Izby rolnicze 28.05.2007. 28.05.2007 - Dziś praca w gospodarstwie to nie tylko uprawa czy hodowla to także żmudne wypełnianie różnych, skomplikowanych dokumentów. Gdzie zatem szukać pomocy? Może w izbach rolniczych? Kiedy je w Polsce powoływano pojawiły się opinie, że będą powielały działania ośrodków doradztwa rolniczego, związków zawodowych, że będą dla nich zagrożeniem. Czy po 11 latach funkcjonowania izby sprawdziły się? Jakie są zadania polskich izb rolniczych a czym zajmują się w innych krajach Unii Europejskiej? O tym w dzisiejszym programie. Unia Europejska Kolebką izb rolniczych w Europie jest Francja. Już w połowie XIX wieku utworzono tam organizację, która była zalążkiem rolniczego samorządu. Francuskie izby stały się wzorem dla pozostałych krajów. Pomysł wspólnego działania rolników podchwycili także Niemcy i Austriacy. Dziś w Austrii niemal wszystkie grupy zawodowe zorganizowane są w bardzo popularnych tu izbach. Ich zadaniem jest reprezentowanie interesów poszczególnych grup zawodowych wobec państwowych urzędów i różnych instytucji, a także za granicą. Pierwszą izbę rolniczą powołano w Dolnej Austrii w 1922 roku. Członkostwo w austriackich izbach jest obowiązkowe, wynika ono z ustawy. Jeśli ktoś posiada gospodarstwo o określonej wielkości, a jest to około dwóch hektarów, staje się automatycznie z mocy prawa członkiem izby rolniczej. Ma aktywne i bierne prawo wyborcze. Rolnik może wybierać władze izby, ale może też być sam wybrany. Pracownicy izby pomagają rolnikom w - doradztwie, otrzymywaniu różnego rodzaju dopłat, kształceniu i reprezentują ich interesy na zewnątrz. W Austrii jest ponad 200 tys. gospodarstw i około 2 tys. pracowników izb rolniczych. Każde powiatowe biuro zatrudnia sekretarza, doradców, ekspertów, a także statystyków. Rolnicy przychodzą do biura i otrzymują wtedy potrzebne informacje i pomoc. Ale istnieje też możliwość, że doradca czy ekspert poproszony zostanie przez rolnika o przyjazd do gospodarstwa, aby - po dokładnym zapoznaniu się z jego funkcjonowaniem na miejscu doradzić rolnikowi. Np. państwo Wasner z Eitzersthal w Dolnej Austrii wiele gospodarczych decyzji konsultowali z pracownikami izby. Między innymi budowę nowoczesnej obory. Takie wizyty w gospodarstwach są korzystne dla obu stron. Pomagają one pracownikom izby poznać problemy rolników od ich praktycznej strony, a tym samym lepiej opiniować rządowe projekty.
Słowacja W graniczącej z Austrią Słowacji samorząd rolniczy funkcjonuje dopiero od 1992 roku, ale zadania ma podobne jak w wielu innych krajach UE. Utworzenie izb rolniczych wiązało się z przemianami polityczno-gospodarczymi, jakie miały miejsce po podziale Czechosłowacji na dwa odrębne państwa. Samodzielna już Słowacja uchwaliła m.in. ustawę o funkcjonowaniu samorządu rolniczego. Słowacja jest krajem słabo uprzemysłowionym, natomiast rolnictwo zawsze było ważną gałęzią gospodarki. Grunty rolne zajmują blisko połowę powierzchni kraju, a rolnictwo cechuje wysoka towarowość i duży stopień mechanizacji i chemizacji. Ale w tym sektorze gospodarki pracuje tylko kilka procent czynnych zawodowo Słowaków i są to osoby zatrudnione przede wszystkim w rolniczych spółdzielniach. Rodzinnych gospodarstw jest niewiele. Ale zarówno duże, towarowe gospodarstwa, jak i rodzinne, kilkuhektarowe zrzeszone są w Słowackiej Izbie Rolniczej. Powstała ona na początku lat 90-tych między innymi po to, by opiniować plany dotyczące prywatyzacji słowackich spółdzielni. Ale to nie jedyne zadanie wynikające z ustawy o samorządzie rolniczym. Słowackie izby dbają przede wszystkim o ochronę interesów rolników, pełnią też funkcję doradczą i informacyjną. Wraz z wejściem Słowacji do Unii Europejskiej tutejsi rolnicy zetknęli się z zupełnie innym niż dotychczas - modelem funkcjonowania i finansowania rynku rolnego. Michal Sulić Orawska Izba Rolnicza, Słowacja: Słowacka Republika jest bardzo różnorodna jeśli chodzi o klasy bonitacyjne gleb. Mamy grunty bardzo słabe - V i VI klasy, mamy też dużo ziemi położonej na terenach o trudnych warunkach gospodarowania - głównie w górach. Ale są też bardzo dobre ziemie - I i II klasy na południu Słowacji, położone wzdłuż Dunaju. Oczywiście ideałem byłoby, gdyby nasi rolnicy otrzymywali nie 70% dopłat, a 100% tak, jak farmerzy z krajów Europy Zachodniej, nie balibyśmy się wtedy konkurencji z ich strony. Niestety do pełnych stawek dopłat potrzebnych jest jeszcze kilka lat. Stąd wynika konieczność jak najlepszego wykorzystania innych niż dopłaty bezpośrednie środków unijnych. Pomóc w tym zakresie ma właśnie rolniczy samorząd.
Słowacka Izba Rolnicza działa w czterdziestu okręgach, odpowiednikach polskich powiatów. Wybory do izby odbywają się tu co trzy lata. Prawo wyboru delegata do izby ma każda osoba, która posiada nie mniej niż hektar ziemi i jest płatnikiem podatku gruntowego. Ale większość rolników, którzy posiadają jedno, dwu czy kilku hektarowe gospodarstwa nawet nie wie, że ich sprawy są reprezentowane przez słowacki samorząd rolniczy. Chociaż kiedy nadchodzi czas wypełniania wniosków o dopłaty obszarowe, zdarzają się sytuacje, że ci co mają niewielki areał proszą pracowników izby o pomoc w wypełnianiu wniosków o unijne pieniądze. Jednak są to przypadki sporadyczne. Jak dotąd przedstawiciele słowackiej izby współpracują głównie z dużymi gospodarstwami, najczęściej - spółdzielniami, które dominują w strukturze słowackiego rolnictwa. Michal Sulić Orawska Izba Rolnicza, Słowacja: Orawska Izba Rolnicza już od kilku lat współpracuje z Małopolską i Śląską Izbą Rolniczą. Korzystamy z wiedzy i rozwiązań polskich izb. Bardzo często organizujemy wyjazdy, by podpatrzeć wasze gospodarstwa. Zazdrościmy polskim rolnikom, że są dużą grupą zawodową, z którą politycy muszą się liczyć. Na Słowacji rolnictwem zajmuje się niewiele osób, dlatego mamy trudniejszą sytuację związaną choćby z lobbingiem. Dlatego współpraca z polskimi izbami jest dla nas bardzo cenna. Od polskich kolegów nauczyliśmy się również jednoczyć w sprawach dotyczących naszej wsi. Okazuje się, że polskie izby rolnicze mają nawet nieco dłuższe tradycje od wspomnianych już austriackich. Pierwsze izby powstały w Wielkopolsce już pod koniec XIX wieku. Niestety w 1946 roku zostały one zlikwidowane. Polska Dopiero w 1995 roku parlament uchwalił ustawę, która przywróciła mieszkańcom wsi możliwość wybierania rolniczego samorządu. Dziś nasze izby rolnicze nie są jeszcze tak silne, jak w Austrii, a przyczyną tego może być ich młody wiek, bo chociaż tradycje mamy długie to przez 50 lat nie istniały one na polskiej wsi. Trzecie już - po tej długiej przerwie - wybory odbyły się w lutym tego roku. Ich frekwencja trudna jest do oceny, bo gdyby liczbę uprawnionych do głosowania ustalać według liczby rolników pobierających płatności bezpośrednie wskaźnik osiągnąłby około 18%, ale oficjalny komunikat mówi o jedynie nieco ponad 7- procentowym udziale rolników w wyborach. W sumie wzięło w nich udział około 250 tysięcy osób. Okazuje się, że za tak niską frekwencję odpowiada znowelizowana Ustawa o podatku rolnym z 2003 roku, a płacą go również osoby, które posiadają mniej niż hektar użytków rolnych. Głos w wyborach do izb rolniczych może oddać posiadacz gruntu, od którego płacony jest podatek rolny. Tym samym liczba osób uprawnionych do głosowania wzrosła i to znacznie. Poza tym frekwencji nie sprzyjał fakt, że w niemal 45% okręgów liczba kandydatów była równa
liczbie mandatów. Tam rolnicy nie poszli do wyborów, bo bez głosowania wiadomo było, kto je wygra. Trochę szkoda, że jeszcze nie w pełni doceniamy rolę izb rolniczych w życiu naszej wsi. Podlaska Izba Rolnicza Podlaska Izba Rolnicza jest jedną z szesnastu działających w kraju. Funkcjonuje ona w regionie typowo rolniczym, nazywanym Zielonymi Płucami Polski. Warunki przyrodniczo-glebowe Podlasia wymuszają odpowiednie kierunki gospodarowania. W części zachodniej województwa preferowana jest intensywna produkcja zwierzęca, głównie hodowla bydła mlecznego. Na pozostałym obszarze zdecydowanie przeważa produkcja roślinna oraz hodowla trzody chlewnej i owiec. W części północnej i wschodniej istnieją doskonałe warunki do tworzenia gospodarstw ekologicznych i prowadzenia zintegrowanej produkcji rolnej. Czysta gleba, woda i powietrze stwarzają takie możliwości. W województwie podlaskim mieszkańcy wsi stanowią około 41% ludności, 72% spośród nich utrzymuje się wyłącznie z pracy w rolnictwie. Część ludności wiejskiej pracuje w miastach, prowadzi także działalność pozarolniczą. Na Podlasiu średnia powierzchnia gospodarstwa wynosi mniej więcej 14 ha. Jest to wielkość zbliżona do średniej Unii Europejskiej, która wynosi około 18 hektarów. Podlasie jest regionem bez większych zakładów przemysłowych i z tego powodu obszar województwa objęto programem Zielone płuca Polski. Ochrona prawna dotyczy niemal połowy powierzchni tego regionu. Właśnie na Podlasiu, w okolicach Kolna gospodarstwo rolne prowadzi pan Marek Pupik. Kilka lat temu zdecydował się na dużą inwestycję. Wybudował nowoczesna oborę wolnostanowiskową, zakupił halę udojową i powiększył stado bydła mlecznego. Przy tej inwestycji nieodzowna okazała się pomoc ośrodka doradztwa rolniczego, który opracował biznes plan konieczny przy ubieganiu się o kredyt rolniczy. Korzystał również z pomocy Podlaskiej Izby Rolniczej. Po to, by gospodarstwo przynosiło oczekiwane zyski, konieczny jest dostęp do informacji. Bo dziś rolnik, który jest na bieżąco z tym co dotyczy polskiej wsi jest w stanie prawidłowo prowadzić swój biznes. A ważne informacje można znaleźć właśnie w izbach rolniczych czy ODR-ach. Pan Marek uważa, że dzięki tym instytucjom udało mu się już kilkakrotnie skorzystać z unijnych funduszy. Zakupił dwa nowoczesne ciągniki oraz maszyny i urządzenia rolnicze. Dzięki unijnym funduszom także obejście gospodarstwa zmieniło swój wygląd. Podsumowanie
Polskim rolnikom potrzebne są zarówno izby rolnicze, ośrodki doradztwa, jak i związki zawodowe. Każda z tych organizacji ma swoje zadania. Pracy wystarczy dla wszystkich. Nasi rolnicy potrzebują przecież fachowej pomocy, nie tylko przy wypełnianiu wniosków o unijne dopłaty. Muszą mieć też pewność, że w kryzysowych momentach choćby przy braku opłacalności otrzymają poradę, podpowiedź, co uprawiać czy hodować. W krajach starej Unii farmerzy - w takich przypadkach - mogą liczyć właśnie na wsparcie izby rolniczej, czy związku zawodowego. Tam udaje się interesy tych organizacji godzić. Dlaczego w Polsce miałoby być inaczej? Być może natchniemy państwa niebanalnym pomysłem na wiosenny happening rodem z niemieckiego Bernau. Danuta Walendzik, Joanna Warecha/TVP Informacje Rolnicze