Człowiek z Politechniki: Mistrz Świata w kick-boxingu str. 9 Robiąc rap, można czuć się idiotycznie wywiad z Pezetem



Podobne dokumenty
Igor Siódmiak. Moim wychowawcą był Pan Łukasz Kwiatkowski. Lekcji w-f uczył mnie Pan Jacek Lesiuk, więc chętnie uczęszczałem na te lekcje.

Marcin Budnicki. Do jakiej szkoły uczęszczasz? Na jakim profilu jesteś?

Paulina Szawioło. Moim nauczycielem był Jarek Adamowicz, był i jest bardzo dobrym nauczycielem, z którym dobrze się dogadywałam.

Nasza edukacja nie skończyła się wraz z otrzymaniem dyplomu ze studiów czy szkoły średniej Uczymy

REFERENCJE. Instruktor Soul Fitness DAWID CICHOSZ

Dzięki ćwiczeniom z panią Suzuki w szkole Hagukumi oraz z moją mamą nauczyłem się komunikować za pomocą pisma. Teraz umiem nawet pisać na komputerze.

Program Coachingu dla młodych osób

Krzysztof Wójcik: Nasz cel? Rozwój młodych talentów

30-dniowe #FajneWyzwanie Naucz się prowadzić Dziennik!

Moja Pasja: Anna Pecka

POLITYKA SŁUCHANIE I PISANIE (A2) Oto opinie kilku osób na temat polityki i obecnej sytuacji politycznej:

ERASMUS COVILHA, PORTUGALIA

mnw.org.pl/orientujsie

Nowy projekt Leonardo da Vinci w ZSZ Nr 3. "Perspektywy twojej przyszłej kariery zawodowej"

FILM - W INFORMACJI TURYSTYCZNEJ (A2 / B1)

Święto Gminy Lubań - HENRYKI 2019!

JAK POMÓC DZIECKU KORZYSTAĆ Z KSIĄŻKI

Wypowiedzi chórzystów Gaudeamus, z anonimowej Ankiety przeprowadzonej w lutym 2017 roku ZACHĘCAM CIĘ

Jesper Juul. Zamiast wychowania O sile relacji z dzieckiem

AUDIO / VIDEO (A 2 / B1 ) (wersja dla studenta) ROZMOWY PANI DOMU ROBERT KUDELSKI ( Pani domu, nr )

Polo TV telewizja muzyczna prezentująca niezapomniane hity disco polo i dance. Poza teledyskami w ramówce stacji obecne są programy rozrywkowe

to jest właśnie to, co nazywamy procesem życia, doświadczenie, mądrość, wyciąganie konsekwencji, wyciąganie wniosków.

Zawsze wydaje się, że coś jest niemożliwe, dopóki nie zostanie to zrobione. Nelson Mandela. Te słowa są idealnym poparciem mojej kandydatury na

Sprawozdanie z wyjazdu HORSENS DANIA

Trener motywacji. Marcin Grzybowski

NASTOLETNIA DEPRESJA PORADNIK

Dla klas 4-7 przed warsztatami

Koncentracja w Akcji. CZĘŚĆ 4 Zasada Relewantności Działania

SOCIAL STORIES HISTORYJKI Z ŻYCIA WZIĘTE

Sprawdzian kompetencji trzecioklasisty 2014

Strona 1 z 7

Punkt 2: Stwórz listę Twoich celów finansowych na kolejne 12 miesięcy

O międzyszkolnym projekcie artystycznym współfinansowanym ze środków Ministerstwa Edukacji Narodowej w ramach zadania ŻyjMy z Pasją.

Część 11. Rozwiązywanie problemów.

8 sposobów na więcej czasu w ciągu dnia

Oto sylwetki kandydatów, którzy spełnili w/w warunki oraz to, co chcieli nam powiedzieć o sobie i swoich planach

Czemu tak wiele dzieci rezygnuje ze sportu?

AKADEMIA DLA MŁODYCH PRZEWODNIK TRENERA. PRACA ŻYCIE UMIEJĘTNOŚCI

Trzy kroki do e-biznesu

Przed premierą ENCLAVE 4/7 - wywiad z Katarzyną Chmielewską. Przed premierą ENCLAVE 4/7 - wywiad z Katarzyną Chmielewską

Rok Nowa grupa śledcza wznawia przesłuchania profesorów Unii.

KATARZYNA POPICIU WYDAWNICTWO WAM

Człowiek biznesu, nie sługa. (fragmenty rozmów na FB) Cz. I. że wszyscy, którzy pracowali dla kasy prędzej czy później odpadli.

Interesuje się motoryzacją, a pasją zaraził się od taty. Od lat bierze udział w wyścigach motocyklowych, a w przyszłości chciałby jeździć w

10 najlepszych zawodów właściciel szkoły tańca

Dla klas 8 po warsztatach

Co obiecali sobie mieszkańcy Gliwic w nowym, 2016 roku? Sprawdziliśmy

J. J. : Spotykam rodziców czternasto- i siedemnastolatków,

SZTUKA SŁUCHANIA I ZADAWANIA PYTAŃ W COACHINGU. A n n a K o w a l

Copyright 2015 Monika Górska

LearnIT project PL/08/LLP-LdV/TOI/140001

Transkrypcja wideo: Co warto wiedzieć o sprzedaży mieszanej? Q&A

3. Uczelnia, kierunek, rok, tryb: Państwowa Wyższa Uczelnia Techniczno-Ekonomiczna w Jarosławiu, tryb dzienny

Rozmowa ze sklepem przez telefon

Tytuł ebooka Przyjmowanie nowego wpisujesz i zadajesz styl

TRENUJ W SERCU MIASTA

Beniamin Krasicki: rugbiści zrobili na mnie duże wrażenie

Jak poznać dziewczynę na sylwestra

Gra pod batutą Przemysława Drabczyka. Powstała z jego inicjatywy wiosną 2014 roku. Działa przy Ośrodku Kultury, Sportu i Rekreacji Gminy Oświęcim.

O nas Dowiedz się czegoś o nas i sprawdź czym się kierujemy w

MŁODZI raport. Badanie potrzeb kulturalnych młodzieży powiatu przasnyskiego oraz atrakcyjności potencjalnych ofert kulturalnych.


Samorząd, który nie przynosi korzyści wszystkim nie jest samorządem.

ANALIZA ANKIETY: JA I SZKOŁA - Ankieta dla uczniów

Rolnik - szachista: wywiad z Panem Piotrem Ptaszyńskim

Wizyta w Gazecie Krakowskiej

OFERTA 2018/2019 AW EDDI N G S.C O M

Czy na pewno jesteś szczęśliwy?

WARSZTATY pociag j do jezyka j. dzień 1

ASERTYWNOŚĆ W ZWIĄZKU JAK DBAĆ O SIEBIE BĘDĄC RAZEM

Koncertowo ratują Sławka Łubę

Poznaj nas i naszą misję

Szanowna Mieszkanko, Szanowny Mieszkańcu miejscowości Pleśna! Zabierz głos w sprawie swojej miejscowości!

Miejsce inne niż wszystkie Biblioteka z Pasją już otwarta

Sprawozdanie z realizacji programu,,sprawny DOLNOŚLĄZACZEK. w Publicznym Zespole Szkół Integracyjnych w Świebodzicach.

Copyright 2015 Monika Górska

Scenariusz. Data: Czas: Uczestnicy spotkania: klasa Liczba uczestników: Miejsce: Osoba prowadząca zajęcia:

W ten dzień prowadziłem lekcję w dwóch klasach pierwszych.

WZAJEMNY SZACUNEK DLA WSZYSTKICH CZŁONKÓW RODZINY JAKO FUNDAMENT TOLERANCJI WOBEC INNYCH

WIEŚCI SZKOLNE Z ŻYCIA SZKOŁY. Cyprian Kamil Norwid

8 Ogólnopolski Przegląd Teatrów Studenckich i Niszowych EPIZOD NR 8

ASERTYWNOŚĆ W RODZINIE JAK ODMAWIAĆ RODZICOM?

XV Festiwal Gwiazd Sportu. Dziwnów,

Sytuacja zawodowa pracujących osób niepełnosprawnych

Płocka edycja Biesiady Kasztelańskiej w strugach deszczu [FOTO]

1 Ojcostwo na co dzień. Czyli czego dziecko potrzebuje od ojca Krzysztof Pilch

145 cm i mniej 146 cm-154 cm 155 cm-164 cm 165 cm-174 cm 175 cm i więcej

Indywidualny Zawodowy Plan

Raport aktywności Polek 2018

To My! W numerze: Wydanie majowe! Redakcja gazetki: Lektury - czy warto je czytać Wiosna - czas na zabawę Strona patrona Dzień MAMY Święta Krzyżówka

Poniższe pytania dotyczą różnych spraw związanych z korzystaniem z mediów i urządzeń cyfrowych, w tym komputerów stacjonarnych, laptopów, notebooków,

5. W jaki sposób dostałaś/eś się na studia? (Sposób rekrutacji) 6. Czy studia odpowiadają twoim wyobrażeniom o nich? (zadowolenie czy rozczarowanie?

Dzień 2: Czy można przygotować dziecko do przedszkola?

TRENER MARIUSZ MRÓZ - JEDZ TO, CO LUBISZ I WYGLĄDAJ JAK CHCESZ!

SCENARIUSZ GRY NR 5. DLA OSÓB W WIEKU 16+

Serdecznie dziękuję trzem najważniejszym kobietom mojego życia: córce Agatce, żonie Agnieszce i mamie Oli za cierpliwość, wyrozumiałość, wsparcie,

Rodzicu! Czy wiesz jak chronić dziecko w Internecie?

Jestem pewny, że Szymon i Jola. premię. (dostać) (ja) parasol, chyba będzie padać. (wziąć) Czy (ty).. mi pomalować mieszkanie?

Transkrypt:

ISSN 1732-9302 Miesięcznik Kulturalny Studentów Politechniki Warszawskiej NUMER 40 KWIECIEŃ 2008 Człowiek z Politechniki: Mistrz Świata w kick-boxingu str. 9 Robiąc rap, można czuć się idiotycznie wywiad z Pezetem str. 14 Gdzie najlepiej chodzić za rękę str. 4

Spis Treści + STUDENCI Zobacz przyszłą gwiazdę Fama 2008 str. 3 Gdzie za rękę Kącik Studenckich Serc str. 4 Apel ekologiczny ekoakademik str. 7 Wielkie otwarcie Klub Amplitron str. 8 Człowiek z Politechniki wywiad z Mistrzem Świata w kick-boxingu str. 9 Nowe twarze SSPW odsłona druga str. 12 + KULTURA Robiąc rap można czuć się idiotycznie wywiad z Pezetem str. 14 i.pewu rozdaje zaproszenia koncerty w kwietniu str. 17 Juno i Wycieczkowicze recenzje filmów str. 18 Ranking numeru musicale str. 19 Pozwól jej się przedstawić vol.1 o muzyce klasycznej str. 20 + TEMAT NUMERU Wiosna! felietony str. 21 Komu w drogę, temu rower ścieżki rowerowe str. 22 Nie siedź przed komputerem! idź pobiegać str. 25 + WARSZAWA Muzyka miasta fotoreportaż str. 26 + Wstêpniak Co roku jesień wlecze się niemiłosiernie, a zima zdaje się nie mieć końca. Tymczasem po nastaniu wiosny, czas w magiczny sposób przyspiesza i biegnie na złamanie karku. Teoretycznie dni są coraz dłuższe, jednak trudno oprzeć się wrażeniu, że jest wręcz przeciwnie. Świat zaczyna wirować, zielenić się, rozkwitać bielą drzew owocowych, pachnieć tysiącami woni i dźwięczeć śpiewem ptaków, głosami dzieci bawiących się na podwórku, brzęczeniem owadów oraz rozmową soczysto-zielonych liści z ciepłym wiosennym wiatrem. Opis zbyt romantyczny? Bądźmy romantyczni tej wiosny! Gdzie? Najłatwiej dowiedzieć się tego, czytając i.pewu, a dokładniej Kącik Studenckich Serc. W kwestiach sercowych możecie na nas polegać jak na Zawiszy. Gdybyśmy mogli, zaśpiewalibyśmy Wam piękne słowa Jeremiego Przybory: Już wiosna podrosła i bzami tchnie Kaziu, Kaziu, Kaziu zakochaj się bez rosy po nocy i listek schnie Kaziu, zakochaj się! Zawsze sam wciąż bez dam, jak to pojąć mam Uroczej Iwonce N. odebrałeś sen Jak pąki Iwonki jagody dwie Kaziu, zakochaj się! A ponieważ i.pewu nie ma jeszcze swojego chóru, piosenkę tę nućcie sobie sami, ciesząc się każdym, coraz cieplejszym dniem! Olga Kurek + Redakcja Redaktor Naczelny: Wojciech Karcz Z-czyni Redaktora Naczelnego: Olga Kurek + Redaktorzy: Piotr Białczak, Małgorzata Janikowska, Joanna Kulas, Tomasz Piętowski, Maciej Pietrukiewicz, Maciej Piwko, Ada Skowronek, Łukasz Sokołowski, Katarzyna Staroń, Magdalena Trzcińska, Beata Włodarek, Małgorzata Zawilska, Edyta Zyśk + Dział graficzny: Rafał Sawicki + Fotografia: Andrzej Wegner, Michał Starzyk, Rafał Kowalewski + Korekta: Magdalena Trzcińska + Administrator strony www: Urszula Sieroń + Wydawca: Samorząd Studentów Politechniki Warszawskiej Adres korespondencyjny : Centrum Ruchu Studenckiego ul. Waryńskiego 12, 00-631 Warszawa, z dopiskiem i.pewu tel/fax: (022) 234 91 05 e-mail: redakcja@ipewu.pw.edu.pl www.ipewu.pw.edu.pl

PRZYSZŁĄ GWIAYDE GWIAZDĘ ZOBACZ NA... FAMIE! W dniach 20-21 kwietnia w klubie Remont w Warszawie odbędzie się coroczny Przegląd Warszawski Festiwalu Artystycznego Młodzieży Akademickiej FAMA. Podczas tych dwóch dni artyści różnych kategorii będą mieli szansę zaprezentować swoje umiejętności przed gronem widzów przybyłych na eliminacje. Będzie wtedy miał miejsce przegląd zespołów muzycznych, tancerzy, kabaretów, połączony z wystawą prac malarskich i fotograficznych. Najlepsi artyści, wyłonieni przez jury, wezmą udział w finale FAMY w Świnoujściu W niedzielę 20.04 gwiazdą wieczoru będzie zespół Przepraszam oraz grupa inicjatyw twórczych Samowar ze spektaklem muzyczno-multimedialnym Dotlenienie. Montaż. Zapraszamy na FAMĘ do Remontu! Dotlenienie. Montaż Grupa Inicjatyw Twórczych SAMOWAR zespół PRZEPRASZAM Dotlenienie. Montaż jest spektaklem muzyczno-multimedialnym, zrealizowanym przez grupę filmową SAMOWAR oraz zespół PRZEPRASZAM. Stanowi on wariację opartą na dramacie Iwana Wyrypajewa Tlen. Tekst dramatu został rozbity i napisany na nowo. Twórcy projektu bawią się tym, co realne co należy do rzeczywistości bohaterów oraz tym, co należy do rzeczywistości aktorów. Nieustannie nadbudowują się kolejne piętra rzeczywistości. W głównych bohaterów dramatu Wyrypajewa Saszę i Saszę wciela się wiele różnych osób. W oparciu o te postacie konstruują oni swoje własne historie, balansując na granicy tego, co zagrane i tego, co się rzeczywiście zdarza. Jury festiwalu FAMA 2006 przyznało twórcom projektu tytuł Laureata Festiwalu oraz Nagrodę Trójzębu Naptuna nagrodę główną, przyznawaną za najdonioślejsze wydarzenia artystyczne. Jak głosił werdykt: za twórczą adaptację, taką że stała się prawdziwym przeżyciem pokoleniowym. Spektakl dozwolony od lat 18. FAMA w Świnoujściu Artyści wyłonieni na Przeglądach Regionalnych w całej Polsce zostaną zaproszeni do uczestniczenia w Świnoujskiej FAMIE. To dwutygodniowe wydarzenie odbędzie się w dniach 14-27 lipca. W pierwszym tygodniu będą miały miejsce warsztaty z zakresu muzyki, wokalu, kabaretu, fotografii, plastyki, literatury czy multimediów. Każdy uczestnik Famy zostanie zaangażowany do pracy nad projektami festiwalowymi, jak również w zależności od własnej inicjatywy będzie mógł włączyć się do pracy w wybranych przez siebie samego warsztatach. Zostanie tu także zaprezentowany dorobek artystyczny uczestników Famy z minionego roku. W drugim tygodniu uczestnicy zaprezentują przed publicznością efekt pracy warsztatowej z pierwszego tygodnia. Koncerty, spektakle oraz wszelkie wydarzenia będą stanowić wynik działań artystycznych, mających miejsce podczas festiwalu. Trochę historii FAMA to impreza z bardzo długimi tradycjami po raz pierwszy odbyła się w roku 1965 i była jednym z nielicznych w ówczesnej Polsce miejsc gdzie do głosu dochodziła kultura nielicencjonowana, wymykająca się utartym schematom, a nierzadko również kontroli cenzury. FAMA była zarodkiem wielu zmian przełomowych dla polskiej kultury. Tu rodziła się niezależna scena teatralna, eksperymentowali poeci, jazzmani, miały miejsce pierwsze w Polsce zjawiska typu performance. Dzięki wszechogarniającej atmosferze wolności i obecności artystów wszelkich specjalności powstawały na FA- MIE dzieła wyjątkowe. FAMA była również katalizatorem wyjątkowego w skali światowej zjawiska, jakim jest polska kultura studencka. Od ponad 40 lat, studenci z całego kraju spotykają się na FAMIE, gotowi realizować swoje najbardziej szalone i nowatorskie pomysły. Wśród laureatów FAMY znaleźli się tacy artyści jak: Magda Umer, Marek Grechuta, Jerzy Stuhr, Andrzej Mleczko, Henryk Sawka, Agnieszka Duczmal, Jan Kaczmarek, Mariusz Lubomski, Renata Przemyk, Teatr STU, Teatr Ósmego Dnia, zespół Raz Dwa Trzy, czy T. Love. 3

4 Wyrwałeś już lachona? Zarwałaś niezłe ciacho? Teraz czas dowiedzieć się, co dalej. A właściwie, gdzie dalej O tym, że można zorganizować randkę w pubie Student, kawiarni Drukarnia, Łazienkach, Ogrodzie Saskim lub na Starówce, wiadomo od dawna. Chcemy zaproponować Ci kilka innych randkowych miejsc i w ten sposób zainspirować do ciągłego poszukiwania nowych możliwości. Przekonaj się, co dane miejsce oznacza, gdy zaprasza mężczyzna, a co, gdy proponuje je kobieta + K CIK STUDENCKICH SERC + K CIK STUDENCKICH SERC Foto: Kowal Teatr Nawet w ciągu pięciu, a wolniejszym krokiem dziesięciu minut można dotrzeć z Gmachu Głównego do jednego z warszawskich teatrów Teatru Współczesnego (ul. Mokotowska 13). Aby dostać się do Teatru Druga Strefa (ul. Magazynowa 14A), który od dłuższego czasu prowadzi w studenckim rankingu na www.polibuda.info, też nie potrzeba wiele czasu. Wystarczy, że wsiądziesz w dowolny tramwaj, oprócz 16, jadący w kierunku Mokotowa i już po około dwudziestu minutach będziesz na miejscu. Wybór teatru przez mężczyznę, jako sposobu na spędzenie sobotniego wieczoru, może oznaczać, że osoba zapraszana jest dla niego kimś wyjątkowym i nie mógł by jej zaprosić w jakieś pospolite miejsce. Im rzadziej bywał wcześniej w teatrze, tym prawdopodobieństwo, że dziewczyna doceni takie poświecenie jest większe. Randka w teatrze daje dziewczynie szansę na ubranie się w bardziej odświętny strój. Należy zauważyć, jak pięknie wygląda i poinformować ją o tych spostrzeżeniach!!! Gdy na początkowym etapie znajomości dziewczyna zaproponuje randkę w teatrze, można uznać, że typ chłopaka spędzającego długie godziny przy play-station i z gazet czytającego jedynie CKM, nie będzie jej odpowiadał. Już na początku manifestuje swoje wymagania co do poziomu intelektualnego i klasy partnera. Jeśli jednak teatr jest jej pasją, zabranie kogoś do tego ukochanego dla niej świata jest wyraźnym znakiem akceptacji i jasnego spojrzenia na wspólną przyszłość. Herbaciarnia Wybór herbaciarni jest jeszcze większy niż teatrów. Kobiety lubią posiedzieć w miejscach z nastrojem lub oryginalnych, ale również wśród mężczyzn można znaleźć smakoszy herbaty. Warto zwrócić uwagę na położoną tuż przy metrze Pole Mokotowskie herbaciarnię galerię Herba Thea (www.herbathea.waw.pl). Już jej usytuowanie wydaje się dosyć niezwykłe, natomiast sam budynek wielce zaskakujący. Przekonaj się o tym osobiście, ale nie oceniaj niczego, zanim nie wejdziesz do środka. Wewnątrz panuje niepowtarzalny, wspierany często zmienianym wystrojem, nastrój. Gośćmi zajmują się przemili gospodarze, wśród nich czarny uroczy kot. Zaproszenie do herbaciarni jest zaproszeniem do rozmowy. Należy pamiętać, że monolog i dialog to dwie całkiem różne formy komunikacji. Niestety często tego, co uskuteczniają mężczyźni i kobiety, nie można uznać za rozmowę. Zdarza się, że mamy do czynienia z wygłaszanym przez kobietę monologiem. Mężczyźni chętnie przyjmują rolę słuchacza, a przecież nie wszystkie kobiety chcą cały czas delektować się wyłącznie własnymi wywodami. Z drugiej strony wielu mężczyzn uważa, że randka służy do opisywania własnych sukcesów, osiągnięć i przygód, co sprowadza się do usypiania dziewczyny opowiadaniem rzeczy, które interesują jedynie samego mówiącego. Dlatego bardzo cenną sztuką jest zadawanie pytań i umiejętność skoncentrowania się na drugiej osobie. Wizyta w herbaciarni jest niezmiernie ważną randką. Pozwoli zmierzyć wyobrażenia z rzeczywistością i przekonać się, czy macie ze sobą o czym rozmawiać. Rozmowa z bliską osobą, nawet o najbanalniejszych sprawach, powinna być czymś niepowtarzalnym i dowodzić, że nie ważne co, ale istotne z kim. Oczywiście należy wziąć jeszcze pod uwagę pewną ewentualność Bywa, że gdy nam na kimś zależy, staramy się tak bardzo wywrzeć dobre wrażenie, że owocuje to sztucznością i rozmowa zupełnie się nie klei. Gorzej tylko jeśli taki stan utrzyma się na stałe. Zaproszenie od mężczyzny do herbaciarni jest dla kobiety wyraźnym sygnałem, że starał się wybrać miejsce, które przede wszystkim mogłoby jej odpowiadać nie zaprosił jej na mecz piłkarski, ani do pubu sportowego, nie zaproponował odwiedzenia targów samochodowych, ani zobaczenia filmu o Rambo. Wybrał herbaciarnię, bo chce uchodzić za wrażliwego i ciepłego człowieka, którego bardziej od szalonej imprezy interesuje spokojna rozmowa i patrzenie się głęboko w oczy ukochanej. Dziewczyna zaproponowała randkę przy dzbanku herbaty? Być może uwielbia herbatę. Być może odpowiada jej klimat konkretnej herbaciarni. Jednak bardziej prawdopodobne, że chce zapewnić waszej randce odpowiednio romantyczny klimat. Herbaciarnie są przepełnione zapachem jaśminu, wanilii i cynamonu, usiąść można w ozdobnych fotelach, albo na miękkiej kanapie, najczęściej na ścianach wiszą krajobrazy lub martwe natury, w wazonach stoją suszone kwiaty, a z głośników sączy się spokojna muzyka. Takie miejsce jest idealne, aby rozmawiać o rzeczach, na rozmowę o których na co dzień nie ma czasu. Praskie podwórka Praga to dzielnica stereotypów. Większość warszawiaków uznaje ją za niebezpieczną, chociaż wcale tam nie bywa. Może właśnie z tego powodu pojawiła się swoista moda na Pragę. O uroku praskich podwórek słyszał chyba każdy. Architektura Pragi należy do bardzo urozmaiconych. Jej historyczne zmiany doskonale obrazuje ulica Ząbkowska, wzdłuż której stoją kamienice powstające od lat 60. XIX wieku aż do dzisiaj. Praga należy do obszarów pełnych tajemniczych, uważanych czasem za niebezpieczne, zaułków i ich niepowtarzalnych historii. Na Pradze odnaleźć można nawet poniemiecki bunkier z okresu okupacji. Propozycja randki na praskim podwórku jest odważna. Zabierając tam dziewczynę, mężczyzna gwarantuje, że nic jej się przy nim nie stanie. Jednocześnie udowadnia, że jest pomysłowy i, wbrew pozorom, bardzo romantyczny. Jeśli uda mu się zafascynować kobietę oryginalnym miejscem, które wybrał, pośrednio zafascynuje ją też swoją osobowością. Ludzie potrafiący mówić o czymś z pasją, wydają się atrakcyjniejsi. Podobno przedmiot pasji nie odgrywa tu najmniejszej roli i nie musi się pokrywać z zainteresowaniami drugiej osoby. Na przykład zamiłowanie do matematyki może okazać się niezwykle pociągające dla humanistki. Zasada jest prosta: człowiek, który się czymś interesuje, dowodzi, że warto się nim zainteresować. Jeśli dziewczyna upiera się, by na kolejnej randce zwiedzić wszystkie praskie podwórka i dokładnie przyjrzeć się kolorowym kapliczkom, może oznaczać to, że nie lubi godzić się na monotonię i banalne pomysły, w tym także, jeśli chodzi o miejsca, gdzie spędza romantyczne wieczory. Dlatego le-

Jedno z magicznych miejsc: podwórko na Pradze piej postarać się dotrzymać je kroku i na następnej randce zaproponować przejście kanałami przez kilka dzielnic, śladem powstańców warszawskich. Tężnie w Konstancinie Gdzie warto iść za rękę Niedaleko Warszawy, zaledwie 20km od centrum, znajduje się uzdrowisko Konstancin, a w nim przepiękne wille, kawiarenki, stadnina koni i Park Zdrojowy, a tuż przy nim wybudowana w 1978 roku tężnia solankowa (40m długości i 6m wysokości). Randka w takim miejscu to dobry pomysł dla tych, którzy nie mają ochoty na długie spacery i wolą po prostu posiedzieć na ławce. Nie jest to jednak zwykłe siedzenie, ale siedzenie zdrowotne tężnie służą przecież do zażywania inhalacji. Chłopak zapraszający dziewczynę do tężni, wykazuje się pomysłowością i niebanalnym podejściem do randek. Jest to miejsce dobre na takie spotkania z kilku powodów: inaczej niż w teatrze, można swobodnie porozmawiać, z drugiej strony, inaczej niż w herbaciarni, można koncentrować swoją uwagę na czymś więcej, niż na samej rozmowie, ponieważ naprzeciwko wyrasta intrygująca konstrukcja tężni, a wokół swoje wdzięki roztacza przedmiejska natura. Jeśli kobieta decyduje, że miejscem następnej randki będą tężnie, do których w dodatku możecie dojechać z Warszawy rowerem, prawdopodobnie cechuje się pogodnym charakterem i bezpretensjonalnością. Inna możliwość jest taka, że odczuwa brak jodu i pod pozorem randki chce podreperować swoje zdrowie. Ogród BUW Ogród BUW to idealne miejsce do spotkań ładne i pełne nowoczesnych rozwiązań w duchu przyjaznej przestrzeni miejskiej, których tak bardzo brakuje w Warszawie. W przeciwieństwie do innych ogrodów i parków, nie spotkacie tu wyłącznie rodziców z rozkrzyczanymi dziećmi i starszych pań karmiących gołębie do ogrodu przybywają głównie studenci UW. Zdecydowanie częściej, niż na ławkach, siadają na trawie, opalają się, śpią (z głową na notatkach) lub grają w zośkę. Ogród BUW to jeden z największych ogrodów dachowych w Europie. Z jego górnego poziomu rozciąga się widok na Powiśle. Tam też znajdziecie romantyczne wąskie korytarze, oplecione winoroślą i równie romantyczne ławki ukryte pomiędzy wysoką roślinnością Uwaga! W letnie sobotnie popołudnia w ogrodzie roi się od młodych par, które robią sobie w jego plenerach ślubne sesje zdjęciowe. Wszystkim wystraszonym perspektywą ożenku, czy zamążpójścia, polecamy inne pory odwiedzin Jeśli chłopak zamiast zwykłego parku proponuje ogród BUW, jest to niewątpliwym komunikatem, że zna świetne miejsca w tym mieście i nie można się z nim nudzić. Po spacerze na dachu biblioteki, można udać się nad brzeg Wisły i wzdłuż niej przejść aż do Starówki, a atrakcje Starego Miasta znają wszyscy. W przypadku dziewczyny wybór na randkę ogrodu BUW może zdradzać jej zdroworozsądkowe podejście do życia. Wybrała miejsce bardzo starannie: jest tu wiele romantycznych elementów, jak taras widokowy, czy urocze kładki nad małymi strumykami, jednak przede wszystkim w ogrodzie panuje swobodna atmosfera, nie narzucająca konkretnego charakteru spotkania. W takich okolicznościach najłatwiej się przed sobą otworzyć i sprawdzić, czy jest sens umawiać się na kolejną randkę. Pijalnia czekolady Dla osób, których nie odstrasza babciowy klimat, a zachęcają słodkości, Pijalnia Czekolady Wedla przy ul. Szpitalnej będzie idealnym miejscem na randkę. W samym centrum stolicy znajduje się jedno z najsłodszych miejsc w Warszawie. W przeciwieństwie do innych kawiarni Wedla, ta działa od bardzo dawna, bo od ponad stu lat. Wystrój wnętrza zmieniał się wraz z latami, ale nigdy nie zrezygnowano z jego staroświeckiego charakteru. Goście mają do wyboru wiele smakowych czekolad, na ciepło i na zimno, a także kilka deserów. Z naszej perspektywy najciekawsze jest fondue czekoladowe deser wręcz stworzony dla dwojga. Jaka szkoda, że nie wypada jeść rękami Wybierając to miejsce, mężczyzna podkreśla, że jest wrażliwy i romantyczny, a jak wiadomo, cechy te spotykają się najczęściej z dużym uznaniem u płci pięknej. Randce w pijalni czekolady może towarzyszyć bukiet kwiatów (warto pamiętać, że istnieją też inne kwiaty, niż czerwone róże), a po spotkaniu dziewczyna powinna zostać szarmancko odprowadzona do domu dzięki takiemu przepisowi można zafundować sobie randkę w prawdziwie staroświeckim stylu. I koniecznie umówcie się następnego dnia na dziewiątą Kawiarnia Wedla jest przeciwieństwem dyskoteki, czy głośnego pubu jeśli dziewczyna proponuje ją na miejsce spotkania, na pewno nie boi się, że zabraknie tematów do rozmowy, albo że będzie się nudzić. Warto też zwrócić uwagę, ile porcji czekolady zamawia być może dzięki takiej obserwacji zniknie problem wyboru prezentu urodzinowego, czy na Dzień Kobiet zawsze dobrym rozwiązaniem będzie bombonierka. K.S. O.K.

Studencka rzeczywistość Reporterskie dochodzenie przyniosło przygnębiające efekty. Mało kto ma świadomość, jak wiele energii jest traconej w pokojach twierdzi Ala, mieszkanka jednego z akademików. Niewiele osób myśli o niemarnowaniu prądu, a co dopiero o oszczędzaniu dodaje. Najczęściej używanym sprzętem w akademikach są komputery. Wiele razy włączone są przez całą noc, w skrajnych przypadkach non stop. Mieszkałem z chłopakiem, który w ogóle nie wyłączał swojego peceta opowiada Czarek, student II roku Przez cały rok zrobił to tylko raz, bo musiał wymienić twardy dysk. Jest to odosobniona sytuacja, jednak odzwierciedla pewien schemat myślowy: nie płacę bezpośrednio za zużyty prąd, więc mogę go używać bez ograniczeń. Bezsensowne zużycie Nie tylko komputery marnują energię. Wspomniany na początku artykułu tryb czuwania powoduje ogromne straty. Oblicza się, że w Polsce traci się w ten sposób ok. 2 mln MWh to tak, jakby jedna średniej wielkości elektrownia pracowała na darmo, wytwarzając przy tym, niestety, wielkie ilości dwutlenku węgla. Gdyby tylko połowa urządzeń była całkowicie wyłączana, rocznie do atmosfery dostawałoby się milion ton mniej CO 2, a to on jest głównym sprawcą efektu cieplarnianego. Dlatego zastanów się, czy któregoś z energożernych potworków z czerwonym okiem nie powinieneś wyłączyć drukarka albo głośniki nie muszą być cały czas podłączone do sieci. Ulotne ciepło Marnowaniem energii jest również nieumiejętne gospodarowanie ciepłem. Jak mówi Ala: Często dochodzi do sytuacji, gdy mieszkańcy wietrzą pokój, nie przykręcając termostatu w grzejniku. Przecież w ten sposób zarówno chłodzą, jak i grzeją! Trudno się z nią nie zgodzić. Podobnie ma się sprawa z odgrzewaniem różnych potraw. Przykrycie naczynia pokrywką znacznie skróci czas przygotowania posiłku, zmniejszając przy tym zużycie energii. Kolorowe i bezbarwne osobno Pisząc o temacie ekologii, nie można nie wspomnieć o segregacji śmieci. Jeżeli tylko masz możliwość, rozdzielaj papier, szkło i plastik. W wielu miejscach są osobne kontenery przeznaczone na odpowiednie odpadki. To naprawdę nic nie kosztuje. Garść porad Na koniec kilka rad o tym, jak można zmniejszyć zużycie energii lub po prostu jej nie marnować. (Wiele informacji można znaleźć w internecie, wystarczy wpisać oszczędzanie energii w wyszukiwarce.) Komputer Jeśli nie będziesz używać komputera dłużej niż 16 minut wyłącz go. Przez 16 minut zużyje tyle energii, ile potrzeba do ponownego uruchomienia Włącz funkcję zarządzania energią w swoim monitorze Laptopy zużywają mniej energii, niż popularne pecety. Pamiętaj o tym przy kupnie nowego komputera Drukarkę włącz dopiero wtedy, gdy przygotujesz całość materiałów do wydrukowania. Staraj się kupować papier makulaturowy do drukowania Co zrobić, żeby firma przewozowa nie przynosiła strat? Dla studenckich kół naukowych, biorących udział w siódmej edycji Forum, marzec to czas intensywnej pracy nad studium przypadku. Studenci starają się stworzyć lepsze rozwiązanie od wykonanego przez profesjonalistów już 12 kwietnia 2008 r. przekonamy się, czy im to się uda. 10.04.2008 dzień rozpoczęcia VII Forum Młodej Logistyki Jesteśmy bardzo ciekawi, jak poradzą sobie z tegorocznym studium przypadku uczestnicy Forum mówią organizatorzy obserwując zaangażowanie członków kół naukowych w poprzednich edycjach Forum, spodziewamy się naprawdę wysoko postawionej poprzeczki. Wszystko wskazuje na to, że uczestnicy będą starali się zaprezentować możliwie najbardziej oryginalne rozwiązania zadanego problemu. Uczestnicy VII FML-u podkreślają atrakcyjność nowej formy konferencji (m.in. realny case oraz wydłużenie czasu trwania konferencji do 3 dni), co przyczynia się do wykreowania nowych standardów wśród studenckich konferencji naukowych. Realny case został przygotowany przez partnerów merytorycznych konferencji - firmę DGL. Tematyka tegorocznego zadania związana jest z restrukturyzacją firmy przewozowej. Studenci będą musieli zmierzyć Rozejrzyj się po swoim pokoju w akademiku. Dostrzeżesz czerwonookie potwory, szczerzące z zadowolenia zęby. Nie, to nie Twoi współlokatorzy. To urządzenia elektryczne w trybie czuwania (stand by), pobierające energię mimo pozornego wyłączenia świadczy o tym zapalona czerwona lampka. Lodówka i zamrażarka Nie wietrz niepotrzebnie lodówki zastanawiając się, co chcesz z niej wyjąć Regularnie odmrażaj zamrażarkę - gruba warstwa lodu powoduje większe zużycie prądu Nie wkładaj ciepłych lub gorących produktów do lodówki Kuchenki i piekarniki Staraj się gotować w czystych garnkach o płaskim dnie brud powoduje zwiększenie zużycia ciepła nawet o 50% Staraj się dopasowywać rozmiar garnka do wielkości palnika, tak by płomień w całości znajdował się pod naczyniem Gotując potrawy, nie zapomnij o pokrywce Inne urządzenia i oświetlenie Jeśli masz możliwość, w pomieszczeniach, w których często przebywasz, żarówki wymień na kompaktowe Jeśli wychodzisz z pomieszczenia na dłużej niż 6 minut, wyłącz światło Wszelkiego rodzaju ładowarki pobierają prąd, nawet jeśli nie ładują akumulatorów, więc zawsze po naładowaniu baterii telefonu wyciągnij wtyczkę z kontaktu Małymi kroczkami do celu Gdy następnym razem będziesz zamierzał zostawić komputer włączony na noc zastanów się, czy jest to konieczne. Nie ma sensu, by urządzenia pracowały bez potrzeby. Może się to wydać banalne, ale wystarczy kilka drobnych wyrzeczeń, a w jakiś sposób zatrzymamy degradację naszej planety. Naprawdę dużo zależy od nas. Piotr Białczak się z zadaniem, które spędza sen z powiek wielu doświadczonym logistykom - co zrobić, żeby firma nie przynosiła strat? Do udziału w VII Forum Młodej Logistyki zgłosiły się studenckie koła naukowe z całej Polski oraz studenci z francuskiej Wyższej Szkoły Logistyki Przemysłowej (Ecole Supérieure de Logistique Industrielle) w Redon. Wszystkim uczestnikom organizatorzy życzą wielu ciekawych pomysłów oraz niezapomnianych chwil: Mamy nadzieję, że VII Forum Młodej Logistyki będzie miało dla uczestników nie tylko wartość naukową, ale również pozwoli na dobrą zabawę. 7 + VII Forum Młodej Logistyki ekoakademik

8 Wielkie Otwarcie Amplitronu Przyćmione światła. Mroczna, industrialna muzyka wydobywająca się z głośników. W całej sali słychać strzały i lecące rakiety. Co chwilę krzyk agonii wirtualnych postaci przedziera się ponad panującymi w pomieszczeniu odgłosami pola bitwy. Naprzeciw wejścia projektor wyświetla aktualną rozgrywkę. Tak rozpoczął się pierwszy dzień Wielkiego Otwarcia klubu Amplitron, mieszczącego się w gmachu wydziału Elektroniki i Technik Informacyjnych. Cała impreza miała miejsce od 3 do 7 marca. Trochę historii Klub powstał w roku 1970. Swoją nazwę wziął od lampy elektronowej. Organizowane w nim były różne imprezy kulturalne, jak również otrzęsiny studentów wydziału, czy giełdy elementów i podzespołów elektronicznych. Niestety, w 2005 roku klub został zamknięty po ponad 35-ciu latach działalności powodem było nie spełnianie wymaganych norm bezpieczeństwa. Na szczęście po dwuletniej przerwie i gruntownym remoncie rusza ze wzmożoną siłą, by kontynuować swoje tradycje. Dzień gier komputerowych Od rana do dyspozycji graczy oddanych zostało kilka komputerów, oferujących rozgrywkę w taki hit, jak Dynablaster. Przy pozostałych kilkunastu stanowiskach odbywał się turniej cieszący się największym zainteresowaniem. Każdy mógł liczyć na szansę zagrania w którąś z dostępnych gier: można było się zmierzyć w Quake III: Arena lub w nie mniej kultowego Starcrafta. Obok doświadczonych zawodników można było spotkać osoby stawiające pierwsze kroki w wirtualnych bojach. Gwiazdą dnia był Artur Michalak, w środowisku graczy Stracrafta znany jako Blackman. W 2002 roku zajął III miejsce na World Cyber Gamet turnieju uważanym za wirtualny odpowiednik Igrzysk Olimpijskich. Zawodnik dał świadectwo swojgo profesjonalizmu, pokonując czteroosobową reprezentację klubu. Publiczność, która szczelnie wypełniła salę, żywo reagowała na ekwilibrystyczne popisy Blackmana. Wieczorem na wszystkich chętnych czekała impreza w stylu latino disco, na którą można było zdobyć darmowe wejściówki. Dzień artystyczny Przez cały dzień w holu wydziału odbywał się konkurs zdjęć studentów. Prezentowane dzieła różniły się treścią oraz poziomem artystycznym, jednak kilka z nich dobitnie świadczyło o wysokich umiejętnościach autorów. W międzyczasie w samym klubie odbył się koncert muzyki klasycznej, podczas którego zaprezentowano dzieła Bacha i Beethovena. Wbrew złośliwemu stereotypowi mówiącemu, że studenci politechniki nie poświęcają czasu kulturze, frekwencja była wysoka. Po południu każdy chętny muzyk mógł zaprezentować się na scenie klubu. Dzięki temu można było usłyszeć różne gatunki muzyki, począwszy od jazzu, przez bluesa, po rock i reggae. Co ciekawe, często dochodziło do sytuacji, gdy na scenie spotykały się osoby wcześniej ze sobą nie grające. W jednej z sal odbywał się pokaz filmów Z.F. Skurcz, m.in. kultowego Bułgarskiego pościkku. Fani absurdalnej fabuły i prześmiewczego stylu tych filmów z pewnością byli usatysfakcjonowani salwy śmiechu było słychać na całym korytarzu. Dzień gier logicznych Każdy chętny miał możliwość zagrania w GO, szachy lub jedną z licznych gier planszowych. Problemem było znalezienie wolnego stolika, gdyż wielu studentów i studentek pragnęło się zrelaksować po wyczerpujących wykładach. Prawdziwym hitem okazała się gra Jenga, polegająca na ustawieniu wieży z drewnianych klocków, a następnie wyjęciu swoich cegiełek bez przewrócenia konstrukcji. Dla osób pragnących spędzić czas bardziej aktywnie, zostały rozłożone maty podłączone do konsoli. Zawodnicy dawali popis koordynacji ruchowej, tańcząc w rytm muzyki i naciskając przy tym stopami odpowiednie guziki na macie. Zorganizowano również szkołę szybkiego czytania, gdzie każdy mógł poznać podstawy tej trudnej sztuki. Wieczorem odbyła się impreza house owa. Dzień fantasy i RPG W tym dniu prawdziwe tłumy osób grających i kibicujących opanowały klub. Na stołach gościły różne systemy: Magia i Miecz, Neuroshima, Gasnące Słońce czy inne, stworzone przez biorących udział w rozgrywkach. Dla osób nie wtajemniczonych, czym jest RPG, czyli Role Playing Game (a jest to gra, w której uczestnicy wcielają się w różne postacie i przeżywają przygody w wyobraźni, kierowane przez bajarza mistrza gry) odbyły się prelekcje wprowadzające w tematykę. Po południu odbył się konkurs, w którym można było się wykazać wiedzą na temat świata Gwiezdnych Wojen czy Śródziemia z cyklu J.R.R. Tolkiena. Wieczorem zaprezentowała się grupa SWAT Szturmowcy, przebrana za żołnierzy z uniwersum Star Wars. Atrakcją dnia był występ zespołu Libra wraz z wokalistką Liz Katrin, śpiewającą piosenki stylizowane na celtyckie, w kilku językach, m.in. galicyjskim czy staroangielskim. Grande Finale Większą część dnia zajął turniej bilarda, w którego chętnie grają studenci i studentki wydziału. Wieczorem odbyły się spotkania dotyczące historii i działalności klubu oraz wydziałowej gazetki Oscyloskop, ściśle współpracującej z Amplitronem. Wieczorem zaprezentowały się zespoły muzyczne złożone z członków i sympatyków klubu. Podsumowanie Wielkie Otwarcie Amplitronu było rzeczywiście wielką imprezą. W ciągu pięciu dni organizatorzy starali się pokazać, jakiego rodzaju wydarzeń możemy się spodziewać w klubie. Jak sami obiecują, imprezy będą organizowane cyklicznie. Dodatkowo deklarują, że są otwarci na wszelkie pomysły i propozycje dotyczące klubu. Trzymamy za słowo. Ekipa i.pewu będzie śledziła wszystkie wydarzenia, które będą miały miejsce w Amplitronie. Zapowiedzi i relacji szukajcie w kolejnych numerach. Piotr Białczak Gry fabularne przyciągnęły wielu chętnych

9 Kick-boxing to sport walki, w którym zawodnicy walczą za pomocą uderzeń rękoma i kopnięć. Rozwijał się równolegle w Japonii i Stanach Zjednoczonych od końca lat sześćdziesiątych. Nurt amerykański został stworzony na kanwie karate tradycyjnego, które nie dopuszczało pełnej siły uderzeń oraz w którym brakowało realności walki. Nurt japoński pochodzi od boksu tajskiego, na podstawie którego zostały stworzone zasady umożliwiające przeprowadzanie punktowanych walk. Miało to służyć adaptacji i rozpowszechnieniu tej sztuki walki jako sportu. To właśnie w tym kraju, na początku lat osiemdziesiątych, powstała formuła K-1, bardzo podobna do low-kicku, o którym będzie dalej. Jest ona najbardziej znaną odmianą kick-boxingu na świecie. Wyróżniamy kilka najważniejszych zasad walki: full-contact zawodnicy mogą wykonywać wszystkie techniki nożne i bokserskie powyżej pasa; low-kick dozwolone są dodatkowo kopnięcia na udo; semi-contact walka jest kontrolowana, po każdej udanej technice jest przerywana dla przyznawania punktów, ciosy są zadawane ze zmniejszona siłą; light-contact podobny do semi-contactu, z ta różnicą, że walka jest prowadzona w sposób ciągły. Człowiek z Politechniki: GDY WYCHODZĘ NA RING Wywiad z Michałem Głogowskim, studentem V roku Wydziału Inżynierii Materiałowej Politechniki Warszawskiej oraz Interkontynentalnym Mistrzem Świata w kick-boxingu. IPEWU: Na początku chciałbym pogratulować wywalczonego tytułu mistrza świata w kick-boxingu. Jak to jest być mistrzem świata? Michał Głogowski: Gdybym czuł się najlepszym zawodnikiem w jakiejś innej dyscyplinie, to moje odczucia byłyby inne. Uważam, że jest jeszcze dużo do zrobienia. Tak naprawdę mam dużo do zdobycia i nie jestem żadnym mistrzem. Jakie są twoje plany na przyszłość? K1 MAX. Co to jest? To jest utworzona przez Japończyków federacja, która zrzesza najlepszych zawodników na świecie; mistrzów świata amatorskich i zawodowych różnych federacji i styli. Nie jest to tylko kick boxing. Jest to również boks, karate, taekwondo oraz wszystkie sztuki walki uderzane. Czyli nie ma walki w parterze. To nie są zapasy, czy judo tak jak w mieszanych sztukach walki. Są oczywiście pewne zasady tak jak wszędzie. Nie można pewnych technik wykonywać, ale większość jest dozwolona. Co jest zakazane? Nie można uderzać łokciami. Oczywiście walczy się w rękawicach. Jest tylko ochraniacz na krocze oraz na zęby. Nie można bić w plecy, tył głowy i krocze. Nie wolno też wykręcać rąk, walczyć w parterze oraz zakładać dźwigni. Czym różni się kick-boxing od pozostałych sportów walki? Kick-boxing jest to połączenie wschodnich sztuk walki oraz boksu. Są tam w zasadzie wszystkie techniki bokserskie, które są w klasycznym boksie plus różnego rodzaju kopnięcia. Są różne odmiany i style kickboxingu. Różnią się tym, że w jednym można kopać tylko powyżej pasa. Na przykład w tym, który ja uprawiam Low Kick i K1 można kopać również poniżej pasa. Czy kick-boxing jest trudnym sportem? Czy jest do tego wymagany np. specjalny sprzęt? Jeżeli ma się chęci, to można bez problemu uprawiać ten sport, bo tak naprawdę nic nie jest potrzebne. Nawet na początku nie są potrzebne rękawice, żeby nauczyć się techniki. Jest potrzebne miejsce, w którym

10 WYWIAD można trenować. Później ewentualnie jakiś partner, z którym można razem ćwiczyć różne techniki i to tyle. Następnie wystarczy ochraniacz na zęby i rękawice dla rozsądnych. Dla nierozsądnych jeszcze przydałby się kask, żeby sobie krzywdy nie zrobili. Niektórzy postrzegają kick-boxing jako bardzo brutalny sport, w którym chodzi o zniszczenie przeciwnika, a nie o współzawodnictwo. Jak ty to widzisz? Można powiedzieć, że każdy sport walki taki jest. Jeśli ma się odpowiednie podejście, to zaczyna się sport, a nie mordobicie. Kiedy wchodzę na ring to nie myślę, żeby zniszczyć przeciwnika, tylko oszukać go w jakiś sposób. Myślę, że ten kto już długo trenuje i nabrał pokory do tego sportu, myśli tak jak ja. Ten kto zaczął dopiero trenować i sądzi, że zwojuje wszystko, to tylko rozhuśtać mu ręce i rzucić na przeciwnika. Jest to na pewno kontuzjogenny sport. Jednak ja grając w koszykówkę przez osiem lat miałem dużo więcej kontuzji niż w kick-boxingu; powybijane palce, skręcone kostki, wykręcone kolana. Nawet rozcięty łuk brwiowy miałem podczas gry w piłkę, a nie podczas treningu. Co możesz poradzić studentom, którzy chcieliby zacząć uprawiać kick-boxing? Kick-boxing? To bardzo fajnie. Najważniejsze jest to, żeby trafić na odpowiednich ludzi już od samego początku. Każdy trener inaczej kieruje swoich zawodników. Jeżeli natrafi się na dobrego człowieka, to wszystko przychodzi bardzo szybko i łatwo. Ten trener nie skrzywdzi zawodnika. Jeżeli trener uważa, że po dwóch miesiącach można zrobić sparingi, to ci zawodnicy, którzy nie opanowali techniki, połamią sobie ręce i kości. Przez przypadek mogą złamać koledze nos, czy szczękę. Jeżeli znajdzie się trenera, który będzie prowadził krok po kroku i nie będzie robił samych morderczych treningów, to będzie uczył koordynacji oraz wszystkiego wokół kick-boxingu. Bo to nie tylko rękawice, worek albo przeciwnik, ale też kondycja i opanowanie. Jeżeli ktoś chce trenować, to najpierw niech znajdzie odpowiedniego trenera, a później sam zobaczy. Jeżeli mu się to spodoba i będzie chciał dalej trenować to jak najbardziej. Uważam, ze jest to bardzo dobry sport i rozwija nie tylko fizycznie, ale też duchowo. Na pewno można nabrać ogłady przy trenowaniu kick-boxingu. Polecam wszystkim. Na pewno wiele osób pytało cię, czy kiedykolwiek wykorzystałeś swoje umiejętności w prawdziwej walce? Staram się tego nie robić, wolę takich sytuacji unikać, choć czasami są one nieuniknione. Sporty walki nie uczą tylko jak się zachować w takich sytuacjach, uczą również jak ich unikać. Każdy miał chyba taką sytuacje, kiedy ktoś zaczepi cię na dyskotece. Znałem ludzi wcześniej nieuprawiających tego sportu, którzy bili się nałogowo. Wychodzili na imprezy tylko po to, żeby szukać zaczepki. Później kiedy nabrali szacunku do swojego przeciwnika na ringu, nabrali też szacunku do ludzi w ich otoczeniu. Kiedy zacząłeś trenować kickboxing? Skąd wzięła się w tobie ta pasja? Zacząłem w Siedlcach. Cały czas mam tego samego trenera - Andrzeja Garbaczewskiego, i trenuje w tym samym klubie. Będąc w Warszawie pomaga mi również trener Kosedowski. Od jak dawna ćwiczysz? Od 2001 roku, czyli siedem lat. Ile minimalnie lat trzeba ćwiczyć, żeby startować w pierwszych zawodach? To zależy od tego, jak ktoś przykłada się do treningów i czy ma ogólnie pojęty talent. Ludziom, którzy wcześniej nie uprawiali żadnych sportów, przychodzi to ciężej. Dłużej muszą trenować, żeby załapać technikę i móc wystartować w zawodach niż ci, którzy uprawiali już jakieś sporty. Tak naprawdę na takie pierwsze amatorskie zawody można już pojechać po roku treningu. Jak idą przygotowania do zawodów K1, które odbędą się na początku kwietnia? Codziennie mam trening lub nawet dwa. To zależy od tego, czy jestem w Warszawie, czy w Siedlcach. Staram się być w Siedlcach jak najdłużej, bo tam mam swojego trenera. W Warszawie jestem związany z uczelnią. Teraz piszę pracę magisterską; przynajmniej staram się. Muszę tutaj też trochę czasu spędzać. Jak mam wolna chwilę, to wracam i trenuję w Siedlcach. Jak godzisz studia z treningami? Czy przede wszystkim trenujesz i studia są dodatkiem, czy starasz się to ze sobą pogodzić? Uważam, że nauka jest najważniejsza. Jeżeli mam zgrupowania, które są bardzo często i mam zajęcia, to staram się je przesunąć przed lub po zgrupowaniu, żeby nie mieć żadnych zaległości. Nie mam indywidualnego toku nauczania, dlatego jest mi troszkę trudniej. Nie wykorzystuję tego, że trenuję. Nie zwalniam się z zajęć. Tam gdzie musze być, to jestem, wtedy przekładam sobie trening. Po prostu manewruję czasem. Nie jest to łatwe, ponieważ Warszawa jest dużym miastem. Przejazd z jednego końca na drugi zajmuje strasznie dużo czasu i tego czasu czasem braknie. Czy uczelnia w jakikolwiek sposób ci pomaga? Czy wykładowcy są wyrozumiali dla twoich częstych nieobecności? Nigdy nawet nie próbowałem prosić o jakiekolwiek ulgi z racji zawodów itp. Dlatego teraz przy okazji mojego ostatniego występu (walka o mistrzostwo świata - przyp.red.) wielu profesorów, czy pracowników wydziału (Inżynierii Materiałowej) dowiedziało się, że trenuję kick-boxing. Na tym wydziale wykładowcy są wyrozumiali i nie musiałem wyjawiać szczegółów nieobecności. Nigdy specjalnie nie zabiegałem o popularność. Startowałeś w jakiś innych formułach np. tajskim boksie, czy full kontakcie? Startowałem w full kontakcie. W 2007 roku zostałem nawet Mistrzem Polski w full kontakcie. Pierwsze moje zawody były w semi kontakcie, później był light kontakt, potem low Kick i K1. Miałeś jakieś kluczowe etapy w swojej karierze? Właściwie nie. Na początku myślałem, że do full kontaktu nie wejdę, bo to jest zbyt brutalne. Jak zacząłem trenować to myślałem o light kontakcie, gdzie jest walka ciągła i nie dopuszcza nokautów, a walki rozgrywają się na macie. Z biegiem czasu, kiedy nabrałem już umiejętności, dojrzałem do tego by wystartować w full kontakcie. Pierwsze zawody były dla mnie ogromnym sukcesem. Później przyszły kolejne sukcesy. Pomyślałem sobie, że można spróbować w low Kicku, chociaż dochodzą tam kopnięcia na uda, które uważam za najmocniejsze i najbardziej brutalne. Zacząłem startować w tych zawodach. Wygrałem pierwsze, drugie, trzecie, czwarte. Potem były Mistrzostwa Europy i Świata. Teraz przyszedł okres na K1. Ta granica przesuwa się w każdym sporcie. Na początku nie myśli się o super sukcesach tylko o tym, żeby trenować. Jeżeli już te sukcesy przyjdą, to myśli się o tym, co się będzie robiło dalej. Ja próbuje się rozwijać jak każdy sportowiec, dlatego uważam, że teraz jest odpowiedni moment, żeby wystartować w K1. Czy jest ktoś kogo zaraziłeś swoją pasją? Jest kilku. Ja zacząłem trenować w lutym 2001, a we wrześniu przyszło czterech moich kolegów na treningi. Razem graliśmy w koszykówkę, chodziliśmy na siłownię i zobaczyli, że całkiem nieźle im idzie. Chcieli zobaczyć czego się nauczyłem, więc poprosili mnie, żebym przyniósł rękawice. Kiedy ich złomatałem, to powiedzieli, że muszą jednak przyjść, bo to jest bardzo fajny sport, który rozwija w różnych kierunkach. Jakie są twoje inne zainteresowania, hobby sportowe i nie tylko? Ostatnio zakochałem się w desce snowboardowej, naprawdę genialna sprawa! Jak

11 bym mógł, to bym zamienił rękawice na deskę (śmiech). Nie, żartuję, ale rewelacja. Większość czasu zajmuje mi kick-boxing, dlatego nie mam chwili na to, żeby rozwijać jakieś inne swoje marzenia. Lubię motocykle, chociaż na razie nie udało mi się kupić wymarzonego motoru. Wszystko przyjdzie z czasem. Póki co nie mam czegoś, co zajmuje mi czas, ponieważ tego czasu już nie mam. Cały czas zajmuje mi szkoła i sport. Niektórzy zauważają rosnącą popularność sportów walki; w szczególności wszystkich styli mieszanych MMA, Krav Maga. Także to dostrzegasz? Jasne, ale to bardzo dobrze. Uważam, że naród jest silny, kiedy jednostki są silne. Bardzo dobrze, że ludzie chcą trenować; w zdrowym ciele zdrowy duch. Teraz obserwuję to, że młodzi ludzie siedzą w domu przed komputerami, zamiast wyjść i pograć chociaż w piłkę. Każdy sport jest bardzo dobry. Jeżeli teraz sporty walki cieszą się popularnością, to bardzo dobrze. Może w moim sporcie ja zostanę kiedyś zauważony. Faktycznie MMA i Krav Maga stała się popularna, ale również kick-boxing. W Siedlcach bardzo dużo ludzi garnie się do kick-boxingu i mój trener ma pełne ręce roboty. Zawody K1 chyba świadczą o coraz większej popularności kick-boxingu oraz innych sportów walki. To jest pierwszy turniej organizowany w Polsce na tak szeroką skalę. Organizacja K1 szuka w Europie nowych zawodników, którzy mogliby się pokazać w Japonii. To jest pierwszy w Polsce turniej organizowany właśnie przez tę organizację. Jeżeli te zawody będą pokazane przez telewizję, to podejrzewam, że młodzi ludzie będą chcieli przychodzić na treningi. W Polsce media niespecjalnie poświęcają uwagę sportom walki. Obecnie promuje się trochę boks zawodowy. Jest jeszcze coroczna konfrontacja sztuk walki. Organizatorzy odnieśli jakiś sukces, ponieważ jest to już chyba siódma edycja. Zobaczymy, może kick-boxing pójdzie dalej, może turnieje K1 będą częściej pokazywane. Czy sponsor, promotor jest potrzebny, żeby startować w takich zawodach? Uważam, że jest potrzebny. W tej chwili sukcesy w tym sporcie nie przekładają się na sytuację materialną zawodników. Mimo, że zdobyłem Mistrzostwo Świata i dostaję stypendium, to nie jest ono na tyle wysokie, abym mógł sobie pozwolić żyć z kick-boxingu. Jeżeli nie znajdę sponsora, który pozwoli mi zajmować się tylko sportem, to z pewnością za jakiś czas przestanę trenować. W podobnej sytuacji są moi koledzy z kadry. Trudno znaleźć sponsora, bo nie jest to niestety sport medialny w naszym kraju. Adam Małysz podpisuje kontrakty reklamowe opiewające na gigantyczne kwoty dzięki temu, że sponsor ma pewność, że jego logo na stroju Małysza będzie widoczne podczas transmisji Telewizyjnej. Mam jedynie nadzieję, że już niedługo i kick-boxig przypadnie do gustu polskim kibicom. Dziękujemy za rozmowę Wywiad przeprowadzili: Piotr Białczak Wojciech Karcz

Kolegium Senatorów SSPW Odsłona druga Społeczeństwo obywatelskie to społeczeństwo aktywne, samoorganizujące się, świadome swoich celów i potrafiące je realizować. W Polsce, w wyniku splotu okoliczności historycznych, brakuje podobnych postaw. Aby w przyszłości świadomie wcielać w życie idee społeczeństwa obywatelskiego, już teraz nie możemy bronić się przed aktywnością. Warto wiedzieć, co dzieje się wokół nas, jakie decyzje podejmowane są w naszym imieniu i co można zrobić, aby swoje pomysły i projekty wcielać w życie. W poprzednim numerze zaprezentowaliśmy Wam postaci pięciu członków Kolegium Senatorów Samorządu Studentów Politechniki Warszawskiej. Tym razem przyjrzyjcie się kolejnym ośmiu twarzom. O.K. Sprostowanie: w marcowym i.pewu błędnie podaliśmy nazwisko jednego z senatorów, Krystiana Wardenckiego. Za pomyłkę przepraszamy. * Witold Przewodn Przewodniczący Komisji Finansowo- -Gospodarczej Krzysztof Baczewski Maciej Paśnikowski członek Kolegium Senatorów Konrad Bernaciak Przewodniczacy Komisji Domow Studenckich

Zagórski iczący Komisji Socjalnej Natalia Greniewska Przewodnicząca Komisji Kultury Michał Gajda Przewodniczący SSPW Monika Krasińska Przewodnicząca Komisji Dydaktycznej Przemysław Kornatowski Przewodniczący Komisji Zagranicznej

14 Robiąc rap można czuć się idiotycznie Paweł Kapliński, czyli Pezet urodził się 18 kwietnia 1980 roku na Bielanach, reprezentuje Ursynów. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich raperów. Założył razem z kolegą ze szkoły, Onarem, grupę Płomień 81, czego efektem były 3 płyty: Na zawsze będę płonął (1999), Nasze dni (2000) i Historie z sąsiedztwa (2005). Wydał także 3 albumy solowe: Muzykę klasyczna, Muzykę poważną i Muzykę Rozrywkową. Dwie pierwsze powstały we współpracy z producentem Noon em i Ajronem, a MR z Szogunem. Paweł studiował dziennikarstwo, ale na 3 roku został skreślony z listy studentów. Był prezenterem w Vivie, lecz tam też za długo nie zagrzał miejsca. Wrócił do robienia tylko i wyłącznie hip hopu i do środowiska, w którym jest ceniony przez wielu raperów: Przez pewien czas należał do grupy Obrońców Tytułu (która zrzeszała warszawskich wykonawców hip hop oraz producentów), a także współpracował z wieloma znanymi grupami, takimi jak Grammatik, Red czy Fokus. W najbliższym czasie będzie można zobaczyć Pezeta w Warszawie 10 maja na Warsaw Challenge. Foto: Konkret Promo Maciek Pietrukiewicz: Zacznę bardzo typowo, czyli od Twojej nowej płyty. Jak oceniasz Muzykę Rozrywkową na tle ostatnich dokonań innych artystów hip hopowych (O.S.T.R.-a, Eldo, Sokoła i Pono)? Oglądasz się w ogóle na resztę raperów? Pezet: Na pewno nie oglądam się na innych raperów, ale staram się zapoznawać z tym, co się dzieje na rodzimej scenie hip hopowej. Myślę, że to jest normalne dla mnie jako twórcy, że nie słucham jakoś bardzo dużo polskiego rapu. Nie chcę się niepotrzebnie inspirować, ale próbuję być na bieżąco z tym, co się dzieje. Staram się kupić i przesłuchać każdą ciekawą płytę. Niestety nie zdążyłem zapoznać się z płytą Ostrego [O.S.T.R.], więc nie wiem, jaka jest. Jeśli chodzi o płyty TPWC [Trzecie Pokolenie Warszawskiej Colendy] i Eldo, to uważam, że są to bardzo dobre płyty. Nie sądzę jednak, że są to rzeczy, które należy porównywać, bo wraz z moją produkcją są to trzy kompletnie inne klimaty. Mogę pokusić się o stwierdzenie, że TPWC i moja płyta mają jakiś wspólny mianownik, czyli mają jakieś podobieństwa w tematyce, ale nie jest ich dużo. Natomiast płyta Eldo jest zupełnie inna. Co ja mogę powiedzieć... Myślę, że nie wypadam przy nich blado. Niektórzy ludzie, twoi fani, mówią wprost, że jesteś najlepszy w tej branży. Potrafisz się jakoś do tego ustosunkować? Bardzo miło mi to słyszeć. Wiesz, ja sam staram się tak myśleć, ale nie dlatego, że jestem narcyzem. Wiem, że w Polsce takie podejście jest negowane, szczególnie przez odbiorców. Oni nie rozumieją, że polski raper może myśleć, że jest najlepszy. Ja jednak jestem z rapem od bardzo dawnych lat i śledzę również rap zagraniczny, kolebkę rapu Stany Zjednoczone, rap europejski itd. Mam w pamięci słowa KRS-ONE a, który powiedział, że jeżeli raper chce być dobry, to nie może uważać, że nie jest najlepszy. Trzeba dążyć do doskonałości, trzeba siebie permanentnie przekonywać, że jest się najlepszym. I nie chodzi o rywalizację z innymi, czy poczucie wyższości nad innymi, tylko sprawdzanie się z samym sobą. Przynajmniej dla mnie. Zarzuca ci się monotematyczność tekstów na nowej płycie jedynie seks, wóda, imprezy i tak w kółko. Czy Ty nie odniosłeś podobnego wrażenia, tworząc Muzykę Rozrywkową? Wydaje mi się, że jeżeli ktoś postrzega to tylko w taki sposób, że jest tam seks, wódka, imprezy i wcale nie ma ochoty dostrzec drugiego dna, to ok, może dla niego samego tak jest faktycznie. Niemniej jednak, w obrębie tych trzech rzeczy jest tam wiele różnych tematów. Co prawda one się zazębiają: traktują o relacjach damsko-męskich, takich raczej przygodnych, przeważnie o seksie, narkotykach, czy o alkoholu, ale w różnym kontekście. I owszem, być może można twierdzić, że jest to monotematyczność. Myślę, że ktoś, komu po prostu taka treść nie odpowiada, będzie się koncentrował tylko na tym, że płyta jest monotematyczna i na niczym więcej. Nie jest jednak tak, że zawartość tekstowa tego krążka jest pozbawiona jakichkolwiek refleksji, czy komentarza z mojej strony i moim zdaniem nie zawsze gloryfikuję ten styl życia. Uważam, że w przewrotny sposób mówi np. o samotności. Abstrahując jednak od tego, celowo pozbawiłem tę płytę innych treści, nie chciałem tam wkomponowywać różnych innych rzeczy, bo chciałem zachować jakąś konsekwencję. Oprócz tego, przede wszystkim chciałem zrobić muzykę rapową, która jest użytkowa i ma konkretne przeznaczenie. Z zamierzenia napisałem kawałki do klubu, samochodu itd., czyli imprezowy rap. Chciałem zrobić imprezową płytę i myślę, że to się sprawdziło. Twierdzę również, że przy takiej czy innej koncepcji, w zasadzie jeśli w ogóle ma się jakąś koncepcję na całość, monotematyczności w jakimś tam stopniu nie da się uniknąć.

Czy po Na tym osiedlu i Noc i dzień planujecie jeszcze zrobić jakiś klip? Wiele osób widziałoby Gdyby miało nie być jutra w tej roli. A może według Ciebie jeszcze inny kawałek powinien wyjść jako singiel? Słuchaj, chcemy zrobić nowe klipy. Tylko realia są takie, że staramy się dobrać piosenki, do których można byłoby znaleźć jakichś sponsorów, ponieważ nie dysponujemy budżetem i ten budżet musimy skądś pozyskać. Bardzo chciałbym zrobić wideo do Gdyby miało nie być jutra. Nie wiem, czy to dojdzie do skutku, mam wielką nadzieję, że tak i dokładam wszelkich starań, żeby to wyszło. W najgorszym wypadku zrobimy do tego po prostu klip koncertowy, bo jest to kawałek przy którym publiczność reaguje najlepiej. Jeżeli jednak uda się pozyskać jakiś product placement, zrobimy wysokobudżetowy teledysk. Oprócz tego staram się doprowadzić do tego, żeby powstał klip do kawałka pt. Halo. Ponieważ cała treść tego numeru oparta jest na rozmowie przez telefon, upatrujemy szansy pozyskania product placementu typu telefonia komórkowa. Poza tym, mam grupę znajomych z osiedla, którzy próbują swoich sił: mój człowiek wraz z grupą ludzi (zarówno początkujących w tej branży, jak i znanych nazwisk), zaoferowali zrobienie obrazu do Nie tylko hit na lato. Ten klip powstanie na pewno, zobaczymy jedynie jaki będzie skutek. Jest to rzecz kompletnie pozbawiona budżetu zakładamy że może być niewypał i wtedy tego nie wypuścimy. Ale jeżeli uda nam się zrobić coś fajnego, to na pewno również ten klip ujrzy światło dzienne. Na Muzyce Rozrywkowej najlepiej prezentuje się Noc i dzień kawałek, w którym wspiera Cię Małolat. Na ten rok planowane jest wydanie waszego wspólnego albumu. Wielu fanów jest bardzo ciekawych co z tego wyjdzie, możesz powiedzieć teraz coś więcej na temat tej produkcji? Płyta będzie w konwencji czysto rapowej, w dosyć hardcore owej wersji. Nie mam tu jednak na myśli ulicznego rapu, po prostu takie braggadacio, ale nie w stylu LL Cool J a, czyli pozbawimy ją treści typu Muzyka Rozrywkowa. W tym tygodniu nagrywamy trzy kawałki, a poza tym nie mamy jeszcze żadnych tekstów. Jest za to sporo dobrych podkładów od Zjawina i Czarnego Olka (zrobił jeden bit na TPWC). Mamy nadzieję, że uda nam się skończyć realizację na tyle wcześnie, żeby móc wydać LP jesienią tego roku. Powoli kończąc temat twojej płyty... W pierwszych wywiadach po wydaniu MR mówiłeś, że wydarzenia opisane w tekstach są nieaktualne, że to codzienne chlanie, imprezy, dupy itp. już cię nie interesują. Jak się więc czujesz na koncertach, kiedy, siłą rzeczy, musisz rapować o tym co jest nieaktualne dla Ciebie? Wiesz co... Myślę, że może wyolbrzymiłbym to, mówiąc, że jest to zadanie aktorskie, lecz mimo wszystko trzeba umieć się do czegoś przekonać i coś wykreować. Tamte wydarzenia były jednak tematem wszechobecnym w moim życiu przez dłuższy okres, umiałem się w nim odnaleźć, więc potrafię również znaleźć się w takiej stylistyce na trzeźwo, kreując coś ze starych nawyków i wspomnień. Poza tym najtrudniejsza część tego wszystkiego tkwi w faktycznej rezygnacji ze starego trybu życia, a nie w kreacji scenicznej. Teraz moje życie się ustabilizowało, ustatkowałem się, mam dziewczynę, z którą wiążę przyszłość i z którą, mam nadzieję, wezmę ślub itd. Nie chciałbym tego zmarnować, bo są to rzeczy ważniejsze niż życie opisane na Muzyce rozrywkowej. Tamten czas był dla mnie bardzo destrukcyjny, ale pociągający. W związku z tym wyjście na scenę i zagranie koncertu nie jest najtrudniejsze. Największym problemem jest nie wracanie do starego stylu życia. Trzeba się starać, dążyć do doskonałości, trzeba siebie permanentnie przekonywać, że jest się najlepszym Czy w takim razie będzie można się spodziewać po twojej nowej produkcji tego Pezeta, którego znamy chociażby z dwóch pierwszych solowych albumów i powrotu do bardziej refleksyjnych tekstów? Myślę, że tak, ale nigdy nie będzie już takiej stylistyki, jak na pierwszej, czy drugiej płycie z Noon em. Z różnych względów. Myślę, że po prostu nie należy się cofać, niezależnie od tego jakie są gusta ludzi. Uważam, że płyta MR jest progresem. To, że komuś może nie odpowiadać taka diametralna zmiana stylu, to jego problem. Było to pójście do przodu i czerpanie z nowych rzeczy. I przy następnej płycie również będę czerpał z nowych rzeczy. A czy będzie ona bardziej pozbawiona takich treści jak na MR? Myślę, że niezupełnie, bo nadal w swojej głowie mam sporo wspomnień na ten temat i mam wiele do powiedzenia. I niezależnie od tego, że tak nie żyję, wydaje mi się, że mogę nagrać coś takiego, ale nie będę się na tym koncentrował. Myślę, że będzie tam też sporo refleksji, ale na pewno nie w stylu Muzyki Poważnej. Nie będę takim ekshibicjonistą, jeśli chodzi o moje życie prywatne w innej sferze niż impreza. Poza tym chciałbym sporo czerpać z rapu europejskiego, myślę, że aktualnie najbardziej inspiruje mnie to, co się dzieje na wyspach. Czy z perspektywy Pawła Kaplińskiego, Pezeta, da się wyżyć w tym kraju z tworzenia hip hopu? Ostatnio okazuje się, że tak. Narzekać nie mogę, jest coraz lepiej, no ale to też jest kwestia celu, do którego dążysz, tego, jaki standard życia ci odpowiada. Ja mam duże oczekiwania, także nie jest tak, że obecny stan mnie zadowala. Nie mogę powiedzieć, że jest źle, czy że zarabiam mało, ale na pewno mogę powiedzieć, że nie zarabiam dużo. Na pewno również mam duże koszty. Pomimo mojej pozycji, tego, skąd wyszedłem w życiu i wsparcia, które dostałem od rodziny, nie miałem zagwarantowanych wielu rzeczy i sam muszę do tego dążyć. Tak więc mam dużo kredytów i takich tam. W kontekście tego uważam, że rap nie zapewnia należytych wynagrodzeń, które mogłyby zapewnić odpowiadający mi standard życia i nie mówię tu o sferze marzeń. A obserwując innych raperów? Czy chłopaki, którzy tworzą dobry rap, mogą mieć nadzieję, że nie będzie on uznawany jedynie w wąskich, hermetycznych środowiskach i za swoją pracę otrzymają godziwe pieniądze będą mieli z czego żyć? Nie wiem, ciężko mi powiedzieć. Niestety sytuacja rynku fonograficznego jako takiego, ogólnie, jest bardzo słaba w naszym kraju. Czy to rap czy nie, to wiesz, skandaliczne jest to, że w czterdziestomilionowym kraju Doda sprzedaje, nie wiem ile dokładnie, ale około kilkudziesięciu tysięcy płyt. Wiesz, ja mówię z premedytacją o niej, bo jest największą gwiazdą w naszym kraju, to najbardziej rozpoznawalna osoba. Jeżeli odnieść do tego muzykę niszową no bo tak trzeba potraktować rap w obecnej sytuacji to wydaje mi się, że oni nie mogą na to liczyć. Wracając do pytania, to jest rzecz, która jeszcze długo będzie nie do przeskoczenia. Nie zmieni się to dopóty, dopóki nie powstanie jakieś nowe medium, coś, co będzie scalało muzykę i kulturę, czy film, czy cokolwiek dla młodych ludzi. Coś, co będzie oferowało to, czym młodzi ludzie się interesują. Uważam, że z wyjątkiem nurtu disco w najgorszym wydaniu, w zasadzie żadne media muzyczne, a tym bardziej publiczne, nawet komercyjne, włączając w to stacje radiowe, telewizje, wszystko, nie mają do zaoferowania młodym ludziom w zasadzie nic! Opiera się to albo na konwencji disco, albo na towarzystwie wzajemnej adoracji, która promuje od 40 lat te same gwiazdy, typu Krzysztof Krawczyk, Kombi, cokolwiek I tak to się odbywa. Do tego stopnia, że młodzi ludzie, którzy nie mają zbyt dużego wyboru, bo media im tego nie oferują sięgają właśnie po tego rodzaju muzykę i nie jest im dana szansa zapoznania się z inną, jeżeli sami się do tego nie dokopią. W myśl tego, uważam, że po prostu raperom będzie naprawdę ciężko przebić się do większego grona odbiorców. Nie będę takim ekshibicjonistą, jeśli chodzi o moje życie prywatne w innej sferze, niż impreza Tak więc podsumowując, hip hop w Polsce ma przyszłość? Mimo wszystko uważam, że tak. Bo to o czym mówiłem przed chwilą, szersze grono, może być celem, w który napraw- 15 + WYWIAD - PEZET + WYWIAD - PEZET + WYWIAD - PEZET

16 dę ciężko trafić. Oprócz tego jednak nadal mamy swoje wąskie grono odbiorców i ono nie jest aż tak małe. Mamy sporo aktywistów hip hopowych, mamy ludzi, którzy są z tą kulturą związani od lat. Podejrzewam, że ci ludzie, którzy naprawdę kochają taką muzykę, pozostaną przy tym. Ci, którzy nie idą tylko i wyłącznie za modą w życiu, nadal będą wspierać tę muzykę. Zawsze będziemy mieli swoją niszę. Mówię tak dlatego, że uważam, iż hip hop jest muzyką taką samą, jak każda inna i, wiesz, można się pokusić o stwierdzenie, że punk-rock umarł, bo nie jest popularny tak jak kiedyś. Ale zespoły punkowe nadal mają swoją publiczność i będą miały. Podejrzewam, że tak samo będzie z nami. A ci, którym uda się bardziej wybić, być może będą gwiazdami na skalę ogólnopolską. Są przecież rockowe zespoły, które są rozpoznawalne latami typu Lady Punk czy Budka Suflera. Oczywiście uważam, że trzeba zwracać dużą uwagę na to by nie popaść w jakieś totalne chałturnictwo, bo niektóre z tych rockowych zespołów niestety dało się temu zwieść. A Tobie popularność pomaga, czy raczej przeszkadza? To zależy. Myślę, że mimo wszystko pomaga mi w życiu. Mówię mimo wszystko, bo bywa uciążliwa z różnych względów. Mianowicie, moja popularność jest nieadekwatna do zarobków, w związku z tym ciężko mi od niej uciekać. Rozpoznają mnie na ulicy. Oczywiście nie tak często jak Dodę, z czego się akurat cieszę, chociaż w zasadzie nie jest tak, że mogę iść ulicą, żeby ktoś mnie nie zaczepił. Tak więc zaczepiają mnie często. I są to różne zaczepki: jedni pozytywnie, inni nie. To się wiąże również z tym, że mam jakieś niemiłe konsekwencje swojej popularności często jestem negowany, zaczepiany przez ludzi, od których się w zasadzie nie różnię, czyli przez osoby z takiego środowiska, z jakiego ja się wywodzę, i którzy po prostu z jakiejś zawiści czy zazdrości uważają że mi się w jakiś sposób udało i w związku z tym nie należy mi się funkcjonowanie w tego rodzaju środowisku i trzeba mnie jakoś, wiesz, ukrócić. Zdarzają się ataki niemalże fizyczne. Ale trudno, popularność ma jakąś swoją cenę. Mimo tego nie jest to aż tak uciążliwe i zdarza się, że mi bardzo pomaga. W jednym z wywiadów mówiłeś, że pogubiłeś się trochę w okresie szkoły średniej, że szukałeś swojej własnej drogi. Jak trafiłeś na rap? Co Cię w nim pociągało? Wiesz, na rap trafiłem generalnie już gdzieś około szóstej klasy podstawówki. Oczywiście moja droga była bardzo wyboista sięgałem po różne nurty muzyki, w ósmej klasie słuchałem The Doors itd. Do tej pory słucham różnej muzyki, ale rap zawsze bardzo mnie pociągał i przede wszystkim odpowiadał mi jako gatunek, który czułem, że mogę w przyszłości uprawiać. Później zacząłem jakoś kopać w tym bardziej, w okresie liceum. Wtedy też się pogubiłem, przestałem uczęszczać do szkoły na rzecz jazdy na desce, słuchania rapu z boomboxa i spędzania czasu na podwórku. Jeśli chodzi o moją drogę już w sensie wykonywania tego stylu: tak się złożyło, że w okresie, kiedy się zagubiłem, poznałem chłopaków z TJK, Onara, Dizkreta, WuBego itd., zacząłem coś z nimi rapować. TJK się rozpadło, powstało Stare Miasto, później z Onarem założyliśmy Płomień. No i tak zaczęliśmy sobie próbować. Okazało się, że to wychodzi całkiem nieźle, w międzyczasie do tego rapu dokopywałem się coraz bardziej, kupowałem coraz więcej płyt, pożyczałem, przegrywałem. I po prostu, wiesz, tak się złożyło, że nagle powstało z tego coś profesjonalnego. Ktoś zapragnął wydać naszą płytę, więc weszliśmy na rynek i nagle, zupełnym przypadkiem stało się to moją drogą życiową, a nie tylko hobby. Sięgałem po różne nurty muzyki, do tego stopnia, że w ósmej klasie słuchałem The Doors na przykład Foto: Konkret Promo A gdzie widzisz siebie za kilka lat? Czy dopuszczasz do siebie myśl, że będziesz w takim wieku, że nie będziesz wydawał płyt hip hopowych? Co wtedy? Myślę, że jest możliwe uprawianie tej muzyki na luzie do 35-iątego roku życia, pod warunkiem, że będę tego chciał i nie będę się czuł z tym idiotycznie. Z różnych względów można czuć się w Polsce idiotycznie robiąc rap. Oczywiście ja w swoim gronie się tak nie czuję, bo moi znajomi akceptują tę muzykę i rozumieją, o co w niej chodzi. Ale, jak rozmawiam z ludźmi starszymi, często nie kumają tego i umniejszają rolę muzyki rap mówią, że jest to rzecz, która jest jakimś totalnym gówniarstwem i niczym więcej. Niemniej jednak, jeżeli ta sytuacja się trochę zmieni, a wygląda na to, że małymi kroczkami coś tam się zmienia, no to mogę robić rap do tej 35. Oczywiście nie uważam, żeby to miała być moja jedyna furtka w życiu. Mam różne plany, choć niezbyt konkretne. Zastanawiam się, czy nie pójść do pracy w jakiejś firmie fonograficznej, bo chciałbym współpracować z muzyką. W każdym innym przypadku to się nie sprawdzało. Tzn. gdy próbowałem podejmować jakąś pracę nie związaną z muzyką, szybko rezygnowałem, albo mnie zwalniali. Nie zależało mi na tym, ponieważ nie odpowiada mi taka forma. Myślę, że mogę zrobić cokolwiek, np. założyć firmę ubraniową, jak większość raperów w tym kraju, lub zrobić jakąkolwiek pochodną rzecz, niezwiązaną z robieniem własnej muzyki, ale związaną z muzyką ogólnie. Nie wiem jednak co to będzie, nie mam recepty. Może się tak zdarzyć, że wyląduję na bruku. Bo, umówmy się, nie planuję swojej przyszłości w żadnym standardowym stylu jak wszyscy, na zasadzie: pójdźmy na studia, bo trzeba mieć papier; pójdźmy do pracy, bo trzeba mieć emeryturę. Wiesz, wydaje mi się, że w zachodnich społeczeństwach demokratycznych nie żyje się w ten sposób. Dają więcej wolności, są bardziej otwarte na nowe furtki, jakieś niestandardowe drogi planowania swojego życia i stwarzają możliwości. U nas, jeśli faktycznie masz cel i idziesz np. na prawo, nie tylko po to, żeby mieć papier, tylko robisz to z zainteresowaniem i pasją, to może masz większe szanse, ale i z tym bym nie przesadzał, bo dużo się niedawno mówiło o tym na jakich zasadach załatwia się aplikacje. Tak czy inaczej, jeśli nie wybierasz prawa, ekonomii, handlu, tylko rap, indy rock, house, generalnie muzykę, czy cokolwiek twórczego, robienie filmów, pisanie scenariuszy, malowanie obrazów i mógłbym tak dalej, to mam wrażenie, że państwo nie stwarza możliwości, że ten ciemny rynek niczego nie oferuje. Co więcej, myślę że większe możliwości ma cała ta ciemna masa, która wybiera się na byle jakie studia, bez żadnego celu, tylko po papierek. Ale nie bądźmy pesymistami, zawsze można zostać pogodynką i wystąpić w tańcu z gwiazdami. Swoją drogą ten przypadek, to najlepszy przykład na wątpliwą jakość polskiego showbiznesu. To tyle. No dobra, dzięki za wywiad. Dziękuję również. Maciek Pietrukiewicz

i.pewu rozdaje zaproszenia na kwietniowe koncerty! i.pewu rozdaje zaproszeni 17 Pogodno w Teatrze na Woli Pogodno wystąpi 12 kwietnia w Teatrze na Woli. Zespół ten gra szeroko pojętą alternatywę lub też alternatywny rock pomieszany z indie. W tym przypadku nie da się uniknąć porównań z innymi zespołami przodującymi w tej stylistyce, takimi jak Kombajn Do Zbierania Kur Po Wioskach, Muchy czy Hey. Delikatny wokal, ciekawe, często dość intrygujące teksty piosenek, niesamowita melodyjność utworów i różne eksperymentalne dźwięki to czynniki charakteryzujące ich działalność. A grają już dosyć długo, w tym roku wypada dwunasta rocznica założenia zespołu. Skład to Jarosław Kozłowski na wokalu i perkusji, Marcin Macuk na wokalu i klawiszach, Michał Pfeif na wokalu i basie, Jacek Szymkiewicz wokal i gitara oraz Łukasz Tic logistyka (bez wokalu). Ponadto na rezerwie są Anna Brachaczek, Lesław Golis (Hrabia Fochmann) i Dariusz Sprawka. Debiutancki album, o tytule takim samym jak nazwa zespołu, Pogodno wydało dopiero w 2000 roku. Zaledwie rok później światło dzienne ujrzała Sejtenik miuzik & romantik loff płyta nominowana do Fryderyków w kategorii najlepsza płyta alternatywna. Dyskografię (9 wydawnictw) zamykają płyta koncertowa Całe życie z wariatami oraz autorski spektakl OPHerafolia. Jeśli jeszcze nie słyszeliście tego zespołu, najlepszym wyjściem będzie pójście na koncert ten już 12 kwietnia, więc spieszcie się. 12 kwietnia (sobota), godzina 19.00 Teatr na Woli, ul. Kasprzaka 22 Agnostic Front w Proximie Agnostic Front to zespół, który pochodzi z USA, konkretnie z Nowego Jorku. Powstał w 1982 roku. Od tamtej pory przez skład przewinęło się naprawdę wielu artystów, a zespół wydał 14 albumów. Debiutancką EP-kę zaprezentowali światu w roku 1983, ale zrobiło się o nich głośno dopiero za sprawą Victim in Pain, albumu wydanego rok później. W następnych latach zespół nagrywał regularnie płyty, choć przechodził różne zawirowania następowały zmiany składu, niektórzy mieli problemy osobiste. Doszło nawet do tego, że wokalista Roger Miret trafił do więzienia za posiadanie i zażywanie narkotyków. Tam też pisał teksty piosenek, które ukazały się na One Voice z roku 1992. Później na pewien czas zawieszono nawet działalność zespołu, ale dwaj założyciele Vinnie Stigma i Roger Mirel znów doprowadzili do tego, że Agnostic Front zaczęło nagrywać. W roku 2007 wydana została płyta Warriors, która nawiązuje do ich najlepszych czasów, ale wzbogacona jest także o nowsze brzmienia. A co tak w ogóle gra Agnostic Front? To tzw. hardcore punk: szybkie, dynamiczne piosenki z ekspresyjnymi tekstami. Ich muzyka rozwijała się razem z nimi z czasem zaczęły pojawiać się większe wpływy trash metalu, a obecnie w niektórych kawałkach możemy usłyszeć drobne inspiracje metalcore owymi wydawnictwami. Można także powiedzieć, że Agnostic Front grał przez sporą część swojego istnienia crossover, czyli połączenie punka, hardcore u i trash metalu. Na koncercie będą ich wspierać dwie kapele. Pierwsza z nich to reprezentujące Belgię Do Or Die, którzy w tym roku wydają już piątą płytę w swoim dorobku. Jednym z zespołów, z których czerpali inspiracje podczas swojej działalności, był właśnie Agnostic Front. Drugi band, który zagra tego dnia w Proximie, to amerykański Hoods. 28 kwietnia (poniedziałek), godzina 19.00 Proxima, ul. Żwirki i Wigury 99a, Warszawa Wygraj podwójne zaproszenia! Wymyśl hasło promujące i.pewu i wygraj wejściówki na koncert Pogodno lub Agnostic Front. Hasło powinno zawierać się w jednym zdaniu. Wpiszcie je w tytule maila, a w treści imię, nazwisko, telefon kontaktowy oraz wybrany zespół. Najlepsze pomysły narodzimy zaproszeniami. Zgłoszenia należy wysyłać do 10 kwietnia (Pogodno) i 20 kwietnia (Agnostic Front), na adres : konkurs@ipewu.pw.edu.pl

Wakacyjne intrygi po czesku 18 + Recenzje Filmowe + Recenzje Filmowe Czesi postanawiają odpocząć nad Adriatykiem. Utarczki oraz wszelkiego rodzaju grę pozorów, podszytą kąśliwymi komentarzami, obserwujemy już przed wejściem naszych ulubieńców do autokaru. W podróży towarzyszyć nam będą: Jolanta, sympatyczna, ale nieco zakompleksiona dziewczyna, jej skłóceni rodzice, para gejów, popularny piosenkarz, którego sława już nieco przygasła, urocze, frywolne nastolatki, fan morskich głębin, Helga i Szarlota dwie sympatyczne starsze panie oraz zwykła szara rodzina z dwójką dzieci. Cała historia opiera się wyłącznie na relacjach miedzy tymi postaciami, opleciona jest dodatkowo licznymi, pobocznymi wątkami. Grupa nieznanych sobie osób, skazanych na wspólne przebywanie ze sobą przez jakiś czas, próba uczynienia z tego zbioru indywiduów małej wspólnoty odpowiednika współczesnego świata to pomysł wykorzystywany w kinie od dawna. Film naszych południowych sąsiadów to wyjątkowo barwna, może nawet nieco przerysowana, kolekcja bohaterów, proste zawiązanie akcji i dość duża komplikacja późniejszych zdarzeń i intryg. Schemat staje się podobny do tego, jaki mogliśmy zauważyć w Seksie nocy letniej Woody ego Allena, z tym, że tutaj wypada Film to niezwykły z kilku względów. Przede wszystkim zachwyca tytułowa rola Ellen Page oraz pozornie prosta ale jakże inteligentnie przedstawiona historia. Wszystkie zachowania młodej bohaterki są nadzwyczaj naturalne, pełne uroku, ciepła, niewymuszone. Daje to wrażenie pewnej ucieczki od klasycznej gry aktorskiej zastanawiamy się, kim jest ta dziewczyna, czy znalazła się na planie filmowym przez przypadek, może to tylko zwykła osoba? Przecież to co wyprawia na ekranie, nie można nazwać aktorstwem, jest zbyt dobre, zbyt pełne życia. Nie chce się wierzyć, że za Juno kryją się jakieś wcześniej napisane linie dialogowe. Przypominam, że Page miała nominację do Oscara za najlepszą pierwszoplanową rolę żeńską. Oczywiście wielka w tym zasługa świetnej reżyserii Jasona Reitmana ( Dziękujemy za palenie ). Tajemnicza aura bohaterki przenosi się na całą produkcję, wsiąka w nią tak głęboko, że praktycznie od pierwszego kadru zakochujemy się w tym filmie bez opamiętania. Współczesne, niezależne kino amerykańskie podejmuje dość ważne tematy, które wiele mówią o obecnej kondycji społeczeństwa zza oceanu. Problemy rodzinne, brak dialogu międzypokoleniowego, gonitwę za nieistotnymi wartościami mogliśmy podziwiać w Małej miss. Poszukiwanie męskiej tożsamości dostrzegalne było bardzo wyraźnie zarówno w Supersamcu jak i we Wpadce. Juno niejako wpisuje się nieco gorzej. Allen to ironista, osoba przewrotna, która niezwykle sprawnie potrafi zdystansować się nawet do arcydzieł angielskiej dramaturgii spod znaku Szekspira. Jeśli opowiada o namiętnościach, erotyce i pożądaniu, czyni to głównie w lekki, absurdalny sposób. Takiej lekkości nie znalazłem w Wycieczkowiczach, głównie z uwagi na to, że film ten prezentuje typ humoru, który nie we wszystkich scenach mi odpowiada czasem dowcip staje się po prostu nieco ciężkostrawny. Również sam pomysł mnożenia intryg miłosnych jest trochę kuriozalny. W ogóle film ten trudno oceniać a kategoriach komediowych, cała fabuła podszyta jest dość bolesnymi uczuciami jakie targają bohaterów. Miłosne wątki jednak przeważają, tak, że z czasem problemy urlopowiczów zaczynają się ograniczać jedynie do tego z kim dana osoba powinna się przespać, a z kim nie. Jeśli ma to być lustrzane odbicie dzisiejszego świata, mnie taki obraz w żadnej mierze nie przekonuje. Problemem jest też sama identyfikacji z głównymi bohaterami wydają się oni zbyt absurdalni, za bardzo oderwani od rzeczywistości, aby mogli być nam bliscy, abyśmy wspólnie dzielili ich problemy. Z drugiej strony cała konstrukcja filmu uniemożliwia zachowanie odpowiedniego dystansu. Film to więc ważny, niegłupi i niebanalny. Prosta, zabawna historia ma w sobie ukryte (dość skrzętnie) drugie dno to nie ulega wątpliwości. Kwestia tego, czy możemy dojść w tej produkcji to jakiejś jednej, ważnej konkluzji, czy też raczej jesteśmy skazani na swobodnie dryfowanie pomiędzy licznymi naukami życiowymi, które do jednego trafią i ugodzą w samo serce, a drugiego pozostawią obojętnym. Mnie Wycieczkowicze pozostawili z ważnymi przemyśleniami o naturze ludzkiej i kontaktach społecznych, rozśmieszyli kilkoma świetnymi dialogami (szczególnie pary niezapomnianych kierowców frustratów), i nieco zawiedli scenariuszowo. Kinowy urlop zatem dość przeciętny. W kinach od 18 kwietnia Tomasz Piętowski Tytuł: Wycieczkowicze ( Účastníci zajezdu ) Reżyseria: Jiří Vejdělek Scenariusz: Jiří Vejdělek Czas trwania: 100 min Kraj: Czechy Dystrybucja: Vivarto Nieznośna lekkość ciąży w ten nurt jest jednocześnie bardzo prostą i uroczą historią o miłości, jak również skomplikowanym obrazem socjologicznym. Streścić tę produkcję jest można bardzo łatwo oto Młodziutka szesnastolatka niespodziewanie zachodzi w ciąże, postanawia znaleźć nowych rodziców dla jej dziecka. I w zasadzie tyle. Wokół tak prostego tła fabularnego podziwiamy szereg bohaterów, relacji miedzy nimi zawiązywanych, problemów i dramatów. Juno prezentuje w bardzo wyrazisty i plastyczny sposób wiele postaw ludzkich, nie wpada jednocześnie w typową modelowość i schematyczność. Bohaterka grana przez Ellen to nonszalancka, frywolna i szczera, cicha buntowniczka. Osoba, która, mimo wszystkich swoich wad, wzbudza wielką sympatię. Specjalnie nie widać, aby się bardzo przejmowała swoim stanem błogosławionym. Bleeker przyjaciel i partner Juno (Michael Cera, znany miedzy innymi z Supersamca ) to cichy i nieśmiały chłopiec, nałogowo pochłaniający pomarańczowe tic-tac i, uciekający od rzeczywistości już nie w sarkazm, ale w zawody lekkoatletyczne i codzienne, poranne bieganie. Każda postać mówi innym językiem, inaczej się porusza i zachowuje, ma własny właściwy tylko dla niej sposób ubierania, a nawet jest ukazywana w odmiennych elementach scenografii. Ważną sprawą jest również uniwersalność całego obrazu. Sama tematyka znajdzie wielkie grono wielbicieli, a to z uwagi na wielopoziomowość z pozoru prostej fabuły. W filmie tym zakochają się ludzie młodzi główni bohaterowie należą do ich pokolenia a prosta historia miłosna z pewnością ich oczaruje. Coś dla siebie znajdą przeciwnicy aborcji, jak również feministki (wszakże to kobiety są tu silne, niezależne i odpowiedzialne, mężczyźni albo biegają i pochłaniają tic-tac i, albo czytają komiksy i oglądają horrory) nieszczęśliwe małżeństwa, ojcowie swych córek, pary bezdzietne, nieśmiali chłopcy, niedojrzali emocjonalnie mężczyźni, fani świetnej muzyki, wielbiciele psychoanalizy, troskliwe matki, ambitne macochy jak również wszyscy, którzy kochają dobre komedie i rodzinne dramaty. Urok, prostota, mądrość przy świetnej realizacji. Niczego więcej nie potrzeba do doskonałego, acz niezwykle lekkiego, filmu. W kinach od 4 kwietnia Tomasz Piętowski Tytuł: Juno Reżyseria: Jason Reitman Scenariusz: Diablo Cody Czas trwania: 96 min Kraj: Kanada/ USA/ Węgry Dystrybucja: Monolith Plus

MUSICALE Jak głosi przysłowie, musical to taki gatunek filmowy, w którym, jeśli w pierwszym akcie pojawi się strzelba, to w ostatnim zatańczy i zaśpiewa. 19 Miejsce 10. Kabaret (1972) reż. Bob Fosse. Niemcy tuż przed dojściem Hitlera do władzy. Brytyjczyk przybywający do Berlina spotyka tam uroczą Amerykańską dziewczynę (śliczna i świetnie śpiewająca Liza Minnelli) i razem z nią rozkoszuje się urokiem dekadencji stolicy Niemiec lat trzydziestych. Kabaret to jeden z lepszych musicali i jeden z ciekawszych filmów o narodzinach nazizmu. Polecamy go tym wszystkim, którzy uważają, że musicale są głupie i nie mogą traktować o sprawach ważnych. Miejsce 9. Hair (1979) reż. Milos Forman Co się stanie jeśli pozwolimy czeskiemu reżyserowi nakręcić film o pokoleniu dzieci kwiatów? Dostaniemy szalony rock-musical opowiadający o czasach, kiedy bycie wolnym oznaczało noszenie długich włosów. Jest to pozornie prosta historia chłopaka z Oklahomy, który przyjeżdża do Nowego Jorku, by zaciągnąć się do wojska, a zamiast tego trafia do grupy hippisów. Dała jednak Formanowi punkt wyjścia do sportretowania Ameryki, w której młodzież wznosi hasła nawołujące do pokoju, a rząd posyła ich na wojnę. Musical świetny i do tego kultowy dla co najmniej jednego pokolenia amerykańskiej młodzieży. Miejsce 8. Grease (1978) reż. Randal Kleiner Młody John Travolta, stylistyka z lat 50. i trzydziestolatki grające uczniów liceum, czyli wszystko, bez czego dobry musical nie może się obejść. O tym, jak dobry jest to musical, świadczy reakcja zgromadzonych na imprezie gości, gdy puścimy ścieżkę dźwiękową z tego filmu. Miejsce 7. My Fair Lady (1964) reż. George Cukor Historia aroganckiego profesora lingwistyki, postanawiającego zrobić ze zwykłej kwiaciarki wielką damę, ze śliczną Audrey Hepburn. W przeciwieństwie do wielu musicali, można tu posłuchać nie tylko piosenek, ale i wyjątkowo zabawnych dialogów. Zaś scena wyścigów w Ascot nieodmiennie wymieniana jest jako jedna z najzabawniejszych w historii kina. Miejsce 6. Chicago (2002) reż. Rob Marshall. Nie dajcie się zwieść stylistyce lat 20. to musical jak najbardziej na miarę XXI wieku. Tu nikt nie przerywa nienaturalnie dialogu, by zaśpiewać, a bohaterowie nie są papierowi i sztuczni. Historia pewnego zabójstwa i dwóch rywalizujących szansonistek jest satyrą na amerykański system prawny, gdzie nie liczy się co mówisz lecz jak. Nie przekonanych powinna zachęcić nagrodzona Oscarem rola Catherine Zeta-Jones. Miejsce 5. Upiór w Operze (2004) reż. Joel Schumacher. Czy jakiekolwiek zestawienie musicalowe może się obejść bez Andrew Lloyd Webbera? Tym razem geniusz współczesnego musicalu sięgnął po francuską powieść z początku wieku i stworzył jeden z bardziej znanych musicali ostatnich lat. Niewinne dziewczę, świat teatru, tajemniczy nieznajomy i pompatyczna muzyka mieszanka, która musiała zaowocować hitem. Miejsce 4. Czarnoksiężnik z Oz (1939) reż. Victor Fleming. Prawdę powiedziawszy, nie rozumiem tego musicalu, jednak dla mieszkańców Stanów Zjednoczonych to niemal skarb narodowy. Choć wiele osób sugerowało, że film taki jak ten mógł nakręcić wyłącznie ktoś pod wpływem silnych środków halucynogennych, to jednak jak na lata trzydzieste ten kolorowy film, pełen efektów specjalnych, był szczytem technicznych możliwości. Niezależnie od tego, czy uważamy że historia Dorotki z Kansas, trafiającej do dziwnej krainy OZ, jest psychodeliczną wizją, czy piękną baśnią, trzeba ten musical zobaczyć. Choćby po to, by usłyszeć nieśmiertelne,,somewhere over the Rainbow Miejsce 3. Deszczowa Piosenka (1952) reż. Stanley Donen, Gene Kelly. Są musicale i jest,,deszczowa Piosenka. Nawet ci, którzy nie tolerują śpiewu i tańca, choć raz w życiu widzieli Gene a Kelly ego, biegającego z parasolem po kałużach i śpiewającego,,singin in the Rain, czyli prezentującego, jak wygląda radość w najczystszej postaci. I choć wszyscy znają tę piosenkę, to mało kto pamięta, że cały musical to zupełnie zabawna komedia o trudnościach, jakie niosło ze sobą udźwiękowienie kina. Miejsce 2. West Side Story (1961) reż. Jerome Robbins, Robert Wise. Dramat Romea i Julii przeniesiony do najgorszej dzielnicy Nowego Jorku, gdzie o władzę nad ulicami walczą dwa gangi. Jednak nim przyjdzie nam ronić łzy nad tragicznym finałem, usłyszymy więcej dobrej muzyki, niż w kilkunastu innych musicalach razem wziętych. Należy uważać, bo melodie są chwytliwe. O ile śpiewanie,,i like to be in America może nam się przydać w staraniach o wizę do USA, o tyle podśpiewywanie,,i feel pretty, witty and gay może skomplikować nasze stosunki towarzyskie. Miejsce 1. Koty (1979) Koty nie są moim ulubionym musicalem. Prawdopodobnie nie są też najlepszym musicalem. Ale nie ma wątpliwości, że Koty są legendą. Na Broadway u grano je nieprzerwanie przez dwadzieścia lat. Lokalne adaptacje mają niemal wszystkie szanujące się teatry muzyczne na świecie. Tymczasem oparty na wierszach Eliotta, opowiadających o różnych kotach, Koty są bardziej zbiorem scen niż spójną historią. Nieśmiertelne,,Memory śpiewano w tak wielu aranżacjach, że powoli zaczyna się nudzić. Czemu więc Koty przodują w moim rankingu? Bo jak mawia się w tym biznesie, miliony fanów nie mogą się mylić Katarzyna Czajka + Ranking Numeru + Ranking Numeru

Pozwól jej się przedstawić, vol. 1 20 Muzyka klasyczna, równie często zwana poważną, już w samej nazwie ma coś zniechęcającego, jeśli nie nawet odpychającego. A, przecież tak samo potrafi cieszyć, bawić, smucić, skłaniać do refleksji, epatować kiczem, wzruszać głębią, czy fascynować pięknem, jak każda inna muzyka, której na co dzień słucha statystyczny student. Coś jednak jest na rzeczy, skoro gdy wybieram się na koncert, czy do opery, moim oczom ukazują się przeważnie siwe głowy, a obecna niekiedy młodzież to zwykle uczniowie szkół, którzy przyszli tu w ramach klasowej wycieczki. Wokół muzyki klasycznej narosło wiele stereotypów, które sprawiają, iż nie wydaje się ona atrakcyjną propozycją dla młodego słuchacza. To właśnie one, a także brak motywacji, by skonfrontować obiegowe sądy ze stanem faktycznym, skutkują taką, a nie inną rzeczywistością. Nie jestem nudna! Nie słucham muzyki poważnej, bo jest nudna. W taki oto sposób wielu tłumaczy swoją nieobecność w salach koncertowych. Moim zdaniem takie stwierdzenie w ogóle pozbawione jest wiarygodności, zwłaszcza, gdy uświadomimy sobie, iż mówimy o czymś, czego historia sięga kilkunastu wieków wstecz. I mało prawdopodobne wydaje mi się, by wśród powstałych w tym czasie setkach tysięcy dzieł znalazły się wyłącznie nieinteresujące pozycje. Gdy ktoś mówi o muzyce klasycznej, jako nudnej, odnoszę wrażenie, że tak naprawdę nie zna jej wcale, a swoją opinię opiera bądź na analizie samej nazwy (przecież coś klasycznego, a już tym bardziej poważnego nie może być ciekawe), albo na kilku obiegowych kawałkach często wykorzystywanych we fragmentach filmów, czy reklam. I faktycznie, jeżeli ktoś codziennie jest bombardowany fragmentami tego samego dzieła, to po pewnym czasie muzyka na przykład Czterech pór roku Antonio Vivaldiego zaczyna być po prostu nudna i nie zachęca do dalszego jej poznawania. Zdarzają się też sytuacje odmienne. Ktoś, komu coś się spodobało (choćby wspomniany cykl koncertów Vivaldiego), szuka podobnych wrażeń i gdy ich w innych utworach nie znajdzie, szybko dochodzi do wniosku, iż kultura masowa wybrała ze spuścizny muzyki poważnej parę interesujących utworów z pośród masy nudnych kompozycji. I tak tworzy się stereotyp, który przełamać można tylko pewną determinacją. Trudno bowiem oczekiwać, aby już podczas pierwszego świadomego i zaplanowanego kontaktu z muzyką poważną (koncert) odnaleźć cel muzycznych poszukiwań. Dlatego, jeśli nie działa na nas estetyka muzyki romantyzmu, może warto zapoznać się z zaprzeczającą (w ogólności) jej ideałom muzyką XX wieku albo odwołującą się do zupełnie innej emocjonalności twórczością baroku? Z pewnością szybko taki poszukujący słuchacz przekona się, iż słowa klasyczna, czy poważna w odniesieniu do ogromnej części zarówno muzyki dawnej jak i nowej, są wyłącznie umowne i nijak się mają do charakteru samej muzyki (konia z rzędem temu, kto znajdzie powagę w villanellach Orlando di Lasso (1532-1594) albo wskaże klasyczne rozwiązania w twórczości Johna Cage a (1912-1992)). Nie jestem trudna! Nie słucham muzyki poważnej, bo się nie znam na muzyce. W społeczeństwie niestety często pokutuje stwierdzenie, iż muzyka klasyczna jest elitarna, przeznaczona dla wybranej, hermetycznej grupy wykształconych koneserów, muzyków, czy krytyków muzycznych. Takie myślenie to poważna bariera dla zwykłego studenta studiów technicznych, który na ogół muzyczną erudycją nie grzeszy. A przecież w kontakcie z muzyką żywym tworem, który nie jest wyłącznie realizacją skonwencjonalizowanych reguł harmonii, kontrapunktu, etc., nie ma to większego znaczenia. Słuchanie muzyki nie jest sprawdzianem umiejętności analizy muzycznej (mędrca szkiełko i oko), ale po prostu przeżyciem pewnych emocji (czucie i wiara). Co więcej, muzyczna wiedza niekiedy może wręcz przeszkadzać w słuchaniu muzyki, zwłaszcza, gdy w toku muzycznej narracji kompozytor np. zerwie z jakąś regułą, której dotychczas przestrzegał (zwykły słuchacz, np. student PW być może odczuje to jako zaakcentowanie czegoś, z kolei muzykolog zacznie zastanawiać się jakiego rodzaju reguła została zerwana i nad celowością takiego rozwiązania w kontekście np. programu utworu), albo zacytuje w utworze fragment cudzej muzyki (student: brak reakcji, muzykolog: Skąd ja to znam?; Aaa! stąd ; Ale co kompozytor chciał przez to osiągnąć? ). Nie twierdzę, iż wiedza jest słuchaczowi nie potrzebna, nie może ona jednak sprawiać, że muzykę odbiera się wyłącznie jako przeżycie intelektualne. Nie jestem droga! Nie słucham muzyki poważnej, bo mnie na to nie stać. Muzyka trafia do naszej percepcji dzięki słuchaniu jej na żywo, bądź z nagrań, a to zwykle wymaga pewnych kosztów. I znów wielu sadzi, że muzyka klasyczna jest elitarna, a na obcowanie z nią pozwolić mogą sobie tylko bogate snoby. Niewiele w tym stereotypie prawdy. Analizując ceny biletów na koncerty, czy spektakle w tak renomowanych miejscach jak Filharmonia Narodowa, czy Teatr Wielki -Opera Narodowa, okaże się, iż wizyta w przeciętnym teatrze, czy zwykłym kinie, jest z reguły większym obciążeniem dla naszych kieszeni. Po uwzględnieniu studenckiej zniżki, już za 10-15 zł (najtańsze bilety) możemy sobie zorganizować wieczór w jednym z tych muzycznych miejsc. Dotyczy to także międzynarodowych festiwali (Warszawska Jesień, Festiwal Ludwiga van Beethovena), w koncertach których możemy uczestniczyć za porównywalne sumy. Jeżeli ktoś nadal uważa, że to dużo, może przebierać w całej masie darmowych imprez odbywających się w Akademii Muzycznej, warszawskich kościołach, a i niekiedy w Filharmonii, czy Studiu Koncertowym Polskiego Radia im. Witolda Lutosławskiego. Kiedy już na dobre rozsmakujemy się w muzyce poważnej, z pewnością będziemy mieli ochotę na co dzień słuchać pewnych utworów z nagrań. I choć chyba nikogo nie trzeba przekonywać, że nic nie zastąpi kontaktu z żywą muzyką, to jednak dobre nagrania są w stanie zaspokoić głód chęci wybrania się na koncert. Tu również okazuje się, iż wiele wytwórni (np. Naxos) oferuje całkiem dobre nagrania w przystępnej cenie, niższej od przeciętnej ceny nagrania artysty muzyki rozrywkowej. Dla tych, dla których wydanie kilkudziesięciu złotych na płytę wydaje się być nieporozumieniem, rozwiązaniem może być radio. Program 2 Polskiego Radia jak i RMF Classic większość antenowego czasu wypełniają muzyką klasyczną. Do muzyki poważnej nikogo nie trzeba przekonywać, ani tym bardziej zmuszać, ale na pewno trzeba chociaż pozwolić jej się przedstawić i dać szansę powiedzieć nieco więcej niż kilkanaście muzycznych zdań z Eine kleine Nachtmusik Mozarta. Tomasz Wdowik