POLSKI INSTYTUT ŹRÓDŁOWY W LUND Helena Dziedzicka przyjmujący protokół asystent Instytutu przepisano 3 egz. 20/5.1965. Z.Ł. Stockholm, dnia 20/I 1946 r. 123 Protokół przesłuchania świadka 155 Staje Pan Anna Kobylańska urodzona 7/7 1925 w Warszawie, zawód uczennica wyznanie rzyms.-katol., imiona rodziców Tadeusz Cezara ostatnie miejsce zamieszkania w Polsce Warszawa obecne miejsce zamieszkania [brak] pouczony o ważności prawdziwych zeznań, oraz o odpowiedzialności i skutkach fałszywych zeznań, oświadcza, co następuje: przebywałem w obozie koncentracyjnym w Auschwitz-Birkenau w czasie od 27/4 43 do 22/11 44 jako więzień polityczny pod numerem 4357 i nosiłem trójkąt koloru czerwonego z literą P następnie przebywałem w Wattenstedt [sic] fabr. amunicji od 26/11 44 do 10/4 45 r. od 19/4 45 do 23/4 45 Ravensbrück zał. 2 ark. Na pytanie, czy w związku z pobytem, względnie pracą moją w obozie koncentracyjnym mam jakieś szczególne wiadomości w przedmiocie organizacji obozu koncentracyjnego, trybu życia i warunków pracy więźniów, postępowania z więźniami, pomocy lekarskiej i duchowej oraz warunków hygienicznych w obozie, oraz szczególnych wydarzeń, tudzież wszelkiego rodzaju przejawów życia więźniów w obozie, podaję, co następuje: Anna Kobylańska zeznania zawierają: 1) Pobyt na Pawiaku. Przesłuchiwania, bicia i ofiary. 2) Wyjazd do Oświęcimia. Kąpiel i ścinanie włosów Polkom. Zatłoczenie i brud na blokach. Tyfus plamisty. 3) Praca na zewnątrz. Kopanie rowów. Kobiety pracowały do kolan zanurzone w bagnie. Ubranie. Bezcelowa praca. 4). Obóz cygański. Choroby. Organizacja szpitala. Lekarze. Stosunek do Cyganów władz niemieckich, początkowo dość przychylny, potem masowe gazowanie i wyniszczanie. 5.) Transporty Żydów do gazowni. 6) Wattenstedt. Głód. Droga do Ravensbrück, wśród kul i bomb. BLOMS BOKTRYCKERI, LUND 1945
Zeznania p. Anny Kobylańskiej ur. 7/7 25 r. Aresztowano mnie 18/III 43. w Warszawie. Przywieźli nas do Gestapo na al. Szucha, gdzie trzymali nas cały dzień. Aresztowano mnie za ojca. Przesłuchania były spokojne. Na Pawiaku byłam do 27/4 43, w czasie pożaru Ghetta. W tym czasie była próba odbicia samochodu z więźniami. Warunki były okropne, było strasznie gorąco, siedziałyśmy pozamykane w celach, umorusane dymem i popiołem, który wiatr wpędzał przez otwarte okna. Od tego czasu więźniów wożono karetkami więziennymi skutych (mężczyzn) na przesłuchania. Wtedy rozpoczęły się przesłuchania na Pawiaku, na męskim oddziale, przesłuchiwania były b. ciężkie. Przyjechało krakowskie gestapo, kobiety z przesłuchań wracały ledwo żywe, okropnie zbite. Dwa transporty wyszły z Pawiaka 27/4 i 12/V 43 do Oświęcimia, w międzyczasie były duże rozwałki. Starali się o zlikwidowanie jak największej ilości więźniów. Mnie wywieźli 27/4 43 r. Do Oświęcimia przyjechaliśmy w nocy. Mężczyzn było koło 1000 osób, kobiet sto kilkadziesiąt. Mężczyznom nie wolno było wziąść [sic] żadnych rzeczy, ciężej polityczni jechali z gołymi głowami i bez butów. Kobietom pozwolono wziąść wszystko. Mężczyźni 2 razy uciekali w ciągu drogi, jedna ucieczka była pod Częstochową, a druga nie pamiętam już gdzie. Na Pawiaku strażniczki (Polki) przynosiły nam jedzenie i rzeczy z domu. Były dwie Niemki (cywilne), które były okropne. W Oświęcimiu oddzielono nas od mężczyzn. Nocowałyśmy w szopie na betonie. Drugiego dnia wzięto nas do Zaunu i Polkom ogolono głowy i wytatuowano numery. Poszłyśmy na kwarantannę. Blok był obliczony na 300 osób, było nas tam ponad tysiąc. Były tam koje m.w. 2 m x 2 m w takiej koji [sic] było nas 12. Nie mogłyśmy spać, cały czas siedziałyśmy w kucki. Było strasznie brudno, była studnia i ubikacja na zewnątrz. Było bardzo trudno dostać się do wody. Były upały, zaczęły się wszy i tyfus plamisty.
Byłyśmy tam 4 dni. Potem pognano nas do pracy, głównie młodsze. Kopałyśmy rowy w bagnach. Było 12 g. pracy. Rano był jeszcze przymrozek, nie wolno było już mieć swetrów tylko drelichy i obuwie trepy. Potem, w ciągu dnia robiło się strasznie gorąco. Pracowałyśmy po kolana w bagnie. Pracowałam tam około tygodnia. Gdyśmy wracały z pracy, jeżeli któraś słaba upadła, szczuli ją psami i podnosili bagnetami. Psy gryzły. Potem nosiłam deski z jednej szopy do drugiej, a po poł. z powrotem do pierwszej szopy. Zgłosiłyśmy się jako pielęgniarki z matką i wyznaczono nas na cygański obóz. Było 15.000 cyganów [sic], był to obóz familijny. Przyjechali w końcu kwietnia [dopisek nad tekstem] 43 r. [/dopisek] Cyganie ze wschodnich dzielnic Polski, około 1000 osób. Oni przywieźli ze sobą tyfus. Lekarz niemiecki chcąc zapobiedz [sic] rozszerzaniu się tyfusu, zarządził selekcję, wybrano wszystkich polskich cyganów i wysłano ich do gazu, bez badania lekarskiego. Ocalało kilkanaście osób, przypadkowo. Brudy były niesamowite, nie kąpano ich i nie przebierano po przyjeździe, tylko ze wszystkimi brudami pchano do obozu. Warunki sanitarne były potworne. [nieczytelne skreślenie] Zrobiono zaraz revir dla cyganów, najpierw sprowadzono kilkunastu lekarzy i pielęgniarzy ale to nie wystarczyło, sprowadzo [sic] więc jeszcze sprowadzono 5 pielęgniarek z Ravensbrück. Najpierw rewir miał dwa bloki, ale jak tyfus zaczął szaleć było 8 bloków rewirowych. Wszystkich bloków w obozie było 32 bl. mieszkalne. Zaczęto sprowadzać pielęgniarki z Birkenau. Przyjechało nas 18 i o 8 w pierwszym miesiącu umarło. W końcu personel pielęgniarzy wynosił ponad 100 osób, w tym 75% Polaków, 20% Żydów i reszta mieszane. Polacy bardzo pracowali, z narażaniem życia dla tych cyganów, w końcu opanowano m.w. epidemję tyfusową. Wszyscy przeszliśmy tyfus plamisty, i b. dużo z nas para [nieczytelne skreślenie] tyfus, brzuszny tyfus i malarję. Ciągle była walka z chorobami skórnymi i wenerycznymi. [nieczytelne skreślenie] 50% Cyganów miało choroby weneryczne.
Były tam wypadki noma (rak wodny). Była Wyglądało to jak zajady, potem rozprzestrzeniało się w całej jamie ustnej. Jest to choroba nieuleczalna, z nędzy i brudu. Chorowały przeważnie dzieci. Było dużo wrzodów i flegmony, ludzie gnili za życia. Był ogromny oddział chirurgiczny, gdzie walczyło się z tymi rzeczami. Trwało to tak m.w. do lipca 43 r. gdy jako naczelny lekarz niemiecki przyszedł Hauptsturmführer dr. Mengele, z zawodu antropolog, słabo się orjentujący [sic] w innych chorobach. Nie rozpoznawał nawet wysypki gastrycznej od krecy. Nienawidził Polaków, trząsł się na widok Polaka. Z początku nie był jeszcze taki zły, z czasem robił się coraz gorszy. Zaczął ogromną opieką otaczać cyganów. Miał dwuch [sic] pupilów lat 7 i 9 cyganów [nieczytelne skreślenie] niemieckich i ci malcy donosili mu co się działo. Sprowadził na lager älteste, Niemca homoseksualistę (różowy winkiel) i razem mieli robić porządek w lagrze. J Wyszły na jaw romanse jego z młodymi chłopcami i musiano go usunąć. Po nim lag. ält. został Dr Diem, Polak. Mengele go nienawidził, bo był ceniony nawet przez Niemców i lubiany przez głównego lekarza. Mengele starał się go utrącić różnymi sposobami. Oskarżał go o celowe zarażanie chorobami cyganów. W obozie byli mężczyźni i kobiety razem. Wyszły różne historje erotyczne. Niemcy karali za to surowo, aż do kary śmierci, a jednocześnie umieszczali w jednym bloku kobiety po jednej stronie a mężczyzn po drugiej. Polacy trzymali się za wodzy, ale inne narodowości Rosjanie, Niemcy i Żydzi pozwalali sobie. Atmosfera była okropna. Mężczyźni Polacy pomagali nam bardzo, organizowali lekarstwa i jedzenie. Dr Grala bardzo się nami opiekował. Wiele ludzi zawdzięcza mu życie. Dr Kulesza na oddziale dziecięcym, dr. Śnieżko, Szymański i wielu innych. Żydzi byli niektórzy którzy się zachowywali przyzwoicie. Dr Epsztein który pracował na nomie współpracował z Niemcami. Był szpiegiem. Mengele opiekował się specjalnie cyganami, założył kinderheim dożywiał dzieci, starał się stworzyć wolnościowy nastrój, zakładał trawniki
i dom dla sierot cygańskich, były tam specjalne pielęgniarki które się z dziećmi bawiły. Opiekowałam się chłopczykiem 4 letnim, którego uratowałyśmy z drutów, przywiązaliśmy się bardzo do niego. Chowaliśmy go prawie przez rok. Było tam jeszcze kilkoro, które się dożywiało i chroniło. W jesieni 43 r. po epidemji, przyjechał dr König, zaczął robić gwałtowne odwszenia, zabrano ciepłe ubranie i zmniejszono racje żywn. Zaczęto ich [dopisek nad skreśleniem] cyganów [/dopisek] brać do ciężkich robót. Zaczęła się szalona śmiertelność z wiosną 44 r. Lekarza niemieckiego gniewało, że my wyglądamy dobrze. Myśmy mieli paczki z domów. Lekarz twierdził, że my okradamy Cyganów, zarządził kontrolę, która nic nie wykazała. Myśmy mieli dość żywności z paczek. Wtedy zaczęły się duże transporty żydów (maj czerwiec 44 r). Codziennie przychodziły ogromne transporty, kierowano je do gazowni. Była to duża hala mieszcząca 3000 ludzi, hermetycznie zamknięta. Rozbierano, [nieczytelne skreślenie] ich rozbierano wschodzili nago do gazowni i tam ich tracono. Było tam kilka pieców. Ale potem nie starczało miejsca w gazowni i w krematorjach. Gazowano ich w małych domkach zamkniętych nie szczelnie. Ludzie byli tylko odurzeni, dobijano ich kolbą, ale wielu było jeszcze żywych uciekali z dołów-grobów. Cały dzień słychać było jęki i krzyki. Smród spalonych ciał i kości rozchodził się po całym obozie. Myśmy na to wszystko patrzyli. Najgorzej było w lecie 44 przed ofensywą rosyjską. Niemcy postanowili zbombardować obóz. Wyszedł rozkaz pakowania co wieczór dokumentów lagrowych z nakazem, że na dany sygnał wszystkie dokumenty, maszyny i t.d. mają być załadowane na auta, a myśmy mieli być w blokach. Dokoła obozu był kordon parotysięczny wojska, z karabinami masz. i w okopach. Było to z obawy przed partyzantami i na wypadek gromadnej ucieczki więźniów w czasie bombardowania. Z aussenkommando uciekały wówczas całe kolumny. Kiedyś uciekło 100 osób z SSmanami. Było to podczas podsunięcia się Rosjan i ewakuacji Anna Kobylańska
Dalszy ciąg zeznań Anny Kobylańskiej. Katowic. Bombardowanie lagru nie doszło do skutku. Zaczęto gwałtownie wysyłać transporty, część miała pójść na zwolnienie tych, co mieli przeszło 50% [nieczytelne skreślenie] krwi nie cygańskiej; w końcu zostało się 4000 osób m.w. Część pielęgniarzy chciano wybra wysłać na karny transport, ale pojechali wreszcie na zwykły, a ostatnia grupa kilkunastu os dwudziestu paru osób 7 kobiet i kilkunastu mężczyzn zatrzymano w obozie. 29/7 44 zaczęły się jakieś przygotowania w obozie. Przyszedł rozkaz dla wszystkich schutzheftlingów wyjścia z lagru. Myśmy poszły na frauen lager, a mężczyzn do strafkompańji [sic] nawet chorzy. Jak Sonder komando stało już przed obozem. Wszystkich [dopisek nad tekstem] Cyganów [/dopisek] zabrano do gazu, kobiety z dziećmi kinderheim i sierociniec i starców. Lekarz niemiecki do ostatniej chwili twierdził, że dzieci pójdą do obozu dziecięcego pod Nakło. Mengele opiekował się który się niemi opiekował, sam skazał je do gazu. Chciał żeby mu lekarze polscy podpisali że przez nich Mengele zmuszony był sko wykończyć ludzi, bo byli wyniszczeni przez lekarzy i słabi. Lekarze nie chcieli mu tego podpisać i wyjechali z transportami do innych obozów. 22 listopada 44 r. wyjechałyśmy do Wattenstedt. W Wattenstedt byłam sanitarjuszką, chodziłam po hali mając w skrzynce dwa bandaże, buteleczkę jody [sic], czy dw krople na żołądek i walerjanę. Musiałam 12 godzin siedzieć w sali, nie wolno mi było wyjść, bo mogło się coś stać. Warunki w lagrze były znośne, miałyśmy wodę w blokach. Było b. zimno, nie wolno było mieć swoich rzeczy, byłyśmy b. lekko ubrane. Ciągłe były rewizje i kontrole. Widziałam starsze kobiety, które nie mogły pracować p za karę dozorczyni kazała im robić przez 2 g. przysiady. Głód był pod koniec duży. Chleb już od marca był na 5 cz. obrzydliwe zupy, na popsutej kapuście i dwa lub 3 razy w tyg. dodatki, muszelki lub psujące się galaretki. Potem była ewakuacja Wattenstedt. 10/4.45 r. Nie mogłyśmy wyjechać bo ze wszystkich stron był desant. [nieczytelne skreślenie] W drodze byłyśmy 8 dni, bez chleba. W drodze bombardowano nas i ostrzeliwano z karabinów, nie wolno
nam było wychodzić z wagonu podczas ostrzeliwań. Sporo było osób ofiar, strz od strzałów karabinów masz. Strzelanie było zawsze nocą. W Raven Ravensbrück w okropnych warunkach byłyśmy przez kilkanaście dni, aż do wyjazdu do Szwecji. przeczytano i podpisano Anna Kobylańska Uwagi asystenta instytutu przyjmującego protokół, Heleny Dziedzickiej Zeznania świadka, Anny Kobylańskiej zasługują całkowicie na wiarę. Helena Dziedzicka