[autor - ] O przyznaniu pokojowej Nagrody Nobla dla Jimmy ego Cartera mówiło się od dawna. Stąd decyzja Komitetu Noblowskiego z 11 października 2002 r. nie była zupełnym zaskoczeniem, choć musiała być więcej niż miła dla osób życzliwie śledzących przeszłą i obecną działalność byłego Prezydenta USA. Nagroda docenia bowiem przede wszystkim trwały styl działalności 78-letniego laureata, właściwy całej jego publicznej aktywności. Wiadomo, że Carter po zakończeniu swej prezydentury (1976-1980), którą określano jako miękka, zaangażował się w szereg inicjatyw mających na celu mediację między stronami konfliktów politycznych i wojennych na całym świecie, krzewienie praw człowieka oraz rozwój organizacji pozarządowych i samopomocowych (np. Habitat for Humanity podpowiadającej sposoby na zbudowanie sobie dosłownie - dachu nad głową). Ten kierunek działalności był prostą konsekwencją głównych elementów jego urzędowania jako Głowy Państwa. Jak pisze polski dziennik, Carter został prezydentem z ramienia Partii Demokratycznej, obiecując wyborcom rządy uczciwe i moralne. I słowa dotrzymał nawet jego krytycy zgadzają się, że w jego 1 / 7
administracji prawie nie było skandali i afer. W wymiarze międzynarodowym przytoczmy słowa b. polskiego ministra spraw zagranicznych Bronisława Geremka Carter był pierwszym prezydentem USA, który wprowadził do polityki, w tym międzynarodowej, odwołanie do praw człowieka. Zaznacza to też oficjalny komunikat Komitetu Noblowskiego pisząc o tegorocznym laureacie nagrody pokojowej, iż stoi [on] na stanowisku, że wszelkie konflikty należy rozwiązywać poprzez mediację i międzynarodową współpracę opartą na prawie międzynarodowym, poszanowaniu praw człowieka i rozwoju gospodarczym. [ 1 ] Przytoczone specyficzne akcenty prezydentury i późniejszych działań Cartera obserwatorzy zwykle przypisują jego chrześcijańskiemu 2 / 7
zaangażowaniu. Z nim też wiążą słabe punkty urzędowania 39. prezydenta USA. Zarzucano mu naiwność, nazywano go pięknoduchem, wytykano zbyt pokojowe nastawienie do przeciwników, brak stanowczości i bezwzględności. Mimo nieudanych przedsięwzięć politycznych Jimmy ego Cartera czy wręcz nieszczęśliwych momentów jego kadencji (dramat okupacji ambasady USA w Teheranie), to on był mecenasem układu izraelsko-egipskiego z Camp David, twórcą wprowadzającego odprężenie w stosunki międzypaństwowe układu rozbrojeniowego SALT II, to on wprowadził sankcje wobec ZSRR po wkroczeniu Rosjan do Afganistanu, wspomagał polską opozycję demokratyczną... Jednak nie idzie tutaj tyle o apologię działań Cartera, ile o najogólniejsze wskazanie wartości, jakie starał się wprowadzić w politykę Stanów Zjednoczonych i 3 / 7
międzynarodową człowiek, który poważnie chciał traktować i chrześcijaństwo, i swoją publiczną misję. Powyższe względy sprawiły też, iż samo przyznanie Nagrody Nobla Carterowi spotkało się z różnymi reakcjami. Nie wszystkim bowiem podoba się lub nie wszyscy potrafią zrozumieć przypadku człowieka chcącego służyć społeczeństwu opierając się na zasadach, które w polityce nie mają szczególnie dobrego wzięcia. Były prezydent USA zdaje się jednak nie zważać na tego rodzaju krytykę. Jest wierny swemu charyzmatowi, który obradza kolejnymi, czasem mało widocznymi dla szerszej publiczności, 4 / 7
organicznymi (prowadzonymi u podstaw ) inicjatywami. Wydaje się, że Carter jako chrześcijanin nauczył już się mieć satysfakcję z samej realizacji swego powołania. Bo o to właśnie idzie w chrześcijaństwie: czy jesteśmy nagradzani czy też nie, czy inni to zauważają czy też nie, czy nas krytykują czy może chwalą, najważniejsze być wiernym własnemu autentycznemu powołaniu ono ma nagrodę nieznikomą. Dodatkową - ale nie niezbędną - satysfakcję przynosi fakt znalezienia uznania w oczach świadków naszych starań. Takim szczęściarzem jest Jimmy Carter, który przy odbieranych w tym świecie honorach zachował radość z wyznawania Chrystusa: [Jako] diakon 5 / 7
Zboru Baptystycznego Maranatha w Plains w stanie Georgia trwam, ilekroć jestem w domu, w zwyczaju nauczania w szkole niedzielnej. Zwykle przemawiam do kilkuset przybywających z tej okazji gości, z których jedynie około jedna piąta to baptyści. (...) Wiedząc, że wielu z nich nie uczestniczy w życiu kościelnym i prawdopodobnie nigdy nie przyjęła Chrystusa jako Zbawiciela, staram się zawsze mówić w trakcie mojego wykładu o planie zbawienia. (...) Wiem, że jesteśmy zbawieni z łaski przez wiarę, ale staram się przy tym pamiętać o słowach apostoła Pawła, że nie jest dobrze posiadać wiarę pozbawioną miłości 6 / 7
[ 2 ]. 1. Wszystkie powyższe cytaty pochodzą z Gazety Wyborczej z 12-13 października 2002 r., s. 1 i 3. 2. Jimmy Carter, Building on a Common Faith (w:) Why I Am a Baptist? Reflections on Being Baptist in the 21st Century, red. Cecil P. Staton, Macon 1999, s. 21-22. 7 / 7