Białoruś: gospodarczy krok do przodu. W Mińsku Chinatown a u nas inwestor z Kataru ( Energia Gigawat nr 11/2010) W powszechnie panującej w Polsce opinii, Białoruś jest najlepszym przyjacielem, jeżeli nawet nie wasalem Rosji. Tymczasem, już od kilku lat, w sprawach gospodarczych następują co i raz spięcia. Prezydent Republiki Białoruś, Aleksandr Łukaszenka, który przez wiele lat czerpał korzyści dla swego kraju z tytułu niskich cen kupowanych w Rosji surowców, nie może pogodzić się ze stopniowym urynkowaniem przez Federację Rosyjską stosunków gospodarczych. Sto procent cła Wielkie nadzieje Łukaszenka wiązał z unią celną Białorusi, Kazachstanu, Rosji, która zaczęła (częściowo) obowiązywać od 1 stycznia 2010 roku. Tymczasem unia celna działa na razie, przynajmniej w opinii Białorusinów, w jedną tylko stronę. Rosja nałożyła bowiem na początku 2010 roku 100-procentowe cło na naftę. Białorusini byli wstrząśnięci. Po wielu rundach negocjacji, 27 stycznia br. Moskwa i Mińsk podpisały porozumienie, które określiło zakres objętych ulgami celnymi dostaw rosyjskiej ropy na Białoruś. Pomimo zawarcia kompromisu, Białorusini oskarżyli Rosję, że jej przedsiębiorstwa tracą zainteresowanie współpracą z białoruskimi firmami i ich kraj otrzymuje mniejsze kontyngenty dostaw ropy. A Rosjanie po prostu nie chcą już dopłacać do białoruskiego reeksportu ich ropy i gazu. Łukaszenka przez ostatnie 20 lat tanio kupował, a drogo sprzedawał rosyjski surowiec za granicę, nieco go przetwarzając. I na tym m.in. polegał cud gospodarczy Białorusi. Rosjanie teraz godzą się na bezcłowe dostawy tylko takiej ilości surowca, jaki potrzebny jest dla gospodarki Białorusi. I ani grama więcej. Igor Seczina, wicepremier Rosji, który podpisywał w styczniu porozumienie, zgodził się na dostarczanie bez cła tylko 6,3 mln ton ropy rocznie, zaś reszta, tj. 21,5 mln ton obłożone zostało cłem. Wprowadzenie przez Rosję w styczniu br. pełnej stawki celnej na dostarczaną Białorusi ropę (z wyjątkiem bezcłowego kontyngentu na potrzeby wewnętrzne w wysokości 6,3 mln ton) spowodowało wzrost ceny jednej tony z ok. 320 USD w 2009 roku do ok. 600 USD w br. W znaczący sposób podwyższyło to koszt opłacalnego jeszcze do końca 2009 roku przerobu rosyjskiego surowca w białoruskich rafineriach i następnie eksportu produktów naftowych na rynki zachodnie. W rezultacie rentowność tego sektora spadła do poziomu 22, 3 proc. 14 marca Alaksandr Łukaszenka podpisał dekret znoszący z dniem 1 lutego 2010 r. cło eksportowe na białoruskie produkty naftowe. Krok ten ma na celu obniżenie ceny eksportowanych na Zachód produktów i utrzymanie dzięki temu rynków zbytu oraz zachęcenie firm rosyjskich do przerobu ropy w rafineriach białoruskich nawet kosztem spadku dochodów do budżetu. W tym roku benzyna na Białorusi podrożała w stacjach paliw już o 15 procent. Kierowcy uważają, że rząd wyższymi cenami paliw reperuje dziurawy budżet kraju. Tymczasem Łukaszenka bierze się i za bogaczy, w tym i wysokiej rangi urzędników, którzy na ogół są właścicielami dużych (powyżej 200 metrów kwadratowych), drogich willi na przedmieściach. Od 1czerwca 2010 roku muszą płacić aż dwa razy więcej za ogrzewanie i wywóz śmieci, półtora raza
więcej za wodę. Budżet zyska w ten sposób ok. 3 mln USD. Warto przy tym zauważyć, iż na Białorusi usługi komunalne są mocno dotowane. Dopłaty sięgają nawet 40-50 procent kosztów. Bogacze zapłacą zatem całe 100 procent należności za usługi. Dyscyplinowanie cukrem A. Łukaszenka, po wielu bezowocnych rozmowach z Rosjanami, decyduje się pozwać Rosję do Sądu Gospodarczego Wspólnoty Niepodległych Państw. Pewnie mu to w kontaktach z wielkim sąsiadem nie pomoże. Od kilku lat, przy każdej próbie powolnego dostosowywania przez Rosję cen surowców eksportowanych na Białoruś do poziomu europejskiego, dochodzi do scysji. Łukaszenka nie przebiera wówczas w słowach, grzmi, straszy i płaci. Jeszcze w 2006 roku płacił za gaz zaledwie 46 USD. Cła na ropę też nie są nowością. Po raz pierwszy Rosjanie wprowadzili cło od 1 stycznia 2007 r. Za każdą tonę cło wyniosło 180 dolarów. Spowodowało to wówczas dwukrotną podwyżkę cen benzyny na Białorusi. Podczas gdy wcześniej płacono np. za PB 95 ok. 1100 rubli białoruskich, od 1 stycznia 2007 r. klient stacji paliwowej wykładał już 2 tysiące (jednego dolara). Rosjanie połapali się już wtedy, że bracia Białorusini zarabiają na reeksporcie ich surowców. Eksport ropy i pochodnych stanowił aż 8 proc. PKB Białorusi. Białoruskie gazety pełne były komentarzy. Sowietskaja Białoruś (państwowy organ) nie miała wątpliwości, że Rosjanie uzbroili się w rynkowy pragmatyzm. Komentatorzy wskazywali, że teraz Białoruś postara się odbić co nieco te ogromne straty podniesieniem np. stawek za tranzyt rosyjskich towarów przez swoje terytorium. Już 3 stycznia 2007 r. rząd białoruski ustanowił opłatę celną za rosyjską ropę naftową eksportowaną na Zachód przez Białoruś w wysokości 45 dolarów za tonę. Zapowiadano też opłaty za tranzyt gazu oraz za ziemię pod rurociągami, a także ma się przyjrzenie się prawom własnościowym różnych rosyjskich firm działających na Białorusi. Łukaszenka, niesamowicie zły na bratnią do tej pory Rosję, oświadcza, że... Jeśli Rosja dławiąc się petrodolarami, postanowiła odegrać się na Białorusi, to my poprosimy o zapłatę za nasze usługi.... A Rosjanom przestał smakować wówczas nawet białoruski cukier. Rosyjskie służby graniczne przestały wydawać dokumenty niezbędne do jego wysyłki. Tylko w ciągu pierwszych kilkunastu dni Białorusini stracili 2 mln dolarów. Rosjanie ani myśleli też płacić za tranzyt. Cukrem dyscyplinowali sąsiadów w trakcie negocjacji cen gazu. Potem zakręcili po prostu kurek w rurociągu naftowym Przyjaźń i zagrozili wstrzymaniem importu wszelkich towarów. Wstrzymanie tłoczenia nafty nastąpiło po tym, jak Białorusini zaczęli odbierać swoje cło za tranzyt w naturze, czyli w ropie. Po trzech dniach nerwów, bezpośrednich rozmów telefonicznych prezydentów obu państw, 10 stycznia 2007 r. prezydium Rady Ministrów Białorusi anulowało swoją decyzję o cłach tranzytowych. Rosjanie zrezygnowali z ceł. Teraz pewnie znów obydwa kraje dogadają, tyle, że potrwa to trochę dłużej. 16 marca 2010 roku, podczas posiedzenia rządu Państwa Związkowego Białorusi i Rosji w Brześciu, premier Władimir Putin stwierdził, iż całkowite zniesienie ceł będzie możliwe dopiero wraz z powstaniem Wspólnej Przestrzeni Ekonomicznej (na bazie tworzonej obecnie Unii Celnej), co wstępnie zaplanowano na początek 2012 roku. Na razie Gazprom zapowiada podniesienie w 2010 roku ceny dla Białorusi o 16 procent, co by oznaczało, że zapłaci ona za gaz 171,5 dolara za 1000 m3. Pomogą Wenezuela i Brazylia?
W 2010 roku Łukaszenka zagrał więc aż na kilku frontach na raz. Najpierw zaproponował Rosjanom możliwość szerszego wejścia do zadłużonych białoruskich zakładów przemysłowych, energetycznych, banków. Potem prosił jeszcze o obniżenie ceny gazu przynajmniej do 150 dolarów. Gdy prośby nie odniosły skutku, poszedł do sądu i pojechał do Ameryki. Z Wenezueli przywiózł obietnicę dostaw 80 tysięcy baryłek ropy dziennie. Najprawdopodobniej trafi ona do litewskich i łotewskich portów, a stamtąd cysternami pojedzie na Białoruś. Litewska Kłajpeda oraz łotewski Ventspils mocno zabiegają o te kontrakty, twierdząc, że już są w stanie przyjąć statki do 150 tys. ton. Problem jednak w rurze. Maria Biegowa z rosyjskiego Instytutu Energetyki i Finansów, w rozmowie 20 maja 2010 roku z agencją Regnum, stwierdziła wyraźnie, że część ropociągu prowadzącego z Kłajpedy na Białoruś należy do Rosji, a dokładniej do rosyjskiej firmy Transnieft. "Stanowisko Transnieftu jest następujące: rura jest w kiepskim stanie technicznym, dlatego nie nadaje się do eksploatacji. Jeśli Białoruś zwróciłaby się do Transnieftu, firma najprawdopodobniej odrzuciłaby z powodów politycznych prośbę o uruchomienie ropociągu". Białoruś płaci Wenezueli za ropę według bieżących cen rynkowych. Za pierwszą partię dostarczoną w maju zapłaciła 704 USD za tonę łącznie z transportem z Wenezueli do rafinerii w Mozyrzu. Druga, dostarczona w czerwcu, kosztowała 630 USD. Rosyjska kosztuje 600 USD, ale - jak twierdzą eksperci - wenezuelska jest jedną z najlepszych na świecie, jest w niej o połowę, w porównaniu z rosyjską, mniej ciężkiego oleju opałowego. Poza tym Rosja zredukowała w br. dostawy do białoruskich rafinerii o 40 proc, bo Białorusini zapłacili cło po ubiegłorocznych stawkach i za nic mają żądania Rosjan. Według planów, Białoruś w ten sposób może w tym roku kupić od Wenezueli do 4 mln ton ropy, a chciałaby zwiększyć ten import do 10 mln ton rocznie. Prezydent Ukrainy - Wiktor Janukowycz oświadczył niedawno podczas spotkania z prezydentem Białorusi Aleksandrem Łukaszenką, że jest gotów współpracować z Białorusią w zakresie ułatwienia sąsiadowi zza miedzy dostaw ropy naftowej z Wenezueli. "Pomożemy wam w transporcie, częściowo w przeróbce oraz w sprzedaży ropy, w tym również na rynku ukraińskim - obiecywał prezydent Ukrainy. I pewnie słowa dotrzyma. Wenezuela może zaś okazać się nowym potentatem na rynku naftowym. W opublikowanych w tym roku przez Amerykańską Służbę Geologiczną wynikach badań wskazuje się na olbrzymie zasoby ropy w tym kraju. Tylko w delcie rzeki Orinoko mogą znajdować się 74 mld ton ropy. * Białoruś nawiązuje ostatnio intensywne kontakty gospodarcze z Ameryką Łacińską i innymi dalekimi krajami. Szuka tanich surowców oraz rynków zbytu na białoruskie towary, by pokazać Rosji, że nie jest zdana li tylko na jej przychylność. W marcu 2010 roku Aleksander Łukaszenka przebywał wizytą w Brazylii. Białorusini są szczególnie zainteresowani udziałem w realizowanym przez Brazylię programie rozwoju rolnictwa. Obydwa kraje chcą m.in. wymieniać się nowoczesnymi technologiami. Białoruski prezydent przypomniał, że w programie ekspansji eksportowej do krajów trzecich, które od ubiegłego roku realizuje Mińsk, Brazylia mogłaby stać się ważnym importerem białoruskich maszyn rolniczych, głównie traktorów i kombajnów "Białaruś", precyzyjnego sprzętu wykorzystywanego w wielu dziedzinach przemysłu oraz samochodów ciężarowych "Biełaz". Prezydent Brazylii, Lula da Silva, prosił z kolei o pomoc białoruskich specjalistów podczas budowy zakładów przetwórstwa zbożowego. Prezydent Brazylii podkreślił, że już teraz znakomicie układa się współpraca w dziedzinie przemysłu metalurgicznego. Białoruś jest bowiem największym dostawcą szyn dla brazylijskich kolei. Także aż jedną trzecią brazylijskiego rynku nawozów sztucznych stanowi import z białoruskich zakładów chemicznych.
Chińsko - wietnamska odsiecz Z kolei 23 marca do Mińska przybył wiceprzewodniczący ChRL, Xi Jinping. Aleksandr Łukaszenka i Jinping, ogłosili, że oba kraje finalizują kontrakty o łącznej wartości ponad 3,4 mld USD. Oprócz tego, Chiny udzielą Białorusi w najbliższym czasie preferencyjnego kredytu o wartości 1 mld USD na rozwój wspólnych inwestycji oraz przekażą bezzwrotną pomoc w wysokości 9 mln USD. Białoruskie władze zapraszają chińskie koncerny do kooperacji w dziedzinie produkcji rolniczej i energetyki, w tym również budowy elektrowni atomowych na Białorusi, choć jeszcze niedawno Białorusini podpisywali wstępne kontrakty z Rosjanami. Obecnie Chińczycy realizują na Białorusi inwestycje opiewające na 1 mld dolarów, a niebawem będą one jeszcze większe. Rzecznik rządowy, Alaksandr Tymoszenka, oświadczył po wizycie gościa, że Chiny mogą zainwestować w gospodarkę białoruską do 15,7 mld dolarów. Białoruś i Chiny zamierzają współpracować w 89 przedsięwzięciach, budując m.in. fabrykę samochodów i cukrownię, modernizując kilka elektrowni i zakładając w Mińsku Chinatown. Już po koniec kwietnia br. konkretyzowano z chińskim koncernem motoryzacyjnym Cherry rozmowy o budowie na Białorusi fabryki samochodów tej marki. Wartość inwestycji szacowana jest na około 260 mln dolarów. Temat ważny dla Białorusinów, bo od 1 lipca 2010 roku zacznie obowiązywać Kodeks Celny Unii Białoruś, Kazachstan, Rosja. Tymczasem, według ocen ekspertów białoruskich, ceny samochodów używanych wzrosną na Białorusi średnio o 30-40 procent w zależności od rocznika. Spowoduje to wzrost opłacalności produkcji samochodowej na terytorium własnego kraju. Jak z kolei informowała po wizycie chińskiego gościa w Mińsku, "Niezawisimaja Gazieta", białoruski prezydent Alaksandr Łukaszenka zaproponował Chinom udział w budowie pierwszej elektrowni atomowej na Białorusi, która ma być usytuowana w pobliżu Ostrowca. Co prawda mają ją budować Rosjanie, ale pewnie ta propozycja ma wymusić na nich większe ustępstwa, a nade wszystko finansowe zaangażowanie. Chińczycy zbudują też do 2013 roku swoją dzielnicę turystyczną w Mińsku, z hotelami, restauracjami i innymi chińskimi atrakcjami, a arabski Oman czyni to samo. Białorusini sprzedali im nawet grunty pod te inwestycje. W planach jest uruchomienie w Mińsku hazardu! Wszystko po to, by rozruszać gospodarkę. Kolejnym azjatyckim krajem, z którym tej wiosny zaczyna robić interesy A. Łukaszenka, jest Wietnam. W trakcie majowej wizyty prezydenta Wietnamu Nguyễna Minh Triếta w Mińsku, podpisano liczne porozumienia o współpracy gospodarczej, bankowej, rolnej. Wietnam zaprasza białoruskie firmy do udziału w eksploatacji na swoim terytorium złóż ropy naftowej oraz budowie nowoczesnych centrów handlowych w Hanoi i Ho Chi Minh oraz oferuje tanie komponenty do produkcji nawozów mineralnych. Do tej pory były one sprowadzane z Rosji. Do prywatyzacji Mocno, zresztą, wchodzą z inwestycjami na białoruski rynek i inne kraje, w tym i z UE. Bardzo aktywni są od ubiegłorocznej wizyty w Mińsku Silvio Berlusconiego, Włosi. Upatrzyli strefę ekonomiczną w Brześciu, tuż przy polskiej granicy. Chcą tu inwestować w przemysł energetyczny, ciężki, transport, a potem, poprzez unię celną, wchodzić także na rynki Federacji Rosyjskiej i Kazachstanu. Kilka dni po chińsko białoruskich rozmowach, A.Łukaszenka przyjął grupę amerykańskich biznesmenów i namawiał ich do inwestycji, udziału w prywatyzacji, prosił nawet, by puścić w niepamięć dotychczasowe ostre spory polityczne.
Białoruski rząd podjął bowiem decyzję o skierowaniu do prywatyzacji 500 dużych przedsiębiorstw państwowych. Proces idzie jak po grudzie, ale lada dzień nabierze przyśpieszenia, bo obliguje do tego porozumienie z Bankiem Światowym. Sześć z nich wizytował osobiście prezydent Aleksander Łukaszenka. Ponoć w pierwszej kolejności sprywatyzowana ma być branża samochodowa i maszynowa, chemiczna, a nawet rafinerie. Już w republice pojawili się przedsiębiorcy z Włoch, Austrii, Niemiec, Rosji, ale także z Polski. Część naszych biznesmenów ma nawet zamiar przenieść swoje interesy na Białoruś z pogrążonej zapaścią ekonomiczną i polityczną Ukrainy. Na Białorusi działa około 300 przedsiębiorstw z udziałem kapitału polskiego, a w wymianie handlowej uczestniczy ponad 5 tysięcy polskich firm. W poszukiwaniu własnych, szybkich dochodów budżetowych, A. Łukaszenka w maju zezwolił rządowi na wyemitowanie pięcioletnich euroobligacji na sumę 2 mld USD. To i tak kilka razy mniej niż pozwala sobie trzy razy mniejsza Litwa. Rada Europy potępia i zaprasza Tymczasem Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy ostro potępiło na posiedzeniu 30 kwietnia 2010 roku władze Białorusi za łamanie zasad demokracji i brak postępu w osiąganiu europejskich standardów. Status Specjalnego Gościa w Organizacji nie został Białorusi przywrócony. Zgromadzenie zdecydowało o zawieszeniu kontaktów na wysokim szczeblu z władzami Białorusi. Zgromadzenie wyraziło też zaniepokojenie powtarzającymi się prześladowaniami mniejszości polskiej Związku Polaków i naruszeniu ich prawa do zrzeszania się i zgromadzeń. Ponadto posłowie skrytykowali sposób przeprowadzenia ostatnich wyborów, które - jak podkreślono - całkowicie odbiegały od europejskich standardów. Jak jednak podają białoruskie media, w Parlamencie Europejskim trwają konsultacje w sprawie wejścia Białorusi do Zgromadzenia Parlamentarnego EURONEST, składającego się z parlamentarzystów krajów objętych unijnym programem Partnerstwo Wschodnie. Białoruś oficjalnie zaproszono do uczestnictwa w Partnerstwie Wschodnim w 2009 roku. Przeznaczono dla krajów objętych partnerstwem aż 600 mln euro ze środków unijnego budżetu. Zakładano, że co najmniej 20 mln euro trafi na Białoruś już na początku br. Jednak proceduralne przygotowania do wypłaty środków wciąż trwają i pewnie zostaną wypłacone dopiero w 2011 roku. Władzom Białorusi bardziej nawet od euro zależy na liberalizacji reżimu wizowego z UE. Gotowe są nawet na zniesienie wiz dla obywateli krajów UE, którzy wybieraliby się na Białoruś w celach turystycznych. Od 1 maja br. w przejściach drogowych w Kuźnicy i Bobrownikach zaczęły funkcjonować tzw. "zielone pasy". Są one przeznaczone dla osób wjeżdżających do Polski, które nie mają nic do zgłoszenia, ani oclenia. Dzięki takiemu rozwiązaniu, podróżni będą mogli szybciej przekroczyć granicę. Są one oznaczone widocznymi tablicami.