KTO PŁACI ROBOTNIKOWI LEŚNEMU 02.10.2015 KT W dniu 2 października na stronie Lasów Państwowych ukazał się artykuł pt. Kto płaci robotnikowi leśnemu? Intencją autora, którego nazwiska niestety nie podano, było najwyraźniej wykazanie, że ostatnie protesty przedsiębiorców leśnych oraz ich pracowników domagających się podwyżek są zupełnie bezzasadne, gdyż Lasy Państwowe płacą bardzo dobrze wszystkim swoim podmiotom. Ponieważ jako SPL nie możemy się zgodzić z wieloma tezami przedstawionymi w tym tekście, chcielibyśmy po kolei odnieść się do części z nich: Artykuł zaczyna się tak; Dlaczego prywatne firmy usług leśnych protestują 2 października w Warszawie? Chodzi o pieniądze, ale na tym oczywistości się kończą. Niektórzy właściciele zakładów usług leśnych nakłaniają swoich robotników i podwykonawców do protestu przekonując, że wysokość ich zarobków zależy od Lasów Państwowych. Należy tu wyjaśnić, że przedstawiciele Zarządu Głównego SPL spotykali się we wrześniu br. trzykrotnie z Dyrekcją Generalną LP próbując zapobiec kolejnym protestom. Celem spotkań było znalezienie kompromisowych rozwiązań, które uspokoiłyby protestujących. Decyzja SPL o poparciu protestów nie była łatwa i nie zapadła od razu. O nakłanianiu kogokolwiek do protestu nie mogło być mowy! Następnie autor artykułu stwierdza: Tymczasem od Lasów zależy, a i to częściowo, tylko wysokość przychodów firm i ich właścicieli. A to jednak zupełnie inna sprawa. Z tym stwierdzeniem nie możemy się niestety zgodzić. Zakłady usług leśnych w większości nie mają innych źródeł dochodów oprócz wykonywania usług na rzecz Lasów Państwowych. W związku z powyższym, mogą podzielić tylko tyle pieniędzy ile Lasy im płacą za świadczone usługi. Wysokość przychodów firmy ma i powinna mieć wpływ na płace pracowników na zasadzie: im większy dochód tym wyższe płace. Następnie autor pisze o ciągłym wzroście kosztów jakie ponoszą Lasy na usługi leśne:
Rynek warty 3 miliardy LP wydają na usługi leśne blisko 3 mld zł rocznie, co stanowi ok. 40 proc. ich wszystkich kosztów. Dzięki tym środkom prywatny rynek usług leśnych istnieje i rozwija się, a wiele osób, zwłaszcza na terenach wiejskich, ma pracę. Co roku 430 nadleśnictw LP zleca niezbędne prace w lasach w sumie ok. 4000 zakładów usług leśnych. Na przykład w 2014 r. na jedno nadleśnictwo LP przypadało statystycznie 9 zakontraktowanych firm, za których usługi łącznie płaciło ono ok. 6-6,5 mln zł. W grę wchodzą więc duże kwoty zarówno w skali kraju, jak i lokalnie. Stały wzrost Wydatki LP na usługi leśne rosną od lat, bo wzrasta m.in. ilość pozyskiwanego surowca, jest zatem więcej pracy dla pilarzy i operatorów maszyn wielofunkcyjnych m.in. harwesterów, za którą należy zapłacić. W wypadku pozyskania i zrywki, czyli najczęstszych, najdroższych i najbardziej intratnych dla przedsiębiorców usług zlecanych przez LP, łączne ich koszty dla Lasów wyniosły odpowiednio: w 2011 r. 1,55 mld zł, w 2014 r. już 1,83 mld zł, czyli wzrosły o blisko 300 mln zł. W porównaniu z rokiem 2005 (nieco ponad 1 mld zł), czyli w ciągu dekady, zwiększyły się prawie dwukrotnie. Jeśli do tego dodać koszty usług związanych z zagospodarowaniem lasu (hodowlą, ochroną itp.) i innych, to łączne koszty usług ZUL poniesione przez LP tylko od 2011 do 2014 r. wzrosły z 2,28 mld zł do 2,63 mld zł (o 15 proc.). Według realizowanego właśnie planu na 2015 r. oraz planu prowizorium na rok przyszły, dalej będą one wzrastały, do blisko 3 mld zł. To naprawdę są bardzo poważne kwoty! Autorowi chodziło zapewne o zrobienie na nas wrażenia, podając jak dużo LP wydają na (nie wiedzieć czemu!) domagający się podwyżek sektor usług leśnych. Żeby mieć odniesienie jak te kwoty mają się do faktycznych potrzeb, trzeba dokonać bardziej konkretnych porównań. Na przykład: w 2014 za pozyskanie i zrywkę drewna Lasy Państwowe zapłaciły zakładom usług leśnych 1.904 mln zł. Jednocześnie koszt samych wynagrodzeń dla pracowników LP wyniósł 2.201 mln zł czyli był ponad 300 mln zł wyższy! A przecież ZUL to nie tylko ludzie ale przede wszystkim bardzo drogie maszyny. Tysiące maszyn oraz całe mnóstwo innego sprzętu do prac leśnych. Zajrzyjmy teraz wraz z autorem do sprawozdań finansowych PGL LP. W tym celu autor przedstawia taki oto wykres:
Zrealizowane koszty usług leśnych w Lasach Państwowych (w zł) 2.763 mln 2.959 mln 3.033 mln 3.183 mln 482 mln 476 mln 494 mln 553 mln i tak go komentuje: Do firm, którym LP zlecają różne prace, trafiają więc poważne pieniądze (średnio 657 tyś. zł na firmę mającą umowę z nadleśnictwem). SZKODA, że w tych tabelkach nie podano również wzrostu zadań gospodarczych. Mogłoby się okazać, że jest wzrost kosztów na usługi ale nie ma wzrostu stawek!!!!!!!!!!! Sprawdźmy więc przy okazji jakie pieniądze trafiają do kieszeni leśników? Pod zielonymi słupkami przedstawiającymi wysokość poniesionych kosztów przez ALP na usługi leśne w latach 2011-2014 dopisaliśmy na niebiesko koszty ogólnego zarządu ALP przepisane żywcem ze sprawozdań finansowych za poszczególne lata. Na czerwono dopisaliśmy obliczone różnice. Gołym okiem widać, że leśnicy na sam tylko zarząd wydają średnio rocznie o pół miliarda złotych więcej niż na wszystkie usługi świadczone lasom przez zakłady usług leśnych i ta różnica wzrasta! Dzieje się tak bez wzglądu na to czy przychody Lasów rosną czy maleją. Np. w latach 2011-2013 przychody Lasów z roku na rok malały i wynosiły odpowiednio: w 2011 r. 7.464 mln zł, w 2012 r. 7.355 mln zł, w 2013 r. 7.283mln zł a koszty ogólnego zarządu przez cały czas rosły: w 2011 r. 2.763 mln zł w 2012 r. 2.959 mln zł, w 2013 r. 3.033 mln zł
Pozyskanie i zrywka drewna, najbardziej kapitałochłonny dział usług leśnych świadczonych przez ZUL w 2014 roku kosztowały ALP 1.904 mln zł, co stanowi niecałe 60% kwoty, którą leśnicy wydali na własną administrację (3.183,5 mln zł)! A ona przez cały czas się rozrasta! W sprawozdaniu finansowym PGL LP za rok 2014 w pkt. 14 możemy przeczytać: Przeciętne miesięczne zatrudnienie w Lasach Państwowych w roku 2014 wzrosło o 273 osoby w stosunku do roku 2013, tj. na stanowiskach robotniczych nastąpił spadek o 55 osób a na stanowiskach nierobotniczych nastąpił wzrost o 328 osób.(!!!) A więc ALP zwalnia własnych robotników, którym trzeba płacić średnio miesięcznie 5100 zł (patrz sprawozdanie LP), bo tańszej siły roboczej dostarczają ZUL, powiększając w zamian szeregi pracowników Służby Leśnej. Ile oni kosztują? W tym samym sprawozdaniu w pkt.14 czytamy: Przeciętny koszt utrzymania pracownika Służby Leśnej w nadleśnictwie za 2014 rok wyniósł 137,1 tys. zł. Policzmy szybko: 137,1 tyś. zł : 12 miesięcy = 11.425 zł miesięcznie na osobę a 11.425 zł: 168 godz. = 68 zł/godz. Zatem jedna godzina pracy takiego pracownika kosztuje nadleśnictwo 68 zł! A przedsiębiorcom marzy się 26,50 zł/ n-g dla firmy!!! Na razie dostają średnio 16,40 zł więc muszą mieć się świetnie patrz dalszy tekst poniżej. Pojawiające się w mediach informacje finansowe o zakładach usług leśnych wskazują na ich dobrą, czasem nawet bardzo, rentowność. Na rynku usług dla LP cały czas panuje też duża konkurencja, o zamówienia rywalizuje wiele firm, co świadczy raczej o tym, że to atrakcyjny biznes. Mimo to Stowarzyszenie Przedsiębiorców Leśnych (skupia ok. 160 firm, ale chce reprezentować cały sektor), W tym miejscu należy się sprostowanie: SPL skupia nie 160 ale 200 firm i nie chce ale faktycznie reprezentuje pozostałe firmy działając w interesie całego sektora usług leśnych w kraju. Po prostu nie ma nikogo kto by nas w tym wyręczył! Pomagamy też przedstawicielom Lasów Państwowych w rozwiązywaniu pojawiających się problemów na styku ZUL LP, podobnie jak to robimy w obecnej sytuacji. i domaga się (czytamy dalej) od Lasów Państwowych przeznaczania o wiele wyższych kwot na usługi leśne, twierdząc, że w obecnej sytuacji przedsiębiorcy leśni nie mogą zatrudnić pracowników i wyżywić rodzin, że zarobki robotników są niskie, a - i to jest prawda - wykonują oni bardzo ciężką i często niebezpieczną pracę. Jak to możliwe?! A tak to, że skoro co roku wydaje się na zarząd o pół miliarda więcej niż na całą produkcję drewna plus wszystkie inne prace (z hodowlą i ochroną lasu włącznie), to na opłacenie tej ciężkiej i niebezpiecznej pracy robotnika po prostu kiedyś musi zabraknąć pieniędzy. Dalej podana jest informacja o ilości zatrudnionych pracowników w ZUL: Obecnie w kilku tysiącach zakładów usług leśnych w Polsce pracuje ok. 50 tys. osób. Na taką liczbę szacują nas leśnicy i tu się zgadzamy, z tym, że prawie połowa pracuje w szarej strefie. Dla porównania: w 2014 roku przeciętne miesięczne zatrudnienie w Lasach Państwowych wyniosło 25.376 osób (patrz sprawozdanie pkt.2.) Przeciętne miesięczne wynagrodzenie (razem z prac fizycznymi - śr. płaca 5.100 zł..) wynosiło 7.229,0 zł. Przy okazji sprawdźmy ile na głowę pracownika Lasów przypadło wszystkich wydatków, które ALP poniosła na administrację w ubiegłym roku. To bardzo prosty rachunek: 3.183,5 mln zł: 25.376 osób = 125.453 zł/osobę/rok
A ile kosztów wydanych na usługi leśne przypadło rocznie na jednego zulowca? Też nie trudno stwierdzić: 2.630.623 tyś. zł : 50 tyś. osób = 52.612 zł. Bez liczenia widać, że 2,5 razy mniej! A przecież z tych pieniędzy przedsiębiorcy leśni musieli sfinansować, koszty wszystkich maszyn z pilarkami włącznie! A maszyny leśne to nie tylko te 300 harwesterów, które pozyskują 20% drewna i z których jeden nowy kosztuje ponad milion złotych, nie tylko równie drogie forwardery do zrywki ale przede wszystkim tysiące mniejszych ciągników i przyczep, które co rusz wymagają napraw a na co dzień hektolitrów paliwa, olejów i smarów a także bardzo fachowej a więc nie taniej obsługi. Po pokryciu tych wszystkich horrendalnych kosztów ZUL musiały jeszcze opłacić 2 razy więcej ludzi niż ma ALP! W dodatku musiały jeszcze pomyśleć o zysku, bo przecież jak się inwestuje i pracuje to powinno się zarabiać, więc nie ma się co dziwić, że na wszystko nie starcza. Dlatego część ludzi musi pracować na czarno a większość za psie pieniądze. Wcale więc nie trzeba namawiać pilarzy, do tego żeby wyszli z protestem na ulicę. Lepszej płacy i legalnego zatrudnienia domagają się od ALP a nie od firmy leśnej w której są zatrudnieni ponieważ też potrafią liczyć i widzą, że z 16 zł a często i z 13 zł, które nadleśnictwa kalkulują dla ich pracodawców, dla pracownika nie może zostać więcej niż 5-6 zł za godzinę pracy. Skąd się wzięły ZUL W 1989 r., gdy rozpoczynały się przemiany ustrojowe, Lasy Państwowe zatrudniały zarówno robotników leśnych wykonujących wszelkie prace fizyczne, jak i pracowników zajmujących się zarządzaniem, planowaniem prac i nadzorem nad nimi, ich kosztorysowaniem i rozliczaniem, projektowaniem różnych działań. LP były wtedy w fatalnej kondycji finansowej i żeby utrzymać się same (w ustawie o lasach z 1991 r. zachowano przedwojenną zasadę samofinansowania LP), musiały przeprowadzić głęboką restrukturyzację. Ze 116,5 tyś. osób jakie Lasy zatrudniały w początku lat 90., dziś pozostało 25 tyś. przede wszystkim kadra zarządzająca (m.in. leśniczowie, nadleśniczowie). Ci, którzy odeszli z LP, trafili głównie do prywatnych firm usług leśnych lub sami je zakładali Należałoby tu przypomnieć, że było to przedsięwzięcie na niespotykaną wcześniej skalę. W przeciągu krótkiego czasu Lasy Państwowe pozbyły się kilkudziesięciu tysięcy pracowników namawiając ich do zakładania jednoosobowej działalności gospodarczej lub do przejścia do powstających równocześnie małych prywatnych firm leśnych. Zaoszczędzono w ten sposób miliardowe kwoty, które w innym razie należałoby wypłacić zwalnianym pracownikom z tytułu odpraw grupowych. Najprawdopodobniej uratowało to LP przed bankructwem i w konsekwencji przed prywatyzacją. tak powstał ten rynek.- stwierdza autor Rynek jednego pracodawcy i jednego producenta drewna: PGL LP komentarza na temat tego rynku. Dalej jest o przetargach: - tyle naszego Przetargi: ograniczenia i możliwości Naturalna w przetargach konkurencja może sprawiać, że przedsiębiorcy nie zdobędą całości kwot, jakie jednostki LP przeznaczyły w planach na ich usługi. To nie Lasy decydują o tym, jak mocno rywalizują z sobą prywatne podmioty i na ile wyceniają pracę swoich ludzi właściciele firm, składający w przetargach takie a nie inne oferty. Dla przykładu, w pierwszej edycji przetargów na rok 2015, organizowanej jesienią ubiegłego roku, w większości dyrekcji regionalnych LP pojawiły się oszczędności wynikające z tego, że oferty ZUL, które
wygrały przetargi, były niższe niż Lasy przewidywały. Koszty zamawianych usług leśnych wynikające z przetargów były w sumie o 54 mln zł niższe niż zakładano. Właśnie! Gdyby powstał prawdziwy rynek usług leśnych takie sytuacje nie miałyby miejsca. Rynek sterowany przez ALP wyglądał i wygląda zawsze w ten sam sposób: Jeśli na przetargu firmy walczyły ze sobą zaniżając cenę o 30% to zamawiający przyjmował tę ofertę bez żadnych zastrzeżeń, nie korzystając z prawa rażąco niskiej ceny i twierdząc, że taka jest cena rynkowa. Jeśli jednak oferta była tylko trochę (czasem o 0.5%) wyższa od planowanych kosztów nadleśnictwa, nie mogła być przyjęta. A przecież prawdziwy rynek nie reguluje cen wyłącznie w dół tylko powinien w obydwie strony! Dalej jest również wzmianka o jednolitych zasadach: Niezależnie od tego, LP idą na rękę przedsiębiorcom leśnym, starając się ograniczyć w granicach dopuszczalnych prawem nieuczciwą konkurencję w przetargach. Ci, którzy mają spore firmy, zainwestowali dużo w maszyny, skarżą się, że kiedy o wyniku przetargów decyduje wyłącznie cena, przegrywają z mniejszymi firmami, które pracują na starym sprzęcie, lekceważą wymogi bhp, oferują zbyt niskie ceny i potem nadrabiają to wysługując się podwykonawcami zatrudniającymi robotników na czarno. Dlatego Dyrekcja Generalna LP (DGLP) ujednolica mechanizm kontraktowania usług leśnych przez nadleśnictwa, poprzez m.in. obligatoryjne wdrażanie standardowych wzorów SIWZ i umów oraz wymóg, by w ocenie ofert przetargowych przynajmniej 20 proc. stanowiły kryteria pozacenowe (zatrudnianie przez ZUL pracowników zgłoszonych do wykonania zlecenia na umowy o pracę i pełny etat). Wszystko to pięknie tylko dlaczego zawsze dla nas bez nas. Prace Zespołu Zadaniowego nie były konsultowane z przedsiębiorcami, otrzymaliśmy nagle gotowy projekt i to w ostatniej chwili wyłącznie do zatwierdzenia. A w jednolitych zasadach jest wiele spornych kwestii jak np. jednostki naturalne, na które się nie godzimy, wysokie kary w zapisach umowy i wiele innych wymagań, których spełnienie podnieść może znacznie koszty przedsiębiorcy. Proponowana na przyszły rok przez DGLP 5% podwyżka kosztów w Lasach na usługi leśne nie jest w stanie zrekompensować takiego wzrostu kosztów. Z tego również powodu RDLP w Gdańsku opowiedziała się przeciwko wprowadzeniu w życie jednolitych zasad już od przyszłego roku. Stwierdzono, że RDLP nie ma na razie wystarczających środków aby zrekompensować przedsiębiorcom leśnym dodatkowe koszty. Rzadko spotykane w Lasach tak uczciwe postawienie sprawy. A więc nie tylko my mamy wątpliwości! Dalej autor próbuje też dowieść, że ograniczanie konkurencji przynosi Lasom straty: Trzeba przy tym pamiętać, że za wspieranie w ten sposób rozwoju sektora usług leśnych LP de facto dodatkowo płacą. Mniejsza konkurencja w przetargach, to mniej korzystne cenowo dla Lasów oferty ZUL, a więc wyższe koszty zlecanych usług. Owszem koszty Lasów mogą być przez to wyższe ale prawie zawsze i tak pozostają poniżej absolutnie niezbędnego minimum, do którego nadal jest bardzo daleko. To nie są więc straty tylko żal, że nie da się zarobić na nas jeszcze więcej! Leśnicy tymczasem reprezentują Skarb Państwa i muszą dbać o jego interesy to ich obowiązek prawny. Jeśli dbanie o Skarb Państwa ma polegać na windowaniu w górę płac pracowników państwowych kosztem wszystkich innych, to na pewno leśnicy wywiązują się dobrze ze swojego zadania! Tylko dlaczego później tak niechętnie się dzielą zyskiem z tym Skarbem Państwa, o którego interes jak sami piszą dbają. Nawiasem mówiąc, zdajemy sobie sprawę, że członkowie zarządu muszą zarabiać więcej od zwykłych pracowników, tak jest też w innych firmach tylko, że tam tych członków jest stanowczo mniej. W ostatniej części artykułu dochodzimy wreszcie do tematu stawek:
Cena usługi kontra stawka Główny problem i nieporozumienie zarazem - to stawki, których znacznego podwyższenia domagają się właściciele ZUL. Przedsiębiorcy leśni uważają, że używane przez część jednostek LP do kosztorysowania zamówień stawki za roboczogodziny są zbyt niskie. Ale stawki w powiązaniu z normami czasu pracy wskazanymi w katalogach służą tylko do wstępnego planowania i kosztorysowania po stronie LP to jest wewnętrzne narzędzie dla leśników, a nie podstawa jakichkolwiek rozliczeń z ZUL. Jednostka LP zamawia konkretne prace i dba o to, za jaką cenę, czy w odpowiedniej jakości i w przewidzianym terminie wybrany oferent je zrealizuje oraz płaci mu umówioną cenę. Lasy Państwowe jak każdy zamawiający jakąkolwiek usługę - płacą zakładowi usług leśnych całościowo za wykonane zlecenie, a nie konkretnym robotnikom według stawek za roboczogodziny! Co więcej, obecne katalogi pracochłonności powstały w 2003 r. i są nieadekwatne do dzisiejszych warunków pracy, nie uwzględniają zwłaszcza dużego skoku wydajności (przez co koszt roboczogodziny wychodzi niski). Dlatego katalogowe" stawki nie mają nic wspólnego z rzeczywistymi. To już naprawdę jest kuriozum! Państwowa firma przyznaje się do sporządzania kosztorysów na zamawiane prace na podstawie stawki godzinowej nie uwzględniającej płacy minimalnej dla pracownika oraz na podstawie katalogów pracochłonności nieadekwatnych do dzisiejszych warunków pracy!!! To po co w ogóle robić ten kosztorys! Przecież z przemnożenia przez siebie dwóch błędnych ( nierealnych ) wartości nie można uzyskać sensownego wyniku! I na tym ma się opierać plan finansowy poważnego przedsiębiorstwa?! A skoro jest to tylko wewnętrzne narzędzie dla leśników to dlaczego zewnętrzne zakłady usług leśnych muszą się dostosować do w ten sposób obliczanych w nadleśnicwach kosztorysów? Przecież jeśli któryś ZUL przekroczy w ofercie kwotę z kosztorysu to wiemy co będzie Oferta odrzucona i kolejny przetarg. W artykule podany jest również przykład na to, że wydajność rzeczywista może być znacznie wyższa od pracochłonności zawartych w katalogu. Dla przykładu, w 2014 r. w jednym z nadleśnictw Regionalnej Dyrekcji LP w Pile wybrany w przetargu ZUL realizował pozyskanie drewna w ramach zamówienia obejmującego obszar 4 leśnictw. Pozyskał 42,3 tys. m3 surowca, a koszt tego wyniósł 1,320 mln zł. Zgodnie z deklaracją wykonawcy i skontrolowanym przez zamawiającego stanem, przy realizacji zamówienia pracowało 20 pilarzy (wszystkie prace wykonano ręcznie, nie było pozyskania przy użyciu harwesterów). Według katalogów pracochłonności, wykonanie zlecenia przez 20 drwali wymagało łącznie 69,5 tys. roboczogodzin wychodziłoby, że stawka dla każdego z nich za roboczogodzinę wyniosła 19 zł. Tyle że nie katalogowo, a faktycznie, ci drwale przy realizacji zamówienia przepracowali w sumie (uwzględniając dni wypoczynku) 36,6 tys. godzin rzeczywista stawka na osobę wyniosła więc 36 zł za godzinę pracy. To już znacznie więcej niż kwota, o jakiej mówią domagający się dziś wyższych stawek przedsiębiorcy. Takich przykładów można podawać wiele i to w obydwie strony! Pracochłonność katalogowa ma za zadanie odzwierciedlać średnią wydajność pracy dla całego sektora a nie pojedynczych wyjątkowych przypadków. Zawsze znajdą się firmy, w których pracownicy potrafią w pracy pobić autentyczny rekord. Kilkakrotne
przekroczenie nawet wyśrubowanej normy jest jak najbardziej możliwe - dowodzili tego zresztą wielokrotnie na przykład Vincent Pstrowski albo murarz Birkut uwieczniony przez Wajdę w Człowieku z żelaza. Należy przyznać, że pracochłonność w obecnie stosowanym katalogu faktycznie jest wysoka ale dzięki temu pasuje mniej lub więcej do rzeczywistości, gdyż średnia wydajność pracy w sektorze usług leśnych jest relatywnie niska. Zwróćmy uwagę, że chodzi tu o średnią z 4 tysięcy firm leśnych a nie z kilku najlepszych! Te bowiem radzą sobie świetnie nawet w obecnych warunkach. Jednak obowiązkiem zarówno SPL jak i ALP jest myślenie o wszystkich a nie o kilku wyjątkach. Zgadzamy się również, że wydajność pracy powinna stale rosnąć a leśnicy również powinni nam w tym pomóc np. lepiej dla firm przygotowując pracę. Pamiętajmy jednak, że im większy pośpiech w pracy tym więcej wypadków, których w naszej branży jest już stanowczo za dużo. Pod koniec artykułu autor stawia zarzuty: Ta część przedsiębiorców, która teraz protestuje, wie o tym doskonale, a jednak usiłuje przedstawiać sztuczne i nierealne katalogowe stawki za roboczogodziny jako stawki za rzeczywistą godzinę pracy dziś w usługach leśnych i chce ich podwyższenia o 15-30%. Jeśli koszty po stronie LP, a przychody pod stronie ZUL systematycznie rosną, realne stawki dla robotników leśnych są na przyzwoitym poziomie, to dlaczego przedsiębiorcy twierdzą, że nie mają z czego godnie płacić ludziom? To nie jest pytanie do Lasów. Nie od leśnika, lecz przedsiębiorcy zależy, jaką ofertę złoży w przetargu, jak zorganizuje pracę, by wykonać zlecenie, według jakiego systemu i ile zapłaci swoim pracownikom. Warto tu dodać, że nie ma ani jednego przypadku, by jednostka LP nie dokonała w terminie należnej płatności dla ZUL. Jeśli jest tak dobrze to dlaczego jest tak źle? Od sprywatyzowania rynku usług leśnych minęło 25 lat i nigdy nie było podobnych protestów. Czy to przedsiębiorcy czy ich pracownicy nagle zrobili się tak pazerni, że zaczęli żądać nienależnych podwyżek? A może po prostu wyczerpują się firmom proste rezerwy postaci oszczędzania na BHP, na ZUS-ie i podatkach poprzez umowy śmieciowe oraz szarą strefę. Obecnie FSC, PIP i ZUS coraz bardziej kontrolują podmioty gospodarcze a także rośnie świadomość pracowników. Nikt nie chce ryzykować pracując na czarno, bo w razie wypadku zostawi rodzinę bez środków do życia. Dalej w artykule jest też coś o pladze podwykonawstwa : Sygnalizowanym przez wiele osób problemem jest plaga podwykonawstwa w usługach leśnych. Niektóre ZUL to w jednoosobowe firmy albo konsorcja tego typu firm, wynajmujące pracowników do realizacji zleceń. To pole, gdzie ryzyko rozwoju tzw. szarej strefy, jest zwiększone. W takich okolicznościach rozliczenia między firmami a podwykonawcamirobotnikami mogą być nie zawsze rzetelne, podobnie jak dbałość o odpowiednie warunki pracy. Podwykonawstwo było jednym z legalnych sposobów oszczędzania na kosztach pracy. Powoli jednak i ta możliwość przedsiębiorcom się kończy. Od przyszłego roku trzeba będzie płacić składkę na ZUS również od umów o dzieło. Na sam koniec autor wyraża pobożne życzenia, żeby płacić godziwie pracownikom ZUL i zatrudniać ich wszystkich na umowy o pracę: LP zależy na tym, żeby ciężka praca robotników leśnych była godziwie wynagradzana i wykorzystują różne możliwości, by na to wpłynąć. Ale są to możliwości pośrednie, np. poprzez wspomniane wprowadzenie do kryteriów oceny ofert w przetargach kwestii zatrudniania przez zleceniobiorcę pracowników na umowy o pracę (SPL zamawiało opinię prawną, czy jest to dopuszczalne i otrzymało potwierdzenie), finansowanie szkoleń i kursów zawodowych dla pracowników ZUL czy ścisłe współdziałanie z Państwową Inspekcją Pracy. Przecież próbujemy przez cały czas wyjaśnić, że w naszych protestach właśnie o to chodzi. Chcielibyśmy zatrudniać wszystkich pracowników legalnie i płacić im godziwe
pensje ale jak na razie brak nam na to środków! Całą więc nadzieję pokładamy w bogatych i życzliwych nam Lasach Państwowych. W imieniu Zarządu Głównego Stefan Sokolski - Pełnomocnik