Polska terminologia meteorologiczna dotycząca promieniowania słonecznego: bagno absolutne Wczoraj drugi raz zwróciłem komuś uwagę, ze używa terminu operacja słoneczna nieprawidłowo. Postanowiłem przyjrzeć się jak ogólnie nazywane są i definiowane w polskiej meteorologii różne pojęcia związane ilością i jakością promieniowania słonecznego na powierzchni Ziemi. I to co zobaczyłem przerosło moje najgorsze obawy. To naprawdę bagno. Heliograf Campbella Stokesa, jeden z bohaterów wpisu.
Zacznijmy od tej nieszczęsnej operacji słonecznej. Krytykując użycie tego terminu jako jakiejś namiastki intensywności promieniowania, opierałem się o ten bardzo przydatny dokument [1], próbujący uporządkować tę terminologię. Operacja słoneczna nie jest w nim zdefiniowana, ale użyta w definicji innej wielkości, gdzie mowa o: liczb[ie] godzin z bezpośrednio widoczną operacją słoneczną. Czyli operacja słoneczna oznaczałaby jedynie widoczność tarczy słonecznej, wyrażoną celowo niezrozumiale, jak mają w zwyczaju przedstawiciele dziedzin nauki próbujących ukryć płytkość intelektualną skomplikowanymi terminami. Jednak grzebiąc dalej zauważyłem, że są rzeczywiście tacy, którzy uważają operację słoneczną za rodzaj intensywności (prawdopodobnie zmyleni tym nadętym żargonem). Są to ludzie piszący o oparzeniach słonecznych, ogólnym zdrowiu oraz hodowli roślin doniczkowych. Jeśli ktoś uważa ich za autorytety z dziedziny fizyki atmosfery to pozdrawiam serdecznie. Teraz czas na wielkość przy definiowaniu której użyto pojęcia operacji słonecznej. Jest to usłonecznienie, czyli długość czasu w którym słońce oświetla powierzchnię ziemi. Jej jednostką jest zatem niewątpliwie jednostka czasu (w porządnej fizyce powinna to być sekunda ale tu zwykle stosuje się godzinę). Wydawałoby się, że to najlepiej zdefiniowana i niekontrowersyjna wielkość w tej dziedzinie. Wszystkie polskie źródła podają następującą definicję: czas trwania operacji słonecznej z widoczną tarczą słoneczną, najczęściej dodając, ze mierzona jest przy pomocy heliografu. Jednak i tu zaczynają się schody jak zwykle gdy fizykę próbują uprawiać nie-fizycy. Mianowicie problemem jest to od jakiej wartości progowej mierzy heliograf. Niezła dyskusja tego jest w pracy Matuszko 2010 [2], której przeczytanie skłoniło mnie do napisania tego wpisu. Okazuje się, że WMO zalecało konkretny typ heliografu (ten ze zdjęcia na górze wpisu), ale obecnie się go już rzadko stosuje, a co gorsza dokładnie nie wiadomo jaki on kiedyś miał próg czułości (podawane są wartości od mniej więcej 300 do 700 W/m2). W dodatku nowsze heliografy elektroniczne mają próg
czułości 120 W/m2, a Słownik meteorologiczny z 2003 roku podaje 20 W/m2 (kolejna i nieostatnie w tym tekście wskazówka do czego nadaje się ten słownik). Jeśli to nie jest bagno, to jak wygląda bagno??? Nawiasem mówiąc sam fakt zmiany heliografów na takie z progiem czułości kilka razy niższym dyskwalifikuje wszystkie często u nas pokazywane długoletnie serie czasowe usłonecznienia. Po prostu bez skorygowania tego olbrzymiego błędu systematycznego takie serie nie mają wartości naukowej. W porządku, ale jak się zatem nazywa wielkość, która mówi o natężeniu promieniowania słonecznego w danym momencie? To też nie jest proste. Ale po kolei. Zasadniczo wielkość ta nazywana jest po polsku nasłonecznieniem lub insolacją. Jest to strumień energii promienistej dochodzący bezpośrednio od Słońca do jednostkowej powierzchni (jednak będą schody) albo prostopadłej do promieniowania słonecznego albo poziomej. W klimatologii częściej używa się tej drugiej, w naukach technicznych (kolektory słoneczne itp.) częściej tej pierwszej więc radzę uważać. Oczywiście da się to łatwo przeliczyć, ale trzeba wiedzieć z którą definicją ma się do czynienia. W dodatku często nasłonecznieniem nazywa się całkowity strumień promieniowania krótkofalowego docierający do płaszczyzny, a nie tylko bezpośrednie promieniowanie słoneczne. Powód jest prosty: tak naprawdę łatwo mierzy się tylko całkowite promieniowanie (chociaż są przyrządy, które próbują to rozdzielić). Tak, tak, mówiłem że to bagno. No to na końcu dodam jeszcze, że istnieje coś takiego jak natężenie promieniowania ale w polskiej literaturze jest ono skutecznie mieszane z nasłonecznieniem, a czasem i radiacją, mimo innej jednostki. Za Matuszko (2010) dodam tylko, że nawet wspomniany już Słownik meteorologiczny z 2003 roku podaje błędną definicje natężenia promieniowania słonecznego świadcząca o tym właśnie pomieszaniu. Może trzeba było skonsultować się z optykami atmosfery czy nawet morza, którzy używają tych wielkości na co dzień?
Na koniec dodam tylko mały słowniczek, jak coś nazywa się po polsku i angielsku i jaką ma jednostkę. Nazwy angielskie można sobie wyszukać choćby w Wikipedii (polskim nie ufajcie z przyczyn wyżej wyłożonych): operacja słoneczna [nie ma jednostki]= sun visibility usłonecznienie [godzina] = sunshine duration nasłonecznienie, insolation [W m -2 ]= irradiance natężenie promieniowania [W sr -1 ] = radiant intensity / radiation intensity radiacja (meteorolodzy chyba o niej nie słyszeli) [W m-2 sr-1] = radiance PS. Heliograf to po angielsku sunshine recorder. Proszę uważać po angielsku z nazwą heliograph to tak naprawdę jest to rodzaj dawnego telegrafu optycznego. Armia brytyjska używała go w Wojnie światów Wellesa i wcale nie do stwierdzenia, czy świeci słońce.
Armia turecka używa heliografu koło miejscowości Huj (sic!) w Palestynie, bynajmniej nie do pomiaru usłonecznienia. [1] Piotr Sołowiej Promieniowanie słoneczne w atmosferze, dostępne http://www.uwm.edu.pl/kolektory/kolektory/slonce/promatmosf.ht ml [2] Dorota Matuszko O terminologi dotyczącej promieniowania słonecznego, 2010, Polska Energetyka Słoneczna, dostępne http://ptes-ises.itc.pw.edu.pl/art/2010_4.pdf