KWARTALNIK ISSN 1234 86000 2 (34) 2003 S. Dziedzic o W³óczêdze Bo ym T. Gaydamowicz o ks. Januszu Pop³awskim O Lêdzianach wg prof. J. Nalepy Opowiadanie ks. L. Je owskiego Wiersze K. Wierzyñskiego i M. Olbromskiego O lwowskich Reformatach O naszych miastach Rozmowa z S. Berdakiem 73
S OWO OD REDAKCJI S UDZY BO Y Ten numer jak ka dego roku numer drugi poœwiêcamy (w du ej czêœci) sprawom Koœcio³a dziejom, ludziom, œwi¹tyniom i sztuce oraz wiernym. Szczególne miejsce w naszych myœlach zajmuje dziœ postaæ S³ugi Bo ego Serafina Kaszuby, kap³ana w zakonie Kapucynów, którego mêczeñska droga ycia wiod³a do Nieba ze Lwowa, przez Wo³yñ i Kazachstan, i znowu przez Lwów. Dwukrotnie te znalaz³ siê na owej ziemskiej drodze Kraków, a i dziœ przysz³o temu miastu odegraæ rolê szczególn¹: tu rozpoczê³y siê starania o wszczêcie procesu beatyfikacyjnego, odes³anego ju do Rzymu. Krakowskie œrodowisko wschodnioma³opolskich ekspatriantów podobnie jak do niedawna w intencji wyniesienia na o³tarze b³ogos³awionych Józefa i Zygmunta w³¹cza siê ca³ym sercem do modlitwy o rych³e uznanie przez Koœció³ heroicznych cnót Ojca Serafina. Sekunduj¹ nam w tym œrodowiska Wo³ynian i Sybiraków. Apelujemy do wszystkich Rodaków, poczynaj¹c od Lwowa, Wroc³awia i Warszawy, o wsparcie naszej wspólnej intencji. Ale jest jeszcze druga podobna sprawa, o której nie wolno nam zapomnieæ. Na s¹siedniej stronie pani Barbara Cza³czyñska przywo³uje wielk¹ postaæ Arcybiskupa-Metropolity lwowskiego, potem i krakowskiego, Eugeniusza Baziaka. Los zgotowa³ Mu szczególnie trudne doœwiadczenia w biskupiej pos³udze we Lwowie, póÿniej w Krakowie, a ich ciê ar wcale nie ustêpowa³ jak e dobrze znanym dramatycznym doœwiadczeniom kardyna³a Stefana Wyszyñskiego. Jednak o ciernistej drodze biskupa Eugeniusza wci¹ g³ucho... Wœród wielu kandydatów do chwa³y o³tarzy w œwiecie, w Polsce, nawet w Krakowie, postaæ Eugeniusza Baziaka zas³uguje na uwagê specjaln¹. I specjaln¹ modlitwê. Jako ciekawostkê warto przypomnieæ, e w linii sukcesji apostolskiej abp E. Baziak by³ synem syna abpa Józefa Bilczewskiego (który konsekrowa³ abpa Boles³awa Twardowskiego, a ten Baziaka) oraz ojcem papie a Jana Paw³a II, którego konsekrowa³ na biskupa na Wawelu w 1958 r. * * * W tym numerze zamieszczamy kilka innych jeszcze materia³ów. Polecamy przestudiowanie dokoñczenia artyku³u prof. J. Nalepy o Lêdzianach, bo to trzeba wiedzieæ! Warto przeczytaæ wyjaœnienie zachodnioeuropejskiego rodowodu naszych polskich miast. I przygl¹dajcie siê tym miastom w czasie wycieczek a po Kamieniec Podolski. Do czego zachêcamy. * * * Ten numer dotrze do Pañstwa ju po Œwiêtach, ale pragniemy zapewniæ, e w Dniach Wielkiej Nocy myœleliœmy o Was naszych Czytelnikach, Sponsorach, Autorach i Wspó³pracownikach, ycz¹c Wam wszelkich ask Zmartwychwsta³ego. Redakcja Niniejszy numer CRACOVIA-LEOPOLIS zosta³ wydany przy pomocy finansowej Wydzia³u Kultury i Dziedzictwa Narodowego Urzêdu Miasta Krakowa Redakcja sk³ada serdeczne podziêkowanie w imieniu Czytelników, Autorów i w³asnym
FELIETON O LUDZIACH STAMT D II Obchodzona w lutym piêædziesi¹ta rocznica procesu Kurii Krakowskiej przypomnia³a mi Osobê zmar³ego w 1962 roku Eugeniusza Baziaka, arcybiskupa-metropolity lwowskiego, a od roku 1953 tak e krakowskiego. Trzeba powiedzieæ, e ta wielka Postaæ jakby znik³a i zosta³a zapomniana. Lata Jego pos³ugi Koœcio³owi krakowskiemu up³ynê³y miêdzy dwiema wielkimi indywidualnoœciami: kardyna³em Adamem Stefanem Sapieh¹ i arcybiskupem Karolem Wojty³¹, obecnym papie em Janem Paw³em II. A by³y to lata dla Koœcio³a, zw³aszcza w Krakowie, nies³ychanie ciê kie. Rozpocz¹³ je proces Kurii Krakowskiej, który by³ uderzeniem w Koœció³ znanymi z pod³oœci komunistycznymi metodami. Myœlê, e nale a³oby siê zastanowiæ nad losem lwowskiego Przybysza. Wiadomo by³o, e lepiej od innych by³ obeznany z sowieckimi metodami dzia³ania. Ciê ko doœwiadczony w czasach lwowskich Arcybiskup zdawa³ sobie zapewne sprawê, jak wielka odpowiedzialnoœæ na nim spoczywa. Chodzi³o tu przecie nie tylko o zwyk³e przetrwanie, ale o uratowanie Koœcio- ³a w Polsce przed zakusami komunistycznymi, a tak e o jego umocnienie w tej, zdawa³oby siê, nierównej walce. By³a to na pewno cicha i ma³o wdziêczna praca, wymagaj¹ca hartu ducha i nie zawsze daj¹ca poczucie pewnoœci. A jednak ten sposób postêpowania arcybiskupa Baziaka, jak przekonaliœmy siê, wyda³ w przysz³oœci owoce. To, co zosta³o uratowane z tamtych okrutnych czasów, pozwoli³o nie tylko przetrwaæ, ale i po³o yæ podwaliny Koœcio³a dzia³aj¹cego w niepodleg³ym ju kraju. Koœció³ wyszed³ z tej próby nie tylko nie uszczuplony, ale zwyciêski. I dlatego myœlê, e powinniœmy wspomnieæ ludzi zw³aszcza arcybiskupa Baziaka z wielk¹ wdziêcznoœci¹. Dla nas niech bêdzie jeszcze dodatkowym powodem wdziêcznoœci to, e Eugeniusz Baziak do koñca ycia zachowa³ tytu³ arcybiskupa Lwowa. Barbara Cza³czyñska Na I stronie ok³adki: KRÓLOWA JADWIGA (1374 1399). W 1387 r. uda³a siê do Lwowa, by zakoñczyæ tam bezprawne rz¹dy wêgierskie, zaprowadzone przez jej ojca Ludwika, króla Wêgier i Polski. By³ on siostrzeñcem i nastêpc¹ na tronie polskim Kazimierza Wielkiego, który Ziemiê Czerwieñsk¹ odzyska³ dla Polski i za³o y³ nowy Lwów jako miasto europejskie na prawie magdeburskim. Ludwik Wêgierski potraktowa³ Ziemiê Czerwieñsk¹ jako w³asnoœæ swojej dynastii (Andegawenów, króluj¹cych na Wêgrzech). Namiestnikiem we Lwowie mianowa³ zniemczonego Piasta œl¹skiego, ksiêcia W³adys³awa Opolczyka, którego zadaniem by³o wyrugowanie z ca³ej tamtej Ziemi rz¹dów polskich. Stan ten nie móg³ byæ przez Polskê tolerowany, st¹d wyprawa Królowej Jadwigi wraz z polskim rycerstwem dla przywrócenia polskiego w³adztwa. Wkrótce za Królow¹ przyby³ tam KRÓL W ADYS AW JAGIE O (1348 1434), który w rok póÿniej wyda³ nastêpuj¹cy dokument:... przyrzekamy treœci¹ niniejszego i œlubujemy, e powiat, ziemiê oraz miasto nasze Lwów adnemu ksiêciu ani nikomu innemu nie oddamy, ani w jakikolwiek sposób nie przeka emy, lecz ów powiat i miasto Lwów za Nasze oraz najjaœniejszej ksiê niczki i pani Jadwigi, Królowej Polski, ma³ onki naszej najdro szej, tudzie dzieci naszych i Korony Królestwa naszego Polskiego uwa aæ bêdziemy oraz po wieczne czasy na zawsze posiadaæ chcemy. Czego œwiadectwem niniejsze pismo, na którym za³¹czona jest nasza pieczêæ. Dan w Lublinie, w dzieñ b³ogos³awionego Micha³a Archanio³a [29 wrzeœnia] Roku Pañskiego tysiêcznego trzechsetnego osiemdziesi¹tego ósmego. Patrz tak e CL 3/97. Portrety królów w tym i pozosta³ych numerach CL/2003 wg Pocztu Królów Polskich Jana Matejki. 1
Tadeusz Gaydamowicz O KSIÊDZU JANUSZU POP AWSKIM Wspomnienia kolegi szkolnego 9 sierpnia 2002 r. odszed³ od nas na zawsze ksi¹dz Janusz Poplawski, kap³an Archidiecezji Lwowskiej, kapelan Towarzystwa Mi³oœników Lwowa i Kresów Po³udniowo-Wschodnich, prezes Oddzia³u Warszawskiego TMLiKPW, a przede wszystkim gorliwy, tryskaj¹cy energi¹ i patriotyzmem duszpasterz, obdarzony wielk¹ charyzm¹ w obcowaniu z ludÿmi, zw³aszcza z m³odzie ¹ i harcerzami, bez reszty oddany sprawom ukochanych Kresów i wszystkich kresowiaków tych, którzy pozostali na Ziemi Ojców, i tych, którzy byli zmuszeni je opuœciæ. Przed Zak³adem Abrahamowiczów, Lwów 1935. Autor stoi na murku po prawej, J. Pop³awski siedzi po lewej Nie zamierzam w tym krótkim wspomnieniu opisywaæ szczegó³owo drogi yciowej œp. Ksiêdza Janusza, gdy jest ona powszechnie znana, zw³aszcza lwowiakom i kresowiakom, pamiêtaj¹cym Jego liczne wyst¹pienia na uroczystoœciach koœcielnych i narodowych, ubogaconych wspania³ymi kazaniami, krzepi¹cymi serca i umys³y s³uchaczy, a tak e liczne publikacje oraz kontakty osobiste, które Ksi¹dz Janusz bardzo sobie ceni³ i pielêgnowa³. Jako Jego kolega szkolny, chcê uzupe³niæ yciorys o stosunkowo mniej znany okres Jego ycia, a mianowicie lata m³odzieñcze spêdzone we Lwowie. Z Januszem pozna³em siê we wrzeœniu 1934 r. we Lwowie w Zak³adzie im. Abrahamowiczów dla ch³opców pochodz¹cych przewa nie z kresowych rodzin ziemiañskich, pragn¹cych kszta³ciæ swoje dzieci w elitarnych szko³ach lwowskich. Janusz urodzi³ siê 29 stycznia 1922 r. w rodzinnym maj¹tku ziemskim w Juœkowcach na pograniczu Podola i Wo³ynia, nie- daleko rzeki Zbrucz, stanowi¹cej granicê z Rosj¹ Sowieck¹, jako syn Micha³a i Felicji z Kañskich. Po ukoñczeniu 10. roku ycia rodzice umieœcili Go na dalsz¹ naukê we Lwowie. Ja przyjecha³em tam w koñcu sierpnia 1934 r. z moj¹ Matk¹ z rodzinnej Besarabii (wówczas Rumunii), gdzie po ukoñczeniu 4-klasowej Szko³y Polskiej w Kiszyniowie z woli Rodziców mia³em dalsz¹ naukê kontynuowaæ w Polsce. Zatrzymaliœmy siê na kilka dni u znajomych we Lwowie, gdy miejscem docelowym dla mnie mia³o byæ Liceum im. T. Czackiego w Krzemieñcu. Ze wzglêdu jednak na panuj¹c¹ tam epidemiê czerwonki pocz¹tek roku szkolnego mia³ byæ opóÿniony. W tej sytuacji Matka zalatwi³a mi przyjêcie do Zak³adu Abrahamowiczów. I tak pozosta³em we Lwowie. Pamiêtam, e pierwsze dni w nowym œrodowisku nie byly dla mnie latwe. Na szczêœcie od dziecka by³em w miarê samodzielny i mówi³em dobrze po polsku, choæ z typowym wschodnim akcentem, wiêc doœæ szybko aklimatyzowa³em siê. Z Januszem od samego pocz¹tku po³¹czy³o mnie bliskie kole eñstwo, które z czasem przerodzi³o siê w przyjaÿñ. Razem uczêszczaliœmy do Szko³y Powszechnej (wtedy nr 8) im. Marii Magdaleny przy ul. Potockiego, z tym e Janusz, jako starszy o rok, by³ o klasê wy ej. Dyrektorem Szko³y by³ Mieczys³aw Opa³ek, a katechet¹ ks. Gola, innych nazwisk nauczycieli nie pamiêtam. Z kolegów szkolnych zapamiêta³em Janusza Ingardena, który potem by³ uczniem XI Gimnazjum przy ul. Batorego, a ju po wojnie spotkaliœmy siê na Wydziale Architektury na Wawelu w Krakowie. Po ukoñ- 2
czeniu szko³y powszechnej, obaj z Januszem Pop³awskim zostaliœmy uczniami IV Gimnazjum im. Jana D³ugosza przy ul. Nikorowicza (obok gmachu Politechniki). Budynek Zak³adu, w ktorym mieszkaliœmy, zosta³ wybudowany na Wzgórzach Wuleckich (naprzeciw II Domu Techników) przez braci Abrahamowiczów z koñcem lat dwudziestych. Fundatorzy budynku, jako bezpotomni, chcieli w ten sposób umo liwiæ wychowanie i wykszta³cenie synom ziemian kresowych. Swoje motto umieœcili na marmurowej tablicy w holu wejœciowym do Zak³adu. Brzmia³o ono: Kto bezpotomnie schodzi z tego œwiata winien ojczyÿnie wychowaæ wielu œwiatlych synów Jestem przekonany, e wymienione has³o by³o z powodzeniem realizowane przez wychowawców, pocz¹tkowo œwieckich, a od 1935 r. przez Ksiê y Salezjanów. Regulamin zak³adowy dla wychowanków przewidywal czas na naukê i zajêcia samokszta³ceniowe w ro nych organizacjach i kó³kach zainteresowañ. Ka dego dnia przed œniadaniem uczestniczyliœmy we mszy œw. w kaplicy zak³adowej. Potem rozchodziliœmy siê do ró nych szkó³ na mieœcie. Po powrocie i po obiedzie by³ czas wolny wykorzystywany przewa nie na gry sportowe i zabawy. Potem by³o odrabianie lekcji w salach pod okiem i z ewentualn¹ pomoc¹ asystentów. Po kolacji, obowi¹zkowym czyszczeniu obuwia i zabiegach sanitarnych udawaliœmy siê do pokoi sypialnych. Cisza nocna by³a surowo przestrzegana. Z Januszem ³¹czy³a nas dzia³alnoœæ w organizacjach na terenie Zak³adu, jak Krucjata Eucharystyczna i Sodalicja Mariañska, a przede wszystkim w yciu XVI Lwowskiej Dru yny Harcerskiej im. Jerzego Grodyñskiego. Na ile pamiêtam, nasza dru yna lwowska Szesnastka, uchodzi³a za jedn¹ z lepszych w Chor¹gwi ZHP we Lwowie. Byæ mo e dlatego, e wszystkie zuchy, a nastêpnie druhowie, mieszkaliœmy pod jednym dachem, znaliœmy siê na co dzieñ i byliœmy przesi¹kniêci idea³ami harcerskimi. Do dziœ pamiêtam doskonale dzieñ 14 czerwca 1936 r., kiedy to wraz z grup¹ druhów na obozie w lesie ko³o Zubrzy otrzymywaliœmy Krzy e Harcerskie i sk³adaliœmy Przyrzeczenie na rêce hm. Boles³awa Lewickiego. Z jakim przejêciem powtarzaliœmy s³owa: Mam szczer¹ wolê ca³ym yciem pe³niæ s³u bê Bogu i Polsce, nieœæ chêtn¹ pomoc bliÿnim i byæ pos³usznym prawu harcerskiemu. A potem do póÿnej nocy, przy blasku ogniska i szumie lasu, œpiewaliœmy pieœni harcerskie i s³uchaliœmy Spotkanie w 50-lecie kap³añstwa ks. J.Pop³awskiego, Warszawa 1998. Od lewej: Autor, Ksi¹dz Janusz, dr Henryk Agopsowicz (Olsztyn) gawêdy starszych druhów. Janusz by³ ju wtedy zastêpowym Rysiów w stopniu wywiadowcy. Ja nale a³em do zastêpu Wilków. Dzia³alnoœæ harcerska poch³ania³a nas bez reszty w wolnych od nauki chwilach. Wiosn¹ i jesieni¹ organizowano biegi harcerskie po³¹czone ze zdobywaniem ró nych sprawnoœci lub jeÿdziliœmy na krótkie obozy w okolice Lwowa do Brzuchowic, Zimnej Wody, Zubrzy. Braliœmy udzia³ w ró nych kursach szkoleniowych i æwiczeniach, organizowanych przez Ligê Ochrony Powietrznej i Przeciwgazowej, Ligê Ochrony Przyrody, Komitet Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego, Zwi¹zek Strzelecki itp. Na boisku przyzak³adowym urz¹dzaliœmy zawody sportowe: lekkoatletyczne, mecze w siatkówkê, pi³kê no n¹ lub szczypiórniaka. Czasami chodziliœmy na boiska Towarzystwa Zabaw Ruchowych (TZR), po- ³o onych obok boiska LKS Pogoñ przy ul. Stryjskiej. W sali gimnastycznej trwa³y turnieje pingpongowe, a w œwietlicy dominowa³y szachy. Raz w tygodniu chodziliœmy na kryt¹ p³ywalniê przy ul. Jab³onowskich, gdzie pod okiem instruktora uczyliœmy siê p³ywaæ. Zim¹, gdy tylko by³y warunki œniegowe, przypinaliœmy narty do butów (zwyk³ych!) i wêdrowaliœmy wzd³u ulicy Abrahamowiczów i Kadeckiej do Parku Stryjskiego lub szliœmy dalej, na Pohulankê, gdzie by³y doskona³e tereny narciarskie i saneczkowe. Tak mija³y niespostrze enie kolejne lata, my dorastaliœmy fizycznie i umys³owo. W 1938 r. Janusz wraz z grup¹ starszych kolegów stworzy³ zespó³ redakcyjny miesiêcznika zak³adowego Start. W tym czasie by³ ju dru ynowym naszej XVI LDH, a ja zastêpowym Wilków. W takich uk³adach zasta³ nas koniec roku szkolnego 1938/39. Zbli a³y siê wakacje letnie. Rozje d aliœmy siê do naszych domów rodzinnych, pe³ni planów na lipiec i sierpieñ, choæ w nie najlepszych nastrojach. Powszechnie odczuwa³o siê niepokój spowo- 3
dowany sytuacj¹ polityczn¹ i mo liwoœci¹ wybuchu wojny. Nie przypuszczaliœmy jednak, e ju nie wrócimy do Lwowa, do Zak³adu, e byæ mo e nigdy wiêcej siê nie spotkamy. Ja spêdzi³em okres wojny na uchodÿstwie w Rumunii, Janusz w kraju, na tu- ³aczce i walce o przetrwanie. W tym czasie otrzyma³ powo³anie do kap³añstwa, które realizowa³ pod opiek¹ Salezjanów w Czerwiñsku i Krakowie, w Seminarium Duchownym oraz na studiach polonistycznych na Uniwersytecie Jagielloñskim. 4 lipca 1948 r. Janusz otrzyma³ œwiêcenia kap³añskie z r¹k arcybiskupa Eugeniusza Baziaka i odprawi³ swoj¹ mszê prymicyjn¹ w Kolegiacie œw. Anny. W nastêpnych latach pracowa³ w ró nych placówkach szkolno-wychowawczych, prowadzonych przez Salezjanów, m.in. w Oœwiêcimiu, w Ostrzeszowie (gdzie by³ równie komendantem hufca harcerskiego), w Czêstochowie. W r. 1955 zosta³ skierowany do Pi³y, do parafii Œwiêtej Rodziny, gdzie przebywa³ przez osiem lat, zaskarbiaj¹c sobie wdziêcznoœæ i trwa³¹ pamiêæ licznych parafian, uczniów i przyjació³. By³ tam m.in. prefektem w Liceum Ogólnokszta³c¹cym, zorganizowa³ parafialny chór Pilskie Wróbelki, z m³odzie ¹ przygotowywa³ inscenizacje sztuk teatralnych. W r. 1963 powróci³ na skrawek Archidiecezji Lwowskiej z siedzib¹ w Lubaczowie, gdzie pracowa³ jako wikariusz w Oleszycach i Cieszanowie. Zorganizowa³ od podstaw now¹ parafiê w Dachnowie (ok. 3 km od Lubaczowa), a nastêpnie przez krótki, pó³toraroczny okres przebywa³ w Baszni Dolnej. W 1985 r. z uwagi na pogarszaj¹cy siê stan zdrowia przeszed³ na emeryturê. Krótki pobyt w GnieŸnie, a nastêpnie a do œmierci w Zak³adzie dla Niewidomych w Laskach k. Warszawy. Moje kontakty z Januszem Pop³awskim, przerwane ze zrozumia³ych wzglêdów w czasie wojny, zosta³y nawi¹zane wiele lat po wojnie. Wiedzia³em ju od Ksiê y Salezjanów, e Janusz jest kap³anem, ale do serdecznego i wzruszaj¹cego spotkania dosz³o w Krakowie, w latach 80. Ksi¹dz Janusz by³ jak zwykle pe³en energii i zapa³u do pracy, zw³aszcza na Kresach, dok¹d stale jeÿdzi³ pomagaj¹c w odbudowie zniszczonych œwi¹tyñ i organizuj¹c tam pocz¹tki odradzaj¹cego siê ycia religijnego. Bardzo lubi³ przyje d aæ do Krakowa, gdzie mia³ grono swoich przyjació³ i z którymi ³¹czy³y go wspomnienia ze studiów seminaryjnych i uniwersyteckich. Pocz¹tkowo zatrzymywa³ siê u pp. Hollanków na Krowodrzy, a potem w moim mieszkaniu, gdzie jak mawia³ mia³ swój pokój. W trakcie tych krótkich pobytów chodziliœmy rano do mojego koœcio³a parafialnego pw. œw. Wojciecha na Osiedlu Bronowickim, gdzie ks. Janusz odprawia³ mszê œw. Ja podczas ka dego pobytu w Warszawie odwiedza³em Janusza w lokalu TMLiKPW w budynku Wspólnoty Polskiej przy Krakowskim Przedmieœciu albo czasami w Laskach. 4 lipca 1998 r. bra³em udzia³ w jubileuszu 50-lecia kap³añstwa i uroczystej mszy œw. odprawianej przez dostojnego Jubilata w koœciele œw. Marcina przy ul. Piwnej w Warszawie, przy obecnoœci bardzo wielu przyjació³-kresowiaków. 28 stycznia 2002 r. uczestniczy³em w 80. rocznicy urodzin Ksiêdza Janusza i spotkaniu przyjacielskim w lokalu TMLiKPW w Warszawie. Nikt z obecnych nie spodziewa³ siê wtedy, e to ju nadchodz¹ ostatnie miesi¹ce ycia ks. Janusza. Jeszcze w maju i na pocz¹tku czerwca odwiedza³ nas w Krakowie. Pamiêtam, e umawialiœmy siê na nastêpne spotkanie w lipcu w Warszawie. Niestety ju do niego nie dosz³o. 13 sierpnia 2002 r. uczestniczy³em w mszy œw. a³obnej w kaplicy ss. Franciszkanek S³u ebniczek Krzy a Œwiêtego w Laskach, któr¹ celebrowa³ ks. biskup Marcjan Trofimiak z ucka w asyœcie licznych ksiê y i sióstr zakonnych, z udzia³em wielu delegacji i pocztów sztandarowych, harcerzy, kresowiaków i przyjació³ z ca³ej Polski. Po- egnaln¹ homiliê wyg³osi³ ks. prof. dr Jerzy Misiurek z KUL. Po egnalne przemówienia wyg³osili m.in. dr Andrzej Kamiñski w imieniu Zarz¹du G³ównego TMLiKPW, Stanis³aw Leszczyñski w imieniu Oddzia³u Warszawskiego Towarzystwa i min. Andrzej PrzewoŸnik z Rady Ochrony Pamiêci Walk i Mêczeñstwa. Ksi¹dz Janusz zosta³ pochowany na skromnym cmentarzu przy Zak³adzie w Laskach. Wszystkim obecnym na tej smutnej uroczystoœci dziêkowa³ Jego bratanek, ks. Jaros³aw Pop³awski z Lublina. W opracowaniu yciorysu Ksiêdza Janusza korzysta³em z wypowiedzi i listu otrzymanego od ks. Jaros³awa Pop³awskiego. 4
Naszym zdaniem RATUJMY ZABYTKI SAKRALNE Z koñcem 2002 r. przyby³y na Wawel d³ugo oczekiwane wybitne dzie³a sztuki i pami¹tki: n ostatnia seria darów œp. Karoliny Lanckoroñskiej (obrazy, rzeÿby, meble), które Ofiarodawczyni chcia³a zachowaæ n przy sobie do koñca ycia, oraz XVIII-wieczny obraz malarza holenderskiego, a nale ¹cy do kolekcji Leona Piniñskiego, ofiarowany Wawelowi w 1932 r. (o hr. Piniñskim pisaliœmy w CL 1/01). Tak siê sk³ada, e wymienione dzie³a sztuki pochodz¹ od wschodnioma³opolskich dobrodziejów. Do wymienionych dwóch nazwisk dodajmy jeszcze Abrahamowiczów, ukasiewiczów, Juliana Godlewskiego i wielu skromniejszych donatorów ze Lwowa i Ma³opolski Wschodniej; przypomnijmy ponadto, e wspania³e dary ze zbiorów rodziny Lanckoroñskich z Rozdo³u (i Rzewuskich) trafi³y tak e do muzeów warszawskich. Jest wiêc kultura polska II i III Rzeczypospolitej moralnym d³u nikiem tamtej, oderwanej od Macierzy po³owy Kraju, jej polskiej spo³ecznoœci i zachowanych tam resztek spuœcizny naszej historii i kultury. Naszej to znaczy polskiej w ogóle. Jak siê dzisiejsza Polska odwdziêcza? W prasie przeczytaliœmy, e Senat wykreœlaj¹c ze swego bud etu œrodki na wspieranie dzia³alnoœci religijnej wœród Polaków na Wschodzie, w y l a ³ d z i e c k o z k ¹ p i e l ¹, likwiduj¹c zarazem wiele wa nych przedsiêwziêæ kulturalnych. Szczególnie zabola³o nas, i odmówiono dotacji na szkolenie kleryków w zakresie historii sztuki sakralnej. Zastanówmy siê. Do Seminarium Duchownego w Brzuchowicach przychodz¹ m³odzi ludzie (w wiêkszoœci zapewne ze wsi, a w pewnym procencie nie-polacy), którzy ukoñczyli szko³y ukraiñskie, a wiêc wprowadzeni w inny kr¹g kultury ni ten, który reprezentuj¹ koœcio³y rzymskokatolickie. Mówi¹c po prostu: ich rozeznanie wartoœci ci¹gle jeszcze licznych dzie³ sztuki pozosta³ych w tamtejszych koœcio³ach (architektura, rzeÿba, malarstwo œcienne i obrazy, przedmioty liturgiczne itd.) jest zapewne nik³e; podobnie w kwestii znajomoœci polskiej historii w ogóle, a historii lokalnej w szczególnoœci. Co gorsza, czasem nawet mog¹ byæ do tych spraw nastawieni nieprzyjaÿnie. Wyk³ad historii sztuki sakralnej zakorzenionej w kulturze ³aciñskiej Europy, w tym sztuki polskiej móg³ w jakimœ stopniu za³agodziæ ewentualne zagro enia. Niestety zabrak³o pomyœlunku... Mamy konstruktywny wniosek. Zwracamy siê do Prezesów: n Stowarzyszenia Wspólnota Polska, prof. Andrzeja Stelmachowskiego oraz prof. Ryszarda Brykowskiego, n Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie, p. Tadeusza Samborskiego, n Zarz¹du G³ównego TMLiKPW, dra Andrzeja Kamiñskiego, n Federacji Organizacji Polskich nu, p. Emilii Chmielowej, n Federacji Organizacji Kresowych, n p. Stanis³awa Mitraszewskiego Dyrektora Wawelu prof. dra Jana Ostrowskiego o wspólne wyst¹pienie do W³adz w Polsce o przywrócenie szkolenia kleryków, którym w przysz³oœci maj¹ byæ powierzone ocala- ³e z sowieckiej po ogi polskie koœcio³y, kaplice, pomniki i zwi¹zane z nimi pami¹tki naszej historii. Mo e przy okazji warto by zwróciæ uwagê W³adz polskich na zmasakrowane przez wandali XX wieku i nieub³agany up³yw czasu przynajmniej trzy per³y naszej architektury, i poprosiæ przynajmniej o przykrycie dachem: n koœcio³a zamkowego w Brze anach, n gotyckiego koœcio³a w Podhajcach, n koœcio³a w Hodowicy. Ratujmy co siê da! Redakcja CRACOVIA-LEOPOLIS 5
Stanis³aw Dziedzic W³óczêga Bo y na nieludzkiej ziemi Powiadaj¹, e któregoœ dnia O. Serafin Kaszuba s³ysz¹c œpiewan¹ w jego obecnoœci w dalekim Kazachstanie star¹ polsk¹ kolêdê Nie by³o miejsca dla Ciebie zaimprowizowa³ naprêdce dalsze jej wersy, które oddaj¹ dobrze jego tu³acz¹ pos³ugê duszpastersk¹: Wœród stepów Kazachstanu, Syberii mroÿnej ziemi Szukamy miejsca dla Ciebie Jak ongiœ w Betlejemie 1. Kim by³ ów skromny zakonnik franciszkañski, nazywany W³óczêg¹ Bo ym, o którym mówiono, i w ZSRR na nieludzkiej ziemi, wbrew szykanom i panuj¹cemu tam terrorowi przemierza tysi¹ce kilometrów, docieraj¹c z pos³ug¹ kap³añsk¹ do odleg³ych zak¹tków rozleg³ego imperium. Œwi¹tobliwy asceta, bez reszty oddany Bogu i pozbawionym opieki duszpasterskiej wspólnotom religijnym, by³ w totalitarnym kraju urzêdowego ateizmu przedmiotem niewybrednych ataków i oskar eñ o... rozwi¹z³oœæ i opilstwo. Urodzi³ siê w 1910 r. na peryferiach Lwowa, na Zamarstynowie, w rodzinie robotniczej, jako czwarte, najm³odsze dziecko Karola i Anny z domu Horak. Oboje rodzice nale eli do III zakonu œw. Franciszka, byli te zaanga owani w prace organizacyjne przy tworzeniu w swojej dzielnicy parafii œw. Franciszka z Asy u, prowadzonej przez kapucynów. Klimat rodzinnego domu, pe³ny g³êbokiej pobo noœci, wzajemnej mi³oœci i solidaryzmu, kszta³towa³ osobowoœæ ma- ³ego Alojzego, by³ te w przysz³oœci psychicznym oparciem dla ciê ko doœwiadczonego przez re im komunistyczny zakonnika. Przemo ny wp³yw, obok domu rodzinnego i szko³y, na kszta³towanie jego sylwetki duchowej mia³a miejscowa parafia, w której pracowali gorliwi kap³ani kapucyñscy m.in. o. Anio³ Madeyewski, o. Gabriel Banaœ czy ulubiony przezeñ katecheta o. Tadeusz Kraus. Podziwia³ szerok¹ dzia³alnoœæ oœwiatow¹ i spo³eczn¹ o. Aleksandra Chmury, który zak³ada³ parafialn¹ bibliotekê, katolickie sklepy spó³dzielcze i niezmordowanie anga- owa³ siê przy budowie koœcio³a i klasztoru. Budowa³ swoj¹ wra liwoœæ, patrz¹c na dzia- ³alnoœæ charytatywn¹ o. Kosmy Lenczowskiego. Wp³ynê³y te doœwiadczenia i obserwacje na podejmowane przezeñ w przysz³oœci kierunki dzia³alnoœci i wybór drogi ycia we wspólnocie zakonnej kapucynów. Do zakonu wst¹pi³ wkrótce po maturze, któr¹ z³o y³ w 1928 roku w Pañstwowym Gimnazjum im. Hetmana Stanis³awa ó³kiewskiego we Lwowie. W Sêdziszowie Ma³opolskim odby³ nowicjat, a studia filozoficzno-teologiczne w seminarium zakonnym w Krakowie. Œwiêcenia kap³añskie otrzyma³ w 1933 r. Szczególne zainteresowania literackie i jêzykoznawcze sk³oni³y go do podjêcia, za zgod¹ w³adz zakonnych, studiów z zakresu filologii polskiej na Uniwersytecie Jagielloñskim, które uwieñczy³ magisterium w 1936 r. W yciu Alojzego Kaszuby oczekiwania, jakie ³¹czyli z jego osob¹ najbli si b¹dÿ prze- ³o eni, rozmija³y siê z czynionymi przezeñ wyborami lub drogami, które narzuca³o mu ycie. Matka pragnê³a wielce, by wybitnie uzdolniony syn zosta³ adwokatem, a w najgorszym razie lekarzem, prze³o eni zakonni widzieli w nim gruntownie przygotowanego do zawodu nauczyciela kolegium serafickiego, profesorowie Uniwersytetu Jagielloñskiego obiecywali mu asystenturê, a w perspektywie karierê naukow¹. W³ada³ kilkoma jêzykami obcymi niemieckim, ³acin¹, rosyjskim, z czasem tak e hiszpañskim, uczy³ siê sanskrytu i starocerkiewnos³owiañskiego. Pasjonowa³a go poezja, sztuki piêkne, by³ dobrym matematykiem, przejawia³ wyraÿne uzdolnienia literackie. Wszystkie te predyspozycje w jakiœ sposób determinowa³y kierunki pracy m³odego zakonnika teraz ju ojca Serafina w pierwszych latach jego kap³añstwa. Redagowa³ m.in. czasopismo zakonne Wzlot Seraficki (1936), w latach 1937 39 uczy³ jêzyka polskiego w ni szym seminarium zakonnym (tzw. kolegium serafickie) w Rozwadowie, by³ duszpasterzem akademickim Akademii Rolniczej w Dublanach, prefektem szkó³ w Ostrogu, a po zajêciu wschodnich ziem 6
polskich przez ZSRR pe³ni³ obowi¹zki duszpasterskie w ró nych parafiach na Wo³yniu i Polesiu, m.in. w Dermance, Karasinie i Ludwipolu. Aresztowany i uwiêziony przez Niemców w Ludwipolu, zdo³a³ siê obroniæ dziêki bieg³ej znajomoœci jêzyka niemieckiego przed zarzutami o szpiegostwo i nielegalne posiadanie broni. Uwolniony z wiêzienia, prowadzi³ na Wo³yniu dzia³alnoœæ duszpastersk¹. Po wkroczeniu wojsk sowieckich na Wo³yñ w 1944 r. i ponownym w³¹czeniu go do ZSRR o. Serafin Kaszuba uzna³ za najw³aœciwsz¹ dla niego drogê pozostania wœród tamtejszych katolików, poddanych straszliwym eksterminacjom, wiedz¹c, e w³aœnie tam bêdzie jako kap³an najbardziej oczekiwany. W czasie wojny prze y³ ju piek³o potwornych rzezi i wywózek ludnoœci polskiej, tragiczne w skutkach rezultaty umiejêtnie podsycanej nienawiœci miêdzy zamieszkuj¹cymi te ziemie narodami. Wiedzia³, e nadchodz¹ce czasy bêd¹ nie mniej tragiczne, choæ w innym wymiarze. W po odze czerwonych nocy na Wo³yniu, w ucieczkach przed pu- ³apkami na niego stawianymi, w dzieleniu niedoli wyg³odnia³ych tu³aczy, w us³ugiwaniu chorym, w grzebaniu umar³ych i mordowanych w bestialski sposób jego parafian, w odwa - nej decyzji pozostania na Wo³yniu, gdy inni poci¹gami ponurej repatriacji z rozdartymi sercami opuszczali swoj¹ ojcowiznê udaj¹c siê w nieznane na zachód, nieustannie chyba powtarza³: Oto jestem najwa niejsze, by siê nie rozmin¹æ z wol¹ Bo ¹. Takich decyzji nie móg³ podejmowaæ cz³owiek szukaj¹cy siebie, swojej woli 2. W tej decyzji pozostania wœród swoich, któr¹ zawsze pojmowa³ jako w³aœciw¹ i zgodn¹ z wol¹ Opatrznoœci, zawarte by³y wszak e duchowe rozterki: czy nie rozmija siê w tym wzglêdzie z wol¹ swoich prze³o- onych zakonnych, z którymi kontakt by³ wielce utrudniony, a zazwyczaj wrêcz niemo liwy. By³ przecie zakonnikiem, którego powinnoœci¹ jest pozostawanie we wspólnocie. A przecie, poza pierwszym dziesiêcioleciem ycia zakonnego, nastêpne dziesiêciolecia kap³añskiej pos³ugi musia³ prze- yæ poza wspólnot¹ zakonn¹, za któr¹ œwiadcz¹ o tym jego liczne listy i zapiski wielce têskni³. Do koñca swoich dni odmawia³ kapucyñski brewiarz, czu³ siê niezmiennie podporz¹dkowany woli swoich prze³o- onych. Uda³ siê na Wo³yñ za wiedz¹ i przyzwoleniem prze³o onego, który roztropnie mu tego ani nie radzi³, ani nie zabrania³. Decyzjê ostateczn¹ podj¹³ sam. Kiedy póÿniej ³¹cznoœæ z prze³o onymi by³a niemo liwa, w³aœnie w swojej pe³nej poœwiêcenia, heroicznej pracy duszpasterskiej widzia³ znak woli Bo ej, jako wolê, a przynajmniej przyzwolenie ze strony prze³o onych. aden te z prze³o onych nie stawia³ mu nigdy zarzutu niepos³uszeñstwa. Kiedy zaœ w pewnym okresie szczególnej jego rozterki otrzyma³ wyraÿn¹ odpowiedÿ prze³o onego, by czyni³ to, co uwa a za stosowne dla chwa³y Bo- ej, uspokojony dziêkowa³ za to 3. W jego yciu wyraÿny by³ duch ewangelicznego S³uga Bo y Serafin Kaszuba ubóstwa na wzór Biedaczyny. y³ prawdziwie ubogo, nie posiadaj¹c nic, nie gromadz¹c adnych dóbr materialnych, a nawet unikaj¹c ich. Oto jestem wyrzek³ przy przyjmowaniu œwiêceñ kap³añskich. Te s³owa nabra³y szczególnie dramatycznego wyrazu, gdy stawa³ w obliczu tragedii wojennych i rzezi, gdy warunki w których y³, stwarza³y przed nim bezustanne pytanie o gotowoœæ ofiary z samego siebie. W okresie krwawych konfliktów ukraiñsko-polskich, pod eganych przez okupantów, kilkakrotnie cudem uszed³ z yciem, wielokrotnie te z niebywa³ym heroizmem ratowa³ ycie innym, niós³ ratunek i pos³ugê duchow¹ oczekuj¹cym. Pracuj¹c w parafii Równe, doje d a³ do licznych, odleg³ych niejednokrotnie parafii pozbawionych ksiê y (Dubno, Korzec, 7
Krzemieniec, Ostróg, Sarny, Zdo³bunów). Ju wtedy konspiracyjnie odwiedza³ wspólnoty katolickie oddalone o kilkaset kilometrów od Wo³ynia na Litwie i otwie. W 1958 r. w³adze sowieckie postanowi³y pozbawiæ o. Serafina mo liwoœci legalnego sprawowania kultu i prowadzenia dzia³alnoœci duszpasterskiej w Równem i okolicy, w oparciu o spreparowane zarzuty, na tyle niewyszukane, e ca³kowicie sprzeczne z prawd¹ i opini¹, jak¹ siê cieszy³ w œrodowisku, nie tylko katolickim. Teraz publicznie rzucane oszczerstwa pojawi³y siê w miejscowej gazecie w Zdo³bunowie, w której oskar- ony zosta³ w niewybredny sposób o pijañstwo i rozwi¹z³oœæ. W³adzom miejscowym zale a³o nie tyle na poruszeniu opinii publicznej, bo ta, nawet wroga religii katolickiej, zna³a dobrze œwi¹tobliwego, pe³nego poœwiêcenia kap³ana, by uwierzyæ w tak bezczelne i absurdalne szkalowanie jego osoby i Koœcio³a ile o znalezienie pretekstu, aby go stamt¹d usun¹æ. W dwa dni póÿniej o. Serafin w istocie otrzyma³ zakaz sprawowania czynnoœci duszpasterskich. Odwo³a³ siê od tej decyzji do w³adz republiki w Kijowie, a tymczasem potajemnie odwiedza³ czynne jeszcze koœcio³y b¹dÿ ukryte w domach prywatnych oœrodki duszpasterskie. W³adze kijowskie zwleka³y taktycznie z odpowiedzi¹, stwarzaj¹c nadzieje na zatwierdzenie go na funkcjê proboszcza w Samborze lub Korcu. Podstêpnie wymeldowanemu z Równego pozosta³a jako bezdomnemu wy³¹cznie tu³aczka, a ponownego zameldowania w jakichkolwiek z tamtejszych miejscowoœci w³adze odmawia³y. Gdy po dotkliwej chorobie powróci³ z lwowskiego szpitala na Wo³yñ, zasta³ zamkniête koœcio³y w Równem i Ostrogu, z którymi by³ tak blisko zwi¹zany. Pozbawieni œwi¹tyni tamtejsi katolicy oczekiwali od niego zdwojonego wsparcia duchowego i otuchy. W 1959 r. w liœcie do rodziny pisa³: Przywyk³em ju do niejednego, co dawniej zdawa³oby siê nie do zniesienia. Szkoda, e wszystkiego nie mogê opisaæ. Doœæ, e czujê siê po ytecznym i potrzebniejszym mo e ni dawniej 4. Nie posiadaj¹c zameldowania, konspiracyjnie dociera³ coraz dalej: na Bia³oruœ, Litwê, na Zaporo e, Krym, do Kijowa czy odleg³ej Estonii. Nêkany przez s³u by bezpieczeñstwa, poddawany szykanom, zmuszony by³ swoj¹ dzia³alnoœæ duszpastersk¹ sprawowaæ w warunkach œciœle tajnych. Zdo³a³ nawi¹zaæ tak e liczne i trwa³e kontakty z ludÿmi oddalonymi od Koœcio³a oraz wyznawcami innych religii. W listach do rodziny w Polsce pos³ugiwa³ siê ze zrozumia- ³ych wzglêdów kamufla em, unika³ podawania informacji o przeœladowaniach, o stanie ci¹gle pogarszaj¹cego siê zdrowia, osobistych zagro eniach i ustawicznej tu³aczce. Jako bezdomny w³óczêga bez pracy by³ wrogiem ustroju, a jako ksi¹dz katolicki g³osicielem wrogiej ideologii i szpiegiem Watykanu. Gdy na czas jakiœ osiad³ w Leningradzie u przyjació³, dziêki przychylnoœci miejscowych urzêdników podj¹³ pracê jako ekspedient w sklepie zielarskim, a w DŸwiñsku by³ palaczem w kot³owni szpitala gruÿliczego. Móg³ wówczas bezpieczniej docieraæ do miejscowych katolików i nawi¹zywaæ z nimi bli sze kontakty. Na usilne proœby ze strony rodziny, która dowiedziawszy siê o stale pogarszaj¹cym siê stanie jego zdrowia, namawia³a go, by wróci³ do Polski i podj¹³ leczenie, w liœcie z 1958 r. argumentowa³: Gdybym rzuci³ teraz tych moich biedaków, nie mia³bym nigdy spokoju. Osiemnaœcie lat tu spêdzonych zbyt mocno w ar³o siê w ycie, eby mo na z lekkim sercem zaczynaæ coœ innego. Pewnie, e gdyby taka by³a wola Bo a wyra ona przez Prze³o onych, nie waha³bym siê ani chwili, ale tego nie widzê, a raczej coœ zupe³nie przeciwnego 5. Ustawicznie œledzony i nêkany przez organa tamtejszej bezpieki, postanowi³ dotrzeæ konspiracyjnie do odleg³ego Kazachstanu. Wielokrotnie dociera³y do niego poufne in- Ojciec Serafin z parafianami w Zdo³bunowie, ok.1950 r. 8
formacje o ogromnych rzeszach Polaków, ale tak e m.in. Ukraiñców i Niemców deportowanych tam przez Sowietów, yj¹cych w nader trudnych warunkach bytowych. Ze wzglêdu na garstkê pracuj¹cych tam ksiê- y, byli oni nieomal pozbawieni opieki duszpasterskiej. Po d³u szych przygotowaniach, jesieni¹ 1963 r. znalaz³ siê wœród katolików w Kazachstanie. Nie tylko katolików, bowiem blisko i wielokrotnie wspó³pracowa³ z prawos³awnymi oraz wyznawcami innych religii, a tak e ateistami. Sytuacjê w Kazachstanie zasta³ wyj¹tkowo trudn¹ i z³o on¹. Ju wczeœniej dociera³ na Syberiê, za Ural, do A³tajskiego Kraju, ale Kazachstan w którym wg rozbie nych informacji, naówczas skrywanych przez w³adze, y³o oko³o 60 100 tysiêcy Polaków, którzy przeszli straszliw¹ gehennê przymusowych deportacji, mia³ siê okazaæ pobytem d³u szym, po paroletnim, miejscem morderczej, choæ satysfakcjonuj¹cej pracy, ale i straszliwych represji. Spada³y one tak e na jego poprzedników. Ksiê a Bronis³aw Drzepecki i Józef Kuczyñski przebywali jeszcze w obozie, ks. W³adys³aw Bukowiñski dopiero co wyszed³ z obozu dla religioznych w Sosnówce, w Republice Mordowskiej. W³adze ZSRR, maj¹c z³e doœwiadczenia w umieszczaniu duchownych z osobami œwieckimi, zaczê³y na szersz¹ skalê tworzyæ specjalne obozy dla ksiê y ró nych wyznañ i sekciarzy. Serafin mia³ mo liwoœæ dowiedzieæ siê o tych praktykach w³adz, o metodach walki z religiami i upokorzeniach duchownych w takich obozach. Wkrótce i on mia³ trafiæ do wiêzienia, tyle e innego. A mia³ o czym opowiadaæ ks. Bukowiñski. W Sosnówce przebywa³ w³aœnie po wiêzieniu i przymusowym pobycie w domu starców greckokatolicki metropolita lwowski Josyf Slipyj, zanim papie Jan XXIII nie wyprosi³ w 1962 r. u w³adz sowieckich zwolnienia metropolity i pozwolenia na wyjazd do Rzymu, gdzie zaszczycony godnoœci¹ kardyna³a spêdzi³ resztê ycia. Z metropolit¹ przebywa³o kilkudziesiêciu ksiê y unickich, kilkuset prawos³awnych, a tak e ksiê a katoliccy. Przybywszy do Kazachstanu obj¹³ opiek¹ duszpastersk¹ rozleg³y teren celinogradzki, osierocony po zamkniêtym w obozie ks. Drzepeckim, podejmowa³ tak e dalekie wyprawy do wielu miejscowoœci, czêsto w ca³oœci zamieszka³ych przez przesiedleñców z Polski, do których ksiê a nie zdo³ali dot¹d dotrzeæ. Wzruszaj¹ce s¹ jego wspomnienia o przygotowaniach pod jego kierunkiem do obchodów millenijnych chrztu Polski, do wspólnego prze ywania i duchowego ³¹czenia siê z Polakami zgromadzonymi na Jasnej Górze i we wszystkich polskich koœcio³ach w dniu 3 maja 1966 r. 6 Jego dzia³alnoœæ duszpasterska w Kazachstanie mia³a równie konspiracyjny charakter, a on sam, aby zmyliæ czujnoœæ w³adz, pracowa³ zawodowo, otwieraj¹c warsztat introligatorski. Czasy siê trochê zmienia³y, metody walki z religi¹ zdarza- ³o siê miewa³y mniej jaskiniowy charakter, wprowadzano do tych metod wiêcej pozorów i perfidii. Uparcie ponawiane zabiegi przez wspólnoty religijne o prawo do miejsc kultu czasem odnosi³y krótkotrwa³y zazwyczaj skutek, przybiera³y oficjalny charakter i jakieœ pozory administracyjnej pertraktacji. Z drugiej jednak strony organa bezpieki wzmaga³y dzia³ania represyjne, do których obok funkcjonariuszy w³¹cza³a siê m.in. m³odzie z komsomo³u. Zabiegi o. Serafina o otwarcie nowych miejsc kultu nie tylko nie da³y rezultatów, ale i on sam, wielokrotnie szykanowany, zosta³ w 1966 r. aresztowany w czasie jednej z wypraw apostolskich w Kustunaju i pod zarzutem w³óczêgostwa skazany na piêcioletnie zes³anie do sowchozu w Arykty, sk¹d zosta³ wczeœniej uwolniony. Miejsce zes³ania sta- ³o siê dla niego nowym wyzwaniem duszpasterskim z którego chêtnie korzystali tak- e przedstawiciele innych wyznañ, a tak e niewierz¹cy. Proszony o pos³ugi duszpasterskie, dziêki wspó³dzia³aniu ze strony wtajemniczonych osób, dociera³ m.in. do Arszatyñska, D angis, Kuduku, Zenteke. Zatrzymany podczas jednej z takich podró y przez milicjê z koñcem 1966 r., skazany zosta³ na 11 lat pobytu w zak³adzie dla nieuleczalnie chorych w Ma³ej Timofijewce, sk¹d w roku nastêpnym (1967) zbieg³, by nadal jako duszpasterz niezmordowanie pracowaæ w Kazachstanie. Nie uskar a³ siê na niewygody, na to, e wielokrotnie dotkliwie dokucza³ mu ju nie niedostatek, ale g³ód, e z powodu wyczerpania i chronicznego przemêczenia po wielu godzinach spowiadania (czêsto tamtejsi 9
katolicy ca³e lata, a niejednokrotnie dziesiêciolecia oczekiwali na mo liwoœæ spowiedzi) mdla³ w konfesjonale. Najboleœniejszym ciosem by³y dla niego, gor¹cego czciciela Eucharystii, takie chwile, gdy nie mog¹c odprawiaæ mszy lub nie maj¹c jakichkolwiek warunków do jej sprawowania, odprawia³ j¹ z pamiêci, bez chleba i wina. Pod wp³ywem nalegañ, m.in. rodziny, a tak- e coraz dotkliwszej w wype³nianiu obowi¹zków kap³añskich g³uchoty i pog³êbiaj¹cej siê gruÿlicy, zgodzi³ siê poddaæ leczeniu szpitalnemu w Polsce. Kiedy w sierpniu 1968 r. dotar³ wreszcie do ojczyzny, by³ przyjmowany z niezwyczajn¹ serdecznoœci¹, zarówno przez rodzinê, wspólnotê zakonn¹, jak i dawnych wo³yñskich parafian, którzy przyje d ali do niego z odleg³ych zak¹tków kraju. Perspektywa powrotu do ZSRR stawa³a siê niepewna z powodu pog³êbiaj¹cej siê gruÿlicy. Leczenie szpitalne, dolegliwoœci pooperacyjne, wreszcie przerywany krwotokami okres rekonwalescencji wyczerpanego chorob¹ i trybem ycia zakonnika trwa³y do roku 1977. Podczas jednego z pobytów w szpitalu, gdy stan jego zdrowia by³ bardzo ciê - ki, przyby³a z odleg³ego Kazachstanu staruszka, któr¹ tamtejsza wspólnota wys³a³a skrycie, by nak³oniæ ojca Serafina do powrotu do swoich podopiecznych. Rozesz³a siê tam bowiem wieœæ, e schorowany zakonnik ju do nich nie wróci. Gdy w obecnoœci przeora odwiedzi³a zmienionego chorob¹, przykutego do szpitalnego ³ó ka kap³ana, ujawni³a przed nim z p³aczem cel swojej wyczerpuj¹cej podró y, prosz¹c o powrót. Tamtejsi katolicy pozbawieni byli opieki duszpasterskiej, bowiem prawie wszyscy i tak nieliczni ksiê a osadzeni byli w ³agrach, przytu³kach, by nie mogli wype³niaæ obowi¹zków kap³añskich. Gdy wiêc tylko poczu³ siê lepiej, nie bacz¹c na przeciwwskazania zdrowotne, powróci³ do Kazachstanu. W kilka lat póÿniej, w 1974 r. przyby³ na d³u szy czas na Ukrainê, wi¹ ¹c siê bli ej g³ównie ze Lwowem i okolicami, ale wyje d a³ nadal tak e poza jej granice m.in. do Kazachstanu. Mimo gwa³townie pogarszaj¹cego siê zdrowia i coraz dotkliwszych ataków gruÿlicy, odbywa³ wci¹ dalekie podró e apostolskie. Cieszy³y go wieœci o otwarciu, po wieloletnich staraniach czynionych przez miejscowych katolików, kaplic m.in. w Taiñczy, Karagandzie, A³ma-Acie czy Kustanaju, gdzie wczeœniej w prywatnych mieszkaniach i w warunkach œcis³ej konspiracji odprawia³ msze, spowiada³, g³osi³ homilie. I choæ te pozwolenia na oficjalne sprawowanie kultu mia³y na ogó³ charakter krótkotrwa³y, wynika³y one z czynionych przez w³adze pozorów wolnoœci religijnej mia³y one dla tamtejszych spo³ecznoœci katolickich znaczenie moralne. I tak radoœæ z powodu zgody w³adz na otwarcie kaplicy w Krasnoarmiejsku rych³o zosta³a ostudzona warunkiem, który tamtejsze w³adze zastrzeg³y: jeœli choæ raz o. Serafin pojawi siê w tej kaplicy, zostanie ona natychmiast bezpowrotnie zamkniêta. W ten sposób wieloletnie zabiegi o legalne sprawowanie nabo eñstw zosta³y okrutnie udaremnione. Niebezpieczny w³óczêga, paso yt, watykañski szpion pisano o nim znów w radzieckiej prasie. Ci, którzy siê z nim spotykali, mówili o nim jako o prawdziwym apostole lub zgo³a prosto: to œwiêty cz³owiek. Koczownicze, pe³ne niewygód ycie oraz postêpuj¹ca choroba wyczerpa³y organizm i si- ³y zakonnika. Nie poddawa³ siê, wci¹ pe³en szerokich planów. Wiedzia³, e jest wci¹ œledzony, e KGB wykorzysta wszelkie preteksty, by go osadziæ w przytu³ku czy areszcie, byle wyeliminowaæ jego wp³yw na religijnoœæ. Gdy 19 wrzeœnia 1977 r. wraca³ z Równego do Lwowa, zepsu³ siê autobus, musia³ wiêc mimo dotkliwego zimna i deszczu odbyæ kilkukilometrow¹ podró pieszo. Zamierza³ zatrzymaæ siê i nabraæ si³ w mieszkaniu tamtejszych katechetek, konspiracyjnie nauczaj¹cych religii, ale zosta³ w porê ostrze- ony, e policja poszukuj¹c go, dokona³a tam w³aœnie rewizji, zabieraj¹c wszystkie jego ksi¹ ki i modlitewniki. Zanim wiêc znajomi zdo³ali znaleÿæ jakiœ k¹t na noc, musia³ zmarzniêty, w przemoczonym odzieniu oczekiwaæ na ulicy. W koñcu zaprowadzono go do mieszkania nieznanych mu ludzi, którzy zgodzili siê udzieliæ mu goœciny. By³ u kresu si³. Gdy w kilka godzin póÿniej gospodarze zauwa yli, e w jego pokoju wci¹ œwieci siê œwiat³o, zaniepokojeni weszli do pomieszczenia, zastaj¹c martwego zakonnika. Zmar³ trzymaj¹c w rêkach sfatygowany brewiarz, z którym przemierza³ rozleg³e terytoria nieludzkiej ziemi. 10
Ojciec Serafin podczas pobytu w Krakowie w 1970 r. Pochowany zosta³ na cmentarzu Janowskim, nieopodal grobu S³ugi Bo ego, dziœ ju beatyfikowanego ks. arcybiskupa Józefa Bilczewskiego. * * * 22 grudnia 2001 r. w kaplicy arcybiskupów krakowskich, pod przewodnictwem ks. kard. Franciszka Macharskiego, zakoñczone zosta³o postêpowanie kanoniczne w procesie beatyfikacyjnym O. Serafina Kaszuby na szczeblu diecezjalnym, rozpoczête 2 grudnia 1991 r. Dalsze etapy postêpowania w procesie prowadzone bêd¹ w Kongregacji do Spraw Œwiêtych. ycie religijne na Ukrainie w czasach wspó³czesnych odradza siê, choæ nie bez rozlicznych trudnoœci. Z podziemia wyszed³ Koœció³ greckokatolicki, w okresie sowieckim brutalnie zdelegalizowany. y³ w konspiracji. Dotkliwie okaleczony, pozbawiony nieomal wszystkich œwi¹tyñ, odbudowuje swoje struktury Koœció³ katolicki obrz¹dku ³aciñskiego. Wiêkszoœæ œwi¹tyñ, do których dociera³ z duszpastersk¹ pos³ug¹ o. Serafin, systematycznie zamykanych pod lada pretekstem lub bez podania pretekstu, zosta³a w ostatnich latach zwrócona Koœcio³owi, choæ nie zawsze ³acinnikom. Trwa tutaj pamiêæ o heroicznym zakonniku, który u ywaj¹c nazwy Józefa Czapskiego nieludzkiej ziemi tragicznie doœwiadczonej, nadawa³ znamiê bierzmowania w duchu chrzeœcijañskiej mi³oœci, przebaczenia, ale i niez³omnoœci. Kiedy w marcu 2000 r. spotka³em w Ziemi Œwiêtej obecnego proboszcza jednej z tych parafii, z Ostroga, ks. Witolda Józefa Kowalowa, opowiada³ nie tylko o wspó³czesnym yciu i dokonaniach Koœcio³a na dawnych kresach Rzeczypospolitej, mówi³ tak- e z najwy szym szacunkiem o bohaterskich zmaganiach ksiê y i osób œwieckich w dobie totalitaryzmu, dziêki którym okaleczone wspólnoty tam przetrwa³y, m.in. o Ojcu Serafinie. W maju 2002 r. wraz z pracownikami naukowymi krakowskiej Akademii Pedagogicznej odbywa³em podró po Ukrainie, docieraj¹c tak e do kilku miejscowoœci, w których pracowa³ legalnie b¹dÿ konspiracyjnie o. Serafin Alojzy Kaszuba. Mia³em z sob¹ wydawany przez ks. W.J. Kowalowa najnowszy numer Wo³ania z Wo³ynia (nades³any mi yczliwie przez proboszcza z Ostroga), w którym przeczyta³em s³owa: Obecnie praca kap³anów w tej czêœci Wo³ynia jest jedynie kontynuacj¹ Jego dzie- ³a. To dziêki Niemu zachowa³y siê tu resztki ywego Koœcio³a, które mog³y siê odrodziæ u progu lat 90. XX wieku. Dokumentuj¹c u³amki z ludzkiej pamiêci, wci¹ chodzê po œladach tego heroicznego duszpasterza 7. Prawdziwoœci tych s³ów mog³em doœwiadczyæ na miejscu. PRZYPISY 1 Cyt. za: ks. Kazimierz Bukowski: S³ownik polskich œwiêtych, Kraków 1995, s. 239. 2 O. Hieronim Warachim OFM Cap.: Duchowa sylwetka S³ugi Bo ego O. Serafina Kaszuby OFM Cap., Bia³y Dunajec Ostróg 2000, s. 35. 3 Op.cit., s. 33. 4 Cyt. za: Teresa Tyszkiewicz: Archipelag œladów Boga (3), Wo³anie z Wo³ynia nr 2 (45), marzec-kwiecieñ 2000. 5 Cyt. za: Teresa Tyszkiewicz: Archipelag..., jw., s. 27. 6 Szerzej: O. Serafin Kaszuba: Strzêpy, wspomnienia i zapiski, Kraków 1994. 7 Cyt. za: O. Hieronim Warachim OFM Cap.: Sprawa S³ugi Bo ego Ojca Serafina Kaszuby jest ju w Rzymie, Wo³anie z Wo³ynia, nr 2 (45), marzec kwiecieñ 2000, s. 29. 11
23 lutego 2003 roku w Kamieñcu Podolskim zmar³ w wieku 84 lat biskup Jan Olszañski ordynariusz diecezji kamienieckopodolskiej. Mianowany zosta³ przez Ojca Œwiêtego Jana Paw³a II 16 stycznia 1991 roku, po rozpadzie Zwi¹zku Radzieckiego, w momencie reaktywowania struktur Koœcio³a ³aciñskiego na Ukrainie. Ostatni biskup kamieniecki Piotr Mañkowski uciek³ do Polski w 1920 roku. Przez 71 lat diecezja kamienieckopodolska nie posiada³a swego biskupa. Duszpasterskiej pieczy biskupa Jana Olszañskiego powierzono 8 ob- Biskup Jan Olszañski (1919 2003) wodów administracyjnych po³udniowej czêœci Ukrainy, ³¹cznie z Krymem i Zag³êbiem Donieckim, obszarem powierzchniowo zbli onym do Polski. Dziêki Jego staraniom i nieustannej pracy odtworzono dzia³alnoœæ ponad 200 parafii, za³o y³ Seminarium Duchowne w Gródku Podolskim, które sta³o siê pierwsz¹ na Ukrainie katolick¹ wy sz¹ uczelni¹ przygotowuj¹c¹ duchownych do pracy duszpasterskiej. Jego praca da³a podstawy do wyodrêbnienia w póÿniejszym czasie dwóch nowych diecezji. Przez 4 lata sam pe³ni³ pos³ugê pastersk¹, dopiero w 1995 roku otrzyma³ pomoc w osobie biskupa pomocniczego o. Stanis³awa Padewskiego OFM, którego zast¹pi³ po trzech latach o. Leon Dubrawski OFM Obs. Ten niew¹tpliwy sukces œp. ks. biskupa Jana Olszañskiego sta³ siê prawdziw¹ nagrod¹ za poniesion¹ ofiarê duszpasterskiej pracy w latach komunizmu radzieckiego. Œwiêcenia kap³añskie otrzyma³ z r¹k ks. arcybiskupa Boles³awa Twardowskiego w 1942 roku, podczas II wojny œwiatowej, w latach niepewnoœci i w koñcu dramatu Kresów. Wówczas skierowany zosta³ do pracy w Kaczanówce, a niebawem abp Twardowski mianowa³ go administratorem parafii w Gródku Podolskim. Po wojnie ksi¹dz Jan Olszañski nie wyjecha³ do nowej Polski. Pozosta³ na terenie Ukrainy sowieckiej jako jeden z nielicznych ksiê y. Prowadzi³ niestrudzenie pracê duszpastersk¹ oficjalnie i potajemnie, nara aj¹c niejednokrotnie ycie. Pos³ugê duchownego pe³ni³ we Lwowie jako wikariusz w katedrze oraz w koœciele pod wezwaniem Matki Bo ej Œnie nej, póÿniej, w latach 1947 1959 ponownie w Gródku Podolskim. Nastêpnie, po przerwie spowodowanej zakazem pracy duszpasterskiej przez w³adze sowieckie, w Manikowcach a do 1991 roku. To dziêki takim postaciom jak biskupi œp. Jan Olszañski, œp. W³adys³aw Kiernicki ze Lwowa i œp. Jan Cieñski ze Z³oczowa oraz wielu nieugiêtych ksiê y bo ych szaleñców przetrwa³y bastiony wiary katolickiej i polskoœci w wydawa³o siê bezkresnym morzu sowieckiego komunizmu. W telegramie kondolencyjnym, jaki nadszed³ do Kamieñca Podolskiego z Watykanu, Ojciec Œwiêty Jan Pawe³ II napisa³: Zmar³y od 1942 roku pe³ni³ z oddaniem pos³ugê wœród wiernych, najpierw jako kap³an, a póÿniej jako biskup. Nie by³a to ³atwa pos³uga. Za wyrokiem w³adz komunistycznych bp. Jan Olszañski by³ przez pewien okres pozbawiony mo liwoœci prowadzenia pracy duszpasterskiej. Nie gasi³o to jednak Jego zapa- ³u. Trudnoœci te przyj¹³ jako wyzwanie na przysz³oœæ, któremu stawia³ czo³o z odwag¹ p³yn¹c¹ z wiary. Ksi¹dz biskup Jan Olszañski, ordynariusz diecezji kamienieckopodolskiej, pochowany zosta³ 25 lutego 2003 roku w kaplicy Najœwiêtszego Sakramentu w kamienieckiej katedrze. Janusz M. Paluch 12
Przed II wojn¹ œwiatow¹ oo.franciszkanie-reformaci z prowincji MB Anielskiej posiadali na Kresach trzy klasztory: w Rawie Ruskiej, S¹dowej Wiszni i we Lwowie przy ul. Janowskiej 66. Wszystkie trzy wymienione placówki zmuszeni byli opuœciæ w latach 1945 46 1, kiedy Lwów i inne polskie miasta a po liniê Curzona 2 zgodnie z postanowieniami konferencji w Ja³cie znalaz³y siê w granicach ZSRR. yj¹ jeszcze ostatni kap³ani, którzy pracowali na Kresach, z lwowskiego klasztoru o. Kasjan Kutyba i z klasztoru w Rawie Ruskiej o. Zbigniew Su³ek 3. Lwowski klasztor oo. Franciszkanów jest obecnie cerkwi¹ pw. œw. Andrzeja Aposto³a nale ¹c¹ do Ukraiñskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawos³awnej 4. Jego architektura, jak i wnêtrze zosta³y niemal ca³kowicie zmienione 5. Klasztor w Rawie Ruskiej jest doszczêtnie zniszczony, w koœciele mieœci siê wci¹ zak³ad naprawy samochodów, a oo. Franciszkanie, którzy tu powrócili, podjêli starania o jego zwrot, mieszkaj¹c na razie w domu prywatnym. W S¹dowej Wiszni w klasztorze i przebudowanym z podzia³em na piêtra koœciele mieœci siê obecnie zak³ad dla upoœledzonych kobiet. Miejscow¹ parafiê obs³uguj¹ oo. Franciszkanie z prowincji pw. Wniebowziêcia MB ze Œl¹ska 6. Franciszkanie nale ¹cy do omawianej przez nas prowincji pw. MB Anielskiej obecnie na terenie Ukrainy pracuj¹ te w Kowlu, a na terenie Rosji w Nowosybirsku. LWOWSCY REFORMACI Pawe³ Nale niak Klasztor i koœció³ oo. Reformatów przy ul. Janowskiej 66 by³ drug¹ z kolei siedzib¹ tego zakonu we Lwowie. Pierwszy ufundowa³a w 1630 r. Zofia Dani³owiczowa, wdowa po wojewodzie ruskim Janie. W czasie dzia³añ wojennych w 1648 r. koœció³ pw. œw. Kazimierza sp³on¹³, lecz ju w latach 1656 1664 zosta³ odbudowany na tym samym miejscu. W r. 1783, po kasacie klasztoru, zaborca austriacki przekaza³ zabudowania Siostrom Mi³osierdzia zwanym Szarytkami w celu urz¹dzenia w nich przytu³ku dla sierot 7. Ponowna fundacja nast¹pi³a pod koniec XIX wieku: 9 stycznia 1895 r. zakupiono od Karola Semigraja przy ul. Janowskiej parcelê za 22 550 koron i niewielk¹ parcelê od magistratu za 27 koron i na tym miejscu w latach nastêpnych zbudowano koœció³ pw. Œwiêtej Rodziny, a za nim dwupiêtrowy budynek klasztoru. W 1901 r. koœció³ zosta³ poœwiêcony i oddany do u ytku wiernym 8. W nastêpnych latach urz¹dzono jeszcze jego wnêtrze. Uroczysta konsekracja koœcio³a odby³a siê 2 paÿdziernika 1910 r., a aktu tego dokona³ arcybiskup lwowski ob. ³ac. Józef Bilczewski 9. Ca³kowity koszt budowy koœcio³a i klasztoru wyniós³ 245 392 korony 10. Przed I wojn¹ œwiatow¹ lwowski klasztor Reformatów obejmowa³ swoj¹ dzia³alnoœci¹ duszpastersk¹ koœció³, wybudowane w la- tach 1912 13 ni sze seminarium duchowne, nazywane potocznie Kolegium Serafickim œw. Antoniego 11, i przeniesione w 1913 r. z Krakowa wydawnictwo pisma pt. Pos³aniec œw. Antoniego 12. Poza prac¹ duszpastersk¹ we w³asnym koœciele zakonnicy pracowali jako wikarzy parafii œw. Anny i prowadzili katechezê g³ównie w szkole powszechnej im ks. Augustyna Kordeckiego. Od 1904 r. ojcowie obs³ugiwali równie w niedzielê i œwiêta, a póÿniej we wszystkie dni tygodnia nowo wybudowany koœció³ na Kleparowie pw. MB Ró añcowej 13. Podejmowali siê te ró norakich zadañ na rzecz miejscowej ludnoœci i klasztorów, m.in. o. Joachim Maciejczyk by³ spowiednikiem sióstr Felicjanek (na ulicy ó³kiewskiej), ochronek (na ulicy Gródeckiej i Janowskiej), sióstr Apud moniales Domus laboris 14 i sióstr Sakramentek. W 1914 roku w klasztorze nast¹pi³a zmiana prze³o onego, o. Waleriana Gawêdziñskiego zast¹pi³ o. Joachim Maciejczyk, który sprawowa³ swój urz¹d do 1916 roku, z kolei jego nastêpc¹ zosta³ o. Beniamin Ryziñski, który by³ prze³o onym a do 1923 roku. Po niepowodzeniach wojsk austro-wêgierskich i za³amaniu siê frontu 3 IX 1914 roku do Lwowa wkroczyli Rosjanie. Wczeœniej, przed ich wkroczeniem, czêœæ m³odszych ojców uciek³a w kierunku Krakowa. Na miejscu pozostali jedynie wiekiem 13
Koœció³ Reformatów we Lwowie przy ul. Kleparowskiej podeszli ojcowie 15, Joachim Maciejczyk i Ksawery Gurowski, dwaj kap³ani diecezjalni 16 oraz piêciu braci. Pracy duszpasterskiej by³o bardzo du o. Nie mo na by³o nad¹ yæ w zaopatrywaniu chorych, s³uchaniu spowiedzi, g³oszeniu kazañ 17. Okupacja rosyjska nie zaznaczy³a siê wiêkszymi incydentami, ale brakowa³o ywnoœci. Du ej pomocy aprowizacyjnej udziela³ w tym czasie Franciszkanom wiceprezydent miasta Tadeusz Rutowski 18, który po ucieczce miejscowych w³adz sta³ siê duchowym przywódc¹ spo³eczeñstwa lwowskiego 19. Po prze³amaniu frontu pod Gorlicami 22 VI 1915 roku Lwów ponownie znalaz³ siê pod rz¹dami austriackimi, a wkraczaj¹ce oddzia³y austro-wêgierskie i sprzymierzone z nimi formacje legionowe by³y przez ca³e miasto serdecznie witane 20. Niestety Austriacy rozpêtali straszliwy terror wobec ludnoœci, aresztowali wiele osób oraz poczêli publicznie wieszaæ tysi¹ce Polaków i Ukraiñców pomawianych o sprzyjanie Moskalom 21. Egzekucje wykonywano na osobach oskar onych o szpiegostwo. Represje te spowodowa³y wœród lwowiaków zanik sympatii proaustriackich, poniewa dotknê³y w du ej mierze ludzi niewinnych 22. W obronie przeœladowanych z odwag¹ wyst¹pi³ arcybiskup Józef Teodorowicz. W zwi¹zku z omawianymi represjami, od czerwca 1916 do listopada 1917 roku, w klasztorze zostali umieszczeni, równie na skutek fa³szywych donosów 23, dwaj kap³ani diecezjalni: Piotr Milanowski, proboszcz z Dubna, i Antoni Grzyma³a, proboszcz z Beresteczka. Z pocz¹tku pozostawali w klasztorze pod œcis³ym nadzorem policji, póÿniej jednak nadzór zel a³ 24. Trudnoœci z zaopatrzeniem wzrasta³y. W mieœcie zapanowa³a dro yzna, a ja³mu - ny, z których klasztor siê utrzymywa³, ca³kowicie usta³y 25. W zaistnia³ej sytuacji o. Joachim Maciejczyk wydzier awi³ w s¹siedztwie od p. Stadtmullera kawa³ek pola, na którym zasiano zbo a ró ne i zasadzono jarzyny, jednak e pola tego zakonnicy zmuszeni byli pilnowaæ dzieñ i noc, kradzie e bowiem sta³y siê zjawiskiem nagminnym 26. 19 III 1916 roku o. Joachim Maciejczyk obchodzi³ z udzia³em ojca prowincja³a Zygmunta Janickiego 27 jubileusz 50-lecia swego kap³añstwa. Mo emy siê domyœlaæ, e w trudnych warunkach wojennych obchody te mia³y nadzwyczaj skromny charakter. W latach 1916 1917 dla potrzeb wojennych Austriacy zarekwirowali wszystkie cztery dzwony i sygnaturkê, wyp³acaj¹c za nie po 4 korony za kilogram 28. Dziêki zabiegom nowego gwardiana o. Beniamina Ryziñskiego ówczesny arcybiskup Lwowa Józef Bilczewski podarowa³ zakonnikom dzwon o wadze 50 kg z innego koœcio³a 29. W lipcu 1918 roku zarekwirowano z organów wszystkie piszcza³ki cynowe, p³ac¹c po 15 koron za kilogram. W ostatnich dwóch latach wojny kon- 14
flikt Polaków z w³adzami monarchii pog³êbia³ siê coraz bardziej. Niezadowolenie spo- ³eczeñstwa polskiego wzbudzi³ fakt aresztowania Józefa Pi³sudskiego i oddanych mu oficerów oraz internowanie legionistów I i II brygady za odmowê z³o enia przysiêgi na wiernoœæ cesarzom Austro-Wêgier i Niemiec. W mieœcie szerzy³ siê g³ód, a wojska austriackie dopuszcza³y siê rabunków i konfiskat 30. 2 i 18 II 1918 roku we Lwowie mia³y miejsce dwie wielkie demonstracje przeciwko oddaniu Che³mszczyzny Ukraiñcom. W³adze austriackie popiera³y aspiracje Ukraiñców do utworzenia na terenie Galicji Wschodniej w³asnego pañstwa i zgodnie z decyzjami rz¹du wiedeñskiego gen. Pfeffer 31 przekaza³ im ca³¹ broñ, magazyny i prochowniê nale ¹c¹ do garnizonu lwowskiego. W czasie walk polsko-ukraiñskich (1 22 XI 1918) klasztor znalaz³ siê w samym centrum wydarzeñ. Od 1 listopada w okolicy klasztoru toczy³y siê za arte walki, kule karabinowe gêsto obija³y siê o klasztor, a wiele z nich wpada³o do cel zakonnych 32. 1 XI po po³udniu zachorowa³ o. Ksawery Gurowski i mimo pomocy lekarskiej nazajutrz zmar³. Wœród gradu kul odprawiono nabo eñstwo pogrzebowe 33. Wykorzystuj¹c godzinê wzglêdnego spokoju 4 XI o godz. 14 pochowano go na Cmentarzu Janowskim, lecz w kondukcie pogrzebowym zas³u onego kap³ana, którego trumnê wióz³ koñ z wózkiem, wziê³o udzia³ tylko 8 zakonników i 5 osób œwieckich 34. W ci¹gu trzech tygodni nieustannej strzelaniny najbardziej da³y siê we znaki zakonnikom bezsennoœæ i trudnoœci ze zdobyciem podstawowych artyku³ów ywnoœciowych. Wyparcie Ukraiñców ze Lwowa nie wyjaœni³o sytuacji na terenie Galicji, tote Œwiêta Bo ego Narodzenia up³ynê³y w przygnêbiaj¹cej atmosferze i dalszej niepewnoœci dnia jutrzejszego 35. Za nied³ugo klasztor mia³ znów znaleÿæ siê w ogniu walk. Od 17 III 1919 r. artyleria ukraiñska ostrzeliwa³a miasto z pobliskich Dublan dniem i noc¹. Pociski czêsto pada³y wokó³ klasztoru, jeden z nich uderzy³ w dach koœcio³a, nie wyrz¹dzaj¹c adnej szkody, drugi w budynek Kolegium. Szkody czyni³a te artyleria polska umieszczona na pobliskiej Górze Straceñ. W wyniku ci¹g³ych wstrz¹sów mury klasztoru w wielu miejscach siê porysowa³y 36. Walki usta³y dopiero w maju 1919 roku, kiedy to uda³o siê wojskom polskim wyprzeæ Ukraiñców za Zbrucz. W lecie 1920 roku, gdy bolszewicy podeszli pod Lwów, wielu jego mieszkañców zdecydowa³o siê opuœciæ miasto uciekaj¹c na zachód. Duchowieñstwo jednak pozosta³o na miejscu, a wœród nich i Reformaci zdaj¹c siê zupe³nie na wole Bo ¹ 37. PRZYPISY 1 Klasztory w Rawie Ruskiej (diec. lwowska) i S¹dowej Wiszni (diec. przemyska) opuœcili Franciszkanie-Reformaci w 1945 r. Do wyjazdu ze Lwowa zostali zmuszeni w 1946 r. Zdaniem ks. Z. Zieliñskiego jako ostatni opuœcili klasztor w maju 1946 zakonnicy o. Tadeusz Czerwieñ i o. Bernardyn Dworzañski (za: ks. Z. Zieliñski, ycie religijne w Polsce pod okupacj¹ 1939 1945, Katowice 1992, s. 268). Zdaniem o. Modesta Pasiecznika jako ostatni wyjechali równie w maju 1946: bracia Polikarp Borkiewicz i Eliasz Wawro (za: List o. Modesta Pasiecznika do o. Witalisa Szczerby z 20 II 1990. Informacje te potwierdza równie ks. Jan Dworzañski (o. Bernardyn Dworzañski), jego relacja spisana przez o. Modesta Pasiecznika dn.14 II 1990. 2 W potocznym rozumieniu obecn¹ wschodni¹ granicê Polski uto samia siê z lini¹ Curzona, która zosta- ³a wytyczona 8 XII 1919 r. przez Radê Najwy sz¹ Sprzymierzonych. Linia ta nie okreœla³a przebiegu granicy na terenie Galicji, koñczy³a siê na rzece Bug w rejonie Sokala i Hrubieszowa. W 1919 r. Komisja ds. polskich proponowa³a wcielenie spornego obszaru na terenie Ma³opolski Wschodniej do Polski, wg tzw. linii A, czyli na zachód od Lwowa, lub linii B, czyli pozostawienia Lwowa i zag³êbia naftowego po stronie polskiej. W latach II wojny œwiatowej zaczêto uto samiaæ liniê Curzona w³¹cznie z niekorzystnym dla Polski przebiegiem granicy, czyli wg linii A. Postanowienia Konferencji w Ja³cie (4 11 II 1945) zawiera³y stwierdzenie o ustaleniu wschodniej granicy Polski na linii Curzona z odchyleniami od niej 5 8 km na korzyœæ Polski. G³êboka analiza problemu przez Piotra Eberhardta wyraÿnie wskazuje, e jedynie w rejonie Puszczy Bia³owieskiej przy³¹czono do Polski tereny na wschód od linii Curzona; na kilku innych odcinkach granica zosta³a przeprowadzona na zachód od tej linii (za: P. Eberhardt, Polska granica wschodnia, Warszawa, s. 8 9, 149 157). 3 O. Kasjan Kaszuba mieszka obecnie w klasztorze oo. Franciszkanów Warszawa-Mokotów, a o. Zbigniew Su³ek w klasztorze w Przemyœlu. 4 Na Ukrainie obok Ukraiñskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawos³awnej istnieje te ciesz¹ca siê du ymi wp³ywami i posiadaj¹ca najwiêksz¹ liczbê parafii Ukraiñska Cerkiew Prawos³awna Patriarchatu Moskiewskiego oraz Ukraiñska Cerkiew Prawos³awna Patriarchatu Kijowskiego. Szczegó³owe dane (z 1992 r.) dotycz¹ce liczebnoœci parafii wszystkich koœcio³ów chrzeœcijañskich, w tym równie Ukraiñskiego Koœcio³a Grekokatolickiego i Koœcio³a Rzymskokatolickiego (dokoñczenie na s. 50) 15
POEZJA Kazimierz Wierzyñski Litania Ziemi Lwowskiej Matko Boska, Patronko z Jaz³owca, Co przy œwiêtej schodzi³aœ niedzieli W nasze strony, i b³¹dz¹c przez pola, W starych szañcach, o zboczach z ja³owca, Poœród winnic i sadów moreli W niebo nios³aœ uroki Podola. Matko Boska, Œwiêta z Kochawiny, Na niebieskiej umieszczona smudze Pod opiek¹ brzozowego skrzyd³a, Gdzie jesieni¹ wianki jarzêbiny I czerwono p³ow¹ kukurydzê Przynoszono ci zamiast kadzid³a. Matko Boska, Panno z Busowiska, Z naszych Karpat, które pachn¹ smo³¹ I oddechem traw na po³oninie, Czyje œwiat³o w oku twym odb³yska I sk¹d wiatr ci wypogadza czo³o, Kiedy lasem zachwycony p³ynie. Siostro Marii cerkiewnej ze Spasa, Co siê w innej wys³owi³a mowie A z tych samych s³ynie u nas cudów! Z³oty jeleñ w puszczy siê wypasa. Z³ote w dêbach dochodzi listowie, eby wiek by³ pogod¹ twych ludów. Matko Siewna z polnego rozstaju, Na figurze schylona ubogiej, By urodzaj wypatrzeæ niep³onny, Bogu mi³a p¹tniczko po kraju, Towarzyszko codzienna znad drogi Powo³ujcie siê wszystkie Madonny! Ka dy znak wasz i krzy mówi g³oœno, e ta ziemia w koronie jest waszej I e wiernie szkaplerze swe chowa. Spójrzcie wokó³. Burze nad ni¹ rosn¹, Noc bezmierna ponad œwiatem straszy I o pomoc bije dzwon od Lwowa. Mariusz Olbromski Dok¹d, Pani askawa... Matka Boska Kochawiñska Dok¹d, Pani askawa, w ciemn¹ noc z prastarej matki ³aciñskich koœcio³ów lec¹ od Twej Œwiat³oœci krêgiem anio³y? Jaki ostatni szaniec wespr¹ szeptem nadziei? Sp³yn¹ jak trzepot przeczuæ podmuch w drzewie myœli? Czu³oœci nag³ym nawiedzeniem? Strun¹ œwiat³a bez œwiat³a mi³oœci wskrzeszeniem? Z Twojej œwiêtoœci ³ask przedziwna moc. Z Twego milczenia p³yn¹ ciche chóry, ³agodne wodospady dr ¹ce uwielbieniem. Mg³awice konstelacji wskazuj¹ bezmiar dalej ciemny wieki ró añców siêgaj¹ w g³êbszych bezmiarów przestrzenie Planet zagasa za dnia blask, a lec¹ dalej odblaski Œwiat³a tylko w nocy ciemnej? Kto przed Twym wizerunkiem trwa³ i trwa³ powraca czy to Ty, Gwiazdo Lwowa, wracasz ujrzana w lustrze pamiêci? Spójrzcie, Matki w cierpieniu zaprawne, Ile koœci i ³ez po wygnañcach I m¹k ile ojczyzny nam strze e! Pozwo³ujcie chor¹gwie swe dawne Œród ja³owców podolskich na szañcach, Amen, amen modl¹ siê o³nierze. Bo g³êbia Twa porusza g³êbiê. A blask Twój odpowiedzi wo³a póÿniej lub wczeœniej. Z nowego tomu (2002) W poszukiwaniu zagubionych miejsc 16
PROZA Sta³o siê ju nasz¹ tradycj¹, e co roku przedstawiamy piêknie napisane teksty ks. Les³awa Je owskiego, który swoje najwczeœniejsze lata spêdzi³ w T³umaczu i Stanis³awowie (a dziœ mieszka w Piwnicznej). Najpierw by³o to wspomnienie Odpust w Ni niowie (CL 2 i 3/99), a potem dwa pierwsze odcinki opowiadania o koœcio³ach stanis³awowskich: Nigdy nie zapomniane chwile (o kolegiacie stanis³awowskiej, CL 1/2000) oraz Sakralny salon Stanis³awowa (o koœciele ormiañskim, CL 3/01). Dziœ o kolejnym koœciele. ks. Les³aw Je owski Drugi koœció³ po ormiañskim jaki najlepiej zapamiêta³em ze swojego dzieciñstwa, nazywa³ siê Ave Maria i sta³ przy ulicy Gillera, bocznej Lipowej, na ogrodzonym, trawiastym terenie. Jego imiê by³o powtórzeniem pó³okr¹g³ego napisu na murze, widniej¹cego nad wejœciem. By³ niedu y, jednonawowy, raczej du a kaplica ni koœció³, nie wyró niaj¹cy siê niczym szczególnym ani architektonicznie, ani w zdobnictwie. Gdyby nie wie a na froncie, nawet trudno by³oby go zauwa yæ w zabudowie ulicznej. W odró nieniu od innych koœcio³ów stanis³awowskich Ave Maria nie mia³ dzwonów. Jedynie na krótko przed nabo eñstwami odzywa³a siê ma³a sygnaturka. Poniewa do Ave Maria mieliœmy najbli ej z naszego domu, tam chodziliœmy na nabo eñstwa majowe i inne wieczorne, a czasem i na msze œw. Gdy zacz¹³em chodziæ do szko³y im. Czackiego, jako uczeñ by³em zobowi¹zany wraz z kolegami uczestniczyæ w niedzielnych mszach œw. w³aœnie w tym koœciele, który by³ po³o ony w pobli u naszej szko- ³y. Chocia stale uczêszczaliœmy do niego, to jednak nie przystêpowaliœmy w nim do spowiedzi. Byæ mo e dlatego, e nie mia³ wiêkszej iloœci konfesjona³ów. Spowiadaliœmy siê co kwarta³, jak by³o wówczas przyjête, u fary. G³ówny o³tarz w prezbiterium Ave Marii mia³ nastawê wykonan¹ z ciemnego drewna, w której widnia³ obraz Matki Boskiej Nieustaj¹cej Pomocy. Na pó³okr¹g³ym zakoñczeniu frontowej œciany prezbiterium znajdowa³ siê szeroki równoramienny krzy, a na nim cierniowa korona, i w¹ska koronkowa firanka, owalnie odgraniczaj¹ca je od nawy. Dwa boczne o³tarzyki, ju w nawie, po obydwóch stronach prezbiterium, przedstawia- ³y siê bardzo skromnie. Stó³ nakryty obrusem, nad nim obraz lub figura. Na chórze z drewnian¹ balustrad¹ brakowa³o organów. AVE MARIA Zastêpowa³a je fisharmonia. Gra³ na niej dyrektor naszej szko³y Stanis³aw Gajkowski. A gdy coœ mu przeszkodzi³o, zastêpowa³ go nauczyciel, pan Bryczkowski, który jednak umiejêtnoœciami nie dorównywa³ swojemu pryncypa³owi. Zarz¹dza³ koœcio³em ks. Barg, katecheta seminarium nauczycielskiego, pomagali mu inni katecheci szkolni. Z Ave Marii niezapomniane dla mnie pozosta³y nabo eñstwa majowe. Chêtnie bra³em w nich udzia³. Przewa nie wychodzi³em na nie z domu sam. Mama, gdy nie mia³a pilnych zajêæ bo wtedy zostawa³a w domu jakoœ nie mog³a zd¹ yæ i wys³a³a mnie naprzód. Sygna³em przygotowania siê do wyjœcia by³o pojawienie siê za oknami Szarytek, które ze szpitala sz³y do koœció³ka. Majowymi wieczorami ulica Lipowa pachnia³a swoimi licznymi ogrodami i ogródkami. Gdy przechodzi- ³em obok nich, owiewa³a mnie silna woñ kwiatów. Czasem lubi³em zerwaæ jakiœ wychylaj¹cy siê za ogrodzenie i w¹chaæ w drodze do koœcio³a. Skrêciwszy z Lipowej na Gillera mija³em d³ugi, parterowy dom nale ¹cy do stolarza Koœció³ek Ave Maria w Stanis³awowie 17
o nazwisku chyba Stelmaszyñski. Przez kilka nisko usytuowanych okien widzia³em we wnêtrzach pomieszczeñ liczne meble przeznaczone na sprzeda. Co jakiœ czas pojawia³y siê nowe, na miejsca tych, które ktoœ naby³. Litaniê loretañsk¹ œpiewa³o siê w koœciele wed³ug dwóch melodii, ale ta najczêœciej u ywana podoba³a mi siê szczególnie. Powtarza³em j¹ na fortepianie w domu i zapamiêta³em do dzisiaj, chocia póÿniej ju jej nigdzie nie s³ysza³em. Je eli chodzi o kazania, nawet o poszczególne myœli w nich zawarte, podobnie jak z koœcio³a ormiañskiego, nie zapamiêta³em niczego. Czasem, w zastêpstwie ks. Barga, nabo eñstwo odprawia³ inny ksi¹dz. Raz uczyni³ to ks. W³adys³aw G¹dek, mój katecheta szkolny. By³ on fizycznie, a zapewne i psychicznie, kontrastem ks. Barga. Odmawia³ i œpiewa³ modlitwy g³osem o jakimœ specyficznym, œwieckim zabarwieniu, w sposób zgo³a nie koœcielny, co nas, jego uczniów, zreszt¹ szczerze go lubi¹cych, bardzo rozœmiesza- ³o. Ale szczytem popisów naszego ksiêdza by³o udzielenie sakramentalnego b³ogos³awieñstwa przy koñcu majówki. Monstrancja chwia³a mu siê w rêkach na wszystkie strony, uczyni³ ni¹ znak krzy a niezwykle szybko, tak e welon nie móg³ siê mu utrzymaæ na plecach. Tote gdy wyszed³em z koœcio³a, jak to zwykle bywa³o, z kilkoma kolegami, dowcipkowanie i naœladowanie naszego katechety zajê³o nam spory odcinek drogi do domu. Kiedy indziej mieliœmy inne tematy rozmów. Nigdy ich nie brakowa³o, ale chocia - by by³y najciekawsze, przerywaliœmy je zobaczywszy chrab¹szcze lataj¹ce ko³o zapalonych ju ulicznych lamp gazowych, brzêcz¹ce nam nad g³owami, czy te lataj¹ce miêdzy ga³êziami drzew. apaliœmy je i chowali do noszonych przy sobie w tym celu pude³ek (ja tego nie robi³em) lub pobawiwszy siê nimi, puszczaliœmy je z powrotem na wolnoœæ. Te uwiêzione demonstrowaliœmy nazajutrz podczas zajêæ szkolnych. Nigdy nie wracaliœmy do naszych mieszkañ w towarzystwie dziewczynek, chocia mog³y byæ z najbli szego s¹siedztwa. Uwa- aliœmy, e ch³opcy nie powinni siê zadawaæ z kole ankami. Tak, jak w koœciele one sta³y po prawej stronie, a my po lewej, w szko³ach zaœ my u Czackiego, one u œw. Zofii. W Wielk¹ Sobotê 17 kwietnia 2003 r. odszed³ do Pana JERZY MASIOR doktor medycyny, prezes Oddzia³u Towarzystwa Mi³oœników Lwowa i Kresów Po³udniowo-Wschodnich w Nowym S¹czu Trudno siê z t¹ œmierci¹ pogodziæ. Œp. Jerzy Masior nale a³ do czo³owych postaci naszej spo³ecznoœci ekspatriantów z Ma³opolski Wschodniej, by³ jednym z jej duchowych przewodników, Cz³owiekiem o wielu talentach, niezwyk³ej charyzmie i niespo ytej energii. Jego rozliczne zas³ugi i sukcesy zostan¹ opisane przez wielu, których Jego œmieræ pogr¹ y³a w ogromnym alu. I my do nich nale ymy. Urodzi³ siê w 1924 r. w Chodorowie, wychowa³ siê we Lwowie. Ukoñczy³ studia medyczne we Wroc³awiu. Przez wiele dziesiêcioleci pracowa³ jako lekarz w Nowym S¹czu. Tam tworzy³ swoj¹ poezjê i piosenki, uczy³ m³odzie polskiej historii Ziem Wschodnich, organizowa³ zespo³y artystyczne. Pomaga³ Polakom za ja³tañskim kordonem. Drogi Jerzy! Pozostaniesz dla nas postaci¹ legendarn¹, niezapomnian¹ i niezast¹pion¹. Czeœæ Twojej Pamiêci! Oddzia³ Krakowski Towarzystwa Mi³oœników Lwowa i Kresów P³d.-Wsch. Redakcja Cracovia-Leopolis 18