Nieudana zima stulecia Czytając informacje z jesieni zeszłego roku na temat bieżącej zimy, nie można się oprzeć wrażeniu, że jest to najbardziej nieudana zima stulecia w historii. Można by rzec: porażka stulecia. Tak zimę 2014/15 anonsowano w Wielkiej Brytanii:
Okazji do kompromitacji nie przepuścił James Madden, który jesienią 2014 twierdził co następuje: The worst-case and more plausible scenario could bring something on a similar par to the winter of 2009/2010, which was the coldest in 31 years, or an event close to 2010/2011, which experienced the coldest December in 100 years. Wygląda na to, że pogoda znowu zakpiła sobie z wyznawców nadejścia Małej Epoki Lodowej.
Teorie spiskowe, sceptycy nauka i Nowy artykuł opublikowany w PLOS One koncentruje się na ludziach wyznających teorie spiskowe i kręgach, w których się poruszają. I trzeba przyznać, że autorzy odkrywają rzeczy oczywiste. Okazuje się (czego akurat należało się spodziewać), że ludzie wierzący w teorie spiskowe mają tendencje do wiązania się w sieci z innymi ludźmi, którzy podzielają ich przekonania, będąc dodatkowo wyjątkowo łatwowiernymi w stosunku do tego, co ludzie ci powiedzą. Co prawda najprawdopodobniej ludzie w sposób naturalny wiążą się w sieci z innymi ludźmi, dzielącymi ich przekonania i pasje, ale jeśli chodzi o, dajmy na to, wyznawców chemtraili, wydaje się, że wyróżnia ich właśnie ta łatwowierność w stosunku do niektórych absurdalnych tez wygłaszanych przez ich współwyznawców. Znakomita większość szczerych wyznawców takich teorii lajkuje pasujące informacje, w ogóle nie zastanawiając się nad rzetelnością źródła i nie sprawdzając informacji w innych serwisach po za tymi związanymi z teoriami spiskowymi. Po kilku ładnych latach analizy tego, co piszą na temat Globalnego Ocieplenia tak zwani sceptycy, trudno mi oprzeć się wrażeniu, że działa tu dokładnie ten sam mechanizm. Nic dziwnego, bowiem sceptycyzm wobec AGW (ten denialistyczny) to nic innego, jak kolejna teoria spiskowa. Denialiści do znudzenia powtarzają te same, wyssane z palca, bzdury. Nie ma znaczenia, jak często dana wątpliwość zostanie wyjaśniona i tak można być pewnym, że wróci ona do nas w niezmienionej formie klasycznym przykładem jest tu wulkany emitują więcej
CO2 niż ludzie, co najzwyczajniej w świecie nie jest prawdą. Zawsze znajdzie się jednak jakiś niepełnosprytny kolega, który stwierdzi, iż wybuch Pinatubo wyrzucił więcej CO2, niż cała ludzkość w całej swojej historii. Najzabawniejsze jest to, że skoro tak było, to powinniśmy w najbliższych latach po wybuchu obserwować szybki wzrost stężenia CO2, było jednak dokładnie odwrotnie. Jeśli wejdziemy na stronę przedstawiającą globalne stężenie CO2, dowiemy się, że w latach bezpośrednio po wybuchu Pinatubo tempo wzrostu stężenia CO2 spadło do poziomów najniższych od 17 lat. Najwyraźniej autorzy gniotów na śmieciowych portalach typu Zmiany na Ziemi nawet nie wiedzą o czym piszą. Podobnie ma się sprawa z powracającymi jak bumerang sugestiami, jakoby aktualny spadek aktywności słonecznej miał doprowadzić do rychłej Małej Epoki Lodowej i skrajnie mroźnych zim w Polsce. W tym przypadku problem polega na tym, że średnie temperatury zimy w Europie w ostatnich 150 latach w ogóle się Słońca nie słuchały. W czasie, gdy od okolic roku 1880 aktywność słoneczna spadała, zimy w Europie (w tym i w Polsce) robiły się coraz cieplejsze. I odwrotnie, gdy od lat 30. XX w. aktywność słoneczna zaczęła znacznie rosnąć, zimy w Europie zaczęły się ochładzać, aż do lat 70. Postulowanie więc korelacji pomiędzy niską aktywnością słoneczną i mroźnymi zimami jest cokolwiek wątpliwe. Czasem na poparcie tej tezy denialiści podają przykładowe miejsce, w którym jest obecnie bardzo zimno. Problem polega na tym, że w czasie największych maksimów słonecznych XX w. i bezpośrednio po nich było znacznie zimniej (np. 1963).
Pon iżej: reanaliza NCAR, zima 1962/3
Poniżej: reanaliza NCAR, zima 2014/15 Poniżej: porównanie 11-letniej ruchomej słonecznych z temperaturą zimy w Polsce. ilości plam
Jeszcze innym sposobem na zaklinanie rzeczywistości jest zarzut fałszowania danych. W komentarzach na tym blogu ostatnio prym wiedzie w tej kwestii niejaki @iceman, który wprost zarzucił fałszerstwa w tworzeniu serii pomiarowej GISTEMP. Mimo wielokrotnego wyjaśnienia skąd się biorą różnice w zeszłych i obecnych oszacowaniach temperatury globalnej w tej serii, podejścia nie zmienił, a w ostatnim komentarzu w dalszym ciągu sugeruje, że zeszłe temperatury są sztucznie obniżane. Co jest jeszcze bardziej zabawne, w przykładzie, który raczył podać, to właśnie przeszłość (a konkretnie końcówka XIX w.) miała najbardziej podwyższone temperatury w stosunku do serii sprzed 3 lat: Próba poparcia danej tezy dowodem ją negującym, stanowi chyba przykład działania umysłu specjalnego. Jeśli miałbym zgadywać, @iceman nie sprawdził bazy GHCN sam, a jedynie polega tylko i wyłącznie na niusach z denialistycznej blogosfery. Podobnie jest zapewne z Dawidem, z którym miałem (nie)przyjemność dyskutować na facebooku. W tym wypadku pod postem niejako wyśmiewającym denialistyczny argument z cyklu klimat zmieniał się zawsze, Dawid raczył podać argument, że klimat zmieniał się zawsze. Na pytanie, który z dowodów na AGW nie jest sensowny, otrzymałem odpowiedź następującą:
chociażby to że ubywanie lodu w Arktyce to wina człowieka jeżeli tak to proszę mi wyjaśnić w jaki sposób człowiek przyczynia się do tego i dlaczego akurat właśnie tam? Przemyślmy tą wypowiedź. Dlaczego w cieplejszym klimacie lód się topi? Dawid tego najwyraźniej chyba nie wie. Logiczne wydaje się, że jeśli klimat się będzie ocieplał (niezależnie od przyczyny), to lód arktyczny się będzie topił. I z pewnych względów (nie związanych z działaniem człowieka) zawsze ocieplać się będzie szybciej w tamtym rejonie świata. No i w końcu, ocieplenie Arktyki nie jest dowodem, tylko skutkiem AGW. Jest to klasyczny przykład tego, jak udzielić odpowiedzi kompletnie nie związanej z pytaniem. Sam argument o zmieniającym się zawsze klimacie jest również absurdalny. Niby w jaki bowiem sposób fakt, że klimat kiedyś zmieniał się w sposób naturalny ma wynikać, że nie może się również zmieniać w sposób sztuczny? Moim zdaniem kontrargument z pożarem lasu bardzo dobrze oddaje bezsens takiego twierdzenia. Wiemy, że dawniej pożary lasu zdarzały się naturalnie, w wyniku uderzeń piorunów, czy po prostu samozapłonów. Wiemy, że obecnie mamy również do czynienia z pożarami lasu. A jednak, widząc jakiś konkretny pożar lasu nie mówimy: ocho, dawniej pożary lasu zdarzały się naturalnie, a więc ten pożar również jest naturalny, dopuszczamy możliwość, że całość może być dziełem podpalacza. Czasem jesteśmy nawet w stanie znaleźć dowody, że tak jest w istocie. Podobnie jest w przypadku Globalnego Ocieplenia. Fakt, że kiedyś zmiany klimatu mogły przebiegać naturalnie nie oznacza, że nie mogą również mieć przyczyn antropogenicznych. Oznacza, że nie muszą ich mieć. Co więcej, na to, że jednak mają, również możemy podać przekonujące dowody. Patrząc na dyskusję zarówno z Dawidem, jak i @iceman, trzeba ich niestety postawić w jednym rzędzie np. z wyznawcami chemtrails. Oboje twierdzą, że dane są do bani i że są fałszowane ale żaden z nich nie pokaże na to dowodu.
Wyznawcy chemtrails twierdzą, że fałszowane są zdjęcia przedstawiające trwałe smugi kondensacyjne sprzed 30 i więcej lat. I oni również nie przedstawiają cienia dowodu. Zarówno chemtrailowcy, jak i Dawid oraz @iceman nie potrafią w sposób merytoryczny odnieść się do argumentów, nie dając również przy tym żadnych konkretnych kontrargumentów trudno bowiem nazwać jakimś argumentem tezę, że dane są gówno warte. Najciekawsze jest w tym to, że to zwolennikom AGW zarzuca się branie czegoś na wiarę, a tymczasem czymże innym jest twierdzenie, że dane są gówno warte nie mając cienia dowodu? Zresztą, sami denialiści czasem odkrywają swoje prawdziwe intencje: Można mniemać, że @iceman próbuje stosować tą samą taktykę tutaj: rzuć hasło, a gównoburza zrobi się sama. Nie ważne, jaka jest prawda, ważne, że być może u kogoś zasieje się wątpliwości. Dość podobnie postępuje również Dawid. We wspomnianym na samym początku artykule, naukowcy trolują wyznawców teorii spiskowych, podsuwając im różne absurdalne tezy i patrząc na reakcje. Okazuje się, że klimatyczni sceptycy często trolują sami siebie. Mechanizm jest tutaj prosty NASA/NOAA/Tu_wstaw_organizację publikuje wyniki jakichś badań. Ktoś jakiś bloger, czy tabloid, czy bloger za tabloidem, lub odwrotnie interpretuje wyniki badań na swój własny sposób. Potem mamy kwiatki pod tytułem NASA ogłasza, że CO2 chłodzi atmosferę, globalne ocieplenie obalone. Oczywiście nie jest to prawda, o czym można się przekonać czytając oryginalny nius ze stron NASA. Rzecz jasna rasowy denialista, czy wyznawca innych teorii spiskowych, nie będzie
zajmował się tak bezsensownymi działaniami, jak czytanie artykułów źródłowych, tylko będzie dalej przekazywał informację znalezioną na stronach, które odpowiadają mu ideologicznie. W ten sposób kółko się zamyka, informacja krąży w danym środowisku, które przekonane jest o jej prawdziwości, a co jakiś czas, wzorem prawdziwych sekt, próbuje się sprzedać niusa na zewnątrz. A nóż ktoś złapie przynętę. Innym przypadkiem tego typu jest kwestia rzekomego zatrzymania się Prądu Zatokowego. Informacja ta była bardzo popularna w kręgach sceptycznych, gdyż gdyby okazała się prawdziwa, mogłaby oznaczać ochłodzenie się zim w Europie, co z kolei mogłoby być przyczynkiem do bardziej sensownego atakowania AGW. Stąd też wszelkie próby racjonalnego wskazania, iż nic takiego jak zatrzymanie Prądu Zatokowego nie ma miejsca, spełzły na niczym, a mit ma się dobrze nawet dziś (!). Wszystko na zasadzie nie ważne, czy to ma sens, ważne że jest sprzeczne z prognozami AGW. Kolejnym denialistycznym argumentem jest słynne nie ociepla się od X lat, przy czym w chwili obecnej argument ten najczęściej stosuje się w stosunku do jednej z serii satelitarnych (RSS). Nie wiedzieć czemu, denialiści uważają serie satelitarne za najbardziej dokładne i za niezależne. To ostatnie jest szczególnie zabawne, jako że za przygotowanie danych satelitarnych odpowiadają dokładnie te same instytucje, co za przygotowywanie danych naziemnych i nie bardzo rozumiem, dlaczego dr Roy Spencer z NASA ma być bardziej niezależny od Gavina A. Schmidta, również z NASA. To, że dane satelitarne są uważane za najbardziej dokładne jest również cokolwiek zabawne, gdyż podlegają one sporej ilości korekt, chociażby ze względu na dryf satelitów. Dodatkowo zapewne nie wszyscy wiedzą, że serie te nie przedstawiają temperatury na 2m, tylko ogólnie temperaturę dolnej troposfery. Stąd w seriach satelitarnych styczeń 2006 wychodzi w Polsce całkiem ciepły. Jak to się ma do pomiarów naziemnych? Nijak. Sam argument o nieocieplaniu się od X lat jest również
idiotyczny, bo automatycznie zakłada, że druga strona uważa, że mamy do czynienia tylko z jednym możliwym czynnikiem powodującym zmiany temperatur. Nie wiedzieć czemu, statystyczny denialista uważa, że istnienie zmian naturalnych wyklucza istnienie zmian antropogenicznych i vice versa (z czego zresztą wynika mit pod tytułem klimat zmieniał się zawsze, więc teraz zmiany również są naturalne ). Warto się nad tym zastanowić: wyobraźmy sobie cykl pór roku. Wiemy, że związany on jest ściśle z wędrówką naszej planety wokół Słońca. Ponieważ oś naszej planety nachylona jest pod pewnym kątem, w jednym punkcie naszej orbity bardziej oświetlona jest północna półkula, w przeciwnym południowa. Nie musimy nawet o tym wiedzieć widzimy, że latem Słońce jest wyżej, a zimą niżej. Wiąże się to oczywiście ze zmianą ilości energii, którą otrzymujemy. Od przesilenia zimowego do przesilenia letniego nasza półkula otrzymuje coraz więcej energii, teoretycznie powinno być więc w tym czasie coraz cieplej. Oczekujemy więc, że marzec będzie cieplejszy od lutego, kwiecień od marca itp. A co jeśli nie jest? Nikt przecież nie powie, że skoro marzec był chłodniejszy od lutego, to lata w tym roku nie będzie, a w lipcu spadnie śnieg. Nikt też nie powie, że oznacza to, że obecna teoria dotycząca powstawania pór roku jest błędna. A tymczasem w 2013 roku pomiędzy 18 kwietnia a 6 czerwca (50 dni!) trend średniej temperatury dobowej we Wrocławiu był ujemny
Źródło: Ogimet. Oczywiście nie oznaczało to, że lata nie będzie i jak najbardziej ono nadeszło. Fakt, że cała nasza półkula się w tym czasie ocieplała, nie przełożył się jednak na trend temperatur w Polsce, gdyż zmiany pozycji naszej planety na orbicie nie są jedynym czynnikiem wpływającym na zmiany temperatury w danym przedziale czasu w danym miejscu. Co więcej, czasem zdarza się, że ochładza się cała półkula, mimo iż powinna się w tym czasie ocieplać. Podobnie jest z temperaturą globalną czynniki antropogeniczne nie są jedyne i sporą rolę w krótszych przedziałach czasu grają zmiany naturalne. Choćby ENSO dane satelitarne są znacznie bardziej czułe na fazę ENSO, niż dane naziemne. Stąd ma szalenie duże znaczenie, jeśli na początku serii umieścimy rok, w którym panowało skrajnie silne El Nino (np 1998). Reasumując, fakt że na temperatury cały czas wpływa coraz silniejszy czynnik antropogeniczny, nie oznacza, że w krótszych skalach czasowych ich trend będzie zawsze dodatni. No i na koniec argument ostateczny. Lewacy. Uznajesz AGW? Jesteś lewakiem, koniec argumentu, pozamiatane, zaorane, whatever. Co więcej znaczna część denialistów pisze coś o lewakach na swoich profilach, czy różnego rodzaju forach. Nie
wierzycie? Sprawdźcie.