08.05.2018 POLSKIE POCISKI DLA ARTYLERII NOWEJ GENERACJI Równolegle z dostawami haubic Krab w polskim przemyśle trwają prace nad polonizacją podstawowej amunicji do nich. Zabezpieczenie nowoczesnej amunicji za pomocą krajowego potencjału ma szczególne znaczenie nie tylko z punktu widzenia bezpieczeństwa, ale też z punktu widzenia gospodarki. Mówimy przecież o tysiącach sztuk pocisków rocznie, dostarczanych do jednostek w celu prowadzenia ćwiczeń i zabezpieczenia zapasów na czas wojny. Od niedawna Siły Zbrojne RP są użytkownikiem dwóch nowych systemów artyleryjskich, produkowanych przez Hutę Stalowa Wola. Samobieżny moździerz automatyczny 120 mm Rak trafił już na wyposażenie 8-lufowych kompanii wsparcia w trzech brygadach zmechanizowanych. Samobieżna gąsienicowa sh 155 mm Krab jest na wyposażeniu jednego kompletnego, 24-lufowego dywizjonu artylerii w 11. MPA, a od 2018 r. dostawy modułów bateryjnych Reginy zaczną otrzymywać artylerzyści 5. Lubuskiego Pułku Artylerii w 12. Szczecińskiej Dywizji Zmechanizowanej, a po nich 23. Śląskiego Pułku Artylerii w 11. Lubuskiej Dywizji Kawalerii Pancernej. Wszystkie jednostki już dysponujące nowym uzbrojeniem prowadzą z różną intensywnością zajęcia szkoleniowe. W wypadku Krabów są one realizowane z użyciem nie w pełni spolonizowanej amunicji o docelowych parametrach, natomiast jednostki Raków używają na razie pośredniego modelu opracowanego na bazie pocisków moździerzowych. Sprawa ustanowienia produkcji w Polsce docelowej amunicji dla obydwu systemów uzbrojenia artyleryjskiego jest poważna, choć można odnieść wrażenie, że nie zawsze była z należytą powagą traktowana. W HSW pełną parą biegną prace nad pierwszym z czterech zakontraktowanych w grudniu 2016 roku seryjnych DMO (dywizjonowy moduł ogniowy) Regina liczących łącznie 96 sh Krab. Jeszcze w 2018 r. HSW SA dostarczy SZ RP sprzęt stanowiący wyposażenie kolejnych dwóch KMO (kompanijny moduł ogniowy) moździerzy Rak, a w roku 2019 ostatnie trzy KMO z kontraktu z kwietnia 2016 r.
Niezmiennie czynnikiem ograniczającym tempo prac badawczych nad amunicją 155 mm są rozmiary polskich poligonów, wykluczające przeprowadzanie testów z wykorzystaniem maksymalnego ładunku miotającego, pozwalającego strzelać na maksymalny zasięg przekraczający 40 km. Stąd badacze zmuszeni są czasami stosować oryginalne sposoby zwiększenia kąta podniesienia lufy Kraba, aby można było strzelić pełnym ładunkiem i zmieścić się w granicach poligonu. Wymaga to, oczywiście, zamykania przestrzeni powietrznej nad obszarem badań (wierzchołkowa toru pocisku sięga 20 tys. metrów). Fot.. J. Reszczyński Zapotrzebowania na skuteczną, nowoczesną, wytwarzaną przez polski przemysł amunicję, zabezpieczającą nie tylko potrzeby szkoleniowe, ale przede wszystkim budującą zapasy mobilizacyjne w jednostkach wojskowych, lawinowo wręcz wzrośnie. Tymczasem to można powiedzieć dziś z ręką na sercu żaden z dwóch podstawowych programów amunicyjnych nie osiągnął jeszcze punktu docelowego. Zdecydowanie bardziej zaawansowany jest jest jednak program amunicji artyleryjskiej, kalibru 155 mm. Program amunicji 120 mm do moździerza samobieżnego Rak zostanie wkrótce opisany w odrębnym artykule na Defence24.pl. Krab przemówi po... polsku Umowę licencyjną na amunicję do haubicy 155 mm zawarto w grudniu 2010 r., czyli w czasie, kiedy pierwszy program artylerii samobieżnej opartej o ten kaliber (Regina/Krab) znalazł się w pewnym impasie związanym z ujawnieniem wad podwozi wytwarzanych przez gliwicki ośrodek pancerny. To stworzyło potencjalne zagrożenia dla całego programu, i nie mogło nie mieć wpływu na determinację, z jaką miałby być realizowany program amunicyjny. Oparty on został o licencję udzieloną przez ZVS Holding a.s. z Dubnicy nad Vahom oraz współpracę produkcyjną z tym podmiotem w okresie od zakupu licencji po osiągnięcie założonego poziomu polonizacji. Od samego początku było wiadomo, że na etapy rozpisany zostanie program polonizacji produkcji amunicji, i że uzyskanie przez polski
przemysł kompetencji technicznych pozwalających na opanowanie produkcji pocisków i ładunków miotających będzie kwestią lat. Dlatego obydwie strony, MON i producent Krabów, problem pozyskiwania potrzebnej im amunicji rozwiązywały odmiennymi sposobami. Do celów związanych z różnymi fazami badań produkowanych w HSW sh Krab ich producent postawił na ćwiczebną i bojową amunicję importowaną, posiadającą wszystkie niezbędne certyfikaty. Tylko w taki sposób można było zabezpieczyć prawidłowy i zgodny z oczekiwaniami MON przebieg badań zdawczo-odbiorczych gotowych dział pierwszego, wdrożeniowego DMO oraz, od niedawna, testów ogniowych wykonanych w całości w rozbudowanej lufowni HSW luf artyleryjskich 155 mm/52, a następnie badań zdawczo-odbiorczych kolejnych seryjnych sh Krab, które zaczną się w drugiej połowie roku. Czytaj też: Przełom w polskiej artylerii. Ekspert: Niezbędne uzupełnienie systemów dowodzenia i rozpoznania [WYWIAD] Zakłady Metalowe Dezamet w Nowej Dębie, które są dostawcą dla MON odłamkowo-burzącej amunicji bojowej OFd MKM w dwóch odmianach, z gazogeneratorem i bez, przeznaczonej dla samobieżnych haubic Krab i Kryl, szczycą się realizowanymi od 2014 r. kontraktami na dostawy amunicji odłamkowoburzącej 155 mm. Po pierwszym, na 2 tys. szt., z realizacji którego wojsko było zadowolone, w 2016 r. przyszedł czas na dalsze zamówienia, a w 2018 roku Dezamet dostarczy kolejne 6 tys. szt. Następne kontrakty są oczywistą konsekwencją tego, co już nastąpiło.
ZM Dezamet podtrzymują, że założony w programie amunicyjnym poziom polonizacji pocisków do haubicy 155 zakończą w tym roku, uzyskując stosowne certyfikaty. Na razie posiada go zapalnik, proces elaboracji i proces montażu pocisku. Po pełnym opanowaniu produkcji oby typów nowej amunicji będzie ona odgrywać bardzo ważną rolę w programie produkcyjnym spółki oraz współpracujących z nią podmiotów PGZ, Nitro-Chem oraz fabryk Mesko w Pionkach i Kraśniku. Fot. J. Reszczyński Początkowo była to amunicja pochodząca praktycznie wyłącznie od licencjodawcy, ZVS Holding. Jako pierwszy krok polonizacji wybrano zapalnik KZ984, którego produkcję uruchomiono w ZM Dezamet już w 2013 r. (uzyskanie certyfikatu). Kolejne kroki rozpisane zostały w złożonym, i uzgodnionym z MON,
harmonogramie, uwzględniającym zakresy odpowiedzialności nie tylko ZM Dezamet jako lidera programu i strony umowy z MON, i zarazem wykonawcy zapalnika i gazogeneratora oraz odpowiedzialnych za końcowy montaż, ale także Mesko SA z jej oddziałami w Pionkach (ładunki) i Kraśniku (korpus i dno pocisku oraz odkuwka do gazogeneratora) oraz bydgoskiego Nitro-Chemu SA (elaboracja). Opóźnienia, jaki występują w procesie polonizacji amunicji do Kraba, przedstawiciele ZM Dezamet tłumaczą kilkoma czynnikami. Jednym z najważniejszych jest wdrażanie obcej technologii. Bez wdawania się w roztrząsanie, czy lepszej, czy gorszej od technologii znanych polskiej zbrojeniówce technologii odmiennej niż te dobrze już opanowane. Poza tym w ostatnim okresie partnerzy nowodębskiej spółki w tym programie, a i ona sama, odnotowali też wzrost zamówień na inne swoje wyroby i w pewnym stopniu skoncentrowali się na ich realizacji. Niejednokrotnie związanej z rozpoczęciem inwestycji wymagających i czasu i środków. W kilku przypadkach wymagało to odpowiedniego włączenia w ramy posiadanego potencjału produkcyjnego zamówień związanych ze 155. Nie bez znaczenia były też problemy z pozyskaniem materiałów, których standardowe terminy dostaw wynosiły 3-6 miesięcy a obecnie są jeszcze dłuższe. Brak w latach 2015-2016 informacji o spodziewanym poziomie zamówień studził zapały tych, którzy parli do szybkiej polonizacji wyrobu, prowadzącej bo tego uniknąć nie sposób poprzez spore nakłady na modernizację o rozbudowę potencjału poszczególnych zakładów. I poprzez powzięcie zobowiązań w stosunku do tych partnerów, z którymi należy związać się umowami na współpracę produkcyjną. Nie wolno zapominać, że kontrakt na cztery DMO Regina podpisano dopiero w grudniu 2016 roku, i dopiero wtedy stało się jasne, kiedy i jaka ilość amunicji dla nich może być potrzebna. Fot. Jerzy Reszczyński Wreszcie nie da się ukryć, że w trakcie wdrażania licencji pojawiły się problemy. Nie o wszystkich, z uwagi na wiążące strony zapisy umowy licencyjnej i ze względu na dbałość o własne tajemnice techniczne, można mówić otwartym tekstem. Kiedy pojawiały się problemy, trzeba było najpierw
zdiagnozować ich przyczyny, a następnie znaleźć rozwiązanie, a na końcu potwierdzić w trakcie badań poligonowych poprawność tych rozwiązań. W wielu przypadkach na tym etapie rodziły się wielomiesięczne opóźnienia. Przyczyna? Znana od dawna: brak na terenie kraju dostatecznie rozległego poligonu, pozwalającego na przeprowadzanie strzelań artyleryjskich na zasięg ognia większy niż ok. 20 km (tyle w przybliżeniu wynosi oś poligonu Ośrodka Badań Dynamicznych WITU w Stalowej Woli, sięgającego po poligon w Nowej Dębie). O ile część badań można byłoby od biedy wykonać na poligonie morskim w Ustce, o tyle większość wymaga warunków poligonu lądowego, pozwalających na odzyskiwanie wystrzeliwanych pocisków. Jeśli darować sobie pomysły na korzystanie z poligonów w RPA i Norwegii, to do dyspozycji jest tylko praktycznie słowacki poligon VTSÚ Záhorie. Trzeba się ustawić w długiej kolejce, zorganizować skomplikowany logistycznie i kosztowny transport sprzętu, uzyskać pozwolenia, zgrać to wszystko z możliwościami uczestniczących w testach innych podmiotów. Jak któryś z nich nie mógł się włączyć, albo nie był gotowy ze swoim zakresem prac wypadało się z kolejki i negocjowało od początku kolejny termin... To nie sprzyja płynnej realizacji nawet stosunkowo nieskomplikowanych badań. A już tym bardziej badań złożonych, w których certyfikowany musi być każdy z czterech zasadniczych etapów polonizacji. Pierwszym etapem był zapalnik, drugi etap to elaboracja oraz gazogenerator, trzeci wykonanie korpusu oraz dna pocisku, a czwarty ładunki. Każda faza musi być zwieńczona uzyskaniem certyfikatu, potwierdzającego absolutną zgodność wykonanych operacji z warunkami opisanymi w licencyjnej dokumentacji konstrukcyjnej i technologicznej. Nie można zapominać, że mowa jest o, wbrew pozorom, skomplikowanych urządzeniach funkcjonujących w obszarach występowania bardzo wysokich energii, ciśnień i prędkości, jakim poddawany jest pocisk o masie 40,5 lub 43,5 kg, zawierający 10 kg materiału wybuchowego. Najdrobniejsze nieścisłości w poszczególnych fazach produkcji mogą skutkować w najlepszym przypadku niewłaściwym działaniem pocisku (odstępstwo od założonego zasięgu czy skupienia), a w najgorszym zagrożeniem dla ludzi (ryzyko niekontrolowanej eksplozji, rozpadnięcia się pocisku po opuszczeniu lufy lub przed, niewłaściwe zadziałanie zapalnika itp.). Na tym etapie wdrażania licencji założono przejęcie jej praktycznie na zasadzie 1:1. Co nie oznacza, że po opanowaniu produkcji pocisku nie można będzie doskonalić niektórych jego części lub podzespołów. Czytaj też: Korona dla królowej. Polska amunicja do Kraba i Kryla O sprawie oswojenia zapalnika już pisaliśmy. Polonizację procesu elaboracji Nitro-Chem SA sfinalizował w roku ubiegłym, kończąc tę fazę prac certyfikacją potwierdzoną wynikami badań na słowackim Zahoriu. To otwiera drogę do uruchomienia w Bydgoszczy, w tym roku, produkcji seryjnej. Za tym certyfikatem poszedł następny, dla ZM Dezamet, które uzyskały uprawnienie do samodzielnego montażu pocisku. Na przełomie trzeciego i czwartego kwartału powinny zostać pokonane ostatnie problemy z opanowaniem produkcji gazogeneratora. Z pełnym zaangażowaniem realizowane są zadania oraz inwestycje związane z wykonaniem korpusu oraz dna pocisku. Na przełom kwietnia i maja zaplanowano pierwsze, najbardziej skomplikowane operacje związane z opanowaniem przez Kraśnik produkcji korpusu. Zakłada się, że do końca roku proces ten powinien zakończyć się certyfikatem.
ZM Dezamet podtrzymują, że założony w programie amunicyjnym poziom polonizacji pocisków do haubicy 155 zakończą w tym roku, uzyskując stosowne certyfikaty. Na razie posiada go zapalnik, proces elaboracji i proces montażu pocisku. Po pełnym opanowaniu produkcji oby typów nowej amunicji będzie ona odgrywać bardzo ważną rolę w programie produkcyjnym spółki oraz współpracujących z nią podmiotów PGZ, Nitro-Chem oraz fabryk Mesko w Pionkach i Kraśniku.
Fot. J. Reszczyński Całą sekwencję wdrożeń poszczególnych etapów zwieńczyć musi końcowy certyfikat na cały pocisk, o którym można będzie powiedzieć, że został zgodnie z założeniami spolonizowany. Dezamet deklaruje, że jest podobnie jak partnerzy w tym projekcie zdeterminowany, aby proces polonizacji pocisku zakończyć jeszcze w tym roku. Od 2019 roku, według uzgodnień z MON, z ZM Dezamet mają trafić do wojska pociski powstające już w polskim przemyśle zbrojeniowym z minimalnym udziałem części importowanych, których produkcja w kraju nie jest racjonalna, głównie z powodów ekonomicznych. Kwestia ładunków miotających do amunicji 155 mm to zupełnie inne zagadnienie, którego rozwiązanie jest w gestii zakładu Mesko w Pionkach. Podejmowane w tym kierunku działania muszą być współbieżne z innymi dużymi programami, z myślą o których prowadzona jest modernizacja i rozbudowa potencjału wytwórczego tej fabryki. Portfel zamówień na pociski do Kraba, jakim na rok 2018 dysponuje ZM Dezamet, opiewa na 6 tys. szt., po połowie w wariancie zwykłym i z gazogeneratorem. Najpóźniej za kilka miesięcy MON i spółka z Nowej Dęby powinny zasiąść do stołu, aby uzgodnić warunki dostaw kolejnych partii. Jak dużych? Policzmy: jednostka ognia sh Krab wynosi 40 pocisków i 48 kompletów modułowych ładunków miotających. Pełen 24-działowy DMO potrzebuje zatem na podstawowe wyposażenie 960 pocisków i 1152 komplety ładunków. To, co dotychczas MON zakontraktował, pokrywa z niewielkim naddatkiem to, co powinno zostać zapakowane do magazynów amunicyjnych Krabów pięciu DMO, które Siły Zbrojne RP powinny posiadać do 2024 r. Fot. R.Surdacki/Defence24.pl Prawdziwe interesy dużego kalibru dopiero się zbliżają. Zależnie od tego, jak intensywny program szkoleń ogniowych będzie realizowany przez dywizjony Regina, rocznie zużywanych może być nawet
kilka tysięcy sztuk amunicji. A przed MON stoi też obowiązek stworzenia zapasów mobilizacyjnych, zabezpieczających możliwość działania artylerii samobieżnej 155 mm. Ten program amunicyjny związany jest od momentu jego uruchomienia, nie tylko z sh Krab systemu Regina, ale również z kołową sh Kryl. Według najaktualniejszej wersji PMT, potwierdzonej przez SPO (w którym realizację programu rekomendowano), ten system uzbrojenia artyleryjskiego miał być w Siłach Zbrojnych RP obecny w dużej liczbie, istotnie przewyższającej pierwotne założenia. Przypomnijmy, że pierwotnie w PMT mowa była o 7 DMO liczących łącznie 168 dział. W ramach realizacji pierwszego kontraktu na amunicję do Kraba ZM Dezamet dostarczyły MON zamówioną liczbę niewybuchającej amunicji ćwiczebnej, przeznaczonej na potrzeby suchego treningu działoczynów obsług Krabów. Jeśli będą konieczne jej dodatkowe ilości na potrzeby większej liczby DMO, ZM Dezamet deklaruje, że nie będzie z tym problemów. Tak jak z choć MON tego typu amunicji ćwiczebnej nie zamówił amunicją szkolną przeznaczoną do treningu strzeleckiego (hukową). Czytaj też: Polska powinna rozważyć wznowienie produkcji amunicji kasetowej [WYWIAD] Sprawą MON jest także podjęcie decyzji w sprawie ewentualnych prac w kierunku pozyskania amunicji specjalizowanej, np. kasetowej. Odrębnie od klasycznej amunicji do Kraba i Kryla polski przemysł (m.in. Mesko, CRW-Telesystem Mesko i WAT, we współpracy z partnerem zagranicznym) prowadzi też prace nad amunicją precyzyjnego rażenia kierowaną laserowo. Inspektorat Uzbrojenia prowadził również dialogi techniczne związane z pozyskaniem amunicji naprowadzającej się na źródła promieniowania elektromagnetycznego, i z pociskami zakłócającymi. Już wcześniej Siły Zbrojne wyrażały też zainteresowanie innymi typami amunicji precyzyjnej. Już dziś jednak wiadomo, że realizowany w HSW SA program artylerii 155 mm stał się prawdziwym kołem zamachowym dla znacznej grupy przedsiębiorstw sektora zbrojeniowego, w zdecydowanej większości związanych z PGZ. Zapewnia ich rozwój technologiczny oraz stabilizację programów produkcyjnych. Będzie on trwał tak długo, jak długo sprzęt będzie na uzbrojeniu, co można szacować na minimum 40 lat. Jerzy Reszczyński