1 Ewa Kaniowska Uniwersytet Warszawski Problem zobowiązań ontologicznych u P. F. Strawsona Będę mówiła o zobowiązaniach ontologicznych jednostkowych zdań podmiotowoorzecznikowych, tzn. takich zdań, w których na miejscu podmiotu występuje termin denotujący dokładnie jeden przedmiot (Ten koń jest czarny. Sokrates jest mądry. Ktoś, kto napisał Czarodziejską Górę, był mężczyzną.). Rozważać będę związki między pojęciami podmiotu logicznego, kwantyfikacji i istnienia, ze szczególnym uwzględnieniem poglądów Petera F. Strawsona. Zacznę od Quine a koncepcji zobowiązań ontologicznych niesionych przez jednostkowe zdania podmiotowo-orzecznikowe. Quine, za Russellem, mówi, że parafrazami takich zdań są jednostkowe zdania egzystencjalne, czyli zdania zawierające kwantyfikator egzystencjalny i warunek jedyności. Np. zdanie Sokrates jest mądry, gdzie Sokrates jest terminem jednostkowym, a dokładniej - nazwą własną, znaczy: Istnieje coś, co sokratyzuje i to coś jest mądre i nic innego nie sokratyzuje. Ogólny schemat takiej parafrazy jest następujący. Bierzemy podmiotowo-orzecznikowe zdanie Fa. Podmiot, czyli wyrażenie a, albo jest deskrypcją określoną (jedyny ktoś, kto napisał Czarodziejską Górę), albo może być zastąpiony przez taką deskrypcję, choćby przez utworzenie odpowiedniego do a predykatu, nazwijmy go A. Zdanie Fa jest wówczas parafrazowalne jako zdanie $x [A(x) i F(x)i "y (A(y) x = y)]. Dlatego, jeżeli uznajemy prawdziwość zdania podmiotowoorzecznikowego, uznajemy tym samym prawdziwość pewnego zdania egzystencjalnego. A sensem zdania egzystencjalnego jak powie Quine - jest stwierdzenie istnienia jednej (dla zdań egzystencjalnych jednostkowych), lub co najmniej jednej (dla zdań egzystencjalnych ogólnych) rzeczy, która znajduje się w zakresie zmiennych kwantyfikacji. Taką interpretację zdań z kwantyfikacją egzystencjalną można zresztą kwestionować. Czyni to np. Strawson, pytając: <<Dlaczego mielibyśmy sądzić, że moc formuły (...jest mądry) jest niekiedy prawdziwe lepiej oddaje zdanie Istnieje ktoś, kto jest mądry niż zdanie: Istnieje mądrość?>> 1 W niniejszych rozważaniach zawieszę jednak tę, skądinąd ciekawą wątpliwość. Tak Quine widzi związek między byciem podmiotem logicznym prawdziwego jednostkowego zdania podmiotowo-orzecznikowego (przedmiotem, do którego się odnosimy 1 P.F Strawson, Indywidua, przekł. Bohdan Chwedeńczuk, str.231.
w tym zdaniu wyrażeniem podmiotowym), a ideą istnienia. W praktyce sprowadza się to do powiedzenia, że nie istnieją zdania podmiotowo-orzecznikowe, a więc i nie ma podmiotów logicznych. Forma gramatyczna jest tu, powie Quine, myląca i przesłania formę logiczną formę sądu egzystencjalnego. Motywy tego stanowiska są wszystkim mniej więcej znane. Chodzi o rozwiązanie problemu sensowności zdań podmiotowo-orzecznikowych, które orzekają coś o nieistniejącym przedmiocie. Quine zastrzega, że, oczywiście, pytanie o to, co istnieje, nie jest kwestią językową. Pisze: Jeżeli bierzemy pod uwagę zmienne, to nie po to, by dowiedzieć się, co istnieje, ale po to, by dowiedzieć się, co dana wypowiedź, lub teoria, uznaje za istniejące. 2 Zakres wartości zmiennych kwantyfikowanych zdań, które chcemy uznawać, wskazuje na dokonany przez nas wybór ontologii. Teoretycznie więc Quine nie przesądza, po czym tak naprawdę powinniśmy kwantyfikować. Jednak wiele wskazuje na to, że Quine swoje hasło: istnieć, to być wartością zmiennej, wykorzystywał, by uniknąć konieczności przyjmowania istnienia uniwersaliów. Pokazywał on, jak zdania, stwarzające pozór mówienia o uniwersaliach (w których nazwy ogólne występują w miejscu podmiotu), sparafrazować jako zdania kwantyfikujące tylko po przedmiotach fizycznych. Np. parafrazą zdania Czerwień jest barwą byłoby zdanie: Cokolwiek jest czerwone, jest barwne. Strawson krytykuje redukcjonistyczne (czy: nadmiernie redukcjonistyczne) skłonności takich filozofów jak Quine. Sądzi, że język (potoczny, lub teorii), jakim musimy się posługiwać, by twierdzić to, co chcemy twierdzić, zobowiązuje nas do przyznawania istnienia zarówno partykulariom, jak i uniwersaliom: własnościom, typom, zbiorom itp. W artykule Byt i identyczność 3 pisze np., że musimy uznać istnienie stylów literackich, bo gdyby nie można było orzekać nic o stylach, pewna sfera ludzkiej działalności, mianowicie krytyka literacka, zostałaby sparaliżowana. Cytuję: Można by oczywiście powiedzieć, że krytyka stanowi zbędną działalność, gdyż nie jest częścią nauk przyrodniczych. Ale takie filisterstwo zasługuje tylko na to, by je zignorować. Według Strawsona uniwersalia istnieją (a w każdym razie nasze wypowiedzi pokazują, że przyjmujemy ich istnienie), gdyż nie da się ich rozsądnie wyrugować z miejsc podmiotów logicznych akceptowanych zdań podmiotowo-orzecznikowych, a w konsekwencji z dziedziny zmiennych kwantyfikowanych. Widać, że Strawson podziela stanowisko Quine a, wiążące bycie podmiotem logicznym z kwantyfikacją, a w konsekwencji z istnieniem. Akceptuje hasło być, to być wartością zmiennej. 2 W. V. Quine, O tym, co istnieje, w Z punktu widzenia logiki. Eseje logiczno filozoficzne., przeł. Barbara Stanosz, PWN, Warszawa 1969. 3 Przekład Tadeusza Szubki w Metafizyka w filozofii analitycznej, red. T. Szubka, Lublin 1995.
Jednak Strawson buduje związek między byciem podmiotem logicznym a istnieniem na zupełnie innych podstawach, niż czyni to Quine. Pierwsza różnica między tymi autorami jest następująca. Zobowiązujące do istnienia zdania egzystencjalne nie są - wedle Strawsona analizami odpowiednich zdań podmiotowoorzecznikowych. Nie są ich parafrazami. Natomiast ze zdań typu Fa wynikają ogólne zdania egzystencjalne $x Fx. Ogólne, czyli bez warunku jedyności. Strawson odrzuca Quine owskie parafrazy $x [A(x) i F(x)i "y (A(y) x = y), gdyż odrzuca klasycznie deskrypcyjną teorię nazw. Tą drobną różnicą stanowisk nie będziemy zaprzątać sobie głowy. Trzeba tylko odnotować, że nie są to stanowiska sprzeczne, jako, że zdanie $x Fx wynika ze zdania $x [A (x) i F(x)i "y (A(y) x = y)]; jest częścią tego, co twierdzi to ostatnie. Nas będzie interesowała przede wszystkim druga różnica między Quine em a Strawsonem. Ten ostatni bowiem uznaje implikację Fa $x Fx dopiero po rozpatrzeniu pewnego zastrzeżenia. Zastrzeżenie jest następujące: dlaczego zmienne kwantyfikacji mamy podstawiać za wyrażenia podmiotowe, a nie predykatowe? Czy, używając terminologii Strawsona: dlaczego to wyrażenia podmiotowe, a nie orzecznikowe, mają wprowadzać aparat kwantyfikacji? W Indywiduach autor stawia tę sprawę następująco: <Skłania się nas do myślenia, że zdanie egzystencjalne wynika z dowolnego elementu pewnego zakresu zdań o zmiennych podmiotach i stałym orzeczniku, a samo zawiera ten sam orzecznik ( Sokrates jest mądry Arystoteles jest mądry Platon jest mądry $x x jest mądry czyli, w notacji Russellowskiej: (...jest mądry) jest niekiedy prawdziwe ) Ale z łatwością możemy utworzyć ideę pewnego zakresu zdań o zmiennych orzecznikach i stałym podmiocie ( Sokrates jest mądry, Sokrates jest mężczyzną, Sokrates jest samobójcą ). Czy nie możemy równie łatwo utworzyć ideę pewnego zdania wynikającego z dowolnego elementu tego zakresu, a zawierającego ten sam podmiot ( $X X(Sokrates) czyli: (Sokrates...) jest niekiedy prawdziwe )?> 4 Żeby wyjaśnić, jak Strawson radzi sobie z tym zastrzeżeniem, muszę wspomnieć o jego dystynkcji zdania\ sądy logiczne. Zdania są sensowne, ale nie mają wartości logicznej. Dopiero sądy logiczne są prawdziwe lub fałszywe. Sensowne zdanie o gramatycznej strukturze podmiotowo-orzecznikowej może być jedynie użyte do wyrażenia sądu logicznego o logicznej strukturze podmiotowo-orzecznikowej. To, czy pewne zdanie jest użyte do wyrażenia sądu logicznego, czyli czegoś, co ma wartość logiczną, jest kwestią okoliczności 4 Indywidua, str.229. Przykłady w nawiasach moje.
użycia tego zdania, kontekstu. Jeżeli zdanie Obecny król Francji jest łysy użyte jest w okolicznościach, w których istnieje obecny król Francji (np. w XVII wieku), to wyraża pewien sąd logiczny. Prawdziwy, jeżeli ów król jest łysy, fałszywy, jeżeli nie jest łysy. Tak więc z samego zdania podmiotowo-orzecznikowego nie wynika logicznie żaden sąd egzystencjalny, natomiast użycie tego zdania do wyrażenia pewnego (prawdziwego lub nie) sądu logicznego zakłada istnienie odniesienia wyrażenia podmiotowego. Istnienie podmiotu logicznego, czyli odniesienia wyrażenia podmiotowego, jest właśnie tą okolicznością, spełnieniem tego warunku kontekstowego, który pozwala użyć zdania jako sądu logicznego (pozwala tym zdaniem coś stwierdzić). Owo założenie, jako założenie określonego użycia zdania, ma więc charakter pragmatyczny. Strawson postuluje występowanie tego rodzaju pragmatycznych założeń w oparciu o dystynkcję kategorialną partykularia\ powszechniki; odróżnienie rodzajów bytów 5. Zgodnie z tą dystynkcją można powiedzieć, że sąd podmiotowo-orzecznikowy orzeka pewien przedmiot o innym przedmiocie, np. cechę o konkrecie. Oba przedmioty powie Strawson mają być identyfikowane wyrażeniami tego sądu: orzeczenie ma identyfikować pewien przedmiot, i podobnie podmiot ma identyfikować pewien przedmiot. Zidentyfikować przedmiot to w jego terminologii - tyle, co znać jego tożsamość, umieć odróżnić go od innych. Taka identyfikacja zachodzi pod pewnymi warunkami i właśnie te warunki są założeniami użycia zdania jako sądu logicznego. W zależności od tego, czy identyfikowany przedmiot jest przedmiotem pojedynczym, czy powszechnikiem, założenia, czy też warunki takiej identyfikacji są różne: a) Żeby, używając wyrażenia jednostkowego, jednoznacznie (numerycznie) zidentyfikować przedmiot pojedynczy, przedmiot ten musi istnieć, a wypowiadający twierdzenie musi wiedzieć, o który dokładnie przedmiot chodzi. Ponieważ jedyne z konieczności unikalne własności przedmiotów pojedynczych to, wedle Strawsona, ich własności czasoprzestrzenne, by zidentyfikować jednoznacznie przedmiot pojedynczy, musimy umieć dla niego podać tzw. deskrypcję lokalizującą, to znaczy jednoznacznie powiązać go z tu i teraz. Elementem takiej deskrypcji muszą być też wyrażenia ogólne, określające rodzaj, do którego należy lokalizowany przedmiot. 6 b) Żeby, używając wyrażenia ogólnego, jednoznacznie (numerycznie) zidentyfikować 5 Dystynkcja kategorialna partykulare\ universale jest - wedle Strawsona i zgodnie z tradycją stosowania tych terminów - definicyjnie niezależna od dystynkcji logicznej podmiot logiczny\ orzeczenie logiczne. 6 Pojęcia rodzajów (sortals), pod jakie podpadają przedmioty pojedyncze, przenoszą, wedle Strawsona, kryteria identyczności dla tychże przedmiotów pojedynczych. Patrz artykuł Byt i identyczność.
przedmiot ogólny, nie jest wymagane spełnienie anologicznie empirycznego warunku, np. by przedmiot ogólny miał jakieś egzemplifikacje. Przedmioty ogólne nie mają bowiem przestrzennej charakterystyki, są abstrakcyjne. Ich tożsamość jest więc jednoznacznie określona przez ich opis w kategoriach ogólnych, czyli znaczenie nazw ogólnych. By je zidentyfikować nie musimy ich więc lokalizować, nie musimy znać żadnego faktu empirycznego. Jedyne fakty, które musimy znać, to fakty językowe. By użyć wyrażenia jest mądry jako elementu sądu podmiotowo-orzecznikowego przypisującemu komuś lub czemuś własność bycia mądrym, musimy jedynie znać znaczenie tego wyrażenia. Wróćmy zatem do interesującej nas kwestii: dlaczego twierdzenie Sokrates jest mądry ma pociągać raczej (...jest mądry) jest niekiedy prawdziwe niż (Sokrates...) jest niekiedy prawdziwe 7? Otóż Strawson zdaje się mówić coś takiego. Żeby zdanie Sokrates jest mądry wyrażało pewien sąd logiczny, muszą być spełnione następujące założenia identyfikacji przedmiotów: a) Musi istnieć Sokrates i musimy umieć coś o nim powiedzieć (podać deskrypcję z elementem lokalizującym), gdyż Sokrates jest konkretem, partykulare czasoprzestrzennym. b) Musimy rozumieć wyrażenie jest mądry, wiedzieć, jaką własność identyfikuje. Nie musimy natomiast zakładać, że istnieją jakiekolwiek przedmioty, którym ta własność przysługuje. Nie są to że przypomnę warunki sensowności zdania Sokrates jest mądry. Są to warunki użycia go do wyrażenia sądu, który ma wartość logiczną, niezależnie od tego, jaka jest ta wartość logiczna. Tzn. są to założenia zarówno sądu Sokrates jest mądry, jak i sądu Nieprawda, że Sokrates jest mądry. Natomiast prawdziwość sądy wyrażanego w zdaniu Sokrates jest mądry wymaga czegoś więcej: by własność mądrości przysługiwała Sokratesowi. Prawdziwy sąd logiczny Sokrates jest mądry przenosi więc dodatkową informację. Mianowicie informację, że własność mądrości ma co najmniej jeden przypadek realizacji. Czy coś nam to przypomina? Porównajmy zdania, między którymi mamy wybierać, jako wynikającymi z wyjściowego twierdzenia (sądu) podmiotowo-orzecznikowego, z założeniami tego twierdzenia z jednej strony i z warunkami prawdziwości tego twierdzenia z 7 Będę stosowała Russellowską formę zapisu zdań egzystencjalnych, gdyż ułatwia ona zrozumienie argumentu Strawsona i moich do niego uwag.
drugiej strony. Widzimy, że sąd logiczny $X X(Sokrates) czyli (Sokrates...) jest niekiedy prawdziwe, zawiera tylko informację, która jest już założona przez wyrażenie tego sądu: informację, że pewien przedmiot, mianowicie Sokrates, posiada jakieś własności; można coś o nim orzec. Innymi słowy: informację, że niektóre zdania, w których Sokrates jest podmiotem logicznym, są prawdziwe. Cytat z Indywiduów: <[...]wszystko, co usiłuje wypowiedzieć ta formuła, jest już założone przez użycie wyrażenia Sokrates jako odnoszącego się do czegoś> 8. Fomuła (Sokrates...) jest niekiedy prawdziwe po prostu wyraża omawiane założenia twierdzenia Sokrates jest mądry. Natomiast formuła (...jest mądry) jest niekiedy prawdziwe zawiera inną informację: że własność mądrości komuś lub czemuś przysługuje, że jest egzemplifikowana. Ta informacja nie należy, jak pamiętamy, do omawianych założeń. Jest to natomiast, jak ustaliliśmy, część tego, co twierdzi sąd Sokrates jest mądry. Oto i powody, dla których z dwóch sądów, które pretendują do roli konsekwencji zdania Sokrates jest mądry, wybieramy (...jest mądry) jest niekiedy prawdziwe. Ta ostatnia formuła wyraża to, co wyjściowy sąd twierdzi. I - w przeciwieństwie do formuły, która wyraża założenia wyjściowego sądu - nie dzieli tego, co wyraża, z negacją wyjściowego sądu. Zarysuję teraz krótko wątpliwości, jakie nasuwa argumentacja Strawsona. Powyższe rozumowanie zdaje się dobrze działać dla sądów, w których podmiotami logicznymi są konkrety, a orzecznikami powszechniki. Cały wywód prowadzący do konkluzji, że to wyrażenia podmiotowe mają być zastępowane przez zmienne kwantyfikacji, jest przeprowadzony dla sytuacji, gdy wyrażenie podmiotowe oznacza partykulare. Strawson jednak, jak pamiętamy, twierdzi, że jesteśmy w równym stopniu zobowiązani do przyjmowania istnienia uniwersaliów. A to właśnie dlatego, że są podmiotami logicznymi sądów podmiotowo-orzecznikowych, których prawdziwość uznajemy, a w konsekwencji: mogą dawać miejsce zmiennym kwantyfikacji. Strawson nie tłumaczy jednak, jak, w wypadku uniwersaliów, miałby wyglądać związek między byciem podmiotem logicznym a kwantyfikacją. Zachodzenie takiego związku uzasadniał on dla konkretów tylko w oparciu o fakt, że są konkretami właśnie. Weźmy sąd podmiotowo-orzecznikowy, w którym powszechnik orzekamy o powszechniku. Jakie mamy powody, by w zdaniu Czerwień jest barwą, to wyrażenie 8 str. 230
czerwień, a nie jest barwą dawało miejsce zmiennym kwantyfikacji? Jakie mamy powody, by z sądu Czerwień jest barwą wyprowadzać sąd egzystencjalny Istnieje coś, co jest barwą, a nie Istnieje coś, co przysługuje czerwieni? Czy, posługując się nomenklaturą Russellowską: dlaczego mamy z wyjściowego sądu wnioskować sąd (...jest barwą) jest niekiedy prawdziwe, a nie (czerwień...) jest niekiedy prawdziwe? Nie mamy tu takiej podstawy wyboru, jak w przypadku zdania Sokrates jest mądry. Użycie zdania czerwień jest barwą do wyrażenia sądu logicznego nie wymaga żadnych założeń empirycznych, gdyż nie ma tu odniesienia do konkretów. Strawson zdaje się nie widzieć tego problemu, nic dziwnego więc, że nie próbuje dostarczyć dla niego rozwiązania. Ja widzę tu dwie drogi, którymi można by pójść. 1.) Pragmatycznym założeniem sądu, w którym orzeka się powszechnik o powszechniku, jest znajomość znaczeniu obu występujących w nim nazw ogólnych; obu nazw powszechników, jeżeli wolno mi posłużyć się nie neutralnym pojęciem nazywania. W tym miejscu należałoby może zastanowić się, czym jest znajomość znaczenia nazwy ogólnej. Czy trzeba wiedzieć, że czerwień jest barwą, albo, że jest ciepłą barwą, by poszczycić się znajomością pojęcia czerwieni? Jeżeli znajomość słowa czerwień zakłada, że umiemy coś o czerwieni powiedzieć, np. że jest podobna do koloru pomarańczowego, to formuła (czerwień...) jest niekiedy prawdziwe wyraża to założenie. Wówczas mamy sytuację analogiczną do tej z konsekwencjami sądu Sokrates jest mądry. Jako konsekwencję egzystencjalną tego sądu wybraliśmy sąd (...jest mądry) jest niekiedy prawdziwe, gdyż nie wyrażał on założeń wyjściowego sądu podmiotowo-orzecznikowego, tylko część tego, co ten sąd twierdzi. Ponieważ sąd (czerwień...) jest niekiedy prawdziwe wyraża założenie sądu czerwień jest barwą wyraża informację, że o czerwieni potrafimy coś orzec nie jest to szczególna konsekwencja wyjściowego sądu. Jest to w równej mierze założenie sądu Nieprawda, że czerwień jest barwą. Przy takiej koncepcji znaczenia nazw ogólnych mamy więc podstawę do wybrania jako konsekwencji sądu Czerwień jest barwą sąd (...jest barwą) jest niekiedy prawdziwe, czyli stwierdzenie, że własność bycia barwą ma swoje egzemplifikacje. Takie rozwiązanie rodzi jednak kolejne wątpliwości. Po pierwsze nasza koncepcja znaczenia nazw ogólnych może być inna niż holistyczna. Może rozumienie terminu czerwień polega tylko na gotowości orzekania go o czerwonych rzeczach. Może znaczenie jest pewną dyspozycją do werbalnych reakcji na pewną sytuację zmysłową doznawanie czerwieni. A nawet jeżeli nie, to w każdym razie nasza koncepcja znaczenia może być atomistyczna, nie zakładająca znajomości całej sieci pojęć ogólnych. Możemy wiedzieć, co
znaczy czerwień, nie wiedząc tym samym, że czerwień ma coś wspólnego z zielenią, czernią i innymi barwami. Czyli nie wiedząc, że w ogóle czerwień podpada pod szerszą klasę barw. Jeżeli jednak nawet założymy, że do znajomości znaczenia nazwy ogólnej wymagana jest znajomość związków pojęcia ogólnego, o które nam chodzi, z innymi pojęciami ogólnymi, to jak pełna ma być ta znajomość? Jeżeli całkowita, to sąd Czerwień jest barwą jest analitycznie prawdziwy i niczego nowego - niczego, czego nie wiedzielibyśmy wyrażając ten sąd - nie stwierdza. Wyrażając wyjściowy podmiotowo-orzecznikowy sąd z założenia znamy wszystkie związki zarówno pojęcia czerwieni, jak i pojęcia barwy, z innymi pojęciami. Wiemy więc zarówno, że czerwień jest barwą, jak i że o czerwieni można coś orzec [(czerwień...) jest niekiedy prawdziwe] i że własność bycia barwą ma swoje realizacje w tym czerwień [(..jest barwą) jest niekiedy prawdziwe]. Nie mamy więc podstaw, by przedkładać jedną konsekwencję sądu Czerwień jest barwą nad inną. 2.) Drugie wyjście z sytuacji jest prostsze i rokuje większe nadzieje. Załóżmy, że nie widać podstawy, by za konsekwencję sądu Czerwień jest barwą uznać sąd (...jest barwą) jest niekiedy prawdziwe a nie sąd (czerwień...) jest niekiedy prawdziwe. Załóżmy, że obie konsekwencje są równoprawne, obie można wyprowadzić. Przyjrzyjmy się bliżej obu tym konsekwencjom. Zdanie (czerwień...) jest niekiedy prawdziwe kwantyfikuje po jakichś uniwersaliach, bliżej nieokreślonych własnościach czerwieni. Stwierdza istnienie co najmniej jednego powszechnika, który można o czerwieni orzec. Zdanie (...jest barwą) jest niekiedy prawdziwe stwierdza natomiast istnienie co najmniej jednej barwy. Ponieważ barwa w każdym razie jest powszechnikiem, istnienie co najmniej jednego powszechnika wynika z istnienia co najmniej jednej barwy. Rysuje się tu poszukiwana podstawa wyboru konsekwencji egzystencjalnej wyjściowego sądu podmiotowo-orzecznikowego. Wygląda na to, że powinniśmy wybrać ten sąd egzystencjalny, który jest silniejszy, który implikuje drugi, czyli (...jest barwą) jest niekiedy prawdziwe.