Szczepan Marczyński Przyczółki wolności Mija 25 lat od powstania Solidarności" - ćwierć wieku, które zmieniło niemal wszystko w Polsce i wielu sąsiadujących krajach. Kluczowe było jednak pierwsze 8 lat, gdy naród poczuł jedność i swoją siłę, pokazał, że chce zmian i jest gotów do nich podążać nawet długą i wyboistą drogą. W ciągu tego czasu ewaluowały oczekiwania i dążenia. Niemal wszyscy od początku marzyli o wolnym, suwerennym, dobrze zorganizowanym, sprawiedliwym państwie, ale zdawali sobie jednocześnie sprawę, że szybkie radykalne zmiany są niemożliwe. Solidarność" powstała jako związek zawodowy, gdyż taka organizacja mogła powstać i być niezależna od władz, zgodnie z podpisanymi przez PRL międzynarodowymi zobowiązaniami. Forma związku zawodowego była dobra również dlatego, że w PRL (podobnie jak w innych państwach bloku) prawa pracownicze były nagminnie łamane. Działania na tym polu dawały szansę uzyskania efektów bez wchodzenia w totalny konflikt z władzą. Od początku Solidarność" była jednak głównie ruchem społecznym, dążącym do zasadniczych przemian w państwie. Ważne było, aby przywrócić samorządność, wpływ na najbliższe, a potem coraz dalsze otoczenie, zdobyć przyczółki niezależności od władz, a ściślej mówiąc, od partii. Podstawą wszystkich zmian było przywrócenie godności pracownikowi, człowiekowi. Dotyczyło to zarówno kopalni, hut i różnych zakładów przemysłowych, jak i nauki oraz szkolnictwa wyższego, gdzie kształcą się przyszłe kadry. Od początku organizowania i działalności Solidarności" w SGGW-AR, dążyliśmy do łączenia różnych obszarów naszej aktywności: - solidarnego uczestniczenia w ogólnopolskim ruchu, mającym na celu pokojowe przekształcanie Polski w państwo suwerenne i samorządne; popierania i współdziałania z innymi organizacjami, które miały podobny cel, np.: Niezależnym Zrzeszeniem Studentów czy NSZZ Rolników Indywidu
124 alnych S"; ważne było również zmienianie świadomości, uzmysławianie sobie i innym, że zmiany są konieczne, są możliwe, że warto do nich dążyć, że trzeba się w tych dążeniach nawzajem wspierać, - tworzenia enklaw wolności przez dążenie do autonomii uczelni wyższych, zagwarantowanej dobrą ustawą o szkolnictwie wyższym i dobrym Statutem SGGW-AR; stworzenia uczciwych zasad rekrutacji na studia i zmian programów oraz sposobów nauczania, aby uległy odideologizowaniu, a służyły kształceniu przyszłych kadr, - zapewnienia społeczności akademickiej wpływu na zmiany organizacyjne i obsadę stanowisk kierowniczych, zwłaszcza kluczowych - władz rektorskich i dziekańskich, promowanie na te stanowiska uczciwych ludzi niezależnych od partii (PZPR), - wprowadzenia, w ramach SGGW-AR, czytelnych zasad awansowania, wynagradzania i wyróżniania oraz rozdzielania różnych dóbr, którymi dysponował zakład pracy (np. mieszkania, działki, talony, wczasy), - pomoc osobom pokrzywdzonym, - starania o poprawę warunków pracy. Entuzjazm był bardzo duży, ale z czasem następowało zmęczenie i zniechęcenie. Polityka władz partyjnych i państwowych nastawiona na wyczerpanie społeczeństwa odnosiła skutki. Tak działo się w całym kraju, również w SGGW-AR. Władze Uczelni deklarowały pomoc i współdziałanie, ale jednocześnie starały się wprowadzić jak najmniej zmian, albo je tylko pozorować. Widać to było szczególnie wyraźnie w czasie prac Komisji ds. Prawidłowości Działania SGGW-AR (działała od 21 X 1980 r. do 10 V 1981 r.) czy wyborów władz rektorskich. To co mimo wszystko udało się wywalczyć, procentowało w przyszłości. Zarys toczących się spraw przedstawiłem w Kronice NSZZ «Solidar- ność»" SGGW", ale pozbawiony jest on większości szczegółów i komentarzy. Nie znalazło się tam z pewnością również wiele istotnych spraw, gdyż dokumentacja archiwalna jest bardzo niekompletna, zwłaszcza z okresu 1982-1989. Pragnę tu szerzej przypomnieć dwa istotne wydarzenia. Wiadome jest powszechnie, że w czerwcu 1981 r. rektorem SGGW-AR została wybrana prof. Maria Joanna Radomska. Jak do tego doszło, wie niewielu. Zdawaliśmy sobie sprawę, że wybór dobrego rektora jest sprawą kluczową dla Uczelni, dlatego trzeba było przygotować wybory tak, aby nie można ich było zmanipulować lub sfałszować. Trzeba było również znaleźć dobrego kan Szczepan Marczyński
125 dydata. Nie przewidywaliśmy jednak prowadzenia jego otwartej kampanii (taki pogląd przeważał w S"). Zespół ds. Struktury i Organizacji Uczelni Solidarności" opracował projekt ordynacji wyborczej, proponujący powierzenie wyborów rektora (prorektorów i władz dziekańskich również) Kolegium Elektorów, a nie Senatowi (czy radom wydziałów w przypadku dziekanów), jak chciało wielu samodzielnych". Najistotniejszymi postanowieniami proponowanej ordynacji było to, że w składzie tego kolegium 50% będą stanowić profesorowie, docenci i doktorzy habilitowani, 20% asystenci, adiunkci i wykładowcy, 10% pracownicy techniczni i administracja, a 20% studenci 38. Kworum stanowiło 2/3 Kolegium. Ordynacja przewidywała, że na stanowisko rektora kandydować mógł tylko profesor, ale nie było powiedziane, że musiał być pracownikiem Uczelni (budziło to sporo kontrowersji wśród samodzielnych"). Rektorem wybrany miał być kandydat, który otrzyma co najmniej 50% + 1 głos. 10 marca 1981 r. Komisja Zakładowa Solidarności" SGGW-AR zatwierdziła projekt ordynacji, a następnie podała go do publicznej wiadomości i przesłała do Senatu. Nasza inicjatywa i naciski odniosły skutek, gdyż Senat 10 kwietnia przyjął tę propozycję z niewielkimi zmianami. Ustalił jednocześnie, że Kolegium do wyboru rektora i prorektorów będzie liczyło 100 elektorów. Senat powołał również Komisję Wyborczą, która po paru dniach ukonstytuowała się w składzie: prof. Eustachy Szeligowski - przewodniczący, prof. Stefan Liwski - zastępca przewodniczącego, prof. Tadeusz Marszałek, dr Grażyna Garba- czewska, mgr Edward Polubiec, Piotr Oleksowicz (student SZSP) - członkowie. Zaczęliśmy rozglądać się za dobrym kandydatem, lecz kolejne propozycje budziły dużo zastrzeżeń. Odwołaliśmy się do kół, prosząc, aby na zebranie Komisji Zakładowej przewodniczący kół przygotowali możliwie najlepsze kandydatury. Elżbieta Michalska z Wydziałem Zootechniki zaproponowała prof. Marię J. Radomską, co przyjęliśmy z entuzjazm - świetny kandydat, prawy, uczciwy człowiek, dobry naukowiec, z Solidarnością" od początku, że też wcześniej na to nie wpadliśmy! W tym czasie prof. Maria J. Radomska nie pracowała już na Uczelni. Ograniczono jej możliwości pracy badawczej na rodzimym wydziale i w marcu 1980 r. zdecydowała się odejść do Instytutu Genetyki i Hodowli Zwierząt PAN w Jastrzębcu (rozpoczęła tam pracę w listopadzie 1980 r.). 38 Dotychczas rektora mianował minister, a w Senacie było dwóch przedstawicieli asystentów i adiunktów oraz jeden przedstawiciel studentów. Komisja ds. Struktury... przy opracowaniu projektu ordynacji brała pod uwagę założenia do nowo opracowywanej ustawy o szkolnictwie wy ższym. Przyczółki wolności
126 Jej kandydatura została zgłoszona. Kandydował również prof. Stefan Liwski, pełniący wtedy funkcję pierwszego zastępcy rektora. Opublikowano życiorysy obu kandydatów i podano termin otwartego spotkania z nimi. Okazało się, że prof. Maria J. Radomska w tym czasie miała prezentować referat na wcześniej planowanej konferencji naukowej w Krakowie. Jedyną osobą władną zmienić termin był prof. Liwski, gdyż przewodniczący Komisji Wyborczej wyjechał poza Warszawę. Do prof. Liwskiego przez kilka dni nie można było dotrzeć (jest na spotkaniu, wyszedł, będzie później itp.). Udało mi się zdobyć jego prywatny numer, zadzwoniłem z zaskoczenia późno wieczorem i po twardej rozmowie termin spotkania został przesunięty. Umożliwiło to publiczną prezentację obu kandydatów. 22 maja odbyło się wyborcze zebranie Kolegium Elektorów. Jest kworum, ale frekwencja mniejsza niż się spodziewaliśmy. Rozsyłamy umyślnych po pawilonie III, aby ponaglili spóźnialskich. W ostatniej chwili przed końcem wydawania mandatów wpada jeden z elektorów studenckich. Odbywa się głosowanie i po kilkunastu minutach podane są jego wyniki. W głosowaniu wzięło udział 79 elektorów, prof. Stefan Liwski otrzymuje 40 głosów, jest kilka głosów wstrzymujących się, a reszta (bodajże 34) przypada prof. Marii J. Radomskiej. Przewodniczący zebrania prof. Jerzy Żytecki ogłasza, że wybory wygrał prof. Stefan Liwski. Zmartwieliśmy. Nagłe olśnienie i zgłaszam protest, że interpretacja przewodniczącego jest niezgodna z obowiązującą ordynacją, gdyż nikt nie uzyskał 50% + 1 głos. Do takiej większości brak 0,5 głosu. Powstaje zamieszanie, większość nie rozumie, jak to jest możliwe. Rozpoczyna się dyskusja, sprawdzanie ordynacji, liczenie i zarządzona jest kolejna tura głosowania. Żaden z kandydatów nie uzyskuje wymaganej większości. W kolejnej turze również. Zapada decyzja o rozpisaniu nowych wyborów. 25 maja zbiera się Senat. Decyduje o rozpisaniu nowych wyborów rektora SGGW-AR oraz o zmianie ordynacji wyborczej, np.: - elektorami stają się wszyscy samodzielni" pracownicy w SGGW-AR (bez wyborów), - łączna liczba elektorów zwiększa się do 492 (zachowano poprzednio ustalone proporcje, dlatego zarządzono wybory uzupełniające elektorów z innych grup niż samodzielni"), - zgłaszanie kandydatów jest tajne, kandydatem zostaje osoba, która zostanie zgłoszona minimum przez trzech elektorów, - rektorem zostanie wybrany kandydat, który uzyska więcej niż 50% głosów. Na tym samym posiedzeniu Senatu rozpatrywana jest sprawa powrotu prof. Marii J. Radomskiej do pracy w SGGW-AR. Wniosek ma poparcie Rady Wy Szczepan Marczyński
127 działu Zootechniki. W dyskusji słychać głosy poparcia, dlatego szokujący jest wynik głosowania: za - 16, przeciw - 10, wstrzymujących się - 10. Ponieważ tego typu decyzje są podejmowane bezwzględną większością głosów, wniosek jest odrzucony. Rozpoczyna się gorąca dyskusja. Podnoszony jest wybitny dorobek naukowy prof. Radomskiej, osiągnięty w ciągu ponad 18 lat pracy w SGGW-AR, jej duży autorytet wśród pracowników i studentów, jak również to, że ona cały czas, również po odejściu z naszej Uczelni, prowadzi tu część zajęć i opiekuje się magistrantami i doktorantami. Padają głosy, że Senat, podejmując takie decyzje, nie reprezentuje interesów pracowników i studentów. Próby ustalenia konkretnych zastrzeżeń do prof. Radomskiej i doprowadzenia do powtórnego głosowania nie udają się. Na Uczelni czynione są próby zdyskredytowania prof. Marii J. Radomskiej i wymuszenia, by nie kandydowała w nowych wyborach. KZ Solidarności" 16 maja wydaje oświadczenie protestujące przeciw decyzji Senatu, a w następnych dniach wydaje komunikat specjalny (rys. 26), w którym publikuje fragment protokołu z posiedzenia Senatu z 25 V 1981 r., poświęcony sprawie zatrudnienia prof. Radomskiej, oraz wywiad z nią, w którym wyjaśnia przyczyny odejścia z SGGW-AR i obecnej chęci powrotu do pracy na Uczelni. Od Komitetów Wykonawczych Kół Solidarności" (np. z Wydziału Melioracji) napływają uchwały protestujące przeciw decyzji Senatu, podobny jest ton publikacji w biuletynie NZS. Rektor Henryk Jasiorowski wzywa mnie i grozi komisją dyscyplinarną za obrazę Senatu oraz za publikację fragmentów protokołów. 3 czerwca, w czasie zgłaszania kandydatów, prof. Maria J. Radomska uzyskała zdecydowanie najwięcej głosów, co odebrała jako moralne poparcie i zgodziła się kandydować. 10 czerwca, w czasie drugiej tury nowej edycji wyborów (rys. 27), uzyskała 197 głosów, z 386 oddanych (kontrkandydatem był jeden z ówczesnych prorektorów prof. Andrzej Szujecki), i została wybrana rektorem elektem. Na kolejnym posiedzeniu Senatu okazało się, że protokół z poprzedniego Senatu nie zawiera całego fragmentu dyskusji, który dotyczył prof. Marii J. Radomskiej. Podobno ze względu na oszczędności papieru". Po awanturze, na specjalnie zwołanym zebraniu kolegium rektorskiego, zgadzam się na bardzo skróconą formułę kompromisowego zapisu, aby nie zrywać obrad Senatu. Na tym posiedzeniu powróciła sprawa zatrudnienia prof. Radomskiej na Uczelni, nie dla wszystkich oczywista. Po dyskusji przyjęto uchwałę Senat Akademicki SGGW-AR wyraża opinię, że stanowisko w tej sprawie większości elektorów SGGW-AR wybierających rektora jest decydujące". Za było 30, przeciw - 2, wstrzymujących się - 5. Przyczółki wolności
130 miejscach. Pani Rektor stworzyła pewne standardy, które zostały przejęte przez część uczelnianej profesury oraz stanowiły przeciwwagę dla agresji władz uczelnianego PZPR czasu stanu wojennego, z pierwszym sekretarzem Włodzimierzem Nieporętem na czele. Zyskała duży autorytet całej społeczności akademickiej SGGW-AR i jej reelekcja w 1984 r. przebiegła bez problemu (rys. 28). Rysunek 2 8. Wybory rektora w 1984 r., w środku prof. Maria J. Radomska Dramatycznym, a mało znanym wydarzeniem, był przebieg strajku w SGGW-AR 14 i 15 grudnia 1981 r. Warto może to przybliżyć. Na przełomie listopada i grudnia 1981 r. w całej Polsce była bardzo napięta sytuacja. Władze prowokowały konflikty, prowadziły agresywną i kłamliwą propagandę przeciw Solidarności" (rys. 29), sugerującą np., że Związek organizuje bojówki i szykuje się do przejęcia władzy siłą. Związek liczył się z tym, że może być wprowadzony stan wyjątkowy. Uprawnienia do takiej decyzji miał tylko Sejm. Najbliższe posiedzenie Sejmu miało się rozpocząć bodajże 18 grudnia, dlatego podejrzewano, że władza będzie chciała wprowadzić stan wyjątkowy tuż przed świętami. Władze krajowe Solidarności" ustaliły, że w przypadku wprowadzenia stanu wyjątkowego lub innego ataku na Związek wszystkie organizacje związkowe Solidarność" powinny rozpocząć natychmiastowy strajk generalny. Szczepan Marczyński
131 IWi.domodc, >8.1. I Nie ma porozumienia-partner oszukuje ilmw.1 Rysunek 2 9. Dziennik informacyjny NSZZ Solidarno ść" Regionu Mazowsze Wiadomości Dnia" Na początku grudnia rozpoczęliśmy w SGGW-AR wstępne przygotowania do takiego protestu, przeprowadzając rozeznanie w kołach, na jakie poparcie można liczyć oraz co trzeba wcześniej przygotować. Andrzej Sadownik, który koordynował zbieranie tych informacji, zreferował je na zebraniu Prezydium KZ Solidarność" SGGW-AR 11 grudnia (patrz Kronika NSZZ «Solidarność» SGGW"). W następnym tygodniu przygotowania miały być finalizowane, aby uzyskać gotowość strajkową około 19 grudnia. Wprowadzenie stanu wojennego w niedzielę 13 grudnia (złamano przy tym obowiązujące prawo) zaskoczyło wszystkich. Rano, gdy się o tym dowiedziałem i dotarłem do naszej siedziby Solidarności" (pawilon I SGGW przy ul. Rakowieckiej), już ktoś tam był. Przychodziły kolejne osoby, opowiadając, co zaobserwowały na mieście. Marian Różalski widział rozbitą i splądrowaną siedzibę Regionu Mazowsze przy ul. Mokotowskiej. Z napływających informacji wynikało, że cała Warszawa jest obstawiona wojskiem, w wielu miejscach stoją transportery opancerzone, zdarza się, że wodzą wieżyczką z karabinem maszynowym za grupkami przechodniów. Nie działają telefony. Radio i telewizja powtarzają tylko wystąpienie gen. Jaruzelskiego - dekret o stanie wojennym informujący o drakońskich karach niemal za każdą niesubordynację oraz komunikaty WRON (Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego). Jedyne informacje docierają z Radia Wolna Europa" i BBC, ale są bardzo niepełne Przyczółki wolności
132 i czasami sprzeczne. Zapanowała atmosfera grozy. Podobno aresztowano i internowano wiele osób. Nie wiadomo, gdzie są przetrzymywani. Krążą plotki 0 wywózkach. W gronie znajdujących się na miejscu członków Komisji Zakładowej postanawiamy ogłosić na Uczelni pogotowie strajkowe i zorientować się, co dzieje się w innych zakładach pracy. Wysyłam łączników do Huty Warszawa, Ursusa i Politechniki Warszawskiej. Wracają po kilku godzinach z bardzo skąpymi informacjami. Podobno fragmenty Huty i Ursusa strajkują, ale nie ma widocznego strajku w innych zakładach. Jest przecież niedziela, większość pracowników jest w domach. Postanawiamy poczekać z decyzją, czy proklamować strajk na Uczelni, do poniedziałku i podjąć ją na ogólnym zebraniu Solidarności" SGGW-AR. Zebranie zwołujemy w budynku przy ul. Rakowieckiej na godz. 14, dając czas na dotarcie z tą informacją do wszystkich części Uczelni (Ursynów, Grochów, Brwinów). W poniedziałek, 14 grudnia, od rana rusza malowanie transparentów i plakatów protestujących przeciw wprowadzeniu stanu wojennego, restrykcjom 1 aresztowaniom. Szczególnie aktywni są członkowie koła Instytutu Biologii Roślin z Anną Niedzielską i Andrzejem Paszkowskim na czele. O godz. 9 rozpoczyna się zaplanowane wcześniej posiedzenie Senatu. Rektor prof. Maria J. Radomska przekazuje informację, że Komendantem Wojskowym Uczelni (takie funkcje powstały na wszystkich uczelniach, a chyba również w większych zakładach pracy) jest kierownik Studium Wojskowego SGGW-AR pułk. inż. Andrzej Moritz 39. Dalej obrady Senatu toczą się rutynowo, zgodnie z wcześniej przyjętym porządkiem, więc je opuszczam. Pani Rektor prosi o spotkanie o godz. 13. Odbywa się w sali naprzeciw rektoratu. Biorą w nim udział członkowie KZ Solidarność" SGGW-AR obecni na ul. Rakowieckiej. Pani Rektor apeluje o zachowanie rozwagi i spokoju oraz o niepodejmowanie strajku. Mówi, że nie ma żadnych szans na powodzenie, a władza 39 Pułk. inż. Andrzej Moritz zachowywał się bardzo przyzwoicie, starając się nikomu nie szkodzić i współpracować z rektorem dla dobra Uczelni, dlatego w ciągu kilku miesięcy został odesłany na wcześniejszą emeryturę. Jego funkcję (Kierownika Studium Wojskowego i Komendanta Wojskowego Uczelni) przejął pułk. inż. Włodzimierz Nieporęt, który trochę później został również pierwszym sekretarzem Komitetu Uczelnianego PZPR. Pułkownik Nieporęt był typowym politrukiem", który posłusznie wykonywał polecenia wyższych władz partyjnych. Przy różnych okazjach wielokrotnie powtarzał, że nie jest ważny interes Uczelni i społeczności akademickiej, ale socjalistycznego pań stwa. Włodzimierz Nieporęt (od 1989 r. nie podaje się oficjalnie, że był pułkownikiem) jest obecnie prominentnym posłem SLD do Sejmu RP. W 2004 r. był szefem Komisji ds. Oceny i Weryfikacji wszystkich posłów SLD. Szczepan Marczyński
133 może specjalnie krwawo stłumić strajk na Uczelni, aby nie wchodząc w bezpośredni konflikt z robotnikami, zastraszyć zakłady pracy i powstrzymać je od podejmowania strajków lub skłonić do ich zakończenia. Sugeruje, że miała takie poufne ostrzeżenia. Z naszej strony padają argumenty o zobowiązaniach wobec wcześniejszych ustaleń władz krajowych Solidarności", o solidarności z aresztowanymi i internowanymi oraz już strajkującymi zakładami. Inni też ryzykują, nie można całej walki zostawić robotnikom. Jeśli władza spacyfikuje wielomilionowy związek bez oporu, mniejsze będą szanse na przetrwanie i na przyszły sukces. Trzeba wyraźnie zaprotestować przeciw łamaniu prawa i pozbawianiu narodu ledwo uzyskanych okruchów wolności. Obiecujemy jednak, że na ogólnym zebraniu S", przed podjęciem decyzji, rozważymy wszystkie jej argumenty. Na zebranie o godz. 14 przychodzi około 100 osób. Przedstawiam stanowisko i apel pani Rektor. W dyskusji bierze udział kilkanaście osób, w większości opowiadających się za strajkiem, padają argumenty podobne jak w czasie spotkania z Rektorem, ale są również głosy przeciwne. W jawnym głosowaniu przeważająca większość opowiada się za proklamowaniem strajku i ograniczeniem go tymczasem do budynków przy ul. Rakowieckiej. Ustalamy, że rozpocznie się o godz. 17, a do tego czasu kto może pojedzie do domu po zapasy żywności i rzeczy osobiste. O ustaleniach informuję Rektora. Większość osób schodzi się do pawilonu III. Od ul. Rakowieckiej i al. Niepodległości wywieszane są transparenty oraz plakaty protestacyjne i informujące 0 strajku. Na strajk przychodzi stosunkowo niedużo osób. Około godz. 19 postanawiamy całkowicie opuścić pawilon III, ograniczając strajk do pawilonów 1 i II. Zamykamy drzwi w pawilonie I, od ul. Rakowieckiej i drzwi przejścia podziemnego między pawilonami II i III. Wszystkie rzeczy osobiste i żywność znosimy do Zakładu Biochemii w pawilonie I. Tam jemy posiłek, jest obecnych około 50 osób, w tym cieszący się dużym autorytetem profesorowie Osman Achmatowicz i Włodzimierz Żelawski. Ustalamy dyżurnych, zmieniających się co 2 godziny, przy drzwiach zewnętrznych oraz oknach z różnych stron. Ustalamy również, że w przypadku interwencji stosujemy bierny opór, a w miarę możliwości staramy się schować lub uciec. Około godz. 2 jeden z dyżurnych wzywa mnie do drzwi w przejściu podziemnym między pawilonami II i III, gdzie (po drugiej stronie zamkniętych drzwi) czeka prorektor prof. Wojciech Wolski, wyznaczony przez Rektora do pełnienia nocnego dyżuru w czasie trwania strajku (przebywał w rektoracie w paw. III). Prof. Wolski łamiącym się (przez łzy i wściekłość) głosem mówi, że Przyczółki wolności
134 w pawilonie III jest również Roman Piwoński (szef kadr SGGW) 40. Prof. Wolski słyszał, jak Piwoński informował przez telefon (telefony były wtedy wyłączone, więc chodziło pewnie o jakiś radiotelefon) Służbę Bezpieczeństwa o strajku, jego lokalizacji i innych szczegółach. Namawiał przy tym do przysłania ZOMO. Prof. Wolski obiecał być z nami w kontakcie. Przekazałem uzyskane informacje innym, obszedłem okna od różnych stron. Na zewnątrz nic się nie działo. Pozostałem w rejonie audytorium II, aby być blisko drzwi do pawilonu III. Około godz. 4 dyżurny informuje, że od strony ul. Rakowieckiej widać ZOMO. Przez okno widzę tyralierę wzdłuż ul. Rakowieckiej, z automatami ustawionymi jak do strzału. Przez myśl przelatuje ostrzeżenie Rektor Radomskiej. Wysyłam dyżurnego do pawilonu I, aby ostrzegł tam nocujących i zalecił próbę wycofania się z tego budynku, drzwiami od strony parku. Ja z kilkoma osobami ruszam do drzwi w pawilonie II, od strony parku. Wybiegam jako pierwszy i gdy jestem kilkanaście metrów od budynku, dostrzegam w oddali tyralierę ZOMO, posuwającą się od strony parku w kierunku pawilonu I. Oglądam się i widzę, że pozostałe osoby również dostrzegły ZOMO i cofają się do drzwi. Nie wiem, czy ZOMO-wcy mnie dostrzegli, skulony wracam pod ścianę budynku i wzdłuż niego biegnę do przewężenia między pawilonami II i III (przy przejściu podziemnym) i wskakuję w zaspę śniegu. Przesiedziałem tam do godz. 9, po czym wymknąłem się z terenu Uczelni. ZOMO przeszukało wszystkie pokoje i sale w pawilonach I i II, aresztując 38 osób. Poza mną aresztowania uniknął jeszcze Marian Różalski (schował się za drzwiami w swoim pokoju), Andrzej Sadownik (schował się na strychu Instytutu Chemii) i Wiesław Bielawski, który był w jednej z sal ćwiczeniowych Biochemii. Aresztowanych przewieziono do Pałacu Mostowskich i na komisariat MO przy ul. Waliców. Umieszczono ich w celach z pospolitymi przestępcami. Interwencje Rektor Radomskiej i przedstawicieli Episkopatu doprowadziły do zwolnienia wszystkich w ciągu 1-2 dni. W początku stanu wojennego, po pacyfikacji wszystkich strajków, zapanowało ogólne przygnębienie i apatia. W latach 1982-1989 najważniejsze było utrzymanie nadziei i stworzenie poczucia, że jesteśmy razem. W tych latach z uczelnianą podziemną Solidarnością" było związanych i płaciło składki około 40 Romuald Piwoński niedługo po tym za zasługi" awansował na wysokie stanowisko w kadrach Ministerstwa Nauki, Szkolnictwa Wyższego i Techniki. Pracuje tam pewnie do tej pory (tylko nazwa się zmieniła na Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu) i jest cenionym fachowcem", jak wielu jemu podobnych w różnych ministerstwach. Na początku lat dziewięćdziesiątych, gdy ministrem był prof. Głębocki, byliśmy u niego (Grażyna Garbaczewska, Marian Różalski i ja) na audiencji, informując o zasługach R. Piwońskiego w SGGW-AR i apelując w imieniu KZ Solidarność", aby taki człowiek nie decydował o kadrach w tak opiniotwórczym ministerstwie. Ale podobno przepisy uni e- możliwiały jego zwolnienie. Szczepan Marczyński
135 Rysunek 3 O. Pielgrzymki Warszawskiego Środowiska Naukowego i ich emblematy Przyczółki wolności
136 200 osób, ale w zasięgu uczelnianego kolportażu było ich z całą pewnością znacznie więcej. Duże działanie integracyjne miały pielgrzymkowe wyjazdy specjalnymi pociągami (rys. 30) Warszawskiego Środowiska Naukowego (do Częstochowy, Gniezna, Krakowa, Sandomierza), wspólne uczestnictwo w papieskiej Mszy Św. na stadionie X-lecia, uczestnictwo w niezależnych koncertach (Wojciecha Gintrowskiego, Piotra Szczepanika i innych), wystawach i recitalach w Muzeum Archidiecezjalnym, przedstawieniach teatru podziemnego, kursach historii Polski. Ale również otrzymanie i rozdzielenie na Uczelni dużego transportu nasion kwiatów i warzyw z USA. Wtedy pojawiły się dynie makaronowe, długie biało-czerwone rzodkiewki i tym podobne nieznane wcześniej ciekawostki. Rok 1989 z Okrągłym Stołem i wyborami czerwcowymi tchnął nowy optymizm, choć nie było już takiego powszechnego entuzjazmu, zaangażowania i żarliwości jak jesienią 1980 r. Zastanawiam się, jaka by była Polska, gdyby nie wprowadzono stanu wojennego. Gdybyśmy mieli szansę powoli, ale bez tragicznej przerwy budować wolny kraj.