Wspomnienia o Władku Świtalskim osobiste i zawodowe zarazem Wspomnienia te napisałem dla Rodziny Władka i dla uczestników Szkoły Symulacji Systemów Gospodarczych. A także dla siebie. Wybrałem tutaj niektóre charakterystyczne zdarzenia i sprawy, w których główną postacią był Władek, i opisałem tak, jak je widziałem, odczuwałem i zapamiętałem. Są one związane choćby pośrednio ze Szkołą, bo tam Go głównie spotykałem (a w innych miejscach prawie wyłącznie w związku ze Szkołą). Władek był w Szkole od jej początku, w Stegnie w 1978 roku, gdzie Jacek Jettmar zgromadził grupkę osób zainteresowanych prawie nową wtedy u nas dziedziną modelowaniem symulacyjnym. Władek od początku stał się jednym z głównych filarów Szkoły. Był to jednak tylko jeden z kilku obszarów Jego działalności, rozległych, także geograficznie. W sprawach zawodowych Władek był kotem chadzającym swoimi drogami i utrzymywał dystans. Ale bywał często również duszą towarzystwa. Znakomite i świetnie opowiadane przez Władka dowcipy pamięta dotąd sporo osób (jak się przekonałem niedawno). Andrzej Pełech Trzebieszowice 81. Od lewej: Ludwik Orpiszewski, Tomek Ryś, Marian Mańkowski, Ela Niemyjska (późn. Naumienko), NN (kuca), Lolek Szczurowski, Ela Kasperska, Władek Świtalski, Ed Radosiński. Fot. Krzysztof Górecki.
Definitor Poważne traktowanie definiowania jest w istocie poszukiwaniem odpowiedzi na pytanie: czym właściwie się zajmujemy. Jest to udziałem nielicznych *. Tak ze względu na ciekawość, potrzeby jak i możliwości. Jest to zajęcie trudne. Wiem coś o tym, poznawszy gorzki smak klęski w konstrukcji własnej (przedwczesnej) definicji z 1980 roku. Oraz później - rozmiar wysiłku włożonego w opracowanie definicji potrzebnej do zbudowania pewnej teoretycznej koncepcji (nanomodelu). Robiłem to po 18 latach (gdy trochę dojrzałem), z Alą Balcerak (która tej definicji nadała ostateczny kształt). Władek należał do ścisłej czołówki aktywnych definitorów **. Jego wielostopniową definicję, pokazaną w Trzebieszowicach w 1982 roku, uważam za najoryginalniejszą z powstałych w kręgu Szkoły (a może i w ogóle). Co roku włączałem ją do lektur moich studentów, ucząc modelowania symulacyjnego w latach 1983-1997. Korzystałem z niej wielokrotnie sam i pracując z innymi. Definicja Władka jest trudna w odbiorze, lecz trud ten jest opłacalny. Władek prowadzi w niej od niesymulacyjnego modelowania do gry symulacyjnej. Ma to zalety zarówno poznawcze, jak i dydaktyczne. W 2001 roku Władek w jednej ze swych najważniejszych w symulogii prac (o której tu dalej w: Summa ), użył jako surowca definicji sygnowanej przez Alę Balcerak i przeze mnie (wspomnianej wyżej). Poczytuję to za zaszczyt. Ważniejszym jednak w moim odczuciu było, iż nastąpiło w ten sposób coś w rodzaju zatoczenia pełnego obrotu po scjentycznej orbicie, ponieważ nasze poglądy na to czym jest symulacja były kształtowane wcześniej w znaczącym stopniu przez poglądy Władka wyrażone w Jego definicji. Szerzej patrząc, postrzegam w tym godne uwagi zjawisko w działaniu Szkoły. Błysk porozumienia Pewnego razu, w połowie lat osiemdziesiątych, Bogdan Wąsik, chcąc scharakteryzować pewien nowy model symulacyjny, użył w rozmowie telefonicznej ze mną określenia: głęboka symulacja w sensie Świtalskiego. Co zupełnie mi wystarczyło. Dla mego rozmówcy było oczywiste, że znam Władka definicję symulacji (wtedy zresztą niedawną). Chwilę tę uważam za jeden ze szczytów zadziałania Szkoły Symulacji nielicznych takiej wyniosłości, jakie dostrzegłem w jej trzydziestoletniej historii. Później dopiero zrozumiałem pełniej, iż właściwie takie chwile uzasadniają istnienie bytu tego rodzaju co Szkoła. * W Szkole Symulacji dotychczas, w latach 1978-2008, definicjami tej dziedziny aktywnie zajmowało się 6 osób (to znaczy tworzyło własne definicje). Ponadto 7 osób robiło analizy bądź zestawienia definicji albo używało ich jako głównych narzędzi. Na 90 Bywalczyń i Bywalców, definicjami zajmowało się ośmioro. ** W starym łacińskim znaczeniu: definitor = wyjaśniający, nauczyciel. (Nie mylić z młodszą nazwą stanowiska w Kościele Rzymskim.)
Antałówka 97. Od lewej: NN (tył), Władek Świtalski, Witek Kwaśnicki, Stanisław Krawczyk, Ed Radosiński, Jarek Kwiatkowski. Fot. Krzysztof Górecki Summa U Władka zauważyłem, od początku spotkań w Szkole, to jest od 1978 roku, skłonności do uogólnień w wielkiej skali, ujawniające się co pewien czas, między zajmowaniem się licznymi sprawami szczegółowymi. Zarysowywał obszar w którym posługiwanie się symulacją jest sensowne i stawiał pytania na które trzeba odpowiedzieć, aby móc to robić skutecznie. Zmaterializowanie tego, w postaci publikacji, nastąpiło zwłaszcza w Jego dwóch pracach: W 1987 roku, w Węgierskiej Górce: Odtwarzanie systemów ekonomicznych za pomocą modeli symulacyjnych. W 2001 roku, na Antałówce: Ogólne problemy symulacji (pierwsze przybliżenie). Na 20 stronach są tam naszkicowane rozległe problemy modelowania dotyczącego zjawisk gospodarczych i sposobów ich rozwiązywania (w dużej mierze przedstawione poprzez wyliczanie). Pod koniec podana jest lista pytań o wewnętrzne problemy symulacji, w 2009 roku pozostających nadal aktualnymi. Całość mogłaby być planem książki. Niestety nie było (o ile wiem) drugiego i dalszych zamierzonych przybliżeń. Była to ostatnia publikacja Władka w Szkole. Sądzę, iż dziś można ją już traktować jako testament zawodowy dla pozostałych jej uczestników.
Antałówka 97. Sesja. Bliższy stół, lewa strona, w głąb: Andrzej Szeligowski, Ela Kasperska, 3xNN, Leszek Czapiewski, NN; prawa strona, w głąb: Jadzia Rusinek, Bogdan Wąsik, NN, Eleonora Rosmańska. Dalszy stół, lewa strona, w głąb: Mariusz Branowski, 2xNN, Władek Świtalski, Andrzej Pełech; prawa strona, w głąb: 3xNN, Jacek Nowak. Na podium, od lewej: Ed Radosiński, Wojciech Misiąg. Fot. Krzysztof Górecki Commons Na Partecznik, w 1984 roku, Władek dostarczył do Szkoły grę Commons *. 25 września poprowadził rozgrywkę tej gry. Temat jej odbiegał zasadniczo od dotąd dobrze znanych uczestnikom, to jest menedżerskich problemów kierowania przedsiębiorstwami czy przedsięwzięciami. Commons osnuto na ważnym zjawisku, które wtedy szerzej zaczęto dostrzegać publicznie, znanym z tytułu pracy Hardina, który to tytuł Tragedia wspólnot stał się hasłem. Gospodarowanie ograniczonymi dobrami wspólnymi odwzorowane tą grą stanowiło jak się okazało trudne wyzwanie dla uczestników, wśród których i ja byłem. Wyzwanie, któremu nie sprostaliśmy. Nie potrafiliśmy, jak się okazało współpracować. Natomiast mieliśmy jako zbiorowość - silne skłonności do agresywnego egoizmu. A gra była tak skonstruowana, że tylko poprzez współpracę można było osiągać dobre wyniki indywidualne. Osiągnęliśmy indywidualnie od 609 do 880 punktów. Natomiast Holendrzy jak podał nam Władek osiągali od 2300 do 2700. ** Wyniki te patrząc porównawczo odczułem wysoce nieprzyjemnie, jako głęboko upokarzające. Były też, oczywiście, wielce pouczające i jako takie bardzo ważne. Dowiedzieliśmy się czegoś o sobie (co mniej istotne z punktu widzenia metody symulogii), lecz przed wszystkim dowiedzieliśmy się, że (i jak) można takie właściwości odkrywać odpowiednią grą oraz zrozumieć systemy wspólnotowego rodzaju. Wykład Władka na ten temat dostarczył szerszego spojrzenia, ułatwiając uporządkowanie doświadczeń z przeżytej rozgrywki czemu sprzyjała Jego łagodna ironia, przy tłumaczeniu zjawisk wspólnotowych niektórym nazbyt skrajnym zwolennikom orientacji chicagowskiej. Później wielokrotnie prowadziłem rozgrywki tej gry ze studentami. Uważałem to za bardzo istotny składnik ogólnego wykształcenia. W 1988 roku Władek poprowadził rozgrywkę własnej wersji tej gry (jako ECO_ECO-Commons) * Autorzy pierwotnej wersji: R.B.Powers, R.E.Duus, R.S.Norton, później rozwijanej przez innych. Autorzy wersji rozgrywanej na Parteczniku:. C.S.Greenblat, J.Gagnon, H.C.Bredemeier, M.E.Bredemeier. Część z nich Władek znał osobiście i dzięki temu mógł nam nie tylko pokazać grę, lecz i opowiedzieć, z pierwszej ręki, o jej pochodzeniu i doświadczeniach użytkowania w kilku krajach. ** Łączna ilość punktów osiągnięta przez 8-osobowy zespół na Parteczniku wynosiła 6160; Przeciętny przedział wyznaczony przez autorów dla takiegoż liczebnie zespołu: 10 000 do 20 000.
odwzorowującej problemy gospodarowania na Bałtyku. Antałówka 99. Bliższy stół, strona dalsza, od lewej: Władek Świtalski (w głębi, jako pierwszy), Iwonka Marczak-Synowiec, Grażyna Najnigier, NN; strona bliższa, od lewej w głąb: Krzysztof Nowak, Jacek Nowak, 6xNN, Józek Wilk, Jarek Kwiatkowski, Bożena Mielczarek, NN. Dalszy stół, strona dalsza, od lewej: NN (widoczny w połowie), Ewa Więcek-Janka, Leszek Czapiewski, 6xNN, Jurek Skrzypek; strona bliższa, od lewej: Bogdan Wąsik, Ania Latawiec (zasłonięta), Mariusz Branowski, 3xNN, Witek Bielecki, Oktaw Koczuba. Fot Andrzej Szeligowski Wsparcie w Polanicy W 2003 roku Ala Balcerak i ja przygotowaliśmy na Szkołę w Polanicy rzecz o radzieckich grach kierowniczych lat trzydziestych. Tekst uczestnicy mieli dostępny od chwili przyjazdu. Na miejscu, zanim zreferowaliśmy to na sesji, usłyszałem uwagi: od powątpiewania do zarzutu (odosobnionego), że kontynuujemy wiadomą propagandę (coś w rodzaju poszliście na lep - doceniłem łagodność formuły). Wiadomości jeszcze wtedy rozpowszechnione w podręcznikach (dominujących amerykańskich, także u nas - w tłumaczeniach) umiejscawiały pierwsze gry kierownicze w USA, w roku 1956. Co prawda wcześniej o grach lat 30 wzmiankował w Szkole Jacek Nowak (w 1983r), lecz jak się okazało była to już przeszłość zamierzchła dla większości osób zebranych w Polanicy. Dyskusja po naszym wystąpieniu, dość obfita ilościowo, początkowo krążyła wokół wątpliwości. Wziął w niej udział także Władek, wygłaszając coś w rodzaju uzupełniającego mini-wykładu, w którym opowiedział (barwnie, z właściwym sobie powściągliwym humorem) o spotkaniu i rozmowie z autorką jednej z owych gier lat 30, Marią Birsztejn (na konferencji ISAGA Ałma-Ata 1985r). A także o drugim uczestniku tej rozmowy (John Gagnon). Po wystąpieniu Władka odczułem zmianę nastroju dyskusji. Z czy? na co? ( to było ). Późniejsze kuluarowe rozmowy potwierdziły tę zmianę, przynajmniej u części uczestników. Być może pomogła w tym ujawniona w rozmowie z Marią Birsztejn niemożność pojęcia realiów ZSRR dawnych czasów przez Gagnona *. W mniejszym stopniu dotyczyło to zapewne starszych wiekiem Bywalców Szkoły, lecz mogło zwrócić i im uwagę na ich własne ograniczenia percepcji. Natomiast * Jacek Nowak uprzejmie udostępnił mi notatkę z relacji Władka w Polanicy, w której przykład: M.Birsztejn na pytanie (Gagnona) Dlaczego gry zanikły w ZSRR? odpowiedziała: Bo nam powiedziano, byśmy się tym już nie zajmowali.
młodzi chyba niewiele różnili się pod tym względem od Gagnona. Szkołę w świat W 1979 roku otrzymałem nieoczekiwanie pocztówkę z Etiopii, od Władka. Prócz pozdrowień była na niej fotografia niezwykłego kościoła, całkowicie wykutego w skale. Obecnie jest on dość często pokazywany w różnych wydawnictwach geograficzno-podróżniczych, lecz wtedy nic o nim nie wiedziałem i oglądałem z zaciekawieniem (jak i inne osoby, którym go pokazałem). W ten sposób dotarł do mnie pierwszy sygnał o jednej z licznych podróży Władka po świecie (o których dowiadywałem się później z Jego zajmujących opowieści). Ale to sprawy prywatne chyba, że rozpatruje się mnie jako część Szkoły, zresztą w pewnym stopniu zasadnie. Jednak Władek dbał też o wprowadzanie całej Szkoły w Wielki Świat (bardzo istotne w latach 80). Powiadamiał o konferencjach ISAGA (głównej organizacji od gier symulacyjnych); zdawał relacje z ich przebiegu; zachęcał do publikowania w Simulation&Games (gdzie był członkiem redakcji), zamieszczając w materiałach Szkoły stosowne informacje. Należy tu także sprowadzenie do Szkoły gry Commons (o czym wyżej). Wreszcie, zadbał o umieszczenie informacji o Szkole w ISAGA Newsletter (1987r). Władek był światowcem w każdym calu. Znał kilka języków; poruszał się swobodnie w najróżniejszych środowiskach. Pamiętam, jak na pewnej konferencji patrzyłem z podziwem na Niego, tłumaczącego na krzyż po angielsku, rosyjsku i niemiecku, z okazjonalnymi dodatkami polskiego. Antałówka 99. W Tatrach, w drodze z Kasprowego Wierchu w stronę Świnicy. Fot. Krzysztof Górecki Od lewej: Mariusz Branowski, Władek Świtalski, Ala Rusinek, Grażyna Najnigier, NN, NN. Kosy na rynku W 1981 roku, w piękny słoneczny dzień, wyruszyłem z Władkiem na seminarium do Kazimierza Dolnego. Po drodze wstąpiliśmy na Jego działkę pod Warszawą. Była dobrze zarośnięta, a Władek narzekał na trudności z kupieniem kosy. Na miejscu, w przerwie seminarium, poszliśmy na spacer po słynnych tamtejszych zbytkach. Na rynku trafiliśmy na sprzedawcę kos. Władek zażądał dwóch. Na co
sprzedawca: A co, panowie, zaczyna się?!. Bądź dzielny! Gdy popadałem w tarapaty, Władek przechylając głowę w charakterystyczny dla siebie sposób i patrząc na mnie przenikliwie mówił krótko a dobitnie: - Bądź dzielny!. Było to ważkie wezwanie. I nauczyłem się je cenić, choć nie zawsze potrafiłem zawartą w nim instrukcję zrealizować. Lecz to ostatnie nie było już winą Władka. Spóźniony list 8 czerwca 2009 roku napisałem do Władka list, w którym poprosiłem o rozpoznanie niektórych osób na starych fotografiach ze Szkoły w Trzebieszowicach, w 1981 roku. Było to potrzebne do relacji o Szkołach w Hrabstwie Kłodzkim, którą zaczęła przygotowywać Kapituła Bywalstwa Szkoły (t.j. Krzysztof Górecki, Jarek Kwiatkowski i ja). Przez czas zbyt długi jak na obyczaje Władka nie otrzymywałem odpowiedzi, więc zatelefonowałem. I wtedy dowiedziałem się, że jest w szpitalu, bardzo ciężko chory, i że przeprasza, lecz nie może mi odpowiedzieć. Gdy po kilku dniach zatelefonowałem, by dowiedzieć się, jak z Nim jest, dowiedziałem się, że zmarł poprzedniego dnia, 10 lipca 2009 roku. Niezniszczalny Śmierć Władka była zaskoczeniem prawie dla wszystkich, o których wiem. Większość reagowała podobnie, nawet używając zbliżonych słów. Na przykład Małgosia Rolik napisała mi: Zmartwiła mnie wiadomość o śmierci Władka. Wydawał się niezniszczalny. To powszechne przekonanie o nadzwyczajnej żywotności Władka jest znamienne. Takie właśnie robił wrażenie. Również na mnie. Spóźniona wiadomość Nie wiedziałem, że Władek zaczął zajmować się intensywnie globalnymi prognozami, a szczególnie pierwszym Raportem Rzymskim z 1972 roku i że w 2006 roku opublikował na ten temat co najmniej dwie pozycje. Dowiedziałem się o tym dopiero tuż przed śmiercią Władka, a jedną z nich przeczytałem aż dwa miesiące później (i to dzięki uprzejmości Jego Małżonki, Hanny). Ogromnie żałuję, że nie mieliśmy już szansy o tym porozmawiać. Okazało się, że zajmowaliśmy się tym samym z grubsza choć każdy od innej strony. Ja właśnie w 2006 roku wróciłem po paru latach do pierwszego, historycznie, z globalnych modeli (pokazałem to w Szkole w Lądku w 2007r). Nie zawiadomiłem o tym Władka, ponieważ nie przypuszczałem, że może Go to interesować. A moja własna aktywność znacznie spadła i nie zajmowałem się już od dłuższego czasu śledzeniem nowych publikacji symulogicznych ani dotyczących modeli globalnych. Gdy otrząsnąłem się trochę po śmierci Władka jedna z dalszych refleksji przyniosła pytanie: dlaczego nie pokazał tego w Szkole? Była to dla mnie duża strata. Pewnie również i dla niektórych innych uczestników Szkoły. Może jednak ze swego punktu widzenia Władek miał rację? Olsztyn, sierpień Wrocław, listopad; A.D.MMIX