Bardzo zaciekawił mnie materiał filmowy z Mariuszem Adamskim na temat esperanto. Wykład Mariusza okazał się wybitny, poznaliśmy nie tylko historię esperanto, ale też jego strukturę, brzmienie i gramatykę. Mariusz przedstawił też argumenty za esperanto, między innymi polegające na łatwości jego nauki i przez to pomocy w poznawaniu innych języków, nie tylko czysto praktycznemu, ale również od stront teorii czym jest język, czym jest jego struktura, rządzące nim zasady etc. Nasz redaktor Piotr Napierała przedstawił zastrzeżenia wobec esperanto. Głównym z nich była sztuczność tego języka, oraz brak historii. Piotr zwrócił uwagę, że hiszpański i angielski opracowywały przez wieki miliony osób, zaś zrąb esperanto jedna osoba. Piotr zasugerował, że lepiej byłoby reformować i upraszczać istniejące języki, najlepiej hiszpański albo angielski. Piotr zasugerował, że powinno się wprowadzić na świecie obowiązkową naukę globalnego języka. Najlepiej angielskiego lub hiszpańskiego, bo chiński czy japoński są za trudne. Oczywiście pojawia się pytanie, dla kogo są za trudne chiński bądź japoński. Wyobraźmy sobie, że to Chińczyk zaproponował esperanto, włączając w nie słownictwo chińskie, japońskie, wietnamskie i koreańskie, oraz tworząc uproszczoną gramatykę (wszystko oparte na tonach dajmy na to) zainspirowaną gramatyką istniejących wokół niego języków. Takie chińskie esperanto byłoby oczywiście prostsze od japońskiego czy chińskiego, ale dla Francuza, Polaka, czy
Pendżabczyka jednak dość egzotyczne i bardzo trudne. Większość słów nie kojarzyłaby się z polskim czy pendżabskim, również tony, bardzo proste i regularne, byłyby jednak trudne do opanowania dla osoby nie posiadającej tonów w swoim języku. Dodam na marginesie, że chiński ma cztery tony, czyli na przykład tę samą sylabę ma można zaintonować na cztery różne sposoby (wznosząco, opadająco, na stałym poziomie i z dołkiem ). Każde ma znaczy coś innego, każde ma to zupełnie inne słowo lub forma gramatyczna. Twórca chińskiego esperanto mógłby oczywiście bronić swej koncepcji, twierdząc, że tony bronią przed wydłużaniem słów i stosowaniem zbyt dużej ilości fonemów. Poza tym są znacznie prostsze (dla niego) od wszelkich przyrostków i przedrostków mających różnicować słowa i formy gramatyczne. Jak jednak zwrócił uwagę Mariusz w swoim wykładzie, nawet dla Chińczyków esperanto jest prostsze od języków indoeuropejskich i pomaga im opanować je właśnie. Zanim Chińczyk sięgnie po francuski, może poznać świat naszych słów i podstawowych zasad gramatycznych poprzez prostsze esperanto. Swoją drogą światowe esperanto, które łączyłoby nie tylko języki indoeuropejskie, ale też chiński, japoński, języki tureckie, semickie i bantu, byłoby chyba niemożliwe. To które istnieje, oparte na językach europejskich (nawet nie tych irańskich i indyjskich z rodziny indoeuropejskiej), rzeczywiście urzeka prostotą i regularnością, oraz ogromnymi możliwościami słowotwórczymi i formotwórczymi. Z każdego czasownika można zrobić rzeczownik i przymiotnik, nawet jakby nie miał mieć sensu. Ścisła regularność form gramatycznych zapewnia natychmiastową rozpoznawalność tak powstałej formy. To ogromny potencjał dla poezji i prozy!
Piotr jednakże słusznie zauważa, że we wszystkich językach skryte są pokłady historii. Ucząc się języka poznajemy niejako historię, doświadczenia i mentalność danego narodu. To też ważny atut, choć bywa niesamowicie trudne. W związku z czym wielu ludzi na świecie mówi w stylu Kali jeść po angielsku czy po francusku i ciężko ich podejrzewać o to, że przejmują się genezą używanych przez siebie słów. W Indiach są na przykład ludzie z warstwy średniej, którzy doprowadzili się do tego, że w żadnym języku nie mówią dobrze. W hindi nie potrafią pisać ani czytać i nie znają wielu form gramatycznych, mają też bardzo ubogą leksykografię. Po angielsku mówią z kolei w stylu kali jeść. Można śmiało stwierdzić, że istnieją na świecie miliony ludzi, którzy mówią tylko dwoma językami, ale żadnym dobrze. W żadnym ze swoich języków nie są w stanie czytać i rozumieć prozy i poezji. To smutne zjawisko i może esperanto byłoby tu nadzieją dla takich osób? Oczywiście na przykład francuski też nie jest zupełnie naturalny. W XVII i w XVIII wieku przeżywał on silne reformy, które uczyniły go po części językiem planowanym, jak esperanto. Wiele języków odrodziło się w XIX wieku, stając się po części tworami nowymi. Można je śmiało wyliczyć czeski, fiński, norweski, hebrajski. Nawet włoski jest zbitką różnych dialektów na podłożu dominującego dialektu toskańskiego. Więc w jakimś sensie wiele języków, które uważamy za w pełni naturalne ma za sobą epizody głębokich reform odgórnych. W tym momencie sztuczność esperanto nie powinna aż tak szokować. Do tego jeszcze dochodzą pidżiny, czyli mowy mieszane, powstałe najczęściej na kolonialnych wyspach. Papuasko angielski, maracko portugalski etc. etc. Więc
kwestia prawdziwości czy też sztuczności języka nie jest wcale aż tak prosta i oczywista. Na swój sposób esperanto też jest pidżinem łączącym różne rdzenie z języków indoeuropejskich i pewne tendencje gramatyczne. Pozostaje pytanie, jaki język przyszłości. Oczywiście fajnie by było, aby cała ludzkość była w stanie opanować angielski, chiński czy hiszpański na poziomie zaawansowanym, czyli umożliwiającym czytanie książek, oglądanie filmów i pisanie pięknym literacko maili. Nie jest to oczywiście możliwe, więc póki co mamy głównie globish, czyli łamaną i uproszczoną angielszczyznę z domieszką lokalnych słów i zasad. Globish ma często niewiele więcej wspólnego z rzeczywistym językiem Keatsa czy Emily Bronte, co esperanto. Więc mówienie o esperanto zamiast globish nie jest, moim zdaniem, aż tak szalone, bo esperanto pozwala na więcej w krótkim czasie. Ci ludzie, którzy używają globish i w związku z tym nie są w stanie przeczytać książki po angielsku, być może, przy nakładzie podobnego czasu, byliby w stanie przeczytać książkę w esperanto. Inna jednak rzecz, że języki ewoluują w milionach głów, przez wieki. Możliwe, że autor planowanego języka nie zdaje sobie sprawy ze wszystkich ważnych zjawisk językowych, które nie zostały jeszcze nigdy opisane, a przyczyniają się do nośności hiszpańskiego i angielskiego, obok ich sukcesów historycznych