JUTRO IDĘ DO SZKOŁY INNOWACYJNY PROGRAM EDUKACJI PRZEDSZKOLNEJ UTWORY DLA 5 LATKÓW LATO Treść utworów 59-900
1. Dwa wiatry... 3 2. Dzieci świata... 4 3. O królu Słońcu i jego czterech córkach... 4 4. Dojrzewanie w słońcu... 9 5. Co to jest ekologia,... 9 6. A jak będę dorosła... 10 7. Grzebień i szczotka... 11 8. Szewc... 12 9. Do domu, do domu... 13 10. Woda,... 13 11. Chora rzeka... 14 12. Sen chłopca,... 14 13. Rupaki... 15 14. Kłótnia zabawek,... 16 15. Spóźniony słowik... 18 16. Królestwo Chicholandii... 18 17. Leśne licho... 19 18. Tylko raz... 19 19. Łąka... 20 20. Cień... 20 21. Pomarańczowy... 21 22. Mam prawo do...... 21 23. Żółw... 22 24. Dziki taniec... 22 59-900
Jeden wiatr -- w polu wiał, Drugi wiatr -- w sadzie grał: Cichuteńko, leciuteńko, Liście pieścił i szeleścił, Mdlał... Jeden wiatr -- pędziwiatr! Fiknął kozła, plackiem spadł, Skoczył, zawiał, zaszybował, Świdrem w górę zakołował I przewrócił się, i wpadł Na szumiący senny sad, Gdzie cichutko i leciutko Liście pieścił i szeleścił Drugi wiatr... Sfrunął śniegiem z wiśni kwiat, Parsknął śmiechem cały sad, Wziął wiatr brata za kamrata, Teraz z nim po polu lata, Gonią obaj chmury, ptaki, Mkną, wplątują się w wiatraki, Głupkowate mylą śmigi, W prawo, w lewo, świst, podrygi, Dmą płucami ile sił, Łobuzują, pal je licho!... A w sadzie cicho, cicho... 1. Dwa wiatry Autor: Julian Tuwim 59-900
2. Dzieci świata Autor: Wincenty Faber W Afryce w szkole na lekcji, Śmiała się dzieci gromada, Gdy im mówił malutki Gwinejczyk, Że gdzieś na świeci śnieg pada. A jego rówieśnik Eskimos, Też w szkole w chłodnej Grenlandii, Nie uwierzył, że są na świecie Gorące pustynie i palmy. Afryki, ani Grenlandii My także jak dotąd nie znamy, A jednak wierzymy w lodowce, W gorące pustynie, w banany. I dzieciom z całego świata, chcemy ręce uścisnąć mocno i wierzymy, że dzielni z nich ludzie, jak i z nas samych wyrosną. 3. O królu Słońcu i jego czterech córkach Autor: Helena Bobińska Był sobie pewien król. A ten król był większy i potężniejszy od wszystkich innych, bo był to król słońce. Taki blask bił z jego oblicza, że żaden człowiek nie mógł mu w twarz spojrzeć; każdy musiał natychmiast odwrócić oczy, aby nie oślepnąć od blasku. Ludzie najstarsi na Ziemi mówili, że zawsze jeszcze zza ich ojców i dziadów, panował król Słońce nad Ziemią i że gdyby odwrócił swoje oblicze, wtedy by wszystko na Ziemi zamarło i zginęło. Toteż kochali wszyscy tego króla i spoglądając rano na niebo, mówili: - Jest Słońce. I przez cały dzień byli weseli. Kiedy zaś król Słońce krył się w swoim pałacu, wtedy mrok pokrywał Ziemię, a ludzie chodzili smutni, i zgnębieni. A płac króla Słońca był wysoko na chmurach 59-900
zbudowany, cały ze złota i marmuru. Sam król nigdy nie schodził na Ziemię. Posyłał za to swoje córki. A miał ich cztery. : Zimę, Wiosnę, Lato i Jesień. Powiem wam w tajemnicy, że nie bardzo się te siostry kochały. Jeszcze Wiosna, Lato i Jesień jakoś się godziły ze sobą, ale z Zimą były w ciągłej wojnie. Zima była najstarsza i najdłużej rządził na Ziemi. Bo każda z sióstr panowała tylko przez kilka miesięcy, ale Zima najdłużej. O to też były ciągłe żale i sceny w złotym pałacu króla Słońca. - Król ją najbardziej ze wszystkich kocha skarżyła się wiosna, najmłodsza, najbardziej pieszczona przez ojca i najpiękniejsza ze wszystkich sióstr. Zima jest najstarsza z was i najrozsądniejsza odpowiadał król więc słusznie najdłużej panuje. Ale siostry za nic nie chciały się na to zgodzić. Między sobą mówiły, że Zima jest zła i wcale jej nie kochały. Szczególnie Jesień rozpaczała zawsze, kiedy nadchodził czas panowania starszej siostry Zimy. Bo ledwo jesień przybrała drzewa w purpurę i złote szaty, naraz dowiadywała się, że tylko patrzeć, jak siostra jej Zima, zejdzie na Ziemię. Wtedy rozrzutna królewna wpadała w rozpacz. Bała się, że lada dzień zjawi się siostra i śniegiem przysypie złote i purpurowe tkaniny, które jesień porozwieszała na drzewach. Więc oszalała z trwogi poczynała Jesień ściągać swoje skarby i prędko pakować je do kufrów. Opamiętywała się dopiero wtedy, kiedy drzewa stały już nagie, czarne i drżące z zimna. Wówczas taki żal nad nimi ogarniał Jesień, że rozpływał się we łzach, targała swoje długie, rudozłote włosy. Zawodziła i jęczała strasznie po polach i lasach. - Słyszycie, jak wiatr wyje? mówili ludzie. Nie wiedzieli, że to Jesień tak płacze i zawodzi. Kiedy wreszcie królewna Zima schodziła na Ziemię, cała błyszcząca od brylantów i w brylantowej koronie na długich, czarnych włosach, zastawała Ziemię rozmokłą od łez swojej siostry i drżącą z zimna. - Niemądra strasznie jest ta moja siostra mówiła Zima. Niby to bardzo kocha każde drzewo i każdego ptaszka, a zostawiła drzewa gołe i ani jednego ziarnka w polu dla ptaków wszystko pochowa ze strachu przede mną. A przecież, gdybym ja nie przyszła, zmarzłyby i drzewa, i ziarnka w ziemi. I Zima, chodząc cicho po polach, sadach i lasach otulała wszystko miękką, białą pierzynką śniegu. A może naprawdę nie była taka zła, jak mówiły jej siostry, bo nie zapomniała o najmniejszym ziarenku w ziemi, o najmniejszym krzaczku, własnymi rękoma otulała je do snu. 59-900
- Śpijcie spokojnie! mówiła. Obudzicie się, jak siostra moja Wiosna, do was przyjdzie. Bo moje siostry chciałyby, żeby drzewa i trawy, i zboża kwitły ciągle, bez ustanku rodziły owoce mówiła Zima z goryczą. Ale tylko ja wiem, i mój ojciec, że wszystko na świecie musi odpoczywać, żeby potem znów kwitnąć i rodzić. I cały świat pogrążała się we śnie i ciszy. Ażeby rzeki i strumienie swym gwarem i szmerem nie mąciły tej ciszy, Zima zakuwała je w lodowe pokrowce. - Nagadacie się dość, jak Wiosna przyjdzie! mówiła. Nic przecie nie robicie, tylko gadacie przez cały rok. I strumienie milkły, rzeki leżały nieruchome. I jeża, niedźwiedzia i inne zwierzęta zapędzała Zima do nor. - Czego się tu włóczycie? gniewała się. Żeby mi tu cicho było! I robiło się coraz ciszej na Ziemi. Ptaki nawet obawiały się świergotać i kuliły na gałęziach. Zresztą, niewiele ich zostało. Jesień wygnała je daleko ze strachu przed Zimą. Wiosna tymczasem raz po raz otwierała okno w pałacu swego ojca i spoglądała na Ziemię. A gdzie padło spojrzenie jej fiołkowych oczu, tam zaraz na śniegu zakwitły fiołki, a na górach fioletowe krokusy. Nawet jaskółki myśląc, ze Wiosna schodzi na Ziemię, przylatywały z ciepłych krain. Ale na Ziemi ciągle jeszcze panowała Zima. Przysypywała więc bez litości rozkwitłe fiołki i krokusy śniegiem i odmrażała łapki jaskółkom. Wiosna tymczasem u kolan swego ojca zanosiła się od płaczu. - Ta zła, nielitościwa Zima zamrozi mi fiołki i jaskółki! łkała. - Po coś wyglądała oknem, kiedy jeszcze nie pora na ciebie? strofował ją król. To nie Zima zła, tylko ty niemądra jesteś. Ale mówiąc tak, gładził płaczącą Wiosnę po złotych włosach, bo mu jej żal było, i choć tego nigdy nie mówił, kochał ja najwięcej ze wszystkich córek. A Zima pod koniec swego panowania bywała czasem naprawdę sroga. Może bolała ją niewdzięczność ludzi, roślin i zwierząt? Bo pod koniec panowania Zimy jedna tęsknota, jedna myśl przenikała wszystkie stworzenia: - Kiedyż już wiosna przyjdzie! Nawet drobniutkie ziarenka, głęboko ukryte w ziemi, wzdychały do Wiosny. Zima musiała słyszeć te westchnienia i tym sroższa się stawała. Aż stry król Słońce wysyłał gońca bociana, aby Zima wracała do ojcowskiego pałacu, bo siostra jej, Wiosna, schodzi n Ziemię. I ledwie Zima, wyniosła i po królewsku wspaniała, opuszczała Ziemię schodziła Wiosna. 59-900
Przychodziła zawsze bosa i ledwie odziana w cieniutką jak ze mgły suknię. Wianek fiołków był jej koroną, a złote włosy płaszczem. Była piękna, jak tylko piękna być może. Wtedy dreszcz radości wstrząsał Ziemią. - Wiosna idzie! Wiosna idzie! Małe kiełki wysadzały z ziemi zielone główki i rozglądały się ciekawie po świecie, rzeki i strumienie rozrywały lodowe okowy i gwarem, szumem, śmiechem wynagradzały sobie długie milczenie. A Wiosna, szczęśliwa i uśmiechnięta, szła po wilgotnej, zoranej ziemi, grzejąc w dłoniach zziębnięte ptaszyny i uśmiechem samym budząc radość i życie wokoło. - Wiosna! Wiosna! Wiosna! śpiewał i cieszył się cały świat. - Za co oni mnie tak kochają? dziwiła się Wiosna. Nie wiedziała, że kochają ją za to tylko, że jest. I stroiła się co dzień w nowe wieńce, i tańczyła po łąkach i gajach śpiewając, bo nic innego Wiosna robić nie umiała. A z nią razem cała Ziemia stroiła się w kwiaty, weseliła się i śpiewała. Ogrody, gaje i pola aż częsty się od śpiewu słowików, wilg i skowronków. Zresztą, każdy ptaszek chciał śpiewać razem z Wiosną, czy umiał, czy nie umiał. Nawet żaby w błocie rechotały chórem. Zapewne też wyobrażały sobie, że śpiewają. Ludzie wychodzili w pole orać, lecz raz, po raz ustawali w pracy i spoglądali w niebo słuchając śpiewu skowronków. I nie wiadomo, jakby to było dalej na tym rozbawionym i rozśpiewanym świecie, gdyby pewnego dnia nie zjawiła się na Ziemi królewna Lato. Przychodziła pogodna, zdrowa, krzepka jak młoda wieśniaczka, w samodziałowej, krasnej spódnicy, w zgrzebnej koszuli. Bardzo jej było do twarzy w czerwonych koralach kaliny na opalonej szyi, w koronie płowych warkoczy, z sierpem w dłoni. Widząc, że siostra jej, Wiosna, dalej tańczy białymi nóżkami po murawie i śpiewa, królewna Lato obejmowała ją łagodnie w pół. - Idź już, siostrzyczko do domu mówiła czas pracy już nadszedł, a praca nie dla twoich białych rączek! Wracaj Wiosno do ojca - króla, już ja tu za ciebie wszystko zrobię!. Wiosna całowała siostrę w malinowe usta i odchodziła. Odchodziła, żegnana z miłością i wdzięcznością przez wszystkie stworzenia i zmęczona bardzo, choć nic nie robiła, szczęśliwa, że teraz będzie spać, spać bardzo długo! 59-900
A na Ziemi królewna Lato zabierała się do pracy. Zabrzęczały sierpy, zadzwoniły kosy. Teraz z Latem pracowała cała Ziemia. Ptaki wysiadywały jaja i karmiły pisklęta, mrówki budowały mrowiska, pszczoły znosiły miód do uli. Drzewa porzucały kwietne wieńce, w które je ustroiła Wiosna, i spoważniały: rodziły teraz owoce. A kiedy już ostatni snop zboża zwieziono z pola, wtedy ocierała królewna Lato ogorzałe czoło z potu i pogodna, szczęśliwa ze spełnionego obowiązku odchodziła do ojca króla. Na Ziemię schodziła Jesień. Z tą swoją czwartą córką najwięcej kłopotu miął stary król Słońce. - Zima jest mądra, Wiosna piękna i słodka, Lato dobra i pracowita, ale Jesień jest szalona! mówił stary król. I miał trochę racji. Jesień była nie mniej wesoła od Wiosny, tylko nie miała tej beztroski, co Wiosna. Jesień wiedziała, że niedługo będzie tej wesołości, że przyjdzie siostra Zima i zniszczy wszystko, co Jesień z taką miłością tworzy. Dlatego nie mogła śpiewać i cieszyć się jak Wiosna. W każdej jej wesołości były łzy. Rano promienna i radosna, wieczorem łkała już gdzieś w mokrej trawie. Oprócz tego rozrzutna była i nienasycona. Drzewa już uginały się pod ciężarem owoców, winne grona aż zwisały ku ziemi Jesieni jeszcze było mało! Kąpała się w soku winogron, tarzała po jabłkach i gruszkach wszystkiego jej było mało. Jak co roku, ubierała świat w purpurę i złoto, ale była smutna i tęskniła nie wiadomo za czym. I jak zwykle za późno spostrzegała, że Zima tuż, tuż, za drzwiami. Wtedy ogarniała ją rozpacz i żal. Prędko, prędko ściągała wszystkie swe bogactwa i pakował do kufrów, wypędzała roje ptaków do ciepłych krain, żeby ich Zima nie zmroziła, a potem, widząc nagie, puste pola, gołe drzewa, padała na ziemię, zalewała ją łzami i napełniała swym rozpaczliwym lamentem. I Zima znowu zastawała Ziemię mokrą od łez swojej siostry, a drzewa gołe, drżące z zimna i z żalu. I znowu otulała Ziemię puszystą pierzynką śniegu. Ale nie witano jej z radością, jak witano jej siostry. Cały świat kulił się i chował przed Zimą. A Zima zbyt dumna była na to, aby się skarżyć. W ciche, gwiaździste noce, kiedy wszystko spało pod śniegiem, Zima w swej ciężkiej, srebrnej sukni, w koronie z brylantów, na długich czarnych włosach, pochylała się nad każdą roślinką i otulała ją troskliwie do snu. Bo i ona kochała Ziemię, ale o tym wiedział tylko jej ojciec król Słońce. 59-900
Leżę pod niebem Projekt Jutro idę do szkoły program edukacji przedszkolnej Wpatruję się w błękit. Trawa miękka jak sierść kocia łasi się do ręki. 4. Dojrzewanie w słońcu Autor: Karolina Kusek Wietrzyk włosy przeczesuje mi grzebieniem złotym i nawleka na nie drobne koraliki potu. A ja leżę, ciągle leżę pod niebem gorącym i nasycam się błękitem, i dojrzewam w słońcu. 5. Co to jest ekologia, Autor: Danuta Klimkiewicz Ekologia - mądre słowo, a co znaczy? - powiedz, sowo! Sowa chwilkę pomyślała i odpowiedź taką dała: To nauka o zwierzakach, lasach, rzekach, ludziach, ptakach. Mówiąc krótko w paru zdaniach 59-900
o wzajemnych powiązaniach między nimi, bo to wszystko to jest nasze środowisko. Masz je chronić i szanować - powiedziała mądra sowa. 6. A jak będę dorosła Autor: D. Wawiłow Jak mi ręce urosną, jak mi nogi urosną, jak już będę dorosła i wysoka jak sosna, to zostanę, zostanę, zostanę... no, kim? To na pewno zostanę lekarzem! Przyjdę w białym fartuchu, mamie zajrzę do ucha, tatę klepnę po brzuchu, powiem:,,trzyma j się, zuchu!", i zapiszę, zapiszę, zapiszę... no, co? I zapiszę paskudne lekarstwo! Co mi płacze i krzyki! Będę robić zastrzyki! Będę strasznie się trudzić! A jak już mi się znudzi, to zostanę, zostanę, zostanę... no, kim? To zostanę okrutnym piratem! Nie posłucham się taty. Będę strzelać z armaty, 59-900
będę w worku pękatym przechowywać dukaty, będę straszną mieć brodę i pistolet... i co? I piracką przepaskę na oku! Co mi wiatry i burze! Mogę trwać jak najdłużej! Niechaj żyją podróże! A jak nimi się znużę, to pojadę, pojadę, pojadę... no, gdzie? To pojadę z powrotem do mamy! 7. Grzebień i szczotka Autor: Jan Brzechwa Jurek bardzo był niedbały, Aż się ciotki zamartwiały, Aż ze złości ciotki chudły: "Masz nie włosy, tylko kudły, Potargane, rozczochrane, To są rzeczy niesłychane! Raz się uczesz, raz przynajmniej, Dużo czasu to nie zajmie, Masz tu szczotkę, masz tu grzebień, Musisz zacząć dbać o siebie." Grzebień zęby szczerzy, A szczotka się jeży: "Czesz się, Jerzy, jak należy, 59-900
Czesz się, Jerzy, jak należy!" Poszedł Jurek raz przy święcie Do kolegów na przyjęcie, Oczywiście - nieczesany, Potargany, rozczochrany, Dzwoni - chciałby wejść do środka - Patrzy: grzebień, patrzy: szczotka! Grzebień zęby szczerzy, A szczotka się jeży: "Czesz się, Jerzy, jak należy, Czesz się, Jerzy, jak należy!" 8. Szewc Autor: Arkadiusz Łakomiak Młodziutka dama, pełna obawy, Przyszła do szewca byty naprawić. Co to za buty? mysli szewc stary, Przecież te buty sa nie do pary!. Zaczął je czyścić zaczął je mierzyć I w to, co widział, nie mógł uwierzyć. Jeden z tych butów był lekko brązowy, A drugi był czarny, jak łaty u krowy, Znów zaczął mierzyć, do siebie pasować, I za chwileczkę, zaczął żałować. Jak mam naprawić buty tej damie? Czeka mnie bardzo trudne zadanie. Nie wiem, dlaczego wziął tę robotę, Zapewne tylko przez własną głupotę! Z pewnością już wiecie, że szewc był stary, 59-900
Zapomniał wyczyścić on swe okulary. 9. Do domu, do domu Autor: E. Szelburg Zarembina Idzie chmura ciemna, bura, duża. Ojej! Będzie burza! Szumią, gną się, skrzypią drzewa. Oj! Będzie ulewa! Już zagrzmiało. Już błyska. Już i kropla... Deszcz pryska! Myk, do domu! Bliziutko. Skryliśmy się prędziutko. A za oknem, za drzwiami woda płynie strugami. W sadzie jej pełno: w studni aż dudni, w deszczu pluszcze głośno, w rzece płynie, na samym morza dnie utopiona, nie ginie. W chmurze lekka jak para, w wiadrze ciężka jak ołów, piękna jak Wodospad Niagara, w ogrodzie jak rosnący ogród. A co drzewa mówią, gdy im brak wody? Co kwiaty, Gdy nie ma deszczu? Co powiesz ty, Gdy przez dnie całe 10. Woda, Autor: Teresa Ferenc 59-900
sucho w kranie i sucho w powietrzu? Co powie żółta trawa i popękana ziemia, pusta studnia i rzeka, i Sahara bez cienia? 11. Chora rzeka Autor Joanna Papuzińska Chora rzeka Śniła się kotkowi rzeka, wielka rzeka, pełna mleka Tutaj płynie biała rzeka. Jak tu pusto! Drzewo uschło cicho tak ani ptak, ani ważka, ani komar, ani bąk, ani gad, ani płaz, ani ślimak, ani żadna wodna roślina, ani leszcz, ani płoć, ani pstrąg, nikt już nie żyje tutaj, bo rzeka jest zatruta. Sterczy napis Zakaz kąpieli Mętny opar nad wodą się bieli. Chora rzeka nie narzeka, tylko czeka, czeka, czeka 12. Sen chłopca, Autor: Janina Huterska-Górecka Pewnego dnia chłopiec jechał pociągiem w daleką podróż. Usiadł przy oknie i z ciekawością obserwował krajobraz. Pociąg mijał gęste, zielone lasy, rozległe pola, na których rosło zboże, kapusta, i wiele innych roślin, których nie umiał jeszcze nazwać; widział kolorowe łąki, błyszczące wody rzek. Zobaczył bociany, a potem pasące się sarenki. - Jakże Ziemia jest piękna!- pomyślał z zachwytem. I zmęczony podróżą zasnął. Przyśniło mu się, że...jest wielką, piękną Ziemią, która kręci się w kosmosie pośród innych planet. Jestem najpiękniejsza pomyślał taka zielona i taka ważna!. Na mnie żyją ludzie, którzy uprawiają pola, by zebrać z nich 59-900
pożywienie, zwierzęta biegają po polach i lasach karmiąc się tym, co kto lubi, w rzekach wesoło pluskają się ryby i dzieci. Słońce ogrzewa mnie i wszyscy są szczęśliwi. Nagle ojej, co się dzieje! Poczuł, że nie może oddychać, ani poruszać się. Śni mu się, że coś ogromnego i cuchnącego przygniata go mocno. Próbuje bronić się rękoma i nogami, próbuje krzyczeć, wołać o pomoc ale to na nic! Coraz większy ciężar przygniata go całego, już się prawie przestał ruszać! Ostatnim wysiłkiem krzyknął RATUNKU! i obudził się. Przerażony i spocony ze strachu, spojrzał w okno. Pociąg stał w szczerym polu, blisko lasu. Chłopiec patrzył, patrzył, patrzył na widok za oknem i coraz szerzej otwierał oczy. Co widział? Poruszane wiatrem, turlały się na brzegu lasu różne kawałki porzuconego papieru, gazet, toreb foliowych, puszek po napojach, papierków po cukierkach i lodach, zniszczone, stare sprzęty połamany koszyk, kanapa, opona od samochodu, ubrania. Silniejszy podmuch wiatru zawiesił niektóre śmieci na gałęziach drzew i krzewów. -Och! jęknął chłopiec, bo nagle przypomniał mu się sen. Już wiem! wykrzyknął i coś sobie w duchu postanowił. 13. Rupaki Autor: Danuta Wawiłow Usiądź przy mnie, mamusiu. Coś ci powiem do uszka... Wiesz, kto do mnie przychodzi, jak się kładę do łóżka? Takie śliczne, pucha te, kolorowe jak ptaki... Za nic w świecie nie zgadniesz! To przychodzą RUPAKI! Te RUPAKI, mamusiu, to są takie zwierzaki - trochę jakby kociaki, trochę jakby dzieciaki, trochę jakby motyle, krokodyle czy raki... Nie rozumiesz, mamusiu? No, po prostu - RUPAKI! Są RUPAKI dorosłe i RUPAKI - dzieciaki, są RUPAKI - dziewczyny i RUPAKI - chłopaki, 59-900
są RUPAKI - mądrale i RUPAKI - głuptaki, są brzydale i wcale, wcale ładne RUPAKl... Te RUPAKI mieszkają w różnych dziurach i kątach, i na przykład za szafą, gdzie się kurzu nie sprząta, i w szufladzie tatusia, i na półce z książkami, i w wózeczku dla lalki też nocują czasami. Strasznie boją się myszy i nie lubią jeść sera, zawsze tańczą kozaka, gdy na burzę się zbiera, śpią w kaloszach, a kąpiel zawsze biorą we frakach... Nie chcesz wierzyć? Naprawdę! Ja się znam na RUPAKACH! Jeśli spotkasz któregoś w kuchni albo w łazience, to go możesz pogłaskać albo wziąć go na ręce, tylko nie mów przypadkiem: Jejku, co za pokraka!, bo ty nie wiesz, jak łatwo jest obrazić RUPAKA! Popatrz, popatrz, już przyszły. Jeden siedzi na oknie! Oj, przepraszam, mamusiu, że tak ziewam okropnie! Jak mi bajkę opowie, to powtórzę ci rano... Teraz już mnie pocałuj... Zaraz zasnę... Dobranoc! Chwaliła się lalka w sklepie, Że jest bardzo droga. 14. Kłótnia zabawek, Autor: Jan Brzechwa 59-900
Głupia lalko, zamilcz lepiej, - Rzekła hulajnoga - Za mnie ludzie więcej płacą, Bo jest za co. Kolej nakręcana syknęła złośliwie: Bardzo ci się dziwię! Chłopiec, który w ruch mnie wprawia, Może jechać do Wrocławia, Do Krakowa i do Kielc, A ty przy mnie jesteś szmelc. Usłyszały tę rozmowę Baloniki kolorowe, Jeden nawet pękł ze złości I zawołał: Powiem coś ci! Kolej warta hulajnogi, Bo się musi trzymać drogi, A balonik, jeśli trzeba, Poleci do nieba. Rzekł samolot: Jak się chwalą! Nawet taki pusty balon - On poleci! Do latania Służą samoloty, A samolot rzecz nietania, Kosztuje sto złotych. W sklepie krzyk się podniósł nagle: Piszczał żołnierz szkocki, Okręt machał białym żaglem, Chrobotały klocki, Budownictwo spadło z szafki, Pajac zwichnął ręce. Tak sprzeczały się zabawki: Która warta więcej? A skarbonka rzekła skromnie: Godzi się pomyśleć o mnie. Nie chcę robić wam wymówek, Ale stwierdzam nie bez dumy, Że w skarbonce ze złotówek Rosną duże sumy. Kto oszczędza - nie jest głupi, Bo on wie najlepiej, Że na pewno sobie kupi Każdą rzecz w tym sklepie. Lalka cicho rzekła: Mama, Pomyślałam o tym sama. Mruknął też pluszowy miś: Dość już kłótni, dość na dziś. 59-900
A pękaty bąk wybąkał: Jaka mądra ta skarbonka! 15. Spóźniony słowik Autor: Julian Tuwim Płacze pani Słowikowa w gniazdku na akacji, Bo pan Słowik przed dziewiątą miał być na kolacji, Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma, A już jest po jedenastej -- i Słowika nie ma! Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie, Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie, Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku, A na deser -- tort z wietrzyka w księżycowym blasku. Może mu się co zdarzyło? może go napadli? Szare piórka oskubali, srebrny głosik skradli? To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek! Piórka -- głupstwo, bo odrosną, ale głos -- majątek! Nagle zjawia się pan Słowik, poświstuje, skacze... Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę! A pan Słowik słodko ćwierka: "Wybacz, moje złoto, Ale wieczór taki piękny, ze szedłem piechotą!" 16. Królestwo Chicholandii autor: Marcin Szponder Królestwo Chicholandii W pewnym przedziwnym królestwie mieszka król Chichot oraz królewna Śmieszka. Miejsce to trudno znaleźć na mapie. Każdy ze śmiechu za brzuch się łapie, bo w Chicholandii o wszelkiej porze wypada bywać w dobrym humorze: czy pora deszczu, czy pora sucha - uśmiech na twarzach od ucha do ucha. "Śmiech dobry!" - mówi się zawsze rano, a gdy jest wieczór słychać: "Śmiech na noc!" Kiedy ktoś zechce zjeść coś pysznego, wtedy się zwykle życzy: "Śmiesznego!" 59-900
Lecz co jest pyszne: torcik, makowiec? Nie, w Chicholandii je się śmiechowiec. Doktor śmiecholog brak śmiechu leczy, kiedy ktoś smutny jest, no i beczy. Zadam zagadkę, kto mi odpowie: czy to jest prawda, że śmiech to zdrowie? 17. Leśne licho Autor: Władysław Ścisłowski Chcę zapytać was tu cicho Jak wygląda Leśne Licho? Czy ktoś widział je przez chwilę, Wspominając nie najmilej? Może brodę ma do pasa, kiedy hasa tak po lasach? Może oczy ma jak sowa i przed słońcem też się chowa? Może nos ma jak pomidor, a kapelusz skradło grzybom? Może mieszka w lisiej norze? może w dziupli? Może, może...? Nikt nie widział Licha przecież więc ktoś powie: Chyba pleciesz! Może plotę, może jednak trafiam tu do prawdy sedna? Dam nagrodę więc nielichą, tym, co złapią Leśne Licho! 18. Tylko raz Autor: Mieczysława Buczkówna Chcą żyć jak i ty żyjesz, wszystkie na świecie zwierzęta - i mrówki, i żaby, i żmije, i pszczoła wiecznie zajęta. I paź królowej - motyl 59-900
niech fruwa tęczowo - złoty, i ślimak środkiem dróżki niech pełznie, wystawia różki... Przypatrz się z bliska dżdżownicy, biedronce, jak kropki liczy, jaskółce, jak gniazdo kleci, jak pająk rozsnuwa sieci. Niech skacze pasikonik, niech świerszczyk w trawie dzwoni... Dla nich kwitnie łąka, dla nich rośnie las. Jak i ty - żyją tylko raz. 19. Łąka Autor: Mieczysława Buczkówna - Na łąkę trzeba iść rano Kiedy jeszcze jest rosa- Cichutko przystanąć I słuchać Jak brzęczy pszczoła jak bąk a jak osa Patrzeć jak skrzydła motyli Zamykają się i otwierają Jak mała biedronka Na łódce z listka płynie Po zielonym kołysaniu- A potem trzeba się pochylić Nad każdym kwiatem I zapytać jak ma na imię. 20. Cień Autor: Ludwik. Jerzy Kern Ten mój cień Śmieszny cień, Chodzi za mną cały dzień. Robi wszystko to, co ja: 59-900
Ja gram w piłkę, on też gra, Ja na schody,. On na schody Ja jem lody, on je lody, ja przez płot, on przez płot, gotów jest do różnych psot. 21. Pomarańczowy Autor: Marcin Brykczyński W pomarańczowym gaju wstaje dzień, Baju, baj... I rozświetla się cały gaj, Rzucają cienie pomarańczowe drzewa, A każdy na wietrze tańczy, Lecz kto by się spodziewał, Że nawet najmniejszy cień, Ma kolor pomarańczy. W pomarańczowym gaju minął dzień, Baju, baj... I do snu szykuje się gaj, Zasypiają pomarańcze i drzewa, Na wietrze nikt już nie tańczy, Lecz kto by się spodziewał, Że nawet najkrótszy sen Ma kolor pomarańczy. 22. Mam prawo do... Autor: Jery Poloczek Mam prawo do życia, do bycia, do chcenia. Mam prawo do miłości, radości, tworzenia. Mam prawo do nauki, wiedzy i wiary. Mam prawo do marzeń, do snu i zabawy. Mam prawo do gniewu i złego nastroju. To wszystko jest takie poważne, dorosłe. Powiem jak dziecko, zwyczajnie, najprościej. 59-900
Chce się bawić w piaskownicy, Dom zbudować dla dżdżownicy. Z kolegami w piłkę grać I niczego się nie bać. Latem lizać zimne lody, Stać na deszczu dla ochłody. Chce na łące zrywać kwiaty, I przytulać się do taty. Zimą toczyć śnieżne kule, I się z mamą pieścić czule. Chcę by mi czytano bajkę, O kocie, co palił fajkę. Chcę też domek mieć na drzewie, I co jeszcze chcę mieć nie wiem. Ale jedno wiem na pewno, to chcę mieć: Prawo do godnego życia, Bez wojen, głodu i bicia, Bez strachu, smutku i łez, Cześć!!! 23. Żółw Autor: Jan Brzechwa Żółw chciał pojechać koleją, Lecz koleje nie tanieją. Żółwiowi szkoda pieniędzy: Pójdę pieszo, będę prędzej. 24. Dziki taniec Autor: Dorota Gellner To jest taniec! Taniec dziki! Tańczy grzywka! I kucyki! Tańczą ręce! 59-900
Tańczy głowa I sukienka kolorowa. Koraliki! I buciki! Tańczą taniec! Taniec dziki! W oczach taniec mam i w uszach i na czubku kapelusza. I w kieszeni, tej dziurawej. W nodze lewej! W nodze prawej! W palcu małym! W palcu dużym! W koronkowej, złotej róży! I gdzie jeszcze? Zapomniałam. Bo się strasznie Zasapałam 59-900