BR 140 (Kuehn) 14.06.2007. Nowy nieznany producent wkracza na rynek TT. Od razu chce produkować modele doskonałe jakościowo przy zachowaniu atrakcyjnej ceny. Załazi za skórę Tilligowi i Tillig zaczyna projektować modele z bardzo nowoczesnym napędem i obniża ceny. Czyli zaczyna się dziać dobrze. A nawet bardzo dobrze w TT. A wracając do zadziornego śmiałka (Torsten Kühnm bo tak się ów śmiałek zowie), to człowiek ten nie przejmuje się niczym i dalej robi swoje! A czy to, co produkuje rzeczywiście rewelacją jest, czy kompletnym nic nie wartym bublem? O tym przeczytasz właśnie w tym teście! Słowem wstępu: Po drugiej Wojnie Światowej na terenie Republiki Federalnej Niemiec dość szybko okazało się, że istnieje potrzeba skonstruowania nowych serii lokomotyw elektrycznych. Postępy w elektryfikacji sieci kolejowej były na tyle szybkie, ze szybko okazało się, ze przedwojenne serie maszyn (E93, E94, E44) nie będą w stanie sprostać wzrastającym potrzebom przewozowym. Dlatego też w 1950 roku podjęto decyzję o produkcji dwóch podstawowych typów maszyn, które miałyby zastąpić konstrukcje przedwojenne. Ze względu na chęć zaoszczędzenia kosztów związanych z projektowaniem, produkcją i eksploatacją, założono, że poszczególne typy powinny cechować się możliwie wieloma wspólnymi elementami. Właśnie dlatego pojazdy te określano jako Einheitselektrolokomotiven. Plany przewidywały produkcję dwóch wersji: 4- oraz cięższej 6-osiowej. W praktyce okazało się jednak, że aby zaspokoić zróżnicowane potrzeby przewoźnika, konieczne jest większe zróżnicowanie opracowywanych konstrukcji. W efekcie oprócz początkowo planowanych E10 (pospieszna, po 1968 roku oznaczona jako BR110) i E50 (ciężka towarowa, 6-osiowa, po 1968 roku oznaczona jako BR150), pojawiły się również E40 (towarowa, po 1968 roku oznaczona jako BR140) i E41 (dla ruchu lokalnego, o obniżonym ciężarze, po 1968 roku oznaczona jako BR141). Lokomotywa E40/BR140 jest maszyną o układzie osi Bobo. Waga lokomotywy wynosi 83 tony, co oznacza, że nacisk osi przekracza 20 ton. Konstrukcja pojazdu jest spawana, a maszyna połączona jest z wózkami za pomocą sprężyn śrubowych i elementów gumowych. Długość całkowita wynosi 16490 mm, a osiągana moc ciągła to 3700kW. Konstrukcja lokomotywy E40/BR140 jest bardzo zbliżona (co oczywiście wnika z założeń konstrukcyjnych) do pojazdów serii E10. Nieco inaczej wyglądają wprawdzie niektóre detale pudła, nie da się tu jednak ukryć oczywistego pokrewieństwa. Największa różnica pomiędzy tymi pojazdami ukryta jest w układzie przeniesienia napędu. W celu dostosowania do prowadzenia ciężkich składów towarowych zmienione zostało przełożenie przekładni. Zabieg ten został okupiony zmniejszoną prędkością maksymalną, która dla E40/BR140 wynosi 100km/h (od 1969 roku: 110km/h). Pojazdy serii E40/BR140 należą do najliczniej budowanych Einheitselektrolokomotiven. Łącznie wyprodukowano ponad 870 egzemplarzy. Dostawy seryjne rozpoczęto w 1957 roku, a wiele z tych maszyn w czynnej służbie dotrwało do dnia dzisiejszego. Podczas długoletniej eksploatacji nie zaobserwujemy na poszczególnych egzemplarzach jakichś szczególnych zmian czy modernizacji wpływających w sposób drastyczny na wygląd maszyn. Jedyna istotniejsza różnica w stosunku do pierwszych egzemplarzy dotyczy reflektorów. Początkowo były one pojedyncze, z czasem wymieniano je na typowe dla kolei DB podwójne (światło białe + światło czerwone). Należy również wspomnieć o pewnej przebudowie, która objęła określane egzemplarze, a które to prace miały na celu dostosowanie maszyny do trudnych warunków górskich. Obejmowały one montaż dodatkowych hamulców elektrodynamicznych, a wyposażone w nie pojazdy przemianowano na serię BR139. Nieco inaczej wyglądała natomiast sytuacja jeśli chodzi o malowanie pojazdów. Ze względu na długi okres eksploatacji, maszyny malowane były według najprzeróżniejszych, obowiązujących w danym okresie schematów. Możemy więc spotkać lokomotywy E40/140 w typowym dla wczesnego okresu eksploatacji malowaniu zielonym, jak również w obowiązującym nieco później dwubarwnym schemacie kremowo niebieskim. Ostatnie lata eksploatacji również przyniosły zmiany w tym zakresie. Najpierw, pod koniec lat 80tych wprowadzono malowanie na kolor czerwony - schemat: orientrot, dziś większość z tych maszyn spotkamy już w aktualnym malowaniu przewoźnika DB Cargo - schemat: verkehrsrot (obowiązujący również w dużej mierze aktualnie dla pojazdów Railion). Opracował DBv A ta konkretna lokomotywa została wyprodukowana przez zakłady Kruppa z Essen w 1961 roku z
numerem fabrycznym 4131, życiorys: 1961 do 1968 jako DB E40 209, po 1968: 140 209-8, skreślona 13.09.2005. Nasza skala: Kiedyś pewien Pan powiedział - a będę robił modele. Wielkoseryjne i tylko w TT. Decyzja odważna i ze wszechmiar słuszna. I tak powstał Kuehn a pierwszy ich model - BR 140 właśnie staje się przedmiotem tego testu! Widok ogólny/detale/wyposażenie dodatkowe: Patrząc na ten model od razu nasuwają się skojarzenia z Tilligowską BR 101. Ten sam poziom detali i poręcze nie jako elementy do samodzielnego montażu, a odlane z pudłem. Natoniast detale podwozia zaskakują miło. Szczególnie elementy pomiędzy wózkami. A teraz przyglądamy się lokomotywie z bliska. Poręcze drzwi to jeden odlew. Ale za to pozytywnie zaskakuje pomalowanie klamki. Tak samo jak żaluzje - wyglądaja bardzo poprawnie! Skrzynia akumulatorowa oraz instalacja ciśnieniowa bardzo miło zaskakuje! Okienko pośrodku wygląda bardzo ładnie, a imitacja wnętrza milutko zaskakuje! Przód. Miło zaskakują imitacje haków i węży ciśnieniowych. Okna, wycieraczki i uszczelki i wytłoczone elementy grzejne także mogą się podobać. Podobnie jak czarne akcenty ponad oknami. Światła a
szczególnie obwódko srebrna dookoła nich - jest super. Tylko za te nieszczęsne poręcze lokomotywa troszeczkę traci. Ale. Nie przekreśla to w żaden sposób modelu! Producent wyposażtł model w kinematykę krótkiego sprzęgu (KKS). Wózki. Są poprawne i estetycznie wykonane. Można śmiało je zapisać na plus tego modelu! Jednak dach od razu kojarzy się z innym Tilligowskim hitem E 42. Tam panuje majstersztyk. Wszystko poukładane i piękne. Wywietrznik, klapy, przewody, izolatory - wszystko urzeka! Dwukolorowa instalacja - miód na oczy. Pantografy również (bardzo dobrze, że producent nie oszczędzał i nie wygłupiał się z własną konstrukcją, tylko zaopatruje się w pantografy od wiodącego producenta tychże). Napisy... Co też teraz Charakterek powie? Bo trafiła do niego lokomotywa z najnowszej partii produkcyjnej. Pierwsza partia pod tym właśnie względem nie wypadła najlepiej, a wręcz blado. Pomny doświadczeń wziąłem kolomotywę w swoje łapki i zacząłem drapać to tu to tam. No i co sie okazało? Chwila ciszy i skupienia. Otóż okazało sie, że niestety... Ci którzy szukają sensacji i ginących napisach w najnowszych modelach Kuehna mogą sobie już iść. Nic tu po nich. Napisy nawet nie drgnęły ze swojego miejsca! Są i siedzą, Właśnie po tym drapaniu przedstawiam zdjęcia tej lokomotywy. BRAWO!!! Jestem nareszcie w 100% usatysfakcjonowany jak do tej pory. Z bliska model jest jeszcze sympatyczniejszy niż z daleka. A i wspomniane napisy. Są czytelne i bardzo poprawnie wykonane. Niespodzianek ciąg dalszy. Otwierając pudełko nie tylko wysypią się standardowe węże ciśnieniowe i haki, ale także obręcze przyczepnościowe, zderzaki, szczotki do silnika i sprężynki dociskowe. Ogromny plus!
Długość modelu wynosi 137 mm - producent dość dobrze wyważył odstępy i przetłoczenia - lokomotywa jest bardzo zgrabna! Wnętrze/napęd/oświetlenie: Nowy producent - nowy pomysł na elektronikę lokomotywy. Gniazdo dekodera (NEM 651) jest na pokładzie. Płytka jest konstrukcją firmy Kuehn i tu wychodzi bolączka tej lokomotywy. O ile w lokomotywach elektrycznych przełączenie zasilania na pantografy wiązało się z przesunięciem odpowiedniej blaszki i było procesem bezboleśnie odwracalnym - o tyle tu trzeba połączyć śrubkę którą są przykręcone pantografy z płytką drukowaną, a samą płytkę delikatnie przelutować. Widać producent doszedł do wniosku, że model będzie użytkowany w większości ze sterowaniem cyfrowym i zasilanie z trakcji jest rzeczą absolutnie zbędną! Czyli raczej bez lutowania się nie obędzie. Sprawa druga, to dekodery. O ile założenie dekodera firmy Kuehn odbywa się bezboleśnie, o tyle założenie Lenza to koszmar. Trzeba poodlutowywać kondensatory, poprzerywać płytkę w kilku miejscach i zacznie działać. Ale potem ciężko jest wrócić do zasilania analogowego do standardowej zaślepki. Zatem - jeśli dekodery to tylko Kuehna i wszystko odbywa się bezboleśnie! I ma tę zaletę, że kekoder Kuehna kosztuje praktycznie połowę ceny Lenza Gold Mini i jako taki jest bardzo fajny (sam mam tabor jeżdżący w 90% na dekoderach Kuehna i bardzo sobie te dekodery chwalę!) Patrząc na środek widzimy siwą płytkę. Tak! to odwzorowanie maszynowni, które widać przez okna. Nie jakieś tam durne karteczki, które wywalamy prawie natychmiast, a całkiem fajny patent, który nie drażni i przy okazji robi pozytywne wrażenie! Pięciopolowy cichuteńki silniczek z dwoma masami kinetycznymi o budowie otwartej. Oświetlenie przód na dwóch diodach - tył na jednej. Na makiecie: Na początku mały szok - lokomotywa stoi i nie jedzie. Nie zrażony troszkę pomagałem jej palcem. Była nieśmiała, krztusiła się. Ale po kilkunastu metrach jej przeszło no i zaczęła się rewia! Napęd na cztery osie, na dwóch kołach są gumki przyczepnościowe. Jeździ cichuteńko praktycznie bezszelestnie, świeci całkiem przyzwoicie, nie wykoleja się, jest niesamowicie wyskalowany! Nie ma mowy o PIKOWSKICH 330 km/h przy 12 V. Ten model płynie majestatycznie. Wybieg wynosi około 35 cm. Jest to nie ukrywajmy jeden z najlepiej jeżdżących modeli w TT. Spora w tym zasługa pięciopolowego silnika o wysokiej kulturze pracy. Model naprawdę wdzięczny i czaruje! Bardzo udany mechanizm jezdny, tu nie można się
absolutnie do niczego przyczepić. Bardzo przyzwoicie model wygląda na makiecie. Ba, wręcz czaruje! Model świeci bardzo przyzwoicie! Nic tu nie przebija w inne otwory świetlne (bolączka Tilliga) a światła żółte widać nawet w dzień! Czyli jednak można, jak się chce. Nie ma także mowy o przebijaniu świateł do kabiny! Tu naprawdę jest wspaniale. Kunszt! Jakby wszystkie lokomotywy tak świeciły - byłoby całkiem przyjemnie. Oczywiście lokomotywa nie może się równać jasnością światła z dotychczas testowanymi DESIRO BR 101, czy E 42, które to modele mają po trzy diody żółte, niemniej jednak pozostałe modele bije na głowę! Oświetlenie jest bardzo równomierne we wszystkich otworach! Czyli jak powinna świecić przyzwoicie wykonana lokomotywa w TT? Właśnie tak: DCC: Cóż tu wiele mówić? Pakujemy dekoder Kuehna i jedziemy. Gdy pełzamy z prędkością 1 lokomotywa ma najprzyjemniejszy dżwięk silnika z dotychczas testowanych. Jest po prostu cudny. Gdy jedziemy szybciej mnie osobiście bardziej przypadły do gustu silniki Roco i pięciopolowe Tilliga. Ale to odczucia subiektywne. W DCC lokomotywa to czysta rewelacja. Nie zatrzymuje się bez powodów, jedzie płynnie, nie wężykuje, nie szarpie, na fajny uciąg - czegóż chcieć więcej od modelu? Podsumowanie: Model udany. Ba, za cenę proponowaną przez producenta wręcz rewelacyjny! Godny polecenia i chyba raczej pozycja obowiązkowa u każdego fana TT! Nie odejmuje punktów za mocne przeróbki potrzebne dla zainstalowania Lenza, bo istnieje bezinwazyjna tańsza metoda. Zalety:
- Pięciopolowy cichutki silnik - Rewelacyjny napęd - Niesamowite detale na dachu - Bardzo płynna jazda - Bardzo dobre oświetlenie - Pieczołowicie odtworzone wózki - Przystępna cena (w granicach 400 zł) - Szczotki i sprężynki do silnika, gumki przyczepnościowe i zderzaki prostokątne jako elementy zapasowe. - Czytelne i dobrze wykonane napisy - Cudowne zachowanie w DCC Wady: - Dość mierne odwzorowanie poręczy na czołach i przy drzwiach - W przypadku dekoderów Lenza trzeba troszkę pobabrać w lokomotywie (nie dotyczy dekoderów Kuehna oraz zasilania analogowego) - Brak zasilania z powiertznej sieci trakcyjnej (w przypadku DCC nieistotne!) Pozycje katalogowe: 31310 BR 140 Gdzie można model kupić: Modelarski, Makieciarz Ocena modelu: Jednym zdaniem: Na taką a nie inną ocenę złożyło się wiele czynników. Drobne wady giną w ogromie zalet. No i ta cena!
Warto kupić - nie pożałujesz!