œw. Tomasz z Akwinu* O Królowaniu królowi Cypru fragmenty Rozdzia³ 15: O tym, e pojêcie rz¹dów zaczerpniête zosta³o z rz¹dów boskich 15.1. I jak za³o enia miasta lub królestwa odpowiednio zaczerpniêto z formy za³o enia œwiata, tak i pojêcie rz¹dów powinno pochodziæ od rz¹dów Bo ych. 15.2. Wpierw nale y sobie uœwiadomiæ, e rz¹dzenie polega na tym, by to, co jest rz¹dzone, przeprowadziæ w³aœciwie do przeznaczonego celu. I tak te okrêt nazywa siê rz¹dzonym, gdy przemyœlnoœci¹ sternika w³aœciwie jest prowadzony do swego portu. Jeœli zaœ coœ jest podporz¹dkowane zewnêtrznemu celowi, jak okrêt do portu, to do pos³ugi rz¹dz¹cego niech nie nale y tylko to, by rzecz zachowaæ tak¹, jak¹ jest, ale by przede wszystkim przeprowadziæ j¹ do celu. Jeœli zaœ coœ by³oby takie, e cel tego nie by³by poza nim samym, wtedy tylko do tego winien zmierzaæ zamiar rz¹dz¹cego, by sam¹ rzecz, w jej w³asnej doskona³oœci, zachowaæ. I skoro niczego takiego nie znajdziemy wœród rzeczy oprócz samego Boga, który jest celem wszystkiego - to wobec wszystkiego, co jest przyporz¹dkowane do zewnêtrznego celu, ró ne osoby powinny podejmowaæ ró norakie troski. 15.2.1. Móg³by byæ bowiem taki przypadek, gdy by³by jeden, który troszczy³by siê o to, by rzecz zachowaæ w jej istnieniu, drugi zaœ, by doprowadziæ j¹ do wy szej doskona³oœci. Jak to siê dzieje w przypadku okrêtu, z którego czerpie siê pojêcie rz¹dów: rzemieœlnik troszczy siê o to, by odnawiaæ czêœci drewniane, jeœliby coœ siê zepsu³o w okrêcie, lecz eglarz winien siê raczej niepokoiæ, by okrêt doprowadzi³ do portu. Tak samo jest w cz³owieku. Medyk bowiem troszczy siê o to, by ycie ludzkie zachowaæ w zdrowiu, ekonom, by zapewniæ mu rzeczy konieczne do y- 225
cia; uczony znów troszczy siê, by pozna³ prawdê, a twórca obyczajów, by y³ zgodnie z rozumem. I jeœliby cz³owiek nie by³ podporz¹dkowany jakiemuœ zewnêtrznemu dobru, wystarczy³aby mu troska, o której powiedziano wczeœniej. 15.2.2. Lecz jest pewne dobro zewnêtrzne wobec cz³owieka, póki yje on jako œmiertelnik, jest nim najwy sza szczêœliwoœæ, której wypatrujemy w rozkoszowaniu siê Bogiem po œmierci. Poniewa powiada Aposto³: jak d³ugo yjemy w ciele, pielgrzymujemy ku Panu. Dlatego chrzeœcijanin, którego szczêœliwoœæ zosta³a nabyta przez krew Chrystusow¹, i który w celu jej zdobycia przyj¹³ jako zadatek Ducha œw., potrzebuje innej duchowej troski, która pokierowa³aby nim do portu zbawienia wiecznego. I tê troskê wierni otrzymuj¹ od s³ug Koœcio³a Chrystusowego. 15.3. To samo zaœ nale y s¹dziæ o celu ca³ej wspólnoty, co pojedynczego jej cz³onka. Gdyby zatem cel cz³owieka by³ jakimœ dobrem w nim samym istniej¹cym, to ostateczny cel królowania nad wspólnot¹ by³by podobny, [tzn.], by takie dobro spo³ecznoœæ zdoby³a i w nim wytrwa³a. I gdyby taki ostateczny cel czy to dla jednego cz³owieka, czy te spo- ³ecznoœci by³ czymœ zwi¹zanym z cia³em, jak choæby ycie i zdrowie na ciele, królowanie by³oby pos³ug¹ natury medycznej. I gdyby ostatecznym celem by³o op³ywanie w bogactwa, królem dla spo³ecznoœci by³by ekonom. A gdyby nim by³o dobro wyp³ywaj¹ce z poznania prawdy, na tyle, na ile to mo liwe, do króla nale a³aby pos³uga uczonego. Wydaje siê zaœ, e celem spo³ecznoœci jest wspólne ycie w zgodzie z cnot¹. Po to siê przecie ludzie gromadz¹, by w³aœnie yæ dobrze, czego nie móg³by uzyskaæ nikt z yj¹cych w pojedynkê. A dobre ycie jest yciem w zgodzie z cnot¹. Zatem cnotliwe ycie jest celem ludzkiego zgromadzenia. Czego znakiem jest, e ci stanowi¹ sami czêœci zgromadzenia spo³ecznoœci, którzy wzajemnie siê wspieraj¹ w dobrym yciu. Gdyby przecie ludzie schodzili siê tylko po to, by yæ, zwierzêta i niewolnicy stanowiliby pewn¹ czêœæ wspólnoty obywatelskiej. Jeœli zaœ po to, by zdobywaæ bogactwa, wszyscy kupcy powinni przysposobiæ dla siebie jedn¹ wspólnotê polityczn¹. A przecie widzimy, e ci podlegaj¹ pod jedn¹ wspólnotê, którzy pod jej prawami i [w zgodzie] z jej porz¹dkiem s¹ kierowani ku dobremu yciu. A poniewa ycie cz³owieka w zgodzie z cnot¹ jest podporz¹dkowane ostatecznemu celowi, który le y w rozkoszowaniu siê Bogiem jak to ju wy ej powiedzieliœmy powinno byæ tak, e cel spo³ecznoœci ludzkiej jest taki, jak jednego cz³owieka. Celem zgromadzonej spo³ecznoœci nie jest wiêc ycie wed³ug cnoty, ale by przez cnotliwe ycie dojœæ do rozkoszowania siê Bogiem. 226
15.4. Jeœliby zaœ do tego celu mo na by³o dojœæ si³¹ ludzkiej natury, konieczne by³oby, aby do powinnoœci króla nale a³o kierowanie ludzi do tego celu. Zak³adamy przecie, e tego nazywamy królem, komu powierzono najwy sze królowanie w sprawach ludzkich. A tym wy sze jest królowanie, im bardziej jest podporz¹dkowane celowi ostatecznemu. Zawsze zaœ znajdzie siê taki, kto stosownie do celu ostatecznego wydaje rozkazy temu, co jest podporz¹dkowane celowi ostatecznemu. Zupe³nie jak sternik, do którego nale y kierowanie nawigacj¹, rozkazuje temu, kto okrêt konstruuje, jaki okrêt powinien zadowalaj¹co nadawaæ siê do nawigacji, a obywatel, który u ywa broni, rozkazuje rzemieœlnikowi, jak¹ broñ ma wyprodukowaæ. A poniewa cel, jakim jest rozkoszowanie siê Bogiem, nie przychodzi cz³owiekowi moc¹ ludzk¹, lecz Bosk¹ wed³ug s³ów Aposto³a: ycie wieczne Bo ¹ ³ask¹ przeprowadzenie do tego celu nie nale y do ludzkiego, lecz Boskiego królowania. Królowanie zatem przynale y do tego króla, który nie tylko jest cz³owiekiem, ale i Bogiem, a œciœle do Pana naszego, Jezusa Chrystusa, który czyni¹c ludzi synami Boga, wprowadza ich do niebieskiej chwa³y. Zatem to przekazane mu królowanie nigdy nie ulegnie zniszczeniu i ze wzglêdu na to nazwany jest w Piœmie œw. nie tylko Kap³anem, ale i Królem s³owami Jeremiasza: bêdzie królowa³ król, a bêdzie on m¹dry, dlatego od niego pochodzi królewskie kap³añstwo. Co wiêcej, wszystkich wiernych Chrystusowi, na tyle, na ile s¹ jego cz³onkami, nazywa siê i królami, i kap³anami. S³u bê wiêc temu królestwu, aby odró niæ rzeczy ziemskie od duchowych, powierzono nie ziemskim królom, ale kap³anom a przede wszystkim najwy - szemu kap³anowi, nastêpcy Piotra, wikariuszowi Chrystusa, czyli biskupowi Rzymu, któremu winni s¹ poddañstwo wszyscy królowie ludu chrzeœcijañskiego, tak jak samemu Panu, Jezusowi Chrystusowi. To przecie jemu, do którego nale y troska o cel ostateczny, winni s¹ poddañstwo ci, do których nale y troska o cele wczeœniejsze, i jego rozkazami winni siê kierowaæ. Skoro zatem kap³añstwo u pogan, jak i ca³y kult bóstw, wynika³o z poszukiwania dóbr doczesnych, które to podporz¹dkowane by³y dobru wspólnemu, to odpowiednio do tego kap³ani pogañscy poddani byli królom. 15.5 A tak e, skoro w Starym Prawie obiecywano dobra ziemskie, udzielone pobo nemu ludowi nie przez demony, ale przez prawdziwego Boga, wiêc w Starym Prawie kap³ani poddani byli prawem królom. Lecz w Nowym Prawie kap³añstwo stoi wy ej, bo przez nie ludzie prowadzeni s¹ do dóbr niebieskich, st¹d w Prawie Chrystusowym królowie winni byæ poddani kap³anom. W³aœnie dlatego, cudem Opatrznoœci Bo ej, sta³o siê tak, e w mieœcie Rzymie, które Bóg przewidzia³ na 227
przysz³¹ stolicê w³adcy ludu chrzeœcijañskiego, stopniowo wzrasta³ taki obyczaj, e rz¹dcy miasta podlegali kap³anom. Jak podaje Waleriusz Maksimus, w naszym mieœcie wszystko powinno byæ zawsze stawiane po religii, nawet gdy chcemy ogl¹daæ s³awê najwy szego majestatu. I w³aœnie dlatego wodzowie nie wahali siê s³u yæ œwi¹tyniom, z przekonaniem, e bêdzie to dobre dla królowania w sprawach ludzkich, jeœli pozostan¹ w trwa³ej zgodzie z opatrznoœci¹ bo ¹. I poniewa w Galii mia³a w przysz³oœci szczególnie rozkwitaæ religia chrzeœcijañskiego kap³añstwa, za Bo ym przyzwoleniem by³o tak, e u Galów kap³ani pogañscy, których nazywano druidami, okreœlali prawo ca³ej Galii jak to opowiada Juliusz Cezar w ksi¹ ce, w której opisa³ wojnê galijsk¹. Rozdzia³ 16: O tym, co nale y do królewskiej pos³ugi 16.1. Jak zaœ ycie, które ludzie dobrze pêdz¹, podporz¹dkowane jest szczêœliwemu yciu, którego wyczekujemy w niebie, tak równie jakiekolwiek dobra jednostkowe, o które troszcz¹ siê ludzie, a wiêc bogactwa, zyski, zdrowie, swoboda mowy czy wiedza, podporz¹dkowane s¹ dobru wspólnemu jako celowi. 16.2. Jeœli zatem, jak powiedziano, ten, kto troszczyæ siê powinien o cel ostateczny stoi ponad tymi, którzy troszcz¹ siê o sprawy, które temu celowi s¹ podporz¹dkowane i kieruje nimi swoj¹ w³adz¹, to oczywiste siê staje, e jak król winny jest poddañstwo panowaniu i królowaniu tego, kto zarz¹dza moc¹ urzêdu kap³añskiego, tak ten powinien staæ ponad wszystkimi ludzkimi urzêdami i swoj¹ w³adz¹ nad nimi królowaæ. I jeœli ktokolwiek robi rzeczy podporz¹dkowane czemuœ innemu jako celowi, to nale y czuwaæ, aby jego dzie³o pozostawa³o z tym celem w zgodzie. Jak rzemieœlnik, który tak wytwarza miecz, by odpowiada³ walce, i jak budowniczy, który powinien tak dom zaplanowaæ, aby ten nadawa³ siê do zamieszkania. 16.2.1. Tak wiêc poniewa celem ycia, które obecnie dobrze pêdzimy, jest szczêœliwoœæ niebieska, to tym samym do królewskiego urzêdu nale y troska o dobre ycie wspólnoty tak, aby w rezultacie odpowiada³o szczêœliwoœci niebieskiej. A mianowicie nakazywaæ to, co prowadzi do szczêœliwoœci niebieskiej i o ile to tylko oka e siê mo liwe, zakazywaæ rzeczy przeciwnych. To zaœ, co prowadzi do prawdziwej szczêœliwoœci, a tak e rzeczy jej przeciwne, znane jest z prawa boskiego, którego nauczanie przynale y do urzêdu kap³añskiego [...]. Przeto król, pouczony przez boskie prawo, przede wszystkim powinien kierowaæ siê zasad¹, by 228
poddana mu wspólnota dobrze y³a. Ta zaœ zasada dzieli siê na trzy: aby dobre ycie w poddanej wspólnocie ustanowiæ, ustanowione zachowaæ, a zachowane ulepszaæ. 16.2.2. Do dobrego zaœ ycia jednostki potrzeba dwóch rzeczy: przede wszystkim tego, co jest dzia³aniem w zgodzie z cnot¹ (poniewa to za spraw¹ cnoty dobrze yjemy), w drugiej zaœ kolejnoœci, i jakby w charakterze narzêdzia, potrzeba wystarczaj¹cej iloœci tych dóbr cielesnych, których u ycie jest konieczne do czynu cnotliwego. 16.3. Natomiast jednoœæ cz³owieka wyp³ywa z natury, zaœ jednoœæ wspólnoty, któr¹ nazywamy pokojem, powinna byæ sprawiana przemyœlnoœci¹ króluj¹cego. Tak wiêc do ustanowienia dobrego ycia wspólnoty potrzeba trzech rzeczy. 16.3.1. Po pierwsze, aby wspólnota zosta³a ustanowiona w jednoœci pokoju. 16.3.2. Po drugie, aby wspólnota zjednoczona wêz³em pokoju by³a kierowana do dobrego dzia³ania. Jak bowiem cz³owiek nie móg³by nic zdzia³aæ, gdyby jego cz³onki nie by³y uprzednio zjednoczone, tak ludzka wspólnota, jeœli utraci jednoœæ, walczy sama ze sob¹, nie mog¹c dobrze dzia³aæ. 16.3.3. Po trzecie zaœ, potrzeba, aby dziêki przemyœlnoœci króluj¹cego nie zabrak³o rzeczy koniecznych do dobrego ycia. Skoro wiêc dobre ycie jest ustanowione we wspólnocie za spraw¹ królewskiej pos³ugi, to i do jego utrzymania powinien zmierzaæ. 16.4. S¹ zaœ trzy rzeczy, które stoj¹ na przeszkodzie trwaniu dobra publicznego, z których jedna pochodzi z natury. Nie mo na bowiem ustanowiæ dobra wspólnoty raz na zawsze, lecz w pewnym sensie czyniæ to nale y nieustannie. A skoro ludzie s¹ œmiertelni, to nie mog¹ trwaæ nieustannie w tym samym. Ani, póki yj¹, mieæ takie same si³y, bo ludzkie ycie podlega licznym zmianom, i tak nie ma ludzi zdolnych do pe³nienia tej samej pos³ugi jednakowo przez ca³e ycie. Inna zaœ przeszkoda w zachowaniu dobra publicznego, przychodz¹c z wewn¹trz, tkwi w przewrotnoœci woli, gdy albo ludzie s¹ zbyt leniwi w czynieniu tego, czego wymaga rzeczpospolita, albo nawet szkodz¹ pokojowi wspólnoty, gdy omijaj¹ sprawiedliwoœæ, zak³ócaj¹c pokój innych. Trzecia zaœ przeszkoda w zachowaniu rzeczpospolitej pochodzi z zewn¹trz, gdy przez najazd wrogów koñczy siê pokój, królestwo lub miasto na pewien czas ulega ca³kowitemu chaosowi. 229
16.4.1 A zatem król powinien przedsiêwzi¹æ trzy rzeczy, aby udaremniæ wy ej wymienione przeszkody. Po pierwsze zadbaæ o nastêpstwo ludzi i zastêpowanie tych, którzy pe³ni¹ rozmaite pos³ugi. Jak to siê dzieje za spraw¹ boskiego królowania nad rzeczami zniszczalnymi, poniewa wiecznie trwaæ nie mog¹, zapewniono, aby za spraw¹ rodzenia jedne zastêpowa³y inne i aby w ten sposób zachowaæ integralnoœæ wszechœwiata. Tak samo, za spraw¹ królewskich starañ, zachowane jest dobro poddanej mu spo³ecznoœci, gdy dok³ada on starañ, aby zastêpowaæ innymi tych, których zabrak³o. Po drugie zaœ, aby swoim prawem i rozkazami, karami i nagrodami, powstrzymywa³ poddanych sobie ludzi od niegodziwoœci i prowadzi³ ich do czynów cnotliwych, bior¹c w tym przyk³ad z Boga, który da³ ludziom prawo, odp³acaj¹c pos³usznym nagrod¹, a wystêpnym kar¹. Po trzecie, do królewskiej troski nale y, aby broniæ poddan¹ sobie spo³ecznoœæ przed wrogami. Na nic bowiem nie zda siê unikanie wewnêtrznych zagro eñ, jeœli nie bêdzie mo na obroniæ siê przed zewnêtrznymi. 16.5. Tak wiêc pozostaje trzecia rzecz zwi¹zana z ustanowieniem dobra wspólnoty, która nale y do króla: aby by³ wra liwy na rozwój. Czyni to, gdy w poszczególnych sprawach, o których by³a mowa wy ej, poprawia to, co nieuporz¹dkowane, uzupe³nia to, czego brakuje, a jeœli coœ mo e staæ siê lepsze, to takim je czyni. St¹d i Aposto³ napomina wiernych, aby zawsze ubiegali siê o lepsze charyzmaty. [...] Na ³amach PRESSJI po raz pierwszy ukazuje siê niepublikowana dot¹d 16 ksiêga O królowaniu - œw. Tomasza w t³umaczeniu Mateusza Matyszkowicza 230