Kopniak muła test żywności wysokoenergetycznej MuleBar Kategoria: Testy sprzętu Opublikowano: czwartek, 31, lipiec 2014 23:16 Paweł Pakuła Kopniak muła test żywności wysokoenergetycznej MuleBar. Firma It kicks to kopie napis ten jest częścią logo przedstawiającego obieżyświata jadącego na mule. Znajduje się na batonach i żelach energetycznych MuleBar. Ta angielska marka została założona przez dwóch podróżników, którzy niezadowoleni z żywności energetycznej zabranej przez siebie na wyprawę w Andy w 2002 roku postanowili przygotować jedzenie w oparciu o własne receptury. Dobrali sobie do kompanii specjalistę dietetyka zajmującego się angielską reprezentacją rugby i stworzyli MuleBar firmę produkującą żywność dla sportowców, podróżników i każdego, kto wyraża zapotrzebowanie na wysokoenergetyczny kopniak. Twórcy MuleBar postanowili prowadzić biznes w oparciu o podwyższone normy ekologiczne i etyczne. Chwalą się, że ich żywność jest w pełni
naturalna: nie zawiera, żadnych konserwantów, sztucznych barwników i innej chemii. Ich batony i żele mogą być z czystym sumieniem spożywane przez wegetarian a niektóre z nich także przez wegan. Opakowania wykonane z NatureFlex są ekologiczne; sprawnie i szybko rozkładają się w kompostowniach. Część produkowanych żeli i batonów posiada logo Fair trade co znaczy, że składniki do ich produkcji zostały nabyte zgodnie z ideami ruchu Sprawiedliwego Handlu z krajami Trzeciego Świata. Powiązanie produktów MuleBar z ideami ekologicznymi oraz ze wsparciem dla ludności z krajów najbiedniejszych niewątpliwie dodatkowo polepszyło pozytywny obraz firmy. Nic dziwnego, że w dobie rosnącego zainteresowania sportami wytrzymałościowymi oraz wzrostu świadomości ekologicznej żywność MuleBar zdobywa coraz większą popularność. Tester Jestem 37-letnim długodystansowym biegaczem-amatorem z ośmioletnim doświadczeniem specjalizującym się w biegach ultra, dosyć wysokim (189 cm) i stosunkowo ciężkim (78 kg). Dotychczas na zawodach i treningach, żywiłem się raczej produktami tradycyjnymi takimi jak kanapki, ser, wędlina, woda, napój Kubuś czy zwykły baton ze sklepu spożywczego. Nie używałem specjalnej żywności dla sportowców, choć wiem, że ludzie ze ścisłej czołówki polskiego ultra potrafią przelecieć cały dystans na energetycznych żelach osiągając znakomity, znacznie lepszy od mojego wynik. Nie miałem jakoś przekonania do tych nowomodnych wynalazków.
W czerwcu dostałem do testów paczkę z żelami i batonami MuleBar. Były w niej żele o czterech smakach (Cherry Bomb, Lemon Zinger, Apple Strudel i Cafe Cortado), batony o siedmiu smakach (Mango Tango, Hunza Nut, Jimmy s Choc Orange, Liquorice Allsports, Strudel, Sumer Pudding, Pinacolada) oraz jeden baton regeneracyjny (Chocolate Date). Otrzymane produkty testowałem najpierw na treningach a później także na zawodach biegowych na długim i ultra-długim dystansie. Poniżej wrażenia z testów.
Na treningu Na pierwszy ogień poszedł żel o smaku cytrynowym zawierający 50 mg kofeiny. Zabrałem go na 20 km wybieganie. Opakowanie z zawartością ważyło 37 g. Po 10 kilometrach dobrałem się do saszetki z żelem. Zauważyłem, że opakowanie otwiera się sprawnie i łatwo odrywając górną część powyżej wcięcia. Jest ono jednorazowe, nie ma możliwości powtórnego zamknięcia. Wyciskanie zawartości do ust szło trochę opornie ze względu na dosyć wąski otwór. Testując żele o innych smakach doszedłem do wniosku, że otwór powstały po otwarciu powinien być o milimetr lub dwa szerszy. Smak żelu był słodki i ostry: dobrze było od razu go czymś zapić, co zresztą rekomendowała instrukcja na opakowaniu. Drugą połowę treningu pokonałem sprawnie, ale nie mogę powiedzieć, że poczułem jakiegoś niezwykłego kopa po spożyciu żelu.
Na drugi ogień poszły batony: Mango Tango i Hunza Nut (ten drugi odpowiedni dla wegan). Oba ważą 56 g. Zabrałem je na długie, 40-kilometrowe wybieganie. Przeleciałem ten dystans nadzwyczaj lekko jedząc tylko te dwa batony i zapijając wodą. Wedle instrukcji powinienem wciągnąć jeden baton co godzinę lub pół. Wziąłem tych batonów zbyt mało jak na tak długi dystans, ale wystarczyły. Do końca treningu czułem się dobrze. Bardzo mi te batony posmakowały. Miały przyjemną konsystencję; były dosyć miękkie, ale nie rozlazłe i nierozpływające się. Nie kruszyły się i nie były zbyt słodkie. Jedząc wyraźnie czuć było składniki: mango, płatki owsiane, orzechy i inne dodatki zatopione w syropie ryżowym.
Na zawodach Dwa inne żele zużyłem podczas krótkich zawodów biegowych na 10 i 21 kilometrów. Pierwszy z nich, Cafe Cortado zawierający dodatkową dawkę kofeiny (100 mg) łyknąłem tuż przed startem II Międzynarodowego Półmaratonu Solidarności (7 czerwca). Podziałał, wyraźnie to poczułem. Pomimo upału (około 27 stopni) i pagórkowatej trasy pierwsze 10 km przebiegłem w czasie poniżej 37 minut, co jak na moje możliwości jest wynikiem całkiem dobrym. Wyraźnie czułem moc i chęć do szybkiego biegu. Niestety, energii starczyło na około 40 minut. Nie wziąłem drugiej saszetki żelu i dalszą część trasy pokonałem słabiej. Drugi żel Cherry Bomb zażyłem przed startem biegu na 10 km podczas III Rodzinnego Pikniku Biegowego Biała Biega. Tym razem już tak dobrze nie było. Pomimo chłodniejszej pogody i płaskiej trasy pokonałem dystans wolniej (37:33) niż pierwsze 10 kilometrów półmaratonu w Lublinie. Nie wiem, czy może byłem przemęczony, czy może miałem słabszy dzień. W każdym razie po zażyciu żelu nie poczułem wyraźnego zastrzyku energii. Może dlatego, że Cherry Bomb nie zawierał kofeiny? Będąc w miarę zadowolonym z żeli i batonów MuleBar postanowiłem całą resztę zabrać na duże zawody ultra: Trail Verbier St. Bernard górski bieg ultradystansowy w Szwajcarii, od Verbier do przełęczy św. Bernarda i z powrotem. 12 lipca, 105 km, 7300 metrów podejść, po górach o wysokości ponad 2700 metrów n.p.m. Kilka batonów i ostatni żel zapakowałem do plecaka. Pozostałe batony zostawiłem na jedynym możliwym przepaku na 76 kilometrze. Bieg okazał się nadzwyczaj trudny, spośród startujących 362 osób większość zeszła z trasy. Sam zająłem 18 miejsce a mierzyłem w pierwsze 10. Popełniłem błędy sprzętowe, taktyczne i żywieniowe. Wchodząc na pierwszą dużą górę z Sembrancher (700 m), przez Champex-Lac na Orny (2800 m) zjadłem żel Apple Strudel i baton Strudel. Weszły dobrze i do półmetka trzymałem się na wysokiej pozycji. W dalszym etapie zjadłem jeszcze dwa batony ( Liquorice Allsports i Jimmy s Choc Orange ). Ten drugi, czekoladowopomarańczowy okazał się dosyć słodki i trochę mnie zakleił. Pozostałych dwóch batonów już nie zjadłem; odżywiałem się mało, chyba zbyt mało. Śpieszyłem się, by wyjść jak najszybciej z punktów kontrolnych, przez co nie uzupełniałem żywności w wystarczającym stopniu. Na ostatnich dwóch górach miałem duże problemy z podejściami. Nadal za rzadko jadłem, jakoś nie miałem łaknienia. Producent zaleca spożycie jednego lub dwóch batonów na godzinę. Ja na zawodach trwających 19 godzin miałem ich 6. Zbyt mało, by mnie uratowały.
Po zawodach baton regeneracyjny (czekoladowy z daktylami) MuleBar ma te w ofercie większy (65 g), proteinowy baton regeneracyjny przeznaczony do spożycia po ciężkim treningu lub zawodach. Mój, o smaku czekolady z daktylami okazał się smaczny i pożywny. Wspomogłem nim odbudowę organizmu po wyścigu w Verbier.
Podsumowanie Żywność wysokoenergetyczna MuleBar to niewątpliwie ciekawa propozycja dla ultra-biegaczy. Moją sympatię do marki budzi dodatkowo ekologiczność i naturalność jej produktów. Byłem dotychczas przyzwyczajony do żywności tradycyjnej, dlatego treningi i zawody w oparciu o żele i batony były sporą nowością. Spośród testowanych produktów bardziej przypadły mi do gustu batony. Żele są mocne, ostre, słodkie. Wymagają zapicia. Najmocniej zadziałał na mnie Cafe Cortado, ten polecam szczególnie. Spośród testowanych batonów wszystkie okazały się smaczne, o przyjemnej do spożycia konsystencji. Które z nich wybrać, które są lepsze a które gorsze na to pytanie każdy sam musi sobie odpowiedzieć. To kwestia indywidualnego smaku i indywidualnych przyzwyczajeń. Ja na przykład wolę te mniej słodkie, nie czekoladowe. Na pewno warto z żelami i batonami MuleBar poeksperymentować. Najpierw sprawdzić je na treningach, potem ewentualnie zabrać na zawody. U każdego biegacza mogą one wywołać różne reakcje w zależności od organizmu. Polecam do sprawdzenia. Paweł Pakuła