Projekt dofinansowany ze œrodków pomocowych Unii Europejskiej programu Phare CBC w ramach projektów Euroregionu Sprewa-Nysa-Bóbr.
|
|
- Oskar Jakubowski
- 6 lat temu
- Przeglądów:
Transkrypt
1
2 Projekt dofinansowany ze œrodków pomocowych Unii Europejskiej programu Phare CBC w ramach projektów Euroregionu Sprewa-Nysa-Bóbr.
3 Lubuskie Pismo Literacko-Kulturalne
4 Lubuskie Pismo Literacko-Kulturalne Pro Libris Nr 1(14) 2006 Copyright by Wojewódzka i Miejska Biblioteka Publiczna im. C. Norwida, Zielona Góra 2006 Redakcja: Grzegorz Gorzechowski, Magdalena Gryska, Leszek Kania, S³awomir Kufel, Ewa Mielczarek, Czes³aw Sobkowiak, Anna Szóstak, Maria Wasik Stali wspó³pracownicy: Krystyna Kamiñska, Ireneusz K. Szmidt, Andrzej K. Waœkiewicz, Jacek Weso³owski Redaktor naczelny S³awomir Kufel Redaktor naukowy Anna Szóstak Redaktor graficzny Magdalena Gryska Sekretarz redakcji Ewa Mielczarek Korekta Grzegorz Gorzechowski Prace plastyczne wykorzystane w numerze: Micha³ Bajsarowicz, Leszek Knaflewski Fotografie Micha³ Bajsarowicz Wydawca Pro Libris Wydawnictwo Wojewódzkiej i Miejskiej Biblioteki Publicznej im. Cypriana Norwida, al. Wojska Polskiego 9, Zielona Góra Niniejsza publikacja zosta³a wsparta ze œrodków pomocowych Unii Europejskiej. Wyra one w niej pogl¹dy s¹ pogl¹dami wydawcy i autorów opublikowanych tekstów i w adnym wypadku nie mog¹ byæ uto samiane z oficjalnym stanowiskiem Unii Europejskiej. Sk³ad komputerowy Agencja Reklamowa GRAF MEDIA, tel. (068) Druk i oprawa IMAR-DRUK, ul. Wiejska 4, Zielona Góra Nak³ad 400 egz. ISSN Nr indeksu Adres Redakcji: WiMBP im. Cypriana Norwida w Zielonej Górze, al. Wojska Polskiego Zielona Góra (z dopiskiem Pro Libris) Wydawnictwo.Prolibris@wimbp.zgora.pl
5 Od Redakcji Von der Redaktion W bie ¹cym numerze Pro Libris prezentujemy wiele ciekawych w¹tków. O literaturze niezwykle zajmuj¹co mówi znany pisarz i krytyk literacki Jerzy Sosnowski. Wywiad, przeprowadzony przez naszych m³odych wspó³pracowników, studentów Uniwersytetu Zielonogórskiego, przynosi nie tylko refleksje autora Ach, ale i pokazuje, e si³a sztuki tkwi nie tylko w jej d¹ eniu do nowoczesnoœci mo e nawet bardziej w tradycjonalizmie. Potwierdza to przyk³ad znakomitego t³umacza i poety Krzysztofa Je ewskiego, którego przek³ady wierszy Jorga Luisa Borgesa zamieszczamy. Podobnie postaæ i twórczoœæ Kazimierza Furmana omawiana w ramach prezentacji najwybitniejszych lubuskich twórców przez Czes³awa Sobkowiaka. Wreszcie nie mo na pomin¹æ kolejnego odcinka Ma³ego Leksykonu Poetów Lubuskich pióra Andrzeja K. Waœkiewicza. O prozie z kolei pisze w swym cyklu Czes³aw Markiewicz tym razem s¹ to wysublimowane analizy utworów zmar³ego niedawno laureata Lubuskiego Wawrzynu Literackiego Witolda NiedŸwieckiego. Jak zwykle wiele dzieje siê w sztuce. Prezentacja twórczoœci Micha³a Bajsarowicza uzupe³niona szkicem Gabrieli Balcerzakowej z pewnoœci¹ zainteresuje nie tylko plastyków, natomiast pi¹ty ju odcinek rozwa añ Jacka Weso³owskiego znacz¹co wzbogaca nasze widzenie wielokulturowego œwiata. Polecam te bardzo ciekawy szkic Krystyny Kamiñskiej poœwiêcony postaci Gottfrieda Benna oraz drug¹ czêœæ s³uchowiska Cezarego Galka, bêd¹cego zapisem rozmowy z Henrykiem Beresk¹. Wreszcie, na koniec, motyw aktualny wypowiedÿ Rainera Vangermaina, odnosz¹ca siê do jednego z moich artyku³ów. Temat stosunków polsko-niemieckich jest niezmiernie wa ny i jesteœmy wdziêczni za ten g³os zza Odry, dotykaj¹cy najbardziej nas w tej chwili obchodz¹cych spraw. Unifikacja i europeizacja z jednej strony, poszukiwania regionalnej to samoœci z drugiej. Jak zakoñczy siê ten proces nie wiadomo. Tekst Rainera Vangermaina jest niew¹tpliwie wypowiedzi¹ wa n¹, dlatego postaram siê odpowiedzieæ na przynajmniej niektóre kwestie w nim zawarte w kolejnym numerze Pro Libris. S³awomir Kufel In der vorliegenden Nummer der Zeitschrift Prolibris werden viele interessante Probleme dargestellt. Von der Literatur spricht der bekannte Schriftsteller und Literaturkritiker, Jerzy Sosnowski, besonders spannend. Ein Interview, das von unseren jungen Mitarbeitern und Studenten der Universität Zielonogórski durchgeführt wurde, stellt nicht nur Überlegungen des Autors von Ach dar, sondern zeigt gleichzeitig, dass die Kraft der Kunst nicht nur in ihren Bestrebungen nach Modernsein steckt vielleicht hängt sie eher von ihrem Traditionalismus ab. Dies bestätigt das Beispiel des ausgezeichneten Übersetzers und Dichters, Krzysztof Je ewski, dessen Übersetzungen der Gedichte von Jorge Luis Borges hier in dieser Nummer veröffentlicht werden. Ein anderes Beispiel ist die Person und das Schaffen von Kazimierz Furman, die im Rahmen der Präsentation hervorragendster Schöpfer aus Ziemia Lubuska von Czes³aw Sobkowiak besprochen werden. Schließlich ist auch die nächste Folge von Andrzej K. Waœkiewiczs Ma³y Leksykon Poetów Lubuskich (Kleines Lexikon der Dichter aus Ziemia Lubuska) nennenswert. Über die Prosa schreibt dagegen Czes³aw Markiewicz diesmal sind es sublime Analysen von Werken des vor kurzem verstorbenen Trägers des Preises Lubuski Wawrzyn Literacki, Witold NiedŸwiecki. Wie gewöhnlich geht auch in der Kunst viel los. Die Darstellung des Schaffens von Micha³ Bajsarowicz, die von einer Skizze Gabriela Balcerzakowas ergänzt wird, erweckt sicherlich nicht nur bei den Plastikern ein großes Interesse; die bereits fünfte Folge der Überlegungen von Jacek Weso³owski bereichert dagegen unsere Betrachtungsweise der multikulturellen Welt. Ich empfehle auch eine sehr interessante Skizze von Krystyna Kamiñska, die der Persönlichkeit von Gottfried Benn gewidmet wird und den zweiten Teil des Hörspiels von Cezary Galek, ein Gespräch mit Henryk Bereska. Und schließlich das aktuelle Motiv Rainer Vangermains Äußerung, die sich auf einen meinen Artikel bezieht. Das Thema der deutsch-polnischen Verhältnisse ist sehr wichtig und wir sind dankbar für diese Stimme von jenseits der Oder, die die für uns im Moment interessantesten Angelegenheiten betrifft. Die Einigung und Europäisierung einerseits und die Suche nach regionaler Identität andererseits. Wie dieser Prozess endet weiß man nicht. Der Text von Rainer Vangermain ist zweifellos eine wichtige Äußerung, deswegen auch versuche ich, in der nächsten Nummer von Pro Libris mindestens auf einige hier berührten Fragen zu antworten. S³awomir Kufel Od Redakcji 3
6 Spis treœci Od redakcji str. 3 Has³o literatury œrodka powoduje, e mi gwa³townie rosn¹ pazury i k³y Z Jerzym Sosnowskim o tworzeniu i wspó³czesnej literaturze rozmawiaj¹ Katarzyna Bachta i Pawe³ Urbaniak str. 6 Krystyna Kamiñska, Gottfried Benn, myœliciel z landsberskich koszar str. 17 Gottfried Benn, Blok II pokój 66 (1944) str. 24 Cezary Galek, Ponad brzegiem talerza, cz. II (Über den Tellerrand hinaus, Teil II) str. 27 Eugeniusz Wachowiak, Przenosiæ œwiat³o, przynosiæ nadziejê (Licht herübertragen, Hoffnung bringen) str. 33 Rainer Vangermain, Polemik (Polemika) str. 43 Teresa Wilczyk-Surmacz, Wiersze [Przeistoczenie, Co to jest?] str. 47 Zbigniew Koz³owski, Cudka str. 48 Krzysztof Je ewski, Wiersze [Bruegel, Gauguin, Reynolds, El Greco] str. 54 Czes³aw Sobkowiak, Poeta i t³umacz str. 58 Jorge Luis Borges, Wiersze [Na Zachodni¹ Ulicê, Emanuel Swedenborg, Rêkopis znaleziony w jednej z ksi¹ ek Josepha Conrada, Na przek³ad I Cing] str. 60 NA GRANICY str. 62 Jacek Weso³owski, Na Granicy (5). T³umaczenia / Klärungen: Kunst-Werk i Dzien-Nik; Lonia, Loda, Lin; Trzej Królowie; Na Granicy Was soll das?.... str. 62 Rainer Vangermain, Der Mann, von dem er das Rauchen gelernt hatte (Cz³owiek, który nauczy³ go paliæ) str. 74 Maria Przybylak Wiersze [Na wszystkie strony, Nie do koñca, Jak stara sukienka, Uskoki] str. 82 Yvonne Zitzmann, Der große Mann (Wielki cz³owiek) str. 84 SYLWETKI str. 88 Czes³aw Sobkowiak, Piêtno egzystencji (Das Mal der Existenz ) str. 88 Kazimierz Furman, Wiersze [Rozgrzeszanie (Sündenvergebung), ród³o (Quelle), Dom (Haus), ***( Bo czym ból) ***( Womit den Schmerz)].... str. 98 MA Y LEKSYKON POETÓW LUBUSKICH str. 102 Andrzej K. Waœkiewicz, Ptaki przelotne str. 102 Czes³aw Sobkowiak, Ksi¹ ki wydane w Gorzowie str
7 PREZENTACJE Pro Libris str. 110 Micha³ Bajsarowicz str. 110 Gabriela Balcerzakowa, Miszka str. 111 Kazimierz Piotrowski, Sztuka krytyczna wobec Koœcio³a wojuj¹cego str. 113 PRZYPOMNIENIA LITERACKIE str. 116 Czes³aw Markiewicz, Czytanie Ÿróde³ III Ortodoksyjna tolerancja Witolda NiedŸwieckiego str. 116 Romuald Szura, Cz³owiek w krajobrazie (wspomnienie o Gustawie apszyñskim) str. 119 VARIA BIBLIOTECZNE str. 123 Agnieszka Dylewska, Podania z okolic Babimostu, Miêdzyrzecza i Skwierzyny w niemieckich zbiorach Prowincji Poznañskiej str. 123 Uta Jacob, Die Geschichte der Bibliothek kurz erzählt (Krótka historia biblioteki) str. 130 KRAJOBRAZY LUBUSKIE str. 134 Krystyna Kamiñska, Kostrzyn nad Odr¹ zabita przesz³oœæ (Kostrzyn an der Oder Küstrin eine zerstörte Vergangenheit) str. 134 RECENZJE I OMÓWIENIA str. 143 Anna Szóstak, Istnienie nieistniej¹ce. Wis³awy Szymborskiej têsknoty za transcendencj¹ str. 143 Henry-Martin Klemt, Lieder vom ersten Anfang (Piosenki o pierwszym pocz¹tku), Fernab vom Schnellfraß der Moderne Shakespeare-Nachdichtungen von Frank Viehweg bei NORA erschienen (Franka Viehwega naœladowania Szekspira opublikowane przez wydawnictwo NORA) str. 145 Katarzyna Grabias-Banaszewska, O wspó³czesnej dydaktyce s³ów kilka str. 148 Czes³aw Sobkowiak, Przesy³ki z ar, A poza tym Lamus, Pomnik ze s³ów.... str. 149 KRONIKA LUBUSKA str. 152 KSI KI NADES ANE str. 155 AUTORZY NUMERU str. 156 Maria Wasik, Lubuskie Wawrzyny str. 158 Spis treœci 5
8 Has³o literatury œrodka powoduje, e mi gwa³townie rosn¹ pazury i k³y Z Jerzym Sosnowskim o tworzeniu i wspó³czesnej literaturze rozmawiaj¹ Katarzyna Bachta i Pawe³ Urbaniak Katarzyna Bachta: Do tej pory da³ siê Pan poznaæ przede wszystkim jako krytyk literacki, twórca powieœci i opowiadañ... Pana najnowsza ksi¹ ka jest zbiorem esejów. Dlaczego teraz esej? Jerzy Sosnowski: Kiedy pisze siê ksi¹ ki fabularne, zw³aszcza gdy jest siê polonist¹ z wykszta³cenia (a to mój przypadek), nale y walczyæ z mechanizmem, który w studencie polonistyki jest pracowicie wzbudzany przez kadrê, mianowicie e siê podchodzi do ksi¹ ki (tak e w³asnej) z narzêdziami, które pozwalaj¹ utwór zanalizowaæ i od razu wiedzieæ, dlaczego jest napisany tak a nie inaczej. W przypadku czytania ksi¹ ki, jeœli nie zabija radoœci czytania, jest to bardzo korzystne; jeœli zabija, to ju trochê gorzej... Ale w przypadku pisania jest to zabójcze, bo wtedy ³atwo przejœæ w ilustrowanie fabu³¹ pewnych pomys³ów formalnych czy pewnych idei. Tymczasem fabu³a powinna rozwijaæ siê w wyobraÿni samodzielnie, powinna byæ suwerenna w swoim rozwoju. Kiedy ksi¹ ka jest gotowa, cz³owiek jednak uruchamia w sobie warsztat polonistyczny i zaczyna rozumieæ, dlaczego tak a nie inaczej ksi¹ kê napisa³. W zwi¹zku z tym pisanie ma charakter samopoznania. Po czterech ksi¹ kach nagromadzi³o mi siê trochê takich myœli, których pakowanie z powrotem w fabu³ê by³oby, jak s¹dzê, dosyæ groÿne, bo w³aœnie wtedy ta fabu³a mia³aby charakter ilustracji, o której wspomnia³em. Ponadto bardzo wa na dla mnie osoba, której Ach (podobnie jak Apokryf Ag³ai) jest dedykowany, w dzienniku internetowym wystêpuj¹ca pod imieniem Ukochanej, jest mi³oœniczk¹ esejów, a wiecie Pañstwo... W tej materii doskonale wypowiedzia³ siê Stefan Chwin, który zapytany o to, dlaczego pisze ksi¹ ki, odpowiada³, uœmiechaj¹c siê promiennie do swojej ony, która siedzia³a na widowni, e po to, aby kolejny raz uwieœæ kobietê, z któr¹ jest. Strasznie a³ujê, e nie ja pierwszy to wymyœli³em. Cytat ten przytaczam, bo moje eseje poniek¹d dla Agnieszki by³y pisane. Ona lubi eseje, wiêc chcia³em jej pokazaæ, e ja te potrafiê. Pawe³ Urbaniak: Czytaj¹c recenzje Pana wczeœniejszych ksi¹ ek, mieliœmy wra enie, e doœæ czêsto pojawia siê w nich okreœlenie literatury œrodka. Starano siê Pana twórczoœæ umieszczaæ gdzieœ w literaturze œrodka, przez któr¹ recenzenci rozumieli literaturê, która aspiruj¹c do miana literatury wysokiej, czasami wykorzystuje tanie chwyty fabularne. Czy u ycie teraz formy eseju, który kojarzy siê z literatur¹ wysok¹, nie by³o jednak prób¹ ucieczki od etykiety pisarza literatury œrodka? J.S.: To w praktyce musi tak wygl¹daæ i ja, jako pods¹dny, bardzo niewiele mam na swoj¹ obronê. Mogê tylko Pañstwa zapewniæ, e stosunki miêdzy autorem a krytykiem (co mówiê jako by³y krytyk) z natury rzeczy s¹ stosunkami wojennymi. Napisanie ksi¹ ki po to, aby zadowoliæ krytyków, jest trochê poni ej godnoœci autora. Niech oni sobie pisz¹ to, na co maj¹ ochotê... Akurat has³o literatury œrodka rzeczywiœcie powoduje, e mi gwa³townie rosn¹ pazury i k³y, poniewa to has³o moim zdaniem wyrasta z takiego myœlenia o literaturze, które wydaje mi siê myœleniem g³êboko b³êdnym. Sprawa wygl¹da moim zdaniem tak: w XX wieku w okolicznoœciach, które Pañstwo, jako w wiêkszoœci poloniœci, doskonale znaj¹, pojawi³o siê has³o awangardowoœci. W przypadku prozy dramat polega³ na tym, e pierwszy bezdyskusyjnie awangar- 6
9 dowy pisarz by³ tak wielkim pisarzem (myœlê o Joyce ie), e w³aœciwie od razu spe³ni³ program awangardowoœci i, prawdê mówi¹c, jak siê czyta Ulissesa, ma siê wra enie, e to kompendium literatury awangardowej. Mimo to pisarze pod ciœnieniem wymagania, e masz byæ, cz³owieku, nowoczesny i jeszcze nowoczeœniejszy, ca³y czas biedzili siê nad wymyœlaniem coraz bardziej wyrafinowanych form, które nastêpnie nie mog³y byæ wykorzystywane przez nastêpców, jak to normalnie z formami literackimi bywa³o, poniewa nikt nie chcia³ nara aæ siê na zarzut naœladownictwa. I tak odziedziczyliœmy po XX wieku wielk¹ stertê takich œrodków, form literackich, które zosta³y u yte jedynie raz. W ten sposób literatura sta³a siê literatur¹ dla filologów. A filolog jest bardzo szczególnym, nienormalnym odbiorc¹ literatury... I jeœli ktoœ nie zrozumia³ tej lekcji XX wieku, jeœli nie zrozumia³, e literatura s³u y porozumieniu z drugim cz³owiekiem, a nie kokietowaniu go niezrozumialstwem, jeœli ktoœ ca³y czas domaga siê bycia Joyce em, Joyce ikiem czy Joyce si¹tkiem choæby, to aby nazwaæ to, czego nie lubi, wymyœli³ has³o literatury œrodka. W momencie, kiedy pismo Fa art, z którym jestem na zdecydowanie wojennej œcie ce, publikuje du y tekst, w którym ods¹dza od czci i wiary mnie biednego, ale na spó³kê z Olg¹ Tokarczuk i z Jerzym Pilchem, to ja siê czujê w³aœciwie dowartoœciowany. Wolê z Pilchem i Tokarczuk straciæ ni z Fa artem zyskaæ, prawdê mówi¹c. Uwa am to has³o za myl¹ce, bo literatura œrodka oznacza (jeœliby próbowaæ prze³o yæ to na jakiœ neutralny jêzyk), e jest to literatura, która stara siê porozumieæ z czytelnikiem, a to porozumienie ma prawo odbywaæ siê za poœrednictwem form, w¹tków, wyobra eñ, które nas otaczaj¹. Dla mnie znamienne jest, e je eli chodzi o Apokryf Ag³ai na przyk³ad, na spotkaniach autorskich wielokrotnie zdarza³o mi siê rozmawiaæ z ludÿmi, którzy odczytali metaforykê tej ksi¹ ki, oczywiœcie zaczerpniêt¹ z literatury klasy C, D i nastêpnych liter alfabetu. I jakoœ nikt mnie g³upkowato nie pyta³, czy zna³em chocia jednego cyborga i czy jakoœ siê z nim spe³nia³em erotycznie. A gdy czyta³em recenzje Apokryfu Ag³ai, nó mi siê w kieszeni otwiera³, bo wszyscy reagowali jak pies Paw³owa: science fiction? A... Science fiction = cyborgi = nie ma co dalej analizowaæ, bo to jakieœ g³upoty dla maluczkich duchem. Odwo³am siê teraz do bardzo wysokiego wzorca, ale chcia³bym, aby zdawali sobie Pañstwo sprawê ze stosownych proporcji, bo ja zdajê sobie z nich sprawê. Mój Bo e, jak Mickiewicz pisa³ Ballady i romanse, to te siêga³ po jakieœ bajania analfabetek z Litwy, które bredzi³y coœ o upiorach, wilko³akach i innych takich. Na szczêœcie by³o tam trochê inteligentnych czytelników, którzy zrozumieli, e jest to pewien kod, za pomoc¹ którego siê porozumiewano. Teraz naprawdê czu³bym siê anachronicznie, pisz¹c powieœæ, w której wystêpowa³yby diabe³ki, anio³ki, mo e jeszcze jakaœ strzyga. G³upio by to brzmia³o, wiêc z diabe³ków zrobi³em agentów KGB, z anio³ków agentów CIA i wydaje mi siê, e wysz³o coœ, co mo na zrozumieæ, tylko trzeba chcieæ siê w to pobawiæ. Mam wra enie, e wœród krytyków istnieje poczucie, e jeœli ktoœ pobawi siê cyborgami, od razu bêdzie nosi³ piêtno cz³owieka nie na poziomie. To œmieszne. P.U.: Warto tutaj wspomnieæ, e Sapkowski nadal wykorzystuje strzygi, pewnie i jakiœ diabe³ek by siê znalaz³, a te jest systematycznie pomijany, np. przez jury Nagrody Nike, mimo e sprzedaje stutysiêczne nak³ady swoich ksi¹ ek. J.S.: O Nagrodach Nike bêdê siê publicznie wypowiada³, jeœli mo e kiedyœ znajdê siê w dwudziestce, bo inaczej wyjdzie na to, e to kwaœne winogrona... K.B.: Jako prozaik debiutowa³ Pan dopiero w 2001 roku. Czy ten doœæ póÿny debiut by³ wyrazem rozczarowania sytuacj¹ na polskim rynku ksi¹ ki, któremu wczeœniej przygl¹da³ siê Pan jako krytyk? J.S.: Ch³opcy i dziewczêta, nie potraficie pisaæ, ja wam teraz poka ê, jak to siê robi... Nie, nie, nie! Zupe³nie nie. To by³o tak. Marzy³em o pisaniu ksi¹ ek od momentu, kiedy zacz¹³em stawiaæ litery. Moja mama troskliwie przechowuje jakieœ takie dzie³o moje, szeœciolatka, jeszcze tylko drukowanymi litera- Katarzyna Bachta i Pawe³ Urbaniak 7
10 mi, bo nie umia³em pisanymi... Na szczêœcie ostatnio ju nie wyci¹ga tego przy ciotkach. Jak Pañstwo rozumiecie, nieobecnoœæ tego dzie³a bardzo mnie cieszy. Potem zrobi³em pewien b³¹d z punktu widzenia ambicji, marzeñ kogoœ, kto chce pisaæ, mianowicie poszed³em na polonistykê. Œwiadomoœæ, ile dobrych rzeczy ju zosta³o napisanych, sparali owa³a mnie na kilkanaœcie lat. I z rozpaczy zosta³em krytykiem literackim. Tak by³o przez kilkanaœcie lat po dyplomie. A póÿniej sta³o siê jak w ksi¹ ce. Po kilkunastu latach przerwy znalaz³em siê w mieœcie, w którym w dzieciñstwie spêdza³em wakacje w Ko³obrzegu. Ko³obrzeg jest miastem, które w 1945 roku w³aœciwie zosta³o zrównane z ziemi¹. Zrujnowano 96% budynków, co robi wra enie nawet na mieszkañcach mojego miasta, Warszawy. Tam naprawdê kamieñ na kamieniu nie zosta³. Po tych skwerach, które kiedyœ by³y centrum Ko³obrzegu, chodzi³em jako dziecko i wyobra a³em sobie, jak chcia³bym, aby to miasto wygl¹da³o. Wiêc po latach wróci³em do Ko³obrzegu i zobaczy³em, e to wszystko siê spe³ni³o. To by³ wstrz¹s, który mi uœwiadomi³, e nie muszê œcigaæ siê z nikim tutaj. Ja wiem, e istnia³ Gombrowicz. Wiem, e istnia³ Boles³aw Prus. Wiem, e nie dolecê do tych rejestrów, ale mam coœ swojego do napisania. I napisa³em. By³ to Wieloœcian. To ksi¹ ka, która ukaza³a siê jako druga, po Apokryfie Ag³ai, ale by³a napisana wczeœniej. P.U.: Jak ju zacz¹³ Pan pisaæ w tym 2001 roku, okaza³ siê Pan bardzo p³odnym pisarzem. W ci¹gu ostatnich piêciu lat wyda³ Pan piêæ ksi¹ ek (jeœli nie umniejszam dorobku). To bardzo du o. Oprócz tego sporo Pan publikuje na ³amach prasy, do tego radio... Sk¹d taka potrzeba ci¹g³ego pisania, sk¹d ta p³odnoœæ? K.B.: Jeszcze dziennik internetowy... J.S.: Przede wszystkim muszê trochê sypn¹æ swojego poprzedniego wydawcê. By³o tak, e ja na Wieloœcian (od którego dla mnie wszystko siê zaczê³o) podpisa³em umowê na pocz¹tku 1999 roku. Umowa ustna przewidywa³a, e publikacja nast¹pi w ci¹gu kilku miesiêcy, a w umowie pisemnej by³ zapis, e najpóÿniej za dwa lata. By³em nastawiony, e ksi¹ ka zaraz wyjdzie, ale mija³y miesi¹ce, a jej wci¹ nie by³o. W koñcu pomyœla³em: mo e byœ napisa³ coœ innego, mo e byœ siê czymœ zaj¹³, bo nie mo na yæ, czekaj¹c na ksi¹ kê. I napisa³em Apokryf Ag³ai, a Wieloœcian dalej le a³. eby nie rozdra niaæ wydawcy, zanios³em mu Apokryf Ag³ai, a wydawca mówi: To zaczniemy od tej ksi¹ ki. Opowiadam o tym, aby zasygnalizowaæ, e te piêæ lat to w rzeczywistoœci jest szeœæ lat albo i siedem. To, e potem zacz¹³em wydawaæ, e co chwilê piszê now¹ ksi¹ kê, wynika³o raczej z tego skrótu, który by³ na pocz¹tku. Teraz bêdzie ju troszkê wolniej; choæ ostatnio podpisa³em umowê nieco stachanowsk¹ co pó³tora roku ksi¹ ka, wiêc na czerwiec 2006 muszê mieæ gotow¹ powieœæ. Mam nadziejê, e zd¹ ê. Natomiast co do pozosta³ej dzia- ³alnoœci... Jestem dziennikarzem radiowym, lubiê pracowaæ w Trójce. Praca w radiu jest naprawdê bardzo przyjemna, ale nie ma siê co czarowaæ, przede wszystkim chodzi o to, aby z czegoœ yæ. Z literatury mo na yæ, gdy jest siê np. Jerzym Pilchem. Ja nie jestem w stanie utrzymaæ siê z ksi¹ ek. W Trójce po prostu zarabiam na chleb, chocia znalaz³em sobie pracê, któr¹ bardzo lubiê. A dziennik internetowy? To jest najzabawniejsza historia. W pewnej chwili zmobilizowa³em siê do za- ³o enia swojej strony, zainspirowany przez Dorotê Terakowsk¹, któr¹ zd¹ y³em jeszcze poznaæ (to nadzwyczaj urocza osoba) i która uparcie namawia³a mnie, eby zrobiæ to, co ona: po pierwsze przenieœæ siê do Wydawnictwa Literackiego, a po drugie uruchomiæ stronê. Kiedy zacz¹³em tê stronê projektowaæ, uœwiadomi³em sobie, e musia³bym naprawdê bardzo szybko publikowaæ ksi¹ ki, eby informacje na stronie ci¹gle siê zmienia³y, wiêc wymyœli³em, e umieszczê tam dziennik internetowy. A potem siê okaza³o, e ludzie ten dziennik czytaj¹! Przy pisaniu Ach to by³ ju ogromny problem, bo najchêtniej zostawi³bym wszystko i pisa³ tylko Ach, ale jak dwa tygodnie nie zamieszcza³em w dzienniku niczego, dostawa³em listy pt. No, panie, co jest?!. I tak popêdzany jak osio³ek, zacz¹³em pisaæ dwie rzeczy jednoczeœnie. Tu dziennik, tu Ach, 8
11 tu dziennik, tu Ach... To trochê taki kierat, nie bardzo wiadomo, jak siê teraz z tego wypl¹taæ. Co jednoczeœnie jest bardzo przyjemne, bo nawet pisz¹c do gazety, nie ma siê tak b³yskawicznego odzewu. W internecie praktycznie po godzinie od umieszczenia tekstu na stronie mo na mieæ odzew. Nawet gazeta nie daje takiej rozkoszy. A oczywiste jest, e im szybszy jest odzew, tym lepiej, bo zaczyna siê niemal rozmowa. K.B.: Jest Pan równie wspó³autorem Chwilowego zawieszenia broni, monografii tzw. pokolenia brulionu. Gdyby dziœ podj¹³ siê Pan napisania podobnego tekstu, który mia³by byæ kontynuacj¹ tamtego, które wydarzenia po 1989 roku by siê tam znalaz³y, które nazwiska uwa a Pan za najwa niejsze? Jak ocenia Pan stan polskiej literatury? J.S.: Nie mogê oceniaæ. Obecnie nie jestem krytykiem literackim. Nie da rady mieszaæ ról. Wiem, e moi koledzy to robi¹, ale nie s¹dzê, aby to by³o zdrowe dla ycia literackiego i to jest jedyne, co mogê na temat powiedzieæ. Chwilowe zawieszenie broni to pomys³ Jaros³awa Klejnockiego, tytu³ te. Napisaliœmy tê ksi¹ kê rzeczywiœcie na spó³kê. W tytule jest tzw. pokolenie, bo gdyby konsekwentnie stosowaæ kryteria Wyki (czym jest pokolenie literackie), to tzw. pokolenie brulionu nie by³o pokoleniem w œcis³ym sensie, chocia podzia³y generacyjne odgrywa³y tam swoj¹ rolê. Ta ksi¹ ka by³a pisana zupe³nie bez dystansu, latem 1996 r., czyli w³aœciwie w samym œrodku szumu medialnego, który wokó³ tej literatury powsta³. Kiedyœ nawet z Klejnockim, przy piwie, zaczêliœmy sobie artowaæ na temat tego, jak wygl¹da³oby Chwilowe zawieszenie broni dzisiaj. To by³oby odwieszenie broni w celach samobójczych. Choæ nie wstydzê siê, i bra³em udzia³ w tamtym szumie. By³ on potrzebny literaturze polskiej. Je eli dobrze pamiêtam rozmowê koñcz¹c¹ tê ksi¹ kê, to tam doœæ oglêdnie ( eby nie dotkn¹æ kole anek i kolegów) sygnalizowaliœmy, e wa nych nazwisk jest ledwie kilka. Myœlê, e bardzo siê nie pomyliliœmy. Tzn. oczywiœcie Olga Tokarczuk, Marcin Œwietlicki, Jacek Podsiad³o, Tkaczyszyn Dycki, Andrzej Stasiuk naturalnie i pewnie niewiele wiêcej, a to i tak du o, bo po rewolucji romantycznej trzy nazwiska zosta³y, a wiêksza by³a przecie. Poza tym jeszcze parê osób proponowa³o bardzo ciekaw¹ literaturê, ale przez mechanizmy medialne (a to jest osobny problem) zosta³y nieco wyrzucone z tego pola, które obs³uguj¹ gazety codzienne, a tam niestety przenios³a siê dzia³alnoœæ recenzencka, która pozwala zaistnieæ. Np. Natasza Goerke wydaje mi siê osob¹, o której zrobi³o siê ciszej, a myœlê, e ciekawe rzeczy wtedy robi³a i nie wierzê, e przesta³a robiæ ciekawe rzeczy. Dla mnie ca³y czas ogromnym problemem jest Izabela Filipiak, której Absolutna amnezja by³a znakomit¹ ksi¹ k¹, natomiast (Izabela Filipiak by mnie zabi³a, gdyby to us³ysza³a) oœmielam siê powiedzieæ, e jej dalsze losy pokazuj¹, jakie s¹ skutki mieszania literatury i ideologii. Zag³aska³y j¹ feministki na œmieræ. Mo e jeszcze odbije, nie wiem. Podobno ksi¹ ka o Komornickiej jest bardzo intryguj¹ca jak poznam, to pewnie w dzienniku coœ napiszê, bo jeszcze raz to powiem: ju nie jestem krytykiem literackim. P.U.: Dzisiaj zada³em ju to pytanie, czy zna Pan ostatni¹ ksi¹ kê Czapliñskiego. Powiedzia³ Pan, e nie, wiêc pozwolê sobie w dwóch zdaniach przybli yæ jej treœæ. Prof. Czapliñski krytycznie ocenia najnowsz¹ literaturê polsk¹ i pokazuje, jak ubierniaj¹co wp³ywa ona na czytelnika. Pokazuje, jak nieskutecznie anga uje ona do dzia- ³ania. Dostaje siê i Panu. Na 78 stronie, w odniesieniu do opowiadañ z Linii nocnej pisze Czapliñski tak: Bohaterowie tych opowiadañ czuj¹ przede wszystkim jakieœ okropne zniechêcenie, obezw³adniaj¹cy ch³ód, pewnoœæ, e niczego ju nie zmienimy i nie ma sensu siê staraæ. Kolejny cytat: ycie jest u³ud¹ ze szk³a i œwiat³a. I jeszcze jeden: To jest tak, e coœ siê dzieje, a my nie mo emy tego obj¹æ. I dalej pisze Czapliñski: Ludzie ci patrz¹ na swoje ycie jako zewnêtrzn¹ i odleg³¹ dziedzinê, która pozostaje poza zasiêgiem rozumienia czy tym bardziej wspó³tworzenia. Wed³ug Linii nocnej œwiat jest Katarzyna Bachta i Pawe³ Urbaniak 9
12 niepojêty i nieprzewidywalny. Innoœæ kroczy tu pod rêkê z destrukcj¹, wiêc mieszkañcy tego œwiata nic nie maj¹ do zrobienia. Mog¹ tylko z biernym zdumieniem patrzeæ, jak ich ycie pogr¹ a siê w nudnej to samoœci albo ginie w przepaœci innego. Proszê siê ustosunkowaæ do tych s³ów. J.S.: Bardzo precyzyjnie zosta³o nazwane to, co jest tematem mojej ksi¹ ki. Tylko, jak domyœlam siê, ten znak minus, który jest tutaj postawiony, wyrasta z za³o enia, które wydaje mi siê p³yn¹æ z czegoœ, do czego Czapliñski (jako niew¹tpliwie bardzo ciekawy krytyk) ma œwiête prawo, tylko ja te mam œwiête prawo mieæ inne zdanie. Chodzi o to, e dobrze jest, aby czytelnik i autor chcieli siê bawiæ w to samo. Pamiêtam jeszcze z dzieciñstwa, e jak jedno dziecko chce siê bawiæ w dwa ognie, a drugie w berka, to raczej zabawa siê nie uda. I to jest ten przypadek. W tej chwili ja te jestem ju tylko czytelnikiem Linii nocnej, w dodatku czytelnikiem, który przeczyta³ troszeczkê inny tekst ni Czapliñski, bo ja wiem, jakie np. opowiadania wylecia³y z tej ksi¹ ki itd., wiêc to jest bardzo szczególny widok. Z tej mojej bardzo szczególnej perspektywy Linia nocna opowiada o doœwiadczeniu, o którym mówi te Ach, mianowicie o doœwiadczeniu acedii. To jest pojêcie, które narodzi³o siê w krêgu greckojêzycznych pustelników w pierwszych wiekach chrzeœcijañstwa i oznacza³o coœ, co w jêzyku wspó³czesnej psychologii supermarketu nazywa siê utrat¹ motywacji. Na acediê cierpieli pustelnicy, którzy po piêtnastu latach postów i modlitw pewnego piêknego dnia patrzyli w niebo i myœleli sobie: A w³aœciwie to po co?. I mnie siê wydaje, e acedia w przebraniu melancholii, w przebraniu depresji, jest doœwiadczeniem, które nawiedza co pewien czas ludzi z krêgu naszej kultury. Mam wra enie, e yjemy w czasach, w których acedia atakuje ze zdwojon¹ si³¹. K.B.: Pisze Pan o tym równie w Ach... J.S.: Piszê w Ach, wspominam w Pr¹dzie zatokowym. To jest dla mnie bardzo wa ny temat. Powiedzmy oglêdnie, e coœ o niej wiem. Uwa am za œmieszne to, e w spisie siedmiu grzechów g³ównych (gdy lata temu by³ t³umaczony na polski) jakiœ poczciwiec wpad³ na kretyñski pomys³, eby acediê prze³o yæ jako lenistwo. Wiem to z ksi¹ ki Czes³awa Mi³osza (bo sam bym na to nie wpad³). Nie chodzi przecie o lenistwo, tylko o brak wiary w to, e mamy siê po co staraæ. S¹dzê, e wielu z nas zna to doœwiadczenie z autopsji. To mo e byæ efektem jakiejœ g³êbokiej traumy w yciu osobistym, ale mo e to byæ efekt trochê p³ytszej traumy niezdanego egzaminu albo tego, e siê telewizor zepsu³ tu przed fina³em Ligi Mistrzów... Rozmaicie bywa, ale takie fale poczucia, e siê nie chce wstaæ z ³ó ka, e w³aœciwie cz³owiek nie ma adnego powodu, by ruszyæ ma³ym palcem u nogi to jest doœwiadczenie, które ludzie generalnie znaj¹ i niew¹tpliwie fundamentaln¹ kwesti¹ (i w tym ograniczonym sensie Czapliñski ma racjê) jest znaleÿæ sposób, eby acediê przezwyciê yæ, bo ona jest groÿna, niezwykle groÿna dla jednostki. Wiadomo, e pewien procent depresji koñczy siê po prostu samobójstwem. Jest równie bardzo groÿna spo³ecznie. Ba! Ja bardzo lubiê literaturê pozytywistyczn¹, ale okazuje siê, e chyba mniej ni prof. Czapliñski, bo ja nie widzê powodu, eby jak m³odzi pozytywiœci wierzyæ, e ksi¹ ka ma byæ pokrzepieniem do dzia³ania. Znowu odwo³am siê do dzieciñstwa. Bardzo g³êboko prze y³em baœñ o Bazyliszku. Jak mo e Pañstwo pamiêtacie, Bazyliszka siê zabija³o, pokazuj¹c mu lustro. W zwi¹zku z tym Linia nocna jest lustrem postawionym acedii. Je eli Czapliñskiego zirytowa³o, e ci bohaterowie s¹ tacy gnuœni, to albo nie ma pojêcia, czym jest acedia i bardzo mu tego zazdroszczê (ale to by znaczy³o, e przyby³ do nas z kosmosu), albo mi to dobrze wysz³o i siê zirytowa³, czyli ma energiê yciow¹, czyli wszystko w porz¹dku. K.B.: W Pana twórczoœci wyraÿne s¹ nawi¹zania do tradycji literackiej, szczególnie do epoki M³odej Polski, któr¹, jak wiemy, zajmowa³ siê Pan podczas pracy na uniwersytecie. Czy w zwi¹zku z tym godzi siê Pan na okreœlanie Pana twórczoœci mianem literatury postmodernistycznej? J.S.: Gdyby odwo³aæ siê do nieu ywanego ju chyba dzisiaj znaczenia s³owa 10
13 modernizm jako synonimu M³odej Polski, to wtedy ewentualnie... Jednak modernizm oznacza tak naprawdê epokê miêdzy 1905 a 1968 rokiem, a recepcja postmodernizmu (czyli tego, co siê sta³o póÿniej) jest w Polsce bardzo skomplikowana. Np. dlatego, e s³owo to przysz³o do Polski w latach 90. w momencie, kiedy trwa³y tu bardzo ostre dyskusje, mocno osadzone w kontekœcie politycznym, na temat naszego stosunku do tradycji i konserwatywni oraz nacjonalistyczni publicyœci zaczêli uto samiaæ postmodernizm z jakimœ diab³em wcielonym. Tymczasem czêœæ z nich znam i wiem doskonale, e z upodobaniem czytali sobie ksi¹ ki Cortazara, chodzili na filmy Felliniego i jakoœ dziwnie im to nie przeszkadza³o... A przecie to jest w³aœnie postmodernizm! Waham siê przy u yciu tego s³owa. I to nawet nie dlatego, e ono w wersji potocznej oznacza tak¹ literaturê, w której o nic nie chodzi, a mnie chodzi o parê rzeczy wa nych. Je eli postmodernizm mia³by oznaczaæ kojarzenie moich ksi¹ ek z kinem Quentina Tarantino, to ja dziêkujê. Ale je eli z kinem Davida Lyncha to bardzo chêtnie. Postmodernizm, ze wzglêdu na odkrycia estetyczne tego nurtu, wydaje mi siê niezwykle interesuj¹cy. Kino takiego re ysera z Hong Kongu (którego bezczelnie przeczytam tak, jak siê pisze, Wong Kar Wai, a zrobiê to dlatego, e gdy rozmawiaj¹c z sinolo k¹ poprosi³em j¹ o to, by mi to przeczyta³a, wyda³a z siebie seriê takich dÿwiêków, e naprawdê wszystko jedno, jak mówimy, bo to zupe³nie inaczej brzmi w jego ojczyÿnie), czy kino Davida Lyncha, czy ksi¹ ki Johna Bartha, niektóre ksi¹ ki Johna Fowlesa itd. to s¹ rzeczy bardzo interesuj¹ce. Natomiast postmodernizm w swojej warstwie programowej, programotwórczej czy antyprogramotwórczej dok³adnie mówi¹c, postmodernizm jako pewien pomys³ œwiatopogl¹dowy nie bardzo mi odpowiada. P.U.: W swojej prozie odwo³uje siê Pan przede wszystkim do œwiatów fikcyjnych, nierealnoœci, marzeñ sennych... Czy uwa a Pan, e opis rzeczywistoœci, tej z ulicy jest nieciekawy, czy rzeczywistoœæ jest nieciekawa, czy te (podobnie jak Olga Tokarczuk) uwa a Pan, e rzeczywistoœæ to wszystko, co pomyœlane, co wyœnione, co obecne w naszej psychice? J.S.: Olga Tokarczuk jest bardzo wa n¹ dla mnie osob¹. Zetkn¹³em siê z ni¹ sporo lat temu. By³a fascynatk¹ Junga, którego ja te dziêki niej przeczyta³em i bardzo by³ dla mnie wa ny w pewnej chwili, ale nigdy nie zosta³em uczciwym neofit¹ jungizmu. Chyba nie jest ze mn¹ ani tak, ani tak... (Przepraszam, e odpowiadam tak skomplikowanie, ale Pañstwo zadajecie bardzo ciekawe pytania, które utrudniaj¹ cz³owiekowi mi³¹ wygodê odpowiadania monosylabami i muszê tak d³ugo gadaæ) Faktycznie, gdy s³yszê s³owo rzeczywistoœæ, to zapalaj¹ mi siê wszystkie lampki alarmowe. Prawdziwy zapis rzeczywistoœci kojarzy mi siê z tekstami kultury (myœlê tu i o ksi¹ kach, i o filmach, przedstawieniach teatralnych), które opowiadaj¹ dzieje bandytów, narkomanów, kloszardów, prostytutek, itp. Otó ja z zak³opotaniem powiem, e osobiœcie nie znam ani jednej prostytutki, a przynajmniej nic o tym nie wiem... Owszem, gdy przeje d am wieczorem ko³o Dworca Centralnego, widzê jak tam stoj¹; przypuszczalnie to one w³aœnie. Kloszardów widujê w moim mieœcie niestety wielu. Bli ej pozna³em tylko jednego, który akurat mieszka na moim podwórku. Czasem dajê mu parê groszy (i to na pewno nie s³u y mu do kupna chleba, s¹dz¹c po jego doœæ ostrym oddechu), a on mi kiedyœ w dowód wdziêcznoœci znaleziony gdzieœ wa³ek do malowania œciany. Natomiast znam dobrze pracowników wy - szych uczelni, pracowników radia, pracowników agencji reklamowych, nauczycieli, uczniów i jakoœ nie bardzo mi siê chce wierzyæ, e ich nie ma. A w narzekaniu na to, e literatura, która nie opowiada o upadku spo³eczeñstwa, nie jest rzeczywista, kryje siê taka hipoteza, e nas wszystkich nie ma, a przecie te jesteœmy rzeczywistoœci¹. I to jest jedna czêœæ odpowiedzi. Druga czêœæ jest taka, e ja lubiê baœnie. Nie lubi³em ich w dzieciñstwie, ale lubiê jako doros³y cz³owiek mieæ poczucie, e opowiada mi siê historiê, która mówi o œwiecie nie wprost. I to chyba st¹d pewne elementy fantastyczne w moich tek- Katarzyna Bachta i Pawe³ Urbaniak 11
14 stach. Poza Lini¹ nocn¹, która ju tytu³em sugerowa³a, e jest zwi¹zana ze sfer¹ snu, tej fantastycznoœci a tak strasznie du o nie ma. Co wiêcej, znajdujê ogromn¹ radoœæ (i to akurat jest postmodernistyczne rzeczywiœcie) w mieszaniu fikcji z rzeczywistoœci¹. Bardzo fantastyczna z pozoru powieœæ, Apokryf Ag³ai, dzieje siê w Warszawie. Gotów jestem Pañstwa oprowadziæ po tych miejscach, bo to siê dzieje w okreœlonych budynkach, w konkretnych mieszkaniach... Dzieje prac nad sztucznym cz³owiekiem te pracowicie w bibliotece sprawdzi³em. Jeden ze szpiegów opowiada bohaterowi o drodze dojœcia do sztucznego cz³owieka. Do roku 1960 wszystko jest zgodne z faktami. Po roku 1960 fantazjujê. Ale do 60. naprawdê sprawdzi³em. Do kongresu w Dayton. Nic z tego nie jest wymyœlone. No, mo e ci automatyczni o³nierze pod pa³acem kremlowskim tu trochê przesadzi³em, ale poza tym stara³em siê, aby to by³o zroœniête z rzeczywistoœci¹. Podobnie jest w Pr¹dzie zatokowym. Na pocz¹tku wspominam tam autentyczn¹ ksi¹ kê Jak sobie wyobra asz Polskê w roku Pamiêtam j¹ z dzieciñstwa, choæ nie uda³o mi siê jej odszukaæ. We wspominanym ju kilkakrotnie Ko³obrzegu, gdzie rodzice przywozili mnie na ca³e dwa miesi¹ce, moja mama (in ynier z dusz¹ humanistki) od razu zapisywa³a mnie na wakacje do tamtejszej biblioteki. Przynios³em stamt¹d tê ksi¹ kê jako dziesiêcioletni szkrab. Tak wiêc tej rzeczywistoœci jest wiêcej ni siê wydaje, ale mniej ni w znakomitej sk¹din¹d prozie Grzegorza Strumyka. Tylko g³êboko wierzê, e ja te piszê o rzeczywistoœci. Nie dajmy siê zwariowaæ! Œwiat nie sk³ada siê wy³¹cznie z kloszardów i gangsterów. K.B.: Znane s¹ Pana fascynacje literatur¹ fantastyczn¹, szczególnie proz¹ Dicka. Proszê nam opowiedzieæ o innych literackich fascynacjach, bo na pewno takie s¹. J.S.: S¹. Obok Philipa K. Dicka natychmiast przypomnia³ mi siê Julio Cortazar. Od jednego z krytyków (nie wiem, czy nie od Czapliñskiego w³aœnie) zarobi³em zreszt¹ tytu³em Cortazar po liftingu, co obróci³o siê na moj¹ korzyœæ w sposób zupe³nie niewiarygodny. Mianowicie w ubieg³ym roku Polska by³a g³ównym goœciem Targów Ksi¹ ki w Buenos Aires. Mia³a tam pojechaæ Olga Tokarczuk, ale odrzuci³a propozycjê. No i ci biedacy tam w Instytucie Mickiewicza myœleli: Kogo pos³aæ do Buenos Aires?. I nagle ktoœ sobie przypomnia³: Ty, by³ taki Cortazar po liftingu!. I polecia³em do Buenos Aires. Nic tylko Czapliñskiemu postawiæ du e piwo za to. W liceum prze ywa siê najbardziej arliwe mi³oœci literackie. Prze ywa³em niemal histeryczne uwielbienie dla Cortazara niew¹tpliwie, choæ zrozumia³em go dopiero póÿniej, pewnie nie do koñca zreszt¹. Gra w klasy w mojej paczce by³a otaczana takim kultem, e za³o yliœmy klub. U Cortazara jest Klub Wê a, my mieliœmy Klub 2/3, s³uchaliœmy p³yt jazzowych i nawet próbowaliœmy poczciw¹ warszawsk¹ Wolê nazywaæ nazwami ulic paryskich. Gdy po wielu latach pierwszy raz w yciu znalaz³em siê na zachodzie Europy, a mianowicie w Pary u (bardzo póÿno, bo o paszport wtedy nie by³o ³atwo, a na domiar z³ego moi rodzice pracowali w Wojskowej Akademii Technicznej; by³o to dodatkowe utrudnienie, bo przecie genera³owie NATO mogliby siê ode mnie dowiedzieæ, jak wygl¹daj¹ ³awki w WAT), by³ r Mia³em wprawdzie przewodnik, ale mia³em te Grê w klasy i na pierwszy spacer poszed³em w³aœnie z ni¹, bo mnie wie a Eiffle a nie interesowa³a. Chcia³em zobaczyæ, gdzie jest róg ulicy, na której oni s³uchali tego jazzu, jak wygl¹da park, w którym zaraz na pierwszej stronie zostaje rzucony z³amany czarny parasol, itd. Tak wielka to by³a fascynacja. Inn¹ wa n¹ postaci¹ by³ dla mnie w liceum Witkacy. Mo na zastanawiaæ siê, co z tych fascynacji we mnie zosta³o, co przesi¹k³o do ksi¹ ek... Cortazar, owszem, ale zupe³nie nie pamiêta³em, tytu³uj¹c ksi¹ kê Wieloœcian, e istnieje ksi¹ ka Cortazara pt. Oœmioœcian. Naprawdê tego nie pamiêta³em. Natomiast z Witkacego?... Œmieszy mnie postulat, eby ksi¹ ka mobilizowa³a do dzia³ania, co mo e Witkacemu zawdziêczam, poniewa wiem, e przede wszystkim najwa niejsze jest, eby podtrzymywaæ zdziwienie œwiatem. Doœwiadczanie tajemnicy istnienia jest czymœ, co ró ni 12
15 nas od zwierz¹t, nawet od kotów, które s¹, jak wiadomo, najwy szymi stworzeniami na œwiecie poza nami. P.U.: Po przeczytaniu Pana najnowszej ksi¹ ki zastanawialiœmy siê, jakie pytania w odniesieniu do niej mo na zadaæ, co w niej jest najwa niejsze i nie ukrywam, e mieliœmy du y problem. K.B.: Tyle tam nawi¹zañ, e trudno stwierdziæ, co jest wa niejsze od czegoœ innego. Mo e sam Pan opowie o tej ksi¹ ce? J.S.: Wczeœniej w naszej rozmowie mówi³em, e w Ach pojawia siê w¹tek acedii. To ksi¹ ka, która poniek¹d o jakimœ pomyœle na wychodzenie z acedii opowiada. Jest tak e prób¹ rozliczenia siê z takim sposobem myœlenia, który zafascynowa³ mnie parê lat temu i np. w Apokryfie Ag³ai (od mojej strony patrz¹c) to widaæ. Wtedy fascynowa³em siê gnoz¹ chrzeœcijañsk¹, która tak ró ni siê od chrzeœcijañstwa ortodoksyjnego... Zak³ada, e w momencie stworzenia œwiata dosz³o do jakiegoœ gigantycznego kataklizmu i cz³owiek w tym strasznym œwiecie jest goœciem, który ma sobie przypomnieæ, jak siê st¹d wydobyæ. Bardzo mnie to przekonywa³o, poniewa bêd¹c cz³owiekiem o intuicji religijnej, mocno siê od doœæ dawna z yma³em i z ymam siê nadal, s³ysz¹c od bardzo zacnych nieraz ksiê y, e œwiat jest taki dobry, e jest dobra Bozia, Opatrznoœæ i jeœli coœ jest z³e, to dlatego, e cz³owiek nagrzeszy³. Mam wtedy ochotê post¹piæ jak bohater jednej z powieœci Dicka, który trzyma³ w zamra alniku swojego kota przejechanego przez samochód, aby gdy us³yszy tr¹by na S¹d Ostateczny, wzi¹æ tego kota za pazuchê i jak Pan Bóg ju rozdzieli ludzi na tych po lewej i po prawej, wyjœæ z tym kotem i powiedzieæ: Przepraszam, jak mam to rozumieæ?. To, co siê dzieje w przyrodzie, œrednio mi siê kojarzy ze skutkami grzechu pierworodnego, a bardzo z demonicznym jakimœ pomys³em na przyrodê. Przyroda jest dla mnie tym ³adniejsza, im mniej j¹ znam. Ona JEST bardzo piêkna, tylko e bardzo piêkne stworzonka ca³y czas na siebie poluj¹ i wy eraj¹ siê nawzajem. A na szczycie tego potwornego cyrku stoi cz³owiek, który wy era wszystko jak leci, ewentualnie zatruwa, a potem umiera i te jest z erany. To jest panopticum tak naprawdê. W zwi¹zku z tym ta gnostycka hipoteza bardzo mi odpowiada³a i jeszcze pierwsze strony Ach s¹ w tym duchu pisane. Natomiast w pewnej chwili z³apa³em siê na niekonsekwencjach. Wiem, e stuprocentowej konsekwencji nie sposób w yciu uzyskaæ, ale te najgrubsze niekonsekwencje ³adnie by³oby zlikwidowaæ. Otó z³apa³em siê na tym, e czytam ksi¹ kê Jonasa pt. Religia gnozy, niezwykle fascynuj¹c¹ zreszt¹, i pogryzam czekoladê Milka jogurtow¹. Rozmaite rzeczy daj¹ siê z gnoz¹ pogodziæ, ale czekolada jogurtowa Milka nie. Albo, cz³owieku, uwa asz, e ten œwiat jest do kitu i d¹ ysz do tego, aby siê st¹d jak najszybciej wypisaæ, a mianowicie rozwijaj¹c siê duchowo, a cia³o oddaj¹c praktykom ascetycznym, albo po erasz czekoladê Milka i zaczynasz lubiæ to znaczy jest coœ fajnego na tym œwiecie. Refleksja nad czekolad¹ Milka doprowadzi³a mnie do bardzo ostro nego zaaprobowania na nowo ortodoksji chrzeœcijañskiej. Nie ze wszystkimi nurtami, nie pod ka dym warunkiem, z oporami, ale jednak... W tej tradycji nie ma radykalizmu, który jest chyba sprzeczny z yciem. I myœlê, e w Ach rozliczam siê z acedi¹ i z gnoz¹, co jest poniek¹d wspó³bie ne, a pojawia siê tam jeszcze trzeci w¹tek, który z tymi dwoma jest silnie zwi¹zany, mianowicie namiêtnoœæ. Bo oczywiœcie czekolada wystêpuje tutaj jako eufemizm... Namiêtnoœæ jest niew¹tpliwie doœwiadczeniem niezwykle wa nym i przy ca³ym szacunku dla œw. Aleksego, co le a³ pod schodami, uwa- am, e coœ straci³. To taki trójk¹t: namiêtnoœæ, acedia, gnoza. Z mojego punktu widzenia s¹ to trzy sprawy centralne. K.B.: W eseju Piszczel œw. Hieronima pisze Pan: Obyczajowoœæ nasza stanowi dziœ czêœæ tzw. kultury instant. Kultura instant odpowiada miêdzy innymi za wynalazek rzepów, szybszych ni zamek b³yskawiczny, kawy, która nie wymaga dziesiêciominutowego rytua³u parzenia, telewizyjnego kana³u informacyjnego, w którym z a w s z e jest pora na wiadomoœci i e maila, skracaj¹cego do minimum czas czekania na odpowiedÿ. Nie chcemy czekaæ na nic. Czy Katarzyna Bachta i Pawe³ Urbaniak 13
16 têskni Pan do czasów sprzed kultury instant? J.S.: Chyba nie, bo ja jestem produktem tej kultury. Przed tym, e nasze wewnêtrzne zegary taktuj¹ coraz szybciej, chyba nie ma ucieczki. Mieliœcie Pañstwo w tym momencie do czynienia ze zjawiskiem telepatii (to à propos tego, co jest rzeczywistoœci¹), poniewa jad¹c tutaj, pyta³em pani¹ Katarzynê, czy mam coœ przeczytaæ, na co us³ysza³em, e nie, e mamy przygotowane dwa cytaty. No i to by³ fragment, który ja sobie przygotowa³em. Natomiast z kultur¹ instant jest tak, e... To jest grzech, który pope³nia wielu moich rówieœników, tzw. m³odych konserwatystów, np. Wojciech Wencel czy Cezary Michalski, czy Dariusz Kar³owicz. Oni, ciskaj¹c gromy na œwiat wspó³czesny, rzeczywiœcie sprawiaj¹ wra enie, e robi¹ to z jakiejœ wysepki. e siê uchowali, no! Natomiast ja myœlê, e ten fragment o kulturze instant pisa³em, z³oszcz¹c siê i jednoczeœnie œmiej¹c siê z siebie, bo ja nie pijê innej kawy ni kawa instant. Zdecydowanie straci³em cierpliwoœæ do listów tradycyjnych i jak ktoœ nie przyœle mi maila, to odpowiem mu mo e w przysz³ym roku albo wcale. Napisaæ, pójœæ do skrzynki na pocztê, kupiæ znaczek, nakleiæ go, wys³aæ, Jezu Chryste! Nie ma czasu. Podda³em siebie i uczniów szko³y, w której przez siedem lat uczy³em, pewnemu doœwiadczeniu. W opisywanym liceum prywatnym, w którym jest taki mi³y zwyczaj, e mniej wiêcej dwa razy do roku odbywaj¹ siê tzw. sesje. Tzn. wyje d amy z niewielk¹ grup¹ uczniów, jad¹ wszyscy poloniœci i zaprzyjaÿniony anglista, do jakiegoœ oœrodka wczasowego na pó³ pi¹tku, sobotê i pó³ niedzieli, gdzie dyskutujemy o jakiejœ kwestii, która wydaje nam siê interesuj¹ca, a nie zmieœci³a siê w programie, w którym ostatnio coraz mniej siê mieœci (bo co wyprawia MEN, wszyscy wiedz¹...). Bywaj¹ to równie sesje filmowe. Wiêc poczêstowa³em m³odzie filmami Tarkowskiego: Solaris, Stalkerem, Zwierciad³em, Andriejem Rublowem i Ofiarowaniem. Tarkowski to re yser, dla którego kino to forma kontemplacji œwiata. Jak na pocz¹tku Solaris ustawia kamerê nad rzek¹ i pokazuje wodorosty, które w wodzie migocz¹ i strumieñ wody nimi porusza, chyba ze trzy minuty kamera stoi, a wodorosty siê ruszaj¹. Masz, cz³owieku przyjrzeæ siê uwa nie wodorostom. Potem kamera nieznacznie siê podnosi, widaæ bohatera, który przygl¹da siê wodorostom i przez trzy minuty mamy obserwowaæ bohatera. Potem jest chyba jeszcze wolniej. Bardzo siê ucieszy³em, e uczniowie to znieœli i ja te traktujê ten weekend jako bardzo wa ne doœwiadczenie estetyczne i duchowe. Jednoczeœnie mam œwiadomoœæ, e to tempo monta u zostaje gdzieœ w nas. W zwi¹zku z tym kultura instant jest dra ni¹ca. Ale trzeba zacz¹æ od siebie. yjemy w œwiecie, który galopuje coraz szybciej i ja nie chcê powiedzieæ, e ju nie mo na szybciej, bo pewnie mo na. Widzia³em kiedyœ teledysk jakiejœ grupy metalowej zmontowany ze skrajn¹ prêdkoœci¹. Zespó³ sta³ na okr¹g³ej estradzie, wokó³ niego dwadzieœcia piêæ kamer i tak po jednej klatce z ka dej kamery kolejno... Film, jak wiadomo, porusza siê z prêdkoœci¹ dwadzieœcia piêæ klatek na sekundê. Mia³em chorobê morsk¹, gdy ten teledysk siê skoñczy³, ale wytrzyma³em, bo chcia³em wiedzieæ, do czego to doprowadzi. Ju wiem. Mam nadziejê, e coraz wiêcej ludzi bêdzie odczuwa³o zmêczenie tym tempem. W uspokojeniu naprawdê jest jakieœ wyjœcie, co wcale nie oznacza, e chcia³bym znaleÿæ siê w œwiecie Elizy Orzeszkowej, przy ca³ej sympatii dla niej. P.U.: Pana najnowsza ksi¹ ka jest zdecydowanie najbardziej osobist¹ ksi¹ k¹ z dotychczasowych, fragmentami wrêcz intymn¹, ekshibicjonistyczn¹. Mówi Pan o osobistych prze yciach, emocjach, myœlach. Czy pisanie tej ksi¹ ki nie czyni³o pewnego oporu przed takim obna aniem siê? J.S.: Nie, bo to wszystko zagrane jest przecie... Nie. Serio mówi¹c, g³êboko wierzê, e ta ksi¹ ka nie jest ekshibicjonistyczna. Nawet za ¹da³em od wydawnictwa, by wyrzuci³o ten epitet z reklamówki ksi¹ ki, która pojawi³a siê w internecie na stronie Wydawnictwa Literackiego. Pozwolê sobie przytoczyæ takie rozumowanie, na które wpad³em, gdy t³umaczy³em siê z podobnej 14
17 kwestii w dzienniku internetowym. eby zrozumieæ, czym ró ni siê prywatnoœæ od ekshibicjonizmu, trzeba przywo³aæ pierwotne znaczenie s³owa ekshibicjonista. To jest taki cz³owiek, który siê obna a po parkach. I czym siê teraz ró ni nagoœæ ekshibicjonisty od nagoœci kochanka? Otó kochanek mówi do kochanki: Jeœli chcesz, mo esz mnie zobaczyæ nagiego. Ekshibicjonista mówi: Je eli nie chcesz, musisz mnie zobaczyæ nagiego! G³êboko wierzê, e ja staram siê byæ kochankiem. Nie wiem, jak z uwodzeniem w przypadku tego Ach, ale robi³em, co mog³em... Nie mam poczucia plotkowania na w³asny temat. Mnie samego, jako czytelnika, krêpuje autor, który nagle zaczyna siê zwierzaæ z intymnych spraw. Stara³em siê zachowaæ klimat dowodz¹cy, e piszê o sprawach, które mnie g³êboko obchodz¹. Teraz codziennie pojawia siê bardzo wiele nowych ksi¹ ek i gdyby jakiœ czytelnik zechcia³ tych kilka godzin zainwestowaæ w³aœnie w moj¹ ksi¹ kê, to muszê potraktowaæ go serio. Ksi¹ ka nie bez powodu zaczyna siê od zdania, e jeœli jest jakiœ temat wart rozmowy naprawdê, to jest to dyskusja na temat tego, czy istnieje Bóg, czy nie (to zdanie Dostojewskiego). Tego siê trzymaj¹c, stara³em siê sygnalizowaæ, e piszê o sprawach, które lepiej lub gorzej z jakiegoœ powodu znam i s¹ dla mnie wa ne. Stara³em siê jednak kontrolowaæ przeciek informacji na mój temat. Kiedyœ wys³ucha³em w II Programie Polskiego Radia audycji na temat tej ksi¹ ki, gdzie naprawdê znakomici krytycy dobre siedem minut rozwa ali problem, jak Jerzy Sosnowski otar³ siê o sektê New Age u. Tymczasem lojalnie o tym bohaterze pisa³em w 3 os., bo ja z New Age em nigdy nie mia³em nic wspólnego. Chyba e ktoœ potraktuje czytanie Junga za przejaw New Age u... A fragment o New Age u jest wynikiem rozmowy z Olg¹ Tokarczuk, która przeczyta³a pierwszy rozdzia³ ksi¹ ki, czyli Ma³ego Lebiediewa i powiedzia³a mi, e denerwuje j¹, jak na ten biedny New Age wszyscy teraz skacz¹ jak koza na krzywe drzewo i e jak z New Age em polemizowaæ, to powa nie, a nie chlapn¹æ jednym zdaniem. Wzi¹³em to sobie do serca i potem zastanawia³em siê, pisz¹c ksi¹ kê, gdzie mogê wstawiæ ten fragment polemiczny o New Age i wymyœli³em, e tutaj. To nie jest opowieœæ bezpoœrednio o mnie. Moje stosunki z koœcio³em katolickim s¹ burzliwe i zreszt¹ nie bez powodu w katolickim miesiêczniku WiêŸ przyklasn¹³em pomys³owi nazwania mojego cyklu felietonów Ex post, bo w swoim czasie bardzo mi siê spodoba³o s³owo ekspostkatolik. Prawie jak anarchokonserwatyzm. Redaktorzy brulionu odpowiadali na pytanie o ich pogl¹dy polityczne, e s¹ anarchokonserwatystami. W tym sensie ja mogê byæ ekspostkatolikiem. K.B.: W Ach z jednej strony mamy problem acedii, a z drugiej strony... Ach to jeden wielki zachwyt œwiatem. Przytoczê jeszcze jeden fragment ksi¹ ki: Nale ê do szczêœliwców, którym lekka i niezbyt uci¹ liwa, ale jednak chroniczna choroba pozwala doceniaæ wartoœæ g³êbokiego oddechu. P³uca przyjmuj¹ wtedy powietrze jak serdeczny gospodarz, który otwiera na oœcie drzwi. Szeroko, bez oci¹gania. Kiedy jem, zewnêtrzne wobec mojego cia³a sk³adniki œwiata wch³aniam po uprzednim, wstêpnym przetworzeniu: starannie rozdrobnione, prze ute. Kiedy pijê, ciecz po trochu przeciska siê przez krtañ, przepuszczana ostro nie. Tymczasem oddychanie jest instynktownym wyrazem ca³kowitej zgody na œwiat: powietrze wpada do wewn¹trz mnie, wci¹gane zach³annie, bez wyboru i bez namys³u. Od samej przepony pocz¹wszy, cia³o moje rozci¹ga siê, by daæ siê wype³niæ temu, co wokó³. A potem wydech bez wstydu, bez skrêpowania moj¹ fizycznoœci¹, zgoda na mnie samego. I znów wdech, gorliwy, ekstatyczny. A do pojawienia siê w pobli u jakiegoœ alergenu, który wywo³a³by atak dusznoœci (co przecie nie zdarza siê bardzo czêsto), ca³oœæ tego, czym rozporz¹dzam jako mn¹, opowiada siê spontanicznie za yciem. W k³opotach, w roz aleniu, w radosnym oczekiwaniu, w euforii, w przygnêbieniu, w strachu i wstydzie trwa ta organiczna modlitwa. Modlitwa organizmu. Ach, Panie, dobrze, e tu jesteœmy, szepce moja tchawica, oskrzela i pêcherzyki p³uc. Ach, dobrze jest Katarzyna Bachta i Pawe³ Urbaniak 15
18 byæ pod namiotem nieba, pomimo wszystko. Ach, pozwól mi tu zostaæ, pozwól mi siê zmieniaæ. Ach, choæby jeszcze tych kilka kolejnych sekund. Ach istnieje cierpienie, rozpacz, groza, rozczarowanie, nêdza. Ach, przemijanie i umieranie. Ach, co sekunda na ca³ym œwiecie umieraj¹ tysi¹ce, a tysi¹ce rodz¹ siê z p³aczem. Taki to œwiat, niedobry œwiat, czemu innego nie ma œwiata? Ach, ale narzekaj¹c wniebog³osy i oskar- aj¹c Ciê, i op³akuj¹c z³udzenia, oddycham. Ach, wdziêcznoœæ. Ach, dziêkczynna mantra moich p³uc, co chwila nienasyconych œwiatem i yciem, niesytych istnienia. Naszym i Pañstwa goœciem by³ ci¹gle g³odny œwiata i ycia Jerzy Sosnowski. Dziêkujemy serdecznie za rozmowê. 16
19 Gottfried Benn myœliciel z landsberskich koszar Krystyna Kamiñska Podczas sympozjum z okazji Œwiatowego Dnia Poezji w Warszawie w 2005 r. polscy poeci mówili o poetach z innych krêgów jêzykowych, którzy mieli wp³yw na ich twórczoœæ. Krzysztof G¹siorowski jako pierwszy, a za nim kilku innych, wskazali na niemieckiego poetê Gottfrieda Benna. Przez prawie dwa wojenne lata Gottfried Benn mieszka³ w Landsbergu dzisiejszym Gorzowie, a utwory wówczas napisane uznawane s¹ za najwa niejsze w jego dorobku twórczym. Zawsze czu³ siê emocjonalnie zwi¹zany z Brandenburgi¹, wychowywa³ siê po obecnie polskiej stronie Odry. Zarówno wiêc ze wzglêdów artystycznych jak i lokalnych wydaje nam siê niezbêdne przypomnienie tego wybitnego poety i myœliciela o losie skomplikowanym przez niemieck¹ historiê XX wieku. Szczêœliwe dzieciñstwo w brandenburskiej wsi Urodzi³ siê 2 maja 1886 r. jako syn protestanckiego pastora w Meklemburgii, ale od pierwszego roku ycia wzrasta³ w miejscowoœci Selin (obecnie Zielin, gmina Mieszkowice, blisko pó³nocnej granicy województwa lubuskiego). W Zielinie do dziœ stoi rodzinny dom Gottfrieda Benna, choæ plebania znajduje siê w niedawno zbudowanym obiekcie. Niewiele zmieni³ siê natomiast koœció³, miejsce pracy jego ojca. Wspomina po latach: Ros³em poœród wioskowych ch³opaków, gada³em dialektem platt, a do listopada biega³em boso, uczy³em siê w szkó³ce wiejskiej, by³em konfirmowany wraz z dzieæmi robotniczymi, jeÿdzi- ³em drabiniastym wozem na pole po zbo e, na ³¹kê w czas sianokosów, pasa³em krowy, zrywa- ³em wiœnie i orzechy, wiosn¹ krêci³em fujarki z m³odych witek wierzbowych, wybiera³em ptasie gniazda. Do dziœ ziemiê tê uwa am za rodzinne strony, choæ nikogo tam ju nie znam. Ziemia dzieciñstwa, kraj ukochany. Biednie, ale szczêœliwie siê y³o jego rodzinie z oœmiorgiem dzieci. Ojciec i dziadek byli fanatycznie religijnymi pastorami. Matka, która pochodzi³a z francuskiej czêœci Szwajcarii i do koñca ycia nie opanowa³a dobrze jêzyka niemieckiego, do surowego domu pas- Krystyna Kamiñska 17
20 tora Benna wnios³a powiew romañskiego ducha i francuskie piosenki œpiewane dzieciom. Gottfried bardzo kocha³ matkê. Do koñca ycia mia³ do ojca pretensje, e gdy w mêkach umiera³a na raka, w imiê wartoœci religijnych, nie pozwala³ na podanie onie œrodków uœmierzaj¹cych. Duchowa odmiennoœæ rodziców da³a mu podstawê do wniosków wa nych w tamtych latach: Poprzez ma³ eñstwo moich rodziców zmiesza³y siê we mnie germañskoœæ i romañskoœæ, te dwa najwa niejsze sk³adniki ludnoœci europejskiej. Powsta³a w ten sposób mieszanka, ale nie mieszañcy, krzy ówka, ale nie bastardzi, w ka dym razie mieszanka aryjska. Dwa typy kultury, jakie wnieœli rodzice, podobnie - jak to on okreœla³ - ich ró ny materia³ genetyczny inspirowa³y póÿniej Benna do rozwa añ na temat mieszanek kulturowych i rasowych. Sam siebie uznawa³ za efekt hodowli wielkich procesów kulturowych i biologicznych. W 1903 r. zda³ maturê w gimnazjum we Frankfurcie i rozpocz¹³ studiowanie teologii i filozofii na uniwersytecie w Marburgu. Jednak po kolejnych dwóch latach, w 1905 r. zmieni³ kierunek studiów na medycynê w berliñskiej Akademii Medycyny Wojskowej (Kaiser-Wilhelm-Akademie), gdzie specjalnoœæ lekarza sanitarnego mo na by³o studiowaæ za niewysok¹ op³at¹. Najwy sze wyostrzenie pojêæ W 1912 r. uzyska³ tytu³ doktora medycyny na podstawie rozprawy Czêstotliwoœæ wystêpowania cukrzycy w wojsku. Tam, jak póÿniej pisa³, nauczy³ siê zimnego myœlenia, trzeÿwego stosunku do ycia, najwy szego wyostrzenia pojêæ. Wkrótce z przyczyn zdrowotnych opuœci³ wojsko i podj¹³ pracê w najmniej przyjemnej dziedzinie medycyny. Zosta³ lekarzem kasy chorych o specjalnoœci skórno-wenerycznej, mia³ wiêc do czynienia g³ównie z marginesem spo³ecznym. W tym samym 1912 r. debiutuje tomem wierszy Morgue (to francuskie okreœlenie oznacza³o w argonie trupiarniê). Ciekawe, e w tym samym roku i w tym samym wydawnictwie Alfreda Richarda Meyera w Wilhelmsdorfie zosta³ wydany debiutancki tom wierszy Filipa Tomasza Marinettiego twórcy futuryzmu. Benn natomiast sta³ siê czo³owym poet¹ niemieckiego ekspresjonizmu. Jego poezja wyrasta z dwóch Ÿróde³: œwiat egzystencjalny, z dominuj¹cymi doœwiadczeniami praktyki lekarskiej skontrastowa³ z idyllicznym œwiatem dzieciñstwa. Dziecko wsi zetknê³o siê w mieœcie z tym, co najgorsze, najbardziej brudne i gnij¹ce. Uroda œwiata zosta³a w wierszach tych nie tylko zakwestionowana, ale przekreœlona, odrzucona. Sztuka - zdaniem Benna - winna wyra aæ dramat ycia ze wszystkich stron otoczonego przez œmieræ. A pisaæ o tym powinno siê obiektywnie, rzetelnie, niemal protokolarnie, bez przymiotników, bez ozdób. Dla przyk³adu wiersz Piêkna m³odoœæ : Usta dziewczyny, która d³ugo le a³a w sitowiu wygl¹da³y jak ogryzione. Kiedy otworzono klatkê piersiow¹, prze³yk by³ dziurawy. Wreszcie pod ³ukiem przepony znaleÿliœmy gniazdo m³odych szczurów. Ma³a siostrzyczka le a³a nie ywa. Inne ywi³y siê w¹trob¹ i nerkami, pi³y zimn¹ krew i prze y³y tutaj piêkn¹ m³odoœæ. I piêkna, lecz szybka, zasta³a ich te œmieræ: wrzucono je wszystkie do wody. Ach, jak kwicza³y ma³e pyszczki! T³um. Krzysztof Karasek Benn sta³ siê popularny w krêgach berliñskiej, artystycznej m³odzie y, bo wyra a³ jej przera enie œwiatem. By³o to krótko przed I wojn¹ œwiatow¹, najbardziej krwaw¹ wojn¹, w której wymordowano niemal ca³e to m³ode pokolenie. Narodziny doktora Rönne W sierpniu 1914 r. zosta³ wcielony do wojska jako lekarz w s³u bie liniowej. Kilka tygodni wczeœniej poœlubi³ Edith Osterloch, poznan¹ nad morzem wdowê z Monachium. 18
21 Tymczasem zamiast uroków ycia rodzinnego, na co ogromnie liczy³, podczas walk w Belgii pozna³ smak wojny. Uczestniczy³ w szturmie Antwerpii, asystowa³ przy rozstrzelaniu brytyjskiego szpiega, widzia³ ca³¹ brutalnoœæ wojny. W wyniku doœwiadczeñ i przemyœleñ powo³a³ do literackiego istnienia postaæ doktora Rönne, bohatera opowiadañ z cyklu Gehirne ( Mózgi ), którego cechuje ontologiczny brak zaufania jak to okreœli³ Hubert Or³owski. Doktor Rönne tak dalece w¹tpi we wszystko, e zakwestionowa³ sens istnienia rzeczywistoœci, a nawet przekreœli³ pojêcie jednostki. Inne istotne cechy jego postawy, to utrata autorytetów, brak zaufania dla intelektu, totalna dezorientacja. Przy tym warto wiedzieæ, e Benn nigdy nie uznawa³ zasad demokracji parlamentarnej, uwa a³ je za szkodliwe zarówno dla pañstwa jak i dla jednostki. W koñcu lat 20. ju by³ gotowy na przyjêcie ideologii nazistowskiej. Honor szczególny W 1923 r. ukaza³y siê pierwsze Dzie³a zebrane Benna, czyli obejmujace dwa tomiki poezji, wiersze wczeœniej publikowane g³ównie na ³amach prasy. Benn wysuwa siê na czo³o ekspresjonistycznych poetów niemieckich. A przecie nie jest zauwa any ani honorowany przez w³adze i instytucje kultury republiki weimarskiej. Z okazji swoich 40. urodzin w 1926 r. obliczy³, e za dotychczasow¹ twórczoœæ zarobi³ 975 marek, czyli po 4 marki 50 fenigów miesiêcznie. Poczucie swojego niedocenienia t³umaczy³ brakiem kulturowego przygotowania ca³ego niemieckiego spo³eczeñstwa doby weimarskiej do przemian i wyzwañ przysz³oœci. Na pocz¹tku lat 30. bardzo ywe by³y w Niemczech publiczne dyskusje na temat roli artysty i intelektualisty dla pañstwa i narodu. Benn lekarz i przyrodnik opowiedzia³ siê za biologicznymi uwarunkowaniami zachowañ cz³owieka. Twierdzi, e rozwój umys³owy ma decyduj¹cy wp³yw na budzenie pierwotnych instynktów, a tym samym hamuje postêp kulturowy. Ten jego pogl¹d wywo³a³ o ywion¹ dyskusjê, ale wnioski uzale nione by³y od postaw politycznych dyskutantów. W 1932 r. Gottfried Benn zosta³ wybrany na cz³onka Sekcji Literatury Pruskiej Akademii Sztuk Piêknych, co do koñca ycia uznawa³ za honor szczególny. Równie w tym czasie pozna³ kupca z Bremy - Friedricha Wilhelma Oelze, z którym niemal do samej œmierci utrzymywa³ korespondencjê. W 750. listach wydanych póÿniej w trzech tomach, zawar³ przemyœlenia niezwykle wa ne dla sztuki i kultury niemieckiej. Zajmowa³ go przede wszystkim zakazany w okresie hitlerowskim problem poszukiwañ artystycznych. W czasie, gdy powstawa³y, nie mog³y byæ znane szerokim krêgom. Przemówi³a historia Tymczasem przyszed³ rok 1933 i przejêcie w³adzy przez Hitlera. Benn cieszy siê ze zmian. Pisze: Mamy wiêc rewolucjê. Przemawia historia. Kto tego nie spostrzega, jest chory na umyœle. (...) Oto nowa epoka bytu historycznego. Ju w marcu 1933 r. opracowa³ swoist¹ lojalkê i kaza³ podpisywaæ cz³onkom Akademii. Faszyœci skutecznie oczyszczali krêgi literackie z elementów obcych niemieckiemu narodowi, przede wszystkim w³aœnie Sekcjê Literack¹ Pruskiej Akademii. Du o by³o wtedy dyskusji intelektualnych. Benn tak e w³¹cza siê do tych dyskusji, ale jako jeden z nielicznych cenionych pisarzy i cz³onków Akademii opowiedzia³ siê po stronie Hitlera. Najpierw w swojej pogadance radiowej pt. Nowe pañstwo a intelektualiœci, potem na ³amach prasy oddawa³ ho³d nowemu pañstwu, które powsta³o wbrew woli intelektualistów. Popar³ podporz¹dkowanie jednostki sile wy szej kolektywowi, idei wspólnego czynu. Nowe pañstwo to dla niego pañstwo w³adzy bezwzglêdnej, w którym dzia³aæ bêdzie nowy typ biologiczny. Opowiada siê za wyrzeczeniem siê na rzecz pañstwa wolnoœci osobistej, w tym wolnoœci s³owa a nawet myœli. Oskar a³ przy tym intelektualistów, którzy nie podporz¹dkowali siê doktrynie Krystyna Kamiñska 19
22 hitlerowskiej, przede wszystkim Henryka Manna, którego twórczoœæ zawsze niezwykle ceni³. Przekonanie do ideologii hitlerowskiej doprowadzi³o go do zaakceptowania ustawy o zapobieganiu wydawania na œwiat potomstwa obci¹ onego chorobami dziedzicznymi. A by³ to pierwszy akt prawny legalizuj¹cy eutanazjê. Tymczasem w³adza wcale nie chce w³aœnie w Bennie widzieæ swojego g³ównego orêdownika. Wywodzi³ siê on przecie z nurtu egzystencjalnego, nurtu sklasyfikowanego przez nazistów jako sztuka zwyrodnia³a. Jego liryka rozk³adu, eksponowania brzydoty i œmierci nie pasowa³a do faszystowskiej koncepcji czystej i zdrowej sztuki maj¹cej s³u yæ narodowej propagandzie. Nie min¹³ rok, gdy Goebellsowska prasa rozpoczê³a nagonkê na Benna za jego rzekomo ydowskie pochodzenie i uprawiania zdegenerowanej poezji. W konsekwencji w czerwcu 1934 r. wykluczono go z Akademii Sztuki. Nie móg³ emigrowaæ, bo narazi³ siê niemieckim intelektualistom, którzy wczeœniej opuœcili kraj. Paradoksalnie uzna³, e najbezpieczniej bêdzie mu w... wojsku. By³ lekarzem wojskowym w stopniu majora, wiêc zg³osi³ siê do s³u by w Wehrmachcie. Od kwietnia 1935 do czerwca 1937 r. pe³ni³ obowi¹zki lekarza inspekcji sanitarnej w sztabie w Hanowerze. Nastêpnie wróci³ do Berlina, gdzie próbowa³ wróciæ do ycia kulturalnego. Choæ od dwóch lat w ogóle nie publikowa³, decyzj¹ nades³an¹ listownie, bez podania przyczyn, wykluczono go ze Zwi¹zku Piœmiennictwa Rzeszy, co by³o równoznaczne z zakazem publikowania. Benn skomentowa³ to tak: Ekspresjonisto! Nie wybij¹ ci pami¹tkowej monety tak jak Grecy poetce Safonie, w Niemczech zdrad¹ kultury, niestety, jest ju to, e masz ca³e skronie. Choæ mia³ zakaz publikowania, w³asnym nak³adem w 100. egzemplarzach wyda³ tomik 22 wiersze, który zapocz¹tkowa³y wa ny jego tom Wierszy statycznych. Landsberski fragment W sierpniu 1943 wraz z Urzêdem Pomocy i Zaopatrzenia Wehrmachtu przeniesiono go do koszar w Landsbergu i mianowano g³ównym lekarzem. Zamieszka³ najpierw w wynajêtym mieszkaniu przy ul. 30 Stycznia 2. Po przyjeÿdzie do Landsberga pisa³: Nie ma tu nic do roboty, panoszy siê dezorganizacja. W mieœcie nic do jedzenia, nic kupiæ nie mo na... Potem przeniesiono go bli ej miejsca pracy, czyli do koszar im. gen. von Strantza, jak kasztel góruj¹cymi nad miastem, przy dzisiejszej ul. Chopina. Jako adres podawa³: blok II, pok. 66. W listopadzie 1944 r. do³¹czy³a do niego druga m³oda ona (pierwsza zmar³a w 1922 r.), zamieszkali przy ul. Chopina 68 w budynku wielorodzinnym. Opuœcili Landsberg tu przed wkroczeniem Armii Czerwonej w ostatnich dniach stycznia 1945 r. Wobec spodziewanego wkroczenia wojska radzieckiego, postanowi³ zabezpieczyæ swoje rêkopisy. Wys³a³ je do przyjaciela Oelzego do Bremy jako spuœciznê doktora Rönnego, czym przypomnia³, e postaæ ta to alter ego autora. W ten sposób ocala³ jego landsberski dorobek. Samotnoœæ artysty Podczas pobytu w Landsbergu Benn pisze swoje najwa niejsze eseje literackie i studia z filozofii kultury. W marcu 1944 r. rozpocz¹³ pracê nad Powieœci¹ fenotypu z podtytu³em Landsberger Fragment, który przet³umaczono jako Gorzowski fragment, tak e wiele czêœci Œwiata wyrazu, m. in. Pallas oraz kilka wierszy, które wesz³y do tomu Wiersze statyczne. Wtedy nawi¹za³ kontakt z Mari¹ Diers, krytykiem literatury, aby poznaæ jej ocenê swojej twórczoœci. Wspomnienia i refleksje z landsberskich czasów zawar³ w rozdziale IV Podwójnego ycia, któremu nada³ tytu³ Blok II, pokój 66 (obszerne fragmenty publikujemy oddzielnie). Zarówno wiersze jak i proza traktuj¹ o wyizolowaniu jednostki, o samotnoœci osobowoœci twórczej w historii œwiata. Sam czu³ siê tak¹ w³aœnie twórcz¹ osobowoœci¹ zepchniêt¹ na margines. 20
23 W 1952 r. w wyst¹pieniu na Miêdzynarodowym Biennale Poezji w Knokke powiedzia³: Artysta jest samotny, jest odpowiedzialny tylko za siebie, ma wype³niæ postawione tylko sobie zadania, a jego dzie³o nie jest skierowane do nikogo. Samotnoœæ sta³a siê dla niego stanem naturalnym. Przemyœlenia z landsberskiego odosobnienia pozwoli³y mu na sformu³owanie nowego modelu sztuki. Uzna³ za najwa niejsze, w jaki sposób artysta upora siê z w³asnym nihilizmem i jakie bêd¹ relacje jego dzie³ z tradycj¹. Po nihilizmie og³oszonym przez Friedricha Nietzschego zdaniem Benna nastanie druga faza stylu ekspresjonistycznego, w której szczególn¹ wartoœci¹ bêdzie prawo artysty do w³asnej formy. To ona zdecyduje o przezwyciê eniu nihilizmu przez sztukê, która zdobêdzie pierwszoplanow¹ funkcjê w kulturze i ideologii. Napiêtnowany W Berlinie mieszkanie Bennów zajêli obcy ludzie. Ju nastêpnego ranka obudzi³y ich syreny zapowiadaj¹ce nalot. Wojna jeszcze siê nie skoñczy³a. Jego osobist¹ powojenn¹ ju tragediê najpe³niej opisuj¹ dwa zdarzenia. W obawie przed wkroczeniem Rosjan, jego m³oda ona pope³ni³a samobójstwo. A gdy parê miesiêcy póÿniej do Berlina przyjecha³a jego córka z pierwszego ma³ eñstwa jako duñska dziennikarka, nie spotka³a siê z ojcem, bo ba³a siê reakcji opinii spo³ecznej. Przez trzy lata Benn nie odzyska³ prawa do publikacji w pañstwowych wydawnictwach. Jako najpierw jednoznaczny zwolennik ideologii Hitlera, a potem wy szy oficer w hitlerowskim wojsku, by³ nadal uznawany za wyznawcê nazizmu. Czeka³ cierpliwie na rehabilitacjê. Wreszcie w lipcu 1948 r. napisa³ g³oœny List Berliñski. Stwierdza³ tam: Kiedy jest siê przez 15 lat, jak to mia³o miejsce ze mn¹, publicznie nazywanym przez nazistów œwini¹, przez demokratów duchow¹ prostytutk¹, przez emigrantów renegatem, przez ludzi religijnych patologicznym nihilist¹, to trudno siê paliæ do ponownego wejœcia w sferê publiczn¹. List ten wywo³a³ falê dyskusji na temat postaw tych intelektualistów niemieckich, którzy nie wyjechali z kraju na czas wojny. Jeden z dyskutantów Ernst Robert Curtius napisa³: Gdy dane mi jest przeczytaæ jedn¹ Pañsk¹ stronê, niknie gdzieœ ca³a Niemiecka Literatura. Panowie wspó³czeœni tego nie czuj¹... Dzielê z Panem obrzydzenie przed niemieck¹ (oraz pozosta³¹) opini¹ publiczn¹. Benn nigdy nie wykaza³ skruchy, nie próbowa³ wyg³adzaæ ani uzasadniaæ swoich pogl¹dów z lat 30. Nawet o wydaniu na w³asny koszt tomiku w 100. egzemplarzach po wojnie tak napisa³: Móg³bym przed³o yæ ten tomik jako dokument nielegalnej dzia³alnoœci antyfaszystowskiej, ale nie mam takich ambicji. Odwrotnie, on szuka³ argumentacji, np.: e ktoœ rozs¹dny musia³ zaj¹æ miejsca opuszczone przez tych ludzi kultury, którzy wyemigrowali, e nie móg³ inaczej post¹piæ, itp. PóŸny Benn Wreszcie nastêpuje oczekiwany prze³om. W koñcu 1948 r. ukazuj¹ siê Wiersze statyczne w nak³adzie 3 tysiêcy egzemplarzy. W 1949 r. koñczy³ Benn autobiografiê Doppelleben ( Podwójne ycie ), do której w³¹czy³ obszerne fragmenty przemyœleñ napisanych w Landsbergu. Te podwójnoœæ sprowadza do rozbie noœci miêdzy tym co zewnêtrzne, a tym co wewnêtrzne, do estetyzacji a prozaizacji, do rozbie noœci miêdzy artyst¹ a zwyk³ym cz³owiekiem. Postawa ta siêga czasów niemieckiego romantyzmu, a Benn j¹ konkretyzuje: Cz³owiek ma swoje troski zwi¹zane ze zdobywaniem po ywienia, rodzin¹, karier¹, ma ambicje i nerwice, ale to nie jest treœæ ycia w sensie metafizycznym. W powy szym aspekcie twórcze jednostki winny umieæ oderwaæ siê od spraw doraÿnych, wiedzieæ dalej i wiêcej. Odmiennoœæ rozwoju stanowi o g³êbi mêdrca, dzieci i dzieci tych dzieci nie niepokoj¹ go, nie przenikaj¹ w niego. Reprezentowaæ kierunki, dzia³aæ, Krystyna Kamiñska 21
24 przyje d aæ i odje d aæ to znaki œwiata, którego jasno nie widzi. (...) Dalekowzrocznoœæ jest innym okreœleniem jego statyki. O wierszach z drugiego okresu twórczoœci Benna, jego t³umacz, Krzysztof Karasek napisa³: PóŸny Benn jest jak gdyby prze³amany. Powrót do kraju dzieciñstwa, wielkie uspokojenie, odbywa siê po wyj¹tkowo trudnej walce wewnêtrznej. Du a czêœæ tych wierszy, œwiadectw rozdarcia, to wiersze cz³owieka zas³uchanego w ponadczasowoœæ, w esencjê, w wiecznoœæ w³asnego powo³ania i dramatu; op³akiwanie utraty czci i m³odoœci. Inna jednak czêœæ ukazuje Benna zas³uchanego w to, co jest niezniszczalne, co ocala³o. I co jest istot¹ tego, co pozwala ocaleæ. Wznosi siê w nich Benn na wy yny sztuki lirycznej naszego wieku. Recepcja tego utworu przeros³a oczekiwania autora. Wy szoœæ twórcy nad t³umem by³a dla wielu frapuj¹ca, ale w generalnym rozrachunku zrodzi³a wiêcej epigonów ni prawdziwych artystów. Dla narodu okaza³ siê wa niejszy aspekt mentalny, który uzasadnia³ zaniechanie refleksji nad w³asn¹ przesz³oœci¹. Tak jak on sam nie podejmowa³ adnych prób wybielenia swoich pogl¹dów z lat 30., tak te nie oczekiwa³ od innych zaprzeczenia swoich postaw. W liœcie do przyjaciela Maxa Niedermayera z 1949 r. wyrazi³ to najdobitniej: narodowy socjalizm by³ autentycznym i dobrze przemyœlanym projektem ratowania rozchwianego Zachodu. A e póÿniej przewagê w nim uzyska³y elementy kryminalne i nieodpowiednie, nie jest moj¹ win¹ i nie mo na by³o przecie wtedy tego przewidzieæ. W 1951 r. po raz pierwszy i jedyny otrzyma³ presti ow¹ nagrodê Georga Büchnera Niemieckiej Akademii Jêzyka i Literatury w Darmstadt. W 1955 r. by³ bardzo powa nym kandydatem do Nagrody Nobla. Zmar³ 7 lipca 1956 r. na raka krêgos³upa. Po polsku Do roku œmierci Benn by³ w Polsce w³aœciwie nieznany. Pierwszy jego wiersz we w³asnym t³umaczeniu opublikowa³ Witold Hulewicz w poznañskim Zdroju, w 1936 r. piêæ jego wierszy w³¹czy³ Stefan Napierski do antologii Liryki niemieckiej, ale obecnie te t³umaczenia bardzo Ÿle s¹ oceniane. Pierwszy po wojnie wiêkszy tekst poœwiêcony Bennowi ukaza³ siê w paryskiej Kulturze w 1959 r. Szerzej o poezji Benna pisali Jan Prokop w ksi¹ ce Euklides i barbarzyñcy i Witold Wirpsza w Grze znaczeñ. Pe³niejsze omówienia pogl¹dów znalaz³y siê w ksi¹ - kach: Wilhelma Szewczyka Literatura niemiecka XX wieku oraz Huberta Or³owskiego w Literaturze III Rzeszy, ale du y wp³yw na zawarte tam opinie mia³y pogl¹dy polityczne. W ostatnich latach na ³amach pism naukowych ukaza³o siê kilka artyku³ów omawiaj¹cych twórczoœæ Benna. Wiêkszy wybór wierszy Gottfrieda Benna w przek³adzie na jêzyk polski i opracowaniu Krzysztofa Karaska ukaza³ siê w 1982 r. w Ludowej Spó³dzielni Wydawniczej. T³umacz przyznaje siê do fascynacji postaci¹ Benna i jego dorobkiem, czemu da³ wyraz w tomie wierszy Prywatna historia ludzkoœci. Sprawa Benna pisa³ wyda³a mi siê jedn¹ z centralnych dla zrozumienia pisarskich uwik³añ w XX wieku. Spoœród ok wierszy napisanych przez Benna do polskiego wyboru Karaska wesz³o ok. 50 wierszy z pierwszego, wczesnego okresu twórczoœci niemieckiego poety i tylko 20 z lat póÿniejszych. Wiersze tego bardzo trudnego dla translacji poety og³aszane na ³amach prasy t³umaczyli tak e: Witold Wirpsza, Feliks Przybylak, Robert Mikulski, Jan Koprowski, Leszek Szaruga, Adam Pomorski, Ziemowit Skibiñski, Jacek St. Buras. Najwa niejsze eseje, szkice i fragmenty prozy Gottfrieda Benna w przek³adzie na jêzyk polski opublikowa³o Wydawnictwo Poznañskie w 1998 r., w wyborze i opracowaniu Huberta Or³owskiego. Ksi¹ ka nosi tytu³ Po nihilizmie. Nie ma tam jednak np. wyst¹pienia z marca 1933 r., w której opowiedzia³ siê po stronie Hitlera, poniewa polskie wydawnictwo nie uzyska³o prawa do jej publikacji. Wspó³czesny polski krytyk Jerzy ukosz okreœli³ Benna jako poetê wielu szczytów. 22
25 Pisze: Benn ¹da od czytelnika wiêcej ni to, aby pod¹ a³ z nim na wy yny. On chce, aby na tych wy ynach na niego ju czeka³. Wiersze i eseje strzeg¹ dostêpu do siebie tym, którzy nie chc¹ lub nie s¹ w stanie podj¹æ wysi³ku przedzierania siê przez g¹szcz zjawisk, meandry intelektualnych metafor, labirynty zmys³owych pojêæ. Praca ta wydaje siê na miarê poszukiwaczy z³ota! Odnalezienie piêkna, smaku, trzeba okupiæ przygotowaniem raczej duchowym ni erudycyjnym, wiêkszym niekiedy ni przy lekturze niejednego mêdrca. Mêdrzec uczy, Benn egzekwuje nauki. Dzisiaj W po³owie lat 80. do Gorzowa przyjecha³ prof. neurologii Helmut Heintel, krewny Benna, aby obejrzeæ miejsca, w których y³ jego wuj. Wra enia z³o y³y siê na niewielk¹, ale istotn¹ dla dokumentacji tematu ksi¹ eczkê pt. Block II, Zimmer 66. Gottfried Benn in Landsberg Eine bildliche Dokumentation ( Blok II, pok. 66. Gottfried Benn w Landsbergu Ilustrowana dokumentacja ). Znalaz³y siê w niej widoki Landsberga i niemieckich koszar oraz krótkie cytaty, najczêœciej z listów Benna, odnosz¹ce siê do wskazanych miejsc. Dziœ w koszarach tych znajduje siê Pañstwowa Wy sza Szko³a Zawodowa. W 2003 r., w stulecie matury we Frankfurcie, w Muzeum im. Kleista we Frankfurcie nad Odr¹ zorganizowano wystawê Gottfried Benn uczeñ we Frankfurcie n. Odr¹. Trzy nieznane listy do Marii Diers Wystawa pokazywa³a zwi¹zki pisarza z Now¹ Marchi¹, w tym z Landsbergiem. W artykule Roberta Piotrowskiego o tej wystawie jej organizatorzy wyra ali nadziejê, e bêdzie ona pokazana równie w Gorzowie. Nie by³a. W 2006 r. minie 50 lat od œmierci Gottrieda Benna. Pewnie warto wróciæ do tego pomys³u. Bibliografia: Gottfried Benn, Poezje wybrane, wybór, przek³ad i opracowanie Krzysztof Karasek, Warszawa Gottfried Benn, Po nihilizmie, wybór i opracowanie Hubert Or³owski, Poznañ W artykule korzystano tak e z: ukosz Jerzy, Le style c est le corps, w: Twórczoœæ 2000 nr 2. Or³owski Hubert, Literatura III Rzeszy, Warszawa Szewczyk Wilhelm, Literatura niemiecka w XX wieku, Katowice Sauerland Karol, Na pastwê p³omieni sytuacja literatury w pierwszych miesi¹cach istnienia III Rzeszy, Literatura na Œwiecie, 1973 nr 3. Sauerland Karol, Ekspresjonizm a faszyzm czyli o niemieckiej dyskusji w latach trzydziestych, Literatura na Œwiecie, 1979 nr 11. Œwiat³owski Zbigniew, Benn czyli obojêtnoœæ, w: Odra 1973 nr 12. Walkowiak Maciej, Podwójne ycie Gottfrieda Benna jako model egzystencji artysty i intelektualisty, w: Przegl¹d Humanistyczny, 1998 nr 2. Wirpsza Witold, Gottfried Benn, w: Gra znaczeñ, Krystyna Kamiñska 23
26 Blok II pokój 66 (1944) fragment Gottfried Benn Koszary po³o one by³y wysoko, dominowa³y nad miastem niczym zamczysko. Monsalvat, zauwa y³ pewien porucznik, najwyraÿniej obeznany z operami, i rzeczywiœcie by³y one niedostêpne przynajmniej dla gapiów: trzeba by³o pokonaæ sto trzydzieœci siedem schodków, by z ulicy Kolejowej dotrzeæ do podnó a wzniesienia. Nic tak nie nastraja marzycielsko jak koszary! Okna pokoju 66 wychodz¹ na plac æwiczeñ, pod oknami trzy ma³e jarzêbiny, owoce o zblak³ej purpurze, krzewy pobr¹zowia³e. Jest koniec sierpnia, jaskó³ki jeszcze œmigaj¹, ale ju zbieraj¹ siê do odlotu. W jednym rogu æwiczy orkiestra batalionowa, s³oñce skrzy siê na tr¹bkach i perkusjach, graj¹ popularne piosenki. Jest pi¹ty rok wojny, a tu ca³kowicie odrêbny œwiat, coœ w rodzaju pustelni, odg³osy komend pozostaj¹ czymœ zewnêtrznym, wewnêtrznie wszystko jest przyt³umione, ciche. Miasteczko na wschodzie, ponad nim ten p³askowy, na nim nasz Monsalvat, jasno ó³ty budynek i ogromny plac æwiczeñ, coœ jak pustynny fort. Najbli sza okolica równie pe³na osobliwoœci. Ulice, po³owa w dolinie, po³owa na wzgórkach, niebrukowane; pojedyncze domki, do których nie prowadz¹ adne drogi, licho wie, jak mieszkañcy do nich siê dostaj¹; p³oty jak na Litwie - omsza³e, niziutkie, mokre. Wóz cygañski przystosowany na mieszkanie. Pod wieczór nadchodzi mê czyzna z kotem na ramieniu, kot ma kolorow¹ opaskê na szyi, zje d a z ramienia, chcia³by na ziemiê, mê czyzna œmieje siê. Nisko przep³ywaj¹ce chmury, czarne i fioletowe œwiat³o, z rzadka niebo siê przeciera, w powietrzu nieustannie wisi deszcz, du o topól. Na tle œciany jednego z domków, w sensie ogrodniczym zupe³nie bez zwi¹zku, trzy niebieskie ró e tworz¹ce kszta³t liry. Rankami nad osad¹ nies³ychanie miêkkie œwiat³o, jutrzenka. Tutaj te wszêdzie ta aura nierzeczywistoœci, poczucie dwuwymiarowoœci rzeczy, œwiat kulis. Wokó³ szopy na placu æwiczeñ bloki mieszkalne: marzenia senne. Nie sny o s³awie, zwyciêstwach, a sny o samotnoœci, niepochwytnoœci œwiata, szablonach. To, co rzeczywiste, odesz³o daleko. Na frontowej œcianie bloku wejœciowego, tzw. hali honorowej, wielkimi literami nazwisko genera³a: Koszary im. Genera³a X. Genera³ z pierwszej wojny œwiatowej. Przez trzy dni wchodz¹c do bloku, pyta³em prezentuj¹cego broñ wartownika, czyje imiê nosz¹ koszary. Kim by³ genera³ von X? adnej odpowiedzi. Genera³ X nikomu nieznany. Zaginiony. Odszed³ w niepamiêæ jego proporzec na samochodzie s³u bowym, œwita sztabowców. Pamiêæ nie trwa d³u ej ni dwa dziesiêciolecia. (...) Bloki zalewane s¹ przez fale poborowych. Mo na rozró niæ dwa typy: szesnastolatków - niedo ywieni, niepozorni, nêdzni osobnicy w typie wo³ów roboczych, strachliwi, ulegli, pilni, oraz wiekowych - piêædziesiêcio- i szeœædziesiêciolatkowie z Berlina. Pierwszego dnia to jeszcze paniska, ubrani po cywilnemu, kupuj¹ gazetê, dziarski krok, który ma oznaczaæ: jesteœmy syndykami, samodzielnymi maklerami, agentami ubezpieczeniowymi, mamy ³adne ony, centralne ogrzewanie, ten stan przejœciowy bynajmniej nas nie dotyczy. To jest nawet zabawne. Nazajutrz s¹ ju w mundurach i ca³kowicie zgnojeni. Teraz musz¹ gnaæ przez korytarz, gdy us³ysz¹ wrzask podoficera, uwijaæ siê na podwórku, wlec skrzynki, wciskaæ na g³owê stalowe he³my. Szkolenie trwa krótko, dwa do trzech tygodni; ciekawe, e ucz¹ siê strzelaæ ju od drugiego dnia, dawniej zaczyna³o siê to dopiero po up³ywie czterech do szeœciu tygodni. A potem, pewnej 24
27 nocy, zbiórka z tornistrem, zrolowanym p³aszczem, pa³atk¹, mask¹ przeciwgazow¹, pistoletem maszynowym, karabinem - blisko sto kilo wagi - i na samochody, i jazda w mrok. Ten wymarsz w mrok jest niesamowity. Na przedzie niewidzialna orkiestra gra marsze, weso³e rytmy, za ni¹ posuwa siê niema kolumna, ci¹gn¹ca na zawsze w zapomnienie. To wszystko odbywa siê bardzo szybko, to tylko drobna rysa na milczeniu i czerni. Pozostaje p³askowy zanurzony w ciemnej nocy, gdzie nie odró nisz ziemi ni nieba. Nastêpnego ranka przybywaj¹ nowi. Ci równie odejd¹. Na dworze podczas æwiczeñ jest teraz ch³odniej. Poborowi otrzymuj¹ rozkaz rozcierania d³oni, pocierania d³oñmi kolan, to poprawia kr¹ enie, podtrzymuje ycie, militarystyczna biologia. Bloki stoj¹, fale przelewaj¹ siê z szumem. Wci¹ nowe fale mê czyzn, nowe fale krwi, przeznaczone na to, by po kilku strza³ach, po kilku wyuczonych chwytach broni¹ odejœæ w kierunku tak zwanego wroga i wsi¹kn¹æ we wschodnie stepy. Wszystko razem by³oby ca³kowicie niezrozumia³e, gdyby nie sta³a za tym wspania³a postaæ genera³a w purpurze i z³ocie, który strzela i ka e strzelaæ, a jego emerytura nie jest jeszcze bezpoœrednio zagro ona. W porze obiadowej oficerowie spotykaj¹ siê przy stole. Od pocz¹tku wojny nie ma ju ró nicy w jedzeniu miêdzy oficerami i prostymi o³nierzami. Pu³kownik i szeregowiec tak samo dostaj¹ dwa chleby komiœne na tydzieñ, do tego na kawa³ku papieru porcjê margaryny i sztucznego miodu, na obiad na g³êbokim talerzu kapuœniak lub garœæ ziemniaków w mundurkach, które trzeba sobie obraæ na stole (przykrytym cerat¹, dopóki jest, albo zorganizowanym przeœcierad³em), obrane ziemniaki k³adzie siê obok talerza, czekaj¹c na zupê lub sos. Pu³kownik dowodz¹cy moim oddzia³em zjawia siê pewnego dnia - nie ogolony. Nie ma ju zapasowych brzytew, ostrzyæ te nie ma na czym. (...) Kawa³ek myd³a do golenia musi wystarczyæ na cztery miesi¹ce. W oddzia³owej fryzjerni nie wolno goliæ - brak materia³ów. (...) Tylko ludzie z pó³œwiatka nosz¹ nowomodne krótkie sztyleciki - kawaleria nadal pos³uguje siê d³ug¹ szabl¹ - kawaleria! - dzisiaj nic tylko oddzia³y rowerowe - rotmistrz - to ju przesz³oœæ - dzisiaj jest rowermistrz. By³ ju pi¹ty rok wojny, ponury rok znaczony klêskami, b³êdnymi rachubami, wypieraniem z kolejnych czêœci œwiata, storpedowanymi okrêtami, milionami trupów, zbombardowanymi metropoliami, a mimo to masy nadal s³uchaj¹ bredzenia przywódców i we wszystko wierz¹. Co do tego nie ma w¹tpliwoœci. Przynajmniej ci, których nie dotknê³y bombardowania, œwiêcie wierz¹ w now¹ cudown¹ broñ, tajemnicze œrodki odwetowe, druzgoc¹ce przeciwuderzenia, które wkrótce nast¹pi¹. Ci na górze i ci na dole, genera³owie i kuchty. Mistyczne zjednoczenie b³aznów, prelogiczny kolektyw ubogich doœwiadczeniem - coœ na pewno typowo germañskiego, co da siê w cerebralnym wymiarze wyjaœniæ tylko w takim w³aœnie antropologicznym sensie. (...) Armia w tym pi¹tym roku wojny opiera siê na dwóch filarach - podporucznikach i marsza³kach, inne stopnie siê nie licz¹. Podporucznicy: wszyscy z Hitlerjugend, maj¹ wiêc za sob¹ wychowanie, którego istot¹ by³o wykorzenienie wszelkich treœci intelektualnych i moralnych z ksi¹ ek i zachowania. Jego namiastka to wodzowie Gotów oraz sztylety, a podczas marszów æwiczebnych noclegi w stogach siana. Trzymani z dala od rodziców maj¹cych jeszcze tradycyjne wykszta³cenie, wychowawców, duchownych, œrodowisk humanistycznych, jednym s³owem wszelkich podmiotów oœwiaty, a wszystko to ju przed wojn¹: œwiadomie, w jasno okreœlonym celu, w sposób dobrze przemyœlany. Tak wyposa ona m³odzie przyjê³a na siebie zniszczenie po³owy œwiata jako aryjsk¹ misjê. O marsza³kach tylko jedno s³owo: ma³o kto wie, e otrzymuj¹ oni do ywotnio pensjê marsza³ka, i to nie opodatkowan¹, tak e do ywotniego adiutanta spoœród oficerów sztabowych, a gdy koñcz¹ czynn¹ s³u bê - maj¹tek ziemski lub obszern¹ dzia³kê w berliñskiej dzielnicy Grunewald. Poniewa w naszym pañstwie prawa ten, który mianuje marsza³ków, jest tak e tym, który ich degraduje, a w tej ostatniej funkcji nie cofa siê przed groÿb¹ pozbawienia tytu³ów, orderów, zaopatrzenia emerytalnego, a nawet represji Gottfried Benn 25
28 26 wobec rodziny marsza³kowie jako dobrzy ojcowie rodzin s¹ w³aœciwie prawie e usprawiedliwieni, choæ i tak nikt nie uwa a³ ich za demonów. Zastanawiaj¹c siê nad obecn¹ wojn¹ i poprzedzaj¹cymi j¹ latami pokoju, o jednym nie wolno zapominaæ - o potwornej pustce egzystencjalnej dzisiejszego niemieckiego mê czyzny, któremu nie pozostawiono nic z tego, co u innych narodów stanowi treœæ ycia wewnêtrznego: uczciwe treœci patriotyczne, ycie publiczne, krytyczny odbiór rzeczywistoœci, ycie towarzyskie, wra enia kolonialne, autentyczna tradycja. U nas by³a tylko pustka wype³niana historycznym be³kotem, degradacj¹ oœwiaty, bezczelnymi oszustwami politycznymi ze strony rz¹du i tanim sportem. T³umaczenie z niemieckiego Jan KoŸbia³
29 Ponad brzegiem talerza reporta, Radio Zachód, luty 2003 (czêœæ II) Cezary Galek Über den Tellerrand hinaus Eine Reportage von Cezary Galek, Radio Zachód, Februar 2003, (Teil II) Henryk Bereska: Radoœæ sta³ego podró- owania do Polski Czêsto bywa³em w kraju, odwiedza³em rodziców i œl¹skich przyjació³, pisarzy. Bywa³em te w Warszawie, Krakowie, Wroc³awiu. Ró ewicza odwiedzi³em w jego odludziu, w Gliwicach, gdy t³umaczy³em jego sztuki. To by³ okres moich czêstych podró y z Niemiec do Polski, bardzo dla mnie wzbogacaj¹cy. Nie mog³em wówczas jeÿdziæ na Zachód, za to w Polsce mia³em dostêp do lektur, których nie by³o w NRD. Rozmawiaj¹c w Polsce z ludÿmi nie trzeba siê by³o obawiaæ, e donios¹. Z wieloma osobami mo na by³o mówiæ otwarcie, nie to co w kochanym Berlinie Wschodnim. By³em bardzo dok³adnie obserwowany od pocz¹tku lat szeœædziesi¹tych. Istniej¹ z tego okresu nagrania moich rozmów telefonicznych i inne. Ju nigdy w yciu nie bêdê mieæ tak œwietnej dokumentacji mego losu, mego ycia. By³ potem Pary, Londyn, Nowy Jork czy Italia oczywiœcie to s¹ niez³e miejsca, ale ja mia³em Polskê. Mia³em Kraków, œwietne Katowice, Warszawê i Wroc³aw. Tak naprawdê to Polska by³a dla mnie tym Zachodem. Mia³em oczywiœcie trudnoœci z wydawaniem, bo enerdowcy byli tacy bojaÿliwi... W trakcie t³umaczenia Popio³u i diamentu odzywali siê recenzenci, którzy twierdzili, e przek³adam tê ksi¹ kê wy³¹cznie dlatego, e Andrzejewski wyst¹pi³ z partii. To by³y ich argumenty. Robi³em t³umaczenia prozy Borowskiego (m.in. Proszê pañstwa do gazu ) do antologii; by³ powtórzony drugi nak³ad, wyrzucono go. Znawcy twierdzili, e nie tak wygl¹da³y obozy i e to jest zak³amanie. Bo- Henryk Bereska: Es war mir eine große Freude, ständig nach Polen reisen zu können Oft hielt ich mich im Lande auf, besuchte meine Eltern und meine schlesischen Freunde, Schriftsteller. So kam ich auch hin und wieder nach Warschau, Krakau oder Breslau. Ró ewicz stattete ich einen Besuch in seiner Gliwicer Abgeschiedenheit ab, als ich an der Übersetzung seiner Dramen arbeitete. Das war die Zeit, in der ich sehr häufig von Deutschland nach Polen reiste, eine Zeit, die mich ungemein bereicherte. Damals durfte ich nicht in den Westen, in Polen hatte ich dafür Zugang zu verschiedener Lektüre, die in der DDR nicht erhältlich war. Wenn man sich in Polen mit den Leuten unterhielt, dann musste man sich keine Sorgen machen, dass sie einen meldeten oder Bericht erstatteten. Mit vielen konnte man einfach ganz offen sprechen, nicht so wie im geliebten Ost-Berlin. Seit Beginn der 60-er Jahre wurde ich dort ganz genau observiert. Aus dieser Zeit gibt es einige Tonbandaufnahmen meiner Telefonate und anderer Gespräche. Nie wieder im Leben werde ich über eine solch akribische Dokumentation meines Schicksals, meines Lebens verfügen können. Danach folgten Paris, London, New York und auch Italien: das sind alles selbstverständlich keine schlechten Orte aber ich hatte mein Polen. Mein Kraków, mein feines Katowice, mein Warszawa und mein Wroc³aw. So richtig war für mich eigentlich Polen dieser Westen. Schwierigkeiten hatte ich natürlich beim Verlegen meiner Übersetzungen, weil die DDR-ler so furchtsam waren Bei der Arbeit an der Übersetzung von Asche und Diamant meldeten sich Rezensenten zu Wort, die meinten, ich würde nur deshalb mit der Übertragung des Werkes begonnen haben, weil Andrzejewski gerade aus der Partei ausgetreten war. Das waren halt ihre Argumente. Im Zuge der Übersetzung der Prosa Borowskis (u.a. Proszê pañstwa do gazu [Bitte, meine Herrschaften, ins Cezary Galek 27
30 rowski by³ nie do t³umaczenia. Wyrzucono to. Wygodzki by³ te nieprawomyœlny, poniewa wyjecha³ wtedy do Izraela. To, co siê dzia³o potem, w piêædziesi¹tym szóstym roku, to by³a wielka rzecz. Oczywiœcie dla enerdowców to by³o nie do przyjêcia, poniewa dla nich to by³ pocz¹tek rewizjonizmu. Gomu³ka by³ wielkim rewizjonist¹. Sytuacja moja by³a taka, e jak twierdzono próbujê, eby przeniknê³y te pr¹dy rewizjonistyczne i traktowano mnie z takim wielkim niedowierzaniem. S¹dzili, e ja, Bóg wie jak¹ robotê wykonujê tych rewizjonistów, potem dysydentów. W koñcu, w urzêdzie, gdzie s¹ gromadzone akta, dowiedzia³em siê, e by³em zaprzyjaÿniony z Michnikiem, Kuroniem, Miko³ajsk¹. To niestety by³o nieprawd¹. Bardzo chêtnie by³bym z nimi zaprzyjaÿniony. Pozna³em ich dopiero po upadku muru. Natomiast Józefa Lipskiego pozna³em wczeœniej. Nasze spotkania nad Wis³¹ by³y zbyt rzadkie, niestety... Takie chodzenie nad Wis³¹ w Warszawie... Wspania³e to by³o. Mia³em w zwi¹zku z tym trochê k³opotów. * * * Narrator: W tej skomplikowanej rzeczywistoœci najbardziej cierpieli twórcy kultury, których osobiste zdolnoœci i mo liwoœci by³y t³umione lub te niszczone. Mieszkañcy wschodniej czêœci Berlina, chocia zastraszeni i kontrolowani przez w³adze, w otoczeniu rodzin i najbli szych przyjació³ obserwowali i interesowali siê yciem Niemców z zachodniej czêœci miasta. * * * Henryk Bereska: Moja ona bardzo lubi to œródmieœcie. Urodzi³a siê na Invalidenstrasse. Jest typow¹ mieszkank¹ tej dzielnicy. Po raz pierwszy przenios³a siê czterysta metrów dalej, pod sam mur. To by³a nieprzyjemna historia z tym mieszkaniem. Mieszkaliœmy na czwartym piêtrze, wiêc dobrze widzieliœmy Zachód. By³o to doœæ dramatyczne, zaraz obok by³ kana³ graniczny i czêsto tam trwa³a strzelanina, jeÿdzi³y karetki pogo- Gas]) für eine Anthologie in der zweiten Auflage, wurde Borowski einfach nicht aufgenommen. Die Fachleute behaupteten, dass so wie dort beschrieben, die Lager nicht ausgesehen haben und dass das alles eine Lüge ist. Borowski war einfach nicht zu übersetzen. Das Werk wurde kurzerhand herausgenommen. Wygodzki befand sich mit seinem Denken ebenso wenig auf Linie, da er damals nach Israel ausreiste. Das, was dann folgte, im Jahre 56, das war eine riesengroße Sache. Für die in der DDR war das freilich überhaupt nicht hinnehmbar, weil sich das für sie bereits als der Beginn des Revisionismus darstellte. Gomu³ka war auch ein großer Revisionist. Meine eigene Situation stellte sich so dar, dass ich wie behauptet wurde versuchen würde, diese revisionistischen Strömungen in die DDR hineinzutragen und man begegnete mir äußerst misstrauisch. Man dachte, ich würde Gott weiß was für Arbeit für jene Revisionisten, dann Dissidenten verrichten. Schließlich erfuhr ich dann nach meiner Akteneinsicht bei der Gauckbehörde, dass ich mit Michnik, Kuroñ und Miko³ajska befreundet gewesen sein soll. Das entsprach leider nicht der Wahrheit. Sehr gerne wäre ich mit ihnen befreundet gewesen, aber kenngelernt habe ich sie erst nach dem Fall der Mauer. Józef Lipski hatte ich dagegen schon früher kennengelernt. Aber unsere Treffen an der Weichsel waren leider viel zu selten Solche Spaziergänge an der Weichsel in Warschau eben Es war wundervoll. In Verbindung damit hatte ich schon ein paar Unannehmlichkeiten. * * * Erzähler: Unter dieser komplizierten Wirklichkeit litten am meisten die Kulturschaffenden, deren persönliche Begabungen und Möglichkeiten unterdrückt oder auch zerstört wurden. Die Bewohner Ost-Berlins, obgleich eingeschüchtert und von den Funktionären kontrolliert, interessierten sich im Umfeld von Familie und engsten Freunden für das Leben der Menschen im Westteil der Stadt und beobachteten es im Rahmen ihrer Möglichkeiten recht genau. * * * Henryk Bereska: Meine Frau mag diese Innenstadt sehr. Sie kam in der Invalidenstraße zur Welt. Sie ist eine ganz typische Bewohnerin dieses Stadtteils. Zum ersten Mal zog sie vierhundert Meter weiter um, in ein Haus dicht an der Mauer. Mit dieser Wohnung verband sich eine insgesamt 28
31 towia. To by³o bardzo przykre. Dwadzieœcia osiem lat tego stanu, gdy cz³owiek przechodzi obok i nic mu nie wolno... I ta dziwna niewiedza o tym, co siê tam dzieje i ta, oczywiœcie, przesada w tym wyobra eniu, e jaki to raj powinien byæ na Zachodzie. Byliœmy jedynym pañstwem, w którym cieszono siê z powodu przejœcia na rentê, poniewa maj¹c lat szeœædziesi¹t piêæ mo na by³o bez utrudnieñ dostaæ siê na drug¹ stronê. Ca³y miesi¹c wolno tam by³o przebywaæ... * * * Narrator: Z okna czwartego piêtra poœród czerwonych klinkierów zwisaj¹ od œwitu do zmierzchu dwie g³owy. Ta bia³a starej kobiety. Ta kruczoczarna jej starego mê a. apczywie wypatruj¹. Ulica Graniczna. Œlepy zau³ek. Mur. Dzieje siê tu niewiele. Nie ma tranzytu. Trzy sklepy. Na szczêœcie jest szpital. Tymczasem przyje d aj¹: karetka pogotowia z ofiar¹ lub bez. WOP-iœci patroluj¹. Niewa ne co siê dzieje. Grunt, e w ogóle coœ. * * * Henryk Bereska: Czêsto odwiedzali mnie te lewicowi pisarze zachodni, którzy twierdzili, e ja funkcjonujê w tym lepszym systemie, w tym lepszym pañstwie. Twierdzili, e my udusiliœmy kapitalizm, feudalizm, jesteœmy ju na tym dalszym etapie, ale nic ich nie obchodzi³o co siê na tym etapie wokó³ dzia³o. Nie potrafili zauwa yæ. Wspaniale siê czuli w NRD. By³em tym mocno zdziwiony ich niewiedz¹, ich absolutn¹ g³upot¹ i t¹ wiar¹ w utopiê. Normalny cz³owiek patrzy³ na to co siê dzieje na ulicach i ocenia³ sytuacja by³a trudna do przyjêcia, a oni tego nie zauwa ali. Dziwna by³a ta granica i dziwne te paradoksalne spotkania. Z Polakami spotkania by³y wspania³e. Z nimi mo na siê by³o dogadaæ, wszystko rozumieli. Odwiedzali mnie œl¹scy przyjaciele, tak e Ró ewicz bywa³ czêsto. Bardzo lubi³ krupnioki, które moja ona potrafi robiæ. Zbigniew Herbert te przyje d a³ czêsto, gdy by³ w Berlinie Zachodnim. Trochê dla niego sehr unangenehme Geschichte. Wir wohnten in der vierten Etage, also konnten wir gut in den Westen blicken. Das war ziemlich dramatisch, gleich nebenan befand sich der Grenzstreifen und Schusswechsel waren keine Seltenheit, Sirenen der Krankenwagen waren zu vernehmen. Das war sehr bedrückend. Achtundzwanzig Jahre, in denen man vorbeilief und nichts durfte Hinzu kam dieses seltsame Unwissen darüber, was sich dort abspielte, und diese natürlich übertriebene Vorstellung, was für ein Paradies dieser Westen sein müsse. Wir waren der einzige Staat, in dem man sich freute, endlich in den Ruhestand gehen zu dürfen, da man mit fünfundsechzig endlich ohne weitere Schwierigkeiten diese Grenze überschreiten durfte. Und das gleich für einen ganzen Monat * * * Erzähler: Aus dem Fenster im vierten Stock hängen vom Morgengrauen bis in die Abenddämmerung mitten zwischen den roten Klinkersteinen zwei Köpfe heraus. Dieser weiße einer alten Frau. Dieser rabenschwarze ihres alten Gatten. Gierig spähen sie. Grenzstraße. Sackgasse. Mauer. Viel passiert hier nicht. Kein Transitverkehr. Drei Läden. Zum Glück gibt es noch das Krankenhaus. Inzwischen fährt ein Krankenwagen vor: mit oder ohne Opfer. Grenzer patrouillieren. Nicht wichtig, was passiert, Hauptsache, irgendetwas ist im Gange. * * * Henryk Bereska: Häufig besuchten mich die der westdeutschen Linken angehörenden Schriftsteller, die behaupteten, ich würde hier im besseren System, im besseren deutschen Staate leben und arbeiten. Sie erklärten, dass wir den Kapitalismus und Feudalismus erstickt hätten, dass wir uns bereits auf einer weiteren Entwicklungsstufe befänden, aber es interessierte sie überhaupt nicht, was sich auf dieser Stufe um uns herum alles abspielte. Sie waren einfach nicht in der Lage, es zu bemerken. Sie fühlten sich wunderbar in der DDR, und ich war zutiefst verwundert: über ihr Unwissen, über ihre absolute Dummheit und über diesen Glauben an eine Utopie. Ein normaler Mensch schaute auf das, was sich auf der Straße ereignete, und bildete sich sein Urteil. Die Situation war nur schwerlich hinnehmbar, und die da bemerkten es einfach nicht. Die Grenze war seltsam, genauso wie diese paradoxen Treffen. Die Gespräche mit den Polen wiederum waren wundervoll. Mit ihnen konnte man sich unterhalten, sie verstanden alles. Zu Cezary Galek 29
32 t³umaczy³em. Po kryjomu t³umaczy³em, tak nieoficjalnie, bo to by³o wtedy zabronione. Na tej ulicy Granicznej mia³em wiele spotkañ z Polakami. Przed upadkiem muru taka sytuacja niepewna by³a. Wtedy ju zdarza³y siê ucieczki wielu osób przez Czechos³owacjê, Wêgry i Polskê, ale jeszcze ta pewnoœæ partii wyra aj¹ca siê s³owami niech sobie id¹, nie jesteœmy od nich zale ni. W koñcu jednak upad³ mur. By³em absolutnie tym zdumiony. Ogromne iloœci weso³ych ludzi, którzy wracaj¹ z Berlina Zachodniego albo jad¹ na Berlin. To by³o nie do pomyœlenia. Dwadzieœcia osiem lat i ta strzelanina, i to zabijanie ludzi A tu nagle otwartoœæ. To by³o nie do uwierzenia dla mnie, dla ony, którzy przez dwadzieœcia osiem lat mieliœmy widok na zabarykadowane przejœcie graniczne Potem opisa³em to w krótkim wierszu, te stopniowe zmiany. * * * Narrator: Invalidenstrasse w Berlinie. W listopadzie osiemdziesi¹tego dziewi¹tego roku po raz pierwszy przez most na drug¹ stronê. Stra graniczna sprawdza paszporty. Stra graniczna rzuca przelotnie okiem na paszporty. Stra graniczna nie rzuca okiem na paszporty. Stra nica graniczna znika. Znikaj¹ mury. Idê na spacer po strefie œmierci. Dzikie króliki zniknê³y ze strefy granicznej, a niebawem i pamiêæ zaniknie. * * * Henryk Bereska: W pierwszych tygodniach po upadku muru wci¹ dziwi³a, zaskakiwa³a nas ta sytuacja, niesamowita sytuacja... Po dwudziestu oœmiu latach zakazów mo na by³o swobodnie przechodziæ na drug¹ stronê * * * Narrator: Po³o enie obywateli by³ej NRD uleg³o radykalnej zmianie wraz z upadkiem muru berliñskiego. Europejski awans Berlina stworzy³ przed jego mieszkañcami wyj¹tkow¹ szansê na aktywnoœæ, nowe doko- Besuch trafen meine schlesischen Freunde ein, auch Ró ewicz war häufig zu Gast. Besonders mochte er die Graupenwurst, die meine Frau ganz vorzüglich zubereitete. Zbigniew Herbert kam ebenso häufig vorbei, wenn er sich in West-Berlin aufhielt. Ich habe für ihn auch ein wenig übersetzt. Heimlich, inoffiziell, weil das damals verboten war. In dieser Grenzstraße traf ich mich häufig mit Polen. Vor dem Fall der Mauer, da war die Situation recht unsicher. Zu dieser Zeit flüchteten bereits viele DDR-Bürger über die Tschechoslowakei, über Ungarn und Polen, aber die Selbstsicherheit der Partei drückte sich noch immer in den Worten aus: Sollen sie doch gehen, von denen sind wir nicht abhängig. Schließlich aber fiel die Mauer. Ich war höchst erstaunt darüber. Scharen von fröhlichen Menschen, die aus West- Berlin zurückkehrten oder nach Berlin fuhren. Daran war vorher nicht einmal zu denken. Achtundzwanzig Jahre diese Schusswechsel, diese Toten an der Mauer, dieses Morden Und plötzlich diese Grenzenlosigkeit. Das war für mich, für meine Frau nicht zu glauben, die wir achtundzwanzig Jahre lang auf diesen zubarrikadierten Grenzübergang blicken mussten Danach habe ich diese schrittweisen Veränderungen in einem kleinen Gedicht beschrieben. * * * Erzähler: Invalidenstrasse in Berlin. November neunundachtzig zum ersten Mal über die Brücke auf die andere Seite. Die Grenzpolizei überprüft die Pässe. Die Grenzpolizei überfliegt mit einem Auge die Pässe. Die Grenzpolizei wirft den Pässen keinen Blick zu. Der Grenzposten verschwindet. Die Mauer verschwindet. Ich spaziere im Todesstreifen. Die Wildkaninchen sind aus der Grenzzone verschwunden und demnächst verschwindet auch die Erinnerung an all dies. * * * Henryk Bereska: In den ersten Wochen nach dem Mauerfall verwunderte, versetzte uns diese Situation, diese unglaubliche Situation noch immer in Staunen Nach achtundzwanzig Jahren des Verbots konnte man einfach frei hinüber auf die andere Seite gehen * * * Erzähler: Die Lage der ehemaligen DDR- Bürger änderte sich mit dem Fall der Berliner Mauer radikal. Der europäische Aufstieg Berlins 30
33 nania i funkcjonowanie w nowym wymiarze oraz szansê kreowania œwiatowych trendów w ró nych obszarach ycia. * * * Henryk Bereska: Ksi¹ ki w NRD by³y stosunkowo tanie. PóŸniej proporcje siê zmieni³y, a kupowanie ksi¹ ek sta³o siê kosztowne. Zmieni³y siê priorytety, i tak: podró- owanie by³o numer jeden, auta numer dwa, potem zaraz konsumpcja, a ksi¹ ki du o dalej. Na szczêœcie mo na by³o kupiæ wiele œwietnych ksi¹ ek na polskich targach i to bardzo tanio. Równie z wydawnictwami by³y problemy. Zosta³o ich jeszcze sporo, ale oczywiœcie mia³y ciê ki los. Po upadku muru mnóstwo autorów przyjecha³o na stypendia. W Berlinie byli w³aœciwie wszyscy: Zbigniew Herbert, Ró ewicz, Bocheñski, Zagajewski. Odbywa³y siê i odbywaj¹ siê nadal czêste spotkania z autorami polskimi w ksiêgarniach, w domach literackich. By³em zachwycony, e mog³em nareszcie wydaæ, mog³em t³umaczyæ tych autorów, których przedtem t³umaczyæ nie mog³em by³ Mi³osza Rok myœliwego, du e fragmenty Myœliwskiego, Kisielewskiego z jego Dzienników, Herlinga-Grudziñskiego i sporo esejów Zagajewskiego. W³aœciwie na brak pracy nie mo na by³o narzekaæ. Po upadku muru nasze ycie siê trochê zmieni³o. Natychmiast polecieliœmy do Londynu, potem Pary a, Nowego Jorku, Rio de Janeiro, Hong Kongu. Po prostu takie nag³e, szalone podró e. Najpierw œwiat, a potem okaza³o siê, e jednak Polska, e Polska dla mnie jest coraz bardziej wa na. To jest te kwestia staroœci, e cz³owieka, który zbli a siê do kresu, poci¹ga bywanie w regionach m³odoœci czy dzieciñstwa. Poza tym mam jeszcze krewnych na Œl¹sku i przyjació³, wiêc podró ujê sobie. Mam tutaj bratanicê, której dzieci, w wieku siedem i dziewiêæ lat, wspaniale siê odnajduj¹ siê w Berlinie, mówi¹c genialnie po polsku i po niemiecku. Jest to wiêc dla mnie bardzo piêkna przystañ, poniewa cz³owiek mo e siê pos³ugiwaæ dwoma jêzykami. S¹ takie historie, takie eröffnete seinen Einwohnern die einmalige Chance, ihrem neuen Tatendrang nachzugehen, Neues in dieser neuen und unbegrenzten Welt zu vollbringen sowie Welttrends in den verschiedensten Lebensbereichen zu setzen. * * * Henryk Bereska: Die Bücher in der DDR waren verhältnismäßig preiswert. Später veränderten sich die Verhältnisse und der Bücherkauf wurde eine kostspielige Angelegenheit. Die Prioritäten veränderten sich, wurden neu gesetzt: Nummer eins war das Reisen, Autos die Nummer zwei, danach kam der Konsum, und Bücher waren weit abgeschlagen. Zum Glück konnte man viele wunderbare Bücher auf den polnischen Märkten erwerben, und das sehr preiswert. Auch mit den Verlagen gab es Probleme. Es überlebte noch eine ganze Menge von ihnen, aber sie hatten natürlich ein schweres Schicksal zu tragen. Nach dem Fall der Mauer reiste eine Vielzahl von Schriftstellern an, die mit Stipendien unterstützt wurden. In Berlin waren eigentlich alle: Zbigniew Herbert, Ró ewicz, Bocheñski, Zagajewski. Es gab und gibt noch immer unzählige Treffen mit polnischen Autoren in den Buchhandlungen und Literaturhäusern. Ich war überglücklich, dass ich endlich all jene Autoren übersetzen und deren Werke herausgeben durfte, die vorher verboten waren: Rok myœliwego [Das Jahr des Jägers] von Mi³osz, große Fragmente des Werkes von Myœliwski, aus den Dzienniki [Tagebüchern] von Kisielewski, von Herling-Grudziñski sowie einige Essays von Zagajewski. Über fehlende Arbeit konnte man eigentlich nicht klagen. Nach dem Mauerfall veränderte sich unser Leben ein wenig. Sofort flogen wir nach London, danach nach Paris, New York, Rio de Janeiro, Hongkong. Einfach solche plötzlichen, verrückten Reisen. Erst einmal in die Welt, aber im Nachhinein stellte sich heraus, dass es dennoch Polen, dass es Polen war, das für mich immer wichtiger wurde. Das ist auch eine Frage des Alters, dass es den Menschen, dessen Leben sich seinem Ende zuneigt, gen der alten Heimat, in die Gegend, wo er seine Kinder- oder Jugendjahre verbracht hat, zieht. Außerdem habe ich noch Verwandte in Schlesien und Freunde, also unternehme ich Reisen. Hier habe ich eine Nichte, deren Kinder, im Alter von sieben und neun Jahren, sich ganz ausgezeichnet in Berlin zurecht finden und hervorragend sowohl Polnisch als auch Deutsch sprechen. Für mich also ist das ein sehr Cezary Galek 31
34 zwi¹zki polsko-niemieckie, gdzie to jest naturalne. W ten sposób chyba mog³aby siê rozwin¹æ Europa zwi¹zana przyjaÿniami, które ogarniaj¹ ró ne strefy, nie tylko te w jakimœ regionie, u siebie w ogródku, ale po prostu spojrzeniem ponad brzeg talerza. Cz³owiek jest trochê zale ny od tego kiedy siê urodzi³, gdzie siê urodzi³. Geografia historia Mój yciorys dowodzi, e te straszliwe historyczne wydarzenia, te kataklizmy doprowadzi³y do tego, e potrafi³em coœ po ytecznego zrobiæ w yciu, a wiêc ma to jakiœ sens to pochodzenie, to znalezienie siê w sytuacji, w której ja siê znalaz³em w Berlinie powojennym. Te spotkania z ludÿmi, spotkanie z Borowskim by³o decyduj¹ce. To s¹ rzeczy, w których przypadek, powo³anie by³o decyduj¹ce, np. to, opisywane wczeœniej, moje spotkanie z j¹ka³¹ To s¹ reakcje na pewne sytuacje. To wszystko zwi¹zane jest z osobowoœci¹ œl¹sk¹, gdzie jest jakaœ wytrwa³oœæ, konsekwencja, niekonieczne dbanie o karierê, tylko robienie tego, co siê robi solidnie i tak wytrwale. To ma jakiœ logiczny ci¹g. Zwi¹zane jest to z charakterem i z histori¹, oczywiœcie. Gdyby to nie by³a ta historia, to sprawy mog³yby prowadziæ do czegoœ innego. Na przyk³ad mój brat zosta³ w Polsce. Przypuszczam, e gdybym mia³ szansê powtórzenia tego mojego ycia, powiedzmy od roku siedemnastego, osiemnastego, nie wiedz¹c o niczym co mnie czeka, byæ mo e post¹pi³bym podobnie. * * * Narrator: Urodzi³em siê na górnoœl¹skim styku trzech krajów, osiem lat po pierwszej i trzynaœcie lat przed drug¹ wojn¹. Z Marii i Józefa moich rodziców. By³em przewoÿnikiem. Wioz³em cenne ³adunki na drugi brzeg, w niemiecki las liter. S³owa polskiej poezji. schönes Rückzugsgebiet, weil man sich hier zweier Sprachen bedienen kann. Es gibt solche Geschichten, solche deutsch-polnischen Beziehungen, in denen das ganz natürlich ist. Auf diese Art und Weise könnte sich Europa wohl entwickeln, mit Freundschaften, die unterschiedliche Gebiete umfassen, und nicht nur diese in irgendeiner Region, bei sich im Garten, aber einfach mit einem Blick über den Tellerrand hinaus. Der Mensch ist ein wenig abhängig davon, wann er geboren wurde und wo. Geographie Geschichte Mein Lebenslauf stellt unter Beweis, dass diese schrecklichen historischen Ereignisse, diese Kataklysmen dazu geführt haben, dass ich etwas Vorteilhaftes im Leben vollbringen konnte, und dass es also irgendeinen Sinn hatte, diese Herkunft, dieses sich in einer Situation wiederfinden, in der ich mich im Berlin der Nachkriegszeit wiedergefunden habe. All die Treffen mit Leuten, von denen das Treffen mit Borowski das ausschlaggebende war. Das sind Sachen, in denen der Zufall, die Bestimmung entscheidet, wie z. B. meine bereits früher beschriebene Begegnung mit dem Stotterer Das sind Reaktionen auf bestimmte Situationen. All dies ist verbunden mit der schlesischen Mentalität, in der es eine bestimmte Ausdauer und Konsequenz gibt, in der man sich nicht unbedingt um die Karriere sorgt, sondern das tut, was man solide tut und diese Beharrlichkeit ergibt. Das hat einen gewissen logischen Zusammenhang und steht mit dem Charakter und der Geschichte im Zusammenhang, klarer Weise. Weil wenn es nicht mit dieser Geschichte verbunden wäre, dann könnte die Angelegenheiten auch zu etwas anderem führen. Mein Bruder zum Beispiel blieb in Polen. Ich vermute, dass wenn ich eine Chance hätte, dieses mein Leben noch einmal zu wiederholen, sagen wir mal ab dem siebzehnten, achtzehnten Lebensjahr, ohne zu wissen, was mich da erwartet, ich würde diesen Lebensweg wohl ähnlich gestalten. * * * Erzähler: Ich bin im oberschlesischen Dreiländereck auf die Welt gekommen. Acht Jahre nach dem ersten und dreizehn vor dem zweiten Weltkrieg, als Sohn meiner Eltern Maria und Josef. Ich war ein Fährmann, der die Ladung von einem Ufer an das andere übersetzte, in das deutsche Buchstabendickicht. Worte der polnischen Poesie. Übersetzt von Grzegorz Za³oga 32
35 Przenosiæ œwiat³o, przynosiæ nadziejê Rozwa ania t³umacza Eugeniusz Wachowiak Licht herübertragen, Hoffnung bringen Erwägungen eines Übersetzers Eugeniusz Wachowiak 1. Mimo zakreœlenia czasowych granic mego wyst¹pienia, które, zdawa³oby siê, nie pozwol¹ na przedstawienie zarysu mojej pracy t³umacza literatury piêknej siêgaj¹cej roku 1960, roku mojego prasowego debiutu translatorskiego, postanowi³em przedstawiæ wa niejsze zdarzenia w tej pracy w kolejnoœci nastêpstwa czasu, a zatem lat, i to kilku dziesi¹tek. Do wybuchu wojny w 1939 roku, mieszkaj¹c z rodzicami na polsko-niemieckim pograniczu, wzrasta³em jako dziecko w pogranicznym œrodowisku wraz z trafiaj¹cymi siê w nim niemieckimi rówieœnikami, co wywar³o piêtno na moim dalszym yciu. Koncentruj¹c siê tutaj na pracy translatorskiej pragnê zaznaczyæ, e wczeœniej, bo w roku 1954, opublikowa³em swój pierwszy wiersz, a w roku 1958 pierwsz¹ ksi¹ kê poetyck¹. Pragnê tak e dorzuciæ i ten fakt, e nie bêd¹c z wykszta³cenia germanist¹ ani polonist¹, dla jednych i drugich pozostajê outsiderem. Sam uwa am siê za urodzonego w czepku, jako e opatrznoœæ (inni nazw¹ to genami) uposa y³a mnie w umiejêtnoœæ zabawy s³owem, czy to w polskim czy niemieckim jêzyku, albo za kundla (przepraszam za tê nieszkodliw¹ autoironiê), lecz ka dy przecie wie, jakimi zaletami wyró niaj¹ siê owe stworzenia. Moim hobby, moim zami³owaniem, które przerodzi³o siê w uprawiany przeze mnie zawód jest poszukiwanie, dr¹ enie, szperanie w dawnych i wspó³czesnych s³ownikach, leksykonach, kompendiach i atlasach. Na zakoñczenie tego akapitu pragnê zacytowaæ pytaj¹ce wyznanie pisarza Johannesa Poethena: Dlaczego akurat musia³em zakochaæ siê w Grecji?. Je eli chodzi o mnie, mogê te s³owa przytoczyæ w odniesieniu do jêzyka niemieckiego. Natomiast urodzony w Es wird eigentlich schwierig in wenigen Worten über meine seit 1960 (Jahr des Pressedebüts) andauernde Tätigkeit als Ûbersetzer zu berichten. Ich habe mich entschlossen, aus meiner Vita einige ausschlaggebende Vorkomnisse vorzutragen, und dies der Reihe nach, wie es die Zeit, die Jahre und Jahrzehnte mit sich brachten. Als Kind des deutsch-polnischen Grenzgebietes (bis 1939) bin ich auch mit deutschen Gleichaltrigen aufgewachsen, was zu späteren Konsequenzen führte. Hinzufügen möchte ich, daß, bevor ich zum Übersetzen kam, ich mein erstes Gedicht (1954) und meinen ersten Lyrikband (1958) veröffentlichte. Sowohl für die Polonisten, als auch für die Germanisten existierte ich als Aussenseiter, weil ich weder Polonist noch Germanist bin. Ich bezeichne mich deswegen, entweder als Glückspilz, den die Vorsehung (manche werden das Gene nennen) mit der Fähigkeit zu einem Spiel mit dem polnischen und dem deutschen Wortschatz beschenkte, oder als einen Köter (bitte um Entschuldigung für diesen kleinen witzigen Eigenspott), zumal jeder von uns weiß, mit welchen Eigenschaften diese Wesen ausgestattet sind. Mein Hobby, mein Steckenpferd, das sich zu meinem Beruf entwickelte ist das Recherchieren, das Grübeln, die Suche in alten und zeitgenössischen Wörterbüchern, Lexika, Fachbüchern und Atlanten. Hierbei möchte ich das Bekenntnis des Dichters Johannes Poethen zitieren: Warum habe ich mich in Griechenland verliebt. Ich, könnte mein Bekenntnis auf die deutsche Sprache übertra- Eugeniusz Wachowiak 33
36 roku i mieszkaj¹cy w Weimarze pisarz Armin Müller móg³by wyznaæ, e zakocha³ siê w Polsce i e tu znalaz³ swego przyjaciela. A zatem Armin Müller i wydarzenia lat piêædziesi¹tych, lat zimnej wojny i amerykañskich prób z bomb¹ atomow¹ na Pacyfiku, w wyniku których œmiercionoœne promienie zatruwa³y wody, ryby oraz ludzi, którzy je spo ywali. Tom Armina Müllera Schwarze Asche, weiße Vögel (Czarny popió³, bia³e ptaki), wydany przez Verlag Neues Leben w Berlinie w 1958 roku, zawiera poemat Ich habe den Thunfisch gegessen (Zjad³em tuñczyka) ze s³owami usprawiedliwiaj¹cego alu: Zjad³em tuñczyka dlatego nie przyjdê go³¹bko. Twój w³os biczuj¹cy w ciemne noce moje ramiona jest szumem uchodz¹cych godzin. Zapraszaj¹co rozchylonej nie odwiedzê. Noc wniós³bym w ³ono Twoje go³¹bko. Owoc czarny spad³by spod Twego serca. Nie przyjdê. Zjad³em tuñczyka. Poemat ten zosta³ przeze mnie przet³umaczony i opublikowany 30 kwietnia 1960 roku w Tygodniku Zachodnim w Poznaniu i by³ to mój translatorski debiut. Egzemplarz zawieraj¹cego utwór czasopisma dotar³ do r¹k autora, który w 1963 roku zaprosi³ mnie do Weimaru. Rok póÿniej poeta przyjecha³ do Polski i odwiedziliœmy miasto jego urodzenia Œwidnicê, a tak e Wroc³aw, Zakopane, Kraków. W efekcie tej podró y powsta³y nostalgiczne (oprócz tego przyjazne Polsce) wiersze, które Armin Müller jako pierwszy niemiecki poeta poœwiêci³ swojej utraconej ma³ej ojczyÿnie i utwory te z³o y³y siê na tom Reise nach S. (Podró do S.), wydany przez Verlag Neues Leben w Berlinie w 1965 roku, ilustrowany grafik¹ polsk¹, o którym profesor Hans Koch napisze: (...) w tych wierszach urodzony na Œl¹sku poeta ujawnia swój osobisty stosunek do gen. Und der in Schweidnitz im Jahre 1928 geborene und in Weimar wohnende Schriftsteller Armin Müller könnte bekennen, daß er sich in Polen verliebte und hier seinen Freund fand. Jedoch eine Anmerkung: meine Äusserungen betreffen nur Lyrik, unabhängig von Grenzen, und ihren Autoren, wenn sie die Würde der Mitmenschen nicht ignorieren. Also zu Armin Müller und zu den Ereignissen der fünfziger Jahre, den Jahren des Kalten Krieges und der amerikanischen Atombombenversuche auf dem Pazifik, als todbringende Strahlen die Gewässer und damit die Fische und ihre Verzehrer tödlich verseuchten. Der von diesem Dichter stammende Band Schwarze Asche Weiße Vögel enthielt das Poem Ich habe den Thunfisch gegessen und in ihm lesen wir die ergreifenden Worte: Ich habe den Thunfisch gegessen, darum darf ich nicht zu dir kommen meine Taube. Die knisternde Nähe deines Haars, das die Schultern mir peitschte in den blauen Nächten, ist wie das Summen entglittener Stunden. Der Kelch deiner Schenkel öffnet sich, doch ich darf nicht zu dir kommen. Ich trüge dir die Nacht in den Schoß, meine Taube. Schwarze Früchte müßten von deinem Herz fallen, nein, ich darf nicht zu dir kommen. Ich habe den Thunfisch gegessen. Dieses Poem brachte ich der polnischen Sprache bei, und es wurde am 30 IV 1960 in der Wochenschrift Tygodnik Zachodni in Posen veröffentlicht, und das war der Beginn. Ein Exemplar der Zeitschrift mit diesem Poem gelangte zum Autor, der mich 1963 nach Weimar einlud. Ein Jahr später kam er zu mir nach Polen zu Besuch, während dem wir seinen Geburtsort Schweidnitz (Œwidnica), ferner Breslau, Zakopane, Krakau und andere Orte besuchten. Als Resultat dieser Reise 34
37 polskiego narodu, i dalej: cykl ten nale y do najwa niejszych publikacji poezji lat szeœædziesi¹tych. W roku 1966 Armin Müller przybywa z Reinerem Kunze do Zielonej Góry, gdzie rok wczeœniej opublikowa³em miniantologiê poezji niemieckiej Dopóki serce bije (Lubuskie Towarzystwo Kultury, Zielona Góra 1965), w której znajduje siê miêdzy innymi wiersz Kunzego Das Schlagen des Herzens (Dopóki serce bije) z tomu Vögel über dem Tau (Ptaki nad ros¹), wydany przez Mitteldeutscher Verlag, Halle / Saale 1959, koñcz¹cy siê s³owami: lecz odczujemy d³onie te które w nas ugodz¹ lub d³onie te które za nas stan¹. Byliœmy równie we Wroc³awiu w redakcji Odry, w teatrze Jerzego Grotowskiego, zwiedziliœmy gotycki ratusz i barokow¹ Aulê Leopoldina. Reiner Kunze wyg³osi³ w Zielonej Górze apel o utworzenie miêdzynarodowej grupy m³odych poetów Kleine Schar : Zespoliæ powinni siê ci, którzy odczuwaj¹ potrzebê przynale noœci do grupy. I dalej kontynuowa³ zdania, których w Niemieckiej Republice Demokratycznej nie móg³by publicznie wypowiedzieæ: Ka dy, kto czuje swój zwi¹zek z grup¹, przenosi ze œwiata poezji innych poetów przez granice, tyle ile tylko to jest mo liwe. I tym wype³nia wiêkszoœæ czasu, która mu pozostaje z dnia wtedy, kiedy ju wszystko co w³asne powiedzia³. Przenosiæ przez granice nie oznacza jedynie, by tylko t³umaczyæ (übersetzen). Oznacza to, by tak e postawiæ na swoim (durchsetzen). Kunze pobudzi³ tym apelem m³od¹ poezjê, o ile wiem, w Czechos³owacji, Rumunii, Polsce i w NRD. ZaprzyjaŸniliœmy siê i kiedy podczas Praskiej Wiosny otrzyma³ przyznan¹ mu przez odrodzony Zwi¹zek Pisarzy Czechos³owackich Nagrodê dla T³umacza Literatury Czeskiej i S³owackiej; uradowany Igel ( Je ), jak sam siê podpisywa³, przysy³a³ mi czêsto wieœci i pozdrowienia z Pragi. Nie od rzeczy bêdzie, jeœli dodam, e korespondencja z Kunzem i tekst jego apelu (a tak e listy innych autorów) znalaz³y swoje miejsce w Deutsches Literaturarchiv w Marbach nad Neckarem. schuf Armin Müller als erster deutscher Dichter, eine Reihe nostalgischer (zudem auch polenfreundlicher) Gedichte über seine verlorene Heimat, die den Lyrikband Reise nach S. gestalteten. Professor Hans Koch schrieb über dieses Buch: (...) in ihnen (den Versen) dokumentiert sich das persönliche Verhältnis des in Schlesien geborenen Dichters zum polnischen Volk, und weiter: dieser Zyklus gehört zu den wichtigsten Erscheinungen in der Lyrik der 60er Jahre. Armin Müller kam mit Reiner Kunze im Jahre 1966 nach Zielona Góra (Grünberg), wo ich zu der Zeit auch tätig war und wo ich ein Jahr vorher eine Minianthologie Dopóki serce bije (Bislang das Herz schlägt) veröffentlichte, u.a. Mit dem Gedicht Das Schlagen des Herzens von Reiner Kunze. Es endet mit den Worten: Wir empfinden die Hände, die uns schlagen, die Hände, die uns beistehen. (aus dem Band Vögel über dem Tau, 1959) Wir besuchten in Breslau auch die Redaktion der Zeitschrift Odra, das experimentale Jerzy-GrotowskiTheater, das gotische Rathaus und die barockische Aula Leopoldina. In Grünberg hielt Reiner Kunze seinen Vortrag über eine Kleine Schar, die er international bilden möchte, eine Schar junger Lyriker. Zusammenhalten müssen diejenigen, die sich dieser «Kleinen Schar» zugehörig fühlen.und weiter spricht Kunze zu uns solche Worte, die er in der DDR nicht zum Ausdruck bringen könnte. Ein jeder der sich der «Kleinen Schar» zugehörig fühlt, trägt von der poetischen Welt der anderen so viel wie möglich über die Grenzen. Er füllt einen großen Teil seiner Zeit damit aus, die ihm bleibt vom Tag, wenn er das Eigene gesagt hat. Ûber die Grenzen tragen heißt dabei nicht nur übersetzen. Es heißt auch durchsetzen. Mit diesem Aufruf bewegte Kunze junge Lyrik in der Tschechoslowakei, Eugeniusz Wachowiak 35
38 Dziêki przyjaÿni z Reinerem Kunze pozna³em mieszkaj¹cego w berliñskiej dzielnicy Wilhelmshagen poetê Bernda Jentzscha, zaprzyjaÿnionego z Johannesem Bobrowskim i nale ¹cego do Friedrichshagener Kreis, Krêgu z Friedrichshagen, nieformalnej grupy pisarzy skupionych wokó³ nestora poetów Ericha Arendta, z któr¹ byli równie blisko poeci Heinz Czechowski, Karl Mickel i inni. Urodzony w 1917 roku, w Tyl y, Johannes Bobrowski, lata gimnazjalne ( ) spêdzi³ w Królewcu. W 1938 roku rodzice przenosz¹ siê do Berlina, lecz zmobilizowany na wojnê z Polsk¹ Johannes znajdzie siê w roku 1939 jako o³nierz w pó³nocno-wschodniej Polsce, a wiêc w pobli u swojej ma³ej ojczyzny, gdzie w czasie wojny weÿmie œlub z Johann¹ Buddrus. Wojenna zawierucha spowodowa³a, e w latach najpierw w szeregach agresora, a potem jako jeniec znalaz³ siê w Rosji, a zatem w jednym z krajów swojej Sarmacji, bo pod tym okreœleniem wed³ug jego za³o enia mieœci³y siê Prusy Wschodnie (kraina, w której siê urodzi³ na pierwotnej Ziemi Prusów), Litwa i kraje ba³tyckie w górê a do Finlandii, Rosja po Ural i w dó³ do Morza Czarnego, Polska i wreszcie Ba³tyk, Mare Balticum, sarmacki ocean, a ku Szwecji. Pierwszy tom wierszy Bobrowskiego, który ukaza³ siê w 1961 roku nak³adem Union Verlag w Berlinie, wzi¹³ st¹d swój tytu³ Sarmatische Zeit (Sarmacki czas). W tym tak e roku Bobrowski formu³uje wa n¹ wypowiedÿ do wydanej w 1962 roku przez Moderner Buchclub w Darmstadt antologii Hansa Bendera Widerspiel Deutsche Lyrik seit 1945 (Kontrast Poezja niemiecka od 1945 roku): Pisaæ zacz¹³em w 1941 roku nad jeziorem Ilmen o rosyjskim krajobrazie, ale jako obcy, jako Niemiec. Z tego powsta³ taki mniej wiêcej temat: Niemcy i europejski Wschód. Poniewa wzrasta³em po obu stronach Niemna, gdzie yli Polacy, Litwini, Rosjanie, Niemcy, a poœród nich ydostwo. D³ugie dzieje nieszczêœæ i win od czasów Zakonu Krzy ackiego (...). Natomiast cztery lata póÿniej, w maju roku 1965, w rozmowie z Irm¹ Reblitz uzupe³nia: Pierwszy impuls, by opisywaæ tylko krajobraz, dziêki wojennym i powojennym prze yciom pragnê poszerzyæ i pisaæ teraz o krajobrazie i o ludziach, aby moim niemieckim rodakom powiedzieæ coœ, Rumänien, Polen und in der DDR. Wir würden Freunde, und als 1968 während des Prager Frühlings Reiner den Preis des erneuten Tschechoslowakischen Schriftstellerverbandes für Ûbersetzer bekam, schickte er, der vor Freude jubelnde Igel (wie er sich selbst nannte), mir Grußworte aus Prag. Hinzufügen möchte ich noch, daß Kunzes Aufruf und seine Korrespondenz mit mir ihren ehrenvollen Platz im Marbacher Literaturarchiv fand. Dank der Freundschaft mit Reiner Kunze, hatte ich in Berlin-Wilhelmshagen den Lyriker Bernd Jentzsch kennengelernt, der mit Johannes Bobrowski befreundet war und der dem Friedrichshagener Kreis um Erich Arendt mit Heinz Czechowski, Karl Mickel u.a., angehörte. Johannes Bobrowski, in Tilsit im Jahre 1917 geboren, verbrachte seine Schulzeit ( ) in Königsberg. Eingezogen im Jahre 1939, kam er als Soldat in den Nordosten Polens, unweit von seiner Heimat, in der er während des Krieges sich mit Johanna Buddrus vermählte. In den Jahren verweilte er unfreiwillig in Rußland, also in einem der Länder seines Sarmatiens, und als Sarmatien bezeichnete Bobrowski Ostpreußen (sein Geburtsland und ursprünglich Land der Pruzzen), Litauen und die baltischen Länder bis hinauf nach Finnland, ebenso Rußland bis zum Ural und hinab ans Schwarze Meer, dazu Polen und schließlich über die Ostsee hinweg das Mare Balticum sarmatischer Ozean, bis nach Schweden. Sein erster Lyrikband, der im Jahre 1961 erschien, nimmt von hieraus seinen Namen Sarmatische Zeit. In demselben Jahr formulierte Bobrowski eine wichtige Äusserung für die von Hans Bender herausgegebene Anthologie Widerspiel Deutsche Lyrik seit 1945, in der er sich zu seinem Thema bekennte: Zu schreiben habe ich begonnen am Ilmensee 1941, über russische Landschaft, aber als Fremder, als Deutscher. Daraus ist ein Thema geworden, ungefähr: die Deutschen und der europäische Osten. Weil ich um die Memel herum aufgewachsen bin, wo Litauer, Russen, Deutsche miteinander 36
39 czego nie wiedz¹, i dalej: myœlê, e ycia mi nie starczy, aby opowiedzieæ to, co by jeszcze nale a³o. Pesymistyczny zarzut i pe³en nadziei zamiar, który 2 wrzeœnia 1965 roku zniweczy³a œmieræ pisarza. Johannes Bobrowski swoim dzie³em porusza sumienie wielu Niemców i by³by rad widz¹c, jak Karl Dedecius, Klaus Stemmler, Henryk Bereska i inni t³umacze buduj¹ i wzmacniaj¹ polskoniemiecki pomost. PóŸniej do³¹cz¹ do nich inni pisarze, miêdzy innymi Michael Zeller i Tina Strohecker. Johannes Bobrowski zafascynowa³ mnie zarówno swoj¹ ide¹, jak i twórczoœci¹. Zagadkowe, wrêcz niesamowite wra enie wywar³ na mnie jego wiersz Kolnoer Tanz (Kolneñski taniec), który otrzyma³em jeszcze przed publikacj¹. Znalaz³ siê on w moim przek³adzie na ³amach zielonogórskiego Nadodrza w czerwcu roku Rok póÿniej zosta³ opublikowany w tomie Wetterzeichen (Oznaki pogody), wydanym przez Union Verlag w Berlinie. Po lekturze ksi¹ ki Gerharda Wolfa Beschreibung eines Zimmers (Opisanie pewnego pokoju), wydanej w tym e wydawnictwie w 1971 roku, nadarzy³a siê okazja, abym wraz z Berndem Jentzschem znalaz³ siê 22 marca 1975 roku w mieszkaniu poety przy Ahornallee 26. Jego dawny mieszkaniec znalaz³ miejsce ostatniego spoczynku opodal swojego domu. Za wczeœnie Bóg powo³a³ Ciê do grobu / Lecz nie smuæ siê, pod¹ amy tam za Tob¹, mo na w tym miejscu powtórzyæ. Johannesowi Bobrowskiemu poœwiêci³em wiersz, zaœ w 1976 roku ukaza³ siê w moim przek³adzie w Pañstwowym Instytucie Wydawniczym w Warszawie wybór wierszy tego wybitnego poety, wyró nionego nagrodami we wszystkich krajach niemieckojêzycznych. Zarówno to, jak i nowe, poszerzone wydanie, które od kilku lat czeka na wydawcê, przygotowa³em dziêki yczliwym konsultacjom profesora Eberharda Haufego. W ci¹gu kilkunastu lat totalitarne pañstwo, jakim by³a Niemiecka Republika Demokratyczna, zwykle w dramatycznych okolicznoœciach opuœci³o wielu wybitnych pisarzy, jak miêdzy innymi Peter Huchel, Sarah Kirsch, Wolf Biermann, Reiner Kunze, Bernd Jentzsch, Günter Kunert. Natomiast w NRD pozostali Heinz Czechowski, Karl Mickel, Wulf Kirsten, Volker Braun. lebten, unter ihnen allen die Judenheit. Eine lange Geschichte. Und vier Jahre später, im Mai 1965 fügte er in einem Gespräch mit Irma Reblitz hinzu: Dieser erste Anlaß, die Landschaft zu schildern, hat sich durch die Kriegs- und Nachkriegserlebnisse dahin erweitert, daß ich nun Landschaft und Menschen schildern wollte, um meinen deutschen Landsleuten etwas zu erzählen, was sie nicht wissen, und setzte fort, ich meine, daß mein Leben nicht einmal dazu ausreichend wird, das alles zu erzählen, was noch da zu sagen ist. Eine pessimistische Einwendung und eine hoffnungsvolle Absicht, der jedoch das Ableben des Dichters am 2. September 1965 ein Ende bereitete. Johannes Bobrowski blieb in seinem Werk das Gewissen vieler Deutscher und er konnte nicht ahnen, daß Karl Dedecius, Klaus Stemmler, Henryk Bereska und eine ganze Reihe Übersetzer künftig die deutsch-polnische Brücke ausbauen und festigen würden. Später schlossen sich da auch einige Schriftsteller an wie z.b. Michael Zeller und Tina Strohecker. Johannes Bobrowski faszinierte mich vor allem als Dichter. Rätselhaft und unheimlich wirkte auf mich sein Gedicht Kolnoer Tanz, das ich noch vor seiner Veröffentlichung bekam. Im Juni 1965, noch bevor es im Original erschien, wurde dieses Gedicht in Grünberg in meiner Ûbersetzung gedruckt. Nach der Lektüre des Buches Beschreibung eines Zimmers (1971) von Gerhard Wolf ist es mir gelungen mit Bernd Jentzsch am 22. März 1975 das Zimmer in der Ahornallee 26 zu besichtigen. Der einstige Bewohner dieses Zimmers fand seine letzte Ruhestätte unweit von seinem Haus. Zu früh ins Grab /, rief Gott Dich ab /, doch ist kein Bleiben hier /, wir folgen Dir könnte man wiederholen. Ich habe ihm ein Gedicht gewidmet, und 1976 erschien in meiner Ûbersetzung eine Auswahl seiner beeindruckenden Gedichten. Sowohl diese, als auch eine erweiterte Auswahl, die seit Jahren keinen Verleger findet, konnte ich mit Professor Eberhard Haufe Erläuterungen vorbereiten. In einem langwierigen Prozess schieden aus der DDR aus: Peter Huchel, Sarah Kirsch, Eugeniusz Wachowiak 37
40 W jednym z wierszy, zawartych w ksi¹ ce Czechowskiego wydanej na Zachodzie przez wydawnictwo Rowohlt w Reinbeku w 1987 roku pod tytu³em Ich und die Folgen (Ja i nastêpstwa), czytamy: O kraju, o kraju Lessinga, W którym zebra³o siê tyle smutku. Narodzie poluj¹cych i tych na których poluj¹, Zapadasz ju w historiê. Wreszcie pêkaj¹ granice totalitarnego pañstwa i pada Mur Berliñski w dniu, w którym Tadeusz Mazowiecki z Helmutem Kohlem wymienili uœcisk, chocia kanclerz w widomy sposób by³ myœlami nie w Krzy owej, a w znów po³¹czonym Berlinie. 2. W sierpniu 1980 roku powstaje w Polsce Solidarnoœæ, szeroki ruch spo³eczny, który obudzi³ nadzieje na godne ycie, jednak ponur¹ noc¹ 13 grudnia 1981 roku re im postanowi³ si³¹ i represjami zniweczyæ marzenia, co wywo³a³o zdecydowany i niemal powszechny opór. Pozostawiam wszak e opis tych wydarzeñ kompetentnym historykom. Reiner Kunze marzy³ w 1966 roku o stworzeniu miêdzynarodowej grupy poetyckiej Kleine Schar, natomiast nam dane jest tu i teraz powitanie naszej grupy poznañsko-stuttgarckiej, któr¹ powoli i z nadziej¹ tworzymy pocz¹wszy od 1990 roku. 25 lipca 1990 roku nadszed³ do mnie list od Johannesa Poethena, w którym pisarz, poznany szeœæ lat wczeœniej, wyra a³ zgodê na mój pomys³ i pisa³: W naszym Stowarzyszeniu Pisarzy «Stuttgarter Schriftstellerhaus» jesteœmy w zasadzie gotowi do nawi¹zania wspó³pracy z Panem i Pana Stowarzyszeniem Pisarzy Polskich. I w post scriptum: Czy wkrótce siê zobaczymy?. Rok póÿniej, kiedy w Polsce wszystkiego brakowa³o, ale ju nie wolnoœci, odwiedzi³y nas dwie panie: Irmela Brender, t³umaczka literatury angielskiej, i Uta-Maria Heim, poetka. Z tego pobytu musia³y odnieœæ pozytywne wra enia, poniewa 15 maja 1991 roku otrzymaliœmy egzemplarz Porozumienia pomiêdzy sto- Wolf Biermann, Reiner Kunze, Bernd Jentzsch, Günter Kunert. Zu den namhaftesten Lyrikern, die dort geblieben sind gehörten: Heinz Czechowski, Karl Mickel, Wulf Kirsten, Volker Braun. In einem der Gedichte von Heinz Czechowski (aus dem Band Ich und die Folgen), lesen wir: O Land, o Lessing Land, In dem sich so viel Traurigkeit versammelt. Ein Volk von Jägern und Gejagten Beginnt, in die Geschichte einzugehen. Kurz darauf zerbrachen die Grenzen des Regimestaates und fiel die Berliner Mauer, so daß Bundeskanzler Helmut Kohl an diesem Tag zwar den polnischen Premierminister Tadeusz Mazowiecki bei der Begegnung in Krzeszowa (Kreisau) umarmte, jedoch mit seinen Gedanken an diesem historischen Tag im wiedervereinten Berlin war. 2. Im August 1980 begann in Polen die Freiheitsbewegung der Solidarnoœæ, die die Hoffnung auf ein würdevolles Leben weckte. Jedoch in der Nacht vom 13/14. Dezember 1981 zersplitterten Panzerwagen diesen Traum und die Zeit der Militärmacht mit dem Ausnahmezustand begann mit seinen unverhofften Folgen. Dieses Regime entfachte jedoch einen heftigen Widerstand. Der bisherige Schriftstellerverband zerbrach in zwei gegenseitig stehende Organisationen und dieser Zustand ist bis heute geblieben. Im Jahre 1966 träumte Reiner Kunze von der Kleinen Schar und heute können wir unsere StuttgartPosener Schar hier vor Ort begrüßen, die wir langsam aber stetig, seit 1990, mit Freude und Hoffnung aufgebaut haben. Am 25. Juli 1990 erhielt ich für dieses Vorhaben die Zustimmung von Johannes Poethen, dem ich 1984 begegnet bin: Wir vom Stuttgarter Schriftstellerhaus sind grundsätzlich bereit zur Zusammenarbeit mit Ihnen und Ihrem Verband. Im P.S.: Sehen wir uns bald einmal. 38
41 warzyszeniami pisarzy w Stuttgarcie i Poznaniu. W nastêpnym roku przyby³ do nas Peter Schlack, pisarz tworz¹cy w dialekcie szwabskim, i poetka Carmen Kotarski. Natomiast z pierwsz¹ wizyt¹ do Stuttgartu uda³ siê wraz ze mn¹ ówczesny prezes Stowarzyszenia Pisarzy Polskich w Poznaniu, Jerzy Korczak. Od tamtego czasu pozostajemy w sta³ym kontakcie, a kole eñskie stosunki przeradzaj¹ siê tak e w przyjaÿnie. Siedemnaœcioro naszych cz³onków znajdowa³o siê dot¹d pod mi³¹ opiek¹ niezmordowanej i zawsze radosnej pani Usch Pfaffinger. Jej, Johannesowi Poethenowi oraz kolegom i przyjacio³om nale y siê nasze serdeczne podziêkowanie. Tak e Jochen Kelter, obecny prezes Stowarzyszenia Stuttgarter Schriftstellerhaus, potwierdzi³ aktualnoœæ i przysz³oœæ naszych kontaktów. Johannes Poethen, poeta, myœliciel i mistrz, odwiedzi³ Poznañ dwa razy, w latach 1993 i Pragn¹³ równie byæ z nami na promocji swojej ksi¹ ki w roku 2000, lecz zawiód³ go organizm. W poetyckim cyklu Hermes kam bis Poznañ (Hermes przyby³ do Poznania) pozostawi³ po sobie literacki œlad, który yje mimo odejœcia autora. Wra enia przyjació³ z Badenii-Wirtembergii odczytujemy z utworów, i tak Johannes Poethen konkluduje: dlatego moi przyjaciele w bezbronnej mojej nagoœci oznajmiam wam w podziêce i oto hermes przyby³ do poznania. (Hermes przyby³ do Poznania) Natomiast Helmut Pfisterer, odkrywca pok³adów piasku na Starym Mieœcie w Poznaniu, napisze: Odk¹d u Was by³em pozdrawiam wiatr ze wschodu (Poznañ, maj 1995, z trójk¹ przyjació³) Przepraszaliœmy poetê za d³ugi marsz od kolebki Polan na Lednicy do stacji w Lednogórze. Imre Török, bêd¹c w tym e miejscu, siêgn¹³ do Ÿród³a dziejów: Großpolen mo na przyrównaæ Ein Jahr später, als es in Polen an allem mangelte, jedoch nicht mehr an Freiheit, besuchte uns Irmela Brender und Uta-Maria Heim. Diese beide Damen mußten von uns mit positiven Erfahrungen heimgekommen sein, denn am 15. Mai 1991 erhielten wir von Johannes Poethen die Vereinbarung zwischen den Schriftstellervereinen in Stuttgart und Posen. Ein Jahr danach besuchte uns Peter Schlack und Carmen Kotarski, und zum Gegenbesuch begaben sich nach Stuttgart der damalige Vorsitzende des Schriftstellervereins in Posen, Jerzy Korczak, und der Endunterzeichnete. Seit dieser Zeit stehen wir in ständiger Verbindung, die Bande der Bekanntschaften wandelten sich zu persönlichen Freundschaften. Siebzehn Kollegen bzw. Kolleginnen von uns fanden eine liebenswerte Betreuung, die ihnen die unermüdliche und stets strahlende Usch Pfaffinger bescherte. Ihr, dem Johannes Poethen und den Freunden und Kollegen gilt unser bester herzlicher Dank. Jochen Kelter, der jetzige Vorsitzende des Stuttgarter Schriftstellerhauses, bekräftigte die Fortdauer unserer Kontakte. Der Dichter, Denker und Meister Johannes Poethen besuchte Posen zweimal (1993, 1995). Er wollte unter uns auch seine Buchpremiere im Jahre 2000 feiern, aber sein Körper verbot ihm diese Reise. In seinem Zyklus Hermes kam bis Poznañ, hinterließ er eine Spur, welche nach seinem Ableben weiterhin ihre Wirkung ausstrahlt. Eindrücke unserer BadenWürttemberger Freunde erfahren wir, wenn sie diese schildern: nackt ihr Freunde vor dankbarkeit sag ich euch hermes kam bis poznañ (Johannes Poethen, Hermes kam bis Poznañ) Und Helmut Pfisterer, Entdecker des Sandes in der Posener Altstadt, schrieb folgendes: Eugeniusz Wachowiak 39
42 do s³owa Großmutter, pramatka, a zatem Wielkopolska to nic innego jak Prapolska. Dawne pañstwo, bogata ziemia, bogata w dzieje. any i bory dawnych Piastów, ziemia ksiêcia Mieszka (Pobyt na wyspie). Dzieje Polski pobrzmiewaj¹ tak e u Christopha Lippelta: Gaj dêbowy w Rogalinie. To tutaj drzewa giganty dÿwigaj¹ w ramionach / wykrwawione stulecia (Nieskoñczone przestrzenie, t³um. Lilianna Nowak). Reinhard Gröper, który w œrodê 12 wrzeœnia 2001 roku goœci³ ze mn¹ w mieœcie swego urodzenia, Boles³awcu, zapisa³ w dzienniku: Wieczorem w Klubie «Pegaz», dwieœcie krzese³, wszystkie zajête, przewa nie przez m³odych ludzi, bardzo wielu uczniów. Tomasz wyg³asza wprowadzenie do wieczoru, Eugeniusz prosi o minutê ciszy, wszyscy podnosz¹ siê z miejsc. Czytam pocz¹tek (autobiograficznego) tekstu o Boles³awcu. (...) W pokoju (...) do póÿnej nocy wys³uchujê relacji i komentarzy z Nowego Jorku. Wci¹ powtarza siê widok pasa erskiego samolotu godz¹cego w wie e World Trade Center (Traumvermesser, Mierniczy snów, Axel Dielmann Verlag, Frankfurt/M. 2002). W g³êbokim wzruszeniu pochyliliœmy g³owy. Od y³y wspomnienia z czasu wojny. Równie i nasi koledzy zapisywali twórczo stuttgarckie wra enia (Jerzy Grupiñski, Sergiusz Sterna-Wachowiak, Teresa Tomsia, Arkadiusz Pacholski, Eugeniusz Wachowiak, Tadeusz ukowski). Prezed piêcioma laty, w 1998 roku, przebywa³em w Stuttgarcie ze Stanis³awem Neumertem i Tadeuszem ukowskim. Podczas podró y statkiem na Neckarze do Marbach, Johannes Poethen cyzelowa³ moje przek³ady wierszy Staszka Neumerta, które potem ukaza³y siê na ³amach Exempli. Tadzio ukowski rozpamiêtywa³ nie tylko krajobraz, wyobraÿnia poety przybli a³a mu to, co w zasiêgu wzroku i to, co odleg³e w zasiêgu refleksji i po pewnym czasie otrzyma³em od niego cykl wierszy, zatytu³owany Podró do Niemiec, który stanowi niezwykle cenne, sk³aniaj¹ce do przemyœleñ rozwa anie poety (przedstawiciela generacji poetów urodzonych w latach piêædziesi¹tych) o naszym zachodnim s¹siedztwie. Dziêki Imre Törökowi Deutschlandreise (Podró do Niemiec) w przek³adzie Wolfganga Jöhlinga znalaz³a siê w an- Seit ich bei Euch war grüß ich den Wind aus dem Osten (Poznañ Mai 1995, mit den drei Freunden) Er durchlitt den langen Marsch von der Wiege Polens auf dem Lednica See bis zu der Bahnstation Lednogóra. Imre Török verwies an dieser Stelle auf die Quelle der Geschichte Polens: Großpolen sozusagen, so zu verstehen: Groß-Vater Polens. Großpolen altes Reich, reiches Land, reich an Geschichte, Felder und Wälder der alten Piasten, das Land des Fürsten Mieszko (Besuch auf einer Insel). Polens Geschichte ertönte auch bei Christoph Lippelt: Der Eichenhain von Rogalin. Wo Baumgiganten ausgeblutete / Jahrhunderte in ihren Armen halten (Grenzenlose Räume). Am Mittwoch, den 12. September 2001, als Reinhard Gröper mit mir in seinem Geburtsort Bunzlau/Boles³awiec weilte, trug er in sein Tagebuch folgende Worte ein: Abends Klub «Pegaz», die zweihundert Stühle alle besetzt, vorwiegend junge Leute, sehr viele Schüler. Tomasz begann die Veranstaltung, ein Vorschlag von Eugeniusz, mit einer Gedenkminute zu der man sich erhob. Ich las den Anfang des (autobiographischen) Bunzlau-Textes. (...) Im Zimmer (...) bis tief in die Nacht die Berichte und Kommentare aus New York verfolgt. Immer wieder im Bild wie die Passagiermaschine die Türme des World Trade Centers anfliegt (Traumvermesser). Wir senkten dabei die Köpfe, beide tief erschüttert. Kriegserinnerungen erwachten in uns. Auch unsere Kollegen und Kolleginnen, schilderten ihre Stuttgarter Erinnerungen (Jerzy Grupiñski, Arkadiusz Pacholski, Sergiusz SternaWachowiak, Teresa Tomsia, Eugeniusz Wachowiak, Tadeusz ukowski). Vor fünf Jahren (1998) war ich mit Stanis³aw Neumert und Tadeusz ukowski in Stuttgart, ich als Betreuer und Dolmetscher der beiden. Neumerts Gedichte wurden während der Flußfahrt nach Marbach von Johannes Poethen bearbeitet, und sie wurden dann in 40
43 tologii poezji Ulmer Autoren (Autorzy z Ulm), wydanej w Ulm w roku 2001 przez Gerhard Hess- Verlag. Dziêki finansowemu wsparciu Ministerstwa Nauki, Prac Badawczych i Sztuki Badenii Wirtembergii, które w czêœci pokry³o koszty publikacji, w oficynie wydawniczej Stowarzyszenia Pisarzy Polskich w Poznaniu ukaza³ siê wybór wierszy Johannesa Poethena Ryba na bia³ym papierze (1994) oraz siedem greckich esejów tego autora w tomie Oddech bogów (2002), obie ksi¹ ki w przek³adach Eugeniusza Wachowiaka, poprzedzone esejami wprowadzaj¹cymi Sergiusza Sterny Wachowiaka, natomiast ostatnio, tak e w poznañskim SPP, ukaza³ siê dwujêzyczny wybór poezji Christopha Lippelta Nieskoñczone przestrzenie. Grenzenlose Räume (Poznañ 2003) w przek³adzie Lilianny Nowak, z pos³owiem Sergiusza Sterny-Wachowiaka, z reprodukcjami malarstwa Ulricha Zeh. Z kolei prace naszego przyjaciela Petera Schlacka ilustruj¹ tom poezji Sergiusza Sterny-Wachowiaka Papierowy lampion (Poznañ 2000). Oko³o sto trzydzieœci wierszy i fragmentów prozy pisarzy skupionych w Stowarzyszeniu Stuttgarter Schriftstellerhaus znalaz³o siê w polskich czasopismach, szczególnie w Gazecie Malarzy i Poetów, wspó³redagowanej przez pisarzy Ryszarda K. Przybylskiego i Sergiusza Sternê-Wachowiaka wraz z krytykiem sztuki Wojciechem Makowieckim. W Poznaniu zrodzi³ siê tak e pomys³ i tu przygotowano Pasa stuttgarcki, zawieraj¹cy ca³y blok utworów, który zamieœci³ Tygiel Kultury ( ódÿ 2000, nr 1-3). Wielkopolscy autorzy zostali zaprezentowani w antologiach Stuttgarter Schriftsteller Almanach w tomach trzecim w roku 1993 i czwartym w 1996 r. W roku 1999 w oficynie wydawniczej Ulricha Keichera w Warmbronn ukaza³o siê bibliofilskie wydanie tomu zatytu³owanego Drei Gedichte (Trzy wiersze) mojego autorstwa. 3. Tak oto wiod³o siê dot¹d naszej wspólnocie poznañsko-stuttgarckiej i oby tak dalej. Wci¹ pojawiaj¹ siê m³odzi, dlatego mimo up³ywu czasu jawi siê wraz z nimi i na przysz³oœæ dalsza wspó³praca. Nasz przyjaciel Rainer Wochele der Exempla gedruckt. ukowski konzentrierte sich in seinem Sinnen nicht nur auf diese Schiffreise, denn nach gewisser Zeit bekam ich von ihm den Zyklus Podró do Niemiec (Deutschlandreise), Erwägungen eines polnischen Dichters seiner Generation (1955) über Deutschland. Außerdem veröffentlichte Sergiusz Sterna Wachowiak Essays über Johannes Poethen Werk und über Christoph Lippelt Lyrik. Jerzy Grupiñski schildert seine Stuttgarter Erfahrungen in dem Aufsatz Wo Gedichte S-Bahn fahren, und Teresa Tomsia widmete einige ihrer Gedichte den Stuttgarter Freunden. Mit finanziellen Mitteln des Ministeriums für Wissenschaft, Forschung und Kunst Baden Württemberg, die einen Anteil der Druckkosten beglichen, hatten wir im Posener Schriftstellerverein eine Auswahl von Johannes Poethen Gedichten und ein Buch mit seinen griechischen Essays getroffen, und jüngstens den zweisprachigen Lyrikband von Christoph Lippelt. Dieses Buch zeigt auch Bildern des Stuttgarter Malers Ulrich Zeh. Auch unser Freund Peter Schlack illustrierte den Lyrikband von Sergiusz Sterna Wachowiak. Etwa einhundert Gedichte und Prosafragmente der mit dem Häusle verbundenden Autoren wurden im Stuttgarter Schriftsteller Almanach Nr 3 (1993) und Nr 4 (1996), präsentiert. Posener Gedichte werden auch für den Almanach der in diesem Jahr erscheinen soll geplant. Im Jahre 1999 erschienen Drei Gedichte von Eugeniusz Wachowiak im Verlag Ulrich Keicher in Warmbronn. 3. So ging es bislang der Kleinen Schar, und es möge so weitergehen. Junge Lyriker wachsen immer nach, und mit ihnen, trotz der vergehenden Zeit, die Hoffnung. Unser Freund Rainer Wochele, der zu Poethens 70. Geburtstag das Geburtstagkind anhand dessen Verse über das Tännlein lobte, das er, Poethen, unter den Regenschirm nehmen möchte, weil es regnete, und Wochele schilderte wen und was alles Johannes Poethen unter seinen Eugeniusz Wachowiak 41
44 z okazji siedemdziesiêciolecia urodzin Johannesa Poethena wyg³osi³ pean na czeœæ jubilata, przytaczaj¹c na wstêpie fragment jego wiersza o choince, któr¹ ten pragnie wzi¹æ pod parasol, bo pada, i dalej ju swoim piórem opowiadaj¹c kogo i co wszystko bra³ Poethen pod parasol, a wiêc nie tylko to, co znajdowa³o siê w pobli u, ale tak e nas, w odleg³ym Poznaniu. U Wochelego brzmi to tak: i dla naszych przyjació³ z Poznania jest on od dawna parasolem s³onecznej pogody. Odczuwamy brak naszego drogiego przyjaciela Johannesa Poethena, brak jego przenikliwego umys³u i jego gor¹cego serca. Pozosta³ nam jednak jego parasol i Ty, drogi Rainerze, uj¹³eœ go w swoje rêce, aby w dalszym ci¹gu trzymaæ nad nami ów parasol s³onecznej pogody. Œciskamy w podziêce mocno Twoj¹ d³oñ, œciskamy serdecznie naszych przyjació³ ze Stowarzyszenia Pisarzy Stuttgarter Schriftstellerhaus, którzy odwiedzili nas z okazji jubileuszu naszej wspó³pracy. Zadanie, jakie postawi³ przed sob¹ Johannes Bobrowski, teraz wype³niacie zarówno wy, jak i my, i bêdziemy opowiadaæ, wy swoim, a my naszym rodakom to, czego oni nie wiedz¹, a tym samym kto, jeœli nie my, bêdzie stawiaæ filary mostu ze s³ów, do czego wzywa nas Rainer Wochele. Wezwanie to podejmujemy dla przysz³oœci. Dziêkujê Wam. Szkic Przenosiæ œwiat³o, przynosiæ nadziejê zosta³ wyg³oszony 26 kwietnia 2003 roku w Poznaniu podczas sympozjum Literatura jako pomost. Literatur als Brücke, zwo³anym z okazji jubileuszu dziesiêciolecia wspó³pracy pomiêdzy Stowarzyszeniem Pisarzy Polskich w Poznaniu i Stowarzyszeniem Stuttgarter Schriftstellerhaus w Stuttgarcie. Schirm genommen hat, also nicht nur, was sich in seiner Nähe befand, sondern auch uns im entfernten Poznañ. Bei Wochele hieß es da: für die Freunde aus Poznañ etwa, ist solchermaßen aufgezogene Regenhaut längst zum hellen heiteren Sonnenschirm geworden. Unseren lieben Freund Johannes Poethen vermissen wir, seinen scharfen Sinn und sein heißes Herz. Es blieb jedoch sein Schirm zurück und du, lieber Rainer hast ihn in die Hand genommen, um den Sonnenschirm über uns aufzuspannen. Unser starker Händedruck dafür! Ein herzlicher Händedruck ebenso allen Freunden vom Stuttgarter Schriftstellerhaus, die uns anläßlich des Jubiläums in unserer Stadt besuchten. Johannes Bobrowski Vermächtnis wird von uns weitergetragen, sowohl ihr, als auch wir, erzählen unseren Landsleuten, was sie nicht wissen, und wer, wenn nicht wir, sollte Brückenpfeiler aus Sätzen errichten, ruft uns Rainer Wochele auf, und diesem Aufruf folgen wir, in die Zukunft hinein. Der Vortrag wurde während des literarisch-wissenschaftlischen Symposiums Literatur als Brücke. Poznañ- Stuttgart-Passage, anlässlich der zehnjärigen Zusammenarbeit zwischen dem Stowarzyszenie Pisarzy Polskich (Polnischer Schriftstellerverein) und dem Stuttgarter Schriftstellerhaus e.v. am 26 April 2003 gehalten. Übersetzt von Eugeniusz Wachowiak 42
45 Polemik Brief an Herrn S³awomir Kufel Rainer Vangermain Polemika List do Pana S³awomira Kufla Rainer Vangermain Lieber Herr S³awomir Kufel! Einmal habe ich davon gesprochen, Ihren Artikel Ubi Troia?, im Pro Librisheft 02/05 gelesen zu haben und ihn interessant und bemerkenswert gefunden zu haben. Das war eher eine private Meinung und ob sie einem journalistischen Meinungsaustausch mit Ihnen standhält weiß ich nicht genau. Ich war unsicher, weil ihr Artikel auch polnische Innenpolitik berührte und wenn man unsicher ist in der Beurteilung soll man sich zurückhalten. Ich werde aber doch versuchen meinen Eindruck aufzuschreiben, sozusagen als Beleg meines Interesses am deutsch-polnischen Gedankenaustausch. Leider ist etwas Zeit, seit dem Erscheinen des Artikels ins Land gegangen, aber sein Inhalt ist ja von anhaltender Bedeutung. Was kann man als Deutscher dazu sagen? Wir alle wissen dass wir nicht aus der Geschichte austreten können. Wir müssen sie aushalten, wir müssen Verantwortung übernehmen, oder sie ablehnen, wir können gestalten, was geformt werden will. Was läßt sich schon erzwingen? Man kann Vorschläge machen. Die geschichtliche Zeit ist eine andere, als die der Tagespolitik und ihrer Protagonisten. Gefordertes Tempo und Schnelligkeit der Entwicklung eines Landes relativieren sich im geschichtlichen Gang der Ereignisse. Sechzigjährige Geschichte des neueren westpolnischen Staatsgebietes, was ist das schon, könnte man fragen. Dafür ist allein der polnische Staat verantwortlich. Das diese Gebiete mehr polnische Identität ausstrahlen, ist zuerst allein Sache der Polen selbst. Die Geschichte läßt sich nicht überlisten. Sechshundert Jahre deutsche Kulturgeschichte Drogi Panie S³awomirze Kufel! Z zainteresowaniem i uwag¹ przeczyta³em Pañski artyku³ Ubi Troia? w numerze 2/2005 Pro Libris. Chocia od jego publikacji up³ynê³o sporo czasu, chcia³bym podj¹æ próbê dziennikarskiego odniesienia do zawartych tam treœci. Nie mam jednak pewnoœci, czy jako Niemiec zdo³am to uczyniæ. Nie chcia³bym pochopnie os¹dzaæ polskiej polityki wewnêtrznej, której dotyczy Pañski artyku³. Proszê jednak e potraktowaæ mój g³os, jako wk³ad w polsko niemieck¹ dyskusjê na ten temat. Wszyscy wiedz¹, e my (Niemcy dot. t³umacza) nie potrafimy pozbyæ siê balastu przesz³oœci. Trwaj¹c, musimy wzi¹æ na siebie pewn¹ odpowiedzialnoœæ lub j¹ odrzuciæ. Mo emy jednak e zmieniaæ kszta³t tego, co da siê zmieniæ. Ale czy mo na coœ wymusiæ? Dokonuj¹c tych zmian pamiêtajmy, e historia to przesz³oœæ, któr¹ nale y oddzieliæ od dzisiejszej polityki i jej protagonistów. Wymagane tempo i prêdkoœæ rozwoju kraju relatywizuj¹ siê w historycznym biegu wypadków. Mo na by zapytaæ co sk³ada siê na te szeœædziesi¹t lat historii nowych polskich ziem zachodnich. Odpowiedzialnoœæ za to spada ju tylko na pañstwo polskie; sprawa polskiej to samoœci jest spraw¹ samych Polaków. Czasu nie da siê przechytrzyæ. Szeœciuset lat historii niemieckiej kultury tych ziem nie da siê w³¹czyæ w historiê polskiej kultury. Polsko niemieckie rany, zadane wskutek II wojny œwiatowej, potrzebuj¹ na zabliÿnienie d³u szego czasu, ni ycie autora tego artyku³u. Mo emy sobie wyobraziæ inn¹, idealn¹ sytuacjê, ale b¹dÿmy realistami. Od czasu upadku komunizmu w Europie narody Europy Wschodniej, ³¹cznie z daw- Rainer Vangermain 43
46 wollen in polnische Kulturgeschichte integriert werden. Die deutsch-polnischen Wunden, geschlagen und vertieft durch die Ergebnisse des 2. Weltkrieges werden zur ihrer Heilung länger brauchen, als der Autor dieses Artikel lebt. Träumen wir ruhig, aber seien wir auch realistisch. Seit der europäische Kommunismus zusammengebrochen ist und die Völker Osteuropas, einschließlich der ehemaligen DDR, sich in das neue, alte Europa unter kapitalistischbürgerlichen Vorzeichen integrieren wollen gibt es nicht nur Wünsche und Hoffnungen was die Entwicklung der Länder des ehemaligen Ostblocks betrifft, sondern auch jedemenge Illusionen, Verführungen und Täuschungen. Immerhin gab es in der Folge dieser Entwicklung in Europa auf dem Balkan einen handfesten, mörderischen Krieg und Völkermord. Das ist hoffentlich in den Beziehungen zwischen Deutschen und Polen kein Thema mehr. Der Nationalstaat scheint auf dem Rückzug, zugunsten des europäischen Einigungsprozesses, aber die neueren westpolnischen Gebiete sollen mehr polnische Identität ausprägen, angesichts einer überall zu bemerkenden Sehnsucht nach Westen nach Westeuropa. Können sie das überhaupt noch im hergebrachten Sinne, wenn Europäisierung und Euroregion auf der Tagesordnung stehen? Was hat das für Folgen, wenn sich die Bevölkerung der westpolnischen Gebiete mehr nach Berlin und die angrenzenden Bundesländer orientiert, als nach Warschau und Zentralpolen. Ich weiß es nicht. Der Satz von Gotthold Ephraim Lessing,... bleibe im Lande und nähre dich redlich... gilt auch in Brandenburg, aus unterschiedlichen Gründen, nicht mehr viel. Die Region entvölkert sich, auch in Richtung Westen. Man könnte kühn prognostizieren, wenn wir uns nur lange genug nach Westen orientieren, oder nach Westen gehen, werden wir endlich, nach langer Zeit wieder zu Hause ankommen, denn die Erde ist rund. Zum Europäisierungsprozeß kommt die Globalisierung aller Strukturen dazu, Menschen und Kapital jagen rund um die Welt. Wie kann man da einer Region noch nym NRD, pragn¹ integracji ze star¹ now¹ Europ¹ pod kapitalistyczno-obywatelskimi has³ami. Na proces ten sk³adaj¹ siê nie tylko yczenia i nadzieje rozwoju krajów dawniejszego bloku wschodniego, lecz tak e mrzonki i obiecanki. Nie zapominajmy, e cieniem na tych przeobra eniach k³adzie siê równie okrutna wojna na Ba³kanach. W mojej opinii w historii stosunków polsko-niemieckich taki scenariusz nie by³by na szczêœcie mo liwy. Pañstwowoœæ narodowa wydaje siê zanikaæ, co jest korzystne dla europejskiego procesu zjednoczeniowego. Mimo zauwa alnej nostalgii za zachodem i zachodni¹ Europ¹, polskie ziemie zachodnie winny jednak bardziej podkreœlaæ swoj¹ polsk¹ to samoœæ. Czy jest to w ogóle jeszcze istotne, jeœli europeizacja i euroregiony s¹ na porz¹dku dziennym? Jakie to bêdzie mia³o skutki, jeœli ludnoœæ polskich ziem zachodnich bêdzie bardziej zorientowana na Berlin i przygraniczne landy, ni na Warszawê i Polskê centraln¹? Nie wiem. Myœl Gottholda Ephraima Lessinga bleibe im Lande und nähre dich redlich 1 z ró nych wzglêdów straci³a na aktualnoœci tak e w Brandenburgii. Region ten bowiem równie wyludnia siê w kierunku zachodnim. Jednak mo na odwa nie prognozowaæ: jeœli odpowiednio d³ugo bêdziemy iœæ na zachód, to z uwagi na kulistoœæ ziemi i tak wrócimy do punktu wyjœcia. Do procesu europeizacji do³¹cza globalizacja wszystkich struktur. Ludzie i kapita³ kr¹ ¹ po ca³ym œwiecie. Czy w ogóle mo na mówiæ jeszcze o specyfice regionu, skoro dany region takowej w przesz³oœci nigdy nie posiada³? Regionalna to samoœæ - skutkiem europeizacji i globalizacji - mo e straciæ na znaczeniu. I byæ mo e stanie siê ona dla mieszkañców regionu spraw¹ drugorzêdn¹, a w najlepszym przypadku jedn¹ z wielu. Rozpocz¹³ siê bowiem pewien proces, którego wszystkich parametrów nie znamy, a jest za wczeœnie, aby ju teraz przewidywaæ jego rezultaty. Tak sobie o tym myœlê, gdy jako Niemiec przekraczam Odrê. 1 W wolnym przekładzie na język polski pozostań w kraju i używaj do woli (przypis autorki tłumaczenia). 44
47 eine spezifische Prägung geben, wenn sie sie nicht schon seit jeher hatte. Europäisierung und Globalisierung können auch Nachteile haben, sie können Ausprägung regionaler Identitäten bedeutungslos machen. Vielleicht ist es für die Bewohner Westpolens inzwischen zweitrangig eine eindeutige Identität auszuprägen, es wird Mischidentitäten geben, im besten Fall. Oder es werden Identitäten ausgeprägt, die jetzt noch gar nicht zu erkennen sind. Ein Prozeß hat eingesetzt bei dem wir noch gar nicht alle Faktoren kennen und die zu erwartenden Ergebnisse nicht einschätzen können. Das denke ich manchmal als Deutscher, wenn ich über die Oder fahre. In den neunziger Jahren fuhr ich einmal nach Poznan, weil ich die Stadt von früher kannte und schätzte und hoffte so viel polnische Identität wie möglich anzutreffen und aufzusaugen. Doch wie enttäuscht war ich überall nur den westlichen Warenzauber und wenig polnische Identität anzutreffen. Es war auch deutlich mehr Armut im Stadtbild zusehen als früher, vielleicht auch mehr Reichtum. Das Gefälle war einfach sehr groß geworden. Immerwieder die Flyer, die ins Bordell einluden, auch das war neu. Am Bahnhof zeigte die Mafia Präsens, wie in Palermo und sah auch so aus. Ich dachte im ersten Moment nicht, das ich in Polen bin. Es ist auch ein paar Jahre her und ein einzelner Eindruck und führt in diesem Zusammenhang eigentlich zu weit. Sind Deutsche und Polen aneinander interessiert? Man kann diese Frage nicht für sein jeweiliges Volk beantworten. Interessiert aneinander werden immer nur Einzelne, oder spezifische Gruppen sein, deren konkretes Interesse sie dazu treibt. Eine Frau und ein Mann, Künstlergruppen, Wirtschaftsbosse, Unternehmer, Arbeitnehmer, Kirchen. In all diesen Bereichen sind Deutsche an Polen interessiert und umgekehrt. Dieses Interesse wird mal stärker und mal weniger sein, man kann es befördern, oder es sein lassen, wie es gerade ist. Wir werden unsere beiden Völker nicht vereinigen und oder auflösen können. Interessiert sein aneinander werden immer nur die Besten und von denen hat jedes Volk W latach 90. pojecha³em do Poznania, który zna³em wczeœniej. Mia³em nadziejê nasyciæ siê tam polsk¹ to samoœci¹, ale siê rozczarowa³em. Wszêdzie napotyka³em zachodnie reklamy. Dostrzeg³em wiêcej biedy ni przed laty, ale te chyba i wiêcej bogactwa. Kontrasty w obrazie miasta sta³y siê bardziej widoczne. Nowoœci¹ byli napotykani naganiacze do agencji towarzyskich, na dworcu tak jak w Palermo rezydowali przedstawiciele mafii. W pierwszej chwili wydawa³o mi siê, e wcale nie jestem w Polsce. Od tego czasu up³ynê³o jednak kilka lat i byæ mo e dziœ nie odniós³bym tego samego wra enia. Czy Polacy i Niemcy s¹ dla siebie interesuj¹cy? Na to pytanie nie mo na odpowiedzieæ za ca³y naród. Zainteresowane sob¹ bêd¹ zawsze pojedyncze osoby, czy grupy o wspólnych zainteresowaniach. Kobieta i mê czyzna, artyœci, ludzie interesu, przedsiêbiorcy, pracobiorcy, koœcio³y. Te grupy ludzi interesuj¹ siê sob¹ od dawna. Ich zainteresowanie mo na wspieraæ lub pozostawiæ samemu sobie. Nie jesteœmy w stanie ani zjednoczyæ naszych narodów ani te ich rozdzieliæ. Zainteresowani sob¹ bêd¹ zawsze tylko ci najlepsi, których liczba w ka dej narodowoœci jest ograniczona. A konflikty bêd¹ zawsze. Nie chcemy i nie mo emy brataæ ka dego z ka dym, jak popadnie. Chcemy ci¹gle poznawaæ ró nice miêdzy nami, respektowaæ je i tolerowaæ. Niemcy i Polacy to dwa ró ne narody. Mówi¹c po chrzeœcijañsku ró ne dzieci tego samego Ojca. Razem mo emy zrobiæ wiele dobrych i po ytecznych rzeczy. W przesz³oœci stosunki miedzy dwoma s¹siaduj¹cymi narodami by³y zwi¹zane z ró nego rodzaju konfliktami. Obecnie istniej¹ wszelkie przes³anki ku temu, by kszta³towaæ nasze wzajemne relacje z korzyœci¹ dla obu stron. Jednak nie wszystko da siê zrobiæ od razu, to wymaga czasu. Drogi Panie S³awomirze Kufel, myœli te przysz³y mi do g³owy przed paroma miesi¹cami, po przeczytaniu Pañskiego artyku³u. Przekazujê je Panu i mam nadziejê, e nie zostanê Ÿle zrozumiany. Rainer Vangermain 45
48 nur eine begrenzte Anzahl. Und natürlich wird es Konflikte geben, immer. Wir wollen und können uns nicht blindlinks verbrüdern. Wir wollen unsere Unterschiede stets und ständig lernen, respektieren und aushalten. Deutsche und Polen sind zwei anthropologische Ausdrucksformen der vielfältigen Spezies Mensch, oder christlich gesprochen, zwei Formen der vielfältigen Schöpfung. Immer noch, so lehrt uns sie Geschichte, waren in den Beziehungen zweier benachbarter Völker die Verhinderung von Konflikten und die Kleinhaltung der Kriminalität, als einer Parallelgesellschaft, Grundaufgaben bei der Gestaltung der Beziehungen, darüber hinaus kann man viele freundliche Sachen tun und anstreben. Nur, man sollte sich davor hüten, dass als banal und längst erledigt anzusehen. Auf allen Gebieten des binationalen Verkehrs gibt es gute Voraussetzungen diese zu gestalten, vielleicht mehr, als jemals zuvor. Nur Euphorie, Totalität und zu vieles auf einmal wollen, sind von Schaden und Täuschen über die Realität hinweg. So, lieber Slawomir Kufel, diese Gedanken kamen mir beim lesen Ihres Artikel schon vor ein paar Monaten. Jetzt habe ich sie aufgeschrieben, in der Hoffnung, dass sie nicht allzuviele Mißverständnisse auslösen. Ich führe in Frankfurt (Oder) im Deutsch- Polnischen-Literaturbüro einen sehr einsamen Kampf, nach dem die Fördertöpfe leergefuttert sind und sich nicht ohne weiteres wieder füllen lassen Pracujê we Frankfurcie nad Odr¹ w Polsko-Niemieckim Biurze Literackim i prowadzê bardzo osamotnion¹ walkê o jego przetrwanie. Œrodków na utrzymanie Biura praktycznie nie ma i szanse na ich otrzymanie s¹ s³abe T³umaczenie Barbara Krzeszewska-Zmyœlony Zamieszczony tekst jest odpowiedzi¹ na esej S³awomira Kufla pt. Ubi Troia? opublikowany w numerze 2(11) 2005 Pro Libris. 46
49 Teresa Wilczyk Surmacz Przeistoczenie W popielcow¹ œrodê pewnie za du o na jego g³owê nasypano popio³u Nastêpnego dnia jak oznajmi³a rodzina nieoczekiwanie sam nie wiedzia³ kiedy (uchwyciæ tê chwilê po jej krawêdzi wydostaæ siê z powrotem) przemieni³ siê w popió³ Wieczne jego w powietrzu Unoszenie Co to jest? I. Pewien poeta powiedzia³ poecie Poezja to pestka Czego Nie wiedzia³ II. Jeszcze tak niedawno pewien poeta ale ju inny pisa³ wszystko jest poezj¹ Rozgl¹dam siê wokó³ Co poeta mia³ na myœli Co ja mam na myœli III. Pewien poeta stanowczo za szybko zorientowa³ siê e umiera Wiêc przesta³ yæ 47
50 Cudka Zbigniew Koz³owski Istnieje w œwiecie taki piêkny zwyczaj, e przy rozpoczêciu ka dej nowej budowli i k³adzeniu kamienia wêgielnego, albo pierwszej ceg³y, uczestniczy w ceremonii g³ówny inicjator przedsiêwziêcia. Im bardziej znaczna to osoba, tym dla przedsiêwziêcia wiêkszy splendor i dziejowa ranga. W naszym kraju, w Polsce, obyczaj obecnoœci przy rozpoczynaniu wa nej budowy wprowadzi³ sam król... * * * W³aœciciel Kargowej, osady przygranicznej z królestwem czeskim i ksiêstwem g³ogowskim, a jednoczeœnie jej wójt Dzier ykraj, patrzy³ szeroko otwartymi oczami, jakby nie dowierzaj¹c, i coœ takiego mo e dziaæ siê naprawdê. Rzecz by³a dla skromnego w³adyki tak niecodzienna i dot¹d niespotykana, e chwilami a potrz¹sa³ g³ow¹, licz¹c na rozpadniêcie siê w py³ i nicoœæ ogl¹danego widoku. Ale nie, obraz ukazywany jego oczom trwa³, ma³o tego, postrzegani w nim ludzie poruszali siê, rozmawiali i wszystko by³o ca³kiem naturalne i ywe. Na pewno wiêc nie by³o to przywidzenie ani aden senny majak. Jako i nast¹pi³ fakt, który ca³kowicie Dzier ykraja otrzeÿwi³ i pozbawi³ jakichkolwiek w¹tpliwoœci. Z gromady nad wykopanym wielkim do³em ludzi odst¹pi³ wysoki cz³ek i podszed³ do w³adyki. To Kochan Dzier ykraj rozpozna³ dworzanina królewskiego. Ów zaœ zatrzyma³ siê dwa kroki przed wójtem. Dzier ykraju odezwa³ siê sam król ciê prosi, abyœ i ty po³o y³ jedn¹ z pierwszych cegie³ pod budowê tego koœcio³a. Niech i twoja rêka przyczyni siê do jego powstania na chwa³ê Bo ¹ oraz dobro i szczêœcie zb¹szyñskiej ziemi. ChodŸ, muratorzy czekaj¹ to rzek³szy Kochan uj¹³ w³adykê pod ramiê i poprowadzi³ ku czekaj¹cej grupie. Dzier ykraj zaskoczony i lekko dr ¹cy z przejêcia, da³ siê wieœæ bezwiednie. Prze³kn¹³ œlinê, która zwil y³a jego zaschniête gard³o. Tam przecie wœród tej gromady by³ sam król, wielki król Kazimierz, u którego boku mia³ za chwilê stan¹æ. Poczu³ nagle gor¹co na ca³ym ciele. Taki zaszczyt dla niego, skromnego wójta, jeszcze moment, a bêdzie patrzy³ z bliska w królewskie oblicze. Kazimierz wielki budowniczy. Ile on ju zamków i twierdz postawi³, ile koœcio³ów. nawet tutaj, blisko, w niedawno odzyskanej z r¹k Henryka agañskiego Wschowie, teraz w Kargowej. A ci jak tam, muratorzy, ca³kiem dla Dzier ykraja nieznany rodzaj rzemieœlników, buduj¹cych z kamienia i ceg³y. Koœció³ w Kargowej, có to za wyró nienie dla niewielkiej przygranicznej osady. Do tego murowany i wcale nie kryty drewnianym gontem. Jedyny taki tutaj, bo nawet dworzyszcze w³adyki ma dach pokryty zwyk³¹ strzech¹. A pierwsz¹ ceg³ê pod budowê po³o y sam król, obok niego drug¹ Dzier ykraj. Co za zaszczyt! Potomni bêd¹ o tym po latach wspominaæ, pisywaæ w kronikach imiê skromnego wójta u boku Kazimierzowego. Mo e te ktoœ wspomni okolicznoœci, w jakich dosz³o do budowy tutejszego koœcio³a. Tu Dzier ykraj a pokrêci³ g³ow¹. Ró nie o tym powiadano, dlaczego król zdecydowa³ siê zbudowaæ koœció³ w Kargowej. Ot, choæby wiod¹cy teraz do niego w³adykê Kochan. M¹ olbrzymiej postury, zaufany dworzanin o przenikliwym spojrzeniu, wierc¹cy na wylot ka dego swoimi czarnymi oczami. To podobno Kochan na polecenie królewskie utopi³ w Wiœle niejakiego Baryczkê, kanonika czy nawet biskupa. Teraz, w ramach nakazanej przez papie a pokuty, stawiaj¹ z Kazimierzem koœcio³y. Mo e i ten w Kargowej z tych samych przyczyn? Chocia chyba nie, mówi siê, e król chce go zbudowaæ z powodu jakiejœ niewiasty tak wielkiej urody, e a Cudk¹ zwanej. Na 48
51 pamiêæ po jej zmar³ym mê u, kiedyœ w pobli u Kargowej ocalonym. O, ten fakt Dzier ykraj pamiêta dok³adnie z opowiadañ swojego rodzica. By³o to kilkanaœcie lat temu, kiedy to przez Kargow¹ wraca³o poselstwo polskie z dalekiego Awinionu. Przewodzi³ mu Niemierza z Ga³owa, jego w³aœnie Dzier ykraj zapamiêta³, gdy jako m³odzieniaszek jeszcze ogl¹da³ w Kargowej w³asnymi oczami. Poselstwo jeszcze za granic¹ zosta³o napadniête przez czeskich zbójców i uleg³oby im niechybnie, gdyby nie odsiecz bêd¹cego przypadkiem na polowaniu wójtowego ojca z dru yn¹. Ci pomogli pobiæ zbójców, a rannego w walce Niemierzê w³aœnie w Kargowej doprowadzi³ do zdrowia miejscowy zielarz. A por¹ban¹ rêkê Niemierzy z³o y³ tak zrêcznie, e nawet nie wda³a siê gangrena. Pos³owie po dwóch tygodniach ruszyli dalej, obiecuj¹c wspomnieæ królowi o dzielnym w³adyce z Kargowej. W³aœnie efektem tego zdarzenia jest stawiany na pami¹tkê ocalenia poselstwa i uhonorowania ojca Dzier ykraja koœció³. Ale powiada siê tak e, e Kazimierz zapa³a³ grzeszn¹ mi³oœci¹ do ony Niemierzy, owej Cudki w³aœnie i y³ z ni¹ potem jak z kochanic¹, p³odz¹c nawet dzieci. Co tu by³o prawd¹, jakie powody kierowa³y w³adc¹, tego Dzier ykraj nawet nie usi³owa³ dociekaæ, nie jego to rzecz, on cieszy³ siê tylko ze splendoru, jaki mu król okaza³. * * * Spoœród dworzan, muratorów i innych oficjeli Kazimierz wyró nia³ siê dorodn¹ postaw¹. Wysokiego wzrostu, mêskiej budowy, o piêknej twarzy okolonej kêdzierzawym zarostem, ju z natury zdawa³ siê przewodziæ pozosta³ym. W³aœnie po³o y³ pierwsz¹ ceg³ê, któr¹ stoj¹cy obok mistrz cechowy szybko okoli³ rozrobionym wapnem. Król cofn¹³ siê o krok, ustêpuj¹c z uœmiechem miejsca Dzier ykrajowi. Patrzy³, jak wójt k³adzie nastêpn¹ ceg³ê, potem Kochan, póÿniej jeszcze drudzy, od najbardziej znacznych poczynaj¹c. Kazimierz zamyœli³ siê. Czy którakolwiek z bêd¹cych tu osób domyœla siê prawdziwego powodu decyzji o budowie koœcio³a w Kargowej? Zapewne nie, przyczyny by³y tak osobiste, intymne wrêcz, e król chowa³ je w najg³êbszym zak¹tku serca. To Cudka, tylko on o tym wiedzia³, Cudka, a w³aœciwie pragnienie jej przenios³o Kazimierza wiatrem pokuty nad sam¹ granicê i kaza³o tutaj stawiaæ œwi¹tyniê. Nie tylko pamiêæ ocalenia jej niedawno zmar³ego mê a, lecz przede wszystkim ona sama, boska Cudka, umi³owana p³omieniem ca³ego Kazimierzowego jestestwa. To ku niej król tak lgn¹³, to j¹ pragn¹³ opleœæ ca³ym sob¹. Mo e Cudka wróci do niego, mo e to szalone pragnienie ugasi, mo e... * * * Pamiêtasz, królu? By³a sobie Cudka... Ujrza³ j¹ po raz pierwszy po odjeÿdzie Niemierzy z Ga³owa na czele poselstwa do Awinionu, kiedy to ów zostawi³ przy dworze swoj¹ m³od¹ ma³ onkê. Kazimierz od niechcenia rzuci³ okiem na niewiastê, zatrzyma³o siê jego spojrzenie i ju nie móg³ go od widoku oderwaæ. Co za zjawisko! D³ugie, jasne w³osy opada³y po obu stronach œlicznej twarzyczki, wielkie b³êkitne oczy promienia³y na ni¹ barw¹ nieba, przepiêknie wyrysowane usta wabi³y karminow¹ barw¹, a bujne piersi i wiotka kibiæ tak kusi³y... Nie bacz¹c na jêzyki dworzan król podszed³ do niej i zagadn¹³. Cudka wyczyta³a w jego spojrzeniu i s³owach wszystko, ca³¹ namiêtnoœæ hamowan¹ tylko obecnoœci¹ innych. Na jej policzkach niczym zorze wykwit³y wstydliwe rumieñce, a oni tak stali patrz¹c sobie w oczy. Jeszcze tego samego dnia tu po nastaniu zmierzchu, Kazimierz wszed³ do jej komnaty. Nie mówi¹c nic, zbli y³ siê, obj¹³ j¹, uniós³ na rêkach i z³o y³ na poœcieli. Cudka próbowa³a siê broniæ, odpycha³a, ³zy pokry³y mgie³k¹ b³êkit jej oczu, a w koñcu uleg³a przemo nej sile mêskiego po ¹dania. Nieœmia³o objê³a Kazimierza ramionami, wtuli³a siê w niego i odda³a. Wszak to król... * * * Kazimierz patrzy³, jak powoli roœnie zr¹b koœcio³a, jak muratorzy uk³adaj¹ kolejne rzêdy cegie³ na kamiennej podbudowie. Kiedy tak sta³ z boku, znowu wróci³y wspomnienia. Tak, to by³ najpiêkniejszy okres w jego yciu. Najpierw ukradkowe nocne wizyty w komnatce Zbigniew Koz³owski 49
52 ukochanej, potem ju otwarte wyjazdy do Ga³owa, gdzie ona czeka³a. Padali sobie w ramiona, splatali siê tworz¹c astraln¹ jednoœæ, ycie toczy³o siê gdzieœ tam obok, czas dla innych up³ywa³, a oni istnieli poza jego wymiarem. Ka dy dotyk i s³owo powodowa³y zapomnienie o œwiecie, kiedy zaœ obowi¹zki wzywa³y króla do Krakowa, wype³nia³ je pe³en natchnionej m¹droœci i wyrachowanego realizmu, bo pamiêta³ cudowne oderwanie i wytchnienie, bo ju czeka³ nastêpnego... * * * Ile to minê³o od ich pocz¹tku, dwa, mo e trzy lata. Cudka jest jeszcze piêkniejsza, jeszcze bardziej bujna, w jej oczach Kazimierz widzi uwielbienie i oddanie. Och, przy niej czuje siê niespo yty, ju sam widok rozkosznej postaci przyprawia królewskie cia³o o przyjemne dreszcze. Gdyby tak mo na by³o nie odchodziæ nawet na krok, ci¹gle czuæ jej obecnoœæ przy boku, ci¹gle patrzeæ... Nie mo e o eniæ siê z Cudk¹, yje przecie jej m¹, a i Kazimierzowa Adelajda, choæ osadzona samotnie w arnowcu ani myœli o rozwodzie. Pêtla, zaciœniêta pêtla, której adnym sposobem nie mo na rozsup³aæ. A tu i dzieci cudowne, bo z Cudki, maleñki Niemierza i osesek jeszcze, Jan Pe³ka. Niestety, nie mog¹ zostaæ uznane za królewskie, zreszt¹, nawet to nie da³oby im prawa do sukcesji. Jaki ten œwiat przewrotny, z jednej strony bezp³odna i wstrêtna Adelajda, tutaj zaœ te dwa rozkoszne brzd¹ce, jego dzieci, a obok nich wspania³a, najukochañsza kobieta. Ot, gdy teraz g³aszcze Kazimierza po policzku, jego serce zda siê roztapiaæ i ca³ym ciep³em przechodzi do ust, przez które poca³unkiem zostaje przekazane Cudce. W takiej chwili król czuje siê w pe³ni mê em i ojcem, w chwili kradzionej twardej rzeczywistoœci, dla której musi powracaæ. Jeszcze przynajmniej trochê, jeszcze nie dzisiaj, zatrzymajcie siê choæ na moment i s³oñce i ksiê yc... Niech nic siê nie porusza, niech wszystko tak trwa... I trwa³o. * * * Kilka lat temu któryœ z dziarskich badaczy pozosta³oœci historii œredniowiecznej na tej ziemi odkry³ w pobliskim Zb¹szyniu œlady bytnoœci dwóch dworzan królewskich: Niemierzy i Jana Pe³ki z Go³czy. Badacz skojarzy³ ich z synami Kazimierza Wielkiego i Cudki. Czy naprawdê ci dwaj rycerze przebywali w tutejszej ziemi w zwi¹zku ze spraw¹ ocalenia swojego rodzica? Czy odwiedzili koœció³ w Kargowej i czy wiedzieli, jaki jest powód jego zbudowania? Pisz¹cy te s³owa przypuszcza, e znali swoje prawdziwe pochodzenie, wszak zostali hojnie obdarowani w testamencie Kazimierza. Có, wiadomoœæ o ich pobycie tutaj tylko dodaje uroku tajemniczej przesz³oœci. * * * Przys³a³ mnie sam biskup Bodzêta mówi³ do Cudki wikary Katedry Krakowskiej Marcin Baryczka. Celowo przyjecha³em do ciebie, kasztelanko sieciechowska a tutaj, do Ga³owa. Chcê uœwiadomiæ ci, w jakim yjesz grzechu i o ile mo na, powstrzymaæ mo e w ostatniej chwili przed wiecznym potêpieniem. Czy nie ma w tobie ni krzty bojaÿni bo ej - wikary uniós³ oskar ycielsko palec kiedy tak bezwstydnie szargasz sakrament ma³ eñski i oddajesz swe cia³o i duszê Kazimierzowi? I ty jesteœ mê atk¹ i on jest onaty. Ot, twój m¹ le y ciê ko chory, umiera prawie, a ty zamiast nim siê zaj¹æ biegniesz chy³kiem do królewskiej komnaty. Gdzie wstyd, gdzie poszanowanie dla œwiêtego sakramentu? Baryczka ju grzmia³, niczym karz¹cy archanio³. Wiesz przecie, e nie jesteœ pierwsz¹ królewsk¹ kochanic¹, wspomnij Klarê Zach. Nie tylko ona by³a przed tob¹, by³y inne, bêd¹ tak e i po tobie, a ty w koñcu zostaniesz sama ze sw¹ sromot¹ i potêpieniem. To przecie król... próbowa³a broniæ siê Cudka jam poddanka i winnam mu pos³uszeñstwo. Pos³uszeñstwo winnaœ przede wszystkim Bogu! wykrzykn¹³ Baryczka. Nawet król nie ma mocy ³amaæ jego praw. 50
53 Je eli król zrezygnuje, to i ja poddam siê waszej woli Cudka pochyli³a g³owê. Za chwilê jednak hardo j¹ podnios³a. Inaczej nie! powiedzia³a zdecydowanie. Baryczka przez chwilê zastyg³ w pozie niczym biblijna ona Lota, tak by³ zaskoczony odpowiedzi¹. Szybko jednak wróci³ do siebie, odezwa³ siê w nim znowu fanatyk. Dotrê i do króla, sam mu wszystko wygarnê rzuci³ jeszcze Cudce. Ty mo esz byæ uleg³a majestatowi w³adcy, ale ja nie jemu podlegam. Napiêtnujê go publicznie tak dotkliwie, e siê opamiêta, albo sczeÿnie zakoñczy³ Baryczka i gniewnie wyszed³. Cudka zosta³a sama. Z komnaty obok dobiega³y j¹ g³osy bawi¹cych siê dzieci, przerywane czasem strofowaniem starszej opiekunki, jedynej zreszt¹, której poza matk¹ musieli s³uchaæ. Kasztelanka wróci³a myœlami do Kazimierza i do ich wzajemnego zwi¹zku. Kocha³a króla, to nie ulega³o w¹tpliwoœci. Z ka dym spotkaniem, a na wszystkie ju dr a³a przedtem w oczekiwaniu, pragnê³a Kazimierza coraz bardziej. Tego wielkiego mê czyzny, czasem tak surowego w decyzjach wagi pañstwowej, a przy niej zmieniaj¹cego siê w niezaradnego du ego ch³opa. Cudka wiedzia³a, e przy niej król wypoczywa³ i nabiera³ si³, e jej spojrzenia, dotyk daj¹ Kazimierzowi tak niezbêdne wytchnienie przed kolejnymi wyzwaniami. I to jego pe³ne mi³oœci spojrzenie, najchêtniej po³o y³by siê niczym brytan u stóp ukochanej i wielbi³, i nie dopuszcza³ nikogo innego. Z drugiej strony Cudka zdawa³a sobie sprawê z faktu, e w domu, kilka komnat obok le y jej umieraj¹cy m¹, któremu po latach odnowi³y siê rany, zadane w s³u bie królewskiej. Dla niego nie by³o ju ratunku, œmieræ nadchodzi³a nieuchronnie, by³a coraz bli ej, ju zdawa³ siê s³yszeæ klekot jej koœci. Ale i Niemierza akceptowa³ jej zwi¹zek z Kazimierzem. Sam od lat niemocen spe³niaæ obowi¹zki ma³ eñskie, jako wierny uwielbiaj¹cy swego króla poddany cieszy³ siê ka d¹ Kazimierzowsk¹ wizyt¹, bo to dawa³o jedyn¹ radoœæ jego onie. Bez zmru enia powieki uzna³ synów za swoich, co by³o wystarczaj¹cym potwierdzeniem aprobaty, wszak Niemierza umia³ policzyæ miesi¹ce. Cudka docenia³a wspania³omyœlnoœæ mê a, opiekowa³a siê nim z ca³¹ starannoœci¹, by³a dla niego najlepsz¹ on¹ we wszystkim oprócz ³o a. Tam ju m¹ nie by³ w stanie nic zrobiæ, a jej bujna, rozkwit³a kobiecoœæ potrzebowa³a mê czyzny i zwi¹zek z Kazimierzem zape³nia³ ten niedostatek. Zreszt¹, zwróci³ na ni¹ uwagê sam król, pan ycia i œmierci poddanych, to on wybra³ Cudkê spoœród tylu innych niewiast. Wielbi³a wiêc Kazimierza, stara³a siê daæ mu wszystko czym mog³a go ukoiæ, dzieli³a swoj¹ mi³oœæ na siostrzan¹ do Niemierzy, matczyn¹ dla dzieci i kobiec¹ dla kochanka. O nie, Baryczka nie odwiedzie jej od króla, nie spowoduje, e Cudka zrezygnuje z czêœci ycia. Zwi¹zek z Kazimierzem to rodzaj sprawiedliwoœci wobec niej, uzupe³nienie i spe³nienie powo³ania kobiety przy niemo noœci mê a. Ilekroæ pomyœli o królu, oczy zaczynaj¹ jej b³yszczeæ, po ciele rozchodzi siê b³ogie ciep³o, a wyobraÿni¹ targa podniecaj¹cy dreszczyk. Nie Cudka za nic nie wyrzeknie siê tej mi³oœci, niechby i tysi¹c Baryczków potêpia³o j¹ i grozi³o stosem piekielnym. Takich argumentów mog¹ u ywaæ tylko ci, którzy kochania ca³ym sob¹ nigdy nie zaznali, którzy oprócz potrzeb fizycznych nic nie czuj¹, którzy... ach, oni nawet nie maj¹ serca tylko miêsieñ i tak yj¹ w swoim prostactwie duszy! Nie, Cudka nigdy takim nie ulegnie, aby zrezygnowa³a z Kazimierza, musia³by ca³y œwiat siê zawaliæ, nast¹piæ coœ strasznego, a to przecie niemo liwe. * * * Król przymru y³ oczy. Nie chcia³ patrzeæ na krêc¹cego siê miêdzy muratorami Kochana. Wierny s³uga, jak zreszt¹ oni wszyscy, ale w³aœnie przez to przywi¹zanie sta³ siê Kochan mimowolnym sprawc¹ nieszczêœcia. Tamto fatalne zdarzenie, ci¹gle odpêdzane przez umys³ Kazimierza, nieustannie, wrêcz natrêtnie i uporczywie wraca³o, niczym bezskutecznie odpêdzana osa. Jawi³o siê pó³mrokiem wawelskiej komnaty, gdzie król odpoczywa³ po wieczerzy i majacz¹c¹ a pod sufity na tle kominkowego ognia postaci¹ wikarego Baryczki. Z ca³ej tyrady mnicha wybija³y siê s³owa: rozpustnik, lubie nik, bez poszanowania dla prawowitej ma³ onki, Zbigniew Koz³owski 51
54 kl¹twa papieska. Król nic nie odpowiada, tylko œwidruje Baryczkê coraz bardziej ponurym wzrokiem. W g³owie a k³êbi siê od z³ych myœli. Czyli nie mam prawa do normalnego ycia? Wystarczaj¹co mnie doœwiadczy³o najpierw bezdzietn¹ Aldon¹, teraz bezp³odn¹ i brzydsz¹ od swoich dziobów po ospie Adelajd¹. Gdyby da³a mi potomka, co by³o warunkiem maria u, poœwiêci³bym swoje marzenia o piêknej po³owicy. Zrobi³bym to dla królestwa. Ale tak? W imiê czego? I co mi ten mnich bredzi o kl¹twie papieskiej, to nigdy nie nast¹pi, w Awinionie nie wyrzekn¹ siê œwiêtopietrza, które tylko Polska im p³aci. Kazimierz coraz bardziej irytuje siê t¹ gadanin¹, w jego oczach ju czai siê z³oœæ, lada moment wybuchnie niepohamowana piastowska popêdliwoœæ. Baryczka nie dostrzega niebezpieczeñstwa, niesiony swoim ascetycznym przes³aniem gromi coraz potê niej. - I graf heski gotów zerwaæ przymierze, je eli nie przywrócisz Adelajdy do swego ³o a. Wiem o tym... Zamilcz! krzykn¹³ Kazimierz zrywaj¹c siê z fotela. Naczynie z³oœci wype³ni³o siê po brzegi, teraz mog³o szukaæ tylko ujœcia. - Jak œmiesz pouczaæ swojego króla! Kto ciê upowa ni³ do mówienia w imieniu grafa Hesji! To zdrada! król waln¹³ rêk¹ w stó³ tak mocno, e a przewróci³ stoj¹cy tam roztruchan z wieczornym winem. W swej pasji Kazimierz ju na nic nie zwraca³ uwagi, teraz by³ bezwzglêdnym w³adc¹, któremu nie wolno siê przeciwiæ. Kochan! rykn¹³ sam tu! Zabierz tego przecherê i do lochu z nim! S³uga, który wpad³ do komnaty na zawo³anie, natychmiast chwyci³ Baryczkê i przekaza³ w ³apy dwóch potê nych pacho³ków ze stra y. Kiedy wikarego wyprowadzono, król wstrzyma³ Kochana. Utop go w Wiœle rzuci³ jeszcze dzisiaj! Kochan spojrza³ przera ony. Twarz Kazimierza wyra a³a samo okrucieñstwo, oczy, usta, brwi, wszystko kaza³o rozkaz wykonaæ. Spróbowaæ sprzeciwiæ siê, znaczy³o samemu po³o yæ g³owê pod topór. S³uga pok³oni³ siê w milczeniu. Wola w³adcy zostanie spe³niona. * * * Stali naprzeciwko siebie. Z jednej strony Kazimierz, wysoki, teraz przygarbiony brzemieniem winy, z drugiej oddzielona od niego szerok¹ ³aw¹ Cudka. Niewiasta wygl¹da³a przepiêknie, mia³a na sobie b³êkitn¹ sukniê, piêknie dobran¹ kolorem do wielkich i smutnych oczu, wabi³a te têskny wzrok króla przepysznym zestawem kobiecych kszta³tów, które mo na by³o przyrównaæ tylko do pos¹gów Afrodyty. Tak¹ w³aœnie kobietê Kazimierz teraz traci³. Nie mogê mówi³y zamienione w podkówkê usta Cudki bardzo bym pragnê³a, ale nie mogê. Kocham ciê królu, tak jak tylko kobieta mi³uje wybranego mê czyznê, ale œmieræ stoi miêdzy nami. Kaza³eœ zabiæ, mówisz, e to dla mnie, ale ja nie przyjmê takiej ofiary, która budzi we mnie tylko wstrêt i bojaÿñ. Wszak to by³a osoba duchowna, protegowany samego biskupa Krakowa. Obrazi³eœ tym ca³y koœció³, a i papie tego nie daruje. Cudko Kazimierz wyci¹gn¹³ ku niej rêce proszê, nie odchodÿ ode mnie. Ten ksiê yna bruÿdzi³ przeciwko naszej mi³oœci, do której jako ludzie mamy pe³ne prawo. Chcesz zostawiæ mnie teraz, kiedy m¹ twój umar³, kiedy jesteœ wolna i sakrament nie stoi na przeszkodzie? Teraz? Przecie by³aœ ze mn¹, kiedy naprawdê by³o to grzechem, czemu nie chcesz zostaæ, kiedy adna k³oda miêdzy nami nie le y... O, Cudko, mi³ujê ciê ponad wszystko, nie ostawiaj mnie samego w niedoli, nic nie stoi nam na przeszkodzie, papie em siê nie turbuj, odprawiê pokutê. A dla ciebie, dla ciebie Cudko wybudujê koœció³ na przeb³aganie. Nie opuszczaj mnie... Zabi³eœ g³ucho powtórzy³a Cudka. Nie mogê czegoœ takiego znieœæ, trup stoi miêdzy nami..., nie mogê. Ktokolwiek zechce nas roz³¹czyæ... To co? przerwa³a Cudka. Jego tak e ka esz utopiæ? Ilu œmierci bêdzie trzeba, byœmy mogli kochaæ siê na ich marach? Przecie potêpi¹ nas wszyscy, czy ka esz wszystkich pozabijaæ? Ja nie potrafiê mi³owaæ za tak¹ cenê. Bylibyœmy tylko coraz bardziej nieszczêœliwi, wytykani palcami przez ca³y œwiat, w koñcu sami dla siebie wstrêtni... Nie, Kazimierzu, musimy 52
55 siê rozstaæ dla naszego dobra i dla dobra Królestwa. OdejdŸ ju, królu, twoja obecnoœæ tylko przed³u a nasz¹ mêkê... Cudka prosz¹cym gestem wyci¹gnê³a rêkê w stronê wyjœcia. Ukochana Kazimierz wskaza³ za jej gestem drzwi tam za nimi nic nie ma, tam jest tylko zimna polityka i walka. Wszystko, co kocham jest z tob¹, w tej komnacie, tylko tu mogê wytchn¹æ, tu jesteœ ty... Nie mogê. p³acz¹c powtórzy³a Cudka OdejdŸ ju, nie mogê... * * * Bêdzie koœció³ w Kargowej. Król ju zbiera siê do odjazdu z ca³ym swoim dworem, na placu zostan¹ budowniczowie, by postawiæ œwi¹tyniê do koñca. Zrêby ju s¹, reszta roœnie coraz wy ej... Kazimierz po raz ostatni przystan¹³ przy stosach cegie³, patrzy³, jak muratorzy sprawnie k³ad¹ kolejne warstwy murów œwi¹tyni. Przypomnia³y siê królowi s³owa nuncjusza: - postawisz za pokutê cztery koœcio³y, na pó³nocy, po³udniu, wschodzie i zachodzie swojego pañstwa. Dopiero po ich zbudowaniu grzech zabójstwa zostanie ci odpuszczony. Ten koœció³ jest w³aœnie czwarty, trzeci król postawi³ w dalekim W³odzimierzu na wschodniej rubie y. To ju koniec ekspiacji, papie ju Kazimierzowi nie zagrozi anatem¹. Zosta³a jeszcze Cudka... Wys³a³ do niej b³agalny list, napisa³ dlaczego na miejsce budowy koœcio³a wybra³ Kargow¹. Dla ich mi³oœci, aby w jej imiê uszanowaæ pamiêæ ocalenia tutaj mê a Cudki, aby ona przebaczy³a i wróci³a. Ciê ko bez niej królowi, nie umie siê znaleÿæ, tak mu brak ciep³a, które tylko Cudka dawa³a. Czy ona przyjmie to wszystko sercem, czy zwróci siê z powrotem ku niemu, czy zrozumie i z³e zapomni? Czy powróci? Us³yszy têskne wo³anie? Cudko..., och Cudko... * * * Nie wróci³a Cudka do Kazimierza, nie osta³ siê i ów pierwszy koœció³ w Kargowej. Sp³on¹³ kilkadziesi¹t lat póÿniej poœród któregoœ z wielkich po arów, co tak czêsto ogarnia³y œredniowieczne miasta. Na miejscu tej œwi¹tyni postawiono nastêpn¹ dopiero w 1738 roku, tê z kolei po nastêpnym po arze zast¹piono w roku 1805 koœcio³em protestanckim. I wszystko dawniejsze ulecia³o do mroków przesz³oœci razem z dymem historii. Tylko tutejsi ludzie gadaj¹ jeszcze czasem, jak by³o naprawdê. * * * Ró nie interpretuj¹ te wszystkie wiadomoœci póÿniejsi historycy, o liœcie królewskim do Cudki i o koœciele w Kargowej. Kronikarz D³ugosz ca³kowicie pomija Cudkê, ba, przypisuje jej synów ydówce Esterce. Wiemy jednak, e szacowny kronikarz stara³ siê Kazimierza wybielaæ i celowo umniejsza³ liczbê jego mi³oœci. Tak e niektórzy wspó³czeœni nam badacze, chocia nie podwa aj¹ istnienia kasztelanki i jej romansu z królem, to twierdz¹ z kolei, e koœció³ postawiony z tej mi³oœci owszem i by³, ale mo e wcale nie w tej Kargowej, tylko jakiejœ innej, gdzieœ opodal le ¹cej. Ja takim hipotezom nie wierzê, autentyczna we wszystkim jest w³aœnie napisana powy ej historia. Bo i ludzie by nie gadali... I nagroda w Ogólnopolskim Konkursie Literackim im. E. Paukszty pt. Ma³e ojczyzny Kargowa 2005 r. Zbigniew Koz³owski 53
56 Krzysztof Je ewski Bruegel Sk¹d tyle ciemnoœci, tyle bielma w oku? Czemu dzieñ oœlepia nas swoj¹ wrzaw¹ i noc pogr¹ a w œnie g³êbszym od œmierci? O, ciemne, ciemne dzieje. Myœliwi wychodz¹ o œwicie, a kruki na œniegu tkaj¹ nieustann¹ groÿbê. Woda gotuje topiel pod tafl¹ z granitu, a w miastach zag³ady dzieci, skrzêtne lemury, igraj¹ na grobach. Siarka, rtêæ i sól pracuj¹ bez wytchnienia. Czaj¹ siê, niecierpliwi¹ z³owró bne zastêpy. T³uszcza p³awi sie w brudzie i omamie œwiata, gdy Ikar spada z niebios, bo siêgn¹³ po Œwiat³o. Piêkno, niedostêpne, zamyka siê w sobie i nie ma nic ponad samotnoœæ Boga. Odrêtwia³y drogi nie znaj¹ce celu. Stygnie magma proroctw. Zmierzch zimny zapada. Nad po og¹ chmur zorza krwawa wschodzi najwspanialszy z mrocznych anio³ów... 54
57 Krzysztof Je ewski Gauguin Korony podob³oczne, konary wi¹zania-niebios, krwiobieg pni i ga³êzi, przepych listowia, zza skrzyde³, pióropuszy, wachlarzy, baldachimów, zewsz¹d patrzy na nas nieustanne Oko. Boskoœæ zamkniêta w kszta³cie. Kszta³t wyrazem treœci. Doskona³oœæ. Bóg mierz¹cy sw¹ w³asn¹ nieskoñczon¹ miarê, graj¹cy z niemo liwym, z nec plus ultra. I cz³owiek, którego stworzy³ na swoje podobieñstwo: diament wydarty pa³aj¹cej nocy, gwiazda spad³a w ziemskie ogrody. Ludzie-drzewa ludzie-gazele ludzie-motyle ludzie-kwiaty Cebu City,
58 Krzysztof Je ewski Reynolds (Master Thomas Lister) Ch³opiêctwo: przeb³ysk przeprawy przez ³anów œwietlistych bezdro a. Bo dok¹d zmierza ch³opiec? Jeszcze trwa egluga, jeszcze nie zaznana ziemia, jeszcze toñ mórz czysta i spokojna. Jeszcze go os³aniaj¹ poszepty anio³ów. Sk¹d taka smuk³oœæ w ch³opcu? Taka zwiewnoœæ r¹k? Taka cielesnoœæ bezcielesna? Czy z brzóz, modrzewi, ulotnych akacji? A g³owy gest królewski czy od gazeli wziêty? A uœmiech jego, czy to kwiatów dar? W jego oczach œpiewa dusza œwiata. On spogl¹da w g³¹b swego spojrzenia: wiosnê Boga gdzie rodzi siê s³oñce. 56
59 Krzysztof Je ewski El Greco yje nie yj¹c ju w sobie Na ycie tak wznios³e spozieram, e umieram, bowiem nie umieram. œw. Teresa z Ávila (t³um. T. Miciñski) Woko³o miasta mroczne. Mare tenebrarum. I niebo sk³êbione dwuznaczn¹ czeluœci¹. Z wie tryska rozb³ysk dzwonów. Niæ pajêcza œwiat³a. Bij¹ Ÿród³a, ale nie dla nas, nikomu. Bóg min¹³ tê ziemiê, spali³ j¹ oddechem. Ska³y tylko i piaski gor¹ce. Odlecia³ skrzydlaty. Oœlepi³ nas blaskiem. Tu³amy siê w pustkowiu, w bezpañskiej przestrzeni. I tylko cieñ roœnie w tej martwej winnicy, Cieñ z³owrogi, który po era nam trzewia. Poczwara braku, lewiatan niedosytu, Opuszczenia, co obradza wina. Jaka œmieræ uœmierzy tak wielkie pragnienie? Jakie ycie wype³ni taka przepaœæ œmierci? Wzbijamy siê ³akn¹cy jak bezlistne drzewa, Strzêpy Boskiego Ognia w nocy zagubione. styczeñ
60 Poeta i t³umacz Czes³aw Sobkowiak Krzysztof Je ewski jest przyk³adem pisarza, który twórczoœæ oryginaln¹ (uprawia poezjê oraz eseistykê literack¹ i muzyczn¹) bardzo efektywnie splata z pasj¹ translatorsk¹. Urodzi³ siê 24 kwietnia 1939 roku w Warszawie, w rodzinie o bogatych tradycjach humanistycznych. Studia romanistyczne na Uniwersytecie Warszawskim mia³y decyduj¹cy udzia³ w rozbudzeniu jego autentycznego zami³owania, gdy idzie w³aœnie o przek³ad artystyczny. Wtedy to aktywnie zaj¹³ siê t³umaczeniem nowoczesnej poezji francuskiej, co znalaz³o odzwierciedlenie w pismach literackich. Przybli a³ polskiemu czytelnikowi utwory Laforgue a, Michaux, Chara i innych francuskich surrealistów oraz takich autorów literatury hispano-amerykañskiej jak J. L. Borges czy O. Paz. Zarazem objawi³ siê jego talent poetycki. Je ewski debiutowa³ w marcowym numerze Poezji (1968). O jego dalszej drodze yciowej zadecydowa³ wyjazd w 1970 roku do Francji, w zwi¹zku (jak pisze w nocie biograficznej do mojego dwujêzycznego zbioru Podziemne s³oñca ) z d³awi¹cym klimatem politycznym po Marcu W rezultacie we Francji osiad³ na sta³e. Na Sorbonie odby³ studia polonistyczne. ywo w³¹czy³ siê w rytm emigracyjnego ycia kulturalnego. Wa ne, jeœli nie najwa niejsze, bowiem owocem jest du y dorobek, jest to, e zarówno jego pasja translatorska jak i twórczoœæ poetycka, mimo tej nowej, nie naj³atwiejszej sytuacji osobistej, mia³y swoj¹ kontynuacjê. Trwaj¹ca zreszt¹ do dnia dzisiejszego. Sta³o siê wiêc tak, e Krzysztof Je ewski pe³ni niejako misjê ambasadora kultury dwóch krajów. Z jednej strony sukcesywnie przybli a jêzykowi francuskiemu dorobek zw³aszcza Cypriana Norwida (np. w 2004 roku wyszed³ przek³ad Vademecum jego autorstwa), ale te dzie³a wielu wybitnych wspó³czesnych pisarzy polskich ich lista jest ca³kiem pokaÿna a mianowicie: Witolda Gombrowicza, Czes³awa Mi³osza, Wis³awy Szymborskiej, Andrzeja Kuœniewicza, Brunona Schulza, Jerzego Andrzejewskiego, Jana Paw³a II, Marii Nurowskiej, Krzysztofa Kamila Baczyñskiego i innych. Zarazem dokona³ wielu przek³adów literatury francuskiej na jêzyk polski. Niektóre z tych prac ukaza³y siê ju jako ksi¹ ki drukiem, jak np. utwory Henri Michaux Przestrzeñ wewnêtrzna czy Octavio Paza Wybór wierszy, a z innymi stanie siê to w najbli szej zapewne przysz³oœci. A po drugie, jest poet¹, który opublikowa³ dziesiêæ tomów wierszy, np.: Ksiêga snów (1990), Kryszta³owy ogród (2000), Popió³ s³oneczny (2005), czy choæby rzecz, któr¹ w maszynopisie, przygotowan¹ do druku, czyta³em - P³omieñ i noc. Dodaæ wypada, e takie tomy jak: Muzyka czy Kryszta³owy ogród zosta³y prze³o one na jêzyk francuski. Tej poezji, goszcz¹cej na ³amach Pro Libris, chcia³bym poœwiêciæ nieco uwagi. Rzadki to przyk³ad twórczoœci, która kto wie czy nie odzwierciedla w ten sposób w dwójnasób emigracyjnej sytuacji lirycznej podmiotu, zwróconej w wiêkszym ni u wielu poetów stopniu ku dzie³om sztuki wizualnej malarstwa i rzeÿby czy muzyki. Dowodów na tê pasjê, nosz¹c¹ znamiona g³êbokiej wewnêtrznej koniecznoœci i egzemplifikowanej racji œwiatopogl¹dowej, w zbiorkach Krzysztofa Je ewskiego jest a nadto wiele. O tym œwiadcz¹ wprost tytu³y wierszy. Wielu poetów, i by³oby dziwne gdyby by³o inaczej, czerpie z dzie³ muzycznych i malarskich inspiracje i natchnienie dla swoich poetyckich przemyœleñ. Wiemy jak wa ne by³o np. dla Zbigniewa Herberta obcowanie z dzie³ami malarskimi, jak regularnie pojawiaj¹ siê tego typu w¹tki w wierszach Jacka ukasiewicza, jak obecne by³y u Jaros³awa Iwaszkiewicza i wielu innych. Natomiast w obszarze poezji Je ewskiego mamy do czynienia z potraktowaniem powiedzia³bym warstwy wizualnej, tego co jest przedstawio- 58
61 ne na ogl¹danych, a mo na i nale y napisaæ, e raczej kontemplowanych p³ótnach wielkich, klasycznych malarzy europejskich z ró nych epok, w ró nych zapewne (trzeba to sobie wyobraziæ) muzeach Europy, wiêc mamy do czynienia z potraktowaniem tej warstwy jako g³ównej rzeczywistoœci. Której sekret odkrywany jest stopniowo w akcie patrzenia. Wymaga ten kontakt, jak zawsze kontakt ze sztuk¹, znajomoœci materii estetycznej, niebagatelnej erudycji, by mo liwe mog³o byæ swoiste splecenie jej z osobistymi prze yciami i intencjami. Jest coœ na pewno niebagatelnego, jeœli poeta potrafi uzyskaæ na drodze tak realizowanego wysi³ku w³asn¹ ca³oœæ. Mo na s¹dziæ, e patronuje tej pasji przekonanie niemieckiego filozofa i myœliciela F.W.J. Schellinga, e Plastyka, to sztuka, która przedstawia nieskoñczonoœæ w jêzyku skoñczonoœci. Jej treœæ, sfera obrazowa, a raczej tkwi¹ce w niej przes³anie filozoficzne domaga siê podjêcia dialogu, nawi¹zania g³êbokiego wewnêtrznego kontaktu przez poetê, dodajmy wspó³czesnego poetê, który wie, e on sam pochodzi z innego ju œwiata, wspó³czesnego œwiata rozbitych wartoœci, zw¹tpienia, powszechnej laicyzacji ycia tudzie desakralizacji form samej sztuki. A przecie pochodzi zarazem ze œwiata tych wszystkich idei i wartoœci, które leg³y u podstaw Wielkiej Sztuki. Ujmuj¹cej œwiat w odniesieniu i poprzez pryzmat sacrum. Kontempluj¹cy poeta zdaje sobie sprawê z wagi zagadnieñ i duchowych wizji, które ogl¹dane przez niego malarstwo zawiera. Stara siê te problemy nazywaæ (np. Rublow, Szamiakin ), wchodz¹c w zapisan¹ w nich duchowoœæ, wiêc nie na zasadzie bardzo przedmiotowego czy ilustracyjnego li tylko potraktowania, lecz przez œwiadome otwieranie sfery w³asnej duchowoœci. Przez chêæ objêcia istoty tych dzie³ i w³asnego przekonania, które równie silnie dotyczy doœwiadczenia metafizycznego. Oczywiœcie si³¹ rzeczy, bo trudno inaczej sobie wyobraziæ pisanie wierszy inspirowanych sztuk¹, stara siê za ka dym razem, na swój sposób, daæ Je ewski ich poetycki konieczny opis. Przedstawia niekiedy ca³¹ zmys³owoœæ, materialn¹ realnoœæ i uobecnion¹ symbolicznoœæ jej znaczeñ. Albowiem ukazuj¹c te rzeczy mówi o swoim sposobie patrzenia i swojej wizji poetyckiej, któr¹ tworzy. Tak wiêc jest ta poezja rodzajem przygody poznania oraz zapisania dramatycznie potrzebnych doœwiadczeñ religijnych, odnosz¹cych siê do sensu ludzkiego bytowania, tajemnicy istnienia, metafizyki wreszcie, bez których mo na mówiæ o socjologicznych, egzystencjalnych, moralnych i psychologicznych uwarunkowaniach, ale nie o pe³nym rozumieniu miejsca cz³owieka w œwiecie. Malarstwo El Greca, Rembranta, Bruegla, Böcklina czy innych malarzy osadzone jest w wierszach Krzysztofa Je ewskiego w nurcie tego typu poszukiwañ. Jego poezja stara siê nad¹ aæ nie tylko z uczestnictwem percepcyjnym, lecz poprzez horyzont, jakim dysponuje s³owo sprawiaæ, by w obrêbie wiersza myœl i prze ycie uzyskiwa³y autonomiczny kszta³t. W jego centrum wiecznoœæ i piêkno tworz¹ nierozerwalny zwi¹zek. Potrafi wspó³czesny poeta tego typu dyskurs prowadziæ nie tylko w odniesieniu do dawnego malarstwa, gdzie temat sam w sobie wiele wyjaœnia, ale i dzie³ Gauguina, van Gogha, Chagalla, Picassa lub Braque a. Tak wiêc okazuje siê, i usytuowanie podmiotu lirycznego w tej wybitnie kulturowymi formami nacechowanej przestrzeni sta³o siê dla niego niezwykle pomocne we wskazaniu na w³asny, wyznawany przez siebie œwiat. Paradoksalnie mamy do czynienia z dwukierunkowym dzia³aniem. Malarstwo jako temat stanowi punkt dojœcia. Poeta chce jego przestrzeñ jak najpe³niej przenikn¹æ, ale te stanowi punkt wyjœcia do w³asnej prawdy. Trzeba powiedzieæ, e w ten sposób Krzysztof Je ewski przypomina wartoœci i wzory duchowe, które unaoczniaj¹ dramatyczne zmaganie z sensem, znajdowaniem go i ci¹g³ym poszukiwaniem. Tak przejrzyœcie i wielowymiarowo niewielu poetów dzisiaj nawi¹zuje do wpisanych w kondycjê kultury europejskiej treœci mistycznych. Nie tylko dotyka cudu istnienia, ³adu, ale wskazuje zarazem naprawdê nieprzemijaj¹c¹, czyst¹ realnoœæ, której nie zam¹ca ani nie obejmuje z³udzenie ziemskich pasji, owego brudu i omamu œwiata. Czes³aw Sobkowiak 59
62 Jorge Luis Borges Na Zachodni¹ Ulicê Wiem, e przyniesiesz mi nieœmiertelnoœæ, dzika ulico. Jesteœ cieniem mojego ycia. Przeszywasz moje noce pewnym i prostym pchniêciem szpady. Twoje gwiazdy nagradzaj¹ moj¹ w³óczêgê, trud po trudzie. Œmieræ burza ciemna i nieruchoma rozproszy moje godziny. Ktoœ pozbiera moje kroki, przyw³aszczy sobie moj¹ nabo noœæ i tê gwiazdê. (Dal niby szerokie tchnienie wiatru musi ch³ostaæ jej drogê). Pogodny szlachetn¹ samotnoœci¹ zawiesi to samo pragnienie na twoim niebie. To samo pragnienie, którym jestem sam. Zmartwychwstanie w jego przysz³ym podziwie istnienia. W tobie, kiedyœ znowu: Ulico, która otwierasz siê boleœnie jak rana. Emanuel Swedenborg Wy ej od innych wêdrowa³ Ten cz³owiek daleki poœród ludzi; Niemal e nazywa³ anio³y tajemnymi Imionami. Dostrzega³ to Czego nie widz¹ ziemskie oczy: P³on¹c¹ geometriê, kryszta³owy Gmach Boga i plugawy wir Piekielnych rozkoszy. Wiedzia³, e S³awa i Piek³o S¹ w twej duszy i jej mitologiach. Wiedzia³ jak Grek, e dnie Czasu s¹ zwierciad³ami Wiecznoœci. W suchej ³acinie zapisywa³ Rzeczy ostateczne bez kiedy ni dlaczego. 60
63 Jorge Luis Borges Rêkopis znaleziony w jednej z ksi¹ ek Josepha Conrada W ³onie dr ¹cych po³aci ziemi, które tchn¹ latem, Dzieñ jest niewidoczn¹, czyst¹ biel¹. Dzieñ Jest okrutn¹ rys¹ na aluzji, Blaskiem na wybrze ach i gor¹czk¹ na równinie. Ale przedwieczna noc jest g³êboka jak dzban Z wklês³¹ wod¹. Woda otwiera siê na nieskoñczone œlady I w bezczynnych ³odziach, twarz¹ do gwiazd, Cz³owiek mierzy cygarem nieuchwytny czas. Szary dym zaciera dalekie konstelacje To, co bliskie, traci prehistoriê i imiê. Œwiat to kilka miêkkich niejasnoœci. Rzeka, pierwsza rzeka. Cz³owiek, pierwszy cz³owiek. Na przek³ad I Cing Przysz³oœæ jest tak nieodwo³alna Jak zdrêtwia³e wczoraj. Nie ma rzeczy Nie bêd¹cej milcz¹c¹ liter¹ Wiecznego pisma nie do odczytania, Którego ksiêg¹ jest czas. Kto oddala siê Od swego domu, ten ju powróci³. ycie nasze To œcie ka przysz³a i przebie ona. Nic nas nie egna. Nic nas nie opuszcza. Nie poddawaj siê. Karcer jest ciemny I w¹tek silny z nieustannego elaza, Ale w jakimœ zak¹tku twojego wiêzienia Mo e siê znaleÿæ rysa, przez niedopatrzenie. Droga jest nieuchronna jak strza³a, Ale ze szczelin œledzi nas Bóg ukryty. t³umaczenie Krzysztof Je ewski 61
64 NA GRANICY Jacek Weso³owski Na Granicy (4) T³umaczenia / Klärungen: Kunst-Werk i Dzien-Nik; Lonia, Loda, Lin; Trzej Królowie; Na Granicy Was soll das? Kunst-Werk i Dzien-Nik (Wyryw(y) z dziennika poprzedzone glos¹) Stowarzyszenie KunstGrenzen e.v. Berlin zawi¹za³o siê w czerwcu 2003 dla popierania inicjatyw kulturalnych w Starej Plebanii w Bia³owicach (zabytek baroku, rok budowy 1765). W czerwcu 2005 przy poparciu stowarzyszenia mia³a miejsce wystawa J. Ehsen in Berlin w Atelierhaus Fabrik Phoenix w Berlinie- Weißensee, Bizetstraße 102. Wystawa berliñska pokaza³a projekt Jehsen zagubiona wieœ zrealizowany w Bia³owicach i na miejscu dawnej wsi Jehsen 2002 w nowej wersji. Dziêki finansowemu wsparciu Fundacji Wspó³pracy Polsko- Niemieckiej w Warszawie wydany zosta³ dwujêzyczny katalog, prezentuj¹cy za³o- enia projektu autorstwa Izabeli Andrzejewskiej i Jacka Weso³owskiego oraz poszczególne koncepty artystów z Zielonej Góry i z Berlina. Uczestniczyli w projekcie: Rados³aw Czarkowski, Renate Hampke, Paulina Komorowska-Birger, Klaas Krüger, Alicja Lewicka, Anne Ochmann, Zenon Polus, Jacek Weso³owski, Markus Withmann. Do Berlina na spotkanie towarzysz¹ce wystawie J. Ehsen w Berlinie przyjechali z Zielonej Góry: Zenon Polus i Rados³aw Czarkowski oraz Magdalena 62
65 Gryska i Alicja Graczew. Komentarz do berliñskiego pokazu projektu wyg³osili dr Christa Juretzka, kierownik Urzêdu Kultury (Kulturamt) Berlin-Pankow i dr Jacek Weso³owski, organizator spotkania i przewodnicz¹cy stowarzyszenia Kunst- Grenzen e.v. 7 stycznia Jest kilkanaœcie ksi¹- ek w mojej bibliotece pokojowej, które czytam stale od nowa, bo lubiê i eby nie zapomnieæ. Wzi¹³em do poduszki Rodzinn¹ Europê. I czytam taki kawa³ek: Z kilku przedstawionych nam tematów na egzaminie maturalnym wybra³em wiersz poety ubieg³ego stulecia i u y³em jako pretekstu do rozprawki o rzece czasu (...) Niepokoi³ mnie sekret powszechnego ruchu, w którym wszystko ³¹czy siê ze wszystkim, wszystko wzajemnie siê warunkuje, wy³ania siê z siebie i siebie przezwyciê a, nic nie poddaje siê sztywnym definicjom. Nie potrafi³bym dziœ orzec, czy w tym wypracowaniu okaza³em siê mimowolnym uczniem Bergsona, czy te przeb³yskiwa³o tam coœ, co nazywa siê rozumowaniem dialektycznym. Jest to exactly mój pogl¹d, wyra ony w GrenzeGranicy, do którego nie potrzebujê Bergsona, a ju zw³aszcza Marksa (za Heglem). Tylko mówiê, co widzê, do czego mnie doprowadza doœwiadczenie moje yciowe w odró nieniu od Poety, wtedy ch³opca m³odego. Ta Granica, rok pracy nad ksi¹ k¹, potrójna wystawa, tak mnie wci¹gnê³a i wymêczy- ³a do granic, e nic sobie nie za³atwi³em na rok 2003 i 2004, nie mia³em do tego g³owy, ni chêci adnej piêtê zawracaæ ludziom na urzêdach. Gdy po d³ugich oci¹gach podj¹³em rozmowy w Zielonej Górze i w odzi (bo zaprzyjaÿnieni mocodawcy), dosta³em terminy od koñca bie- ¹cego roku na rzeczy nowe. Mam pomys³y, które z Granicy wysnuwaj¹ siê mi: Kunst-Werk i Z-Wi¹zki. Pierwszy jako dementi, drugi jako continuum idei Granicy. Razem jako jedno i drugie (...) W Kunst- Werku eksponaty poustawiam czy pouwieszam czy po³o ê raczej rzadko, z odstêpami, to jest tu i to, to jest tamto tam; z tytu³ami, z datami, ponazywane: instalacja, rzeÿba, fotografia. By by³o wiadomo, by by³o. Die Sprache schafft das Sein / jak powiedzia³ Wittgenstein. 27 maja. O Kunst-Werku moje na razie mots. Ka da kolejna wystawa jest nowym sposobem pokazania ca³oœci. W³aœnie, ja nie wystawiam oddzielnych prac, tylko ca³oœæ konceptu Dzien-Nik (Jacka Weso- ³owskiego, a czyj ma byæ?) w ruchu, w jakimœ wyborze i uk³adzie. Kunst-Werk jest kolejn¹ tak¹ tematyczn¹ czy problemow¹ wystaw¹-instalacj¹ dzie³a w ruchu (póki rusza siê jego autor; tu wrzucê, co napisa³em dawno ju temu w Dzien-niku: Kantor umar³, Beuys umar³, i ja te coœ chujowo siê czujê). Niemiecki tytu³ wystawy jest aluzj¹ do Ingardena (Das literarische Kunstwerk) i zarazem do ontologicznej problematyki dzie³a sztuki w estetyce jako dzia³u etyki w rozumieniu Arystotelesa. Rozdzielenie niemieckiego terminu na dwa s³owa sztuka i dzie³o odnosi siê do mojej intencji pokazania w tej wystawie wtórnoœci materializacji wobec idei: wybór gatunku wypowiedzi, œrodek wyrazu nie wi¹ ¹ mnie na sta³e. Ma to byæ w Kunst-Werku pokazane: bêd¹ rysunki, obrazy, obiekty ma³e i du e, instalacje, zdjêcia, teksty, video, performance i co byœ jeszcze chcia³, prace pojedyncze i serie (zbiory). Eksponaty bêd¹ w sali wystawowej uporz¹dkowane wed³ug zasady optyczno-architektonicznej a nie chronologicznej czy rzeczowogatunkowej. Kunst-Werk jest w mojej intencji reakcj¹ na Granicê tam pokaza- ³em amorficznoœæ i znaczeniow¹ kruchoœæ komunikatu miêdzy nadawc¹ a odbiorc¹, tu komunikat bêdzie zdyscyplinowany konwencj¹: prace wyraÿnie oddzielone jedna od drugiej, zaopatrzone w etykietki. Prace mówi¹ce jak w Odrze, gdzie Redakcja uczyni³a z nich komentarze do poszczególnych tekstów numeru. Wojtek Koz³owski podda³ mi pomys³, aby w³¹czyæ do projektu NA GRANICY 63
66 Plebaniê (ostatnio nazywam j¹ Pom-Nik Kultury, przez nawi¹zanie do serii rzeÿb /obiektów Pom-Niki) jak to by³o w 1999 w Arce-Appendix w Muzeum Ziemi Lubuskiej. Prace Bia³owickie - niech siê nazywa ten aneks Kunst-Werku - by³yby œciœle zwi¹zane z miejscem: dom z po³owy XVIII wieku jako metafora historii, natomiast Kunst-Werk mogê pokazaæ w³aœnie w miejscu nieobowi¹zuj¹cym, specjalnie ahistorycznym, peerelowski kloc budynku galerii BWA œwietnie siê do tego nadaje. Obrazki do katalogu: Na ok³adkê chcê daæ dwa bliÿniacze monta e zdjêciowe: Plebania jako ruina (wojenna a zw³aszcza powojenna pokojowa: Pom-Nik Kultury! europejskiej), Dom Ducha (zdjêcia z 1961 dosta³em od konserwatora zabytków): z przodu i z ty³u. Na to na³o ona jest postaæ Baletniczki (Eila Schwedland, uczenniczka Pañstwowej Szko³y Baletowej w Berlinie) bêdzie tañczyæ performance na spotkaniu w Plebanii, 18 wrzeœnia na tle Prac Bia³owickich) raz w ró owej, raz w czarnej spódniczce. Baletowej. Degasowej. Zdjêcia nie moje, da³a mi do wykorzystania. Jaki sens obrazka tego? e Stare z Nowym, M³ode ze Starym pomieszane (tak, Gombrowiczu). Nastêpnie jest dyptyk: na stronie 3., prace moje w poznañskiej Galerii Arsena³ bez³adnie ustawione na pod³odze przed monta em wystawy Arsena³ Nowy (fot. Marianna Micha³owska) i na stronie 14. pusta sala BWA (fot. Marek Lalko). W œrodku bêd¹ dwie strony po cztery zdjêcia kolorowe, chyba 5-6 prac Kunst-Werku i 3-2 Bia³owickie. Ca³y katalog (A4) mia³by 16 stron, tekst gêsty. Teksty: historyka sztuki, polityka i mój. Kogo poproszê, ju wiem. 5 lipca. Pani Gesine Schwan uprzejmie odmówi³a, t³umacz¹c siê brakiem kompetencji. Poprosi³em pana Markusa Meckla, znam go lepiej. Z urzêdu (przewodnicz¹cy polsko-niemieckiej komisji poselskiej z ramienia Bundestagu) jak najbardziej adres uzasadniony. (...) Wniosek o dofinansowanie projektu Kunstwerk i Prace Bia³owickie poœle do Warszawy Urz¹d Miasta w Nowogrodzie, wdziêcznoœæ dla burmistrza Jankowskiego i pana Wiesia, zw³aszcza za prace biurowo-rachunkowe jak w 2002 przy projekcie Jehsen. 20 sierpnia. Zinstytucjonalizowana idea wspó³pracy polsko-niemieckiej w Warszawie odrzuci³a wniosek bezzw³ocznie (2 tygodnie od z³o enia ostatnio przy decyzji pozytywnej czekaliœmy do ostatniej chwili, musia³em na razie w³asn¹ flotê wy³o yæ). Z tym siê liczy³em ma³o, bo dot¹d aden mój projekt polskoniemiecki (od 1994) nie zosta³ przez tego spo³ecznego rozdzielcê polsko-niemieckich pieniêdzy odrzucony. Tym bardziej, e chodzi³o o katalog za nieca³e 5 tysiêcy zet, a na GrenzeGranicê dali 65 tysiêcy. Mo e w³aœnie dlatego, a mo e to prywatna zemsta pewnej urzêdniczki, a mo e zwyk³y przypadek. Komuœ musz¹ nie daæ. Chyba to. (Chyba ju nastêpnego dnia:) Bo w yciu to jest tak, / e raz bior¹ raz daj¹ /Tylko zgredzi niestety / tego nie kumaj¹ - œpiewa polski rockman, daj¹c w przystêpnej formie wyraz yciowemu doœwiadczeniu bardzo m³odych ludzi. Jestem zgred, a kumam i wcale nie bêdê ³ap za³amywa³ ni bi³ siê w chrapy, ani siê sierdzi³ na madame Biurokracjê, opisan¹ w Rodzinnej Europie w rozdziale Celnik przez Mi³osza z perspektywy jego w³asnych doœwiadczeñ jako urzêdnika (ma³a próbka: (...) aktywnoœæ (biurokraty) ma za przedmiot nie tyle œwiat otaczaj¹cy, ile tryby organizmu, którego jest czêœci¹ ), tylko spróbujê wydrukowaæ katalog bazuj¹c na ludziach dobrej woli. Skromny, za koszt papieru i za proszêdziêkujê. Tak wysz³a Arca-Appendix przed szeœciu laty. Teksty dwóch moich autorów mam ju w teczce, pozostaje skompilowaæ wyryw z dzien-nika. 8 zdjêæ do œrodka katalogu mam przygotowane, w planowanym druku wypadn¹ technicznie s³abo, wiêc niech wypadn¹ w ogóle z publikacji. Wykorzystuj¹c dorobek œwiatowego konceptualizmu krótko opiszê niektóre. Jed- 64
67 no mia³o pokazywaæ Plebaniê jako podreperowan¹ od czasów zdjêæ na ok³adce: na domu napis DOM, tytu³ Idealizm i materializm. Inne: Pan Boja, Pan Staf-Leœny, Pan Bezg³owy. G. owa-betonowy blok z zaczepem do obci¹ ania p³aw. Zielonkawy G. owa gipsowa z zielonkaw¹ wod¹ zamkniêt¹ w plastikowej masce na oczach G. owy, betonowy G. owa na du ym porcelanowym talerzu (pierwsz¹ i trzeci¹ rzeÿbê zrobi³em do instalacji Vota w projekcie Goetzen w 2004 we Frankfurcie/Oder, przy którym mia³em okazjê poznaæ paru znanych nieznanych mi dot¹d osobiœcie artystów, zw³aszcza Tima Ulrichsa ten pokaza³ na wideo swoje wnêtrze ( o³¹dek i kiszki), daj¹c temu tytu³: Reise durch Ich. Jedna Praca Bia³owicka: Drzwi stare odarte z lakieru wielu warstw, obok strzêpy zdartej skorupy. Napis: DRZWI ODARTE ZE SKÓRY. SKÓRA ZDARTA Z DRZWI. (...) Mam nowy pomys³ na ok³adkê, inny, ycie podsunê³o w³aœnie, dosta³em zamówienie na relief na elewacjê prywatnego domu w Poczdamie. Obrazków zatem bêd¹ 4 strony, razem z 16 zostaje 12. Poprzedni pomys³ graficzny ok³adki przenoszê do œrodka zeszytu i w formie nieco innej, bo bez koloru. Jak siê zeszyt z³o y, powstaje obraz dwustronny, avers-revers. Tak. (...) 12 wrzeœnia. W moim pastiszowym Manifeœcie Sztuki Osobowej (napisa³em 1987, da³em do druku w GrenzeGranicy 2002) s¹ ludzie i niktludzie w jednym, znaczy my. Niktludzi robi z nas Forma. Instytucja, której jako ludzie oddajemy nasz¹ podmiotowoœæ: Urz¹d, Szko³a, Rynek i tak dalej. Ratunkiem przed tym mo e byæ nasza samoœwiadomoœæ. Œwiadomoœæ podmiotowoœci Ja wobec podmiotowoœci Ty (uk³ad Ich Du w rozumieniu Bubera). Takie jest przes³anie Kunst-Werku mo e widoczne. W Dzien-Niku. 7 Januar In meiner Zimmerbibliothek gibt es mehr als Dutzend Bücher, die ich immer wieder lese, weil ich sie mag und um sie nicht zu vergessen. Jetzt habe ich zum Einschlafen West und östliches Gelände genommen, org. Titel Heimat Europa (Rodzinna Europa). Und lese so ein Stück: Aus einigen uns beim Abitur vorgelegten Themen wählte ich das Gedicht eines Dichters aus dem vorigen Jahrhundert, ich benutzte es als Anlass zu einer kleinen Dissertation über den Fluss der Zeit... Mich beunruhigte das Geheimnis der unaufhörlichen Bewegung, da sich jedes mit jedem vereint, alles sich gegenseitig bedingt, sich entfaltet und selbst überwindet, sich keiner starren Definition unterwirft. Ich könnte nicht genau sagen, ob ich in diesem Aufsatz unwillkürlich als Bergsons Schüler sprach oder darin etwas durchschimmerte, was man die dialektische Denkweise nennt. Dieses ist exactly meine in GrenzeGranica ausgedruckte Meinung, wozu ich keinen Bergson brauche, und schon gar nicht Marx (von Hegel). Nur sage ich, was ich sehe, wozu mich meine Lebenserfahrung gebracht hat, anders als bei dem Dichter, der damals ein junge Bursche war. Diese Grenze, ein Jahr Arbeit an dem Buch, die dreifache Ausstellung, hat mich so ausgesaugt, bis an die Grenze, dass ich nichts für 2003 und 2004 vorbesprochen habe, ich hatte kein Muck dazu und wollte auch die Amtierende in Ruhe lassen. Als ich nach langem Zögern ins Gespräche über neuen Ideen in Zielona Gora und Lodz kam (weil ich die Direktoren dort gut kenne), bekam ich Termine ab Ende dieses Jahres. Ich habe Ideen, die aus Grenze entspringen. Die erste als dementi, die zweite als continuum der Grenze. Zusammen genommen ist das Beides. In Kunst-Werk werde ich die Exponate voneinander ordentlich entfernt stellen, hängen. legen: das ist hier und das und jenes ist dort und wieder; betitelt, datiert, mit den Gattungsnamen: Installation, Skulptur, Foto... Damit man weiß, es ist. Die Sprache schafft das Sein / Sagte Ludwig Wittgenstein NA GRANICY 65
68 27 Mai. Meine mots zu Kunst-Werk für jetzt. Jede nachfolgende Ausstellung zeigt auf eine neue Art das Ganze. Eben, ich zeige keine einzelnen Arbeiten, sondern das ganze Tage-Buch als Kunstkonzept (von Jacek Wesolowski, von wem sonst?) im Prozess, in einer Werkauswahl und in einer bestimmten Zusammenstellung. Kunst-Werk ist eine Ausstellung-Installation zu einem Thema oder zu einer Frage, wie die frühere Projekte, sie zeigt ein Kunstwerk im Prozess (solange befindet sich sein Autor im Prozess ; hier erwähne ich, was ich im Tage-Buch wieder geschrieben habe: Beuys ist tot, Kantor ist tot, und mir geht es auch beschießen). Der deutsche Ausstellungstitel ist eine Anspielung an Ingarden (Das literarische Kunstwerk) und bezieht sich gleichzeitig auf die ontologische Problematik des Kunstwerks in der Ästhetik als Teil der Ethik in aristotelischen Sinne. Die Spaltung des deutschen Terminus in Kunst und Werk weist auf meine Absicht hin, den sekundären Charakter des Materiellen der Idee gegenüber zu zeigen; welche Aussagegattung, welches Ausdruckmittel ich nehme, ist von der Botschaft vorbestimmt. In Kunst-Werk ist das deutlich gezeigt: in der Ausstellung sind Zeichnungen, Bilder, kleine und große Objekte zu sehen, es gibt Fotos, Texte, Video, Performance und was du noch willst, es gibt einzelne Arbeiten und Reihen (Sammlungen). Im Ausstellungsraum sind die Exponate nach einem optisch-architektonischen und nicht nach dem chronologischen oder sachlichgenologischen Prinzip geordnet. Kunst- Werk ist eine Replik für Grenze dort zeigte ich, wie unenkennbar und fließend die Botschaft zwischen den Autor und Empfänger ist, hier ist die Aussage durch eine Konvention diszipliniert: die Ausstellungsexponate sind offensichtlich gegliedert, abgegrenzt und mit Schildern versehen. Es sind Aussagen, wie in dem Monatsschrift Odra, wo sie, einer Idee der Redaktion folgend, die einzelnen Texte verschiedenen Autoren sinnvoll begleiten. Wojtek Koz³owski sagte, ich solle das Alte Pfarrhaus (ich nenne es neulich Denk-Mal der Kultur!, es ist eine Anknüpfung an die Skulpturen-/Objektenserie Denk-Mäler) ins Projekt einbeziehen, wie ich es in Arca-Appendix im Lebuser Museum eingeschlossen hatte. Gut, nennen wir den Anhang zu Kunst- Werk also einfach: Prace Bia³owickie (Billendorfer Arbeiten) sie wären auf das Haus aus dem 18.Jh. als eine Metapher der Geschichte fixiert, während ich Kunst-Werk in einem Raum zeigen kann, der keine historische Assoziationen weckt. Das Klotz-Bau der BWA-Galerie aus der VRP-Epoche eignet sich sehr gut dafür. Die Bilder zum Katalog: Auf den Umschlag will ich zwei Zwillingsfotomontagen geben: das Pfarrhaus als eine Ruine (infolge des Krieges und Friedens danach): Denk-Mal der Kultur! (der europäischen), ein Geisterhaus (die Aufnahme von 1961 bekam ich vom Denkmalschutzamt von vorne und von hinten. Darauf kommen je zwei Fotos mit der kleinen Balletttänzerin (Eila Schwedland, eine Schülerin der Staatlischen Ballettschule Berlin) sie wird eine Performance während der diesjährigen Begegnung im Pfarrhaus am 18 September tanzen mal mit rosaroten, mal mit schwarzen Röckchen. Wie bei Meister Degas etwa. Die Tanzaufnahmen stammen nicht von mir, ich bekam sie von dem Mädchen. Was für ein Sinn haben die Bilder? Das sich das Alte mit dem Neuen verschachtelt, dass das Alte mit dem Jungen mitlebt? Dann kommt ein Diptychon: auf die Seite 3 sind meine Arbeiten in der Galerie Arsenal in Posen auf einem Haufen liegend gezeigt, vor dem Aufbau der Ausstellung Arsenal Neu (Foto Marianna Micha³owska) und auf die Seite 14 der leere Raum der Galerie BWA in Zielona Góra (Foto Marek Lalko). In die Mitte des Heftes füge ich 8 Farbfotos: 5-6 Kunst-Werk-Exponate und 2-3 Billendor- 66
69 fer Arbeiten. Das ganze Katalog (DIN A4) hätte 16 Seiten, der Text ist sehr dicht gedruckt. Die Texte: von einem Kunstwissenschaftler, von einem Politiker und von mir. Wen ich bitten werde, weiß ich schon. 5. Juli. Frau Gesine Schwan lehnte höflich ab, sie schrieb, sie sei nicht kompetent genug. Ich habe Herrn Markus Meckel um den kulturpolitischen Text geb eten, ich kenne ihn besser... Der Antrag um einen Zuschuss für das Projekt Kunst- Werk und/i Prace Bia³owickie stellt Das Stadtamt in Nowogród ich bin dafür dem Bürgermeister Jankowski und Herrn Wieslaw sehr dankbar, vor allem für die Büroarbeiten, für die Buchhalterei es war genauso 2002 bei dem Projekt Jehsen. 20. August. Die institutionalisierte Idee der deutsch-polnischen Zusammenarbeit in Warschau hat den Antrag kurzfristig abgelehnt (das letzte Mal, als mein Projekt angenommen wurde, hatten wir zur letzte Minute auf die positive Nachricht gewartet, ich musste vorläufig mein eigenes Geld auslegen). Damit habe ich kaum gerechnet, weil bisher (seit 1994) keines meiner deutsch-polnischen Projekte von dem Verteiler der öffentlichen deutsch-polnischen Gelder für die Kultur abgelehnt wurde. Umso weniger, als es um etwa 4,5 Tausend Z³oty ging, und für die GrenzeGranica haben sie einst 65 Tausend gegeben. Vielleicht deswegen eben, oder ist das ein private Racheakt von einer Bürodame oder einfach ein Zufall. Jemandem müssen Sie mal nicht geben. Wohl das. (Wohl schon am nächsten Tag:) Man kriegt mal was und mal nicht, / so ist das, Bruder, im Leben, / nur die Leichen nicht kapieren,/ wie simpel ist das eben - so singt ein polnischer Rocksänger (Übersetzung von mir), der in leichtbekömmliche Form die Lebenserfahrung sehr jungen Leuten zum Ausdruck bringt. Ich bin eine Leiche, kapiere das aber und werde nicht heulen und weinen und der Madame Bürokratie böse sein, die in West und östliches Gelände im Kapitel Der Zöllner durch Mi³osz, der selbst jahreslang als Beamter diente, beschrieben wurde (eine kleine Kostprobe:... seine (des Bürokraten) Aktivität bezieht sich nicht auf die ihn umgebende Welt, sondern von seinem Platz in der Hierarchie ). Ich versuche stattdessen doch einen Katalog herauszugeben, sich dabei auf die Leute des guten Willens zu stützen. Ein bescheidener Druck, für Papierkosten und für bittedankeschön. So ist Arca-Appendix vor sechs Jahren erschienen. Die Texte von meinen zwei Autoren (Professor Grzegorz Dziamski und MdB Markus Meckel) habe ich schon in der Mappe, es bleibt noch ein Ausriss aus dem Tage-Buch zu meistern. 8 Fotos für die Mitte habe ich auch fertig, aber sie werden bei der gegebenen einfachen Technik schlechte Wirkung haben, also es ist besser, wenn sie ausfallen. Ich möchte aber hier die Erfahrungen der konzeptuellen Kunst nutzen und manche kurz beschreiben. Z. B. sollte ein jüngeres Foto das Pfarrhaus schon in etwas besseren Zustand zeigen, als zu der Zeit der Aufnahmen aus der Katalogumschlag. Auf der Hauswand steht geschrieben: DOM, der Titel ist Idee und Materie. Ein anderes Foto: Herr Boje, Herr Wald-Teich, Herr Kopflose. Der erste ist K.Opf im Betonblock mit eine Schlinge, er soll ein Boje im Fluss beschweren. Dann ist ein grünlicher K.Opf aus Gips mit eine transparente Plastikgesichtsmaske, in derer grünliches Wasser einschlossen ist, und schließlich ein Beton-K.Opf auf einem Porzellanteller liegend. (Die erste und die dritte Skulptur habe ich für meine Installation Vota im Kunstprojekt Goetzen 2004 in Frankfurt/Oder gemacht, dabei habe ich einige bekannte Künstler, die mir bis dahin nicht persönlich bekannt waren, kennen gelernt, besonders Tim Ulrichs; er zeigte auf Video sein Inneres den Magen, den Darm usw. die Arbeit hieß Reise durchs Ich. Eine der Billendorfer Arbeiten: Eine alte Holztür ohne viel- NA GRANICY 67
70 schichtigen Lack, der wurde abgekratzt und daneben auf ein Tuch gelegt. Inschrift: DIE GEHÄUTETE TÜR. DIE VON EINER TÜR ABGEZOGENE HAUT.... Ich habe eine neue Idee für den Umschlag, gerade vom Leben geschenkt; ich bekam soeben einen Auftrag: ein vierteiliges Relief auf die Fassade eines Hauses in Potsdam. Es werden also im Katalog 4 Seiten mit Bilder, von insgesamt 12. Geplant waren 16. Die graphische Idee aus dem Umschlag kommt in die Mitte des Heftes und wird im Sinn etwas verändert, weil nichtfarbig. Wenn man das Heft in der Mitte zusammenklappt, entsteht ein Doppelbild : avers revers. So. 12. September. In meinem pasticheartigen Manifest der Personenkunst (ich schrieb ihn 1987, publiziert 2002 in GrenzeGranica) gibt es Leutte (kein Schreibfehler) und Menschen in einem, so sind wir alle. Zu den Leutten macht uns die Form. Die Institution, an die wir, Menschen, menschliche Subjekte, unseres Ich abgeben: Das Amt, Die Schule, Der Markt u.s.w. Die Chance, um das Subjektsein nicht zu verlieren ist unseres Selbstbewusstsein. Das Bewusstsein, ein Ich einem anderen Ich gegenüber zu sein (Ich und Du im Buberschen Sinne). Solche Botschaft wäre wohl in Kunst- Werk bemerkbar. In Tage-Buch. (Übersetzt vom Autor. Mi³osz-Zitate in der Übersetzung von Maryla Reifenberg. Adjustierung des deutschen Textes Torsten Krüger) Lonia, Loda, Lin Plecionka nied³uga z w³osów blond / Blondhaargefleht (Der Untertitel ist eine Anspielung am Gedicht eines Dichters der polnischen Romantik) Berlin by³ mi od dzieciñstwa nieobcy. Na Berlin! wo³ali o³nierze w radzieckich i polskich filmach o drugiej wojnie œwiatowej. Podczas trzeciej, zimnej, wojny, w Berlinie siedzia³y naprzeciw siebie z broni¹ w rêku dwie moce, rz¹dz¹ce moim œwiatem: Sowieci i Amerykanie. Siedzê w Berlinie od paru lat. Mo na powiedzieæ, e jestem œwie o o eniony z Berlinem. / Berlin war mir von meiner Kindheit ein Begriff. Nach Berlin! riefen die Soldaten in den sowjetischen und in den polnischen Filmen über den zweiten Krieg. Während des dritten Krieges, des kalten, saßen in Berlin bewaffnet zwei Mächte gegenüber, die mit meiner Welt regierten: die Sowjets und die Amerikaner. Ich sitze in Berlin seit ein paar Jahren. Man kann sagen, ich bin mit Berlin frisch verheiratet. Berlin. Lin jest moj¹ trzeci¹ on¹. Pierwszy raz o eni³em siê z woli rodziców. Z Lod¹. W 1945 roku, gdy mia³em dwa lata, rodzice zajêli w odzi mieszkanie jeszcze ciep³e po Niemcach, w nim mieszkaliœmy przez dziesiêciolecia. Niemcy by³y przegrane. / Berlin. Lin ist meine dritte Frau. Das erste Mal war ich durch das Willen meiner Eltern verheiratet. Mit Loda. Meine Eltern kamen 1945, als ich 2 Jahre jung war, in eine Wohnung in Lodz, die noch nach einer deutschen Familie warm war; dort saßen wir einige Jahrzente. Deutschland war kaputt. Przyby³em do Niemiec w 1981 roku, aby poj¹æ za onê Loniê. To by³o ma³ eñstwo per procura. Jacyœ polscy i niemieccy urzêdnicy poœredniczyli w tym ma³- eñstwie. O Kilonii wiedzia³em tyle, e powstanie marynarzy 1918 i szprotki kiloñskie, Kieler Sprotten, dobre s¹. Nie zna³em mojej drugiej ony, nic nie wiedzieliœmy o sobie. Przypadek, eœmy siê zetknêli, bo w³aœciwie ju mia³em wyjechaæ gdzie indziej. / Ich kam nach Deutschland 1981, um Lonia zu heiraten. Ich heiratete Lonia per procura. Irgendwelche polnische und deutsche Beamte haben mir diese Ehefrau vermittelt. Ich kannte Lonia nicht, wir wusten nichts voneinander. Über Kilonia (Kiel), wußte ich, dass 1918 die deutsche Marine die Kieler Aufstand veranstaltet hat und dass es Kieler Sprotten gibt. Ein Zufall, das wir 68
71 uns mit Lonia getroffen haben, weil ich schon eigentlich woanders hingehen sollte. Ale z Loni¹ to by³o dobre ma³ eñstwo. Trwa³o 18 lat. W³aœciwie przez ten d³ugi czas nie uda³o nam siê poznaæ wzajemnie. yliœmy z sob¹ dobrze, lecz powierzchownie. Nigdy wewnêtrznie nie zbli yliœmy siê do siebie tak naprawdê. Tak jak to by³o z odzi¹. Têskni³em do Lody, z któr¹ prze y³em swoje najlepsze lata. Ale myœla³em wtedy, e nie chcê jej wiêcej widzieæ. Nie z jej winy, oczywiœcie nie. / Mit Lonia war es aber eine gute Ehe gewesen. 18 Jahre dauerte sie. Diese lange Jahre haben wir es aber nicht geschafft, uns richtig kennenzulernen. Wir lebten gut zusammen, blieben aber immerhin fern voneinander. Wir sind uns nie richtig näh gekommen. Wie es mit Loda der Fall war. Ich sehnte mich nach Lodz, in der ich meine beste Jahre gelebt hatte. Ich dachte aber damals, ich möchte Loda nicht mehr sehen. Sie war dessen nicht schuldig, nein. Berlin pozna³em w 1985 roku, powierzchownie, od jednej strony, od zachodniej. W 1999 zdecydowa³em siê o eniæ siê z Lin. Wybra³em to miasto œwiadomie, po raz pierwszy w yciu wybra³em sobie miejsce do ycia. Sam. Bo Lodê wybrali mi rodzice, Loniê zaœ urzêdnicy w Ministerstwie Nauki i Wy szego Szkolnictwa w Warszawie, czy jak to siê wtedy nazywa³o. Berlin lernte ich kennen 1985, flüchtig, von eine Seite, die westliche habe ich mich entschlossen, Lin zu heiraten. Ich habe mir die Stadt bewußt gewählt, zum ersten Mal im Leben habe ich mir eine Stadt zum Leben gewählt. Selbst. I teraz tu jestem, depczê berliñski beton. Mieszkam w dzielnicy Weißensee, ko³o ydowskiego cmentarza. Berlin bardzo przypomina ódÿ. Przez swe szare ulice, po których wœród starych kamienic czo³gaj¹ siê tramwaje, przez czerwone fabryki, przez anemiczn¹ zieleñ ulicznych drzew, wroœniêtych w bruk, asfalt i beton, przez bladoniebieskie niebo nade mn¹. Przez cztery pory roku; w Kilonii s¹ tylko dwie: jedna, w której bardzo pada deszcz i druga, gdy pada mniej. Jesteœmy teraz z Lin ma³ eñstwem, ale po prawie czterech latach znamy siê jeszcze ma³o. Jesteœmy bardzo ostro ni nawzajem wobec siebie. Loda stoi miêdzy nami. Ale przecie yje z nami razem. Stara mi³oœæ, która równoczeœnie ³¹czy i dzieli. / Jetzt bin ich da. Ich wohne in Weißensee, nicht weit von dem weltbekannten Jüdischen Friedhof. Berlin erinnert mir an Lodz sehr. Durch die graue Straßen, mit denen die Trams zwischen den Mietshäusern kriechen, durch die rote alte Fabriken, durch die schwachgrüne Stadtbäume in Stein, Asfalt und Beton, durch den blaßblauen Himmel über mich. Durch die vier Jahrzehnten; in Kiel gab es nur zwei: eine mit mehr Regen und die zweite mit weniger. Jetzt sind wir mit Lin miteinander verheiratet, aber nach fast vier Jahren kennen wir uns noch wenig. Wir sind vorsichtig mit uns. Loda steht zwischen uns. Sie lebt aber mit uns zusammen. Eine alte Liebe, die zugleich verbindet und trennt. Dopisek 15 stycznia Przez pó³ przeciêtnego ludzkiego ycia p³yn¹³em odzi¹, potem kajakiem po Kanale Kiloñskim siê kacza³em prawie dwa dziesi¹tki, a teraz Berlin-k¹ pycham pychpych ju latek szeœæ. Czeœæ. Mo e by nowy projekt wystawowy ³¹cz¹cy te trzy miasta zrobiæ? Tylko czy mi starczy si³ na zabiegi organizacyjne wokó³ tego? Biurokracja to jest postawna bardzo, nieruchawa, ma³o chêtna dama. Napociæ siê trzeba strasznie i bardzo d³ugo nie wiadomo, czy da. Trzej królowie W poczekalniach u lekarzy czytam, co podejdzie: spiegel, stern, geo, pisma jakieœ lekarskie, apteczne; zdarza siê, e i ksi¹ eczki dla dzieci; ka dy prawie lekarz ma k¹cik dziecinny w poczekalni. NA GRANICY 69
72 W jednej ksi¹ eczce znalaz³em polski motyw w literaturze niemieckiej.. Der Edelstein Der gute König Magarone Trug einen Stein in seiner Krone. Es war ein schöner Edelstein, Er funkelte wie Sonnenschein. Ein böser König kam aus Polen, Um sich den Edelstein zu holen. Sie stritten sich fast zehn Minuten, Der böse König mit dem guten. Dann kam ein fürchterlicher Krieg. Der gute König kam zum Sieg. Und schenkte weil er sich so freute Den Edelstein an arme Leute. Adres ksi¹ eczki: Joachim Ringelnatz, Kleine Wesen. 13 Versgeschichten. Illustriert von Wolf Würfel. Albertina Verlag, Berlin Spróbujê tê rymowankê przet³umaczyæ dla polskich dzieci. Dos³ownie tytu³ znaczy Szlachetny kamieñ, po polsku dam tytu³-bliskoznacznik, przypadkowo aluzyjny do polskiej klasyki literackiej i filmowej. Diament Szlachetny król Magarone Mia³ diament wprawiony w koronê. W niej ten drogocenny kamieñ Jarzy³ siê jak s³oñca promieñ. Przyby³ z Polski brzydki król: Dawaj diament, w³ó go tu! Droczyli siê d³u szy czas Ze z³ym królem dobry wraz. Wreszcie przysz³o im do wojny. Wygra³ dobry, bogobojny. I ten diament, z min¹ taak¹! Podarowa³ by³ biedakom. Przek³ad taki sobie, nale a³oby nad nim jeszcze popracowaæ. Ale nie o to chodzi. W niemieckiej ksi¹ ce dla dzieci obaj w³adcy wiod¹ dyskurs na kolorowej ilustracji. Dobry w³adca Magarone wys³uchuje uprzejmie argumentów króla z Polski, ten zaœ gêbê ma wykrzywion¹ i grozi interlokutorowi paluchem. Prezencjê ma ten Magarone jak piêkny Zygfryd z germañskiej legendy: jest to m³ody, smuk³y blondyn o szlachetnym obliczu, w stroju ówczesnym zachodnim. Tak wygl¹da³ mniej wiêcej cesarz Rzeszy Niemieckiej Otton III, gdy w roku zjecha³ do Gniezna w intencji pozyskania ksiêcia Mieszka (po niem. Misica, wed³ug niektórych historyków niemieckich by³ Normanem) do swej idei europejskiego imperium novum romanorum, prototypu EU w kszta³cie od maja Kogo zaœ przypomina z³y król z Polski? Wzrok dziki, suknia (bardzo wschodniego kroju) plugawa, na g³owie futrzana czapa, rêka na krzywym szablisku, twarz skryta w czarnym brodzisku? Gdy w czasie wakacji w roku 1977, zaraz po doktoracie, pracowa³em niedaleko Amsterdamu w fabryce odzie y, akurat przy produkcji konfekcji z polskiego lnu, jeden starszy kolega robotnik pyta³ mnie, gdzie jest Polska. No wiesz, jak pójdziemy na wschód, to najpierw s¹ Niemcy zachodnie, potem wschodnie, a potem jest Polska. Na wschód... powtórzy³ z namys³em. Niemcy zachodnie, potem wschodnie. Potem Polska... Ciê ki wysi³ek umys³owy malowa³ siê na obliczu fizycznego Holendra. Acha, Rosja! wykrzykn¹³ wreszcie odkrywczo. Jako polskie dzieci czytaliœmy w bajkach, e z³y król musi byæ Niemcem. Straszy³y nas Rodrygi, Zygfrydy, Eryk z rud¹ brod¹ w ciê kim pancerzu. e niemieckie dzieci czyta³y odwrotnie, nie b¹dÿmy zdziwieni. Natomiast usi³ujê 70
73 przypomnieæ sobie: Kim jest z³y król w bajkach rosyjskich? Zdaje siê, e chanem lub su³tanem? Źli królowie. Baœnie ró nych narodów dla dzieci m³odszych i starszych. Warto by by³o z³o yæ tak¹ antologiê. Wdziêczne zadanie dla badacza œwiatowej literatury dzieciêcej. I pouczaj¹ce. Dla polityków zw³aszcza. Na Granicy - Was soll das? Dla Józka S. Ach, yæ, yæ, yæ! / Mieæ, znaczyæ i byæ! - pisa³ Kurt Tucholsky w pierwszej po³owie ubieg³ego wieku. Źle siê dla niego skoñczy³o pod Hitlerem. Istniej¹ dwa sposoby na poprawianie sobie kondycji psychicznej: samemu podwy szaæ siê lub obni aæ punkt odniesienia. Pierwsze osi¹ga siê w³asnym talentem i wytrwa³¹ prac¹, drugie psuciem krwi i podgryzaniem innych. W tym duchu Józek S., od pó³ wieku mój kolega z miasta odzi, od 35. lat bibliotekarz, a wiêc wytrawny czytelnik s³owa drukowanego, odniós³ siê do mojego eseju w kawa³kach pt. Na Granicy, gdyœmy ostatnio spotkali siê ko³o cukierni Bliklego na ulicy Piotrkowskiej. Po co ty tam te swoje dziwne jakieœ Na grani piszesz do tej gazetki œciennej prowincjonalnej. Przecie tego nikt nie czyta, najwy ej redaktorzy, jak robi¹ numer, i oczywiœcie autorzy tekstów, ale ci czytaj¹ tylko, co sami napisz¹. Józiu - odpowiedzia³em Jeœli odczuwasz napór emulacyjny, sam coœ napisz do Tygla Kultury (czytelnikowi z prowincji wyjaœniam, e Tygiel Kultury jest to ³ódzki miesiêcznik kulturalny, ódÿ le y w samym centrum kraju). Ja zaœ piszê, gdzie siê zdarzy. Fakt, e du o dla Pro Libris piszê, bo mi terytorialnie z tytu³u bia³owickiego Pa³acu Paca pacuje (pasuje), a zw³aszcza Na Granicy to w Warszawie nie pacowa³oby mi. Wiêc odpacuj siê Tacycie. Tata czyta cytaty Tacyta. (Napisa³em i zastanowi³em siê: W³aœciwie Warszawa le y bli ej granicy ni Zielona Góra. Ale innej granicy, ogólniejszej.) Z okazji tej potyczki z Józiem, moim koleg¹ szkolnym i uniwersyteckim daje jego przybli on¹ charakterystykê Olga Tokarczuk w swoich Ostatnich historiach, w czêœci pierwszej tryptyku, pod ksywk¹ Nikolin (Józiu, ja trochê z³y na, wiêc z³oœliwy jestem dla ciebie) chcê wyjaœniæ, po co ja piszê Na Granicy do Pro Libris. An der Grenze - Was soll das? Kunst Was soll das? brzmia³ tytu³ III Konferencji Bitterfeldzkiej zorganizowanej w 1992 roku przez Klausa Staecka i Christopha Tannerta dla zastanowienia siê nad losami kultury w po³¹czonych Niemczech; dwie uprzednie Bitterfelder Konferenzen odby³y siê w wêglowym miasteczku Bitterfeld pod auspicjami SED, pierwsza w 1959, druga w 1964 roku. Po trzeciej, która by³a jakoœ à rebours, bo obrady odbywa³y siê na zapleczu, sala obrad by³a pusta, mia³a nast¹piæ czwarta w tym nowym duchu, lecz jakoœ wygas³o. By³em zaproszony w nadziei chyba organizatorów, e mo e coœ napiszê do polskiej prasy kulturalnej, ale ja wtedy wy³¹cznie Dzien-Nik tka³em, nic do prasy nie pisa³em. Sztuka Co to ma byæ? Na Granicy co to ma byæ? W 2. odcinku ( Pro Libris 3/2004) wyjaœnia³em formê powierzchniow¹ mego utworu, to teraz objaœniê treœæ wraz z form¹ g³êbok¹ jakoœ takoœ. Treœæ i forma s¹ wszak e jednoœci¹, nicht wahr? Ale najpierw dodam dla Józka uwagê ogólniejsz¹. Nie lekcewa pism ma³onak- ³adowych ( Pro Libris ma egz. nak³adu), jak i ma³o g³oœnych pisarzy. Bo nigdy nic nie wiadomo. By³o na przyk³ad przed wojn¹ (drug¹ œwiatow¹) wybitnie ma³onak³adowe pismo agary w mieœcie Wilnie, dziœ Vilnius. M. in. za³o yli je i pisali doñ studenci Uniwersytetu Batorego znani sobie i swoim panienkom: m.in. Czes³aw Mi³osz, Jerzy Putrament i Stefan Jêdrychowski, pseudonim Robespierre. NA GRANICY 71
74 Pierwszy to dziœ ka de dziecko wie, drugi rz¹dzi³ pisarzami w Polsce Ludowej i te coœ napisa³ czasem nawet, przewa nie powieœci polityczne i kryminalne, trzeci w PRL pisa³ sam sobie przemówienia (W³adys³awowi Gomu³ce pisa³ Walery Namiotkiewicz), wspó³rz¹dzi³ Polsk¹ bezwstrz¹sowo i by³ nawet ministrem spraw zagranicznych przy Warschauer Verträge miêdzy PRL und BRD). Ta uwaga ma dla Józka wartoœæ dydaktyczn¹, bo mo e Twoje wnuki, Józiu, pisaæ bêd¹ prace magisterskie i doktorskie o Pro Libris, o ile oczywiœcie wybior¹ sobie równie ma³orentowne studia, co my obaj. Zw³aszcza z uwagi na realizowan¹ przez Pismo ideê regionu kulturalnego ponad granic¹ pañstwow¹, której s³u y przede wszystkim dwujêzycznoœæ Pisma, jest to wszak e rzadkoœæ po obu stronach granicy polsko-niemieckiej jeszcze. (Uwaga wypowiedziana scenicznym szeptem: Józio obroni³ pracê magistersk¹ pt. Jerzy Putrament w wileñskich agarach, Uniwersytet ódzki, Wydzia³ Filologiczny, kierunek filologia polska, 1968, maszynopis w zbiorach BU.) (Ale ale, w zasadzie to nie ma rentownych i nierentownych studiów, nie ma gorszych i lepszych zawodów, e lekarz i in ynier to tak, teraz doszed³, a nawet wysun¹³ siê na przednie miejsca ekonomista, bo za komunizmu to by³ abstrakcjonista, a filolog i socjolog to nie; w ka dym fachu, a nawet bez, mo na dobrze zarobiæ i jeszcze do tego mieæ czyst¹ przyjemnoœæ z roboty, o to, to przede wszystkim siê liczy, no nie? Trzeba tylko potrafiæ umieæ ja osobiœcie bardzo nie narzekam i mogê podaæ wiele innych pozytywnych przyk³adów spoœród wspólnych z Józiem znajomych z odzi.) Wiêc czym jest dziwny (wed³ug Józia) tekst Na Granicy w zamyœle jego autora? Nic nie jest dziwne, jeœli ma swoje uzasadnienie. W prostej linii esej w kawa³kach i w odcinkach pt. Na Granicy wywodzi siê z mojego projektu artystycznego GrenzeGranica. Istot¹ tego projektu by³a granicznoœæ jego (zob. w bibliotekach publicznych: Jacek Weso³owski, GrenzeGranica, Rostock-Lübeck-Szczecin 2002). Zrealizowa³em projekt ten w postaci trzech wystaw nadba³tyckich od Lubeki przez Rostok do Szczecina i ksi¹ ki artystycznej specjalnie granicznej dwujêzycznej w latach Nosi³em siê z projektem tym ju w ubieg³ym wieku parê lat, szturmuj¹c ró ne instancje. Trudno mi siê z nim ca³kiem rozstaæ do dziœ. Tekst Na Granicy jest kontynuacj¹ tego projektu, pomys³u, pog³osem, jednog³osem jêzykowym po dwug³osie s³owno-obrazowym, przedstawionym w albumie-ksi¹ ce-katalogu wystawy bardzo misternie, tak, e jeden t³umacz nie chcia³ t³umaczyæ na niemiecki, e nie rozumie po polsku, wiêc jak ma t³umaczyæ, sam musia³em przet³umaczyæ jego przydzia³. O Granicy w tym kierunku myœla³o wielu. Tak na przyk³ad m³ody Czes³aw Mi³osz (wspomina w Rodzinnej Europie, do czego nawi¹zuje niem³ody Jacek Weso³owski we fragmencie dziennika do katalogu wystawy Kunst-Werk, która w rodzinnym matki moich dzieci (te znów wszystkie urodzi³y siê w Kilonii) mieœcie Zielonej Górze zosta³a pokazana niedawno. Granica wszak e jest niezbêdna miedzy Tym a Tamtym, a Owym, bez Niej zgubilibyœmy siê w otch³aniach Bytu. Wiêc niech yje Granica! Lecz b¹dÿmy œwiadomi Jej instrumentalnej funkcji, Jej roli narzêdzia naszej mowy, myœli i uczynków. I b¹dÿmy œwiadomi naszej odpowiedzialnoœci za Ni¹. Tak oto myœlê. I z tego myœlenia zjawia siê, dziêki przychylnoœci Redakcji zielonogórskiego kwartalnika, wœród artyku- ³ów, szkiców krytycznych, recenzji, wierszy, fragmentów prozy artystycznej genologicznie skodyfikowanej taki twór oto piœmiennictwa: Na Granicy, esej w kawa³kach i w odcinkach nazwa³em sobie go. 72
75 A, ju zmacha³em siê, zbêdnie da³em siê Józkowi sprowokowaæ mo e. Bo czym Granica jest, ka dy wie przecie. Dla dope³nienia obrazu opublikujê tu fragment listu do Pana Redaktora Naczelnego Pisma (wtedy by³ Sekretarzem Redakcji), który do³¹czy³em by³em do dyskietki z pierwszym odcinkiem Na Granicy, aby kurz und bündig wyt³umaczyæ mój zamys³. Pan S³awomir Kufel Berlin, 27 marca 2003 Redakcja Pro Libris Drogi Panie S³awku, (...) Parê s³ów o moim koncepcie - mówi- ³em o tym z pani¹ Ma³gorzat¹ Miko- ³ajczak. Mój tekst Na Granicy proponowa³em jako pozycjê sta³¹. To znaczy do nastêpnego numeru by³by nastêpny tekst pod tym tytu³em. I tak dalej moglibyœmy ci¹gn¹æ - jak d³ugo, to zale y od Szanownej Redakcji w³aœciwie. Tytu³ Na Granicy jest dwu-znaczny. W pierwszym rzêdzie chodzi o granicê polsko-niemieck¹ oczywiœcie. A wiêc, e to pisze ktoœ, kto stale jeÿdzi w tê i we wtê przez granicê, ktoœ, kto yje po obu stronach granicy, jest i tu i tam. Jest to ktoœ, kto uosabia jakby uniewa nianie siê, zacieranie siê granicy - miêdzy jêzykami, kulturami polsk¹ i niemieck¹, ale widzi i istotne odrêbnoœci. Drugie znaczenie dwu-znacznoœci jest natury onto- i genologicznej. W mojej biografii s¹ zmieszane: artysta (zwany plastyk) oraz literaturoznawca i teoretyk sztuki. Teksty sk³adowe ca³oœci pod tytu³em Na Granicy odnosz¹ siê tematycznie do ro nych rodzajów sztuk, formalnie nale ¹ do ró nych dziedzin piœmiennictwa, nawi¹zuj¹ do ró nych wzorców wypowiedzi jêzykowej: artystycznej i pozaartystycznej, potr¹caj¹ te czêsto problem mowy ³adnej i brzydkiej. Gdzie przebiega granica das ist das Ding. Granica to jest rzecz przez nas wymyœlona. Granice s¹ potrzebne: abyœmy nie utonêli w chaosie, musimy jakoœ porz¹dkowaæ rzeczywistoœæ. Ale granice, polityczne czy estetyczne, nie powinny byæ klatkami dla zwierz¹t, w których uwiêziona jest swoboda ludzkiej myœli. To bym chcia³ wyraziæ przez mój tekst Na Granicy w tym i w nastêpnych odcinkach. Mówi³ Pan, e przygotowywany obecnie numer Pro Libris ma temat ogólny Nêdza humanistów. Na Granicy (1) odnosi siê do tematu jak najbardziej. Mam nadziejê, e siê spodoba - mimo, a mo e w³aœnie z powodu niekonwencjonalnej formy tekstu. Zreszt¹ sk¹din¹d jest to swoiste nawi¹zanie do bardzo starego gatunku silva rerum. (...) Tak to widzia³em wtedy. Na dok³adkê Józiowi powiem: Pewna markiza rzecze do Voltaire a: Pan to siê bawi pisaniem. Suchy Filozof odpowiedzia³: Zapewniam pani¹, e jest to naczelna przyczyna, e piszê. A wiêc s¹ te inne przyczyny. NA GRANICY 73
76 Der Mann, von dem er das Rauchen gelernt hatte Rainer Vangermain Cz³owiek, który nauczy³ go paliæ Rainer Vangermain Er sah den Mann nur von der Seite und nahm ihn aus seinen Augenwinkeln wahr. Aber es stimmte, es mußte Krickstatt sein, der Mann, von dem er das Rauchen gelernt hatte. Der ihm das erste Mal eine Zigarette angeboten hatte, ihm den Lungenzug vormachte, bei dem er dann selbst beinahe ohnmächtig wurde. Er hatte ihn bestimmt eine Ewigkeit nicht mehr gesehen. Der Mann war nur wenig gealtert, er hatte das Gesicht eines alten Kindes. Gealtert schienen nur die Sachen die er trug. Sie entsprachen den wirklichen Jahren seines Lebens. Die Garderobe einer bestimmten Generation, meist in irgendwelchen Mischfarben gehalten, unauffällige Beigebrauntöne, die Tarnfarben der Fußgängerzonen. Ihm fiel Krickstatt nur auf, weil er immer noch, oder so ähnlich aussah, wie damals, in der Jugend A. Aber Krickstatt spielte kein Fußball, er war ungelenk, hatte zwei linke Füße, kein Ballgefühl und er rauchte schon. Er war der einzige, neben uns Fußballjungs, der immer am selbstgezeichneten Spielrand stand und uns beim Bolzen zusah und sich eine ansteckte. Filterlos, Karo rund, eine bevorzugte Arbeiter und manchmal auch Intellektuellenzigarette. Hin und wieder kommentierte er unser Spiel, oder brachte den Ball ins Spielfeld zurück, wenn dieser weit außerhalb geraten war. Seit einem dreiviertel Jahr war Krickstatt, damals nicht mehr an unserer Schule. Krickstatt arbeitete schon. Er war nach dem achten Schuljahr abgegangen und hatte eine Stelle bei der städtischen Müllabfuhr gefunden, wo auch sein Vater arbeitete. Nun sahen wir die beiden manchmal, hinten auf den Tritten des Müllautos stehen auch in unserem Viertel von Haustür zu Haustür fahren, die Kästen leeren. Krickstatt lachte dann manchmal und winkte uns zu. Vor uns anderen, die Zobaczy³ go jak sta³ bokiem i to tylko k¹tem oka. Ale fakt, to musia³ byæ Krickstatt, cz³owiek, który nauczy³ go paliæ. Cz³owiek, który zaproponowa³ mu pierwszego papierosa, pokaza³ jak siê zaci¹gaæ, przez co o ma³o nie zemdla³. Nie widzia³ go ju ca³¹ wiecznoœæ. Mê - czyzna postarza³ siê tylko trochê, mia³ twarz starego dziecka. Stare by³o za to ubranie, które nosi³. Wygl¹da³o na tyle lat, ile on mia³ faktycznie. Nosi³ siê zgodnie z norm¹ okreœlonego pokolenia - garderoba utrzymana najczêœciej w kolorach mieszanych, nie wpadaj¹ce w oko be owo-br¹zowe akcenty, maskuj¹ce barwy deptaków. Zobaczy³ Krickstatta tylko i wy³¹cznie dlatego, e wci¹ jeszcze wygl¹da³ tak jak wtedy, bardzo przypomina³ siebie samego z czasów m³odzików. Ale Krickstatt nie gra³ w pi³kê no n¹, by³ niezgrabny, mia³ dwie lewe nogi, w adnej nie mia³ czucia do pi³ki i ju wtedy pali³. By³ jedynym, oprócz nas pi³karzy, który zawsze sta³ ko³o wyrysowanego przez nas boiska i patrzy³ jak kopiemy, pal¹c papierocha. Bez filtra, okr¹g³e Karo ulubione przez robotników, niekiedy te przez intelektualistów. Zdarza³o siê, e Krickstatt komentowa³ mecz lub podawa³ pi³ki, jeœli zosta³y daleko wykopane z boiska. Nie chodzi³ ju wtedy z nami do szko³y. Rozpocz¹³ pracê. Odszed³ po ósmej klasie i znalaz³ robotê przy miejskiej wywózce œmieci, gdzie pracowa³ te jego ojciec. Czasami obydwu widywano, stoj¹cych z ty³u na stopniach œmieciarki, je d ¹cej od domu do domu i opró niaj¹cej pojemniki tak e w naszej dzielnicy. 74
77 wir noch weiter zur Schule gehen mußten, hatte Krickstatt einen entscheidenden Vorteil, er verdiente Geld, wohnte aber noch zu Hause, hatte für niemanden zu versorgen und konnte den Großteil seines verdienten Geldes für sich ausgeben. Kino, Klamotten, Moped und natürlich Zigaretten. Für Mädchen schien sich Krickstatt weniger zu interessieren, aber auch die Mädchen nicht für ihn. Nur einmal habe ich ihn ein spezielles Interesse bekunden sehen. An einem Sommerabend lag er kurioserweise mit dem Rücken auf der Türschwelle der Hauseingangstür unseres Wohnblocks, die Beine am Türrahmen hochgelehnt und starrte nach oben. Wir hatten gerade ein kleines Spielchen beendet und wollten jeder nach Hause zu seiner Familie, wir nannten es nach Oben gehen. Vor uns liefen Karin und Renate, die dem Fußballspiel zugeschaut hatten, kicherten und grinsten. Wir hatten uns für sie angestrengt und Reuter hatte sogar seinen Fallrückzieher gezeigt. Aber jetzt waren wir abgekämpft und verschwitzt und wollten einfach nur nach Oben. Die Mädchen waren ja auch noch morgen da und spätestens auf dem Schulhof in der Pause könnte man ja miteinander sprechen. Im Hauseingang lag Krickstatt, mit dem Rücken auf der Türschwelle. Die Mädchen stockten, als sie ihn sahen und baten ihn aufzustehen um in den Hauseingang treten zu können. Aber Krickstatt blieb liegen und sagte einfach Nee. Sie sollten über ihn hinwegsteigen, um ins Haus zu gelangen. Die Mädchen trugen sehr kurze Sommerröcke und zögerten einen weiten, hohen Schritt über Krickstatt hinweg zu machen. Diesen Blick und sei er noch so kurz, wollten sie ihm nicht gestatten und sie forderten ihn nochmals auf, die Schwelle freizugeben. Inzwischen hatten auch wir den Hauseingang erreicht und die Mädchen vor uns, blockierten nun ihrerseits für uns den Zutritt. Reuter, der unter uns der beste Fußballer war, ahnte, wie wir auch, was hier gespielt wurde, er ging auf Karin und Renate zu und sagte:...nun kommt Mädels, nun habt euch nicht so und er sagte, und eins und zwei und hob. Da faßten sich die Mädchen ein Herz und machten nacheinander den Schritt über Krickstatt hinweg, um dann schnell im Ch³opak uœmiecha³ siê wtedy i macha³ do nas. Nad nami, chodz¹cymi jeszcze do szko³y, Krickstatt mia³ jedn¹, zdecydowan¹ przewagê zarabia³ pieni¹dze, przy tym wci¹ jeszcze mieszka³ z rodzicami i nie mia³ nikogo na utrzymaniu, móg³ wiêc spor¹ czêœæ swoich zarobków wydaæ na siebie. Kino, ciuchy, motorower i oczywiœcie papierosy. Dziewczêta raczej siê nim nie interesowa³y, ale i on te nie gania³ za sukienkami. Raz tylko widzia³em objaw jego szczególnego zainteresowania. Podczas jednego z letnich wieczorów w przedziwny sposób le a³ na progu drzwi wejœciowych do naszego bloku, opieraj¹c nogi wysoko na futrynie i wpatruj¹c siê przed siebie w górê. W³aœnie skoñczyliœmy graæ ma³y meczyk i ka dy chcia³ iœæ do domu, mówiliœmy wtedy, e idziemy na górê. Przed nami pod¹ a³y Karin i Renate, które przypatrywa³y siê grze, œmiej¹c siê i chichocz¹c. Sprê aliœmy siê dla nich strasznie, Reuter pokaza³ nawet swoj¹ przewrotkê. Ale teraz byliœmy spoceni i zmêczeni i chcieliœmy ju tylko do góry. Dziewczyny bêd¹ tutaj zapewne tak e jutro i najpóÿniej na szkolnym dziedziñcu bêdzie mo na zagadaæ do nich podczas przerwy. W wejœciu, na plecach le a³ Krickstatt, na progu. Dziewczêta widz¹c go zatrzyma³y siê, prosz¹c, aby wsta³ i je przepuœci³. Ale ch³opak nadal le a³, mówi¹c krótko nie. Mog³y przeskoczyæ nad nim, aby wejœæ do domu. Dziewczynki jednak nosi³y krótkie, letnie sukienki i waha³y siê przed zrobieniem du ego kroku ponad nim. Nie chcia³y zgodziæ siê na to spojrzenie, nawet gdyby by³o bardzo krótkie. Poprosi³y go wiêc jeszcze raz, aby zwolni³ przejœcie. W miêdzyczasie do wejœcia dotarliœmy tak e my i dziewczêta, stoj¹c przed nami, same nam teraz blokowa³y drzwi. Reuter, który by³ najlepszym pi³karzem z nas, domyœla³ siê, jak zreszt¹ my wszyscy, o co tu chodzi, podszed³ do Karin i Renate i rzek³:... no co jest dziewczêta, no dalej... i raz, i dwa, i hop.... Dziewczyny NA GRANICY 75
78 ersten Stock des Treppenhauses zu verschwinden. Krickstatt hatte ihnen unter die Röcke gestarrt, als würde er ins Weltall schauen und als Karin und Renate verschwunden waren, sprang er mit einem Jauchzer auf und sagte,... ja, ich hab sie gesehen, ich hab sie gesehen, ich habe ihre Muschis gesehen. Er hüpfte von einem Bein auf das andere, holte seine Zigaretten aus der Hosentasche und zündete sich eine Karo an und entfernte sich vom Hauseingang. Wir grinsten und schauten ihm nach und ob das mit den Muschis stimmte, wollte wir ein andermal erfragen. Am nächsten Tag, nachmittags, mußte ich zum Russischnachhilfeunterricht und konnte nicht zum Fußball auf den Bolzplatz gehen. Ich hatte eine Leistungskontrolle verhauen und sollte nun mit der schönen Elisabeth, die ein Russischass war und die im gleichem Aufgang wohnte wie ich, Russischsätze pauken wie,... Lenin wurde in Kasan geboren. In den ersten Jahren wurde er von seinem Vater unterrichtet. Später besuchte er das Gymnasium und war ein ausgezeichneter Schüler. Als er das Gymnasium beendete, erhielt er eine Goldmedaille, als Auszeichnung. Lenin paluschil solotuju medal. Diesen Satz mit der Goldmedaille habe ich lange behalten. Irgendwann wollte auch ich eine Goldmedaille bekommen, vielleicht im Fußball, vielleicht in Deutsch, vielleicht im Laienspiel. In Russisch würde ich es nicht schaffen. In russisch war ich nur im Nachahmen gut. Ich konnte mir die sechs Fälle nicht merken und auseinanderhalten, dafür aber das R gut rollen und sprach immer das unbetonte O, wie ein A aus, was die Lehrerin erfreute und verwunderte. Wie konnte nur jemand, der die Grammatik nicht beherrschte, einen Sinn für solche Feinheiten haben? Aber das hatte ich mir abgeschaut, das war mein Spieltrieb, ich habe es einfach nachgeahmt. Beherrschen wollte ich es nicht, ich wollte spielen. Auch das Lenin von seinem Vater unterrichtet wurde, beeindruckte mich sehr. Nur so konnte ich mir auch Höchstleistungen vorstellen, in einem intimen, engen, vertrauensvollem Verhältnis. Gern hätte ich mich von meinem Vater unterrichten lassen, aber mein Vater war Kommunist und kämpfte für die Veränwziê³y g³êboki oddech i jedna po drugiej przest¹pi³y ponad Krickstattem, znikaj¹c zaraz na schodach na pierwszym piêtrze. Krickstatt wlepi³ na krótko oczy pod sukienki dziewczyn robi¹c minê, jakby nagle zobaczy³ przestrzeñ kosmiczn¹, a Karin i Renate czym prêdzej uciek³y. Podskoczy³ z okrzykiem triumfu i powiedzia³,...widzia³em, widzia³em, widzia³em to. Skaka³ z jednej nogi na drug¹. Wyci¹gn¹³ papierosa z kieszeni i zapali³, oddalaj¹c siê od wejœcia. Szczerzyliœmy zêby spogl¹daj¹c za nim. PóŸniej chcieliœmy go wypytaæ, czy to prawda, e coœ tam widzia³. Nastêpnego dnia po po³udniu musia- ³em iœæ na korepetycje z jêzyka rosyjskiego. Nie da³em wiêc rady pograæ na boisku w pi³kê. Zawali³em sprawdzian i razem z piêkn¹ Elisabeth, która by³a prymusem z rosyjskiego i mieszka³a w tej samej klatce co ja, musia³em wkuwaæ ruskie zdania, np.: Lenin urodzi³ siê w Kazaniu. W pierwszych latach ycia uczy³ go ojciec. PóŸniej uczêszcza³ do gimnazjum, gdzie by³ wspania³ym uczniem. Po skoñczeniu gimnazjum, otrzyma³ z³oty medal, jako wyró nienie. Lenin pa³uczi³ zo³otuju medal. To zdanie ze z³otym medalem zapamiêta³em na d³ugo. Ja te chcia³em w jakiœ sposób zdobyæ z³oty medal, mo e w pi³ce no nej, mo e w niemieckim, mo e za amatorski teatrzyk. W ka dym razie w dziedzinie jêzyka rosyjskiego raczej mi siê nie uda. Z rosyjskiego umia³em tylko dobrze naœladowaæ i powtarzaæ. Nie by³em w stanie zapamiêtaæ i rozró niæ szeœciu przypadków, ale za to umia³em dobyæ z siebie dÿwiêczne r, a nieakcentowane o wymawia³em zawsze jako a, co niezmiernie dziwi³o, ale te i cieszy³o nauczycielkê. Nie mog³a poj¹æ jak ktoœ, kto za grosz nie mia³ poczucia gramatyki, mia³ taki talent do tego rodzaju niuansów? Ale ja to sobie podpatrzy³em, to by³ mój instynkt gracza, ja to po prostu œwietnie naœladowa³em. Nie mia³em zamiaru siê tego uczyæ, dla mnie by³a to zabawa. Du e wra enie zrobi³o na mnie tak e to, e Lenina uczy³ ojciec. Tylko w ten 76
79 derung der Verhältnisse auf der ganzen Welt. Da blieb für Privatunterricht wenig Zeit. Als ich mich von Elisabeth verabschiedete und für die Nachhilfestunde in Russisch bedankte, sagte ich, ich würde ihr auch gern einmal helfen in einer Sache die ich besser kann, vielleicht, als sie. Elisabeth sah mich an und lachte mit den Augen und sagte, na gut, schaue dir am Wochenende mein Fahrrad an, das Hinterrad hält keine Luft und ich schaffe es nicht die Fahrraddecke abzuziehen, die Ventile sind es nicht, die sind neu. Damit schwang sie sich auf ihr Sportrad und radelte davon. Unter ihren himmelblauen Shorts zeichnete sich ihr vom Turnen trainierter Jugendweihehintern verführerisch ab. Mir fiel Krickstatt wieder ein und wie er gestern, Karin und Renate unter den Rock geschaut hatte und behauptet hatte ihre Muschis gesehen zu haben. Vielleicht konnte ich Krickstatt heute noch treffen und vielleicht war noch mehr aus ihm herauszukriegen. Ich traf ihn bei der Baubude des Wächters des angrenzenden Neubaugebietes, wo er manchmal auf dessen Hund aufpaßte, während sich der Wächter mit Bier versorgen ging, für die kommende Nacht. Krickstatt sah mich kommen und zündete sich eine Zigarette an und ließ mich dann nicht aus dem Blick, bis ich vor ihm stand. Nah, willst du dich nach Karin und Renates Muschis erkundigen?, Fragte er grinsend und inhalierte tief den Rauch seiner Zigarette. Die anderen waren auch schon da, habe ihnen aber nichts erzählt, wollten keine mitrauchen, sind eben noch nicht erwachsen, haben Schiß vor Papi und Mami. Hier rauch eine mit, dann erzähl ich dir mehr und er hielt mir eine Karo hin. Ich zögerte, ich war gespannt auf Krickstatts Bericht, aber wenn ich daran dachte, das meine Eltern erfahren würden, das ich heimlich rauchte, wäre zu Hause die Hölle los. Da nahm Krickstatt die filterlose Zigarette und zerrieb sie zwischen seinen Händen, achtete aber darauf, das die Tabakkrümel nicht auf die Erde fielen und als die Zigarette zerrieben war, stecke er die Nase zwischen die Handflächen und atmete das Aroma des zerbröselten Tabaks ein. Er hielt mir eine Zigarette hin und sagte,... hier versuchs erstmal so. Ich sposób mo na by³o osi¹gaæ najlepsze wyniki w osobistych, bliskich, pe³nych zaufania relacjach. Z chêci¹ bra³bym lekcje u ojca, ale on by³ komunist¹ i walczy³ o zmianê stosunków na ca³ym œwiecie. Niewiele czasu zostawa³o mu na nauczanie. Kiedy egna³em siê z Elisabeth, dziêkuj¹c za korepetycje z rosyjskiego, powiedzia³em, e ja te chêtnie bym jej pomóg³ w czymœ, co umiem byæ mo e lepiej od niej. Spojrza³a na mnie œmiej¹cymi siê oczami i powiedzia³a: w porz¹dku, w weekend obejrzyj mój rower, tylne ko³o nie trzyma powietrza, a ja nie dam rady œci¹gn¹æ opony, na pewno to nie wentylki, s¹ nowe. Powiedziawszy to wskoczy³a na rower i odjecha³a. Pod jej b³êkitnymi spodenkami zarysowa³y siê namaszczone m³odoœci¹, ukszta³towane przez gimnastykê poœladki. Przypomnia³ mi siê Krickstatt, to jak zajrza³ Karin i Renate pod sukienki, zapewniaj¹c potem, e widzia³ to, co zwykle siê tam znajduje. Mo e go jeszcze dzisiaj z³apiê i da siê coœ wiêcej z niego wyci¹gn¹æ. Spotka³em go przy stró ówce na przylegaj¹cym placu budowy nowego osiedla, gdzie czasem pilnowa³ psa stró a, jak ten szed³ zaopatrzyæ siê w piwo na nadchodz¹c¹ noc. Krickstatt zobaczy³ jak idê, odpali³ sobie papierosa i nie spuszcza³ ze mnie wzroku, a znalaz³em siê przed nim. No i co, chcia³eœ siê czegoœ dowiedzieæ o Karin i Renate?, zapyta³ szczerz¹c zêby. Zaci¹gn¹³ siê g³êboko papierosowym dymem. Inni ju tu byli, ale nic im nie mówi³em, nikt nie chcia³ ze mn¹ zapaliæ, to jeszcze ma³olaty i trzês¹ portkami przed mamusi¹ i tatusiem. Masz tu, zapal ze mn¹, a ja ci coœ opowiem i poda³ mi jednego karo. Zawaha³em siê, bardzo mi zale a³o na relacji, ale jak sobie pomyœla³em o rodzicach, jak siê dowiedz¹, e ukradkiem popala³em, rozpêta siê piek³o. Krickstatt wyci¹gn¹³ papierosa bez filtra i roztar³ go w rêkach, uwa aj¹c aby kawa³ki tytoniu nie spad³y na ziemiê. Jak skoñczy³, w³o y³ nos pomiêdzy d³onie NA GRANICY 77
80 atmete das starke Aroma des losen Tabaks, das scharf und würzig war, aber nicht unangenehm. So und nun richtig und er bot mir erneut eine Zigarette an und gab mir Feuer. Ich zog vorsichtig an ihr und pustete den Rauch gleich wieder aus. Das Aroma der brennenden Zigarette war schärfer als im kalten Zustand und der Rauch brannte in der Mundhöhle. Nah, los paff ein bißchen mehr, die mußt du schon schaffen, sonst erzähle ich nichts, sagte Krickstatt. Ich zog an der Zigarette und pustete den Rauch vor mich in die Luft und versuchte dabei etwas zu empfinden, oder auch zu spüren, aber es wuchs nur ein Gefühl des Unbehagens, der Rauch wurde unangenehmer und das Aroma immer schärfer, langsam keimte auch ein Gefühl von Ekel. Aber Krickstatt sagte, die mußt du schaffen, sonst erzähle ich nichts. Und ich fühlte mich herausgefordert, wie beim Fußball,... die mußt du schaffen,... und ich dachte, den mußt du schaffen, an dem mußt du vorbeikommen und ich stellte mir den Verteidiger Pludau vor, an dem ich meisten vorbeikam und in den Zweikämpfen Sieger blieb. Die Zigarette war fast aufgeraucht, aber Krickstatt hatte noch nichts von seinen Himmelsblicken unter die Röcke von Karin und Renate erzählt und mir schwante, das er sich damit Zeit lassen wollte. Ich mußte ihn infrage stellen und einfach behaupten, daß er gar nichts gesehen hat und nur aufschneiden wollte, denn die beiden hätten mit Sicherheit Schlüpfer getragen. Eben nicht, sagte Krickstatt. Woher wolltest du das wissen, fragte ich zurück. Nach dem die beiden euch eine Weile beim Fußballspielen zugeguckt hatten, gingen sie hinter den Muttererdeberg, zu den Sträuchern, um zu pieseln. Dabei habe ich sie beobachtet, bevor sie sich hinhockten, schlugen sie ihre Sommerröcke hoch und waren darunter nackt. Dann erst habe ich beschlossen mich auf die Schwelle der Haustür zu legen und mir die Sache aus der Nähe anzusehen. Und was hast du nun gesehen, fragte ich bohrend. Krickstatt grinste und schnippte den Kippen seiner aufgerauchten Zigarette in den Sand,... allerhand, süß die beiden, kleinen, halbnackten Mäuse, wie Schneeweißchen und Rosenrot, die eine blond die andere schwarz, auch da unten. Mensch, i wdycha³ aromat rozkruszonej machorki. Poda³ mi papierosa i rzek³:... masz spróbuj najpierw tak. Wci¹gn¹³em mocny zapach luÿnego tytoniu, by³ ostry, zdecydowany, ale nie nieprzyjemny. Dobrze, a teraz naprawdê. Znów da³ mi papierosa i poda³ ognia. Ostro nie siê zaci¹gn¹³em i wypuœci³em zaraz dym. Aromat pal¹cego siê papierosa by³ ostrzejszy ni poprzednio, a dym pali³ w usta. No dalej, poci¹gnij jeszcze, tego ju musisz spaliæ, bo ci nic nie powiem, powiedzia³ Krickstatt. Zaci¹gn¹³em siê i wypuœci³em dym przed siebie w powietrze, stara³em siê czegoœ doznaæ lub te coœ odczuæ, ale ros³o we mnie wra enie niesmaku, dym stawa³ siê nieprzyjemny, a aromat coraz ostrzejszy, powoli zaczê³o mi siê robiæ niedobrze. Ale Krickstatt powiedzia³: tego ju musisz spaliæ, bo ci nic nie powiem. I poczu³em wyzwanie, jak na boisku... tego musisz spaliæ... i pomyœla³em, tego musisz za³atwiæ, tego musisz przejœæ i wyobrazi³em sobie obroñcê Pludaua, którego najczêœciej udawa³o mi siê min¹æ i z którym wygrywa³em pojedynki jeden na jednego. Papieros mia³ siê ku koñcowi, ale Krickstatt jeszcze nic nie powiedzia³ na temat niebiañskiego spojrzenia pod sukienki dziewczyn i z niechêci¹ odczu- ³em, e chce sobie daæ na to czas. Musia- ³em przyprzeæ go do muru, zakwestionowaæ, stwierdziæ, e nic nie widzia³, e tylko siê przechwala³, poniewa dziewczêta z pewnoœci¹ mia³y majtki. W³aœnie, e nie powiedzia³ Krickstatt. Sk¹d o tym wiedzia³eœ, spyta³em. Po tym, jak obydwie przez chwilê ogl¹da³y was podczas meczu, posz³y w krzaki za stert¹ ziemi, aby siê za³atwiæ. Obserwowa³em je wtedy. Zanim kucnê³y, podwinê³y sobie letnie sukienki, pod spodem obie by³y nagie. Wtedy dopiero zdecydowa³em po³o yæ siê w progu drzwi domu i sprawdziæ rzecz z bliska. No i co widzia³eœ nalega³em, Krickstatt uœmiechn¹³ siê krzywo i strzeli³ niedopa³kiem w piasek,...sporo, obie 78
81 Krickstatt, du bist bei der Müllabfuhr, wo hast du nur das Märchenerzählen gelernt, oder bringen die euch das dort bei? Krickstatt sagte, wenn du morgen wieder zum Rauchen kommst, hier an die Baubude, erzähl ich dir, wie ich s beweisen kann. Aber jetzt muß ich los, hab noch was vor und morgen früh um fünf ist bei mir die Nacht zuende. Inzwischen war der Wächter zurückgekommen, mit seinem Biervorrat für die Nacht und Krickstatt übergab den Hund, der die ganze Zeit geschlafen hatte und zog von dannen. Am nächsten Tag kam Krickstatt nicht. Ich wartete noch eine Weile und ging dann zum Bolzplatz um mit den anderen Fußball zu spielen, unsicher ob Krickstatt mich versetzt hatte und gar nicht beweisen konnte, was er behauptete, oder ob er doch irgendwie verhindert war. In den nächsten Tagen suchte ich ihn abzupassen, denn ich hatte mir vorgenommen ihn beim Wort zu nehmen, selbst wenn ich wieder rauchen mußte. Inzwischen hatte ich bei Gelegenheiten versucht an offenen Zigarettenschachteln zu riechen, um den Duft frischen Tabaks einzuatmen und fand ihn immer angenehmer. Als ich am Freitag von der Schule nach Hause kam, fand ich einen Zettel vor auf dem stand, - komm heute um 18 Uhr zu Baubude, - Krickstatt. Ich ging gegen achtzehn Uhr zur verabredeten Stelle und tatsächlich war Krickstatt da. Er saß auf einem zweisitzigen Moped, das aufgebockt war und rauchte genüßlich vor sich hin, der Hund des Wächters lag ihm zu Füßen und schlief. Entschuldige sagte er, daß ich neulich nicht kommen konnte, aber und er zeigte auf das Moped, das hier ging vor. Ist jetzt mein s und war günstig zu haben, deswegen mußte ich dich versetzen. Aber das mit dem Beweis ist nicht vergessen. Morgen kann ich s dir beweisen. Wir können morgen, am Samstag, zusammen nach K. fahren in die Badeanstalt mit dem Moped, ich hole dich ab. Karin und Renate sind auch dort, hab ich sie vorhin sagen hören. Jetzt setz dich mal aufs Moped und rauch erst eine und er hielt mir eine Karo hin. Am Samstag wollte ich eigentlich das Fahrrad von Elisabeth reparieren, aber davon sagte ich Krickstatt nichts. Ich mußte wieder an den ma³e s³odkie myszki, jak œnie na biel i ró, jedna blond, druga czarna, tak samo tam na dole. Ch³opie, ty pracujesz przy wywózce œmieci, gdzie siê nauczy³eœ takie bajki opowiadaæ? Tego te was tam ucz¹? Na to Krickstatt: Jak jutro znowu przyjdziesz tu zapaliæ, do stró ówki, powiem ci, jak mogê to udowodniæ. Ale teraz muszê ju spadaæ, muszê coœ jeszcze za³atwiæ, a jutro o pi¹tej rano wstajê. W miêdzyczasie wróci³ stra nik z zapasami piwa na noc. Krickstatt odda³ œpi¹cego przez ca³y czas psa i poszed³. Nastêpnego dnia nie przyszed³. Czeka³em jeszcze chwilê i poszed³em na boisko pograæ z ch³opakami w pi³kê, niepewny czy Krickstatt wystawi³ mnie do wiatru i po prostu nie móg³ udowodniæ swoich zapewnieñ, czy jednak coœ go zatrzyma³o. W nastêpnych dniach próbowa³em go przydybaæ, poprzysi¹g³em sobie bowiem trzymaæ go za s³owo, nawet jeœli znów musia³bym paliæ. W miêdzyczasie próbowa³em przy okazji obw¹chiwaæ otwart¹ paczkê papierosów, aby powdychaæ zapach œwie ego tytoniu. Wydawa³ mi siê coraz przyjemniejszy. Kiedy w pi¹tek wróci³em do domu ze szko³y, znalaz³em œwistek, na którym by³o napisane: przyjdÿ dzisiaj o do stró ówki Krickstatt. Oko³o poszed³em na umówione miejsce i rzeczywiœcie spotka- ³em tam autora notatki. Siedzia³ na dwuosobowym, postawionym na nó ki motorowerze i delektowa³ siê papierosem, wydychaj¹c przed siebie dym. U stóp le a³ pies stra nika i spa³. Przepraszam, powiedzia³, e ostatnio nie mog³em przyjœæ, ale... rzek³ znacz¹co pokazuj¹c motorower, mia³em jedyn¹ okazje go kupiæ. Ale sprawa z dowodem nie zosta³a zapomniana. Jutro mogê ci udowodniæ. Mo emy jutro w sobotê jechaæ razem do K. na basen motorowerem, przyjadê po ciebie. Karin i Renate te tam bêd¹, dopiero co s³ysza³em jak rozmawia³y. A teraz siadaj na maszynie i zapal jednego i po- NA GRANICY 79
82 Satz Lenin paluschil solotuju medal denken und sagte Krickstatt für Samstag zu. Die Karo schmeckte scharf und kratzte. K. war ein nahes Dorf und die Badeanstalt war der dortige Bauernsee, der eingezäunt, mit Stegen und Umkleidekabinen, einer Liegewiese und einem Kiosk versehen war. Hier traf sich die städtische Jugend in ihrer Freizeit, den Sommer über. Krickstatt hatte einen Plan. Er wußte das Karin und Renate auch nach K. wollten und wir mußten unbedingt vor ihnen dort sein, um sie zu erwarten und zu beobachten, wenn sie in die Umkleidekabinen gingen um sich ihre Badeanzüge anzuziehen. Wir wollten ihnen dann folgen und aus der gegenüberliegenden Kabine, durch Ritzen und kleine gebohrte Löcher die es dort gab, ihren Umziehakt beobachten. Durch das Moped waren wir unabhängiger und konnten vor dem Bus, oder sollten die Mädchen mit dem Fahrrad kommen, in jedem Falle vor ihnen in K. am See sein. Es war strahlend blauer Himmel und wunderbares Badewetter an diesem Samstag. Krickstatt und ich lagen schon auf der Decke und hatten uns eine angesteckt, als Karin und Renate die Badeanstalt betraten. Noch war wenig Betrieb am See und Krickstatt konnte zwei von drei Umkleidekabinen der Mädchen mit einem Keil versperren, so daß Karin und Renate nur eine bestimmte Kabine benutzten konnten. Auf der Seite der Jungskabinen hatte er die, die der offenen Mädchenkabine gegenüberlag verriegelt, so daß diese immer frei blieb. Karin und Renate steuerten geradewegs die Umkleidekabinen an, was für uns das Zeichen war unsere Zigaretten auszudrücken und abzuwarten bis sie in ihrer Kabine verschwunden waren. Krickstatt hatte sich überzeugt, das in unserer Kabine auch wirklich Schmullöcher waren und diese vorsorglich mit Papier verdeckt, daß man aber hochnehmen konnte. Eine Minute wollten wir warten und dann den Mädchen nachgehen. Es mußte zügig von statten gehen, um ja nichts zu verpassen. Krickstatt legte Wert darauf, er wollte etwas beweisen und nicht als Aufschneider dastehen. Vorsichtig nahmen wir die Papierstückchen vor den Gucklöchern hoch und die beiden Mädchen drängelten sich in der Kabine da³ mi karo. W sobotê to chcia³em w³aœciwie naprawiæ Elisabeth rower, ale nic nie mówi³em o tym Krickstattowi. Znów musia³em myœleæ o zdaniu: Lenin pa³uczi³ zo³otoju medal. Zgodzi³em siê na sobotê. Karo smakowa³o ciê ko i drapa³o w gard³o. K. to by³a pobliska miejscowoœæ, a k¹pieliskiem by³o tamtejsze wiejskie jezioro, które ogrodzono. By³o zaopatrzone w pomosty, przebieralnie, trawiast¹ pla ê do le akownia oraz w kiosk. Tutaj spotyka³a siê miejska m³odzie i spêdza³a swój letni, wolny czas. Krickstatt mia³ plan. Wiedzia³, e dziewczyny te chc¹ jechaæ do K., my musieliœmy byæ na miejscu koniecznie przed nimi, chc¹c w spokoju czekaæ na nie i je obserwowaæ, kiedy wejd¹ do przebieralni, aby za³o yæ stroje k¹pielowe. Wtedy pójdziemy za nimi i przez szpary i wywiercone ma³e dziurki bêdziemy je obserwowaæ z kabiny stoj¹cej naprzeciwko. Dziêki motorowerowi byliœmy niezale ni, powinniœmy jednak byæ przed nimi w K., jeszcze zanim przyjedzie autobus, lub jak dziewczyny jecha³yby rowerami. W sobotê by³o piêkne, b³êkitne niebo i wspania³a pogoda na k¹piel. Krickstatt i ja le eliœmy ju na kocu i zapaliliœmy po jednym, kiedy na k¹pielisko wesz³y Karin i Renate. By³ jeszcze niewielki ruch nad jeziorem i Krickstatt móg³ dwie z trzech przebieralni zaklinowaæ, tak eby dziewczyny mog³y u ywaæ tylko tej jednej, okreœlonej. Po stronie kabin dla ch³opców zaryglowa³ t¹, która le y dok³adnie naprzeciwko jednej otwartej kabiny dziewczêcej, tak e by³a dla nas do dyspozycji. Karin i Renate skierowa³y siê od razu do przebieralni, co by³o dla nas znakiem, aby zgasiæ papierosy i spokojnie czekaæ, a znikn¹ w swoich kabinach. Krickstatt przekona³ siê, e w naszej kabinie te s¹ dziury, profilaktycznie pozatykane papierem, ³atwe jednak do odkrycia. Chcieliœmy odczekaæ minutê i pod¹ yæ za dziewczynami. Wszystko musi przebiegaæ bardzo sprawnie, aby nic nie prze- 80
83 und waren schon halbnackt. Gleich mußten sie sich ganz ausziehen, um in ihre Badeanzüge zu schlüpfen. Einmal dachte ich noch an den Satz,...Lenin poluschil solotuju medal... und tatsächlich Krickstatt hatte nicht gelogen. Das Blond von Karins Haaren fand sich auch zwischen ihren Schenkeln, sparsamer blonder Flaum. Die dunkle Renate auch da schwarz wie die Nacht. Mir wurde der Hals trocken und in der Hose spannte sich etwas. Ich blickte auf die Brüste der Mädchen, die sich unterschieden wie ihre Muschis und dachte, die dunklen Typen sind wohl oben herum auch immer üppiger. Schneeweißchen und Rosenrot und der Märchenerzähler von der Müllabfuhr, Krickstatt hatte nicht gelogen. An diesem Samstag kaufte ich mir die erste Schachtel Zigaretten in meinem Leben. Diesmal bot ich Krickstatt eine an, der grinsend annahm und noch etwas anerkennendes sagte. Ich wollte nicht bis zum Nachmittag in der Badeanstalt bleiben, denn ich hatte Elisabeth versprochen ihr Fahrrad zu reparieren und den Termin vorsorglich auf den Nachmittag gelegt. Ich freute mich auf sie. Noch einmal wiederholte ich den Satz,...Lenin poluschil solotuju medal. Inzwischen waren vielleicht fünfzehn Minuten vergangen und als er sich umdrehte und dahinschaute, wo der Mann stand, den er als Krickstatt wiedererkannt hatte, blätterte dieser in einer Zeitung. Er ging auf ihn zu und begrüßte ihn mit den Worten, Krickstatt, erkennst du mich wieder? dabei faßte er in seine Jackentasche und zog eine angefangene Schachtel Gitane hervor. Er drückte sie ihm in die Hand und sagte, da, nimm, ich rauche nicht mehr. Auf der Schachtel stand seine Adresse und die Telefonnummer, als Notiz aus einem Gespräch. Er sah ihn noch einmal deutlich und freundlich an, dann drehte er sich um und ging in entgegengesetzer Richtung davon. gapiæ. Dla Krickstatta wa ne by³o, e chcia³ coœ udowodniæ i nie wyjœæ na k³amcê i chwalipiêtê. Ostro nie powyci¹galiœmy papierowe kawa³ki z dziur i zajrzeliœmy do œrodka. Obie dziewczyny t³oczy³y siê w kabinie i do po³owy by³y ju rozebrane. Za chwilê powinny byæ ju ca³kiem nagie, aby za³o yæ kostiumy k¹pielowe. Pomyœla³em jeszcze o zdaniu...lenin pa³uczi³ zolotuju medal... i faktycznie Krickstatt nie k³ama³. Blond w³osy Karin mia³y swoje odzwierciedlenie w oszczêdnym bia³ym puchu tak e poni ej. Ciemna Renate, by³a równie ciemna jak noc dwa piêtra w dó³. Zasch³o mi w gardle, a w spodniach zrobi³o siê ciasno. Spojrza³em na piersi dziewcz¹t, które podobnie siê ró ni³y. Nasz³a mnie refleksja, ciemna karnacja mo e byæ w niezwykle ciekawy sposób zaokr¹glona. Œnie na biel i ró, bajarz ze œmieciarki, Krickstatt nie k³ama³. W tê sobotê kupi³em sobie pierwsz¹ w swoim yciu paczkê papierosów. Tym razem to ja poczêstowa³em, Krickstatt wzi¹³ jednego, uœmiechn¹³ siê zgryÿliwie i coœ jeszcze powiedzia³. Nie chcia³em zostawaæ na k¹pielisku a do popo³udnia, obieca³em Elisabeth, e naprawiê jej rower, a termin przezornie ustali³em w³aœnie na popo- ³udnie. Cieszy³em siê na to spotkanie. Jeszcze raz powtórzy³em zdanie:...lenin pa³uczi³ so³otuju medal. Tymczasem minê³o mo e piêtnaœcie minut. Kiedy siê obróci³, spogl¹daj¹c w miejsce, gdzie sta³ mê czyzna, w którym rozpozna³ Krickstatta, ten kartkowa³ gazetê. Podszed³ do niego i pozdrowi³ go s³owami: Krickstatt, poznajesz mnie?, siêgn¹³ przy tym do kieszeni kurtki i wyci¹gn¹³ napoczêt¹ paczkê gitanesów. Wsun¹³ j¹ do jego rêki i powiedzia³, trzymaj, ja ju nie palê. Na paczce znajdowa³ siê jego adres i numer telefonu notatka z jakiejœ rozmowy. Jeszcze raz przyjacielsko na niego spojrza³, potem odwróci³ siê i odszed³ w przeciwnym kierunku. T³umaczenie Grzegorz Gorzechowski NA GRANICY 81
84 Maria Przybylak Na wszystkie strony zmêczeniem przybita do niechêci przemilczam siebie jak siê przemilcza grzech albo powierzon¹ tajemnicê do czasu a odœwie y mnie strumieñ rzeœkich barw wtedy odrzucê z siebie ko³drê niemocy rozewrê ramiona i œwiat pochwycê w swoj¹ radoœæ i rozpiszê j¹ na wszystkie strony wiersza Nie do koñca Nie dowierzam losowi zw³aszcza gdy siê do mnie zbyt szeroko uœmiecha mo e przecie szczerz¹c szydercze k³y pokazaæ mi plecy i nie narzekam gdy szczodry dla innych mnie gnêbi niepowodzeniami ale te w najbardziej nieprzewidziany sposób mo e przede mn¹ otworzyæ wrota do radoœci. 82
85 Maria Przybylak Jak stara sukienka Czas jest ulotny zdarzenia umykaj¹ pamiêci do notesu zapakowaæ ka d¹ chwilê mo e siê przydaæ jak stara sukienka przy odnowionej modzie na pamiêtniki. Uskoki jak siê w przestrzeni zaznaczyæ gdy labirynt spraw wsysa ka d¹ chwilê i mimo dobrej woli nie starcza sekund by rozchybotane ycie w wiersz zamotaæ... a ty mi mówisz: rozwiñ skrzyd³a! 83
86 Der große Mann Yvonne Zitzmann Wielki cz³owiek Yvonne Zitzmann Langsam schoben sich die Blätter übereinander, ungeachtet ihrer Form und Herkunft, und die Spatzen tauchten vergnüglich ihr Federkleid hinein. Am Ende der Straße, dort, wo der Bahnhof von dicht stehenden Kastanien umrahmt lag, begann ein großes und lautes Auto, das Laub fortzukehren. Das Grau des nahenden Winters legte sich um das Paar, umhüllte ihre Körper auf solch eindringliche Art und Weise, daß man annehmen konnte, es waren ihrer nicht zwei. In einer ihr eigenen Naivität suchte sie nach vergänglichen Momenten, um den von ihr erlebten Augenblick zu vertiefen. Der Wind, der mit einer fast schon beängstigenden Sorgfältigkeit durch ihr Haar wehte, trug die Reste der Farben auf ihren Wangen und Lidern mit sich fort, die nicht der Begierde der letzten Nacht gewichen waren. Und ihre Hände griffen noch stärker nacheinander. Die Frau sah ihn an. Für kurze Zeit begab sie sich dabei mit dem Kopf aus seiner warmen Achselhöhle, und die Herbstwinde schlugen heftig gegen ihre Stirn. Ihr Blick streifte das Stückchen Haut, welches unter dem schwarzen Schal hervor blinkte, streifte das verwinkelte Ohr mit der kleinen braunen Locke darin und die Nase, deren Spitze sich leicht zum Mund neigte, was seinem Profil einen ernsten und nachdenklichen Ausdruck verlieh, wie sie ihm einmal gesagt hatte. Die Haut in seinem Gesicht, zunehmende Blässe, erlebte für wenige Stunden ihre Wiedergeburt. Es waren jene Stunden, in denen ihre Körper nicht zu unterscheiden waren. Aber auch dies hat die Vergangenheit in ihrem gewaltigen Bauch verdaut, vielleicht bereits als Fettzellen an den Schen- Liœcie leniwie piêtrzy³y siê jeden na drugim, nie zwa aj¹c na status i pochodzenie, a wróble weso³o nurza³y w nich swoje piórka. Przy koñcu ulicy, gdzie dworzec otoczony by³ drzewami kasztanowymi, wystartowa³ ogromny, g³oœny samochód zgarniaj¹c przed siebie stosy liœci. Szaroœæ nadchodz¹cej zimy roz³o y³a siê wokó³ dwojga ludzi, otuli³a ich cia³a w ten stanowczy, nie daj¹cy ich rozdzieliæ sposób. Dziewczyna we w³asnej naiwnoœci, chc¹c pog³êbiæ prze ywan¹ chwilê, poszukiwa³a tych wszystkich ulotnych momentów. Wiatr, g³adz¹c z niepokoj¹c¹ trosk¹ jej w³osy, unosi³ w dal resztki farby z jej policzków i powiek, które nie ust¹pi³y miejsca ¹dzy ostatniej nocy. Jej rêce chwyta³y siê jeszcze mocniej raz po raz. Spojrza³a na niego. Na chwilê wysunê³a g³owê spod jego ciep³ego ramienia, jesienne wiatry gwa³townie dotknê³y jej czo³a. Wzrok musn¹³ kawa³eczek skóry, b³yskaj¹cy spod czarnego szala, musn¹³ pe³ne zakamarków ucho z niewielkim br¹zowym loczkiem, musn¹³ nos, którego czubek sk³ania³ siê lekko ku ustom, nadaj¹c jego twarzy powa ny i refleksyjny wyraz, jak mu kiedyœ powiedzia³a. Skóra na jego twarzy coraz bielsza jakby przez krótki czas doœwiadcza³a ponownych narodzin. Zdarza³y siê momenty, kiedy ich cia³a zlewa³y siê w jedno. Ale tak e i to wch³onê³y ar³oczne trzewia przesz³oœci, byæ mo e gromadz¹c ich igraszki w t³uszczowych komórkach ud na póÿniej. A wróble sp³oszone warkotem zmiataj¹cego liœcie samochodu, opuszcza³y jesienne stosy, ratuj¹c siê w co odleglejszych koronach drzew. 84
87 keln gespeichert, um sich an dem Spiel zu laben. Und die Spatzen, verstört durch das brummende Geräusch des Laubautos, retteten sich aus dem Herbst in entferntere Baumkronen. Der Mann mußte ihren Blick bemerkt haben, denn plötzlich zog er sie noch enger an sich heran und drückte behutsam ihren Kopf zurück in seine Achselhöhle. Es war Lukasz sehr unangenehm, wenn Rika in seinen Augen las. Sie tat das immer sehr gründlich. Entdeckte sie wieder einen kleinen gelben Punkt in dem dunklen Braun, war dies der Beweis für seine seelische Tiefe. Die vielen von Rika entdeckten Punkte waren die Verbindung nach innen; durch sie wollte sie in ihn hineinschauen. Lukasz wollte das nicht. Sein Körper gehörte ihm. Singen die Vögel immer so fröhlich oder sind sie auch mal traurig? Der junge Mann mochte und fürchtete diese Art von Fragen gleichermaßen. Doch er hatte sie gestellt, es gab kein Zurück mehr. Vielleicht sind sie fröhlicher, weil sie über derartiges nicht nachdenken. Rika war scheinbar zufrieden mit ihrer Antwort. Übermütig warf sie ihren Kopf zurück, und ihr Blick erhob sich zum Himmel. Lukasz schwieg. Gestern hatte er sie gefragt, ob sie mit in seine Stadt ziehen wollte, nach Poznan, mit in sein Land auf der anderen Seite der Oder. Übermütig und künstlich war Rikas Lachen erklungen, und ein roter Hauch überzog ihre Wangen. Lukasz wußte nicht, was zuerst dagewesen war. Schließlich waren sie wortlos weiter durch die Wiesen bei Altranft gelaufen, bis die Sonne von einer Wolke verschluckt wurde. Das war gestern. Lukasz ärgerte sich, daß Rika ein Problem aus dem großen Mann machte. Sie wußte nicht, wie es war, als ihr kurz nach der Geburt Wasser ins Gesicht geträufelt wurde; sie konnte es nicht nachfühlen, einem fremden Menschen sein Leben zu schenken, demütig zu sein, zu beichten. Er wollte das entschuldigen. Schließlich konnte sie ihm sagen, daß sie mit sechs Mê czyzna musia³ zauwa yæ jej spojrzenie, nagle bowiem przyci¹gn¹³ j¹ mocniej do siebie, przezornie wpychaj¹c jej g³owê z powrotem pod ramiê. ukasz by³ bardzo nieprzyjemny, kiedy Rika czyta³a w jego oczach. Robi³a to zawsze bardzo dok³adnie. W ciemnym br¹zowym oku odkrywa³a wci¹ na nowo ma³y, ó³ty punkt dowód na jego duchow¹ g³êbiê. Tych wiele odkrytych przez Rikê punkcików by³o bramk¹ do œrodka. To przez nie chcia³a zajrzeæ w g³¹b niego. ukasz broni³ siê przed tym. Jego cia³o nale a³o do niego. Czy ptaki œpiewaj¹ wci¹ tak radoœnie, czy te s¹ smutne? M³odzieniec w równej mierze lubi³, jak i obawia³ siê tego rodzaju pytañ. Jednak e ju je zada³, nie by³o odwrotu. Byæ mo e s¹ weselsze, bo nie zastanawiaj¹ siê nad czymœ takim. Rika najwyraÿniej by³a zadowolona ze swojej odpowiedzi. Odrzuci³a swawolnie g³owê do ty³u, a jej wzrok wzniós³ siê ku niebu. ukasz milcza³, wczoraj spyta³, czy nie przenios³aby siê z nim razem do jego miasta, do Poznania, do kraju po drugiej stronie Odry. Sztucznie i arogancko zabrzmia³ œmiech Riki, a jej policzki z lekka siê zaró owi³y. Trudno by³o okreœliæ co pojawi³o siê pierwsze. Ostatecznie nadal przechadzali siê po ³¹kach niedaleko Altranft 1, nie odzywaj¹c siê do siebie, do czasu a chmura nie poch³onê³a s³oñca. To by³o wczoraj. ukasz denerwowa³ siê, e dla Riki istnieje problem istoty boskiej. Nie mia³a pojêcia jak to jest, kiedy krótko po narodzeniu pokropi¹ ci twarz wod¹; nie mog³a tego poczuæ, jak to jest darowaæ swoje ycie komuœ innemu, jak to jest byæ pokornym, spowiadaæ siê. Chcia³ jej wybaczyæ. W koñcu mog³a mu powiedzieæ, e ju w wieku szeœciu lat p³ywa³a szybciej od swojej 1 Do 1994 wioska w powiecie Märkisch-Oderland na zachodnim krańcu Łęgów Odrzańskich. Od 1994 roku część miasta Bad Freienwalde. NA GRANICY 85
88 bereits schneller als ihre vier Jahre ältere Schwester schwimmen konnte. Alles andere würde sich finden.rika wollte jedoch nicht unentwegt von Teufeln und Dämonen reden; wie gerne hätte sie einfach nur seine Hand genommen und ihm vom Kastor im Sternbild des Zwilling erzählt. Aber Lukasz würde dann sofort die Entstehung der Erde durch des großen Mannes Wort rekonstruieren wollen; Rikas Theorie der Taten und des Schweigens bliebe wieder ungehört.sie hatten den Bahnhof erreicht. Lukasz war abrupt stehengebleiben und böse funkelten seine Augen. Ich weiß, warum du über so etwas nicht reden willst: Du bist nämlich kein Katholik. Wie entsetzlich schallte die harte Endung des Wortes in Rikas Ohren nach. Ihre Nasenflügel bebten vor Erregung. Katholik. Lukasz ließ es damit nicht bewenden. Eine Ungläubige bist du! Es hatten sie gewiß schon Beschimpfungen ereilt, die bereits im Klange die ihnen innewohnende Boshaftigkeit verrieten, aber dieses Wort war Rika bis dahin harmlos erschienen, ja, mit seinen vier Silben hatte es bislang beinahe harmonisch vor ihren Augen getanzt. Lediglich die Vorsilbe un gab einen gemäßigten, negativen Charakter preis. Doch im Nu hatte sich dieses Bild gewandelt.rika sah Lukasz an. Diesmal suchte sie nicht die kleinen, gelben Punkte in seinen Augen, und fast enttäuscht war er darüber. Das glaubst du also. Sanft bebte ihre Stimme, besaß jedoch die gewohnte Tonlage.Seine linke Schuhspitze kratzte in den Fugen zwischen den Steinen. Leute wie dich finde ich - unrichtig. Spätestens jetzt war Lukasz bewußt, daß er zu weit gegangen war. All das, was sich mühevoll zwischen ihnen aufgebaut hatte, brach zusammen. Kälte statt Zartheit hatte seine Worte umsponnen, und es war nicht mehr rückgängig zu machen. Rikas Wangen wurden wieder rot. Ich möchte dir eine Geschichte erzählen, begann sie. Auf dem Teich in meinem Dorf finden sich starszej o cztery lata siostry. Wszystko inne jakoœ by siê pouk³ada³o. Rika jednak e twardo nie chcia³a rozmawiaæ o diab³ach i demonach; jak e chêtnie po prostu wziê³aby go za rêkê i opowiedzia³a o Kastorze w gwiazdozbiorze bliÿniaków. Ale wtedy ukasz natychmiast zacz¹³by rekonstruowaæ stworzenie œwiata poprzez S³owo Bo e; teoria Riki o czynach i milczeniu znów pozosta³aby nie wys³uchana. Dotarli do dworca. ukasz zatrzyma³ siê nagle, a jego oczy gniewnie b³ysnê³y. Wiem, dlaczego nie chcesz o tym mówiæ: nie jesteœ katoliczk¹. S³owa te zabrzmia³y nieprzyjemnym zgrzytem w uszach Riki. P³atki jej nosa dr a³y ze zdenerwowania. Katoliczka. Ch³opak na tym nie poprzesta³. Jesteœ niewierz¹ca! Brzmienie wypowiadanego s³owa, ukryta w nim z³oœliwoœæ bez cienia w¹tpliwoœci dosiêg³a jej zniewaga. S³owo to jednak e brzmia³o dotychczas tak nieszkodliwie, cztery sylaby tañczy³y niemal w zupe³nej harmonii przed oczami dziewczyny. Przedrostek nie jedynie zdradza³ umiarkowanie negatywny charakter. W mgnieniu oka sta³o siê ostre i k³uj¹ce. Rika spojrza³a na ukasza. Nie szuka- ³a tym razem ma³ych, ó³tych punkcików w jego oczach, co niemal by³o przyczyn¹ jego rozczarowania. W to wiêc wierzysz. Jej g³os dr a³ delikatnie, niemniej s³ychaæ by³o znajomy ton. Czubkiem buta drapa³a w przerwach pomiêdzy kamieniami. Ludzie tacy jak ty czêsto bywaj¹ omylni. Jeœli nie wczeœniej to teraz w³aœnie dotar³o do ukasza, e posun¹³ siê za daleko. Wszystko to, co z takim trudem miêdzy nimi powsta³o, runê³o w jednej chwili. Jego s³owa oplot³y ch³odem, bezpowrotnie pogr¹ aj¹c delikatnoœæ i czu³oœæ, odwrotu ju nie by³o. Policzki Riki znów siê zaczerwieni³y. Chcia³abym opowiedzieæ ci pewn¹ historiê rozpoczê³a. Ka dego roku podczas wiosny nad staw w mojej miejscowoœci docieraj¹ kaczki, by tu 86
89 jedes Jahr im Frühling die Enten ein, um sich zu mehren. Der Teich ist wirklich sehr, sehr klein und es gibt immer ein großes Geschrei, welches man bis zur Kirchturmspitze hören kann. Unter den Enten schwimmt auch ein Blesshuhn. Nur vom Namen her scheint es mit dem einfachen Huhn verwandt zu sein. In Wirklichkeit fühlt sich das Blesshuhn wie eine Ente. Also reckt es den schwarzen Hals in die Höhe, streckt die Brust weit nach vorn und gluckst laut. Die Entendame erkennt sofort den Betrug und fragt: Ich fürchte mich vor dir. Warum willst du mich täuschen? Ich will dich nicht täuschen, antwortet der Verliebte, ich will dich lehren. Wie kannst du mich lehren wollen, so die empörte Ente, wenn du dich mir näherst, als wärst du einer wie ich. Komme mir näher als ein Huhn und bleib bei mir als Ente, dann lasse auch ich mich lehren. Das Blesshuhn wirkt nachdenklich und hat mit dem Flügelschlagen aufgehört. Leise fragt es: Wird dich dann auch mein weißes Stirnschild nicht mehr stören und mein schwarzes Gewand nicht mehr ängstigen? Die Ente steckt ihren Schnabel zwischen die Flügel und das bedeutet wohl ein Kopfschütteln. Der nächste Frühling wird es wissen, so ihre Worte an den Unglücklichen. Die Blätter hatten ihren Tanz beendet und legten sich zwischen die Gleise. Rika schlug den Kragen ihrer Jacke hoch und lief zurück in das Dorf. Vor dem kleinen Teich blieb sie stehen und fragte die Weiden, wann die Enten wiederkommen werden. Vielleicht tat es Lukasz dann auch. odbywaæ swoje gody. Staw jest naprawdê bardzo, ale to bardzo ma³y i zawsze dochodzi z jego strony wielki krzyk. S³ychaæ go a po czubek koœcielnej wie y. Pomiêdzy kaczkami p³ywa te ³yska (Blesshuhn). Tylko z nazwy jednak e zdaje siê przypominaæ zwyk³ego koguta (Huhn). W rzeczywistoœci ³yska czuje siê jak kaczka. Wyci¹ga wiêc swoj¹ czarn¹ szyjê ku górze, wypina pierœ daleko w przód i g³oœno gdacze. Kacza dama jednak od razu poznaje oszustwo, pyta wiêc: Bojê siê ciebie. Dlaczego chcesz mnie oszukaæ? Nie chcê ciê oszukiwaæ, odpowiada zakochany, chcê ciê uczyæ. Jak mo esz chcieæ mnie uczyæ», oburza siê na to kaczka, «kiedy to zbli asz siê, jakbyœ by³ taki jak ja. PrzyjdŸ do mnie jako ³yska i zostañ przy mnie jako kaczka, wtedy tak e pozwolê ci siebie uczyæ. Ptak zastanowi³ siê i przesta³ uderzaæ skrzyd³ami o wodê. Cicho zapyta³: Czy nie bêdzie ci wtedy przeszkadzaæ mój bia³y znak na czole i czy przestanie ciê trwo yæ mój czarny ubiór? Kaczka wcisnê³a swój dziób pomiêdzy skrzyd³a, co znaczy³o to samo co kiwanie g³ow¹. Przekonamy siê nastêpnej wiosny, odpowiedzia³a nieszczêœliwemu. Liœcie koñcz¹c swój taniec, roz³o y³y siê pomiêdzy torami. Rika podnios³a do góry ko³nierz swojej kurtki i wróci³a do wsi. Przed niewielkim stawem stanê³a i zapyta³a wierzb, kiedy wróc¹ kaczki. Byæ mo e razem z nimi wróci i ukasz. t³umaczenie Grzegorz Gorzechowski NA GRANICY 87
90 SYLWETKI Czes³aw Sobkowiak Piêtno egzystencji Czes³aw Sobkowiak Das Mal der Existenz Do kategorii poetów, którym nie wystarcza artystyczny wy³¹cznie wysi³ek pisania, ale dodatkowo konieczna okazuje siê towarzysz¹ca temu procesowi manifestacja egzystencjalnej odrêbnoœci, mo na zakwalifikowaæ gorzowskiego poetê Kazimierza Furmana. aden twórca nie jest w stanie funkcjonowaæ w zupe³nej harmonii z otaczaj¹c¹ rzeczywistoœci¹, ale wewnêtrzna potrzeba realnego zaznaczania tego faktu wskazuje, i sztuka ma dla niego znaczenie tak e pozaartystyczne. Nie tylko w tym rzecz, by uk³adaæ piêkne zdania, ale tak e w³asnymi zachowaniami te zdania uzasadniaæ, potwierdzaæ e siê potrafi za ich sens i prawdê p³aciæ jak¹œ cenê. Taka postawa najczêœciej nacechowana bywa specyficznym (czasami awanturniczym jak u Rimbauda) stylem ycia, w którym na pierwszym miejscu jest bunt, kwestionowanie w zasadzie permanentne wszelkich schematów, kostiumów, stereotypów moralnych, obyczajowych, wszelkiej przeciêtnoœci bycia, nieautentycznoœci obowi¹zuj¹cych zasad i wartoœ- Zu der Kategorie der Dichter, denen die künstlerische und schriftstellerische Anstrengung allein nicht ausreicht, weil sie noch von der Bekundung eines existentiellen Anderssein begleitet werden muss, gehört der Gorzower Dichter Kazimierz Furman. Kein Künstler ist im Stande, in völliger Harmonie mit der ihn umgebenden Wirklichkeit zu leben, wenn er aber zusätzlich noch das innere Bedürfnis hat, dies hervorzuheben, dann scheint es, dass die Kunst für ihn auch eine außerkünstlerische Bedeutung hat. Es geht nicht nur darum, schöne Sätze zu verfassen, sondern auch darum, durch das eigene Verhalten diese zu begründen, zu bestätigen, dass man für ihren Sinn und ihre Wahrheit in der Lage ist, einen Preis zu zahlen. Solch eine Einstellung wird meistens durch einen spezifischen (manchmal, wie bei Rimbaud, abenteuerlichen) Lebensstil gekennzeichnet, in dem die Auflehnung, ein fast ständiges Infragestellen aller Schemen, Kostüme, aller moralischer und sittlicher Vorurteile, aller Durchschnittlichkeit des Seins, der Künstlichkeit der geltenden Prinzipien und Werte an erster Stellen stehen. Furman bezeichnete das als Narretei auf dem Marktplatz. Das wird manchmal verwechselt mit der Verachtung eben 88
91 ci. Furman okreœli³ to mianem odgrywania na rynku b³azenady. Mylone to bywa niekiedy z lekcewa eniem tych e wartoœci w imiê niczym nie ograniczonej wolnoœci. Tote taki twórca w pewnym momencie chc¹c nie chc¹c nie tylko, e wchodzi w konflikt z otaczaj¹cym œwiatem, ale g³êboko doœwiadcza jego skutki. Egzystencja jawi siê jako szczególnie dotkliwy problem. Z jej piêtnem nie przychodzi mu ³atwo siê uporaæ. Artyœci tego rodzaju przykuwaj¹ uwagê publicznoœci. Staj¹ siê przedmiotem zainteresowania i komentarzy. Tak by³o np. z Andrzejem Burs¹, Rafa³em Wojaczkiem czy Stanis³awem Gostkowskim. Tak jest z Mieczys³awem Warszawskim, a w Gorzowie z poet¹, jak napisano, ju ikonicznym, maj¹cym swoj¹ legendê, czyli Kazimierzem Furmanem. Ta legenda, to oczywiœcie fakt odbioru jego postaci jako ca³oœci yciowo-twórczej. Ma na jej kszta³t w tym przypadku wp³yw sam autor Kazimierz Furman poszczególnymi skandalizuj¹cymi (zw³aszcza w przesz³oœci) poczynaniami, ale te funkcjonuje niezale nie od niego samego. Myœlê, e on sam szybko zorientowa³ siê, i dziêki tworzonej i tworz¹cej siê wokó³ jego osoby legendzie ze swoj¹ poezj¹ ³atwiej mu docieraæ do odbiorcy oraz funkcjonowaæ w towarzyskich uk³adach. Tworzy i dowartoœciowuje swoim buntem ich odrêbnoœæ i pe³nion¹ misjê, uzasadnia mitologiê poszczególnych miejsc i instytucji, choæby gorzowskiego empiku i Lamusa. Poniek¹d czu³ siê wrêcz zobowi¹zany kreowaæ ten swój nietuzinkowy styl ycia. Czu³ przyzwolenie dla prowokacji, bulwersowania, kokieterii. Da³o siê to nie jeden raz obserwowaæ. Z biegiem lat ta burzliwie realizuj¹ca siê niezale noœæ, w po³¹czeniu z dorobkiem twórczym, nagrodami, publikacjami w prasie i wydawnictwach ksi¹ kowych, sprawi³a, e ma on dzisiaj w tym nadwarciañskim, lubuskim mieœcie ustalon¹ i niekwestionowan¹ pozycjê klasyka (niestety latka siê k³aniaj¹) miejscowej literatury. Kazimierz Furman debiutowa³ jako poeta w Nadodrzu (1974), a pierwszy zbiór wierszy pt. Powrót do os³upienia wyda³ w 1976 r. Na jego dorobek sk³ada siê siedem poetyckich wydañ ksi¹ kowych. Na uwagê szczególn¹ zas³uguje w wiele lat póÿniej wydany, dwujener Werte im Namen der uneingeschränkten Freiheit. Und so kommt dann solch ein Künstler eines Tages, gewollt oder ungewollt, nicht nur in Konflikt mit der ihn umgebenden Welt, sondern er erlebt auch dessen Folgen tief. Die Existenz erscheint als ein besonders schmerzvolles Problem. Es ist nicht einfach für ihn, mit ihrem (Brand)mal fertig zu werden. Künstler dieser Art fesseln die Aufmerksamkeit des Publikums. Sie werden zum Gegenstand des allgemeinen Interesses und der Kommentare. So war es z. B. mit Andrzej Bursa, Rafa³ Wojaczek oder Stanis³aw Gostkowski. So ist es mit Mieczys³aw Warszawski und in Gorzow mit dem, wie es heißt schon ikonenhaften Dichter, der seine Legende hat, mit Kazimierz Furman. Diese Legende hängt natürlich mit der Rezeption seiner Gestalt als eines künstlerischen und menschlichen Ganzen zusammen. Sie wurde in diesem Fall vom Autor Kazimierz Furman selbst durch sein skandalöses Tun (vor allem in der Vergangenheit) mitgestaltet, aber sie funktioniert auch unabhängig. von ihm selbst Ich glaube, dass er selbst schnell zu dem Schluss gekommen ist, dass er dank der um ihn geschaffenen und sich selbst schaffenden Legende besser im Stande sein würde, den Leser zu erreichen und in den gesellschaftlichen Kreisen zu funktionieren. Durch seine Auflehnung schafft er ihr Anderssein und die bekleidete Mission und wertet sie auf, und er begründet die Mythologie von einzelnen Orte und Institutionen, wie etwa der Gorzower Klubs: Empik und Lamus. Er fühlte sich geradezu verpflichtet, diesen seinen unkonventionellen Lebensstil zu kreieren. Er fühlte die Zustimmung, provozieren, aufregen und kokettieren zu dürfen. Das ließ sich häufig beobachten. Mit den Jahren führte diese sich stürmisch entwickelnde Unabhängigkeit in Verbindung mit den künstlerischen Erfolgen, Preisen und Veröffentlichungen in der Presse und in Büchern dazu, dass er heute in dieser Stadt an der Warthe, die anerkannte und unbestrittene Position eines Klassikers (die Jahre lassen grüßen) der örtlichen Literatur besitzt. Kazimierz Furman debütierte als Dichter in der Zeitschrift Nadodrze (1974), sein erster Gedichtsband Powrót do os³upienia wurde 1976 veröffentlicht. Sein Werk umfasst bisher sieben Gedichtsbände. Besondere Aufmerksamkeit verdient der viele Jahre später herausgegebene deutsch-polnische Band seiner von Karin Wolff ins Deutsche übertragenen Poesie unter dem Titel Autoportret z drugiej rêki - Selbstporträt aus zweiter Hand (1999). Hier möchte ich den Namen eines anderen, des schon verstorbenen, geschätzten Gorzower Schrifs- SYLWETKI 89
92 jêzyczny niemiecko-polski tom jego poezji w przek³adzie Karin Wolff, zatytu³owany Autoportret z drugiej rêki - Selbstporträt aus zweiter hand (1999). W tym momencie chcê przywo³aæ nazwisko innego, ju nie yj¹cego, cenionego pisarza gorzowskiego Zdzis³awa Morawskiego, który zwróci³ uwagê u zarania twórczoœci na talent literacki ch³opaka gorzowskiego Zawarcia. By³o to dla krystalizacji jego lirycznego ywio³u na pewno bardzo wa ne. Morawski by³ wielkim mentorem jego talentu. Jak przysta³o na odkrywcê przed æwieræwieczem. Jak przysta³o na spe³nione póÿniej nadzieje, które w swoim uczniu pok³ada³. Przyk³adem takiego spe³nienia i docenienia jest bez w¹tpienia, niezbyt co prawda obszerny, zbiór Kazimierza Furmana pt. Wiersze (1995) z rysunkami jego przyjaciela Andrzeja Gordona i tekstami towarzysz¹cymi: wstêpem Morawskiego Gorzów w czasach Furmana oraz pos³owiem Bogdana J. Kunickiego. Ta ksi¹ ka, poza zawartoœci¹ poetyck¹, rozpoznawaln¹ w tonacji, potwierdzaj¹c¹ obsesje tematyczne, sporo wyjaœnia, gdy idzie o legendê. Potwierdza jej istnienie i tworzy j¹ zarazem. Morawski nie przypadkowo najpierw wiele miejsca poœwiêci³ egzystencji Kazimierza Furmana tudzie odrêbnoœci jego poezji na tle ówczesnych lokalnych zjawisk kulturalnych. Wed³ug Kunickiego groÿnie kie³kuj¹cych ostatnio w naszym yciu. Wobec kszta³tu tego ycia nonszalancki buntownik Furman musia³ jawiæ siê ze sw¹ postaw¹ yciow¹ i poezj¹ wrêcz jak bohater. Jest bowiem po s³usznej stronie, swoistym antidotum na wszystko to, co siê wokó³ dzieje. Morawski pisa³: W czasach Furmana w Gorzowie wychodzi³o kilka gazet, na ³amach których wierszy poety nie drukowano, bowiem do tych gazet nie pasowa³y, i dalej: pisa³ on swoje wiersze jakby wspak i naprzeciw wobec rozpanoszonej taniochy s³ownej, wœród której y³, wszystko to w wierszach Furmana by³o udrêk¹, wrêcz koszmarem. ycie krzy uje wci¹ cz³owieka - poeta jest bêkartem œwiata - dowodzi³, wiêc jak Baudelaire odkry³ piêkno brzydoty. (...) Furman pokaza³ nam koszmarn¹ urodê obecnoœci, w mieœcie œredniej wielkoœci. Tym bardziej wiarygodn¹ maj¹ wymowê te s³owa, gdzie tellers Zdzis³aw Morawski nennen, der von Anfang an die literarische Begabung des Jungen aus der Brückenvorstadt sah. Dies war bestimmt sehr wichtig für die Herauskristallisierung dessen lyrischen Elementes. Morawski war ein großer Mentor seines Talentes. So wie es sich für den Entdecker von vor einem Vierteljahrhundert gehört. Wie es sich für die später erfüllten Hoffnungen gehört, die er in seinen Schüler setzte. Als Beispiel einer solchen Erfüllung und Würdigung kann zweifellos der, zwar nicht sehr umfangreiche, Band von Kazimierz Furman unter dem Titel Wiersze ( Gedichte, 1995) mit den Zeichnungen seines Freundes Andrzej Gordon und den begleitenden Texten gelten: Morawskis Vorwort Gorzow zu Furmans Zeiten und das Nachwort von Bogdan J. Kunicki. Dieses Buch, welches die an der Tonart leicht erkennbare Dichtung enthält und die thematischen Besessenheiten bestätigt, erklärt auch vieles von der Legende. Es bestätigt ihre Existenz und erschafft sie zugleich. Es ist kein Zufall, dass Morawski zuerst viel Platz der Existenz von Kazimierz Furman und dem Anderssein seiner Dichtung vor dem Hintergrund der damaligen lokalen kulturellen Erscheinungen gewidmet hat. Erscheinungen, die nach Kunicki, in unserem Leben in letzter Zeit gefährlich keimen. Gegenüber dieser Lebensart musste der nonchalante Rebell Furman mit seinem Lebensstil und seiner Poesie fast wie ein Held erscheinen. Er steht nämlich auf der richtigen Seite als eine Art Gegengift gegen all das, was passiert. Morawski schrieb: Zu Zeiten Furmans wurden in Gorzow einige Zeitungen herausgegeben, die seine Gedichte allerdings nicht druckten, weil sie zu diesen Zeitungen nicht passten, und weiter: Er schrieb seine Gedichte quasi rückwärts und gegen die um ihn herum herrschende Billigkeit der Worte, in den Gedichten Furmans wird das alles zur Qual, zum Alptraum. Das Leben kreuzigt den Menschen unaufhörlich der Dichter ist ein Bastard der Welt behauptete er, und daher entdeckte er, wie Baudlaire, die Schönheit des Hässlichen. (...) Furman zeigte uns den schrecklichen Reiz der Gegenwart in einer mittelgroßen Stadt. Die Glaubwürdigkeit dieser Worte ist umso größer, als dass Morawski uns die anscheinend unverfälschte Herkunft Furmans zeigt. Er leitet sie nämlich aus der gesunden, volkstümlichen Sensibilität her. Er fühlt und sieht also alles so, wie es wirklich ist. Daher ist ihm mehr als anderen erlaubt. Furman, setzt Morawski fort, war ein Junge vom Rande der Gesellschaft: auf seiner Handwurzel war der Buchstabe U eintätowiert, das heißt ultio 90
93 Morawski wskazuje na niczym jakby nie zafa³szowany rodowód Furmana. Wywodzi go bowiem ze zdrowej, ludowej wra liwoœci. A wiêc czuje i widzi jak jest naprawdê. Z tego powodu wiele wiêcej ni innym mu wolno. Furman - kontynuuje Morawski - By³ ch³opcem z marginesu: mia³ na nadgarstku wytatuowan¹ literê U, co znaczy³o ultio, a po polsku brzmia³o zemsta. By³ to znak, e kiedyœ zetkn¹³ siê przelotnie z satanistami-mœcicielami. Nosi³ w uszach kolczyki, w³osy wi¹za³ w kitkê: mia³ modn¹ w tych czasach, jak mówi³a pani MM, fryzurê ³ysych. Nigdzie nie pracowa³. Utrzymywa³ siê z drobnego handlu, gry w karty, pieczeniarstwa. Pi³ bardzo mocn¹ herbatê, piwo, wódkê, czynszu za mieszkanie nie p³aci³, w czym by³ podobny do malarza swojego czasu. (Gordona - przyp. Cz. S.). I jakby tych rewelacji by³o ma³o, serwuje czytelnikowi tak¹ oto na dodatek opiniê: Wiersze Furmana bêd¹ w pe³ni czytelne dopiero w roku O kim tak mo na napisaæ, jeœli nie o kimœ literacko i yciowo nadzwyczajnym. Ten ktoœ, czyli bohater wstêpu, nie robi przy tym niczego na jakiekolwiek zamówienie, tylko robi swoje. Kultywuje swoje pozerskie podejœcie do wszystkiego. Rzeczywistoœæ zaœ w swych okrutnych i jakoby niesprawiedliwych wobec niego zakusach sprawia, e wyrokiem s¹du powinien iœæ za kratki. I to, ten fakt, paradoksalnie tym bardziej pracuje na rys mitologiczny poety. Oto 27 paÿdziernika 2000 r. du ym tekstem Gazeta Lubuska informuje, w stylu relacji ze swoistej konferencji, e Do wiêzienia ma dziœ trafiæ znakomity poeta z Gorzowa - Kazimierz Furman. Prezydent RP odmówi³ mu prawa ³aski, egna go garstka przyjació³. Do wiêzienia Furman jednak jakimœ sposobem nie trafi³. Ale tekst zrobi³ swoje. Jeszcze raz jego charyzma zosta³a wzmocniona. Tym razem dobrze zaimprowizowan¹ wizj¹ krzywdy i cierpienia. Podczas, gdy sam zainteresowany do tematu zdawa³ siê mieæ raczej stosunek (w³aœnie) bardzo nonszalancki, dziennikarz Tomasz Nieciecki sumienne relacjonowa³ ze spotkania: Poeta jeszcze nie wie, czy wybaczyæ Aleksandrowi Kwaœniewskiemu, wiêc zastanawia siê g³oœno: - Mam na Kwasa haka, Rache. Es war ein Zeichen dafür, dass er einen flüchtigen Kontakt mit den Satanisten-Rächern hatte. Er trug Ohrringe und band sein Haar zu einem Zopf: er hatte - wie Frau MM sagte - die damals moderne, Frisur der Kahlköpfe. Er arbeitete nicht und lebte von Handel, Kartenspiel und Schmarotzertum. Er trank sehr starken Tee, Bier, Wodka und bezahlte keine Miete, wodurch er sehr einem Maler seiner Zeit ähnelte. (Gordon Anm. Cz. S.). Und als ob es nicht sensationell genug wäre, liefert er dem Leser darüber hinaus noch die folgende Meinung: Die Gedichte von Furman werden erst im Jahre 2092 völlig lesbar sein. Wer könnte so beschrieben werden, wenn nicht jemand, der literarisch und persönlich außergewöhnlich ist. Dieser Jemand, also der Protagonist des Vorwortes, tut dabei nichts im Auftrag, er tut nur das Seine. Er kultiviert seine narrenhafte Einstellung zu allem. Doch die Wirklichkeit mit ihren grausamen und gleichsam ihm gegenüber ungerechten Verlangen führt dazu, dass er laut Gerichturteil hinter Gitter gehen soll. Und paradoxerweise wird durch diese Tatsache der mythologische Zug des Dichters noch verstärkt. Und so informiert am 27. Oktober 2000 die Gazeta Lubuska in einem großen Artikel im Stil einer Berichterstattung von einer Konferenz, dass: Der hervorragende Dichter aus Gorzow, Kazimierz Furman, heute ins Gefängnis gehen soll. Der Präsident der Republik Polen hat seine Begnadigung abgelehnt, der Dichter wird von eine Handvoll Freunde verabschiedet. Aber irgendwie kam Furman doch nicht ins Gefängnis. Der Text aber hatte immerhin seine Wirkung. Noch einmal erfuhr Furmans Charisma Verstärkung. Diesmal durch eine gut improvisierte Darstellung von Unrecht und Schmerz. Während der Betroffene selbst dem Problem eher (und eben!) unbekümmert gegenüberstand, berichtete der Journalist Tomasz Nieciecki gewissenhaft über das Treffen: Der Dichter weiß noch nicht, ob er Aleksander Kwaœniewski verzeihen soll, deswegen überlegt er laut: ich weiß etwas, was ihm schaden könnte, er hat mir nämlich einst einen gefälschten Dienstreiseauftrag unterschrieben. Das war noch bei der Zeitschrift Sztandar M³odych. Er kennt mich wahrscheinlich nicht mehr. Das war zwar scherzhaft gesagt, aber mit der Sicherheit, dass man es sagen kann, weil keine Sanktionen drohen Und es wird ihm als Beweis seines persönlichen Muts abgekauft. Und so war es auch wohl auch. Würde man hier noch an weitere, an alle geht es ja nicht, unzählige geradezu ungeheuerliche Episoden, Anekdoten, Legenden, skandalöse Exzesse und exotische Redensarten, so SYLWETKI 91
94 bo podpisywa³ mi kiedyœ lewe delegacje. To by³o kiedyœ w Sztandarze M³odych. Pewnie mnie nie pamiêta. Niby artobliwie to powiedziane, ale i z pewnoœci¹, e tak mo na, bo obêdzie siê bez adnych sankcji. Bêdzie odebrane jako dowód osobistej odwagi. I zapewne tak by³o. Gdyby do tego jeszcze przywo³aæ, no wszystkich nie sposób, wiele niesamowitych wrêcz epizodów, anegdot, legend, skandalizuj¹cych ekscesów, egzotycznych powiedzonek, to mielibyœmy obraz burzliwej, pe³nej rozmaitych przygód, drogi yciowej, ale te bycia wewnêtrznie wolnym, wy³¹cznie sob¹. Mielibyœmy portret kogoœ ostentacyjnie nastawionego na obrazoburczoœæ, jakby to w genach by³a zapisana sk³onnoœæ do kwestionowania istniej¹cego porz¹dku. Do stosowania oœmieszaj¹cej demistyfikacji. Poeta Marek Kierus, te wywodz¹cy siê z Zawarcia, o swoim krajanie pisze, i ma w sobie nieco / z Chrystusa / schodz¹cego z krzy a / i / Antosia / którego piorun / trzasn¹³. Trzeba jednak powiedzieæ, e Furman tkwi³ (i tkwi) w swoim gorzowskim œrodowisku, nigdy nie dystansowa³ siê od niego w ca³oœci. Tkwi³ te w lokalnych uk³adach. Wiem, i ³atwo w takim ujêciu wykrzywiæ obraz. Czy jednak nale y uto samiaæ Kazimierza Furmana wy³¹cznie ze skandalist¹ i burzycielem konwencji wszelakiego typu? Burzycielem i buntownikiem za wszelk¹ cenê. Przypisuj¹c jego poczynaniom rewolucyjn¹ skutecznoœæ? Na pewno nie. ycie to jedno. Poezja, coœ odrêbnego. Ta w³aœnie, która powstawa³a, objawia³a jego œwiat z zupe³nie innej strony. Jego samego jako osobê wra liw¹, domagaj¹c¹ siê piêkna i delikatnoœci, nawet wznios³oœci, dalek¹ od manifestacyjnej gry pod publikê, wk³adania masek pozera i cynika. Bo poeta, to ktoœ inny Wreszcie ukazywa³a kogoœ, kto cierpi z powodu autentycznie trudnej do zniesienia (i poradzenia sobie z ni¹) egzystencji. Uwik³any w codziennoœæ, obecnoœæ jak chleb powszedni uœwiadamia sobie swoje miejsce. Zna zasadê œwiata: Ka dy dzieñ cierpi / Ka da noc umiera. Tu ju nie odgrywa na rynku b³azenady. Musi dbaæ o powagê znaczenia. Jako twórca emocjonalnie i duchowo g³ównie z tym problemem zmaga siê w ka dej hätten wir das Bild eines stürmischen Lebensweges voll von mannigfaltigen Abenteuern, aber auch der inneren Freiheit. Wir würden das Porträt einer Person erhalten, die ostentativ bildstürmerisch ist, als wäre ihre Neigung, die bestehende Ordnung in Frage zu stellen, geradezu in ihren Genen gespeichert. Die Neigung dazu, das Bestehende lächerlich zu machen und als Lüge zu entlarven. Der Dichter Marek Kierus, der auch aus der Brücken-Vorstadt stammt, schreibt über seinen Landsmann, dass er etwas in sich habe von Christus / der vom Kreuz steigt / und / Anton /der vom Blitz / getroffen wurde. Es muss allerdings gesagt werden, dass Furman in seinem Gorzower Milieu steckte (und weiterhin steckt) und sich niemals davon völlig distanzierte. Auch in den lokalen Beziehungen steckt er. Ich weiß, dass man bei einer solchen Betrachtungsweise das Bild verzerren kann. Aber kann man Kazimierz Furman ausschließlich als Skandalist und Aufwiegler gegen jegliche Art von Konventionen bezeichnen? Aufwiegler und Rebell um jeden Preis. Soll seinen Handlungen eine revolutionäre Wirkung zugeschrieben werden? Sicherlich nicht. Das Leben ist das eine. Die Dichtung, ist etwas anderes. Diese seine Dichtung, offenbarte seine Welt von einer ganz anderen Seite. Sie offenbarte ihn selbst, eine sensible Person, die nach Schönheit und Zärtlichkeit, ja Erhabenheit verlangt, fern vom demonstrativen Spiel für das Publikum, von den Masken eines Wichtigtuers und Zynikers. Denn ein Dichter ist jemand anderes Sie zeigte endlich jemanden, der unter der wirklich schwer zu ertragenden unerträglichen (und schwer zu meisternden) Existenz leidet. Verwickelt in Alltäglichkeit, in Anwesenheit wie das tägliche Brot wird er sich seines Platzes bewusst. Er kennt das Prinzip der Welt: Jeder Tag leidet / jede Nacht stirbt. Hier gibt es keinen Platz mehr für die Narretei auf dem Marktplatz. Er muss den Ernst der Bedeutung sichern. Als Künstler ringt er emotional und geistig in jeder Zeile mit diesem Problem. Ja, wie es Marek Kierus formulierte: er trinkt / er treibt sich herum, aber er dichtet auch. Und zwar eine Literatur, die für ihn den Wert von Papillarlinien hat. Eine solche Literatur kann nur mit seiner Erfahrung, verbunden sein, mit nichts anderem. Das Wort funktioniert auf einer anderen Ebene als das Leben an sich, es betrifft das Leben, aber der Dichter darf die Regeln nicht missachten, die ihn als Künstler binden, denen er unterliegt. Wenn man sich die Fotos von Furman auf den Buchumschlägen oder in den Büchern selbst anschaut, dann sieht man, dass er sich um sein Image bemüht Ich würde sagen, es soll an C. K. Norwid 92
95 linijce. Owszem, jak pisze Marek Kierus: czêsto pije / ³azi, ale te pisze wiersze. Literaturê dla niego maj¹c¹ wartoœæ linii papilarnych. Taka literatura mo e byæ zwi¹zana tylko z jego doœwiadczeniem, z niczym innym. S³owo funkcjonuje na polu innym ni ycie samo w sobie, dotyczy ycia, ale poeta nie mo e zlekcewa yæ regu³, które go obowi¹zuj¹ jako twórcê, którym podlega. Kiedy siê patrzy na zdjêcia Furmana pomieszczone na ok³adkach lub w samych ksi¹ kach, to widaæ, e dba o swój image. Powiedzia³bym, ma on mieæ cechy norwidowskie. Zreszt¹ w poezji sam na to wskazuje, podejmuj¹c temat wielkiej samotnoœci i losu C.K. Norwida. Inaczej nie napisa³by zapewne wiersza Kiedy umiera³ Norwid w ebraczym przytu³ku. On prawie tak samo, poeta, a znane jest mu poszukiwanie ciep³a, miejsca gdzie odpocznê. Przywo³uje te inne, cenione przez siebie wzory poetyckie - Borgesa, Mandelsztama, Rafa³a Wojaczka ( Rafa³ Wojaczek pisa³by do Bursy ) czy wreszcie chyba najwy ej przez siebie ceniony wzór liryczny Tadeusza Ró ewicza. Nieprzypadkowo wyszed³ spod pióra K. Furmana du y poemat, w którym czytamy: Ten wiersz / Móg³by napisaæ Tadeusz Ró ewicz. Autora Niepokoju w jakimœ zakresie kontynuuje. Jest tak e dziedzicem Zdzis³awa Morawskiego, któremu poœmiertnie poœwiêci³ wzruszaj¹cy wiersz Rzecz o schodach : Wschodzi³em po tych schodach / Przemierza³em je w poziom i w pion. Ta szko³a i inne nie posz³y na marne. Pozwala³y dojrzewaæ twórczo. Wolê w tym momencie mówiæ o wzorach, jakie mu przyœwieca³y ani eli o poetyce pokoleniowej. Bowiem te problemy (Nowej Fali, Nowej Prywatnoœci) raczej ma³o musia³y go obchodziæ w po³owie lat 70. ubieg³ego wieku, kiedy debiutowa³. Przynale enie tego rodzaju by³o mu obce. Wzi¹³, co mo na by³o wzi¹æ z ówczesnych tendencji, niew¹tpliwie wk³adaj¹c w to swoje podmiotowe doœwiadczenie. W ten sposób zaœwiadczy³ Furman o niepospolitym talencie przenikania ludzkiej egzystencji, eksponowania jej wszystkich gorzkich, ciemnych, brzydkich realiów, o których jeœli ma siê mówiæ prawdziwie, to trzeba jak ognia unikaæ sk³onnoœci do upiêkszania. erinnern. Zumal er in der Dichtung selbst darauf hinweist, indem er das Thema der großen Einsamkeit und des Schicksals von C. K. Norwid aufgreift. Sonst hätte er wohl das Gedicht Kiedy umiera³ Norwid ( Als Norwid starb ) nicht in einem Armenhaus geschrieben. Sie seien sich doch so ähnlich, beide Dichter, und Furman kennt auch die Suche nach der Wärme, nach dem Ort, wo ich Ruhe finde. Er beruft sich auch auf andere, von ihm hoch geschätzte literarische Vorbilder: Borges, Mandelstam, Rafa³ Wojaczek ( Rafa³ Wojaczek hätte für Bursa geschrieben ) und das für ihn wohl wichtigste literarische Vorbild Tadeusz Ró ewicz. Es ist kein Zufall, dass aus der Feder von K. Furman ein großes Poem stammt, in dem wir lesen: Dieses Gedicht / hätte Tadeusz Ró ewicz schreiben können. In einem bestimmten Sinne setzt er auch das Werk des Autors von Niepokój ( Unruhe ) fort. Er ist auch ein Erbe von Zdzis³aw Morawski, dem er nach dessen Tode das bewegende Gedicht Rzecz o schodach ( Über eine Treppe ), widmete: Ich ging diese Treppe hinauf / hinauf und hinab, in alle Richtungen. Diese und andere Schulen gingen nicht verloren. Sie ließen ihn künstlerisch reifen. In dem Augenblick möchte ich lieber über seine Vorbilder sprechen, als über die Generationspoetik. Denn diese Probleme (der Neuen Welle, der Neuen Privatsphäre ) mussten ihn wohl Mitte der 70-er Jahre des vergangenen Jahrhunderts, als er debütierte, wenig interessieren. Solche Zugehörigkeiten waren ihm fremd. Er entnahm den damaligen Tendenzen das, was man nehmen konnte, indem er zweifelsohne auch seine subjektive Erfahrung hinzufügte. So bestätigte Furman sein ungewöhnliches Talent, die menschliche Existenz zu durchdringen, all ihre bitteren, dunklen und hässlichen Dimensionen hervorzuheben, von denen die Wahrheit zu sagen bedeutet, seine Neigungen zur Verschönerung wie das Feuer zu meiden. Oder wenigstens eine zu weit gehende Verschönerung. Dies wird von der Furman nahen Ästhetik des Turpismus nicht zugelassen. Sein Ziel ist also die scharfe Wahrheit des Ereignisses und der handfesten Tatsache. In der Dichtung von Kazimierz Furman stellt dieses Gewebe eine lebendige Sensation dar. Es geht darum, nichts zu spielen, sondern ständig, aufdringlich auf seine poetische Art und Weise sehr unterschiedliche Situationen (sei es die Erotik, die Geschichte, das Familienleben, das Dasein oder die Religion) zu zeigen. Zum Beispiel. Ich wurde aus dem Schoß irgendeiner Frau geboren (...) ich schrie und strampelte sogar (...) Diese Frau schrie auch SYLWETKI 93
96 Przynajmniej zbyt daleko id¹cego upiêkszania. Tego nie dopuszcza bliska Furmanowi estetyka turpizmu. Tak wiêc jego celem jest ostra prawda zdarzenia i namacalnego faktu. W poezji Kazimierza Furmana ta tkanka stanowi yw¹ rewelacjê. Nie udawanie, ale pokazywanie, sta³e pokazywanie, natrêtne (czy to jest erotyka, historia, ycie rodzinne, egzystencja lub odniesienia religijne) na swój poetycki sposób bardzo wielorakich sytuacji. Przyk³adowo. Urodzi³em siê z ³ona jakiejœ kobiety (...) krzycza³em a nawet wierzga³em (...) Ta kobieta te krzycza³a / Rozerwana na strzêpy. Poeta nie unika dozy drastycznoœci w obrazowaniu. Choæby to mia³ byæ temat lub symbol powszechnie objêty tabu. Jak np. postaæ Chrystusa. Któr¹ to po wielekroæ Furman w rewiry swoich wierszy wprowadza. Niekiedy próbuj¹c uto samiæ siê z Nim. Lub potraktowaæ Go po kumplowsku. Móg³by ktoœ rzec, dopuszczaj¹c siê profanacji. Ale dla niego takie podejœcie jest autentyczne. Jeœli ma w ogóle dojœæ do nawi¹zania kontaktu duchowego, musi wysoka problematyka zostaæ sprowadzona, w obszar poecie dostêpny, np. obyczajowoœci wspó³czesnej tak, by by³o mo liwe objêcie jej w obrêbie swojego doœwiadczenia. W innym razie musia³by k³amaæ. Zagadnienia chrystologiczne, trzeba to powiedzieæ, uczyni³ Furman jednymi z najwa - niejszych. Mo na by³oby im poœwiêciæ osobn¹ rozprawê. Dlatego s¹ tak wa ne, bowiem w ten sposób udaje siê Furmanowi nakreœliæ swoj¹, przez siebie odczuwan¹ sytuacjê egzystencjaln¹, swój duchowy rodowód i chyba ci¹gle odczuwan¹ przynale noœæ. Daæ wyk³adniê filozoficzn¹ ycia jako nieustannego krzy owania. Nie jestem Chrystusem / Ale mówiê / ycie to Droga Krzy owa. Zawsze niesprawiedliwie ktoœ poda / Krzy i pewno gwoÿdzie. Do takiej metafory ycia powraca czêsto. Dla niego jest niezwykle u yteczna. Powód jest taki: Szed³em za nim / Jak na zatracenie. Wpisuje siê wiêc w ten kr¹g znaczeñ. Jak e lepiej ukazaæ ca³y swój dramatyzm, jeœli nie poprzez tego rodzaju odniesienia. Zapewne jest te tak, e pierwowzór tkwi¹cy w malarstwie Andrzeja Gordona spe³ni³ tu rolê inspiracji. / in Fetzen zerrissen. Der Dichter vermeidet nicht das Drastische in seinen Bildern. Auch wenn es ein Thema oder ein Symbol sein sollte, das im Allgemeinen als Tabu gilt. Wie z.b. die Gestalt von Christus. Sie wird von Furman sehr oft in die Reviere seiner Poesie eingeführt. Manchmal versucht er, sich mit Ihm zu identifizieren. Oder Ihn wie einen Kumpel zu behandeln. Jemand könnte sagen, dass er eine Schändung begeht. Aber für ihn ist solch eine Herangehensweise authentisch. Wenn es überhaupt zur Aufnahme eines geistigen Kontakts kommen soll, dann muss die hohe Problematik in einen dem Dichter zugänglichen Bereich, z. B. der modernen Sittlichkeit, geführt werden, damit er sie durch seine Erfahrung begreifen kann. Sonst müsste er lügen. Es muss gesagt werden, dass Furman die christologischen Fragen mit zu den wichtigsten gemacht hat. Man könnte ihnen einen gesonderten Beitrag widmen. Sie sind deswegen so wichtig, weil es Furman dadurch gelingt, seine, von ihm so wahrgenommene existentielle Situation, seine geistige Abstammung und seine wohl immer noch wahrgenommene Zugehörigkeit zu zeichnen. Es gelingt ihm, das Leben philosophisch als unaufhörliche Kreuzigung auszulegen. Ich bin nicht Jesu / Aber ich sage / Das Leben ist ein Kreuzweg. Es wird immer irgendjemand ungerechterweise das Kreuz und wohl auch die Nägel / reichen. Auf diese metaphorische Beschreibung des Lebens greift er oft zurückt. Sie ist für ihn sehr nützlich. Hier ist der Grund: Ich folgte ihm / wie ins Verderben. Sie gehört also in diesen Kreis der Bedeutungen. Wie kann man besser seine volle Dramatik darstellen, wenn nicht durch einen solchen Bezugspunkt. Es ist sicherlich auch so, dass hier das in der Malerei von Andrzej Gordon verwurzelte Urbild eine wichtige Inspiration war. Was immer seine Dichtung thematisch auch betreffen würde, sie muss sich letztendlich immer auf sein Leben beziehen. Sie behält also trotz verschiedener Motive eine homogene Tönung. Obwohl sie durch innerliche Zerrissenheit verzehrt wird. Er als Subjekt bleibt natürlich immer derselbe, aber die Situation ändert sich ständig. Zwischen der einen und der anderen Frau / zwischen der einen und der anderen Erkenntnis. Die Folgen sind ihm auf eine poetische Weise bewusst. Sie unterziehen die Subjektivität immer neuen Tests auf Sensibilität und Ausdauer. Auf die Fähigkeit, qualitativ unterschiedliche Inhalte im Rahmen eines Gedichtes zu vereinen. Während seine ersten beiden Bücher: Kszta³cenie pamiêci ( Die Gestaltung des Gedächtnis- 94
97 Czegokolwiek tematycznie by ta poezja nie dotyczy³a, zawsze w koñcu musi odnosiæ siê do jego ycia. Jest wiêc mimo wszystkich pojawiaj¹cych siê w¹tków jednorodna w tonacji. Mimo, e trawi j¹ wewnêtrzne rozedrganie. On jako podmiot jest oczywiœcie sta³y, ale sytuacja ci¹gle zmienna. Pomiêdzy jedn¹ a drug¹ kobiet¹ / Pomiêdzy jednym a drugim Poznaniem. Skutki tegó s¹ poetycko uœwiadamiane. Poddaj¹ podmiotowoœæ nieustannym testom na wra liwoœæ i wytrzyma³oœæ. Na zdolnoœæ ³¹czenia w obrêbie jednego wiersza ró nych jakoœciowo treœci. Jeœli dwie pierwsze ksi¹ ki: Kszta³cenie pamiêci (1980) i Powrót do os³upienia (1976) raczej tê zdolnoœæ sygnalizuj¹, to ogromny krok do przodu, swoisty prze³om artystyczny, stanowi¹ dwie inne, z póÿniejszego okresu: Odmienne stany obecnoœci (1998) i dwujêzyczny Autoportret z drugiej rêki (1999). Tu siê niejako wszystko spiêtrzy³o i wewnêtrznie dojrzale zsumowa³o. Na tle wy ej zarysowanych zagadnieñ trzeba dostrzec tak e istnienie w obrêbie tej liryki bardzo silnie obecnej sfery erotyki. Ca³y zbiorek Drzewo grzechu (2000) pod tym k¹tem zosta³ u³o ony. I mimo niekoniecznie sielankowego klimatu s¹ te wiersze o tyle jaœniejsze w wyrazie, e poeta czêsto bezpoœrednio zwraca siê w nich do adorowanych wybranek swego serca. I zmaga siê ze s³owem, jak w Inwokacji, by wyraziæ doskona³oœæ, piêkno i zmys³ow¹ sferê mi³oœci. Albo wprost prowadziæ poetycki dialog: Nie zabi³em twoich dwudziestu lat / Zbudzi³em je do ycia lub: Sz³aœ miastem naga / Garn¹c do siebie spojrzenia przechodniów. Tu na samotnoœæ miejsca jakby mniej. Tu rodz¹ siê problemy wspólne. Mog¹ byæ, i bywaj¹, krañcowo dramatyczne, jak w utworze Krótki wiersz o mi- ³oœci. Ale te pojawia siê erotyczne, sielskie widzenie krajobrazu: nagie piersi wzgórz ( Ca³a zielonoœæ miasta ). Niew¹tpliwie kobieta stanowi szansê osi¹gniêcia pe³ni, odnalezienia siê, a nawet oczyszczenia. Poeta pisze: Wchodzê do twego wnêtrza obmyæ siê z grzechów. Raz stara siê Furman dotykaæ struny czu³ej, idealizuj¹cej, to równie obchodzi siê z kobiet¹ ses, 1980) und Powrót do os³upienia ( Zurück zum Erstaunen, 1976) diese Fähigkeit erst andeuten; stellen zwei andere aus einer späteren Zeit den riesigen Schritt vorwärts, eine Art künstlerischen Durchbruch, dar: Odmienne stany obecnoœci ( Die anderen Zustände der Anwesenheit, 1998) und das zweisprachige Autoportret z drugiej rêki ( Selbstporträt aus zweiter Hand, 1999). Hier kam es gewissermaßen zu einer Anhäufung und innerlich reifen Addierung all dieser Tendenzen. Vor dem Hintergrund der oben skizzierten Fragen muss man auch die in dieser Lyrik sehr stark anwesende Erotik. wahrnehmen. Der gesamte Band Drzewo grzechu ( Der Baum der Sünde, 2000) entstand unter diesem Gesichtspunkt. Und obwohl die Atmosphäre dieser Gedichte nicht unbedingt idyllisch ist, sind sie doch heiterer im Ausdruck, weil sich hier der Dichter oft direkt an die angebetenen Auserwählten seines Herzens richtet. Er ringt mit den Worten, um, wie in Inwokacja ( Invokation ), die Vollkommenheit, die Schönheit und die sinnliche Sphäre der Liebe auszudrücken. Oder um direkt einen dichterischen Dialog zu führen: Ich tötete deine zwanzig Jahre nicht / Ich erweckte sie zum Leben oder: Du gingst nackt durch die Stadt / die Blicke der Passanten auf dich ziehend. Hier scheint es weniger Platz für die Einsamkeit geben. Hier werden gemeinsame Probleme geboren. Sie können äußerst dramatisch sein, und sind es häufig auch, wie im Gedicht Krótki wiersz o mi³oœci ( Ein kurzes Gedicht über die Liebe ). Aber manchmal erscheint auch eine erotische, idyllische Betrachtung der Landschaft: der nackte Busen der Hügel ( Ca³a zielonoœæ miasta, Das ganze Grün der Stadt ). Die Frau stellt zweifellos eine Chance dar, die Vollkommenheit zu erreichen, sich selbst zu finden, ja sogar zu reinigen. So schreibt der Dichter: Ich komme in dein Inneres, um mich von den Sünden zu waschen. Einmal bemüht sich Furman darum, die zärtliche, idealisierende Saite zu berühren, ein anderes Mal geht er mit der Frau barsch, ja beinahe rücksichtslos um. Er erreicht fast das Gefühl der endgültigen Selbstverwirklichung: Es war als wären wir der Morgen, Wir hatten das Paradies (...) Wir suchten zärtliche Orte ( Der Baum der Sünde ), dann aber beschreibt er Drastisches: Ich sehe dich jetzt im Dreck / Als Teil einer Orgie mehrerer Körper. Er zeigt alles, was geschehen ist, was mit der Liebe zusammenhängt, sich aber auf ihrer anderen Seite befindet, als nach links gedreht, die Lüge, den Verrat. Ihr Negativ. Dann verwandelt sich die Liebe in Herabsetzung ( Ein SYLWETKI 95
98 szorstko, niemal obcesowo. Jest bliski spe³niaj¹cego doznania: By³o nam jak gdyby poranek, Mieliœmy raj (...) Szukaliœmy miejsc tkliwych ( Drzewo grzechu ), ale i opisuje coœ drastycznego: Widzê ciê teraz wdeptan¹ w b³oto / Wpisan¹ w orgiê kilku cia³. Pokazuje to wszystko, co siê zdarzy³o, co siê z mi³oœci¹ ³¹czy, ale jest jednak po jej drugiej stronie, jako wywracane na lewo, k³amstwo i zdrada. Jej negatyw. Wtedy mi³oœæ zmienia siê w degradacjê ( Erotyk ukrzy owany - ona jak Bóg jest bez twarzy, Sezonowe love story - obok mnie stoi jakaœ kuk³a ). Niczego tu nie da siê ocaliæ ani uchroniæ przed zniszczeniem i zbrukaniem. Pozostaje ycie trudne, gorzka samotnoœæ, obezw³adniaj¹ca bezradnoœæ. Symptomy starzenia siê. Bylejakoœæ. Szaroœæ. Nie nale y siê spodziewaæ po poecie lubi¹cym rzeczywistoœæ, a wiêc i egzystencjê, odzieraæ ze z³udzeñ, e zechce pomin¹æ te prawdy. To jest jego ywio³. I respektowany obowi¹zek. Nie unika opisu z punktu widzenia brzemienia syzyfa / Które nie tylko na sercu ci¹ y. Wiele jego utworów z ostatnich lat przes¹czonych jest przygnêbiaj¹c¹ atmosfer¹. Poezja ma formê relacji z codziennoœci. Okreœla j¹ pesymizm, stagnacja, ciemnoœæ i ch³ód realiów: Ma³o jest domu w yciu moich wierszy / Stó³ /.../ Ma³e okna i widoki nik³e / Zimny piec /.../ Gdzie sufit spiskuje z pod³og¹ ( Œwiat³o mojego pisania ). Momentami podmiot niemal uto samia siê z bezw³adem rzeczy. A przede wszystkim nie jest w stanie uzyskaæ dystansu. Na dodatek nie pozwala na to jego egotyczna natura. Œwiat zawê a wy³¹cznie do tego, co go dotyczy i determinuje. W efekcie tak e depresyjnie wyizolowuje. W takiej sytuacji poczucia obcoœci nie jest mu dane unikn¹æ. Stanowi ono logiczn¹ konsekwencjê zagubienia, nieustaj¹cego b³¹dzenia. O tyle wartego brania pod uwagê, jeœli nie bywa przywo³ywane na niby. Dla gry wy³¹cznie. Poeta nie zawsze unika elementów egzaltacji: Obcy / Jak wigilijne krzes³o przystawione do sto³u / Bez imienia (...) A oczy ³zawi¹ siê ( Obcy ). Jednak tê jakoœæ ycia (bo có wiêcej mo na?) stara siê jakoœ oswajaæ: Nie podchodzê do domofonu / Nie otwieram okien (...) gekreuzigtes Liebesgedicht sie ist wie Gott ohne Gesicht, Zeitliche Love Story Neben mir steht eine Puppe ). Hier lässt sich nichts vor Zerstörung und Beschmutzung schützten oder retten. Was bleibt, ist schweres Leben, bittere Einsamkeit, lähmende Ratlosigkeit. Die Symptome des Alterns. Gleichgültigkeit. Eintönigkeit. Man kann von einem Dichter, der die Wirklichkeit liebt, also auch die Existenz, nicht erwarten, dass er von diese Wahrheit verschweigt. Das ist sein Element. Und eine freiwillig aufgenommene Pflicht. Er meidet nicht eine Beschreibung aus der Sicht der Bürde von Sisyphos / Die nicht nur auf dem Herzen lastet. Viele seiner Gedichte aus den letzten Jahren sind voll bedrückender Atmosphäre. Die Dichtung nimmt die Form eines Alltagsberichtes an. Sie wird von Pessimismus, Stagnation, Dunkelheit und Kälte der Realität gekennzeichnet: Im Leben meiner Gedichte gibt es nur wenig Zuhause / Ein Tisch /.../ Kleine Fenster und schlechte Aussichten / Ein kalter Ofen /.../ Wo sich die Decke mit dem Fußboden verschwört ( Œwiat³o mojego pisania, Das Licht meiner Schreiberei ). Zeitweise identifiziert sich das lyrische Subjekt fast mit der Kraftlosigkeit der Gegenstände. Aber es ist vor allem nicht im Stande, Distanz zu gewinnen. Dies lässt außerdem seine egotische Natur nicht zu. Er engt die Welt ausschließlich auf das ein, was ihn betrifft und bestimmt. Und folgerichtig auch depressiv isoliert. In einer solchen Situation kann er dem Fremdheitsgefühl nicht entkommen. Es ist eine logische Konsequenz seiner Verlorenheit, seines unaufhörlichen Herumirrens. Und nur soweit interessant, inwieweit es nicht künstlich herbeigeführt wird. Nur um des Spielens willen. Der Dichter erlaubt sich manchmal auch Momente der Exaltation: Fremd / Wie ein Weihnachtsstuhl an den Tisch herangestellt / Ohne Namen (...) Bis die Augen tränen ( Obcy, Der Fremde ). Doch mit dieser Lebensqualität versucht er irgendwie zurecht zu kommen (denn was kann man sonst noch tun?): Ich antworte nicht auf das Klingeln an der Tür / Ich öffne keine Fenster (...) Ich erwarte nicht Gutes. ( Oswajanie samotnoœci, Die Zähmung der Einsamkeit ). So erzählt er in nostalgischem Ton über sich selbst, seine Angst, wie er sich bis zum Boden krümmt. In diesem Bereich befinden sich auch zahlreiche bittere Einweihungen in die Endgültigkeit, in den Tod. Er empfindet Schmerz. Er leidet. Man fragt sich, ob er nicht manchmal zum Dulder wird, um die Aufmerksamkeit der anderen noch mehr auf sich zu ziehen. Er vermeidet keine todesmutigen Gesten. Er 96
99 Nie spodziewam siê niczego dobrego ( Oswajanie samotnoœci ). Tak w tonie nostalgicznym opowiada o sobie, swoim lêku, garbieniu siê do ziemi. W tej sferze lokuj¹ siê te liczne, ostre wtajemniczenia w ostatecznoœæ, œmieræ. Czuje ból. Cierpi. Czy nie bywa równie cierpiêtniczy, eby jeszcze bardziej zwróciæ na siebie uwagê. Nie unika gestów straceñczych. Os³abia jednak wymiar swojej refleksji. W innym wierszu argumentuje: W samotnoœci /.../ Wszystko jest du o wiêksze od cz³owieka. Samotnoœæ jednak daje wiedzê wart¹ zapisania. Zw³aszcza, gdy zostaje zachowany obiektywizm równie wobec siebie samego. Wtedy œwiat i siebie w tym œwiecie mo na ujrzeæ prawdziwie. W koñcu poeta zdobywa siê na cenn¹, terapeutyczn¹ bezlitosnoœæ, szczeroœæ, rodzaj niezgody. Sprawiedliwie wyrzuca sobie: Ja / yciowy przyb³êda / Nieudacznik / Zaka³a. Wszystkie te autentycznie brzmi¹ce wyznania sk³adaj¹ siê na akt samopoznania. Identyfikacji samego siebie. Inny od tego, kiedy autor przedstawia biograficzny rodowód ( Z yciorysu w³asnego matki, Dzwon ycia, Brat nie lubi³, Ojciec pi³ wódkê ). Te wa ny, ale jednak o innym znaczeniu. Zapuszcza siê równie Kazimierz Furman w Meandry historii, w politykê. Niczego nie deklaruje. Próbuje polemizowaæ. W takim zakresie tylko, w jakim osobiœcie jego losu te sprawy dotycz¹. Jako skutki nie do unikniêcia. To one (historia, polityka) wdar³y siê w jego prywatnoœæ ani eli poeta porzuci³ j¹ na rzecz innego rodzaju dyskursu. Myœlê, e ta pokusa jest mu obca. Ceni bowiem sobie swoje linie papilarne odciœniête w s³owie. To wszystko jest jego atutem. Chodzi mu bowiem nie o teksty oderwane od doœwiadczenia. Jak e trafnie pisze K. Furman o swoim tworzeniu: Karty zosta³y rozdane uczciwie / Prze³o y³em je w³asnym yciem / Bo to jest gra o ycie ( Gra o wszystko ). Dla tych cech i zasad twórczego postêpowania mo na ceniæ tê poezjê. A przede wszystkich spodziewaæ siê kolejnych utworów. schwächt aber seine Reflexion ab. In einem anderen Gedicht argumentiert er: In der Einsamkeit /.../ Alles ist viel größer als der Mensch. Die Einsamkeit verleiht aber eine Erfahrung, die es wert ist, niedergeschrieben zu werden. Zumal auch der Objektivismus sich selbst gegenüber erhalten bleibt. Dann kann man die Wahrheit über die Welt und sich selbst in dieser Welt sehen. Zum Schluss ist der Dichter im Stande, eine wertvolle, therapeutische Erbarmungslosigkeit, die Ehrlichkeit, eine Art Widerspruch zu äußern. Zurecht wirft er sich selbst vor: Ich / Lebenslanger Landstreicher / Verlierer / Schandfleck. All diese authentisch klingenden Geständnisse schließen sich zu einem Akt der Selbsterkenntnis zusammen. Der Selbstidentifizierung. Es ist ein anderer Akt, als derjenige, in dem der Dichter seine biographische Herkunft darstellt ( Z yciorysu w³asnego matki Aus dem eigenen Lebenslauf der Mutter, Dzwon ycia Die Glocke des Lebens, Brat nie lubi³ Der Bruder mochte nicht, Ojciec pi³ wódkê Der Vater war ein Säufer ). Er ist auch wichtig, hat aber eine andere Bedeutung. Kazimierz Furman wagt sich auch in die Mäander der Geschichte, in die Politik vor. Er gibt keine Deklarationen ab. Er versucht zu polemisieren. Doch nur soweit die Angelegenheiten sein eigenes Schicksal berühren. Als unvermeidbare Folgen. Nicht der Dichter verließ seine Privatsphäre, um an einer anderen Diskussion teilzunehmen es waren sie, die Geschichte, die Politik, die in sein Leben eindrangen. Ich glaube, dass diese Versuchung ihm fremd ist. Denn er schätzt seine Papillarlinien, die sich im Wort ausdrücken. Das alles ist sein Trumpf. Ihm geht es nämlich nicht um erfahrungsfremde Texte. K. Furman schreibt doch so zutreffend über sein eigenes Schaffen: Die Karten wurden ehrlich ausgeteilt / Ich hob sie mit meinem Leben ab / Denn das Leben ist hier der Einsatz ( Ein Spiel um alles ). Wegen dieser Eigenschaften und Grundsätze des kreativen Handelns kann man diese Dichtung schätzen. Und vor allem auf neue Gedichte warten. Übersetzt von Grzegorz Kowalski SYLWETKI 97
100 Kazimierz Furman Rozgrzeszanie Rozgrzeszê w tobie grzech wszystkich kobiet Twoje cia³o obmywaj¹c z krwi Abyœ bez wstydu Barok swój da³a do ujrzenia Kobiety w tobie s³awiê Tob¹ w ³uk naginam jak widnokr¹g I trzymam w pamiêci wzroku Stoisz rozebrana przed Bogiem I jest ci do twarzy w ludzkiej skórze Do boku ciê tulê Abyœ zape³ni³a pustkê Po wyjêtej koœci paÿdziernik 1985 Sündenvergebung In dir vergebe ich die Sünde aller Frauen Vom Blut deinem Körper abwaschend Damit du ohne Scham Dein Barock zur Schau stellen kannst Die Frauen preise ich in dir Spanne dich wie ein Bogen am Horizont Und bewahre im Gedächtnis meines Sehens Du stehst entkleidet vor Gott Und die menschliche Haut paßt gut zu dir Ich drücke dich an meine Seite Damit du die Einöde Nach der entfernten Rippe füllst Oktober 1985 Übertragen von Ernest Dyczek 98
101 Kazimierz Furman Źród³o Wytrysnê³o Z g³êbokiego pok³onu nad kartk¹ Ch³odne jak kryszta³ zy oszlifowane p³akaniem Przelewa³o siê miêdzy spojrzeniami W ka³amarz W pióro S³owo najpierwsze Upad³o na papier Z nieba g³owy Tak poeta stworzy³ Boga Pisze wiersze Licho nie œpi 28/29 czerwca1988 Quelle Es sprudelte Aus tiefer Verneigung ans Papierblatt Kühl wie Kristall Vom Weinen geschliffene Tränen Es goß von einem Blick in den anderen um Ins Tintenfaß In die Feder Das allererste Wort Fiel aufs Papier Vom Kopfhimmel So schuf Poet den Gott Schreibt Gedichte Der Teufel schläft nicht 28/29. Juni 1988 Übertragen von Ernest Dyczek 99
102 Kazimierz Furman Dom W domu rozgoœci³a siê samotnoœæ Rz¹dzi siê jak Pan Bóg Za piecem W k¹pielowej wannie Œlad kobiety w³os rudy Przyschniêty do bia³ej emalii Przypomina zardzewia³¹ mi³oœæ Romea do Julii W takim domu Nie ma miejsca na obecnoœæ Garœæ ciep³a Szept Jest wœciek³oœæ Bezradnoœæ Przyczajona w ka dym geœcie Noc i sen rozwiewaj¹ w¹tpliwoœci To jest dom 13 grudnia 1988 Haus Zu Hause machte sich Einsamkeit bequem Sie herrscht wie Gott Hinterm Ofen In der Badewanne Spur einer Frau rotes Haar Haftet an der weißen le Erinnert an die Romeos verrostete Liebe zu Julia In solchem Haus Gibt s kein Platz für Dasein Wenig Wärme Flüstern Nur Wut Ratlosigkeit In jeder Geste lauernd Nacht und Schlaf lösen die Zweifel Das ist Haus 13. Dezember 1988 Übertragen von Marek Feliks Nowak 100
103 Kazimierz Furman * * * Iwonie Bo czym ból wymierzyæ Je eli nie ma miary Boga Zmagaæ siê z czasem Ciê arem Mi³oœci¹ yæ to ani cierpieæ Ani radoœæ Szpilkê wbiæ pod paznokieæ Zerwaæ paznokieæ Wyrwaæ jêzyk Zdeptaæ biedronkê 11 marca 2005 * * * Für Iwona Leben heißt weder leiden Noch Freude Womit den Schmerz ausmessen Wenn es kein Gottesmaß gibt Kämpfen mit der Zeit Mit der Last Mit der Liebe Eine Stecknadel unter den Fingernagel stoßen Den Fingernagel abreißen Die Zunge ausreißen Den Marienkäfer tottreten 11. März 2005 Übertragen von Marek Feliks Nowak 101
104 MA Y LEKSYKON POETÓW LUBUSKICH Andrzej K. Waœkiewicz Ptaki przelotne Nigdy nie był to ośrodek na tyle atrakcyjny, by miał moc przyciągania. Ruch odbywał się wewnątrz środowiska. Zasilali je kolejni debiutanci, tu urodzeni i wychowani. Ci nieliczni, którzy począwszy od lat sześćdziesiątych przyjeżdżali jako początkujący bądź już ukształtowani pisarze, najczęściej po krótkim pobycie wyjeżdżali. Chyba tylko przybysz z Wrocławia, Witold Niedźwiedzki zadomowił się na stałe. I Waldemar Mystkowski, który przyjechał tu ze Słupska w 1982 r, mając w dorobku trzy tomiki. Zresztą najczęściej pobyt wiązał się z zatrudnieniami zawodowymi, rzadziej stypendialnymi. I z reguły nie pozostawiał większego śladu, ani w ich twórczości, ani w życiu środowiska. Pobyli, pomieszkali, wyjechali. W sumie kilkanaście osób. Bogdan Loebl (1932) przebywał tu w latach , otrzymał stypendium Ministerstwa Kultury i Sztuki na napisanie powieści o Polskiej Wełnie. Był wówczas autorem witryny zatytułowanej Wiersze, wydanej nakładem Korespondencyjnego Klubu Młodych Pisarzy w Opolu (1960) i arkusza Szkic do pejzażu (1961) wydanego w serii zeszytów poetyckich wydawnictwa Iskry ; zdaje się, że w czasie pobytu w Zielonej Górze ukazał się zbiór Pozapromienne, nagrodzony w 1963 r. nagrodą Peleryny za najlepszy debiut poetycki. Stypendium (jeśli czegoś nie mieszam) zaowocowało powieścią Zabij ją i wyjedź z tego miasta (ukazała się w r. 1979, wznowiona wraz z drugą częścią zatytułowaną Nie zabijaj w r. 1985). Czy szlachetna idea stypendium się zrealizowała, nie podjąłbym się orzekać. Wszystko tu jest bez sensu, obrzydliwe i bez nadziei. Loebl zresztą nie znosi małych miasteczek [...] 102
105 pisze Piotr Kuncewicz w w Leksykonie polskich pisarzy współczesnych (1995). Świat, tak czy owak, jest miejscem brzydkim, okrutnym i posępnym. Ludzie zresztą nie lepsi. Loebl w Zielonej Górze był krótko, w lokalnych działaniach nie uczestniczył. Odcinał się też wyraźnie od tła. Tu bowiem dominował model pisarza-działacza, życiowo i zawodowo ustabilizowanego, który prócz zawodowych zatrudnień, zajmuje się pracą organizatorską. Loebl nic z tych rzeczy. Gdy pojawiał się w Klubie Dziennikarza odróżniał się nawet zewnętrznie: nosił modny wtedy sweter z wycięciem w łódkę, bez koszuli, coś takiego tu raczej wtedy nie było przyjęte. No i miał poczucie wartości. Pamiętam, że gdy, początkujący, o coś go zagadnąłem odrzekł chłodno: na coś się, proszę pana, trzeba zdecydować. Pisanie albo działanie, pisanie albo praca. Bywały wszakże historie bardziej skomplikowane. W latach sześćdziesiątych domem kultury w Krośnie Odrzańskim kierował Jerzy Jankowski, poeta z wrocławskiej grupy Dlaczego nie, blisko związanej ze studenckim czasopismem Poglądy, sygnatariusz jej manifestu. Drukował sporo w prasie ( Poglądy, Współczesność, Kierunki, Wrocławski Tygodnik Katolików, Pomorze ) oraz w dwu almanachach wrocławskim Dojrzewające słowa i ogólnopolskim Almanachu młodych. Był także działaczem studenckim kierował klubem Hades, przewodniczył Komisji Kultury Rady Okręgowej Zrzeszenia Studentów Polskich, był kierownikiem literackim Kalambura i współzałożycielem teatru Człowiek XX. Już w 1956 r. opublikował wiersze w paryskiej Kulturze, potem drukował także w prasie niemieckiej i szwajcarskiej. W 1961 r. wybuchła afera i został zwolniony z pracy. Pobyt w Krośnie był więc rodzajem wygnania i azylu. Nie pamiętam, by utrzymywał kontakty ze środowiskiem zielonogórskim, choć zdaje się drukował w Nadodrzu. Zresztą, mówi mi Janusz Koniusz, po kilku latach przeprowadził się do Zielonej Góry i pracował jako urzędnik. W 1969 wrócił do Wrocławia. Książki poetyckiej nie wydał, zajął się pisaniem tekstów popularyzatorskich, scenariuszy telewizyjnych, redagowaniem czasopism fachowych. Równie krótko mieszkała w Zielonej Górze Salomea Kapuścińska (1940), która przyjechała tu z Olgierdem Łotoczko, pisującym dość interesujące prozy poetyckie. Była wtedy autorką debiutanckiego zbioru Chłodno jest oczom (1962), jednoaktówki Kabina nr 5, wystawionej przez teatr Kalambur, a także słuchowisk i opowiadań. Pracowała jako kierownik działu oświatowego Muzeum Ziemi Lubuskiej. Chyba po roku powróciła do Wrocławia. Były wszakże przypadki dość skomplikowane. Janusz Olczak (1941) był właściwie rdzennym Lubuszaninem. Urodził się wprawdzie w Stołpcach pod Nowogródkiem, wychował się wszakże w Skwierzynie, dokąd przybył wraz z rodzicami w ramach akcji repatriacyjnej. Tu skończył liceum, po czym przez rok studiował historię w gorzowskim Studium Nauczycielskim. Potem przeniósł się na polonistykę na UMK w Toruniu, po roku przerwał studia i zatrudniał się w różnych mało atrakcyjnych zawodach, dokąd nie upomniało się o niego wojsko. Gdy odsłużył, w latach pracował jako nauczyciel w różnych szkołach w województwie zielonogórskim. A potem podjął studia polonistyczne na KUL (1967), gdy je ukończył w r przez parę miesięcy pracował w Bibliotece Uniwersyteckiej KUL, po czym powrócił do Skwierzyny. I tak na przemian przemieszkiwał to w Skwierzynie, to w Lublinie, aż w 1977 zamieszkał w Lublinie na stałe. Zmarł tam w 1991 r. Był przede wszystkim prozaikiem, uprawiał także literaturę dla młodzieży, nawet się z tego utrzymywał. Pisywał też wiersze (Okolice skwierzynne, 1982, Mój autoportret z Saskią, 1986, Czarne i czerwone, 1990), podobnie jak proza utrzymane w rubasz- MA Y LEKSYKON POETÓW LUBUSKICH 103
106 no-groteskowej tonacji. Piotr Kuncewicz powiada o nich, że bywają niekiedy całkiem wdzięczne. Wszelako tego znaczenia co proza nie mają. Jak znaczna część starszych autorów lubuskich (mnie nie wyłączając) ma także epizod baśniopisarski: tom Baśni lubuskich wydany przez LTK w 1988 r. Z lokalnego punktu widzenia istotne znaczenie ma ta część jego twórczości prozatorskiej, która stanowi rodzaj kroniki osiedleńczej. Zbieg okoliczności (a także pokrewieństwo losów autorów) sprawił, że akcja tych tekstów toczy się w okolicach nieodległych od tych, które opisywał Zygmunt Trziszka, I w jednym, i w drugim przypadku prawdziwie ważne dokonania mieli gdzie indziej, mniemam wszakże, że i te są godne pamiętania. Byłoby dziwne, gdyby w swych nieustannych wędrówkach o Ziemię Lubuską nie zawadził też Aleksander Rozenfeld (1941). Co prawda tego epizodu nie notuje biogram w 7. tomie słownika Współcześni polscy pisarze i badacze literatury (2001), mam go wszakże w żywej pamięci. Było to tak, że pewnego dnia, mniej więcej w połowie lat sześćdziesiątych, pewnie w r. 1966, do Wydziału Propagandy WK ZSL, gdzie stało moje biurko redaktora Gazety Chłopskiej przyszedł młody człowiek, powiedział, że nazywa się Aleksander Rozenfeld i jest Żydem, po czym spytał, gdzie może spotkać Janusza Koniusza i w którym pokoju w KW urzęduje Adam Markusfeld, bo musi się z nimi spotkać. Dodał też, że umówiony jest z prezesem i posłem Stanisławem Romanowskim, ale akurat go nie ma, więc wpadł do mnie, i że przyjdzie po spotkaniu. Przyszedł rzeczywiście, ale po paru godzinach i odmieniony nie do poznania. Przyjechał, mówił, rannym pociągiem z Warszawy. Do spotkania miał jeszcze parę godzin, więc łaził po ulicach. Kobiety wracały akurat z nocnej zmiany w Polskiej Wełnie, zaczepił jedną i poszli do niej. Co tam robili, detalicznie się nie rozwodził, wyjaśnił tylko, że wzięła mu koszulę do prania. Na audiencję u prezesa i posła zjawił się więc w swetrze, bez koszuli. Prezes spojrzał na niego z niejaką pogardą i spytał: Koszulę macie? Nie odrzekł Rozenfeld. A garnitur macie? Nie mam odpowiedział Rozenfeld. A wtedy prezes sięgnął do kieszeni, wyjął portfel. Macie i kupcie. Bez garnituru nie wracajcie. Dostał 500 zł, starczyło. Prezes rachunku nie żądał. Potem Olek opowiedział mi co go skłoniło do przyjazdu. Historia miłosna. Chodził mianowicie z córką wysoko postawionego działacza ZSL (czy nie J.O.-M.?), ten postanowił pozbyć się absztyfikanta, więc zadzwonił do Zielonej Góry, i polecił go zatrudnić. Na bilet też dał, mówił Olek. I tak został działaczem politycznym ruchu ludowego. Jeśli dobrze pamiętam instruktorem PK ZSL w Świebodzinie. Jakieś mieszkanie (marne i zawilgocone, mówił) dostał. By je umeblować zgłosił się po pomoc do żarskiego oddziału Stowarzyszenia Żydów w Polsce. Opowiadał mi, że był już wiarygodny. Miał pracę, mieszkanie. Więc ci, co mu udzielili pomocy mogli być pewni, że nie pójdzie na zmarnowanie. Nie byłem dla nich głupi biedny Żyd mówił. Kto choć trochę zna i Olka, i ruch ludowy domyśli się, że z jego robotą polityczną musiało być co najmniej osobliwie. Za któregoś pobytu w Zielonej Górze (ale raczej prywatnego, bo nie pamiętam, bym go spotykał na odprawach instruktorów PK) powiadomił mnie, że właśnie się żeni, i w związku z tym się ochrzcił. A później, dość szybko, wyjechał, chyba do Kielc, gdzie podjął pracę w Dzielnicowym Domu Kultury, niedługo potem się rozwiódł. Ale ślad i ślubu, i konwersji pozostał. Debiutancki arkusz poetycki Do ciebie mówię wydany w roku 1971 w katolickim jak najbardziej wydawnictwie 104
107 Pax podpisany jest nazwiskiem Rozenfeld-Bożeński (żona miała na imię Bożena). Zdaje się, że na okres zielonogórski przypada początek jego aktywności literackiej. Wiersze, bywało, przepisywał na maszynie w WK ZSL, niektóre mi pokazywał. Zapamiętałem jeden z cyklu wierszy o matce, różny od późniejszych wersji. A potem spotykaliśmy się a to w Warszawie, a to w Gdańsku. W Zielonej Górze co tydzień prawie. W połowie lat siedemdziesiątych, za dyrekcji Ryszarda Żuromskiego, w zielonogórskim teatrze pracował Bogusław Kierc (1943), sławny już wtedy rolą Krzysztofa Cedry w Popiołach Wajdy, autor dwu tomów poetyckich Nagość stokrotna (1971) i Ciemny chleb (1973), teatralizacji Wiosny dziejowe Juliana Przybosia (1969), członek, już wtedy chyba rozwiązanej, grupy poetyckiej Ugrupowanie Literackie 66. Ponieważ był wciąż jeszcze młody, mogłem jego wiersze umieścić w almanachu Moment wejścia (1976), chyba najobszerniejszy zestaw, spośród wszystkich prezentowanych tam autorów. Już wtedy był to poeta wybitny. Ale, jak to tu z reguły było, śladów po sobie większych nie zostawił. Choć zapewne młodzi, zwłaszcza interesujący się teatrem (a za dyrekcji Żuromskiego, były i studenckie premiery, i nocne dyskusje, teatr, jakby nie było zawodowy, oddziaływał na rodzący się studencki ruch teatralny) czytali jego wiersze. Jakieś ślady są w tekstach debiutujących wówczas Jerzego Habicha i Andrzeja Webera (wydał tom Uciec jak najbliżej w VI serii Pokolenia, które wstępuje, 1979). Albo może tak mi się tylko wydaje, może oddziaływała tylko ogólna atmosfera? W 1989 w 11. serii Pokolenia, które wstępuje tomem Pestki i ogryzki debiutował Dariusz Muszer (1959), absolwent prawa na UAM, wtedy instruktor teatralny w Domu Kultury w Strzelcach Krajeńskich i laureat kilkudziesięciu konkursów poetyckich. Kiedy wyemigrował z kraju, przyznam nie wiem. Czy to wszyscy? Zapewne nie. W Zielonej Górze rozegrała się cała kariera literacka Mirosławy Kużel (1945), skądinąd mojej pierwszej żony. W 1970 r. w serii LTKL wydała arkusz poetycki Zaklinania, a w LSW tom Z białego drzewa za który otrzymała nagrodę Poezji. A potem już, czego moja pamięć nie obejmuje, znam to z opowieści i publikacji, było zwyczajnie. Ludzie przyjeżdżali, wyjeżdżali. Piszących było wielu. Pojawili się np. piszący księża, z natury profesji labilni, wędrujący po parafiach i domach zakonnych. Studenci też. Rozjeżdżali się po różnych ośrodkach. No i społeczeństwo stało się bardziej ruchliwe. Dlaczegóż spod tej reguły mają być wyłączeni piszący? I-II 2006 MA Y LEKSYKON POETÓW LUBUSKICH 105
108 Ksi¹ ki wydane w Gorzowie Czes³aw Sobkowiak Pegaz gorzowski Gorzowskie środowisko literackie istnieje już sporo lat. Ma charakter peryferyjny, jak wiele jemu podobnych, choć ten wyznacznik stracił chyba w ostatnich latach na pejoratywnym znaczeniu. Przechodziło różne przemiany, a w ostatnim czasie sukcesywnie się rozwija. Po pierwsze, motorem tegóż jest Wydawnictwo Artystyczno-Graficzne Arsenał, którego redaktorzy (Krystyna Kamińska i Ireneusz Krzysztof Szmidt) wkładają wiele troski, by ukazywały się lokalne książki literackie, po drugie, w ubiegłym roku powołano tu oddział Związku Literatów, co konsoliduje literatów wielorako (już niezależnie od tego, co wymyślić zdoła dotychczas jedyny lubuski oddział w Zielonej Górze). I po trzecie, trwa działalność warsztatowa, której zadaniem jest podnieść u początkujących adeptów pióra poziom słowa literackiego tudzież wyłowić objawiające się talenty. Jak wiadomo nie wystarczy pić wódki i funkcjonować za życia już ikonicznie, co może ma swoje plusy towarzyskie, ale przede wszystkim trzeba być zdolnym do ciężkiej, samotnej pracy, która owocuje książkami. O książkach właśnie, które w ubiegłym roku w Gorzowie wydano, chciałbym skreślić zdań kilka. Tak się złożyło, że pięć zbiorów poezji, opublikowanych w ubiegłym roku nakładem Arsenału, trafiło do moich rąk. Pięć, czyli wcale nie tak mało. Są to: Ludzkie pojęcie Ireneusza Krzysztofa Szmidta, Noc jest bezwstydny Małgorzaty Prusińskiej, Krople Elżbiety Skorupskiej- Raczyńskiej, Żywe kamienie Marka Kierusa i Stanisławy Plewińskiej Przyloty, odloty. Postarano się przy tym w każdym przypadku o oprawę plastyczną (liczne ilustracje), które jednak nie zawsze przypadają mi do gustu, a zwłaszcza, co istotniejsze, wyposażono wyżej wymienione zbiorki we wstępy (w przypadku tomiku Prusińskiej aż dwa), posłowia, noty biograficzne oraz (uwaga!) wywiady. Te wszystkie zabiegi mają w intencji wydawcy promować wydrukowane treści, pomóc czytelnikowi zrozumieć nie tylko sens, ale i wartość poetyckich dzieł, dowiedzieć się sporo o samych autorach. Mam jednak wrażenie, że skutek może być odwrotny od zamierzonego. Nadmiar sugestii, moim zdaniem, nie zawsze dobrze służy percepcji. Gdyby tymże sugestiom bezkrytycznie dawać wiarę, to należałoby debiutancki tomik Małgorzaty Prusińskiej Noc jest bezwstydny, opatrzony wstępami I. K. Szmidta i Cz. Markiewicza, uznać za objawienie artystyczne nieporównywalnie wielkie co najmniej w skali regionu. Można się nad słusznością takiego postawienia sprawy zastanowić. Po prostu nie zawsze emocje tam, gdzie potrzebny jest namysł i rozsądek, potrafią się należycie polecanemu towarowi przysłużyć. Refleksje o nas Książką w tym zestawie, w mojej ocenie, najcenniejszą jest przede wszystkim zbiór wierszy I. K. Szmidta Ludzkie pojęcie. Poeta, choć jak się wydaje ciągle młody duchem, należy do zdecydowanie starszej generacji (rocznik 1935). Jego spojrzenie cechuje dojrzałość i krytycyzm. Udziałem tego wojennego pokolenia było doświadczyć 106
109 wielkiego rozczarowania. Nadzieje i obietnice powojennego ładu uległy daleko idącej dewaluacji. To, z czym kojarzył mu się w powojennych latach humanizm zostało odłożone na półkę. Potrafi gorzowski poeta łączyć w swoich wierszach osobiste doświadczenia z obserwacjami ogólnymi, co sprawia, że jego poezję cechuje dramatyzm. Znaleźć więc można wiersze będące gorzkim świadectwem epoki a zasadniczo trzech epok. Uwzględniają aspekty polityki jak i osobistego życia. O oszustwie zwłaszcza minionej epoki, która milionom kazała wierzyć, że zapanuje na świecie braterstwo, równość i szczęśliwość powszechna pisze we wstępie Krótki kurs polityki dla starych i młodych poetów. Podobnie patrzy na wydarzenia ostatnich lat. Pisze z nerwem, w tonie przestrogi, by poeci, zwłaszcza młodzi, nie dali się zwieść hasłom i złudzeniom. Wskazuje na potrzebę uwzględnienia w sztuce kontekstu politycznego, tematu społecznego. I jest w tym sporo racji, gdy się zważy jak rzadko i mało w najnowszych dokonaniach właśnie tego typu refleksji. Jakby całą istotą sztuki miało być pogrążenie się w rozchwianej i nieweryfikowalnej subiektywności. Dla Szmidta świat, to Krajobraz po, zmierzający do gorzkich finalnych celów. Zamykających wizji i zjawisk. Podmiot doznaje poczucia bezradności jak i trwogi i lęku o dzień następny. Istotne jest też, że ci którzy potrafili objąć i wyrazić rzeczywistość już odeszli: Poumierali nam poeci. Biologicznie poumierali niemal wszyscy wielcy i ważni. Ale rzecz też w tym, że we współczesnym świecie już nie ma klimatu dla poetów, nie ma dla nich miejsca, ani oczekiwania na ich słowa, zabrakło idei, natchnień, bezinteresownej refleksji, ambicji i chęci przekraczania granic materialistycznego widzenia. Teraz Przyszło nam żyć bez marzeń trzeźwo. Nastał model konsumpcyjny. Mimo to nie serwuje nam Szmidt filozofii rezygnacji lub klęski. Stara się wrażliwie uruchamiać to wszystko, co w człowieku prawdziwe i autentyczne i na tej bazie formułować niepokojące, nieobojętne pytania o nasz wspólny los i byt. Myślę, że tego rodzaju dyskurs stanowi o sile tego zbiorku i żywiole. Pisanym wierszom towarzyszy mimo wszystko przekonanie, że: nasze słowa / posyłamy je w świat / jak najdalej. Tonacja i stylistyka tych wierszy nie jest jednolita. Zniecierpliwienie, ironiczne, retoryczne pytanie i sarkazm bądź groteskowe, swoiście satyryczne, obrazowanie dotyczy najczęściej współczesności. Daje też obraz podmiotowej kondycji. Krytycyzm wobec skutków przemian zdaje się nie mieć końca: I cóż się porobiło na tym łez padole? /.../ płaczemy jak nigdy w historii / - wolni od cudzych ale od siebie niewolni. Poeta nie akceptuje ceny, jaką wyznaczają konieczności obecnego czasu przejściowego. Po ludzku mamy do czynienia z okrucieństwami, ze spadaniem z pięter ideałów, twarzami bezdomnych, ludzi głodnych itp. Na to wszystko nie może być zgody. A zwłaszcza na skarlenie duchowe. Nie brak tu tonu oskarżycielskiego, poddającego w wątpliwość powszechną moralność, nie brak próby rozrachunku czynionego nie wyłącznie z dystansu, ale raczej z pozycji uczestnika. A więc i sprawcy, kogoś kto nie zwalnia siebie z poczucia winy: gdy przez lata się żyło / w pogardzie dla lustra. Nie zawsze jednak chce się przyznać poecie rację. Dlatego, że ważkie zagadnienia przybierają postać doraźnego felietonu poetyckiego. A wiadomo, generalizowanie na tym poziomie niekoniecznie może być prawomocne. A tu wiara w prawomocność słowa poetyckiego ma być niebagatelna. Chodzi w końcu o wzgląd na powagę ludzkiego losu, tragizm życia, ból i sprawiedliwość, których nie chce się minąć ani przemilczeć. Bardzo ważny w tym kontekście i zapewne dla autora również niezwykle istotny jest przejmujący poemat Podróże z ojcem. Rytua³y codziennoœci Natomiast na tym tle czytane wiersze Elżbiety Skorupskiej-Raczyńskiej z tomiku Krople muszą jawić się jako przykład poezji ściśle podmiotowych, delikatnych MA Y LEKSYKON POETÓW LUBUSKICH 107
110 wzruszeń, które uwzględniają wymiar kobiecego widzenia świata. Mamy tu tonację konfesyjną, klimat rozmowy z samym sobą o tym wszystkim co niesie doświadczanie wieku średniego. Myśli niemoty / skołtunione / pierzchają poza krąg światła. Jakże więcej wtedy wiemy o życiu, jakże inaczej próbujemy odczytywać jego sens. Ma wartość nie piękno w ogóle, abstrakcyjne, ale piękno poszczególnej rzeczy i sytuacji. Podmiotową mądrość określa zdolność dostrzeżenia wszystkich odłamków życia / usypanych za progiem / Z czterech ścian domu. Umieć odnaleźć swoje ja w tak zakreślonych granicach, to zapewne też znaleźć swoje miejsce w życiu. Czy jednak zupełna zgoda na bieg życia, jego monotonny rytuał i układ: dom praca praca dom jest możliwa? Raczej nie, o czym te wiersze także świadczą. To, co z zewnątrz wydaje się szczęśliwie uporządkowane, od wewnątrz rodzi problemy. I mimo wszystko nie da się uniknąć odpowiedzi na pytanie, jak poradzić sobie z dwuznacznością własnej, podmiotowej sytuacji. Z jednej strony zadomowienie powiedziałbym a z drugiej, marzenie poetyckie, które uzmysławia istnienie tej zakreślonej wokół podmiotu granicy codzienności. Droga, jaką przechodzi gorzowska poetka, charakterystyczna jest dla wielu zwłaszcza współczesnych poetek polskich. Warto pod tym kątem przeczytać np. wiersz Tej z lustra. Trwanie w codzienności, w jej wszystkich zwyczajnościach i zwykłościach nie obywa się bez dramatycznego wysiłku, bo tak trzeba / przez tak wypada / do muszę i świadomości rezygnacji z tego, co byłoby błędem. Na tym styku rodzi się jednak potrzeba uwolnienia od determinant. Szansę ich opanowania daje tylko słowo poetyckie. Życie samo w sobie, samo dla siebie, owe Przeszłoroczne gumowce / stara koszula w paski bez barw jest jak puentuje poetka niedożycia. Takiemu doświadczeniu musi towarzyszyć jakiś alternatywny świat, świat poezji lub wiary religijnej. Skorupska-Raczyńska nie potrafi zdobyć się na zupełną zgodę, ale i jej bunt ( Nigdy nie będę Matką Polką ) też ma charakter raczej retoryczny. Nie jest w stanie wybrać, podjąć się pełnienia, to prawda, jakiejś wymagającej poświęceń szczególnej roli. Toteż kompromisowo stara się smakować, ile się tylko da, z zasobu wszystkich dostępnych drobiazgów egzystencjalnych. Wie jaki jest ich zakres: Od przedwczoraj do jutra, Mamy tylko siebie / aż tyle. Nieodświętnie, niezbyt foremnie, niekształtnie, niewprawnie. W wierszu określi ten swój świat: Nie mam zbyt wiele. Tyle tylko, by jeszcze czasami móc uciec we wspomnienia lub refleksje o tym co miało być, a nie jest. Ale generalnie nawet to mało, co jednak jest, to jest zarazem Dużo i wszystko motywuje. Taka jest podstawowa tego tomiku wiara. Nie dochodzi się do niej na drodze poezji tylko, ale tyleż samo w egzystencjalnym milczeniu. W milczeniu, które każe ważyć każde słowo. To tutaj jest szczególnie widoczne. Mroczne inicjacje Pisząc o gorzowskich zbiorkach mam świadomość, że wydawca szczególny akcent położył na debiutancki tomik Małgorzaty Prusińskiej Noc jest bezwstydny, w tak dalekim stopniu potraktował bardzo młodą autorkę, że niemal wszystko, co spłynęło spod pióra tej jeszcze uczennicy liceum, uznał za rewelację. Przyznam, że jestem pełen podziwu dla odwagi, z jaką publikowane są wiersze nawet z ostatnich miesięcy pracy poetki. A zwłaszcza, że zdołała sobie zasłużyć na tak obszerny tom. Oby nie okazało się, że się nazbyt pospieszono. Samej autorce życzę doskonalenia twórczego i rozwoju talentu, a zwłaszcza aby zanadto do serca nie brała tego, co w dwóch pomieszczonych w zbiorku wstępach o niej i jej poezji napisano. Kiedyś w takich sytuacjach dbano by młodemu autorowi za wcześnie nie mącić w głowie pochwałami o jego wielkości, gdyż skutek może być wręcz odwrotny od zamierzonego. Tu, mam wrażenie, wręcz się prześcigano z formułowaniem superlatyw. 108
111 Oczywiście Prusińska może budzić jako debiutantka zainteresowanie. Ten obszerny tomik wskazuje na istnienie dość sporego żywiołu twórczego i egzystencjalnego. Na swoiste zafascynowanie możliwością literackiego bycia. W którym próbuje na byty leksykalne niemal dosłownie przemieniać swoje życie wewnętrzne czy też konkretne doświadczenia egzystencjalne. Można rzec, że te wiersze naznaczone są piętnem mniej lub bardziej bezpośrednio odsłanianego erotyzmu. Mają więc charakter inicjacyjny. I trzeba przyznać, że młoda poetka stara się ujmować te treści nie stereotypowo, nie sentymentalnie. Prowokując, epatując sugestywnie perwersyjną retoryką w rodzaju: czy ktoś jeszcze / mógłby wejść we mnie / głębiej niż ty /.../ posiąść mnie bardziej / jeszcze mocniej / zagryźć się na mnie / jeszcze silniej mną. Kreując wyłącznie sensualne wizje relacji partnerskich. Jest w tej tendencji zdaje się obsesyjna. Próbuje eskalować doznania. Dochodzić do krańcowości. Nie unika swoistego sado-masochizmu. Celem ma być nowa jakość emocjonalna. W obrębie literatury takie nietypowe kreacje podmiotowych zachowań zwrócą uwagę, jednak bardzo szybko nużą, gdy wyłącznie w oparciu o nie buduje się wypowiedź liryczną. Tego zdaje się jeszcze nie brać pod uwagę Małgorzata Prusińska. Być może jeszcze nie musi, ale będzie na pewno musiała. Przykładem wartym naśladowania w tym względzie może być jej duchowy patron Rafał Wojaczek. Zresztą w kontekście liryki autora Innej bajki można odczytać większość, jeśli nie wszystkie, jej utwory. Stopień mentalnego uzależnienia musi zastanawiać. Im szybciej zdoła się spod tej presji uwolnić, tym będzie dla jej talentu lepiej. W jego istnienie chcę zresztą wierzyć. Pozosta³e... Dwie pozostałe książki już nie zdołały wzbudzić silniejszych moich emocji ani większego zainteresowania. Żywe kamienie Marka Kierusa obrazują przywiązanie do konkretu, kamieni i drzew naiwnie przeciwstawionych multimedialnej kulturze. W tak pojętej apologii natury jawi się jego podmiot jednak anachronicznie. Nie tędy droga do krytyki współczesnej cywilizacji. Zresztą język tych tekstów też nie mieni się choćby dozą oryginalności. Jakiegoś wysiłku stylistycznego trudno się dopatrzyć. Za najtrafniejsze teksty trzeba by uznać te poświęcone Gorzowowi jego ludziom i miejscom. Są przynajmniej kroniką lokalnej społeczności, uruchamiają jej mit. Trochę inaczej ma się sprawa zbiorku Stanisławy Plewińskiej Przyloty, odloty, nacechowanego tkliwą tradycyjnie ludową nutą, obrazowaniem, tematami i wyobraźnią. Tutaj rzecz o tyle jasna, że ta poezja wyrasta z plebejskiej tradycji literackiej, która niejako towarzyszyła pracy w polu, w gospodarstwie. Oddaje jej realia. Poetka wyraża prostą, chłopską wrażliwość, moralność, obyczajowość, tradycyjny ethos. W tym zakresie jest istotna, bo utrwala odchodzący w przeszłość i zmieniający się model kulturowy, w którego centrum było umiłowanie ziemi, domu rodzinnego oraz wartości religijnych. Wiersze, jakie Stanisława Plewińska pisze, wyrastają autentycznie z jej osobistego przeżycia. Jest w nich powaga, troska o bieg powszednich rzeczy, rytm natury, prośba i modlitwa. I osobista prawda życiowa. Myślę, że należy to cenić, mimo że z formami współczesnej poezji niewiele mają wspólnego. Cóż na koniec dodać. Może tylko to, że w tych trudnych dla literatury artystycznej czasach jednak dzięki takim wysiłkom ciągle możliwy jest rozwój środowisk, a zwłaszcza wyrażanie podstawowych przeżyć i myśli o czasie, w którym przychodzi nam żyć. Spojrzenie z perspektywy Gorzowa jest jednym ze spojrzeń. Szkoda jednak, że w tym wysiłku opisywania świata coraz rzadziej udział biorą prozaicy. W naszych, lubuskich środowiskach po prostu prawie ich nie ma. MA Y LEKSYKON POETÓW LUBUSKICH 109
112 PREZENTACJE Micha³ Bajsarowicz 1963 urodzony w Drawsku, studia w PWSSP w Poznaniu, od 1992 liczne realizacje scenografii teatralnych i architektury wnêtrz w Polsce, Niemczech, W³oszech i Austrii WYSTAWY: 1987 Herford/Niemcy, Galerie Fritzen, 1989 Cogeneliano/W³ochy; Poznañ, Galeria O.N., 1990 Gorzów Wlkp., Galeria Spichlerz, Lwów/Ukraina, 1991 Zielona Góra BWA-Galeria, 1992 Leoben/Austria, Galeire Payer; Gdañsk BWA-Galeria, 1993 GorzówWlkp., 1994 Zielona Góra, Galeria U JadŸki, 1995 Eibiswald/Austria, 1996 Kindberg/Austria, 1997 Gorzów Wlkp., Galeria Relax, 1998 Istanbu³/Turcja; Triest/W³ochy, 1999 Kostrzyn, 5.Miêdzynarodowy Plener Malarski, Galeria Dialog; Zielona Góra, Galeria Art.; Herford, Galerie Fritzen, 2000 Kostrzyn, 6.Miêdzynarodowy Plener Malarski, Galeria Dialog; Leoben/Austria, Miêdzynarodowe Dni Sztuki Nürnberg Chronos ein Tag Gorzów Wlkp. Muzeum Miejskie, 2001 Leoben/Austria Galerie Payer; Berlin/Niemcy Kunst und Literaurwerkstatt Hohenschönhausen; Oranienburg/Niemcy Formwelten ; Erlangen/Niemcy Nachtwachen Herz Jesu Kirche, 2002 Innsbruck/Austria Miêdzynarodowe Dni Sztuki, 2003 Ilmenau/Niemcy Kleine Galerie; Berlin/Niemcy Aspria; Gorzów Wlkp. Galerie BWA, 2005 Galerie Focus Warszawa; Fachwerk Bad Salzuflen; Alte Gärberei Schondorf Old Factory Zielona Góra, BWA w Pile; Lamus Gorzów Wlkp geboren in Drawsko/Polen, Studium an der Kunstakademie Poznañ, seit 1992 Gestaltung diverser Bühnenbilder und Theaterplastiken undebenso Entwicklung und Ausführung verschiedener innenarchitektonischer Projekte in Polen, Deutschland, Italien und Österreich. AUSSTELLUNGEN: 1987 Herford, Galerie Fritzen, 1989 Cogeneliano/Italien, Poznañ/Polen, Galerie O.N., 1990 Gorzów Wlkp./Polen, Galerie Speicher; Lwow/Ukraine, 1991 Zielona Góra/Polen, BWA Galerie, 1992 Leoben/Österreich, Galerie Payer; Gdañsk/Polen, Bwa-Galerie, 1993 Gorzów Wlkp./Polen, 1994 Zielona Góra/Polen Galerie u JadŸki, 1995 Eibiswald/Österreich, 1996 Kindberg/Österreich, 1997 Gorzów Wlkp./Polen Galerie Relax, 1998 Istanbul/Türkei; Triest/Italien, 1999 Kostrzyn/Polen 5.Internationales Plenair fürmalarei Galerie Dialog; Zielona Góra/Polen; Herford, Galerie Fritzen, 2000 Kostrzyn/Polen 6. Internationale Stelrische Kunsttage; Nürnberg Chronos ein Tag ; Gorzów Wlkp./Polen Stadtmuseum, 2001 Leoben/Österreich Galerie Payer; Berlin Kunst und Literaturwerkstatt Hohenschönhausen; Oranienburg Formwelten ; Erlangen Nachtwachen Herz Jesu-Kirche, 2002 Innsbrück/Österreich Internationale Kunstmesse; Leoben/Österreich Internationale Steirische Kunsttage, 2003 Limenau Kleine Galerie; Berlin Aspria; Gorzów Wlkp./Polen Galerie BWA, 2005 Galerie Focus Warszawa; Fachwerk Bad Salzuflen; Alte Gärberei Schondorf Old Factory Zielona Góra, BWA Pi³a; Lamus Gorzów Wlkp. 110
113 Akt, 120x100, akryl, p³yta
114 Akt, 120x100, akryl, p³yta Akt, 120x90, akryl, p³yta Akt, 120x80, akryl, p³yta Akt, 120x40, akryl, p³yta
115 Akt, 120x100, akryl, p³yta Akt, 140x60, akryl, p³yta Akt, 90x40, akryl, p³yta Akt, 180x100, akryl, p³yta
116 Akt, 150x130, akryl, p³yta Akt, 90x120, akryl, p³yta
117 Gabriela Balcerzakowa Miszka Podejmuj¹c sympatyczn¹ propozycjê redakcji Pro Libris przedstawienia wybranej sylwetki Artysty z Gorzowa, nie przypuszcza³am nawet, e zapêdzê siebie w tak skomplikowan¹ matniê. Kogo przedstawiæ?, o kim napisaæ? Po zas³ugach (i jakich), po popularnoœci (czym mierzonej), towarzyskim siê udzielaniu? A mo e o kimœ niedocenionym, czekaj¹cym norwidowskiego wnuka i odkrywcy? W koñcu, pod pretekstem nie zak³ócania charakteru i stylu sta³ej rubryki, zadzwoni³am do redakcji z ¹daniem szczegó³owego sprecyzowania oczekiwañ. Otrzymawszy je upewni³am siê, e napisaæ muszê o Miszce, to jest Michale Bajsarowiczu 1. Artysty nie trzeba przedstawiaæ, bo ma zas³ugi, popularnoœæ, sympatiê nie tylko tzw. œrodowiska. A przy okazji podjêcia tego tematu mogê upiec w³asn¹ pieczeñ pomyœla³am i wróciæ do sytuacji sprzed lat (zdaje siê w r. 1990?), gdy napisa³am po raz pierwszy o nieznanym, bardzo w moim odczuciu utalentowanym studencie, który sta³ na rozdro u twórczoœci i bana³u, prosz¹c go bezczelnie i wprost o porzucenie sprzedaj¹cych siê œwietnie marszczonek. Bajsarowicz potraktowa³ to jako ostrze- enie albo w co bardziej wierzê po prostu dojrza³ i pozosta³ rasowym malarzem, który od czasu do czasu sta³y temat swojej twórczoœci, czyli figurê cz³owieka, ogl¹da i realizuje w innym tworzywie. To rodzaj odpoczynku od malarstwa, próba chwycenia dystansu; niezmienny pozostaje temat oraz sta³a cecha wybranego materia³u i jêzyka: klasyka, to jest o³ówek, wêgiel, miedziana blacha, br¹z, drewno. artobliwie, ale pewnie nie do koñca, mówimy, e Micha³ potrafi wszystko; wiele razy doœwiadczaliœmy, e momentalnie oswaja i czyni sobie pos³usznym materia³, którego dotyka po raz pierwszy i robi to z wielk¹ artystyczn¹ odwag¹ i swobod¹. Podkreœlam s³owo artystyczn¹, bo stosunek Micha³a Bajsarowicza do sztuki nie jest swobodny; zawsze by³ i jest pe³en rewerencji (by nie u yæ i nadu yæ s³owa szacunek). Jak sam podkreœla, obsesj¹ jego twórczoœci jest ludzkie cia³o. Ten dominuj¹cy temat stanowi przedmiot nieustannych doœwiadczeñ formalnych, podejmowanych bez podtekstów co artysta podkreœla egzystencjalnych, kulturowych czy spo³ecznych 2. W rozmowie redakcyjnej 3 wyra a to bez ogródek: ja po prostu wa³kujê jeden temat. Przygl¹dam siê poczynaniom Micha³a od wielu lat z niegasn¹cym zainteresowaniem, podskórnie wyczuwaj¹c s³absze jego chwile, gdy iloœæ i ³atwoœæ pozyskania zamówieñ na obrazy najpierw dzia³a energetyzuj¹co, ale w istocie przyt³acza i przybli a do komercji (stawiaj¹cej ³apki na niejednego artystê) i z tego kibicowania wynikaj¹ nastêpuj¹ce konstatacje : 1. ma g³êboko w sobie zakodowan¹ uczciwoœæ malarza, nie pozwalaj¹c¹ mu zanadto niebezpiecznie zbli yæ siê do malowania schlebiaj¹cego gustom, 2. jego koronnym jêzykiem wypowiedzi jest rysunek. W³aœnie w cechach tego podstawowego i pierwszego w dziejach sztuki narzêdzia, w sposobie rysowania, najpe³niej wyra a siê temperament tego artysty; jest to mieszanka stanowczoœci i niezdecydowania, m³odzieniaszkowatoœci i dojrza³oœci, a wszystko to z wyraÿn¹ dominant¹ ³agodnej nieœmia³oœci. 1. Ur. w Drawsku Pomorskim w 1963 roku. 2. Zob. Pismo literacko-artystyczne Lamus nr 14, 2006 rok. 3. Tamże, s. 37. PREZENTACJE 111
118 Taka jest kreska rysunku Bajsarowicza. Czy taki jest Micha³ tego nie powiem g³oœno. Pewne jest, e tkwi on po uszy w szponach rysunku: nie tylko maluje rysuj¹c, ale te miesza techniki i wprowadza rysunek in extenso do obrazu; proszê te zwróciæ uwagê na rzeÿby tego autora, na rysunkowy charakter ich obrysu oraz cechy krawêdzi. Wspania³ym doœwiadczeniem i dowodem na tezê, by³ cykl wykonanych przez Bajsarowicza rysunków na miedzianych blachach, gdzie spotka³a siê z jednej strony miêkkoœæ materii, wdziêcznie przyjmuj¹cej ciosy (miedÿ), z drugiej - brutalnoœæ i twardoœæ rylca, prowadzonego z si³¹, rozmachem i pasj¹. Có powiedzieæ o artyœcie uznanym i utalentowanym, którego potencja³ twórczy wskazuje, e prawdziwy sukces znajduje siê tu -tu, w zasiêgu jego rêki, ale wci¹ jest przed nim? Naturalnie yczyæ siêgniêcia tego, o czym marzy, a co wyrazi³ wprost w rozmowie: Chcia³bym potrafiæ rêk¹ zrobiæ to, co mam w g³owie od pocz¹tku do koñca, bez adnych kompromisów, dodaj¹c zaraz a to bardzo trudne 4. Swoje marzenie artysta wyrazi³ prosto i wydaje siê szczerze. Oznacza ono w gruncie rzeczy zmaganie siê z w³asn¹ s³aboœci¹. Jest marzeniem wszystkich poszukiwaczy: podró ników, badaczy, odkrywców, naukowców, poetów, artystów. Wielu ma szansê, niewielu udaje siê dojœæ celu. Micha³ Bajsarowicz zdaje siê zmierzaæ wprost do odkrycia tajemnicy tego, co tak wymyka siê naszemu poznaniu. Muzy wci¹ mu sprzyjaj¹. 4. Ib., s
119 Kazimierz Piotrowski Sztuka krytyczna wobec Koœcio³a wojuj¹cego - Leszka Knaflewskiego przyczynek do tzw. polityki historycznej Gdzie ty, jako ksi¹dz powiód³byœ rodaków? - W spokojn¹ krainê, gdzie religia nie powoduje drastycznych napiêæ. Leszek Knaflewski [w wywiadzie 1 ] Wystawa Killing me softly! w Galerii Nowy Wiek w Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, chocia w prasie zosta³a profilaktycznie oswojona i zapowiedziana jako pozbawiona skandalicznych pierwiastków, w rzeczywistoœci mo e wywo³ywaæ ywe reakcje i namys³ Koœcio³a. Mamy bowiem dziêki inwencji Knaflewskiego i jego kuratora Leszka Kani kolejny pretekst (po recenzji w,,exicie 2006, nr 1) do rozró nienia: hard-religii, która rodzi drastyczne napiêcia, bo przynosi na œwiat by odwo³aæ siê do Ewangelii miecz (etc., jak w light-boxach Knaflewskiego), by zniszczyæ dzie³a ksiêcia tego œwiata (przeciwnika Boga), oraz softreligii, która nie wyklucza, e nawet szatan wedle niektórych nowoczesnych teologów zostanie w koñcu zbawiony. W tym sensie mo na mówiæ o przejœciowoœci hard i wy - szoœci soft-religii, która jako eschatologiczny cel jest z ducha ekumeniczna, ³agodz¹ca napiêcia, rozwi¹zuj¹ca konflikty, podejmuj¹ca nawet próby t³umaczenia Pisma Œwiêtego na jêzyk hip-hopowców (jak ksi¹dz dr Andrzej Dragu³a rzecznik zielonogórskiej Kurii obecny na wernisa u) i wyci¹gaj¹ca rêkê póki co nawet do dzieci diab³a. Tak e do tych, którzy dzia³aj¹c w Koœciele, czyni¹ z niego kolejny konsumpcyjny produkt pop-kultury (coœ w rodzaju Catolic-Cola), czy co gorsze - uprawiaj¹ sztukê ob³apiania (w sensie Aleksandra Fredry), jak sugeruje Knaflewskiego film Spirit, podejmuj¹cy kwestiê molestowania nieletnich. Tymczasem po mieœcie zaczê³a kr¹ yæ plotka, poparta rzekomo autorytetem prasowej publikacji, jakoby na wystawie pojawi³ siê wizerunek ksiêdza terrorysty. Nie trzeba chyba dowodziæ, e w dzisiejszej sytuacji politycznej w Polsce (i dekoniunktury dla tzw. sztuki krytycznej, w tym dla wszelkiej maœci krytyków Koœcio³a, bluÿnierców i irregulares) podejrzenie o irreligiê dla dyrektorów i kuratorów placówek eksponuj¹cych tego typu dzie³a musia³o byæ nie lada prze yciem!? Jeœli nasze przypuszczenie jest na rzeczy, to przecie alibi nie trudno im podsun¹æ, a równowagê psychiczn¹ ³atwo odzyskaæ, jeœli rozwa y siê serio postulat obecnej narodowo-katolickiej w³adzy, by uprawiaæ tzw. politykê historyczn¹. Gdzie lepiej rozwa yæ dawn¹ omnipotencjê Koœcio³a i fantazjê naszego duchowieñstwa z ukazaniem widoków na przysz³oœæ, jeœli nie w publicznym muzeum konserwuj¹cym i projektuj¹cym pamiêæ naszego narodu? Wszystko zatem zgodne z prawem. Trzeba po prostu oddaæ Koœcio- ³owi sprawiedliwoœæ! A wszystko ku pokrzepieniu naszych katolickich serc, jak onegdaj ksi¹dz Piekarski, jezuita, uczyni³ do kompanionów Jana Chryzostoma Paska egzortê w ten sens, gdy szykowali siê pomœciæ na luterañskich Szwedach okropnoœci potopu: Lubo wdziêczna jest Bogu ofiara ko da z serca szczerego dana, osobliwie kto krew swojê za dostojeñstwo Jego œwiêtego na 1 Artur Łukasiewicz, Kiedy artysta ubiera się w sutannę; Rozmowa [z Leszkiem Knaflewskim] o wystawie,,,gazeta Wyborcza 23 I 2006 (Zielona Góra Gorzów Wielkopolski). PREZENTACJE 113
120 plac niesie Majestatu, najmilsza ze wszystkich victima. Za có pob³ogos³awi³ Abrahamowi, e wszystek œwiat jego odziedziczy³o plemiê? Tylko za to, e za jedno boskie rozkazanie z ochot¹ krew ukochanego konsekrowa³ Izaaka. Wo³a na nas krzywda boska od tego narodu poniesiona; wo³aj¹ œwi¹tnice Pañskie od nich po ca³ej Polszcze sprofanowane; wo³a krew braci naszych i ojczyzna rêk¹ ich spustoszona; wo³a na ostatek Najœwiêtsza Panna, Matka Boska, której imienia przeczystego e ten naród jest bluÿnierc¹, ebyœmy za te ujêli siê szczerze pretensyje, eby w osobach naszych widzia³ jeszcze œwiat nieumar³¹ przodków naszych s³awê i fantazyj¹. Niesiecie tu, odwa ni kawalerowie, z Izaakiem krew swojê na ofiarê Bogu; upewniam was imieniem boskim, e kogo Bóg jako Izaaka sam¹ jego kontestuj¹c siê intencyj¹ zdrowo z tej wyprowadzi okazyjej, i s³aw¹ dobr¹, i wszelkim swoim kompensowaæ mu to [bêdzie] b³ogos³awieñstwem; kogo by zaœ cokolwiek potka³o, za Najœwiêtszy Majestat i Matki Jego wylana kropla krwie, by najciê sze, wszystkie obmyje grzechy i wieczn¹ bez w¹tpienia, w niebie zgotuje koronê. Oddajcie siê temu, który dziœ ubogo dla was w jase³eczkach po³o ony, krew swojê ochotnie dla zbawienia waszego ofiaruje Bogu Ojcu. Ofierujcie te swoje teraÿniejsze actiones w nadgrodê jutrzennego nabo eñstwa, które zwyczajnie o tym czasie odprawiemy witaj¹c nowego goœcia Boga w ciele ludzkim na œwiat zes³anego. A ja w Tym mam nadziejê, którego przenajœwiêtsze wspominam imiê Jezus, i w przyczynie Przenajœwiêtszej Jego Matki, do której wo³am: Vindica honorem Filii Tui. Przyczyn¹ swoj¹, Matko, u Syna spraw to, eby tê raczy³ pob³ogos³awiæ imprezê, eby tê zacn¹ kawaleryj¹ szczêœliwie z tego upa³u raczy³ wyprowadziæ i na dalszy zaszczyt swego Boskiego konserwowaæ Majestatu. Tych tedy w przedsiêwziêt¹ drogê dajê wam wodzów, zastêpców, opiekunów; w tym gruntown¹ pok³adam nadziejê, e was wszystkich powracaj¹cych w dobrym witaæ bêd¹ zdrowiu. [por. J. Ch. Pasek, Pamiêtniki] Hard-religia religia mœciwa, wojuj¹ca, niepomna nauk Erazma z Rotterdamu, a przy tym dociekliwa i wymowna, wszystko kontroluj¹ca, interweniuj¹ca z ca³¹ sw¹ dziœ telekomunikacyjn¹ - moc¹ i fantazj¹ z wysokoœci w ycie spo³eczne, choæby religia cz³onka w³oskiej Ligi Pó³nocnej apeluj¹cego do Benedykta XVI o og³oszenie krucjaty przeciwko muzu³manom - jest zatem przede wszystkim religi¹ mocnego i zdecydowanego s¹du, rozeznania tego co prawe i sprawiedliwe, za co jak powiada³ ksi¹dz Piekarski, od którego dzisiejsi fundamentaliœci uczyæ siê mog¹ warto krew swoje na plac nieœæ (Knaflewski powiada, e pomys³ ksiê y w mundurach wojskowych by³ inspirowany wizerunkiem polskiego kapelana w kamizelce kuloodpornej w Iraku). Hard-religia próbuje codziennie s¹du tak e estetycznego, artystycznego czy krytycznego, jak wnosimy z doniesieñ nap³ywaj¹cych do nas z Zielonej Góry. A wiêc hard-religia dzia³a poniek¹d 114
121 wbrew s³owom Chrystusa Nie s¹dÿcie, abyœcie nie byli s¹dzeni! (co mnie siê tu nie uda!). Ale w tej niewczesnej próbie s¹dzenia, które zawsze jest jakby nie w porê, bo trzeba 77 razy wybaczyæ, nawet najobrzydliwszym bluÿniercom, hard-religia jest przede wszystkim dobr¹ nowin¹ S¹du Ostatecznego. Hard-religia wnosi do religii d¹ enie do ustanowienia mo liwie najsilniejszej wiêzi, jak¹ religio mo e zrealizowaæ w porz¹dku cielesnym, psychicznym i duchowym z Bogiem, który dla niej jest nade wszystko Sêdzi¹. Dlatego w³aœnie mimo tego elementu soft Tu na ziemi mnie prowadzi Twój wzrok czysty i rozumny. Niebo, które dot¹d puste Pych¹ w nas i ponad nami, Dziœ Bóg podj¹³ rêk¹ mêsk¹ I wype³ni³ anio³ami... Jeszcze s³owa niespokojne Dziel¹ ziemi brud od piêkna, Nim jak miecze siê nie skrusz¹ I w pacierzu nie uklêkn¹. Jeszcze serce wyk¹pane W dreszczach s³odkich firmamentu chrzeœcijañstwo ostatecznie nie jest Koœcio- ³em efektyków (pirronistów powstrzymuj¹cych siê od s¹du), lecz jest Koœcio³em wierz¹cych i s¹dz¹cych (w Toruniu, Gdañsku, w Legnicy czy w Zielonej Górze), w tym ordynuj¹cych biskupów. Oczywiœcie na wystawie nie by³o adnego ksiêdza terrorysty, ani tym bardziej biskupa terrorysty o duszy go³êbia, a przebieg³ego jak w¹. Zatem zbyteczna fatyga. Raczej mieliœmy po prostu próbê tzw. polityki historycznej we wspó³czesnym kostiumie, artystyczn¹ wizjê dzisiejszego Koœcio³a wojuj¹cego (szczególnie z libertynizmem), rozdartego miêdzy hard i soft-religi¹, Koœcio³a od wieków, od samego pocz¹tku na rozdro u, jak w wierszu Koœció³ wojuj¹cy Jerzego Liberta: Wiem, w to niebo, co siê wspiera O gotyckiej szczyt kolumny, Jest jak miasto pod gwiazdami Pe³ne gwaru i zamêtu. Lecz ju wznosi siê wynios³e Obna one i milcz¹ce, I pokorne, i arliwe Niby Koœció³ wojuj¹cy. Knaflewski, skoro zachcia³o mu siê przebraæ za ksiêdza, i to do tego Koœcio³a wojuj¹cego, móg³by w tym wywiadzie dodaæ za Krasickim biskupem soft-religii: Byæ ksiêdzem praca, k³opot, i biskup, i s¹dy, [etc.] Czym e byæ? wszêdzie przykroœæ. yjmy, jak mo emy. Leszek Knaflewski Killing me softly! Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze Galeria Nowy Wiek, styczeñ luty 2006, kurator wystawy Leszek Kania PREZENTACJE 115
122 PRZYPOMNIENIA LITERACKIE Czytanie Ÿróde³ III Ortodoksyjna tolerancja Witolda NiedŸwieckiego Czes³aw Markiewicz W ostatniej swojej ksi¹ ce Sodoma, odwo³uj¹c siê do recepcji Szatañskich wersetów Rushdiego, m. in. przez czarnych ajatollachów, Witold NiedŸwiecki napisa³: Obawiam siê, e ja, obeznany w rozmaitych pismach œwiêtych, który niczego bezbo nego w niej siê nie dopatrzy³em te zas³ugujê na podobny wymiar kary zw³aszcza za te niby apokryfy. Dlaczego Rushdie? Dlaczego Szatañskie wersety? Kilka zbie noœci w podtytule Sodomy czytamy: Apokryfy Starego Testamentu (u Rushdiego to Koran); dedykacja w Sodomie : Nie zaleca siê lektury wszelkiej maœci ortodoksom (cytat z Szatañskich wersetów : Od samego pocz¹tku ludzie pos³ugiwali siê Bogiem, eby usprawiedliwiæ to, co usprawiedliwione byæ nie mo e. Nikt nie zna œcie ek Najwy szego: mówi¹ ludzie). Sodoma ukazuje siê 16 lat po Szatañskich wersetach. NiedŸwiecki jest wiêc bogatszy nie tylko o doœwiadczenie lektury Rushdiego, ale tak e o przemyœlenia zwi¹zane z konfliktem dwóch kultur. Zupe³nie inaczej wygl¹da ta optyka kilkanaœcie lat wczeœniej. W 1985 roku ukazuje siê Sahra Witolda NiedŸwieckiego. Zaledwie trzy lata przed ukazaniem siê powieœci Rushdiego, a cztery przed wydaniem na niego wyroku œmierci przez Ajatollaha Ruhollaha Chomeiniego przywódcy duchowego Iranu. Opowiadania arabskie bo takim podtytu³em opatrzona jest Sahra otwiera sentencja: Nie osiod³asz strachu nie dogonisz swoich marzeñ. Ponadto uwaga odautorska: Zbie noœæ nazwisk z po- 116
123 staciami historycznymi w tej ksi¹ ce nie jest czysto przypadkowa ale fakty historyczne przemiesza³ w niej przesypuj¹cy siê piasek klepsydry czasu. W³aœnie! Czasu. Czytaj¹c Sahrê powtórnie, w 2006 roku, domyœlam siê Szatañskich wersetów, z g³êbokiej nieœwiadomoœci literackiej odzywa siê bezkrwawo Faraon Prusa. Od zawsze okazuje siê jakieœ dwa, obce sobie œwiaty. Fascynuj¹ siê nawzajem, ale te œmiertelnie siê nawzajem lêkaj¹. Sahra, w tym moim wsobnym, naiwnym literacko przemieszczaniu i wewnêtrznym mieszaniu jest pierwszorzêdna. Ju w pierwszym akapicie Marakandy, opowiadania otwieraj¹cego Sahrê, NiedŸwiecki uœwiadamia mi, e pozornie obiektywne dictum czasu mo e byæ, albo nawet jest Ÿród³em fundamentalnych ró nic: Rumi, Rzymianie Wschodni, licz¹ lata od stworzenia œwiata i maj¹ rok cztery tysi¹ce sto pierwszy, Aramejczycy od narodzenia ich galilejskiego proroka Jezusa i jest u nich rok szeœæset czterdziesty, Arabowie s¹ w wieku m³odzieñczym, bo, licz¹c od hid ry, maj¹ rok dziewiêtnasty. Poza czasem Ÿród³em ró nic, powodem wzajemnego niezrozumienia jest tak e przestrzeñ. O Sahrze jako miejscu na mapie dowiadujemy siê z opisu postaci ghula, osobnika o makiawelicznym usposobieniu, ywi¹cym siê ludzkim miêsem, który szed³ na koniec œwiata, w góry Kalf, gdzie wys³a³ go Allach, aby sprowadzi³ na przybyszy wszystkie d inny na s¹d za ich zbrodnie. W³aœnie ów ghul jest nawiedzony przez nieszczêœcia brunatnej Sahry jak pisze NiedŸwiecki. To topograficzne uniwersum nabiera doraÿnego sensu, jeœli powiemy, e ta p³aska pustynia (z arabska zwana Sahr¹) rozpoœciera siê miêdzy Karbal¹ a Najafem w Iraku. W tym sensie miejsce akcji Sahry staje siê niejako przedmiotem wspó³czesnych relacji wojennych. Czy przez to lepiej rozumiemy ró nice obu œwiatów? Takie próby pojawiaj¹ siê w Sahrze w najmniejszych opisach, sentencjach, a przede wszystkim w dialogach, miejscami iœcie platoñskich. Zapamiêtujê dwie takie rozmowy. W pierwszej œciera siê siedemnastolatek z plemienia Uzra, z wyzwoleñcem, by³ym w³adc¹ Kolchidy: - Czy mo na zdobyæ pa³ace nikogo nie krzywdz¹c? - Nie. Ale mo na zapobiec temu, eby zdoby³ je ktoœ inny krzywdz¹c wielu. - A jak byœ chcia³ umrzeæ? - Nikomu nie z³orzecz¹c. A jeœli ju trzeba, to tylko bogu. - Jakiemu? Bo teraz jest du y wybór bogów. Zreszt¹, by³ zawsze. A w imiê najnowszego, Allacha, upadaj¹ królestwa. - Ka dy stwarza boga najwygodniejszego dla siebie i niewa ne jak siê go nazwie, bo cechy przypisywane bogom przez ludzi s¹ cechami przez ludzi wymyœlonymi dla w³asnych potrzeb. Mój bóg to ten, którego s³yszê w œpiewie ptaków w wiosenny poranek. W takim arabskim antropomorfizmie odnajdujê jakieœ œlady chrzeœcijañskiego teocentryzmu. atwiej jednak szukaæ wspólnoœci w uniwersum. Gorzej jeœli w ruch id¹ nie myœli, lecz miecze. Trudniejszy jest w zwi¹zku z tym, z pozoru polityczny, dialog ksiêcia Henryka Sandomierskiego z arabskim W³adc¹ Wiernych, Mistrzem Wyznawców Nowego Objawienia, W³adc¹ Gór w jednej osobie: - A ty? - Ja? Ja s³u ê Bogu. - Ka dy mo e mu s³u yæ. A ty jak? - Choæby obron¹ Ziemi Œwiêtej przed niewier... - W³aœnie. Nie koñczysz, bo nie chcesz mnie uraziæ. Dla ciebie wyznawcy Allacha s¹ niewiernymi, dla nich - wyznawcy Boga Franków i Rumich. Powinieneœ wiedzieæ, e s³u ysz tylko w³asnym marzeniom. O wyró - nieniu spoœród sobie równych. Usi³ujê zrozumieæ to wyró nienie spoœród sobie równych. Czy rzeczywiœcie konflikt dwóch œwiatów jest konfliktem uniwersalnym? Czy chodzi o zdobycie w³adzy nad œwiatem, czy tylko w³adzy jako takiej? Przypominam sobie fragmenty Faraona. I jakkolwiek np. Asyria przynale a³a z dzisiejszego punktu widzenia do jakiegoœ wspólnego, staro ytnego œwiata, semickie korzenie Asyryjczyków by³y Ÿród³em fundamentalnego konfliktu z Egiptem: Faraonowie tak d³ugo walczyli z Asyryjczykami, obie strony tyle przela³y krwi, walka tak g³êbokie zapuœci³a PRZYPOMNIENIA LITERACKIE 117
124 korzenie w serca, e ksi¹ ê na sam widok o³nierzy asyryjskich chwyta³ za miecz. Zdawa³o siê, e wszystkie duchy poleg³ych wojowników, wszystkie ich trudy i cierpienia zmartwychwsta³y w duszy królewskiego dzieciêcia i wo³a³y o zemstê. U Prusa zbyt czytelne s¹ aluzje do naszej, nawet nie europejskiej, ale polskiej doraÿnoœci. Tamtej, dziewiêtnastowiecznej doraÿnoœci. Wspó³czesny punkt widzenia oddala nas od istoty konfliktu kultur. Jeœli coœ siê w Faraonie uniwersalizuje, to byæ mo e idea w³adzy. Wracam do Sahry. Myœlê, e nie by³o intencj¹ autora pokazywanie ró nic. Jeœli ju, to innoœci. Z tej innoœci wysup³a³ NiedŸwiecki przede wszystkim enigmatyczn¹ m¹droœæ wschodu. Uderzaj¹ca jest zbie noœæ postrzegania autorytetu patriarchatu inaczej przecie pojmowanego w œwiecie arabskim. I w Sahrze i w Faraonie ojcowizna pojmowana jest podobnie, co nie znaczy tak samo, jako kontynuacja bardziej myœlenia o œwiecie, ni pomna ania materialnoœci œwiata. Oto stary Faraon, umieraj¹c, mówi do kap³anów: Zostawiam wam nastêpcê, który jest lwem i or³em w jednej osobie: s³uchajcie go, a podÿwignie Egipt do niebywa³ej potêgi. I znowu, o ile w Faraonie ow¹ potêgê mo emy rozumieæ opacznie, po naszemu, niejako w³aœnie materialnie, ju w Sahrze odczytujemy to we w³aœciwym, arabskim sensie. Przywo³ujê wiêc na dowód znowu owego siedemnastolatka z plemienia Uzra. Jego dziad, umieraj¹c zostawi³ mu trzos bizantyjskiego z³ota, konia, wielb³¹da, list i przykazanie: b¹dÿ m¹dry. Nie uczciwy, nie lojalny, nie odwa ny tylko m¹dry. To wszystko. A nastêpnie, umieraj¹cy ojciec doda³: Moja klepsydra piaszczysta przesypuje ju ostatnie ziarnka i piasek czeka na moje oczy i na kopyta twego konia. Zosta³eœ sam i b¹dÿ w yciu m¹dry. Pomijaj¹c urok literackiej sentencjonalnoœci tych s³ów, zwracam uwagê na symboliczne znaczenie przedmiotów tej schedy (trzos z³ota, koñ, wielb³¹d). Bo w³aœnie po utracie tego wielb³¹da wraz z jukami, m³odzieniec napisa³ na tê okolicznoœæ kasydê: Jak chamsin/ rozpraszasz mira e w kole widnokrêgu/ w misce pustyni/ aby zaraz dosiêgn¹æ nastêpnego œwiata/ zwielokrotnionego b³êkitem jezior/ zieleni¹ palm.// Grzywa chmura/ obrze ona per³ami gwiazd/ kopyta pioruny/ rozdzieraj¹ce dr ¹c¹ z przera enia ziemiê.// Wiem poniesiesz mnie poza granicê strachu/ jeœli staniemy siê jednoœci¹. M¹droœæ i poetycki urok wschodniego postrzegania œwiata, NiedŸwiecki ubiera w esencjonalnoœæ literackiego jêzyka, ale jak widaæ na przyk³adzie kasydy równie w wyszukane formy, charakterystyczne dla kultury arabskiej. Wystarczy przeczytaæ tylko Sahrê i ju bêdziemy wiedzieli, e wschodnia m¹droœæ to sentencjonalnoœæ. Ale nie tylko. M¹droœci¹ tej kultury, tak jak i zreszt¹ naszej, s¹ przecie przys³owia. Roi siê od nich w Sahrze : Lepiej prze yæ jeden dzieñ kogutem, ni rok kur¹, Lepszy pos³uszny osio³ od narowistego konia, Lepszy ywy osio³ od martwego bohatera. Przys³owia, sentencje, symbolika mowy wi¹zanej wszystko brzmi jednak zwyczajnie, zgo³a nie literacko. A skoro ju dotkn¹³em œwiata przedstawionego, to bardziej wierzê NiedŸwieckiemu, co znaczy, e jego staro ytnoœæ jest dla mnie bardziej wiarygodna, ni egipskoœæ Prusa. Pierwszy spêdzi³ bowiem na Bliskim Wschodzie sporo zgo³a reporterskiego czasu, drugi zakoñczy³ pisanie Farona w samym œrodku Europy, w urzêdowym czasie 2 maja 1895 roku o godzinie 3 po po³udniu. W tej konfrontacji najistotniejsze s¹ jednak wybrane przeze mnie naczelne przes³ania. U NiedŸwieckiego jeden akapit z Marakandy, powtórzê: j e d e n a k a p i t a zawieraj¹cy paraboliczn¹ m¹droœæ, okreœlaj¹c¹ kondycjê cz³owiecz¹ bez wzglêdu na czas i przestrzeñ: Dobrze jest patrzeæ z grzbietu wielb³¹da na zaciekawione bia³e, czarne, ó³te i brunatne twarze, wpatrzone jakby z podziwem w kafilê, mieæ przy jukach w³óczniê z kraju Samhar, za pasem nabijanym srebrnymi guzami dziadowy sztylet jambiê z rêkojeœci¹ inkrustowan¹ mas¹ per³ow¹ i ostrzem syryjskim z napisem kto wejdzie w mój dom jak przyjaciel wyjdzie przyjacielem, kto zechce uczyniæ domowi szkodê szakale rozw³ócz¹ jego koœci. T³um nie mog¹c wszystkiego dobrze 118
125 zobaczyæ rozdziela przynajmniej podziw miêdzy wszystkich sprawiedliwie. Potem jednak trzeba zejœæ z wysokiego siod³a, trzeba zostawiæ ³uk i w³óczniê, oddaæ ozdobny pas i jambiê i zostaæ nagle jakby nagim wœród skorpionów i tarantul. U Prusa ledwie wybrzmiewa w uszach wspó³czesnego czytelnika œpiew egipskiego kap³ana, zwracam uwagê: e g i p s k i e g o: Po³ó mirrê na g³owê twoj¹, ustrój siê w cienkie p³ótna i namaœæ siê boskimi darami. Ubierz siê piêknie, jak mo esz, i nie pozwalaj upadaæ sercu twemu. yj dla rozkoszy, dopóki jesteœ na ziemi, i nie zasmucaj serca, zanim przyjdzie dla ciebie dzieñ alów. Czy ów nakaz nie jest nazbyt hedonistyczny, sybarycki, jak na ojczyznê najstarszej cywilizacji w œwiecie (...), ywy w¹wóz miêdzy pustyni¹ Libijsk¹ i Arabsk¹ stosuj¹c retorykê Prusa? Skromna lektura, skromnej Sahry, skromnego autora powiem nieskromnie zbli y³a mnie do osobliwej prawdy. Psycholog powie, e to oczywiste: eby zrozumieæ drugiego cz³owieka, trzeba na œwiat popatrzeæ jego oczami. Myœlê sobie, e zrozumiem siedemnastolatka z plemienia Uzra, siadaj¹c na jego wielb³¹da. Ale nie muszê mu go zabieraæ jakby chcia³ Prus, ubieraj¹c swojego Faraona w bli sze zachodowi fasony. Cz³owiek w krajobrazie (wspomnienie o Gustawie apszyñskim) Romuald Szura Gustawa pozna³em osobiœcie, chyba w 1970 roku. W tamtych czasach na antenie zielonogórskiej Rozg³oœni Polskiego Radia prowadzi³em sta³y cykl audycji pod nazw¹ Kafejka pod metafor¹. Debiutowali w niej przewa nie pocz¹tkuj¹cy poeci z regionu lubuskiego. Przy kawie prezentowali swoje wiersze, a oceniali je obecni w studiu uzdolnieni literacko licealiœci. Nieraz autor broni³ nieudolnie wyszukanych metafor lub wymyœlnych skojarzeñ, ale na ogó³ zadowolony by³ z radiowego debiutu. Ja najczêœciej równie. W czerwcu 1971 roku, razem z Gustawem, moim póÿniejszym przyjacielem i z Jerzym Glap¹, aktorem zielonogórskim, potem re yserem i dyrektorem teatru, pojechaliœmy do agowa. Chcieliœmy w zacisznym miejscu porozmawiaæ o yciu i... poezji. By³ to osobliwy wieczór, wieczór autorski Gustawa, wówczas niespe³na 30.letniego poety œwiebodziñskiego. Jego wiersze czyta³ Glapa, a audytorium w osobach zaprzyjaÿnionego z Gustawem górnika i mnie dziennikarza w scenerii przepiêknego jeziora i malowniczego zamku Joannitów gawêdziliœmy o twórczoœci apszyñskiego. Tekst tej rozmowy zarejestrowa³em w nagraniu radiowym, którego zapis prezentujê poni ej. G. apszyñski: Krajobraz ³agowski mo e byæ inspiracj¹ dla tworzenia, pisania lirycznych wierszy. Napisa³em ju sporo takich utworów pod wp³ywem urokliwej przyrody. Mo e nie posiadaj¹ one wysokich walorów artystycznych, sprawiaj¹ mi jednak du o satysfakcji. W sposób realistyczny opisywa³em ten przepiêkny region, pradolinê morenow¹ goszcz¹c¹ wokó³. Na drugim brzegu jeziora widaæ kompleks starych domów ³agowskich, które tak piêknie prezen- PRZYPOMNIENIA LITERACKIE 119
126 tuj¹ siê w s³oñcu. Szkoda, e dzisiaj jest trochê pochmurno. A w mojej poezji jest du o s³oñca. J. Glapa: Chêtnie przeczytam kilka pañskich wierszy, które zapewne wzbogaci pan lirycznym komentarzem. Ale od czego zaczniemy? G. apszyñski: Proponujê od Wybiegu w przestrzeñ. J. Glapa (czyta): Byæ w krajobrazie to znaczy wybiec z lasu z polany jakiejœ jak z areny o miêkkich trocinach mchu z uchylonych drzwi w szemrz¹cej œcianie œwierków Trzeba biec traw¹ Jak step Stêpa. Tam cz³owiek dobry zamieszka³ w borze stobrawskim Da³ z siebie d³onie rozwarte ziarnem I zwierzêta podchodzi³y mu do oczu jak do Ÿróde³ bij¹cych wod¹ przeczyst¹ Tak bêdzie szed³ przez powietrze gêste z wzrokiem pochylonym przez krajobraz znany ka d¹ rêk¹ rozsianego ziarna a wiatr siê zatrzyma na twarzy ostatni i ziemia na niego przewróci siê skib¹. G. apszyñski: Krajobraz, który opisujê jest zmienny. Jest to w³aœciwie historia ludzi, którzy widz¹ krajobraz nie tylko jako prze ywane piêkno, ale te jako konkret, jako ziemiê orn¹, któr¹ trzeba uprawiaæ i od, uprawy której robi¹ siê odciski na d³oniach. R. Szura: Pan, który jest z nami, to podobno Twój dobry znajomy, który tak e lubi wiersze? G. apszyñski: Przepraszam za roztargnienie. Przedstawiam ten cz³owiek nazywa siê Piotr Wêg³owski, jest górnikiem. Pracuje w Sieniawie agowskiej, a mieszka tutaj, po drugiej stronie jeziora. P. Wêg³owski: Zgadza siê. Mój wyuczony zawód to mechanik lamp górniczych. Obs³ugujê lampy, które górnicy codziennie zabieraj¹ na dó³. Tam równie mamy do czynienia z pewnego rodzaju krajobrazem, ale zupe³nie innym, ciemnym i mokrym. Nie wiem czy o nim napisa³byœ jakiœ wiersz Gustawie? Oczywiœcie moja praca nie ma nic wspólnego z poezj¹. Polega na tym aby sprawnie obs³u yæ górników, zanim zejd¹ na dó³. A je eli ju tam zejd¹, to zaczynam moje prozaiczne czynnoœci, takie jak uzupe³nianie akumulatorów, usuwanie ró nych technicznych defektów narzêdzi i urz¹dzeñ. A kiedy górnicy wychodz¹ z do³u na powierzchniê, to muszê odebraæ od nich lampy górnicze. Po wyjœciu z tamtych ciemnoœci blask s³oneczny czêsto pora a ich oczy. Ale dopiero na górze czuj¹ siê pewnie i bezpiecznie. Czy móg³byœ o tym napisaæ wiersz? J. Glapa (czyta kolejny wiersz): Oto jestem lœni¹cy w s³oñcu z ugorem bia³ych r¹k Oto jestem i œlad mój przyprószony jak praptak nawarstwiony ziemi¹ jak trawa co zarasta traw¹ i drzewa rosn¹ bez mojego oddechu ³¹ki mn¹ nie tarzane w siano umieraj¹ i rzeka p³ynie z wod¹ zapomnian¹ i rzeka p³ynie Ojcze. G. apszyñski: Postaæ mojego ojca zostanie w³aœnie w tym krajobrazie trudnej i znojnej pracy. Pamiêtam, e kiedyœ dosta³em od niego mocne ciêgi. Mo e w³aœnie od tego wziê³a siê moja poezja... W krajobrazie jest tak e ból. Teraz rozumiem, e mój ojciec to coœ wiêcej ni zwyk³y cz³owiek, tym bardziej, e jest bohaterem wielu moich wierszy. Chocia nie uczy³ mnie krajobrazu, patrzenia w horyzont. R. Szura: A czego uczy³? G. apszyñski: Pracy. Trzymania w rêku siekiery, kosy i innych narzêdzi, które zostawiaj¹ na d³oniach odciski, bolesne odciski. R. Szura: A kobieta? G. apszyñski: Kobieta to te by³a wa na osoba w domu. Myœlê o mojej matce. Chocia w moich wierszach jest niewiele o niej. Myœlê, e napiszê o niej wiêcej, je eli w dalszym ci¹gu zostanie we mnie ta potrzeba. Kobieta, która znajduje siê trochê w cieniu mego ojca, w cieniu cz³owieka, którego nazwa³bym - mo e przesadnie herosem, cz³owiekiem 120
127 pracy. Kobieta, która w koszyczku czy w chuœcie zawi¹zanej niesie ojcu na pole obiad. Kobieta, która pyta go czule, po ch³opsku: Stary, a czyœ ty siê ju nie zmêczy³? Odpocznij sobie. Przynios³am ci bu³ki z mas³em, kie³basê zapiekan¹ i sok do picia. Bo przecie jest gor¹co, niwowanie w pe³ni. Odsapnij trochê. Zreszt¹ te realia s¹ mi dobrze znane i wiem co to znaczy pracowaæ w upalnym skwarze... R. Szura: Czas jednak wybiec w pole kolejnym twoim wierszem. J. Glapa (czyta): Taka jest ziemia, daleka i bliska Pisz¹ j¹ znojnie równymi rzêdami ziarna Taka w niej rzeka modra e zbli a siê niebo œwiec¹ tam srebrno³uskie konstelacje I drzewa siê stamt¹d wspinaj¹ na palcach korzeni Ich czuby owiniête s¹ bia³ymi turbanami chmur i dom jak l¹d siê wy³ania w bezmiarze patrzenia czeremch¹ bielony staje siê jasny od œwiat³a. G. apszyñski: Dom to bardzo ciep³e okreœlenie. Nawet w tej chwili, myœl¹c o moim rodzinnym domu, widzê matkê, ojca i rodzeñstwo. Jasny, otoczony krzewami g³ogu, z rosn¹c¹ nieopodal czeremch¹ i kasztanem. S¹ to trochê oklepane rekwizyty poetyckie, ale tak jest naprawdê. I dlatego krajobraz ten zagnieÿdzi³ siê w mojej pamiêci. Wci¹ dostarcza mi tematów. Mo e nie do koñca jest to uczciwe, bo odkrywam prawdziw¹ kopalniê poetyck¹, któr¹ eksploatujê, mo e nawet nadmiernie, co zarzucaj¹ mi niekiedy czytelnicy. Ale moje teksty s¹ otwarte jak przestrzeñ. R. Szura: Czy nie uwa asz, e brzozy to najbardziej dekoracyjny element krajobrazu? G. apszyñski: Osobiœcie brzóz nie lubiê, bo kojarz¹ mi siê z p³aczem, partyzanck¹ przesz³oœci¹ wojenn¹, a przecie jestem w tym wieku, e mam prawo cieszyæ siê yciem. R. Szura: Wolisz zielony chlorofil? G. apszyñski:... zielony chlorofil, który jest synonimem ycia i który czujê wchodz¹c do lasu... J. Glapa (czyta kolejny wiersz): Bo co jest mi³oœci¹ têtnienie nieprzerwane rzeki kropla co urasta w oku do Ÿród³a Co jest ptakiem, który z ramion kobiety wydÿwiguje skrzyd³a Bo co jest mi³oœci¹ jeœli w wodospadzie w³osów kryjê twarz przed jasnoœci¹ i jasnoœæ ostr¹ widzê bia³e czereœnie rumieni¹ siê owocem zbo nie w zbo u zamieszkuje chocho³, odchodzi wiatr od skóry i co jest Tob¹ bo je eli idziemy opasani krêgiem to jest apogeum oczu W drzewo przechodzisz, drzewem siê stajesz obrastasz ptakami rozskrzydlonymi na brwiach. G. apszyñski: Cz³owiek, który jest zajêty prac¹ na roli, nawet nie dostrzega tego powiedzia³bym filozoficznego przemijania. Cz³owiek jest jak drzewo, które wyrasta, potem ze staroœci osypuje siê z kory, w jego sokach zastyga zielony chlorofil. I konary opadaj¹ z liœci. Zamienia siê w dosyæ widoczn¹ korê, pe³n¹ pofa³dowañ. S¹ to po prostu zmarszczki cz³owieka, którego smaga wiatr w otwartym krajobrazie, który z t¹ ziemi¹ jest zwi¹zany tak dos³ownie, e jeœli nawet przeminie, to idzie do ziemi. To w³aœnie tam w jakiejœ warstwie zamieszka. J. Glapa (odczytuje nastêpny wiersz): Jak egnaæ krajobraz jak¹ zaciskaj¹c¹ powiek¹ zatrzymaæ spojrzenie? Jak ujœæ ma cz³owiek z cia³a którym zape³ni³ powietrze? Jeszcze ze swego okrêtu, co przemyka powietrzem majakami b³êkitnymi, widzê ziemiê. G. apszyñski: Zawsze mnie fascynowa³ horyzont. Dla mnie krajobraz jest nadal jakimœ PRZYPOMNIENIA LITERACKIE 121
128 wielkim biegiem do horyzontu. Jest to trochê dziecinne myœlenie, ale wci¹ chcê wiedzieæ co znajdê za horyzontem? * * * Przez d³ugie lata przyjaÿni³em siê z Guciem. Spotykaliœmy siê przewa nie w Œwiebodzinie, gdzie pracowa³ w ró nych zawodach i w ró nych instytucjach, gdzie wspó³tworzy³ ycie kulturalne i artystyczne miasta. Organizowa³ ró ne imprezy literackie (m.in. turniej jednego wiersza dla poetów lubuskich), pisa³ i wydawa³ kolejne tomiki swoich wierszy. Kilka jego utworów prze³o y³em na jêzyk niemiecki. Dwa z nich ukaza³y siê w gazecie Neuer Tag za Odr¹. Chêtnie spotyka³em siê z nim w Sanatorium Rehabilitacyjno-Ortopedycznym dra Lecha Wierusza, gdzie pracowa³ przez pewien czas ze swoj¹ on¹ Iren¹, a tak e w Miejskim Domu Kultury, gdzie odgrywa³ okreœlon¹ rolê jako animator kultury. Oboje odwiedzali mnie w moim zielonogórskim mieszkaniu. Mieliœmy z Gustawem wiele wspólnego, i niejedno poetyckie, a czasem te ca³kowicie prozaiczne prze ycie. Poeta zmar³ w czerwcu 2002 roku. Jednak ze wszystkich zapamiêtanych prze yæ, najciekawsze dla mnie by³o spotkanie z Gustawem w czerwcu 1971 roku, nad jeziorem w agowie. 122
129 VARIA BIBLIOTECZNE Podania z okolic Babimostu, Miêdzyrzecza i Skwierzyny w niemieckich zbiorach Prowincji Poznañskiej Agnieszka Dylewska Przez okres ponad stu lat Babimost, Miêdzyrzecz i Skwierzyna nale a³y do - utworzonego w roku 1815 na mocy Kongresu Wiedeñskiego - Wielkiego Ksiêstwa Poznañskiego, nazywanego równie Prowincj¹ Poznañsk¹. 1 Fakt ten pozwoli³ wykorzystaæ, dla potrzeb niniejszego artyku³u, materia³y bêd¹ce Ÿród³em historii i tradycji czêœci dzisiejszego województwa lubuskiego: zwi¹zane z tymi miastami ludowe opowieœci opublikowane przez pisarzy i folklorystów niemieckich w zbiorach podañ i legend Prowincji Poznañskiej. Najwa niejszym Ÿród³em przekazów jest obszerny zbiór wybitnego wielkopolskiego folklorysty, Ottona Knoopa, pod tytu³em Sagen und Erzählungen aus der Provinz Posen ( Podania i opowieœci z Prowincji Poznañskiej ). 2 Znajdujemy w nim piêæ tekstów zwi¹zanych z Babimostem, piêæ przekazów z Miêdzyrzecza i okolic i jeden ze Skwierzyny. Jedno podanie z Babimostu zawiera wydana w 1913 roku ksi¹ ka Knoopa pt. Sagen der Provinz Posen ( Podania z Prowincji Poznañskiej ) 3. Cennych materia³ów dostarczy³ opublikowany w niemieckim czasopiœmie 1 Babimost i Międzyrzecz były stolicami powiatów: Kreis Bomst (powiat babimojski) i Kreis Meseritz (powiat międzyrzecki) 2 Knoop, Otto: Sagen und Erzählungen aus der Provinz Posen, Posen Knoop, Otto: Sagen der Provinz Posen, Berlin 1913 VARIA BIBLIOTECZNE 123
130 krajoznawczym Aus dem Posener Lande cykl Sagenhafte Erzählungen aus der Umgegend von Schwerin a.w.) ( Podaniowe opowieœci ze Skwierzyny nad Wart¹ ) 4 autorstwa niemieckiego nauczyciela Alberta Koertha. Podania te przetrwa³y w formie prostych zapisów ludowych, opowiadañ lub przetworzonych literacko tekstów. W wiêkszoœci nie by³y jeszcze t³umaczone na jêzyk polski. 5 Eugeniusz Paukszta w przedmowie do znanego zbioru lubuskich podañ, baœni i legend W Babimoœcie na moœcie 6 napisa³: Jak e wiele z rodzinnych nut baœniowych utkwi³o w archiwach, w zapisach czynionych nierzadko przez uczciwszych niemieckich kronikarzy, ale czêœciej Polaków sprzed wielu pokoleñ. Celem niniejszego artyku³u nie jest jednak okreœlenie polskich lub niemieckich korzeni przytoczonych podañ, lecz ukazanie ich specyfiki i ró norodnoœci. W okolicach Babimostu, Skwierzyny i Miêdzyrzecza y³a obok siebie ludnoœæ polska i niemiecka. 7 Na wsi i w ma³ych miasteczkach stosunki miêdzy obu narodowoœciami polega³y w du ym stopniu na wzajemnej tolerancji i nierzadko wspó³pracy. Spotykano siê z okazji œwi¹t, zabaw i wieczornic, na których raczono siê opowieœciami o wojnach, zarazie, duchach, upiorach, zatopionych dzwonach i ukrytych skarbach. Prawdopodobnie dochodzi³o wtedy do przejmowania i przenikania siê podaniowych w¹tków i motywów. W odró nieniu od baœni, które rozgrywaj¹ siê w fikcyjnym, fantastycznym œwiecie i opisuj¹ cudowne zdarzenia nie mog¹ce mieæ miejsca w rzeczywistoœci, podania ludowe, chocia równie bogate w elementy fantastyki, osnute s¹ wokó³ osoby, miejsca czy te historycznego lub domniemanym faktu i utrwalone w pamiêci mieszkañców danego regionu. Oczywiœcie przekazy podaniowe nie mog¹ byæ interpretowane jako Ÿród³a historyczne, jednak e opisywane w nich wydarzenia, zawsze przekazywane by³y przez opowiadaj¹cych jako prawdziwe i rzeczywiste, co sprawia³o, e s³uchacze nie oœmielali siê w¹tpiæ w ich wiarygodnoœæ. Prezentowany w niniejszym artykule zbiór podañ otwieraj¹ przekazy z Babimostu. Pierwszy z nich opowiada, w jaki sposób Babimost otrzyma³ swoj¹ nazwê. Geneza nazwy miasta wywodzi siê wed³ug tej opowieœci z czasów wojen szwedzkich. Gdy armia szwedzka obozowa³a pod Babimostem, wys³ano kilku ludzi do miasta po ywnoœæ, o³nierze zostali jednak zamordowani przez mieszkañców. Szwedzkie oddzia³y ruszy³y szturmem na miasto. Wielu ludzi, przede wszystkim kobiety i dzieci, ratowa³o siê ucieczk¹ i ukry³o pod miejskim mostem. Na pami¹tkê tego wydarzenia miejscowoœæ otrzyma³a nazwê Babimost. 8 Z okresu wojen ze Szwedami ma równie pochodziæ dawna nazwa jednej z babimojskich ulic, ulica Skoczków (niem. die Springgasse). Podanie mówi, e nie wszyscy mieszkañcy Babimostu uciekli przed szwedzk¹ armi¹. Wielu z nich szuka³o schronienia w mieœcie. Zostali oni jednak odnalezieni i œcigani przez pl¹druj¹cych miasto o³nierzy. Wœród uciekaj¹cych znajdowa³a siê ciê arna kobieta. Usi³uj¹c zgubiæ depcz¹cych jej po piêtach Szwedów przeskoczy³a przez p³ot, upad³a i urodzi³a bliÿniêta. Kiedy jej przeœladowcy przybyli, kobieta ju nie y³a, jednak e dzieci le ¹ce przy ciele 4 Körth, A.: Sagenhafte Erzählungen aus der Umgegend von Schwerin a. W., Aus dem Posener Lande, 1906, R.I, s Kilka podań wykorzystał Wojciech Łysiak w książce Mnisia Góra. Podania i bajki warciańsko noteckiego międzyrzecza, Międzychód Koniusz Izabela, Malicki Kazimierz: W Babimoście na moście, Zielona Góra 1979, s. 6 7 Porównaj. Jakóbczyk, Witold: Przetrwać nad Wartą, Warszawa 1989, mapka pt. Rozmieszczenie polskich organizacji w miastach W. Ks. Poznańskiego około 1990 r. 8 Knoop, 1893, s. 227, Der Name von Bomst 124
131 martwej matki porusza³y siê. Szwedów ogarnê³o takie przera enie, e zaniechali dalszego poœcigu. Ulica, w której dosz³o do narodzin bliÿni¹t otrzyma³a nazwê ulicy Skoczków 9. Nie da siê zaprzeczyæ, e powy sze opowieœci, mimo, i w du ej czêœci fikcyjne, zawieraj¹ jednak pewn¹ historyczn¹ g³êbiê. W czasie potopu, w odwecie za partyzanck¹ dzia³alnoœæ starosty babimojskiego Krzysztofa egockiego skierowan¹ przeciwko okupuj¹cym Polskê szwedzkim wojskom, Szwedzi postanowili zniszczyæ siedzibê rodziny egockich pod Wolsztynem i Babimost. 6 maja 1656 roku wojska szwedzkie wkroczy³y do Babimostu siej¹c œmieræ i zniszczenie. o³dacy wymordowali kilkuset mieszkañców i spalili czêœæ starego miasta 10. Zwi¹zane z Babimostem podania z okresu wojen polsko-szwedzkich dowodz¹, e pamiêæ o tych wydarzeniach przekazywana by³a przez mieszkañców miasta z pokolenia na pokolenie. Nieco artobliwy charakter ma nastêpna opowieœæ wywodz¹ca siê z du ym prawdopodobieñstwem z tradycji niemieckiej. Podanie dotyczy pochodz¹cego z winnic pod Babimostem i Kargow¹ wina i jego niesamowitych w³aœciwoœci. Podobno smak owego trunku nie nale a³ do najlepszych, a dla niektórych wypicie go mog³o mieæ okropne skutki. Lokalnym winem uraczono w czasie wojny niemieckiego genera³a, który stacjonowa³ wraz ze swymi ludÿmi w Kargowej. Po skosztowaniu go, genera³ stwierdzi³, e natychmiast musi opuœciæ miasto i udaæ siê do Babimostu, dok¹d wzywaj¹ go wa ne sprawy wojskowe. Jednak i w Babimoœcie poczêstowano go wytworem lokalnych winnic. Nastêpnego dnia burmistrz Babimostu spyta³ uprzejmie genera³a, czy dobrze spa³. Genera³ odpar³ krótko: Najpierw by³o niespokojnie, a potem bums! 11. W czasie kolejnej wizyty w jednym z miast, genera³ rozkaza³, by ju nigdy nie serwowano mu wina, z winnic z okolic Babimostu lub Kargowej 12. Nie ma dowodów na to, by wino z Babimostu i Kargowej mia³o tak specyficzne w³aœciwoœci. Wiemy natomiast, e w okolicach obu miast rzeczywiœcie uprawiano winoroœl. Wybitny etnograf Oskar Kolberg pisz¹c o Babimoœcie wspomina, e podmiejskie winnice istnia³y ju oko³o roku Jeszcze w XIX. wieku mieszkañcy trudnili siê, jak donosi Kolberg, g³ównie upraw¹ chmielu, owoców i winogradu 13. Kolejne podania przenosz¹ nas w nadprzyrodzony œwiat duchów, zjaw i upiorów. W okolicach Babimostu, tak jak i w innych czêœciach dawnej Prowincji Poznañskiej powszechna by³a, szczególnie wœród ludnoœci wiejskiej wiara w duchy, upiory i demoniczne istoty, mog¹ce ingerowaæ w œwiat ywych: kontaktowaæ siê z nimi, pomagaæ im lub szkodziæ. Z wioski pod Babimostem pochodzi podanie poœwiêcone zmorom. Wed³ug wierzeñ ludowych by³y one w po³owie upiorami, w po³owie ludÿmi. Noc¹ wœlizgiwa³y siê do domów i drêczy³y œpi¹cych, dusz¹c ich i wysysaj¹c z nich oddech. Jednym ze sposobów na pozbycie siê zmory by³o zaproszenie jej na œniadanie, a potem wymierzenie jej razów miot³¹. 9 Knoop, 1893, s , Die Springgasse von Bomst 10 Sauter, Wiesław: Losy Babimostu w okresie potopu, Przegląd Lubuski, R.1984, nr 3-4, s Autor podaje w swoim artykule inną wersję pochodzenia nazwy ulicy Skoczków. Według podania Szwedzi zgromadzili dzieci pomordowanych mieszkańców w jednej z kamienic i z okna strychu kazali im skakać na ostrza mieczów i bagnetów, opierające się zaś strącali siłą. Na pamiątkę tego wydarzenia ulica została nazwana ulicą Skoczków. W późniejszych czasach zaborów Niemcy przechrzcili ją na Springgasse. Dzięki Sauterowi znane są późniejsze losy ulicy Skoczków. Po roku 1945 nie znający historii i nie rozumiejący historycznej nazwy włodarze miasta nazwali ją ulicą Moniuszki. Wysiłki Lubuskiego Towarzystwa Kultury, aby przekonać władze miasta o konieczności przywrócenia poprzedniej nazwy spełzły na niczym, tamże, s W oryginale Erst war s di e Unruhe (niepokój, także zaburzenia) dann aber kam der Bomst (bums)! Gra słów bazująca na niemieckich nazwach miast Unruhstadt (Kargowa) i Bomst (Babimost) 12 Knoop, Otto: Sagen der Provinz Posen, Berlin 1913, s Die Bomster Schattenseite 13 Kolberg, Oskar: Wielkie Księstwo Poznańskie, Kraków 1876, tom 10, s.6 VARIA BIBLIOTECZNE 125
132 Takie postêpowanie dawa³o gwarancjê, e zmora nigdy nie powróci. Wed³ug podania w wiosce niedaleko Babimostu dziecko owczarza by³o co noc duszone przez zmorê. Pewna kobieta doradzi³a matce, by zaprosi³a upiora na œniadanie a potem porz¹dnie zbi³a go miot³¹. Matka pos³ucha³a rady, i gdy tylko wypowiedzia³a s³owa zaproszenia, krzycz¹ce przez sen dziecko uspokoi³o siê. Rankiem do drzwi domu zapuka³a staruszka i poprosi³a o œniadanie. ona owczarza, która mia³a litoœciwe serce poczêstowa³a kobiecinê jedzeniem, zamiast j¹ zbiæ i wygnaæ, tak, jak jej wczeœniej doradzono. Nastêpnej nocy dziecko zmar³o 14. Wed³ug wierzeñ ludowych zmarli mogli kontaktowaæ siê we œnie z ywymi. Przy drodze z Babimostu sta³a kapliczka, z któr¹ zwi¹zane by³o interesuj¹ce podanie. Pewnego dnia ona handlarza koñmi, a w tamtych czasach handlarze koñmi byli znani jako hulaki i niecnoty, id¹c przez swe pole spostrzeg³a dziwne œwiat³o. W nocy mia³a sen, w którym dowiedzia³a siê, e ma daæ na mszê, w intencji swojego mê a. Kilka dni póÿniej, nios³a pracuj¹cym na polu parobkom obiad. Id¹c wzd³u œwie o zaoranej bruzdy, znalaz³a w miejscu, w którym wczeœniej ujrza³a œwiat³o, mnóstwo z³otych monet. Natychmiast da³a na mszê za mê a. Tam, gdzie kobieta znalaz³a monety kaza³a póÿniej wybudowaæ kapliczkê 15. Ciekawa opowieœæ zwi¹zana jest z babimojsk¹ far¹. Kiedy budowa wie y koœcio³a zosta³a zakoñczona, zawieszono na niej dziewiêæ dzwonów, które zosta³y wkrótce potem uroczyœcie poœwiêcone. Niestety poœwiêcono tylko osiem, zapominaj¹c o dziewi¹tym dzwonie. Nastêpnego dnia, kiedy dzwoniono na mszê, zauwa ono, e jeden z dzwonów znikn¹³. Od tej pory s³yszano przez pewien czas bicie dzwonu dochodz¹ce ze Zgni³ej Obry, przy której sta³ koœció³. Powiadano, e nie poœwiêcony dzwon zosta³ porwany przez z³ego ducha i wrzucony do rzeki 16. Podanie to zwi¹zane jest z wierzeniami ludowymi przypisuj¹cymi koœcielnym dzwonom nadprzyrodzon¹ moc. Powszechnie s¹dzono, e dzwony posiadaj¹ ludzkie uczucia, a w razie niebezpieczeñstwa lub zaniedbania szukaj¹ schronienia w g³êbinach wód. Do personifikacji dzwonów przyczynia³ równie siê fakt, e przy wyœwiêcaniu ich, nadawano im czêsto ludzkie imiona. Nastêpny cykl podañ koncentruje siê na Miêdzyrzeczu i jego okolicach. Stara opowieœæ mówi, e Miêdzyrzecz zosta³ tak nazwany ze wzglêdu na swe po³o enie miêdzy dwoma rzekami Obr¹ i Paklic¹. Inne podanie twierdzi, e miasto otrzyma³o sw¹ nazwê od le ¹cego w wid³ach Obry i Paklicy zamku. Wed³ug innego przekazu Miêdzyrzecz znajdowa³ siê najpierw w miejscu jeziora G³êbokiego. Z nieznanych przyczyn miasto zapad³o siê pod ziemiê, a w jego miejscu utworzy³o siê jezioro 17. Powiat Miêdzyrzecki zamieszkiwany by³y przez ludnoœæ wyznania katolickiego i ewangelickiego. Wed³ug ludowej tradycji w Miêdzyrzeczu mia³ znajdowaæ siê jeden z najstarszych ewangelickich koœcio³ów w Prowincji Poznañskiej. Kiedy zosta³ zbudowany dosz³o do k³ótni miêdzy katolikami i ewangelikami o prawo u ywania koœcio³a. Spór rozstrzygn¹³ w³aœciciel Bobelwitz Kalkreuth ujmuj¹c siê za ludnoœci¹ ewangelick¹ 18. W dawnej Prowincji Poznañskiej wierzono, e w prawie ka dej wsi mieszka kobieta, która zawar³a pakt z diab³em i jest dziêki temu obdarzona nadprzyrodzonymi mocami. 14 Knoop, 1893, s.118, Der Alp wird zum Frühstück eingeladen 15 Knoop, 1893, 294, Die Kapelle bei Bomst 16 Knoop, 1893, s.251, Die Glocke von Bomst 17 Knoop, 1893, s. 228, Meserutz 18 Knoop, 1893, s. 354, bez tytułu 126
133 Z powodu swej odmiennoœci czarownice znajdowa³y siê wiêc na granicy dwóch œwiatów: ludzkiego i demonicznego. Spo³ecznoœæ widzia³a w nich zagro enie dla swej egzystencji. Czarownice obwiniano powszechnie m. in. o rzucanie uroków, wywo³ywanie chorób za pomoc¹ z³ego spojrzenia, sprowadzanie z³ej pogody oraz o kradzie lub psucie mleka i mas³a. W Miêdzyrzeczu i okolicach uwa ano za czarownice kobiety z przekrwionymi oczami. Powiadano, e 30 listopada, w noc œw. Andrzeja czarownice udaj¹ siê na le ¹ce blisko miasta wzgórze zwane Okopow¹ Gór¹ (Schanzenberg), gdzie odbywaj¹ swe wiece. Œwiadkowie twierdzili, e wœród zebranych wiedÿm rozpoznali wiele starych kobiet z Miêdzyrzecza 19. Miêdzyrzecz posiada³ swe lokalne zjawy i upiory, które pojawia³y siê o okreœlonej godzinie w nocy, budz¹c strach wœród mieszkañców. W starym, po³o onym miêdzy Obr¹ i Paklic¹ miêdzyrzeckim zamku mia³o straszyæ. Kiedy zamkowy zegar wybija³ dwunast¹, z bramy wyje d a³ czterokonny powóz i znika³ w Obrze. Kiedy mija³a godzina duchów zaprzêg wynurza³ siê z rzeki i wraca³ do zamku. Widywano równie w okolicy ducha rycerza w otoczeniu widmowych psów 20. Okolice Skwierzyny, której poœwiêcony jest ostatni cykl podañ, by³y zag³êbiem opowieœci o pal¹cych siê skarbach, zatopionych miastach, smokach, czarownicach i dzikich strzelcach. Przekazy o pal¹cych siê skarbach wyra- a³y têsknotê mieszkañców za szczêœciem i bogactwem. Wed³ug ludowej tradycji, w okolicach Skwierzyny na wzgórzach, w polu lub w lasach czêsto widywano p³omienie maj¹ce wskazywaæ miejsce, gdzie by³o ukryte z³oto. Pewien ch³op wracaj¹c ze Skwierzyny do rodzinnej miejscowoœci spostrzeg³ poruszaj¹ce siê œwiat³o, które stawa³o siê coraz wiêksze, a osi¹gnê³o wysokoœæ cz³owieka. Jednak za ka dym razem kiedy mê czyzna chcia³ siê do niego zbli yæ, tajemnicze œwiat³o znika³o 21. Zdobycie skarbu utrudnia³y skomplikowane rytua³y i warunki, jakie trzeba by³o spe³niæ. Powiadano, e cz³owiek urodzony w niedzielê mo e zobaczyæ w nocy, o godzinie duchów, miejsce, gdzie pali siê z³oto. Aby je zdobyæ, nikomu nie wolno wspomnieæ o zamierzanej wyprawie po skarb. Kiedy ju znajdzie siê pal¹ce siê z³oto, nale y rzuciæ w nie kawa³ek elaza, a potem uciec nie ogl¹daj¹c siê za siebie. Nastêpnego dnia mo na wczeœnie rano wróciæ i pozbieraæ z³oto, zachowuj¹c przy tym milczenie. Jeœliby ktoœ siê nieopatrznie odezwa³, skarb mia³ znikn¹æ. Wed³ug przekazów wielu œmia³ków chcia³o wykopaæ skarby, jednak nikomu siê to nie uda³o, poniewa od z³ota bije taki ar, e nikt nie mo e do niego podejœæ. Do tego, im bli ej œmia³kowie znajduj¹ siê pal¹cego z³ota, tym wiêksze ogarnia ich przera enie: ca³e cia³o sp³ywa potem, z wyj¹tkiem twarzy i r¹k, które pozostaj¹ ca³kiem suche 22. W dawnej Prowincji Poznañskiej bardzo rozpowszechnione by³y podania o zapad- ³ych miastach. W miejscu, w którym miasto poch³onê³a ziemia najczêœciej tworzy³o siê jezioro. Niektórzy s³yszeli dochodz¹ce z dna jeziora a³osne bicie dzwonów. Rybakom zdarza³o siê rwaæ swe sieci o szczyty zatopionych koœcielnych wie. Wielu z nich utrzymywa³o, e widzia³o wœród fal migocz¹ce koœcielne krzy e. Takie w³aœnie zapad³e miasto mia³o znajdowaæ siê wed³ug ludowych opowieœci równie i niedaleko Skwierzyny. Nale a³o ono kiedyœ do najbogatszych miejscowoœci w okolicy. Ju z daleka wi- 19 Knoop, 1893, S.82, Thaten der Heren 20 Knoop, 1893, S.139f, Der gespenstige Viergespann zu Meserutz 21 Knoop, 1893, s. 292, Schätze bei Gollmütz 22 Körth, A.: Sagenhafte Erzählungen aus der Umgegend von Schwerin a.w., Aus dem Posener Lande, 1906, R.I., s.55 Brennendes Gold VARIA BIBLIOTECZNE 127
134 daæ by³o wspania³e budowle. Za szczególnie piêkny uchodzi³ koœció³ z wie ¹ zwieñczon¹ z³otym krzy em. Niestety, wraz z bogactwem mieszkañców ros³a równie ich bezbo noœæ, buta i rozwi¹z³oœæ. Pewnego dnia, podczas gwa³townego deszczu ziemia otworzy³a siê poch³aniaj¹c miasto i zamieszkuj¹cych je ludzi. Na jego miejscu utworzy³o siê g³êbokie jezioro. Powiadaj¹, e ludzie urodzeni w niedzielê mog¹ zobaczyæ z³oty krzy na wie y koœcielnej. Podobno w noc noworoczn¹ s³ychaæ dochodz¹cy z jeziora dÿwiêk dzwonów 23. Równie w Skwierzynie i okolicach ywa by³a wiara w czarownice, jak równie rozpowszechnione by³y ró ne przes¹dy z nimi zwi¹zane. Z zapisków badacza tamtejszej kultury, skwierzyñskiego nauczyciela Alberta Körtha dowiadujemy siê, e szczególnie obawiano siê z³ego spojrzenia, bêd¹cego przyczyn¹ wielu nieszczêœæ. Kiedy podejrzana o czary kobieta pochwali³a jakieœ dziecko, matka by³a przekonana, e czarownica na pewno rzuci³a w ten sposób na nie jakiœ urok. Pod Skwierzyn¹ jeszcze na pocz¹tku XX w. uwa ano za czarownice kobiety uprzejme, prawi¹ce komplementy i mówi¹ce ka demu to, co chcia³by us³yszeæ 24. Aby zabezpieczyæ domowników i byd³o przed z³ymi czarami, nale a³o zaznaczyæ kred¹ na drzwiach trzy krzy e. Je eli ktoœ o tym zapomnia³, spotyka³o go nieszczêœcie. Z³y los mo na by³o jednak odwróciæ zakopuj¹c na przygranicznej miedzy trzy szyszki. Wierzono, e pech przechodzi³ wtedy na s¹siada. Wed³ug podañ skwierzyñskie czarownice mia³y siê zbieraæ w nocy z 30. kwietnia na 1. maja na znajduj¹cej siê w pobli u miasta Szubienicznej Górze (Galgenberg), gdzie wraz ze swymi miot³ami odprawia³y dzikie harce. Próbowa³y sk³oniæ ka dego przechodnia, by wzi¹³ udzia³ w ich œwiêcie. Kto uleg³ namowom czarownic musia³ drogo za to zap³aciæ. WiedŸmy mêczy³y i drêczy³y nieszczêœnika, karmi¹c siê jego bólem, by wreszcie powiesiæ go na znajduj¹cej siê na górze szubienicy 25. Do popularnoœci wiary w czarownice i rozpowszechnienia siê podañ o nich przyczyni³ siê prawdopodobnie fakt, e w okolicach Skwierzyny mieszka³o wiele tzw. m¹drych - kobiet zajmuj¹cych siê leczeniem i odczynianiem uroków. Wed³ug Alberta Körtha szczególnym powa aniem cieszy³y siê m¹dre polskiego pochodzenia, natomiast niemieckim m¹drym nie ufano 26. Z obfituj¹cym w lasy i pola krajobrazem okolic Skwierzyny zwi¹zana by³a postaæ dzikiego strzelca, nazywanego równie dzikim myœliwym. Albert Körth pisa³ o nim, e ukazywa³ siê tym, którzy robili coœ noc¹ w lesie. Gdy ktoœ chcia³ przynieœæ sobie z lasu drewno, zaraz ukazywa³ mu siê nocny myœliwy. O jego wygl¹dzie wiele siê opowiada. Mia³ d³ug¹ brodê, nosi³ zielone ubranie, a na g³owie mia³ szeroki kapelusz z kogucim piórem. Zawsze przebywa³ w ciemnoœci w towarzystwie wielu psów, których oczy w ciemnoœci arzy³y siê jak wêgle. 27 O widmowym polowaniu dzikiego strzelca i jego œwity opowiada nastêpuj¹ce podanie: Pewien ch³op wracaj¹c do domu wozem pe³nym m¹ki zosta³ otoczony przez gromadê jeÿdÿców mkn¹cych galopem. Mê czyzna zauwa y³, e wszystkim koniom brakowa³o g³ów. JeŸdŸcy ubrani byli w zielone surduty i szerokie kapelusze. Ich w³osy powiewa³y na wietrze. Nagle jeden z jeÿdÿców zatrzyma³ siê tu przed wozem. Sp³oszone konie skrêci³y gwa³townie zrzucaj¹c ch³opa do rowu, 23 Körth, 1906, S.55, Eine versunkene Stadt 24 Körth, Albert: Hexen und Teufelsglauben aus dem plattdeutschen Teile unserer Provinz, Aus dem Posener Lande,1906, R.I, s Körth, 1906, S.55 Hexen auf dem Galgenberge 26 Körth, Albert: Hexen und Teufelsglauben (...) Aus dem Posener Lande, 1906, R.I, s Körth, Albert: Geister und Spukgeschichten von der märkischen Grenze, Aus dem Posener Lande, 1907, R.II, s
135 a w chwilê póÿniej zniknê³y wraz z wozem w g³êbokim, ci¹gn¹cym siê wzd³u drogi bagnie. Smutny ch³op wróci³ piechot¹ do domu. Wed³ug ludowych opowieœci dziki strzelec srogo karze tych, co w niego nie wierz¹ lub z niego artuj¹. Pewien myœliwy, który wyœmiewa³ siê z dzikiego strzelca, przez ca³¹ noc œcigany by³ po lesie przez widmo bezg³owego jeÿdÿca na czarnym koniu z czarnym psem u boku. Zwierzêta by³y równie pozbawione g³ów. Wyczerpany myœliwy dotar³ rankiem do domu. W paru s³owach zdo³a³ opowiedzieæ onie, co mu siê przytrafi³o i wyzion¹³ ducha 28. Oprócz widma dzikiego strzelca widywano równie pod Skwierzyn¹ strasz¹cego na rozstajach dróg upiornego czarnego psa o p³on¹cych œlepiach. Ludzie opowiadali, e tak¹ w³aœnie zjawê spotka³ pewien handlarz koñmi, wracaj¹cy w nocy z jarmarku. Towarzysz¹ce mu konie spostrzeg³y straszliwego psa, stanê³y w miejscu i nie chcia³y ruszyæ dalej. Kiedy handlarz zrobi³ znak krzy a pies znikn¹³, a konie spokojnie posz³y dalej 29 W okolicach Skwierzyny powszechna by³a wiara w smoki. Uwa ano je za wys³anników diab³a. Ich zadaniem by³o zaopatrywanie tych, którzy zapisali diab³u duszê w pieni¹dze. Smok mia³ mieæ postaæ suchej tyczki z ludzk¹ g³ow¹. Potrafi³ fruwaæ, ci¹gn¹c za sob¹ warkocz ognistych iskier. Powiadano równie, e smok mo e przybraæ postaæ zmok³ego kurczêcia. Wed³ug wierzeñ ludowych, jeœli smoka siê z³apie i zamknie w beczce ze zbo em, przyniesie on szczêœcie ca- ³emu domowi. Podanie mówi, e pewna kobieta znalaz³a w polu czarne przemoczone kurczê. Ptak wygl¹da³ bardzo a- ³oœnie, wiêc kobieta zlitowa³a siê nad nim i zabra³a go do chaty. W domu chcia³a nakarmiæ kurczê, jednak ono nic nie jad³o. Rozz³oszczona gospodyni wyrzuci³a kurczê za drzwi. Przestraszy³a siê jednak bardzo widz¹c je znowu siedz¹ce w izbie pod sto³em. Ponownie pozby³a siê ptaka, lecz znowu znalaz³a go pod sto³em w chacie, mimo i wyrzuciwszy go natychmiast zatrzasnê³a drzwi. Zrozumia³a wtedy, e ma do czynienia ze smokiem, który pod postaci¹ kurczêcia wœlizgn¹³ siê do jej domu 30. Przytoczone powy ej podania ukazuj¹ nam oddalony o stulecia œwiat wierzeñ i obyczajów mieszkañców okolic Babimostu, Skwierzyny i Miêdzyrzecza. Opowieœci te s¹ zwierciad³em yj¹cych przed wiekami ludzi i wydarzeñ, które wywar³y na nich szczególny wp³yw. Kszta³towa³y one zarówno mentalnoœæ mieszkañców, jak i pewne sposoby ich zachowañ w okreœlonych sytuacjach. Chocia w du ej mierze by³y tylko wytworem ludowej wyobraÿni, ze wzglêdu na ich nierozerwalny zwi¹zek, z okolic¹, w której powsta³y, a tak e z jej tradycj¹ i kultur¹, stanowi¹ dla badacza specyficzne Ÿród³o wiedzy. Tematyka podañ odznacza siê du ¹ ró norodnoœci¹. Mamy tu do czynienia z tekstami dotycz¹cymi etymologii nazw miejscowoœci, przekazami osnutymi zarówno wokó³ postaci historycznych, jak i na wpó³ fantastycznych postaci czarownic, podaniami o pal¹cych siê skarbach, zaklêtych miastach i zatopionych dzwonach oraz z niezwyk³ymi opowieœciami o strachach i upiorach. Podania odgrywaj¹ wa n¹ rolê w kszta³towaniu œwiadomoœci historycznej i tworzeniu poczucia przynale noœci do rodzinnych stron, ³¹cz¹c przesz³oœæ z teraÿniejszoœci¹. Dlatego te nasz¹ powinnoœci¹ jako spadkobierców prezentowanej w podaniach kultury, tradycji i obyczajów jest ocalenie ich od zapomnienia. 28 Körth, 1906, S.55, Vom wilden Jäger 29 Körth, 1906, S.55, Abenteuer eines Pferdehändlers 30 Körth, 1906, S.55-56, Vom Drachen VARIA BIBLIOTECZNE 129
136 80 Jahre Städtische Bibliothek Cottbus Die Geschichte der Bibliothek kurz erzählt Uta Jacob Osiemdziesiêciolecie Biblioteki Miejskiej w Cottbus Krótka historia biblioteki Uta Jacob Wer 80 Jahre alt wird, hat - strittmatter sch gesprochen - manch Zeitchen erlebt 1. Vom bewegten Leben unserer Jubilarin erzählen, hieße u.a. an viele Umzüge und ständige Platznöte der Zentralbibliothek zu erinnern und noch einmal das umfangreiche städtische Bibliotheksnetz entstehen zu lassen. Literatur- Veranstaltungen für Kinder, Jugendliche und Erwachsene würden Tage und Wochen füllen. Zufriedene und weniger zufriedene Leser kämen zu Wort und es wäre zu erklären, was es mit verteilten Filzstiefeln und einem 1987 angedrohten Streik auf sich hatte. Als Abspann liefe ein langes, überwiegend weibliches Namensalphabet der Mitarbeiterinnen und Mitarbeiter... Eröffnet wurde die Cottbuser Städtische Bibliothek als Stadtbücherei am 04. Oktober 1925 im Gebäude der 1. Gemeindeschule in der damaligen Wallstraße (heute Friedrich-Ebert-Straße) mit einem Bestand von 3200 Büchern.... [D]ie guten alten Werke von bleibendem Werte und die bedeutsamsten Neuerscheinungen [sollten] den Lesern... 2 zugänglich gemacht werden. Eröffnung und Anfangsjahre fielen in die Zeit der Weimarer Republik, ihre Jugend verlebte die Jubilarin im Dritten Reich und die lange Zeit ihres Arbeitslebens wurde vom entbehrungsreichen Neuanfang Kto koñczy osiemdziesi¹t lat, ten jakby powiedzia³ Strittmatter z niejednego pieca chleb jad³ 1. Opowiadanie o bogatym yciu naszej jubilatki oznacza³oby miêdzy innymi wspomnienie o wielu przeprowadzkach i permanentnym braku miejsca oraz ponowne zorganizowanie ogromnej miejskiej sieci bibliotek. Dni i tygodnie wype³nia³yby imprezy czytelnicze dla dzieci, m³odzie y i doros³ych. Do g³osu doszliby bardziej i mniej zadowoleni czytelnicy i nale a³oby wyjaœniæ, co oznacza³o rozdanie filcowych butów i groÿba strajku w r Zmniejszeniu napiêcia s³u y³aby d³uga alfabetyczna lista nazwisk wspó³pracowników, przede wszystkim kobiet. Miejsk¹ bibliotekê w Cottbus jako ksi¹ nicê otwarto 4 paÿdziernika 1925 r. w budynku Szko³y Gminnej nr 1 przy ówczesnej ulicy Wallstraße (dzisiaj: ulica Friedrich-Ebert-Straße). Jej ksiêgozbiór sk³ada³ siê wtedy z ksi¹ ek. Czytelnikom nale a³o udostêpniæ stare dobre dzie³a o nieprzemijaj¹cej wartoœci i najwa niejsze nowoœci wydawnicze 2. Otwarcie biblioteki i pocz¹tkowe lata jej dzia³alnoœci przypad³y na okres Republiki Weimarskiej, sw¹ m³odoœæ jubilatka prze y³a w Trzeciej Rzeszy, natomiast d³ugie lata pracy naznaczone by³y trudnym wprowadzaniem nowego ³adu w r. 1945, czterdziestoma latami istnienia 1 Gemeint ist hier der persönliche Sprachstil des bedeutendsten Schriftstellers der Niederlausitz Erwin Strittmatter ( ). 2 Cottbuser Anzeiger vom 01. Oktober Autor artykułu odwołuje się do osobistego stylu najznamienitszego pisarza z Dolnych Łużyc Erwina Strittmattera ( ). 2 Cottbuser Anzeiger z dnia 1 października
137 1945, 40 Jahren DDR, der Wende und Jahren des Aufbruchs und der Neuorientierung bis hinein ins neue Jahrtausend geprägt. Heute fühlt sie sich jung wie nie, präsentiert sich als Stadt- und Regionalbibliothek in einem mit Liebe zum Detail sanierten Industriegebäude der Gründerzeit, umfasst als moderne und attraktive Einrichtung einen vielfältigen Bestand von ca Büchern, Zeitschriften, Tageszeitungen, CD, Videos, DVD, Spielen und originalen Kunstwerken und ermöglicht Ausflüge ins World Wide WEB. Die Bibliothek arbeitet eng mit Cottbuser Schulen zusammen, bietet der Leseförderung viel Raum und ist ein beliebter Aufenthaltsund Veranstaltungsort. Die Bibliothek und ihre Bücher Auch wenn der technische Fortschritt Fernsehen, Video, Computer und Internet hervorgebracht hat und Bibliotheken heute als Medienzentren gelten, waren und sind es noch immer die BÜCHER, die dieser Einrichtung den Namen gaben und über alle Jahrzehnte den Arbeitsalltag entscheidend prägten. Sie wurden ausgewählt, bestellt, gekauft, bearbeitet, klassifiziert, empfohlen, verbucht, geputzt, repariert, gesucht, gefunden, gelesen und täglich hundert bis tausendfach zurück in die Regale geordnet. Manches Buch verschwand, so Die neun Sinfonien Beethovens von Karl Nef. Im Februar 1945 von einem Soldaten ausgeliehen, kehrte das Buch erst im Oktober 1992 in die Bibliothek zurück. Die Beziehung von Bibliothek und Buch bedeutete auch immer wieder Trennung, hier Aussonderung genannt... Allein 1934 fielen in der Cottbuser Stadtbücherei von Büchern 5300 durch das nationalsozialistische Raster. Nur 11 Jahre später sah man dann aufgefordert durch die sowjetische Kommandatur - 4 Menschen, darunter auch einen Buchhändler und NRD, okresem prze³omu i nowej orientacji a po wejœcie w nowe tysi¹clecie. Dziœ jubilatka czuje siê tak m³odo jak nigdy wczeœniej, jako biblioteka miejska i regionalna mieœci siê w wyremontowanym a po ostatni detal budynku przemys³owym z okresu swego powstania. Ta nowoczesna i atrakcyjna placówka posiada ró norodny zbiór obejmuj¹cy ok ksi¹ ek, czasopism, gazet codziennych, p³yt CD, kaset video, p³yt DVD, gier oraz oryginalnych dzie³ sztuki, co daje mo liwoœæ wycieczek do œwiata World Wide Web. Biblioteka œciœle wspó³pracuje ze szko³ami w Cottbus, w ogromnym zakresie wspomaga czytelnictwo i jest ulubionym miejscem pobytu i organizowania imprez. Biblioteka i jej ksiêgozbiór Je eli nawet postêp techniczny przyniós³ ze sob¹ takie rozwi¹zania jak telewizja, video, komputery i Internet, a biblioteki pe³ni¹ dziœ rolê centrów medialnych, to zawsze KSI KI by³y i s¹ nadal tym, od czego wziê³a siê nazwa biblioteki i co przez stulecia wyciska³o decyduj¹ce piêtno na jej codziennej pracy. Ksi¹ ki wybierano, zamawiano, kupowano, opracowywano, klasyfikowano, doradzano, ksiêgowano, czyszczono, naprawiano, szukano, czytano i dzieñ w dzieñ stukrotnie i tysi¹ckrotnie na nowo ustawiano w rega³ach. Czasami ksi¹ ka zniknê³a. Tak by³o na przyk³ad w przypadku Die neun Sinfonien Beethovens (Dziewiêæ symfonii Beethovena) autorstwa Karla Nefa. W lutym 1945 r. wypo yczy³ j¹ jakiœ o³nierz, ksi¹ ka wróci³a do biblioteki dopiero w paÿdzierniku 1992 roku. Ju od zawsze relacja miêdzy bibliotek¹ a ksi¹ k¹ znaczy³a rozstanie, nazywane tu czystk¹ Ju w roku 1934 narodowosocjalistyczne sito wyeliminowa³o z woluminów ksi¹ ek. Jedenaœcie lat póÿniej na ulicach zniszczonego Cottbus widziano wóz konny VARIA BIBLIOTECZNE 131
138 eine Bibliothekarin, nebst Pferdefuhrwerk durch das zerstörte Cottbus laufen und herrenlose Bücher einsammeln. Die Bibliothek gab es nicht mehr. Das Gebäude war unter Beschuss geraten und ausgebrannt. Ca Bücher kamen zusammen, von denen wiederum fast die Hälfte wegen ihres nationalsozialistischen Gedankengutes nicht in den Bestand der 1946 wiedereröffneten Bibliothek aufgenommen wurde. Aussonderungen fanden auch immer wieder in DDR-Jahren statt, z. B.1953 E. M. Remarque, Im Westen nichts Neues und noch einmal in großem Umfang nach der Wende. Ca. 6 Tonnen Bücher aus DDR-Verlagen es waren ausschließlich die Mehrfachexemplare! - wechselten allein 1992 zum Kilopreis von 1 DM den Besitzer. In den 60er Jahren rettete eine Bibliothekarin tausende wertvolle vor 1945 erschiene Bücher vor einer verordneten Aussonderung, indem sie alle Katalogzettel entfernte und die Bücher verpackte... Heute stellt diese Sammlung einen kleinen Schatz dar, manche Bücher haben auf dem antiquarischen Buchmarkt Seltenheitswert. Zu erzählen wäre auch noch von West-Büchern, die seit 1966 für jährlich 3000 DM in einem komplizierten bürokratischen Verfahren erworben werden konnten. Und natürlich nicht zu vergessen die Renner, heute Bestseller genannt, M. Mitchels Vom Winde verweht in den 30er Jahren, Th. Plieviers Stalingrad 1945, E. Strittmatters Der Laden 1988 und Dan Browns Sakrileg Von den ca Medien sind noch immer Bücher. Wer wollte, konnte anlässlich des Bibliotheksgeburtstages auf besondere Weise mithelfen, diesen Bestand aktuell und interessant zu halten. Zur offiziellen Festveranstaltung am 4. Oktober und zum Bibliotheksfest am 8. Oktober wurde u. a. ein vielfältiges Buchangebot präsentiert, für das Paten gesucht wurden. Auf diese Weise erhielt die Bibliothek 100 neue Bücher, jeweils i czworo ludzi, wœród nich ksiêgarza i bibliotekarkê, którzy na rozkaz komendantury sowieckiej zbierali tu bezpañskie ksi¹ ki. Biblioteka ju nie istnia³a. Budynek zosta³ ostrzelany i spalony. Zebrano ok ksi¹ ek, z których prawie po³owa nie wesz³a do ksiêgozbioru otwartej ponownie w 1946 r. biblioteki ze wzglêdu na swe treœci narodowo-socjalistyczne. Do czystek dosz³o ponownie w okresie istnienia NRD, w r z ksiêgozbioru usuniêto np. Na Zachodzie bez zmian E.M. Remarque a, oraz w ogromnej mierze po prze- ³omie r Oko³o szeœæ ton ksi¹ ek z wydawnictw enerdowskich wy³¹cznie egzemplarze wielokrotne ju w r zmieni³o w³aœciciela po 1 marce za kilogram. Pewna bibliotekarka, usuwaj¹c karty katalogowe z ksi¹ ek i pakuj¹c je, uratowa³a w latach szeœædziesi¹tych przed zarz¹dzon¹ czystk¹ tysi¹ce bardzo cennych ksi¹ ek wydanych przed r Dzisiaj zbiór ten jest ma³ym skarbem, niektóre ksi¹ ki to bia³e kruki na antykwarycznym rynku ksi¹ ki. Nale a³oby równie opowiedzieæ o ksi¹ kach z Zachodu, które od 1966 r. pozyskiwano za kwotê marek rocznie w bardzo skomplikowanym biurokratycznie procesie. I oczywiœcie nie wolno zapomnieæ o tak zwanych bestsellerach, przyk³adowo Przeminê³o z wiatrem M. Mitchell z lat trzydziestych, Stalingrad Th. Plieviera z r. 1945, Sklep E. Strittmattera z r czy te Kod Leonarda da Vinci Dana Browna z r Z oko³o mediów, ksi¹ ki to wci¹ jeszcze egzemplarzy. Kto zechcia³, móg³ z okazji jubileuszu bibliotek pomóc zaktualizowaæ ksiêgozbiór i uczyniæ go jeszcze atrakcyjniejszym. W trakcie oficjalnej uroczystoœci, 4 paÿdziernika i na œwiêcie biblioteki, 8 paÿdziernika, zaprezentowano miêdzy innymi ró norodn¹ ofertê ksi¹ kow¹, dla której poszukiwano patronów. W ten sposób biblioteka wzbogaci³a siê o sto 132
139 versehen mit einem Exlibris mit dem Namen des Käufers. Die Festwoche Die Stadt- und Regionalbibliothek beging ihren 80. Geburtstag mit einer Festwoche. Das Konzept ging auf, 1400 Gäste besuchten die Veranstaltungen. Wer lange und langweilige Reden zum offiziellen Festakt erwartet hatte, wurde überrascht. Denn sie fehlten völlig die Reden... Auf der Bühne agierten neben der Bibliotheks-Direktorin Petra Otto und dem Geschäftsführer des HERON Buchhauses Roland Quos Mitarbeiterinnen der Bibliothek und boten unterhaltsam und kurzweilig Interessantes aus 80 Jahren Städtischer Bibliothek. Die Leiterin der Kulturwerkstatt P12 des Jugendkulturzentrum Glad-House Gabriele Warchold, der Holzgestalter Hans Georg-Wagner und der Autor Klaus Muche setzten mit eigenen Texten berührende und originelle Akzente. Die Bibliothek hatte mit dem Musiker und Autor Heinz Rudolf Kunze und dem Publizist Hellmuth Karasek in der Festwoche zwei prominente Gäste eingeladen. Während Kunze mit sprachlichen Balanceakten ohne Netz, aber mit doppeltem Boden brillierte, berührte Karasek mit seiner persönlichen Autobiographie Auf der Flucht. Für ihn endete die Kindheit im Alter von 11 Jahren mit der Flucht aus der schlesischen Tuchstadt Bielitz (heute Bielsko-Bia³a)... Für die breite Öffentlichkeit wurde Hellmuth Karasek vor allem durch das Literarische Quartett im öffentlichrechtlichen Fernsehsender ZDF bekannt. Das Bibliotheksfest am Sonnabend, zu dem die Cottbuserinnen und Cottbuser herzlich eingeladen waren, fand unter dem Motto Sehen Hören Lesen und mehr... statt. Von Uhr wurden u. a. Lesungen und Gespräche im ganzen Haus, Buchverkauf und Bibliotheksgeschichte(n), Puppenspiel und Kreativnowych ksi¹ ek, w których zamieszczono ekslibrisy z nazwiskami ofiarodawców. Tydzieñ Biblioteki Biblioteka Miejska i Regionalna uczci³a swój jubileusz osiemdziesiêciolecia Tygodniem Biblioteki. Uda³o siê. W imprezach wziê³o udzia³ 1400 goœci. Kto spodziewa³ siê d³ugich i nudnych przemówieñ na uroczystoœciach oficjalnych, prze y³ mi³¹ niespodziankê. Poniewa przemówieñ w ogóle nie by³o Na scenie, obok Petry Otto, dyrektora biblioteki i Rolanda Quosa, kierownika Domu Ksi¹ ki HERON, wyst¹pili pracownicy biblioteki, krótko i ciekawie opowiadaj¹c o najwa niejszych momentach osiemdziesiêcioletniej historii Biblioteki Miejskiej. Kierownik warsztatów kulturalnych P 12 z M³odzie owego Centrum Kultury Glad-House, pani Gabriele Warchold, snycerz Hans Georg- Wagner i autor Klaus Muche w³asnymi tekstami nadali imprezie oryginalny i wzruszaj¹cy akcent. Biblioteka zaprosi³a na uroczystoœæ obchodów dwóch wa nych goœci: muzyka i autora, Heinza Rudolfa Kunzego oraz publicystê, Hellmutha Karaska. Kunze brylowa³ jêzykowym balansowaniem bez liny, za to z podwójnym zabezpieczeniem od do³u, natomiast Karasek wzrusza³ sw¹ osobist¹ autobiografi¹ Auf der Flucht ( Ucieczka ). Jego dzieciñstwo skoñczy³o siê, gdy mia³ lat jedenaœcie i musia³ uciekaæ ze œl¹skiego miasta tkaczy Bielitz (dzisiaj Bielsko-Bia³a) A szerszej publicznoœci Karasek znany jest przede wszystkim dziêki Literarische Quartett (Kwartetowi Literackiemu), audycji telewizyjnej pañstwowej stacji ZDF. Niedzielne Œwiêto Biblioteki, na które zaproszono mieszkañców Cottbus, odbywa³o siê pod has³em Patrzenie s³uchanie czytanie i jeszcze wiêcej. Miêdzy godzin¹ dziesi¹t¹ a szesnast¹ w ca³ym budynku mia³y miejsce miêdzy VARIA BIBLIOTECZNE 133
140 Angebote sowie Live-Musik geboten und überraschen gut angenommen. Ca Besucher konnten gezählt werden. Egal ob zur Keller- oder Treppenlesung, beim Buchbinden, während des Besuchs der kuscheligen Kinderbuchfigur Eisbär Lars oder bei den halbstündlich wechselnden Angeboten im Cottbuser Zimmer immer war das Interesse groß. Die Ausleihe war den ganzen Tag über möglich und 80 Interessierte nutzten die Möglichkeit einer Schnupper-Mitgliedschaft mit einem unentgeltlichen Nutzerausweis auf Probe für ein halbes Jahr. Ein solch umfangreiches Fest- Programm war nur möglich durch das gemeinsame Tun vieler. Schon in der Vorbereitung war eine große Bereitschaft zu spüren, die uns in unseren Ideen bestärkte. Regionale Autoren verzichteten auf ihr Honorar. Betriebe und Kultureinrichtungen gaben finanzielle und sachliche Unterstützung. Und auch wir Mitarbeiterinnen arbeiteten in der heißen Phase weit über die normale Arbeitszeit hinaus. Den Dank erhielten alle Beteiligten schon unmittelbar während der Festtage durch die große und positive Resonanz. Und nun wirft bereits das Jahr 2006 seine Schatten voraus. Gefeiert wird das 850. Jubiläum der Stadt Cottbus. Und natürlich werden wir als Bibliothek mit einem abwechslungsreichen Programm dabei sein. innymi odczyty i rozmowy, kiermasz ksi¹ ki, teatrzyk lalek, mo na by³o czas spêdziæ kreatywnie, pos³uchaæ historii biblioteki i muzyki na ywo. Publicznoœæ przyjê³a wszelkie propozycje zaskakuj¹co pozytywnie. Naliczono ok goœci. Zainteresowanie by³o ogromne bez wzglêdu na to, czy goœcie brali udzia³ w odczytach w piwnicy lub na schodach, w ró nych, zmieniaj¹cych siê co pó³ godziny imprezach w Cottbuser Zimmer, zapoznawali siê z prac¹ introligatorni, ogl¹dali pluszowego misia zwanego Eisbär Lars, znanego z bajki dla dzieci. Ca³y dzieñ otwarta by³a wypo- yczalnia i 80 zainteresowanych osób wykorzysta³o mo liwoœæ zostania cz³onkiem grupy Schnupper (poszukiwaczy) otrzymuj¹c darmow¹ legitymacjê na pó³roczny okres próbny. Zorganizowanie tak szerokiego programu mo liwe by³o jedynie dziêki wspó³pracy wielu osób. Ju w okresie przygotowañ odczuwalna by³a ogromna gotowoœæ do takiej wspó³pracy, co bardzo umocni³o nas w przekonaniu, e pomys³y s¹ dobre. Regionalni autorzy zrezygnowali z honorariów. Zak³ady pracy i instytucje kulturalne wspar³y nas finansowo i merytorycznie. Równie my pracownicy biblioteki - pracowaliœmy w tym gor¹cym okresie dalece d³u ej ni przewidywa³ to normalny czas pracy. Szeroki i pozytywny oddÿwiêk wœród goœci, ju bezpoœrednio w trakcie imprez, by³ podziêkowaniem dla wszystkich bior¹cych udzia³ w ich organizacji. A teraz do g³osu dochodzi rok Bêdziemy œwiêtowaæ 850. jubileusz powstania miasta Cottbus. I oczywiœcie, jako biblioteka, tak e weÿmiemy w nim udzia³ oferuj¹c szeroki program. T³umaczenie Bogumi³a Husak 134
141 KRAJOBRAZY LUBUSKIE Kostrzyn nad Odr¹ - zabita przesz³oœæ Krystyna Kamiñska Kostrzyn an der Oder - Küstrin eine zerstörte Vergangenheit Krystyna Kamiñska Nie ma ju w Europie drugiego takiego miasta jak Stare Miasto w Kostrzynie nad Odr¹. Tylko tu 60 lat po zakoñczeniu wojny jej œlady s¹ wyraÿnie widoczne. Nie ma drugiego takiego miasta, w którym najciekawsza by³aby... pustka. Gdy Kostrzyn by³ stolic¹ Na bagnistych terenach ujœcia Warty do Odry ludzie osiedlili siê dawno, bo warunki gwarantowa³y im ywnoœæ i bezpieczeñstwo. Ale nie³atwo by³o tam yæ. Historycy do dziœ zastanawiaj¹ siê, dlaczego margrabia Jan Hohenzollern, któremu w 1535 r. z podzia³u pañstwa dokonanego przez ojca przypad³a wschodnia czêœæ Marchii, w³aœnie Kostrzyn wybra³ na stolicê swojego pañstwa nazwanego Now¹ Marchi¹. Rozwa a³ równie In ganz Europa gibt es keine zweite Stadt wie die Altstadt von Kostrzyn an der Oder (deutsch: Küstrin). Nur hier sind die Spuren des Krieges noch 60 Jahre nach seinem Ende derart deutlich sichtbar. Es gibt keine zweite Stadt, in der ihre Leere am interessantesten wäre. Als Küstrin noch Hauptstadt war In den sumpfigen Gebieten an der Mündung der Warthe in die Oder siedelten die Menschen schon vor langer Zeit, da die natürlichen Bedingungen ihnen hier Nahrung und Sicherheit boten. Jedoch dort zu leben, war nicht einfach. Die Historiker rätseln noch bis heute, warum Markgraf Johann aus dem Geschlecht der Hohenzollern, der im Jahre 1535 im Zuge der Landesteilung nach dem Tod seines Vaters den östlichen Teil der Mark erhielt, eben Küstrin zur Hauptstadt seines Landes, der Neumark, erwählte. Neben Küstrin zog er ebenso Soldin (poln. Myœlibórz) in Erwägung, und KRAJOBRAZY LUBUSKIE 135
142 lokalizacjê siedziby w Myœliborzu, a gdyby tak siê sta³o, historia Kostrzyna by³aby ca³kiem inna. Wybra³ jednak Kostrzyn, bo mia³ nadziejê na wysokie c³a, jakie bêd¹ mu p³aciæ kupcy sp³awiaj¹cy swoje towary Wart¹ i Odr¹. I tak siê sta³o. Wszed³ do historii jako Jan Kostrzyñski, doskona³y gospodarz, który swoj¹ potêgê zbudowa³ na c³ach i podatkach. Za³o y³ w mieœcie instytucje rz¹dowe najwy szego szczebla, obejmuj¹ce m.in. wymiar sprawiedliwoœci, stosunki lenne, wojskowoœæ, pobór podatków. Przez pierwsze dwa lata wzniesiono dla ksiêcia zamek - dzie³o renesansowej sztuki. Po nim margrabia Jan zleci³ wybudowanie jednej z najnowoczeœniejszych i najpotê niejszych twierdz tamtych czasów. Budowa fortyfikacji trwa³a od 1537 do 1568 roku. Autorem projektu i twórc¹ twierdzy by³ w³oski in ynier Francesco Chiaramella z Gandino. Jego dzie³o ukoñczy³ inny in ynier z W³och - hrabia Roch Guerrini-Linari, budowniczy fortyfikacji Drezna. Powsta³a jedna z najwiêkszych twierdz w Europie, zdobyta dopiero w 1945 r. przez wojska radzieckie. Napoleon nie móg³ wyjœæ z podziwu dla twierdzy, a zobaczy³ j¹ od wewn¹trz tylko dlatego, e komendant po prostu stchórzy³ i j¹ podda³. Nawet dziœ imponuje myœl techniczna dawnych budowniczych i ich sztuka murarska, choæ z twierdzy przetrwa³y tylko: fragmenty murów obronnych, Brama Berliñska, Brama Chy añska, dwa raweliny, trzy bastiony, fosy wewnêtrzne oraz ruiny budynków i zamku. Jan Kostrzyñski rz¹dzi³ Now¹ Marchi¹ do 1571 r. Pozostawi³ dobrze zorganizowane i zasobne pañstwo, tyle e bez mêskiego potomka. Po jego œmierci Nowa Marchia zosta³a ponownie po³¹czona z Marchi¹ i stolica wróci³a do Berlina. W twierdzy kostrzyñskiej pozosta³o wojsko. Pruski rygor Za spraw¹ króla Fryderyka Wilhelma I kostrzyñska twierdza sta³a siê symbolem pruskiej mentalnoœci i dyscypliny. W 1730 roku jego 17. letni wówczas syn, póÿniejszy Fryderyk II Wielki, zbuntowa³ siê przeciwko wenn die Wahl auf diese Ortschaft gefallen wäre, so dürfte die Geschichte Kostrzyns wohl ganz anders verlaufen sein. Er entschied sich allerdings für Küstrin und dachte dabei sicherlich an die hohen Zolleinnahmen, die er von den Kaufleuten, die ihre Ware auf der Warthe und auf der Oder verschifften, einzutreiben hoffte. Und so geschah es dann auch. Er ist in die Geschichte als Johann von Küstrin, ein exzellenter Landesherr, eingegangen, der seine Machtstellung auf den einkömmlichen Zöllen und Steuern begründete. Er richtete in der Stadt Verwaltungsinstitutionen höchster Instanz, die u.a. die Justiz, die Lehnsbeziehungen, das Heer und die Steuererhebung regelten, ein. In den ersten beiden Jahren der Regentschaft des Markgrafen von Brandenburg-Küstrin wurde für ihn ein Schloss im Renaissancestil erbaut. Danach ließ Johann eine der modernsten und mächtigsten Festungen der damaligen Zeit errichten. Die Arbeiten an den Befestigungsanlagen dauerten zwischen 1537 und 1568 an. Architekt und Erbauer der Festung war der italienische Baumeister Francesco Chiaramella de Gandino. Sein Werk wurde dann jedoch von einem anderen italienischen Festungsbaumeister abgeschlossen, Rochus Guerini Graf zu Lynar, der ebenfalls die Festungsbauten in Dresden errichtet hatte. So entstand eine der größten Festungsanlagen in Europa, die erst 1945 von der Roten Armee bezwungen werden sollte. Napoleon war voll der Bewunderung über dieses Meisterwerk der Festungsbaukunst, und von innen bekam er sie nur deshalb zu Gesicht, weil der Kommandant einfach ein Angsthase war und die Festung übergab. Sogar noch heute beeindruckt die technische Ideenvielfalt der alten Baumeister und deren Umsetzung, obgleich nur noch Teile der Wehrmauer, das Berliner Tor, das Kietzer Tor, zwei Raveline, drei Bastionen, der Innengraben sowie Gebäude- und Schlossruinen erhalten geblieben sind. Johann von Küstrin regierte die Neumark bis in das Jahr Er hinterließ ein gut organisiertes und einträgliches Land, nur leider ohne einen männlichen Nachkommen. So wurde die Neumark nach dem Tode des Landesherren wiederum der Mark Brandenburg angegliedert, und die Hauptstadt kehrte nach Berlin zurück. In der Küstriner Festung verblieb lediglich das Heer. Preußischer Drill Durch den Preußenkönig Friedrich Wilhelm I. wurde die Küstriner Festung zum Inbegriff der preußischen Mentalität und Disziplin. Im Jahre 1730 widersetzte sich der 17-jährige Sohn und spätere König Friedrich Wilhelm II. (der Große) 136
143 rygorystycznym rozkazom ojca i namówi³ przyjaciela, Hansa Hermanna von Katte, by uciekli z kraju. Z³apano ich jednak, a król doprowadzi³ do postawienia obu ch³opców przed s¹dem, domagaj¹c siê dla nich wyroku œmieci. Pamiêtaæ przy tym trzeba, e Fryderyk by³ jedynym synem króla i jego nastêpc¹. I sta³a siê rzecz bez precedensu: sêdziowie jego syna obronili. Nastêpca tronu zosta³ skazany na kostrzyñsk¹ twierdzê i przymusowe uczestnictwo w ceremonii œciêcia g³owy przyjaciela, którego namówi³ do ucieczki. By³o to dla niego dramatyczne prze ycie. Ten proces by³ tak e prze³omowy w budowaniu pruskiej mentalnoœci. Król Fryderyk Wilhelm I nie dopuszcza³ adnego przejawu swobody, a wszystkie sfery ycia chcia³ podporz¹dkowaæ przepisom i rozkazom wojskowych zwierzchników. Dla tej zasady by³ gotów poœwiêciæ nawet jedynego syna. Choæ Fryderyk jako nastêpca tronu uratowa³ g³owê dziêki wstawiennictwu prawników, proces jego i Hansa von Katte wykaza³, e w pañstwie najwa niejsza jest subordynacja. Tam zwyciê y³a pruska dyscyplina i ukszta³towa³a siê pruska mentalnoœæ. A internowany w Kostrzynie przez dwa lata Fryderyk nauczy³ siê zasad funkcjonowania pañstwa i zadurzy³ siê w piêknej pani Eleonorze von Wreech mieszkaj¹cej w pobliskim D¹broszynie (Tamsel). D¹broszyn trzeba koniecznie odwiedziæ zaraz po obejrzeniu Kostrzyna. Jest tam starannie obecnie odnawiany pa³ac fryderycjañskiego dostojnika, marsza³ka Hansa Adama von Schöning pogromcy Szwedów i Turków, z parkiem i koœcio³em, w którym po lewej stronie o³tarza w kaplicy-mauzoleum stoj¹ barokowe rzeÿby marsza³ka i jego ony Johanny Margarety Luisy. W podziemiach koœcio³a znajduje siê krypta ze wspaniale odrestaurowanym sarkofagiem w³aœciciela pa³acu i pami¹tkami funeralnymi z epoki baroku. Maj¹tek Schöningów odziedziczy³a ich 4.letnia wnuczka Eleonora, która w wieku 16 lat wydana za m¹, jako 24. letnia matka piêciorga dzieci sta³a siê pierwsz¹ m³odzieñcz¹ mi³oœci¹ m³odego Fryderyka II. Ten e pisa³ do niej sonety i p³omienne aleksandryny i bliski by³ ucieleœnienia romanden rigorosen Befehlen des Vaters und überredete einen Freund, Hans Hermann von Katte, aus dem Lande zu flüchten. Die beiden Jünglinge wurden jedoch gefasst und auf Geheiß des Königs vor Gericht gestellt, wobei er die Todesstrafe für beide forderte. In diesem Zusammenhang sollte man jedoch nicht vergessen, dass Friedrich der einzige Sohn des Königs war und so sein Nachfolger auf dem Thron. Auf diese Art wurde ein Präzedenzfall geschaffen: die Richter retteten seinem Sohn das Leben. Der Thronnachfolger wurde jedoch zu einem Zwangsaufenthalt in der Küstriner Festung sowie zur Teilnahme an der Hinrichtung des Freundes, den er zur Flucht angestiftet hatte, verurteilt: von Katte wurde enthauptet. Für den späteren König war dies ein einschneidendes Erlebnis. Dieser Prozess stellte aber gleichfalls einen Wendepunkt innerhalb der Herausbildung der preußischen Mentalität dar. König Friedrich Wilhelm I. lies keinerlei Ansätze von Freiheit zu und wollte sämtliche Lebensbereiche den Vorschriften und Anordnungen der Befehlshaber unterordnen. Diesen Prinzipien wollte er sogar seinen einzigen Sohn opfern. Obwohl Friedrich als Thronnachfolger dank der Fürsprache der Richter seinen Kopf retten konnte, so zeigte sein und Hans von Kattes Prozess dennoch, dass in einem solchen Staate die Unterordnung das wichtigste ist. Hier siegte die preußische Disziplin, und es bildete sich die preußische Mentalität heraus. Der zwei Jahre lang in Kostrzyn festgehaltene Friedrich lernte die Prinzipien und Funktionsweisen des Staates kennen und verliebte sich in die schöne Eleonore von Wreech, die im nahegelegenen Tamsel (poln. D¹broszyn) lebte. Nach der Besichtigung Kostrzyns empfiehlt sich ein Besuch in D¹broszyn unbedingt. Dort befindet sich das derzeit aufwendig renovierte Schloss, das einem von Friedrichs hohen Staatsbeamten, dem Bezwinger Schwedens und der Türken, Marschall Hans Adam von Schöning, gehörte. Das Schloss ist von einem Schlosspark umgeben. In der zugehörigen Kirche befinden sich im linken Altarteil, in einer Mausoleumskapelle, barocke Figuren des Marschalls und seiner Frau, Johanna Margarete Luise. Im Kellergewölbe der Kirche ist eine Krypta mit wundervoll restaurierten Sarkophag der Schlossbesitzer und anderen Bestattungsgegenständen aus der Barocke zu besichtigen. Das Vermögen derer von Schöning erbte ihre 4-jährige Enkelin, Eleonore, die mit 16 Jahren verheiratet wurde und als 24-jährige Mutter von fünf Kindern die erste Liebe des jungen Friedrich II. werden sollte. Dieser dichtete für sie Sonette und glühende Alexandriner und war schon nahe daran, die romantischen Seufzer gleichsam in KRAJOBRAZY LUBUSKIE 137
144 tycznych westchnieñ, gdy ojciec w porê odwo³a³ go do zajêcia siê pañstwowymi sprawami. Ale to temat na osobn¹ opowieœæ... Zrównana z ziemi¹ Twierdza Kostrzyn zawsze wzbudza³a respekt. Po zakoñczeniu budowy w XVII w. sk³ada³a siê z szeœciu bastionów: Królowa, Ksi¹ ê, Ksiê niczka, Król, Filip oraz Brandenburgia spiêtych murami, a ca³oœæ oblewa³a fosa. W sk³ad twierdzy wchodzi³y raweliny: August-Wilhelm, Krystian-Ludwik i Albrecht. Kolejny etap rozbudowy twierdzy datuje siê od 1860 r. Przyby³y wtedy lunety i wartownie, z których kontrolowano szlaki drogowe, wodne i kolejowe, które w tym czasie budowano. Po zwyciêstwie nad Francj¹ w 1870 roku za otrzyman¹ wysok¹ kontrybucjê postawiono forty os³onowe: Sarbinowo (11,19 ha), Czarnów (10,34 ha), abice (4,5 ha) i Gorgast (3,33 ha). Do dziœ pozosta³ tylko Gorgast po niemieckiej stronie. Do miasta wje d a³o siê trzema bramami: Berliñsk¹, Chy añsk¹ i Sarbinowsk¹ (rozebrana). Wewn¹trz murów rozwija³o siê miasto ze wszystkimi jego czêœciami sk³adowymi: rynkiem, siatk¹ ulic, budynkami u ytecznoœci publicznej: koœcio³em, ratuszem, s¹dem i szko³¹. Z czasem coraz bardziej odczuwano brak miejsca i dlatego miasto rozrasta³o siê poza granice wyznaczone murami. Dla lepszej ³¹cznoœci z innymi dzielnicami uruchomiono liniê tramwajow¹. Niemal do koñca stycznia 1945 r. 24 tysi¹ce mieszkañców Kostrzyna y³o tam niemal bez zmian. Ale zbli a³ siê front. Niemcy uznali twierdzê Kostrzyn za zasadniczy punkt oporu przed Berlinem. Wszak st¹d do niemieckiej stolicy zaledwie 60 kilometrów. Pó³tora miesi¹ca trwa³y ciê kie walki. Toczy³y siê niemal o ka dy dom. Dopiero 16 kwietnia wojska radzieckie rozpoczê³y ofensywê berliñsk¹. Tymczasem twierdza i miasto w jej murach zosta³y w 95. procentach zniszczone. Na podstawie ustaleñ w Poczdamie, Odra - staj¹c siê rzek¹ graniczn¹ miêdzy Polsk¹ a Niemcami - rozdzieli³a tak e miasto. Dawne Przedmieœcie die Tat umzusetzen, als ihn sein Vater noch rechtzeitig zur Beschäftigung mit den Staatsangelegenheiten berief. Aber das ist schon der Stoff für eine andere Geschichte Dem Erboden gleichgemacht Die Festung Küstrin rief schon immer einen hohen Respekt bei allen, die aus welchen Gründen auch immer vor ihr standen, hervor. Nach dem Abschluss der Bauarbeiten im 17. Jahrhundert bestand sie aus sechs Bastionen: Königin, Prinz, Prinzessin, König, Philip und Brandenburg, die durch Mauerwerk untereinander verbunden waren. Das gesamte Bollwerk wurde von einem Wassergraben umspannt. Zur Festung gehörten daneben die Revelins August-Wilhelm, Christian- Ludwig und Albrecht. Eine weitere Etappe im Ausbau der Festung beginnt im Jahre Ergänzt wurde die Anlage damals um Lünetten und Wehrtürme, von denen aus man das Straßen-, Kanal- und Schienennetz kontrollierte, welches wiederum zu jener Zeit errichtet wurde. Nach dem entscheidenden Sieg über Frankreich im Jahre 1870 erbaute man mit den Geldern aus den hohen Reparationszahlungen den vorgelagerten Fortgürtel, der aus den Forts in Zorndorf [poln. Sarbinowo] (11,19 ha), Schernow [poln. Czarnów] (10,34 ha), Säpzig [poln. abice] (4,5 ha) und Gorgast (3,33 ha) bestand. Bis heute blieb lediglich Gorgast auf der deutschen Seite erhalten. In die Stadt führten drei Tore: das Berliner, das Kietzer und das Zorndorfer Tor, wobei letzteres abgetragen wurde. Innerhalb der Mauern entwickelte sich die Stadt in allen ihren Bereichen: der Marktplatz, das Straßennetz und öffentliche Gebäude wie die Kirche, das Rathaus, ein Gericht sowie eine Schule. Mit der Zeit wurde der Platz zum Bauen immer enger, und deshalb wuchs die Stadt weiter außerhalb der Grenzen, die die Mauern setzten. Zwecks der besseren Verbindung mit den anderen Stadtteilen wurde eine Straßenbahnlinie in Betrieb genommen. Fast bis Ende Januar 1945 lebten die 24 Tausend Einwohner Küstrins geradezu unverändert. Aber die Front näherte sich. Die Deutschen erkannten die Festung Küstrin als den Hauptverteidigungspunkt an, der den Vormarsch nach Berlin noch stoppen sollte. Von hier nach Berlin sind es doch gerade einmal 60 km. Anderthalb Monate lang tobten die schwersten Kämpfe um fast jedes Haus in der Stadt. Erst am 16. April eröffnete dann die Rote Armee ihre Offensive auf die Hauptstadt des Dritten Reiches. Zu 95 Prozent wurden Festung und Stadt damals 138
145 D³ugie i Kietz znalaz³y siê w radzieckiej strefie okupacyjnej, a tamtejsze koszary zajê³a Armia Czerwona. Tak bardzo zniszczone Stare Miasto, oddzielone z jednej strony Odr¹ a z drugiej Wart¹, nie by³o nikomu potrzebne. Zapad³a rz¹dowa decyzja o jego ostatecznej rozbiórce i wywiezieniu ocala³ych cegie³ i gruzu na budowê Warszawy. Jako ostatni, w koñcu lat 60., wysadzony zosta³ zamek. Jego renesansowe mury okaza³y siê tak twarde, e nie zosta³y zniszczone podczas dzia³añ wojennych. Tylko dach sp³on¹³. Podobno ruina zamku przeszkadza³a o³nierzom radzieckim, którzy ogl¹dali j¹ z koszar. Zapad³a decyzja o jego zrównaniu z ziemi¹. Stare Miasto zosta³o oddane na pastwê przyrodzie. Kostrzyñskie Pompeje Gdy w koñcu lat 80. po raz pierwszy pokazano mi kostrzyñskie Stare Miasto, wprost nie umia³am sobie wyobraziæ, e kiedyœ ten teren têtni³ yciem. Wszêdzie ros³y spl¹tane krzewy, nawet drzewa-samosiejki mia³y ju spor¹ gruboœæ. W tym g¹szczu mo na by³o przejœæ tylko jedn¹ drog¹: na bastion Król, na którego szczycie usytuowano cmentarz o³nierzy radzieckich, a na najwy - szym punkcie muru ustawiono armatê wycelowan¹ na Berlin. Dopiero przemiany polityczne zdecydowa³y o zmianie obrazu kostrzyñskiego Starego Miasta. W 1992 r. u stóp bastionu Król, obok Bramy Berliñskiej, otwarto drogowe przejœcie graniczne i uruchomiono dostêpne dla wszystkich poci¹gi miêdzy Kostrzynem a Berlinem. Wczeœniej ruch kolejowy zastrze ony by³ tylko dla wojska. Dla wspó³czesnej historii Kostrzyna wa na jest data 23 kwietnia 1994 r., gdy trzej burmistrzowie z miast, w których pozosta³y budowle fortyfikacyjne: berliñskiego Spandau, Peitz i Kostrzyna, symbolicznie po raz pierwszy wbili szpadle, by rozpocz¹æ oczyszczenie Starego Miasta. Przez kilka lat trwa³y prace przy dawnych ulicach i placach. By³a to robota niebezpieczna, bo czêsto trafiano na niewypa³y, a nawet na magazyny broni. Dziœ zerstört. Gemäß dem Potsdamer Abkommen war die Oder nicht nur Grenzfluss zwischen Polen und Deutschland, sondern sie teilte ebenso die Stadt. Die ehemaligen Vororte Dolgen (D³ugie) und Kietz fanden sich in der Sowjetischen Besatzungszone wieder, und die dortigen Güter nahm die Rote Armee ein. Eine solch zerstörte, nahezu dem Erdboden gleiche Altstadt, von der einen Seite durch die Oder getrennt, und von der anderen durch die Warthe, eine solche Altstadt interessierte niemanden mehr. Und so viel ein Regierungsbeschluss, der den endgültigen Abriss anordnete und die wertvollen Ziegelsteine und den Bauschutt nach Warschau zum Wiederaufbau der Hauptstadt verbrachte. Als letztes wurde dann Ende der 60-er Jahre das Schloss gesprengt. Seine alten Renaissancemauern stellten sich als so fest heraus, dass ihnen all die Kriegshandlungen nichts anhaben konnten und nur das Dach abbrannte. Der Anblick der Ruinen, sie sahen sie von ihren Kasernen aus, störte wohl die Sowjetsoldaten. So wurde auch das alte Schloss dem Erdboden gleichgemacht. Die Altstadt wurde somit in die Hände von Mutter Natur zurückgegeben. Das Küstriner Pompeji / Kostrzyñskie Pompeje Als ich Ende der 80-er Jahre zum ersten Mal der Altstadt von Kostrzyn begegnete, da konnte ich mir einfach nicht vorstellen, dass dieses Terrain einst vor Leben nur so sprühte. Überall wuchsen Sträucher dicht an dicht, sogar die Stämme der Bäume, die sich überall von selbst ausgesät hatten und Wurzeln schlugen, erreichten bereits einen ansehnlichen Umfang. In diesem Dickicht konnte man nur einen Pfad beschreiten, der zur Bastion König führte und auf dessen Erhebung ein Friedhof für die gefallenen Rotarmisten angelegt worden war. Auf dem höchsten Punkt stand eine Kanone, die in Richtung Berlin zielte. Erst die politischen Veränderungen Anfang der 90-er Jahre trugen zur Belebung des Bildes der Altstadt von Kostrzyn bei. Im Jahre 1992 wurde am Fuße dieser Bastion, gleich neben dem Berliner Tor, ein Grenzübergang eröffnet, und der grenzüberschreitende Schienenverkehr zwischen Kostrzyn und Berlin war nun für alle freigegeben. Vormals war dieses Privileg nur dem Militär vorbehalten. Für die gegenwärtige Geschichte Kostrzyns ist der 23. April 1994 ein bedeutsames Datum: an diesem Tag trafen sich die drei Bürgermeister, in deren Städten noch Befestigungsbauten erhalten geblieben waren. Sie die Bürgermeister von KRAJOBRAZY LUBUSKIE 139
146 mo na chodziæ ulicami Starego Kostrzyna. Ale domy przy nich siêgaj¹ swoimi murami zaledwie do okienek w piwnicach. S¹ resztki schodów do budynków, nawet pozosta³y fragmenty szyn tramwajowych, resztki bruku, kawa³ki renesansowej posadzki z zamku, gotyckie ceg³y z fundamentów koœcio³a. Ca³kiem wyraÿne jest miasto, którego nie ma. W³aœnie ta pustka po mieœcie jest tu najwa niejsza. Tak e nasze myœli i odczucia, gdy chodzi siê po dawnych ulicach, kiedyœ têtni¹cych yciem, a dziœ przeraÿliwie cichych. W 2004 r. odby³o siê w tym pustym mieœcie zdarzenie niezwyk³e. Plastycy z ca³ego œwiata zostali zaproszeni, by w wybranym miejscu Starego Miasta zbudowaæ instalacjê wpisan¹ w tamto miejsce i w jego historiê. Tak powsta³ Dialog loci - projekt artystyczny podkreœlaj¹cy znaczenie tego miejsca. Jeden z plastyków obok schodów do domów zbudowa³ drzwi naturalnej wielkoœci. Drzwi, które prowadzi³y donik¹d. Inny na fundamencie domu postawi³ wspó³czesne meble, a przez g³oœniki s³ychaæ by³o ludzkie g³osy - tylko ludzie ju tam nie mieszkali. Inna artystka balonami fruwaj¹cymi na wietrze wyznaczy³a wysadzone mury zamku Jana Kostrzyñskiego. Takich niezwyk³ych instalacji by³o tam ok. 30. Powrót Na Stare Miasto wraca ycie. Jako pierwszy, najbli ej Warty, otwarto wielki bazar. Tysi¹ce turystów przeje d aj¹ drog¹ prowadz¹c¹ do przejœcia granicznego. Ju stoi hotel i elegancka restauracja, jest MacDonalds i s¹ stacje benzynowe. Ju mo na zwiedzaæ bastion Filip, gdzie odbywaj¹ siê interesuj¹ce imprezy kulturalne. Co roku na pocz¹tku wrzeœnia maj¹ miejsce Dni Twierdzy. Co dalej ze Starym Miastem? Czy maj¹ pozostaæ Kos trzyñskimi Pompejami jako atrakcj¹ turystyczn¹ i przestrog¹? Czy teren le ¹cy tak blisko granicy, odbudowaæ i wprowadziæ tam ycie? Jak odbudowaæ - zgodnie ze stanem sprzed 1945 r. czy ma to byæ wspó³czesne miasto? Ka da decyzja wymaga g³êbokich analiz i badañ, przede wszystkim archeologicznych. Spandau, Peitz und Kostrzyn vollzogen den symbolischen Akt des ersten Spatenstiches zur Freilegung der Altstadt, die mit umfangreichen Aufräumarbeiten beginnen sollte. Einige Jahre lang dauerten die Arbeiten inmitten der alten Strassen und Plätze an. Weil man häufig auf noch scharfe Fliegerbomben und sogar auf ganze Waffenlager traf, waren diese Arbeiten ebenso nicht ganz ungefährlich. Heute nun kann man wieder entlang der Straßen in der Kostrzyner Altstadt schlendern, aber die Mauern der Häuser reichen gerade einmal bis zu den Kellerfenstern. Erhalten geblieben sind Reste der Eingangsstufen zu den Häusern, sogar Teile des Straßenbahnnetzes, Reste des Straßenpflasters, einige Stücke des Parketts im Renaissanceschloss, Fundamentziegel der gotischen Kirche. Recht deutlich tritt eine Stadt zu Tage, die es nicht mehr gibt. Es ist jedoch gerade diese von der Stadt hinterlassene Leere, die hier am wichtigsten ist. Dazu zählen ebenso unsere Gedanken und Gefühle, wenn wir durch die alten Gassen, in denen einst das Leben pulsierte, gehen und heute eine geradezu ungeheuerliche Stille wahrnehmen. Im Jahre 2004 ereignete sich in dieser leeren Stadt etwas Ungewöhnliches. Aus der ganzen Welt kamen Künstler herbei, um in dieser Altstadt eine Installation zu errichten, die sich in diesen Ort und seine Historie einreihen sollte. So entstand das Künstlerprojekt Dialog loci, das die Bedeutung des Ortes unterstreicht. Einer der Künstler errichtete an den Eingangsstufen zu den Häusern Eingangstüren im originalen Maßstab Türen, die in das Nichts führten. Ein anderer stellte auf den Fundamenten eines Hauses moderne Möbel auf, Lautsprecher ließen menschliche Stimmen vernehmen nur dass diese dort nicht mehr wohnten. Eine weitere Künstlerin wiederum kennzeichnete mittels Luftballons die alten Umrisse des Schlosses Johanns von Küstrin. Insgesamt wurden etwa 30 Installationen errichtet. Die Rückkehr In die Altstadt kehrt das Leben zurück. Als erstes wurde, dicht an der Warthe, ein großer Markt eingerichtet. Tausende von Touristen kommen entlang der zum Grenzübergang führenden Straße. Ein Hotel und ein elegantes Restaurant empfangen Gäste, es gibt einen McDonalds sowie einige Tankstellen. Die Bastion Phillip (dort finden Kulturfeste statt) kann ebenfalls schon besichtigt werden. Alljährlich werden Anfang September die Festungstage begangen. Was aber weiter mit der Altstadt? Soll sie als Küstriner Pompeji bestehen bleiben, als 140
147 Nied³ugo rozpocznie siê wielka zabudowa Starego Miasta. Na ile uda siê zachowaæ to, co nie tylko dla mnie jest tam teraz najcenniejsze, czyli pustkê? Kostrzyn szczyci siê swoj¹ twierdz¹. To tutaj zrodzi³a siê idea stowarzyszenia miast-twierdz, by wspólnie prowadziæ badania nad budowlami fortyfikacyjnymi oraz by w nowoczesny sposób udostêpniaæ je turystom i przywracaæ je dzisiejszym czasom. W projekcie tym uczestniczy ok. 30 miast-twierdz z rejonu Morza Ba³tyckiego. Przyroda, przesz³oœæ i przysz³oœæ W Kostrzynie z historycznego punktu widzenia najciekawsze jest Stare Miasto, ale czeka tu na turystów jeszcze wiele innych atrakcji. Do granic miasta przylega Park Narodowy Ujœcie Warty z bogactwem ptaków wodnych (do obserwacji) i mnóstwem ryb (do ³owienia). Bogactwo tamtejszej przyrody poznaæ mo na w Muzeum Przyrodniczym (ul. Dworcowa) oraz w le ¹cym tu obok miasta przy drodze nr 22, Chyrzynie - siedzibie Parku Narodowego. Po s¹siedzku, w kierunku Gorzowa - D¹broszyn ze wspomnianym wy ej kompleksem magnackim Schöningów, a w kierunku Szczecina - Sarbinowo - miejsce najkrwawszej bitwy XVIII-wiecznej Europy, uwiecznionej na panoramicznym p³ótnie przez Wojciecha Kossaka. Nieco dalej - Chwarszczany z niezwyk³¹ w kszta³cie unikaln¹ romañsk¹ kaplic¹ templariuszy. Ponoæ tam w³aœnie zosta³ ukryty legendarny skarb zakonu. Wizytówk¹ przemys³owego Kostrzyna by³a s³ynna Celuloza - fabryka w socjalistycznych czasach cenniejszego ni z³oto papieru (tak e toaletowego). Dziœ przemys³ papierniczy jest wiod¹c¹ bran ¹ Kostrzyna. Obok sprywatyzowanej i zmodernizowanej Celulozy, obecnie fabryki szwedzkiego koncernu Arctic Paper (papier offsetowy), wyros³a druga, du a fabryka w³oskiego koncernu ICT (bibu³ka tissue). Od co najmniej 10. lat Kostrzyn prê nie siê rozwija. Tu ma swoj¹ siedzibê Kostrzyñ- Anziehungspunkt für Touristen und als Warnung zugleich? Oder sollte man dieses so nahe der Grenze liegende Terrain wiederaufbauen und dort das Leben erneut einziehen lassen? Und wenn Wiedererrichten, dann wie vor dem Jahre 1945, oder hier eine moderne Stadt entstehen lassen? Wie auch immer die Entscheidung ausfallen mag, sie erfordert umfassende Untersuchungen und Analysen, vor allem im archäologischen Bereich. In Kürze beginnen die Arbeiten am Aufbau der Altstadt. Inwieweit wird es gelingen, dasjenige zu erhalten, was nicht nur für mich also jene stille Leere am Unschätzbarsten ist? Kostrzyn rühmt sich seiner Festung. An diesem Ort wurde die Idee zur Gründung eines Vereins der Festungsstädte geboren, um gemeinsam Forschungen an den Befestigungsbauten durchzuführen, sowie sie in einer modernen Art und Weise dem interessierten Besucher zu präsentieren und damit in die heutige Zeit zurückzuholen. An diesem Projekt nehmen etwa 30 Festungsstädte aus dem Ostseeraum teil. Natur, Vergangenheit und Zukunft Vom historischen Blickpukt aus ist in Kostrzyn die Altstadt am interessantesten. Auf den Besucher warten aber noch viele andere Anziehungspunkte. Unweit lädt der Nationalpark Ujœcie Warty (Warthemündung) mit seinem Reichtum an zu beobachtenden Wasservögeln und einem vielfältigen Fischbestand (der den Anglern freisteht) ein. Die Mannigfaltigkeit der Natur kann man ebenso im Naturmuseum (ul. Dworcowa) sowie im nahe der Stadt gelegenen Sitz des Nationalparks (an der Nationalstraße Nr. 22 in Chyrzyno) kennen lernen. In der Nachbarschaft, in Richtung Gorzów, liegt das bereits erwähnte Tamsel/D¹broszyn mit der herrlichen Schloss- und Parkanlage derer von Schöning und in Richtung Stettin liegt die Ortschaft Zorndorf/Sarbinowo, die zum Zeugen der von Wojciech Kossak auf einem Gemälde verewigten, blutigsten Schlacht Europas im 18. Jahrhundert wurde. Etwas weiter entfernt ist Chwarszczany (deutsch: Quartschen) gelegen, wo eine einzigartige romanische Kapelle der Templer zum Besuch einlädt. Dort soll eben der legendäre Ordensschatz versteckt sein. Das Aushängeschild des industriellen Kostrzyns war die berühmte Zellulosefabrik, einer Fabrik, die zu sozialistischen Zeiten Papier (und ebenso Toilettenpapier) herstellte, das kostbarer als Gold war. Heute ist die Papierindustrie die in Kostrzyn führende Branche. Neben der privatisierten und modernisierten Celuloza, die dem schwedischen Konzern Arctic Paper gehört und KRAJOBRAZY LUBUSKIE 141
148 sko-s³ubicka Specjalna Strefa Ekonomiczna, w której jak grzyby po deszczu powstaj¹ zak³ady pracy (ponoæ bezpieczne dla œrodowiska) i infrastruktura je otaczaj¹ca. W ostatnich latach Kostrzyn zas³yn¹³ z tzw. Woodstocku czyli fina³u Wielkiej Orkiestry Œwi¹tecznej Pomocy. Na b³oniach pod Kostrzynem w pierwsz¹ niedzielê sierpnia organizowane s¹ najwiêksze w Europie plenerowe koncerty muzyki rockowej. Trwaj¹ trzy dni. Zje d a na nie do 300 tysiêcy m³odych ludzi z Polski, a tak e coraz wiêcej z Niemiec i z innych krajów. Mieszkañcy Kostrzyna od dawna nale ¹ do najhojniejszych darczyñców na rzecz akcji Jurka Owsiaka. Ich pieni¹dze wracaj¹ w unikatowym sprzêcie medycznym do kostrzyñskiego szpitala. Przesz³oœæ Starego Miasta w Kostrzynie zosta³a zabita w 1945 r., ale miasto odrodzi³o siê w nieco innym miejscu, poza granicami twierdzy. Stare Miasto tak e zmieni swój wygl¹d ju niebawem. Jednak nie wolno zapomnieæ o jego przesz³oœci. W Kostrzynie dzia³a Polsko-Niemieckie Biuro Promocji Turystycznej z siedzib¹ w Urzêdzie Miasta. Umo liwia sprawny i szybki dostêp do fachowych informacji w jêzyku polskim, niemieckim i angielskim. Wiêcej informacji: - oficjalna strona Urzêdu Miasta w Kostrzynie nad Odr¹ - strona Polsko-Niemieckiego Biura Promocji Turystycznej - strona poœwiêcona wy³¹cznie historii Starego Miasta sich auf die Produktion von Offsetpapier spezialisiert, wurde eine zweite große Fabrik vom italienischen Konzern ICT errichtet, die Tissue-Papier herstellt. Seit zumindest 10 Jahren entwickelt sich Kostrzyn prächtig. Die Sonderwirtschaftszone Kostrzyn-S³ubice, in der Firmen (angeblich auch umweltneutral) sowie die sie umgebende Infrastruktur wie Pilze nach dem Regen emporsprießen, hat hier ihren Sitz. In den letzten Jahren erlangte Kostrzyn daneben für die Organisation des großen Abschlusskonzerts des Großen Orcheters der Wihnachtshilfe - eines landesweiten in Polen organisierten Hilfswerks (genannt Haltestelle Woodstock ) Berühmtheit. Auf den Wiesen um Kostrzyn finden ab dem ersten Sonntag im August drei Tage lang die europaweit größten Rockmusikkonzerte statt. Daran nehmen bis zu 300 Tausend junge Leute aus Polen und zunehmend auch aus Deutschland und anderen Ländern, teil. Seit langem schon gehören die Einwohner Kostrzyns zu den freigiebigsten Spendern zugunsten des von Jurek Owsiak initiierten Hilfswerkes. Ihre Spenden werden für die Anschaffung modernster medizinischer Ausrüstung für das Kostrzyner Krankenhaus verwendet. Die Vergangenheit der Küstriner Altstadt wurde im Jahre 1945 dem Erdboden gleichgemacht, aber die Stadt wurde an einem anderen Ort, außerhalb der Grenzen der Festungsanlage, wiedergeboren. Auch die Altstadt wird schon bald ihr Antlitz verändern. Jedoch sollte ihre Vergangenheit bei all dem niemals in Vergessenheit geraten. In Kostrzyn eröffnete gleichfalls ein Deutsch- Polnisches Büro zur Förderung des Tourismusverkehrs mit Sitz im Stadtamt seine Pforten. Es ermöglicht einen raschen und problemlosen Zugang zur Fachinformationen in polnischer, deutscher und englischer Sprache. Weitere Informationen unter: (offizielle Internetseite des Stadt Kostrzyn an der Oder) (Internetseite des Deutsch-Polnischen Büros zur Förderung des Tourismusverkehrs) (Internetseite ausschließlich zur Geschichte der Altstadt) Übersetzt von Grzegorz Za³oga 142
149 RECENZJE I OMÓWIENIA Istnienie nieistniej¹ce. Wis³awy Szymborskiej têsknoty za transcendencj¹ Wis³awa Szymborska, Dwukropek, Wydawnictwo a5, Kraków 2006, 46 s. aciñskie transcendo, od którego wiedzie swój rodowód ukute przez filozofów pojêcie transcendencji, oznacza przejœæ, przest¹piæ; przejœæ do czegoœ, przekroczyæ i chyba adne inne s³owo trafniej nie oddaje tego punktu egzystencji, do jakiego zmierza Wis³awa Szymborska. Œwiadomoœci¹ i stanem ducha u progu owej tajemnicy przejœcia do tego, czego nigdy nie oœmiela siê nazwaæ wprost (niebytu? œmierci? a mo e innej formy egzystencji?), dzieli siê poeta z czytelnikami w swoim najnowszym tomiku, którego skromny tytu³ - Dwukropek - otwiera jednak przed czytelnikami ró norakie filozoficzne perspektywy i mo liwoœci odczytania zawartych w nim tekstów. Delikatn¹ materiê tematu przemijania i odchodzenia, z której tak ³atwo stworzyæ konwencjonalny, sentymentalny bana³, Szymborska wykorzystuje z precyzj¹ mistrza, czuj¹cego i wiedz¹cego, e wszelki nadmiar by³by w tym przypadku nietaktem i nadu yciem. Posiad³a bowiem poetka niezwykle rzadki dar nazywania tego, co jest w³aœciwie poza s³owami, co jest milczeniem i znakiem zapytania bardziej ni oznajmieniem. Im bli ej cz³owiek owej granicy nieznanego, tym bardziej brak odpowiedzi, tym wiêksza te ich potrzeba. Ta sama, która sk³oni³a Kanta do refleksji nad tym, co znajduje siê poza zasiêgiem naszego doœwiadczenia i œwiata poznawalnego zmys³ami. Ta potencjalna kategoria bytu zaistnia³a u wielkiego myœliciela tak e w jêzyku - za spraw¹ ukutego przez niego okreœlenia: t r a n s c e d e n c j a. Najnowszy tomik Szymborskiej jest prób¹ uchwycenia owej bezcielesnej substancji niebytu przezieraj¹cej spoza zwyk³ych zdarzeñ i przypadków, które rz¹dz¹ ludzkim yciem, bo przecie - jak wyznaje - Niewiele brakowa³o a moja matka mog³aby poœlubiæ pana Zbigniewa B. ze Zduñskiej Woli. I gdyby mieli córkê - nie ja bym ni¹ by³a. Mo e z lepsz¹ pamiêci¹ do imion i twarzy, i ka dej us³yszanej tylko raz melodii. Bez b³êdu poznaj¹c¹, który ptak jest który. Ze œwietnymi stopniami z fizyki i chemii, i gorszymi z polskiego, ale w skrytoœci pisuj¹c¹ wiersze od razu ciekawsze od moich. (Nieobecnoœæ, s. 5) Istnienia równoleg³e, którym nie dane by³o siê zrealizowaæ w widzialnej i dotykalnej postaci, s¹ dla Szymborskiej równie intryguj¹ce jak te, które rzeczywiœcie mia³y miejsce. Subtelny zwi¹zek, jaki je ³¹czy, wydaje siê kwintesencj¹ fenomenu ludzkiego ycia, jedynym sposobem na poradzenie sobie ze œwiadomoœci¹ koniecznoœci, jakim w sensie biologicznym podlegamy wraz z ca³ym œwiatem, który nas otacza. Nawet bowiem zwyk³a wycieczka do lasu mo e staæ siê swego rodzaju objawieniem, odkryciem czegoœ wiêcej ponad to, co da siê zobaczyæ i rozpoznaæ. Nie bêdzie to jednak leœmianowskie poch³oniêcie przez zaborcz¹ zieleñ, roztopienie siê w niej, poch³oniêcie przez wci¹ nie nasycony i ¹daj¹cy wci¹ nowych ofiar absolut, choæ podmiot Wchodzi do lasu, / a w³aœciwie zatraca siê w nim. U Szymborskiej doœwiadczenie to ma charakter epistemologiczny, RECENZJE I OMÓWIENIA 143
150 prowadz¹cy do intuicyjnego poznania i przeczucia natury œwiata z ca³¹ jego paradoksalnoœci¹ i niepowtarzalnoœci¹, proz¹ i poezj¹, duchem i materi¹ objawiaj¹cymi siê w swych nieskoñczenie indywidualnych formach i przejawach ( tak e, dodajmy, bardzo po Leœmianowsku zró nicowanych za pomoc¹ mnogoœci oddaj¹cych nieustanny ruch w przyrodzie okreœleñ odczasownikowych): Jakie mrowie w parowie, igliwie, listowie, czyje skoki, przeskoki, odskoki na boki, co tu klonem, jesionem, co brzoz¹, co ³oz¹, tylko œmieræ tutaj gada pospolit¹ proz¹. Wie, co tu biegiem, œciegiem, samym œcie ki brzegiem, przemknê³o i zniknê³o, chocia arcydzie³o, nieÿle nadprzyrodzone i podprzyrodzone. (Moralitet leœny, s. 11) Zdziwienie, zaskoczenie, podziw, ale przede wszystkim spokojna akceptacja towarzyszy obserwacjom œwiata i reguluj¹cych go praw funkcjonuj¹cych poza kategoriami dobra i z³a: Wtem jakieœ zak³ócenie b³ogiego bezruchu. Dwie chc¹ce yæ istoty zerwane do biegu. To antylopa w gwa³townej ucieczce, a za ni¹ lwica zziajana i g³odna. [...] Na pytanie kto winien, nic tylko milczenie. Niewinne niebo, circulus coelestis, Niewinna terra nutrix, ziemia ywicielka. Niewinny tempus fugitivum, czas. Niewinna antylopa, gazella dorcas. Niewinna lwica, leo massaicus. Niewinny hebanowiec, diospyros mespiliformis. I obserwator z lornetk¹ przy oczach, w takich, jak ten, przypadkach homo sapiens innocens. (Zdarzenie, s ) Ten stoicyzm pogodzenia i rezygnacji wynika z pewnoœci, e w królestwie natury, do którego nale ymy, jesteœmy tylko wiernymi poddanymi, a specjalne przywileje nie nale ¹ siê nawet istotom obdarzonym rozumem. Jest jednak domena, w której w³adamy niepodzielnie, gdzie dana nam jest moc dowolnego zmieniania i kszta³towania œwiata, a nawet mamy mo liwoœæ uciêcia sobie pogawêdki z beznamiêtn¹ Atropos - mitologiczn¹ Park¹ przecinaj¹c¹ niæ ludzkiego ywota (Wywiad z Atropos). Oto po raz kolejny w poezji Wis³awy Szymborskiej powraca triumfuj¹ce i pocieszaj¹ce s³owo, pozwalaj¹ce bezlitosnym determinantom ewolucji przeciwstawiæ horacjañskie non omnis moriar i szczêœliwe zakoñczenia opisywane przez literaturê, potrzebne - jak g³osi anegdota, w któr¹ poetka pragnie wierzyæ - nawet samemu panu Darwinowi, co Przemierzaj¹c umys³em tyle obszarów i czasów / naogl¹da³ siê tylu wymar³ych gatunków, / takich triumfów silnych nad s³abymi, / tak 144
151 wielu prób przetrwania, / prêdzej czy póÿniej daremnych, / e przynajmniej od fikcji / i jej mikroskali / mia³ prawo oczekiwaæ happy endu ( Pociecha, s. 14 ), bo gdy trafi³ na smutn¹ ksi¹ kê, z furi¹ ciska³ j¹ w ogieñ. Subiektywizm i indywidualizm dzie³ literackich w jakiœ - nie bezpoœredni - sposób wydaje siê poetce przypominaæ subiektywizm i indywidualizm ycia, w którym nic nie jest takie, jakim przedstawia siê na pierwszy rzut oka, a spojrzenie nañ z wielu ró nych perspektyw i punktów widzenia ujawnia wci¹ nowe jego aspekty i odcienie. Szymborska jest specjalistk¹ od spogl¹dania na rzeczywistoœæ z najmniej spodziewanego miejsca i stanowiska, umo liwiaj¹cego wydobycie z pozornie dobrze znanych rzeczy i zjawisk bogactwa zupe³nie nowych znaczeñ i sensów. Czy przysz³oby bowiem komukolwiek z Pañstwa do g³owy, by spojrzeæ na Hitlera oddanymi oczami psa, wiernego owczarka alzackiego, którego powo³aniem by³o czekanie, ufanie, a losem - jak mówi poetka - d³uga i bolesna œmieræ od kuli, gdy historia - przynajmniej dla jego pana - okaza³a siê nie ³askawa, zmieniaj¹c swój bieg? (Monolog psa zapl¹tanego w dzieje). Przypadku, ironii i bezmyœlnego okrucieñstwa dziejów, bezwarunkowoœci praw natury czy nawet szczêœliwego trafu (jak wyjœcie z labiryntu, którego nie szukamy, ale które szuka nas w wierszu Labirynt) nie próbuje Szymborska t³umaczyæ, uzasadniaæ ani wyjaœniaæ jak¹kolwiek wy sz¹ (czytaj: bosk¹, nadprzyrodzon¹, absolutn¹) koniecznoœci¹ czy racj¹, na której kapryœn¹ wolê trzeba siê zdaæ. Transcendencja, jeœli istnieje w nas - jest nam dana, tu i teraz, a œwiat, gdzie nie ma poezji / i nie ma filozofii, i nie ma religii bywa, na szczêœcie, tylko sennym koszmarem poety, bo tylko my sami mo emy skazaæ siê na ycie z kropk¹ u nogi (Okropny sen poety), odrzucaj¹c wielce obiecuj¹ce oczekiwanie zapowiadane przez dwukropek. Czy przypadkowo zatem pojawia siê w tej poezji nazwisko Blaise a Pascala, twórcy rachunku prawdopodobieñstwa (sic!), rzecznika jasnoœci i wyrazistoœci w poznaniu, który jednak u schy³ku ycia porzuca racjonalizm dla mistycyzmu? Mo e wiêc i poetka dopuszcza mo liwoœæ, e poza rzeczywistoœci¹ widzialn¹ jest coœ wiêcej ni jesteœmy w stanie zobaczyæ i zbadaæ? To tylko hipoteza, kolejne pytanie zawieszone w kosmicznej przestrzeni, ¹daj¹cej od nas zdumionego udzia³u w tej grze o regu³ach nieznanych (Nieuwaga). Niezmiennie te frapuje Szymborsk¹ proteuszowa natura czasu, jego zmiennoœæ, ambiwalencja i relatywizm, decyduj¹ce o chwilowoœci wszystkiego i sprawiaj¹ce, e nawet niebo - jakkolwiek byœmy to pojêcie rozumieli - mo na nazwaæ tyko z pozoru wiecznym i statecznym (W³aœciwie ka dy wiersz). Rekompensat¹ za przemijalnoœæ i kruchoœæ bytu s¹ wiêc wycieczki do rzeczywistoœci równoleg³ych, potencjalnych, których istnienie - za spraw¹ stwarzaj¹cego je s³owa - wydaje siê nie mniej realne od tego, które - w swej niepowtarzalnej jednorodnoœci - zosta³o nam dane. To s³owo-logos nasz¹ egzystencjê pomna a i zwielokrotnia, utrwala i wzmacnia, daj¹c, jeœli nie sens mo e, to - choæby nawet tylko iluzoryczny, ale jednak zwyciêski - odpór nicoœci. Anna Szóstak Lieder vom ersten Anfang Frank Viehwegs Letzte Chance im Verlag NORA erschienen Frank Viehweg, Letzte Chance - Liebeslieder, Verlag NORA, 118 Seiten. So lange zwei Menschen miteinander das leben können, wovon sie träumen und worauf sie für die Menschheit hoffen, ist niemand verloren. Zwei retten immer die Welt. Aber was, wenn sie scheitern, die alles an ihre Liebe banden, als an ein Zeichen, das zu hüten sie berufen waren? Letzte Chance ist der vielleicht intimste Gedichtband von Frank Viehweg. Er macht diese Liebe und dieses Scheitern zum Thema. Die Lieder des Verlustes stehen nicht über den Dingen. Die Hilflosigkeit ist nicht beschrieben, sondern durchlitten. Zuweilen kranken die Lieder am Kranksein des Verlassenen, gerade in jenem Kapitel des Bandes, der Verloren heißt. Trauer und Wunsch und Klage trachten danach, eine Parallelität des Erlebens zu verlängern, die nicht mehr existiert. Das Verbindende zwischen Ich und Du zerrinnt zur Fiktion. Wie sonst alles hineinfloss in die erwiderte Liebe, ergießt es sich jetzt in den Schmerz. Einer rettet nicht einmal sich selbst. Zugleich ist das bei RECENZJE I OMÓWIENIA 145
152 NORA edierte Buch eine Wiederbegegnung mit den schönsten Liebesliedern des Berliners aus den vergangenen Jahrzehnten. Liebe bedeutet dem Sänger, mich dir in den Rätseln beigeselln. Staunen können und lieben können haben immer miteinander zu tun. Durch die Augen des andern wird alles neu: die Rambla in Madrid, Paris, wie singt von der rebellischen Zeit der Kirschen. Den Wundern aufhelfen, die von sich selber nichts wissen, ist Dichters Art. Und immer vergewissert er sich seiner Geschwister, mögen sie Benedetti heißen oder Nohavica, Chagall oder Rodriguez. Selbst mit den Augen des anderen Liebhabers sieht er seine Geliebte, fürchtet, hofft, die Blicke gleichen sich. Erotisch wird so nicht nur die Liebste von der Nasenspitze bis zur Scham. Erotisch werden die Dörfer Böhmens und der blaue Luftballon, der aufsteigt aus einer Demonstration, der weihnachtliche Obstsalat und die Sternschnuppenzeit am märkischen See. Liebende finden einander in allen Dingen. Sie können jeden Krieg aussperren aus ihrer Umarmung und jede Gewöhnung, ohne die Bedrohung zu vergessen. So bleibt Liebe der gewagte Sprung aus der Wirklichkeit in die gelebte Utopie. Wie Piktogramme wirken die wenigen Illustrationen von Franz Viehweg, Sohn des Sängers, in dem Buch. Schwere Menschenwesen, die sich gerade erst zu erfinden beginnen. Davon singt der Vater, ein um das andere Mal. Und noch die letzte Chance ist nur der erste Anfang. Henry-Martin Klemt Piosenki o pierwszym pocz¹tku Frank Viehweg, Letzte Chance Liebesliede (Ostatnia szansa), wydawnictwo NORA, 118 s. Tak d³ugo, jak dwoje ludzi potrafi ze sob¹ yæ, marzyæ, mieæ nadziejê, adnemu z nich nic z³ego siê nie stanie. We dwoje zawsze da siê uratowaæ œwiat. Ale co robiæ, kiedy to, do czego byli powo³ani mi³oœæ - im siê nie udaje? Ostatnia szansa - tak zatytu³owany jest najbardziej chyba intymny tomik poezji Franka Viehwega. Tematem jest mi³oœæ i stan po jej utracie. W rozdziale zatytu³owanym Stracony, bezradnoœæ nie jest zwyczajnie opisana, lecz jest pochodn¹ cierpienia. Smutek i al prze ywane s¹ równolegle. al i pustka po drugiej osobie, poddaje w w¹tpliwoœæ czy w ogóle ta mi³oœæ istnia³a. To, co wyp³ywa³o z odwzajemnionej mi³oœci, rozlewa siê teraz i zamienia w ból. Wydana przez wydawnictwo NORA ksi¹ ka jest ponownym spotkaniem z najpiêkniejszymi mi³osnymi piosenkami berliñskiego poety z minionych dziesiêcioleci. Mi³oœæ dla niego oznacza pokonanie i ob³askawienie wzajemnych tajemnic. Potrafiæ siê dziwiæ i umieæ kochaæ te zdolnoœci, mia³o zawsze coœ ze sob¹ wspólnego. Poprzez oczy tego drugiego wszystko staje siê niecodzienne. Zarówno zau³ki Madrytu czy Pary a jak i rewolucyjna lektura Czasu czereœni. Ukazywaæ cuda, o których istnieniu nikt by nie wiedzia³ - to w³aœnie jest zadaniem poety. On sam chcia³by mieæ wokó³ siebie pokrewne dusze, bez wzglêdu na to jakie maj¹ imiona. Benedetti, czy Nohavica, Chagall czy Rodriguez. Nawet oczami innego kochanka widzi on swoj¹ ukochan¹, pe³en obaw ale i nadziei, e ich spojrzenia spotkaj¹ siê. Wszystko staje siê Ÿród³em erotycznych skojarzeñ. Ukochana od koñca nosa a do wzgórka ³onowego. Wioski w Czechach, niebieski balon, który uciek³ znad demonstracji, sa³atka owocowa na Bo e Narodzenie i deszcz komet nad jeziorem. Kochankowie widz¹ siê we wszystkich przedmiotach. Ich uœciski ³agodz¹ ka dy konflikt. Nie ma obawy zapomnienia. I tak mi³oœæ staje siê prze ywan¹ utopi¹, w któr¹ przedostali siê z rzeczywistoœci. Kilka ilustracji wykonanych przez Franza Viehwega - syna piosenkarza - robi w ksi¹ ce wra enie piktogramów. Odkrywana jest trudna istota cz³owieczeñstwa i o tym œpiewa Frank Viehweg. Jeszcze raz ostatnia szansa staje siê ponownym, znowu pierwszym pocz¹tkiem. Henry-Martin Klemt T³umaczenie Barbara Krzeszewska-Zmyœlony 146
153 Fernab vom Schnellfraß der Moderne Shakespeare-Nachdichtungen von Frank Viehweg bei NORA erschienen Frank Viehweg, Ich rief dich oft - 24 Sonette nach W. Shakespeare, beide im Verlag NORA erschienen, je 62 Seiten. Frank Viehweg Nimm alles was ich liebe - 24 Sonette nach William Shakespeare, beide im Verlag NORA erschienen, je 62 Seiten. Jegliches hat seine Zeit. Die der Sonette William Shakespeares hat vorreichlich vierhundert Jahren begonnen und es ist nicht absehbar, wann sie zuende gehen könnte. Zuweilen scheint es, als sei damals alles Wichtigeausgesprochen worden, was sich über Liebe, Tod, menschliche Leidenschaft undfehlbarkeit sagen ließe. Und als könnte alles Folgende nur Wiederholungsein. Gerade deshalb hat jede Dichter-Generation sich diesen Versen aufsneue genähert. Nun also Frank Viehweg. Schon vor einiger Zeit legte der 1960 geborene Liederdichter aus Berlin daserste Bändchen mit 24 Sonetten vor. Die nummerierten Werke hat ernachträglich betitelt und er singt sie in eigenen Kompositionen. Ich riefdich oft ist das Bändchen überschrieben, das neben den Nachdichtungen auchdie Originale enthält und einige federleichte Aktskizzen von Martina Kraft.Natürlich darf das 66. Sonett nicht fehlen, das eine Art Scheideprobe fürjeden ist, der sich an Shakespeare wagt. Sie ist geglückt, ebenso wie dieanderen Gedichte bedachtsam hindurchführt werden zwischen den Geistern undungeistern einer neuen Epoche, die Autos an die Stelle von Kaleschen setzt,und was bei Karl Kraus noch als Geckenkleid hingeht, ist inzwischen zummarkenhemd mutiert. Ein Riss in der Zeit aber ist nicht zu spüren. Was sindschon 400 Jahre? Größer scheint der Abstand zum zweiten Doppeldutzend Shakespearscher Werke, das Viehweg nun unter der Titel Nimm alles was ich liebe vorgelegt hat. Die Zeichnungen, diesmal vom Sohn, sind energischer, lassen weniger offen. Der Strich erobert und schließt ab. Der Dichter aber erobert und schließt auf, noch immer. Er gibt zu, dass er sich gegen manchen Vers wehrte, eh er sich seiner annehmen musste. Denn öfter geht es in diesem Büchlein um das Fortgehen für jetzt und das Vergehen für immer, aber auch um Trug und Täuschung und Ertragen. Nicht nur die Melancholie wiegt schwerer. Der Feder eines Dichters dorthin zu folgen, wo er noch in der Selbstverleugnung ein Wissender ist, wissend um sich und um die, deretwillen er sich beugt, das ist mehr als ein Kunst-Stück. Ist so fernab vom Schnellfraß der Moderne, dass selbst, wer sich der Mode widersetzt, seine liebe Not damit hat. Denn er bleibt doch ein Kind des eigenen, bemessenen Moments. Den Widerstand erspüren, den alle Liebe in sich trägt, ihn fühlbar, hörbar machen, gehört zum Maß der Poesie. Widerstand gegen den Tod und seine Propheten, gegen Hoffnungslosigkeit und Verführungskalkül. Die Wahrheit am Ende: zwei widerstreitende, untrennbar verbundene Zeilen. Wie Schweigen und Singen. Wie Frau und Mann. Henry-Martin Klemt Franka Viehwega naœladowania Szekspira opublikowane przez wydawnictwo NORA Frank Viehweg, Ich rief dich oft - 24 Sonette nach W. Shakespeare, wydawnictwo NORA, 62 s. Frank Viehweg, Nimm alles was ich liebe 24 Sonette nach William Shakespeare, wydawnictwo NORA, 62 s. Wszystko ma swój czas. Czas sonetów Williama Szekspira rozpocz¹³ siê przed ponad czterystu laty i nic nie wskazuje na to by mia³ siê wkrótce zakoñczyæ. Niekiedy wydaje siê nam, e wszystko co wiemy o mi³oœci, œmierci, ludzkich namiêtnoœciach i niedoskona³oœciach zosta³o ju powiedziane, a powstaj¹ce utwory nie wnosz¹ nic nowego. Mimo to ka da generacja poetów próbuje podj¹æ temat na nowo. Tym razem czyni to Frank Viehweg. RECENZJE I OMÓWIENIA 147
154 Urodzony w Berlinie w 1960 r., autor tekstów piosenek, ju pewien czas temu opublikowa³ swój pierwszy tomik 24 sonetów. Po jakimœ czasie ponumerowanym utworom nada³ tytu³y i wykonuje je we w³asnych kompozycjach. Wo³a³em ciebie czêsto tak zatytu³owany jest tomik z naœladowaniami Szekspira i orygina³ami, ozdobiony subtelnymi szkicami aktów autorstwa Martiny Kraft. Nie brak tu sonetu 66, który jest wyzwaniem dla ka dego, kto ma odwagê zmierzyæ siê z Szekspirem. Autorowi udaje siê sprostaæ temu wyzwaniu i to jest sukcesem. Pozwala sobie - zgodnie z duchem epoki - dawne kolaski zamieniæ na samochody. To, co jeszcze u Karla Kraule nazywane by³o pogoni¹ za mod¹ zamienia siê u Franka Viehwega w markow¹ koszulê. A my, czytelnicy, dziêki temu nie mamy poczucia up³ywu czasu. Có wielkiego te marne 400 lat? Wiêkszy dystans wydaje siê mieæ autor do nastêpnych dwóch tuzinów utworów Szekspira zatytu³owanych WeŸ wszystko co ja kocham. Rysunki, wykonane przez syna Franka Viehwega, s¹ bardziej jednoznaczne i nie pozostawiaj¹ niedomówieñ. Kreska rysunku zdaje siê zamykaæ temat. Autor przyznaje, e broni³ siê przed u yciem niektórych rymów, zanim zdecydowa³ siê nimi pos³u yæ. Odchodzenie na chwilê i przemijanie na zawsze, wytrzyma³oœæ na niegodziwoœci i oszustwa - to tematyka utworów tej ksi¹ eczki. Nie tylko melancholia ma swój ciê ar. Sztuk¹ jest, pod¹ anie poety tam, gdzie mo e on z wielkim samozaparciem - maj¹c wiedzê, wieksz¹ od innych - pochyliæ siê nad cz³owiekiem, by ze swojej wiedzy zrobiæ u ytek na rzecz drugiego cz³owieka. Tak wielka jest potrzeba mi³oœci i niepoddawanie siê wszechogarniaj¹cej konsumpcji. Poeta pozostaje dzieckiem w³asnego okreœlonego czasu. Miar¹ poezji jest bunt wyp³ywaj¹cy z poczucia troski. Ten bunt poeta czyni odczuwalnym i s³yszalnym. Bunt przeciwko œmierci i jej wys³añcom. Bunt przeciwko beznadziei i wyrachowanym kalkulacjom. Prawdê podaje na koñcu - dwie buntownicze, nierozdzielne po³¹czone linie. Jak milczenie i œpiew. Jak kobieta i mê czyzna. Henry-Martin Klemt T³umaczenie Barbara Krzeszewska-Zmyœlony O wspó³czesnej dydaktyce s³ów kilka Wymiary szkolnej edukacji polonistycznej, pod red. Doroty Amborskiej-G³owackiej i Romualda Marka Jab³oñskiego, wyd. Oficyna Wydawnicza Uniwersytetu Zielonogórskiego, Zielona Góra W Oficynie Wydawniczej Uniwersytetu Zielonogórskiego ukaza³a siê kolejna ksi¹ ka jubileuszowa, tym razem poœwiêcona profesorowi Marianowi Sinicy. Nosi ona tytu³ Wymiary szkolnej edukacji polonistycznej i stanowi zbiór artyku³ów poœwieconych dyscyplinie, której jubilat poœwiêci³ wiêksz¹ czêœæ swojego naukowego ycia dydaktyce literatury i jêzyka polskiego. Ksi¹ ka podzielona zosta³a na trzy rozdzia³y, z których ka dy stanowi odrêbny obszar badañ dydaktycznych. Pierwszy z nich, Edukacja polonistyczna w ogl¹dach naukowych, prezentuje najnowsze badania dotycz¹ce dydaktyki jêzyka polskiego. Mowa w nim m.in. o potrzebie badañ odbioru podrêczników szkolonych (Edward Polañski), samodzielnym dochodzeniu uczniów do wzoru wypowiedzi (Ryszard Jedliñski) czy specjalistycznych podrêcznikach sztuki pisania (Barbara Bogo³êbska). Szczególnie wart uwagi czytelnika jest referat Doroty Amborskiej-G³owackiej, w którym autorka, dokonuje próby zdefiniowana pojêcia tekst. Drugi z rozdzia³ów, S³owo i obraz w edukacji, to zbiór publikacji poœwiêconych literaturze oraz analizie i interpretacji utworów; a tak e najnowszych metod nauczania jêzyka polskiego w szkole. Znajdziemy tu teksty na temat twórczej aktywnoœci uczniów (Marzenna Magda-Adamowicz), sposobów dbania o g³os (Bogumi³a Tarasiewicz), czy roli edukacji teatralnej w rozwoju ucznia (Ma³gorzata Latoch-Zieliñska). Wœród artyku³ów poruszaj¹cych problematykê literack¹, wyró niæ nale y pracê Ma³gorzaty Miko³ajczak poœwiêcon¹ utworowi Zbigniewa Herberta pt. Zimowy ogród. Autorka w przejrzysty sposób analizuje ów wiersz pod wzglêdem budowy wersyfikacyjnej oraz 148
155 interpretuje go na tle poezji Thomasa Hardy ego (Drozd poœród zmierzchu) i Krzysztofa Kamila Baczyñskiego (Œnieg, Dzieci na mrozie). W ostatnim rozdziale ksi¹ ki zatytu³owanym Horyzonty edukacji polonistycznej, zawarto osiem bardzo zró nicowanych pod wzglêdem tematycznym publikacji. Wœród autorów znaleÿli siê min. historyk Zygmunt Kowalczuk (Makrokosmos w mikrokosmosie historii jednostki. Dydaktyczne walory badañ nad mentalnoœci¹ Kardyna³ Ledóchowski) oraz politolog Wies³aw H³adkiewicz (O jêzyku narracji politologicznej). Ostatnim tekstem niniejszego rozdzia³u jest artyku³ Katarzyny Wêgorowskiej zatytu³owany Dydaktyczno-Gramatyczno-bibliofilski bia³y kruk, w którym w piêkny i bardzo osobisty sposób autorka przypomina, wydany w 1907 r., rewelacyjny podrêcznik Ignacego Steina i Romana Zawiliñskiego, Gramatyka jêzyka polskiego dla szkó³ œrednich. Prezentowana ksi¹ ka nale y do pozycji bardzo praktycznych, przeznaczonych przede wszystkim dla studentów i nauczycieli jêzyka polskiego. Jej trójdzielna konstrukcja u³atwia czytelnikowi sprawne dotarcie do interesuj¹cych go zagadnieñ. Pozwala równie na odszukanie odpowiedzi na pytania nurtuj¹ce polonistów. Znajdziemy w niej ciekawe i nowatorskie propozycje spojrzenia na znane powszechnie utwory literackie, a tak e propozycje metodologiczne, które warto, by zosta³y wykorzystane w szkolnej praktyce. W ten sposób ksi¹ ka jubileuszowa, a zatem niejako genetycznie polimorficzna uzyskuje spójnoœæ i mo e stanowiæ nieocenion¹ pomoc dla wszystkich mi³oœników literatury i jêzyka polskiego. Katarzyna Grabias-Banaszewska Przesy³ki z ar Kronika Ziemi arskiej nr 3 (2005), 96 s. Krzysztof Kalicki: ycie w kawa³kach, ary 2005, embepe, 24 s. W ostatnim czasie otrzyma³em dwie przesy³ki. Pierwsza zawiera³a Kronikê Ziemi arskiej (2005, nr 3) z proœb¹ o yczliwe przyjêcie. Co niniejszym staram siê czyniæ, albowiem zas³uguje na to. Równie ten numer potwierdza dobry ju tradycyjnie poziom pisma, które za³o one przez Zdzis³awa D¹bka nadal redagowane jest profesjonalnie. Obecnie przez jego syna Emila. Kwartalnik daje przyk³ad pracy lokalnego œrodowiska, ca³ej arskiej grupy, na rzecz spraw najwa niejszych dla ycia tej ma³ej ojczyzny. W krêgu jego zainteresowañ s¹ w zasadzie wszystkie dziedziny ycia gospodarka, historia, kultura, ycie spo³eczne, oœwiata, natura. Wszystko, co byæ winno, jest. A najwa niejsze, e tej przejrzystej zasady siê nie zmienia. Ceniê i pozytywnie chcê podkreœliæ fakt obecnoœci dzia³u literackiego Literacki Puls Regionu, który prowadzi Janusz Werstler. Tym razem publikowane s¹ pe³ne smutku poezje m³odej poetki Natalii Szyszkowskiej. Drug¹ przesy³kê stanowi³a ksi¹ ka - zbiór wierszy Krzysztofa Kalickiego ycie w kawa³kach. Rzecz ukaza³a siê nak³adem Miejskiej Biblioteki Publicznej w arach jako kolejna pozycja (tomik 5) w ciekawej, bibliofilskiej serii. Pod redaktorskim patronatem jej opiekuna i realizatora, czyli Jana Tyry. To dobrze, e takie zbiorki od czasu do czasu siê ukazuj¹. S¹ one na pewno edytorsk¹ ozdob¹ miasta. A najwa niejsze, e inicjatywa tego typu nie wygas³a. Nie trzeba tej szansy kulturalnej w tym miejscu chyba nikomu uzasadniaæ. Miejsce tu na pomys³y oryginalne. Jeœli jest w takim przedsiêwziêciu coœ warte respektowania, to poza wszystkim innym, jedna zasada, a mianowicie dba³oœæ o poziom publikowanej literatury. Dzisiaj wielu pisz¹cych, czemu trudno siê dziwiæ, roœci sobie pretensje do bycia poet¹, a publikacja zbiorku ma oznaczaæ osi¹gniêcie tego literackiego celu. Nie twierdzê, e wszystkie tomiki mog¹ byæ na jednolitym wygórowanym poziomie. Nawet profesjonalnym wydawnictwom to siê nie udaje. S¹ jednak granice przyzwolenia, których nie powinno siê przekraczaæ. Moim zdaniem zbiorek Kalickiego to w³aœnie czyni. No niestety. W ten sposób jakby nie by³o postara³ siê o nobilitacjê autora, który winien jeszcze sporo popracowaæ nad wytworami swojego powiedzmy poetyckiego ducha. Ale có, mamy to, co mamy. Na dodatek, jeœli przeczytaæ obszern¹ samochwalcz¹ notê biograficzn¹, to mo emy ulec wra eniu, e chodzi o autora cenionego. RECENZJE I OMÓWIENIA 149
156 A tymczasem poza totalnym wrêcz komplikowaniem œwiadomoœci i nazbyt czêstym uwalnianiem poetyckiej frazy od logicznych zwi¹zków semantycznych trudno siê czegokolwiek wiêcej w tych wierszach dopatrzeæ. To jakby mno enie s³ów dla samego mno enia, bezkarne, bez pokrycia w podmiotowym doœwiadczeniu mno enie. Jakby uprawianie poezji nie mia³o polegaæ na ca³kiem realnym akcie poznawczym, kreacji, opisie obrazu rzeczywistoœci, czytelnym, daj¹cym siê odnosiæ do sfery emocjonalnej lub egzystencjalnej. Wiem, e sposoby nie musz¹ byæ jednorodne. Musz¹ byæ jednak wyraziste. W tej magmie s³ów na moment zaledwie wyb³yskuj¹ jakieœ konkrety, które coœ usi³uj¹ komunikowaæ czytelnikowi. A to, e podmiot Na szarej prowincji / w oparach samotnej i g³uchej czaszki, co mog³oby zapowiadaæ mo e ca³kiem niez³y wiersz, ale zabrak³o tego typu kontynuacji. A to, e Nigdy nie macie moich oczu. Tu zaœ, poza pierwszym, obiecuj¹cym wersem, có, jakiœ zespó³ przypadkowych przedmiotów. Brak woli wypracowania ca³ej struktury wiersza od pierwszego do ostatniego wersu. Nazbyt Kalickiego fascynuj¹ doznania zupe³nie subiektywne, podchwytywanie impulsów, czêsto wy³¹cznie o wartoœci wra eniowej, w których a roi siê od znacz¹cych wy³¹cznie dla niego ( kawa³ków ) marginaliów, np.: Zmieciony choæ nie oszlifowany diament / Niewa ny jak liœæ / Nadwra liw¹ serpentyn¹ zagubionego / deptaka / Md³y ha³as mrowiska samotnoœci / Zdenerwowanie przez kilka zbêdnych / podpisów. To jest czysta poetyzacja. Przy dobrej woli mo na powiedzieæ, e autor wyczuwalnie ociera siê w tych wszystkich usi³owaniach o otaczaj¹c¹ realnoœæ, swoje w niej ycie, ale tylko ociera. Podczas, gdy potrzebna jest wyrazistoœæ, do której przestrzegania jednak szczerze zachêcam. Oczywiœcie nie chcê przez to, co napisa³em, odmawiaæ Krzysztofowi Kalickiemu czegokolwiek, a wy³¹cznie przestrzec przed u³atwionym pojmowaniem tworzenia. I to by³oby na tyle, gdy idzie o przesy³ki z ar. A poza tym Lamus Lamus. Pismo Literacko-Artystyczne nr 14 (2005), Klub Myœli Twórczej Lamus, 108 s. Ukaza³ siê po raz czternasty. I chyba wszyscy gorzowscy twórcy w nim s¹. W moje rêce trafi³ tradycyjnie ju, przy okazji wrêczenia lauru lubuskiego Wawrzynu. Eugeniusz Wieczorek (redaktor naczelny) osobiœcie, rokrocznie na tê imprezê przywozi kilka egzemplarzy. To mi³e i sympatyczne. Jakby jeszcze duch szczerego dzielenia siê wytworami kultury nie ca³kiem wygas³. To pismo, rocznik, ma swój ju ustalony klimat i wyraz dba³oœci o przejrzyst¹ zawartoœæ, bogactwo informacyjne, a tak e - co jest nie mniej wa ne dobrze zrealizowan¹ oprawê plastyczn¹. Czegó wiêcej trzeba? Mo e odbiorcy, który by siê nie odwróci³? Ten numer robi trochê nostalgiczne wra enie. Owszem s¹ wiersze, proza, laureaci konkursu im. Z. Morawskiego ( azuka, G¹siorek, Lipnicki, Furman, Kierus, Szmidt i inni) i artyku³y, recenzje, felietony o miejscowych wytworach, napisane z talentem wnikliwoœci przez Krystynê Kamiñsk¹ czy Hannê Kaup. Jest prezentacja sztuki wszelakiego rodzaju. Kultura manifestuje swoj¹ obecnoœæ oraz przegl¹da siê w lustrze s³owa. I tak byæ powinno. Trudno jednak nie zauwa yæ, e akcent zosta³ po³o ony na nutê po egnaln¹. Jakby to sobie uœwiadomiono. Tak wielu ju odesz³o, a wszyscy w Gorzowie byli, np. Rzeszewski, Strebejko, Nowicka, S³owik, Ciesielski, Gordon, Szalbierz, Jancarz i inni. Teksty o tych postaciach otwieraj¹ pismo. To wszystko na bia³ym, kredowym papierze, który ma swój ciê ar. Pomnik ze s³ów Henryk Ryszard uchowski, Opowieœæ o niepowtarzalnym yciu Haliny Lubicz, Lublin 2005, Polihymnia, 172 s. Przeczyta³em ksi¹ kê Opowieœæ o niepowtarzalnym yciu Haliny Lubicz. Przestawian¹ na wielu stronicach przez Henryka Ryszarda uchowskiego bohaterkê pozna³em osobiœcie. Do mieszkania przy Sucharskiego w Zielonej Górze, gdzie wraz z Micha³em Kaziowem mieszka³a, przy- 150
157 chodzi³em czêsto i regularnie. Tak siê bowiem z³o y³o, e w pewnym momencie podj¹³em siê pe³nienia u ytecznego zadania lektora i sekretarza. No, ale nie o tym chcia³bym. Pani¹ Halinê pozna³em w jej latach póÿnych, kiedy ju nie bez trudu mog³a zdobywaæ siê na wiêksz¹ aktywnoœæ, ale cechy jej charakteru ci¹gle dawa³y o sobie znaæ. Na pewno by³a osob¹ nieprzeciêtn¹, w³adcz¹, aktywn¹, pracowit¹, rzeteln¹, otwart¹ na ludzi. To nie ulega w¹tpliwoœci. Zdecydowaæ siê potrafi³a w swoim yciu niemal zawsze na coœ niekonwencjonalnego. Bêd¹c cenion¹ aktork¹ znalaz³a si³y i czas, by zaopiekowaæ siê dwudziestoparoletnim niewidomym i bez obu r¹k, czyli Micha³em Kaziowem. Ona sama jako artystka by³a zauwa ana, a ten fakt dodatkowo (nie bez udzia³u czynnika politycznego, o czym autor nie pisze) przyczyni³ siê do nie pozbawionego fascynacji zainteresowania jej osob¹. Ksi¹ ka, autorstwa jej syna, z zawodu re ysera i aktora, nie ze wzglêdu tylko na ten prze³omowy epizod zosta³a napisana. Raczej ze wzglêdu tak myœlê - na odczuwany przez niego obowi¹zek przedstawienia ca³oœci niezwykle barwnego i bogatego w ró norakie przejœcia matczynego ywota, którego wzór i jego samego musi gdzieœ w g³êbi fascynowaæ. Raczej nie jest to tekst sentymentalny. D¹ y w nim autor do zobiektywizowanej opowieœci, relacji, do próby spojrzenia jakby z zewn¹trz, co oczywiœcie nie zupe³nie mo e byæ mo liwe. Cech¹ tego dokonania jest to, e zosta³ nakreœlony wizerunek od dnia urodzin do momentu œmierci. To osobowoœæ matki wyzwoli³a potrzebê wystawienia jej pomnika ze s³ów w stulecie urodzin. Autor wywi¹zuje siê z tego zadania w miarê rzetelnie. Sp³aca w ten sposób oczywisty d³ug synowski. Wychodzi z tego zamierzenia o tyle obronn¹ rêk¹, e chocia opowieœæ dotyczy w znacznym, koniecznym zakresie prywatnoœci bliskiej osoby, to jest to ksi¹ ka w ogóle o teatrze, zagadnieniach tego specyficznego zawodu, zw³aszcza inaczej funkcjonuj¹cego w okresie dwudziestolecia miêdzywojennego. Nie ujawnia autor jednak (szkoda) jakichœ specjalnych sekretów lub tajemnic, ale ma³o znane fakty, zreszt¹ ró nej kategorii, np. dotycz¹ce udzia³u jako sanitariuszki w wojnie polsko-bolszewickiej. Czytelnik znajdzie poza tym dok³adn¹ relacjê z wielu sezonów teatralnych, sprawnie wzbogacon¹ anegdotami. Kiedy natomiast w jednej z ods³on Z rodzinnego albumu przytacza w ca³oœci wiersz B¹dŸ pozdrowiona mi³oœci moja, to mia³em du e w¹tpliwoœci czy to sensowne. Niekiedy w tym g¹szczu i wirze spraw zaledwie wy³ania siê sama bohaterka. A wiêc t³o i kontekst jej ycia, warunki egzystencjalne i historyczne, s¹ stale obecne. I dobrze, bo gdyby to ycie mia³o byæ pokazane g³ównie jako zjawisko i fenomen, to ksi¹ kê musia³by autor napisaæ w innej zupe³nie stylistyce, œciœle literackiej. W takiej, by w tekœcie samym, nie tylko w sferze dokonañ i faktografii zawarte zosta³o uzasadnienie, ale jak to ma miejsce np. w ksi¹ ce Ró ewicza Matka odchodzi. Tu Halina Lubicz pokazana jest jako osobowoœæ wtopiona w wiêksz¹ strukturê spo³eczn¹, w niej tkwi, pe³ni œwiadomie akceptowan¹ rolê, ma wiêksze lub mniejsze sukcesy, ale przecie, mimo walorów osobowoœci, mimo (co jest akcentowane) predylekcji do ycia teatralnego (jego ruchu, œpiewu i tañca), niezale noœci postêpowania, poza decyzj¹ opiekuñcz¹, dla niektórych dziwn¹ i nie daj¹ca siê prosto wyt³umaczyæ, yje jak wielu innych, podobnie jak ona bêd¹cych dobrymi, obowi¹zkowymi ludÿmi i aktorami czy opiekuj¹cymi siê niepe³nosprawnymi. Tyle tylko, e jej dokonania ³¹cz¹ce siê z Micha³em Kaziowem zosta³y natychmiast nag³oœnione, wyeksponowane propagandowo, a wiêc przez to nabra³y dodatkowego w ówczesnych latach waloru kreacji medialnej, podczas gdy przewa aj¹ca wiêkszoœæ osób w podobnej sytuacji, z równie wielkim poœwiêceniem i heroizmem, przechodzi³a bezimiennie tak¹ sam¹ drogê. Podobnie istotn¹. Podobnie trudn¹, której nie towarzyszy³o adne zewnêtrzne zainteresowanie. Oczywiœcie ma Halina Lubicz ustalone miejsce w lokalnej legendzie naszego miasta, o czym œwiadczy nazwanie jej imieniem jednego z rond oraz sali teatralnej. Ksi¹ ka uchowskiego, chcê to zauwa yæ: starannie wydana, tê legendê równie tworzy i podtrzymuje. Czes³aw Sobkowiak RECENZJE I OMÓWIENIA 151
158 KRONIKA LUBUSKA grudzieñ luty 2006 Tegoroczn¹, IX z kolei, Noc Poetów zainaugurowa³ w Lubuskim Teatrze im. L. Kruczkowskiego Salon Poezji. Od 1 do 5 grudnia odbywa³a siê prezentacja wierszy, koncerty, recitale. Inscenizacja Kwiatów polskich w re. Z. Zapasiewicza z muzyk¹ W. Nahornego zakoñczy³a imprezê. Jej organizatorami by³ Teatr i Zielonogórski Oœrodek Kultury. Muzeum Lubuskie im. J. Dekerta w Gorzowie przygotowa³o wernisa niemieckiej malarki, Li Barbarze Wegner (2 grudnia). Muzeum Ziemi Lubuskiej od 2 do 26 grudnia prezentowa³o wystawê Piêkny Lwów. Na ekspozycjê sk³ada³y siê unikalne pami¹tki z Muzeum Historycznego we Lwowie malarstwo, grafika, fotografie. Wernisa uœwietni³ spektakl Tylko we Lwowie w wykonaniu wroc³awskich aktorów skrzypków i wiolonczelistów z 50. szkó³ w kraju wziê³o udzia³ w XXXI Ogólnopolskim Konkursie Bachowskim im. Stanis³awa Hajzera. Impreza Pañstwowej Szko³y Muzycznej I i II st. odbywa³a siê w Zielonej Górze od 2 do 4 grudnia. 3 grudnia w Galerii BWA w Miejskim Oœrodku Sztuki otwarto wystawê W stronê wizji malarstwo z koñca XX wieku ze zbiorów Muzeum Sztuki Wspó³czesnej w Radomiu. Miejskie Centrum Kultury w Gorzowie 4 grudnia goœci³o krakowski Teatr Stary ze spektaklem Ja jestem yd z Wesela Romana Brandstaettera. Twórczoœæ Matthiasa Grünewalda by³a inspiracj¹ powstania prac zaprezentowanych w gorzowskiej Galerii Fotografii i Nowych Mediów. Eksponowane dzie³a (instalacje, malarstwo, nieaktywna gra komputerowa) s¹ prób¹ interpretacji wspó³czesnej religijnoœci. Wystawê otwart¹ 6 grudnia mo na by³o ogl¹daæ do 15 stycznia. W zielonogórskim BWA 7 grudnia zaprezentowano premierê sztuki Czeœæ faszysto zrealizowanej wspólnie przez Lubuski Teatr i Staatstheater w Cottbus. Eliminacje strefowe XII Ogólnopolskiego Festiwalu Kolêd i Pastora³ek Bêdzin 2005 przeprowadzono w dniach 9-10 grudnia, w koœciele pw. Najœwiêtszego Zbawiciela w Zielonej Górze. Realizatorem przegl¹du by³o Regionalne Centrum Animacji Kultury. Gitarzysta jazzowy Krzysztof Puma Piasecki z towarzyszeniem Filary Jazz Trio koncertowa³ w Jazz Clubie Pod Filarami (10 grudnia). 10 grudnia otwarto pokonkursow¹ wystawê XV Krajowego Salonu Fotografii Artystycznej ary Organizatorem imprezy by³ arski Dom Kultury. Wojciech Waglewski z zespo³em Voo Voo koncertowa³ 15 grudnia w Piwnicy Kawon w Zielonej Górze. 15 grudnia w Galerii BWA w Zielonej Górze odby³ siê przegl¹d prac video artysty plastyka Artura mijewskiego. W Filharmonii Zielonogórskiej goœci³ pianista Piotr Paleczny. Swym wystêpem uœwietni³ œwi¹teczny koncert symfoniczny (16 grudnia). Teatr Lubuski im. L. Kruczkowskiego 17 grudnia wystawi³ premierê sztuki Marka Rêbacza pt. Egzekutor. Zespó³ muzyki dawnej Preambulum z udzia- ³em Cezarego Szyfmana z Bia³egostoku koncertowa³ w Grodzkim Domu Kultury w Gorzowie, 17 grudnia. Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze 16 grudnia zorganizowa³o w sali witra owej koncert pt. Rozœpiewany Lwów Gorzowska œpiewaczka operowa Beata Gramza prezentowa³a w Muzeum im. J. Dekerta jazzowe kolêdy (29 grudnia). 31 grudnia w sali koncertowej MCM Filharmonii Zielonogórskiej odby³ siê koncert sylwestrowy Tañce œwiata z udzia³em wirtuoza klarnecisty Wojciecha Mrozka. 31 grudnia w Klubie Jazzowym U Ojca stary rok egna³ zespó³ Old Friends Orchestra z liderem Jerzym Szymaniukiem i wokalistk¹ Ann¹ Ozner. Od 4 stycznia zielonogórzanie mieli okazjê zwiedziæ w Muzeum Ziemi Lubuskiej wystawê pn. Zgas³o s³oneczko ludzkoœci. Reakcje spo³eczeñstwa polskiego na œmieræ Stalina. Eksponaty przygotowa³o Oddzia³owe Biuro Edukacji Publicznej Instytutu Pamiêci Narodowej we Wroc³awiu. 9 stycznia w Klubie Myœli Twórczej Lamus zaprezentowano prace Mariana azarskiego. Ju- 152
159 bileuszowa wystawa by³a prezentacj¹ twórczoœci szefa Gorzowskiego Towarzystwa Fotograficznego. W Galerii BWA w Zielonej Górze w dniu 12 stycznia otwarto wystawê Nowa architektura w Japonii i Polsce. W Gorzowie zorganizowany zosta³ malarski benefis Stanis³awa Mazusia. Trzy galerie zaprezentowa³y twórczoœæ artysty: Galeria Pod Pocztow¹ Tr¹bk¹ (13 stycznia), Galeria BWA (14 stycznia), Galeria Skoda Ars (16 stycznia). 14 stycznia w gorzowskim Jazz Clubie Pod Filarami koncertowa³ gitarzysta Leszek Dranicki, perkusista Ireneusz Budny oraz trio RGG. Premiera Harpagona wed³ug Sk¹pca Moliera odby³a siê 14 stycznia w Lubuskim Teatrze. Spektakl adaptowal i wyre yserowa³ Tomasz Man. Koncert noworoczny Wielkie przeboje lekkiej klasyki w wykonaniu Gorzowskiej Orkiestry Kameralnej przeprowadzono 15 stycznia. Gwiazd¹ koncertu by³a solistka Beata Gramza. 18 stycznia w Muzeum Ziemi Lubuskiej otwarta zosta³a wystawa ph. Socrealizm. Prezentowane na wystawie obrazy zgromadzono z kolekcji zielonogórskiej i Muzeum Zamoyskich w Koz- ³ówce Koncert z udzia³em Big Bandu Uniwersytetu Zielonogórskiego pod dyrekcj¹ Jerzego Szymaniuka, Chóru Akademickiego UZ oraz solistek Ewy Urygi i Priscilli Jones odby³ siê 18 stycznia. Przed koncertem przeprowadzono aukcjê ph. Uniwersytet dzieciom. Wystawy Œwiat wed³ug Jujki oraz Ksi¹ ka i literatura w krzywym zwierciadle zosta³y uroczyœcie otwarte 19 stycznia w Bibliotece Norwida. Wernisa owi z udzia³em rysownika, karykaturzysty, satyryka Zbigniewa Jujki towarzyszy³ wystêp zielonogórskiego kabaretu Pos³uchajcie. 20 stycznia w Galerii Nowy Wiek zosta³a otwarta wystawa Leszka Knaflewskiego Killing me softly!. Na ekspozycjê sk³ada³o siê 8 lightboxów i film wideo pt. Spirit. Motywem wiod¹cym wystawy Knaflewskiego by³ wspó³czeœnie zmieniaj¹cy siê wizerunek ksiêdza. Od 20 stycznia do 26 lutego Galeria Fotografii i Nowych Mediów goœci³a wystawê instalacji S³owaczki Edity Balazovej. Instalacje pt Elektraren, czyli jak¹ radoœæ mo e daæ... pr¹d i Alkoholu neholduj by³y po raz pierwszy wystawiane w Polsce. Rotary Club zorganizowa³ bal charytatywny w sali kolumnowej Urzêdu Marsza³kowskiego. Gwiazd¹ wieczoru by³ Wojciech G¹ssowski (21 stycznia). Zielonogórski Oœrodek Kultury zorganizowa³ w Teatrze Lubuskim w dniu 23 stycznia spotkanie z kompozytorem Jerzym Satanowskim. Atrakcj¹ wieczoru by³ recital piosenek w wykonaniu Miros³awa Czy ykiewicza, Joanny Lewandowskiej i Tomasza upaka. Historiê Miêdzyrzeckiego Rejonu Umocnionego oraz jego stan obecny przedstawi³ Robert Jurga. Spotkanie odby³o siê w Wojewódzkiej i Miejskiej Bibliotece Publicznej w Gorzowie Wlkp., 24 stycznia. 24 stycznia w zielonogórskiej Piwnicy Kawon wyst¹pi³ Marek Napiórkowski, znakomity gitarzysta jazzowy. Koncert pn. Piosenki Franka Sinatry w wykonaniu orkiestry filharmoników zielonogórskich odby³ siê 27 stycznia. Zespó³ gra³ pod goœcinn¹ battut¹ Jana Walczyñskiego, wyst¹pili znakomici saksofoniœci: Jan Ptaszyn-Wróblewski, Henryk Miœkiewicz i Maciej Sika³a. Sulêcin by³ gospodarzem fina³owych XVI Spotkañ Grup Kolêdniczych i Jase³kowych. 27 stycznia zorganizowano przegl¹d wojewódzki. W 13. eliminacjach powiatowych uczestniczy³o 127 zespo³ów jase³kowych i grup kolêdniczych skupiaj¹cych ponad m³odych wykonawców. Zielonogórskie BWA prezentowa³o od 27 stycznia do 19 lutego inicjatywê przygotowan¹ przez warszawsk¹ Galeriê Raster pt. Broniewski. Na projekt sk³ada³y siê wystawy, filmy, p³yty. Wszystkie prace zosta³y poœwiêcone Broniewskiemu, inspirowane jego osob¹ i twórczoœci¹. Salon Wystaw Artystycznych arskiego Domu Kultury zaprezentowa³ twórczoœæ Edwarda Lutczyna na wystawie pt.... i po œwiêtach. Wystawê otwarto 28 stycznia. Muzeum Lubuskie im. J. Dekerta uœwietniaj¹c gorzowski Dzieñ Pamiêci i Pojednania (30 stycznia) zorganizowa³o wystawê obrazów Ernsta Henselera. Obrazy twórcy, niegdysiejszego mieszkañca Gorzowa ukazuj¹ nadwarciañskie, sielskie widoki, cha³upy wiejskie. 30 i 31 stycznia w sali Filharmonii Zielonogórskiej wyst¹pi³ zespó³ Raz Dwa Trzy. 31 stycznia w Bibliotece Norwida rozpoczê³a dzia³alnoœæ wypo yczalnia obcojêzyczna. Ksiêgozbiór obejmuje g³ównie literaturê francuskojêzyczn¹, a tak e niemieck¹, angielsk¹, w³osk¹ i greck¹. W ramach Czwartku Lubuskiego promowano ksi¹ kê Henryka Ryszarda uchowskiego pt. O niepowtarzalnym yciu Haliny Lubicz. KRONIKA LUBUSKA 153
160 Spotkanie przeprowadzone w dniu 2 lutego zorganizowane zosta³o przez WiMBP w Zielonej Górze i Wydawnictwo Muzyczne Polihymnia. Mi³oœnicy Tatr, Podhala i sztuki ludowej tamtych terenów mieli okazjê obejrzeæ wystawê malarstwa na szkle artystek z Podhala Marty Stasiak- Walczak i Zofii Majerczyk-Owczarek i Agnieszki Górkiewicz. Wernisa odby³ siê 7 lutego w gorzowskim Spichlerzu. Wystawie towarzyszy³ pokaz tradycyjnego stroju podhalañskiego ozdobionego haftem. W sali MCM Filharmonii Zielonogórskiej zorganizowano koncert symfoniczny La valse. Z orkiestr¹ pod dyrekcj¹ Czes³awa Grabowskiego wyst¹pili: Edward Zienkowski (skrzypce), Ryszard Groblewski (altówka). W repertuarze koncertu znalaz³y siê utwory Mozarta, Brahmsa, Ravela (10 lutego). 10 lutego Galeria BWA goœci³a wystawê Obrazy Zbigniewa Szymoniaka, zielonogórskiego artysty, wspó³twórcy Biennale Sztuki Nowoczesnej. Z okazji Œwiatowego Dnia Chorych, 11 lutego, w Teatrze im. Osterwy koncertowa³ Stanis³aw Soyka. Artysta wykorzysta³ w repertuarze ostatni poemat papie a Jana Paw³a II Tryptyk rzymski. Przed koncertem zaprezentowano etiudê teatraln¹ na motywach ksi¹ ki J. Grzegorczyka Niebo dla akrobaty. Walentynkowy wieczór (14 lutego) œwiêtowa³o Radio Zachód i ABIplus organizuj¹c w Filharmonii Zielonogórskiej wieczór koncert grupy Varius Manx. Na zaproszenie Zielonogórskiego Oœrodka Kultury i Teatru Lubuskiego Katarzyna Groniec zaprezentowa³a 17 lutego piosenki z najnowszego albumu zatytu³owanego Emigrantka. Ksi¹ nica zielonogórska zorganizowa³a 23 lutego uroczystoœæ wrêczenia Lubuskich Wawrzynów Literackich. Laureatami 12. edycji konkursu zostali: Ireneusz Krzysztof Szmidt (tomik Ludzkie pojêcie ) i Jacek Uglik Jeszcze nie ca³kiem umar³y ). Nowoœci¹ w tym roku by³o wytypowanie Wawrzyna Naukowego, który przyznano Dariuszowi Ryznarowi za ksi¹ kê Gorzów Wielkopolski w latach Przemiany spo³eczno-polityczne. Oprawê muzyczn¹ uroczystoœci zapewni³ tercet muzyków jazzowych z UZ. Wokalistka Marzena Œron wyst¹pi³a z Gorzowsk¹ Orkiestr¹ Dêt¹ pod kierunkiem Boles³awa Malickiego. Koncert odby³ siê 24 lutego. Wojciech Pszoniak by³ bohaterem monodramu Belfer belgijskiego dramaturga Jean Pierra Dopagne. Spektakl zorganizowany przez arski Dom Kultury zaprezentowano 24 lutego w sali Luna. Wernisa wystawy fotograficznej Paw³a Janczaruka pt. Tryptyk Œl¹ski odby³ siê 26 lutego w Galerii Kawiarni Teatralna. Otwarciu towarzyszy³ pokaz diaporam P. Janczaruka i B. Panek- Sarnowskiej. W lutym Muzeum Etnograficzne w Ochli prezentowa³o wystawê Dotkniêcie Arktyki. Wœród eksponatów znalaz³y siê fotogramy ukazuj¹ce piêkno arktycznego krajobrazu, a tak e eksponaty botaniczne, zoologiczne i skalne zgromadzone podczas ekspedycji. Dodatkowo odbywa³y siê zajêcia edukacyjne, warsztaty plastyczne i pokazy filmów dokumentalnych o tematyce arktycznej. 154
161 KSI KI NADES ANE Bo ena Cajdler-Gruszkiewicz malarstwo z lat , Muzeum Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 2005, 36 s. Barbara Drabarek, Izabella Rowiñska, Dzie³o filmowe jako tekst kultury, MAC EDUKACJA S.A., Kielce 2004, 240 s. Longin Dzie yc, Zegary ze zbiorów Muzeum Ziemi Lubuskiej w Zielonej Górze, Muzeum Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 2005, 20 s. Marek Kierus, ywe kamienie, Arsena³ Wydawnictwo Artystyczno-Graficzne, Zwi¹zek Literatów Polskich Oddzia³ w Gorzowie, Gorzów 2005, 48 s. Klemens Felchnerowski, Muzeum Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 2005,136 s. Leszek Knaflewski, Killing me softly!, Muzeum Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 2005, 48 s. Izabela Korniluk, Motywy na pieni¹dzach rejencji legnickiej, Muzeum Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 2005, 40 s. Tomasz Kowalski, Winiarskie akcenty w architekturze, Muzeum Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 2005, 32 s. Krajobrazy Lubuskie. Stanis³aw Mazuœ, Bo ena i Jan Kukuczka, Muzeum Ziemi Lubuskiej, Towarzystwo Przyjació³ Muzeum Ziemi Lubuskiej, Zielona Góra 2005, 82 s. W³adys³aw azuka, Jeszcze wiersz, Wydawnictwo Artystyczno-Graficzne Arsena³, Gorzów 2005, 60 s. Stanis³awa Plewiñska, Przyloty, odloty, Arsena³ Wydawnictwo Artystyczno-Graficzne, Zwi¹zek Literatów Polskich Oddzia³ w Gorzowie, Gorzów 2005, 72 s. Zbigniew P³a ewski, Lidia Barañska, Szkó³ka pisarska dla gimnazjum, MAC EDUKACJA S.A., Kielce 2004, 136 s. Ma³gorzata Prusiñska, Noc jest bezwstydny, Arsena³ Wydawnictwo Artystyczno-Graficzne, Zwi¹zek Literatów Polskich Oddzia³ w Gorzowie, Gorzów 2005, 80 s. Rok 1945 i nastêpne - Zielona Góra w fotografii jej mieszkañców, Muzeum Ziemi Lubuskiej, 64 s. El bieta Skorupska-Raczyñska, Krople, Arsena³ Wydawnictwo Artystyczno-Graficzne, Zwi¹zek Literatów Polskich Oddzia³ w Gorzowie, Gorzów 2005, 52 s. Ireneusz Krzysztof Szmidt, Ludzkie pojêcie, Arsena³ Wydawnictwo Artystyczno-Graficzne, Zwi¹zek Literatów Polskich, Gorzów 2005, 66 s. Przemys³aw Witwicki, Miêdzyrzecki Rejon Umocniony, Studio Reklamy, Wydawnictwo Migdal, Miêdzyrzecz 2005, 20 s. Piotr Zbróg, Wojna o kszta³cenie jêzykowe, MAC EDUKACJA S.A., Kielce 2005, 224 s. KSI KI NADES ANE 155
162 AUTORZY NUMERU Katarzyna Bachta Przewodnicz¹ca Ko³a Literaturoznawców dzia³aj¹cego przy Zak³adzie Teorii Literatury Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Zielonogórskiego. Gabriela Balcerzakowa Doktor nauk humanistycznych, dyrektor Muzeum im. Jana Dekerta w Gorzowie Wlkp. Gottfried Benn ( ) Niemiecki poeta, pisarz, lekarz, wybitny intelektualista XX wieku. Jorge Luis Borges ( ) Pisarz, poeta i eseista, autor zbiorów opowiadañ (m.in. Alef, Fikcje). Jeden z najwybitniejszych pisarzy po³udniowoamerykañskich XX wieku. Laureat Nagrody Cervantesa. Agnieszka Dylewska Wyk³adowca jêzyka niemieckiego w Studium Praktycznej Nauki Jêzyków Obcych Uniwersytetu Zielonogórskiego. Kazimierz Furman Urodzony w 1949 r. Poeta, prozaik, felietonista, laureat nagród literackich (m.in. Lubuski Wawrzyn Literacki 1999). Cezary Galek Kierownik Dzia³u Kultury Radia Zachód, reporta ysta, laureat presti owych nagród, m.in. Polsko- Niemieckiej Nagrody Dziennikarzy, Grand Prix KRRiTV. Katarzyna Grabias-Banaszewska Absolwentka Filologii Polskiej Uniwersytetu Zielonogórskiego. Uta Jacob Pracuje i mieszka w Cottbus. Jest zatrudniona w Regionalnej i Miejskiej Bibliotece. Krzysztof Je ewski urodzony w 1939 r., pisarz, poeta, t³umacz zamieszka³y we Francji. Krystyna Kamiñska Gorzowska dziennikarka (m.in.: Ziemia Gorzowska, Arsena³ Gorzowski, G³os Wlkp., Kurier Gorzowski, Radio Zachód, Telewizja Vigor ), w³aœcicielka Wydawnictwa Artystyczno-Graficznego Arsena³. Popularyzatorka kultury regionu. Henry-Martin Klemt Urodzi³ siê w 1960 r.; poeta, autor tekstów piosenek, dziennikarz, fotograf. Jest redaktorem naczelnym magazynu An der Oder und Neisse, poœwiêconemu gospodarce, polityce i kulturze i redaktorem czasopisma Blickpunkt we Frankfucie nad Odr¹. Zbigniew Koz³owski Prozaik, autor powieœci historycznych. Laureat Lubuskiego Wawrzynu Literackiego
163 Czes³aw Markiewicz Urodzony w 1954 r. w Zielonej Górze; poeta, prozaik, krytyk literacki, eseista, dziennikarz Radia Zachód w Zielonej Górze. Kazimierz Piotrowski Urodzony w 1964 r., historyk, krytyk i filozof sztuki, doktorat w IS PAN pod kier. prof. S. Morawskiego, obecnie wyk³adowca filozofii i historii sztuki na ASP w odzi, kurator kontekstualnych wystaw. Maria Przybylak ( ) Poetka, autorka zbiorów wierszy. Za³o ycielka i aktywna dzia³aczka Robotniczego Stowarzyszenia Twórców Kultury w Gorzowie Wlkp. Czes³aw Sobkowiak Urodzony w 1950 r., poeta, krytyk literacki, wspó³pracownik regionalnych i ogólnopolskich pism literackich. Anna Szóstak Mieszka i pracuje w Zielonej Górze. Historyk literatury polskiej, adiunkt Uniwersytetu Zielonogórskiego. Romuald Szura Poeta, t³umacz, autor s³uchowisk, germanista, redaktor Radia Zachód w Zielonej Górze. Pawe³ Urbaniak Student UZ, cz³onek Ko³a Literaturoznawców dzia³aj¹cego przy Zak³adzie Teorii Literatury Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Zielonogórskiego. Rainer Vangermain Urodzony w 1952 r. Poeta, prozaik, wydawca, prezes Polsko-Niemieckiego Biura Literackiego we Frankfurcie nad Odr¹. Eugeniusz Wachowiak Urodzony w Lesznie w 1929, zwi¹zany z Poznaniem i Ziemi¹ Lubusk¹, poeta, t³umacz z jêzyka niemieckiego. Maria Wasik Dyrektor WiMBP im. C. Norwida w Zielonej Górze, bibliotekarz dyplomowany, autorka szeregu publikacji z dziedziny bibliotekarstwa. Andrzej K. Waœkiewicz Urodzony w 1941 r. w Warszawie. Poeta, krytyk, historyk literatury, edytor. Mieszka i pracuje w Gdañsku. Jacek Weso³owski Artysta i teoretyk nowej sztuki, literaturoznawca, doktor nauk humanistycznych. Mieszka w Berlinie i Bia³owicach w Lubuskiem. Teresa Wilczyk-Surmacz Poetka, laureatka licznych ogólnopolskich i lokalnych konkursów literackich. Mieszka i pracuje w Gorzowie Wlkp. Yvonne Zitzmann Urodzona w 1976 r., germanistka i dziennikarka z Poczdamu. Jest prezesem Literatur-Kollegium Brandenburg e.v. Urodzi³a siê i wychowa³a we Frankfurcie nad Odr¹. AUTORZY NUMERU 157
164 Lubuskie Wawrzyny konkurs na najlepsz¹ ksi¹ kê literack¹ i naukow¹ roku 2005 Jury konkursu, pod przewodnictwem Andrzeja K. Waœkiewicza, po raz dwunasty przyzna³o literackie Wawrzyny autorom: Ireneuszowi K. Szmidtowi z Gorzowa za ksi¹ kê poetyck¹ pt. Ludzkie pojêcie oraz Jackowi Uglikowi z Ochli za tomik wierszy Jeszcze nie ca³kiem umar³y. Laureaci otrzymali nagrody pieniê ne fundowane przez Marsza³ka Województwa Lubuskiego i Prezydent Zielonej Góry oraz z³ote liœcie wawrzynu, wykonane przez Daniela Kotallê, a sponsorowane przez Gazetê Lubusk¹. Ponadto Jury uhonorowa³o dyplomami debiuty ksi¹ kowe trzech poetek: Agnieszki Leœniewskiej z Zielonej Góry, tomik Dwie rzeczy, Ma³gorzaty Prusiñskiej z Gorzowa, tomik Noc jest bezwstydny, Ma³gorzaty Stachowiak z Sulechowa, tomik O czymœ. Oprócz dyplomu, autorki otrzyma³y porcelanowe figurki anio³ów poezji, wykonane przez krakowsk¹ plastyczkê Maritê Benke-Gajdê, ufundowane przez Bibliotekê Norwida. Po raz pierwszy w tym roku przyznano Lubuski Wawrzyn Naukowy. Nagrodê tê otrzymuje autor ksi¹ ki dotycz¹cej dziejów i wspó³czesnoœci regionu wyró niaj¹cej siê walorami naukowo-edukacyjnymi i popularyzatorskimi. Jury, pod przewodnictwem prof. dra hab. Czes³awa Osêkowskiego uhonorowa³o Wawrzynem Dariusza A. Rymara za ksi¹ kê Gorzów Wlkp. w latach Przemiany spo³eczno-polityczne. Laureat otrzyma³ nagrodê pieniê n¹ fundowan¹ przez Przewodnicz¹cego Sejmiku Województwa Lubuskiego oraz z³oty liœæ wawrzynu sponsorowany przez rektora Uniwersytetu Zielonogórskiego. Ponadto Jury, spoœród wielu zg³oszonych, interesuj¹cych publikacji, postanowi³o wyró niæ najlepsze ksi¹ ki przyznaj¹c ich autorom nominacje do Wawrzynu, otrzymali je: Miros³aw Kuleba Ampelografia Zielonej Góry, Wac³aw Nycz Nietoperek. Stare i nowe dzieje, Marlena Magda-Nawrocka, Tomasz Struk Krosno Odrzañskie przez wieki. Nominowanym oprócz dyplomu wrêczono akwarele Adama Bagiñskiego, ufundowane przez Radio Zachód. Uroczystoœæ wrêczenia Wawrzynów, odby³a siê 23 lutego br., w sali dêbowej Biblioteki, zgromadzi³a wielu znacz¹cych goœci: parlamentarzystów, w³adze Województwa Lubuskiego i Miasta Zielona Góra, organizatorów konkursu, bibliotekarzy, dziennikarzy. Zebranym zaprezentowano nagrodzone i wyró nione ksi¹ ki, wiersze poetów czyta³a Ma³gorzata Wower, a ca³oœæ imprezy prowadzili Czes³aw Markiewicz i Edward Mincer. Uroczystoœæ zakoñczy³ koncert jazzowy w wykonaniu Zdzis³awa Babiarskiego (fortepian), Roberta Chy³y (saksofon), Janusza Lewandowskiego (kontrabas). Maria Wasik 158
Has³o literatury œrodka powoduje, e mi gwa³townie rosn¹ pazury i k³y
Has³o literatury œrodka powoduje, e mi gwa³townie rosn¹ pazury i k³y Z Jerzym Sosnowskim o tworzeniu i wspó³czesnej literaturze rozmawiaj¹ Katarzyna Bachta i Pawe³ Urbaniak Katarzyna Bachta: Do tej pory
Badania naukowe potwierdzają, że wierność w związku została uznana jako jedna z najważniejszych cech naszej drugiej połówki. Jednym z większych
Badania naukowe potwierdzają, że wierność w związku została uznana jako jedna z najważniejszych cech naszej drugiej połówki. Jednym z większych ciosów jaki może nas spotkać w związku z dugą osobą jest
Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka im. Komisji Edukacji Narodowej w Warszawie Filia w Nowym Dworze Mazowieckim
K o n k u r s WYDAJEMY WŁASNĄ KSIĄŻKĘ I GAZETĘ O Baśce Murmańskiej ó s m a e d y c j a 2012/2013 Pedagogiczna Biblioteka Wojewódzka im. Komisji Edukacji Narodowej w Warszawie Filia w Nowym Dworze Mazowieckim
Jak pomóc dziecku w n auc u e
Jak pomóc dziecku w nauce O jakości uczenia i wychowania dzieci decydują: nauczyciele, sami uczniowie i rodzice. Każdy z nich jest tak samo ważny. Jaka jest rola rodziców? Bez ich aktywności edukacja dziecka
Kwestionariusz AQ. Imię i nazwisko:... Płeć:... Data urodzenia:... Dzisiejsza data:...
Kwestionariusz AQ Imię i nazwisko:... Płeć:... Data urodzenia:... Dzisiejsza data:... Poniżej znajduje lista stwierdzeń. Proszę przeczytać każde stwierdzenie bardzo dokładnie i zaznaczyć, w jakim stopniu
Zarząd Stowarzyszenia na Rzecz Wspierania Rozwoju Dzieci i Młodzieży FORTITUDO oraz Dyrekcja Zespołu Szkół Nr 2 w Łęcznej
Zarząd Stowarzyszenia na Rzecz Wspierania Rozwoju Dzieci i Młodzieży FORTITUDO oraz Dyrekcja Zespołu Szkół Nr 2 w Łęcznej serdecznie zapraszają do udziału w imprezie Dzień Integracji 2016 pod hasłem,,moja
SCENARIUSZ LEKCJI WYCHOWAWCZEJ: AGRESJA I STRES. JAK SOBIE RADZIĆ ZE STRESEM?
SCENARIUSZ LEKCJI WYCHOWAWCZEJ: AGRESJA I STRES. JAK SOBIE RADZIĆ ZE STRESEM? Cele: - rozpoznawanie oznak stresu, - rozwijanie umiejętności radzenia sobie ze stresem, - dostarczenie wiedzy na temat sposobów
Wiersze Pana JANA KUCHTY
Słowo wstępne W lutym 2011 roku Miejska Biblioteka Publiczna im. Jana Długosza w Sandomierzu wraz z nauczycielami i uczniami szkół ponadgimnazjalnych, rozpoczęła cykl Spotkań z Poezją. Spotkania odbywają
DE-WZP.261.11.2015.JJ.3 Warszawa, 2015-06-15
DE-WZP.261.11.2015.JJ.3 Warszawa, 2015-06-15 Wykonawcy ubiegający się o udzielenie zamówienia Dotyczy: postępowania prowadzonego w trybie przetargu nieograniczonego na Usługę druku książek, nr postępowania
DROGA KRZYŻOWA TY, KTÓRY CIERPISZ, PODĄŻAJ ZA CHRYSTUSEM
DROGA KRZYŻOWA TY, KTÓRY CIERPISZ, PODĄŻAJ ZA CHRYSTUSEM Anna Golicz Wydawnictwo WAM Kraków 2010 Wydawnictwo WAM, 2010 Korekta Aleksandra Małysiak Projekt okładki, opracowanie graficzne i zdjęcia Andrzej
Scenariusz zajęć. Psychoedukacja dla uczniów klas III szkoły podstawowej Cykl III. Mocne strony
Psychoedukacja dla uczniów klas III szkoły podstawowej Cykl III. Mocne strony Psychoedukacja dla uczniów klas III szkoły podstawowej to projekt realizowany przez pracowników Centrum Doskonalenia Nauczycieli
Nr.10. W tym numerze to psy są zwierzątkami numeru!!! A kto został jasnowidzem? Przeczytajcie!
Nr.10 W tym numerze to psy są zwierzątkami numeru!!! A kto został jasnowidzem? Przeczytajcie! Spis treści Str.2 Spis treści Str.3 Przedmowa Str.4 Zwierzątko numeru- pies Str.5 Co nowego w świecie? Str.6
Narodziny Pana Jezusa
Biblia dla Dzieci przedstawia Narodziny Pana Jezusa Autor: Edward Hughes Ilustracje: M. Maillot Redakcja: E. Frischbutter; Sarah S. Tłumaczenie: Katarzyna Gablewska Druk i oprawa: Bible for Children www.m1914.org
DANE MAKROEKONOMICZNE (TraderTeam.pl: Rafa Jaworski, Marek Matuszek) Lekcja XXIII
DANE MAKROEKONOMICZNE (TraderTeam.pl: Rafa Jaworski, Marek Matuszek) Lekcja XXIII Systemy transakcyjne cz.1 Wszelkie prawa zastrze one. Kopiowanie i rozpowszechnianie ca ci lub fragmentu niniejszej publikacji
Nadzieja Patrycja Kępka. Płacz już nie pomaga. Anioł nie wysłuchał próśb. Tonąc w beznadziei. Raz jeszcze krzyczy ku niebu.
W zmaganiach konkursowych wzięli udział: Patrycja Kępka, Sebastian Wlizło i Łukasz Magier - uczniowie Zespołu Szkół nr 1 w Hrubieszowie, którzy udostępnili swoje wiersze: Nadzieja Patrycja Kępka Płacz
KRAKÓW ZNANY I MNIEJ ZNANY AUDIO A2/B1 (wersja dla studenta) - Halo! Mówi Melisa. Paweł, to ty? - Cześć! Miło cię słyszeć! Co u ciebie dobrego?
KRAKÓW ZNANY I MNIEJ ZNANY AUDIO A2/B1 (wersja dla studenta) - Halo! Mówi Melisa. Paweł, to ty? - Cześć! Miło cię słyszeć! Co u ciebie dobrego? - Wiesz, za dwa miesiące przyjeżdżam do Krakowa na stypendium,
KONKURS NA NAJLEPSZE LOGO
KONKURS NA NAJLEPSZE LOGO Stowarzyszenie Unia Nadwarciańska ogłasza konkurs na logo. Regulamin konkursu: I. POSTANOWIENIA WSTĘPNE 1. Regulamin określa: cele konkursu, warunki uczestnictwa w konkursie,
WSZĘDZIE DOBRZE, ALE... W SZKOLE NAJLEPIEJ!!!
GAZETKA SZKOLNA Szkoła Podstawowa Im Mikołaja Kopernika Chorzelów 316 Chorzelów http://www.spchorzelow.pl/ Numer 1 WRZESIEŃ 2009 WSZĘDZIE DOBRZE, ALE... W SZKOLE NAJLEPIEJ!!! CO WARTO PRZECZYTAĆ W GAZETCE?
WZÓR SKARGI EUROPEJSKI TRYBUNAŁ PRAW CZŁOWIEKA. Rada Europy. Strasburg, Francja SKARGA. na podstawie Artykułu 34 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka
WZÓR SKARGI EUROPEJSKI TRYBUNAŁ PRAW CZŁOWIEKA Rada Europy Strasburg, Francja SKARGA na podstawie Artykułu 34 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka oraz Artykułu 45-47 Regulaminu Trybunału 1 Adres pocztowy
Ref. Chwyć tę dłoń chwyć Jego dłoń Bóg jest z tobą w ziemi tej Jego dłoń, Jego dłoń
1. Chwyć tę dłoń 1. Czy rozmawia z tobą dziś i czy głos twój zna Czy w ciemnościach nocy daje pewność dnia Czy odwiedza czasem cię w toku zajęć twych Czy dłoń Jego leczy czy usuwa grzech Ref. Chwyć tę
Fed musi zwiększać dług
Fed musi zwiększać dług Autor: Chris Martenson Źródło: mises.org Tłumaczenie: Paweł Misztal Fed robi, co tylko może w celu doprowadzenia do wzrostu kredytu (to znaczy długu), abyśmy mogli powrócić do tego,
Strategia rozwoju kariery zawodowej - Twój scenariusz (program nagrania).
Strategia rozwoju kariery zawodowej - Twój scenariusz (program nagrania). W momencie gdy jesteś studentem lub świeżym absolwentem to znajdujesz się w dobrym momencie, aby rozpocząć planowanie swojej ścieżki
KONKURS NA SYSTEM IDENTYFIKACJI WIZUALNEJ PROJEKTU MUZEUM NA KÓŁKACH - WYBÓR AUTORA PROJEKTÓW GRAFICZNYCH MATERIAŁÓW PROMOCYJNYCH I EDUKACYJNYCH
KONKURS NA SYSTEM IDENTYFIKACJI WIZUALNEJ PROJEKTU MUZEUM NA KÓŁKACH - WYBÓR AUTORA PROJEKTÓW GRAFICZNYCH MATERIAŁÓW PROMOCYJNYCH I EDUKACYJNYCH Muzeum Historii Żydów Polskich zawiadamia o rozpisaniu konkursu
Nowenna za zmarłych pod Smoleńskiem 2010
Nowennę za zmarłych można odprawiad w dowolnym czasie w celu uproszenia jakiejś łaski przez pośrednictwo zmarłych cierpiących w czyśdcu. Można ją odprawid po śmierci bliskiej nam osoby albo przed rocznicą
Uchwała z dnia 20 października 2011 r., III CZP 53/11
Uchwała z dnia 20 października 2011 r., III CZP 53/11 Sędzia SN Zbigniew Kwaśniewski (przewodniczący) Sędzia SN Anna Kozłowska (sprawozdawca) Sędzia SN Grzegorz Misiurek Sąd Najwyższy w sprawie ze skargi
Jak wytresować swojego psa? Częs ć 1. Niezbędny sprzęt przy szkoleniu psa oraz procesy uczenia
Jak wytresować swojego psa? Częs ć 1 Niezbędny sprzęt przy szkoleniu psa oraz procesy uczenia Niezbędny sprzęt przy szkoleniu psa oraz proćesy uczenia Problemy wynikające z zachowań psów często nie są
Szkoła Podstawowa nr 1 w Sanoku. Raport z ewaluacji wewnętrznej
Szkoła Podstawowa nr 1 w Sanoku Raport z ewaluacji wewnętrznej Rok szkolny 2014/2015 Cel ewaluacji: 1. Analizowanie informacji o efektach działalności szkoły w wybranym obszarze. 2. Sformułowanie wniosków
Jak postawić tablicę informacyjną? Plan działania dla animatorów przyrodniczych
Jak postawić tablicę informacyjną? Plan działania dla animatorów przyrodniczych 1. Styczeń 2011 r. wybranie lokalizacji Zastanów się jakie miejsce będzie najlepsze na postawienie tablicy informacyjnej
Warto wiedzieæ - nietypowe uzale nienia NIETYPOWE UZALE NIENIA - uzale nienie od facebooka narkotyków czy leków. Czêœæ odciêtych od niego osób wykazuje objawy zespo³u abstynenckiego. Czuj¹ niepokój, gorzej
PLAN PRACY KÓŁKA DYSKUSYJNO- LITERACKIEGO
PLAN PRACY KÓŁKA DYSKUSYJNO- LITERACKIEGO Na rok 2010 PLAN PRACY KÓŁKA DYSKUSYJNO-LITERACKIEGO Na rok 2010 Prowadzący: Anna Madej-Henclik Anna Kroplewska Karolina Święcichowska Hanna Bulas-Januszewska
Innowacja pedagogiczna Z Babcią i Dziadkiem przez świat w placówkach przedszkolnych z terenu Gminy Wodzisław
Innowacja pedagogiczna Z Babcią i Dziadkiem przez świat w placówkach przedszkolnych z terenu Gminy Wodzisław Od listopada 2015r. w placówkach przedszkolnych z terenu Gminy Wodzisław m.in. w Przedszkolu
RAPORT SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 9 IM. M. KOPERNIKA W TARNOWSKICH GÓRACH
RAPORT EWALUACJI WEWNĘTRZNEJ SZKOŁY PODSTAWOWEJ NR 9 IM. M. KOPERNIKA W TARNOWSKICH GÓRACH I PROJEKT EWALUACJI WEWNĘTRZNEJ W ROKU SZKOLNYM 2012/2013 KLASY I III Przedmiot ewaluacji Wewnątrzszkolny System
Od redakcji. Symbolem oznaczono zadania wykraczające poza zakres materiału omówionego w podręczniku Fizyka z plusem cz. 2.
Od redakcji Niniejszy zbiór zadań powstał z myślą o tych wszystkich, dla których rozwiązanie zadania z fizyki nie polega wyłącznie na mechanicznym przekształceniu wzorów i podstawieniu do nich danych.
1. Od kiedy i gdzie należy złożyć wniosek?
1. Od kiedy i gdzie należy złożyć wniosek? Wniosek o ustalenie prawa do świadczenia wychowawczego będzie można składać w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej w Puławach. Wnioski będą przyjmowane od dnia
czyli rymowanki logopedyczne dla dzieci
Marta Galewska-Kustra, Elżbieta i Witold Szwajkowscy czyli rymowanki logopedyczne dla dzieci ilustracje Joanna Kłos NaSza KSięGarNia Copyright by Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2014 Text by Marta
Wykres 1. Płeć respondentów. Źródło: opracowanie własne. Wykres 2. Wiek respondentów.
Ogółem w szkoleniach wzięły udział 92 osoby, które wypełniły krótką ankietę mającą na celu poznanie ich opinii dotyczących formy szkolenia, osób prowadzących, a także przydatności przekazywanych informacji.
Sprawiedliwi w filmie
Sprawiedliwi w filmie Jak opowiadać o Sprawiedliwych? Kształtowanie pamięci o ratowaniu Żydów w czasie Zagłady w reprezentacjach filmowych i rejestracjach wideo. Autorzy: Katarzyna Kulińska, Wiktoria Miller,
Sponsorzy projektu Obozy Zdobywców Biegunów
Sponsorzy projektu Obozy Zdobywców Biegunów Obozy Zdobywców Biegunów to cykl wyjazdów na letnie i zimowe obozy rekreacyjne, których celem jest wspieranie aktywności dzieci niepełnosprawnych ruchowo, przewlekle
JĘZYK ANGIELSKI. Przedmiotowy system oceniania w klasach 1-3
JĘZYK ANGIELSKI Przedmiotowy system oceniania w klasach 1-3 1. Obszary podlegające ocenianiu: - wiedza i umiejętność jej stosowania oraz aktywność i zaangażowanie ucznia 2. Skala ocen: - w ciągu semestru
Wnioskodawcy. Warszawa, dnia 15 czerwca 2011 r.
Warszawa, dnia 15 czerwca 2011 r. My, niŝej podpisani radni składamy na ręce Przewodniczącego Rady Dzielnicy Białołęka wniosek o zwołanie nadzwyczajnej sesji Rady dzielnicy Białołęka. Jednocześnie wnioskujemy
Na dzisiejszych warsztatach Animacji dokończyliśmy nasze filmy.
Dziennik Elizy 07.04.2014 Dzisiaj na warsztatach plastycznych tworzyliśmy makiety oraz bohaterów filmu. Oglądaliśmy filmy, które powstały w poprzednich edycjach Opolskich Lamek. Bardzo mi się podobało
2.Prawo zachowania masy
2.Prawo zachowania masy Zdefiniujmy najpierw pewne podstawowe pojęcia: Układ - obszar przestrzeni o określonych granicach Ośrodek ciągły - obszar przestrzeni którego rozmiary charakterystyczne są wystarczająco
REGULAMIN KONKURSU FOTOGRAFICZNEGO
I. Założenia ogólne 1. Organizatorem konkursu jest Nadleśnictwo Międzychód oraz Powiat Międzychodzki. 2. Celem konkursu jest: a) Podniesienie wiedzy na temat przyrody na terenie Puszczy Noteckiej i Pojezierza
Ujednolicenie zasad udzielania zwolnień z zajęć szkolnych w szkołach podstawowych i gimnazjach w Gminie Bergen (Bergensstandarden).
Przetłumaczono przez Biuro Tłumaczeń przy Gminie Bergen, strona 1/6 GMINA BERGEN Wydział Urzędu Miejskiego d/s Szkół i Przedszkoli OKÓLNIK Okólnik nr: 28/2013 Data: 25 września 2013 Numer sprawy: 201300138-28
Edukacja ekologiczna
Edukacja ekologiczna Urząd Gminy w Bolimowie od listopada 2008 roku do czerwca 2009 roku realizuje program edukacji ekologicznej pn. Integracja mieszkańców gminy Bolimów wokół działań służących ochronie
PIOTR I KORNELIUSZ. Bóg chce, aby każdy usłyszał Ewangelię I. WSTĘP. Teksty biblijne: Dz. Ap. 10,1-48. Tekst pamięciowy: Ew.
PIOTR I KORNELIUSZ Teksty biblijne: Dz. Ap. 10,1-48 Tekst pamięciowy: Ew. Marka 16,15 Idąc na cały świat, głoście ewangelię wszelkiemu stworzeniu. Bóg chce, aby każdy usłyszał Ewangelię Zastosowanie: *
REGULAMIN KONKURSU PLASTYCZNEGO pt. Świat w Tobie Odsłoń przed nami świat swojej wyobraźni
REGULAMIN KONKURSU PLASTYCZNEGO pt. Świat w Tobie Odsłoń przed nami świat swojej wyobraźni 1 Postanowienia ogólne 1. Niniejszy Regulamin określa zasady, zakres i warunki uczestnictwa w Konkursie pt.,,świat
REGULAMIN KONKURSU FOTOGRAFICZNEGO "RAZEM W ORSZAKU" 6 stycznia 2016
REGULAMIN KONKURSU FOTOGRAFICZNEGO "RAZEM W ORSZAKU" 6 stycznia 2016 Zapraszamy chętnych do wzięcia udziału w KONKURSIE FOTOGRAFICZNYM organizowanym przez Salezjańskie Gimnazjum im. św. Dominika Savio
BADANIE UMIEJĘTNOŚCI UCZNIÓW W TRZECIEJ KLASIE GIMNAZJUM CZĘŚĆ MATEMATYCZNO-PRZYRODNICZA
BADANIE UMIEJĘTNOŚCI UCZNIÓW W TRZECIEJ KLASIE GIMNAZJUM CZĘŚĆ MATEMATYCZNO-RZYRODNICZA MATEMATYKA TEST 4 Zadanie 1 Dane są punkty A = ( 1, 1) oraz B = (3, 2). Jaką długość ma odcinek AB? Wybierz odpowiedź
Szkolenia nie muszą być nudne! Kolejne szkolenie już w lutym wszystkie osoby zachęcamy do wzięcia w nich udziału!
Szkolenia nie muszą być nudne! W Spółce Inwest-Park odbyło się kolejne szkolenie w ramach projektu Akcelerator Przedsiębiorczości działania wspierające rozwój przedsiębiorczości poza obszarami metropolitarnymi
REGULAMIN POWIATOWEGO KONKURSU LITERACKIEGO
REGULAMIN POWIATOWEGO KONKURSU LITERACKIEGO 1. Organizatorem konkursu jest Szkoła Podstawowa im. Władysława Zamoyskiego w Brzegach. Głównym patronem i sponsorem konkursu jest Wójt i Rada Gminy Bukowina
OBECNOŚĆ I OSTĘPNOŚĆ RODZICA DAJE DZIECKU ODWAGĘ STAWIANIE GRANIC BUDUJE JEGO SIŁĘ
OBECNOŚĆ I OSTĘPNOŚĆ RODZICA DAJE DZIECKU ODWAGĘ Z. Freud: STAWIANIE GRANIC BUDUJE JEGO SIŁĘ Źródłem energii człowieka jest jego instynktowny pęd do przyjemności. Ta podstawowa żądza natychmiastowego zaspokojenia
WYJASNIENIA I MODYFIKACJA SPECYFIKACJI ISTOTNYCH WARUNKÓW ZAMÓWIENIA
Szczecin dnia 28.07.2015r. Akademia Sztuki w Szczecinie Pl. Orła Białego 2 70-562 Szczecin Dotyczy: Przetarg nieograniczony na dostawę urządzeń i sprzętu stanowiącego wyposażenie studia nagrań na potrzeby
Jak korzystać z Group Tracks w programie Cubase na przykładzie EWQLSO Platinum (Pro)
Jak korzystać z Group Tracks w programie Cubase na przykładzie EWQLSO Platinum (Pro) Uwaga: Ten tutorial tworzony był z programem Cubase 4 Studio, ale równie dobrze odnosi się do wcześniejszych wersji,
XIII FORUM MŁODEJ LOGISTYKI: zaskakujące zwroty akcji!
XIII FORUM MŁODEJ LOGISTYKI: zaskakujące zwroty akcji! Minął pierwszy dzień konferencji pt.: Forum Młodej Logistyki i Logistyczne Targi Pracy. 13 edycja wydarzenia organizowanego przez studentów Koła Logistyki
Niniejszy ebook jest własnością prywatną.
Niniejszy ebook jest własnością prywatną. Niniejsza publikacja, ani żadna jej część, nie może być kopiowana, ani w jakikolwiek inny sposób reprodukowana, powielana, ani odczytywana w środkach publicznego
Formularz Zgłoszeniowy propozycji zadania do Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego na 2016 rok
Formularz Zgłoszeniowy propozycji zadania do Szczecińskiego Budżetu Obywatelskiego na 2016 rok 1. KONTAKT DO AUTORA/AUTORÓW PROPOZYCJI ZADANIA (OBOWIĄZKOWE) UWAGA: W PRZYPADKU NIEWYRAŻENIA ZGODY PRZEZ
Dlaczego warto inwestować w promocję projektu od chwili jego narodzin
Dlaczego warto inwestować w promocję projektu od chwili jego narodzin Aneta Prymaka, Dorota Stojda Dział Informacji i Marketingu Centrum Nauki Kopernik W promocję projektu warto zainwestować w celu: znalezienia
Reguła Życia. spotkanie rejonu C Domowego Kościoła w Chicago JOM 2014-01-13
spotkanie rejonu C Domowego Kościoła w Chicago JOM 2014-01-13 Reguła życia, to droga do świętości; jej sens można również określić jako: - systematyczna praca nad sobą - postęp duchowy - asceza chrześcijańska
Opracowanie: mgr Krystyna Golba mgr Justyna Budak
1 Wyniki badań ankietowych nt.,,bezpieczeństwa uczniów w szkole przeprowadzone wśród pierwszoklasistów Zespołu Szkól Technicznych w Mielcu w roku szkolnym 2007/2008 Celem ankiety było zdiagnozowanie stanu
PROCEDURA AWANSU ZAWODOWEGO NA STOPIEŃ NAUCZYCIELA MIANOWANEGO W ZESPOLE SZKÓŁ INTEGRACYJNYCH NR 1 W KATOWICACH
PROCEDURA AWANSU ZAWODOWEGO NA STOPIEŃ NAUCZYCIELA MIANOWANEGO W ZESPOLE SZKÓŁ INTEGRACYJNYCH NR 1 W KATOWICACH Opracowano na podstawie następujących aktów prawnych: - rozdział 3a Karty Nauczyciela, ustawa
PRAWA ZACHOWANIA. Podstawowe terminy. Cia a tworz ce uk ad mechaniczny oddzia ywuj mi dzy sob i z cia ami nie nale cymi do uk adu za pomoc
PRAWA ZACHOWANIA Podstawowe terminy Cia a tworz ce uk ad mechaniczny oddzia ywuj mi dzy sob i z cia ami nie nale cymi do uk adu za pomoc a) si wewn trznych - si dzia aj cych na dane cia o ze strony innych
Wychowanie komunikacyjne
Wychowanie komunikacyjne Kluczowym zadaniem szkoły i każdego w niej pracującego nauczyciela jest wyposażenie uczniów w wiadomości i umiejętności oraz nawyki niezbędne do bezpiecznego zachowania się na
TEMAT EWALUACJI WEWNĘTRZNEJ : Jak motywować uczniów do świadomego uczęszczania do szkoły.
Zespół Szkół nr 1 w Rzeszowie RAPORT Z EWALUACJI WEWNĘTRZNEJ w roku szkolnym 2014/2015 TEMAT EWALUACJI WEWNĘTRZNEJ : Jak motywować uczniów do świadomego uczęszczania do szkoły. CELE EWALUACJI: 1. Rozpoznanie
Otwórzmy drzwi do fantazji
XIII Mały Powiatowy Konkurs Recytatorski Otwórzmy drzwi do fantazji Powiatowy Ośrodek Doradztwa i Doskonalenia Nauczycieli w Busku-Zdroju zaprasza uczniów klas 0, I, II, III oraz nauczycieli i opiekunów
Postrzeganie reklamy zewnętrznej - badania
Według opublikowanych na początku tej dekady badań Demoskopu, zdecydowana większość respondentów (74%) przyznaje, że w miejscowości, w której mieszkają znajdują się nośniki reklamy zewnętrznej (specjalne,
Efektywna strategia sprzedaży
Efektywna strategia sprzedaży F irmy wciąż poszukują metod budowania przewagi rynkowej. Jednym z kluczowych obszarów takiej przewagi jest efektywne zarządzanie siłami sprzedaży. Jak pokazują wyniki badania
KODEKS ETYKI PRACOWNIKÓW POWIATOWEGO CENTRUM POMOCY RODZINIE W LUBLINIE
Załącznik Nr 1 do Zarządzenia Nr z dnia Dyrektora PCPR w Lublinie KODEKS ETYKI PRACOWNIKÓW POWIATOWEGO CENTRUM POMOCY RODZINIE W LUBLINIE ROZDZIAŁ I Zasady ogólne 1 1. Kodeks wyznacza zasady postępowania
w Katowicach, Pl. Sejmu Śląskiego 2 ul. Gliwicka 214
Centrum Kultury Katowice Młodzieżowy Dom Kultury im. Krystyny Bochenek w Katowicach w Katowicach, Pl. Sejmu Śląskiego 2 ul. Gliwicka 214 Katowice, 15.09.2014 Szanowni Państwo Dyrektorzy szkół i placówek
gdy wielomian p(x) jest podzielny bez reszty przez trójmian kwadratowy x rx q. W takim przypadku (5.10)
5.5. Wyznaczanie zer wielomianów 79 gdy wielomian p(x) jest podzielny bez reszty przez trójmian kwadratowy x rx q. W takim przypadku (5.10) gdzie stopieñ wielomianu p 1(x) jest mniejszy lub równy n, przy
Kolorowe przytulanki
Innowacja pedagogiczna. Kolorowe przytulanki Autorki : mgr Małgorzata Drozdek mgr Wioletta Szypowska Założenia ogólne: Każdy rodzaj kontaktu ze sztuką rozwija i kształtuje osobowość człowieka. Zajęcia
Regulamin konkursu Kurs Stylizacji z Agata Meble
Regulamin konkursu Kurs Stylizacji z Agata Meble I Postanowienia ogólne 1. Regulamin określa zasady konkursu (zwanego dalej konkursem ), przeprowadzanego na łamach miesięcznika M jak Mieszkanie w terminie
Cztery Pory Roku w Międzyrzeczu. oraz. Międzyrzecze na starej fotografii
Cztery Pory Roku w Międzyrzeczu oraz Międzyrzecze na starej fotografii Międzyrzecze AD 2014 Redagował zespół: Barbara Mroczko, Leszek Mroczko, Jacek Paździor, Krzysztof Wieczerzak Fotografie: Anna Beruś,
Umowa o pracę zawarta na czas nieokreślony
Umowa o pracę zawarta na czas nieokreślony Uwagi ogólne Definicja umowy Umowa o pracę stanowi dokument stwierdzający zatrudnienie w ramach stosunku pracy. Według ustawowej definicji jest to zgodne oświadczenie
INSPIRUJEMY DO WIELKOŚCI SZKOŁA TUTORÓW X EDYCJA: GDAŃSK, GORZÓW WLKP., KATOWICE, LUBLIN, ŁÓDŹ, OLSZTYN, POZNAŃ, RZESZÓW, TORUŃ, WARSZAWA, WROCŁAW
INSPIRUJEMY DO WIELKOŚCI SZKOŁA TUTORÓW X EDYCJA: GDAŃSK, GORZÓW WLKP., KATOWICE, LUBLIN, ŁÓDŹ, OLSZTYN, POZNAŃ, RZESZÓW, TORUŃ, WARSZAWA, WROCŁAW CO PROPONUJEMY? Szkoła Tutorów to nowatorski, 64-godzinny
Regulamin Obrad Walnego Zebrania Członków Stowarzyszenia Lokalna Grupa Działania Ziemia Bielska
Załącznik nr 1 do Lokalnej Strategii Rozwoju na lata 2008-2015 Regulamin Obrad Walnego Zebrania Członków Stowarzyszenia Lokalna Grupa Działania Ziemia Bielska Przepisy ogólne 1 1. Walne Zebranie Członków
Zamawiający potwierdza, że zapis ten należy rozumieć jako przeprowadzenie audytu z usług Inżyniera.
Pytanie nr 1 Bardzo prosimy o wyjaśnienie jak postrzegają Państwo możliwość przeliczenia walut obcych na PLN przez Oferenta, który będzie składał ofertę i chciał mieć pewność, iż spełnia warunki dopuszczające
PODSTAWY METROLOGII ĆWICZENIE 4 PRZETWORNIKI AC/CA Międzywydziałowa Szkoła Inżynierii Biomedycznej 2009/2010 SEMESTR 3
PODSTAWY METROLOGII ĆWICZENIE 4 PRZETWORNIKI AC/CA Międzywydziałowa Szkoła Inżynierii Biomedycznej 29/2 SEMESTR 3 Rozwiązania zadań nie były w żaden sposób konsultowane z żadnym wiarygodnym źródłem informacji!!!
Audio Kurs. W gierski. Kurs podstawowy. Dodatkowe materia y do kursu na p ycie CD
Audio Kurs W gierski Kurs podstawowy Dodatkowe materia y do kursu na p ycie CD Copyright Edgard, Warszawa 2007 Audio Kurs Opracowanie w gierskiej wersji j zykowej oraz gramatyki: Dorottya urawska Redakcja:
Projekt współfinansowany przez Unię Europejską w ramach Europejskiego Funduszu Społecznego
Wyniki badań ankietowych przeprowadzonych przez Departament Pielęgniarek i Położnych wśród absolwentów studiów pomostowych, którzy zakończyli udział w projekcie systemowym pn. Kształcenie zawodowe pielęgniarek
Rozdział 6. Pakowanie plecaka. 6.1 Postawienie problemu
Rozdział 6 Pakowanie plecaka 6.1 Postawienie problemu Jak zauważyliśmy, szyfry oparte na rachunku macierzowym nie są przerażająco trudne do złamania. Zdecydowanie trudniejszy jest kryptosystem oparty na
Instrukcja zarządzania systemem informatycznym służącym do przetwarzania danych osobowych
Załącznik nr 1 do Zarządzenia Nr 1/2013 Dyrektora Zespołu Obsługi Szkół i Przedszkoli w Muszynie z dnia 30 grudnia 2013 r. Instrukcja zarządzania systemem informatycznym służącym do przetwarzania danych
*** Przeczytaj najpierw, ponieważ to WAŻNE: ***
*** Przeczytaj najpierw, ponieważ to WAŻNE: Niniejszy materiał możesz dowolnie wykorzystywać. Możesz rozdawać go na swoim blogu, liście adresowej, gdzie tylko chcesz za darmo lub możesz go dołączyć, jako
STOWARZYSZENIE LOKALNA GRUPA DZIAŁANIA JURAJSKA KRAINA REGULAMIN ZARZĄDU. ROZDZIAŁ I Postanowienia ogólne
Załącznik do uchwały Walnego Zebrania Członków z dnia 28 grudnia 2015 roku STOWARZYSZENIE LOKALNA GRUPA DZIAŁANIA JURAJSKA KRAINA REGULAMIN ZARZĄDU ROZDZIAŁ I Postanowienia ogólne 1 1. Zarząd Stowarzyszenia
Regionalna Karta Du ej Rodziny
Szanowni Pañstwo! Wspieranie rodziny jest jednym z priorytetów polityki spo³ecznej zarówno kraju, jak i województwa lubelskiego. To zadanie szczególnie istotne w obliczu zachodz¹cych procesów demograficznych
KRYTERIA OCENIANIA W KLASIE II
EDUKACJA POLONISTYCZNA POROZUMIEWANIE SIĘ I KULTURA JEZYKA słuchanie i rozumienie wypowiedzi innych udział w rozmowie wypowiedzi ustne CZYTANIE czytanie i rozumienie opracowanych tekstów rozumienie słuchanych
Finansujący: Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej w Warszawie
WARSZTATY pn. Aktywna edukacja stacjonarna i terenowa warsztaty dla dzieci i młodzieży realizowane w ramach projektu: Człowiek energia środowisko. Zrównoważona przyszłość Mazowsza, Kujaw i Ziemi Łódzkiej.
Temat: Czy jedzenie, węgiel i wiatr mają ze sobą coś wspólnego?
Temat: Czy jedzenie, węgiel i wiatr mają ze sobą coś wspólnego? Czas trwania: 45 min. Tematyka szczegółowa: 1) Jak wiele rzeczy w życiu człowieka jest związanych z zużyciem energii? 2) Wskazanie na obszary
Przedmiotowy System Oceniania Język polski
Przedmiotowy System Oceniania Język polski II etap edukacyjny PSO jest spójny z Wewnątrzszkolnym Systemem Oceniania opracowanym na podstawie Rozporządzenia Ministra Edukacji Narodowej z dnia 30 kwietnia
Co zrobić, jeśli uważasz, że decyzja w sprawie zasiłku mieszkaniowego lub zasiłku na podatek lokalny jest niewłaściwa
Polish Co zrobić, jeśli uważasz, że decyzja w sprawie zasiłku mieszkaniowego lub zasiłku na podatek lokalny jest niewłaściwa (What to do if you think the decision about your Housing Benefit or Council
WZP.DZ.3410/35/1456/2011 Wrocław, 26 maja 2011 r.
Do uczestników postępowania o udzielenie zamówienia publicznego WZP.DZ.3410/35/1456/2011 Wrocław, 26 maja 2011 r. ZP/PO/45/2011/WED/8 Dotyczy: postępowania o udzielenie zamówienia publicznego na: Przygotowanie
Przedmiotowy System Oceniania z języka angielskiego w klasach IV-VI. Szkoła Podstawowa nr 5 im. Bohaterów 12 Kołobrzeskiego Pułku Piechoty
Założenia ogólne: Przedmiotowy System Oceniania z języka angielskiego w klasach IV-VI Ocenianie ucznia ma na celu: 1. Informowanie ucznia o poziomie jego osiągnięć edukacyjnych i postępach w tym zakresie;
Regulamin konkursu na Logo Stowarzyszenia Wszechnica Zawodowa Nasza Szkoła
Regulamin konkursu na Logo Stowarzyszenia Wszechnica Zawodowa Nasza Szkoła I Organizator konkursu: Stowarzyszenie Wszechnica Zawodowa Nasza Szkoła, z siedzibą w Jaworze, ul. Wrocławska 30 a, 59-400 Jawor.
Prezentacja dotycząca sytuacji kobiet w regionie Kalabria (Włochy)
Prezentacja dotycząca sytuacji kobiet w regionie Kalabria (Włochy) Położone w głębi lądu obszary Kalabrii znacznie się wyludniają. Zjawisko to dotyczy całego regionu. Do lat 50. XX wieku przyrost naturalny
Wtedy wystarczy wybrać właściwego Taga z listy.
Po wejściu na stronę pucharino.slask.pl musisz się zalogować (Nazwa użytkownika to Twój redakcyjny pseudonim, hasło sam sobie ustalisz podczas procedury rejestracji). Po zalogowaniu pojawi się kilka istotnych
Kulturalnie i obywatelsko w bibliotece. Centrum Edukacji Obywatelskiej
Kulturalnie i obywatelsko w bibliotece Centrum Edukacji Obywatelskiej Centrum Edukacji Obywatelskiej Instytucja pożytku publicznego Niepubliczna placówka doskonalenia nauczycieli Promuje wiedzę, praktyczne
Opracowanie wyników konkursu MULTITEST 2014
Opracowanie wyników konkursu MULTITEST 2014 33469 Szanowna Dyrekcjo oraz Szanowni Nauczyciele, Warszawa; 1 grudnia 2014 r. Na wstêpie chcielibyœmy wszystkim zaanga owanym serdecznie podziêkowaæ za trud
Wróżki Pani Wiosny. Występują: WRÓŻKA I WRÓŻKA II WRÓŻKA III WRÓŻKA IV WRÓŻKA V. Pacynki: MIŚ PTASZEK ZAJĄCZEK. (wbiega wróżka) PIOSENKA: Wróżka
Wróżki Pani Wiosny Występują: I II V Pacynki: PTASZEK ZAJĄCZEK (wbiega wróżka) PIOSENKA: Wróżka WRÓŻKA Jak świat wielki, no i stary, wszystkie dzieci lubią czary. Wszystkie dzieci lubią baśnie, a więc
Synod papie a Franciszka
Synod papie a Franciszka ~ 1 ~ ... Krystian Kratiuk... ~ 2 ~ Krystian Kratiuk Synod papie a Franciszka Warszawa 2016 ~ 3 ~ Komu innemu móg³bym zadedykowaæ ksi¹ kê napisan¹ w obronie nierozerwalnoœci ma³
REGULAMIN STYPENDIALNY FUNDACJI NA RZECZ NAUKI I EDUKACJI TALENTY
REGULAMIN STYPENDIALNY FUNDACJI NA RZECZ NAUKI I EDUKACJI TALENTY Program opieki stypendialnej Fundacji Na rzecz nauki i edukacji - talenty adresowany jest do młodzieży ponadgimnazjalnej uczącej się w