznej z tytułu stosowania środków przemysłowych do produkcji rolnej. Nawiasem mówiąc, duże nadzieje czy wiąże się z GMO. Sprawa jest bardzo skomplikowana i wcale nie jest jednoznaczna, ale to zagadnienie na odrębną dyskusję.
Drugie stanowisko optuje za wykorzystaniem możliwości Natury przez agrobiotechnologię, eliminując środki chemii rolnej. Dowodzi się, że taki sposób produkcji rolniczej może zapewnić niezbędną podaż żywności przy mniejszej skali ujemnych efektów zewnętrznych a niekiedy nawet z korzyścią dla bioróżnorodności. Zatem to drugie stanowisko można uznać za bardziej pożądane. Jeśli rozstrzygniemy problem metody (sposobu) zwiększania produkcji rolniczej, to pojawia się następny, a mianowicie gdzie produkować? Otóż, rynek to jest normalny mechanizm rynku lokuje produkcję tam, gdzie warunki przyrodnicze i ekonomiczne są najkorzystniejsze. W tym zakresie poza waloryzacją rolniczej przestrzeni produkcyjnej znaczenie ma opłata pracy, ale także standardy korzystania ze środowiska. Z tego względu korzystne warunki zwiększania produkcji rolniczej mają miejsce na ogół w krajach rozwijających się: w Azji Południowo-Wschodniej, Afryce, Ameryce Łacińskiej. Tam koszty produkcji są najniższe i rynek będzie prowadził do nasilenia produkcji w tych regionach. Ale - i to jest ogromny problem - by nie prowadziło to do degradacji i niszczenia cennych ekosystemów o znaczeniu planetarnym. Zwiększanie produkcji rolniczej, w tym także na potrzeby biopaliw kosztem Amazonii to wątpliwy interes dla świata, a nawet można powiedzieć, iż prowadzi to nieuchronnie do katastrofy globalnej. Takie same wnioski można formułować w odniesieniu do Afryki Subsaharyjskiej, Indonezji oraz wielu innych krajów i regionów. Rolnictwo industrialne nie jest także korzystne dla społeczności lokalnych, zwłaszcza w Afryki Subsaharyjskiej, najbardziej dotkniętych zjawiskiem ubóstwa i głodu. Z tym wiąże się kolejny problem, a mianowicie jaką formę gospodarstw rolnych preferować: czy gospodarstwa rodzinne czy wielkie przedsiębiorstwa rolne? Wiele wskazuje na to, iż zwłaszcza w gospodarce globalnej, w której z łatwością kapitał przypływa i odpływa, przewagę w zakresie bezpieczeństwa żywnościowego uzyskują gospodarstwa rodzinne a nie gospodarstwa (przedsiębiorstwa) korporacyjne. W warunkach dekoniunktury gospodarstwo rodzinne może nawet zmniejszyć swoją konsumpcję, ale na ogół ono będzie trwało i produkowało. I ostatnia kwestia: czy faktycznie nam tyle potrzeba tej żywności? Być może, że to jest sprawa dystrybucji. Przypomnę, że na świecie mamy około 1 miliard ludzi otyłych, oczywiście nie wszyscy ze względu na nadmiar konsumpcji, bo także i genetyczne właściwości, oraz mniej więcej także około 1 miliard głodujących. Być może lepsza alokacja żywności spowodowała by, że nasze zapotrzebowanie będzie mniejsze. Pan Jan Czaja W kontakcie powinni być między sobą, żeby wymienić. Pan Józef Zegar
Właśnie to jest sprawa, jak to uczynić? I ostatnia uwaga dotycząca Polski. Otóż produkcja sektora rolno-żywnościowego jest na tyle duża, że pozwala na pokrycie popytu krajowego oraz około 3 miliardów euro dodatniego salda w handlu zagranicznym tymi towarami. Niby wszystko w porządku i jak się wydaje nie ma zagrożeń dla bezpieczeństwa żywnościowego. Ale przypomnę, że w ostatnim 20-leciu areał użytków rolnych w Polsce zmniejszył się aż o 3 miliony hektarów z 18,5 do 15,5 miliona. Jest to wynik zbyt niefrasobliwego szastania gruntami rolnymi. Tymczasem, jak sądzę, zachowanie potencjału przyrodniczego, gleby, na potrzeby produkcji rolniczej jest niezwykle ważne. Potencjał ten wkrótce okaże się potrzebny - dla wyżywienia i dla energii, nie mówiąc o bioróżnorodności, co też jest ważne. Dziękuję bardzo. Pan Józef Zegar (w odpowiedzi na zadane pytanie całość w Ja postaram się krótko sprowadzić do jednej sekwencji. Otóż zacznę od tego, że podstawowym i omalże jedynym źródłem zasilania naszej planety, życia, procesów geochemicznych jest energia słoneczna. Także to, co my czerpiemy z ziemi, to nic innego, jak zakumulowana energia słoneczna w biomasie, która kiedyś była. I otóż pani dyrektor Barbara Domaszewicz ma rację, że mamy do czynienia z pewną tendencją spadku areału wykorzystywanego rolniczo czy gruntów rolnych. Jednak umniejszanie ziem rolniczych ma granice. Na ziemię rolniczą popyt zgłaszają także sektory pozarolnicze, zwłaszcza w okresie urbanizacji i uprzemysłowienia. I nie chodzi nawet o to, że myśmy umniejszyli areał gruntów rolnych o 3 miliony tylko w ostatnim 20-leciu, a w ogóle po wojnie o prawie 5 milionów hektarów. Czy zawsze to było rozsądne i uzasadnione? Z pewnością nie zawsze. Dlaczego żeśmy odwołując do przykładu najbliższego Mazowsza - z zabudową, z urbanizacją wchodzili na żyzne ziemie wilanowskie, poldery wiślane, a ostatnio na tereny wokół Ożarowa, Błonia, zezwalając na budowę wielkich hal, centrów logistycznych i osiedli mieszkaniowych? Rzecz w tym, żeby dar natury w postaci gleby ziemi uprawnej pieczołowicie chronić. I otóż przyroda - w istocie i prawa przyrody - pozwalają na znakomite zwiększenie biomasy, wykorzystując darmową energię słoneczną. I tu jest właśnie wybór kierunku, rozwoju, przed którym stoi nasze rolnictwo. Czy postępować po drodze industrialnej, czyli koncentracji, specjalizacji,
rodząc tym samym przyczyny erozji gleb, zwiększonego zapotrzebowania na wodę oraz skutki dla jakości żywności, czyli jej walorów smakowych, zdrowotnych, etc.? Czy też jednak sięgnąć i wykorzystać prawa przyrody, czyli produkować wielostronnie, w mniejszych obszarowo żywotnych gospodarstwach rodzinnych? I to jest ten dylemat, przed którym prawdę mówiąc nasze rolnictwo stoi. Prawdopodobnie w dającym się przewidzieć czasie będzie rozwój dualny, czyli będą rozwijały się wielkie gospodarstwa, które konkurują i wytwarzają metodami industrialnymi (aczkolwiek stopniowo będą zmuszane do przechodzenia na tory produkcji agroekologicznej) i będą mniejsze gospodarstwa, które także mają swoją rację bytu. Tak samo jak są wielkie rynki hurtowe i wielkie supermarkety, których powab powoli mija, są i na szczęście targowiska, bazary, małe sklepy, małe masarnie, ubojnie - jest żywność lokalna, regionalna i jak to się mówi tradycyjnej babuni. Także myślę, że w różnorodności jest siła. I to, co pan dyrektor Wiesław Łagodziński podniósł, no to właśnie o tym mówił już generał Balcerowicz: problem w tym, iż człowiek posiadł takie narzędzie techniczne dzięki postępowi, że łatwo może zniszczyć całą planetę. I to jest taki kamyczek do ogródka postępu - że człowiek musi się także nauczyć pewnej pokory wobec przyrody, natury. - [02:15:41] Nie tylko pokory. Pan Józef Zegar Oczywiście, nie tylko. Musi zachować także ostrożność, to na marginesie GMO, właśnie tu jest potrzebna znana zasada ostrożności, która wyraża się w zaleceniu, aby być mądrym przed szkodą. Pozwolę sobie przytoczyć krótką anegdotkę. Otóż ambasador Austrii Neippert został oskarżony o szpiegostwo za co został skazany na ścięcie. Przy okazji spotkania zwrócił się do Napoleona: Wasza Cesarska Mość, przecież ja tego nie uczyniłem, sprawa jest jeszcze w badaniu, w toku. Na to Napoleon powiedział: Panie hrabio, nic nie szkodzi, jeśli w pańskiej sprawie nastąpi korzystna zmiana, to natychmiast zrehabilituję Pana. - [śmiech] Pan Jan Czaja No, rzeczywiście, anegdotka z dużym poczuciem humoru. Dziękuję panu profesorowi Zegarowi. Mamy jeszcze czwartego panelistę, proszę bardzo.