1 Na straganie Na straganie w dzień targowy Takie słyszy się rozmowy: "Może pan się o mnie oprze, Pan tak więdnie, panie koprze." "Cóż się dziwić, mój szczypiorku, Leżę tutaj już od wtorku!" Rzecze na to kalarepka: "Spójrz na rzepę - ta jest krzepka!" Groch po brzuszku rzepę klepie: "Jak tam, rzepo? Coraz lepiej?" "Dzięki, dzięki, panie grochu, Jakoś żyje się po trochu. Lecz pietruszka - z tą jest gorzej: Blada, chuda, spać nie może." "A to feler" - Westchnął seler. Burak stroni od cebuli, A cebula doń się czuli: "Mój Buraku, mój czerwony, Czybyś nie chciał takiej żony?" Burak tylko nos zatyka: "Niech no pani prędzej zmyka, Ja chcę żonę mieć buraczą, Bo przy pani wszyscy płaczą." "A to feler" - Westchnął seler. Naraz słychać głos fasoli: "Gdzie się pani tu gramoli?!" "Nie bądź dla mnie taka wielka" - Odpowiada jej brukselka. "Widzieliście, jaka krewka!" - Zaperzyła się marchewka. "Niech rozsądzi nas kapusta!" "Co, kapusta?! Głowa pusta?!" A kapusta rzecze smutnie: "Moi drodzy, po co kłótnie, Po co wasze swary głupie, Wnet i tak zginiemy w zupie!" "A to feler" - Westchnął seler. Ślimak "Mój ślimaku, pokaż rożki, Dam ci sera na pierożki." Ale ślimak się opiera: "Nie chcę sera, nie jem sera!" "Pokaż rożki, mój ślimaku, Dam ci za to garstkę maku." Ślimak chowa się w skorupie. "Głupie żarty, bardzo głupie." "Pokaż rożki, mój kochany, Dam ci za to łyk śmietany." Ślimak gniewa się i złości: "Powiedziałem chyba dość ci!" Ale żona, jak to żona, Nic jej nigdy nie przekona, Dalej męczy: "Pokaż rożki, Dam ci za to krawat w groszki." Ślimak całkiem już znudzony Rzecze: "Dość mam takiej żony, Życie z tobą się ślimaczy, Muszę zacząć żyć inaczej!" I nie mówiąc nic nikomu, Po kryjomu wyszedł z domu.
2 Kaczka dziwaczka Nad rzeczką opodal krzaczka Mieszkała kaczka-dziwaczka, Lecz zamiast trzymać się rzeczki Robiła piesze wycieczki. Raz poszła więc do fryzjera: "Poproszę o kilo sera!" Tuż obok była apteka: "Poproszę mleka pięć deka." Z apteki poszła do praczki Kupować pocztowe znaczki. Gryzły się kaczki okropnie: "A niech tę kaczkę gęś kopnie!" Znosiła jaja na twardo I miała czubek z kokardą, A przy tym, na przekór kaczkom, Czesała się wykałaczką. Kupiła raz maczku paczkę, By pisać list drobnym maczkiem. Zjadając tasiemkę starą Mówiła, że to makaron, A gdy połknęła dwa złote, Mówiła, że odda potem. Martwiły się inne kaczki: "Co będzie z takiej dziwaczki?" Aż wreszcie znalazł się kupiec: "Na obiad można ją upiec!" Jeż Idzie jeż, idzie jeż, Może ciebie pokłuć też! Pyta wróbel: "Panie jeżu, Co to pan ma na kołnierzu?" "Mam ja igły, ostre igły, Bo mnie wróble nie ostrzygły!" Idzie jeż, idzie jeż, Może ciebie pokłuć też! Zoczył jeża młody szczygieł: "Po co panu tyle igieł?" "Mam ja igły, ostre igły, Żeby kłuć niegrzeczne szczygły!" Sroka też ma kłopot świeży: "Po co pan się tak najeżył?" "Mam ja igły, ostre igły, Będę z igieł robił widły!" Wzięła sroka nogi za pas: "Tyle wideł! Taki zapas!" W dziesięć chwil już była na wsi: "Ludzie moi najłaskawsi, Otwierajcie drzwi sosnowe, Dostaniecie widły nowe!" Pan kucharz kaczkę starannie Piekł, jak należy, w brytfannie, Lecz zdębiał obiad podając, Bo z kaczki zrobił się zając, W dodatku cały w buraczkach. Taka to była dziwaczka!
3 Jak rozmawiać trzeba z psem? Wy nie wiecie, a ja wiem, Jak rozmawiać trzeba z psem, Bo poznałem język psi, Gdy mieszkałem w pewnej wsi. A więc wołam: - Do mnie, psie! I już pies odzywa się. Potem wołam: - Hop-sa-sa! I już mam przy sobie psa. A gdy powiem: - Cicho leż! Leżę ja i pies mój też. Kiedy dłoń wyciągam doń, Grzecznie liże moją dłoń. I zabawnie szczerzy kły, Choć nie bywa nigdy zły. Gdy psu kość dam - pies ją ssie, Bo to są zwyczaje psie. Gdy pisałem wierszyk ten, Pies u nóg mych zapadł w sen, Potem wstał, wyprężył grzbiet, Żebym z nim na spacer szedł. Szliśmy razem - ja i on, Pies postraszył stado wron, Potem biegł zwyczajem psim, A ja biegłem razem z nim. On ujadał. A ja nie. Pies i tak rozumie mnie, Pies rozumie, bo ja wiem, Jak rozmawiać trzeba z psem. Lecz wyjść z domu dla ślimaka To jest rzecz nie byle jaka. Ślimak pełznie środkiem parku, A dom wisi mu na karku, A z okienka patrzy żona I wciąż woła niestrudzona: "Pokaż rożki, pokaż rożki, Dam ci wełny na pończoszki!" Ślimak jęknął i oniemiał, Tupnął nogą, której nie miał, Po czym schował się w skorupie I do dziś ze złości tupie. Krówka Kto się boi niech nie słucha!!! Pewna krówka łakomczucha, co apetyt wielki miała inne krówki pożerała! I to krówki bardzo mleczne! A to bydle niebezpieczne! - tak pomyśli kto mnie słucha. Spoko. Krówka łakomczucha, co apetyt miała wielki, jadła krówki... te cukierki. I nie tyła przy tym wcale, bo te krówki jadła stale jednym oraz drugim okiem! Pożerała je swym... wzrokiem!
4 Ryby, żaby i raki Ryby, żaby i raki Raz wpadły na pomysł taki, Żeby opuścić staw, siąść pod drzewem I zacząć zarabiać śpiewem. No, ale cóż, kiedy ryby Śpiewały tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak. Karp wydął żałośnie skrzele: "Słuchajcie mnie przyjaciele, Mam sposób zupełnie prosty - Zacznijmy budować mosty!" No, ale cóż, kiedy ryby Budowały tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak. Rak tedy rzecze: "Rodacy, Musimy się wziąć do pracy, Mam pomysł zupełnie nowy - Zacznijmy kuć podkowy!" No, ale cóż, kiedy ryby Kuły tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak. Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak. Lin wreszcie tak powiada: "Czeka nas tu zagłada, Opuściliśmy staw przeciw prawu - Musimy wrócić do stawu." I poszły. Lecz na ich szkodę Ludzie spuścili wodę. Ryby w płacz, reszta też, lecz czy łzami Zapełni się staw? Zważcie sami, Zwłaszcza że przecież ryby Płakały tylko na niby, Żaby Na aby-aby, A rak Byle jak. Poszła Magda na jagody Poszła Magda na jagody Nie wzięła fartuszka, Usmoliła jej się buzia Od uszka do uszka. Granatowe policzki, Granatowa broda Wraca Magda do domu Sama jak jagoda. Odezwie się więc ropucha: "Straszna u nas posucha, Coś zróbmy, coś zaróbmy, Trochę żywności kupmy! Jest sposób, ja wam mówię, Zacznijmy szyć obuwie!" No, ale cóż, kiedy ryby Szyły tylko na niby,
5 Lokomotywa JULIAN TUWIM Stoi na stacji lokomotywa, Ciężka, ogromna i pot z niej spływa: Tłusta oliwa. Stoi i sapie, dyszy i dmucha, Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha: Uch - jak gorąco! Puff - jak gorąco! Uff - jak gorąco! Wagony do niej podoczepiali Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali, I pełno ludzi w każdym wagonie, A w jednym krowy, a w drugim konie, A w trzecim siedzą same grubasy, Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy, A czwarty wagon pełen bananów, A w piątym stoi sześć fortepianów, W szóstym armata - o! jaka wielka! Pod każdym kołem żelazna belka! W siódmym dębowe stoły i szafy, W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy, W dziewiątym - same tuczone świnie, W dziesiątym - kufry, paki i skrzynie, A tych wagonów jest ze czterdzieści, Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści. Lecz choćby przyszło tysiąc atletów I każdy zjadłby tysiąc kotletów, I każdy nie wiem jak się wytężał, To nie udźwigną, taki to ciężar. Nagle - gwizd! Nagle - świst! Para - buch! Koła - w ruch! I kręci się, kręci się koło za kołem, I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej, I dudni, i stuka, łomoce i pędzi, A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost! Po torze, po torze, po torze, przez most, Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las, I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas, Do taktu turkoce i puka, i stuka to: Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to. Gładko tak, lekko tak toczy się w dal, Jak gdyby to była piłeczka, nie stal, Nie ciężka maszyna, zziajana, zdyszana, Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana. A skądże to, jakże to, czemu tak gna? A co to to, co to to, kto to tak pcha, Że pędzi, że wali, że bucha buch, buch? To para gorąca wprawiła to w ruch, To para, co z kotła rurami do tłoków, A tłoki kołami ruszają z dwóch boków I gnają, i pchają, i pociąg się toczy, Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy, I koła turkocą, i puka, i stuka to: Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!... Najpierw -- powoli -- jak żółw -- ociężale, Ruszyła -- maszyna -- po szynach -- ospale, Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
6 Rzepka Zasadził dziadek rzepkę w ogrodzie, Chodził te rzepkę oglądać co dzień. Wyrosła rzepka jędrna i krzepka, Schrupać by rzepkę z kawałkiem chlebka! Więc ciągnie rzepkę dziadek niebożę, Ciągnie i ciągnie, wyciągnąć nie może! Zawołał dziadek na pomoc babcię: "Ja złapię rzepkę, ty za mnie złap się!" I biedny dziadek z babcią niebogą Przyleciał wnuczek, babci się złapał, Poci się, stęka, aż się zasapał! Pocą się, sapią, stękają srogo, Zawołał wnuczek szczeniaczka Mruczka, Przyleciał Mruczek i ciągnie wnuczka! Mruczek za wnuczka, Pocą się, sapią, stękają srogo, Na kurkę czyhał kotek w ukryciu, Zaszczekał Mruczek: "Pomóż nam, Kiciu!" Kicia za Mruczka, Mruczek za wnuczka, Pocą się, sapią, stękają srogo, Więc woła Kicia kurkę z podwórka, Wnet przyleciała usłużna kurka. Kurka za Kicię, Kicia za Mruczka, Mruczek za wnuczka, Pocą się, sapią, stękają srogo, Szła sobie gąska ścieżynką wąską, Krzyknęła kurka: "Chodź no tu gąsko!" Gąska za kurkę, Kurka za Kicię, Kicia za Mruczka, Mruczek za wnuczka, Pocą się, sapią, stękają srogo, Leciał wysoko bocian-długonos, "Fruńże tu, boćku, do nas na pomoc!" Bociek za gąskę, Gąska za kurkę, Kurka za Kicię, Kicia za Mruczka, Mruczek za wnuczka,
7 Pocą się, sapią, stękają srogo, Skakała drogą zielona żabka, Złapała boćka - rzadka to gradka! Żabka za boćka, Bociek za gąskę, Gąska za kurkę, Kurka za Kicię, Kicia za Mruczka, Mruczek za wnuczka, A na przyczepkę Kawka za żabkę Bo na tę rzepkę Też miała chrapkę. Tak się zawzięli, Tak się nadęli, Ze nagle rzepkę Trrrach!! - wyciągnęli! Aż wstyd powiedzieć, Co było dalej! Wszyscy na siebie Poupadali: Rzepka na dziadka, Dziadek na babcię, Babcia na wnuczka, Wnuczek na Mruczka, Mruczek na Kicię, Kicia na kurkę, Kurka na gąskę, Gąska na boćka, Bociek na żabkę, Żabka na kawkę I na ostatku Kawka na trawkę. Szły raz myszy... Szły raz myszy na wycieczkę. Szaroburym szły sznureczkiem. Nagle pierwsza zapiszczała: - Ja bym skwerek zwiedzić chciała! Ja bym chciała zwiedzić skwerek, bo na skwerku leży serek! Patrzcie! W serek wbiła ząb - nikt już jej nie ruszy stąd! Druga mysz zmęczona sapie: Muszę sprawdzić coś na mapie. Ale co to? W mapie dziury?! Ktoś mi z mapy wygryzł góry, dwie doliny oraz rzeczkę! Więc jak mam iść na wycieczkę? Też zostanę na tym skwerku. Mój ząb też się zmieści w serku. W końcu wszystkie tu zostały, chociaż plany inne miały. Z apetytem zjadły serek, resztki mapy na deserek i pisnęły: - Fajnie było! Blisko, ładnie, bardzo miło, tanio było też szalenie... No i świetne wyżywienie!!!
8 Stefek Burczymucha O większego trudno zucha, Jak był Stefek Burczymucha, - Ja nikogo się nie boję! Choćby niedźwiedź... to dostoję! Wilki?... Ja ich całą zgraję Pozabijam i pokraję! Te hieny, te lamparty To są dla mnie czyste żarty! A pantery i tygrysy Na sztyk wezmę u swej spisy! Lew!... Cóż lew jest?! - Kociak duży! Naczytałem się podróży! I znam tego jegomości, Co zły tylko, kiedy pości. Szakal, wilk,?... Straszna nowina! To jest tylko większa psina!... Brysia mijam zaś z daleka, Bo nie lubię, gdy kto szczeka! Komu zechcę, to dam radę! Zaraz za ocean jadę I nie będę Stefkiem chyba, Jak nie chwycę wieloryba! I tak przez dzień boży cały Zuch nasz trąbi swe pochwały, Jak nie zerwie się na nogi, Jak nie wrzaśnie z wielkiej trwogi! Pędzi jakby chart ze smyczy... - Tygrys, tato! Tygrys! - krzyczy. - Tygrys?... - ojciec się zapyta. - Ach, lew może!... Miał kopyta Straszne! Trzy czy cztery nogi, Paszczę taką! Przy tym rogi... - Gdzie to było? - Tam na sianie. - Właśnie porwał mi śniadanie... Idzie ojciec, służba cała, Patrzą... a tu myszka mała Polna myszka siedzi sobie I ząbkami serek skrobie!... Staś na spodniach zrobił plamę Staś na spodniach zrobił plamę; Płacze i przeprasza mamę. Korzystając z chwili, mama Rzecze: na spodniach wypierze się plama; Ale strzeż się moje dziecię, Brzydkim czynem splamić życie: Bo ci, Stasiu, mówię szczerze, Ta się plama nie wypierze. Aż raz usnął gdzieś na sianie... Wtem się budzi niespodzianie. Patrzy, aż tu jakieś zwierzę Do śniadania mu się bierze.
9 Będę pilotem Będę kiedyś pilotem twierdzi nasz synek i robi chytrą minę polecę własnym samolotem ale jeszcze nie teraz, potem (jak będę mieć ochotę) Najpierw musze zbudować swój własny aeroplan mam już nawet plan! zacząłem już rysować Będę pilotem Ale nie teraz, potem. Wszystko sam zaprojektuję a potem sam zbuduję Wystarczy kilka pudełek razem je skleję Pokoloruję i poszybuję! Polecę nad górami i lasami Zobaczycie sami Pomacham wam skrzydłami zrobię w górze piruety krzykniecie O rety! z wrażenia i przejęcia Będziecie pstrykać zdjęcia Zrobię w powietrzu akrobacje Będę pilotem Ale nie teraz, potem poczekam na wakacje Teraz sobie poleżę i pomarzę pobujam w obłokach Świnka sprężynka Była raz sobie mała świnka, Co miała ogon jak sprężynka, Lecz wcale jej to nie cieszyło, Wcale do śmiechu śwince nie było, Bo ze sprężynki tej przyczyny, Spotkały świnkę same drwiny. Zaśmiał się konik: "Ihahaha! Spróbój sprężynką świnko pomachać" Sam swym ogonem wachlował dumnie, Aż się zwierzaki zbiegły tłumnie. Ruda wiewiórka z kitą wspaniałą Pyszni się strasznie przed świnką małą: "Szkoda mi ciebie, mała świnko Z tą twą żałosną, śmieszną sprężynką." Lecz jakby tego było za mało, Lis kroczy ze swą kitą wspaniałą, Tak się panoszy ogon rudzielca, Że już dla świnki brakuje miejsca. I żeby całkiem świnkę zawstydzić, Wszystkie zwierzęta zaczęły szydzić. Znękana świnka pochyla głowę, Lecz nagle co to? Paw zaczął mowę: "Drogie zwierzaki, tak być nie może, Świnka, jak kazde stworzenie Boże, Ogon ma taki, jaki mieć winna, W tym jej zaleta, że jest inna. Odtąd noś dumnie swoją sprężynkę!" Rzekł paw z uśmiechem, patrząc na świnkę, Rozłożyl ogon swój okazały, Wzbudzając zachwyt w zwierzyńcu całym.
10 Ploteczki Spotkały się na ploteczki Dwie kumoszki poduszeczki. Większa się pod boki wzięła I trajkotać tak zaczęła: Droga poduszko! Droga poduszko! Szepnę coś pani zaraz na uszko! Podobno wczoraj przyszła do łóżka, Nowa poduszka w kształcie serduszka. Różowy jasiek tak ją pokochał, Że teraz w kącie z miłości szlocha. Czy pani wie? Czy pani wie? Kołdra na pocztę wybiera się! Kupiła sobie wielką kopertę I list udaje to niepojęte! No, a pierzyna?! Jest taka wstrętna! Wielka i gruba, strasznie rozdęta! Twierdzi, że żywi się tylko pierzem. Czy pani wierzy? Bo ja nie wierzę! A pies co z dworu do łóżka wpadł, Zostawił ślady brudnych psich łap. Bo z tego kundla to kawał drania, Ciągle tu szuka miejsca do spania. Jeszcze słyszałam, że koc ma smutki. Bo proszę pani, on jest za krótki! Jego na całe łóżko nie staje, On się po prostu tu nie nadaje! A prześcieradło jest tak leniwe, Że ciągle leży tak jak nieżywe. Nikt nie wie, czy jest takie zmęczone, Czy też dni jego są policzone? Gdy całe łóżko już obgadała, Do swej sąsiadki tak powiedziała: Moja słodziutka? Czy pani słucha? Nadstawia ucho mniejsza poducha: Pani coś mówi?! Bo jestem głucha! Pajęczyna Pewna muszka całkiem mała w internecie wciąż siedziała. Tam przyjaciół poznać chciała. Maila właśnie otrzymała, a w nim sobie przeczytała: "Witaj moja piękna muszko. Ty ukradłaś mi serduszko. Ja nie mogę żyć bez ciebie. Z tobą będzie mi jak w niebie." Na to muszka maila śle: "Kim ty jesteś, no i gdzie spotkam ciebie, a ty mnie?" Nie minęła ni minutka, przyszła już odpowiedź krótka: "Muszko! Jam jest syn komara. Ty i ja to super para. Dzisiaj w klubie "Mętna Rzeka" będzie fajna dyskoteka. Tam zapraszam na spotkanie. Nie mów tacie, ani mamie!" Wtedy muszka, chociaż mała, wreszcie mądrze pomyślała: "Nie znam wcale gościa tego. Może zrobić mi coś złego! Nic nie będzie ze spotkania. Koniec także mailowania." Trzeba dodać z drugiej strony, że ten komar był zmyślony. Bo to pająk maile słał. Małą muszkę schrupać chciał! Pomyślicie pewnie sami, że internet jest czasami, dla chłopaka, bądź dziewczyny, siecią groźnej pajęczyny.
11 Papuga Była sobie raz papuga, Która zawsze była druga. Plotkowały okolice: Ciągle druga! Zawsze wice!. Czy to fatum? Boska kara? Tak się zamartwiała Ara. Wciąż się staram nadaremno, Zawsze jakiś ptak przede mną! Startowała w sportach wielu, Wciąż nie osiągając celu. Na zawodach zawsze bieda, Zawsze tylko srebrny medal. Kiedyś na igrzyskach ptasich, Jej entuzjazm tukan zgasił. Wygrał w sprincie loty oba, Tak ciut-ciut, o długość dzioba. Ara dziób zwiesiła nisko: A tak, kurczę, było blisko. W skoku w dal przegrała z kurą Wręcz o włos (a raczej pióro). Smutno było naszej Arze, Że jest z drugim miejscem w parze: Jak się pozbyć tej bolączki? Ja i dwa to nierozłączki! Wtem ma pomysł: Dobrze latam, Więc najwyższą górę świata Wezmę zaraz i zdobędę, I w czymś wreszcie pierwsza będę! Poleciała do Nepalu (Zimniej tam niż na Podhalu) I po wielu trudach wreszcie Staje na Mount Evereście. Ale wnet nasz ptaszek zdębiał, Bo usłyszał głos gołębia: Te papugi, straszne zbóje, Zawsze któraś papuguje!. Teraz wciąż się Ara maże, Więc niech Arze ktoś przekaże Jedną myśl pod jej adresem: Drugie miejsce jest sukcesem! Głodna wiewiórka Ruda wiewióreczka mała, głodny brzuszek wczoraj miała, bo niestety zapomniała, gdzie zapasy swe schowała. Pamiętała, że żołędzie w dziupli były w starym dębie, tam na wielkiej tej polanie, gdzie spacerowały łanie. Ale w zimie śnieg puszysty wszystko bardzo szczelnie przykrył Wiewióreczka biega wszędzie: Gdzie podziały się żołędzie? Może pójdę do borsuka, może borsuk ich poszuka? Borsuk na to: dziś nie mogę, wiosną chętnie Ci pomogę. Poszła zatem do jeżyka: Może jeża o to spytam? Ale jeżyk mimo chęci, nie miał zbyt dobrej pamięci. Mijała kolejne dąbrowy aż dotarła do mądrej sowy. Pomóż mi sówko, bo jestem w biedzie, myślę już tylko o smacznym obiedzie. Sowa na to: Nie pamiętam. Wiem, że wtedy były Święta. Stół był suto zastawiony, wielu gości zaproszonych. Ach! Już sobie przypominam. Wszystko to jest moja wina. Więc spuściła tylko głowę, pożegnała mądrą sową. I z powrotem przez dąbrowy poszła tempem spacerowym. Sowa z natury swojej dobra myśli: wiewiórka nie może być głodna. I przejęta tym szalenie, napisała ogłoszenie,
12 że zaprasza panów i panie na wieczorne zebranie na leśnej polanie. Zwierzęta liczną gromadą przybyły i bezspornie tak stwierdziły: że czym tylko wszyscy mogą wiewiórkę w potrzebie wspomogą. I tak jak postanowiły do wiewiórki wyruszyły, bo prawdziwi przyjaciele na kłopoty zaradzą wiele. Najważniejszy dzień Tu sobota się nie zgadza, ona raczej ZOO doradza. Tam zobaczyć można ptaki, gady, ryby, wielkie ssaki. Wreszcie rzekła coś niedziela: To ja wszystkich rozweselam! Waszych zasług nie umniejszam, ale jestem najważniejsza! Każdy dzień się chwalić może, jeden pracą, drugi morzem. Z jednym siły nabieramy, którą w drugim zużywamy. Tydzień z siedmiu dni się składa. Kiedy ważny dzień wypada? Każdy chce być najwspanialszy, więc o miejsce swoje walczy. Poniedziałek zaczął pierwszy: - Napisałem taki wierszyk. Ze mną wstajesz wypoczęty, dzień zaczynasz uśmiechnięty. Zaskoczony wtorek milczy, na wiersz ma apetyt wilczy, lecz wierszyka nie miał w głowie, myśli, myśli co tu powie... Środa wtenczas mu wskoczyła, bo skromnością nie grzeszyła, Ze mną każdy rozkręcony, więc pracuje, jak szalony. Na to czwartek: Czy widzicie? U mnie wszyscy pracowicie wymyślają, by przed piątkiem, zaplanować coś z rozsądkiem. Piątek słuchać już nie może, Ze mną jedzie się nad morze! Po tygodniu ciężkiej pracy trzeba spędzić czas inaczej!