Zmiany na europejskiej szachownicy energetycznej. Konsekwencje i wyzwania dla Polski - debata CAEWSE 8 maja w Wyższej Szkole Europejskiej miała miejsce debata Centrum Analiz Energetycznych WSE pod nazwą Zmiany na europejskiej szachownicy energetycznej. Konsekwencje i wyzwania dla Polski, której tematyka dotyczyła tez z publikacji CAEWSE i Klubu Jagiellońskiego pt. Nowa mapa energetyczna świata? 0 najważniejszych wydarzeń 203. W debacie moderowanej przez Pawła Musiałka brali udział europoseł Bogusław Sonik, Paweł Purski z Fundacji Energia dla Europy oraz ekspert do spraw energetyki Andrzej Szczęśniak. W pierwszej kolejności Paweł Musiałek zapytał o perspektywy rosyjskiej polityki energetycznej czy zmiany technologiczne, rozwój rynku LNG oraz gaz łupkowy osłabią pozycję Gazpromu i Rosji w Europie? Andrzej Szczęśniak: Rosja jest dla Europy największym i niezastąpionym sojusznikiem energetycznym, o czym Europa dobrze wie. Gazprom to spółka, która ma największe zasoby gazu na świecie i do niedawna miała także największe zyski. Mimo ich spadku pozycja Gazpromu jest wciąż mocna, a będzie jeszcze silniejsza. Uboga w surowce Europa pasuje świetnie do bogatej surowcowo, ale zacofanej Rosji. Dlatego Moskwa jest największym eksporterem surowców na europejski rynek, a ten stanowi główny rynek zbytu dla rosyjskich surowców. Rosja stara się iść w stronę Azji, aby zdywersyfikować swój eksport dla własnego bezpieczeństwa. Prowadzi rozmowy z kilkoma azjatyckimi krajami naraz dla polepszenia swojej sytuacji negocjacyjnej. W obliczu takich działań pozycja Europy może się pogorszyć. Dlatego powinna ona zbudować sojusz energetyczny z Rosją, zanim straci tę szansę. Trzeba brać pod uwagę, że obecnie Turkmenistan i Kazachstan zwróciły się w stronę Chin, co skazuje nas na dostawy z Rosji. Co jest ważne w tej układance: jeśli będziemy dywersyfikować gaz we współpracy z USA, to Rosja sobie z tym poradzi, ponieważ cenowo ma z czego schodzić. Nam się z taka dywersyfikacja po prostu nie opłaca. Odpowiedzią Europy na brak własnych surowców jest energia odnawialna. Jednak z polskiej perspektywy jest to rozwiązanie nieopłacalne, zwykle bowiem otrzymujemy od Europy starszą technologię, której konsekwencją jest energia droższa od tej, którą uzyskujemy konwencjonalnie. Bogusław Sonik: Trudno się zgodzić z tezą, że Gazprom słabnie. Trzeba jednak przyznać, że zmienił się w Europie klimat wokół bezpieczeństwa energetycznego. Do 2006 w UE nie rozmawiano o bezpieczeństwie energetycznym, rozumianym wtedy wyłącznie w kontekście technologicznym, metod przesyłu gazu oraz prac nad energią odnawialną. Potem nastąpił skok jakościowy, gdy sprawa odcięcia Ukrainy od dostaw gazu stała się bardzo ważna dla otoczenia międzynarodowego. Obecnie polityka europejska nakierowana jest na wzmocnienie bezpieczeństwa energetycznego i zbudowanie możliwości przesyłowych pomiędzy krajami tak, aby nie było odciętych energetycznie wysp. W tym celu 9 mld euro przeznaczonych jest na rozbudowę infrastruktury gazowej w UE.
Gazpromowi w pewnym stopniu zaszkodzić może wszczęcie procedury antymonopolowej przez organy Unii Europejskiej. Trzeba być przygotowanym na to, że Rosja na pewno będzie interweniować w obronie swego kluczowego przedsiębiorstwa. Ponadto panujący obecnie silny trend ku energii odnawialnej może dodatkowo przyczyniać się do zmniejszenia się dochodów Gazpromu. Paweł Purski: Patrząc na wyniki ekonomiczne, można odnieść wrażenie, że Gazprom faktycznie słabnie. Nie można jednak mówić o osłabieniu samej Rosji jako potęgi energetycznej. Zapotrzebowanie na gaz będzie ogólnie malało w związku z większym zasięgiem odnawialnej energii, ale z kolei zamykanie elektrowni atomowych może powodować ponowny wzrost zapotrzebowania. Rosja osiągnęła taki poziom zysków, że może sobie pozwolić na schodzenie z niego przez jakiś czas. Może ona doprowadzić do takiej ceny surowca, która spowoduje nieopłacalność sprowadzania go skądkolwiek indziej. Ważne jest, co przeważy, czy czynniki ekonomiczne, czy polityczne, które będą powodować np. dalsze napięcie wokół gazu łupkowego. Jeśli chodzi o odnawialną energię, Polska jest zobowiązana do spełnienia określonych z góry standardów do 2020 roku, w związku z obowiązującymi przepisami UE, więc OZE to konieczność, a nie wybór. W następnej kolejności prowadzący debatę zapytał, czy skierowanie rosyjskiej polityki, w tym jej surowców, w stronę Azji będzie zagrożeniem dla Europy. Paweł Purski: Kluczowy jest w tej kwestii rachunek ekonomiczny. Negocjacje Rosji z Chinami rozbijają się o ceny gazu, a ściślej o to, czy Chiny są w stanie, bądź chcą, płacić tyle co obecnie Europejczycy. Teoretycznie mogą to zrobić, gdyż ich możliwości finansowe na to pozwalają, ale mogą uzyskać niższe ceny, ze względu na to, że Chiny są silniejsze w negocjacjach od Rosji i to one mogą dyktować warunki w rozmowach bilateralnych. Rachunek ekonomiczny mówi nam, że nie będziemy mieli do czynienia z nagłą zmianą kierunku przepływu surowców, bo nie będzie się to opłacało ani Rosji, ani Europie. Z kolei fakt, że Polska powinna dywersyfikować źródła dostaw, nie oznacza, że nie możemy jednocześnie czerpać gazu z Rosji, tym bardziej w sytuacji, gdy jest to dla Polaków ekonomicznie opłacalne. Wycofanie Rosji z Europy byłoby więc zdecydowanie niefortunne dla obu stron. Jest to scenariusz o tyle mało prawdopodobny, że Rosja nie posiada stosownej infrastruktury transportującej surowce do Chin, co dodatkowo zwiększyłoby dla niej koszta potencjalnego przedsięwzięcia tego typu. Bogusław Sonik: Porozumienie Rosji z Chinami jest zbyt mało realne, aby brać je pod uwagę. Andrzej Szczęśniak: Jeżeli Europa nie uzyska gazu z Rosji na obopólnie korzystnych warunkach, to będzie miała problem z drogą energią. W przypadku dywersyfikacji zasobów Europa musiałaby płacić ceny na poziomie najdroższego dostawcy, którym byłoby USA. Prowadzący zwrócił uwagę, że jednym z podstawowych celów polityki energetycznej w Polsce od 989 roku jest dywersyfikacja dostaw gazu. Obecnie staramy się ją wprowadzić w życie za pomocą terminala LNG
budowanego w Świnoujściu. Paweł Musiałek zapytał, czy inwestycja ta wystarczy dla zapewnienia stosownego poziomu dywersyfikacji, czy może Polska zmuszona będzie do dalszych inwestycji dla osiągnięcia bezpieczeństwa energetycznego. Bogusław Sonik: Obecnie terminale LNG to często stosowane w Europie rozwiązanie w dziedzinie dywersyfikacji, więc Polska powinna kupować LNG w ramach realizacji strategii bezpieczeństwa energetycznego. Oczywiście, że lubimy płacić mniej niż więcej, ale obecnie jesteśmy skazani na dywersyfikację. Paweł Purski: Kwestia dywersyfikacji to kwestia bezpieczeństwa. Jej celem jest możliwość dostępu do alternatywnego źródła surowców w razie zaistnienia sytuacji awaryjnej. Gaz z Rosji należy jak najbardziej sprowadzać, ale warto mieć pod ręką także alternatywę. Fikcją są plany zupełnego odcięcia się od rosyjskiego surowca. Andrzej Szczęśniak: Dywersyfikacji podlegają tylko i wyłącznie zagrożenia. Jeżeli się ma coś dobrego, to się tego nie dywersyfikuje. W łańcuchu działań związanych z gospodarką energetyczną na pierwszym miejscu jest współpraca z dostawcami, a na końcu jest dywersyfikacja. Zanim się zacznie realizować politykę, najpierw należy policzyć koszty. W Polsce działamy na odwrót, przykładem czego jest wysoce nieopłacalny kontrakt katarski. Obecnie surowce stamtąd będą kosztować 50% więcej od dostaw z Rosji. Gazoport w Świnoujściu to polityczna fanaberia. Jest to okno na najdroższy gaz świata. W następnym pytaniu poruszono kwestię Jamału 2. Prowadzący zapytał czy należy tę propozycję wziąć pod uwagę, czy może to tylko prowokacja? Czy bezpieczeństwo energetyczne Ukrainy to bezpieczeństwo energetyczne Polski? Paweł Purski: Nie jest to dobry wybór, gdy trzeba wybierać między dwoma formami zła. Polska mogłaby więcej ugrać w regionie, gdyby próbowała skonstruować energetyczny sojusz z sąsiadującymi państwami. Gdybyśmy chcieli podjąć współpracę z Rosją, byłoby to działanie na niekorzyść Ukrainy, odczytywane przez Kijów jako zdrada UE, które skutecznie odsunie Ukrainę od Europy Zachodniej. Polska z jednej strony bojkotuje politykę energetyczną Unii, a z drugiej zdradza swojego partnera strategicznego. Nie można doprowadzać do takiej niespójności. Z kolei nowy gazociąg, jeśli miałby faktycznie powstać, to zostanie zbudowany prawdopodobnie tam, gdzie będzie popyt na surowce. W tym scenariuszu najbardziej prawdopodobny byłby North Stream w stronę Wielkiej Brytanii, na pewno prędzej niż South Stream czy Jamał 2. Bogusław Sonik: Jeżeli chodzi o kwestię Jamału 2, to polityka Ukrainy wobec Polski nie zachęca do śmiałych gestów z naszej strony. Trzeba trochę więcej asertywności w relacjach z tym krajem. W pierwszej kolejności należy skupić się na własnych korzyściach ekonomicznych.
Andrzej Szczęśniak: Ukraina nie jest obecnie problemem dla Polski i Rosjan. Polska musi wykształcić własne poczucie interesu narodowego. Rosjanie taki sprecyzowany interes posiadają: chcą rozszerzyć zasięg swojego gazu dalej w stronę Europy. Wykształcili przy tym bardzo dobry system ubezpieczania tychże interesów. W Polsce postulaty na ten temat spotykają się z histerycznym odzewem. Problemem jest instytucjonalna słabość Polski i bardzo słaba koordynacja polityki energetycznej; i to tą kwestią powinniśmy się zajmować zamiast fikcyjnym zagrożeniem gazociągiem. Paweł Purski: Reakcja polskich władz na Jamał 2 faktycznie była zbyt histeryczna. Polska potrzebuje działań bez paniki, aby pokazać, że jesteśmy poważnym partnerem, który nie rzuca się na nikogo. Powinniśmy zademonstrować chociaż chęć i postawę pokazującą, że nie jesteśmy rusofobami. Obecnie na Zachodzie funkcjonuje zupełnie inny wizerunek naszego kraju. Ponadto, przy obecnym rozproszeniu kompetencji energetycznych na kilka resortów, powołanie jednego ministerstwa energetyki mogłoby być dobrym pomysłem. Niestety premier wycofał się kilka dni temu z tego projektu. Andrzej Szczęśniak: Ministerstwo energetyki jest kiepskim pomysłem. W Europie funkcjonują ministerstwa energii i środowiska, ale w Polsce organ taki spowodowałoby fatalne skutki, gdyż panowałby tam chaos i ciągła walka idei pomiędzy ekologami oraz zwolennikami konwencjonalnej energii. Ponadto podporządkowanie polskiej polityki energetycznej polityce europejskiej nam się nie opłaca. Nie można przyjmować reguł gry, która toczy się na naszą niekorzyść. Przykładem tego jest pakiet klimatyczny. Bogusław Sonik: Pakiet klimatyczny nie jest dla Polski katastrofą. Faktem jest, że sytuacja klimatyczna Polski nie jest najlepsza, czego najlepszym przykładem jest Kraków w smogu. Bez takich pakietów w Polsce nie da się przeprowadzić niczego. Paweł Purski: Błędem jest ignorowanie pakietu energetyczno-klimatycznego. Polska może zyskać na realizacji tej polityki, ponieważ w dłuższej perspektywie energia odnawialna będzie tańsza. Niedługo może dojść do sytuacji, kiedy cena kilowata z energii odnawialnych i kilowata z energii konwencjonalnych osiągnie ten sam poziom. Trzeba budować regionalny sojusz energetyczny i stworzyć system wzajemnej pomocy, przy niskich cenach energii. Można zaryzykować tezę, że musi istnieć Europa dwóch prędkości pod względem polityki energetycznej. Takie są realia technologiczne i ekonomiczne. Dlatego biorąc to pod uwagę, należy tworzyć lokalną politykę klimatyczno-energetyczną. W tym momencie moderator zapytał, czy należy sprzyjać krajom Europy Środkowej i Wschodniej w rywalizacji energetycznej z Rosją? Bogusław Sonik: Tak, opłaca się współpraca z innymi.
Andrzej Szczęśniak: Mimo złych doświadczeń z Ukrainą Polska stara się na siłę o nich zapomnieć; pomimo nieudanych interesów dalej trwamy przy strategii współpracy. Co prawda działamy na rzecz kooperacji z Europą, ale gubimy przy tym własne korzyści. Ukraina straciła swoją szansę. W zamian za przesył gazu dostawała go bardzo dużo, ale w końcu straciła tę możliwość. Obecnie stara się uzyskać korzystny kontrakt z Rosją, ale na to jest już za późno. Rurociąg Odessa-Brody przestał wysyłać ropę na Ukrainę i to samo czeka inne ukraińskie gazociągi. Pytanie brzmi, jak UE odniesie się do problemu ukraińskiego braku surowców. Paweł Purski: Byłoby dobrze, gdyby Polska mogła wyciągnąć korzyści z tej sytuacji. Nie mamy jednak żadnej ciekawej oferty, którą moglibyśmy Ukrainie przedstawić. I tak w polityce zagranicznej gramy powyżej swoich możliwości. Polsce brakuje mocy, aby realizować śmiałe projekty zagraniczne i wizje dalekosiężnej polityki energetycznej w regionie. Ostatnią kwestią, o którą Paweł Musiałek zapytał prelegentów, były perspektywy eksploatacji gazu łupkowego i potencjalne zagrożenie opłacalności jego wydobycia ze strony nowych unijnych regulacji. Bogusław Sonik: Każdy kraj powinien we własnym zakresie i na własną odpowiedzialność decydować o ewentualnej eksploatacji surowców. W Polsce wykonano za mało odwiertów, aby być co do czegokolwiek pewnym. Rachunek ekonomiczny, z którym prędzej czy później zmierzą się firmy odwiertowe, sprawi, że wycofają się one z kraju. Paweł Purski: Polacy sami sobie w 200 roku obiecali złote góry, z których niewiele wynika. Najlepiej po cichu działajmy w stronę gazu, ale na nic się specjalnie nie nastawiajmy. Andrzej Szczęśniak: Gaz łupkowy to kiepski gaz. W Ameryce sukces łupków udał się dlatego, ponieważ lepsze zasoby gazu w tym kraju zostały już utracone, oraz dlatego, że dysponuje on świetną technologią. Swój sukces Ameryka wykorzystuje z kolei w polityce zagranicznej. Polska dla odmiany wpadła w łupkową histerię, wynikiem której jest dylemat: czy zachowamy nad energią kontrolę, czy może sprawimy, że zostanie ona wyprzedana komuś innemu. Ostatecznie oddaliśmy kontrolę nad zasobami w ręce Amerykanów, którzy do gazu nie dotarli. Do osiągnięcia sukcesu gazowego potrzeba strategii, której u nas brakuje. Nastawienie na osiągnięcie natychmiastowego sukcesu będzie tylko powodowało, że kolejne firmy będą opuszczać Polskę. Chcieliśmy być Norwegią, a możemy mieć Nigerię. Tomasz Romanowski Klub Jagielloński