PRZENIKANIE. Młodość i starość w jednym stały domu... Program aktywności społecznej i twórczej



Podobne dokumenty
Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

GRAŻYNA KOWALCZYK. Zadanie finansowane ze środków Narodowego Programu Zdrowia na lata

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK

Marcin Budnicki. Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś?

JAK MOTYWOWAĆ DZIECKO DO NAUKI

Chwila medytacji na szlaku do Santiago.

Kolejny udany, rodzinny przeszczep w Klinice przy ulicy Grunwaldzkiej w Poznaniu. Mama męża oddała nerkę swojej synowej.

mnw.org.pl/orientujsie

10 SEKRETÓW NAJLEPSZYCH OJCÓW 1. OKAZUJ SZACUNEK MATCE SWOICH DZIECI 2. DAJ DZIECIOM SWÓJ CZAS

Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje.

Hektor i tajemnice zycia

Mimo, że wszyscy oczekują, że przestanę pić i źle się czuję z tą presją to całkowicie akceptuje siebie i swoje decyzje

Spis treści. Od Petki Serca

Co obiecali sobie mieszkańcy Gliwic w nowym, 2016 roku? Sprawdziliśmy

Pielgrzymka, Kochana Mamo!

SMOKING GIVING UP DURING PREGNANCY

Temat: Skutki zażywania alkoholu-wywiad z ekspertem

Copyright 2015 Monika Górska

Program Coachingu dla młodych osób

Jak zapobiegać przemocy domowej wobec dzieci i młodzieży.

OFERTA SKIEROWANA DO RODZICÓW GIMNAZJALISTÓW. Publicznego Gimnazjum im. Jana Pawła II w Dobrodzieniu

Trzy filary motywacji wewnętrznej: jak je budować? Joanna Steinke-Kalembka

Indywidualny Zawodowy Plan

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

GODZINA WYCHOWAWCZA W GIMNAZJUM- KONSPEKT. Temat zajęć: W poszukiwaniu wartościowych dróg życia.

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu

Poradnik opracowany przez Julitę Dąbrowską.

Są rodziny, w których życie kwitnie.

a przez to sprawimy dużo radości naszym rodzicom. Oprócz dobrych ocen, chcemy dbać o zdrowie: uprawiać ulubione dziedziny sportu,

Metoda Opcji Metoda Son-Rise

Rok Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii.

SKALA ZDOLNOŚCI SPECJALNYCH W WERSJI DLA GIMNAZJUM (SZS-G) SZS-G Edyta Charzyńska, Ewa Wysocka, 2015

TEST OSOBOWOŚCI. Przekonaj się, jak jest z Tobą

Literatura z elementami biblioterapii dla młodzieży w wieku lat 15 +

WPŁYW POCHWAŁY NA ROZWÓJ DZIECKA

ZAŁĄCZNIKI Kwestionariusz: JAK CZUJĘ SIĘ W MOJEJ SZKOLE? Sprawozdanie z praktyki Arkusz monitoringu Ankieta ewaluacyjna

AUTYZM DIAGNOZUJE SIĘ JUŻ U 1 NA 100 DZIECI.

Jak skutecznie uczyć dziecko samodzielności? Aneta Mazurkiewicz

Jak mówić, żeby dzieci się uczyły w domu i w szkole A D E L E F A B E R E L A I N E M A Z L I S H

ĆWICZENIA ŻYWIOŁ ZIEMI ŻYWIOŁ ZIEMI. Cz. III

Pokochaj i przytul dziecko z ADHD. ADHD to zespół zaburzeń polegający na występowaniu wzmożonej pobudliwości i problemów z koncentracją uwagi.

AUDIO B1 KONFLIKT POKOLEŃ (wersja dla studenta)

Scenariusz. Data: Czas: Uczestnicy spotkania: klasa Liczba uczestników: Miejsce: Osoba prowadząca zajęcia:

Colorful B S. Autor: Anna Sowińska. Wydawca: Colorful Media. Korekta: Marlena Fiedorow ISBN: Copyright by COLORFUL MEDIA Poznań 2012

Dziecko małe, lekkie, mniej go jest. Musimy się pochylić, zniżyć ku Niemu - Janusz Korczak

Odzyskajcie kontrolę nad swoim losem

Mam jednak nadzieję, że te ćwiczenia Ci się przydadzą :)

Zmiana przekonań ograniczających. Opracowała Grażyna Gregorczyk

Praca z rodzicami dziecka i nastolatka z ADHD

To My! W numerze: Wydanie majowe! Redakcja gazetki: Lektury - czy warto je czytać Wiosna - czas na zabawę Strona patrona Dzień MAMY Święta Krzyżówka

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

Każdy może snuć refleksje. Umiejętność refleksyjnego myślenia o sobie. fundacja. Realizator projektu:

PROGRAM ZAJĘĆ PROFILAKTYCZNYCH. Nie tak, jak u zbójców - dzieci Króla. program opracowany na podstawie książki Urszuli Marc pt. Nie tak, jak u zbójców

PRACA Z PRZEKONANIAMI

UCZENIE DZIECKA SAMODZIELNOŚCI I ODPOWIEDZIALNOŚCI ROLA RODZICÓW

ANKIETA. Poniżej umieszczona została ankieta dotyczącą Twojego zdrowia oraz samooceny. Ankieta składa się z czterech krótkich części.

Wypowiedzi chórzystów Gaudeamus, z anonimowej Ankiety przeprowadzonej w lutym 2017 roku ZACHĘCAM CIĘ

Wpływ postawy nauczyciela na zaangażowanie i postawę uczniów szczególnie uzdolnionych humanistycznie, artystycznie

"Dwójeczka 14" Numer 15 04/17 PROJEKTU

Serdecznie zapraszamy na warsztaty rozwojowe dla Kobiet

TEST TKK TWÓJ KAPITAŁ KARIERY

Nie mów dziecku, jak bardzo je kochasz, pokaż to, poświęcając mu czas.

Rodzicu! Czy wiesz jak chronić dziecko w Internecie?

Strona 1 z 7

Dzień 2: Czy można przygotować dziecko do przedszkola?

POMOC W REALIZACJI CELÓW FINANSOWYCH

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

Oskar i pani Róża Karta pracy

Kto chce niech wierzy

Koncentracja w Akcji. CZĘŚĆ 4 Zasada Relewantności Działania

Zasady Byłoby bardzo pomocne, gdyby kwestionariusz został wypełniony przed 3 czerwca 2011 roku.

8 sposobów na więcej czasu w ciągu dnia

Osoba, która Ci przekazała tego ebooka, lubi Cię i chce, abyś poświęcał wiele uwagi swojemu rozwojowi osobistemu.

AKADEMIA DLA MŁODYCH PRZEWODNIK TRENERA. PRACA ŻYCIE UMIEJĘTNOŚCI

CZYTANIE BEZ PODZIAŁU

Paulina Szawioło. Moim nauczycielem był Jarek Adamowicz, był i jest bardzo dobrym nauczycielem, z którym dobrze się dogadywałam.

Część 4. Wyrażanie uczuć.

1 Ojcostwo na co dzień. Czyli czego dziecko potrzebuje od ojca Krzysztof Pilch

WZAJEMNY SZACUNEK DLA WSZYSTKICH CZŁONKÓW RODZINY JAKO FUNDAMENT TOLERANCJI WOBEC INNYCH

10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca

Przyjaciele Zippiego Ćwiczenia Domowe

Trzy kroki do e-biznesu

projektu na wiedzę, umiejętności i postawy uczniów. Ankietę wypełniły 52 osoby: 27 dziewcząt i 25 chłopców.

Skala Postaw Twórczych i Odtwórczych dla gimnazjum

SZTUKA SŁUCHANIA I ZADAWANIA PYTAŃ W COACHINGU. A n n a K o w a l

to jest właśnie to, co nazywamy procesem życia, doświadczenie, mądrość, wyciąganie konsekwencji, wyciąganie wniosków.

Drugie śniadanie - zdrowe przepisy na cały tydzień

Komunikacja w rodzinie jako środek rozwoju kompetencji emocjonalnych i społecznych dzieci

Podsumowanie projektu

JAK POMÓC DZIECKU WYBRAĆ SZKOŁĘ I ZAWÓD?

DBAJMY O SIBIE! AUDIO / VIDEO A2 (wersja dla studenta)

SCENARIUSZ ZAJĘĆ DLA UCZNIÓW KL III SZKOŁY PODSTAWOWEJ KULTURALNY UCZEŃ

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Jak postrzegasz samą siebie?

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

Transkrypt:

Nr(67)2015

Program aktywności społecznej i twórczej PRZENIKANIE Młodość i starość w jednym stały domu... Relacja z warsztatów dziennikarskich prowadzonych w ramach projektu PRZENIKANIE Tematem przewodnim zajęć była lekcja zatytułowana Młodość i starość. Zastanawialiśmy się wspólnie z uczestnikami, czym jest młodość, a czym najpóźniejszy etap życia? Jak można wyrazić je słowem, jak gestem, a jak obrazem? Z jakimi zjawiskami w przyrodzie, z jaką muzyką nam się kojarzą? Jakimi emocjami możemy je opisać? Czy młodość jest wesoła, a starość smutna? A może starość to po prostu przedłużenie młodości? Na początku zajęć przeprowadzono gry i zabawy integracyjne. Pierwszą z nich było losowanie przedmiotów z magicznego pudełka. Zabawa polegała na wyjęciu rzeczy z pudełka, bez możliwości obejrzenia jej, a jedynie po kształcie i ciężarze rozpoznania, czym jest. Wszystkie dziewczynki bez problemu rozwiązały zagadki! Kolejną zabawą była gra Zwierzę, kolor, imię. Uczestnicy stali w kręgu. Prowadząca trzymała w ręce piłkę i rzucała ją do wybranej osoby, jednocześnie wypowiadając hasło, np. zwierzę. Zadaniem osoby, do której rzucano piłkę, było złapanie jej i jednoczesne wymienienie konkretnego zwierzęcia (koloru, imienia). By zdopingować do szybkiej odpowiedzi, liczyliśmy do dziesięciu. Pewnym utrudnieniem było wprowadzenie warunku, że nazwy nie mogą się powtarzać, ale np. można podpowiadać. Zabawa wzbudziła duży entuzjazm, pojawiły się również jej modyfikacje. Jedna z uczestniczek zaproponowała własną wersję gry: rzucając piłkę, prosiła o odpowiedź, czy gracz ma na sobie np. czerwoną koszulkę albo brązowe buty. Uwaga nie można było patrzeć, tylko od razu odpowiedzieć! Kolejny punkt warsztatów to wspólne rysowanie. Każdy z uczestników miał za zadanie dorysować kolejny element obrazka. Efektem było powstanie zupełnie nietypowej pracy, w której wszyscy mieli swój udział. Następnie przeszliśmy do tematyki związanej z warsztatami. Zadanie polegało na narysowaniu skojarzeń związanych z młodością lub starością. Wszystkie dziewczynki postanowiły namalować młodość. I tak na kartkach pojawiła się soczyście zielona trawa według autorek skojarzenie młodości z czymś, co jest młode i świeże jak trawa oraz kolorowych kwiatów, które kwitną na wiosnę. Rysunki przedstawiały również domy z ogrodami oraz nowożeńców. Magda Wieteska 1, 2, 3 Zabawa we wspólne rysowanie 4 Losowanie przedmiotów z magicznego pudełka 5 Gra w Zwierzę, kolor, imię Fot. Adam Kamiński, Magda Wieteska 1 2 3 4 5

3 Gazeta dofinansowana przez Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu Szanowni Państwo, z przyjemnością przedstawiam kolejny numer Ludzkiej Sprawy. W nim zaś między innymi rozmowa z Lechem Twardowskim o otwarciu na sztukę i jego malarstwie, wyniki IV Konkursu POWRÓT Z CIEMNEJ STRONY MOCY organizowanego wspólnie z Wrocławskim Klubem Anima, opowieść o młodości i starości, którą snują uczestnicy warsztatów PRZENIKANIE oraz nowy cykl przygotowywany we współpracy z Ośrodkiem Pamięć i Przyszłość, pod wspólnym tytułem OPOWIEDZMY WROCŁAW. O Wrocławiu będziemy nie tylko opowiadać, ale również po nim spacerować, już teraz zapraszam do obejrzenia jednego z najstarszych zachowanych fragmentów wrocławskich fortyfikacji. Jest on ukryty przed wzrokiem spacerowiczów i znajduje się na tyłach Hali Targowej Więcej na ten temat przeczytać można będzie w naszej gazecie. Zachęcam również do odwiedzenia naszej strony internetowej www.ludzkasprawa.pl i polubienia nas na Facebooku. Anna Morawiecka 4 Chodzi o to, żeby się nie zgubić Mówi Lech Twardowski 6 Gorzka czekolada Reportaż 8 Powrót z ciemnej strony Mocy reportaż 9 Nasze zawodowe kształcenie Jest w cenie 10 Opowiedzmy Wrocław Wspólnie z Ośrodkiem Pamięć i Przyszłość 11 Darmowa terapia Dla uzależnionych 12 Azotany w marchewce Czyli wiosenne zdrowie z warzywniaka 13 Przepisy Joli Racuchy i pierogi 14 Blask Zaproszenie do kina 15 Odkrywamy Wrocław Baszta i mury obronne Redaktor naczelny: Anna Morawiecka Redaguje zespół Projekt okładki: anief Korekta: Dobromiła Jankowska Skład: Jacek Budziszewski Wydawca: Fundacja LUDZKA SPRAWA Adres do korespondencji: 54-515 Wrocław, ul. Gdacjusza 36 tel.: +48 790 406 330 e-mail: redakcja@ludzkasprawa.pl www.ludzkasprawa.pl Dystrybucja: Janusz Ogrodnik e-mail: j.ogrodnik@ludzkasprawa.pl Na okładce: Lech Twardowski Zdjęcie: Zbigniew Kupisz Informacja Lucka Z przyjemnością informujemy, że od maja 2015 roku zarejestrowana jest fundacja LUDZKA SPRAWA, która od bieżącego numeru będzie również formalnym wydawcą naszej gazety. Siedziba Fundacji mieści się przy ul. Gdacjusza 36 we Wrocławiu, tel: +48 790 406 330. Podajemy również numer konta; wszystkie wpłaty przeznaczone będą na działalność statutową Fundacji: PKO BP 52102052420000240203460292. Z góry serdecznie dziękujemy. Ten numer Ludzkiej Sprawy ukazał się m.in. dzięki Ośrodkowi Kultury i Sztuki (instytucji Kulturalnej Samorządu województwa Dolnośląskiego) oraz Funduszom Unijnym FIO. Bieżące i archiwalne numery Ludzkiej Sprawy dostępne są na naszej stronie Internetowej www.ludzkasprawa.pl Zapraszamy również do polubienia nas na Facebooku!

4 Rozmowa miesiąca LUDZKA SPRAWA Nr 1(67)2015 ludzkasprawa.pl Chodzi o to, żeby się nie zgubić Z Lechem Twardowskim rozmawia Anna Morawiecka Anna Morawiecka: Kiedy muzyk nie może grać umiera, powiedział młody chłopak, genialny, jak o nim mówili nauczyciele i przyjaciele, muzyk dotknięty chorobą uniemożliwiającą mu realizowanie pasji. Lech Twardowski: Piękne. Ja też dostałem klapsa od życia. Rok temu miałem udar. Zostawił swoje ślady. A pracownię na piątym piętrze mam, bez windy oczywiście. Eh, żeby zanieść tam farbę na przykład, jak kumpla nie poproszę, to dupa. Nic z tego nie będzie Ale nie narzekam. Tak już jest. Mogę powiedzieć, że to wszystko trochę na własne życzenie. Bo jak się ktoś prowadzi, jak się prowadzi, to Nie, nie, ja nie mam żadnych pretensji do nikogo. Każdy się jakoś prowadzi No nie, wydaje mi się, że ja się troszkę inaczej prowadzę (śmiech) no może prowadziłem. Ale ten klaps wypracowałem sobie sam. Lubię alkohol i lubię towarzystwo, czasem przekraczam granice Nie mam jednak żadnych wątpliwości, że mógłbym inaczej. Nigdy nie miałeś poczucia, że alkohol niszczy, nie tylko zdrowie fizyczne, ale również wnętrze człowieka? Nie. Myślę, że był mi bardzo potrzebny, że mi pomagał. W twórczości, w życiu? W życiu różnie, ale w twórczości tak. Wiesz, kończy się jakiś proces, oddajesz z siebie wszystko, co masz w środku i następuje pustka. Kompletna pustka. Nie ma nic. I właściwie jest taki moment, że zaczynasz szukać czegoś, co tę pustkę wypełni. Często alkohol jest do tego potrzebny. Tak to czuję. Być może inni przeżywają to inaczej. Ja swój świat właśnie tak budowałem. Czy taki klaps zmienia jakoś życie, człowiek zaczyna inaczej funkcjonować? Myślałem, że się jakiś lęk pojawi. Na początku tak było, a później właściwie człowiek wchodzi w ten sam kurs i się zapomina. I chyba o to chodzi. Właściwie po co jątrzyć i trzymać. Nie, nie nie można stracić tej własnej energii, musi być tak, jak było. Trochę sił brakuje, czasami trzeba się wspomagać i tyle. Chodzi o to, żeby się nie zgubić po prostu. Wiadomo. Palcem mi ktoś pogroził, ale to nie znaczy, że mam o tym, co było, zapomnieć. Trudno, jest, jak jest. Trzeba ciągnąć dalej i nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Przykład z tym muzykiem trafiony w sedno. Nie można złamać pędzla mówię symbolicznie. Faktycznie, gdyby mi po chorobie uleciała ta aktywność, gdybym o niej zapomniał, albo pojawił się jakiś lęk, to właściwie po cholerę ciągnąć dalej. Tak długo jesteśmy, jak długo jesteśmy aktywni. Jak długo możemy tę swoją przestrzeń budować. I ważny jest proces tworzenia. Oczywiście odbiorca też jest ważny, ale nie w momencie procesu. I to trzyma mnie przy życiu Nie jestem krytykiem i może się nie znam, ale wielokrotnie zastanawiałam się, patrząc na Twoje obrazy, jaka jest Twoja sztuka. I chyba budzi we mnie niepokój. Ważne, żeby nie podchodzić do tego z jakimś nastawieniem. Że patrzysz na obrazy i czegoś oczekujesz. Bardziej chodzi mi o refleksję. O to, żebyś ty nawiązała kontakt z obrazem. Z obiektem. Jeżeli się skoncentrujesz, to ten obiekt zaczyna coś do ciebie mówić. Ja nie narzucam żadnej literatury. Nie mam gotowej odpowiedzi. Wychodzę z bardzo prostego założenia, że udział artysty w procesie tworzenia to pięćdziesiąt procent, a druga połowa jest w odbiorze. Czyli jak patrzysz na obraz, to on się dopełnia. Wypuszczony z pracowni jest półproduktem, a gotowym dziełem staje się, gdy wchodzi w interakcję z odbiorcą. Im odbiorca jest bardziej zamknięty, im więcej oczekuje, tym bardziej dzieło staje się niedostępne. Chodzi o to, żebyś spróbowała się otworzyć i porozmawiać z moją sztuką. Czasem mam wrażenie, że ludzie są bardzo zamknięci. Jest to pewnie w jakiejś mierze wina edukacji, ale też krytyków. Często ich teksty są mało zrozumiałe, a oni sami do końca nie wiedzą, co piszą. Okazuje się, że sama sztuka jest coraz prostsza, ale jej odbiór coraz bardziej hermetyczny. Jak siadasz przed płótnem, to masz już w głowie gotowy obraz? Hm, mówisz siadasz, no niech ci będzie To jest trochę tak, jak z białą płaszczyzną. Masz gotową konstrukcję, gotową kompozycję i właściwie jesteś w stanie zrobić to w ciągu godziny, ale no właśnie wtedy pozwalasz sobie na ruch, na lot. Przychodzi taki moment, że to płaszczyzna ciebie zaczyna prowadzić. Dla mnie jest ważne, aby na to prowadzenie być otwartym. Czasem jest tak, jak sobie wymyśliłem, czasem zupełnie inaczej. I właśnie ten proces mnie bardziej kręci niż efekt. Nie chcę powiedzieć, że nie interesuje mnie efekt, tylko że on jest poza procesem. Efekt jest końcówką, zamknięciem procesu tworzenia. Czy on Ciebie też czasami zaskakuje? Oczywiście. O to też chodzi. Kiedy odchodzę od obiektu czy płótna, to natychmiast pojawia się wątpliwość, bo do końca nie wiesz, a proces musisz w pewnym momencie przerwać. Nie możesz ciągnąć go w nieskończoność, bo nic z tego nie wyniknie Umiejętnością jest zamykanie tego procesu. Umiejętnością jest też otwarcie się na jego odbiór. Te Twoje olbrzymie kręgi Ten cały cykl ma swoją nazwę. Tam jest

LUDZKA SPRAWA Nr 1(67)2015 ludzkasprawa.pl Rozmowa miesiąca 5 Lech Twardowski urodził się 1952 r. w Brodnicy. Studiował w Państwowej Wyższej Szkole Sztuk Plastycznych we Wrocławiu, w pracowni malarstwa prof. Zbigniewa Karpińskiego. W 1983r. wyjechał do Paryża; w 1995r. powróciła stałe do Wrocławia. Uprawia malarstwo, instalacje i performance. W swojej twórczości wykorzystuje różne techniki i media, współpracuje z muzykami, interesuje się przestrzenią teatralną. Jego obrazy i obiekty znajdują się w zbiorach Musée d Art moderne w Paryżu, Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Narodowego we Wrocławiu, w kolekcji Dolnośląskiego Towarzystwa Zachęty Sztuk Pięknych oraz w zbiorach prywatnych w Polsce i za granicą. Fot. Zbigniew Kupisz problem. Puste, Pełne I tu się zaczyna coś bardzo ważnego dziać. Ale przerwałem ci One w pewnym momencie zaczynają mówić Jeśli jesteś otwarta to tak. Wśród odbiorców sztuki nie ma laików i znawców. To tak jak z dźwiękiem. Albo ci pasuje, albo nie. Prawda, choć z dźwiękiem jest inaczej, bo jak ci nie pasuje, to nie słuchasz, a z poezją i obrazem jest chyba tak, że jak czytasz i patrzysz, to próbujesz coś znaleźć Jeśli patrzysz i próbujesz, to już jest dobrze. Gorzej, jak przechodzisz obojętnie. A dźwięk jest tak mocny, że łatwiej ci go odrzucić. I dalej nie próbujesz z nim nic zrobić. Jednak jego siła cię zahacza Z plastyką jest inaczej. Mimo wszystko należałoby się na chwilę zatrzymać. Jak coś cię zafascynuje, to wchodzisz, jak nie, to nie. Czy Ty rozmawiasz z ludźmi o swojej sztuce? Czasami, rzadko, generalnie nie. Jeśli dochodzi już do takiej sytuacji, że ktoś jest zainteresowany, to się staram. Nawet na wernisażach to wszystko się tak rozmywa. Jest wino, można się napić i tak właściwe zamiast przyjść następnego dnia, żeby spokojnie pooglądać, to zupełnie to otwarcie wystarcza. Nieczęsto widuję ludzi, którzy wracają. Wernisaż, spotkanie towarzyskie i koniec. A z dziećmi, młodzieżą? Nie zajmuję się edukacją, dlatego nie bardzo mam z nimi kontakt. Chociaż uważam, że właśnie dzieci są najbardziej otwarte na sztukę. One czują praktycznie wszystko. Nie zawsze potrafią nazwać, czy określić. Nie ma to jednak większego znaczenia. Potem, wraz z wiekiem i szkolną, nie zawsze udolną, a zawsze traktowaną po macoszemu edukacją w dziedzinie sztuki, najczęściej tracą te umiejętności. We Francji nauczyciel jednego z gimnazjów zrobił furorę, zadając swoim uczniom niekonwencjonalne zadania domowe. Jedno z nich brzmiało: Wyjdźcie kilka razy o świcie na plażę, popatrzcie w samotności na wschód słońca i zobaczcie, jacy jesteście szczęśliwi, kolejne: Czytajcie, to jedyne dostępne wam narzędzie buntu Ooo, ładne i prawdziwe. Właśnie takiego otwarcia często w naszym systemie edukacji brakuje. Nauczyciel zrobił furorę, ale nie wiem, czy zrobi karierę. Wróćmy jednak do Twojej historii. Mówiłeś, że w twórczości alkohol pomaga A w życiu, wiadomo przeszkadza. Pewne rzeczy spuszcza się z wodą, albo odstawia Bywa się aroganckim. A rodzina? Nie, no proszę Cię, to jest No dobrze, starałem się, do tej pory staram się, aby ta przestrzeń mimo wszystko była jakoś uporządkowana. Żeby się wszystko zgadzało i bliscy moi nie cierpieli, nie zawsze to jednak wychodzi. Bardzo zależy mi na tym, aby rodzina była takim bezpiecznym kokonem. Czasem niestety przekroczysz granicę, poza tym są też prowokacje, kobiety to potrafią, prawda? (śmiech) Ale jeśli tyle lat jest się razem, to też pewne rzeczy się czuje. Naprawdę, to trudny temat. Sam nie miałem rodziny, nie miałem dzieciństwa. Dlatego trochę inaczej to wszystko postrzegam. Dlaczego nie miałeś dzieciństwa? Moja matka zmarła w wieku dwudziestu dziewięciu lat. Ja miałem wtedy siedem. Ojciec oficer wojska Kiedy miałem czternaście lat, walnąłem drzwiami. Czternastolatek to jeszcze dziecko. Choć jeśli w tak wczesnym wieku traci się matkę, to pewno znacznie się szybciej dojrzewa. No tak. Wiesz, czułem się też wtedy przez ojca skrzywdzony. Jak to z oficerem wojska, wszystko musiało być pod kreskę, poukładane i bezdyskusyjne. Powiedziałem więc do widzenia. Nie próbuję tego rozpamiętywać. Musiałem znaleźć swoją drogę. Trzasnąłeś drzwiami i poszedłeś donikąd? Tak. Donikąd. Wprawdzie do osiemnastego roku życia ojciec próbował mnie znaleźć. Wiem, że cały czas szukał, ale nie znalazł. Wiedział, że żyjesz? Wiedział. Miałem bardzo dobre relacje z siostrą. Więc ojciec wszystko wiedział. Ale ja od razu wyjechałem do innego miasta, uciekałem przed nim,

6 Konkurs LUDZKA SPRAWA Nr 1(67)2015 ludzkasprawa.pl coraz dalej. To też były inne czasy Okres kontestacji, środowiska hippisowskie i tak dalej. Można było zmieniać miejsca i gdzieś zawsze człowiek się przytulił. A z ojcem się nie widziałeś? Zobaczyłem go dopiero na drugim roku studiów. Dowiedziałem się, że jest chory i pojechałem do niego do szpitala. Udało się wam nawiązać kontakt? Nie. On był spięty i ja byłem spięty. Później się dowiedziałem, że on bardzo chciał i ja bardzo chciałem. Chciałem z nim porozmawiać, aby całą tę traumę minionych lat zgubić, przerwać. Nie byliśmy w stanie. Siedzieliśmy naprzeciw siebie jak takie dwa chamskie samce. Nie potrafiliśmy w sobie czegoś przełamać. Przez dwie godziny, które spędziłem w szpitalu, patrzyłem raz w sufit, raz w niego, on pytał o pogodę Potem wyszedłem. Nie spotkaliśmy się więcej. Ojciec umarł. Do tej pory mam wyrzuty z tego powodu... Powiedz, czy to, jaką drogą chcesz w życiu iść, i że sztuka będzie dla Ciebie najważniejsza, wiedziałeś od razu? No coś ty, jak się ma czternaście lat, to się gówno wie. Po drodze oczywiście skończyłem szkołę, najpierw podstawową, potem liceum Sztuka w mojej głowie zadziała się sama, więc później studia na Akademii. Powiem ci, że miałem dużo szczęścia. Trafiałem w dobre środowiska, spotykałem dobrych ludzi Po studiach dostałem stypendium we Francji. Pojechałem tam podotykać legend, pożyć w innej przestrzeni i co innego odebrać. Jak przez całe życie wędrujesz, to cię to wciąga, jak narkotyk. Chcesz, musisz dalej i dalej Twoje dalej gdzie było? Gdzie jest? Gdzie mniej więcej jest, to wiem. Ale to nie jest kwestia przestrzeni. Dziś mnie wędrówka nie kręci. Raczej taka podróż w siebie. Stąd ta sztuka, tak głęboko we mnie. Czy komuś to pasuje, czy nie. Już mnie nie obchodzi, czy ktoś to, co robię, będzie wartościował, krytykował, czy opiniował. Staram się o tym nie myśleć, szanując oczywiście odbiorcę, szanując ludzi. Nie jestem pokorny. Gdzie będzie? Tego jeszcze nie wiem WYNIKI IV KONKURSU O CHARAKTERZE SPOŁECZNYM POWRÓT Z CIEMNEJ STRONY MOCY I nagroda w kategorii młodzież gimnazjalna: Aneta Cymbała z Gimnazjum nr 2 im. Józefa Mackiewicza we Wrocławiu Powrót z ciemnej strony mocy Za reportaż towarzyszący, jeden z przykładów, jak pomóc bliskiej osobie wyrwać się z nałogu. Cierpliwość i konsekwencja to jedyny sposób, nie zawsze wystarczający, ale mobilizowanie własnego rodzica do rzucenia palenia, po kolejnych próbach, okazuje się skuteczne. Ważne, by dostrzec możliwość i ją wykorzystać. I nagroda w kategorii szkół ponadgimnazjalnych: Weronika Tokarska II LO w Tomaszowie Mazowieckim Gorzka czekolada Za reportaż w głąb siebie, który w interesującej literacko formie opowiada o zmaganiach z samą sobą. Autorka z autopsji wie, do czego doprowadza depresja. Jej droga do zwalczenia choroby jest długa, ale, na szczęście, już rozpoczęta. Nie ma łatwych recept, to mozolna, codzienna próba wychodzenia z ciemnego, odrealnionego świata. Szczera do bólu opowieść o własnych słabościach i trudnościach radzenia sobie z nimi. Ponadto wyróżnieni zostali: Izabela Gogól Groby z klocków za ciekawy kompozycyjnie reportaż o wieloletnim procesie wychodzenia z syndromu przemocy w rodzinie. Julia Bartosiewicz I m coming za formę klasycznego reportażu i podjęcie problemu weteranów misji wojskowych. Justyna Golak za reportaż o wychodzeniu z alkoholizmu, które bywa łatwiejsze, gdy obok jest pomocna dłoń. Dawid Szymczyna za reportaż zwracający uwagę na stosunkowo nowe zagrożenie uzależnienia od gier komputerowych. Wszystkim laureatom gratulujemy. Wyróżnione reportaże zostaną wydrukowane w kolejnych numerach Ludzkiej Sprawy. W tym numerze drukujemy dwie zwycięskie prace. Weronika Tokarska Gorzka czekolada Zostaw mnie. W pustym, dźwiękoszczelnym pomieszczeniu. Samą. Płaczącą. Pozwól zostać mi samej z bólem i zaprzyjaźnić się z lękiem. Codzienna śmierć Budzik dzwoni o godzinie 6.30. Znowu mam kamienie w żołądku. Łykam jeden Gasec. Kanapka z twarożkiem rośnie mi w ustach, nie mogę jej przełknąć. Biorę dwie tabletki Metronidazolu, jedną Enterolu i jeszcze jedną moją świętą pigułkę szczęścia. Nie mam ochoty iść do szkoły. Wchodzę na lekcję. Zdaję sobie sprawę, że czuć ode mnie fajkę, że nauczycielka o tym wie i że mój wyraz twarzy jest beznamiętny i niewzruszony. 29.01.2014 r., 21.54 * Na lekcji moje ciało jest podzielone na dwie części tułów jest ospały, leży bezwładnie na ławce. Nogi zaś poruszają się w nerwicowych przyruchach. Znowu nie mogę się skupić i nie uważam. Wyciągam ważny zeszyt. Zeszyt, w którym wylewam cały mój ból. W końcu rozbrzmiewa dzwonek. Teraz zaczyna się piekło pierwsze przejście przez zatłoczoną szkołę, gdzie wszystko jest takie jasne i głośne. Zbyt jasne i głośne dla mnie. Tyle ludzi. Chodzą i śmieją się tak jasno, tak głośno,

LUDZKA SPRAWA Nr 1(67)2015 ludzkasprawa.pl Konkurs 7 tak... szczęśliwie. Przechodzę zmęczona i siadam sama pod salą. Ci z klasy znowu mówią, że wyglądam jak zombie. Śmieją się przy tym, w sumie żartują. Gdyby tylko wiedzieli... W domu po prostu leżę i patrzę w sufit. W bezruchu, z rozłożonymi rękami i ciałem w znak krzyża odseparowana, zamknięta we własnym świecie przepełnionym bólem... Dziwność Mam wówczas prawie szesnaście lat i od prawie półtora roku cierpię na zaburzenia depresyjno-lękowe i nerwicę. Oczywiście nie od razu znalazłam się w stanie całkowitego wyobcowania i otępienia. Pierwsze niepokojące wzmianki o moim samopoczuciu znalazłam w pamiętniku z czasu, kiedy miałam jedenaście lat. Nic nieznaczące wyznania, że jestem zmęczona, nic mi się nie chce i czuję się, jakby ktoś spuścił ze mnie powietrze. To normalne. Dojrzewanie, hormony. Ale w wieku trzynastu lat zdarzało mi się mieć takie dni, a raczej wieczory, kiedy płakałam bez powodu, do tego czułam, że muszę gdzieś pójść, coś zrobić, ale nie miałam pojęcia, gdzie. Tu również myślałam, że to jedynie hormony. Takie stany jednak nie ustępowały. Co więcej, pojawiały się coraz częściej. Z czasem zaczęłam odczuwać oderwanie od rzeczywistości, które trudno opisać słowami. To tak, jakby ktoś ułamał tabliczkę z czekolady Normalność i włożył ją do opakowania po czekoladzie Dziwność, w której wszystkie tafelki były porozrzucane, w chaosie, nie tak jak w poprzedniej. Osaczona światem tej nowej, gorzkiej czekolady coraz mniej potrafiłam normalnie funkcjonować. A najtrudniejsze miało dopiero nadejść. Sen lekarstwem na wszystko W końcu moja bogata duchowość, jak to określiła psycholog, połączona z lękiem przed nieskończonością i rzekomą nieśmiertelnością duszy wywołały lęki nocne. Było to tak męczące i irracjonalne, bo nie wiedziałam, czego się boję. Gasząc wieczorem telewizor, czułam niepokój, który z każdą kolejną sekundą narastał. Starałam się być dzielna, przezwyciężyć siebie, ale moje wysiłki były bezowocne. Niepokój zmieniał się w lęk, ten w strach, a strach natomiast w panikę. Po niecałych pięciu minutach od zgaszenia telewizora zapalałam lampkę i wybuchałam płaczem. Zasypiałam dopiero koło drugiej. O siódmej pobudka. I tak codziennie przez dwa tygodnie. Czego się tak właściwie bałam? Nieśmiertelności. Człowieka, który na pewno siedzi skulony za moim łóżkiem z siekierą i chce mnie zabić. Dziewczynki, która pewnie zaraz wyjdzie z toalety. Duchów. Czy wiedziałam, że to jest niemożliwe? Oczywiście, że tak. Czy wiedziałam, że moje lęki są bezsensowne? Oczywiście, że tak. Czy w nie wierzyłam? Oczywiście, że tak. Pewnego razu późnym wieczorem suszyłam włosy. Dźwięk suszarki spowodował we mnie taki strach, taką panikę, jakby owo urządzenie miało zabić mnie i co najmniej połowę mojej rodziny. Wybiegłam z łazienki, rzuciłam się do łóżka. Usiadłam na nim i ogarnął mnie spazmatyczny płacz. Płakałam wtedy często. To był czas na wizytę u psychiatry. Lęki zaczęły ustępować po Hydroxyzynie. Konkurs POWRÓT Z CIEMNEJ STRONY MOCY Krew Psycholog wytłumaczyła mi to tak: kiedy coś cię swędzi, to cię to denerwuje. Chcesz się tego pozbyć, jakoś zagłuszyć. Rozwiązaniem jest ból fizyczny. A ileż tu możliwości! Drapanie, cięcie, bicie, szczypanie, wyrywanie włosów... a jak duża powierzchnia ciała, którą można uszkodzić! Sama dobrze wiedziałam, że zostaną mi blizny i szkoda mojego ciała. Ale to właśnie przez te rany i nacięcia na skórze cały smutek wypływał na zewnątrz wraz z krwią, która zdawała się być zatruta. Przynosił chociaż chwilowe, chociaż częściowe ukojenie. W końcu pewnego razu pocięłam się za bardzo: stopy, dłoń, uda, brzuch, piersi, dekolt, plecy, a nawet twarz: pochlastałam sobie usta i przedłużyłam uśmiech aż do policzków. Na ulotce Asentry było napisane, że może nastąpić wzrost zachowań autoagresywnych, ale żeby aż tak? Cała woda w wannie była czerwona, a cała moja skóra bolała tak bardzo, że nie mogłam w nocy spać. Wówczas stwierdzono, że powinnam poddać się hospitalizacji w szpitalu psychiatrycznym, ponieważ stanowię zagrożenie dla własnego życia i zdrowia. Selektywne inhibitory Pierwszym zapisanym mi przez psychiatrę lekiem była Hydroxyzyna doraźnie. Na uspokojenie, na sen. Nie pomagała jakoś szczególnie, natomiast kiedy potem chciałam w ramach mojej autoagresji się czymś ućpać, była przydatna. Pierwszym stałym lekiem był Sympramol. Lekka poprawa, ale bez wyraźnego efektu, poza wzmożonym zmęczeniem. Strzałem w dziesiątkę okazał się lek z grupy SSRI (selektywne inhibitory wychwytu zwrotnego serotoniny) Asentra. Poza efektami ubocznymi w postaci wzrostu zachowań autoagresywnych, jeszcze większym zmęczeniem i wypadaniem włosów było bardzo dobrze, przynajmniej w porównaniu do tego, jak było wcześniej. Dzięki tej jednej pigułce dziennie zaczęłam w miarę normalnie funkcjonować, wychodzić z mojego ciemnego, odrealnionego świata. * * * Leżę tak jeszcze parę godzin, myśląc o krwi, cierniach, dławieniu się i rozczłonkowywaniu mojego ciała. Umieram i nie mogę nic z tym zrobić. Rzeczywistość na mnie napiera, natarczywie i bezlitośnie wciska mnie w podłogę. Marzę tylko o tym, by nie istnieć, nie musieć myśleć, przeżywać tego i odbierać jakichkolwiek bodźców. Zmęczona, zmarnowana i tak samo otępiała idę spać. Zasypiam dopiero koło drugiej. Budzik dzwoni o godzinie 6.30 * z notatnika osoby chorej na zaburzenia depresyjno-lękowe i nerwicę

8 Konkurs LUDZKA SPRAWA Nr 1(67)2015 ludzkasprawa.pl Aneta Cymbała Powrót z ciemnej strony mocy Zaczęło się, kiedy mnie jeszcze nie było na świecie. Kilka lat potem nadeszła wielka miłość i pojawiłam się ja. Zawsze padało słowo: Obiecuję!. Ale nigdy nie przynosiło skutku. Zastanawiałam się wtedy nad innym znaczeniem tego słowa. Zadawałam sobie pytanie: Dlaczego mi na tym zależy? Jaki to ma cel? Mówię o moim tacie i jego uzależnieniu od papierosów, które stało się nie okazjonalnym wypaleniem jednej paczki na parę miesięcy, ale jego nową czynnością życiową, bez której nie mógł normalnie funkcjonować. Z biegiem czasu było jeszcze gorzej, chciał więcej i więcej. Papierosy zaczęły kontrolować jego, a powinno być na odwrót. Prawda? Z początku walczyłam o to żeby palił na zewnątrz, co mi się udało, więc dlaczego miałabym nie postawić sobie ambitniejszego celu? Myślałam: Skoro potrafił się przyzwyczaić palić na dworze, to równie dobrze może tego w ogóle nie robić. Zwłaszcza że stał się bardziej zrzędliwy i nie widział w tym wszystkim niczego złego. Proponowane terapie, plastry, tabletki, odwyk, gumy i inne zawsze były odrzucane jednym zdaniem: Ja nie jestem uzależniony. Mogę z tym skończyć, kiedy chcę. A gdy odpowiadałam: To dlaczego tego nie zrobisz?, nagle zmieniał temat i tyle. Choć bardzo chciałam, nie mogłam mu pomóc. Zaczęłam działać od czasu, kiedy byłam w podstawówce. Już wtedy można było zaobserwować pierwsze moje reakcje i bunty w postaci chowania albo wyrzucania papierosów do kosza na śmieci czy podczas pisania listów do Św. Mikołaja, kiedy zawsze obok rzeczy materialnych pisałam o papierosach i ogólnie o rodzinie. Nie potrafiłam wtedy użyć odpowiednich argumentów, nie umiałam dotrzeć przez słowa, więc pokazywałam sprzeciw przez czyny, które tak w praktyce poza jednym dniem bez palenia nie dawały satysfakcji. Był pewien okres, kiedy kompletnie zrezygnowałam z próby zdziałania czegokolwiek. Moje myślenie i nastawienie jeszcze bardziej sprawę pogorszyły. Nadzieję i natchnienie, żeby z tym walczyć, dał mi pan prowadzący w naszej szkole wykład na ten właśnie temat. Powiedział m.in.: Nie poddawaj się. Palacz nie myśli o skutkach, ty o nich pomyśl. Przekonaj, że życie bez papierosów jest znacznie korzystniejsze. Myślisz, że palenie ciebie nie dotyczy? Jesteś w błędzie. Nawet przebywając w otoczeniu palacza, sam jesteś palaczem. Te słowa bardzo wzięłam sobie do serca. Nie było łatwo przekonać mojego tatę, że stoję po jego stronie i że chcę mu pomóc, ale jakoś mi się udało. W pewnych momentach wolałam się ugryźć w język i odpuścić, spróbować potem, albo następnego dnia niż sprowokować do kolejnej kłótni, tego się nauczyłam. Dużo rozmawialiśmy, byłam wyrozumiała, ale też konsekwentna. Trwało to dwa lata, kiedy byłam w gimnazjum. Palił coraz mniej, tylko w garażu, więc już prawie nie widywałam go z papierosem w ręku. Aż w końcu można było powiedzieć o nim jako o niepalącym. Jednak nie było od razu tak pięknie. Zbliżały się wakacje. W połowie lipca wyjechałam na 14 dni na obóz. Gdy przyjechałam, zobaczyłam, że mój tato znowu sięgnął po papierosa. Płacz, trzaskanie drzwiami, ignorancja w taki sposób okazywałam bezsilność. Po jakimś czasie znowu próbował, zaczął wszystko od nowa i nie poddał się. Takie historie powtarzały się kilkakrotnie. Teraz nie pali już od pół roku i dalej nie zamierza. Wszystkim osobom, które mają osoby z rodziny palące, polecam strategię wiercenia dziury w brzuchu. Jest ona długotrwała, to prawda, ale na pewno skuteczna. Jednak wystarczy tylko chcieć, bo gdyby mój tato chciał, ale tak naprawdę, to poszedłby sam i kupił plastry, albo zapisał się na odwyk. Po prostu coś by z tym robił, ale on wyznawał jedną zasadę: Ja nie jestem chory, ani uzależniony, więc dlaczego mam robić cokolwiek i niby chciał przestać, ale nie chciał, brak mu było motywacji. Ze słabościami nie jest łatwo, ale żeby wytrwać w postanowieniach, trzeba umieć mówić: NIE!!!. A żeby nauczyć się mówić to słowo, tak krótkie, a jednocześnie tak ważne, musimy wiedzieć, czego chcemy i musimy mieć swoje zdanie. Nigdy nie próbowałam papierosów i nigdy nie zamierzam próbować. Dla mnie palenie to świadome szkodzenie zdrowiu, swojemu, ale też innych. Tak więc jeśli nie potrafisz rzucić dla siebie, zrób to dla innych

LUDZKA SPRAWA Nr 1(67)2015 ludzkasprawa.pl Edukacja 9 Nasze zawodowe kształcenie jest w cenie Szkoła zawodowa jest miejscem, w którym podejmuje się naukę, aby po skończeniu gimnazjum zdobyć zawód, rozwijać osobowość, nawiązywać nowe znajomości, kształtować postawy. Niejednokrotnie jest ona miejscem mało przyjaznym dla młodego człowieka, który wchodzi w nowe środowisko szkolne, jest pełen obaw i nadziei, czy uda mu się przetrwać i zdobyć atrakcyjny, ciekawy zawód. Problem ten nie dotyczy Zasadniczej Szkoły Zawodowej Nr 13, która mieści się w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym przy ulicy Parkowej we Wrocławiu. Uczniowie mogą kontynuować tam naukę i znaleźć życzliwość oraz poczucie bezpieczeństwa. W naszej szkole młodzi ludzie kształcą się w trzech kierunkach zawodowych: fryzjer, murarz-tynkarz, pracownik pomocniczy obsługi hotelowej. Kierunki dostosowane są do potrzeb uczniów i wymagań rynku pracy. Szkoła wyposażona jest w profesjonalne pracownie symulacji zawodów. Zaplecze dydaktyczne do trenowania, doskonalenia umiejętności zawodowych jest bardzo dobrze urządzone i konkurencyjne dla innych szkół. Nauka odbywa się pod okiem profesjonalnej, wysoko wykwalifikowanej kadry pedagogicznej. Atrakcyjna oferta edukacyjna od pięciu lat wspierana jest dzięki udziałowi w projekcie współfinansowanym ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego Modernizacja Kształcenia Zawodowego na Dolnym Śląsku II. Realizatorom projektu przyświeca idea poszerzenia oferty edukacyjnej oraz podnoszenia kompetencji, zwiększenia motywacji uczniów do uzyskiwania kwalifikacji zawodowych i dalszego kształcenia oraz aktywnego poszukiwania pracy po zakończeniu nauki. Dzięki udziałowi w projekcie uczniowie rozwijają umiejętności pożądane na rynku pracy. Młodzież korzystająca z programu miała okazję uczestniczenia w zajęciach pozalekcyjnych dydaktyczno-wyrównawczych, podczas których utrwalano zdobytą wiedzę i doskonalono umiejętności praktyczne. Oferta poszerzona została o zajęcia z zakresu pomocy psychologiczno-pedagogicznej zajęcia grupowe i indywidualne konsultacje oraz zajęcia z doradztwa zawodowego i aktywnego poszukiwania pracy. Uczniowie klasy drugiej i trzeciej mają praktyki w hotelach i salonach fryzjerskich. Dzięki temu mogą zapoznać się z ewentualnym, przyszłym miejscem pracy oraz charakterem i specyfiką wykonywanego zawodu. Projekt zakłada nawiązanie ścisłej współpracy i stworzenie bazy dolnośląskich pracodawców, którzy chętnie przyjmą absolwentów szkół. Udział w organizowanych w ramach zajęć, stażach zawodowych pozwolił młodzieży poznać miejsce ewentualnego zatrudnienia, a program praktyk został poszerzony w ten sposób, aby mogli oni poznawać nowe technologie i techniki pracy. Korzyści z projektu odnieśli również pracodawcy, którzy mieli szansę bliżej poznać uczniów Zasadniczej Szkoły Zawodowej nr 13 i przekonać się, że warto stawiać na młodzież, stwarzając im przyjazne środowisko pracy. Chętni uczniowie mogli wziąć udział w specjalnych projektach realizowanych pod kierunkiem wybranych nauczycieli. Smaki wrocławian kulinarno-literackie podwieczorki czwartkowe, Nowoczesne trendy w stylizacji fryzur dały możliwość uczestnikom nie tylko zintegrowania się i dobrej zabawy, ale przede wszystkim doskonalenia umiejętności współpracy w zespole, odpowiedzialnego wykonywania powierzonych zadań, wyrażania swoich opinii i kreowania nowych pomysłów. Uczniowie z kierunku zawodowego fryzjer zajęli III i IV miejsce w Otwartych Mistrzostwach Dolnego Śląska oraz V i VII miejsce. w Otwartych Mistrzostwach Polski. Udział szkoły w projekcie współfinansowanym ze środków Unii Europejskiej w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego Modernizacja Kształcenia Zawodowego na Dolnym Śląsku II pozwala nam promować się na rynku szkół zawodowych, średnich, a nawet wyższych. W trakcie Targów Pracy i Edukacji organizowanych w Hali Stulecia we Wrocławiu uczniowie naszej szkoły pod okiem nauczycieli przygotowali i prowadzili bardzo profesjonalne i atrakcyjne stanowisko targowe, na którym można było pysznie zjeść, wypić dobrą kawę, a potem wyjść z piękną nową fryzurą. Serdecznie zapraszamy do odwiedzenia naszej strony internetowej i bloga www.soswnr10.webd.pl oraz wizyty w Zasadniczej Szkole Zawodowej Nr 13. Agnieszka Mrowiec

10 Historia LUDZKA SPRAWA Nr 1(67)2015 ludzkasprawa.pl Opowiedzmy Wrocław To nowy cykl, który powstaje we współpracy z Ośrodkiem Pamięć i Przyszłość. Wszystkie publikowane w Ludzkiej Sprawie historie poznać będzie można w nowoczesnym Centrum Zajezdnia przy ul. Grabiszyńskiej we Wrocławiu. Dlaczego tam? Zajezdnia MPK przy ul. Grabiszyńskiej to ważne miejsce dla powojennej historii Wrocławia. Tutaj 26 sierpnia 1980 roku wybuchł strajk solidarnościowy z robotnikami z Wybrzeża. Była to chwila narodzin wrocławskiej Solidarności, ale też ważny moment w formowaniu tożsamości współczesnego Wrocławia. Co tam się będzie działo? Zajezdnia zamieni się w miejsce nowoczesnych wystaw historycznych, projektów edukacyjnych i wydarzeń związanych z historią naszego miasta i regionu. Wystawa główna zaaranżowana w hali zajezdni będzie poświęcona całej powojennej historii Wrocławia, Dolnego Śląska i innych regionów włączonych do Polski w wyniku II wojny światowej (tzw. ziem zachodnich po 1945 roku). Będzie to spotkanie z historią naszych dziadków i rodziców oraz nas samych. Dziś jako pierwszy publikujemy fragmenty listu od profesora Wacława Leszczyńskiego do jego babci, w sprawie Orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich. Wrocław, 16/19.XII.1965 r. Kochana Babciu. Przepraszamy za tak długie milczenie ale jak Babci wiadomo, mieliśmy masę kłopotów choroby ( ) Mama wróciła od Babci przejęta i twierdzi, że wszyscy w Skierniewicach, Warszawie i Łodzi są przejęci sprawą Orędzia i oddźwięków na ten temat w naszej prasie. I żebym ja koniecznie szedł i wyjaśniał. Jestem niezmiernie zdziwiony, że ktoś widzi powód do niepokoju. Jeślibym gdziekolwiek się wybierał, to jedynie z gratulacjami za tak mądre i wspaniałe posunięcie. Smutne jest to natomiast, że nasza inteligencja w tak nieinteligentny sposób reaguje w takich wypadkach. Co do mnie od chwili przeczytania elaboratu z Życia Warszawy w tej sprawie, miałem zdanie wyrobione. ( ) My wykształceni na podręcznikach typu Historia Polski pod redakcją Prof. Żanny Kormanowej /Warszawa 1952 PZWS/ - gdzie jak byk stoi /mam egzemplarz/, że AK było agenturą Gestapo, mamy większe zaufanie do autorów Orędzia, niż do pismaków piszących te paszkwile w naszych szmatławcach. A obawiam się, że Kominek czy Wojtyła mają w jednym palcu więcej rozumu, niż cała redakcja Życia Warszawy razem wzięta. Ich poczucia patriotyzmu w ogóle wolę nie porównywać ( ) Dlatego zdumieniem napawa mnie fakt, że ludzi z pośród inteligencji żyjąc w naszych określonych stosunkach, tu w Polsce i to tyle lat/ - wyrabiają sobie zdanie o czymś na postawie jednego artykułu w popularnym brukowcu dla mas. A zresztą o czym mówią te artykuły czy o Orędziu, którego tekstu nie raczono zamieścić? ( ) Artykuły te mówią przeważnie o reakcji na Orędzie rewizjonistycznych ugrupowań w NRF przytaczając zdania wyrwane z tekstów z niemieckich czasopism ( )Jak głosi stary już dowcip istnieją trzy kategorie mówców: tacy, którzy cytują słowa Lenina jako Profesor Wacław Leszczyński urodził się 11 kwietnia 1936 roku w Warszawie. Ukończył Wydział Rolniczy Wyższej Szkoły Rolniczej we Wrocławiu, uzyskując w 1959 roku stopień naukowy magistra inżyniera technologii rolnej. W 1987 roku uzyskał tytuł profesora, a w 1996 roku stanowisko profesora zwyczajnego. Od 1991 roku do przejścia na emeryturę był kierownikiem Katedry Technologii Rolnej i Przechowalnictwa Akademii Rolniczej we Wrocławiu. Za wybitne osiągnięcia został odznaczony m.in. Oficerskim i Kawalerskim Krzyżem Orderu Odrodzenia Polski, Złotym i Srebrnym Krzyżem Zasługi, Medalem Komisji Edukacji Narodowej.

LUDZKA SPRAWA Nr 1(67)2015 ludzkasprawa.pl Warto wiedzieć 11 Lenina, tacy co cytują słowa Lenina jako swoje i tacy, którzy cytują słowa swoje jako Lenina. Autorzy paszkwili w naszej prasie należą do tej trzeciej kategorii. Mogłem to stwierdzić osobiście słuchając tekstu Orędzia nadawanego przez Zachód ( ) No już chyba dość na ten temat ( ) Martwimy się, że Babcia się źle czuje. ( ) Wszyscy mocno Babcię całujemy, Oleś Babcię-Prababcię całuje. Ucałowania dla Cioci Wandzi. Ucałowania dla Władków, Anusiów i Dziewczynek. Może Babcia ich wszystkich uświadomić, jeśli jest jeszcze potrzeba /Episkopat ogłosił w kościołach komunikat na temat Orędzia/. Jeszcze raz całujemy Wacek [podpis odręczny]. [Pisownia oryginalna] List profesora Wacława Leszczyńskiego, wówczas zaangażowanego przedstawiciela wrocławskiej inteligencji katolickiej, a dziś emerytowanego pracownika Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, liczy dziewięć stron. Do zbiorów Ośrodka Pamięć i Przyszłość trafił przy okazji projektu Nauka wrocławska we wspomnieniach profesorów, który realizujemy od 2013 r. mówi dr Katarzyna Bock-Matuszyk, zajmująca się w Ośrodku zbieraniem relacji świadków historii. List biskupów polskich do niemieckich z 1965, nazywany później orędziem, uważany jest za jeden z najważniejszych etapów pojednania polsko-niemieckiego po II wojnie światowej. Z listu pochodzi cytat przebaczamy i prosimy o wybaczenie. Podczas obrad Soboru Watykańskiego II orędzie podpisało 34 polskich biskupów. Autorem i inicjatorem listu był arcybiskup wrocławski Bolesław Kominek. Orędzie bardzo negatywnie oceniły władze PRL. Komitet Centralny PZPR uznał, że biskupi sfałszowali historię, że list służył interesom niemieckim, a jego sygnatariusze dopuścili się zdrady. Publikowano artykuły w prasie, broszury i książki, odbyła się masowa akcja odczytów i wieców protestacyjnych w zakładach pracy. W czterdziestą rocznicę tego wydarzenia na wrocławskiej Wyspie Piasek postawiono pomnik metropolity wrocławskiego Kominka ze wspomnianym cytatem u jego stóp. źródło: internet Darmowa terapia dla uzależnionych Projekt dofinansowany ze środków Programu Fundusz Inicjatyw Obywatelskich. Uzależnienia stają się coraz większym problemem. Fundacja Na ratunek dzieciom z Dolnego Śląska oferuje darmową terapię dla osób uzależnionych. Specjalny program realizowany w Ośrodku terapii uzależnień Nadzieja w Siedlcu k. Wrocławia pomoże im wrócić do życia bez nałogu, a także odbudować więzi rodzinne. Na co mogą liczyć osoby, które zdecydują się na terapię? Przede wszystkim pewność, że nie zostali ze swoim problemem sami. Zaopiekują się nimi najwyższej klasy specjaliści w dziedzinie terapii uzależnień. Otrzymają także wiedzę, na czym polega uzależnienie i jak można sobie z nim radzić. Postanowiliśmy stworzyć program, który będzie pomagał osobom uzależnionym poprzez profesjonalną terapię, ale pomoże im także odbudować więzi z bliskimi mówi terapeutka Sylwia Dereń. Chcemy pokazać uzależnionym i ich rodzinom, że wspólne spędzanie czasu bez alkoholu może przynieść im wiele radości. Oprócz pomocy specjalistów osoby uzależnione otrzymają również wsparcie ludzi, którzy zwyciężyli w walce ze swoim uzależnieniem. Program przewiduje także pracę nad umiejętnościami, które przydadzą się po opuszczeniu ośrodka. Radzenie sobie ze stresem, komunikacja interpersonalna przydają się na przykład przy poszukiwaniu pracy dodaje Sylwia Dereń. Oferujemy wsparcie również po zakończeniu terapii. Zawsze wtedy, kiedy będzie potrzebna pomoc w walce z problemami osobistymi, rodzinnymi lub zawodowymi. Program przewiduje, że również bliscy osób uzależnionych bezpłatnie skorzystają z porad specjalistów, którzy omówią z nimi skuteczne sposoby na odbudowanie utraconych więzi rodzinnych. Warunkiem skorzystania z oferty jest posiadanie małoletnich dzieci i zameldowanie na terenie województwa dolnośląskiego. Ośrodek Terapii Uzależnień Nadzieja mieści się w Siedlcu k. Wrocławia, bezpośredni kontakt 502-136-039. Więcej informacji o Fundacji i Ośrodku na: www.naratunekdzieciom.pl i www. leczenie-uzaleznien.wroclaw.pl Adresy innych dolnośląskich ośrodków leczenia uzależnień znajdziesz w naszym informatorze.

12 Warto wiedzieć LUDZKA SPRAWA Nr 1(67)2015 ludzkasprawa.pl Azotany w marchewce, czyli wiosenne zdrowie z warzywniaka Wiosna to trudny czas dla miłośników zdrowego żywienia. Z jednej strony nasze oczy są atakowane obrazami młodziutkich rzodkiewek, kruchej sałaty i innych apetycznych nowalijek. Z drugiej strony każdy internetowy poradnik zdrowego żywienia przestrzega przed chemikaliami, którymi (ponoć) młode warzywa są wręcz nasączone, godząc w nasze życie i zdrowie. Jednym z najpowszechniejszych związków, na jakie zwraca się uwagę konsumentów, są azotany. Azotany (V), czyli pochodne kwasu azotowego, są popularnym nawozem mineralnym. Ich obecność w warzywach może być też wynikiem opadów atmosferycznych (zwłaszcza na terenach przemysłowych), skażenia gleby ściekami lub wymywaniem minerałów przez wody powierzchniowe. Azotany kumulowane są przez rośliny z różną intensywnością, zależną m.in. od gatunku i odmiany, od warunków glebowych, klimatu, czasu wegetacji (im późniejszy zbiór, tym mniej wolnych azotanów w roślinie) oraz od intensywności nawożenia (im więcej nawozów w glebie, tym szybsze jest ich gromadzenie). Duże ilości azotanów można znaleźć w tych częściach roślin, w których zachodzi intensywny transport substancji odżywczych. Dlatego też najwięcej związków azotowych gromadzą warzywa liściaste, nieco mniej korzeniowe, zaś owoce i nasiona cechują się niewielkim stężeniem azotanów. Do warzyw w znacznym stopniu magazynujacych azotany (V) zalicza się sałatę, kapustę, szpinak, buraki, seler, rzodkiewkę, marchew. Małą zdolność gromadzenia azotanów wykazują np. pomidory, ogórki, groch i fasola. Azotany (V) należą do związków mało toksycznych i nie stanowią bezpośredniego zagrożenia dla zdrowia ludzkiego. Mogą jednak ulec przekształceniu do bardziej toksycznej formy azotanów (III). Redukcja azotanów (V) do azotanów (III) może zachodzić podczas przechowywania żywności bez dostępu powietrza (np. warzyw zapakowanych w folię). W takich warunkach rozwijają się bakterie odpowiedzialne za ten proces. Mikrobiologiczna redukcja azotanów może też zachodzić w układzie pokarmowym (zwłaszcza u niemowląt, z powodu mniejszej kwasowości soku żołądkowego). Oznacza to, że niemowlęta i małe dzieci są szczególnie wrażliwe na azotany obecne w żywności i wodzie. Toksyczne działanie azotanów (III) polega na wywoływaniu methemoglobinemii choroby krwi upośledzającej przenoszenie cząsteczek tlenu. W ostrym zatruciu taki stan może nawet prowadzić do śmierci. Obecność azotanów (III) może powodować także niedokrwistość, zaburzenia metaboliczne i zahamowanie przyrostu masy ciała. Związki te mogą też wchodzić w reakcje z lekami i składnikami żywności, tworząc produkty o charakterze rakotwórczym. Azotany (V) i azotany (III) często znaleźć można na spisie składników wędlin i serów. Nadają one przetworom mięsnym charakterystyczną różową barwę, peklowniczy smak i aromat, hamują rozwój drobnoustrojów i działają konserwująco. Należy jasno powiedzieć, że nie jest możliwe znalezienie produktów stuprocentowo wolnych od azotanów (nawet przy zakupach z tzw. gospodarstw ekologicznych, gdyż azotany mogą opadać z deszczem). Warto zatem dokonywać świadomych zakupów. Kupując wędliny, nie dajmy się skusić piękną różową barwą najprawdopodobniej jest wywołana roztworem saletry. Unikajmy też warzyw o przebarwionych liściach (może to być efekt zbyt intensywnego nawożenia). Ilość azotanów w roślinach można też zmniejszyć przez grube obranie, intensywne płukanie i gotowanie (przy którym jednak część chemikaliów przechodzi do wywaru). Pamiętajmy również, że oszacowano pewne dopuszczalne stężenia azotanów w żywności, zatem rozsądne korzystanie z darów wiosennego ogródka nie powinno przynieść nikomu zbytniej szkody. Smacznego! Andrzej Horowski

LUDZKA SPRAWA Nr 1(67)2015 ludzkasprawa.pl Kącik smakosza 13 RACUCHY Z RABARBAREM Składniki: 3 szklanki mąki 0,5 l mleka zsiadłego 1/4 szklanki cukru 1 łyżka cukru waniliowego 1 łyżeczka cynamonu 1 łyżeczka sody oczyszczonej 2 jajka 3 laski rabarbaru olej do smażenia cukier puder do posypania Wbiłam jajka, wlałam zsiadłe mleko i mikserem zmiksowałam ciasto na gładką masę (konsystencja gęstej śmietany). Rabarbar opłukałam, obrałam, pokroiłam na mniejsze kawałki i wrzuciłam do ciasta. Łyżką wymieszałam rabarbar z ciastem. Na patelni rozgrzałam olej i smażyłam racuchy z obu stron (na złoty kolor). Po usmażeniu odsączyłam na ręczniku papierowym z nadmiaru tłuszczu.przed podaniem posypałam cukrem pudrem. Wykonanie: Do miski wsypałam przesianą mąkę, cukier, cukier waniliowy, cynamon, sodę oczyszczoną. PIEROGI ZE SZPINAKIEM Składniki: Ciasto: 500 g mąki 1 łyżeczka soli 2-3 łyżki margaryny lub masła 1 szklanka ciepłej wody Farsz: 500 g szpinaku (ja miałam świeży) 300 g sera twarogowego 2 ząbki czosnku sól pieprz szczypiorek czosnku (pęczek) 1 łyżka masła Na stolnicy rozwałkowałam kawałek ciasta pierogowego, szklanką wyciskałam krążki, nakładałam farsz i zlepiałam pierogi. W garnku zagotowałam lekko posoloną wodę, partiami wrzucałam pierogi i gotowałam 2 minuty od momentu wypłynięcia na wierzch. Po ugotowaniu podałam z przesmażoną cebulką. Porada: Pierogi ze szpinakiem można też zrobić z serem feta, ale wtedy nie solimy farszu (feta jest słona). Robiąc pierogi z mrożonego szpinaku, należy na patelni odparować nadmiar wody i dopiero wtedy dodawać ser z przyprawami. Wykonanie: Pracę zaczęłam od zrobienia ciasta. Mąkę przesiałam, wsypałam sól, zrobiłam dołek, dodałam margarynę (może być masło), wlałam ciepłą wodę i wyrobiłam elastyczne ciasto. Po wyrobieniu przykryłam (żeby nie obeschło) i zrobiłam farsz. Szpinak przebrałam, opłukałam, pocięłam na małe kawałki i zblanszowałam. W rondelku roztopiłam masło i dodałam odcedzony szpinak. Lekko poddusiłam, dałam rozgniecione dwa ząbki czosnku, sól, pieprz, pokrojony pęczek szczypiorku z czosnku i ser. Wszystko dokładnie wymieszałam. Specjalnie dla naszych Czytelników Jola Caputa dzieli się swoimi przepisami. Dla tych Państwa, którzy lubią gotować, albo dla tych z Państwa, którzy muszą gotować, mamy dobrą wiadomość: przepisy Joli znajdziecie teraz w każdym numerze Ludzkiej Sprawy, na naszej stronie internetowej i Facebooku. Więcej przepisów na www.przepisyjoli.pl

14 Polecamy LUDZKA SPRAWA Nr 1(67)2015 ludzkasprawa.pl Nikt nigdy nie będzie cię kochał tak, jak ja Blask reż. Scott Hicks rok produkcji: 1996 Czy nieszczęśliwy rodzic może wychować szczęśliwe dziecko? Czy nieszczęśliwe dziecko może wyrosnąć na szczęśliwego człowieka? I wreszcie czy wychowanie ma decydujący wpływ na dorosłe życie? Australia, lata 50. W niezamożnej rodzinie jedno z dzieci przejawia wyjątkowy talent muzyczny. Gry na pianinie uczy je ojciec, niespełniony samouk, za wszelką cenę pragnący, aby jego syn zagrał Trzeci Koncert Rachmaninowa. To utwór trudny, o wiele za trudny dla kilkulatka. Ale ojciec, choć świadomy ryzyka porażki, nie ustępuje w drodze do osiągnięcia celu. Nie interesują go żadne pośrednie sukcesy syna. David ma grać Rachmaninowa, najpiękniejszy, ale i najtrudniejszy utwór świata, jak przyznaje sam ojciec. Jest wieczór. Do pokoju, w którym David, ubrany w piżamę, gra Rachmaninowa, wchodzi ojciec. Ciepła poświata nocnej lampki, dębowe pianino, miękkość szlafroka ojca tworzą klimatyczny nastrój, zarezerwowany, jakby się wydawało, dla łagodnych, czułych rozmów, pełnych akceptacji, życzliwości, miłości. I rzeczywiście, ojciec uśmiecha się serdecznie, kiedy słyszy pierwsze takty muzyki. Siada obok syna, obejmuje go ramieniem. Jest cicho, spokojnie, jest bezpiecznie. Ale zaraz zostaje to przerwane: pytaniem ojca, odpowiedzią syna. Wyraźnie widać, że ojciec umie okazywać uczucia, pojawia się za to wątpliwość, dlaczego robi to w tak okrutny dla małego dziecka sposób. Dlaczego nie chwali syna, albo choćby nie poprzestaje na pełnym miłości uścisku? Dlaczego wciąż, nawet w tej nocnej, cichej porze, przypomina Davidowi o obowiązku wygranej? Przecież syn konieczność sukcesu ma już wdrukowaną w jestestwo. David kocha swojego ojca. Kocha też muzykę. Kogo, co bardziej? Ojciec chłopca szczędzi mu słów pochwały, wiąże go jednak ze sobą tym, co dla dziecka najważniejsze obietnicą miłości. Jest w tej obietnicy straszna presja kryjąca się pod postacią warunkowości: jeśli będziesz grał Rachmaninowa, zawsze będę cię kochał. Presja dodatkowo wzmocniona słowami: Nikt nigdy nie będzie cię kochał tak, jak ja. Wielokrotnie powtarzane zdania zapadają w pamięć. Wielokrotnie wypowiadane przez najważniejszą dla małego człowieka osobę stają się wyznacznikiem jego dążeń, działań. Talent i pasja Davida oraz niegasnąca potrzeba zasłużenia na miłość, obie tak samo silne, wyznaczają bieg jego dzieciństwa, dorastania. I choć po wygranej w kolejnym konkursie pianistycznym chłopiec, pytany o ulubione zajęcia, wymienia tenis i chemię, nigdy w filmie nie widzimy go oddającego się tym zamiłowaniom. Jak moglibyśmy to zobaczyć, skoro na pytanie jurora, zadane po występie, pytanie: Ile byłbyś w stanie poświęcić muzyce?, stojący w kuluarach ojciec wyprzedza odpowiedź syna, krzycząc: Wszystko! David dostaje propozycję studiowania w Ameryce. Jest podekscytowany, będzie miał bowiem możliwość kształcenia muzycznego na najwyższym poziomie. Ale ojciec pozostaje nieugięty. Rodzina jest najważniejsza powtarza z uporem, paląc list otrzymany od amerykańskiej rodziny, u której David miał zamieszkać podczas studiów w USA. Mijają lata, chłopiec dorasta, osiąga sukcesy. Pomimo sprzeciwu ojca wyjeżdża na prestiżowe stypendium do Londynie. To jego pierwsza autonomiczna decyzja, decyzja okupiona utratą rodziny, a przede wszystkim ojca, który jest dla chłopca najważniejszą osobą. Ojca despotycznego, rygorystycznego, hamującego własną aktywność syna, deprecjonującego jego zasługi, eksponującego siebie. Ojca stosującego słowną i fizyczną agresję. Czy zatem dziwić może fakt, że u dorosłego Davida stwierdzono zaburzenia psychoaktywne wraz ze stanami maniakalnymi ujawniającymi się podczas koncertów? Wydawałoby się, że złe doświadczenia z dzieciństwa tak silnie determinują dorosłość, iż nie da się jej przeżyć szczęśliwie. Ale po okresie izolacji spędzonym w szpitalu psychiatrycznym mężczyzna powraca do gry. Co prawda już nie w wielkich salach koncertowych, ale w małym barze, w którym spotka miłość swojego życia. Być może gdyby nie ten mały bar i gdyby dzieciństwo Davida potoczyło się zupełnie inaczej, nie miałby okazji pokochać i być kochanym. Gilian, z którą się żeni, staje się balsamem na jego rany. W pięknej, wzruszającej scenie ukazującej reaktywację muzyka, widząc jego bezradność po serii owacji, biegnie do męża, by go wesprzeć. Jednocześnie ze śmiechem szepcze: Kochanie, nie teraz, gdy David, niczym dziecko, inicjuje pieszczotę zarezerwowaną dla sytuacji intymnych. Jest w tej miłości Gilian do Davida najważniejszy komponent uczucia: bezwarunkowa akceptacja, taka akceptacja, jaką może i powinien dać dziecku rodzic, a której David jako chłopiec nigdy nie otrzymał. To dzięki tej kompensacji dorosły, dojrzały Helfgott wreszcie żyje szczęśliwie, kochając i tworząc. Miłość do kobiety, która, choć może stanowić Freudowski proces przeniesienia, w istocie odbudowuje Davida, dając mu wiarę i siłę, by nadal żyć i grać. Blask powstał na podstawie biografii pianisty i dość wiernie ukazuje życiorys Davida Helfgotta. Geoffrey Rush, odtwarzający postać muzyka, zrobił to w sposób niemal genialny, za co zasłużenie otrzymał Oscara. Można mieć wrażenie, że na taśmie zapisano prawdziwe życie prawdziwego chłopca, mężczyzny. Również Armin Mueller-Stahl, nominowany do statuetki, w roli ojca jest przekonujący i wzbudza jednocześnie podziw, niechęć i gniew. To ważny film dla osób, które zajmują się zawodowo kwestią wychowania dzieci. To ważny film dla rodziców. I ważny dla tych wszystkich, którzy zastanawiają się nad fenomenem pasji. Miłości. Fenomenem życia. Magda Wieteska

Odkrywamy Wrocław. Baszta i mur obronny przy ul. Kraińskiego Jeden z najstarszych zachowanych fragmentów wrocławskich fortyfikacji ukryty jest przed wzrokiem spacerowiczów. Znajduje się on na tyłach Hali Targowej, po jej południowej stronie, niejako w podwórku bloków przy ulicy Piaskowej. Pierwszy wrocławski mur obronny wzniesiony został w połowie XIII wieku w odpowiedzi na agresję mongolską (1241 r.), której skutkiem była konieczność nowej lokacji miasta. Kształt muru pokrywał się mniej więcej z przebiegiem obecnej trasy W-Z, a jego północno-wschodni kraniec znajdował się w okolicach Mostu Piaskowego, w pobliżu dzisiejszej Hali Targowej. Zachowane do dziś fragmenty muru wraz z basztą to rezultat rekonstrukcji z lat 1957-58 według projektu Mirosława Przyłęckiego. W czasach nowożytnych mur w tym miejscu obudowany był z obu stron zabudowaniami mieszkalnym i gospodarczymi, a w XIX wieku rozebrano większość jego fragmentów. Fakt, że baszta przetrwała proces burzenia fortyfikacji miejskich rozpoczęty w roku 1807 przez napoleońskich dowódców, świadczy o tym, że już dużo wcześniej utraciła swoje militarne znaczenie i zgrabnie wkomponowała się w ówczesną, gęstą zabudowę kamieniczną okolicy. Podczas oblężenia Festung Breslau wieża zniszczona została w 75%, ale polityczna decyzja o odbudowie piastowskich reliktów Wrocławia sprawiła, że zrekonstruowano ją wraz z fragmentem murów, które odkryto w ruinach kamienic w 1953 roku. Pierwotnie był to mur o wiązaniu dwuwozówkowym (wendyjskim, zwanym inaczej słowiańskim), czyli o takim ułożeniu cegieł, w którym dwie wozówki przedzielone są jedną główką. Wozówka jest to podłużna i wąska powierzchnia cegły, a główka to jej najmniejsza płaszczyzna. Pod koniec XIII wieku lub na początku XIV mur pogrubiono już w układzie jednowozówkowym czyli gotyckim (zwanym również polskim), charakteryzującym się naprzemiennym ułożeniem wozówek i główek. Jego szerokość powiększyła się z jednego do ponad dwóch metrów, co umożliwiało założenie na murze chodnika dla straży. Mur był wysoki na około sześć metrów i zwieńczony krenelażem, czyli blankowaniem (charakterystycznymi zębami, które prawidłowo nazywa się tarczami). Wczesna forma baszty (łupinowa, czyli otwarta od strony miasta) nie przypominała dzisiejszej wieży był to raczej prostokątny wykusz tej samej wysokości co mur, wysunięty na 3,5 metra przed jego lico. W pierwszej połowie XIV wieku zmieniono jej kształt podwyższono, zabudowano od strony miasta i przykryto czterospadowym dachem z krótką kalenicą. W ten sposób baszta uzyskała swój ostateczny kształt, który odtworzono po wojnie. Fragment muru, który ciągnie się przez kilkadziesiąt metrów na południe od baszty, tylko do połowy swojej długości zachowuje oryginalną wysokość. Powojenna rekonstrukcja z końca lat 50. dotyczyła szczególnie zachodniej, wewnętrznej części wieży (co widać do dziś w odmiennym kolorze cegieł), a dopiero w 1968 roku odtworzono trzy południowe tarcze blankowania muru i zakonserwowano jego koronę. Wytrawni obserwatorzy dostrzegą zapewne zarys dawnego blankowania baszty od strony zewnętrznej, z czasów, kiedy nie miała ona jeszcze formy wieży. Podczas rekonstrukcji wmurowano w południowo- -wschodni narożnik baszty kamienną figurę lwa, odnalezioną prawdopodobnie w rejonie ulicy Łaciarskiej. Niektórzy uważają, że przedstawia ona nie tyle lwa, ile niedźwiedzia, i stąd niekiedy wieża ta nazywana jest basztą niedźwiadka. W ostatnich latach wielokrotnie próbowano ożywić basztę, lokując tam winiarnię, klub muzyczny i lokal gastronomiczny. Jednak kiepska lokalizacja w oddaleniu od głównego szlaku spacerowego, w podwórzu i w otoczeniu zabudowy mieszkaniowej nie pomagała w prowadzeniu takiego biznesu. Miejsce to wciąż czeka na odkrycie i pomysł, który uszanuje zarówno kontekst historyczny, jak i niełatwe sąsiedztwo. Wojciech Prastowski www.tuwroclaw.com/ wiadomosci,odkrywcy,odk.html