Polacy lepszymi klientami niż Niemcy data aktualizacji: 2016.05.31 SPAR Express działający na polsko-niemieckiej granicy w Łęknicy ma wyniki z mkw. zbliżone do sklepów convenience. A jest prawie dwa razy większy, niż zazwyczaj bywają takie sklepy. I wcale nie przyjeżdżają do niego na zakupy nasi zachodni sąsiedzi. Ponad 550 km dzieli Łęknicę od Warszawy. Część drogi wiedzie betonową, poniemiecką autostradą, która przed wojną łączyła Berlin z Breslau, czyli dzisiejszym Wrocławiem. Jechaliśmy tam ponad pół dnia, sklep w Łęknicy jest jednym z najrentowniejszych, jakie w tym roku zgłosiły się do konkursu Market Roku. Duży wybór przyciąga klientów Z początku sądziliśmy, że rewelacyjne wyniki sklep zawdzięcza niemieckim klientom. Gdy u naszych zachodnich sąsiadów jest święto, a sklepy są nieczynne, Niemcy przyjeżdżają na zakupy spożywcze do Polski. Do nas trafiają sporadycznie, najczęściej zatrzymują się w Biedronce lub w dużym supermarkecie działającym bliżej granicy tłumaczy kierowniczka Jolanta Banasiak. Jak przyznaje, ma kilku stałych klientów z Niemiec przyjeżdżających po mięso, ale to wyjątki od reguły. Sklep nie działa nawet przy drodze przejazdowej, a 90 proc. kupujących to mieszkańcy miasta i okolicznych
wsi. Sklep czerpie jednak korzyści z bliskości granicy państwowej. Okolica jest bardziej zamożna, ludzie dorobili się na handlu z Niemcami, wielu żyje z wielkiego, czynnego codziennie bazaru, część jeździ za granicę do pracy mówi nasza rozmówczyni. Zarabiający w Euro mieszkańcy Łęknicy nie liczą każdego grosza na zakupach spożywczych. Mogą sobie pozwolić na droższe produkty wyższej jakości, których nie kupią w ograniczonej asortymentowo Biedronce. Natomiast w SPAR Expressie na zaledwie 83 mkw. pomieszczono aż 8000 indeksów. Wszystko jest tu mocno upchane, ale ekspozycja jest przejrzysta. Moi klienci lubią mieć wybór, gdyby był okrojony, nie miałabym takich wyników mówi nasza rozmówczyni, która zamawia każdą rzecz, jakiej nie ma na stanie, a o jaką zapytają klienci. Najważniejsza produkty w sklepie to artykuły świeże: mięso i wędliny, warzywa i owoce oraz odpiekane na miejscu pieczywo. Trudne warunki, niskie marże Sklep w Łęknicy wydaje około 4000 paragonów tygodniowo. W zamieszkanym przez niespełna 3000 osób miasteczku znaczy to, że statystycznie każdy z nich odwiedza naszego kandydata minimum pięć razy miesięcznie. Średni paragon także jest znacznie wyższy od standardowych dla tej wielkości placówek. A obroty byłyby jeszcze lepsze, gdy SPAR Express pracował na wyższej marży. Obecnie nie przekracza ona nawet 20 proc. Jolanta Banasiak kieruje sklepem od początku, od końca 2011 roku. Handel to całe moje życie. Uczyłam się go od mamy, która prowadziła własny sklep. Chodząc do szkoły regularnie przychodziłam jej pomagać. Tak to się zaczęło i trwa już 15 lat opowiada kierowniczka. Ma świadomość, że osiągnęła dużo, bo lokalizacja nie jest rewelacyjna. Nie dość, że powierzchnia jest mała, to jeszcze układ sklepu długi prostokąt, nie sprzyjał wygodnemu ułożeniu asortymentu. Przez te ograniczenia lokalowe w sklepie trudno przeprowadzić jakieś większe zmiany. Ostatnią była wymiana regału warzywniczego na nowy tuż przed Wielkanocą, z czego nasza rozmówczyni bardzo się cieszy. Klienci zmianę dostrzegli od razu i chwalili. Przy wejściu nie było barierki dla starszych osób. Zgłosiłam to do centrali i już zostało zrobione, dzięki czemu starszym osobom łatwiej robić zakupy dodaje kierowniczka. Niby drobiazg, a zmiana została bardzo dobrze odebrana przez kupujących. Jedna kierowniczka na dwa sklepy Pani Jolanta jeździ na szkolenia organizowane przez sieć, a następnie uczy ekspedientki odpowiedniej obsługi klienta oraz merchandisingu. Co miesiąc przyznaje nagrody zadaniowe za aktywną sprzedaż przykasową, na co ma specjalną pulę pieniędzy. Rywalizacja bywa zacięta, bo stałych klientów znacznie łatwiej namówić na dodatkowe zakupy. Kupujący nie są w naszym sklepie anonimowi, często znamy ich z imienia lub także i z nazwiska. Jesteśmy blisko klientów deklaruje Jolanta Banasiak. Oprócz dużego asortymentu klientów do sklepu przyciągają też gazetki, ulotki z ekstra promocjami oraz smsy wysyłane do klubowiczów z najlepszymi ofertami. Dla stałych klientów jest program lojalnościowy. Obecnie za każde za 20 zł dostaje się naklejkę, a po zebraniu odpowiedniej liczby można kupić w atrakcyjnej cenie pojemniki na żywność. Wcześniej były garnki oraz noże, które wśród klientów zrobiły furorę. Nie brakowało osób robiących dodatkowe zakupy, byle tylko przekroczyć wymaganą kwotę mówi Jolanta Banasiak. O tym jak sprawną jest kierowniczką świadczy najlepiej fakt, że pracuje w stałych godzinach od 8 do 16 i w tym czasie kieruje jeszcze drugą placówką sieci SPAR. Tamta wymaga zdecydowanie mniej uwagi. To typowy osiedlowy sklep, który nie jest widoczny z ulicy i bazuje wyłącznie na mieszkańcach najbliższej okolicy. Mam dokładnie zaplanowaną pracę i wszystko idzie bardzo sprawnie kończy nasza rozmówczyni.
Kierowniczka Jolanta Banasiak z ekspedientkami Anną Wojnowską i Justyną Sztrajbel W nadgranicznej Łęknicy, gdzie roi się od szyldów i reklam w języku niemieckim, sklep podkreśla, że
stoi za nim polski kapitał Na 10 mkw. powierzchni przypada tu ponad 1000 indeksów. Towar jest mocno upchany, ale ekspozycja pozostaje przejrzysta
Sklep nie jest ustawny powierzchnia jest mała, a układ sali sprzedaży długi prostokąt nie sprzyja wygodnemu ułożeniu asortymentu Prawie wszyscy klienci to Polacy mieszkańcy Łęknicy i okolicznych wsi
Źródło: https://www.wiadomoscihandlowe.pl/artykuly/polacy-lepszymi-klientami-niz-niemcy,7084