Mieszkaniec ws. Stryjeńskich: "Zyska wąska grupa, kierowcy słono zapłacą czasem" data aktualizacji: 2016.04.02 Trwa ożywiona dyskusja na temat zmian w organizacji ruchu na ul. Stryjeńskich. Zarząd Dróg Miejskich chce zrealizować koncepcję zgłoszoną w ramach Budżetu Partycypacyjnego przez ursynowianina Radosława Wałkuskiego ze stowarzyszenia "Zielone Mazowsze". Zakłada ona zwężenie ulicy do jednego pasa ruchu w każdą stronę, wyznaczenie pasów rowerowych oraz poprawę bezpieczeństwa pieszych. W wywiadzie udzielonym Haloursynow.pl, Radosław Wałkuski odpowiedział na zarzuty mieszkańców, którzy sprzeciwiają się głównie zwężeniu ulicy. Przedstawił też swój punkt widzenia na temat projektu, który opracowuje w tej chwili Zarząd Dróg Miejskich. Wywiad można przeczytać tutaj. Do tez postawionych przez autora pomysłu zmian na Stryjeńskich postanowił się odnieść jeden z naszych czytelników, mieszkaniec rejonu ul. Stryjeńskich - Marcin Szuba. Publikujemy jego polemikę w całości - zachęcamy do komentowania oraz nadsyłania własnych opinii. Polemika w sprawie projektu zwężenia ulicy Stryjeńskich Na wstępie muszę zaznaczyć, że jestem gorącym zwolennikiem budowy dróg i pasów rowerowych. W tym przypadku planowane rozwiązania uważam jednak za błędne. Nie zgadzam się z częścią uzasadnienia petycji Projektu Ursynów, ale podpisałem ją, ponieważ jest to obecnie jedyna zorganizowana forma wyrażenia sprzeciwu. Ulica Stryjeńskich wymaga zmian, ale w proponowanym kształcie przyniosą one więcej szkody niż pożytku. Korzystam z tej ulicy w każdej możliwej roli, jako kierowca, rowerzysta, pieszy (w tym z wózkiem dziecięcym) oraz pasażer komunikacji miejskiej. Sądzę, że mam więc pełne spojrzenie na problem.
Bardzo się cieszę, że autor projektu zabrał głos w mediach i jasno przedstawił swoje argumenty. Pozwolę sobie odnieść się w punktach do jego wywiadu dla portalu Haloursynow.pl oraz istoty projektu. Przede wszystkim, pan Wałkuski i ZDM uzasadniając swoje tezy powołują się na badania ruchu, które najprawdopodobniej nie są już zgodne z rzeczywistością. Według informacji przedstawiciela ZDM (wypowiedź ze spotkania z mieszkańcami), badanie przeprowadzono w 2012 roku, jeszcze przed oddaniem do ruchu Południowej Obwodnicy Warszawy. Każdy, kto regularnie jeździ w tym rejonie wie, że od otwarcia trasy S2 odczuwalnie zwiększył się ruch na ulicach prowadzących do węzła Puławska, a Stryjeńskich jest jedną z nich. To główny dojazd do obwodnicy dla mieszkańców Kabat, Natolina i osób dojeżdżających w te rejony ulicą Podgrzybków z Powsina, Konstancina i innych okolicznych miejscowości. Przed wprowadzaniem tak radykalnych zmian wypadałoby więc rzetelnie zbadać stan istniejący. na zdjęciu: ul. Stryjeńskich na wysokości Przy Bażantarni - haloursynow.pl Nieprawdą jest, że przepustowość ulicy nie zmniejszy się. Ta teza jest zgodna z prawdą wyłącznie dla odcinka Belgradzka-Płaskowickiej w kierunku północnym oraz dla skrzyżowania z ul. Przy Bażantarni w kierunku południowym. W przypadku pozostałych odcinków i kierunków przepustowość musi się zmniejszyć, fizycznie nie ma innej możliwości. Być może udałoby się tego uniknąć, gdyby oprócz jednego pasa do jazdy na wprost zaprojektowano wydzielone pasy do skrętu w liczne osiedlowe ulice. Wówczas skręcające samochody nie blokowałyby przejazdu na wprost. Oczywiście nie zdziwię się, jeśli ostatecznie na Stryjeńskich korki nie będą dużo większe niż obecnie, ale stanie się tak tylko, jeśli zwiększy się ruch w al. KEN. A to chyba nienajlepsze rozwiązanie. Na marginesie, prawdą jest, że przepustowość ulicy jest obecnie zmniejszona przez zwężenie do jednego pasa na wysokości ulic Kazury i Na Uboczu, ale autor zapomniał dodać, że zostało ono wykonane jeszcze zanim przejścia dla pieszych w tym miejscu zyskały sygnalizację świetlną. Po jej wybudowaniu jedyne zagrożenie to niestosowanie się do niej przez kierowców i pieszych, a to ciężkie wykroczenie, które powinno być ścigane przez policję. Szerokość jezdni niczego tu nie zmienia. Reszta odcinka Belgradzka-Płaskowickiej ma dwa pasy w każdym kierunku, ale są to pasy wąskie (3 m) i taki układ, w połączeniu z sygnalizacjami świetlnymi, zapewnia bezpieczeństwo. Obecnie przedstawiany projekt z pewnością pogorszy płynność ruchu, przez co wzrośnie zanieczyszczenie powietrza, spowodowane zużyciem klocków hamulcowych oraz częstym ruszaniem z miejsca, a jak wiadomo w takich przypadkach wzrasta zużycie paliwa. Czy o to chodzi Zielonemu
Mazowszu? Śmiem wątpić. A płynność ruchu na pewno spadnie, ponieważ na odcinkach z jednym pasem w każdą stronę samochody skręcające w osiedla będą blokować przejazd. Ponadto projekt zakłada zwiększenie liczby wąskich gardeł, pogarszających płynność ruchu tak jak wspomniane zwężenie przy Kazury/Na Uboczu. Ulica Stryjeńskich od wlotów skrzyżowań będzie miała dwa, a razem z zatokami autobusowymi nawet trzy pasy ruchu, z których po krótkim czasie będzie się robił jeden pas. Jakie to skutki powoduje, widać najlepiej na odcinku Belgradzka-Płaskowickiej w kierunku ronda codziennie rano. na zdjęciu: ul. Stryjeńskich na wysokości Moczydłowskiej - źródło: Google Street View Zmiana organizacji ruchu pogorszy warunki korzystania z komunikacji miejskiej, a chyba nie to jest celem autora i Zielonego Mazowsza, prawda? Autobusy 179 i 504, zamiast jak obecnie płynnie przejeżdżać odcinek Przy Bażantarni-Belgradzka będą stały w korku razem z innymi pojazdami. Ich sytuację dodatkowo pogorszy planowana likwidacja wydzielonego pasa do prawo skrętu i zielonej strzałki, co wprawdzie nie jest częścią projektu BP, ale będzie realizowane przez Urząd Dzielnicy w ramach budowy przedłużenia ulicy Belgradzkiej. Argument, że projekt w przedstawionej formie odbiega od tego, na co głosowali mieszkańcy jest jak najbardziej zasadny, co autor sam pośrednio potwierdza. Jeżeli zostało z niego wyłączone skrzyżowanie z Przy Bażantarni, to nie może być mowy o poprawie bezpieczeństwa przejść dla pieszych. Wszystkie pozostałe, które istnieją na tym odcinku są wyposażone w sygnalizację świetlną i zwężenie ulicy nie wpłynie już na poziom ich bezpieczeństwa. Ciekaw jestem statystyk, czy doszło na nich od zainstalowania świateł do jakiegokolwiek wypadku, a jeśli tak, to z jakich przyczyn. Zgaduję, że mogło to się stać wyłącznie poprzez wbiegnięcie pieszego lub wjazd kierowcy na czerwonym świetle. Na marginesie dodam jeszcze, że mieszkańcy nie mieli zapewne informacji o kosztach przedsięwzięcia. Z tego co pamiętam, projekt wygrał z budżetem około 100 tys. zł, tymczasem jestem gotów się założyć, że w wersji zaproponowanej przez ZDM koszty będą znacznie wyższe, patrząc choćby na przykład z Cynamonowej, gdzie zakres prac był mniejszy, a koszt czterokrotnie wyższy. Budowanie pasów rowerowych w tym miejscu nie jest dobrym rozwiązaniem nawet dla znacznej części rowerzystów. Natolin i Kabaty to miejsce, gdzie znaczna, jeśli nie większa część rowerzystów to osoby jeżdżące rekreacyjnie, w tym z rodzinami. Dla nich znacznie bezpieczniejszym i bardziej komfortowym rozwiązaniem są wydzielone drogi dla rowerów. W tym miejscu o tyle uzasadnione, że nie ma możliwości kontynuacji pasów rowerowych do ulicy Wąwozowej, jezdnia jest miejscami zbyt wąska. Natomiast z pewnością nie brakuje miejsca na budowę DDR (drogi rowerowej - dop. redakcja), przynajmniej po stronie wschodniej, bezpośrednio przy chodniku, który jest znacznie
oddalony od jezdni na odcinku Przy Bażantarni-Płaskowickiej, a bliżej jezdni na odcinku Przy Bażantarni-Wąwozowa. Najważniejsza sprawa to fakt, że mieszkańcy nie mają proceduralnej możliwości wpłynięcia na zasadnicze założenia projektu, jeśli autor ma inne zdanie. Nawet gdyby wzięli udział w konsultacjach przed głosowaniem, to przecież autor nie ma żadnego obowiązku uwzględniania ich uwag. Panie Wałkuski, czy gdyby na spotkaniu mieszkańcy w zwartej grupie, tak jak teraz, powiedzieli że nie chcą zwężenia ulicy, wycofałby pan projekt? Jakoś nie chce mi się w to wierzyć. Dobrze, że chociaż sam dostrzegł pan konieczność modyfikacji procedury bo musi Pan przyznać, że realnej możliwości zablokowania niechcianego projektu mieszkańcy nie mają. Musieliby w sposób zorganizowany zagłosować na inne, nawet najbardziej absurdalne projekty, a chyba nie o to chodzi. Bezzasadne jest jakiekolwiek porównywanie sytuacji ulicy Stryjeńskich z Cynamonową. Na tej drugiej ulicy nigdy nie było dwóch pasów do jazdy na wprost, organizacja ruchu była chaotyczna i mimo krytycznych głosów uważam, że w takim miejscu pasy rowerowe i zwężenie pasów ruchu to dobry ruch. Powiem więcej, być może (choć w pełni przekonany nie jestem) sprawdzi się to także na Dereniowej, choć tu już dojdzie do pozbawienia kierowców jednego pasa. Dla Dereniowej jest jednak alternatywa w postaci Pileckiego, a dla Stryjeńskich nie ma. Jak inaczej kierowcy mają dostać się do obwodnicy lub ulicy Puławskiej? Nawet gdyby chcieli się przesiąść do komunikacji miejskiej to nie mają do czego, bo żaden autobus dzienny nie przejeżdża całą ulicą Stryjeńskich. Nie rozumiem obaw przed poprowadzeniem alternatywnej drogi dla rowerów przez parkingi. Takie rozwiązanie zastosowano po wschodniej stronie ulicy Pileckiego i nie zauważyłem, by stanowiło to jakikolwiek problem. Prawdopodobnie jednak nie będzie się nad czym rozwodzić, ponieważ ZDM wycofuje się z tego pomysłu, a w przypadku zmiany decyzji na rzecz budowy wydzielonej drogi dla rowerów kwestia ta stanie się bezprzedmiotowa. na zdjęciu: mieszkańcy na spotkaniu z przedstawicielem ZDM Podsumowując, zgadzam się, że ulica Stryjeńskich wymaga zmian, choćby z tego powodu, że ma niejednolity przekrój na trzech różnych odcinkach. Uważam, że od Płaskowickiej do Przy Bażantarni powinna mieć po dwa pasy ruchu w każdą stronę, ale pasy węższe, tak jak na odcinku do Belgradzkiej. Można ewentualnie rozważać jeden pas do jazdy na wprost i jeden przeznaczony na skręty w liczne osiedlowe ulice (czasem w lewo, czasem w prawo). Droga dla rowerów powinna powstać obok chodnika, dzięki czemu możliwe będzie też jej płynne połączenie z tą wzdłuż Wąwozowej. Przede wszystkim, i tu zgadzam się z panem Wałkuskim, najpilniejsza jest poprawa
bezpieczeństwa na skrzyżowaniu z Przy Bażantarni. Ponadto podkreślam, że żadne zwężenie ulicy nie powinno być dokonywane przed zakończeniem budowy POW, podczas której może się zdarzyć, że ulica Stryjeńskich będzie musiała przejąć część ruchu z al. KEN, a już na pewno z ul. Braci Wagów. Bardzo źle by się stało, gdyby mimo znacznego oporu mieszkańców ten projekt został wprowadzony w życie. Zepsułoby to z pewnością opinię środowisku rowerowemu. Wielu mieszkańców jest biernych, nadal nie wiedzą, co ich czeka, ale gdy to nastąpi, oburzenie będzie ogromne. Sam wśród części rodziny i znajomych słyszę o tyranii rowerzystów i eko-terrorystach. I słyszę to twierdząc, że interesy kierowców, rowerzystów i pieszych powinno się godzić. Tu jednak sytuacja jest inna. Zyskać ma wąska grupa rowerzystów tranzytowych, piesi nie zyskają realnie nic (może poza dodatkowym przejściem przy Jaworowej, ale ono i tak może powstać), kierowcy i pasażerowie komunikacji miejskiej słono zapłacą czasem. Zaś my wszyscy większym zanieczyszczeniem powietrza. Marcin Szuba *************************** Powyższy tekst jest prywatną opinią autora i nie musi odzwierciedlać stanowiska redakcji. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za powyższe stwierdzenia. W dziale "Opinie" publikujemy stanowiska osób i instytucji, które wnoszą cenne uwagi do debaty na dany temat. Zachęcamy do komentowania i nadsyłania własnych opinii. Źródło: https://haloursynow.pl/artykuly/mieszkaniec-ws-stryjenskich-zyska-waska-grupa-kierowcy-slono-zaplaca-czasem,5811.htm