EMILCIN 1978 ARCHIWA ŚWIADKOWIE

Podobne dokumenty
Wizyta w Gazecie Krakowskiej

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

Bóg a prawda... ustanawiana czy odkrywana?

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Jak napisać... - krok po kroku

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Jak odczuwać gramatykę

Irena Sidor-Rangełow. Mnożenie i dzielenie do 100: Tabliczka mnożenia w jednym palcu

Trzy kroki do e-biznesu

Muszę przyznać, iż niezbyt lubię gry czysto kooperacyjne oraz oparte na bleie. Nemesis na szczęście okazał się grą innego typu.

Hektor i tajemnice zycia

Copyright 2015 Monika Górska

Uwaga, niebezpieczeństwo w sieci!

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

SZTUKA SŁUCHANIA I ZADAWANIA PYTAŃ W COACHINGU. A n n a K o w a l

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

Lekcja szkoły sobotniej Kazanie Spotkania biblijne w kościele, w domu, podczas wyjazdów

mnw.org.pl/orientujsie

Ankieta. Instrukcja i Pytania Ankiety dla młodzieży.

BURSZTYNOWY SEN. ALEKSANDRA ADAMCZYK, 12 lat

Nie strasz dziecka policjantem!!!

Witaj, tutaj Marcin Grodecki. Tym razem chcę pokazać cztery mniej znane sposoby na wyszukiwanie okazyjnych cenowo mieszkań.

Scenariusz zajęć nr 8

p l s i k Czy świat jest symetryczny? No, ale po kolei! GAZETKA MATEMATYCZNA KWIECIEŃ 2018 Całkiem podobnie (tylko inaczej ) jest z SYMETRIĄ OSIOWĄ:

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

Mieszkańcy Chmielenia w proteście zablokowali drogę krajową

2A. Który z tych wzorów jest dla P. najważniejszy? [ANKIETER : zapytać tylko o te kategorie, na które

1 Ojcostwo na co dzień. Czyli czego dziecko potrzebuje od ojca Krzysztof Pilch

REFERENCJE. Instruktor Soul Fitness DAWID CICHOSZ

Agnieszka Frączek Siano w głowie, by Agnieszka Frączek by Wydawnictwo Literatura. Okładka i ilustracje: Iwona Cała. Korekta: Lidia Kowalczyk

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK

Poradnik opracowany przez Julitę Dąbrowską.

Oto kilka rad ode mnie:

Dzień 2: Czy można przygotować dziecko do przedszkola?

Rok Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii.

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

Friedrichshafen Wjazd pełen miłych niespodzianek

BĄDŹ SOBĄ, SZUKAJ WŁASNEJ DROGI - JANUSZ KORCZAK

Tytuł ebooka Przyjmowanie nowego wpisujesz i zadajesz styl

Opowiedziałem wam już wiele o mnie i nie tylko. Zaczynam opowiadać. A było to tak...

Wywiady z pracownikami Poczty Polskiej w Kleczewie

Co to jest komunikat? Zadanie 1

W MOJEJ RODZINIE WYWIAD Z OPĄ!!!

PAUL WALKER FOREX. KODY DOSTĘPU. Wersja Demonstracyjna

Joanna Charms. Domek Niespodzianka

Pewien młody człowiek popadł w wielki kłopot. Pożyczył 10 tyś. dolarów i przegrał je na wyścigach konnych.

Rozumiem, że prezentem dla pani miał być wspólny wyjazd, tak? Na to wychodzi. A zdarzały się takie wyjazdy?

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

1) W jaki sposób rady samorządów uczniowskich szkół w mojej gminie dokumentują swoją działalność?

10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca

[Dla specjalistów PR]

WYJAŚNIANIE KATASTROFY SMOLEŃSKIEJ

CENTRUM BADANIA OPINII SPOŁECZNEJ

Indywidualny Zawodowy Plan

Izabella Mastalerz siostra, III kl. S.P. Nr. 156 BAJKA O WARTOŚCIACH. Dawno, dawno temu, w dalekim kraju istniały następujące osady,

FIBROMIALGIA ZROZUMIEĆ I POŻEGNAĆ!

wyniki oglądalności -8,9% -10,6% +12,9% 0,12 0,11 0,10 0,11 0,16% 0,08% 0%

WZAJEMNY SZACUNEK DLA WSZYSTKICH CZŁONKÓW RODZINY JAKO FUNDAMENT TOLERANCJI WOBEC INNYCH

JAK POMÓC DZIECKU KORZYSTAĆ Z KSIĄŻKI

Kurs online JAK ZOSTAĆ MAMĄ MOCY

TANIE ZAKUPY NA CAŁYM ŚWIECIE. PORADNIK SUPERKUPCA

WYBUCHAJĄCE KROPKI ROZDZIAŁ 1 MASZYNY

Szczęść Boże, wujku! odpowiedział weselszy już Marcin, a wujek serdecznie uściskał chłopca.

BAJKA O PRÓCHNOLUDKACH I RADOSNYCH ZĘBACH

Witajcie dzieci! Powodzenia! Czekam na Was na końcu trasy!

Fizyka to korzyści, czyli 6 powodów, dla których warto przychodzić na moje lekcje.

W ramach projektu Kulinarna Francja - początkiem drogi zawodowej

Oskar i pani Róża Karta pracy

Konspekt szkółki niedzielnej propozycja Niedziela przedpostna Estomihi

Liczą się proste rozwiązania wizyta w warsztacie

JAK BYĆ SELF - ADWOKATEM

Zebrana w ten sposób baza może zapewnić stałe źródło dochodów i uniezależni Cię od płatnych reklam i portali zakupów grupowych.

Przed podróŝą na Litwę

8 sposobów na więcej czasu w ciągu dnia

Nikt nigdy nie był ze mnie dumny... Klaudia Zielińska z Iławy szczerze o swoim udziale w programie TVN Projekt Lady [ZDJĘCIA]

OSOBISTY PLANER KARIERY

Najważniejsze lata czyli jak rozumieć rysunki małych dzieci

Ewangelia wg św. Jana Rozdział VIII

PODRÓŻE - SŁUCHANIE A2

Którzy ubezpieczyciele najlepiej dbają o jakość obsługi?

Nazwijmy go Siedem B (prezentujemy bowiem siedem punktów, jakim BYĆ ) :)

Zuźka D. Zołzik idzie do zerówki

Skala Postaw Twórczych i Odtwórczych dla gimnazjum

OPINIE: Czy DOK Ursynów coś ukrywa przed mieszkańcami?

Co to jest niewiadoma? Co to są liczby ujemne?

AKADEMIA DLA MŁODYCH PRZEWODNIK TRENERA. PRACA ŻYCIE UMIEJĘTNOŚCI

Nieoficjalny poradnik GRY-OnLine do gry CSI: Kryminalne zagadki Miami. autor: Jacek Stranger Hałas. (c) 2007 GRY-OnLine sp. z o.o.

Koncentracja w Akcji. CZĘŚĆ 4 Zasada Relewantności Działania

Co obiecali sobie mieszkańcy Gliwic w nowym, 2016 roku? Sprawdziliśmy

Podsumowanie ankiet rekolekcyjnych. (w sumie ankietę wypełniło 110 oso b)

Odzyskajcie kontrolę nad swoim losem

Mały Książę. Antoine de Saint-Exupéry

STUDIUM PRZYPADKÓW WDROŻENIE INTERALIZATORA

5. Wykonanie gazetki pod hasłem: Zanim zostali znanymi twórcami r.

Transkrypt:

NIEZNANA HISTORIA PUBLIKACJA NR 2 TAJNE OPERACJE PRL i UFO EMILCIN 1978 ARCHIWA ŚWIADKOWIE Bartosz Rdułtowski

Projekt i wykonanie okładki: Arkadiusz Kędziora Redakcja tekstu: Damian Klamka Korekta: Beata Bakalarz-Tyszownicka Redaktor serii Nieznana Historia : Bartosz Rdułtowski Copyright 2013 by Bartosz Rdułtowski Copyright 2013 by Wydawnictwo Technol ISBN 978-83-60762-47-9 WYDAWNICTWO TECHNOL 30-051 Kraków, ul. Urzędnicza 12/4 tel. 604-943-388 e-mail: wydawnictwo@technol.anv.pl Internet: www.technol.anv.pl Kraków 2013. Wydanie I Druk: Drukarnia Technet 30-732 Kraków, ul. Biskupińska 3A tel. 126-562-111, fax 126-561-278 http://www.technet.krakow.pl Informacje na temat innych publikacji Wydawnictwa TECHNOL znaleźć można na naszej stronie internetowej: www.technol.anv.pl

Pamięci profesora Aleksandra Ratajczaka

Najlepszym mottem dla tej książki jest napis umieszczony na pomniku upamiętniającym wydarzenia, jakie miały miejsce w Emilcinie 10 maja 1978 roku: Prawda nas jeszcze zaskoczy

U p r o g u t a j e m n i c y Fakty są takie: Nie ma w Polsce osoby, która interesowałaby się zjawiskiem UFO i nie słyszałaby o tzw. incydencie w Emilcinie. Zdarzenie, do którego doszło 10 maja 1978 roku w wiosce Emilcin na Lubelszczyźnie, do dziś pozostaje prawdziwą zagadką. Równocześnie jest ono sztandarowym dowodem na istnienie wiarygodnych i bardzo dobrze udokumentowanych przypadków tzw. bliskich spotkań. Przeprowadzone w tej sprawie dogłębne i wielotorowe śledztwo (w ocenie niemal wszystkich zainteresowanych problemem) stanowi wzór, jak należy badać i weryfikować tego typu niecodzienne zdarzenia. Zorganizowana zaraz po incydencie przez łódzkiego socjologa Zbigniewa Blanię ekipa badawcza doszła do wniosku, że rolnik Jan Wolski, 71-letni świadek zdarzenia, mówi prawdę, a jego niecodziennej relacji nie sposób wyjaśnić w żaden konwencjonalny sposób. Nikt nigdy nie podważył wiarygodności Jana Wolskiego oraz prawdziwości tzw. incydentu w Emilcinie, choć na przestrzeni minionych dekad zdarzeniem zajmowało się kilkudziesięciu badaczy. Próby udowodnienia Wolskiemu, że kłamał lub się pomylił, każdorazowo kończyły się fiaskiem! Wszystko, co wiadomo o incydencie w Emilcinie, skłania do wniosku, że 10 maja 1978 roku zdarzyło się w tej miejscowości COŚ niezwykłego i wyjątkowego. COŚ wymykającego się akademickiej wiedzy o świecie. Ta książka ma dać odpowiedź, czy tak było w istocie... O zdarzeniu w Emilcinie wiedziałem praktycznie od momentu, gdy w radio i w telewizji pojawiły się pierwsze audycje na ten temat czyli od 1978 roku! Miałem wówczas pięć lat. To właśnie ta historia zaraziła mnie pasją Według ufologicznych standardów zdarzenie w Emilcinie zostało sklasyfikowane jako CE IV (bliskie spotkanie czwartego rodzaju).

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO poznawania wszelkich zagadkowych i tajemniczych historii, obudziła we mnie olbrzymią ciekawość, którą pewnie już zawsze będę nosił w sobie. I dobrze, bo kto nie zadaje pytań, nie szuka, nie drąży, ten nie czuje, że żyje! W latach dziewięćdziesiątych minionego wieku zapoznałem się z dwoma sztandarowymi w sprawie Emilcina książkami autorstwa głównego badacza tego zdarzenia Zbigniewa Blani. Były to Obecność UFO, wydana w 1988 roku, oraz Zdarzenie w Emilcinie z 1996 roku. Po ich lekturze sprawa wydawała mi się bezdyskusyjna. Uzyskana z obu opracowań wiedza zmuszała mnie do sformułowania wniosku, że w Emilcinie zdarzyło się coś, co z jednej strony przeczy współczesnej wiedzy, a z drugiej strony sprawia wrażenie czegoś autentycznego i wiarygodnego! Jednakże kolejne kilkanaście lat, jakie spędziłem na wyjaśnianiu licznych zagadek i tajemnic, czyniąc to niejako zawodowo, przekonało mnie, aby nie ufać bezgranicznie opowieściom świadków tylko dlatego, że powszechnie uznane są za niezwykłe i wiarygodne! Aby szukać tam, gdzie inni wcześniej Autor (pierwszy z prawej) w podziemiach kopalni soli w Wieliczce 26 maja 2012 roku [fot. Damian Klamka] 10

U progu tajemnicy nie szukali, by zadawać pytania, jakich nikt dotąd nie zadał, by docierać do zakurzonych dokumentów, których ludzkie oko od dawna nie widziało... Moje śledztwa w takich sprawach, jak: relacje Boba Lazara dotyczące tego, czym zajmował się w Strefie 51, tajemnica podziemi w Górach Sowich, zagadka niemieckiej Wunderwaffe czy historia tzw. projektu Dzwon (die Glocke), każdorazowo prowadziły mnie do smutnych wniosków. Zamiast na potwierdzenie prawdziwości owych historii natrafiałem na powielane przez lata mity lub zwykłe oszustwa. Na początku XXI wieku, gdy napotykałem coraz to sprytniejsze mistyfikacje, badając kolejne zagadki, sprawa incydentu w Emilcinie zaczęła powoli przybierać formę samotnej wyspy o nazwie coś autentycznie niezwykłego i wartego uwagi. Ilekroć moje rozważania, które u podstaw miały zjawisko UFO, wędrowały w kierunku takich wyjaśnień, jak: zmyślenia, błędne interpretacje, gra wywiadów, dezinformacja, mistyfikacje, urojenia, testy tajnych broni, tylekroć powracał problem Emilcina. I to powracał z impetem! Co w takim razie z incydentem w Emilcinie? zastanawiałem się. Przypadek ten coraz bardziej mnie intrygował! Wręcz nie dawał mi spokoju. W grudniu 2011 roku wydałem trzeci tom Ostatniego sekretu Wunderwaffe. W publikacji tej wykazywałem między innymi, że historia dotycząca projektu zbrojeniowego III Rzeszy o kryptonimie Dzwon była tylko sprytnym wymysłem mistyfikacją! Książka, czego się spodziewałem, odbiła się dużym echem wśród czytelników zainteresowanych sprawą tajnych broni Hitlera. W ciągu dwóch miesięcy od jej wydania odebrałem wiele e-maili i telefonów. Jednym z dzwoniących był mój znajomy Adam Chrzanowski od lat zainteresowany fenomenem UFO. Nasza rozmowa zeszła w końcu na odwieczne pytanie: To co z tą ufologią? Wówczas, niczym bumerang, powrócił temat Jana Wolskiego i zdarzenia w Emilcinie. A co, jeśli to była akcja naszych służb specjalnych? rzucił Adam. Brzmi ciekawie pomyślałem. Przez kolejną godzinę głośno zastanawialiśmy się nad wieloma pytaniami, jakie generowała hipoteza Adama. Wtedy też pierwszy raz w mojej głowie zaświtała myśl, aby zrobić coś pozornie szalonego podjąć się poważnej weryfikacji incydentu w Emilcinie. Myśl ta dojrzewała stopniowo... W maju 2012 roku, gdy razem z Krzysztofem Krzyżanowskim, Darkiem Wójcikiem (autorami Zapomnianych podziemi) oraz redaktorem Damianem Klamką gwarzyliśmy przy złotym trunku, odpoczywając po sześciu go- 11

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO dzinach spędzonych w niedostępnych wówczas dla turystów zakamarkach podziemi kopalni soli w Wieliczce, sprawa Emilcina ponownie wypłynęła na powierzchnię. Niemal godzinna dyskusja do tego stopnia zainteresowała Krzyśka, że na drugi dzień przy śniadaniu obwieścił mi dumnie, że tuż po przebudzeniu odsłuchał zapis dźwiękowy wywiadu z Janem Wolskim. Kończąc nasze rozważania o Emilcinie stwierdził: Bartosz, chciałbym się dowiedzieć, co tam rzeczywiście zaszło, bo sprawa jest bardzo intrygująca. Gdybyś kiedyś zbadał tę historię, wyjaśnił ją i napisał o tym książkę, z wielką chęcią bym ją przeczytał. Od tamtej rozmowy minął ponad rok. Był to dla mnie czas tyleż pracowity, co niezwykły. Ostatecznie podjąłem bowiem rzuconą mi przez wydarzenia z Emilcina i Krzysztofa rękawicę i... przeżyłem jedną z najwspanialszych przygód w moim życiu. Prawie każdy dzień śledztwa przynosił kolejne odkrycia i rewelacje. Dzięki uporowi, szczęściu i pomocy moich współpracowników docierałem do nagrań, korespondencji, archiwalnych notatek, co do których byłem przekonany, że już dawno przepadły. Równocześnie docierałem też do świadków i skrzętnie notowałem ich wspomnienia. Powoli liczne elementy zaczynały się układać w jeden spójny obraz. To, co odkrywałem, zapierało mi dech w piersiach! Wyłaniająca się przede mną prawda o incydencie w Emilcinie była bez dwóch zdań SZOKUJĄCA! 12

R O Z D Z I A Ł I I Ś L E D Z T W O F A Z A P I E R W S Z A

3. K a l e n d a r i u m Nie będę ukrywał, że w początkowym etapie mojego śledztwa zastanawiałem się, czy zajściom w Przyrownicy i w Golinie poświęcać w ogóle czas. Zasadniczo interesował mnie przecież Emilcin! Zresztą czołowy badacz tych incydentów Zbigniew Blania uznał Przyrownicę za żart sympatycznych smyków. Sądziłem też, że skoro Przyrownica i Golina nie stały się nigdy tak sławne jak Emilcin, być może lepiej będzie je pominąć i skupić się tylko na jednej sprawie relacji Jana Wolskiego. Obawiałem się, że próbując złapać kilka srok za ogon, mogę rozproszyć się na zbyt dużej liczbie wątków, być może zupełnie nieistotnych, i zawalić śledztwo. Po dokładnej lekturze fragmentu książki Blani o zajściach w Przyrownicy i w Golinie podjąłem decyzję, aby wszystkie trzy przypadki potraktować jednak równorzędnie. Czas pokazał, że była to decyzja słuszna. Jedyną drogą do wyjaśnienia całej zagadki było bowiem poznanie i zrozumienie wszystkich trzech zdarzeń. Mówiąc inaczej, gdybym poważnie nie zainteresował się tym, co stało się 27 września w Przyrownicy i w Golinie, nie miałbym raczej szans wyjaśnić tego, co wydarzyło się kilka miesięcy wcześniej w Emilcinie! Te trzy przypadki były ze sobą ściśle związane! Ściślej, niż ktokolwiek dotąd przypuszczał! Aby nie zgubić się w gąszczu wydarzeń, warto rozpocząć weryfikację zdarzeń emilcińskich i przyrownicko-golińskich od ustalenia choćby z grubsza chronologii wypadków. Na tym etapie śledztwa jako materiał źródłowy posłużyły mi ogólnie dostępne publikacje (książki, artykuły, audycje radiowe). Prezentowane przeze mnie kalendarium jest zatem kalendarium w pewnym sensie oficjalnym. Jako punkt wyjścia jest ono zupełnie wystarczające. W kolejnych rozdziałach będę je stopniowo uzupełniał lub też korygował w oparciu o niedostępne nigdy wcześniej materiały na temat Emilcina, do których szczęśliwie jako pierwszemu udało mi się dotrzeć. 10 maja (środa) incydent w Emilcinie. 10 12 maja do Emilcina przybywa patrol MO z pobliskiego Opola Lubelskiego (dokładna data jest trudna do ustalenia, gdyż w różnych źródłach sprawa ta jest różnie opisywana). 131

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO 25 maja (czwartek) o incydencie emilcińskim dowiaduje się Witold Wawrzonek z Lublina. Informacje przekazują mu Tadeusz Pomorski oraz Marian Kołodziej (obaj są również mieszkańcami Lublina) 19. 26 maja (piątek) Witold Wawrzonek przybywa do Emilcina i dokonuje pierwszej rejestracji relacji Jana Wolskiego 20. 27 maja 1978 (sobota) Witold Wawrzonek przyjeżdża do Emilcina i dokonuje dalszej rejestracji zdarzenia 21. 27 maja 1978 (sobota) Witold Wawrzonek wysyła list do Zbigniewa Blani (do Łodzi) oraz do telewizji w Warszawie 22. 29 maja 1978 (poniedziałek) Zbigniew Blania otrzymuje list od Witolda Wawrzonka i zarazem pierwszą wiadomość o incydencie w Emilcinie 23. 30 maja 1978 (wtorek) Zbigniew Blania wysyła telegram do Witolda Wawrzonka z zapytaniem o status incydentu. Tego samego dnia wieczorem Blania otrzymuje telegramem odpowiedź od Wawrzonka z potwierdzeniem wysokiego stopnia wiarygodności i niezwykłości zdarzeń emilcińskich. 31 maja 1978 (środa) rankiem Zbigniew Blania opuszcza Łódź i jedzie do Lublina, gdzie spotyka się z Witoldem Wawrzonkiem w jego domu. Po odsłuchaniu kasety z nagraniem relacji Jana Wolskiego obaj udają się do Emilcina. Tam Blania przeprowadza rejestrację relacji Jana Wolskiego oraz wizję lokalną. Wieczorem dowiaduje się o istnieniu prawdopodobnie drugiego świadka zdarzeń sześcioletniego Adasia Popiołka. 1 czerwca (czwartek) po nocy spędzonej w motelu w Lublinie Zbigniew Blania udaje się ponownie do Emilcina. Tam przeprowadza w terenie kolejną wizję lokalną z Janem Wolskim, odwiedza rodzinę Popiołków i przepytuje małego Adasia oraz jego rodziców. Wieczorem Blania decyduje się na powrót do Łodzi celem zorganizowania grupy badawczej złożonej z naukowców, której celem ma być dokładne zweryfikowanie incydentu. 5 czerwca (poniedziałek) w Kurierze Polskim ukazuje się pierwszy artykuł na temat zdarzeń, których świadkiem był Jan Wolski. W tekście nie pada jeszcze ani nazwa miejscowości (mowa jest o wsi odległej o blisko 19 Blania-Bolnar Zbigniew, Zdarzenie w Emilcinie, Pandora, Łódź 1996, s. 88. 20 Wawrzonek Witold, Incydent emilciński, UFO, nr 13, 1992, s. 8. 21 Ibidem. 22 Blania-Bolnar Zbigniew, Zdarzenie w Emilcinie..., s. 87 88. 23 Ibidem. 132

3. Kalendarium sześćdziesiąt kilometrów od Lublina), ani nazwisko Wolskiego (opisany jest jako 71-letni rolnik ) 24. 10 12 czerwca drugi pobyt Zbigniewa Blani w Emilcinie. Towarzyszy mu dr Ryszard Kietliński, psycholog z Łodzi. 12 czerwca (poniedziałek) w Kurierze Polskim ukazuje się kolejny artykuł o zdarzeniu spod Lublina. Tym razem jest już mowa o Emilcinie i Janie Wolskim. 18 czerwca (niedziela) do Emilcina przybywa Małgorzata Sawicka, dziennikarka Radia Lublin. Kobieta nagrywa wywiad z Janem Wolskim, który ukazuje się w radio jako program Łąka na skraju wszechświata 25. 20 25 czerwca trzeci pobyt Zbigniewa Blani w Emilcinie. Ponownie towarzyszy mu dr Ryszard Kietliński. 6 lipca do Emilcina przybywają Henryk Pomorski i mgr Krystyna Adamczyk. Dokonują blisko godzinnego nagrania rozmowy z Janem Wolskim 26. 23 września (sobota) Telewizja Polska (Program Drugi) emituje film dotyczący Emilcina pt. Odwiedziny, czyli u progu tajemnicy 27. 27 września (środa) około godziny ósmej trzydziesci w Przyrownicy grupka miejscowych dzieci informuje swoją nauczycielkę o tym, że w znajdującym się tuż przy szkole lesie spotkały dziwną istotę o zielnej twarzy, zielonych dłoniach, ubraną w obcisły, jednoczęściowy, ciemny kombinezon. Na piersi istota miała duży żółty okrąg z czerwoną kropką pośrodku. 27 września (środa) około godziny czternastej trzydzieści mieszkający w Golinie (koło Konina) Henryk Marciniak spotyka podczas zbierania grzybów takie same istoty jak te, które 10 maja widział Jan Wolski. Poza istotami Marciniak widzi stojący na leśnej łące pojazd podobny do barakowozu. 24 Turowski Konrad, Lądowanie UFO pod Lublinem, Kurier Polski, 5 czerwca 1978. 25 Nagranie jest dostępne m.in. w serwisie YouTube. 26 Ibidem. 27 Zdzienicki Maciej, UFO-nauci w Przyrownicy. Fakty i mistyfikacja, Kulisy, 22 października 1978. 133

4. P r a s o w e s p e k u l a c j e i n i e u d o l n e w y j a ś n i e n i a Zdarzenie w Emilcinie od początku wywoływało u wielu osób niedowierzanie. Po części wynikało to z oczywistego faktu, że to, o czym opowiadał Jan Wolski, kłóciło się z ogólnie przyjętym światopoglądem. Zmuszało zatem bądź do zaakceptowania zjawisk, które uważano wcześniej za zbyt fantastyczne czy wręcz bałamutne, bądź do podjęcia próby wyjaśnienia relacji, w której wiarygodność uwierzyć nie chciano. Jeszcze w 1978 roku Wojciech Obrębowski pisał następująco: Odezwali się też ludzie poważnie zainteresowani dziwnym zjawiskiem, pytający o jego szczegóły lub podsuwający nam rozwiązanie zagadki. Faktem jest, że większość z nich odniosła się sceptycznie do prawdziwości opowieści Jana Wolskiego. Nie zarzucano mu kłamstwa wprost, lecz sugerowano przywidzenia, opowiadanie sennych marzeń lub wręcz nietrzeźwość 28. Część mieszkańców Emilcina pozbyła się problemu, stwierdzając, że Janowi Wolskiemu wszystko się przyśniło. Było to zresztą wyjaśnienie, które wielokrotnie słyszałem podczas rozmów o Emilcinie ze znajomymi czy osobami pomagającymi mi dotrzeć do materiałów dotyczących tej sprawy. Hipoteza ta nie mogła jednak zostać zaakceptowana nawet po wstępnej tylko analizie faktów. Pomijając wiele drobnych wątpliwości, nie tłumaczyła sprawy najważniejszej, a mianowicie skąd na łące wzięły się odciski dziwnych stóp oraz dróżki wydeptane przez dwie idące obok siebie istoty. W dodatku gdyby ta przygoda była jedynie snem, to musiałby się on zacząć jeszcze w momencie, gdy Wolski jechał wąską leśną drogą i rzekomo zobaczył idące przed nim dwie istoty. Koń Wolskiego musiałby wykazać się zatem nie lada intuicją, aby nie wiedząc, co śni się Wolskiemu, stanąć na łące akurat obok miejsca, gdzie w śnie rolnika wisiał zagadkowy statek, i tam wygryźć sporo trawy. Hipoteza o śnie zupełnie mnie nie przekonywała. 28 Obrębowski Wojciech, Czytelnicy o UFO, Kurier Polski, 4 6 sierpnia 1978. 135

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Znacznie ciekawiej prezentowała się hipoteza, o jakiej wspominała prasa, w tym Kurier Polski. Mowa o rzekomym kawale spłatanym Janowi Wolskiemu przez pilotów helikoptera robiącego opryski. Choć hipoteza ta również nie miała szans na pomyślne przejście przez precyzyjne sito analizy, zwracała uwagę na dwa zastanawiające elementy zdarzenia. Otóż widziany przez Wolskiego obiekt pod względem koloru, kształtu i znajdujących się wewnątrz ławeczek był podobny do śmigłowca. Nie był oczywiście identyczny, ale miał ewidentne cechy wspólne! Również postacie, które spotkał Wolski, pod względem kombinezonów i zielonego koloru twarzy wykazywały zastanawiające podobieństwo do załogi helikoptera robiącej opryski. Oba te fakty zwróciły moją uwagę i odnotowałem je jako dwa pierwsze zbiegi okoliczności. Początkowo nie miałem zielonego pojęcia, o czym mogą one świadczyć. Wiedziałem jednak na pewno, że nie są one dowodem wystarczającym, aby hipotezę o błędnym rozpoznaniu przez Jana Wolskiego załogi śmigłowca uznać za logiczną. Choć obiekt widziany przez rolnika miał kilka cech śmigłowca, to miał też znacznie więcej elementów zupełnie z tego typu maszyną niezwiązanych. Wolski musiałby być albo zupełnie pijany, albo zwyczajnie naćpany, aby wiszący w powietrzu i niewzniecający tumanów kurzu obiekt (w dodatku bez charakterystycznego ogona z pionowo obracającym się śmigłem) pomylić ze zwykłym śmigłowcem. Taka pomyłka zwyczajnie nie wchodziła w grę. O wątłych istotach o wzroście około stu czterdziestu, stu pięćdziesięciu centymetrów już nie wspomnę. Równie kiepsko, po tylko trochę głębszej analizie, wypadały inne prasowe dywagacje-rewelacje, jak choćby ta Młodzieżowego Koła Miłośników UFO z Szamotuł. Jego członkowie doszli do takiego wniosku: 29 Ibidem. UFO z Emilcina to nic innego jak ambulans rentgenowski z nietrzeźwą obsługą. Tezę tę umotywowano następująco: ambulans jest biały z zamalowanymi oknami, natomiast wewnątrz wszystko jest czarne, a obsługa ubrana w specjalne fartuchy może kojarzyć się z dziwnymi istotami. Ob. Wolski nie zgłosił się na obowiązkowe badania, wobec czego służba zdrowia wyszła mu naprzeciw. Nieartykułowane dźwięki mogła wydawać nietrzeźwa obsługa lub aparaty rentgenowskie. Wszystko zgadza się z opowiadaniem starego rolnika 29. 136

4. Prasowe spekulacje i nieudolne wyjaśnienia Tak. Wszystko się zgadza, ale poza... tym wszystkim, co się nie zgadza. A nie zgadza się: opis obiektu (gdzie w ambulansie cztery wirki po bokach), to, że wisiał on w powietrzu, miał windeczkę na kilkumetrowych szpagatkach (linkach), a jego załogi nie stanowiła banda pijanych sanitariuszy w luźnych białych kitlach, tylko grupa czterech istot w niemal czarnych obcisłych kombinezonach. Jedyne, co mogłoby się tu zgadzać, to kolor twarzy. Śmiem bowiem twierdzić, że gdyby w Emilcinie pojawiło się czterech pijanych sanitariuszy, którzy próbowaliby rozebrać do rosołu Jana Wolskiego, to dostaliby od miejscowych takie manto, że na jakiś czas zzielenieliby ze zdziwienia... Ze wszystkich prasowych hipotez najmniej przekonująca była jednak ta, która całe zamieszanie z relacją Jana Wolskiego usiłowała wyjaśnić jego domniemanym upiciem się. Pech jej autorów polegał na tym, że Wolski wódki nie pił! Potwierdzili to wszyscy dziennikarze zainteresowani sprawą w 1978 roku, potwierdziłem to i ja, rozmawiając osobiście z wieloma mieszkańcami Emilcina pamiętającymi pana Jana. Przy okazji tego tematu poznałem też dwie ciekawostki, ale o nich opowiem później, znacznie później. W każdym razie żadna z nich nie uprawdopodobniała hipotezy wyjaśniającej zdarzenie w Emilcinie pijaństwem Wolskiego. A jednak dla niektórych autorów współczesnych internetowych wypocin o Emilcinie fakty były i są bez znaczenia w konfrontacji z próbą napisania czegoś nowego o tej sprawie: Myślałem, że to Chińczyki. Gadali w dziwnym języku. Coś jakby gruchanie gołębi lub chichot hieny mówił Wolski, który potem przez lata, do śmierci, uważany był za lokalnego rekordzistę w ilości wypitego alkoholu 30, o czym świadczyło nie tyle badanie alkomatem, co wizje. A widział on nie tylko ludziki, ale i pojazd, którym przybyły na ziemię 31. Czytając takie publikacje, zawsze zastanawiam się, jak to jest, że część autorów nawet nie próbuje brać odpowiedzialności za słowo pisane na papierze lub wystukane na klawiaturze. Skutki takiego podejścia do pracy są bardzo dobrze widoczne właśnie na przykładzie Emilcina. Otóż opubliko- 30 Wszystkie wyróżnienia tekstu przez pogrubienie pochodzą od autora. 31 Mieszkańcy Emilcina uczcili rocznicę lądowania UFO, Internet: 24polska.pl, 7 maja 2007. 137

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO wane w prasie w 1978 roku hipotezy mające ów przypadek wyjaśnić można dziś śmiało uznać za nietrafione i niczego niewyjaśniające. Równie nietrafiona, a do tego brzemienna w skutkach, była słynna historia opisana przez Kobietę i Życie w 1979 roku. Brzmiała ona następująco: Prawda jest taka: zielonoskóre potworaki, które 10 maja ubiegłego roku wylądowały na łączce pod wsią Emilcin i nawiązały kontakt z przejeżdżającym tamtędy wozem Janem Wolskim to byli Ziemianie. Sprawcy tego kosmicznego kawału S. Czepuła i P. Tkiewicz odpowiadać będą z wolnej stopy przed sądem, mało jednak prawdopodobne, że opuszczą przybytek Temidy jako ludzie wolni. I niewiele zapewne pomoże znakomity obrońca mecenas S. Dorczuk (znany z tego, że nie przegrał ani jednej sprawy), gdyż akt oskarżenia zarzuca im bardzo poważne przestępstwa: wprowadzenie opinii społecznej w błąd oraz zagrożenie zdrowia ludzkiego. S. Czepuła pilot-oblatywacz odpowiadać będzie ponadto za pomalowanie helikoptera transportowego farbą emulsyjną na biało, czego do dziś nie dało się zmyć wodą z mydłem ani proszkiem IXI. Oskarżeni sami się pogrążyli, zeznając, że nie był to pospolity kawał, lecz eksperyment naukowy. Badali mianowicie, jak ludzie reagują na zjawiska nie z tej ziemi, co miało być wykorzystane w pracy habilitacyjnej dr. P. Tkiewicza pt. Dewiacje zdrowego rozsądku w oglądzie rzeczywistości pod naporem niesprawdzalnych danych. Gdyby to był bezinteresowny i bezmyślny żart dla żartu, można by ich potraktować łagodnie mówi prokurator H. Krupek ale to było przemyślane. Działanie z premedytacją, zwłaszcza naukowe, musimy potraktować z całą surowością. Redaktor Ziomecki, który pierwszy napisał w Kulturze o sensacyjnym zdarzeniu w Emilcinie, zeznał w śledztwie, że miał wątpliwości, czy istoty, które dość bezceremonialnie poczynały sobie ze starszym człowiekiem, każąc mu się obnażać w kabinie pojazdu, gdzie panował chłód i przeciąg, przynależą do innej cywilizacji. Ale zaznacza nie miałem też dowodów, że byli to Ziemianie. Nonszalanckie potraktowanie rolnika powinno doświadczonemu dziennikarzowi wystarczyć do stwierdzenia, że ma do czynienia ze zjawiskiem czysto ziemskim dopisano na marginesie protokółu przesłuchania. Pozostali świadkowie nie będą wzywani na rozprawę, 138

4. Prasowe spekulacje i nieudolne wyjaśnienia gdyż nie ulegli ciekawości dla nieziemskich spraw, oświadczając, co następuje: Sołtys wsi Emilcin: Zajmuję się gospodarką, bo mam pięcioro dzieci i muszę je kształcić, w kosmos nie zaglądam. Naczelnik gminy: Jako gminie sprawa nam absolutnie nie zaszkodziła. W związku z tym w ogóle się nią nie interesuję. Tak więc jedynie dziennikarze, którzy narobili zamieszania, rzucając się na sensacyjny temat (oprócz Kultury o zielonych ludzikach pisały i inne publikatory), będą zeznawać na procesie. Niewykluczone też, że zostaną postawieni w stan oskarżenia, jeśli prokurator dowiedzie, że bezkrytycznie podali do publicznej wiadomości wszystko, czego się od mieszkańców Emilcina dowiedzieli. Dziennikarz nie musi pisać całej prawdy i na tym polega wielka odpowiedzialność społeczna tego zawodu. Oskarżeni S. Czepuła i P. Tkiewicz mimo to są bardzo pewni siebie. Twierdzą, że celem ich pracy jest uwalnianie ludzi od stereotypowych poglądów na świat. Współczesny człowiek zmuszany do wchłonięcia nieprawdopodobnej ilości informacji i komentarzy przestaje samodzielnie reagować mówi S. Czepuła. Własne oczy i uszy nie są już mu prawie potrzebne, gdyż ponad świadectwo zmysłów i zdrowego rozsądku przedkłada gotowe formułki co mu inni powiedzą. Wiadomo zaś, że organy nieużywane stale ulegają degeneracji, następnie zanikają. Jak mięśnie nogi w gipsie. Nasze eksperymenty to nic innego, jak właśnie takie ćwiczenia rehabilitacyjne w sferze psychiki zbiorowej. Mistyfikacja w Emilcinie, okazuje się, nie była pierwszym eksperymentem lekkomyślnych naukowców. Miesiąc wcześniej wylądowali oni na ulicy Parkingowej w centrum Warszawy, tarasując wjazd do garaży hotelu Forum. No i jak pani myśli, co się stało? Jak ludzie zareagowali? Otóż wcale nie zareagowali! Nikt nic nie zauważył! mówi P. Tkiewicz. Kierowca małego Fiata, któremu zastąpiliśmy drogę, wychylił się i poinformował nas po angielsku, że przejście dla pieszych jest dalej. Wygodniej mu było myśleć, że jesteśmy zagranicznymi turystami. A co by pani zrobiła, spotykając na drodze do redakcji zielonych ludzików? zwrócił się do mnie. Odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że gdyby i inni widzieli, zanotowałabym ich relacje, a następnie 139

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO napisała artykuł. Ale gdybym była sama, nie puściłabym pary z ust w obawie przed ośmieszeniem, a też innymi konsekwencjami. Panowie zaczęli się szaleńczo śmiać, gdyż rzekomo dostarczyłam im jeszcze jednego dowodu na to, że nikt już nie ma odwagi głosić prawdy o tym, co widzi. Jak w bajce Nowe szaty króla. Na tym tle stan świadomości badanego w Emilcinie 71-letniego rolnika wzbudza podziw i najwyższy szacunek. Nie tylko śmiało opowiadał, co mu się zdarzyło, ale też nic nie dodał, nic nie ujął. Panowie S. Czepuła i P. Tkiewicz nie wątpią, że sąd ich uniewinni. Oprócz doskonałego obrońcy mają i inne atuty, z którymi wystąpią dopiero na rozprawie. Są to zdjęcia wykonane z helikoptera w różnych punktach globu, a przedstawiające nadzwyczajne autentyczne zjawiska, których nikt jeszcze nie dostrzega. Zdjęcia przekazali mi do publikacji. Prawda, że są dość szokujące? Ale na pytanie, czy oni sami Kopia artykułu S. Łuczniaka pt. Prawda o UFO w Emilcinie, który został opublikowany w Kobiecie i Życiu 1 kwietnia 1979 roku [fot. Bartosz Rdułtowski, reprodukcja zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej] 140

4. Prasowe spekulacje i nieudolne wyjaśnienia wierzą, że zielone ludziki są wśród nas, chodzą nierozpoznane po ulicach, starają się nawet o pracę w niektórych instytucjach, zwłaszcza na stanowiska ekspertów i menażerów, pan S. Cepuła udzielił wymijającej odpowiedzi: Wiele jest cudów, o których się mędrcom nie śniło 32. Historia ta została opublikowana 1 kwietnia 1979 roku, w prima aprilis. Nawet jeżeli ten szczegół umknął czytającym nie każdy patrzy na datę to wiele innych elementów artykułu w sposób niemal alarmujący sugerowało, że jest to tylko i wyłącznie żart, nie zaś faktyczne wyjaśnienie emilcińskiej zagadki. Kończąca artykuł informacja o rzekomo zrobionych przez panów S. Czepułę i P. Tkiewicza zdjęciach, które to w artykule były reprodukowane, stanowiła w tym względzie przysłowiową kropkę nad i. A jednak na historię nabrała się nie jakaś tam dziennikarska nowicjuszka, tylko poznańska publicystka naukowa, fizyk, astronom i specjalista od meteorytów Honorata Korpikiewicz. W 1989 roku głos w sprawie mistyfikacji w Emilcinie bo tak określiła ów przypadek zabrała najpierw na łamach czasopisma Wszechświat, a później w swojej książce Niebo jest w nas 33. Swój osąd w obu wypowiedziach oparła zasadniczo właśnie na artykule z Kobiety i Życia Przytaczam tutaj fragment tekstu z miesięcznika Wszechświat : Pamiętamy, jaką sensację wywołało lądowanie na polach Emilcina niezwykłego obiektu. Zwolennicy odwiedzin z Kosmosu potraktowali je jako klasyczne UFO i rozpoczęli badania, pobierając próbki ziemi, przeprowadzając wywiady itd. Wyniki tych prac okazały się rewelacyjne relacja rolnika była spójna, logiczna nie zauważono żadnych przesłanek, aby traktować to wydarzenie inaczej niż spotkanie pasażerów UFO z Ziemianinem. Socjolog specjalizujący się w badaniach UFO, którego nazwisko litościwie przemilczę, głosił, iż interpretację tę można by odrzucić jedynie na tej podstawie, że mówi ona o czymś absurdalnym i fantastycznym, lecz takie postawienie sprawy nie mieści się już w obrąbie nauki. Okazało się jednak, że w obrębie nauki nie mogły się zmieścić zbyt pochopne wnioski wyciągnięte przez naiwnych badaczy z prawdziwych, jak się okazało, faktów. 32 Łuszniak S., Prawda o UFO w Emilcinie, Kobieta i Życie, 1 kwietnia 1979. 33 Korpikiewicz Honorata, Niebo jest w nas, Książka i Wiedza, Warszawa 1989, s. 269 272. 141

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Wyjaśnienie emilcińskiego UFO było stosunkowo proste. Zdarzenie zostało wyreżyserowane przez pewnego naukowca, który pokusił się o eksperymentalne zbadanie podatności na sugestie naszego społeczeństwa. Aktorami zostali technicy opylający pola z nowoczesnego rolniczego helikoptera. Ubrani byli w odpowiednią odzież ochronną, a ręce i twarze pomalowali na zielono farbą. Sprawa znalazła swój epilog w sądzie, gdyż ów naukowiec-eksperymentator został oskarżony o wprowadzenie w błąd opinii publicznej. Jego udział w procesie był ofiarą złożona na ołtarzu nauki, nie sposób bowiem nie docenić wniosków płynących z tego pouczającego eksperymentu. Czy jednak jest on winien wprowadzenia w błąd społeczeństwa, czy raczej badacze bezkrytycznie interpretujący zaistniałe fakty jest sprawą dyskusyjną. Bliskie spotkanie w Emilcinie okazało się więc nie tyle klasycznym UFO, co klasycznym przykładem dysonansu poznawczego 34. Jak widać, Honorata Korpikiewicz nabrała się paskudnie i bez reszty. W dodatku uczyniła to w sprawie, której czołowym orędownikiem był znany z ciętego języka Zbigniew Blania. Próbując podważyć wiarygodność Blani i przebadanego przez niego dogłębnie zdarzenia w Emilcinie, pani Korpikiewicz wystawiła się łódzkiemu socjologowi na ostrzał z doprawdy ciężkiej artylerii. W kontekście primaaprilisowego artykułu i reakcji poznańskiej autorki stwierdził on m.in.: Oczywiście, nikt inteligentny nie mógł potraktować tego serio, ale, jak wiadomo, nie wszyscy są inteligentni. Doktor Honorata Korpikiewicz (...) nie zdołała się jakoś w tym rozeznać, chociaż nie przekraczało to możliwości dwunastoletniego dziecka. Zbłaźniła się tak, że lepiej już nie można (...). Uprzejmie wspomniała również o mnie, jak to dałem się nabrać, a że ma dobre serce, postanowiła litościwie przemilczeć moje personalia. Ja również mam dobre serce i nie chciałbym uchodzić za niewdzięcznika, ale jak jej nazwisko już mi się wymsknęło, to przepadło. (...) Rzeczywistość okazała się dla niej straszna. Rzekomy test podatności społeczeństwa na sugestię okazał się jedynie testem na jej głupotę, który na dodatek przeprowadziła sama na sobie! (...) Sytuacja jest straszna, ale cóż można tylko współczuć. Honorata 34 Korpikiewicz Honorata, Psychologiczny wymiar UFO, Wszechświat, nr 2, 1989, s. 26 27. 142

4. Prasowe spekulacje i nieudolne wyjaśnienia Korpikiewicz napisała to w 1989 roku jedenaście lat po Emilcinie i choć przez wszystkie te lata już nigdy nie przeczytała o żadnym procesie sądowym, jakoś nie dało jej to do myślenia. Miała jeszcze sześć lat, żeby wyprowadzić opinię publiczną z błędu, ale nic takiego nie nastąpiło. Ponieważ najtrudniej przyznać się do własnej głupoty, musi ktoś inny uświadomić opinię publiczną, co niniejszym czynię za astronoma, fizyka i specjalistkę od meteorów. Dziś może jest już profesorem, ale jeśli jej prace są równie mądre, jak tekst o Emilcinie, wypada się za naukę polską modlić wyjaśniałoby to również, dlaczego jest taka kiepska. Są na świecie piękne zawody: można być kioskarką, sprzedawczynią lodów czy bileterką, po co więc brać się za pracę umysłową, jak się nie ma do tego głowy 35. Słowa Zbigniewa Blani były mocne, lecz pomyłka naukowca do błahych nie należała. Jak już walczyć z mistyfikacjami i obalać mity, to tylko celnie, o czym pani Korpikiewicz najwyraźniej w 1989 roku zapomniała. Nieudana próba wyjaśnienia emilcińskiej zagadki w wykonaniu Honoraty Korpikiewicz była praktycznie ostatnim akordem w dywagacjach nad wiarygodnością relacji Jana Wolskiego. Późniejsze prasowe, radiowe i telewizyjne materiały niczego nowego do sprawy nie wniosły. Przewijały się w nich stare hipotezy o śnie, wódce i pilotach-żartownisiach. Kto chciał mieć problem niezwykłości zdarzenia w Emilcinie z głowy, miał do wyboru trzy równie bezzasadne próby jego wyjaśnienia. Do koloru, do wyboru... Tymczasem patrząc na sprawę obiektywnie należało przyznać, że zdarzenie pozostawało nie tylko niewyjaśnione, ale z roku na rok zyskiwało na randze, ugruntowując systematycznie swoją niekwestionowaną pozycję PRZYPADKU NUMER JEDEN W POLSKIEJ UFOLOGII! Przypadku jak powtarzali wszyscy badacze NIE DO RUSZENIA! 35 Blania-Bolnar Zbigniew, Zdarzenie w Emilcinie..., s. 228 229. 143

5. H i p o t e z a p i e r w s z a Zapewne każdy śledczy ma jakąś swoją sprawdzoną metodę dedukcyjną coś, co ułatwia mu uzyskanie możliwie jak najpełniejszego obrazu gnębiącej go zagadki oraz wyłapanie ewentualnych punktów krytycznych (czyli elementów nieprawdziwych). W moim przypadku metoda opiera się na dwóch elementach. Pierwsza rzecz, która zawsze wydaje mi się podejrzana, to gdy w danej sprawie natrafię na zbyt wiele zbiegów okoliczności. Jak wiadomo, takowe występują i każdy się z nimi w życiu spotyka, jednak zbyt duża ich kumulacja każdorazowo wywołuje u mnie włączenie się alarmu: UWAGA, COŚ TU NIE GRA! Druga sprawa to przyjmowanie założeń i układanie według nich możliwych scenariuszy. Scenariusze te pozwalają krok po kroku wyeliminować błędne tropy, aż w końcu zostaje już tylko jeden ten właściwy. W kontekście zdarzenia w Emilcinie i przygody Jana Wolskiego możliwości były tylko dwie: albo rolnik spotkał kosmitów, albo ich nie spotkał. Jako wstępne założenie przyjąłem, że Jan Wolski żadnych kosmitów w lesie nie spotkał! Choć zdawać się to mogło zupełnie bezpodstawne i nieuczciwe względem świadka, w rzeczywistości bynajmniej go nie krzywdziło. Wiedziałem bardzo dobrze, że prowadząc analizę rzetelnie i obiektywnie, ewentualna eliminacja kolejnych hipotez przeczących wersji o kosmitach doprowadzi ostatecznie do jej potwierdzenia. Jednym słowem, jeśli historia Wolskiego była autentyczna i prawdziwa, to miałem pewność, że w toku śledztwa się obroni. Początkowo, w efekcie owego założenia, w mojej głowie zaświtały dwa możliwe scenariusze wypadków. Pierwszy i zarazem najbardziej prozaiczny zakładał, że cała historia została przez Jana Wolskiego wymyślona. Rolnik nazwyczajniej kłamał. Według drugiego scenariusza Jan Wolski mówił prawdę o tym, co przeżył, lecz samo zdarzenie było sprytną mistyfikacją, której on był jedynie biernym uczestnikiem. To, co widział, nie było niczym pozaziemskim, a nasz bohater padł ofiarą perfekcyjnie opracowanej inscenizacji. Był to scenariusz, o którym jeszcze w grudniu 2011 roku rozmawiałem telefonicznie z Adamem Chrzanowskim. 145

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Ponieważ najlepiej zaczynać od najprostszych rozwiązań, jako pierwsza na warsztacie znalazła się wersja podważająca prawdomówność Jana Wolskiego. Czy było możliwe, aby wymyślił on sobie całe to zdarzenie? Aby móc zawyrokować, musiałem najpierw odpowiedzieć na dwa pytania: Czy Jan Wolski miał motyw, aby tyle osób zrobić w konia? Czy poza ewentualnymi chęciami, miał też do tego odpowiednie możliwości i wiedzę? Pytanie pierwsze wymagało, abym przyjrzał się samemu Janowi Wolskiemu na ile było to oczywiście możliwe, zważywszy na czas (trzydzieści pięć lat), jaki upłynął od zdarzenia na łące, oraz na to, że rolnik już od ponad dwóch dekad nie żył. Jan Wolski doczekał się m.in. obszernego wywiadu zamieszczonego w dziesiątym numerze Ekspresu Reporterów z 1981 roku. Podobnie, jak w przypadku zamieszczonego dwa i pół roku wcześniej wywiadu ze Zbigniewem Blanią, przeprowadzający wywiad dziennikarz ukrył się pod pseudonimem Jan II Wywiadowca. Na zdjęciu tylna okładka broszury [za: archiwum Bartosza Rdułtowskiego] 146

5. Hipoteza pierwsza Zacząłem od hipotetycznych korzyści, jakie na rozpowiadaniu o zajściu mógł osiągnąć Jan Wolski. W zasadzie na myśl przychodzić mogły dwa kierunki finansowy oraz psychologiczny. Kierunek finansowy upadł dość szybko. W zasadzie od razu! I bynajmniej nie dlatego, że sam Wolski temu zaprzeczał, podkreślając, że nie robi niczego dla zysku, a to, o czym opowiada faktycznie widział. Gdyby opowiadał swoją historię dla pieniędzy, to jego życie potoczyłoby się inaczej. Tymczasem na zdarzeniu w Emilcinie pan Jan mało tego, że nic nie zyskał i majętniejszym się nie stał, to jeszcze wiele stracił. Oto, jak wypadki te przedstawił Ekspres Reporterów w 1981 roku, w którym Wolski był gwiazdą jednego z numerów: Od tamtego czasu nic się nie przytrafiło? Dom mi się spalił dwa lata temu. Jak doszło do pożaru? Nie wiem. Może od zwarcia? (...) Dostał pan jakieś odszkodowanie, jakąś pomoc? Dziewięć tysięcy odszkodowania. Cementu nie dali, dopiero w tym roku trochę. I nie pojawił się z pomocą żaden dziennikarz, filmowiec piewcy pańskiego Bliskiego Spotkania Trzeciego Rodzaju? Rodzina mi trochę pomogła. Bo żona mi z tego umarła. Dom się spalił, przyszły mrozy, musieliśmy z żoną wynieść się ze spaniem do stodoły. Przeziębiła się i z tego umarła. (...) Widzę z tyłu gospodarstwa postawiony jakiś mały murowany domek... Tam się właśnie wprowadzę na zimę. Wtedy będzie można rozwalić ten spalony i stawiać na jego miejscu. Żeby był jakiś przytułek. Postawi pan znowu dom drewniany? W drewnie zdrowiej, ale teraz budować w drewnie za drogo. Trochę mam siporeksu, trochę cegły prywatnej, od krewniaka ściągnięta aż z Małopolski, to wystarczy. Aby pobudować. Aby tylko był przytułek 36. Na samym spaleniu domu oraz śmierci żony nieszczęścia Wolskiego się nie zakończyły. 36 Jan II Wywiadowca, Gwiazda Ekspresu Reporterów : Jan Wolski, Ekspres Reporterów, nr 10, 1981, s. 149. 147

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Krzysztof Drozd i Jan Wolski w trakcie rozmowy na polanie, na której doszło do emilcińskiego incydentu lata osiemdziesiąte [za: archiwum Krzysztofa Drozda] 37 Ibidem, s. 145-1. Ma pan zdaje się trzech synów? Teraz dwóch. Jeden zginął mi niedawno. Elektryk z zawodu. Poszedł do pracy i z pracy nie wrócił. Znaleźli go rano w lasku po drodze, nieżywego. Pobity? Władze nie zezwoliły oglądać. Powiadomiły tylko później, żeby pochować ciało. Jak to, nie wiadomo, co się stało? Dopiero co dostałem zawiadomienie z Kraśnika, z prokuratury, że śledztwa umorzone z powodu braku dowodów. (...) Istna czarna seria: spalenie się domu, oszukańcze odszkodowanie, potem zgon żony, śmierć syna... 37. 148

5. Hipoteza pierwsza Oczywiście ktoś mógłby powiedzieć: a co to ma wszystko do ewentualnych korzyści materialnych. Otóż ma dużo. Gdyby Jan Wolski na relacji o swoim zagadkowym spotkaniu cokolwiek zarobił, to w chwili, gdy spalił mu się dom, nie poszedłby mieszkać podczas mrozów z żoną do stodoły! Inaczej też wyglądałaby budowa nowego domu nie takie byłoby tempo prac. W trakcie mojego śledztwa dotarłem do wielu osób, które rozmawiały z Janem Wolskim na temat jego przygody. Nikt, ale to dosłownie nikt, nie potwierdził, aby Wolski czegokolwiek oczekiwał w zamian za przedstawienie swojej relacji. A pytałem m.in.: Małgorzatę Sawicką autorkę pierwszej radiowej audycji o Janie Wolskim pt. Łąka na skraju wszechświata, nagranej 18 czerwca 1978 roku, oraz autorkę artykułu o Emilcinie z 1984 roku, który został opublikowany w Przekroju 38, Krystynę Adamczyk która w lipcu 1978 roku wraz ze swoim ojcem Henrykiem Pomorskim nagrała dwudziestotrzyminutową relację Jana Wolskiego, Krzysztofa Drozda który w 1987 roku zorganizował w Lublinie Seminarium Emilcińskie i z Janem Wolskim się kilkukrotnie widywał. Wszyscy potwierdzali zupełną bezinteresowność Jana Wolskiego! Pytałem też mieszkańców Emilcina: Czy status życiowy Wolskiego zmienił się po tym, jak 10 maja 1978 roku zaczął opowiadać o swoim przeżyciu? Same nieszczęścia go spotkały, tyle się zmienił jego status taką odpowiedź usłyszałem kilkukrotnie. Jedyną materialną korzyścią odniesioną przez Jana Wolskiego, jaką udało mi się wyłapać w kontekście jego spotkania z rzekomo kosmicznym autobusem i jego załogą, była wyprawa z wnuczkiem nad polskie morze w 1984 roku, sponsorowana przez Szczeciński Klub Popularyzacji i Badań Niezidentyfikowanych Obiektów Latających. Ale to chyba trochę mało jak na potwierdzenie chytrego planu wzbogacenia się na rewelacjach o UFO! Oglądając zdjęcia Wolskiego z lat osiemdziesiątych, zauważyłem jeszcze, że prezentował się na nich już znacznie dostojniej niż w trakcie trzech sesji badawczych ze Zbigniewem Blanią i jego ekipą z czerwca 1978 roku. Wol- 38 Sawicka Małgorzata, Emilcin po 6 latach, czyli kariera niezwykłej łąki, Przekrój, 4 listopada 1984. 149

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Pamiątkowy emblemat z III Ogólnopolskiego Zjazdu Ufologicznego w Lublinie [za: archiwum Krzysztofa Drozda] ski pozował do zdjęć w szykownym płaszczu. Moje podejrzenia od razu ostudził Krzysztof Drozd, informując mnie, że zdjęcia były robione prawdopodobnie po niedzielnej mszy na taką okazję ludzie zawsze wkładają to, co mają najlepsze. Jan Wolski podczas przemówienia w trakcie III Zjazdu Ufologicznego, który odbył się w Lublinie w dniach 20 22 września 1985 roku [za: archiwum Krzysztofa Drozda] 150

5. Hipoteza pierwsza Krzysztof Drozd podczas prelekcji w trakcie pierwszej części tzw. Seminarium Emilcińskiego w Lublinie 16 maja 1987 roku [za: archiwum Krzysztofa Drozda] Weryfikując motyw finansowy, zamiast jego potwierdzenia znalazłem szereg dowodów na to, że Jan Wolski był zupełnie niezainteresowany wzbogacaniem się. Mówiąc językiem potocznym: pieniądze to nie była jego bajka! Ale równocześnie z negacją pierwszego z hipotetycznych motywów odnalazłem pewne fakty, które mogły potwierdzać drugi wątek psychologiczny. Jak łatwo można było zauważyć, Jan Wolski wielokrotnie udzielał wywiadów przybyłym do niego dziennikarzom. W późniejszym czasie bywał również na zjazdach i spotkaniach ufologicznych: III Ogólnopolski Zjazd Ufologiczny w Lublinie 20 22 września 1985 roku 39, Seminarium Emilcińskie w Lublinie/Emilcinie 16 17 maja 1987 roku (był uczestnikiem drugiej części imprezy). Wolski był ewidentnie bardzo chętny do współpracy z przybywającymi do niego badaczami. Bywało, że sam wykazywał inicjatywę, czasem 39 Warto wspomnieć, że I Ogólnopolski Zjazd Ufologiczny odbył się w Krakowie w dniach 23 25 września 1983 roku. 151

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Pamiątkowa fotografia wykonana przed domem Jana Wolskiego w trakcie wizji lokalnej drugiej części tzw. seminarium emilcińskiego 17 maja 1987 roku [za: archiwum Krzysztofa Drozda] w dość nieprzewidywalny sposób. Zbigniew Blania opisuje na przykład takie zdarzenie: Na polanie Jan Wolski wyszedł z zaskakującym pomysłem. A wiecie, panowie, o ile wam to nie przeszkadza, to mógłbym zdjąć koszulę i byście zobaczyli, czy oni jakichś znaków nie zostawili na ciele 40. W kontekście wielu dni, jakie Jan Wolski poświęcił Zbigniewowi Blani i jego ekipie na wywiady oraz badania, nie sposób było nie zadać pytania: Czy Wolski robił to wszystko zupełnie bezinteresownie? I nie chodzi tu bynajmniej o to, czy wymyślił on tę historię, aby pobierać pieniądze za jej opowiadanie. To mogłem śmiało wykluczyć. Chodzi raczej o coś znacznie bardziej prozaicznego. Czerwiec nie jest u rolników miesiącem wolnym od obowiązków w gospodarstwie. Tymczasem Wolski całymi godzinami opowiadał Blani i Kietlińskiemu o zielonych potworakach i kosmicznym autobusie, jeździł po lekarzach i oprowadzał wszystkich po łące. Czy siedem- 40 Blania-Bolnar Zbigniew, Zdarzenie w Emilcinie..., s. 103. 152

5. Hipoteza pierwsza dziesięciojednoletni rolnik z Emilcina lubił to niespodziewane zamieszanie wokół własnej osoby? To mogło sugerować, że jego relacja została zmyślona z pobudek psychologicznych, z chęci zaistnienia i bycia w centrum uwagi. Jedną z osób, do których dotarłem podczas mojego śledztwa, była emerytowana pielęgniarka z Opola Lubelskiego Halina Ceglarska. Tuż przed śmiercią Jana Wolskiego opiekowała się nim podczas kilkunastodniowego pobytu w tamtejszym szpitalu. To właśnie ona, jako pierwsza osoba, zwróciła moją uwagę na to, że Wolski był, jej zdaniem, typem gawędziarza. Twierdziła, że w kółko opowiadał wszystkim o swoim spotkaniu z 1978 roku. Po kilku dniach pobytu w szpitalu tę historię znały już wszystkie pielęgniarki i salowe z oddziału, na którym przebywał mężczyzna. Zainteresowany tym wątkiem zapytałem kilku starszych mieszkańców Emilcina, czy uważają, że Jan Wolski lubił snuć opowieści. Dwoje potwierdziło. Na moje pytanie: Czy było tak już przed zdarzeniem z 1978 roku? otrzymałem już tylko jedno potwierdzenie. Jan Wolski opowiada o swoim spotkaniu z UFO podczas III Zjazdu Ufologicznego, który odbył się w Lublinie w dniach 20 22 września 1985 roku [za: archiwum Krzysztofa Drozda] 153

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Pomysł, że Jan Wolski mógł zmyślić całą historię, aby mieć temat do gaworzenia i bycia w centrum uwagi, był ciekawy. Na pewno nie mogłem go zlekceważyć. Z drugiej strony dobrze pamiętałem uwagi Wolskiego cytowane przez Zbigniewa Blanię, jak choćby tę zamieszczoną poniżej, wygłoszoną przez rolnika podczas pobytu u neurologa: Gdybym jeszcze tak dwa tygodnie był przez panów badany, mordowany, to bym pewnie fiołka dostał w głowie. [Śmieje się.] Bo, wie pani, ja nie mam wykształcenia umysłowego. Fizyczną mam pracę. A tu mnie męczą różnymi pytaniami umysłowymi 41. Również Krystyna Adamczyk (obecnie Malesa), która 6 lipca 1978 roku wraz ze swoim ojcem Henrykiem Pomorskim przeprowadziła obszerny wywiad z Janem Wolskim, kategorycznie zaprzeczyła temu, aby Wolski szukał rozgłosu: Wolski nie wyglądał na człowieka zainteresowanego tym szumem, który był wokół niego. Był, jak gdyby, obok tego. Mówił nam, że gdyby wiedział, że będzie takie zamieszanie, to nic by nie mówił, bo on nie ma czasu na to. A oni go na badania ciągali, po lekarzach i testy na prawdomówność mu robili. Nie wyglądał mi na człowieka, który chciałby nagrać sobie temat i pokazać się z nim w mediach 42. Może zatem Jan Wolski czuł się zwyczajnie zobowiązany do ciągłego poświęcania czasu różnym dziennikarzom, badaczom czy zwykłym turystom, którzy tłumnie zaczęli zjeżdżać do Emilcina, aby osobiście wysłuchać jego relacji? Zapytany o opinię Krzysztof Drozd ocenił sytuację następująco: Wolski był człowiekiem miłym, spokojnym, mającym zawsze na wszystko czas i nielubiącym odmawiać innym. I to właśnie te cechy jego osobowości decydowały o tym, że praktycznie każdemu przybywającemu do jego gospodarstwa turyście poświęcał swój czas. Do wniosków Krzysztofa Drozda dodałbym jeszcze jedno. Sądzę, że Jan Wolski żył w przeświadczeniu w którym zresztą utwierdzały go setki przybywających doń osób że przytrafiło mu się coś wyjątkowego i niezwykłego. Jako porządny człowiek chciał się tym swoim niezwykłym przeżyciem ze wszystkimi dzielić. 41 Blania-Bolnar Zbigniew, Zdarzenie w Emilcinie..., s. 198. 42 Rozmowa autora z Krystyną Adamczyk (obecnie Malesa) przeprowadzona 16 marca 2013 roku. 154

5. Hipoteza pierwsza Po wielokrotnym odsłuchaniu licznych oryginalnych wypowiedzi Jana Wolskiego odniosłem wrażenie, że to, iż tak dużo opowiadał on o wydarzeniu z 10 maja 1978 roku, nie było powodem, dla którego owo zdarzenie wcześniej zmyślił. Wręcz przeciwnie, to silna wiara w autentyczność owych wydarzeń nakazywała mu dzielić się tą historią z każdym, kto o to grzecznie poprosił. To zaś, że Wolski zwrócił się do Zbigniewa Blani i dr. Ryszarda Kietlińskiego z prośbą o sprawdzenie, czy nie ma na plecach jakichś śladów, było moim zdaniem dowodem na to, że Wolski zwyczajnie zaangażował się emocjonalnie w dochodzenie prowadzone przez Blanię, a dotyczące jego historii. Czy wszystko to, o czym do tej pory napisałem, oznacza, że Jan Wolski był kryształowo czysty i nie miał swoich grzeszków? Zbigniew Blania tworzył w swoich artykułach i książkach obraz Wolskiego niezdolnego do kłamstwa i kombinowania. Czy było tak w rzeczywistości? Otóż Blania sam tej tezie zaprzeczył, cytując choćby taką wypowiedź rolnika: Poruszyliśmy też sprawę zapachu w pojeździe. Wolski twierdził, że czuł jakąś intensywną woń, której nie znał i nie potrafił rozpoznać, choć przypominała mu ona zapach siarki. Była tak intensywna, że przesiąkła nią jego jesionka, i tak trwała, że czuć ją było jeszcze dwa, trzy dni po zdarzeniu. Krył się z tym przed żoną, którą często bolała głowa, gdyż bał się, że jak powie o jesionce, wina za ból głowy spadnie na niego. Nie mówił też o tym nikomu ze wsi, bo mogłoby to dojść do niej okrężną drogą 43. Trudno powyższego zachowania Jana Wolskiego nie nazwać kombinowaniem. A już na pewno nie sposób stwierdzić, że był on niezdolny do przewidywania czyichś reakcji i umiejętnego przeciwdziałania ich ewentualnym negatywnym skutkom. Wolski głupi nie był. Był prosty. Jednak głupi i prosty to nie to samo! Inny ciekawy fakt, jaki udało mi się ustalić podczas wielomiesięcznego śledztwa, dotyczył sprawy alkoholu. Nieprawdą było, że Jan Wolski był zupełnym abstynentem i nigdy nie pił. Przynajmniej dwie osoby potwierdziły mi, że widziały, jak Wolski podczas spotkań na początku lat osiemdziesiątych spożywał z gośćmi wódkę. Kazimierz Maciąg, mieszkaniec Emilcina, powiedział jeszcze więcej: Jak Wolski był młody, to jak inni lubił się napić. 43 Blania-Bolnar Zbigniew, Zdarzenie w Emilcinie..., s.102. 155

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Ale potem praktycznie pić przestał. Kieliszek od święta. Nie to co jego synowie oni od wódki nie stronili 44. Oczywiście wyciąganie na podstawie tych relacji wniosku, że w dniu zdarzenia Jan Wolski był pijany, byłoby bardzo pochopne. Istotne i warte zapamiętania jest coś zupełnie innego. Otóż twierdzenie o zupełnym unikaniu alkoholu przez Wolskiego nieco mijało się z prawdą! Jak miało się później okazać, nie był to jedyny fakt, który w toku mojego śledztwa przeczył utartym przez trzydzieści pięć lat opiniom o incydencie w Emilcinie i jego bohaterach... Wracając do zasadniczego tematu tego rozdziału, mogłem stwierdzić, że oba hipotetyczne motywy Jana Wolskiego wyglądały kiepsko, żeby nie powiedzieć fatalnie. Postanowiłem jednak dać hipotezie ostatnią szansę i sprawdzić, czy Jan Wolski miał odpowiednie możliwości do stworzenia mistyfikacji? Aby odpowiedzieć na to pytanie, musiałem poszukać źródeł jego ewentualnej ufologicznej wiedzy. Najpierw sprawdziłem program telewizyjny z dni poprzedzających zdarzenie (6 9 maja 1978 roku). Nic ciekawego nie znalazłem. Następnie w jednym z katalogów w Bibliotece Jagiellońskiej (w której ogromnym gmachu na dwa miesiące praktycznie zamieszkałem) ustaliłem, jakie lokalne czasopisma wychodziły w 1978 roku w Lublinie i okolicy. Natrafiłem na cztery warte uwagi gazety: Sztandar Ludu, Kurier Lubelski, Głos Świdnika i Kamenę. Następnie skrupulatnie przeszukałem ich styczniowe, lutowe, marcowe, kwietniowe i majowe wydania poza Głosem Świdnika, którego w Jagiellonce nie było. Z jego sprawdzeniem musiałem czekać aż do mojego marcowego (2013) pobytu w Lublinie, gdzie w Wojewódzkiej Bibliotece Publicznej im. Hieronima Łopacińskiego Głos Świdnika dokładnie przeglądnąłem. Jedyne ciekawe publikacje, które mogłem wiązać z relacją rolnika z Emilcina, znalazłem w Kurierze Lubelskim. Były to dwa artykuły z serii Przez szkiełko futurologii autorstwa Zygmunta Pikulskiego: Krasnoludki są na świecie z 22 kwietnia oraz Jak daleko w kosmos? z 29 kwietnia. Choć oba łączyły się z kosmitami, trzeba by wykazać się nie lada ignorancją, aby przypisać im rolę impulsu i wzorca do stworzenia przez Wolskiego jego relacji. Ponieważ w prasie lokalnej nie znalazłem dosłownie nic, postanowiłem zerknąć na pisma ogólnokrajowe. Jednym z nich był Przekrój, w którym na coś trafiłem. Otóż 7 maja 1978 roku a więc trzy dni przed zdarzeniem 44 Rozmowa autora z Kazimierzem Maciągiem przeprowadzona 15 marca 2013 roku. 156

5. Hipoteza pierwsza w Emilcinie ukazały się dwa artykuły: UFO fantazja czy rzeczywistość 45 oraz O przybyszach z kosmosu 46. Czyżby w końcu jakiś ślad? W jednym z artykułów przeczytałem następujący fragment: Wielu wybitnych naukowców, zarówno amerykańskich, radzieckich, jak i zachodnioeuropejskich, stwierdza dzisiaj autorytatywnie: UFO pojawiają się naprawdę! Nie ulega już dzisiaj wątpliwości, że dotychczas nierozpoznane obiekty latające pojawiają się w sferze naszej planety. Krążą wokół niej, a według Allena Hynka, także często lądują na niej, badają i zdarza się, że załoga tych obiektów niewiadomego pochodzenia (co nie oznacza, iż są to zielone ludziki, jakieś żywe istoty, bo mogą to być roboty) opuszcza pojazd i pojawia się na Ziemi. Jedno jest bezsprzeczne: UFO nie są produktami współczesnej nam techniki (...) 47. Drugi artykuł stanowił wywiad z Andrzejem Donimirskim i do sprawy niczego nowego nie wnosił. Również pierwszy tekst, choć pojawiały się w nim informacje o zielonych ludzikach czy też o lądowaniu kosmitów na Ziemi, trudno było uznać za ewentualne źródło informacji, na bazie których Jan Wolski mógł stworzyć swoją, co by nie mówić, wielowątkową i skomplikowaną relację. Co ciekawe, nie byłem bynajmniej pierwszą osobą, która rozważała kwestię ewentualnego wzorowania się Jana Wolskiego na prasie ufologicznej. Sprawą tą, choć nieco inaczej niż ja, jeszcze w 1978 roku zajęli się dr Ryszard Kietliński i Zbigniew Blania. Psycholog dr Ryszard Kietliński z Uniwersytetu Łódzkiego pisze Zbigniewa Blania który towarzyszył mi w pierwszej fazie badań, odkrył kolegę Wolskiego, mieszkańca pobliskiej wsi Leonin. Pochwalił się on przed sąsiadami, że czytuje o latających spodkach i że kiedyś mówił o tym Wolskiemu. Była nawet mowa o jakichś wycinkach prasowych 48. Wątek owego kolegi Jana Wolskiego rzekomo zainteresowanego UFO Zbigniew Blania porusza również w swojej książce. W tym przypadku jednak to nie dr Ryszard Kietliński wpada na jego trop. 45 (JJ), UFO fantazja czy rzeczywistość, Przekrój, 7 maja 1978. 46 Miśkowiec Barbara, O przybyszach z kosmosu, Przekrój, 7 maja 1978. 47 (JJ), UFO fantazja czy rzeczywistość... 48 Blania Zbigniew, Człowiek we wnętrzu UFO, Przekrój, 30 lipca 1978. 157

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Doktor Kietliński chciał, byśmy podskoczyli do sąsiedniej wioski, Leonina. Dowiedzieliśmy się bowiem od synów Wolskiego, że odwiedził ich niedawno mieszkający tam stary znajomy ojca. Interesował się ponoć podobnymi sprawami i przyniósł nawet jakieś gazety oraz wycinki prasowe. Tłumaczył Wolskiemu, co to mogło być, ale ten nie za bardzo słuchał, uznawszy, że znajomy bzdurzy. Co było w gazetach i o czym traktowały wycinki, Jan Wolski też nie wiedział, ponieważ ich nie przeczytał, ani nawet nie przejrzał. Nie uważałem tej sprawy za zbyt ważną. Prawdę mówiąc, miałem ją za niewartą zachodu błahostkę, gdyż w wycinkach nie mogło być nic, co by dało klucz do wyjaśnienia zajścia. Poza tym wizyta znajomego miała miejsce już po fakcie, więc musiałby przychodzić tu wcześniej, czemu Wolscy zaprzeczali, a nie było powodów, by im nie wierzyć. Mapka najbliższych okolic Emilcina stan na koniec lat siedemdziesiątych [opracował Krzysztof Piechota, za: Lucjan Znicz, Niezidentyfikowane Obiekty Latające tom czwarty, KAW, Gdańsk 1991, s. 284] 158

5. Hipoteza pierwsza Jednakże doktor Kietliński wydawał się pokładać w wycinkach pewne nadzieje, a że lubił chwytać byka za rogi, naciskał, byśmy zaraz pojechali je obejrzeć. No więc pojechaliśmy do Leonina. Posiadacz wycinków okazał się starszym panem na emeryturze. Wyjaśniliśmy mu cel naszej wizyty i poprosiliśmy o pokazanie wycinków, które, jak twierdził, od dawna zbierał. Jeśli doktor Kietliński spodziewał się stosu artykułów o UFO, to musiał się rozczarować, gdyż wśród wycinków była tylko jedna agencyjna notatka o zaobserwowaniu UFO. Miał też emeryt kupkę gazet z zakreślonymi tytułami. Przejrzeliśmy je wszystkie. Żadnego materiału o UFO nie było 49. W przytoczonej historii znacznie bardziej niż to, że kolega Jana Wolskiego nie posiadał jakiegoś znaczącego archiwum, zaskoczyła mnie niechęć Zbigniewa Blani do zweryfikowania tego wątku. W końcu każdy element historii Wolskiego należało sprawdzić i chwała dr. Ryszardowi Kietlińskiemu, że był w tej kwestii stanowczy. Również ja postanowiłem profesjonalnie wykonać swoje zadanie i... przez blisko dwa miesiące prowadziłem ufologiczną kwerendę prasy polskiej z lat 1973 1980. Dotarłem do prawie trzystu artykułów, co okazało się niezwykle pomocne w weryfikacji jednej z kolejnych hipotez. Ogromną pomocą w poszukiwaniach służyło mi wydane prywatnym sumptem opracowanie Bronisława Rzepeckiego i Krzysztofa Piechoty pt. Bibliografia polskiej publicystyki ufologicznej 1947 1997. Szczerze mówiąc, początkowo nie miałem pojęcia, że taki samizdat w ogóle istnieje. Na informacje o nim natrafiłem w książce UFO nad Polską autorstwa właśnie Rzepeckiego i Piechoty 50. Ponieważ czołowego polskiego ufologa, za jakiego bezwzględnie uważam Bronisława Rzepeckiego, znałem od blisko dwudziestu lat i bywałem w jego domu, gdy mieszkał jeszcze na krakowskim Kazimierzu, zadzwoniłem do niego z prośbą o wypożyczenie mi owej bibliografii. Dzięki niej w ciągu kilku dni sporządziłem listę kilkudziesięciu czasopism do przewertowania. Moje szperanie w polskiej prasie zaowocowało tym, że gdyby Bibliografię polskiej publicystyki ufologicznej wydać dzisiaj, byłaby przynajmniej o połowę grubsza. Zaowocowało ono też dotarciem do kilkunastu obszernych artykułów, które z jednej strony poprzedzały zdarzenie 49 Blania-Bolnar Zbigniew, Zdarzenie w Emilcinie..., s. 144. 50 Piechota Krzysztof, Rzepecki Bronisław, UFO nad Polską, Nolpres, Białystok 1996, s. 51. 159

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Bronisław Rzepecki (po lewej) podczas I Zjazdu Ufologicznego, który odbył się w Krakowie w dniach 23 25 września 1983 roku [za: archiwum Krzysztofa Drozda] w Emilcinie, a z drugiej szeroko rozpisywały się o tzw. bliskich spotkaniach trzeciego i czwartego stopnia. Poniżej podaję ich listę: Donimirski Andrzej, Mieszkańcy gwiazdozbioru Reticulum [cykl: Czy jesteśmy sami w kosmosie (20)], Trybuna Robotnicza, 29 30 sierpnia 1975, Donimirski Andrzej, Porwanie brazylijskiego farmera [cykl: Czy jesteśmy sami w kosmosie (14)], Trybuna Robotnicza, 19 20 lipca 1975, Donimirski Andrzej, Porwanie brazylijskiego farmera uprowadzenie [cykl: Czy jesteśmy sami w kosmosie (15)], Trybuna Robotnicza, 25 27 lipca 1975, Uprowadzony przez Marsjan? Trybuna Robotnicza, 11 listopada 1975, Blania Zbigniew, Czy latające talerze lądowały na ziemi, Odgłosy, 28 listopada 1976, Mostowicz Arnold, Bezpośrednie randez-vous [cykl: Zagadka latających spodków (4)], Tygodnik Demokratyczny, 1 sierpnia 1976, Mostowicz Arnold, Dziwne zdarzenia na szosie [cykl: Zagadka latających spodków (5)], Tygodnik Demokratyczny, 8 sierpnia 1976, 160

5. Hipoteza pierwsza Mostowicz Arnold, Ślady po lądowaniu i relacje o gościach [cykl: Zagadka latających spodków (6)], Tygodnik Demokratyczny, 15 sierpnia 1976, Mostowicz Arnold, Spotkania z ludzikami [cykl: Zagadka latających spodków (7)], Tygodnik Demokratyczny, 22 sierpnia 1976, Mostowicz Arnold, Przy pomocy hipnozy [cykl: Zagadka latających spodków (8)], Tygodnik Demokratyczny, 29 sierpnia 1976, Blania Zbigniew, Bliskie spotkania [cykl: Niebo pełne UFO (5)], Przegląd Techniczny Innowacje, 14 sierpnia 1977, Blania Zbigniew, Przypadek Betty Hill, Prawo i Życie, 25 grudnia 1977, Blania Zbigniew, Bliskie spotkania [cykl: UFO (5)], ITD, 12 lutego 1978, Blania Zbigniew, Małe istoty [cykl: Krajobraz UFOlandii (8)], Nowa Wieś, 19 lutego 1978, Blania Zbigniew, Nieproszeni goście z kosmosu? [cykl: Krajobraz UFOlandii (9)], Nowa Wieś, 26 lutego 1978, Blania Zbigniew, Podobni do człowieka [cykl: Krajobraz UFOlandii (10)], Nowa Wieś, 5 marca 1978, Kopia fragmentu artykułu Zbigniewa Blani pt. Bliskie spotkania, który został opublikowany w Przeglądzie Technicznym Innowacje 14 sierpnia 1977 roku [fot. Bartosz Rdułtowski, reprodukcja zbiorów Biblioteki Jagiellońskiej] 161

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Blania Zbigniew, Obserwatorzy ziemi? [cykl: UFO (7)], ITD, 5 marca 1978, Blania Zbigniew, Przybysze z Gwiazdozbioru Sieci [cykl: Krajobraz UFOlandii (12)], Nowa Wieś, 19 marca 1978, Dostałem więc odpowiedź na jedno z ważniejszych pytań. Czy temat bliskich spotkań z załogantami UFO był przed Emilcinem znany polskim czytelnikom? Tak bezsprzecznie był, przynajmniej tym, którzy na część z powyższych artykułów natrafili i z ich treścią się zapoznali. Co konkretnie pisano w polskiej prasie na temat bliskich spotkań trzeciego i czwartego stopnia? Tu pojawiał się mały problem. Gdybym miał w którejś z wymienionych wcześniej publikacji znaleźć jakiś dokładny wzorzec, na bazie którego Jan Wolski mógł stworzyć swoją relację, to szanse na to miałem mizerne, żeby nie powiedzieć zerowe. Podobnie zresztą rzecz miała się z książkami na temat UFO wydanymi w Polsce przed relacją Wolskiego. W zasadzie jedyną, która sprawę bliskich spotkań podejmowała, była publikacja Na tropie kosmicznych braci autorstwa Andrzeja Olszewskiego z 1977 roku. Problem polegał na tym, że relacja Jana Wolskiego zawierała z jednej strony kilka tzw. UFO-niezmienników (typowych cech bliskich spotkań, powtarzających się w różnych raportach), a z drugiej cały szereg elementów nigdy wcześniej nieopisanych, a przynajmniej mi nieznanych! Na pierwszym miejscu owej listy, niepasującej mi do wzorca standardowych bliskich spotkań, był... opisany przez Wolskiego OBIEKT! Miałem więcej niż pewność, że gdyby to Jan Wolski zmyślił sobie całą historię, to pojazd domniemanych kosmitów byłby taki, jak opisywali go inni autorzy podobnych rewelacji dysk, talerz, obiekt w kształcie jaja, stożka lub sfery i co najważniejsze STAŁBY NA KILKU PODPORACH (NÓŻKACH)! Tymczasem Wolski opowiadał o autobusie z czterema wirkami po bokach, wiszącym w powietrzu i lekko podnoszącym się i opadającym. Moja szeroko zakrojona kwerenda prasowa potwierdziła zatem tylko to, o czym w artykule Człowiek we wnętrzu UFO pisał Zbigniew Blania: w literaturze polskiej pochodzącej sprzed 10 maja 1978 roku były liczne materiały o bliskich spotkaniach, nie ma najmniejszego dowodu, że Jan Wolski któryś z nich czytał, nawet gdyby czytał wszystkie, na ich podstawie z pewnością nie byłby 162

5. Hipoteza pierwsza w stanie wymyślić tak niezwykłej i skomplikowanej historii, jak ta, którą od 10 maja 1978 roku w kółko wszystkim powtarzał. Czy to mnie jakoś zaskoczyło. Nie bardzo. Praktycznie wszyscy, którzy mieli styczność z Janem Wolskim i zagłębili się nieco w historię incydentu emilcińskiego, podkreślali, że wątpią, aby mężczyzna kłamał i zmyślał. Jego wiarygodność nie budziła wątpliwości badających go osób. Dla przykładu plastyk Tadeusz Baranowski, który w czerwcu 1978 roku wraz z drugim rysownikiem Grzegorzem Rosińskim przybył do Emilcina, aby na podstawie opisów Wolskiego stworzyć portret załogantów i ich statku, na pytanie czy wierzył Wolskiemu? poczynił następującą uwagę: Nie miałem żadnych wątpliwości. Ani ja, ani przybyli tam z różnymi urządzeniami naukowcy. W tamtych czasach w ogóle trafić coś na ten temat to nawet mnie było trudno. Wręcz niemożliwe. I jak Grzegorz Rosiński rysował portrety pamięciowe, a pan Wolski na bieżąco go poprawiał, to rzeczywiście zatykało wszystkich na widok tego, co powstawało na rysunku. Ten prosty człowiek opowiedział prawdę 51. Także ja słuchając w późniejszym etapie mojego śledztwa archiwalnych wypowiedzi Jana Wolskiego nie miałem wątpliwości, że ów siedemdziesięcioletni rolnik jest do bólu szczery i niczego nie zmyśla. To się zwyczajnie czuło w każdym jego zdaniu! Zresztą Wolski czynił też uwagi, które potwierdzały moje wcześniejsze przypuszczenia. Nie gonił on za sensacją i byciem w centrum uwagi. On to zwyczajnie uważał za swój obowiązek w zaistniałej sytuacji. Na jednym z nagrań zwróciłem uwagę na taką oto wymianę zdań Wolskiego z bodaj dr. Ryszardem Kietlińskim 52 : R.K.: Wie pan co, ja to bym chciał wejść tam do środka. J.W.: Gdzie do tego pojazdu? R.K.: Tak. J.W.: Życzyłbym sobie, żeby pan, a nie ja! To bym chętnie się zamienił. Życzyłbym sobie, żeby nie mnie to spotkało, tylko pana. (...) Teraz to bym gębę zamknął, gdybym wiedział, że takie potem badania będę miał, że tak sobie głowę będę łamał. Ja już jestem po siedemdziesiątce. Na co mi to! Słowa te Jan Wolski wypowiada tak szczerze i prostodusznie, że doprawdy trudno przypuszczać, aby był on na tyle wyrachowanym człowiekiem i dobrym aktorem, aby nabrał wszystkich, którzy mieli z nim styczność. 51 E-mail od Tadeusza Baranowskiego do fundacji Nautilius. 52 Rozmowa dr. Ryszarda Kietlińskiego z Janem Wolskim z 21 czerwca 1978 roku. 163

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Żeby ten wątek śledztwa definitywnie zamknąć, postanowiłem jeszcze poddać analizie porównawczej dostępne mi relacje Jana Wolskiego utrwalone w wersji audio. Chodziło mi o to, aby mieć pewność, co dokładnie powiedział rolnik z Emilcina. Jednym słowem, wszelkie artykuły i książki, w których wypowiedzi Wolskiego było na pęczki, postanowiłem pominąć. W trakcie ich redakcji mogło bowiem dojść nawet do poważnych wypaczeń i przekłamań. A mnie zależało na tym, by przyjrzeć się szczegółom, by móc wyłapać ewentualne zmiany w opowieści Wolskiego. Mimo całkiem pokaźnego materiału badawczego i niemal dwóch dni poświęconych na to zadanie analiza porównawcza wypowiedzi mężczyzny nie wykazała jakichś szczególnych nieścisłości. W zasadzie to, co uderzało z wypowiedzi Wolskiego, to konsekwencja, z jaką powtarzał całą historię. W kontekście pierwszej hipotezy mój wniosek był następujący: Było zwyczajnie niemożliwe, aby Jan Wolski sam wymyślił całe to zdarzenie. Jak słusznie podkreślał Zbigniew Blania, incydent emilciński był pełen tzw. UFO-niezmienników. Aby wymyślić swoją historię, rolnik z Emilcina musiałby być bardzo dobrze obyty w literaturze ufologicznej. Tego typu zainteresowania z pewnością nie uszłyby uwadze jego bliskich i sąsiadów. Wolski musiałby bowiem czytać nie tylko lokalną prasę, co czynił ponoć sporadycznie ( Sztandar Ludu ), ale też studiować książki i prasę ogólnokrajową. A i to nie gwarantowałoby sukcesu. Musiałby bowiem jeszcze umieć wiele rzeczy ze sobą połączyć i wykombinować na ich podstawie coś nietuzinkowego! Jeżeli sprawa ewentualnego zmyślenia historii przez Jana Wolskiego była praktycznie wykluczona, to jeszcze bardziej trudne do uwierzenia pozostawało, aby mężczyzna nabrał na swoje hipotetyczne konfabulacje wszystkich badających to zdarzenie. Na koniec należało zauważyć, że poza zmyśleniem owej historii rolnik spod Lublina musiałby spreparować ślady, co już zupełnie zdawało się wykraczać poza jego możliwości. Jednym słowem, hipoteza tłumacząca zagadkę Emilcina mistyfikacją autorstwa Jana Wolskiego była moim zdaniem zupełnie nietrafiona i łatwa do obalenia. Jeśli istniało jakieś logiczne wyjaśnienie całej tej niezwykłej historii, to na pewno nie takie... Musiałem szukać dalej. 164

6. S t r a c h Kolejna na liście hipotez była tajna operacja służb specjalnych PRL. To właśnie w niej pokładałem największe nadzieje na wyjaśnienie emilcińskiej zagadki. Pod koniec 2012 roku postanowiłem co nieco powęszyć w tej sprawie w Instytucie Pamięci Narodowej. Miałem swoją wstępną koncepcję i byłem niezmiernie ciekaw, czy znajdzie ona potwierdzenie w archiwalnej dokumentacji. Równocześnie zdecydowałem po raz kolejny przeczytać obie książki Zbigniewa Blani (Obecność UFO oraz Zdarzenie w Emilcinie), a także artykuły dotyczące historii Jana Wolskiego. Doświadczenie i intuicja (czy to nie to samo?) podpowiadały mi, że jeśli cały ten incydent jest nieprawdą, to gdzieś musi być klucz umożliwiający udowodnienie tego. Ponowna lektura relacji Jana Wolskiego obszernie przytaczanych przez Zbigniewa Blanię opłaciła się. Znalazłem w nich bowiem coś dziwnego, coś niepokojącego... Tym czymś była reakcja Wolskiego, a w zasadzie jej brak, na wyjątkowo stresującą sytuację. Taką, ponad wszelką wątpliwość, musiało być domniemane spotkanie z wątłymi istotami o zielonych twarzach i dłoniach oraz ich wiszącym nad łąką pojazdem. Tymczasem z wypowiedzi przytaczanych przez Blanię wynikało, że... Wolski się nie bał! Zauważył to również Blania, który pisał: (...) z reakcjami lękowymi Wolskiego było coś dziwnego: powinien się przecież mocno wystraszyć, a on twierdził, że się nie bał 53. Również podczas przesłuchania prowadzonego przez dr. Ryszarda Kietlińskiego Jan Wolski potwierdził swoją, można by rzecz, ambiwalentność wobec całego zajścia. Na pytanie, czy się denerwował, odpowiedział, że nie. Zapytany, czemu nie uciekał, odpowiedział, że nie miał jak. Jan Wolski: Mieli nogi jak my (...), ale szli tak sprytnie i lekuchno. My chodzimy ciężej, oni tak postępowali, jakby nogi same ich niosły. Choć wolno szli. 53 Blania-Bolnar Zbigniew, Zdarzenie w Emilcinie..., s. 103. 165

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Ryszard Kietliński: A nie zdziwiło to pana, że harcerze albo myśliwi tak chodzą? Wolski: Tak na razie to mnie nie zdziwiło, bo nie było kiedy. Kietliński: To w którym momencie zobaczył pan, że jest tu coś dziwnego? Wolski: Jak oni usłyszeli turkotanie wozu, to zaczęli się na mnie odwracać i spoglądać do tyłu. I jak podjechałem bliżej, to zobaczyłem te ich zielone twarze. No to wtedy to mnie zdziwiło. Ale i ja w tę stronę jechałem, to jadę dalej. Tam był taki strumyczek, czyli potok, choć wtedy same błoto tam było. Oni chcieli przez to błoto przeskoczyć, ale jeden trochę w nie wdepnął. Niedużo. I zaraz za tym strumyczkiem rozeszli się na boki i wsiedli mi z obu stron na furę. Zgrabnie tak, sprytnie wskoczyli... Kietliński: A koń się ich nie przestraszył? Wolski: Nic. Jechał sobie dalej. Ani się bał, jak byli blisko, ani jak wskoczyli na wóz. Kietliński: A jak panu wskoczyli na furę, to co pan sobie wtedy pomyślał? Wolski: No cóż miałem myślić? Wolska: On to nie jest taki przejmujący. Kietliński: No nie, ale pani by się nie przestraszyła? Wolska: Ja tam bym może umarła ze strachu. Kietliński: Myślę, że chyba każdy by umarł, jakby dwaj zieloni ludzie na wóz mu wskoczyli. Wolski: Panie, co to takim być na świecie, żeby tak od strachu umierać. Kietliński: Wie pan, ale jak się ogląda takie rzeczy... i to, o których się nie słyszało i nie widziało, to chyba strach? Wolski: No to trudno. A jakbym ze zwierzętami jakimiś jechał i jakby mi nic nie mówiły, to bym nie jechał? Kietliński: Chyba by pan uciekał, jak zobaczyłby pan jakieś zwierzęta, których pan nie zna... Wolski: Gdyby mi nic nie mówili, to bym nie uciekał. Kietliński: No, a nie pomyślał pan, że krzywdę panu zrobią? Wolski: A no to trudno. Kietliński: Łatwo mówić trudno. Wolski: A jakbym miał uciec? Ostawić konia i uciekać od nich? 166

6. Strach Kietliński: No, ale jak już pan zauważył, że mają zielone twarze... zawrócić konia i z powrotem. Wolski: A to już nie było kiedy, bo oni byli blisko 54. Co najmniej dziwna wydała mi się również zmiana w zachowaniu Jana Wolskiego tuż po incydencie. Z przytoczonej rozmowy i wielu innych wypowiedzi Wolskiego można wywnioskować, że zdarzenie nie wywarło na nim większego wrażenia. Tym dziwniejsze jest zatem to, że zaraz po nim, gdy dotarł do domu, był ewidentnie zmieniony. Jak zeznała jego żona: Wchodzi do mieszkania, a było zimno w te czasy, z rana to był nawet przymrozek. Taki zmieniony na twarzy, czy to od tego zimna, czy co, i pyta o chłopaków, gdzie są? Pomyślałam, że coś się z kobyłą stało, że zachorowała, bo tak stanął, patrzy i pyta się o chłopaków. Niech no polecą na łąkę mówi to zobaczą tam jakiś pojazd i takich zielonych ludzi 55. Dziwne zachowanie Jana Wolskiego zauważył też jego syn. Jak pisze Zbigniew Blania: W pobliżu był tylko najstarszy syn, Józef. Kiedy zobaczył ojca stojącego w progu, także on pomyślał, że coś się stało, bo ojciec był wyraźnie zmieniony. Zawołał stojącego akurat przy drodze sąsiada Bolesława Miotłę i obaj czym prędzej pobiegli na polanę. Jan Wolski wyprzągł w tym czasie klacz i wolno poszedł za nimi 56. Dlaczego zatem Jan Wolski nie zdenerwował się w momencie zadziałania bodźca, tylko dopiero gdy bodźca już nie było? Niewątpliwie była to zagadka i zarazem pierwsza rysa na wiarygodności jego relacji. Zresztą nie tylko mnie zachowanie Wolskiego zdziwiło. Jakiś czas później na jednym z internetowych blogów znalazłem taką oto wypowiedź: Przedziwne jest (...) zachowanie samego głównego bohatera. Konia z rzędem dla tego, kto w tak ekstremalnej, niewyobrażalnej wręcz sytuacji postępować będzie tak, jak zachowywać się miał Jan Wolski. W najlepszym razie adekwatnym zachowaniem do takiej sytuacji byłoby mimowolne oddanie moczu (...) 57. 54 Blania-Bolnar Zbigniew, Zdarzenie w Emilcinie..., s. 120 121. 55 Ibidem, s. 93. 56 Ibidem. 57 Łaszczyk Michał, Saga Emilcina, blog: Mroczna sztuka ogłupiania, 15 czerwca 2011. 167

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Zbigniew Blania miał jednak swój pogląd na przytoczone fakty. W artykule Mariusza Ziomeckiego, pochodzącym z drugiej połowy 1978 roku, znalazłem taki fragment: Tym, co najbardziej zastanawiało w relacji Wolskiego, był spokój, jaki zachował w obliczu zielonych istot : wydaje się, że bardziej na miejscu byłaby reakcja nerwowa, strach, a nawet szok. Ze sprawą tą wiąże się najczęstszy kierunek krytyki podejmowanej przez osoby z zewnątrz pisze Z. Blania. Badania galwanometryczne nie wykazywały żadnych zmian napięcia bioelektrycznego skóry świadka, kiedy relacjonował nawet najbardziej niesamowite fragmenty swojej przygody. W pewnym momencie wykryto jednak, że badany nie reaguje również na inne bodźce, aktualnie występujące. W efekcie Bolesław Miotła (po lewej) i Józef Wolski (po prawej) jako pierwsi pobiegli na polanę, gdy dowiedzieli się o zajściu z udziałem Jana Wolskiego [za: archiwum Bartosza Rdułtowskiego] 168

6. Strach uznano, że Wolski nie rozpoznał sytuacji, w której się znalazł, jako zagrażającej. Stwierdzono również, że cechuje go niska reaktywność (charakterystyczny dla różnych ludzi stosunek siły reakcji bodźców wywołujących ową reakcję) oraz całkowity prawie brak reakcji orientacyjnej: Nawet podczas badań z użyciem psychogalwanometru, co było dla niego doświadczeniem nowym i powinno go choć trochę zainteresować (aparat zaopatrzony w skalę, elektrody podłączone do palców itp.), nie okazał on najmniejszego zainteresowania ani czynnościami, ani przyrządem, ani wynikami 58. Zdaniem Zbigniewa Blani wszystko było więc w porządku, gdyż Jan Wolski był zwyczajnie niepodatny na stres. A jednak, czego Blania najwyraźniej nie zauważył, ów stres pojawił się u Wolskiego, tylko że z dużym opóźnieniem. Dlaczego jego reakcja była taka opóźniona, zrozumiałem dopiero wówczas, gdy odkryłem, co naprawdę wydarzyło się w Emilcinie 10 maja 1978 roku... Tymczasem w moich wnioskach z ponownej lektury obu książek Zbigniewa Blani oraz dostępnych mi prasowych artykułów nie było żadnych konkretów. A jednak miałem silne przeświadczenie, że z relacją Wolskiego COŚ BYŁO NIE TAK! Powodem nie było bynajmniej to, że owa relacja sama w sobie była niezwykła nie w tym rzecz! Choć nie umiałem tego sprecyzować, byłem wręcz przekonany, że studiując dostępne mi artykuły, obie książki Blani oraz niepublikowane wczesne wersje artykułów Witolda Wawrzonka, do których szczęśliwie dotarłem, coś istotnego umknęło mojej uwadze. Wiedziałem, że było to COŚ znacznie ważniejszego niż brak strachu u Jana Wolskiego. Zresztą ów brak strachu też pozostał dla mnie podejrzany, mimo zapewnień Blani, że sprawa jest zrozumiała i nie rzutuje negatywnie na wiarygodność incydentu emilcińskiego. W mojej głowie uporczywie kołatała się myśl: COŚ TU NIE GRA! Moim problemem pozostawało jednak to, że nie miałem bladego pojęcia CO... 58 Ziomecki Mariusz, Emilcin, UFO i ufolodzy, Kultura, 5 listopada 1978. 169

7. Z m r o k ó w P R L To, że Jan Wolski nie wymyślił sobie opisywanego przez siebie zdarzenia z 10 maja 1978 roku, było dla mnie raczej pewne. Zresztą było to oczywiste nie tylko dla mnie. Jak w głowie prostego chłopa mogło się urodzić coś tak fantastycznego. On musiał coś zobaczyć! 59 tak Sylwia Weremczuk podsumowała opowieść Wolskiego, którą przedstawiła swojemu dziadkowi Henrykowi Pomorskiemu. Wszystko, co do tej pory ustaliłem, wskazywało na to, że Jan Wolski mówił prawdę. Może zatem 10 maja 1978 roku faktycznie spotkał dwie drobne istoty o zielonych twarzach i dłoniach, ubrane w siwoczarne kostiumy, które zaprosiły go do dziwnego obiektu wiszącego nad łąką? W tym miejscu należałoby zadać następujące pytanie: Czy to, że Wolski wszystko to widział, stanowi automatyczny dowód, że pod Lublinem lądowali kosmici? A co, jeśli istniało jeszcze inne wyjaśnienie tej historii? Takie właśnie inne rozwiązanie emilcińskiej zagadki miałem w głowie już od pamiętnej rozmowy z Adamem Chrzanowskim, do której doszło w grudniu 2011 roku. A co, jeśli to była akcja naszych służb specjalnych? rzucił wówczas Adam. Poszperałem w sieci. Hipoteza taka nie zyskała nigdy rozgłosu. W zasadzie przez trzydzieści pięć lat nikt nie zajął się jej weryfikacją, bo chyba nikt zwyczajnie na nią nie wpadł! Znalazłem tylko jeden wpis, który sugerował zbliżone rozwiązanie: Mam pytanie do moderatora co sądzi o Janie Wolskim i wydarzeniach z lat siedemdziesiątych, czy była to mistyfikacja służb specjalnych, bo podobno pan Blania-Bolnar trafił na jakiś ślad kierujący do ZSRR. Niestety nie udało mi się dotrzeć do tych materiałów. Pozdrawiam 60. 59 Rozmowa autora z Sylwią Weremczuk, wnuczką Henryka Pomorskiego, przeprowadzona 16 marca 2013 roku. 60 http://www.ufo-relacje.pl/viewtopic.php?p=3016&sid=6bcd93fa9a8371a202d7de1f3 20bc8de. 171

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Ciekawą w tym kontekście informację usłyszałem od Małgorzaty Sawickiej. Wspominając swój reportaż z Janem Wolskim, przeprowadzony 18 czerwca 1978 roku, lubelska dziennikarka stwierdziła: Gdy uzyskałam zezwolenie od szefa Radia Lublin, pojechałam najpierw na milicję do Opola Lubelskiego. Bo z milicją nie było się łatwo skontaktować, więc chciałam zacząć od nich. Chciałam też najpierw poznać wersję milicji co oni o tym myślą? Ten milicjant z Opola Lubelskiego, do którego ja dotarłam i który wypowiada się w moim reportażu, już poza mikrofonem nieoficjalnie powiedział mi, iż nie jest wykluczone, że historia z Emilcina to jakiś «desant» nieprzyjaciół z Zachodu. Że nie wykluczają takiej możliwości 61. Ciekawe były również informacje podane przez Małgorzatę Sawicką w artykule z 1984 roku, a więc sześć lat po wydarzeniach emilcińskich: Dwa razy się tylko zdenerwował (Jan Wolski przyp. B.R.). Raz na milicjantów, zaraz po tym zdarzeniu, bo nie dość, że trzy dni po zgłoszeniu na miejsce przyjechali, gdy ślady po osobliwych gościach krowy po trzykroć przydeptały, to jeszcze kiedy całą historię opowiadał, tak głośno się śmiali, że chyba na opolskiej szosie było słychać. A drugi raz jakoś wkrótce potem przyjechali tacy dwaj, wysocy, dobrze odżywieni, pewni siebie, całkiem jakby z wysokich władz byli, i prosili, żeby opowiedzieć, to czemu nie, ale pod domem, już po wszystkim, kierowca powiada: A my w to nie wierzymy. A ja was nie zmuszam odrzekł i chyba w złą godzinę to słowo wymówił, bo za trzy dni ten sam kierowca przyjechał z innym urzędnikiem, też dobrze odżywionym, i mówi, ale tak jakoś niegrzecznie i jakby rozkazywał: To proszę jeszcze raz opowiedzieć! A on na to: Pan nie wierzy, to po co ja mam drugi raz czas mitrężyć? A wtedy ten postawny urzędnik: Ja mogę pana zmusić! Zaśmiał się tylko on, co po nocach bez strachu furmanił, w wojnę Niemców się nie bał. Dziwnych gości się nie zląkł, miałby się jakiegoś urzędnika przestraszyć? Odwrócił się, do stodoły po- 61 Rozmowa autora z Małgorzatą Sawicką przeprowadzona 17 marca 2013 roku. 172

7. Z mroków PRL szedł, a oni pokręcili się koło domu jeszcze z godzinę, ale jakoś nie zmuszali 62. Czemu nasze służby (i jakie) interesowały się Janem Wolskim? Niestety, Małgorzata Sawicka nie pamięta, skąd miała informację o wizycie domniemanych ubeków. Choć artykuł z 1984 roku pisała po powtórnym pobycie w Emilcinie, mało pamiętała z tamtych wydarzeń: Pamięć mam zdecydowanie emocjonalną. Dziadek Wolski bardzo mi w niej utkwił, bo jego relacja była czymś niezwykłym. Ale najwidoczniej praca nad artykułem z 1984 roku już na mnie takiego wrażenia nie zrobiła, bo mało co z niej pamiętam 63. Dzięki ogromnej pomocy Krzysztofa Drozda z Lublina w trakcie mojego śledztwa dotarłem również do innego świadka w kontekście przedstawionych wcześniej informacji można rzecz, że naocznego! Był nim Ryszard Ceglarski, który w maju 1978 roku jako technik kryminalistyki pojawił się z patrolem MO u Jana Wolskiego. Jakby na przekór sugestiom zawartym w materiale Małgorzaty Sawickiej od Ceglarskiego usłyszałem, że: UB sprawą się zupełnie nie interesowało! 64. Szczerze mówiąc, było to dla mnie dziwne. Sprawa bowiem nie była błaha. Jej rozgłos w prasie był taki, że zainteresowanie zdarzeniem przez UB było już nie tyle uzasadnione, co wręcz logiczne i konieczne. A może nasze służby interesowały się sprawą, ale... dyskretnie? Zresztą dziwna (niejasna) była również kwestia samej wizyty milicji u Wolskiego. Dlaczego? Ponieważ jak się przekonałem co innego pisano na ten temat w artykułach, a co innego usłyszałem od naocznego świadka tych wydarzeń... 62 Sawicka Małgorzata, Emilcin po sześciu latach, czyli kariera niezwykłej łąki, Przekrój, 4 listopada 1984. 63 Rozmowa autora z Małgorzatą Sawicką przeprowadzona 17 marca 2013 roku. 64 Rozmowa z Ryszardem Ceglarskim przeprowadzona 15 marca 2013 roku. 173

Milicja w Emilcinie Co zatem na temat udziału milicji w weryfikacji zdarzeń emilcińskich pisała PRL-owska prasa? Dziennikarz lokalnego (wydawanego w Lublinie) Sztandaru Ludu Stanisław Jadczak w artykule Mamy swoje UFO cytował na przykład słowa porucznika Stanisława Plisa, kierownika komisariatu MO w Opolu Lubelskim: W dwa dni po zdarzeniu dostałem telefon od kierownika szkoły w Skokowie, że ma sensację w szkole, że dzieci rozgadały się, nie uważają na lekcjach, żeby ktoś od nas przyjechał do Emilcina. Wysłałem dwóch milicjantów, jednym z nich był sierż. sztab. Stanisław Ciuba, człowiek stateczny i zrównoważony (...) 65. Z kolei Krzysztof Lengiewicz z Panoramy pisał 25 czerwca tak: Meldunek wpłynął, należało więc przystąpić do normalnego działania. Na miejsce wydarzenia udał się sierżant sztabowy C. z kierowcą. Poprosił świadka, by zaprowadził go na łączkę i opowiedział, co też naprawdę widział 66. Tymczasem Barbara Wardas z Kulis również 25 czerwca donosiła: Gdzieś w dwa dni po przygodzie ojca syn Wolskiego przyszedł do GS-u w Opolu i znalazł wdzięcznych słuchaczy. Ktoś gorliwy zadzwonił do komendy i przekazał rewelacje. Dwaj milicjanci udali się do Emilcina 67. Jeszcze inaczej pisze o tym Witold Wawrzonek, który jako pierwszy przeprowadził wywiad z Janem Wolskim. Opisując w swoim artykule wydarzenia z pamiętnego 10 maja 1978 roku, stwierdza: Tymczasem Wolski położył się na łóżku. Był wykończony tym, co mu się przydarzyło (...). Skąd mógł wiedzieć, że tak szybko odlecą tym... tym... tym czymś. Gdyby to przewidział, nikomu by o tym nie powiedział, a tak... A może by tak milicję zawezwać?! Toż oni przecież specjaliści, złodzieja to nawet po paru dniach potrafią znaleźć! Psy specjalne 65 Jadczak Stanisław, Mamy swoje UFO, Sztandar Ludu, 17 18 czerwca 1978. 66 Lengiewicz Krzysztof, Kontakt, Panorama, 25 czerwca 1978. 67 Wardas Barbara, Marsjanie pod Lublinem, Kulisy, 25 czerwca 1978. 174

7. Z mroków PRL mają, po śladach ich puszczą i psy znajdą. Może i oni gdzieś jeszcze w lesie siedzą? Może wcale nie odlecieli, a tylko skryli się w olszynce? Około godziny 10.30 do zabudowań Wolskich przyjechali dwaj milicjanci z posterunku w Opolu Lubelskim. Wysłuchali opowieści Wolskiego, po czym udali się na miejsce zdarzenia. Po półgodzinnym badaniu sprawy doszli do wniosku, że ktoś chyba zrobił Wolskiemu kawał. Może traktorzyści, którzy dokonywali wtedy oprysków na polach i mieli zielone rękawice? zastanawiali się. Że Wolski mógł napotkać Marsjan, to przecież bzdura, bo czy istnieje życie na Marsie? Dwa dni później w tej samej sprawie ponownie interweniowali milicjanci z posterunku w Opolu Lubelskim. Stało się to za sprawą dzieci z gminnej szkoły zbiorczej w Skokowie, które rozdyskutowały się o UFO z Emilcina. Prawomyślny dyrektor szkoły, chcąc jak najprędzej ukrócić te niebezpieczne dyskusje, niezwłocznie doniósł o tym organom MO w Opolu, które podjęły stosowne działania. Oj dzieci, dzieci, źle się bawicie! 68 Miałem zatem trzy terminy przybycia milicjantów do Wolskiego: w dniu zdarzenia (10 maja) według Witolda Wawrzonka, dwa dni po zdarzeniu (12 maja) zdaniem Barbary Wardas, trzy dni po zdarzeniu (13 maja) zdaniem Małgorzaty Sawickiej. Do tego można dodać, że według dziennikarza Stanisława Jadczaka, cytującego kierownika komisariatu MO w Opolu Lubelskim, dwa dni po zdarzeniu milicja pojechała do szkoły w Skokowie. A jak tamte wydarzenia przedstawił mi ich uczestnik Ryszard Ceglarski? Ryszard Ceglarski: Wiadomość o zdarzeniu w Emilcinie przyszła na komisariat MO w Opolu Lubelskim, najprawdopodobniej do dyżurnego. Ten zgłosił to komendantowi, który zdecydował, by wysłać całą ekipę. Bartosz Rdułtowski: Po ilu dniach od zdarzenia pojechaliście do Emilcina? Ceglarski: To było chyba na drugi dzień. Byliśmy na pewno pierwszym patrolem, który tam pojechał. Przed nami nikogo z milicji u Wolskiego nie było. W Emilcinie była cała ekipa dochodzeniowa. Nazwisk uczestników już nie pamiętam. Było nas kilku milicjantów. Na miejscu właś- 68 Wawrzonek Witold, Incydent emilciński, UFO, nr 13, 1992. 175

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO ciwie niczego nie stwierdziliśmy. Żadnych śladów. Pozostała nam tylko rozmowa z tym człowiekiem. Rdułtowski: Czemu w prasie z 1978 roku były informacje, że pojechało tam tylko dwóch milicjantów? Ceglarski: Nie wiem. Nas było więcej cała standardowa ekipa dochodzeniowa. Ja pracowałem jako technik kryminalistyki. Pojechałem po to, aby ewentualnie zabezpieczyć ślady i zrobić ich zdjęcia 69. Dlaczego PRL-owska prasa wstydziła się przyznać, że milicja potraktowała opowieść rolnika na tyle poważnie, że wysłała tam ekipę dochodzeniową wraz z technikiem kryminalistyki? A może było to zwykłe niedoinformowanie dziennikarzy? zastanawiałem się. W końcu komendant MO w Opolu Lubelskim nie musiał się spowiadać pismakom, ilu i jakich funkcjonariuszy przeznaczył do weryfikacji historii o lądowaniu pod Lublinem kosmitów! Z wypowiedzi udzielonych w czerwcu 1978 roku prasie przez milicjantów z Opola Lubelskiego wynikało, że sprawę traktowali z przymrużeniem oka. Albo też mieli prikaz, aby właśnie tak zaprezentować dziennikarzom oficjalne stanowisko milicji. Popatrzyłem jeszcze raz na stosowny fragment artykułu z Panoramy : Mój wniosek był taki mówi sierżant że dziadek po prostu zasnął i wszystko mu się śniło. (...) Na koniec prosi o niepodawanie jego nazwiska. I tak ma dość kłopotów i różnych pytań. Od kiedy los zetknął go z tą sprawą, stał się obiektem nieustannego zainteresowania. Moim zdaniem to tylko wymysł. A rolę prasy widzę w uspokajaniu. Powiedziałem synowi Wolskiego: jakby się pokazali jeszcze raz, to niech da nam znać... Sprawa, o której nawet mówić trudno, tym bardziej nie dawała się zaprotokołować. Sierżant C.: Czy pan sobie wyobraża podobne rzeczy w oficjalnym meldunku? Czy to w ogóle byłby jakiś dokument? Na wszelki wypadek mówi por. Stanisław Plis, kierownik komisariatu w Opolu Lubelskim konsultowałem się z różnymi poważnymi ludźmi. Między innymi z nauczycielami z tutejszych szkół. 69 Rozmowa Bartosza Rdułtowskiego z Ryszardem Ceglarskim przeprowadzona 15 marca 2013 roku w Opolu Lubelskim. 176

7. Z mroków PRL Większość była zdania, że temu rolnikowi coś się przywidziało, może na skutek tych filmów w telewizji. O to nietrudno, gdy podziała sugestia. Nawet mój syn, gdy dowiedział się o wydarzeniach w Emilcinie, następnego dnia zobaczył UFO. Wytłumaczyłem mu, zrozumiał i już mu przeszło. Dyrektor szkoły w Skokowie nie był podobno do końca przekonany, że było to tylko złudzenie. No, nie wiem, jak się do tego ustosunkować. Mieć takie wątpliwości... 70 Skoro poruszyłem już sprawę organów ścigania, postanowiłem zająć się także śladami. W swoim drugim artykule o Emilcinie Konrad Turowski, powołując się na informacje od Zbigniewa Blani, stwierdził: Czy pozostały jakieś dowody na miejscu, gdzie ów rolnik miał spotkać pozaziemskich przybyszów? Owszem, wykryto m.in. odciski stóp w żadnym razie nie będące stopami człowieka. Niestety, ślady te nie zostały należycie zabezpieczone i po prostu już je zadeptano, nim tam dojechałem. Widzieli je jednak dwaj dorośli synowie 71-letniego gospodarza oraz funkcjonariusze MO z pobliskiego posterunku 71. Sześć dni później Konrad Turowski pisał już nieco inaczej: Funkcjonariusze MO, którzy dokładnie zbadali całą sprawę, twierdzą, że na miejscu żadnych śladów, a już zwłaszcza mogących świadczyć o wizycie pozaziemskich istot, nie znaleźli. Tylko na przestrzeni około 20 metrów widać było trawę wyraźnie wyskubaną przez konia 72. O śladach pisał również Mariusz Ziomecki w Kulturze : Na terenie łąki Wolskiego i otaczającego ją lasu przybysze mieli pozostawić pewną ilość różnych śladów swej obecności (smugi na pokrytej rosą trawie, odciski obuwia o kształcie regularnych prostokątów i półkolistej, wklęsłej podeszwie, czarne pióra ptasie niezwykle bo idealnie równo odcięte itp.) 73. 70 Lengiewicz Krzysztof, Kontakt... 71 Turowski Konrad, Czy 71-letni rolnik mówi prawdę? Mgr Z. Blania specjalista od UFO wierzy w relację o wizycie istot pozaziemskich, Kurier Polski, 6 czerwca 1978. 72 Turowski Konrad, Niesamowita opowieść rolnika z Emilcina, Kurier Polski, 12 czerwca 1978. 73 Ziomecki Mariusz, Emilcin, UFO i ufolodzy... 177

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO W rozmowie z Ryszardem Ceglarskim poruszyłem również i ten temat. Rdułtowski: Co stwierdziliście na miejscu? Ceglarski: Nic, ale to absolutnie nic tam nie stwierdziliśmy! Żadnych śladów! On pokazał nam to miejsce, tam były takie olszyny. I żadnych śladów nie było! Ani gałązki z tych olszyn nie były połamane... Tam normalnie nie było nawet z czego zrobić zdjęcia. Rdułtowski: A czy pokazywał ślady odcisków stóp? Ceglarski: Nie było żadnych śladów odcisków stóp. Nie było nic! Żadnych śladów po lądowaniu pojazdu. Po prostu nie było nic! Tam były olszyny. Gdyby tam coś lądowało, to te gałązki byłyby połamane! Byłyby też ślady na miejscu lądowania. On nam pokazywał to miejsce, ale żadnych śladów nie było. A te drzewa były gęste i wysokie. Gdyby coś tam lądowało, to byłyby połamane gałęzie 74. Ryszard Ceglarski potwierdzał więc to, co podkreślali wszyscy, poza jednym nieszczęsnym artykułem Konrada Turowskiego. Kiedy do Emilcinia dotarli milicjanci, a było to prawdopodobnie w piątek, 12 maja 1978 roku, poza wyjedzonym przez konia miejscem na łące, inne ślady stóp istot, wydeptanej ścieżki w trawie, wyrwanych kłosów były już zatarte, a konkretnie zadeptane przez miejscowych. Mogłem się jeszcze zastanawiać nad ostatnią uwagą pana Ceglarskiego iż na olszynach brak było połamanych gałązek. Jego zdaniem sugerowało to, że żaden obiekt tam nie lądował. Moim zdaniem, a widziałem zdjęcia tego miejsca z 1978 roku, przestrzeń na łączce była wystarczająca, aby obiekt tam zawisł bez łamania gałęzi drzew. Sprawa ewentualnego lądowania tam a w zasadzie zawiśnięcia nad gruntem jakiegoś wehikułu pozostawała zatem otwarta. Przynajmniej dla mnie. 74 Rozmowa Bartosza Rdułtowskiego z Ryszardem Ceglarskim przeprowadzona 15 marca 2013 roku w Opolu Lubelskim. 178

Cel operacji Powróciłem myślami do mojej rozmowy z Adamem Chrzanowskim. Wciąż nie dawało mi spokoju jedno z jego spostrzeżeń: Zarówno obiekt, jak i istoty mogły być częścią sprytnie przygotowanej mistyfikacji. Bartek, zwróć uwagę, że żaden element tego, co opisał Jan Wolski, nie wykracza poza możliwości techniczne naszych służb z 1978 roku!. Zaczynało robić się naprawdę ciekawie... Jeśli Emilcin rzeczywiście stanowił tajną operację PRL, to... tym, co widział Jan Wolski, był zapewne jakiś przygotowany specjalnie wehikuł oraz grupa czterech... przebierańców. Jaki cel mogła mieć cała ta przedziwna operacja? To akurat mieliśmy już z Adamem Chrzanowskim z grubsza omówione i zagadki dla nas to nie stanowiło. Ogólnie scenariusz był prosty i logiczny. W kraju pełnym coraz większych napięć społecznych mediom potrzebne były tematy zastępcze, odwracające uwagę od istotnych dla Polski spraw. Polski przypomnijmy, bo niektórzy już chyba o tym zapomnieli będącej od końca II wojny światowej krajem zależnym i podporządkowanym komunistycznej wierchuszce ZSRR (tak samo jak pozostałe kraje bloku wschodniego). Obecnie Polaków w niedoszłej drugiej Irlandii ogłupia się serialami, teleturniejami i newsami o matce Madzi, a dobija występami naszej kadry piłki kopanej (kiedyś nożnej)... Według naszego (Adama i mojego) scenariusza zdarzenie w Emilcinie mogło być sprytnie zaplanowanym rzekomym bliskim spotkaniem z UFO, które miało stanowić impuls do masowego zainteresowania się polskiego społeczeństwa tematyką ufologiczno-paranormalną. Tematyką na co wszystko wskazywało traktowaną wcześniej w Polsce marginalnie. Zdarzenie w Emilcinie mogło też stanowić pretekst do tworzenia artykułów ufologicznych i ogólnospołecznej dyskusji na ten temat. Emilcińska mistyfikacja mogła również mieć w założeniu doprowadzenie do czegoś jeszcze ważniejszego: miała wywołać falę kolejnych obserwacji UFO, czyli stworzyć tzw. efekt domina. 179

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Dla każdego, kto choć trochę interesował się historią polskiej ufologii, musiało być jasne, że to właśnie niedługo po Emilcinie w Polsce rozpoczął się oficjalny i zalegalizowany przez PRL ruch ufologiczny! A kiedy się to dokładnie stało? Otóż miało to miejsce w czasie stanu wojennego! Czy był to zbieg okoliczności? Czy podejrzenie, że za Emilcinem stały szare eminencje z jakiejś komórki służb specjalnych było pozbawione sensu i merytorycznych podstaw? Wręcz przeciwnie. Na wstępnym etapie weryfikacji wszystko przemawiało za pełną realnością takiej hipotezy! Jednak była to wciąż tylko robocza hipoteza, a scenariusz jakkolwiek ciekawy pozostawał jedynie scenariuszem. Aby wszystko to potwierdzić, czekała mnie benedyktyńska praca. Musiałem dotrzeć do setek zakurzonych materiałów, poszperać w nich oraz odpowiedzieć na kilka ważnych pytań. Myśl o tym, że moja kwerenda w IPN oraz Archiwum Państwowym dostarczy mi materiałów, które potwierdzą powyższe przypuszczenia, sprawiała, że ciarki przechodziły mi po plecach! Dla polskiej ufologii byłby to prawdziwy cios! Emilcin stanowi bowiem dla niej swoistą świętość. Udowodnienie, że zdarzenie w Emilcine stanowiło mistyfikację, byłoby wyjątkowo smutnym uczczeniem trzydziestej piątej rocznicy owych wydarzeń. A rocznica zbliżała się szybkimi krokami. Czy do 10 maja poznam prawdę o tych wydarzeniach? prawie codziennie, gdy próbowałem zasnąć, zadawałem sobie to pytanie. Pewnie dlatego zacząłem mieć problemy z zasypianiem! Najważniejsze pytanie, jakie stawiałem sobie, przeszukując archiwa, brzmiało: Czy w 1978 roku taką mistyfikację można było przygotować i przeprowadzić? Mówiąc inaczej, czy było technicznie możliwe, aby widziany przez Jana Wolskiego obiekt był prototypem opracowanym na potrzeby owej operacji specjalnej, zaś załogantów stanowili ucharakteryzowani oficerowie SB lub ich współpracownicy? Najpierw ponownie prześledziłem dostępną mi literaturę, skupiając się na fragmentach dotyczących opisu obiektu i istot z Emilcina, a w zasadzie istot i obiektu, bo wolałem zacząć od sprawy łatwiejszej. Na to przynajmniej liczyłem. Co ciekawe, nie byłem wcale pierwszą osobą, która taką analizę w swoich badaniach zdarzenia w Emilcinie zasygnalizowała. Nie byłem też pierwszą, która robiła to po to, aby zdecydować, czy przypadkiem 10 maja 1978 roku Jan Wolski nie spotkał... Ziemian! 180

W lasku koło szkoły Po przejechaniu obok tablicy z napisem Przyrownica zwolniłem. Dochodziła godzina dziesiąta trzydzieści. Sunąc powoli przez wioskę, szukałem wzrokiem budynku szkoły. Gdy zauważyłem jadący z naprzeciwka samochód, zatrzymałem się i uchyliwszy szybę, pomachałem ręką do kierowcy. Gdy wiśniowy mercedes stanął, zapytałem: Gdzie jest budynek szkoły w Przyrownicy? Za sto metrów po lewej stronie odpowiedział wąsaty mężczyzna. A czego szukacie? zapytał, patrząc na napis znajdujący się na boku samochodu, który oznajmiał: Wydawnictwo Technol odkrywamy sekrety historii. Interesują nas wydarzenia z 1978 roku odparłem i z zainteresowaniem czekałem na reakcję. Byłem jednym z tych dzieciaków rzucił kierowca z uśmiechem ale nie mam czasu na rozmowy. Żegnam! I jak szalony odjechał. Nie ukrywam, że przez moment przeszło mi przez myśl, aby ruszyć za nim. Z dogonieniem mojego świadka problemu by nie było, choć pewnie kilka przepisów drogowych musiałbym złamać. Tylko co dalej? Przecież nie grałem w filmie akcji Wielka draka w Przyrownicy! Ostatecznie ruszyłem w stronę szkoły. Budynek był opuszczony. Część okien straszyła powybijanymi szybami. Czas zrobił swoje. Od incydentu w Przyrownicy dzieliło mnie nie tylko trzydzieści pięć lat, ale również zmiana ustroju. Widocznie teraz istnienie szkoły dla kilku dzieciaków z pobliskich wiosek nie miało ekonomicznego uzasadnienia. A może chodziło o inne sprawy? Nieważne! To, co dla mnie było najistotniejsze, to lokalizacja budynku. A ta... była idealna do wykonania tego, co moim zdaniem kryło się za incydentem w Przyrownicy. Mało tego. Po około godzinnym zwiedzaniu pobliskiego terenu nie miałem już wątpliwości, że miejsce to pasuje do mojego planu znacznie lepiej, niż mogłem wcześniej przypuszcać! Miejsce to było do czegoś takiego wręcz stworzone! Widać było tylko kilka domostw, w dodatku oddalonych o kilkaset metrów. Rosnący obok szkoły las trzydzieści pięć lat temu był wspominanym w artykułach młodnikiem z położonym pośrodku zagajnikiem. 487

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO Aby nie popełnić w książce żadnej gafy, postanowiłem zapytać w najbliższym gospodarstwie, co zmieniło się w topografii terenu od 1978 roku. Gospodarz poinformował mnie, że wówczas nie było jeszcze jednej z dróg. Nie odgrywała ona jednak w sprawie ważniejszej roli. Żegnając się z mężczyzną, wpadł mi do głowy jeszcze pomysł, aby spytać o zdarzenia z 1978 roku miejscowego sołtysa. Piętnaście minut później wjeżdżałem już samochodem na podwórko sołtysa. Ten o sprawie wiedział niewiele, ale wskazał mi... miejscowego speca od zdarzenia w Przyrownicy! I tak zaczął się czas pełen zupełnie niezapowiedzianych wrażeń! Do domu miejscowego pasjonata UFO, a zarazem poety amatora trafiłem bez trudu. Był nim Wiesław Bystry. Jak się okazało, moja wiedza o tym, co działo się w ciągu minionych kilku lat w Przyrownicy w związku z rze- Droga z Przyrownicy w kierunku wsi Magnusy. Po lewej opuszczony budynek szkoły, po prawej las, w którym 27 września 1978 roku doszło do tzw. incydentu w Przyrownicy stan na 2 marca 2013 roku [fot. Bartosz Rdułtowski] 488

14. Przyrownica i Golina ponownie Po prawej opuszczony budynek szkoły w Przyrownicy, po lewej las, w którym 27 września 1978 roku kilkoro dzieci miało widzieć dziwną istotę stan na 2 marca 2013 roku [fot. Bartosz Rdułtowski] komym spotkaniem dzieciaków z tajemniczą istotą, była mizerna. Jak przez mgłę kojarzyłem czytane gdzieś wzmianki o jakimś spotkaniu po latach. Okazało się, że jego pomysłodawcą i organizatorem był właśnie pan Wiesław. Doszło do niego 28 sierpnia 2008 roku. Jego efektem był m.in. film dokumentalny dostępny na Internecie. Widząc, że mam przed sobą kopalnię wiedzy na temat zdarzeń w Przyrownicy, nie mogłem nie skorzystać z okazji. Zaproponowałem więc panu Wiesławowi, aby poświęcił mi nieco swojego cennego czasu i podjechał ze mną na miejsce wypadków. W ten sposób zyskałem w Przyrownicy ufologicznego przewodnika! Pan Wiesław okazał się bardzo miłym i uczynnym człowiekiem prawdziwym pasjonatem. Do takich ludzi zawsze miałem ogromny szacunek, choć nie wierzyłem w każde ich słowo. Jego pomoc nie zakończyła się bynajmniej na towarzyszeniu mi w wizji lokalnej. Po niemal godzinnym po- 489

TAJNE OPERACJE; PRL I UFO bycie w terenie sam zaproponował, że jak tylko mnie to interesuje, to może mi pomóc dotrzeć do kilku świadków tamtych wydarzeń, którzy mieszkają jeszcze w Przyrownicy lub w okolicy. Tak też się stało. Wśród kilku osób, z którymi tego popołudnia udało mi się porozmawiać, był m.in. mój świadek z wiśniowego mercedesa. Okazał się nim Jacek Cierpikowski, którego kojarzyłem z kilku artykułów. Pan Wiesław poznał mnie również z innym miejscowym pasjonatem UFO Piotrem Adamiakiem, współorganizatorem spotkania z 2008 roku. Posiadał on bardzo ciekawe nagranie, które następnego dnia rano dzięki jego grzeczności mogłem skopiować. Z rozmów z panami Wiesławem Bystrym i Piotrem Adamiakiem wywnioskowałem, że wiele osób w Przyrownicy do dziś ma żal do Zbigniewa Blani, że tak niesprawiedliwie potraktował opowieści dzieciaków o tajemniczej istocie. Obaj mężczyźni byli przekonani, że one rzeczywiście kogoś widziały. Po kilku godzinach spędzonych na słuchaniu relacji świadków oraz po zapoznaniu się z zapisem wspomnianego nagrania nie mogłem wprost uwierzyć, jak bardzo historia z 1978 roku ewoluowała przez minione trzydzieści pięć lat. Zasadnicza jej przemiana nastąpiła w ciągu minionych kilku lat. Tu punktem zwrotnym było z pewnością spotkanie z 2008 roku oraz materiał filmowy Niezidentyfikowane istoty w lesie pod Łodzią, jaki był kręcony w Przyrownicy, a który ukazał się w ramach serii Paranormalna Polska w 2009 roku. W 1978 roku relację ze zdarzeń z Przyrownicy można było podzielić na dwie części. Pierwsza dotyczyła wypadków z 26 września, gdy późnym wieczorem kilku mieszkańców Przyrownicy miało ponoć widzieć dziwne czerwone światło nad lasem. Wśród świadków byli: nauczycielka Anastazja Bystra i jej córka Janina oraz Józef Pawlak 346. Część druga dotyczyła wspomnianego już spotkania kilku dzieciaków z tajemniczą istotą w zagajniku koło szkoły w godzinach rannych 27 września. Tymczasem ja dowiedziałem się już o dwóch świadkach, którzy widzieli... stojący w zagajniku niedaleko szkoły pojazd! Jednym z nich był Jacek Cierpikowski. Jak mi opowiedział 347, widziany przez niego obiekt był okrągły i miał cztery wystające antenki. Co ciekawe, pan Jacek nie widział 346 Piechota Krzysztof, Rzepecki Bronisław, Ufonauci w Przyrownicy i Golinie..., s. 17. 347 Rozmowa Bartosza Rdułtowskiego z Jackiem Cierpikowskim, 2 marca 2013 roku. 490

14. Przyrownica i Golina ponownie Autor z Wiesławem Bystrym (po lewej) w lesie koło szkoły w Przyrownicy [fot. Damian Klamka] żadnej istoty, tylko sam obiekt! Gdy zdziwiony tym, co słyszę, zapytałem, dlaczego w 1978 roku nikt nie wspominał o żadnym obiekcie stojącym w lesie, jak również dlaczego nie informowano o tym fakcie przez kolejne trzydzieści lat, dowiedziałem się, że przecież wszyscy o nim mówili. Cóż mogłem dodać... Gdyby tak było, pisałby o tym nie tylko łasy na wszelkie sensacje Konrad Turowski, ale z pewnością niezwykle sumienny i staranny w rejestrowaniu przypadków UFO Bronisław Rzepecki, który badał zdarzenie w Przyrownicy osobiście (wraz z Bogdanem Grzywną) w latach osiemdziesiątych. Gdy wieczorem 2 marca 2013 roku byliśmy już z Damianem w naszej kwaterze w dworze Rzepiszew, obejrzeliśmy powtórnie film Niezidentyfikowane istoty w lesie pod Łodzią. Występował w nim m.in. Jacek Cierpikowski. W filmie również wspominał o rzekomym spotkaniu 27 września 1978 roku z UFO w lesie koło szkoły: 491

Spis treści U progu tajemnicy... 9 I. ZAPOMNIANE ARCHIWUM... 13 1. Incydent w Emilcinie... 15 Lądowanie UFO pod Lublinem [5 czerwca 1978]... 16 Czy 71-letni rolnik mówi prawdę? [6 czerwca 1978]... 18 UFO czy helikopter? [7 czerwca 1978]... 22 Podlubelskie UFO było ciałem materialnym... [9 11 czerwca 1978]... 25 Niesamowita opowieść rolnika z Emilcina [12 czerwca 1978]... 28 Mamy swoje UFO [17 18 czerwca 1978]... 31 Skoro to nie był śmigłowiec, to może... wrak autobusu [21 czerwca 1978]... 36 Rolnik spod Lublina napotkał dziwaczne stwory i został zaproszony do nieznanego obiektu latającego!!! [25 czerwca 1978]... 40 Kontakt [25 czerwca 1978]... 46 Marsjanie pod Lublinem [25 czerwca 1978]... 52 Bliskie Spotkanie Trzeciego Rodzaju [25 czerwca 1978]... 59 Kosmici pod Opolem [25 czerwca 1978]... 66 Człowiek we wnętrzu UFO [30 lipca 1978]... 70 Kosmici jeszcze raz w Emilcinie [4 6 sierpnia 1978]... 80 2. Przyrownica i Golina... 83 Kim była tajemnicza istota o zielonej twarzy? [3 października 1978]... 84 Zbierając grzyby spotkał pasażerów UFO [5 października 1978]... 87 Czy relacja Henryka Marciniaka jest wiarygodna? [9 października 1978]... 91 UFO-nauci w Przyrownicy. Fakty i mistyfikacja [22 października 1978]... 95 Emilcin, UFO i ufolodzy [5 listopada 1978]... 100 Emilcin, UFO i ufolodzy [17 listopada 1978]... 110 UFO, których nie ma [19 listopada 1978]... 112 Skąd przybywają zieloni [5 listopada 1978]... 118 W późniejszych latach... 127 II. ŚLEDZTWO FAZA PIERWSZA... 129 3. Kalendarium... 131 4. Prasowe spekulacje i nieudolne wyjaśnienia... 135

5. Hipoteza pierwsza... 145 6. Strach... 165 7. Z mroków PRL... 171 Milicja w Emilcinie... 174 Cel operacji... 179 Operatorzy... 182 Wehikuł... 188 Wygląd wehikułu... 189 Wyposażenie wehikułu i jego wnętrze... 190 Zdolność zawisu wehikułu... 197 Zdolność lotu wehikułu... 201 PRL i sprawa UFO... 204 III. ŚLEDZTWO FAZA DRUGA... 223 8. Przypadek idealny... 225 Świadek... 228 Miejsce... 232 Operatorzy... 233 Obiekt... 235 Jeden świadek, żaden świadek!... 237 Twierdza nie do zdobycia... 239 Słabe punkty emilcińskiego incydentu... 243 9. Kto zyskał na Emilcinie?... 247 Kim pan był, panie Blania?... 248 Pierwsze wątpliwości... 256 Najsprytniejszy... 265 Ufolog... 269 Sędzia... 273 Dyskredytacja konkurencji... 280 Przed Emilcinem... 282 Konrad Turowski... 285 Witold Wawrzonek... 291 IV. ŚLEDZTWO FAZA TRZECIA... 323 10. Pierwsza wyprawa... 325 11. Taśmy i teczki pełne dokumentów... 343 Żółta teczka... 344

Pierwsze nagranie... 383 Co wskazał licznik Geigera-Müllera?... 386 Badania medyczne... 387 Sprawa Adasia Popiołka... 391 Tajemnica pani psycholog... 404 Co zeznali Popiołkowie?... 409 12. Cel Emilcin... 431 Relacja technika kryminalistyki... 441 Świadkowie... 446 Klub Miłośników Fantastyki... 448 Zapomniane nagranie... 449 Wspomnienia dziennikarki... 454 13. Operacja Emilcin 1978... 457 Był rozkaz... 458 Bliskie spotkania... 463 Władcy umysłów... 467 14. Przyrownica i Golina ponownie... 479 W lasku koło szkoły... 487 Nieuchwytny świadek... 493 Podwójne uderzenie... 502 15. Kolejne materiały z łódzkiego archiwum... 513 Taśmy z 1994 roku... 514 Zapomniane notatki... 520 Wspomnienia biologa... 523 Nie pamiętam pilota... 524 16. W poszukiwaniu ostatniego dowodu... 525 V. ŚLEDZTWO FAZA CZWARTA... 529 17. Przełom... 531 Świadkowie... 532 Tajemnica hologramu... 535 Ostatnie archiwum... 550 Prawda nas zaskoczy!... 571 Specjaliści i ich opinie... 581 Milicja w Emilcinie nowy trop... 589 18. Ostatnie elementy układanki... 597 Powrót do Emilcina... 600

Z milicyjnego archiwum... 603 Skoków nowe tropy... 610 Zapomniany świadek... 615 Wspomnienia dyrektora... 619 Opinie ekspertów... 624 19. Prawda o zdarzeniu w Emilcinie... 631 Mistyfikacja?... 632 Emilcin i Zbigniew Blania... 634 Emilcin i Witold Wawrzonek... 642 Inne hipotezy... 647 Fałszywe wspomnienia... 648 Jak to mogło być... 654 Koniec... 667 Załącznik 1... 668 Załącznik 2... 701 Załącznik 3... 707 Załącznik 4... 713 Załącznik 5... 720 Od autora... 727 Podziękowania... 730 Bibliografia datowana... 732 Bibliografia... 740 Reklama... 755 Spis treści... 765