Spotkania uczniów Szkoły Podstawowej w Dobrej im. Polskich Olimpijczyków z działaczami Solidarności
Lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte we wspomnieniach mojej babci W latach 70 tych nie było żadnych produktów z zagranicy. Trudne było, a wręcz niemożliwe kupienie sprzętu takiego jak: telewizory, lodówki, pralki. W sklepach brakowało materiałów na uszycie ubrań, a jeżeli coś było, to w kolorze czarnym, siwym i brązowym. Można było mieć dostęp do rzeczy lub towarów uznawanych za luksusowe, przywożonych z zagranicy przez marynarzy. W Pewexach można było kupić eleganckie produkty pochodzące z zagranicy, ale do tego celu potrzebne były dolary, które kupowano od koników lub wymienić w banku. W każdej wsi był dostępny tylko jeden telefon, który posiadał najczęściej sołtys lub wójt. Nie lepiej było z samochodami. Aby kupić auto nie tylko trzeba było mieć pieniądze, ale również specjalne talony, które bardzo trudno było zdobyć. W roku 1981 został wprowadzony stan wojenny. Wprowadzono wiele utrudnień w codziennym życiu. Cała korespondencja była otwierana, czytana i czasami niszczona. To samo dotyczyło paczek przesyłanych przez rodziny z zagranicy. Nie można było wyjechać za granicę. Trzeba było mieć zaproszenie, zdobyć wizę i otrzymać paszport. Otrzymywali je nieliczni. Zakazane było słuchanie radia, zwłaszcza Radia Wolna Europa. Zdarzało się donoszenie na sąsiadów słuchających wiadomości, audycji z Zachodu. Groziły za to dotkliwe kary. W moim miasteczku zamiast naczelnika organ partyjny powołał komisarza, który kierował pracami Urzędu Miejskiego. Na ulicach można było spotkać uzbrojonych milicjantów i sporadycznie żołnierzy. Zatrzymywano i kontrolowano pojazdy, legitymowano mieszkańców. Z powodu braku żywności i innych produktów wprowadzono kartki. Mimo to sytuacja nie poprawiła się. Przed każdym sklepem ustawiały się długie kolejki, w których ludzie stali nawet przez kilka dni. Nie chciałabym żyć w tamtych trudnych i niebezpiecznych czasach. Podziwiam ludzi, którzy potrafili normalnie funkcjonować w tak trudnej rzeczywistości. Zuzanna Kondratiuk
O czasach Solidarności O tych czasach wiem dużo z opowieści rodzinnych. Historie te wydają mi się nieprawdopodobne, dziwi mnie, że jeszcze nie tak dawno żyło się inaczej. Żeby coś kupić, trzeba było mieć kartki, na których napisano, ile czego można kupić: 1 kg mięsa, 100g cukierków. Mimo tego artykułów było za mało. Dorosłym doskwierał brak benzyny, artykułów chemicznych, środków czyszczących, sprzętu AGD. Moja ciocia przez długi czas poszukiwała zamrażarki, lecz nigdzie nie mogła jej dostać, więc kupiła zepsutą, by ją naprawić, ponieważ było to łatwiejsze niż dalsze szukanie. Cytrusy były rarytasem, dzieci dostawały je pod choinkę. Dzieci często zamiast po szkole iść do domu, stawały w kolejce po różne produkty. Szły do domu, gdy w kolejce zmienili ich rodzice, którzy właśnie wyszli z pracy. Wesela nie odbywały się w eleganckich lokalach, ale wynajmowano sale w szkołach, remizach strażackich lub organizowano na podwórkach. Najbliższa rodzina szykowała potrawy, dekoracje, przynosiła talerze, kubki, sztućce. W telewizji były tylko dwa programy jedynka i dwójka. Codziennie o 19.00 na tych dwóch kanałach były wiadomości Dziennik telewizyjny. Od poniedziałku do soboty o godz.19.20 emitowane były dziesięciominutowe dobranocki, a w niedziele trwały one nawet pół godziny. Nie było wtedy reklam, a programy zapowiadali prezenterzy. Kiedyś nie było komputerów ani Internetu, a nawet telefony były rzadkością. W kinach grano głównie filmy polskie, zachodnie wyświetlano sporadycznie. Uważam, że w tamtych czasach żyło się trudno i inaczej niż teraz. W niektóre rzeczy prawie nie można uwierzyć. Chciałbym tak pożyć przez kilka dni, ale nie zawsze. Błażej Żywalewski
Opracowali: uczestnicy projektu ze Szkoły Podstawowej w Dobrej im. Polskich Olimpijczyków