Z Rafałem Bakalarczykiem z instytutu Polityki Społecznej UW rozmawia Agata Czarnacka. AC: jak pan ocenia konsultacje, które 16 stycznia zorganizowało Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej z opiekunami dorosłych niepełnosprawnych? RB: Bardzo negatywnie. Zarówno pod względem treści - czy raczej braku treści - jak i pod względem formy, czyli organizacji. Na wstępie przedstawiciele ministerstwa zadeklarowali, że nie mają nic konkretnego do powiedzenia. Tak jakby oczekiwali, że to właśnie środowiskowa komisja osób niepełnosprawnych, na wniosek której do spotkania soszło, powinna to spotkanie poprowadzić. Tyle że nikogo wcześniej nie uprzedzono - wyszło na to, że ściągnięto ich z różnych miejsc w całej Polsce na darmo. AC: Przy okazji jednak tylko pogłębiono politykę "dziel i rządź", antagonizującą opiekunów dorosłych niepełnosprawnych i opiekunów - rodziców niepełnosprawnych dzieci, organizując konsultacje tylko dla jednej z tych grup. RB: Problem tego na ile obydwie grupy traktować jako jedną kategorię, a na ile osobną w ramach dwóch osobnych systemów jest złożony i trudno go rozwiązać. W środowiskach opiekunów zdnia na ten temat są podzielone. Ale z pewności realizowana polityka poczynając 1 / 5
od obebrania opiekunom osób dorosłych uprawnień do świadczenia pielęgnacyjnego i tworząc dla nich wsprcie na innych zasadach pogłębiła podziały i sprawiła, że poszczególne grupy opiekunów mają w tej chwili inne stanowisko względem przygotowanych zmian. Nie ulega jednak wątpliwości, że obydwie grupy opiekunów są dziś w dramatycznej sytuacji ( łącznie z niemożnością uregulowania podstawowych opłat) wobec czego jednym i drugim czy to razem czy osobno należałoby dostarczyć większego i bardziej kompleksowego wsparcia. 23 stycznia odbył się protest opiekunów niepełnosprawnych dzieci, którzy swoją sytuację przedstawili na konferencji prasowej Sprawa tej grupy wymagałaby osobnego, dłuższego omówienia.wracając do sprawy wykluczonych opiekunów i oni w tym tygodniu po raz kolejny już przybyli do sejmu. Ich kolejne wystąpienia coraz bardziej przypominają krzyk rozpaczy. Ci ludzie już dłużej nie mogą czekać, a działania Rządu na ich rzecz trudno nazwać, zgodnie z orzeczeniem Trybunału " Bez względem bez zbędnej zwłoki". AC: To dość zaskakujące, skoro Trybunał Konstytucyjny już dość dawno temu orzekł niekonstytucyjność tej ustawy. RB: To prawda, TK orzekł niekonstytucyjność tej ustawy już ponad półtora miesiąca temu. Weszła ona w życie w lipcu zeszłego roku - co dla opiekunów oznacza, że od lipca pozostają bez środków do życia. 2 / 5
AC: Tymczasem ze strony ministerstwa jeszcze w październiku czy listopadzie padały zobowiązania, że zostanie wprowadzona wielostopniowa skala zasiłków, że w styczniu sytuacja prawna zostanie unormowana, a do tego czasu opiekunowie będą otrzymywać zasiłki celowe z Ośrodków Pomocy Społecznej... Chyba nic z tego nie zostało zrealizowane. RB: Zwłaszcza jeśli chodzi o te zasiłki, to było dość miękkie zobowiązanie. Pani minister Seredyn wysłała do Ośrodków rekomendację, aby w trybie szczególnym rozpatrywały wnioski o zasiłki składane przez opiekunów. Skończyło się to tym, że wiele osób nie otrzymuje zasiłku celowego, albo dostaje jakieś 40 zł. AC: Była to zresztą końcówka roku rozliczeniowego i MOPS-y zwyczajnie nie miały na te zasiłki pieniędzy. RB: tak, niektórzy z opiekunów otrzymywali np. odpowiedź, że w tym okresie mają ledwie pieniądze na opał, żeby ludzie nie pozamarzali. To dobrze pokazuje skalę zaspokajanych potrzeb. AC: Ponieważ wiem, że funkcjonuje pan także w think-tankach, zajmuje się pan polityką społeczną także od strony teorii, chciałabym zapytać - co można by pana zdaniem zrobić, jak rozwiązać zarówno sprawę zasiłków, jak i całego systemu pomocy społecznej. 3 / 5
RB: Ten wyrok Trybunału Konstytucyjnego wskazuje, moim zdaniem, na bankructwo pewnego projektu politycznego czy ideologicznego, który polegał na tym, że próbowano szukać oszczędności i racjonalizować system poprzez bardzo restrykcyjne progi, żeby adresować pomoc do najbardziej potrzebujących. Jednak okazało się, że przy tym przykręcaniu śruby, część nawet bardzo potrzebujących nie spełnia kryteriów i - pewnie wbrew intencjam systemu - nie ma uprawnień do pomocy. Jeśli więc racjonalizować i uszczelniać system pomocy społecznej, to należałoby to robić, dofinansowując i wzmacniając służby społeczne - a więc osoby bezpośrednio pracujące z potrzebującymi - tak żeby to one mogły dokonywać diagnozy sytuacji i na tej podstawie podejmować odpowiednie do potrzeb decyzje odnośnie do wsparcia. Tyle że przy obecnych funduszach na politykę społeczną byłoby to bardzo trudno. Należy nie tylko racjonalizować system, ale także go dofinansować. Przypomnę, że na zabezpieczenia społeczne wydajemy 19% PKB, podczas gdy średnia unijna to 29%, a więc aż o dziesięć punktów procentowych więcej. W krajach skandynawskich te wydatki są jeszcze wyższe, to około 32-33%. Oczywiście pozostaje też pytanie, jak te środki są rozłożone. My na pomoc społeczną- walkę z wykluczeniem i wsparcie rodzin - wydajemy szczególnie mało. Może wypadałoby przekierować więcej zasobów w stronę wsparcia rodziny. 4 / 5
5 / 5