Prezes Lorenz Bahlsen: Nie ma czegoś takiego, jak podwójne standardy jakościowe żywności! [WYWIAD] data aktualizacji: 2019.05.20 Maciej Tomaszewski, prezes The Lorenz Bahlsen Snack-World w wywiadzie dla portalu wiadomoscihandlowe.pl przyznaje, że niedawny raport UOKiK nt. podwójnej jakości żywności "wywołał gorące emocje, ale też wzbudził duży niesmak po stronie producentów". Zarazem szef producenta przekąsek zapewnia, że "nie ma czegoś takiego, jak podwójne standardy jakościowe żywności". Czy w Europie istnieje problem podwójnych standardów żywności? Zgodnie z naszą wiedzą, takie zjawiska nie występują na szeroką skalę. Większość graczy na rynku dostosowuje swoje produkty do lokalnych wymogów: sytuacji rynkowej oraz potrzeb konsumenta. Zrozumiałe jest, że konsumenci w różnych krajach w Europie preferują inne smaki produktów, czy formaty opakowań. Obowiązkiem producentów jest wyjść naprzeciw ich potrzebom. W efekcie następuje modyfikacja produktów, ale wszystko odbywa się z zachowaniem jakości i w ramach prawa, które obowiązuje wytwórców na terenie Unii Europejskiej. Wspomniał pan, że to zjawisko nie funkcjonuje na dużą skalę. A zatem jaka jest jego rzeczywista skala?
Trudno to oszacować, tym bardziej, że nie ma jasnej definicji podwójnych standardów żywności. Według mnie jeśli nawet do takich działań gdzieś dochodzi, to są to niewielkie, marginalne zjawiska. Przejdźmy do tematu raportu UOKiK nt. podwójnych standardów żywności, przygotowanego pod koniec 2018 r. W tymże raporcie pojawiły się trzy produkty firmy Lorenz Bahlsen. Postawiono zarzuty m.in. innego oznakowania czy składu produktów na rynku polskim i niemieckim Raport UOKiK-u był przygotowany na początku 2018 roku w oparciu o jeszcze wcześniejsze dane. Próbki produktów, które były brane do badania, pochodziły nawet z 2017 roku. Byliśmy wówczas na etapie zmian receptury produktów. Kiedy UOKiK publikował swój raport, nasze produkty miały już nowy skład. Największą zmianą była całkowita wymiana oleju palmowego. Dzisiaj wszystkie przekąski Lorenza produkowane na rynek polski są wytwarzane na oleju słonecznikowym. Produkty, które pokazywał UOKiK, już w momencie publikacji raportu były oparte na oleju słonecznikowym, więc te zarzuty były niewłaściwie sformułowane. Chrupki Curly i Monster Munch sprzedawane w Polsce nie różnią się dziś niczym od tych sprzedawanych w innych krajach Unii. Jednocześnie w połowie 2018 roku rozpoczęliśmy proces eliminacji i wycofywania ze składu wzmacniaczy smaku i glutaminianu sodu. Proces ten zakończymy w pełni w 2019 roku. UOKiK oprócz zmiany składu zarzucał także różną gramaturę chrupek, mimo tych samych wymiarów opakowań. Czy to się też zmieniło? Różnice gramatur wynikają tylko i wyłącznie z wymagań i potrzeb klienta. W Polsce dominują mniejsze gramatury. Dla chipsów jest to przeciętnie 140-160 g, dla chrupek nieco mniej. W niektórych krajach UE, szczególnie w Niemczech, te gramatury są większe. Wynika to ze struktury handlu. Gramatura to jedno, a wymiary opakowań to drugie, bo jako producenci uważamy, że opakowania muszą być zunifikowane w Europie. Jednocześnie cena za kilogram naszych produktów w Polsce nie odbiega od cen w innych krajach Unii, lub jest nawet niższa. Muszę jednak zaznaczyć, że cena produktu na półce jest zależna od polityki cenowej detalistów oraz m.in. stawek VAT, które różnią się między poszczególnymi rynkami. Według UOKiK inne gramatury nie dotyczą wszystkich krajów, ale tylko polskiego i brytyjskiego rynku. Na wszystkich innych rynkach gramatury produktów Lorenza są według UOKiK większe. Analizując komunikat urzędu, można odnieść wrażenie, że Polska jest traktowana jako rynek gorszej kategorii. Niby to samo opakowanie, a w środku mniej produktu To są zarzuty zupełnie bezpodstawne. Polski konsument ma swoje oczekiwania i jest przyzwyczajony do danego formatu opakowań. W Polsce preferencja formatów jest inna niż w Unii Europejskiej. To wynika z tego, jak polski konsument kupuje i w jaki sposób konsumuje przekąski. Te zwyczaje są zupełnie różne. Jednak problematyczne jest to, że pomimo różnych gramatur, wymiary opakowań są dokładnie takie same. Przyzna pan, że jeśli polski klient ma taką samą paczkę jak klient, przykładowo, francuski, to lepiej wyglądałoby, gdyby miał w środku tyle samo chrupek Wszystko sprowadza się do kwestii gramatury. My oczywiście przyglądamy się na bieżąco, jakie są oczekiwania i jak wyglądają nasze opakowania. Naszym punktem odniesienia są działania konkurencji i partnerów handlowych w Polsce. Nie stawiamy naszego produktu naprzeciwko produktu na rynku brytyjskim czy niemieckim, tylko musimy konkurować na rynku polskim. Trudno
byłoby tutaj działać wbrew rykowi, dlatego monitorujemy preferencje, patrzymy na formaty opakowań, nawet na ich fizyczne wymiary, natomiast każda modyfikacja opakowania będzie skutkowała też modyfikacją gramatury produktów. To jest cały łańcuszek budowy relacji z sieciami handlowymi i ostatecznie każda zmiana wpłynie na konsumenta. Wierzymy, że ten model który mamy w Polsce jest słuszny. Nasza oferta jest dostosowana do potrzeb polskiego konsumenta. UOKiK formułuje zarzuty bez praktycznej wiedzy o rynku i zrozumienia potrzeb konsumenta - trudno jest nam z nimi polemizować, bo my na bieżąco analizujemy te potrzeby i komunikujemy się z konsumentem. Poza tym, metodologia samego raportu UOKiK była nieprecyzyjna i niejasna. Czy podczas powstawania tego raportu UOKiK kontaktował się z wami, czy może dowiedzieliście się o publikacji z mediów? Dowiedzieliśmy się o raporcie w dniu jego publikacji. Jeśli w przyszłości będą powstawały podobne raporty, to jesteśmy gotowi do bliskiej współpracy oraz udzielenia pełnej informacji o naszych produktach i konsumentach. Chcemy współpracować z urzędem, deklarujemy pełną naszą otwartość do rozmów, do współpracy, do pomocy w badaniach. W przypadku tworzenia ostatniego raportu, czegoś takiego nie było. A czy po publikacji kontaktowaliście się państwo z UOKiK, żeby odnieść się do przedstawionych informacji? Czy pojawiła się inicjatywa, by zrobić nowy raport? Rozumiemy, że firma nie zgadza się z zarzutami podnoszonymi w raporcie i że poczuła się napiętnowana przez urząd; jakie zatem podjęła działania? Oczywiście, że kontaktowaliśmy się z urzędem. Odnieśliśmy się merytorycznie do zarzutów podniesionych przez urząd w dniu publikacji raportu większość kwestii podejmowana przez UOKiK było już historią. Z drugiej strony, działamy też poprzez Polską Federację Producentów Żywności. Przedstawiamy tam nasze stanowisko, a także wspólnie kontaktowaliśmy się z UOKiK, oferując otwartość i gotowość do rozmów. Wydaje się, że jesteśmy na dobrej drodze, żeby przy następnych badaniach współpracować, po to żeby raporty, które będą powstawać w przyszłości, były jak najbardziej miarodajne. Wspominał pan, że aktualnie produkty Lorenza na rynku polskim i niemieckim są identyczne pod względem składu. Co skłoniło firmę, żeby te produkty upodobnić i dlaczego wcześniej było inaczej? Mamy określoną politykę jakości i w naszym DNA jest obowiązek zachowania najwyższych standardów jakości i dbałość o konsumenta. Jeśli chodzi o proces zmiany oleju, to nie jest tak, że UOKiK czy jakiekolwiek jego działania na rynku na to wpłynęły. My znamy preferencje i potrzeby konsumenta, rozumiemy je i z odpowiednim wyprzedzeniem planowaliśmy zmiany w składzie. Wymiana oleju u producenta takiego jak Lorenz to nie jest proces, który można zrobić z miesiąca na miesiąc, on wymaga wielu miesięcy przygotowań. My ten proces zaczęliśmy już dużo wcześniej i to jest stricte odpowiedź na potrzeby konsumentów, którzy tego oczekiwali. Kiedy ten proces się zaczął? To są kwestie nie miesięcy i nie tygodni, a lat. Czyli zaczął się w 2017, 2016 roku, czy może wcześniej? To był element naszej wieloletniej strategii.
Raport UOKiK pokazał, że na rynku występuje jakiś problem, a przynajmniej taką opinię mają urzędnicy i politycy. W jaki sposób firmy działające w branży produkcji żywności mogą łączyć dopasowanie do lokalnych gustów klientów, a zarazem uniknąć zarzutów o majstrowanie przy produktach? Po pierwsze, w wyraźny sposób trzeba rozróżnić kwestię jakości produktu od preferencji konsumentów. Jeśli chodzi o kwestie jakościowe, to Lorenz i inni producenci żywności muszą oferować produkty, które spełniają wszelkie normy, a te są równorzędne na wszystkich rynkach UE. Trudno zarazem wymagać od producentów, żeby sprzedawali identyczny produkt w zakresie smaku i opakowania na wszystkich rynkach europejskich, bo konsumenci są zupełnie inni i rolą producenta jest dobre adresowanie potrzeb konsumentów. Pojawia się ponadto kwestia marki. Zawsze mogą pojawić się zarzuty, że międzynarodowa firma stosuje różne receptury na różnych rynkach. Moim zdaniem każda marka, a szczególnie ta międzynarodowa, jest pewną gwarancją jakości dla klienta. To producenci najlepiej wiedzą, jak kształtować swoje marki i jakie są potrzeby konsumentów na lokalnych rynkach. Gdyby nie potrafili tego robić, to klienci szybko nakryliby firmę, że ta majstruje przy recepturach. W XXI wieku nikt nie może sobie na to pozwolić i zresztą nikt nie chce. Dlatego istnieje potrzeba uwzględnienia w regulacjach prawnych pewnej przestrzeni do bezpośredniej relacji i jasnej komunikacji producentów z konsumentami. W żadnym wypadku to nie może się odbywać ze szkodą dla jakości produktów. Czy raport UOKiK wpłynął na sprzedaż Lorenza w Polsce? Czy ten negatywny PR, który pojawił się po ogłoszeniu raportu, w jakiś sposób wpłynął na firmę? Nie zauważyliśmy żadnego wpływu na sprzedaż, natomiast nie ignorujemy tego raportu. Odnieśliśmy się do wszystkich zarzutów, ale w przyszłości jako producent chcielibyśmy brać udział w procesie powstawania takich raportów. Zdaje się, że o raporcie UOKiK najwięcej mówi się rzeczywiście wśród producentów, a nie wśród konsumentów Konsument słonych przekąsek doskonale wie, czego oczekiwać od produktu. Ten, który jest zainteresowany jakością, ma u nas pełen dostęp do informacji i w naturalny sposób też widzi, jak zmieniamy produkty. To nie jest coś, co zamierzamy ukrywać. Jakość to DNA Lorenza, dlatego najwyższa jakość produktu zawsze będzie dla firmy priorytetem. Czy z pana rozmów z innymi producentami żywności wynika, że firmy przejęły się raportem i zamierzają zmienić swoje receptury? Raport wywołał gorące emocje, ale też wzbudził duży niesmak po stronie producentów, także dlatego, że w wielu kwestiach mógł wprowadzać konsumentów w błąd. Raport generalnie skutkował tym, że kilku producentów, w tym m.in. Lorenz, zostało napiętnowanych. Mimo to chcemy zmierzyć się z zarzutami i dyskusją, która pojawiła się po jego publikacji. Jesteśmy otwarci na rozmowę. Czy na rynku pojawiła się propozycja, żeby producenci zorganizowali własną konferencję, być może przygotowali własny raport, podważający ten UOKiK-u? Nie chcemy spierać się z UOKiK o to, kto ma rację, tylko chcemy przedstawić rzetelne dane o najwyższych standardach jakości naszych produktów. Pracujemy w ramach PFPŻ i na pewno nie zostawimy tego tematu. Nie ma czegoś takiego, jak podwójne standardy jakościowe żywności! Jak ocenia pan finalną wersję unijnej dyrektywy zakazującej sprzedaży produktów podwójnej jakości? Czy z kształtu dyrektywy zadowoleni mogą być konsumenci, czy raczej
producenci żywności? Finalna wersja dyrektywy jest rozsądnym kompromisem między oczekiwaniami konsumentów i producentów żywności. Podejście oparte na braniu pod uwagę obiektywnych powodów różnicowania produktów pozwala zapewnić konsumentom produkt najlepiej spełniający ich oczekiwania i potrzeby. Producent żywności zawsze musi identyfikować i w określonych sytuacjach brać pod uwagę uzasadnione czynniki wpływające na decyzje zakupowe konsumentów danego kraju. Czasami różnice w składzie produktów są podyktowane przez wymagania prawa krajowego, warunki klimatyczne czy dostępność lokalnych surowców. Jest to również element polityki zrównoważonego rozwoju, która dla współczesnych producentów i konsumentów jest niezmiernie ważna. Nie włączono kwestii podwójnej jakości do załącznika i dyrektywy, co oznaczałoby całkowity zakaz różnicowania produktów, niezależnie od okoliczności. Wprowadzony przez dyrektywę obowiązek informowania konsumenta w przypadku różnic produktów jest podejściem transparentnym i otwartym na wszystkich uczestników procesu. Czy pana zdaniem wraz z nowymi przepisami wypracowanymi na poziomie UE zakończy się debata na temat podwójnej jakości żywności, czy może temat ten prędzej czy później powróci? Na pewno konsumenci będą dużo bardziej świadomi tego, co można traktować jako podwójną jakość. Producenci natomiast zostaną zmotywowani do poszukiwania rozwiązań najlepiej trafiających w oczekiwania konsumentów. Myślę, że ilość takich przypadków z biegiem czasu będzie się zmniejszać, a na rynku pozostaną te produkty, których ewentualne zróżnicowanie będzie oparte na uzasadnionych przesłankach. Źródło: https://www.wiadomoscihandlowe.pl/artykuly/prezes-lorenz-bahlsen-nie-ma-czegos-takiego-jak-po,54541